Wedlocked. Poślubiony - Ella Frank, Brooke Blaine - ebook

Wedlocked. Poślubiony ebook

Ella Frank, Brooke Blaine

4,6

Opis

ROMANS M/M

Minęło kilka miesięcy, od kiedy Ace Locke, największy hollywoodzki gwiazdor kina akcji, oświadczył się w nadawanym na żywo programie Carly Wilde swojemu partnerowi Dylanowi Prescottowi. Lecz ich życie zamiast zwolnić nabrało tempa. Ace spędza długie godziny na planie nowego filmu, zaś Dylan bierze udział w kampaniach reklamowych w różnych częściach świata. Panowie spędza zatem niewiele czasu razem, a na dodatek paparazzi gonią za nimi, gdziekolwiek by się nie udali.

Największą część wolnego czasu pochłaniają przygotowania do wesela. Kiedy i gdzie się odbędzie? To tylko dwie z najważniejszych decyzji, jakie trzeba podjąć, a przecież Ace i Dylan muszą ułożyć także listę gości, wybrać muzykę i przetrwać degustację oszałamiającej liczby tortów.

Tymczasem na horyzoncie pojawiają się chmury pod postacią biologicznej matki Dylana Brendy…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 278

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (73 oceny)
51
12
10
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Kajka85

Nie oderwiesz się od lektury

Wachałam się na początku by przeczytać książkę o miłości dwóch mężczyzn, ale już po pierwszych rozdziałach wiedziałam że chce przeczytać wszystkie 3 części. Nie myliłam się książki są kapitalne, zabawne , romantyczne, wzruszające i warte przeczytania 🙂
20
Zaczytana_13

Dobrze spędzony czas

Drugi tom serii, czyli "Locked" zakończył się oświadczynami. Ace w programie na żywo oświadczył się Dylanowi. Od tego momentu minęło kilka miesięcy, ich życie nabrało rozpędu, a kariera obu Panów jest w pełnym rozkwicie. Konsekwencją tego jest, że niewiele czasu spędzają razem, no i paparazzi śledzący każdy ich krok. Jednak przeszedł czas aby zacząć organizować ślub i wesele.... Ta książka to idealne zakończeniem historii Ace'a i Dylana. Nie mogło być lepszego finału. Książka w całości poświęcona jest przygotowaniom do ślubu. Pomyślicie co też napisać o ślubie na 300u stronach, otóż można, autorki świetnie rozpisały całe przedsięwzięcie i zapewniam, że nie było nudno. Cudownie było móc znów wrócić do tej dwójki, obserwować ich szczęście, jak rozkwitła ich miłość i jak dążyli do tego, aby w końcu świętować swoje szczęście, miłość i wspólne życie. Jedną z moich ulubionych scen oprócz zaślubin był wspólny wieczór kawalerski, ależ ja się ubawiłam, no i miło było spotkać znów Logana i Tate...
10
Ainai1

Całkiem niezła

za słodka ta historia bez wzlotów upadków wątpliwości cała akcja to planowanoe ślubu trochè to było nudne można by te 3 tomy wcisnąć w jeden.
00
BarbaraIrena79

Nie oderwiesz się od lektury

ale chłopaki dali czadu. polecam 😍
00
Wyza1

Nie oderwiesz się od lektury

Piękne
00

Popularność




SPIS TREŚCI

1. NERWOWA KSIĘŻNICZKA

2. SŁOŃCE. SURFING. SEKS

3. MAŁA ZEMSTA

4. ZAMKNIĘCI NA KŁÓDKĘ

5. GÓWNOBURZA

6. ZAKOCHANY PO USZY

7. TROJE TO JESZCZE NIE TŁUM

8. PUBLICZNE OBNAŻANIE

9. KOMPLETNE PRZECIWIEŃSTWA

10. CHORE, POPIEPRZONE RELACJE

11. RELACJE MIĘDZYNARODOWE

12. DZIEWCZYNY Z DRUŻYNY - DZIEŃ DRUGI

13. PIKANTNE KOKTAJLE - DZIEŃ TRZECI

14. NICZYM SEN NA JAWIE

15. NIEKONTROLOWANY APETYT NA SŁODYCZE

16. SPEED RACER

17. NIETYPOWE KORZENIE

18. ŻADNYCH WĄTPLIWOŚCI

19. ZGON NA MIEJSCU

20. ZAPIERAJĄCA DECH W PIERSI PERFEKCJA

21. I’VE GOT YOU UNDER MY SKIN

22. GRZESZNE OBIETNICE

PODZIĘKOWANIA

O AUTORKACH

WEDLOCKED

TYTUŁ ORYGINAŁU
WEDLOCKED
Copyright © 2017. Wedlocked by Ella Frank & Brooke Blaine Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Papierówka Beata Bamber, 2021Copyright © by Wydawnictwo Papierówka Beata Bamber, 2021Redaktor prowadząca: Beata Bamber Redakcja: Anna ĆwikKorekta: Patrycja SiedleckaFotografia na okładce: © Krakenimages.com/Adobe Stock Opracowanie graficzne okładki: Marcin Bronicki, behance.net/mbronicki Projekt typograficzny, skład i łamanie: Beata BamberWydanie 1 Gołuski 2021 ISBN 978-83-66429-59-8Wydawnictwo Papierówka Beata Bamber Sowia 7, 62-070 Gołuski www.papierowka.com.plPrzygotowanie wersji ebook: Agnieszka Makowska www.facebook.com/ADMakowska
ELLA FRANKBROOKE BLAINE
WEDLOCKEDPoślubionyPRZEŁOŻYŁAAnna Czyżewska

Dla wszystkich sentymentalnych dupków, którzy wierzą w szczęśliwe zakończenia. Ta książka jest dla Was.

WEDLOCKED

Poślubiony

1. NERWOWA KSIĘŻNICZKA

– Według źródeł bliskich parze ślub Ace’a Locke’a i Dylana Prescotta, już dziś nazywany wydarzeniem roku, odbędzie się w rezydencji Ace’a w Beverly Hills w marcu. Jako że para bardzo dba o swoją prywatność, należy spodziewać się skromnej uroczystości.

Paige, nasza przyjaciółka i organizatorka wesel w jednym, opuściła trzymaną w dłoni gazetę Celebrity Gossip, po czym spojrzała na nas i dodała z pozornym spokojem:

– Czy jest coś, co chcecie mi powiedzieć, chłopcy?

Dylan przewrócił oczami, wyrwał jej magazyn z rąk i wrzucił go do śmieci.

– Nie możesz wierzyć w nic, co wypisują te szmatławce. Przecież ci redaktorzy z bożej łaski nic innego nie robią, tylko całymi dniami wymyślają takie właśnie bzdury! Bardzo chciałbym wiedzieć, co to za rzekome „źródła”.

– Cóż, Paige jest mistrzynią osiągania rzeczy niemożliwych, więc może uda jej się coś zorganizować w niecały miesiąc – powiedziałem, puszczając do niej oko.

– Po moim trupie – warknęła.

Wstała, wygładziła wściekle czerwoną ołówkową spódnicę i podeszła do wózka bagażowego, na którym leżała sterta grubych notatników i magazynów. Gdy wreszcie zrozumiałem, co rozkłada przede mną na stole, zrobiłem zdumioną minę.

– Czy to są…

– …materiały potrzebne do zorganizowania wesela? Och, owszem, panie Locke, nie myli się pan. I póki ja tu rządzę, nie ma mowy o żadnej skromnej uroczystości. Z naszych poprzednich rozmów wywnioskowałam, że oddajesz się w moje ręce, więc oczekuję, że ty i twój gorący narzeczony spędzicie trochę czasu na tej rozrywce. W pierwszej kolejności musimy wybrać czas i miejsce. Umiem być niezwykle przekonująca, jeśli tego chcę, ale nie potrafię czynić cudów. Chociaż… użycie twojego nazwiska jako argumentu zapewne by mi pomogło. Otworzyłem jeden z magazynów, a kiedy mój wzrok spoczął na artykule o kwiatowych aranżacjach, poczułem zbliżający się ból głowy.

Przez chwilę przyglądałem się bukietom różowym, białym i żółtym oraz we wszystkich innych kolorach i odcieniach, których nawet nie potrafiłbym nazwać.

– Eee…

– Ten dźwięk oznacza panikę, jeśli jeszcze się tego nie domyśliłaś – oświadczył Dylan, siadając obok.

– Nie panikuję. Po prostu…

– Owszem, panikujesz – przerwał z szerokim uśmiechem, którym niemal mnie oślepił. – Ilekroć zaczynamy o tym rozmawiać, robisz tę minę.

– Nieprawda! – zaprotestowałem. – Jaką znowu minę?

– Jakbyś szukał drogi ucieczki. Robisz wielkie oczy, pot skrapla ci się na czole i próbujesz szybko zmienić temat. – Dylan zerknął na Paige. – Dlatego jeszcze nie podjęliśmy ani jednej decyzji w tej sprawie.

– To nie tak, że celowo zmieniam temat.

– Och, pewnie. Wiesz, Ace, nie ma nic złego w tym, że czujesz się przytłoczony, ale właśnie dlatego zwróciliśmy się po pomoc do Paige.

