Wesele - Wyspiański Stanisław - ebook + audiobook

Wesele ebook i audiobook

Wyspiański Stanisław

2,8

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Wystawiony po raz pierwszy na krakowskiej scenie w 1901 r. dramat Stanisława Wyspiańskiego "Wesele" wywołał spore poruszenie, niemal skandal. Głównym powodem był fakt wprowadzenia na scenę autentycznych, rozpoznawalnych w środowisku postaci pod ich własnymi imionami oraz odwołanie do rzeczywistego wydarzenia, mianowicie wesela poety Lucjana Rydla z chłopką Jadwigą Mikołajczykówną, które miało miejsce zaledwie rok wcześniej.

Jednakże w tekście dramatu znaleźć można więcej spraw niepokojących niż tylko pożywka do plotek towarzyskich. Wyspiański wybrał szczególne Wesele, będące triumfem młodopolskiej chłopomanii i świętowaniem uroczystego zaślubienia elity społecznej ze wsią w osobach państwa młodych. Potraktował to Wesele jako okazję do konfrontacji różnych klas, grup społecznych, obyczajów i systemów wartości; okazuje się dzięki temu, co łączy księdza z arendarzem Żydem, a co dzieli, mimo pozorów zbratania, gospodarza weselnej chałupy, zanurzonego w inteligenckim świecie wyobrażeń, z jego chłopskimi sąsiadami. W trakcie zabawy, może wskutek spożycia znacznej ilości mocnych trunków, pojawiają się ni to duchy, ni to symboliczne uosobienia lęków i marzeń poszczególnych postaci. W efekcie uzyskany zostaje obraz przedstawiający słabość mitów narodowych, jednostronnych i niemających mocy jednoczącej; naród, który nie jest zdolny do walki o własne państwo; marazm społeczeństwa i uwiąd warstw tradycyjnie uznawanych za predestynowane do przywództwa.

Ebook "Wesele" zawiera przypisy opracowane specjalnie dla uczennic i uczniów szkoły ponadpodstawowej.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Epoka: Modernizm Rodzaj: Dramat Gatunek: Dramat poetycki

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 178

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 4 godz. 24 min

Lektor: Michał Breitenwald

Oceny
2,8 (5 ocen)
0
2
1
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
jwroman

Z braku laku…

✨dramaty najlepiej się ogląda a nie czyta✨
00

Popularność




Stanisław Wyspiański

Wesele

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN 978-83-288-4030-0

Wesele

Dramat w trzech aktach

OSOBY:
GOSPODARZGOSPODYNIPAN MŁODYPANNA MŁODAMARYSIAWOJTEKOJCIECDZIADJASIEKKASPERPOETADZIENNIKARZNOSKSIĄDZMARYNAZOSIARADCZYNIHANECZKACZEPIECCZEPCOWAKLIMINAKASIASTASZEKKUBAŻYDRACHELMUZYKANTISIA
OSOBY DRAMATU:
CHOCHOŁWIDMOSTAŃCZYKHETMANRYCERZ CZARNYUPIÓRWERNYHORA

DEKORACJA:

Noc listopadowa; w chacie, w świetlicy1. Izba wybielona siwo, prawie błękitna, jednym szarawym tonem półbłękitu obejmująca i sprzęty, i ludzi, którzy się przez nią przesuną.

Przez drzwi otwarte z boku, ku sieni, słychać huczne weselisko, buczące basy, piskanie skrzypiec, niesforny klarnet, hukania chłopów i bab i przygłuszający wszystką nutę jeden melodyjny szum i rumot tupotających tancerzy, co się tam kręcą w zbitej masie w takt jakiejś ginącej we wrzawie piosenki....

I cała uwaga osób, które przez tę izbę-scenę przejdą, zwrócona jest tam, ciągle tam; zasłuchani, zapatrzeni ustawicznie w ten tan, na polską nutę... wirujący dookoła, w półświetle kuchennej lampy, taniec kolorów, krasych2 wstążek, pawich piór, kierezyj3, barwnych kaftanów4 i kabatów5, nasza dzisiejsza wiejska Polska.

