Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jak zacząć bezpiecznie i komfortowo podróżować z psem?
Co zrobić, aby czerpać pełnymi garściami (i łapami) ze wspólnej wycieczki?
Czy pies też potrzebuje paszportu, żeby przekroczyć granicę?
Piotr prowadzi bloga „Podróże z Pazurem”, Magda jest znana w sieci dzięki blogowi „Dzikość w Sercu”. Jeszcze kilka lat temu każde z nich wolny czas spędzało na kanapie, dziś nie wyobrażają sobie życia bez podróżowania, i to koniecznie z psami. Piotr w ciągu wielu lat z plecakiem przemierzył niemal pół świata, Magda częściej woli kilkudniowe trekkingi w polskich i europejskich górach. Teraz połączyli siły, żeby napisać książkę, w której udowadniają, że z psami można podróżować właściwie wszędzie i wszystkimi środkami transportu: na lądzie, morzu i w powietrzu.
„Wyszczekane podróże” pomogą ci rozpocząć niepowtarzalną przygodę w towarzystwie psiego kompana.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 555
Rok wydania: 2023
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
„Ratując jednego psa, nie zmienisz świata na lepsze, ale cały świat zmieni się dla tego jednego psa...” – tylko co w przypadku, jeśli ten jeden pies okazuje się rzeczywiście zmieniać cały świat na lepsze?
Dla Snupka, klimatyczno-przyrodniczego edukatora i aktywisty, dogoterapeuty chorych dzieci i zagubionych w absurdalności tego świata dorosłych, promotora adopcji, ambasadora psiej mądrości i miłości wśród osób nieprzekonanych do psów, naszego przyjaciela, który wyprowadził nas na najlepszy spacer – życia pełną piersią.
I dla Lawy, która zapełniła pustkę, o której istnieniu nawet nie mieliśmy pojęcia.
Piotr
Dla Fibi i Krakersa – dzięki nim i u ich boku wciąż odkrywam swoje pasje, talenty i słabości.
Magda
Wstęp
Cześć!
Tu Magda z bloga „Dzikość w Sercu” i Piotr, współautor „Podróży z Pazurem”. Być może kojarzysz nas z internetu, bo tam najczęściej zdajemy relacje z naszych podróży z psami. Może więc już wiesz, że do tej pory udawało nam się przemierzać świat na tyle... sprawnie, że w pewnym momencie, zupełnie niezależnie, zdecydowaliśmy się przyłączyć do swoich ekip drugiego psa. Do Piotrka, Izy i Snupka dołączyła suczka Lawa, a do Magdy i Fibi – pies Krakers. Nasze przygody stanowią najlepszy dowód na to, że posiadanie psa nie czyni podróżowania szczególnie trudnym, a emocjonujących i przyjemnych atrakcji nieosiągalnymi.
Zdajemy sobie sprawę, że wiele osób chciałoby ciekawie spędzać czas ze swoim psem, jednak nie da się szybko zdobyć takiego doświadczenia, jakie nam się udało zebrać w trakcie wielu lat podróżowania. Nie ryzykuj skrzywdzenia czy zniechęcenia psa do planowanej aktywności poprzez zbyt nerwowe narzucenie tempa. W tej książce podpowiemy nie tylko, jak przygotować siebie i psa do pierwszej wspólnej wyprawy, ale też jak uwolnić w sobie odwagę do dalszych podróży... Zarówno tych dosłownych, jak i nieco metaforycznych, ponieważ dzięki podróżowaniu i najróżniejszym sytuacjom, które spotkają cię po drodze, poznasz lepiej siebie i swojego psa.
Aby nie pokazywać perspektywy tylko jednego z teamów, postanowiliśmy napisać tę książkę razem. Przygotowaliśmy dla ciebie obszerny poradnik, bazując na naszej wiedzy i doświadczeniach; wzbogaciliśmy go też anegdotami z naszych wypraw oraz wskazówkami z różnych dziedzin.
Kierujemy książkę do tych, którzy:
• już podróżują ze swoim psem i chcieliby usystematyzować wiedzę,
• już podróżują ze swoim psem, ale chcieliby odważyć się na kolejne przygody,
• jeszcze nie podróżują z psem, ale marzą o tym, by zacząć,
• jeszcze nie mają psa, ale chcą rozpocząć taki rozdział swojego życia,
• podróże z psem uważają za niewykonalne i nie są do nich przekonani.
Zanim wyruszysz z nami w podróż, musisz wiedzieć, że podczas pisania tej książki napotkaliśmy pewną trudność. Pies jest najbardziej zróżnicowanym gatunkiem ssaków na naszej planecie. Choć wydaje się to oczywistością, trzeba to podkreślić: rasy psów mogą bardzo się od siebie różnić, zaczynając od tak wyraźnych cech zewnętrznych, jak gęstość, długość i rodzaj sierści, długość łap, masa ciała (od poniżej kilograma do ponad osiemdziesięciu kilogramów), a na rozmiarze organów wewnętrznych kończąc. Trudno zatem generalizować i odnieść się do wszystkich psów jednocześnie. Dodatkowo każdy pies jest indywidualnością pod względem charakteru i osobowości. Dokładnie – osobowości, bo przecież nie ma dwóch identycznie zachowujących się psów. Psy pochodzące z jednego miotu, tej samej rasy czy specjalnie hodowane w celu osiągnięcia określonych cech fizycznych i psychicznych, mogą się od siebie bardzo różnić.
Twoja relacja z psem, unikalne połączenie waszych osobowości, budują coś równie niepowtarzalnego. Widać to najwyraźniej na przykładzie psów żyjących w rodzinach wieloosobowych – z każdym z członków mają zupełnie inne relacje. Twój kontakt i więź z psem są inne niż twojego partnera/twojej partnerki, dziecka, rodzeństwa, rodzica... Do ciebie pies będzie entuzjastycznie przybiegać, a innej osoby może w ogóle nie słuchać. Ile psów, tyle charakterów. Ilu opiekunów, tyle typów relacji z podopiecznymi. A to nie koniec, bo każdy ma także inny styl podróżowania. Kiedy jedni lubią zaszyć się na kilka dni w jednym miejscu, inni wolą poznawać codziennie nową okolicę. Jedni lubią naturę, inni wolą architekturę. Jedni potrzebują zabrać ze sobą duży bagaż, inni cały swój dobytek mieszczą do jednego plecaka.
Przedstawiamy ci nasze psy, bo wszystko, o czym napisaliśmy wyżej, doskonale widać na ich przykładzie.
Snupek to 9-kilogramowy kundel, obecnie senior. Urodzony prawdopodobnie w 2008 roku, spędził pierwsze lata życia w patologicznym domu, a następnie kilka tygodni w schronisku. Był dwukrotnie adoptowany, bo pierwsza rodzina zwróciła go po tygodniu. W 2010 roku, gdy adoptowaliśmy go z Izą, miał wiele traum (bał się przekleństw, otwierania napojów alkoholowych, krzyków, a wręcz panicznie – wszelkich wystrzałów, nawet z gier komputerowych, oraz nagłych ruchów – na widok podniesionej ręki sikał pod siebie). Po adopcji został wykastrowany. (Kiedy używam w tej książce sformułowania „od zawsze” w odniesieniu do Snupka, to mam na myśli: odkąd jest z nami, a gdy podaję wiek – jest on szacunkowy ze względu na nieznaną datę urodzenia). To, jak się zmieniał, jak rozwinął się dzięki życiu z nami, mogłoby stanowić materiał na osobną książkę. Pierwszą podróż Snupek odbył półtora roku po adopcji, na Mazury, gdzie żeglował razem z nami. Ale poważne wojaże rozpoczęły się dla niego w 2014 roku. W momencie roczpoczęcia pisania książki ma czternaście lat. Fizjoterapeuta i weterynarze, w tym specjalista kardiolog, oceniają stan jego zdrowia na wzorowy. Nie ma żadnych poważnych schorzeń, z wyjątkiem niedoczynności tarczycy (wykrytej w wieku jedenastu lat) oraz zapadającej się tchawicy (pierwsze delikatne objawy pojawiły się w wieku trzynastu lat), co jest skutkiem pogarszającego się wraz z upływem czasu stanu chrząstek. Ulubione zajęcia Snupka to zdobywanie głasków, całusów i atencji od ludzi, zwłaszcza obcych – pomimo swoich traumatycznych przeżyć stał się psem, który ponad wszystko uwielbia kontakt z człowiekiem. Na spacerach nie interesują go inne psy, tylko ich właściciele. Po kilku sekundach potrafi siedzieć zadowolony u obcej osoby na kolanach. Lubi dzieci – przez ponad pół roku od adopcji interesowało go każde małe dziecko i chciał do niego podejść (podejrzewamy, że w rodzinie, w której go bito, było dziecko). Z czasem to zainteresowanie osłabło, choć wciąż pozostaje wobec dzieci życzliwy i delikatny – widać, że lubi przebywać w ich pobliżu. W terenie jego ulubionym zajęciem jest wskakiwanie na podwyższenia i przeskakiwanie przez przeszkody – spotęgowane zapewne na skutek jego kolejnych górskich doświadczeń. Niemniej, zanim zaczął chodzić po górach, a czas spędzał wyłącznie na spacerach w mieście i jego okolicach, to z gracją i łatwością wskakiwał na zwalone drzewa czy murki i po nich chodził. Nie lubi za to skakać w pogoni za zabawką. Całe życie gardzi większością typowych zabawek, nie interesują go piłeczki, szarpaki, frisbee (odkąd jest z nami, ma w zasadzie jedną ulubioną zabawkę, którą bawi się odrobinę chętniej) ani bardziej wymagające i twarde gryzaki (na przykład naturalne poroże). Najważniejsze dla niego jest to, by w każdą aktywność był zaangażowany człowiek. Uwielbia, gdy dookoła jest dużo ludzi i gdy poświęca mu się uwagę – nawet obcym osobom pozwala się brać na ręce, dotykać i głaskać. Nie przeszkadzają mu domowe imprezy i głośna muzyka, choć boi się pękających balonów i fajerwerków.