– Ja nie… Okej. Dobra. Chodzi o to, że… jest tyle do załatwienia. Dekoracje, żarcie, muzyka, goście, a do tego lokal. Nigdy nie sądziłem, że będę brał ślub, a co dopiero wybierał kwiaty na swoją wymarzoną ceremonię.

– Aha, musicie wybrać też temat przewodni przyjęcia – dorzuciła kobieta.

– Nie pomagasz, Paige – westchnął Dylan.

– Spójrz na to z innej strony – rzekła, podchodząc bliżej. – Płacicie mi niezłą kasę, żebym robiła to, w czym jestem dobra, więc mnie wykorzystajcie.

Uniosłem głowę i zobaczyłem, że powstrzymuje uśmiech.

– Wykorzystać cię, powiadasz?

– Cokolwiek sobie zażyczysz. I to zaproszenie również dla ciebie, Dylan.

– Czemu odnoszę wrażenie, że już nie mówimy o weselu?

– Hej, mogę wam też pomóc z nocą poślubną… Tak tylko mówię. Poproście Dawsona o referencje.

Zsunąłem się z krzesła barowego i poszedłem do lodówki po piwo. Jeżeli istniał odpowiedni moment, żeby się napić, to właśnie nadszedł. Już od kilku tygodni Paige usiłowała umówić się z nami na to spotkanie, ale obaj byliśmy zajęci pracą i dopiero dzisiaj udało nam się spotkać. Poza tym po raz pierwszy od dawna Dylan i ja spędziliśmy ze sobą więcej niż dwadzieścia cztery godziny.

– Co jest najważniejsze? – spytał mój mężczyzna. – Może posuwajmy się do przodu małymi kroczkami, żeby to wszystko nie wydawało się takie… przytłaczające.

– Lokal – odparła Paige bez zastanowienia. – Najpierw musimy wiedzieć, gdzie organizujemy przyjęcie. Chcecie zostać w L.A. czy może szukamy miejsca pod miastem albo gdzieś dalej? Dylan, wiem, że masz rodzinę na Florydzie, a to też dobra opcja. Nic was nie ogranicza.

Potarłem brodę, rozważając jej słowa. Po tym, jak nasze zaręczyny w programie Carly Wilde wywołały burzę w mediach, życie stało się jeszcze bardziej chaotyczne. Helikoptery, goniący za nami paparazzi… Nic nie wróciło do normy od czasu, gdy oświadczyłem się Dylanowi przed kamerami. I nie chodzi o to, że tego żałowałem – to był idealny moment, by oznajmić mojemu ukochanemu oraz całemu światu, że chcę, byśmy na zawsze zostali razem.

– Ten cholerny szmatławiec twierdzi, że wesele odbędzie się tutaj w marcu – mruknąłem. – W związku z tym L.A. odpada.

– Zgadzam się. – Pokiwał głową Dylan. – Nie dalibyśmy rady uciec przed helikopterami niezależnie od tego, jak bardzo staralibyśmy się utrzymać wszystko w sekrecie.

Paige przekreśliła coś na swojej liście.

– Dobrze, więc południowa Kalifornia nie wchodzi w grę. Las Vegas raczej też. No chyba że chcecie za moim przykładem wziąć szybki ślub.

Nie kłamała. Nasza gardząca ślubami organizatorka wesel urżnęła się do tego stopnia, że ohajtała się z Richardem Dawsonem – swoją bratnią duszą, której wtedy szczerze nie cierpiała – kilka miesięcy temu. Lecz wielki żółty diament od Tiffany’ego na palcu bynajmniej jej nie zmiękczył. Nadal pozostawała równie charakterna.

– Vegas brzmi bardzo kusząco, ale na jakiś czas chyba spasujemy w jego kwestii. Zdecydowanie nie chcę też brać ślubu u rodziców w Chicago.

Zerknąłem na Dylana. Był pogrążony w myślach.

– Nad czym tak dumasz, Daydream?

Popukał palcami o blat i zwrócił się w moją stronę.

– Cóż, w takim razie pozostaje Floryda.

Floryda… Niezły pomysł. Od czasu pierwszego spotkania z jego rodzicami i przyjaciółmi odbyliśmy kilka naprawdę fajnych wycieczek w tamte strony.

– Piszę się na to. Ziggy i Sunshine wypożyczą nam altankę na ceremonię? – zażartowałem.

– Asie Locke’u! – Dylan zrobił przerażoną minę. – Nie możesz wziąć ślubu w moim domu, do cholery! Nie ma mowy!

– Czyli wesele na plaży? – zasugerowała Paige.

Zaczął nerwowo bawić się obrączką z białego złota z czarnymi diamentami.

– Możliwe – wymamrotał w końcu. – Chociaż jest tam cholernie gorąco i parno, a burze pojawiają się dosłownie znikąd…

– Wyduś to z siebie wreszcie – zażądałem. – Jeśli masz jakiś pomysł i tego właśnie chcesz, możemy to zrobić.

Uśmiechnął się niemal niezauważalnie i wreszcie na mnie spojrzał.

– Jesteś pewien? – spytał z figlarnym błyskiem w oczach. – Możemy pojechać, gdziekolwiek zechcę?

– Wziąłbym z tobą ślub, nawet gdyby goście mieli wznosić toast winem twoich rodziców pitym z plastikowych kubków, więc według mnie każda lokalizacja, jaką wybierzesz, będzie idealna.

– Paige, w razie czego jesteś moim świadkiem, dobra? – zapytał Dylan.

– Mówię poważnie – oznajmiłem, podchodząc do niego. – Chcę, żeby to był najszczęśliwszy dzień twojego życia. Naszego życia. Póki mam ciebie u boku, zgadzam się na wszystko.

Dołeczki w policzkach Dylana się pogłębiły. Bezceremonialnie sięgnął po moje piwo, wziął duży łyk i oddał mi butelkę.

– W takim razie to całkiem sensowne, żebyśmy świętowali najszczęśliwszy dzień naszego życia w najszczęśliwszym miejscu na świecie, nie sądzisz?

Zmarszczyłem brwi, widząc, że uśmiecha się jeszcze szerzej. Tymczasem Paige wydała z siebie najbardziej nieprzystające damie parsknięcie, jakie kiedykolwiek słyszałem.

– Proszę, niech to będzie to, o czym myślę – powiedziała.

Rzuciłem jej podejrzliwe spojrzenie. Najwyraźniej tylko ja nie załapałem, o co chodzi.

– Ace Locke i Disney. Czyż nie brzmi to wspaniale w jednym zdaniu?

Dylan posłał mi uśmieszek. Otworzyłem szeroko usta i zamarłem na chwilę. Przecież nie mógł właśnie zasugerować, żebyśmy wzięli ślub w otoczeniu księżniczek i… I…

– Nie chcesz wziąć ślubu w zamku Kopciuszka, prawda?!

***

Wyraz twarzy Ace’a był bezcenny i naprawdę nie mogłem przepuścić takiej okazji.

– O Boże, nawet o tym nie pomyślałem. Ale czy to nie byłoby coś?! Moglibyśmy stanąć na balkonie i machać do gości.

Paige najwyraźniej załapała, że wkręcam Ace’a, bo parsknęła głośnym śmiechem. Natomiast mój biedny facet wyglądał, jakby miał zaraz puścić pawia.

– Powiedziałeś, że mogę wybrać dowolne miejsce, prawda?

– Ja… – zaczął, ale zaraz urwał. A potem wreszcie spojrzał mi w oczy i chyba coś w nich dostrzegł, bo dodał: – O ile sam za to zapłacisz.

– Za co? – zapytałem, trzepocząc rzęsami. Położyłem dłoń na jego piersi i przesunąłem w dół po twardych mięśniach. – Nie podoba ci się wizja zostania moim księciem?

– Możesz być poważny choć przez dwie sekundy? Pomyśl o tych nagłówkach.

Zrobiłem nadąsaną minę.

– Ale wyobraź sobie, jakie to by było magiczne przeżycie.

– Dylan – warknął Ace ostrzegawczo.

– Czy mogę wam przeszkodzić? – wtrąciła się Paige.

Zobaczyłem, że przesuwa palcem po ekranie telefonu, a potem w coś klika.

– Bingo.

Skierowała go w naszą stronę, a my ujrzeliśmy piękny biały budynek stojący nad jeziorem.

– To The Floridian. Blisko Disneya, ale jak zapewne zdążyłeś zauważyć, Ace, w pobliżu ani śladu księżniczek.

– Możesz mi wsadzić.

– Czy to oferta? Bo zwykle nie wydajesz się zainteresowany.

– Jeśli już ktokolwiek cokolwiek ma wsadzać w Ace’a, to będę to ja – palnąłem bez zastanowienia, co sprawiło, że Ace znów na mnie warknął:

– Nie nakręcaj jej. – Zaraz potem zerknął na zdjęcie i dodał: – To wygląda naprawdę pięknie.

– I takie jest – dodałem, wspominając chwile, gdy Sunshine zabrała mnie do The Floridian. Całą drogę marudziłem, myśląc, że to atrakcja dla małych dzieci, lecz gdy weszliśmy do środka na brunch, zmieniłem zdanie i do teraz jest to jedno z moich ulubionych wspomnień. – Ale dawno tam nie byłem. Może poprośmy Paige, żeby wybrała się na miejsce i wszystko dokładnie obejrzała? To znaczy – zerknąłem na milczącego Ace’a – jeśli ci to odpowiada.

