Wojna Peloponeska. Historia militarna - John Lazenby - ebook

Wojna Peloponeska. Historia militarna ebook

John Lazenby

4,3

Opis

Zasięg i zakres wojny peloponeskiej w V w. p.n.e. doprowadził do tego, że opisywana była nieraz jako „wojna światowa” w miniaturze. Dwudziestosiedmioletni konflikt, sercem którego była walka między Spartą a Atenami, wciągnął poleis ze wszystkich stron świata: od Byzantion na północy po Kretę na południu, od Azji Mniejszej na wschodzie, po Sycylię na zachodzie.

 

Odkąd Tukidydes opisał tę wojnę jako „największe poruszenie, jakie przydarzyło się Grekom”, wiele prac poświęcono poszczególnym jej epizodom i aspektom. Niniejsza rzetelna pozycja jest pierwszym wydanym od przeszło siedemdziesięciu pięciu lat jednotomowym opracowaniem na temat całego konfliktu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 744

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (10 ocen)
4
5
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




zakupiono w sklepie:

Sklep Testowy

identyfikator transakcji:

1645557812854269

e-mail nabywcy:

[email protected]

znak wodny:

Tytuł oryginału

The Peloponnesian War: A Military Study

© Copyright 2004 John F. Lazenby

© All Rights Reserved

Authorized translation from English language edition published by Routledge, a member of the Taylor & Francis Gruoup

© Copyright for Polish Edition

Wydawnictwo Napoleon V

Oświęcim 2018

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Na okładce fragment Wojny peloponeskiej Tukidydesa

Wikimedia Commons

Tłumaczenie:

Andrzej Dudziński

Korekta:

Artur Gajewski

Redakcja techniczna:

Dariusz Marszałek

Strona internetowa wydawnictwa:

www.napoleonv.pl

Kontakt:[email protected]

Numer ISBN: 978-83-7889-906-8

Skład wersji elektronicznej:

Kamil Raczyński

konwersja.virtualo.pl

DLA ELLIE,

która być może kiedyś to przeczyta, skoro pewnego razu znaleziono ją, gdy w wieku dwóch lat czytała najwyraźniej książkę o historii żeglugi.

SPIS MAP I PLANÓW

1. Grecja i Morze Egejskie

2. Grecja Środkowa

3. Amfilochia

4. Pylos i Sfakteria

5. Tracja i Macedonia

6. Amfipolis

7. Mantineja: teren

8. Mantineja: manewry Spartan

9. Sycylia i czubek włoskiego buta

10. Syrakuzy

11. Zachodnia Azja Mniejsza

12. Hellespont i Propontyda (Morze Marmara)

13. Kyzikos

14. Arginuzy

WYKAZ SKRÓTÓW

AC

L’Antiquité classique

AJP

American Journal of Philology

ATL

Meritt, B., Wade-Gery, H.T., McGregor, H., The Athenian Tribute Lists, Cambridge 1939-1953

BCH

Bulletin de correspondence hellénique

Beloch, K.J., GG

Beloch, K.J., Griechische Geschiche, Strasbourg-Berlin-Liepzig 1912-1927

BICS

Bulletin of the Institute of Classical Studies

BSA

Annual of the British School at Athens

Busolt, G., GG

Busolt, G., Griechische Geschiche, Gotha 1893-1904.

CA

Classical Antiquity

CAH1 V

Cambridge Ancient History, I wydanie, t. V, Cambridge 1927

CAH2 V

Cambridge Ancient History, I wydanie, t. V, Cambridge 1992

CJ

Classical Journal

CP

Classical Philology

CQ

Classical Quarterly

CR

Classical Review

CSCA

California Studies in Classical Antiquity

FGrH

F. Jacoby, Die Fragmente der griechischen Historiker, 15 tomów, Berlin 1923-30; Leipzig 1940-58

Fornara

Fornara, C.W., Translated Documents. Archaic times to the end of Peloponnesian War, wyd. II, Cambridge 1983

GRBS

Greek, Roman and Byzantine Studies

HCT

Gomme, A.W., Dover, K.J., Andrewes, A., A Historical Commentary on Thucydides, Oxford 1959-1981

IG

Inscriptiones Graecae

JHS

Journal of Hellenic Studies

LCM

Liverpool Classical Monthly

ML

Meiggs, R., Lewis, D.M. (red.), A selection of Greek Historical Inscriptions, Oxford 1969

OCD3

Hornblower, S., Spawforth, A. (red.), The Oxford Classical Dictionary, III wydanie, Oxford 1996

Pritchett, W.K., GSAW

Pritchett, W.K., The Greek State at War, Berkeley-Los Angeles-London 1971-1991

Pritchett, W.K., SAGT

Pritchett, W.K., Studies in ancient Greek topography, Berkeley-Amsterdam 1965-1991

RE

Real-Encyclopädie der classischen Altertumswissenschaft

REA

Revue des études anciennes

REG

Revue des études grecques

RhM

Rheinisches Museum für Philologie

RIL

Rendiconti dell’ Instituo Lombardo, classe di lettere, Scienze morali e storiche

SEG

Supplementum Epigraphicum Graecum

Syll.3

W. Dittenburger, Sylloge Inscriptionum Graecarum, III wydanie, Leipzig 1915-24

TAPA

Transactions of the American Philological Association

YCS

Yale Classical Studies

ZPE

Zeitschrift für Papyrologie und Epigraphik

Słowo od tłumacza

Niniejsza pozycja jest jednym z nowszych opracowań dotyczących wojny peloponeskiej – największego wewnętrznego konfliktu Grecji epoki klasycznej. Ten trzydziestoletni konflikt był bez wątpienia pod wieloma względami momentem zwrotnym i katalizatorem przemian – zwłaszcza politycznych i wojskowych – w świecie greckim. Spojrzenie na tę wojnę przez ten właśnie pryzmat, jak czyni to Autor, jest zatem niezwykle ciekawe, nawet jeśli – jak sam stwierdza – może się wydawać „ograniczone”.

Przełożenie tekstu angielskiego na język polski jedynie pozornie było zadaniem łatwym. W obu językach występują bowiem pewne utarte schematy opisywania i nazywania pewnych zjawisk, które mogą nieraz dość poważnie zmieniać ich odbiór. O ile bowiem różnica między „spartańskim sojuszem” a „symmachią spartańską” jest w dużej mierze kwestią estetyczną, o tyle występujące w polskiej historiografii określenie „Ateński Związek Morski” i znane z publikacji autorów anglosaskich „Imperium Ateńskie” mają zdecydowanie odmienny wydźwięk. Problemów nastręczała też stosowana przez Autora terminologia – wynikało to zarówno z jej bardzo nieraz technicznego charakteru, jak i z tendencji do stosowania terminów współczesnych – i tak na przykład „ambasador” stał się „posłem”, a „generał” czy „admirał” – „wodzem” lub „dowódcą”. Niekiedy zmusiło to do tłumaczenia opisowego, choć nawet ono nie zawsze pozwoliło uniknąć określeń takich jak „piechota morska” (marines). We wszystkich miejscach, w których wydawało się to przydatne, pozwoliłem sobie podać oryginalne brzmienie w przypisach.

W pisowni imion i nazw własnych starałem się posiłkować nazwami greckimi i spolszczyć je w taki sposób, by możliwie wiernie zachować ich wymowę – stąd dyftong „ou” stał się „u”, a „oi” – „oj” itd. Zrezygnowałem też z zaznaczania spółgłosek aspirowanych (wyjąwszy nazwy „Thera” i „Rhegion”). Kierowałem się przy tym głównie przejrzystością i przyjętymi w polskiej historiografii nazwami, co wymusiło pewne wyjątki – stąd np. ateński wódz to Alkibiades, a nie „Alcybiades”, ale okręty do jego floty mogły pochodzić z Macedonii, a nie z „Makedonii”. Podobnie ma się kwestia zakończeń imion – choć np. konsekwentnie używam form Ksenofont i Eurymedont (a zatem urobionej od tematu, nie od mianownika formy greckiej), nie mogłem się na to samo zdobyć przy Leonie. Mam nadzieję, że Czytelnik wybaczy mi wszelkie niekonsekwencje i że nie będą one przeszkadzały w odbiorze niniejszej pracy.

W zapisie słów greckich stosowałem konwencję przyjętą w angielskim oryginale – transkrypcję słów greckich w alfabecie łacińskim z zaznaczeniem długości samogłosek.

Źródłem wszystkich przytaczanych tłumaczeń, o ile nie zaznaczono inaczej, są własne przekłady Autora na język angielski.

Andrzej Dudziński

WSTĘP

Niedługo po ukończeniu studiów zostałem zaproszony na kolację przez Tony’ego Andrewesa. Jedynym innym gościem był A.W. Gomme. To wówczas, jak sądzę, zasiane zostało ziarno, którego owocem jest niniejsza książka, choć długo kazało na ten owoc czekać. Komentarz do Tukidydesa, który napisali wraz z K.J. Doverem, pozostaje nieodzownym narzędziem dla każdego, kto studiuje dzieje wojny peloponeskiej. Nowsze komentarze Petera Rhodesa i Simona Hornblowera, co do których jestem szczęśliwy, że mogę nazywać ich przyjaciółmi, dodatkowo poprawiły nasze rozumienie. Ten ostatni autor pełnił rolę doradcy mojego wydawcy, a jego uwagi były zarówno zachęcające, jak i pomocne.

Wszyscy zajmujący się tą wojną mają również dług wdzięczności wobec monumentalnego, czterotomowego studium autorstwa Donalda Kagana. Moje podejście jest poniekąd odmienne, częściowo ponieważ w pojedynczym tomie musiałem wiele pominąć, częściowo ponieważ mam na przykład wątpliwości co do spekulacji na temat sytuacji politycznej w Atenach, Sparcie i innych poleis. Jednak tam, gdzie się z nim różnię, drżę.

Moje własne podejście może się wydać nazbyt ograniczone. Mogę jedynie powiedzieć, że jestem świadomy, iż wojna nie może być całkowicie oddzielona od polityki i ekonomii, a także że wiele prac poświęcono ostatnio literackim aspektom dzieła Tukidydesa. Mnie jednak, zostawiając na boku kwestię obszerności, bliższe są zagadnienia militarne. Miałem również wrażenie, że wkład Tukidydesa w nasze zrozumienie zagadnienia wojny w Grecji klasycznej nie został być może w pełni doceniony tak, jak powinien.