Mimo niechęci do zabawek do dziś ochoczo, z wielką gracją i bez najmniejszego problemu wskakuje na przeszkody i je przeskakuje, a także biega. Jego fizjoterapuetka stwierdziła, że „chciałaby, żeby stawy ośmioletnich psów tak wyglądały”. Jest psem bardzo wokalnym (wydaje mnóstwo dźwięków – jęczy, prycha, piszczy, jakby z nami rozmawiał) i posłusznym (w niecały tydzień od adopcji nauczył się komendy chodzenia przy nodze), a stanowcze podniesienie głosu czy tupnięcie przyspiesza wykonanie komendy. Może dlatego, że bardzo dobrze wyczuwa emocje człowieka – żywo reaguje na naszą wesołość i śmiech, a gdy Iza smuci się lub boi czegoś, Snupek od razu podchodzi i ją pociesza. Nie ma w zwyczaju lizać ludzi po rękach czy twarzach, ale w tych szczególnych momentach zdaje się, że chce zlizać wszystkie smutki, i odchodzi dopiero, gdy Iza się uśmiechnie. Od zawsze też był psem niezwykle delikatnym w swoich ruchach i usposobieniu, nie wykazywał agresji czy napastliwości wobec innych psów ani tym bardziej ludzi. Uwielbia spać na łóżku, dotykając człowieka, i nie przeszkadza mu trącanie, a zaczepianie, gdy drzemie, wręcz lubi. Zdarza mu się być „beztlenowcem” i spać długie godziny pod kołdrą.
Lawa jest suczką ważącą 11 kilogramów, również kundelką. Dołączyła do Pazurów w czerwcu 2021 roku, gdy wrócili po latach do kraju. Była szczeniakiem, gdy ją adoptowaliśmy. Rozpoczęła podróżowanie w piątym miesiącu życia – jeździła z nami latem po Polsce na liczne wydarzenia kulturalne i festiwale podróżnicze. Wczesne dzieciństwo spędziła zamknięta w kojcu na podwórku gospodarstwa wiejskiego, co mocno ograniczyło liczbę bodźców w kluczowym dla szczeniaków okresie socjalizacji i habituacji. Być może dlatego dość niepewnie czuje się w nietypowych sytuacjach i boi się pojawiających się nagle ludzi, zwłaszcza mężczyzn ubranych w ciemne kurtki, wszelkiego rodzaju nakrycia głowy czy trzymających nietypowe przedmioty. Co ciekawe, przez pierwsze miesiące reagowała tak nawet na mnie i osoby, które już doskonale znała i z którymi wcześniej w pomieszczeniach wymieniała miłe interakcje, na przykład sąsiada, którego często odwiedzamy – Lawa zawsze dostanie od niego trochę czułości i nieraz jakiś przysmak, ale gdy to on przyszedł na nasze podwórko ubrany w grubą kurtkę, czapkę i kalosze, to chciała go ugryźć w kostkę. Nasz znajomy, który nie ma jednej nogi, mieszkał u nas przez pół roku – spędzali z Lawą godziny na czułościach i zabawach. Gdy chodził z protezą, to wszystko było dobrze, ale gdy jej nie zakładał i chodził o kulach albo skakał na jednej nodze, to Lawa wpadała w szał. Pracowaliśmy nad tym mocno w czasie pisania książki i zaszła znaczna poprawa, jednak do dziś potrafi ruszyć w kierunku „nietypowego” dorosłego człowieka (choć już nie atakuje, ale biega wokół i szczeka groźnie). Większe prawdopodobieństwo takiej reakcji występuje, gdy znajduje się razem z tym człowiekiem na trawniku – na chodnikach zachowanie jest mniej intensywne, a w pomieszczeniach prawie nie występuje. Jak możesz się domyślać, w przeciwieństwie do Snupka, ma do pozostałych ludzi stosunek obojętny i nie stara się inicjować kontaktu. Aczkolwiek lubi towarzystwo dzieci i im pozwala na wszystko, kocha być przez nie głaskana, przekręca się brzuchem do góry, nie przeszkadza jej nawet, gdy ją licznie otaczają i hałasują, co jest pewnie pokłosiem zabierania jej przez nas do szkół. Nigdy nie wykazała najmniejszej agresji nie tylko wobec dziecka, ale nawet starszych już nastolatków – co jest najciekawsze, bo przecież wielu z nich jest gigantycznych. Młodzież to w zasadzie jedyne osoby, do których sama podejdzie zaciekawiona, no chyba że dorosły ma zabawkę i zachęca ją do zabawy. Z dorosłymi bawi się jak szalona, a wobec dzieci jest niezwykle delikatna. Lawa uwielbia towarzystwo innych psów, małych i dużych, jak i swoje pieskie sprawy, potrafi zajmować się nimi przez długi czas. Jej największą pasją pozostają zabawki i patyki. Przy ich pomocy można nauczyć Lawę każdej komendy: od przybijania piątki, przez czołganie w tunelach, do równania przy nodze. Jednocześnie jest bardzo wyciszona i stonowana. Można nagle, w trakcie interakcji, przestać się nią interesować, a ona po prostu położy się lub zajmie sobą, na przykład znajdzie gryzak. Widać, że nie potrzebuje bliskości człowieka, żeby dobrze się bawić. Jeśli tylko ma fizyczne wsparcie opiekuna – jest na kolanach, na smyczy lub dotykana – to nowe sytuacje znosi ze stoickim spokojem. Nawet wystrzały, huk, fajerwerki nie zrobią na niej wówczas większego wrażenia. Na zewnątrz najbardziej lubi biegać po polach i węszyć. Przy pokonywaniu przeszkód nie ma nawet 10 procent tej gracji, którą posiada Snupek, chociaż przez miesiące tworzenia książki dużo jej nabrała, wciąż nie jest to poziom nawet zbliżony do Snupka: kiedy on nad czymś przeskakuje, Lawa to po prostu taranuje. Za to potrafi już dość sprawnie chodzić po powalonych drzewach czy skałach i wyzbyła się nawyku „zamiast pomyśleć, pobiegnę szybko z zamkniętymi oczami, a nuż się uda”. Także coraz mniej się zniechęca, gdy coś jej nie wychodzi, tylko uczy się na mikroporażkach. Niemniej jakiekolwiek negatywne emocje u człowieka czy nawet większa stanowczość w głosie powodują u niej zniechęcenie i strach, na przykład przy przywoływaniu na dworze, jeśli jest nieposłuszna, to i tak trzeba zachować wobec niej miły ton głosu, bo na reprymendę się całkowicie zniechęci. Uwielbia nas, ale niezbyt często śpi w nocy w łóżku, a jeśli to robi, to szuka większej wolnej przestrzeni i nawet delikatne potrącenie jej sprawia, że idzie sobie znaleźć spokojniejsze miejsce. Za to rano robi pobudki z masą całusów i wciskaniem nam zabawek w twarz. To fascynujące, że tak bardzo różni się od Snupka, a jednocześnie traktuje go jak swojego mentora i opokę. My też próbujemy ją ukierunkować, by pasowała do niego i do nas, a mamy przecież znacznie większą wiedzę i doświadczenie, jeśli chodzi o edukację psów niż w momencie adopcji Snupka, co więcej Lawa jest z nami od wczesnego wieku. To wyraźny przykład różnicy osobowości psów. Gdybym miał najkrócej podsumować różnice między Snupkiem i Lawą, to powiedziałbym tak: Snupek myśli, że on jest człowiekiem, a Lawa myśli, że to my jesteśmy psami.
Prawdopodobnie Lawa jest córką rodzeństwa trzymanego na wspomnianym podwórku, więc może mieć wady genetyczne – jedna jest widoczna (chodzi mianowicie o kolor jej sierści, tzw. marmurkowy, za który odpowiada gen merle). Badania kardiologiczne, USG (m. in. wątroby) i krwi na szczęście wykluczyły wady podstawowych organów, jednak Lawa cierpi na padaczkę. Badanie rezonansem magnetycznym wykluczyło wodogłowie, nowotwory i uszkodzenia fizyczne mózgu, najprawdopodobniej ma padaczkę idiopatyczną (bez wyraźnej przyczyny, pochodzenia genetycznego).
Fibi urodziła się w 2009 roku i w momencie pisania tej książki ma trzynaście lat. Jest najmniejszym członkiem naszej ekipy. Zaczęła podróżować dopiero, gdy miała sześć lat. Wcześniej po prostu nie zdawałam sobie sprawy z tego, że z psem można robić coś więcej niż spacerować po osiedlu i sporadycznie się bawić. Dopiero po kilku latach posiadania psa trafiłam do środowiska psich sportów i odkryłam świat budowania relacji z czworonogami. Od tamtej pory wspólnie uczyłyśmy się nowego życia – z psem, a nie obok niego. Fibi posiada więc doświadczenie równe mojemu. Razem zaczęłyśmy wyjeżdżać w różne części Polski, stawiałyśmy pierwsze kroki w górach, pierwsze zimowe przejścia odbyłyśmy oblodzonymi szlakami masywu góry Praděd, aż wreszcie zdobyłyśmy nasz pierwszy alpejski wierzchołek. Tak wyglądały śmiałe początki.
To pies wprawiony w podróżach bardziej niż niejeden turysta. Kiedyś zastanawiałam się, czy Fibi da radę przejść osiem kilometrów na spacerze ze znajomymi. Od tamtej pory przeszłyśmy łącznie ponad 2 tysiące kilometrów po górach, podczas zarówno jednodniowych wycieczek, jak i kilkudniowych wędrówek. Fibi najbardziej lubi podejścia, bo wtedy człowiek zwalnia, a ona może się powspinać po skałach. Wypłaszczenia ją nudzą – wędrując po płaskim, zawsze wlecze się gdzieś z tyłu. Podczas przystanków wdrapuje się na najwyższe punkty w okolicy. Jest terierem, znajduje więc swoje ścieżki i ma własne zdanie. Jest trochę nieporadna, niezbyt sprytna, a czasem jakby nieobecna i bujająca w obłokach. W pracy z takim psem trzeba kłaść duży nacisk na relację oraz na podstawowe posłuszeństwo. Fibi nie jest łatwym psem. Z racji nudnego dzieciństwa i złej socjalizacji miała problemy behawioralne. Bała się psów (nawet tych za płotem), nie potrafiła się z nimi komunikować (co utrudnia jej też krótki ogon), znała niewiele bodźców i sytuacji, a niemal każde doświadczenie było dla niej nowością. Gdy odkrywałyśmy nowe aktywności, zaczęłyśmy budować więź i uczyć się czerpać frajdę z podstawowego posłuszeństwa. Fibi od zawsze była roztrzepana i łatwo się rozpraszała. Była to więc żmudna droga, ale konsekwencja i cierpliwość zaowocowały wspaniałą i kumatą towarzyszką podróży. Wraz z upływem lat wychodzimy naprzeciw kolejnemu wyzwaniu – starości. Choć Fibi z sukcesem ściga się z wiekiem, to powoli pojawiają się pierwsze problemy.