– Kurde, wycieczka do innego stanu za waszą kasę? Nie mogę powiedzieć, żebym miała coś przeciwko – odparła Paige. – Sprawdzę, co tam oferują, i dam wam znać. O jakim terminie myślimy?

– Maj – wypaliliśmy obaj, po czym spojrzeliśmy na siebie z szerokimi uśmiechami.

Jeszcze nie dyskutowaliśmy o terminie, ale widać nie musieliśmy. Nadawanie na tych samych falach i te sprawy.

– Jezu, nie dajecie mi zbyt wiele czasu – westchnęła Paige, wyciągając z torebki kluczyki od auta, po czym wskazała na stos czasopism na stole. – Wygląda na to, że muszę zarezerwować lot, więc kiedy mnie nie będzie, przejrzycie te magazyny i po moim powrocie obgadamy wasze pomysły. Dylan, przekup go wódką, jeśli będziesz musiał.

– Tak jest, proszę pani – powiedziałem, salutując, a kiedy Paige ruszyła do wyjścia, otworzyłem jeden z magazynów.

– O nie, nie ma mowy – oznajmił Ace na ten widok i bezczelnie wyrwał mi gazetę.

Odwróciłem się, próbując ją pochwycić, ale naparł na mnie i przycisnął do kuchennej wyspy. Czasopismo odfrunęło w dal, tymczasem Ace ujął moją twarz w dłonie.

– Wreszcie mam cię tylko dla siebie. Tęskniłem.

Objąłem mojego mężczyznę w pasie i bezceremonialnie zsunąłem dłonie na jego tyłek, by go do siebie przycisnąć.

– Bardzo chciałem, żebyś tam ze mną był. Z tobą lepiej bawiłbym się w Turks i Caicos…

Wsunął język między moje wargi i aż jęknąłem, czując znajomy smak – ten, za którym tak tęskniłem przez dwa tygodnie rozłąki. Od dłuższego czasu pracowaliśmy na pełnych obrotach i nasze terminarze robiły się coraz bardziej zapchane. W tej chwili Ace był w trakcie kręcenia filmu, a moja agencja co i rusz wysyłała mnie w różne miejsca na świecie. I chociaż czułem ogromną wdzięczność, że nasze kariery mają się świetnie – dziękuję, Carly Wilde, naprawdę! – coraz bardziej pragnąłem, by życie zwolniło na tyle, żebyśmy w miarę regularnie mogli spędzić razem przynajmniej dzień lub dwa. Na razie jednak żaden z nas nie mógł pozwolić sobie na przerwę, dlatego seks przez telefon i Skype’a stał się normą.

– Więc – zacząłem, gdy Ace odsunął się nieco – jak bardzo za mną tęskniłeś?

Dotknął mojego karku i zaczął wodzić palcami u nasady włosów. Przymknąłem powieki z zadowolenia i wygiąłem szyję do tyłu.

– Hmm… Dostatecznie, by zgodzić się na ślub w Disneylandzie – powiedział cicho.

– Disney Worldzie – szepnąłem.

– Co?

– Tam jest Disney World.

– Ach – mruknął Ace, sunąc ustami wzdłuż mojej szczęki w stronę ucha. – Cóż, cokolwiek to jest, jeśli właśnie tam pragniesz połączyć się ze mną węzłem małżeńskim, możesz na mnie liczyć.

Zarzuciłem mu ręce na szyję i popatrzyłem w oczy.

– Jakież to perwersyjne, panie Locke. Czy użyje pan liny?

– Jeśli tylko chcesz… Pamiętaj, że to nie ja jestem zainteresowany takimi rozrywkami.

– Gdyby Paige… O Boże, gdyby tylko wiedziała – jęknąłem.

Ace zsunął dłoń na moje udo i uniósł je do góry, by móc się o mnie ocierać.

– Cóż – kontynuował spokojnym tonem zupełnie niepasującym do tego, co właśnie robił – o ile dobrze pamiętam, masz trzy dni wolnego i ja również…

Jeżeli naprawdę myślał, że uda mu się prowadzić ze mną sensowną rozmowę, kiedy wędrował ustami po mojej szyi i ocierał się o mnie erekcją, to chyba musiał nie zdawać sobie sprawy z tego, jak bardzo za nim tęskniłem.

– Mhm. Tak.

– Tak… co?

– Cokolwiek właśnie mówiłeś.

Ace zachichotał, co sprawiło, że otworzyłem oczy i skupiłem uwagę na jego przystojnej twarzy.

– Czy ty w ogóle zwracasz na mnie uwagę?

W odpowiedzi wykonałem szybki ruch biodrami i pokiwałem głową.

– Miałem na myśli to, co do ciebie powiedziałem, Dylan.

Uśmiechnąłem się i oblizałem usta, próbując przypomnieć sobie niedawny pocałunek.

– Och, a mówiłeś coś?

Wypuścił mnie z uścisku i oparł się o blat. Niezdolny do trzymania rąk przy sobie sięgnąłem do jego zmarszczonych brwi, by je wygładzić.

– Dobrze, dobrze. Mówiłeś, że kilka następnych dni mamy wolnych…

– Owszem. I marzy mi się, żeby odciąć się od wszystkiego. Więc chciałbym cię zabrać…

– Stop! – powiedziałem, kładąc ręce na jego piersi. – Nigdzie mnie nie zabierasz.

– Ale…

– Nie, nie kłóć się ze mną.

Od czasu, gdy poznałem Ace’a, w głowie ciągle mi wirowało. Nie co dzień zdarzało się, że zaczynałeś umawiać się z jedną z największych światowych gwiazd. W dodatku Ace miał złote serce i tendencję do zwalania mnie z nóg cudownymi niespodziankami. Ale nie tym razem. Jeśli chciał się zrelaksować, rozwiązanie mogło być tylko jedno.

– Mam pomysł.

– Ach tak?

Przyjrzałem się mojemu pięknemu mężczyźnie i zacząłem się zastanawiać, dlaczego nigdy dotąd na to nie wpadłem.

– Żebyś wiedział.

– A cóż takiego wykombinowałeś?

– Chcesz się zrelaksować, prawda? Na chwilę oderwać od rzeczywistości.

– Tak.

– Więc nie ma nic lepszego niż trzy „S”. – Przesunąłem palcami w dół koszulki aż do paska krótkich spodenek. – To coś, co zawsze mi pomagało, gdy musiałem się… rozładować.

Ace ujął mnie za nadgarstek i położył moją dłoń na swoim kutasie, a kiedy zacisnąłem palce, zamknął oczy i zapytał:

– A czym są te trzy tajemnicze „S”? Wydaje mi się, że wiem, czym jest jedno.

– Słońce – wyszeptałem, całując go w usta. – Surfing – dodałem, gdy jęknął. – Seks – westchnąłem, a on wziął mnie za rękę i poprowadził na górę do sypialni.

2. SŁOŃCE. SURFING. SEKS

– Powinieneś oprzeć palce stóp na rufie i przycisnąć pierś do deski, trzymając się jednocześnie za burty, o tak – powiedział Dylan, pokazując mi, co powinienem robić.

Z samego rana znaleźliśmy odludny kawałek plaży i teraz mój cudny chłopiec próbował wytłumaczyć mi, na czym polega surfowanie.

Stałem więc i patrzyłem na niego jak zaczarowany. Nie żebym zwracał szczególną uwagę na jego słowa. O wiele bardziej interesowały mnie napinające się pod obcisłą pianką mięśnie. Kiedy Dylan wstał, mój wzrok samoistnie powędrował do jego tyłka.

– Zwróć uwagę, że stawiam dominującą nogę nieco z tyłu i… Ace? Słuchasz mnie?

– Mhm – wymruczałem, przygryzając dolną wargę.

– Ach tak? – spytał, biorąc się pod boki. – Więc co właśnie powiedziałem?

Posłałem mu bezczelny uśmiech i ściągnąłem go z deski na piasek, a potem pozwoliłem dłoniom powędrować do jego pośladków.

– Coś o byciu dominującym – szepnąłem, skubiąc wargami płatek jego ucha. – Więc może to przetestujemy?

Dylan wydał z siebie jęk frustracji, ale odchylił głowę, by dać mi lepszy dostęp do swojej szyi.

– Nie będziesz taki pewny siebie, jak się okaże, że nie potrafisz ustać na desce.

– Och, ważne, że zawsze staje mi to, co powinno.

Oparł dłonie na mojej piersi i odsunął mnie delikatnie.

– A może spróbujesz wykazać się na tym? – Wskazał na longboard, który wypożyczyliśmy na weekend. – Pokaż mi, jak to się robi. – Patrzenie na ciebie to lepsza zabawa.

– Ace, stawaj na desce.

Zmrużyłem oczy i wyszczerzyłem się.

– Zamierzasz cały weekend tak mną rządzić?

– Jeśli ci się poszczęści.

Zrobiłem więc, co mi kazał, po czym skrzyżowałem ramiona na nagiej piersi. Miałem na sobie piankę, ale górna część zwisała luźno wokół bioder. Ewidentnie przynosiło to efekty, bo Dylan nie mógł skupić się na instrukcjach i strasznie plątał mu się język. W końcu zamilkł i popatrzył na mnie, przeczesując włosy. To było cholernie seksowne.