Sądzę, że to G.R. Elton wspomniał kiedyś w transmisji radiowej, że pierwszym, co należy zrobić podchodząc do historyka, jest nasłuchiwanie bzyczenia. Pod czapką mam tyle samo pszczół, co ktokolwiek inny1, do dwóch jednak przyznaję się otwarcie. Po pierwsze uważam, że Spartanie są zbyt surowo traktowani w wielu współczesnych opracowaniach dotyczących historii starożytnej. W przypadku wojny peloponeskiej wydaje się, że tak, jak Francuzi ledwie mogą przyjąć, że Napoleon został pobity pod Waterloo, tak współcześni badacze nie mogą niemal znieść, że Spartanie zwyciężyli Ateńczyków. Mam nadzieję, że uda mi się nieco poprawić ten stosunek sił.

Po drugie, co istotniejsze, od dawna uważałem, że wielu pracom poświęconym starożytnej wojskowości doskwiera niezdolność zrozumienia, że była ona technologicznie diametralnie odmienna od współczesnej. Można rzecz jasna szukać współczesnych odpowiedników – sam tak robię – nie należy jednak wyrobić sobie zwyczaju myślenia, że ostatnie konflikty, jak na przykład iracki, są tym samym co wyprawa sycylijska, tylko z bronią palną i lotnictwem. Najprościej rzecz ujmując różnicą jest amatorskie i profesjonalne podejście do wojskowości. Mam nadzieję, że niniejsza książka uczyni je jasnym.

Lata podróży i pracy w Grecji pozostawiły we mnie miłość do tego kraju i jego mieszkańców i poprawiły, jak sądzę, moje zrozumienie jego starożytnych dziejów. Greckie umiłowanie sporów wystarcza na przykład, by zrozumieć powstanie demokracji, a ich lokalna duma, a także krajobraz ich ojczyzny, tłumaczą kalejdoskop ich geografii politycznej w okresie klasycznym. W mojej poprzedniej książce, The Defence of Greece, zajmowałem się wojną z o wiele potężniejszym przeciwnikiem, w której Grecy pokazali na co było ich stać, jeżeli tylko wystarczająco wielu z nich zapomni o wzajemnych kłótniach. W tej badam najdłuższy i najbardziej katastrofalny z ich wewnętrznych sporów. Można bez żadnego ryzyka stwierdzić, że świat grecki nigdy nie był już taki jak wcześniej i za życia jednego, długowiecznego człowieka, takiego jak Izokrates, został mniej lub bardziej pod przymusem zjednoczony pod władzą Macedonii. To jest tragedia wojny.

Muszę podziękować moim wnukom – zwłaszcza tej, której dedykuję tę książkę – za dorównanie ich rodzicom wyrozumiałością w schodzeniu mi z drogi, kiedy ją pisałem. Jak zwykle muszę przede wszystkim podziękować mojej żonie. Nie tylko nadal znosi, z przynajmniej pozornym spokojem, moje różnorodne zainteresowania, lecz także, poza wszystkim innym, cierpliwie nauczyła mnie korzystać ze swojego Apple Mac, gdy mój Amstrad wreszcie mnie zawiódł, i pomagała mi w sporządzeniu indeksu.

Chciałbym wreszcie podziękować kolejnym edytorom-asystentom z Routledge, którzy okazali mi cierpliwość i zrozumienie w trudnym momencie i zachęcali mnie do jego przezwyciężenia.

J.F. Lazenby

Newcastle upon Tyne,

kwiecień 2003

ROZDZIAŁ ITŁO HISTORYCZNE

Deszczowej, bezksiężycowej nocy, wiosną 431 r., oddział przeszło 300 Teban wkroczył do Platejów w czasie „pierwszego snu”2. Niemal dokładnie dwadzieścia siedem lat później głodujące Ateny, odcięte od strony zarówno lądu, jak i morza, musiały przyjąć warunki Sparty3. W okresie wyznaczonym przez te wydarzenia wojną ogarnięty był cały świat grecki, od Byzantion na północy po Kretę na południu, od Azji Mniejszej na wschodzie po Sycylię na zachodzie. Już od pierwszego wieku konflikt ten był znany jako „wojna peloponeska”, i tylko pedant próbowałby dziś znaleźć dlań inną nazwę4. Jest to również temat jednego z najwspanialszych dzieł historycznych, autorstwa Ateńczyka Tukidydesa5.

W pierwszym zdaniu Tukidydes określa przedmiot swojego zainteresowania jako „wojnę Peloponezyjczyków z Ateńczykami”, a gdzie indziej wylicza sojuszników tworzących oba obozy6. Po jednej stronie stanęły wszystkie poleis Peloponezu, poza Argiwami. Spośród Achajczyków jedynie mieszkańcy Pellene wspierali Spartan od początku, reszta zaś dołączyła do nich w pierwszych trzech latach wojny7. Poza Peloponezem Spartanie mogli liczyć na poparcie Megaryjczyków, Teban (poza Platejczykami), mieszkańców Lokrydy Opunckiej i Fokidy, a także korynckich kolonii na zachodzie – Ambrakiotów, Leukadyjczyków i Anaktoryjczyków.

Po stronie Ateńczyków, spośród Greków zamieszkałych na stałym lądzie, opowiedzieli się tylko Platejczycy, Messeńczycy z Naupaktos. Większość mieszkańców Akarnanii, a później również Lokrydy Ozolskiej8. Jednak głównym źródłem ich potęgi była archē9, która okalała Morze Egejskie. Obejmowała ona relatywnie niezależne wyspy Chios i Lesbos, a także wiele innych, które Tukidydes klasyfikuje jako „płatników trybutu” (hypoteleis)10. Dodatkowo Ateńczyków wspierały Korkyra i Zakyntos na zachodzie.

Sercem sojuszu skupionego wokół Sparty było to, co dziś nazywane jest często „Związkiem Peloponeskim”, jednak współcześni używali po prostu określenia „Lacedemończycy i ich sojusznicy”11. Początki tej struktury sięgają zapewne połowy VI w. Pod koniec tego stulecia król spartański, Kleomenes, miał zebrać armię „z całego Peloponezu”12. Na całym półwyspie tylko Argiwowie konsekwentnie odmawiali przystąpienia do Symmachii Spartańskiej13. Wydaje się też, że na początku wojny także Achajczycy pozostawali niezależni.

Dzięki zawartym w dziele Tukidydesa opisom dyskusji w Sparcie, które doprowadziły do wybuchu wojny, a także z innych źródeł, widzimy, że Symmachia Spartańska funkcjonowała jedynie jako instrument, dzięki któremu Sparta mogła zmobilizować swoich sojuszników. Spartanie nie tylko dzierżyli wyłączną inicjatywę, ale też przysługiwało im prawo do odmowy zaangażowania się w politykę, której nie popierali. Co więcej, jeśli siły sojuszników szły na wojnę, zawsze były dowodzone przez Spartan i pozostawały pod ich kontrolą. Dlatego też u progu wojny peloponeskiej sojusznicy, tacy jak Korynt czy Megara, zanosili skargi przeciw Ateńczykom do Sparty14. Formalne głosowanie członków Symmachii nad przystąpieniem do wojny odbyło się dopiero wtedy, gdy zgromadzenie w Sparcie uznało, że Ateńczycy złamali warunki traktatu z r. 44615, i zadecydowało o zwołaniu spotkania sojuszników16.

Z drugiej jednak strony, sojusznicy Sparty nie byli zobligowani do realizowania polityki, której nie podzielali. Na przykład posłowie korynccy w Atenach sugerowali, że Spartanie chcieli wystąpić przeciw Atenom już w czasie rewolty Samos w 440 r., lecz musieli zrezygnować z tych zamiarów, bowiem Koryntyjczycy przekonali pozostałych sojuszników, by nie udzielili oni poparcia Spartanom17. Poza tym, do sojuszników Sparty należała teraz Beocja, która sama posiadała podobną strukturę federalną i zapewniała potężną przeciwwagę dla spartańskiej dominacji w Grecji kontynentalnej. Relacje między Beocją a Spartą zawsze były w pewien sposób napięte, zależnie od tego, czy Beoci większego niebezpieczeństwa upatrywali ze strony Sparty, czy Aten. Ponieważ jednak w latach 457-447 znajdowali się pod kontrolą Aten, tym razem z tej właśnie strony czuli się zagrożeni.

Spartanie starali się, by ci spośród ich sojuszników, którzy łatwo poddawali się naciskom, posiadali „przyjazne” (zwykle oligarchiczne) przywództwo18. Niekiedy posuwali się do użycia w tym celu siły, jak w przypadku Sykionu w r. 41819. Na ogół jednak nie ingerowali w politykę wewnętrzną (a do pewnego stopnia również w zewnętrzną) swoich sojuszników, o ile działania tychże nie zagrażały interesom samej Sparty. Na przykład zimą 422, w czasie rozejmu z Atenami, nie interweniowali, jak się zdaje, w wojnie pomiędzy swoimi dwoma najważniejszymi sojusznikami w Arkadii – Mantineją a Tegeą20. Nic nie wskazuje też, by utrzymywali garnizony w sprzymierzonych miastach, jak zdarzało się to czynić Ateńczykom, w odróżnieniu od których nie ściągali też trybutu21. Jeżeli stele, na których zapisano wielkość składek pozyskanych od sojuszników w istocie odnoszą się do czasów wojny peloponeskiej22, wystarczy porównać je z tak zwanymi „Ateńskimi listami trybutarnymi”, by dostrzec różnicę. Przede wszystkim Ateńczycy nie widzieli potrzeby odnotowywania składek w rodzynkach, podczas gdy Spartanie najwyraźniej tak23.

Tukidydes w mowach króla Archidamosa i Peryklesa podkreśla brak rezerw finansowych jako słabość Sparty24. Słabość, której sojusznicy chcieli rzekomo zaradzić zaciągając pożyczkę w świątyni delfickiej25. Pod jednym względem brak rezerw finansowych z pewnością osłabił wysiłek wojenny Spartan. Nie mogli oni pokonać Aten, dopóki nie zdołali dorównać im na morzu. Jeżeli miała miejsce pożyczka od świątyni w Delfach lub w Olimpii, na co może wskazywać jeden z punktów pokoju z roku 422, nie mogła być wysoka26. Dopiero po zniszczeniu ateńskiej wyprawy sycylijskiej pojawiła się nadzieja na uzyskanie supremacji na morzu, co przełożyło się na próbę zebrania odpowiedniej do tego celu floty, a nawet wtedy polegali głównie na pomocy finansowej z Persji.