A na ścianie głębnej: drzwi do alkierzyka6, gdzie łóżko gospodarstwa i kołyska, i pośpione na łóżkach dzieci, a górą zszeregowani Święci obrazkowi. Na drugiej bocznej ścianie izby: okienko przysłonione7 białą muślinową firaneczką; nad oknem wieniec dożynkowy z kłosów; — za oknem ciemno mrok — za oknem sad, a na deszczu i słocie krzew otulony w słomę8, w zimową ochronę okryty.

Na środku izby stół okrągły, pod białym, sutym obrusem, gdzie przy jarzących brązowych świecznikach żydowskich9 suta zastawa, talerze poniechane tak, jak dopiero co od nich cała weselna drużba wstała, w nieładzie, gdzie nikt o sprzątaniu nie myśli. Około stołu proste drewniane stołki kuchenne z białego drzewa; przy tym na izbie biurko, zarzucone mnóstwem papierów; ponad biurkiem fotografia Matejkowskiego „Wernyhory”10 i litograficzne odbicie Matejkowskich „Racławic”11. Przy ścianie w głębi sofa wyszarzana; ponad nią złożone w krzyż szable, flinty, pasy podróżne, torba skórzana. W innym kącie piec bielony, do maści12 z izbą; obok pieca stolik empire13, zdobny świecącymi resztami brązów, na którym zegar stary, alabastrowymi kolumienkami14 dźwigający złocony krąg godzin; nad zegarem portret pięknej damy w stroju z lat 1840 w lekkim muślinowym zawoju przy twarzy młodej w lokach i na ciemnej sukni.

U boku drzwi weselnych skrzynia ogromna wyprawna wiejska, malowana15 w kwiatki pstre i pstre desenie; wytarta już i wyblakła. Pod oknem stary grat, fotel z wysokim oparciem.

Nad drzwiami weselnymi ogromny obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej16 z jej sukienką srebrną i złotym otokiem promieni na tle głębokiego szafiru; a nad drzwiami alkierza takiż ogromny obraz Matki Boskiej Częstochowskiej17, w utkanej wzorzystej szacie, w koralach i koronie polskiej Królowej, z Dzieciątkiem, które rączkę ku błogosławieniu wzniosło.

Strop drewniany w długie belki proste z wypisanym na nich Słowem Bożym i rokiem pobudowania.

RZECZ DZIEJE SIĘ W ROKU TYSIĄC DZIEWIĘĆSETNYM.
Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!
Podoba Ci się to, co robimy? Jesteśmy organizacją pożytku publicznego. Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/

AKT I

SCENA I

Czepiec, Dziennikarz

CZEPIEC

18
Cóz tam, panie, w polityce? 
Chińcyki trzymają się mocno!?19

DZIENNIKARZ

A, mój miły gospodarzu, 
mam przez cały dzień dosyć Chińczyków. 

CZEPIEC

Pan polityk! 

DZIENNIKARZ

Otóż właśnie polityków 
mam dość, po uszy, dzień cały. 

CZEPIEC

Kiedy to ciekawe sprawy. 

DZIENNIKARZ

A to czytaj, kto ciekawy; 
wiecie choć, gdzie Chiny leżą? 

CZEPIEC

No, daleko, kajsi20 gdzieś daleko; 
a panowie to nijak nie wiedzą, 
że chłop chłopskim rozumem trafi, 
choćby było i daleko. 
A i my tu cytomy21 gazety 
i syćko22 wiemy. 

DZIENNIKARZ

A po co — ? 

CZEPIEC

Sami się do światu garniemy. 

DZIENNIKARZ

Ja myślę, że na waszej parafii 
świat dla was aż dosyć szeroki. 

CZEPIEC

A tu ano i u nas bywają, 
co byli aże dwa roki 
w Japonii; jak była wojna23. 

DZIENNIKARZ

Ale tu wieś spokojna. — 
Niech na całym świecie wojna, 
byle polska wieś zaciszna, 
byle polska wieś spokojna24. 

CZEPIEC

Pon25 się boją we wsi ruchu. 
Pon nos obśmiwajom w duchu. — 
A jak my, to my się rwiemy 
ino do jakiej bijacki. 
Z takich, jak my, był Głowacki26. 
A, jak myślę, ze panowie 
duza by juz mogli mieć, 
ino oni nie chcom chcieć! 

SCENA II

Dziennikarz, Zosia

DZIENNIKARZ

Pani to taki kozaczek; 
jak zesiądzie z konika, jest smutny. 

ZOSIA

A pan zawsze bałamutny. 