– No co? – zapytałem. – Stoję grzecznie na desce.

– Nie zgrywaj niewiniątka, Locke. Próbuję cię czegoś nauczyć, by nie skończyło się wypadkiem, a ty tu sobie stoisz i…

Machnął ręką, wskazując mój odsłonięty tors.

– Taaak?

– Widzisz? Przestań! – warknął. – I zapnij piankę, żebym nie widział tych twoich mięśni.

Z niewinną miną wsunąłem ręce w rozciągliwy materiał, a gdy zasunąłem zamek aż po samą szyję, Dylan jęknął.

– Okej, to jest jeszcze gorsze niż brak pianki.

– Przepraszam. Chyba nie ślinisz się teraz na mój widok, prawda? Bo o ile pamiętam, miałeś nauczyć mnie czegoś, co sprawi, że nie stanie mi się krzywda.

To powiedziawszy, odwróciłem się i wypiąłem w jego stronę, by położyć się na desce.

– Dobrze się bawisz, co nie? – parsknął Dylan.

– Całkiem nieźle.

– Cóż… Mam nadzieję, że nadal będziesz taki pewny swego, kiedy fala porządnie przetrzepie ci tyłek.

Westchnąłem i złapałem deskę, jak mi kazał, bo prawda była taka, że nigdy w życiu nie surfowałem. Dorastałem w Chicago, do cholery, gdzie niby miałbym się tego nauczyć? Ale Dylan – z tym swoim gibkim ciałem, lśniącymi w słońcu włosami i oczami w kolorze morskiej zieleni – wyglądał jak u siebie.

– Spróbujmy kilka razy na piasku, a potem w wodzie. Na razie nie będziesz musiał stawać, ale jeśli uda ci się opanować łapanie fali, może zrobimy jakieś postępy. – Ukucnął i dodał: – Pamiętaj, palce stóp na rufie i mocno ściskasz burty, a potem się unosisz.

Zrobiłem, co mi kazał, i zastygłem w pozycji jak przy robieniu pompek, a w nagrodę dostałem słodkiego buziaka.

– Jeszcze raz – wyszeptał

Powtórzyłem więc ruch i otrzymałem głębszy pocałunek. Kiedy Dylan się odsunął, westchnąłem z niezadowoleniem, a on parsknął śmiechem.

– Zaraz się okaże, że w ogóle nie wejdziemy dziś do wody. Do roboty, Locke! Czas złapać falę!

***

Ace właśnie odepchnął się od deski. Otworzyłem usta, by krzyknąć, żeby tego nie robił, ale fala uderzyła go prosto w twarz, zanim zdołałem wydobyć głos. Nie mogłem powstrzymać śmiechu na widok Ace’a gramolącego się z powrotem na deskę. Posłał mi spojrzenie mówiące: „To gówno nie jest takie łatwe, jak sądziłem”, co sprawiło, że roześmiałem się jeszcze głośniej.

– Świetnie się bawisz, co? – spytał, a ja z zapałem pokiwałem głową.

– Pewnie, że tak. Wreszcie znalazłem coś, w czym nie jesteś dobry. Historia tworzy się na naszych oczach.

– Ale wiesz, że potem mi za to zapłacisz, co?

– Na twoim miejscu nie byłbym tego taki pewny. Możesz być potem nieco… sflaczały. O ile rozumiesz, co mam na myśli.

Ace przewrócił oczami, chwycił deskę i ruszył naprzeciw falom, mrucząc pod nosem: „Mądrala”. Z szerokim uśmiechem obserwowałem, jak przyjmuje pozycję i czeka na odpowiedni moment, by unieść ciało.

– Tak! – zawołałem. – Dokładnie w ten spo… – urwałem, bo Ace właśnie stracił równowagę i uderzył ciałem o deskę, a potem wpadł do wody. „Okej, może nie do końca tak to miało wyglądać”, pomyślałem.

Ace wypłynął na powierzchnię, prychając, kaszląc i przecierając oczy. Wyglądał na pokonanego, kiedy chwycił deskę i skierował się w moją stronę. Kalifornijskie fale odniosły kolejne zwycięstwo.

– Chyba mam dość – powiedział, przeczesując palcami krótkie włosy.

– Dość?

– Tak. Mam dość połykania jak na jeden dzień. Teraz twoja kolej, Daydream.

Uniosłem brew.

– Mam cholerną nadzieję, że to nieprawda, bo inaczej będę bardzo zawiedziony.

To sprawiło, że się uśmiechnął i dał mi buziaka.

– Pokaż, jak to się robi, mały – powiedział, klepiąc mnie w tyłek, po czym ruszył w stronę brzegu.

Obserwowałem go przez chwilę, a gdy usiadł na piasku, pomachałem mu i usadowiłem się na desce w oczekiwaniu na idealną falę. Rzadko miałem okazję popisywać się przed Ace’em, ale akurat w surfowaniu byłem świetnym i zamierzałem zrobić wszystko, by zostawić go z opadniętą szczęką.

***

„Boże, surfing nie jest dla mnie”.

Siedziałem okrakiem na leżącej na piasku desce i z wielką przyjemnością obserwowałem, jak Dylan szaleje na wodzie. Naprawdę był w swoim żywiole. Miałem spore wątpliwości odnośnie tego wyjazdu, ale udało mu się mnie przekonać. Wiedziałem, że kocha ten sport, i chciałem, żeby się trochę rozerwał. Myślałem, że sam też szybko załapię, na czym to wszystko polega. No bo ostatecznie jak trudne mogło być surfowanie?

Cóż, okazało się zajebiście trudne. Spędziłem na desce ledwie pół godziny, a bolały mnie dosłownie wszystkie mięśnie, choć przecież byłem wysportowanym facetem i miałem niezłą kondycję. Dlatego aż stęknąłem, kiedy chcąc odwzajemnić pozdrowienie Dylana, gwałtownie uniosłem rękę do góry. Postanowiłem wstać, by lepiej widzieć, jak daje czadu.

Leżąc na desce, płynął przed siebie, a kolejne fale wyrastały przed nim i unosiły go wysoko w górę, by zaraz gwałtownie rzucić w dół. W końcu Dylan oddalił się tak bardzo, że stał się jedynie malutką drobinką na wodzie, a ja zaczynałem odczuwać coraz większy niepokój.

Zarzuciłem ręcznik na ramiona i czekałem, nie zdając sobie sprawy, że wstrzymuję oddech, a wtedy Dylan obrócił deskę dziobem do plaży i, zupełnie jak na sygnał wystrzału, wystartował. Przebierał rękami, przedzierając się przez wodę, a tuż za nim potężniała olbrzymia fala. Zobaczyłem, że chwycił za burty tak, jak kazał mi to robić, po czym ten zwinny sukinsyn błyskawicznie stanął na nogi. Sunął na fali, póki nie zaczęła zakręcać do wewnątrz, a wtedy pochylił się i płynnym ruchem wślizgnął się pod wodną kurtynę. Zanim się zorientowałem, stałem po kostki w wodzie z oczami wbitymi w błękitną zasłonę, czekając i, tak!, modląc się w duchu. Aż tu bam! Dylan wyłonił się spod fali i prując do przodu z ogromną prędkością, dotarł do samego brzegu.

Cholera, to zrobiło na mnie piorunujące wrażenie. Mój mężczyzna był naprawdę gorący. Ruszyłem plażą, obserwując go stojącego z deską pod pachą i odgarniającego mokre włosy z twarzy, i pomyślałem, że nigdy nie pociągał mnie bardziej niż w tej chwili.

– Pieprz mnie – powiedziałem.

Bez chwili wahania ująłem jego twarz w dłonie i zachłannie pocałowałem, jakbym próbował go pożreć. Pozwolił mi na to bez oporów. Kiedy wreszcie się odsunąłem, z trudem łapiąc oddech, Dylan uniósł kąciki ust i rozejrzał się po pustej plaży.

– Tutaj? Teraz?

– To było… Jesteś zajebiście niesamowity, wiesz? To było fantastyczne. I gorące jak diabli. Muszę koniecznie ściągnąć z ciebie tę piankę.

Roześmiał się i zdjął opaskę z kostki.

– Cóż, obiecałem ci weekend pełen słońca, surfingu i seksu.

– Jedno mi wystarczy.

– Och, czyli chcesz wrócić do wody?

Wsunąłem dłoń między uda Dylana i delikatnie ścisnąłem jego męskość.

– Nie to mi chodzi po głowie.

– Hmm… Kusząca oferta, ale przypomniało mi się, że w ten weekend mieliśmy robić coś jeszcze.

Zaczęliśmy się zbierać do powrotu na kemping. Tak właśnie, kemping – czyli namiot, dwa śpiwory i niemal nic poza tym. Zabrałem już Dylana na swój wymarzony weekend, który spędziliśmy w klimatyzowanym apartamencie z wygodnymi łóżkami i gorącą wodą, ale to był jego pomysł na spędzanie wolnego czasu, musiałem więc dopasować się do sytuacji i podlizać się swojemu mężczyźnie. Albo lepiej – wylizać jego samego.