Mimo niewielkich rozmiarów (30 centymetrów i 8 kilogramów) Fibi wciąż doskonale sobie radzi na większości szlaków. Zimą nieraz znika w pokrywie śnieżnej, bo ta często jest wyższa od niej. Dobrze odnalazła się w życiu pod namiotem i w samą porę wyłapuje moment dobranocki – kładzie się wtedy na śpiworze i biada temu, kto spróbuje ją z niego zepchnąć. W nocy często przychodzi zakopać się razem z człowiekiem wewnątrz śpiwora, dzięki czemu dodatkowo ogrzewa mnie podczas mrozów. Źle znosi zimno, a z wiekiem jej zdolności do termoregulacji i regeneracji zmniejszyły się, pogorszył się jej też wzrok. Jak większość westów jest alergiczką – objawia się to problemami z uszami. Dodatkowo zdiagnozowano u niej luźne rzepki. To przypadłość, która mogła na długo wyeliminować ją z backpackerskich podróży. Na szczęście praca nad mięśniami, spacery i wędrówki po górach sprawiły, że rzepki Fibi są stabilne, a my możemy wciąż wędrować.
Krakers dołączył do nas jako szczeniak latem 2017 roku, a we wrześniu tego samego roku już zdobył swój pierwszy szczyt – prawie półtoratysięcznik. Był wtedy bardzo mały, więc większość trasy pokonał, bezpiecznie przesiadując w plecaku. Od szczeniaka był wychowywany na górołaza i podróżnika. W tym procesie istotną rolę odegrało zapoznawanie go z różnymi miejscami, dźwiękami, ludźmi, sytuacjami i powierzchniami, a także budowanie relacji z człowiekiem opartej na zaufaniu. Był ciekawskim, wszędobylskim, ale i kontaktowym szczeniakiem. Dawał mi popalić i uczył mnie konsekwencji, ale... wyszło nam to na dobre.
Prędko okazało się, że Krakers świetnie odnajduje się w podróży – odpowiada mu ilość przyjmowanych bodźców i jest o wiele bardziej zrelaksowany niż w mieście czy w domu. To ważne, bo z natury jest mocno emocjonalny. Nie tylko doskonale czyta nastrój człowieka i wciąż monitoruje jego nastawienie, ale przede wszystkim łatwo się ekscytuje. Dużo czasu zajęło nam nauczenie się, jak radzić sobie z takimi sytuacjami. Góry dają wytchnienie, bo nie ma tam aż tylu bodźców. Krakers szybko się uczy i dostosowuje do warunków, co ma plusy w procesie uczenia go nowych zachowań, ale i minusy – wskutek wielu godzin samotnego trekkingu na pustym szlaku dosłownie dziczeje i potrafi obszczekać napotkanych ludzi.
Krakers dobrze sprawdza się jako pies na czele. W przeciwieństwie do Fibi preferuje prowadzenie naszej ekipy i obieranie właściwej drogi. Fibi bardzo na nim polega i często idzie tuż za nim, dlatego wystarczy sterować Krakersem, by mieć pod kontrolą także ją. Krakers doskonale sprawdza się jako moja prawa ręka w podróży, np. podaje mi rzeczy, nosi część ekwipunku, a także pilnuje Fibi, by zanadto się nie oddaliła.
Dobrze znosi zimno, ale za to fatalnie upały. Nie ma dla niego znaczenia, czy idziemy pod górkę, z górki, czy po płaskim – grunt, że idziemy przed siebie. Na szlaku świetnie radzi sobie z przeszkodami, które dzięki zwartej budowie i silnym mięśniom (Krakers mierzy 43 centymetry i waży około 14 kilogramów) zręcznie pokonuje. Doskonale wyczuwa moment biwaku i gdy tylko odpinam namioty od plecaka, znajduje sobie miejsce, w którym spokojnie usypia. Nie ma dla niego znaczenia, gdzie będzie spał – na środku szlaku, chodnika, w pociągu, na kolanach, w wysokiej trawie czy wklejony w skalne zagłębienie. To jest naprawdę urodzony podróżnik.
Pazury, czyli Iza i ja – Piotr – ze Snupkiem i Lawą, podróżujemy z plecakami, pieszo i autostopem (każdym możliwym środkiem komunikacji), a przez pewien czas także vanem; po różnych zakątkach świata, w różnych strefach klimatycznych i warunkach geograficznych (od pustyni, przez duże miasta, ocean, Amazonię i wysokie góry – rekord Snupka to 5822 metrów n. p. m.), z częstymi noclegami w przypadkowych miejscach i u przypadkowych ludzi. Korzystamy przy tym niemal z każdej atrakcji, która trafia nam się po drodze.
Dzikość jest owocem moich – czyli Magdy – wspólnych wypraw z Fibi, a później również z Krakersem. Najczęściej spotkasz nas na górskim trekkingu, nocujących pod namiotem i eksplorujących różne europejskie zakątki. Po polskich, czeskich, niemieckich i włoskich górach przeszliśmy już ponad 2 tysiące kilometrów i spędziliśmy 40 tysięcy kilometrów, przemieszczając się wszelkimi środkami transportu.
Pisząc tę książkę, wzięliśmy pod uwagę specyfikę naszych podróży i doświadczeń. Staraliśmy się, by zawarte tu wskazówki dawały kompletny obraz podróży w psim towarzystwie i ujmowały ten temat z wielu różnych perspektyw. Nie chcemy narzucać ci jednej konkretnej wizji podróżowania z psem, nie o to w tym chodzi. Chcemy, abyś znalazł/znalazła swój ulubiony wspólny sposób eksplorowania świata. My dzielimy się całym swoim doświadczeniem. Teraz twoja kolej! Wyłuskaj z tego tekstu rady, które przydadzą się tobie i twojemu psu. Czytaj, zapisuj, sprawdzaj, weryfikuj w podróży i zbieraj doświadczenie. Dzięki temu znajdziesz swój styl, pomysł i patenty na podróżowanie z psem. Choć jedna wskazówka jest uniwersalna dla wszystkich podróżników...
By podróż z psem była udana i przyjemna dla obydwu stron, musisz pamiętać, że pies nie jest dzieckiem ani zabawką. Nie projektuj i nie przelewaj na niego swoich frustracji, lęków, kompleksów, od których on jest wolny. Nie traktuj go jak żywego pamiętnika. Nie zmuszaj do tego, by przejmował twoje negatywne emocje. Co dokładnie mamy na myśli? Najprostszy przykład: nie mów, że twój pies nie lubi innych psów czy ludzi, jeśli to ty stronisz od towarzystwa. Nie mów, że nie lubi dzieci, jeśli to ty ich nie lubisz. Nie mów, że nie lubi biegać, jeśli to ty tego unikasz. Jeśli dopuścisz, by twoje wady czy antyupodobania na niego przeszły, utrudnisz waszą wspólną przygodę. Traktuj psa jak swojego kompana i przyjaciela, a nie jak zwierciadło. Dzięki temu z czasem zaczniecie się lepiej rozumieć i znajdziecie złoty środek w waszej relacji, ale z zachowaniem waszych indywidualnych upodobań. Jesteście zespołem – musisz zrozumieć, że działacie razem i waszym najsłabszym punktem jako drużyny jest najsłabsza cecha któregoś z was. Działając wspólnie, możecie sobie pomagać, uzupełniać się i uczyć od siebie nawzajem. Podróż z psem jest okazją do podróży w głąb siebie, bodźcem do odkrycia w sobie nieznanych, a może tylko uśpionych cech oraz predyspozycji (również tych drzemiących w twoim psie). Otwórz się na nowy styl życia i przygody, pozwól wam się rozwijać. Czekają cię zapewne trudności i chwile zawahania, ale wykorzystaj tę szansę. Zrozumiesz wtedy, że wszelkie ograniczenia są tylko w twoim umyśle.
Udowadniamy naszymi przygodami, że wszystko jest możliwe. Pazury daleko od Polski, w nieustannym ruchu, bez stałego dostępu do internetu, często bez znajomości lokalnego języka, własnego środka transportu i z niewielkim budżetem dziennym, bez szczegółowego planu dnia, tygodnia, miesiąca... Dzikość – bez auta, bez kasy, jednocześnie studiując i pracując na etacie, solo z dwoma psami, orientacyjnym planem wędrówki i szczerą chęcią przeżycia przygody.
Nasze psy towarzyszą nam od samego początku naszych podróży, wręcz dzięki nim staliśmy się doświadczonymi i szanowanymi podróżnikami. Przedtem byliśmy kanapowymi mieszczuchami, a najdalsze wyprawy ograniczaliśmy do weekendowych wypadów „do cioci”.
Z życia wzięte (PODRÓŻE Z PAZUREM)
Czasami myślę, że dostaliśmy od Snupka więcej, niż sami mu daliśmy. To dzięki niemu mieliśmy siłę przez cztery lata być w ciągłej podróży mimo wielu momentów zwątpienia, rezygnacji i bezsilności. To on dodawał nam energii w najgorszych chwilach, nawet gdy wynikały one pośrednio z jego obecności. Tak było na przykład na paragwajskim odludziu, kiedy w połowie drogi zepsuł się autokar, którym jechaliśmy z Santa Cruz w Boliwii do Asunción, stolicy Paragwaju – ponad 1300 kilometrów drogi. Po dziewięciu godzinach oczekiwania w 40-stopniowym upale przyjechał pojazd zastępczy, ale kierowca ze stewardem odmówili nam przejazdu z powodu psa. Pozostawiono nas o dwudziestej trzeciej na obrzeżach malutkiej wioski, bez wody, jedzenia i gotówki. Nie winiliśmy Snupka – przecież zawinili ludzie. Co więcej, to właśnie Snupek swoimi niemal nieskończonymi pokładami miłości, energii i radości dodawał nam wtedy sił. Takich przykładów mógłbym wymienić znacznie więcej, ale wspomnę tylko, że to dzięki temu psiakowi staliśmy się autorami bloga, a także edukacyjno-przygodowej powieści komiksowej dla dzieci i młodzieży. Również dzięki niemu powstała ta książka. Wiemy z Izą doskonale, że dzięki Snupkowi ludzie chętniej i uważniej przyswajają nasze treści i lepiej rozumieją przekaz. Wszystko, co osiągnęliśmy, ale też nasz światopogląd, zawdzięczamy w dużej mierze obecności Snupka w naszym życiu.