Poza kosztami samej budowy i utrzymania okrętów należało jeszcze wypłacać żołd ich załogom. Niewolnicy byli prawdopodobnie wykorzystywani na okrętach częściej niż informują nas o tym źródła, jednak większość wioślarzy zapewne zawsze rekrutowała się spośród ludzi wolnych, którzy oczekiwali wynagrodzenia. Miesięczny żołd dla załogi triery mógł wynieść nawet talent (6000 drachm)27. Choć wioślarze, którzy służyli na statkach wystawianych przez ich miasto pozostawali prawdopodobnie lojalni, liczne ustępy w dziele Tukidydesa wskazują, że większość miast zatrudniała wioślarzy z zewnątrz. Z tego względu Koryntyjczycy twierdzili, że dzięki wykorzystaniu własnych zasobów pieniężnych i pożyczek ze świątyń w Delfach i Olimpii będą w stanie podkupić wioślarzy ateńskiej floty oferując im wyższy żołd. Mowa Peryklesa, w której podważa on skuteczność takiej strategii, wydaje się świadczyć o tym, że twierdzenia Koryntyjczyków były przynajmniej częściowo uzasadnione28. Ateński przywódca argumentował, że Ateńczycy mają najlepszych sterników i najlepsze załogi w Grecji, dzięki czemu mogliby skutecznie stawić czoła takiemu zagrożeniu siłami własnych obywateli i metojków29. Później wspomina jednak, że cudzoziemcy służący Atenom nie ryzykowaliby wygnania po ewentualnym zwycięstwie dla kilku dni wysokiego wynagrodzenia. Najbardziej klarownym przykładem znaczenia stawek żołdu jest jedna z historii przytoczonych przez Ksenofonta30. Gdy perski książę Cyrus zapytał Lizandra, czym najbardziej by go ucieszył, wódz odparł, że podniesieniem dziennej wypłaty każdego wioślarza o obola.

Jednak choć Spartanie nie mogli liczyć na zwycięstwo nad Ateńczykami dopóki nie byli w stanie zwyciężyć ich na morzu (co przekraczało ich zdolności finansowe), tak samo Ateńczycy nie mogli ich pokonać bez pokonania sił spartańskich na lądzie. To zaś łączyło się nie z pieniędzmi, a ze zdobywaniem sojuszników. Perykles twierdził, że „w jednej bitwie Peloponezyjczycy i ich sprzymierzeńcy mogliby sprostać wszystkim Hellenom”31. W tej samej mowie, zachowanej w relacji Tukidydesa, ateński przywódca wymienił wśród słabości Sparty brak pojedynczej instytucji podejmującej decyzje, odpowiednika ateńskiej rady (bouleutērion). Miał zapewne na myśli fakt, że Ateńczycy mogli w zasadzie ignorować obiekcje sojuszników, podczas gdy Spartanie musieli się z nimi liczyć. Tukidydes sugeruje jednak, że wspólną strategię dyskutowano na zebraniu sojuszników, które ostatecznie poparło decyzję o wojnie w 432 r. Inne takie spotkanie odbyło zimą 412 w Koryncie32. Można domniemywać, że tego typu zebrania odbywały się niemal każdej zimy, gdy zamierały działania zbrojne. Niemniej, pytanie o to, czy brak centralnego ośrodka decyzyjnego wpłynął negatywnie na działania Sparty pozostaje otwarte. Można się spierać, czy model ateński, zakładający ścisłą kontrolę, nie był bardziej niebezpieczny, ponieważ prowadził nieraz do rewolt, tak jak miało to miejsce w przypadku Mityleny w 428 r. Dopiero w 421 r., w wyniku postanowień pokoju Nikiasza, Spartanie musieli stawić czoła kłopotom ze swoimi sprzymierzeńcami, nadal były to jednak problemy nieporównywalnie mniejsze niż te, które spotkały Ateńczyków po fiasku ich wielkiej wyprawy sycylijskiej. Tukidydes w wypowiedzi Koryntyjczyków zwraca nawet uwagę, że posłuszeństwo rozkazom było mocną stroną Sparty i jej sojuszników33.

Mógł mieć w tym miejscu na myśli różnice natury ustrojowej. W Koryncie, podobnie jak w większości sojuszników Sparty, panował ustrój oligarchiczny, podczas gdy Ateny były demokracją. O większości sprzymierzeńców Sparty wiemy niewiele, lecz we wspomnianym Koryncie władza wykonawcza spoczywała w rękach ośmiu „probouloi”34. Niemal na pewno przynależność do rady warunkował cenzus majątkowy, tak jak miało to miejsce w miastach beockich na początku w. IV35. Poleis, które ograniczały dostęp do tego typu praw politycznych szczyciły się, że ich ustrój można określić mianem eunomia (dobre prawo, dobry porządek)36. Najpowszechniej osiągnięcie to przypisywano ustrojowi Sparty.

Był to ustrój oligarchiczny, ponieważ pełnią praw politycznych cieszyła się w nim mniejszość mieszkańców. Warunkiem pełnego obywatelstwa, dostępnego wyłącznie dla mężczyzn, było uczestnictwo we wspólnych, wojskowych posiłkach (phidition, syssition), organizowanych z comiesięcznych składek37. Spartanie mogli też stracić prawa z innych powodów, jak na przykład tchórzostwo38. Spartanie drugiej kategorii mogli być określani jako „hypomeiones” („niżsi”)39. Jeśli tak było, to w czasach Ksenofonta byli oni już na tyle liczni, że wymieniano ich obok takich grup jak heloci, neodamōdeis (nowi obywatele) i perioikoi. Neodamōdeis byli zapewne helotami, którzy zostali wyzwoleni w zamian za służbę wojskową. Po raz pierwszy pojawiają się w latach 20. V w.40, kiedy mogło być ich około 100041. Później słyszymy, że stanowili część oddziału 600 hoplitów, wysłanego na Sycylię w 413 r.42, 300 z nich zostało wysłanych w 412 r. do Attyki43, a kilku stacjonowało w garnizonie Byzantion44. Wbrew nazwie, niemal na pewno nie byli oni pełnoprawnymi obywatelami. Być może ich status – ludzi wolnych, osiedlonych prawdopodobnie w strategicznych rejonach (po raz pierwszy w Lepreon45) – zbliżony był do periojków46. Ci zaś byli wolnymi ludźmi, zamieszkującymi miasta i wioski na terytorium Sparty. Nie posiadali pełni praw obywatelskich – nie mogli uczestniczyć w obradach zgromadzenia ani sprawować urzędów. Mimo to zaliczano ich do Lacedemończyków47 i ramię w ramię ze spartiatami uczestniczyli w działaniach wojennych, przynajmniej poza Peloponezem48, niekiedy obejmując nawet dowództwo takich operacji49.

Zakres autonomii, jaką cieszyli się periojkowie w swoich społecznościach nadal jest przedmiotem dyskusji. Izokrates twierdził, że ich „miasta” miały mniej „siły” (dunamis) niż ateńskie demy50. Sytuacja nie jest jednak zupełnie jasna – Herodot na przykład używał wobec nich określenia polis, co sugeruje pewną autonomię51. Jeżeli jednak miały mieć mniej władzy niż ateńskie demy, autonomia ta musiała być bardzo ograniczona. Wskazuje na to również brak w miastach położonych na terytorium Sparty budowli publicznych pochodzących z okresu jej dominacji52. Prawdopodobnie osiedla periojków należały do spartańskiego „państwa” i jako takie podlegały tym samym władzom, co mieszkańcy Sparty. Izokrates wspomina nawet, że eforowie mogli skazywać periojków na śmierć bez procesu sądowego, Ksenofont zaś utrzymuje, że królowie Sparty posiadali ziemię w wielu spośród tych miast53.

Nie wiadomo dokładnie ilu było periojków, lecz według Herodota do bitwy pod Platejami w 479 r. stanęło ich 5000 – tyle samo co spartiatów54. Opowieści o podziale ziemi przez Likurga, prawodawcę Sparty, sugerują, że było ich trzy razy więcej55. Jeszcze liczniejszą grupą byli prawdopodobnie heloci, którzy pracowali na należącej do spartiatów ziemi i byli traktowani jak niewolnicy56. Dokładna ich liczba również nie jest znana, jednak informacja zawarta u Herodota, który odnotował, że pod Platejami na każdego spartiatę przypadało siedmiu helotów, choć prawdopodobnie błędna, daje pojęcie o tym, za jak licznych ich uważano57.

Skutkiem takiego systemu społecznego, garstkę spartiatów cieszących się pełnią praw politycznych otaczało morze różnego rodzaju obywateli drugiej kategorii. Jeden z ustępów Ksenofonta sugeruje, że na początku IV w. spartiaci stanowili zaledwie 2% męskiej populacji Sparty58. Jednak w obrębie tej grupy władza była prawdopodobnie dużo szerzej dostępna niż np. w Koryncie. Tytularną zwierzchność nad Spartą sprawowało dwóch królów, z dwóch oddzielnych rodów królewskich. Ich bogactwo i prestiż – a jako potomkowie Heraklesa, syna Zeusa, byli uważani za półbogów – dawały im ogromny wpływ i bardzo rzadko zdarzało się, by Lacedemończycy postępowali wbrew ich woli. Jednym z tych nielicznych przykładów było odrzucenie rady króla Archidamosa, który w 432 r. odradzał wojnę z Atenami59. Pozycję królów w ustroju Sparty najlepiej obrazuje przysięga, składana przez nich co miesiąc. Ślubowali oni rządzić w zgodzie z ustanowionymi prawami, zaś w zamian eforowie, w imieniu polis, ślubowali utrzymać pozycję królów, jeśli ci dochowają wierności przysiędze60. Najistotniejszą z naszej perspektywy rzeczą było jednak to, że w czasie wojny jeden z królów sprawował naczelne dowództwo. Przykładami takich sytuacji są coroczne wyprawy na Attykę, a także wyprawa króla Agisa do Argolidy w 418 r., zakończona bitwa pod Mantineją.