Gdy ścieżka prowadząca na klif zaczęła się zwężać, Dylan mnie wyprzedził, co zdecydowanie przypadło mi do gustu w związku z apetycznym widokiem, jaki miałem teraz przed oczami. Po dotarciu na miejsce oparliśmy deski o jeepa i przewiesiliśmy ręczniki przez tylną klapę. Zarezerwowaliśmy sobie jedno z najbardziej odosobnionych miejsc na rozległym polu namiotowym. Warunki okazały się iście spartańskie, ale przynajmniej była toaleta i prysznic, choć tylko z zimną wodą. Mimo że wizja lodowatej kąpieli nieszczególnie mi się podobała, alternatywa skóry swędzącej od soli i piasku wydawała się jeszcze gorsza.

– Odwróć się – powiedział Dylan, podchodząc bliżej.

Mimowolnie zerknąłem w stronę niewielkiego ceglanego budynku nieopodal.

– Mam się odwrócić?

– Tak, żebym mógł cię rozpiąć.

– Och, sam mogę…

– Wiem, ale i tak się odwróć. Za chwilę będziemy trząść się z zimna, więc lepiej najpierw nieco się rozgrzać.

Spojrzałem w jego błyszczące oczy i spytałem:

– Czy zawsze tak radziłeś sobie z zimnymi prysznicami na kempingach?

– Cóż… ostatni raz byłem na polu namiotowym z Derekiem. – Wyszczerzył się bezwstydnie.

– No chyba sobie, kurwa, jaja robisz.

– Bynajmniej. Ostatnim razem byłem na kempingu…

– Tak, tak, załapałem i…

– I mi przerwałeś. A teraz się odwrócić z łaski swojej, bo jeszcze nie skończyłem. – Dylan dał mi klapsa w tyłek, aż zawarczałem. – Jak już wspominałem, ostatni raz byłem na kempingu w Devil’s Bend, kiedy Derek i Jordan odnawiali swoje miłosne gniazdko. To było wtedy, gdy pojechałem po resztę swoich rzeczy, a ty musiałeś pracować, pamiętasz?

Dylan przesunął językiem po moim barku.

– Straszny z ciebie gówniarz.

– A ty ciągle jesteś zazdrosny o Dereka.

Uniosłem jego lewą dłoń. Czarne diamenty w pierścionku zaręczynowym zalśniły w słońcu.

– Chyba wszyscy wiedzą, że należysz do mnie. Ale jeśli zmieniłeś zdanie…

– Mowy nie ma – odpowiedział, zamykając mi usta namiętnym pocałunkiem. – Utknąłeś ze mną na dobre, przystojniaku. A teraz wskakujmy pod ten kurewsko zimny prysznic, żebym mógł cię potem rozgrzać.

***

Kilka godzin później, tuż po obejrzeniu zachodu słońca w objęciach Ace’a, rozpaliłem ognisko i postawiłem przy nim dwa krzesła. Łowienia ryb nie było w planach, więc zadowoliliśmy się hot dogami z parówkami pieczonymi na ogniu i zakończyliśmy wieczór na przypaleniu niemal wszystkich pianek.

Przerzucając strony magazynu, zerknąłem na Ace’a, który robił to samo, i aż parsknąłem śmiechem.

– Nigdy nie sądziłem, że zobaczę, jak Ace Locke przegląda czasopisma dla panny młodej – powiedziałem.

– Magazyny ślubne. – Zrobił pauzę i spojrzał na okładkę. – W sumie jeden pies.

– Więc o jakiej sukni myślisz? Podoba mi się ta z organzy z głębokim wycięciem na plecach.

Kulka papieru trafiła mnie w policzek.

– Ojej! – Zakryłem usta dłonią w udawanym zdumieniu. – Czyżbyś też zawiesił na niej oko? Mam w takim razie zdecydować się na tę z tiulu? W końcu twoje plecy są seksowniejsze niż moje.

Kolejna kulka trafiła prosto w moją pierś. Westchnąłem i oderwałem kawałek strony z panną młodą, zostawiając jedynie pana młodego, po czym pokazałem zdjęcie Ace’owi.

– Napij się jeszcze trochę piwa i zobaczysz dwóch facetów.

Pokręcił głową, nie wiem, czy na mnie czy na smoking.

– Może powinniśmy przejrzeć resztę katalogów, które zostawiła Paige – powiedział, pochylając się nad stertą, którą ze sobą przywieźliśmy. – Zająć się… eee… kwiatami albo innym gównem. Kolorami? Ustawieniem stolików… Przydzielaniem miejsc…

Ace – ten potężnie zbudowany, pewny siebie facet – wyglądał na kompletnie zagubionego. Wybuchnąłem gromkim śmiechem.

– Co cię tak niby bawi? – spytał, mrużąc oczy.

– Nie wytrzymam… – stęknąłem, próbując złapać oddech między jednym atakiem głupawki a drugim. – Jesteśmy dwoma facetami i robimy tu takie męskie rzeczy jak surfowanie, biwakowanie na łonie natury oraz dyskutowanie o aranżacjach florystycznych.

Ace przyglądał mi się, próbując zachować powagę.

– To robią zaręczeni ludzie, prawda?

– Nie wiem, nigdy wcześniej nie byłem zaręczony.

– Więc… jaki jest twój ulubiony kolor?

Błyskawicznie przestałem się śmiać.

– Nie wiesz, jaki jest mój pieprzony ulubiony kolor?

– Czerwony?

– Ace, ty tak serio?

– No co? Nigdy o tym nie rozmawialiśmy.

– Ale powinieneś wiedzieć takie rzeczy, jeśli masz zamiar mnie poślubić.

– Dlatego pytam o to teraz. A co, znasz mój?

– Morska zieleń – mruknąłem, wrzucając kulkę papieru do ognia.

Uniósł brwi ze zdziwienia.

– Skąd wiesz?

– Nie chciałbym brzmieć narcystycznie, ale co najmniej raz w tygodniu wspominasz o tym, jak bardzo kochasz kolor moich oczu. Więc pytam jeszcze raz: jaki jest mój ulubiony kolor?

– Żółty.

– O Boże…

– Żartuję, Jezu… Niebieski, prawda? Kolor oceanu…

– I twoich oczu. Rany, jesteś jak typowy facet. – Nagle zorientowałem się, co właśnie powiedziałem, i potarłem twarz. – Cholera, gadam jak jakaś laska.

– Jeżeli masz problem z laskami, możemy to zaraz naprawić – powiedział Ace, wymownie pocierając swoje krocze.

– Rozwiązywanie problemów seksem. Typowy facet.

– Tak, to ja. Jestem typowym facetem.

Obrzuciłem Ace’a uważnym spojrzeniem i na koniec potrząsnąłem głową.

– Przykro mi to mówić, ale nie ma w panu niczego typowego, panie Locke.

– Och? – spytał, odkładając katalogi na ziemię.

– Nie, nie – powiedziałem. – Nie zamkniemy ich, póki nie będziemy wiedzieć, czego chcemy.

– Bardzo dobrze wiem, czego chcę – wymruczał Ace, rozsuwając szeroko nogi, a ja przełknąłem ślinę na widok muskularnych ud. – Ace… nie wykręcisz się. Paige urwie nam jaja, jeśli nie wrócimy z jakimiś pomysłami, a to się nie wydarzy, jeżeli będziesz na mnie tak patrzył.

Oblizał dolną wargę i dotknął guzika szortów. Zacisnąłem palce na magazynie.

– Przestań – syknąłem.

– Chodź tu, Dylan.

Pokręciłem głową.

– Dylan…

– Nie. Kolory. Potrzebujemy ich.

– Dobra – odpowiedział Ace i rozpiął zamek szortów. – Niebieski i zielony. Morski i biały. Powiedz jej, że tego właśnie chcemy. A teraz chodź tu – warknął, mierząc mnie rozpalonym wzrokiem.

Ach, do diabła, kogo próbowałem oszukiwać?

Pozwoliłem magazynowi zsunąć się na ziemię, podszedłem do Ace’a i stanąłem między jego rozsuniętymi nogami. Blask ognia zatańczył w jego oczach w najbardziej grzeszny sposób, jaki widziałem, a kąciki ust uniosły się w perwersyjnym uśmieszku.

– Rozepnij koszulę.

Sięgnąłem do dolnego guzika, zaś Ace poprawił się na krześle i znów posłał mi diabelski uśmiech. O tak, nie mogłem mu się oprzeć, kiedy był taki władczy. Naprawdę mi się poszczęściło, że lubił w ten sposób się ze mną droczyć, dlatego nie miałem żadnego problemu, by zrobić dla niego małe przedstawienie. Był moim ideałem.

Gdy dotarłem do ostatniego guzika i chciałem zsunąć koszulę z ramion, pokręcił głową.

– Zostaw. Sam chcę cię rozebrać.

Mmm, taaak… Zostaliśmy dla siebie stworzeni.

Ace wstał i patrząc mi prosto w oczy, złapał za materiał, po czym przyciągnął mnie do siebie. Gorący język gwałtownie wniknął w głąb moich ust, a ja wczepiłem się palcami w koszulkę Ace’a.

– Zdejmij to – wyszeptałem tuż przy jego wargach, rozluźniając chwyt.