Twój pies nie musi sprawić, że od razu porzucisz swoje dotychczasowe życie i ruszysz na koniec świata. Wystarczy, że pozwoli ci odkryć, jak relaksujące i oczyszczające dla psychiki są codzienny, godzinny spacer i eksploracja najbliższej okolicy. Wszyscy tak zaczynaliśmy. Wracaliśmy do domu po trudnym dniu pracy czy studiów, ale zamiast zalec na kanapie z książką lub pilotem od telewizora, braliśmy psy i szliśmy pokazać im zachód słońca.
Część pierwsza
Przygotowania do podróży
Rozdział pierwszy
Przygotuj siebie
Podróżowanie z psem może w pierwszej chwili wydać ci się gmatwaniną różnych obowiązków, a nie przyjemnością i szansą. Nie czuj się przytłoczony ani nie zniechęcaj się. Wszystko, co robimy pierwszy raz w życiu (niezależnie od tego, czy to wyjazd zagraniczny, nowa praca, czy nauka jazdy na łyżwach), wydaje nam się trudne. Za każdym kolejnym razem, gdy mierzymy się z tym zadaniem, jest coraz łatwiej, nawet jeśli zmieniają się okoliczności. Podobnie jest z podróżowaniem – musisz spróbować, po prostu zacznij to robić, by przekonać się, że to możliwe. Drobne problemy, które zawsze mogą się pojawić po drodze, z czasem zaczną cię irytować lub frustrować, ale nie będziesz już się ich bać. Dzięki zdobytemu doświadczeniu staną się co najwyżej wyzwaniem, a nie barierą nie do przejścia.
Twój komfort wpływa na wasze bezpieczeństwo
Niezwykle istotne jest zadbanie o siebie: odpowiednia ilość wody, dobre buty, zapas jedzenia... To jest nawet ważniejsze niż przygotowanie psa. Jego komfort i bezpieczeństwo zależą bowiem od twojego stanu fizycznego i mentalnego. Kiedy ty nie czujesz się dobrze ani pewnie w danej sytuacji, nie będziesz w stanie pomóc swojemu psu.
Często człowiek, kiedy odczuwa dyskomfort, zaczyna obarczać winą otoczenie. Inni ludzie zazwyczaj potrafią z łatwością odczytać nasze intencje i zachowanie. Niekiedy rzucimy w eter przekleństwem, by spuścić nagromadzone napięcie, innym razem ciśniemy plecakiem o ziemię – to normalne reakcje. Człowiek, który nas spotka, pomyśli wówczas, że mamy zły czas i pewnie potrzebujemy przestrzeni.
Nasze psy nie posiadają tak rozwiniętej umiejętności logicznego myślenia, ale doskonale wyczuwają i odczytują nasze emocje. Niepokój, strach, frustrację lub wzburzenie opiekuna mogą odebrać negatywnie i „personalnie”, to znaczy jako związane z nim. Poczucie strachu i niepewności to nic miłego dla psiej psychiki – zestresowany pies nie odczuwa frajdy ze wspólnej aktywności.
Psy uczą nas kontrolowania i poprawnego wyrażania emocji. Nic się przed nimi nie ukryje, dlatego szalenie ważne jest, szczególnie w podróży, by trzymać nerwy na wodzy. Odpowiednie przygotowanie, w tym mentalne na możliwe komplikacje, do każdej mniejszej wycieczki czy większej wyprawy zapewni tobie i psu komfort.
Z życia wzięte (DZIKOŚĆ W SERCU)
Pierwsze wędrówki z Fibi były dla mnie kopalnią frustracji. Miałam duże ambicje, nawet jeśli planowałam jednodniową wycieczkę we względnie prostym terenie. Nie zależało mi na tempie, czasie czy dystansie, ale czułam wewnętrzną presję z powodu samego przedsięwzięcia, jakim była podróż z psem. Pakowanie, wyjazd, opisywanie tego na blogu – to była przecież wielka przygoda, co do której miałam swoje oczekiwania! W dodatku chciałam, by podróż przebiegła zgodnie z planem. Nie wiem, dlaczego tak się działo. Nie umiałam odpuścić, wrzucić na luz, cieszyć się „tu i teraz”. Nie potrafiłam usiąść na trawie i pogapić się w dal, bo przecież przyjechałam w góry, żeby iść, robić, działać, a nie siedzieć. Łatwo się wtedy frustrowałam byle pierdołą, choćby kamykiem w bucie... Plecak zaczynał uwierać, okulary nieznośnie parowały po wejściu do schroniska, stopa zahaczyła o kamień i straciłam równowagę. Cholera! Po dotarciu do celu czułam się bardziej zmęczona psychicznie niż przed wyjazdem. Fibi za każdym razem obrywała rykoszetem. Ilekroć mój nastrój podupadał, dużo łatwiej przychodziła mi złość na tę bambaryłkę – bo za wolno idzie, bo nie skręciła tam, gdzie trzeba. Wpadałyśmy w błędne koło: z każdym jej błędem coraz bardziej się frustrowałam, a to powodowało większy stres u psa, który popełniał jeszcze więcej błędów... Błędów, które miała prawo popełnić. Tylko ja byłam winna tej sytuacji.
Takie były początki, a one podobno bywają trudne. Pracowałam nad sobą, bo zabierało mi to radość z podróży. Udało mi się wypracować balans, zwolnić, nauczyć się zdrowej spontaniczności i elastyczności. Psy na tym skorzystały i teraz wspólne wędrówki są dla wszystkich prawdziwą przyjemnością.
Pozwól psu być psem
Ludzie oceniają rzeczywistość psa ze swojej perspektywy. Mówią na przykład: „A gdzie tam! Mój pies nie dałby rady robić tego co wasze psy. Mojemu to się nie chce nawet dłuższego kółka po osiedlu zrobić. Na wędrówce to najchętniej na każdej przerwie idzie spać. Chyba nie jest na tyle wytrzymały...”. A co innego pies powinien robić? Ludzie podczas przerw w marszu i zwiedzaniu mają inne zadania. Pies nie będzie poprawiał niewygodnych butów, sprawdzał prognozy pogody czy oglądał mapy i zastanawiał się, który szlak wybrać. Nie będzie też parzył kawy, zjadał przekąski energetycznej, strzelał sobie selfie ani dzwonił do cioci Bożenki, żeby powiedzieć, że jest nad jeziorem. Pies ma swoje psie zajęcia. Pozwól mu spełniać jego potrzeby – powęszyć, oznaczyć teren, napić się, znaleźć bezpieczne miejsce lub, jeśli ma takie chęci, eksplorować okolicę. Gdy natomiast pies „nie widzi” w niej nic atrakcyjnego, jest zrelaksowany i czuje się bezpiecznie, a ty sam nie jesteś skory do zabawy czy interakcji, to najzwyczajniej... się zdrzemnie. To, że pies śpi w czasie przerw, świadczy o tym, że odpoczywa i się regeneruje. Dorosłe psy śpią około 16 godzin dziennie – w podróży oczywiście nie musimy ściśle dostosować planów do zwyczajowego psiego harmonogramu dnia, jednak warto mieć z tyłu głowy, że nasz towarzysz potrzebuje więcej czasu na odpoczynek niż my.
Psy doskonale się samoregulują, a fakt, że odpoczywają w odpowiednich momentach, jest zaletą w czasie podróży i w życiu codziennym. Gdyby podczas przerwy twój pies biegał podekscytowany, spalałby cenne zapasy energii i nie podołałby na dalszych etapach wędrówki. Wspieraj psa i pozwól mu na odpoczynek, szczególnie jeśli aktywność, którą uprawiacie, jest dla niego całkowicie nowa i pies nie wie, czy to już jej koniec, czy będziecie jeszcze później coś robić. Doświadczone psy wiedzą, że czeka na nie coś więcej – wyczytują to z rytmu podróży. Nie dziw się zatem, że twój pies idzie spać na przerwie. Może nawet zainspiruj się i weź kilka głębszych wdechów.
Bardzo ważna dla psa – podkreślamy to: zarówno w podróży, jak i życiu codziennym – jest rutyna, przez którą rozumiemy pewną powtarzalność, schematyczność. Rutyna w życiu psa nie ma oznaczać braku wyzwań i nicnierobienia. Ona pozwala psu przewidywać kolejne aktywności, wykorzystywać czas na odpoczynek i przede wszystkim pomaga wam w komunikacji. O tym, jak nauczyć psa rutyny, piszemy w kolejnym rozdziale poświęconym przygotowaniu psa – choć jak już zapewne możesz się domyślać, jego przygotowanie ma związek z twoim i odwrotnie.
Z życia wzięte (PODRÓŻE Z PAZUREM)
Snupek do racjonalnego wykorzystywania energii doszedł dopiero w 2018 roku, kiedy w Wenezueli zrobiliśmy jedenastodniowy trekking na górę Roraima. Wszystkie nasze wcześniejsze wypady w teren trwały maksymalnie dwa–trzy dni. (Potem zawsze następował powrót do normalnego życia – nawet jeśli to było życie w autostopowej drodze, to nie było tak wymagające fizycznie). Dlatego nasz pies nigdy nie oszczędzał sił i często marnował je na bieganie wokół nas, zabawy itd. Po tej wyprawie zrozumiał jednak, że nigdy nie wiadomo, czy kolejny trekking będzie krótki, czy może potrwa dziesięć dni. Od tego momentu zawsze pierwszego dnia roznoszą go energia i endorfiny, ale z każdym dniem jest już znacznie spokojniejszy.
A co, jeśli twój pies w trakcie przerwy nie odpoczywa albo jeżeli unika aktywności (może to się objawiać na różne sposoby, na przykład zostaje z tyłu podczas marszu, w ogóle nie węszy dookoła – dystansuje się od sytuacji, w której się znajdujecie)? Czasem się tak zdarza i powodów może być mnóstwo. By mieć pewność, czy nic mu nie dolega i ma siły na dalszą wędrówkę, musicie budować więź i rozwijać umiejętność komunikacji, a ty musisz być świadomy/świadoma jego potrzeb i działania psiej psychiki. Jeśli na ten moment brzmi to dość tajemniczo – nie przejmuj się, ta wiedza przyjdzie wraz ze zdobywaniem kolejnych doświadczeń. Niezależnie jednak od zażyłości waszej relacji, w kryzysowej sytuacji zadbaj o podstawowe kwestie – sprawdź opuszki i pazury psa, czy nie są rozcięte, złamane, opuchnięte? Sprawdź również, czy żadna z kończyn, stawów lub kręgosłup nie dają oznak bólu przy delikatnym dotyku (więcej informacji o postępowaniu w razie wypadku znajdziesz w trzeciej części książki). Przede wszystkim zaś zawsze zapewnij psu wodę i odpoczynek.