Wspomniana comiesięczna przysięga wskazuje, że najważniejszymi po królach urzędnikami było pięciu eforów (ephoroi). Byli oni co roku wybierani spośród spartiatów i sprawowali urząd od jesieni do jesieni61. Dzierżyli w tym czasie w zasadzie najwyższą władzę62. Ich znaczenie podkreślał fakt, iż nie musieli stać w obecności króla63, zaś lata określane były według jednego z eforów64, nie według roku panowania władcy. Eforowie przewodniczyli zgromadzeniu65 i wykonywali jego decyzje – to oni zapewne mobilizowali armię. Podlegali im wszyscy pozostali urzędnicy66, mieli nawet prawo aresztować króla67, choć nie mogli go sądzić. Pod tym względem przypominali raczej urzędników rzymskich, obdarzonych imperium, niż greckich. Nie ma na przykład żadnych przesłanek, które wskazywałyby na to, że jakikolwiek efor został oskarżony podczas sprawowania urzędu, ani tym bardziej z tegoż urzędu usunięty (wyjąwszy tych, którzy w wyjątkowych okolicznościach sprzeciwili się próbom reform Agisa IV i Kleomenesa III w III w.68). Wydaje się, że w przeciwieństwie do rzymskich urzędników eforowie cieszyli się immunitetem również po zakończeniu kadencji.

Nie jest jasne, dlaczego Spartanie powierzyli tak niezwykłe uprawnienia eforom, lecz mógł to być sposób na pogodzenie dyscypliny, którą się szczycili, z równością wobec siebie nawzajem, którą również sobie przypisywali. Do czasów Ksenofonta używano niekiedy wobec nich określenia homoioi, „równi”69. Eforowie mogli sprawować urząd tylko raz, zatem ich długofalowy wpływ był znikomy, zwłaszcza w porównaniu do królów, którzy, naturalnie, sprawowali swoją funkcję dożywotnio. Według Arystotelesa funkcja eforów była dostępna dla „wszystkich z ludu”, przez co sprawowali ją nieraz ludzie biedni70. Innymi słowy, ich status łączył się wyłącznie ze sprawowanym urzędem.

Wydaje się, że eforowie nie posiadali żadnych kompetencji militarnych. Co prawda dwóch z nich zawsze towarzyszyło królowi w czasie kampanii71, jednak nawet jeśli tak było, nigdy nie ingerowali w kwestie dowodzenia, chyba, że na wyraźną prośbę monarchy. Mogli zatem mieć wpływ na strategię jedynie w najszerszym znaczeniu tego słowa, ale nie na decyzje dotyczące sposobu prowadzenia samej kampanii, czy taktyki stosowanej w danej bitwie. Nie jest jasne jak wybierano eforów. Arystoteles określa metodę wyboru jako „dziecinną” (paidoriōdēs)72. Takiego samego określenia filozof ze Stagiry używa w kontekście wyboru członków geruzji (gerousia), co sugeruje, że metoda mogła być ta sama73. Jedynym źródłem, które opisuje tę procedurę jest żywot Likurga pióra Plutarcha74. Kandydaci byli prezentowani zgromadzeniu w losowej kolejności, a grupa zamkniętych w pobliskim budynku osób oceniała który z kandydatów wywołał największy aplauz75.

Przytoczona przez Tukidydesa debata nad decyzją o wojnie z Atenami76 pokazuje, że pełnoprawni obywatele Sparty nie tylko wybierali urzędników, choćby w „dziecinny” sposób, lecz również podejmowali najistotniejsze decyzje podczas obrad zgromadzenia (ekklēsia)77. Twierdzi się nieraz, że w rzeczywistości zgromadzenie jedynie formalnie akceptowało decyzje podjęte gdzie indziej, na przykład w geruzji, a prawo głosu zwykłych obywateli było ograniczone do wyrażenia sprzeciwu bądź aprobaty wobec danego wniosku. Tukidydes w ogóle nie wspomina jednak geruzji. Również jego opis wspomnianej debaty sugeruje, że obok Koryntyjczyków, Ateńczyków, króla Archidamosa i efora Stenelaidasa zabrali na niej głos również zwykli spartiaci. Wynika to jasno z jego stwierdzenia, że kiedy Koryntyjczycy i Ateńczycy przedstawili swoje stanowiska, spartiaci zaczęli debatować między sobą, a „opinie (gnōmai) większości (tōn pleonōn) skłaniały się w tę samą stronę”78, czyli ku wojnie, dopóki król Archidamos nie zaprezentował przeciwnego stanowiska79. Co więcej, co najmniej raz Tukidydes wspomina o sytuacji, w której zgromadzenie podjęło decyzję odmienną od tej zalecanej przez eforów i „sprawujących władzę” (hoi en telei)80.

Osobną kwestią jest pytanie, jak daleko sięgała swoboda podejmowania decyzji przez spartańskie zgromadzenie. Być może wskazówką jest fakt, że w odróżnieniu od Ateńczyków Spartanie nie zapisywali podjętych decyzji w kamieniu. Niewykluczone, że wiele decyzji było podejmowanych przez eforów i „sprawujących władzę” bez odwoływania się do zgromadzenia. Mogło ono jednak odgrywać większą rolę niż wynikałoby to ze źródeł. W zasadzie za każdym razem, gdy jesteśmy informowani, że Spartanie podjęli jakąś decyzję, powinniśmy uznać to za decyzję zgromadzenia, nawet jeśli sprowadzała się ona do zaakceptowania decyzji podjętej wcześniej gdzie indziej. Świadczy o tym uwaga Tukidydesa, według którego król Agis mógł dowodząc w Dekelei podejmować decyzje „bez powagi spartańskiego państwa”81.

Wspomniany wcześniej passus Tukidydesa82 również wskazuje, że eforowie nie byli jedynymi urzędnikami w Sparcie, jednak to, jacy inni urzędnicy im towarzyszyli pozostaje niejasne. Wiemy o istnieniu dwudziestu ośmiu gerontów (gerontes, „starszych”), którzy tworzyli geruzję. Jednak choć mogą oni być ujęci wśród „sprawujących władzę”, a tym samym mieć wpływ na prowadzenie wojny, trudno mieć co do tego pewność. Tukidydes nigdy nie wspomina o gerontach. Ksenofont zaś nigdy nie przypisuje im takich uprawnień, w swoim dziele o ustroju Sparty przypisując im wyłącznie funkcję sądowniczą83. Według Pauzaniasza, w razie potrzeby wraz z eforami i jednym z królów tworzyli oni trybunał w celu osądzenia drugiego z monarchów84. Arystoteles jednoznacznie wskazuje, że w rzeczywistości warunkiem wstępnym do zasiadania w geruzji był nie tylko wiek (niemal na pewno musieli przekroczyć 60 lat), lecz także odpowiednie urodzenie, sam urząd zaś był dożywotni85. Geronci byli wybierani przez obywateli Sparty, niezależnie od wątpliwości dotyczących procedury wyboru.

W administracji wojskowej najwyższą rangę miał nauarcha (nauarchos, „admirał”), być może początkowo wyznaczany na dowódcę floty do wykonania konkretnego zadania, jednak z czasem zaczęto wybierać go co roku. Nauarcha, podobnie jak eforowie, nie mógł zostać odwołany86. Arystoteles, niemal na pewno mając na myśli Lizandra, określa urząd nauarchy jako trzeciego króla87. Pewien stopień niezależności od władz w mieście był związany z samym charakterem tego stanowiska, ponieważ dowódcy flot często działali daleko od Sparty. Przykład Lizandra pokazuje jednak, że pozycja nauarchy nie była nienaruszalna. Jego próba wprowadzenia wąskich, złożonych z jego zwolenników oligarchii w rejonie Morza Egejskiego, została zablokowana przez eforów88. Nauarcha miał zastępcę o tytule epistoleus (dosł. „sekretarz”)89. Funkcjonował jeszcze jeden oficer floty – epibatēs90.

Na lądzie, po królu i mianowanych ad hoc dowódcach polowych, takich jak Brazydas czy Gylippos, były co najmniej cztery niższe stopnie oficerskie: polemarchowie (polemarchoi, przywódcy wojenni), lochagoi (dowódcy lochoi), pentekonteres lub pentekosteres (dowódcy pięćdziesiątek) i enōmotarchai (dowódcy enōmotiai). Nie wiemy jednak w jaki sposób stopnie te były przydzielane. Można się domyślać, że nauarchowie byli w jakiś sposób wybierani, zwłaszcza od momentu, w którym urząd ten zaczęto obsadzać co roku. Podobnie mogła wyglądać sytuacja polemarchów, z których pierwszy pojawia się w źródłach jako samodzielny dowódca pod Tempe w 480 r.91 Jest jednak równie prawdopodobne, że podobnie jak młodsi oficerowie byli oni wybierani przez królów lub eforów. Ci ostatni wybierali hippagretai (dowódców (?) hippeis)92.

To, co jednak najbardziej rzuca się w oczy, to ilość tych stanowisk. Nie jest to może nic niezwykłego dla nas, przyzwyczajonych do stopni wojskowych aż po marszałka polnego, jednak uwagi Tukidydesa dotyczące spartańskiego łańcucha dowodzenia w bitwie pod Mantineją wskazują, że ówcześnie był to ewenement93. Tukidydes stwierdził: „całe niemal bowiem wojsko lacedemońskie, z małymi wyjątkami, składa się z dowódców, którzy mają pod sobą innych dowódców”94. O innych greckich armiach wiemy jeszcze mniej, jednak na przykład w Atenach nie było, jak się wydaje, żadnej rangi niższej niż lochagos, a zatem prawdopodobnie żadnego oddziału mniejszego niż lochos. Choć liczebność tego ostatniego różniła się w różnych armiach, nie liczyła jednak mniej niż kilkuset ludzi. Liczebność spartańskich oddziałów w dobie wojny peloponeskiej jest dyskusyjna, jednak najmniejszy z nich, enōmotia, liczył średnio zaledwie trzydziestu dwóch ludzi pod Mantineją i są podstawy by sądzić, że jego stan „etatowy” wynosił jedynie czterdziestu95.

To oznaczało, że armia spartańska była po prostu bardziej elastyczna niż jej przeciwnicy, i to raczej to, niż trening młodych spartiatów, dawało Sparcie przewagę na polu bitwy.

Według Tukidydesa, w mowie pogrzebowej Perykles krytykował to, co określał „ciężkim treningiem” Spartan (epiponos askēsis), twierdząc, iż Ateńczycy, wiodący „nieregulowane życie” (aneimenōs diaitōmenoi) są równie odważni96. Jednak odwaga to nie wszystko, co liczy się w bitwie. Nie może ona zastąpić ćwiczeń, które pozwoliły Spartanom wykonywać manewry nieosiągalne dla innych Greków97. Bitwa pod Mantineją miała pokazać różnicę między spartańskim profesjonalizmem, a amatorszczyzną ich przeciwników.