DZIENNIKARZ

To nie komplement, to czuję  
i tego bynajmniej nie tłumię. 

ZOSIA

Dobrze, że przynajmniej pan umie 
zmiarkować, kiedy uczucie, 
a kiedy salonowa zabawka — 
ale w tym razie... 

DZIENNIKARZ

To sprawka 
pani wdzięku, pani jest bardzo miła, 
pani tak główkę schyliła... 

ZOSIA

Prawda? Tak jakbym się dziwiła, 
że mnie tyle honoru spotyka; 
pan redaktor dużego dziennika 
przypatruje się i oczy przymyka 
na mnie, jako na obrazek. 

DZIENNIKARZ

A obrazek malowny, bez skazek, 
farby świeże, naturalne, 
rysunek ogromnie prawdziwy, 
wszystko aż do ram idealne. 

ZOSIA

Widzę, znawca osobliwy. 

DZIENNIKARZ

I czemuż pani się gniewa? 

ZOSIA

Że pan jak Lohengrin27 śpiewa 
nade mną jak nad łabędziem, 
że my dla siebie nie będziem, 
i po cóż tyle śpiewności? 

DZIENNIKARZ

Oto tak, tak z rozlewności 
towarzyskiej. 

SCENA III

Radczyni, Haneczka, Zosia

HANECZKA

Ach, cioteczko, ciotusieńko! 

RADCZYNI

Co, serdeńko? 

HANECZKA

Tamci tańczą, my stoimy; 
chcemy tańczyć także i my. 

RADCZYNI

Może który z panów zechce? 

ZOSIA

Z nikim z panów tańczyć nie chcę. 

RADCZYNI

Potańcujcie trochę same. 

ZOSIA

My byśmy chciały z drużbami, 
z tymi, co pawimi piórami 
zamiatają pułap izby28. 

RADCZYNI

Poszłybyście tam do ciżby? 

HANECZKA

To tak miło, miło w ścisku. 

RADCZYNI

Oni się tam gniotą, tłoczą 
i ni stąd, ni zowąd naraz 
trzask, prask, biją się po pysku; 
to nie dla was. 

ZOSIA

My wrócimy zaraz. 

RADCZYNI

Cóżeś ty dziś tak wesoła? 
Odgarnij se włosy z czoła. 

ZOSIA

Raz dokoła, raz dokoła! 

HANECZKA

Ciotusieńka zła okropnie, 
zła okrutnie — a przelotnie — 
zaraz buzię pocałuję. 

RADCZYNI

Hanka zawsze swego dopnie. 
Niech się panna wytańcuje. 

SCENA IV

Radczyni, Klimina

KLIMINA

Pochwalony, dobry wieczór państwu29. 

RADCZYNI

Pochwalony — gospodyni... 

KLIMINA

Tu wsiosko30 od maleńkości, Klimina, 
po wójcie wdowa. 

RADCZYNI

Radczyni31
jestem z Krakowa. 

KLIMINA

Macie syna. 

RADCZYNI

Tańcuje tam. 

KLIMINA

Niech się bawi; 
som ta dziwki, niech nie stoją. 

RADCZYNI

Jakoś mu nie idzie sporo, 
bo się ino pogapuje. 

KLIMINA

Panowie dziwek się boją; 
zaraz która co przyniesie, 
ino roz sie przetańcuje. 

RADCZYNI

Wyście sobie, a my sobie. 
Każden sobie rzepkę skrobie. 

KLIMINA

Myślałam, pomówię z matusią, 
toby wnuczka kołysała — ? 

RADCZYNI

A toście wy skora, kumosiu; 
ledwo że wkoło spojrzała, 
już by mi synów swatała — ? 

KLIMINA

Hej, jo sie bawiła wprzódzi, 
teroz bym lo inszych chciała. 
Coraz więcej potrza ludzi. 
Żeniłabym, wydawała! 

SCENA V

Zosia, Kasper

ZOSIA

Drużba tańczy, proszę ze mną. 

KASPER

Panienka obcesem32 wpada. 

ZOSIA

A w kółeczko... 

KASPER

Dookoła. 
Panienka se ta wesoła. 
Ano Kaśka będzie rada, 
jak przestoi. 

ZOSIA

Kaśka, jaka? 

KASPER

Ano ta, co w kącie taka... 

ZOSIA

Druhna? 