Odpoczynek w trakcie przerw to tylko jeden z przykładów uczłowieczania psów przez ludzi. Innym jest dostrzeganie, że psu podoba się dane miejsce, ale bez zrozumienia dlaczego. Tymczasem to nie piękna architektura, a nowe zapachy lub możliwość realizacji jakiegoś nowego wyzwania czynią dane miejsce atrakcyjnym dla psa. Dlatego podróżując z czworonogiem, uwzględnij w swoich planach też miejsca czy aktywności ciekawe dla niego – gdy zwiedzasz jakieś miasto, odwiedźcie też duży park; gdy wędrujecie przez las czy łąki, zatrzymajcie się nad wodą, jeżeli twój pies lubi pływać itd. Przykłady można mnożyć w nieskończoność, ale nie w tym cel. Chcemy zwrócić twoją uwagę na to, żebyś podczas przygotowań do podróży zastanowił/zastanowiła się nad potrzebami twojego towarzysza, a także unikał/unikała miejsc i sytuacji, które mogą u niego wywołać duży dyskomfort (nieustanny hałas, zgiełk).
Psie potrzeby
Zaspokojenie podstawowych potrzeb jest fundamentem dobrego samopoczucia oraz komfortu – zarówno naszego, jak i psów. Czy wiesz, jakie potrzeby ma twój pies? Odpowiednia ilość i jakość jedzenia oraz snu, poczucie bezpieczeństwa, zaspokojenie potrzeb fizjologicznych, aktywność fizyczna oraz stymulacja umysłowa – psy uwielbiają wyzwania. Ważne, by od początku waszej wspólnej przygody szukać takich, które im odpowiadają – nauka komend, praktyczne wyzwania, ćwiczenia na przeszkodach... Interakcja i przebywanie z człowiekiem oraz poznawanie nowych miejsc również mogą świetnie stymulować psa.
W podróży zaspokajanie jego potrzeb odbywa się poprzez eksplorację terenu (stymulacja umysłowa), ruch (aktywność fizyczna), własny kąt (poczucie bezpieczeństwa), a także poprzez stosowną porcję jedzenia o odpowiedniej kaloryczności i w odpowiedniej częstotliwości (potrzeba żywienia) oraz spokojny sen o odpowiedniej długości i jakości (potrzeba snu). Do tego dochodzą bardziej specyficzne potrzeby, zależne od budowy, charakteru, upodobań i nawyków oraz innych czynników właściwych dla twojego psa, np. dbanie o jego komfort termiczny, spokój twój i otoczenia, stopniowe wprowadzanie wyzwań, takich jak nowe miejsca czy nowy styl życia.
Potrzeby zmieniają się też w zależności od wieku psa lub jego stanu zdrowia. Stąd już prosty wniosek potwierdzający nasze wcześniejsze stwierdzenie – naprawdę wiele możesz z psem zrobić, o ile zaspokoisz jego potrzeby i pies czuje się z tą aktywnością po prostu dobrze.
Pozwól psu być psem. Zaufaj jego intuicji. Patrz, jak reaguje na otoczenie, i odkrywaj jego osobowość. Obserwuj, jak podejmuje wyzwania, a dowiesz się, jakie ma predyspozycje i ukryte talenty. Dzięki temu poznasz, co lubi, a czego nie. Daj mu przestrzeń na bycie sobą – to jeden z najważniejszych elementów budowania więzi.
Rozdział drugi
Przygotuj psa
Aby pies stał się bezcennym towarzyszem, najpierw trzeba o niego zadbać. Pies nie wie, co szykujesz ani po co to robisz. To na tobie spoczywa obowiązek, by przygotować was oboje do zbliżającej się przygody.
Składają się na to:
• przygotowanie fizyczne i mentalne,
• przygotowanie formalne,
• spakowanie siebie i psa,
• zaplanowanie wycieczki.
Przygotowanie się do wyjazdu z psem nie jest trudne. Specyfika tego rodzaju podróży polega jednak na tym – i jest to najważniejsza kwestia, jaką chcemy ci przekazać w tym rozdziale, ale i w całej książce – że bierzesz odpowiedzialność za jego komfort i bezpieczeństwo. Dlatego musisz zadbać o kilka ważnych spraw. Nie wystarczy obkupić się w sprzęt – miseczki, buciki, przysmaki i legowiska – a potem beztrosko ruszyć przed siebie. Odpowiedzialność polega na tym, by potrafić te rzeczy umiejętnie wykorzystać. Przykładowo: co z tego, że kupisz psu buciki, jeśli nie wprowadzisz ich do użytku tak, by pies się do nich nie zniechęcił? Albo nie nauczysz się, jak je zapinać, by nie spadały co pięć metrów z łap (co będzie bardzo irytujące), a jednocześnie niezbyt mocno, by nie ograniczały przepływu krwi w łapie? Albo nie będziesz wiedzieć, że buciki muszą być odpowiednio większe niż łapa, bo gdy pies stawia kroki, opuszki poszerzają znacznie swój rozmiar pod naciskiem ciała i za ciasne buciki tylko szkodzą psu?
Predyspozycje twojego psa
Do podróżowania nie potrzeba psa konkretnej rasy (np. postrzeganej jako aktywne: husky, wilczak czechosłowacki czy border collie). Naszym zdaniem niemal każdy zdrowy pies w sile wieku ma lepszą sprawność fizyczną i wydolność niż osoba wysportowana. Gdy obiektywnie rozpatrzymy ogólne predyspozycje oraz cechy fizyczne psa (jako całego gatunku), widzimy, że jest to zwierzę szybsze, bardziej skoczne, lepiej znoszące zimno (z wyjątkiem psów z bardzo krótką sierścią), chorobę wysokościową czy morską (ten wątek rozwiniemy jeszcze w dalszej części książki) niż człowiek. Także rasy tak niepozorne jak yorkshire terier czy pinczer miniaturowy są bardzo sprawne. Jedynie rasy brachycefaliczne, np. buldog francuski czy mops, mają znaczne problemy z oddychaniem, a zatem z wydolnością całego organizmu. Planowana aktywność powinna być starannie dopasowana do psich możliwości – malutki pies z krótką sierścią prawdopodobnie nie będzie czuł się komfortowo na wietrznej górskiej grani, torując sobie drogę przez zaspy śniegu.
Usain Bolt – najszybszy, jak na razie, człowiek na świecie – zaledwie przez krótką chwilę osiągnął prędkość 44 km/h, a jego średnia w biegu na 100 metrów wynosi między 37 a 38 km/h. Tymczasem 40 km/h jest dla większości psów łatwo osiągalną prędkością. Niektóre rozpędzają się nawet do 70 km/h. Pies nie podniesie ciężaru, tak jak potrafi to zrobić siłacz, ale jest w stanie – wspólnie z innymi psami i zapięty w odpowiednie uprzęże – ciągnąć wózek, sanie czy rower (ten ostatni rodzaj sportu nazywa się bikejoring). To bardzo wytrzymałe zwierzęta, ale wiele zależy od indywidualnych predyspozycji twojego psa, a także od ciebie: jak o niego zadbasz, jaką zbudujesz z nim relację, do jakiego miejsca pojedziecie oraz jakie będą tam wasze aktywności. Musisz umieć dostrzec, czy twój pies robi to tylko po to, by być z tobą, czy faktycznie sprawia mu to frajdę. Pomimo umiejętności adaptacyjnych psich organizmów i wszystkich ich zdolności, o których wspomnieliśmy przed chwilą, musisz jednocześnie – koniecznie! – uwzględnić cechy fizyczne twojego psa i warunki, w których się znajdziecie.
Jeżeli wiesz, co chcesz robić, a pies dopiero pojawi się w twoim życiu, to połącz swoje oczekiwania i cechy psa. Inne predyspozycje przydadzą się do wędrówek po górach, bikejoringu, joggingu, sportów wodnych lub tropienia. Jeśli będziesz codziennie trenować do maratonów, a pies ma ci w tym towarzyszyć, to wybierz takiego, który fizycznie sprosta temu wyzwaniu (a i tak musisz pamiętać, że psie łapy i stawy nie mają wsparcia w postaci amortyzowanych butów, więc wybieraj trasy tak, by wyeliminować jak najwięcej odcinków po chodnikach i asfalcie).
Ale spokojnie, jeśli chcesz po prostu podróżować, to nie musisz szukać psa „idealnego” ani obawiać się, że twój obecny towarzysz nie poradzi sobie z nadchodzącymi przygodami.
Z życia wzięte (PODRÓŻE Z PAZUREM)
Gdy zdecydowaliśmy się na adopcję Snupka, byliśmy mieszczuchami i kanapowcami. Co prawda regularnie grałem w piłkę, chodziliśmy też na spacery, ale nic więcej! Obecność Snupka sprawiła, że spacery zaczęły się wydłużać. Przez trzy–cztery pierwsze lata życia ze Snupkiem nasza aktywność fizyczna ograniczała się do coraz dalszych – choć ciągle zwyczajnych – spacerów po lasach. Dopiero gdy Snupek miał sześć lat, wyruszyliśmy w pierwszą poważną podróż. Ważący osiem i pół kilograma kundelek poniżej kolan i z proporcjonalnie długimi łapami doskonale odnalazł się w nowych warunkach. Z czasem zaczął chodzić z nami na ponad 10-dniowe trekkingi, w tym na wysokości ponad 4 tysięcy metrów n. p. m., i wspinaczkę. Zjeżdżał na tyrolce, bo przez lata wspinaczek oswoił się z wysokościami, które teraz wręcz uwielbia. Zdobył Toubkal – najwyższy szczyt Maroka, gór Atlas i całej północnej Afryki – 4167 metrów n. p. m., z którego razem z nami kontemplował panoramę 360°. Bez większych problemów wdrapał się na wulkan Misti w Peru 5822 metrów n. p. m. Wspinał się na wiele innych gór w Alpach, Kaukazie, Andach, o wysokości od 3 do 5 tysięcy metrów n. p. m. Dzięki doświadczeniu, przygotowaniu i naszej pomocy zniósł -27°C w polskich Górach Stołowych i +45°C na Saharze i w południowej Turcji. Lubi podejmować wyzwania, na przykład szukać najlepszej ścieżki czy jedynego możliwego przejścia wśród skał. Nawet teraz, gdy ma ponad czternaście lat, po długim spacerze często chce się dalej bawić i brykać.