Należy jednak zadać pytanie, czy ów profesjonalizm Sparty nie rozrzedził się w czasach poprzedzających wojnę peloponeską przez niedobór pełnoprawnych obywateli. Choć nie sposób mieć co do tego pewności, wydaje się, że pierwotnie wszyscy spartańscy hoplici uczestniczyli we wspólnych posiłkach, co budowało esprit de corps. Jednak gdy w 425 r. 292 spartańskich żołnierzy trafiło do niewoli na Sfakterii, było wśród nich jedynie „około 120 spartiatai”, a nie ma powodów by sądzić, że była to próba niereprezentatywna98. Członkowie tego oddziału zostali wylosowani spośród lochoi99. Kiedy później wyrzucano ocalałym, że nie byli tak odważni, jak ci, którzy zginęli, jeden z nich odparł, że „niezwykle celną musiałaby być strzała (atraktos), która by potrafiła odróżnić dzielnych od tchórzów”100.

Kim zatem byli pozostali członkowie tego oddziału? Zwykle przyjmuje się, że periojkami, jednak identyfikacja ta może być błędna. Tukidydes twierdzi, że kiedy Spartanie zbierali siły na kampanię, „sami spartiaci (spartiatai) i najbliżsi spośród perioikoi” przybyli natychmiast, ale nadejście „innych Lacedemończyków” było wolniejsze101. To sugeruje, że periojkowie służyli w innych oddziałach niż „sami spartiaci”, a szereg passusów u Ksenofonta wskazuje, iż było tak również w IV w.102 Bardziej prawdopodobne jest, że oddziały Spartan składały się z pełnych obywateli i przedstawicieli klas niższych, ponieważ nawet jeśli ci drudzy nie byli wychowani w taki sam sposób jak spartiaci103, nadal byli Spartanami i mogli zapewne korzystać z podobnych ćwiczeń w oddziałach, jakie obejmowała spartańska musztra.

Spartańscy hoplici, podobnie jak ci z innych poleis, byli uzbrojeni we włócznie o długości 2,4-2,7 m i krótki miecz. Nosili też okrągłą tarczę metrowej średnicy, wykonaną z drewna i obitą brązem104. Była ona trzymana poprzez przełożenie lewego ramienia przez umiejscowioną w centrum obręcz i chwycenie biegnącego wzdłuż krawędzi paska lub sznura. Oznaczało to, że normalnie niesiona tarcza osłaniała lewą część korpusu, ale nie prawą. Osłonę prawej części zapewniać miał kolejny hoplita w szyku, stąd hoplici walczyli dosłownie ramię przy ramieniu, bowiem każdy z nich starał się chronić za tarczą sąsiada105.

Nie wiadomo jak wiele uzbrojenia ochronnego innego typu nosili spartańscy hoplici w czasach wojny peloponeskiej. Zapewne podobnie jak ich przeciwnicy posiadali hełmy z brązu. Tukidydes w jednym z passusów, gdzie wydaje się odnosić do spartańskich hełmów, używa określenia piloi, które dosłownie znaczy coś wykonanego z filcu106. Termin ten mógł oznaczać hełmy metalowe, które przypominały kształtem filcowe czapki, mógł też znaczyć „filcowe kurtki”. Tukidydes wspomina, że piloi „nie chroniły przed strzałami”, zaś oszczepy łamały się na nich po uderzeniu. Trudno wyobrazić sobie oszczep łamiący się na filcowym kapturze albo na jakimkolwiek hełmie107. Nawet jeśli piloi oznacza tu „czapki”, spartańscy hoplici, tak jak ich odpowiedniki z innych poleis, nosili prawdopodobnie jakiś pancerz, być może skórzany, lniany lub filcowy, a także nagolennice chroniące nogi108. Choć sugerowano, że mogli oni eksperymentować z lżejszym wyposażeniem, Tukidydes niejednokrotnie kontrastuje ich brak mobilności z ruchliwością ich przeciwników podczas opisu starcia na Sfakterii i raczej nie może mieć na myśli wyłącznie ich tarcz109.

Walki na Pylos i Sfakterii obrazują, jak różna była wojna peloponeska od konfliktów starego typu, rozstrzyganych zwykle jedną walną bitwą. Poza wojną na morzu, Spartanie musieli walczyć w wielu zróżnicowanych warunkach terenowych – od pagórków Macedonii po pokryte krzewami wzgórza Akarnanii i od przylądków greckich wysp po wyżynne równiny Arkadii. Musieli uczestniczyć w rajdach, desantach i oblężeniach, a także walnych bitwach przeciw wojskom innego typu. Na przykład na Sfakterii stanęli naprzeciw łuczników i lekkich, uzbrojonych w oszczepy piechurów, nazywanych peltastami od wiklinowej tarczy (pelta), którą nosili, nie wspominając o tysiącach marynarzy uzbrojonych w to, co akurat było pod ręką. Byli wystawieni na deszcz pocisków, m.in. kamieni rzucanych przez marynarzy lub wyrzucanych z procy110.

Te innowacje w wojskowości stawiały nieraz Spartan przed problemami. Na przykład na Sfakterii zaskoczył ich atak ze strony piechoty miotającej pociski, choć mogli stawić czoła dwukrotnie liczniejszej ateńskiej falandze111. Później ateńskie rajdy doprowadziły do spadku morale nawet wśród spartańskich hoplitów112. Błędem byłoby jednak sądzić, że Spartanie radzili sobie gorzej od innych Greków. W rzeczywistości wszyscy Grecy musieli odnaleźć się w rzeczywistości wojny na niespotykaną wcześniej skalę i Spartanie zaadaptowali się doń tak samo jak inni. Na przykład w 424 r. po raz pierwszy wystawili oddziały konnicy i łuczników, a Brazydas dowiódł swojego kunsztu w wykorzystaniu lekkich sił w Macedonii i Tracji113.

Przede wszystkim Spartanie udowodnili, że są w stanie posiąść arkana walki na morzu, wbrew przytoczonym przez Tukidydesa twierdzeniom Peryklesa114. Innymi słowy, w końcu zrozumieli jak należało walczyć w tej wojnie, podczas gdy Ateńczykom się to nie udało. Wydaje się że, za wyjątkiem – być może – Alkibiadesa, nikt w Atenach nie pojął, iż Spartę pokonać można wyłącznie na lądzie. Z drugiej strony, król Archidamos już u zarania konfliktu (jeśli wierzyć Tukidydesowi) rozumiał, że Ateńczycy mogli być zwyciężeni wyłącznie na morzu115. Kiedy po klęsce ateńskiej wyprawy sycylijskiej pojawiła się ku temu sposobność, Spartanie nie tylko natychmiast ją wykorzystali, lecz również zrobili to bardzo umiejętnie116. Triumf Lizandra pod Ajgospotamoj był dalekosiężnym skutkiem strategii ustalonej na spotkaniu w Koryncie siedem lat wcześniej, a sugerowanej już przez Archidamosa117.

Już z powyższych rozważań wynika, że przeciwnik z jakim przyszło się mierzyć Spartanom był bardzo odmienny od nich samych. W jakimś momencie w swojej odległej przeszłości cała Attyka stała się pojedynczą polis. W odróżnieniu od Lacedemonu z jego elitą spartiatów i otaczającymi ją obywatelami drugiej kategorii, wszyscy mieszkańcy Attyki stali się Ateńczykami. Nie ma śladu periojków żadnego rodzaju, nie ma też odpowiednika pojęcia „Lakedaimonioi”, zbierającego razem mieszkańców Aten z mieszkańcami pozostałych miasteczek i wsi w Attyce. Słowo Attikoi na określenie ludności zamieszkującej Attykę pojawia się nader rzadko, a u Tukidydesa wcale. W Attyce nie pojawiła się też warstwa helotów, choć funkcjonowało na szeroką skalę niewolnictwo – np. w 413 r. uciekło ich przeszło 20 000118.

Do momentu rozpoczęcia wojny peloponeskiej Ateny były prawdopodobnie najbardziej demokratyczną polis w Grecji. Głównym ciałem podejmującym decyzje było zgromadzenie (ekklēsia), w którym uczestniczyć mogli wszyscy mężczyźni powyżej 18 roku życia będący dziećmi ze związku Ateńczyka i Atenki. W odróżnieniu od Sparty, nie obowiązywał żaden cenzus majątkowy. Należy również pamiętać, że zgromadzenie nie było tylko najwyższą władzą polityczną, jak we współczesnych demokracjach wybory lub referendum. Było de facto „rządem” Aten, zajmującym się nie tylko sprawami wielkimi, jak wojna i pokój, lecz także decydowało o obsadzie dowództwa i przydzielało siły na konkretne operacje119. Różnicę między Spartą a Atenami w tym zakresie doskonale obrazuje reakcja Ateńczyka Kleona na sugestię, by rozmowy pokojowe były toczone w wąskim gronie. Według Tukidydesa Kleon odparł, że teraz już wie, iż ich intencje nie są szczere, ponieważ „nie chcieli powiedzieć nic ludowi en masse, tylko chcieli usiąść z kilkoma ludźmi”120.

Pomocą zgromadzeniu służyła rada (boulē) złożona z pięciuset obywateli powyżej trzydziestego roku życia. Teoretycznie zgromadzenie nie mogło debatować nad niczym, co nie przeszło przez ręce rady. Zachowane inskrypcje wskazują, że propozycje rady były często akceptowane bez poprawek. Zgromadzenie mogło jednak wprowadzić takie poprawki, mogło też zażądać od rady przedstawienia wniosku na konkretny temat. Co więcej, sama struktura rady wykluczała posiadanie przez nią realnego wpływu. Jej członkowie byli losowani i nawet w IV w. każdy obywatel mógł urzędować w niej dwa razy, przy czym nie pod rząd. W V wieku najprawdopodobniej tylko jedna kadencja była dopuszczalna. Rada była pomyślana jako komisja administracyjna zgromadzenia i nie należy sądzić, że miała ona w jakikolwiek sposób je ograniczać. Na przykład w 411 r. oligarchowie, którzy przejęli władzę, uważali radę za bastion demokracji i jedną z ich pierwszych decyzji było jej rozwiązanie121.