Nie czekał ani sekundy. Błyskawicznie zdarł ze mnie koszulę i przyciągnął tak blisko, że poczułem na piersi gorąco jego skóry. Zaczął całować moją szyję z taką namiętnością, że kolana się pode mną ugięły. Ostatkiem sił zmusiłem się, by wymamrotać:

– Obiecuję, że pod koniec wieczoru żaden z nas nie będzie czuł się jak laska. A teraz wyskakuj ze spodni, właź do namiotu i pozwól, że pokażę takiemu typowemu mężczyźnie ja ty, co lubi.

3. MAŁA ZEMSTA

Dylan nie marnował czasu. Rozebrał się do naga i ułożył na śpiworze.

– Na brzuchu – powiedziałem, zanim zdążyło mu się zrobić zbyt wygodnie na plecach.

Poblask ogniska tańczył na jego skórze w sposób, który sprawiał, że miałem ochotę wylizać całe to boskie ciało.

Zsunąłem szorty, skopałem je na bok i ukląkłem obok mojego pięknego mężczyzny. Obrzuciłem go łakomym wzrokiem, zastanawiając się, od czego rozpocząć ucztę, ale nie byłem w nastroju do pośpiechu. Chciałem rozkoszować się nim jak najdłużej. Przesunąłem palcami po jego twardej łydce, a gdy powędrowałem ręką wyżej, na nodze pojawiła się gęsia skórka.

– Zamierzasz zamęczyć mnie na śmierć, prawda? – westchnął Dylan z głową ułożoną na ramieniu.

– Ktoś zasłużył na małą zemstę po tym, przez co dzisiaj przeszedłem.

– Ale warto było zobaczyć cię w tej piance.

Musnąłem krzywiznę jego krągłego tyłka. Rozluźnił mięśnie, a wtedy nachyliłem się i zastąpiłem palce ustami. Gorąca skóra smakowała oceanem. Całowałem ją z niemal nabożną czcią, powoli zbliżając się do rowka. Kiedy musnąłem go językiem, Dylan odruchowo uniósł biodra.

– Mmm, może to dręczenie nie jest takie złe – wymruczał.

– Nie?

Zacząłem lizać go w górę i w dół, a on jęknął gardłowo i jeszcze bardziej wypiął tyłek.

– Powinieneś coś o tym wiedzieć. W końcu to twoje hobby – dodałem.

– Narzekasz? – spytał Dylan, zerkając na mnie przez ramię.

Przysunąłem się bliżej, ustawiłem kutasa między jego ciepłymi pośladkami i naparłem.

– O kurwa – stęknął.

Zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze, nachyliłem się i obróciłem mu głowę tak, by móc pocałować go w usta. Na języku poczułem lekką gorycz piwa. Zacząłem poruszać biodrami i przesuwać penisem po rowku.

– Dziś w nocy bawimy się na moich zasadach, Daydream. W tej pozycji spędziłem cały poranek, więc pomyślałem, że teraz czas na ciebie.

Zachichotał.

– Tak?

– Owszem – potwierdziłem z uśmieszkiem. – Postaraj się unieść na rękach, kiedy wsadzę w ciebie kutasa.

Dylan położył się płasko na śpiworze i sięgnął ręką nad głowę. Podniosłem wzrok, by sprawdzić, czego szuka, a on już podawał mi butelkę lubrykantu.

– Jaki dobry mały harcerzyk – mruknąłem, pochylając się i całując go za uchem.

– No ej! – oburzył się. – Pierwsza rzecz, jakiej uczą cię na kempingu, to bycie przygotowanym na każdą ewentualność.

Uszczypnąłem go zębami w ucho.

– Cóż, dziś wieczorem przyda nam się ta lekcja.

Zajęczał i przymknął oczy, a potem sięgnął do swojego kutasa. Zakląłem, gdy otarł się pośladkami o mojego twardego fiuta. Nie mogłem się powstrzymać przez przesunięciem dłońmi po jego skórze. Pragnąłem go wielbić. Nago i z zamkniętymi oczami wyglądał tak pięknie, że przestawałem wierzyć w swoje szczęście.

– Jezu, Dylan… Za każdym razem, kiedy tak przede mną leżysz, zastanawiam się, czym na ciebie zasłużyłem.

Otworzył oczy i uśmiechnął się łobuzersko, jednocześnie wypinając tyłek.

– Tak naprawdę nie chcesz, żebym ci teraz odpowiadał.

Puściłem do niego oko, a potem wylałem nieco lubrykantu na swojego kutasa i rozprowadziłem po całej długości. Z każdym ruchem Dylana robiłem się coraz twardszy.

– Jakiś ty niecierpliwy – powiedziałem, przesuwając fiutem po jego rowku.

Zwilżyłem lubrykantem dłoń i odrzuciłem butelkę na bok.

– Ace, jeśli nie znajdziesz się we mnie w ciągu następnych pięciu sekund…

– To co? Mów dalej.

Warknął w odpowiedzi. Nachyliłem się i wsunąłem w niego palec. Pomruk zadowolenia, jaki z siebie wydał, był najbardziej seksownym odgłosem we wszechświecie. Dodałem drugi palec, by lepiej go przygotować, a kiedy uniósł biodra, jakby w ten sposób prosił o więcej, poczułem przemożną chęć wbicia zębów w gładką skórę jego pośladków.

– Taaak – jęknął przeciągle, gdy to zrobiłem.

Wcisnął twarz w śpiwór i zaczął cicho pojękiwać, coraz szybciej przesuwając dłonią po penisie. Tego było dla mnie zbyt wiele. Chociaż chciałem jeszcze trochę się nad nim poznęcać, czułem, że mój kutas dłużej tego nie wytrzyma.

Chwyciłem Dylana za biodra i szarpnąłem w górę, by znalazł się na czworakach, a potem wszedłem w niego głęboko, złapałem w pasie i podciągnąłem tak, by usiadł mi na udach.

– O Boże… Kurwaaa – wydyszał, opierając się plecami o moją pierś.

To, co czuł, musiało być bardzo intensywne – w końcu znalazłem się w nim cały. Ja sam ledwo się trzymałem. Dylan był tak ciasny, że prawie doszedłem. Nie mogłem od razu zacząć się poruszać. Zamiast tego napawałem się tą chwilą, trzymając rękę na jego twardym brzuchu. Każdy seks z nim był jak pierwsze zbliżenie i część mnie wciąż nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Że jesteśmy razem. Że on należy do mnie.

Powoli wypuściłem powietrze, pocałowałem go w kark i zacząłem nadziewać Dylana na siebie.

***

Kurwa, Ace próbował mnie zabić. Straciłem wszelkie wątpliwości, kiedy jedną ze swoich wielkich dłoni położył mi na brzuchu, a drugą na udzie. Zacisnął palce na mojej skórze i naparł na mnie z taką siłą, że aż krzyknąłem, na co ten dupek miał czelność zachichotać.

Sięgnąłem ręką do kutasa, a drugą położyłem na dłoni, którą przytrzymywał mi udo.

– Zrób tak jeszcze raz – wychrypiałem.

– Tak? – spytał i znów pchnął potężnie.

– Och… Kurwa, tak. Jeszcze raz – wysapałem i zacząłem poruszać biodrami.

Zacisnąłem palce na fiucie, ze wszystkich sił starając się od razu nie dojść, bo bliskość Ace’a sprawiała, że niemal traciłem zmysły. Ale on właśnie wtedy wbił zęby w moje ramię i, cholera, straciłem nad sobą kontrolę. Ukłucie bólu spowodowało, że zacząłem masturbować się jak szalony, rozcierając preejakulat na całej długości kutasa. Nie potrafiłbym przestać, nawet gdyby od tego zależało moje życie. Ace jęczał i przeklinał, trzymając mnie mocno i bezustannie wbijając się w pulsujące podnieceniem wnętrze. W pewnym momencie złapał moje włosy i przekrzywił mi głowę, by móc ssać szyję.

– Ace… Cholera… Jestem tak kurewsko blisko…

Ponownie szarpnął za moje włosy, ale tym razem zassał płatek ucha.

– Jeszcze nie.

Zanim zdążyłem coś powiedzieć, gwałtownie pochylił mnie do przodu. Musiałem wyciągnąć przed siebie ręce, by nie paść twarzą na śpiwór. Znów znalazłem się na czworakach, a Ace posuwał mnie ostro, jedną ręką przytrzymując moje biodro, a drugą zaciskając na włosach. Otworzyłem usta do krzyku, ale nie byłem w stanie wydobyć z siebie głosu. Bez żadnego ostrzeżenia wysunął się ze mnie i wbił ponownie z taką siłą, że musiałem złapać się śpiwora, żeby nie stracić równowagi. I cholernie mi się to podobało.

Kiedy zachowywał się w ten sposób, zawsze było to niesamowite doświadczenie. Nic nie kręciło mnie bardziej. Na co dzień utrzymywał dystans i doskonale panował nad emocjami, ale w chwilach takich jak ta puszczały mu wszystkie hamulce i przestawał być grzecznym chłopcem. Ta strona Ace’a – dzika oraz pragnąca wszystko kontrolować – odurzała jak narkotyk.

– Kurwa, Dylan, kurwa – powtarzał tuż przy moim uchu, wbijając się we mnie z dziką furią.

Czułem, że po skroniach spływa mi pot. Ace zaczął lizać mój kark i wtulać twarz we włosy.

– Kocham cię tak zajebiście mocno.

Miał zachrypnięty głos, a jego gorący oddech sprawił, że dostałem gęsiej skórki. Jęknąłem, kiedy zacisnął palce na moim fiucie.