Z życia wzięte DZIKOŚĆ W SERCU)
Fibi również była kanapowym pieskiem przez pierwsze sześć lat życia. Nasze spacery ograniczały się do eskapad po miejskich i podmiejskich parkach, bo rzadko zapuszczałyśmy się dalej. Nie miała doświadczenia... w niczym. Nie poznawała nowych psów ani nowych miejsc. Brakowało jej socjalizacji, bo był to mój pierwszy pies i nie wiedziałam wówczas, że psa trzeba „nauczyć życia”. Przez to Fibi bała się innych psów tak bardzo, że potrafiła wyślizgnąć się z szelek. W tamtym czasie bywałam na organizowanych w Warszawie zawodach dogfrisbee. Zawodnicy na polu startowym prezentowali fantastyczny poziom współpracy z psem. Współpracy – tak, to właściwe słowo! Doświadczenie poparte treningami pomagało im tak w życiu, jak i w sportowej rywalizacji. Każdy team łączyło zaangażowanie w aktywność i wzajemne wsparcie. Wydawało mi się, że psy startujące w zawodach to inny typ psa – chętny do pracy z człowiekiem, wręcz stworzony do wspólnego robienia rzeczy. Nie widziałam w Fibi takiego kompana. Ona tak nie potrafiła. Czasem od niechcenia pogoniła za piłką, której nigdy nie przynosiła do mnie z powrotem. Nie można jej było nawet spuścić ze smyczy, bo w ogóle mnie nie słuchała i uciekała, goniąc za zapachem. Zdawało mi się, że do niczego się nie nadaje, że nie lubi biegać, poznawać, węszyć... Że to jest pies stworzony tylko do leżenia na kanapie. Z trudem przyszło mi napisanie tych słów, bo po latach wiem, jak bardzo się myliłam... Zaczęłyśmy w końcu robić cokolwiek RAZEM. Jeździłyśmy razem na spacery w miejsca odleglejsze niż te obok domu. Ba, jeździłyśmy komunikacją miejską! Fibi poznała nowych psich kolegów i stopniowo, z moim wsparciem, uczyła się, że inne psy nie są zagrożeniem. Ćwiczyłyśmy posłuszeństwo i budowałyśmy naszą relację, dzięki czemu mogłam puszczać ją bez smyczy.
To był długi proces, bo zaufania nigdy nie da się odbudować na hop-siup, ale każdy kolejny rok dawał nam więcej i więcej frajdy ze wszystkiego, co robiłyśmy razem. Dziś, ponad sześć lat później, na kanapie leży mój najlepszy kompan w życiu i podróży.
Nie chcemy cię zachęcać do zdobywania Everestu z psem. Chcemy przekazać, że jeśli jesteś – tak jak my kiedyś – mieszczuchem, który nigdy nie był w górach, a jednak chcesz tam pojechać i wejść na przykład na Śnieżkę, to bardzo prawdopodobne, że twojemu psu będzie łatwiej osiągnąć ten cel niż tobie. Każdy pies bowiem może podróżować. Zatem doprecyzujemy zdanie z początku tego podrozdziału – „niemal każdy zdrowy pies w sile wieku ma lepszą sprawność fizyczną i wydolność niż jego właściciel, gdy ich tryb życia jest taki sam i oboje są zdrowi”.
Od czego więc zacząć, gdy wreszcie zapragniesz, żebyście razem z psem zeszli z tej kanapy? (Do czego serdecznie zachęcamy!) Cóż, z zawodnika szachów nie da się zrobić mistrza sprintu w trakcie jednego treningu. Ale pamiętaj, że psy to mistrzowie adaptacji i wierni towarzysze naszych nowych pomysłów. To, czego najbardziej potrzebują do sukcesu, to nas – przewodników. Z naszym wsparciem wejdą w nowy rytm.
Zdrowie fizyczne psa
Właśnie przeczytałaś/przeczytałeś, że podróżować może każdy pies – mniejszy, większy, młodszy, starszy, rasowy i nie, z doświadczeniem lub bez – ale być może wciąż masz wątpliwości, czy twój pies poradzi sobie z takim wyzwaniem. Choć psy różnią się predyspozycjami oraz warunkami, w których żyją, mają jedną ważną cechę wspólną. Żaden z nich nie powie ci wprost, że coś go boli albo że już nie ma siły na tę ostatnią atrakcję zaplanowaną na dziś. Psy wysyłają jednak subtelne sygnały, które musimy – jako ich opiekunowie – wyłapywać. Być może twój pies wydaje ci się nieporadny albo mało energiczny? Wszystko ma swoją przyczynę – poszukaj jej i sprawdź, co możesz z tym zrobić, zanim zabierzesz go w podróż.
Jak mawiają – lepiej zapobiegać, niż leczyć. Warto regularnie badać psa u weterynarza, by mieć pewność, że zwierzę sprosta wyzwaniom, a także by dopasować podróż do jego możliwości i nie dopuścić do pogorszenia kiełkujących po cichu problemów.
Punktem wyjścia powinien być okresowy „przegląd” u zaufanego weterynarza, który podczas wizyty przyjrzy się zębom, uszom, oczom, stawom, a także osłucha i zważy pacjenta, wstępnie badając płuca i serce. Powinien także ocenić kondycję psa. To są podstawowe czynniki, które determinują intensywność i trudność planowanej podróży. Następnie weterynarz powinien zalecić dalsze badania dobrane indywidualnie do psa, jego rasy lub typu oraz predyspozycji do chorób. Wśród podstawowych badań są między innymi badanie krwi i tarczycy. Wyniki mogą wykazać różne zmiany, osłabienia, niewydolności i stany zapalne ukrywające się w psim organizmie.
Gdy twój pies dużo się rusza, pomyśl o regularnym wsparciu dla ciężko pracujących mięśni i zabierz go do zoofizjoterapeuty, który potrafi odnaleźć spięcia i nadwyrężenia oraz zaleci odpowiednie zabiegi, by ulżyć psu w bólu, rozluźnić i doprowadzić go z powrotem do pełni sprawności. Jeśli zaś pies niechętnie się porusza lub ruszając się, wręcz wykazuje oznaki bólu, koniecznie skonsultuj się z psim ortopedą.
Konsultacja z weterynarzem oczywiście nie jest niezbędna, by wyjechać na weekend w ciekawe miejsce, ale z pewnością nie zaszkodzi.
Z życia wzięte (DZIKOŚĆ W SERCU)
Kilka lat temu u ortopedy dowiedziałyśmy się, że Fibi ma bardzo luźne rzepki. To element stawu kolanowego podatny na zwichnięcia, który lubi sprawiać problemy. Może wyeliminować psa czasowo lub na stałe z wszelkich wyczynowych aktywności. Na szczęście dla nas mięśnie Fibi zostały ocenione na mocną piątkę z plusem i to dzięki nim rzepki trzymają się na swoim miejscu. Stopień ich poluzowania jest co prawda tak duży, że według lekarza to dziwne, że Fibi nie kuleje ani nie okazuje bólu. Lekarz wskazał mi zestaw ćwiczeń wzmacniających odpowiednie partie mięśni i regularnie je wykonujemy. Zalecił też nie rezygnować z ruchu, bo najwyraźniej to aktywność sprawia, że trzymamy rzepki w ryzach. Planując podróż, dbam o regenerację mięśni Fibi (rest-day, masaż, stopniowa rozgrzewka przed codziennym marszem) oraz tak planuję trasy, by nie przeciążać jej organizmu.
Kastracja
Abstrahując od tego, jakie zmiany na skutek przeprowadzenia kastracji zajdą w waszym życiu codziennym, zabieg ten może mieć wpływ także na wiele kluczowych aspektów podróży. Nie chodzi tu tyle o zachowanie psa, co o reakcje innych, napotkanych zwierząt na twojego podopiecznego.
Ze względu na wyhamowanie zachowań związanych z popędem płciowym wykastrowany pies może zwracać mniejszą uwagę na suki w cieczce, być mniej pobudzony i słabiej przyciągać rywalizujące, niekastrowane samce. Dzięki temu masz szansę korzystać z uroków podróży bez obaw o ucieczkę twojego psa w poszukiwaniu miłosnych uniesień czy też ryzyka spięcia z lokalnym, biegającym po wsi psim rzezimieszkiem.
Podobnie jest w przypadku suk. Po kastracji cykl płciowy ustaje, a suka nie ma już cieczki. Nie zostawia po sobie śladów, nie znaczy tak często terenu ani nie wydziela charakterystycznego zapachu, dzięki czemu nie prowokuje konfliktów z innymi niekastrowanymi sukami. Przestaje także przyciągać okoliczne samce, a utrzymanie hotelowego dywanu w czystości jest dużo łatwiejsze.
W obydwu przypadkach po kastracji zwierzę może być mniej lękliwe, pobudzone, rozkojarzone i humorzaste. Nie jest to jednak regułą... Kastracja może wpłynąć na zwierzę zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Wykastrowanie zwierzęcia to decyzja, która powinna być przedyskutowana z zaufanym lekarzem weterynarii. Zabieg ten należy uzależnić przede wszystkim od predyspozycji fizycznych i psychicznych psa, a w dalszej kolejności od swojej wygody. Podstawowym warunkiem rezygnacji z wykastrowania psa jest to, że nie pozwolisz mu się niekontrolowanie rozmnażać.
Z życia wzięte (PODRÓŻE Z PAZUREM)
W przypadku Snupka, który jest wykastrowany, wiele psów jest bardzo zainteresowanych jego słabszym zapachem, więc bardzo intensywnie go obwąchują, czego Snupek nie lubi. Jednocześnie odczuwają wobec niego mniejszy respekt, co powoduje, że nawet gdy Snupek daje ostrzegawcze sygnały, że nie życzy sobie kontaktu, czy już warczy, to zdarza im się to bagatelizować. Snupek jest przez to jeszcze bardziej poirytowany i kłapie, na szczęście większość psów pozostaje również na to obojętna, ale jest to potencjalny punkt zapalny. Z opowieści innych psich podróżników, którzy nie mają wykastrowanych psów, wiemy, że o wiele częściej spotykają ich niebezpieczne sytuacje. W naszej historii podróżowania zaledwie dwa lub trzy psy rzuciły się na Snupka.