Tytularną głową państwa ateńskiego był archont, co roku wybierany spośród trzech wyższych klas obywateli. Jednak ani on, ani ośmiu innych archaicznych urzędników – polemarch, basileus (król) i sześciu thesmothetai („podejmujących decyzje”) – nie posiadało już żadnej realnej władzy. Byli oni, jak wielu innych urzędników niższego szczebla, wyłaniani w drodze losowania i nie mogli sprawować urzędu dwa razy. Najważniejszymi urzędnikami byli teraz stratedzy (stratēgoi, generałowie), wybierani co roku spośród obywateli powyżej trzydziestego roku życia. Jak sama nazwa wskazuje, pierwotnie była to funkcja czysto wojskowa i w czasie wojny peloponeskiej stratedzy nadal dowodzili armiami i flotą Aten. Byli jednak, w odróżnieniu od większości pozostałych urzędników, wybierani i mogli pełnić swój urząd nieograniczoną liczbę kadencji. W rezultacie zaczęli mieć wpływ na politykę miasta również poza sferą militarną. Perykles na przykład był wybierany co roku na piętnaście kolejnych kadencji w latach 443-429, co Tukidydes skwitował słowami: „co w teorii było demokracją, w istocie stało się rządami pierwszego obywatela”122.

Nawet Perykles mógł jednak „rządzić” jedynie poprzez przekonanie zgromadzenia, by przyjęło jego wnioski, a pod koniec swojej przedostatniej kadencji był nawet ukarany grzywną za prowadzenie Aten do wojny i niemal na pewno złożony z urzędu123. Podobny los spotkał Eurymedonta w 424 r. po jego wycofaniu się z Sycylii, zaś jego dwóch kolegów, Pytodoros i Sofokles (nie ów słynny autor tragedii) zostało wygnanych124. Wygnanie nie ominęło też wówczas Tukidydesa, który zawiódł jako stratēgos125. Później w toku wojny sześciu stratēgoi zostało straconych po zwycięstwie pod Arginuzami za to, że nie ratowali rozbitków ani ciał z rozbitych ateńskich okrętów126.

Poniżej stratēgoi było dziesięciu taxiarchoi, z których każdy dowodził jedną z dziesięciu taxeis, na jakie dzieliła się armia. Tak jak stratedzy, wybierani byli oni przez zgromadzenie. Poniżej taxiarchoi stali lochagoi, którzy pod koniec IV w. wyznaczani byli przez taxiarchoi127. Dodatkowo było dwóch hipparchoi i dziesięciu phylarchoi dowodzących kawalerią. Na morzu eskadry floty również dowodzone były przez strategów. Pod Arginuzami były statki określone jako „podległe taxiarchoi” i „podległe nauarchoi”, co sugeruje bardziej złożoną hierarchię we flocie, brak jednak informacji, które pozwoliłyby uzupełnić ten obraz. Pojedynczymi okrętami dowodzili trierarchowie (trierarchoi) – bogaci obywatele, odpowiedzialni za wyposażenie triery, którą dowodzili – których, dopóki nie nabrali doświadczenia, trudno nazwać profesjonalistami. Najstarszym rangą zawodowym żeglarzem na trierze był sternik (kubernētēs)128.

Triera była podstawowym okrętem wojennym wykorzystywanym przez obie strony. Miała 40 m długości i 5 m szerokości, napęd zapewniało 85 wioseł przy każdej burcie, każde poruszane przez jednego wioślarza. Najniższy rząd wioślarzy stanowiło 27 thalamioi, środkowy 27 zugioi, zaś górny 31 thranitai. Dodatkowo triera posiadała załogę na pokładzie, w tym sternika i oddział żołnierzy. Całość załogi liczyła zwykle 200 ludzi, lecz liczebność ta mogła się zwiększać, zwłaszcza w przypadku żołnierzy.

Różne passusy w źródłach antycznych, poparte rekonstrukcją triery, wskazują, że korzystając z napędu wiosłowego taki okręt mógł rozwinąć prędkość do 9 węzłów na krótkich odcinkach oraz utrzymywać prędkość rejsową 6-7 węzłów. Pod żaglem mógł zapewne osiągnąć lepsze wyniki na dłuższych dystansach, jednak żagle nie były używane w bitwach, gdyż triera pod żaglami traciła na manewrowości129.

Triery wykorzystywano w bitwie na dwa sposoby – do taranowania lub abordażu, przy czym pierwsza z tych opcji nie wykluczała drugiej. Według Tukidydesa bitwa, w której obie strony dążyły do abordażu była toczona w sposób staroświecki130. Już przed wojną peloponeską Ateńczycy zmniejszyli liczebność kontyngentów pokładowych do dziesięciu hoplitów i czterech łuczników, polegając głównie na taranowaniu. Taranowanie czołowe było uważane za świadectwo braku umiejętności sternika131. Zamiast tego Ateńczycy wykorzystywali szybkość i manewrowość swoich okrętów, by zaatakować burtę wrogiej jednostki. Osiągali to przez przepływanie między wrogimi okrętami (diekplous) lub przez opłynięcie flanki linii nieprzyjaciela (periplous)132. Niezależnie od taktyki istniało niebezpieczeństwo, że taranująca triera sama zostanie uszkodzona lub sczepi się z przeciwnikiem.

Triery ograniczały również strategię. Perykles słusznie twierdził, że nikt nie może przeszkodzić Ateńczykom w dopłynięciu tam, gdzie chcą133. Najlepszym przykładem dalekiego uderzenia jest wielka wyprawa sycylijska (Sycylia leży około 960 km – wzdłuż wybrzeży – od Pireusu). Jednak oblężenie Syrakuz pokazało, że nawet miasto portowe nie może być zajęte siłami samej floty. Ateńskie oddziały dokonujące w Grecji kontynentalnej rajdów z morza nie zapuściły się nigdy dalej niż na 8 km w głąb lądu134. Triremy były budowane głównie z myślą o bitwie i chociaż mogły wykonywać długie rejsy, jak pokazała podróż na Sycylię, nie mogły pozostawać stale na morzu, ponieważ nie były w stanie zabrać dość prowiantu, a przede wszystkim wody. Również wioślarze nie akceptowaliby długo tłoku i braku higieny. Nawet przy okazji małych operacji w okolicach Pylos Tukidydes informuje nas, że ateńskie załogi jadły turami na lądzie135. Podobnie rzecz się miała w wypadku kontrolowanej przez przeciwnika Sfakterii136. W czasie długich podróży zatrzymywano się tak często jak to możliwe, nawet na wrogim terenie137.

Oznaczało to, że niezależnie od dominacji jednej ze stron na morzu, długotrwała blokada wrogich portów, nie mówiąc o całości wybrzeża, była niemożliwa. Można było jedynie rozmieścić okręty jak najbliżej portu, który chciano blokować i liczyć na to, że uda się zareagować na tyle wcześnie, by przechwycić wychodzące w morze jednostki przeciwnika. Podczas oblężenia Syrakuz słyszymy na przykład nie tylko o jednym okręcie wpływającym bezpiecznie do portu, pomimo przeważających sił floty ateńskiej, lecz także o eskadrze dwunastu okrętów, którym ta sztuka udała się mimo próby przechwycenia przez dwadzieścia trier przeciwnika138. Nie było zatem możliwości zablokowania przez Ateńczyków Peloponezu tak, jak Wielka Brytania blokowała przeciwnika na kontynencie w czasie wojen napoleońskich i w obu wojnach światowych.

Ateny dysponowały zdecydowanie najsilniejszą flotą greckiego świata, dysponując w przededniu wojny 300 trierami139. Druga co do wielkości flota należała do sprzymierzonej z nimi Korkyry, która miała 120 okrętów140. Co więcej, Ateny mogły też dysponować jednostkami z Chios i Lesbos. Pięćdziesiąt trier z tych wysp wsparło na przykład atak na Epidauros w 430 r.141 Ateńczycy nie mogli naturalnie obsadzić wszystkich swoich okrętów w tym samym czasie – wymagałoby to 60 000 wioślarzy, nie wspominając o innych kosztach. Posiadanie tak dużej liczby jednostek dawało im jednak znaczne rezerwy. Dochód ze Związku Morskiego pozwolił im również na odłożenie znacznej kwoty 6000 talentów. Były to zasoby wystarczające na utrzymanie w linii 300 okrętów przez dwadzieścia miesięcy. Roczny dochód z archē wynosił wówczas 600 talentów142.

Początki archē sięgały następstw wojen perskich. Choć to Spartanie powiedli Greków do zwycięstwa, Ateńczycy wystawili mniej więcej połowę statków biorących udział w operacjach morskich. Dlatego też, gdy greckie poleis na wyspach i wybrzeżach Morza Egejskiego były niezadowolone ze spartańskiego przywództwa, zwróciły się do Aten. W efekcie, zimą 477 powołano nowy sojusz143. Pierwotnie jego centrum mieściło się na wyspie Delos, gdzie ulokowany był również skarbiec i gdzie odbywały się spotkania reprezentantów144. Dlatego też współcześnie używa się nieraz określenia „Związek Delijski”, podczas gdy starożytna nazwa brzmiała „Ateńczycy i ich sprzymierzeńcy”, tak jak Symmachia Spartańska właściwie nazywała się „Lacedemończycy i ich sprzymierzeńcy”. Ateńczycy od początku odgrywali dominującą rolę w nowym sojuszu. Według greckich standardów byli oni jego „przywódcami” (hēgemones)145. To oni podejmowali decyzje o tym, które poleis mają wystawić okręty, a które wpłacić składkę. Urzędnicy, mianowani najwyraźniej przez nich, choć określani jako „greccy zarządcy” (hellēnotamiai), trzymali pieczę nad funduszami. Niezmiennie też to Ateńczycy dowodzili sprzymierzonymi siłami.

Sojusz rósł szybko zarówno dzięki dobrowolnej akcesji, jak i użyciu siły, by wreszcie objąć niemal wszystkie wyspy Morza Egejskiego, wraz z Dodekanezem. Należały doń również poleis położone na wybrzeżach Macedonii, Tracji, Hellespontu (dzisiejsze Dardanele), Propontydy (dziś Morze Marmara) i Azji Mniejszej aż po Fazelis. Początkowo sprzymierzeńcy Aten cieszyli się autentyczną niezależnością146. Ateńska kontrola zawsze była jednak ścisła i już przed wybuchem wojny sojusz stał się imperium (archē)147. Po podporządkowaniu Samos w 439 r. tylko mieszkańcy Lesbos i Chios cieszyli się realną niepodległością. Przede wszystkim, przynajmniej od roku 454, kiedy skarbiec Związku przeniesiono do Aten, składki pieniężne wpłacane przez członków sojuszy zaczęły przypominać trybut. Kiedy wybuchła wojna, Ateńczycy uznawali te środki za część dochodu własnej polis148.