Zamknąłem oczy i pozwoliłem mu przejąć całkowitą kontrolę. Dźwięki, które wydawał przy każdym pchnięciu, były dzikie i niesamowicie seksowne.

– Zatrać się dla mnie, Daydream. Nie mogę się doczekać, aż całkiem stracisz panowanie nad sobą, a twoja dziurka zaciśnie się mocno na moim kutasie – usłyszałem zdyszany szept.

Wygiąłem plecy w łuk i gwałtownie się spiąłem, krzycząc jego imię. Ekstaza niemal pozbawiła mnie świadomości. Zatraciłem się w niej, doświadczając najlepszego orgazmu od miesięcy.

Ace szybko do mnie dołączył. Puścił mojego fiuta, złapał za biodra i wszedł głęboko, jęcząc moje imię. „Och, tak, jestem twój, panie Locke. Cały twój”.

Uśmiechnąłem się z satysfakcją. Nie tylko potrafiłem sprawić, że Ace Locke niemal tracił głos z rozkoszy. Serce tego wspaniałego mężczyzny również należało do mnie. Nie mogłem się doczekać, aż oznajmię światu, że Ace jest mój.

4. ZAMKNIĘCI NA KŁÓDKĘ

W ciągu następnego tygodnia podjęliśmy kilka wstępnych decyzji w kwestii ślubu, a gdy Paige wróciła z Florydy, zebraliśmy się w sali konferencyjnej Happily Ever After, Inc – agencji należącej do Shayne. Z zapałem opowiadała o miejscówkach, które odwiedziła podczas wyjazdu. Podawała nam zdjęcia, a ja próbowałem wyobrazić sobie nas biorących tam ślub. Wszystkie hotele, sale balowe i pawilony wyglądały pięknie, lecz kiedy pokazała ostatnie zdjęcie, Dylan i ja zamarliśmy.

– To – powiedzieliśmy równocześnie.

– Czułam, że się wam spodoba – powiedziała Paige, kiwając głową. – To The Floridian. Piękny kompleks nad jeziorem, łączący w sobie wiktoriańską elegancję i nowoczesne wyrafinowanie. Mają na miejscu kaplicę i kilka sal balowych do wyboru.

– Schody – rzucił Dylan, a Paige spojrzała na niego lekko zdziwiona. – Czy w głównym lobby nie mają przepięknych schodów? I czy jest tam boczna loża, w której grywa kwartet smyczkowy?

– Owszem.

– Czy to wchodzi w grę? – spytał.

– Wszystko da się załatwić za odpowiednią sumę. Zwłaszcza jeśli posiada się znane nazwisko – odparła, puszczając do mnie oko.

– Jeśli tego chce Dylan, tak zrobimy – oznajmiłem.

– Możecie uważać to za załatwione. – Pokiwała głową i spojrzała na długą listę sprawunków. – Odhaczamy miejscówkę. Przeglądaliście materiały, które wam zostawiłam?

– Pewnie – powiedziałem, a w myślach dodałem: „W przerwach seksmaratonu”.

– Grzeczni chłopcy. Kolory?

– Różne odcienie niebieskiego, morska zieleń i biel. Dasz radę coś z tym zrobić? – spytałem.

– Oczywiście. Będzie pięknie. – Spojrzała na nas uważnie. – Och, te kolory doskonale pasują do waszych oczu.

Dylan uniósł brew, zerkając na mnie.

– Ciekawy zbieg okoliczności.

– Ilu gości przewidujecie?

– Ehm… Czy możemy wrócić do tego później?

– Byle szybko. A kwiaty?

– Eee… białe?

– Słodki Jezu – mruknęła. – Czy ma sens, żebym w ogóle pytała o muzykę?

– Kurwa – mruknąłem.

– Dobra, to wystarczająca odpowiedź. – Zanotowała coś, po czym odłożyła długopis i klasnęła w dłonie.

Zdecydowanie była dziś w trybie „Paige profesjonalistki”. Rzadko ją taką widywałem, ale wiedziałem, że potrafi poradzić sobie absolutnie ze wszystkim. I dlatego to jej powierzyliśmy organizację całej imprezy.

– Okej, pomówmy o sprawach rodzinnych. Jak z tym stoimy? Ace, twoi rodzice zmądrzeli czy może jednak zamierzają zbojkotować ślub? Chcę wiedzieć na wypadek, gdybym musiała wsadzić im w tyłek jakieś transparenty.

Westchnąłem i przeczesałem włosy. Kiedy oświadczyłem się Dylanowi – w dodatku w telewizji na żywo – moi rodzice wpadli w szał. Najpierw zbombardowali mnie tysiącem telefonów, a potem przestali się odzywać. Przynajmniej do czasu, aż prasa przychylnie odniosła się do naszych zaręczyn. Wtedy znów zaczęli dzwonić, jakby nic się nie stało i jakby nigdy nie próbowali zmusić mnie do zerwania z Dylanem. Nie bardzo miałem ochotę ich zapraszać, ale ostatecznie przecież byli moimi rodzicami. Nie mogłem tego nie zrobić, prawda? – O ile wiem, żadnych drewnianych kijów nie będzie trzeba im wbijać, ale nie mogę powiedzieć, żeby ciepło przyjęli mojego mężczyznę. Dylan ścisnął mi rękę.

– Nie ma sprawy. W którymś momencie zmądrzeją, a jeśli nie, to ich pozwolenie nie jest nam potrzebne.

– Owszem, nie jest, ale zachowują się kurewsko idiotycznie – mruknąłem.

– Jest jak jest. – Wzruszył ramionami Dylan. – Nasze wesele będzie wspaniałe z nimi czy bez nich, zgadza się?

Uśmiechnąłem się i skinąłem głową.

– Jasne.

– Super, więc zaznaczę ich jako „może” i przygotuję się na obie ewentualności – podsumowała Paige. – A teraz pora na terminy, bo daliście mi zajebiście mało czasu, więc musimy to załatwić natychmiast. Ślub, próbna kolacja, wieczór kawalerski, jeśli chcecie. Ale proszę, nie róbcie wszystkiego w jednym tygodniu, bo was pozabijam.

– Oooch, wieczory kawalerskie – rozmarzył się Dylan. – Nawet o tym nie pomyślałem.

– Masz na myśli „wieczór”, liczbę pojedynczą. Nie możesz iść na imprezę beze mnie – wtrąciłem.

– Albo mnie – dodała Paige. – Nie ma mowy, żebym zorganizowała wycieczkę tylko dla facetów.

Dylan szeroko otworzył oczy.

– Wycieczkę? Brzmi jeszcze lepiej. Dokąd pojedziemy?

– Nie do Vegas – oznajmiłem.

Paige uniosła rękę.

– Popieram.

– Mnie odpowiada każde miejsce, gdzie jest ciepło i nie trzeba ciągle nosić ciuchów – stwierdził Dylan, a ja posłałem mu znaczące spojrzenie.

– Pamiętasz, że planujemy wieczór kawalerski, a nie orgię, prawda?

– Ja się piszę na oba warianty – wtrąciła Paige i zaraz parsknęła śmiechem na widok mojego morderczego wzroku. – Dobra, w porządku, w przeszłości bym się pisała. Teraz jestem stateczną mężatką. Nie mogę szaleć jak dawniej.

– Gówno prawda – mruknął Dylan.

– Przejrzę opcje wyjazdów w tropiki i zobaczymy, co się wam spodoba. W tym czasie spróbujcie ustalić listę gości, a potem wybrać drużbów i pomyśleć o kolacji próbnej. Zwykle zajmują się tym rodzice, ale musimy mieć plan awaryjny. Zapiszę was też na przymiarki smokingów.

– Brzmi perfekcyjnie – powiedziałem.

– A kiedy będziemy degustować cholerne ciasta? – rzucił Dylan, a w jego oczach błysnęła ekscytacja.

– Degustować cholerne ciasta? – powtórzyła Paige. – Cóż za wyrafinowany język, przystojniaku. Podczas wyjazdu na Florydę znalazłam dobrego cukiernika i zamówiłam dla was kilka próbek.

Dylan pokiwał głową z zadowoleniem.

– Zajebiście. Niech przyśle nam próbki wszystkiego. No wiesz, żebyśmy mieli pewność, że wybierzemy najlepszy tort.

– Albo żeby mój narzeczony wpędził się w śpiączkę cukrzycową. – Wyszczerzyłem się w uśmiechu, ale Dylan wcale nie wydawał się zawstydzony.

– To też jakaś opcja.

Paige zamknęła terminarz i wsunęła go do torebki.

– Dobra, na dziś tyle. Macie jakieś pytania?

Pokręciliśmy głowami, na co wzniosła oczy ku niebu.

– Podajcie mi przynajmniej listę gości. W przeciwnym razie zorganizuję wam wesele na pieprzonym biegunie północnym. – Umowa stoi – odpowiedział szybko Dylan, a potem wstaliśmy i pożegnaliśmy się.

Gdy Paige wyszła, Dylan usiadł na stole i stwierdził z pełnym przekonaniem:

– Zerżnie nas piłą mechaniczną, jeśli się nie ogarniemy.

– Nie mów, że by cię to nie kręciło – mruknąłem, pochylając się, żeby go pocałować.