KASPER

Juści, druhna pirso33, 
co mi ją na żone rają34. 

ZOSIA

Raz dokoła, raz dokoła... 

KASPER

Panienka się nie zgniwają, 
że ją lepiej gabne35 w pasie, 
ano Kaśka w sobie syrso36. 

ZOSIA

Pewno drużba kocha Kasię — ? 

KASPER

Panienka se ta wesoła. 

ZOSIA

Raz dokoła, raz dokoła... 

SCENA VI

Haneczka, Jasiek

HANECZKA

Jakby Jasiek chciał tańcować, 
tobym z Jaśkiem tańcowała — ? 

JASIEK

A mogę sie ofiarować, 
by ino panienka chciała — ? 

HANECZKA

Proszę, proszę, chwilkę w koło, 
jak wesoło, to wesoło. 
Jasiek dzisiaj pierwszy drużba. 

JASIEK

Najmilso mi tako służba. 

SCENA VII

Radczyni, Klimina

RADCZYNI

Cóż ta, gosposiu, na roli? 
Czyście sobie już posiali?37

KLIMINA

Tym ta casem sie nie siwo38. 

RADCZYNI

A mieliście dobre żniwo — ? 

KLIMINA

Dzięka Bogu, tak ta bywo. 

RADCZYNI

Jak złe żniwo, to was boli, 
żeście się napracowali — ? 

KLIMINA

Zawszeć sie co przecie zgarnie. 

RADCZYNI

Dobrze sobie wyglądacie. 

KLIMINA

I pani ta tyz39 nie marnie. 

RADCZYNI

Jeszcze się widzicie młoda. 

KLIMINA

Jak po Marcinie jagoda40. 

RADCZYNI

Może jeszcze się wydacie — ? 

KLIMINA

A cóz sie ta tak pytacie?! 

SCENA VIII

Ksiądz, Panna Młoda, Pan Młody

PAN MŁODY

Ksiądz dobrodziej łaskaw bardzo. 
Proszę nas nie zapominać. 

KSIĄDZ

Są i tacy, co mną gardzą, 
żem jest ze wsi, bom jest z chłopa. 
Patrzą koso — zbędą prędko, 
a tu mi na sercu lentko41. 
Sami swoi, polska szopa, 
i ja z chłopa, i wy z chłopa. 

PAN MŁODY

Ksiądz dobrodziej już niebawem 
będzie nosić pelerynkę42 — ? 

KSIĄDZ

Może i należy mi się; 
lecz pewnego nic nie wi się. 
Inni także robią ślinkę43! 
Może sprawię pelerynkę — 

PAN MŁODY

Może z konsystorza44 przecie 
popatrzą okiem łaskawem; 
życzę bardzo. 

PANNA MŁODA

Choć co dadzą; 
ino te ciarachy45 tworde, 
trza by stoć i walić w morde. 

PAN MŁODY

Moja duszko, tu sie mówi 
o kościelnej dostojności, 
którą mają przyznać Jegomości. 

PANNA MŁODA

Jo myślała, że co inne. 

KSIĄDZ

Naiwne to i niewinne. 

SCENA IX

Pan Młody, Panna Młoda

PANNA MŁODA

Cięgiem46 ino47 rad byś godać, 
jakie to kochanie będzie. 

PAN MŁODY

A ty wolisz całowanie — 
będziesz kochać, a powiédzże — ? 

PANNA MŁODA

Przeciem ci już wygodała48. 
Przecież ci mnie nikt nie wydrze. 

PAN MŁODY

Serce do kochania radsze. 
Toś już moja! Radość, szczęście! 
Nie myślałem, że tak wiele. 

PANNA MŁODA

Ano chciałeś, masz wesele. 

PAN MŁODY

Ach, nie patrzę, jak całuję; 
nie całuję, kiedy patrzę, 
a lica masz coraz gładsze. 

PANNA MŁODA

A krew sie tak zesumuje49. 

PAN MŁODY

Pocałujże, jeszcze, jeszcze, 
niechże tobą się napieszczę: 
usta, oczy, czoło, wieniec... 

PANNA MŁODA

Takiś ta nienasyceniec. 

PAN MŁODY

Nigdy syty, nigdy zadość; 
taka to już dla mnie radość; 
całowałbym cię bez końca. 