Ateńczycy mogli wymagać od swoich sojuszników dostarczenia zarówno wioślarzy do obsadzenia okrętów, jak i dodatkowych sił na lądzie. Sami mogli wystawić 29 000 hoplitów, wliczając w to metojków (metoikoi, obcokrajowcy osiedli w Atenach149), choć nie wszyscy mogli służyć „na froncie”150. Słyszymy też o innych hoplitach – z Miletu, Andros i Karystos151, z ateńskich kolonii Lemnos i Imbros152, o peltastach z Ajnos153 i procarzach z Rodos154. Korzystano też z najemników spoza imperium, wśród których warto wymienić kreteńskich łuczników155.

Różnice między obiema stronami konfliktu są oczywiste, jednak to, czy były kluczowe dla wyniku ich starcia, to zupełnie inne pytanie. Ateńczycy mogli zapewne bardziej niż Spartanie wykorzystać swoich sojuszników bez konsultowania się z nimi. Jeżeli jednak opis okoliczności wyboru Kleona na dowódcę operacji na Pylos, jaki podaje Tukidydes, jest godny zaufania, ateński sposób prowadzenia wojny był niezwykle chaotyczny156. Jednak choć można mieć zastrzeżenia do tak spektakularnych planów jak wyeliminowanie Beocji z wojny157, czy wyprawa sycylijska158, a stracenie sześciu spośród dziesięciu najwyższych rangą własnych dowódców może wydawać się przesadą159, nie ma generalnie powodu by uważać, że ateński system w jakikolwiek sposób ustępował spartańskiemu.

Jeśli wziąć pod uwagę ateńską dominację na morzu, obie strony reprezentowały podobny potencjał, co może tłumaczyć „udawany” charakter działań, zwłaszcza w pierwszych latach wojny. Ostatecznie żadna ze stron nie mogła zwyciężyć, dopóki nie była w stanie stawić czoła przeciwnikowi w jego własnym żywiole.

ROZDZIAŁ IIPRZYCZYNY

Wydaje się, że przyczyny tego wielkiego konfliktu, tak jak niemal zawsze przyczyny każdej wojny, były przedmiotem kontrowersji już w czasach Tukidydesa, sądząc z tego co sam stwierdził160. Wszystko zależy od tego, co mamy na myśli, kiedy mówimy o „przyczynach”. Wystarczy przypomnieć sobie stałe spory na temat mniej odległych w czasie konfliktów, by zdać sobie sprawę, że nigdy nie będziemy pewni wszystkich czynników, które doprowadziły do wybuchu wojny peloponeskiej. W tym przypadku nie wiemy nawet co dokładnie zostało powiedziane podczas debat w Atenach i Sparcie, ani jakie były warunki umów dyplomatycznych, ani tym bardziej co było mówione za zamkniętymi drzwiami albo co zaprzątało umysły osób uczestniczących w tych wydarzeniach. Trudności potęgują próby przypisania winy jednej bądź drugiej stronie. Tukidydes unika wskazania kto jest odpowiedzialny, jednak kiedy pisał, że celem jego opisu przyczyn eskalacji konfliktu jest to, „by nikt nigdy nie musiał zastanawiać się dlaczego tak wielka wojna wybuchła między Hellenami”161, powinien był wiedzieć, że był skazany na niepowodzenie162.

Według Tukidydesa prawdziwą przyczyną wojny była obawa Spartan przed rosnącą potęgą Ateńczyków. Rozwija on ten pogląd w trzech krótkich passusach oddzielonych długimi ekskursami163. Pierwszy z ekskursów omawia generalne powody wrogości między obiema stronami, drugi zaś opisuje wzrost ateńskiej potęgi po wojnach perskich164. W pierwszym z krótkich passusów Tukidydes wprowadza podział przyczyn na motywy (aitiai) i różnice (diaphorai) z jednej strony, a najprawdziwszą przyczynę (alēthestatē prophasis) z drugiej. Pod koniec passusu wyjaśnia się, co rozumiał przez aitiai (które w tym miejscu obejmują też diaphorai) – są to „jawnie sformułowane” powody (es to phaneron legomenai). Następnie Tukidydes wymienia wśród nich starcia między Ateńczykami a Koryntyjczykami o Korkyrę i Potidaję165, które podsumowuje stwierdzeniem, że są to „aitiai, które Ateńczycy i Peloponezyjczycy już wcześniej mieli do wzajemnej nienawiści”166. Następnie Tukidydes wspomina, że również Egineci, choć nie wysłali otwarcie (phanerōs) poselstw, przyłączyli się do Koryntyjczyków w ich dążeniach. Także Megaryjczycy mieli „niemałe różnice (diaphorai)” z Ateńczykami, między innymi nie wpuszczano ich do portów w ateńskiej archē ani na agorę (rynek) w samych Atenach167.

Jednak za „najprawdziwszą” przyczynę wojny Tukidydes uważał strach Spartan przed rosnącą potęgą Ateńczyków168. Jakkolwiek nie rozumielibyśmy znaczenia i etymologii słowa „prophasis”, przymiotnik „najprawdziwsza” jednoznacznie sugeruje, że to właśnie uważał za rzeczywisty powód konfliktu. Powód ten był jednak, z oczywistych względów, „najmniej widoczny w słowach”169 (aphanestatē de logōi), w opozycji do „otwarcie wskazywanych” przyczyn. Żaden Spartiata nie przyznałby się do strachu, choć efor mógł odnosić się do rosnącej siły Aten170, i nikt z ich sojuszników nie odważyłby się mówić o ich strachu, choć korkyrejski ambasador mógł się doń odwołać przed ateńskim zgromadzeniem171.

Należy pamiętać, że Tukidydes nie rozróżnia w tym miejscu prawdziwego powodu od fałszywych. Incydenty na Korkyrze i w Potidai, skryte skargi Eginetów i spory Megaryjczyków z Ateńczykami były jak najbardziej prawdziwe. Tukidydes podkreśla jedynie, że za tym wszystkim stał strach Spartan przed Ateńczykami.

Ten punkt widzenia można jednak podważyć. W tym celu należałoby dowieść, że pogląd o rosnącej potędze Ateńczyków jest nieprawdziwy, więc Spartanie nie mogli się jej obawiać. Czy pozycja Aten nie została znacząco zmniejszona przez utratę Beocji i Lokrydy po bitwie pod Koroneją w 447 r.172, przez wystąpienie Megary w 446 r. i przez konieczność oddania jej portów, Nizai i Pegaj, wraz z Trojzeną i Achają w „pokoju trzydziestoletnim”?173.

Spartanie mogli jednak myśleć, że ateńska potęga rośnie, a zatem obawiać się jej, nawet jeśli byli w błędzie. Obok strat poniesionych przez Ateńczyków wymienić też należy ich zdobycze. W 443 r. założyli oni kolonię Turioj w południowej Italii (obecnie Sybaris)174. W 439 r. pokonali Samos, jednego z trzech pozostałych członków Związku Morskiego dysponujących własną flotą i zmusili mieszkańców do zburzenia murów oraz oddania okrętów175. Następnie założyli miasto Amfipolis w Tracji w r. 436176. Kontrolowało ono nie tylko rzekę Strymon, lecz także najważniejsze przejście przez nią na trasie wschód-zachód wiodącej z Macedonii nad Hellespont177. Było też ważnym dostawcą drewna dla ateńskich stoczni i leżało blisko kopalni złota w okolicach Góry Pangajon.

W 436 r. Perykles doprowadził do podjęcia wyprawy na Morze Czarne, zakończonej osiedleniem się kolonistów w Amissos i Synopie178. Datacja tych fundacji możliwa jest dzięki nowej lekcji listy ofiar, w której występuje druga z nich179. Mogło to spowodować pewien niepokój Megaryjczyków, którzy w VI w. osiedlili się w pobliskiej Heraklei Pontyjskiej. Prawdopodobnie w pierwszych latach ósmej dekady V w. miała też miejsce ateńska ekspedycja do Akarnanii180. Doprowadziło to do zawarcia sojuszu, który okazał się nie być bez znaczenia w nadciągającej wojnie. Mogło to również zaniepokoić Koryntyjczyków, którzy mieli w tym rejonie kilka kolonii. Dodatkowo sojusz z Korkyrejczykami w 433 r. znacząco wzmocnił pozycję Aten, ponieważ Korkyra dysponowała drugą co do wielkości flotą w Grecji (po ich własnej). Mniej więcej w tym czasie, w 432 r., zapewne na skutek tego przymierza przybyli do Aten posłowie z Rhegion (Reggio di Calabria) w południowej Italii i z Leontinoj na Sycylii, by również zawrzeć lub odnowić z nimi sojusze181. Także te umowy okazały się mieć wpływ na losy wojny.

Tak więc wpływy Ateńczyków nadal się rozszerzały w latach po „pokoju trzydziestoletnim”, choć można odnieść wrażenie, że swój zenit osiągnęły w latach pięćdziesiątych, wraz z podporządkowaniem Grecji centralnej. Tukidydes zdawał sobie z pewnością sprawę z większości tych wydarzeń, choć nie wspomina o wyprawie czarnomorskiej. Wątpliwości dotyczące jego analizy przyczyn wybuchu wojny przypisać należy temu, że nie prezentuje on tych informacji w sposób systematyczny.

Możliwe jednak, że dzięki poświęceniu dwudziestu dziewięciu rozdziałów swojego drugiego ekskursu na opis wydarzeń od zakończenia wojen perskich aż do zdobycia Samos, Tukidydes chce podkreślić, iż Spartanie obawiali się nie tyle zwiększenia znaczenia Aten w ostatnich latach przed wojną, co niewątpliwego jego wzrostu od czasu wojen perskich. Podkreśla to po zakończeniu tego fragmentu w najdłuższym ze swoich passusów opisujących przyczyny wojny182. Stwierdza w nim, że w czasach przedstawionych w zakończonym właśnie ekskursie Ateńczycy uczynili swoje władztwo silniejszym i osiągnęli znaczną potęgę, podczas gdy Spartanie, choć wiedzieli co się dzieje, niewiele zrobili, aby temu przeciwdziałać „dopóki potęga Aten nie wzrosła znacząco i nie zaczęła naruszać interesów ich [tj. Spartan] Symmachii”.