Dylan sięgnął po swój notatnik i uderzył mnie nim w pierś.

– Nawet nie próbuj. Mamy wesele do zaplanowania. Siadaj.

***

Dwie godziny później wreszcie ustaliliśmy listę gości i zastanawialiśmy się, kogo zaprosić na nasz wspólny wieczór kawalerski.

– Myślimy o wyjeździe na weekend czy jednej nocy? – zapytałem, notując kilka imion.

– Jeśli zamierzamy gdzieś polecieć, weekend miałby więcej sensu, nie sądzisz?

– Zgadzam się.

– Opłacę wszystkim koszty podróży. Musimy tylko zdecydować, kogo zabieramy.

Uniosłem brew.

– Och, nie sądzę. Zarabiam teraz całkiem nieźle, a to nasza wspólna impreza, więc nie ma opcji, żebyś sam płacił za wszystko.

– A jak mnie powstrzymasz?

– Ace, nawet nie próbuj.

– Dobra, dobra. Kogo masz na liście?

Zerknąłem na rozpiskę.

– Dereka i Jordana. Nie widzieliśmy się z nimi, odkąd się zaręczyli.

– Chcesz też zaprosić Finna i Brantleya?

– Tak, byłoby super. I Lennona, Boże miej nas w swojej opiece. Dopilnuję, żeby ochrona na lotnisku go przepuściła. A ty?

– Pomyślmy… Logan, Shayne i Paige… Cholera, wszystkie dziewczyny. I ich partnerów.

– To osiemnaście, jeżeli wszyscy dadzą radę – podliczyłem szybko. – Nie sądzisz, że trochę za dużo?

– Nie, kurwa. I musimy zacząć wysyłać zaproszenia… – Ace otworzył kalendarz w telefonie. – Co powiesz na miesiąc przed ślubem? Jakoś w połowie kwietnia?

– Sądzę, że będzie wystarczająco dużo czasu, żeby wrócić do formy – powiedziałem ze śmiechem. – Cholera, dam radę.

Rozległo się pukanie i Shayne wsunęła głowę do środka.

– Sprawdzam tylko, jak sobie radzicie. Potrzebujecie czegoś? – spytała.

Ace pokręcił głową.

– Nie, chyba robimy wszystko, by uniknąć gniewu Paige – oświadczył, wstając.

– To zawsze rozsądne. – Posłała nam uśmiech. – Cóż, w razie czego będę w biurze.

– W zasadzie jest coś, czego potrzebuję. A raczej chcę – rzucił Ace, zanim zamknęła za sobą drzwi.

– Rzeknij słowo, a będzie twoje.

– Nawet nie wiesz, o co chcę prosić.

– Po wszystkim, co zrobiłeś dla mnie i moich przyjaciół, niczego nie mogę ci odmówić.

– Czyli uczynisz mi ten honor i zostaniesz moim świadkiem na ślubie?

Otworzyła szeroko usta, a potem spojrzała na mnie nad ramieniem Ace’a.

– Nie ma nikogo, kto lepiej by się nadawał do tej roli – powiedziałem. – Będziesz idealna.

– Gdyby nie ty, nie znalazłbym się w miejscu, w jakim jestem teraz – rzekł z powagą Ace, a Shayne zaszkliły się oczy. – Sprawiłaś, że zrozumiałem, czego pragnę. Dzięki tobie podjąłem ryzyko i wygrałem życie. Bez ciebie, Shayne Callahan, nigdy nie zdobyłbym się na coming out, a wówczas ominęłoby mnie to, co najważniejsze.

– A żeby cię… – mruknęła, osuszając oczy rękawem.

Nie mogłem się powstrzymać i zrobiłem to samo.

– Jeeezu, Ace, ty i te twoje hollywoodzkie przemowy – wtrąciłem, a on ujął mój podróbek i bezceremonialnie mnie pocałował.

– Więc jak? – Spojrzał w stronę Shayne. – Każesz mi trwać w niepewności?

Nie zdążył dodać nic więcej, bo kobieta rzuciła mu się na szyję i wyszeptała:

– Z radością stanę u twego boku, przystojniaku. To będzie dla mnie zaszczyt.

Ace popatrzył na mnie ponad jej ramieniem

– Dobra, daj jej to.

– Co? – spytała, odsuwając się nieco.

Wyjąłem z kieszeni kłódkę miłości, czerwoną z wygrawerowanymi naszymi inicjałami i datą pierwszego spotkania.

– Do Skrytki Miłości. Zamknij tam nasze rzeczy. Jesteśmy teraz oficjalnie zajęci.

5. GÓWNOBURZA

Minął tydzień. Leżałem na kanapie, a Dylan ułożył głowę na moim podbrzuszu i razem gapiliśmy się w telewizor.

– Nie wiem, jak mogłem dać się wciągnąć w oglądanie tego z tobą – mruknąłem znudzony.

– Daj spokój, to zajebiste. Ilu znasz sześciolatków, którzy ugotowaliby krabowe ravioli?

– To musi być ustawione. Żaden dzieciak nie może tego umieć. Cholera, nie znam nikogo dorosłego, kto by potrafił.

– Jesteś po prostu zazdrosny, bo nie ogarniasz nawet, jak ugotować jajka.

– Od tego mam ciebie.

– Czyżbyś brał ze mną ślub dla moich umiejętności kulinarnych?

– Między innymi – odpowiedziałem, odsuwając z jego czoła kosmyk jasnych włosów.

– A czym są te inne rzeczy?

Już chciałem odpowiedzieć, ale Dylan sięgnął do moich ust i zakrył je ręką.

– Nie chcesz wiedzieć? – spytałem, odsunąwszy jego dłoń.

– Nie. Zdecydowałem, że możesz mi powiedzieć później.

Uniósł głowę, by na mnie spojrzeć, po czym posłał mi szeroki uśmiech.

– Nie łapię.

– Przysięga, panie Locke. O wszystkich rzeczach, które we mnie kochasz, oraz o tym, co ci smakuje w posiłkach, które gotuję, możesz opowiedzieć za kilka miesięcy w obecności rodziny i przyjaciół.

– Doprawdy? – Roześmiałem się.

W oczach Dylana pojawił się błysk.

– Mhm. Jak najbardziej.

– Pozwól, że upewnię się, czy dobrze cię zrozumiałem. Chcesz, żebym spisał uczucia, jakie do ciebie żywię, i opowiedział o tym całemu światu?

Pokiwał głową z entuzjazmem, a ja nie mogłem powstrzymać śmiechu na widok jego cudownej reakcji.

– W sumie i tak powiedziałem o tym przed kamerami. Jeśli chce pan przysięgi, panie Prescott, dostanie ją pan. Ale to musi działać w obie strony.

Przesunął się w górę, by sięgnąć ustami moich ust, i wymruczał jak zadowolony kot:

– Ja już swoją ułożyłem.

Odsunąłem się gwałtownie, by lepiej mu się przyjrzeć.

– Serio? Kiedy?

Zarumienił się uroczo, widocznie zawstydzony, i wtulił twarz w moją pierś.

– Kiedy, Dylan? – zapytałem, delikatnie dotykając jego ramienia, żeby na mnie spojrzał.

Przygryzł wargę i szepnął:

– Dzień po tym, jak mi się oświadczyłeś.

Z czułością pogłaskałem go po policzku.

– Naprawdę?

– Naprawdę – przytaknął i rzucił mi nieśmiałe spojrzenie.

– Hmm, to bardzo słodkie, panie Prescott.

– Serio?

– Serio. Czy zrobiłeś jeszcze coś, o czym nie wiem?

– Nie – odpowiedział nieco zbyt szybko.

Parsknąłem śmiechem. Dylan robił najgorszą pokerową twarz, jaką w życiu widziałem.

– Gadaj, kłamco.

Przewrócił oczami, ewidentnie zażenowany, co sprawiło, że postanowiłem naciskać dalej.

– Wyznaj wszystko jak na spowiedzi.

– No dobra – westchnął. – Być może kilka razy ćwiczyłem pisanie swojego nazwiska. Bo wiesz, może mi być potrzebny nowy podpis.

– Och, a o jakim nazwisku mowa?

– Cóż, to zależy… Mógłbym się zgodzić na Dylana Prescotta-Locke’a albo Dylana Locke’a-Prescotta, albo po prostu na Dylana Locke’a. Wszystkie brzmią dobrze.

Czułość rozlała się ciepłem po moim sercu.

– Też mi się podobają.

– A które wolisz?

– A ty?

– Ja spytałem pierwszy.

– Wiesz, myślę, że powinieneś zachować nazwisko swojej rodziny. Będę zadowolony, jeśli wybierzemy którąś z pierwszych dwóch opcji.

Dylan milczał przez chwilę, aż wreszcie powiedział:

– Okej… Myślę, że najbardziej podoba mi się… Locke-Prescott. Z egoistycznych powodów, bo chcę twoje nazwisko zaraz po swoim imieniu.

– Ace Locke-Prescott – powiedziałem, a potem powtórzyłem to kilka razy w myślach. – Idealnie.

– Tak?

– Tak. – Pochyliłem się, żeby go pocałować, i wtedy odezwał się minutnik w kuchence. – Dobra, idź do kuchni, gdzie twoje miejsce, Dylanie Locke’u-Prescotcie.