PANNA MŁODA

A to męcąco50 robota; 
nie dziwota, nie dziwota, 
żeś tak zbladnoł, taki wrzący. 

PAN MŁODY

Nie chwalący, nie chwalący, 
spokoju mi nie dawały. 

PANNA MŁODA

A bo chciałeś. 

PAN MŁODY

Same chciały. 

PANNA MŁODA

Cóz ta za śkaradne śtuki51? 

PAN MŁODY

Myśmy takie samouki; 
kochałem się po różnemu, 
a ciebie chcę po swojemu, 
po naszemu. 

PANNA MŁODA

A no z duszy; 
jak ci dobrze, niech ta będzie. 

PAN MŁODY

Teraz ci mnie nic nie zwiedzie. 
Takem pragnął, zboża, słońca... 

PANNA MŁODA

Mos52 wesele! — Pódź53 do tońca! 

SCENA X

Poeta, Maryna

POETA

Żeby mi tak rzekła która, 
sercem już dysponująca, 
tak po prostu: „no, chcę ciebie”, 
jak jaka wiejska dziewczyna... 

MARYNA

To niby ja ta dziewczyna, 
ja oświadczyć się mająca? 
Skądże taka pewna mina? 

POETA

Wcale insze miałem plany 
jeźlim plany miał w ogóle — 
chciałem coś powiedzieć czule, 
chciałem zapukać w serduszko, 
coś usłyszeć, coś podsłuchać: 
jak się to tam musi ruchać54, 
jak się to tam musi palić — ?! 

MARYNA

Muszę panu się pożalić, 
w serduszku nienapalone; 
jak kto weźmie mnie za żonę. 
będzie sobie ciepło chwalić; 
muszę panu się pożalić: 
choć zimno, można się sparzyć. 

POETA

Amor mógłby gospodarzyć. 

MARYNA

Amor ślepy, może zdradzić. 

POETA

Amor: duch skrzydlaty, gończy. 

MARYNA

Pretensji do skrzydeł wiele. 

POETA

Więc się na pretensjach kończy. 

MARYNA

A nie kończy się w kościele. 

POETA

Byłby to już Amor w klatce. 

MARYNA

Lis w pułapce. 

POETA

Motyl w siatce. 

MARYNA

Paź królowej55na usługach. 

POETA

Ślub po zapłaconych długach. 
Miłość nęci rozmaita. 

MARYNA

A, to z nami kwita. 

POETA

Kwita — 
nie myślałem, że coś świta, 
pani prawie obrażona — ? 

MARYNA

Czegóż to pan jeszcze szuka? 

POETA

Że nie poszła w las nauka. 

MARYNA

Któż się uczył? 

POETA

Tak wzajemnie 
Ja od pani, pani ze mnie. 

MARYNA

A na cóż mnie tej nauki? 

POETA

Na nic. 

MARYNA

Więc? 

POETA

Sztuka dla sztuki. 

MARYNA

Zawrót głowy, wielka chwała; 
niech pan sztuki płata różne, 
bylebym ja spokój miała. 

POETA

Rozmowa z panienką młodą, 
jak ją zwykle młodzi wiodą 
w takim stylu skrzydełkowym; 
rozmowa z panną upartą: 
o miłości, o Amorze, 
o kochaniu, co w tym, owym 
z nagła się przejawić może; — 
szepty z panną czarującą, 
przez pół serio, przez pół drwiąco — 
zawsze jeszcze studium warto. 

MARYNA

Przez pół drwiąco, przez pół serio 
bawi się pan galanterią56. 

POETA

Ale gdzie ta, ale gdzie ta. 

MARYNA

Pan poeta, pan poeta. 
Coś, jak liryzm, struna brzękła: 
ja o pana się przelękła, 
że ta strzała niespodziana 
może trafić, ale pana. 

POETA

Bawię panią galanterią 
przez pół drwiąco, przez pół serio; 
stąd się styl osobny stwarza: 
nikt nikogo nie dosięga, 
nikt nikogo nie obraża — 
na łokcie różowa wstęga — 
nie prowadzi do ołtarza. — 
Tajemnicą jest kobieta. 

MARYNA

Słucham, co to za wymowa! 

POETA

Słowa, słowa, słowa, słowa57. 

MARYNA

Ale gdzie ta, ale gdzie ta! 

POETA

Jakaż znów refleksja nowa? 