Druga możliwość podważenia interpretacji przyczyn wojny przedstawionej przez Tukidydesa opiera się na tym, że nie wziął on pod uwagę ateńskiej agresji, zwłaszcza ekonomicznej, wymierzonej przede wszystkim w takie poleis jak Korynt czy Megara. Ta próba krytyki jest jeszcze mniej przekonująca183. Pomijając już fakt, że dyskusyjne jest, czy w starożytności toczono z takich powodów wojny, opiera się ona na wątpliwych przesłankach. Twierdzi się na przykład, że Tukidydes sam dostarcza dowodów na jej poparcie. Korkyrejscy posłowie dowodzili bowiem według niego, że podstawową korzyścią Aten z sojuszu z Korkyrą będzie samo położenie tej ostatniej184. Argument ten miał trafić do przekonania Ateńczykom185. Tukidydes nie mówi tu jednak o korzyściach handlowych, a raczej strategicznych. Sojusz z Korkyrą mógł nie dopuścić do przybycia „sił morskich” (nautikon) z Italii i Sycylii na pomoc Peloponezyjczykom, lub zatrzymać ewentualne wyprawy Peloponezyjczyków na zachód.

Podobnie podnosi się, że dekret, który wykluczał Megaryjczyków z portów archē i ateńskiej agory, miał na celu uderzenie w ich handel. Również w tym przypadku zwraca się również uwagę na to, jak Tukidydes opisał ten incydent. Pojawia się on jako jedna ze skarg sojuszników Sparty, jednak odnosi się wrażenie, że niezbyt ważna186. Tukidydes wspomina o niej w jednym zdaniu, po czterdziestu trzech rozdziałach poświęconych opisowi wydarzeń na Korkyrze i w Potidai. Potem nagle stała się kluczowym punktem spartańskiego ultimatum187.

Również tutaj mamy do czynienia z błędnym zrozumieniem tego, co Tukidydes mówi o dekrecie (a są powody by sądzić, że był więcej niż jeden)188. Jednak tezę, że Ateny chciały uderzyć w handel Megary, można dalej wzmocnić. Zakaz wstępu Megaryjczyków na agorę mógł mieć charakter religijny, bowiem Ateńczycy oskarżali ich o uprawianie, na granicy z nimi, poświęconej bogom ziemi189. Jak jednak słusznie zauważono, „sankcje mogą mieć formę religijną, ale też polityczne lub ekonomiczne skutki”190. Dobrze znany fragment „Acharnejczyków” Arystofanesa, który parodiuje dekret przeciw Megarze, sugeruje, że odwołali się oni do Spartan, ponieważ głodowali191. Intencją autora było najprawdopodobniej skojarzenie przez publiczność tego faktu z dekretem. Co więcej, jeśli zakaz wstępu na agorę i do portów miał charakter czysto religijny, trudno zrozumieć, dlaczego nie obejmował świątyń i innych miejsc świętych.

Jednak nawet jeżeli celem dekretu było wywarcie na Megarze presji ekonomicznej, nie oznacza to, że była to część szerszej polityki Ateńczyków, dążących do zniszczenia handlu swoich rywali. Jej strategiczna pozycja na przesmyku korynckim była dla Aten niesłychanie istotna, co pokazały lata 460-446, gdy Megara była z nimi związana. Co prawda armia peloponeska zdołała dotrzeć do centralnej Grecji przed bitwą pod Tanagrą, prawdopodobnie przez Zatokę Koryncką, jednak gdy Ateńczycy posłali tam swoje okręty, Spartanie zostali zmuszeni do odwrotu trudnym szlakiem przez Geraneję192. Dopiero w kilka lat po ponownym jej przystąpieniu do Symmachii Spartanie byli gotowi ponownie zaatakować Attykę. Dlatego też nacisk Aten na Megarę mógł mieć na celu zmuszenie ich do ponownej zmiany przymierzy.

Wątpliwości budzi też data wspomnianego dekretu. Jeśli został on uchwalony krótko przed spotkaniem w Sparcie, mógł być reakcją Aten na wysłanie przez Megaryjczyków pomocy dla Koryntyjczyków przeciw Korkyrze193. Dwanaście megaryjskich okrętów, które walczyły w bitwie morskiej koło Sybotów, tworzyło prawe skrzydło korynckiej formacji, więc nie starło się z Ateńczykami194. Ci jednak mogli mimo to być świadomi ich obecności. Dawałoby to podstawy do wysunięcia oskarżeń o świętokradztwo przeciw Megaryjczykom. Po bitwie koło Sybotów Ateńczycy spodziewali się już zapewne wojny ze Spartą, więc próbowali zabezpieczyć Attykę przed atakiem. Z drugiej strony, dekret mógł być przyjęty wcześniej. Być może czynili doń aluzje posłowie z Koryntu, którzy próbowali odwieść Ateńczyków od sojuszu z Korkyrą. Twierdzili oni, że Ateńczycy postąpiliby roztropnie, gdyby unikali prowokowania ich przez umniejszanie „istniejących już ze względu na Megaryjczyków podejrzeń”195. Postulowano, że informacja ta nie może dotyczyć wrogości między Atenami a Koryntem wynikłej z wejścia przez Megarę w sojusz z Atenami w 460 r., którą Tukidydes opisuje jako „zapiekłą nienawiść”196, ponieważ trudno określić to jako „podejrzenie”. W każdym razie pokój trzydziestoletni zakończył ten spór, skoro Koryntyjczycy przekonali później sojuszników Sparty, by nie rozpoczynać wojny z Atenami w sprawie Samos197. Jednak im wcześniej umieścimy dekret wymierzony w Megarę, tym słabszy będzie żart o głodujący Megaryjczykach w wystawionej w 425 r. komedii Arystofanesa. Argumenty rozgraniczające „zapiekłą nienawiść” Koryntyjczyków od „podejrzeń” dotyczących Megaryjczyków również nie są tak przekonujące jakby się wydawało. Nienawiść, jeśli jest wystarczająco „zapiekła”, może pozostawić „podejrzenia”, a stosunek Koryntyjczyków do sprawy Samos nie dowodzi, że byli wówczas w szczególnie przyjacielskich stosunkach z Atenami. Wielka Brytania odrzuciła możliwość zastosowania sankcji wobec Niemiec w 1935 r. i negocjowała z nimi w tym roku układ morski, nie oznacza to jednak, że przestała mieć podejrzenia wobec nich198.

Dla tych, którzy koniecznie chcą uznać za główny czynnik prowadzący do wojny ekonomiczną agresję Aten, najlepszych argumentów dostarcza mowa Koryntyjczyków na spotkaniu Symmachii po tym, jak Sparta zdecydowała się iść na wojnę199. Stwierdzili oni, że ci, którzy mieli już do czynienia z Ateńczykami, nie muszą być pouczani, że należy mieć się przed nimi na baczności. Przestrzegli też mieszkańców miast leżących z dala od wybrzeży i szlaków handlowych, iż powinni zdać sobie sprawę, że jeżeli nie przyjdą z pomocą tym, którzy mieszkają na wybrzeżach, zarówno import, jak i eksport staną się dla nich dużo trudniejsze200. To wydaje się sugerować, że miasta nadmorskie już wówczas cierpiały ze względu na ateńską konkurencję. Jednak nawet jeśli moglibyśmy mieć pewność, iż Tukidydes wiernie oddał to, co zostało powiedziane, niekoniecznie oznacza to, że Ateńczycy toczyli jakąś wojnę handlową z nadbrzeżnymi miastami. Koryntyjczycy stwierdzają jedynie, że miasta te już mają powody do zaniepokojenia, a w razie wojny również ich położeni w głębi lądu sąsiedzi nie mogą liczyć, że zachowanie neutralności oszczędzi im zakłóceń w handlu. Nie były one bowiem skutkiem relacji z Ateńczykami, tylko wojny.

Tukidydes może rzecz jasna się mylić uznając strach Spartan przed rosnącą siłą Aten za główną przyczynę wojny. Jest to jednak trudne do pogodzenia z ilością sytuacji, w których Spartanie próbowali wzrost ten ograniczyć. W najpełniejszym rozwinięciu swojej tezy Tukidydes stwierdza, że Spartanie byli świadomi tego procesu, lecz niewiele zrobili, aby się mu przeciwstawić – częściowo dlatego, że nie było im spieszno do wojny, częściowo zaś powstrzymywani byli przez wojny w domu. Pozostali zatem bierni przez większość czasu, aż potęga ateńska nie mogła być dłużej ignorowana i zaczęła doskwierać ich sojusznikom. W tym momencie wypowiedzieli wojnę.

Kiedy Tukidydes mówi, że Spartanie zdawali sobie sprawę ze wzrostu ateńskiej potęgi, ale nie zrobili wiele, by temu zapobiec, ma zapewne na myśli to, że, mimo swojego niezadowolenia i biernego przyzwolenia na utworzenie Związku Morskiego (które Tukidydes uważa, jak się wydaje, za naiwne), nie zdobyli się na poparcie siłą swojego protestu przeciw ponownemu ufortyfikowaniu Aten po najeździe perskim201. Diodor informuje, że w 474 r. miała miejsce w Sparcie seria dyskusji, czy odzyskać siłą kontrolę nad Morzem Egejskim, jednak pomysł ten zarzucono202. Epizod ten może być zmyślony, sam Tukidydes o nim nie wspomina, z pewnością jednak byli Spartanie, którym nie odpowiadał taki rozwój wypadków.

Przekaz Diodora odnośnie argumentów, których użył główny przeciwnik wojny nie jest jasny. Z pewnością mógł użyć argumentu, na który wskazuje Tukidydes, gdy mówi o „wojnach w domu”203. Nie wiemy jednak jakie to wojny historyk miał na myśli. Herodot wspomina, że wieszczek Tejsamenos z Elidy pomógł Spartanom wygrać pięć bitew, poczynając od Platejów w 479 r., a skończywszy na Tanagrze, prawdopodobnie w roku 457204. Pomiędzy tymi starciami przypada jeszcze bitwa z Tegeatami i Argiwami pod Tegeą, bitwa pod Dipajeis (lub Dipają) przeciw „wszystkim Arkadyjczykom poza Mantinejczykami” i bitwa „na przesmyku” przeciw Messeńczykom. O dwóch bitwach w Arkadii wiemy niewiele, jednak jest sporo dowodów na kłopoty z Arkadyjczykami i Argiwami w latach 70. i 60. V w., które mogły w tym czasie zaabsorbować większość energii Spartan205. Bitwa „na przesmyku” przeciw Messeńczykom miała prawdopodobnie miejsce podczas powstania helotów206. Tu ponownie wkracza Tukidydes. Twierdzi on, że Spartanie potajemnie obiecali mieszkańcom Tazos, którzy wzniecili powstanie przeciw Ateńczykom, że zaatakują Attykę. „Już mieli to zrobić”, lub „mieli zamiar to zrobić” (kai emellon), lecz powstrzymało ich powstanie helotów207