Z życia wzięte (DZIKOŚĆ W SERCU)
Fibi jest wykastrowana i naprawdę zapomniałam, jak to jest mieć sukę w cieczce. Nie mam problemu z humorkami, zapachami, stadem adoratorów pod drzwiami ani śladami zostawianymi na podłodze czy na śpiworze. Krakers z kolei jest niekastrowanym samcem w pełni sił i wieku... Przejście z nim przez małe wioski zawsze podnosi ciśnienie okolicznym psom. Jestem prawie pewna, że gdyby Krakers był wykastrowany, to lokalni „psi szeryfowie” nie przybiegaliby tak ochoczo sprawdzić, czy nie stanowi dla nich zagrożenia lub konkurencji. Co więcej, ich kontakty być może byłyby mniej ryzykowne i stresujące nie tylko dla nich, ale także dla mnie... To nie jest przyjemny moment, gdy podbiega do ciebie obcy pies i nie znasz jego usposobienia, humoru ani zamiarów, a atmosfera nieznośnie się zagęszcza. To taki element podróży, na który musiałam znaleźć swój sposób – unikam nieznanych psów, zawczasu ściągam swoje psy do siebie, wyciągam kijek jako przedłużenie swojej ręki i raczej nie pozwalam na wylewne powitania. Często też biorę Fibi na ręce, żeby szybciej przejść przez całe miasteczko. Nie da się tego uniknąć w stu procentach, bo wędrując z psem, zawsze będziesz wzbudzać zainteresowanie jego pobratymców, niezależnie od przeprowadzenia bądź nie zabiegu, należy się z tym liczyć.
Świadomość ciała
W kontekście psów to pojęcie używane jest dla świadomości nabywanej drogą doświadczeń i ćwiczenia umiejętności. Dzięki niej pies potrafi panować nad swoimi łapami, środkiem ciężkości i fizycznymi reakcjami na bodźce (np. pochyłość lub niestabilność terenu). Rozwijanie świadomości ciała psów wraz z treningiem wytrzymałości i kondycji można porównać do ludzkiego przygotowania do wysiłku. To trochę jak połączenie rozciągania, jogi i treningu ogólnorozwojowego. Zupełnie jak w przypadku ludzi, budowa świadomości ciała niesie ze sobą wiele korzyści. Dzięki regularnym i dobrze dopasowanym ćwiczeniom poprawiamy koordynację ruchową oraz równowagę, a także skracamy czas reakcji (poprawiamy refleks). Poza tym zwiększa się siła mięśni – poszczególnych partii lub ich ogólny rozwój – wytrzymałość organizmu, pewność siebie psa, a także poprawia się relacja między opiekunem a psem.
Warto regularnie pracować nad świadomością ciała psa, niezależnie od częstotliwości wspólnych wyjazdów. W podróży, ale i w życiu codziennym dzięki takim zdolnościom pies będzie czuł się pewniej na niestabilnych powierzchniach, szybciej reagował w przypadku utraty równowagi, sprawniej pokonywał przeszkody, a wszystko to prowadzi do celu zasadniczego: zmniejszenia ryzyka urazów.
Fitpaws to treningi dla psów, które mają na celu poprawienie świadomości ciała. Trening opiera się na wykonywaniu serii ćwiczeń z wykorzystaniem różnych rekwizytów – podestów, kuferków, kostek, tyczek, desek, pachołków, poduszek, piłek i innych – na które pies wchodzi, wskakuje lub nabiega, przechodzi po nich, balansuje na nich lub wykonuje zmiany pozycji. Efekty przychodzą wraz z regularnością, powtarzalnością i dokładnością wykonywanych zadań.
Jeśli chcesz zacząć trenować fitpaws ze swoim psem, stopień trudności ćwiczeń powinien być dobrany indywidualnie do danego psa, dlatego nie możemy tu podać konkretnych i uniwersalnych wskazówek. Podczas układania planu treningowego należy zwrócić uwagę przede wszystkim na predyspozycje psa oraz jego stan zdrowia. Szczególną ostrożność trzeba zachować w przypadku szczeniąt oraz starszych zwierząt – ich organizmy nie są tak sprawne, by sprostać wyzwaniom stawianym rozwiniętemu organizmowi dorosłego psa, który jest w pełni sił. Aby nie zaszkodzić psu i upewnić się, że wspólny trening przyniesie oczekiwane rezultaty, warto wcześniej odwiedzić zoofizjoterapeutę, ortopedę, osteopatę lub weterynarza z zamiłowaniem do psich sportów lub ewentualnie wziąć udział w seminarium o tej tematyce. Fitpaws to rozkwitający w Polsce nurt i coraz więcej trenerów psich sportów, weterynarzy czy nawet behawiorystów ma odpowiednie przeszkolenie. Pokażą ci oni też, jak wykonywać te ćwiczenia w prawidłowy sposób.
Z życia wzięte (DZIKOŚĆ W SERCU)
Regularnie ćwiczymy w domu, by utrzymać psy w dobrej kondycji. Lubię fitpaws za to, że ucząc ciało pracować, uczy też głowę myśleć i skupiać się na określonym zadaniu. Moje psy mają różne zestawy ćwiczeń, ukierunkowane na inne partie ciała i inny efekt. Gdy Fibi robi ćwiczenia ogólnorozwojowe utrzymujące jej ciało w dobrej formie, przed Krakersem stawiam bardziej skomplikowane wyzwania – bardziej precyzyjne. To potrafi go sfrustrować, dlatego indywidualnie dobieram także długość sesji i liczbę powtórzeń. Przecież przede wszystkim chodzi o dobrze spędzony czas.
Przez lata zgromadziliśmy różnego rodzaju sprzęt, który w zmiennych konfiguracjach wykorzystujemy na treningach.
Spokojnie, jeśli nie masz głowy, czasu, przestrzeni w pokoju czy finansów na ogarnianie akcesoriów do fitpaws, z powodzeniem można łączyć trening świadomości z codziennymi spacerami i wykorzystywać to, co oferuje natura czy miasto. Nie musisz myśleć o codziennej sesji treningowej, ale postaraj się jak najczęściej zabierać psa w miejsca, gdzie nie będzie tylko chodził po gładkich chodnikach i płaskich ścieżkach szutrowych. Niech przechodzi spokojnie, ale też przeskakuje nad konarami i gałęziami. Niech balansuje na powalonych drzewach, obraca się na nich, na głazach i pniakach. Wykorzystuj murki, donice (te robione z opon dostarczą innych bodźców, będą się uginać), schodki i inne nietypowe konstrukcje, może znajdziesz gdzieś nawet park z mostkiem z szerszymi szparami między deskami. Uważaj jednak na ławki, choć wydają się idealną konstrukcją do takich treningów, to psie łapy mogą wpaść między szczeble, co będzie grozić połamaniem kości czy uszkodzeniem stawów.
Wykonując takie ćwiczenia, trzeba mieć na względzie bezpieczeństwo psa. Pamiętaj, że pierwszym krokiem do wprowadzenia regularnej aktywności z psem jest konsultacja z zaufanym weterynarzem.
Przygotowanie mentalne twojego przyjaciela
Każdy pies może podróżować, ale za każdym musi stać odpowiedzialny opiekun. Twoim obowiązkiem jest przygotować swojego towarzysza i rozsądnie dobierać rodzaj, długość i warunki wspólnej aktywności. Przed wami wiele wspólnych przygód – zadbaj o to, by doświadczać ich mądrze. Mierz siły na zamiary. Na wszystko jest czas!
Różnie postrzega się psy. Dla jednych to tylko wieloletnie zobowiązanie, wypełnienie domowej pustki albo mniej ważny członek rodziny, który codziennie od samego rana plącze się pod nogami. Dla innych pies jest niezbędnym członkiem sportowej drużyny, pięknością wartą każdego podium na wystawie lub kompanem w podróży... Jednak dla wielu pies jest przede wszystkim przyjacielem.
Jak zdefiniujesz przyjaciela? Dla nas to ktoś, komu możemy ufać i kto ufa nam. Możemy na siebie liczyć w wielu sytuacjach. Znamy swoje słabości i potrafimy wzajemnie uzupełniać swoje braki, a filarem naszej więzi są wspólne doświadczenia. Na przywilej przyjaźni trzeba sobie jednak zapracować. Nie nazwiesz przyjacielem kogoś, kto raz dziennie da ci batonika i poklepie po plecach.
Aby twój pies postrzegał cię jako przyjaciela, musisz zapracować na jego zaufanie. Jak to zrobić? Nie da się zakomunikować mu tego słowami. Ale pies będzie rozumiał, ile dla ciebie znaczy, wyczytując to z twojego podejścia, nastawienia, tonu głosu, emocji, inicjatyw i gestów.
Nie ma prostych zadań na budowę zaufania. To czasochłonny i obustronny proces polegający na wspólnym doświadczaniu pozytywnych, umacniających więź bodźców. Okazji do oferowania psu takich przeżyć jest mnóstwo: przyjemny spacer z czasem na swobodną eksplorację, wspólna zabawa (taka, którą pies lubi), czesanie i głaskanie (jeśli pies lubi), wygłupy i gonitwy, przekąski. To czas spędzony w najbardziej wartościowy dla waszej relacji sposób – z psem, a nie obok niego.
Rozwój zaufania i więzi z opiekunem[1]
Gdy poczujesz, że sobie ufacie, przyjdzie czas na nowe wyzwania. Kluczem do budowy pewności siebie i pogłębienia zaufania, procentującego w podróżach, jest dawanie psu takich zadań, którym z pewnością podoła. Nie ryzykuj wybrania się na spacer z dziesięcioma psami, jeśli twój pies boi się większych grup. Odpuść tygodniowy urlop nad jeziorem z psem, jeśli panicznie boi się wody.
Psy nie rozumieją twoich intencji, ale szukają w tobie wsparcia. Pochopne lekcje zostawiają głęboką rysę na ich delikatnej psychice, powodują dyskomfort, stres, niepewność, a nawet agresję podczas kolejnego spotkania z podobnym wyzwaniem. Dlatego stopniowo i z uwagą wprowadzaj psa w każdą nową aktywność, nie rzucaj go na głęboką wodę. Zawyżone oczekiwania i zbyt trudne wyzwania przyniosą rezultaty odwrotne do zamierzonych. Nieprzyjemnym doświadczeniem może być nawet długa jazda nowym środkiem transportu, jeśli pies wcześniej nim nie podróżował, albo konieczność przejścia przez chybotliwy most, jeśli pies nie zna tego rodzaju niestabilnych powierzchni i nie potrafi się po nich poruszać.
Jeśli chcesz budować w psie pewność siebie, a jednocześnie wzmocnić waszą więź i czerpać radość ze wspólnych doświadczeń – daj psu wybór. Nie zmuszaj go do interakcji z żadnym obiektem czy elementem środowiska (mostem, wieżą widokową, autem, pociągiem, wodą w jeziorze, śniegiem itp.), innym człowiekiem, dzieckiem czy psem, jeśli widzisz, że tego nie chce. Pozwól mu odejść i daj czas, by spokojnie zdecydował się wejść w tę interakcję. Zachęcaj, ile się da, motywuj, ale nie wymuszaj. A jeśli będzie to korzystniejsze w danej sytuacji – odpuść. Czasem krok do tyłu w procesie nauki jest lepszym rozwiązaniem niż parcie do przodu za wszelką cenę. Nowe wyzwanie powinno wzmacniać psią psychikę, a nie traumatyzować.