MARYNA

Pan poeta, pan poeta. 

SCENA XI

Ksiądz, Pan Młody, Panna Młoda

KSIĄDZ

Zwracam się do panny młodej, 
pijąc do pana młodego... 

PANNA MŁODA

Cóz takiego, cóz takiego? 

KSIĄDZ

Może, hm, po pewnym czasie, 
bo to człowiek jest człowiekiem, 
ot, przykładem tylu ludzi — 
bo to człowiek jest człowiekiem, 
usiada się tylko z wiekiem... 

PANNA MŁODA

Niby jak to kwaśne mliko. 

KSIĄDZ

Wyście młodzi, wyście młodzi, 
choć się dzisiaj wszystko godzi, 
przyjdzie czas, co was ochłodzi. 

PAN MŁODY

Dzięki, niech się ksiądz nie trudzi, 
niech nie trudzi się dobrodziéj, 
wdał się Pan Bóg już w tę sprawę 
i ten wszystko załagodzi; 
byliśmy rano w kościele, 
braliśmy ślub u ołtarza. 

KSIĄDZ

No, ale to tak się zdarza; 
ogromnie przypadków wiele, 
i przypomnieć pożytecznie. 

PAN MŁODY

Podziękujże za obawę. 

PANNA MŁODA

Zdarłabym jej łeb, jak krosna! 

PAN MŁODY

A kocha, bo jest zazdrosna. 

KSIĄDZ

Ach, kolorowa bajecznie58! 

SCENA XII

Pan Młody, Panna Młoda

PAN MŁODY

Kochasz ty mnie? 

PANNA MŁODA

Moze, moze — 
cięgiem ino godos o tem59. 

PAN MŁODY

Bo mi serce wali młotem, 
bo mi w głowie huczy, szumi... 
moja Jaguś60, toś ty moja?! 

PANNA MŁODA

Twoja, jak trza, juści61 twoja; 
bo cóż cie ta znów tak dumi? 
Cięgiem ino godos o tem. 

PAN MŁODY

A ty z twoim sercem złotem 
nie zgadniesz, dziewczyno-żono, 
jak mi serce wali młotem, 
jak cię widzę z tą koroną62, 
z tą koroną świecidełek, 
w tym rozmaitym gorsecie, 
jak lalkę dobytą z pudełek 
w Sukiennicach, w gabilotce63: 
zapaseczka64, gors, spódnica, 
warkocze we wstążek splotce; 
że to moje, że to własne, 
że tak światłem gorą lica! 

PANNA MŁODA

Buciki mom65 trochę ciasne. 

PAN MŁODY

A to zezuj66, moja złota. 

PANNA MŁODA

Ze sewcem67 tako robota. 

PAN MŁODY

Tańcuj boso. 

PANNA MŁODA

Panna młodo?! 
Cóz ta znowu?! To ni mozno. 

PAN MŁODY

Co się męczyć? W jakim celu? 

PANNA MŁODA

Trza być w butach na weselu. 

SCENA XIII

Ksiądz, Pan Młody

PAN MŁODY

Któż komu czego zabroni? 

KSIĄDZ

Zależy, za czym kto goni. 

PAN MŁODY

Tak cudzego pilnujecie — ? 

KSIĄDZ

Nie każdy ma jedno na świecie, 
a każdy ma swoje osobne, 
co go trzyma — a te drobne 
rzeczki, małe, niepozorne 
składają się na jedną wielką rzecz. 

PAN MŁODY

Ksiądz sobie, jako chcesz, przecz. — 
Szczęście każdy ma przed nosem, 
a jak ma, to trzeba brać — 
trzeba iść za serdecznym głosem 
i nie pozwolić się kpać68. 

KSIĄDZ

No, mój panie, 
nie każdemu jednakie wołanie. 
A jak kto ręką sięgnie po co, a nie dostanie? 

SCENA XIV

Radczyni, Maryna

RADCZYNI

A panny już bez pamięci, 
widzę, hulają. 

MARYNA

Do smaku. 
Jak mnie Czepiec chwycił wpół, 
jak zawinął i obleciał w kółko, 
tom w oczach zobaczyła gwiazdy, 
jakby jakieś napowietrzne jazdy, 
kręcące się zawrotem kół. 

RADCZYNI

Pot oblewa całe czółko; 
możesz się zaziębić wnet. 