Pamiętaj, że trudno będzie odbudować utracone zaufanie. Pogrywając z psychiką psa, ryzykujesz, że przy kolejnej okazji odmówi wykonania nawet dobrze znanych poleceń z obawy przed stresem. Zaufania nie zdobywa się raz na zawsze – to ciągły proces, wypracowaną więź trzeba stale wzmacniać.
Wiemy, że nasze psy mają do nas zaufanie, bo szukają w nas wsparcia w sytuacjach stresowych (wystrzały, przemoknięcie, zmęczenie, przedłużająca się wizyta u weterynarza, nagły i niespodziewany kontakt z obcym psem) oraz gdy są zrelaksowane (kładą się obok, szukają kontaktu fizycznego, przynoszą zabawkę, zaczepiają). Uważamy to za ogromny przywilej i staramy się stale pielęgnować zaufanie, którym nas darzą.
Z życia wzięte (PODRÓŻE Z PAZUREM)
Snupek i Lawa ufają mi już do tego stopnia, że potrafią z wysokości ponad mój wzrost, na komendę „ramiona” zeskoczyć w moje ręce albo stanąć przednimi łapami na moich ramionach i czekać, aż złapię resztę ich ciała. Z Lawą musimy to jeszcze doprecyzować, bo potrafi to zrobić ze sporym impetem.
Rutyna i schematy
Każda podróż wiąże się z pewną nieprzewidywalnością, zmianą i natłokiem bodźców. Zmieniają się otoczenie, ludzie, atrakcje. Znikają rzeczy, które zawsze były obok: kanapa na środku salonu i miska w kącie kuchni. Dla wielu psów to ogromne wyzwanie.
Z życia wzięte (DZIKOŚĆ W SERCU)
Gdy złapałam zajawkę na budżetowe poznawanie świata, stanęłam przed wyzwaniem przygotowania psów do backpackerskiego stylu podróżowania. Jak miały odnaleźć się w rzeczywistości, która zmienia się dzień po dniu? Gdy codziennie zbieramy mnóstwo nowych i intensywnych bodźców, a na koniec dnia idziemy spać za każdym razem w nowym miejscu? Gdy szukałam sposobu na ułatwienie psom odnajdywania się w tym świecie, zaczęłam się zastanawiać... co sprawia, że radzą sobie na co dzień?
Zastanów się, skąd pies wie, że idziecie na spacer, więc pora wygrzebać się z legowiska, napić wody i zacząć dreptać pod drzwiami? Dlaczego idzie położyć się na posłaniu lub rozpoczyna pełen tęsknoty lament, zawsze gdy zbierasz się do pracy? Jakim cudem się domyśla, gdy jedziecie do weterynarza lub niebawem twój partner/twoja partnerka ma wrócić do domu po pracy?
Za wszystko odpowiedzialne są rutyna, nawyki i schematy. To one pomagają psom odczytać naszą rzeczywistość. Gdy idziesz do toalety, a potem zmieniasz spodnie, wkładasz buty, pakujesz się i bierzesz do ręki smycz, twój pies już wie, że to schemat zapowiadający spacer. Jeśli jednak po całym tym schemacie usiądziesz na kanapie i zaczniesz czytać książkę – spojrzy na ciebie pytająco. Co robisz? Przecież nie taki mamy zwyczaj, wstawaj!
Zastanów się, czy w waszym życiu są takie schematy zapowiadające stałe elementy dnia: śniadanie, spacer, powrót partnera/partnerki lub dziecka do domu, obiad, kolację, albo elementy nietypowe, jak wyjazd gdzieś dalej czy wizyta u konkretnej cioci. Jak wtedy zachowuje się pies? I co ciekawsze – od którego momentu wie, co się zaraz wydarzy?
Rutyna to nic złego – wręcz przeciwnie! To jest psi mechanizm odnajdywania się w ludzkiej rzeczywistości, poukładanej według zegarka. Dzięki temu twój towarzysz potrafi na swój sposób przewidzieć ciąg wydarzeń, a w odpowiednich momentach zrelaksować się i wyciszyć. Nie musi nieustannie oczekiwać nieoczekiwanego, co z kolei buduje zaufanie i więź z opiekunem.
Z życia wzięte (PODRÓŻE Z PAZUREM)
Nawet w wielomiesięcznej podróży autostopowej można stworzyć rutynę. Wprawdzie każdego dnia jedziemy kilkunastoma różnymi pojazdami, poznajemy kilkanaście nowych osób i jesteśmy w nowych miejscach, to jednak nasz cykl, tempo i schemat kolejnych dni wygląda niemal identycznie: pobudka mniej więcej o tej samie godzinie, spacer z psem, śniadanie, pakowanie obozowiska, wymarsz, jedna, a może trzy podwózki i zjedzenie śniadania (jeśli nie było go wcześniej), kilka kolejnych podwózek i przerw, pora obiadowa, potem kolejne przejazdy, szykowanie się do końca dnia, znalezienie lub przygotowanie noclegu, zdjęcie bagaży, rozebranie psa z szelek i smyczy, przygotowanie jego posłania, szykowanie jedzenia lub spacer do sklepu/restauracji, pogawędki z miejscowymi lub gospodarzami albo relaks w namiocie, spacer z psem i zasypianie o podobnej godzinie co zawsze, a do tego masa innych drobiazgów, które mogą być konkretnymi znakami dla psa. W pewnym momencie to bycie w podróży staje się rutyną.
Jak schematy pomagają w podróży?
Wprowadzenie schematów w życiu codziennym jest bardzo pomocne także dlatego, że można się na nich opierać również podczas podróży. Budują doświadczenie, do którego pies może odnieść się w nowych okolicznościach. Schematy można wykorzystać, na przykład wchodząc do restauracji lub jadąc na kwaterę, by pokazać psu, że na jakiś czas jest to nasze bezpieczne miejsce i warto skorzystać z okazji i się zrelaksować, zamiast kręcić lub z niepokojem wyglądać właściciela, gdy ten wyjdzie do toalety. Naucz psa takiego schematu: wejście do budynku, zrzucenie plecaka lub walizki, zdjęcie kurtki, zdjęcie szelek (albo zmiana na obrożę – na kwaterze), nalanie wody do miski, rozłożenie kocyka – i do spania. Zacznij pracować w miejscu, w którym pies umie się wyciszać, na przykład w domu po spacerze. Później stopniowo wychodźcie z tym schematem w inne miejsca. Konsekwentnie się go trzymaj, a zobaczysz, że z czasem pies zrozumie sygnał do wyciszenia się, nawet w nowym miejscu.
Z życia wzięte (DZIKOŚĆ W SERCU)
Z czasem podróż sama w sobie może stać się elementem rutyny. Moje psy doskonale wiedzą, kiedy szykuję nas do wyjazdu, bo poprzedza to przygotowywanie konkretnego ekwipunku. Gdy pakuję laptopa, odzież na zmianę i specjalne smycze oraz ich „podróżnicze szelki”, reagują ekscytacją na nadchodzącą przygodę. Ale gdy z szafy wyjmuję śpiwór, namiot, stukam menażkami – rozpoznają schemat z dalekich podróży, który oznacza, że nadszedł ten czas! Wówczas układają się do snu na rzuconym na łóżku śpiworze, dopóki nie schowam go do plecaka.
Innym ze schematów i jednym z moich ulubionych jest ten wieczorny. Służy wyciszeniu psów przed spaniem i zakomunikowaniu im, że już absolutnie nic się dzisiaj nie wydarzy. Jego przebieg jest banalnie prosty: krótki spacer na siku, kolacja, masaż i do spania. Jego siła drzemie w konsekwencji, bo stosuję go KAŻDEGO wieczora w podróży. Po tych trzech czynnościach moje psy wiedzą, że jedyne, co zostało, to spanie. Zostawiam je wtedy w namiocie lub pokoju i mam czas tylko dla siebie – tak cenny dla zachowania świeżości umysłu. Mogę wtedy zająć się swoją kolacją, ogniskiem ze znajomymi lub kąpielą.
Posłuszeństwo i savoir-vivre
Wielokrotnie wspominamy w tej książce o posłuszeństwie. Rozumiemy posłuszeństwo nie jako bezwzględną karność i uległość psa wobec swojego człowieka, a raczej wypracowaną chęć współpracy. Co więcej, posłuszeństwo nie powinno być odbierane jako coś, co się nam narzuca, a raczej jako coś, czym chcemy się pochwalić. Posłuszny, współpracujący ze swoim człowiekiem pies jest wspaniałą wizytówką dla całej psiej społeczności, dlatego powinno nam zależeć, by pokazać się w jak najlepszym świetle.
Z życia wzięte (PODRÓŻE Z PAZUREM)
Na zawsze zostanie z nami wspomnienie ponad czterdziestu Turków, oniemiałych na widok posłuszeństwa i „mądrości” Snupka. Jechaliśmy autostopem z właścicielem dużej firmy budowlanej, który zaproponował nam nocleg w jej siedzibie, w miejscowości Batman. (Tak, to prawdziwa nazwa bardzo starego miasta o bogatej historii, w prowincji o tej samej nazwie; nieopodal jest też identycznie nazwana rzeka i zachowany w doskonałym stanie most z XII wieku, będący największą atrakcją regionu). Rano postanowiliśmy wykorzystać okazję i na dworze wykąpać Snupka, używając szlauchu. Wzorowo wykonywał polecania: „równaj” (marsz przy nodze), „hop” (wskoczenie na plastikowe krzesło), „siad”, „wstań”, „czekaj”, „zejdź”. Po chwili za naszymi plecami stanęła grupa mężczyzn, którzy – jak wyjaśnił nam jeden z mówiących po angielsku pracowników – nie mogli uwierzyć, że pies może być inteligentny, posłuszny, no i czysty. Niestety, w Turcji większość osób ma jeśli nie negatywny, to całkowicie obojętny stosunek do psów. Psy są dla mieszkańców miast i prowincji takie, jakimi widzą je na co dzień: grzebiące w śmieciach, schorowane, brudne, do tego bywają niebezpieczne i za mało bystre, by unikać rozpędzonych samochodów. Tego smutnego obrazu dopełnia powierzchowna i bezrefleksyjna interpretacja hadisów (opowieści o życiu proroka Mahometa, które zostały spisane w IX