MARYNA

A tak — teraz to sobie myślę: 
co insze złoto, a co insze miedź. 

RADCZYNI

Nie pleć, spocznij, cicho siedź. 

MARYNA

A myśl moja het, het, het... 

SCENA XV

Maryna, Poeta

POETA

Elektryczność z oczu bije. 

MARYNA

Zgrzałam się przy tańcowaniu. 

POETA

Pani marzy o kochaniu — 
co tam pani serce czyje. 

MARYNA

Może pańskie serce zatem — —? 

POETA

Umie pani strzelać batem — —? 

MARYNA

Jak to, co to — tak przez kogo? 

POETA

Tak w powietrze, a szeroko. 

MARYNA

Co tam panu serce czyje; — 
a umie pan kopnąć nogą — — ? 

POETA

Tak przez kogo — ? 

MARYNA

Nie tak srogo — 
tak w powietrze, a wysoko. 

POETA

Na co, po co? 

MARYNA

Dla niczego. 

POETA

To nic złego. 

MARYNA

I nic z tego. 

POETA

To zagadka? 

MARYNA

Sfinks69. 

POETA

Meduza70. 

MARYNA

Może z tego pan odgadnie 
nowoczesny styl harbuza71; 
tak jak ja odgadłam snadnie72: 
próżność na wysokiej skale, 
w swojej własnej śpiącą chwale. 

POETA

Zeus i Pan Bóg mieszka w niebie, 
przedsię73 obaj są u siebie. 
Psyche74 to najczulej pieści. — 
O tym, gdzie kto śpi wysoko, 
pani wie coś z głuchych wieści; 
nie dosięgło jeszcze oko. 

MARYNA

Rozumiem coś z wielką biedą; 
nie dosięgło jeszcze oko, 
nie zawlokłam się na turnie; 
tak tam dumnie, szumnie, chmurnie. 
Bałamuctwa w wielkim stylu, 
które już przeżyło tylu, 
różni więksi, mniejsi, niscy; 
wszystko bardzo wyjątkowe, 
bardzo dziwne, bardzo nowe, 
tylko że tak robią wszyscy. 

POETA

Słucham, co to za wymowa — ? 

MARYNA

Słowa, słowa, słowa, słowa. 

POETA

To uczucia tak się garną; 
szkoda, żeby szły na marno. 

MARYNA

Ale gdzie ta, ale gdzie ta. 
Pan myśli, że ja zajęta? 

POETA

Widzę, że pani pamięta, 
jaka komu etykieta75
przylepiona i przypięta. 

MARYNA

Szkoda, żeby szły na marno 
te uczucia, co się garną: 
Pan poeta, pan poeta. 

POETA

Otóż to, to etykieta. 

SCENA XVI

Zosia, Haneczka

ZOSIA

Chciałabym kochać, ale bardzo, 
ale tak bardzo, bardzo, mocno. 

HANECZKA

To ta muzyka gra tak skoczno 
i pewno serce tobie skacze. 
Jeszcze się dosyć, dość napłacze, 
nim go kochanie ułagodzi. 
Pociesz się, serce, pociesz, miła, 
jeszcze niejedna łza, mogiła, 
od tej miłości ciebie grodzi. 

ZOSIA

Że to tak losy szczęściem gardzą, 
że tak nie sypią szczęściem w oczy, 
tylko tak zaraz błyski gasną, 
ledwo się w oczach świt roztoczy? 

HANECZKA

Musisz przejść wprzódy cierpień koło; 
przejść musisz wprzódy nędzę, bole, 
a potem kiedyś będzie wesoło, 
jak ci ból serce dość nakole. 

ZOSIA

Ja, gdybym była losów panią, 
na przykład taką, wiesz: Fortuną76. 
tobym odarła złote runo77, 
żeby dać wszystko ludziom tanio; 
żeby się tak nie umęczali, 
w takiem gonieniu ciężkiem, długiem: 
każden, jak więzień, za swym pługiem; 
żeby się syto nakochali, 
żeby się wszystko im kręciło: 
jakby się złote nitki wiło. 

HANECZKA

A tu są takie Parki stare78, 
co nożycami tną przędziwo... 

ZOSIA

A chyba to za jaką karę 
Miłość jest taką nieszczęśliwą. 
Za czyjąż winę, czyjąż karę 
rwać chcą przędziwo Parki stare...?