Locked. Wykluczony - Ella Frank, Brooke Blaine - ebook

Locked. Wykluczony ebook

Ella Frank, Brooke Blaine

4,5

14 osób interesuje się tą książką

Opis

ROMANS M/M

Romantyczny wypad do Las Vegas kończy się dla Ace’a i Dylana nieprzyjemnym spotkaniem z paparazzo. Od teraz cały świat już wie, że największy gwiazdor kina akcji jest zajęty, a w dodatku związał się z przystojnym modelem. Co prawda minął już rok od chwili, gdy Ace ujawnił swoją orientację seksualną, ale jak dotąd ani razu nie pojawił się publicznie w towarzystwie jakiegokolwiek mężczyzny. Dlatego zdjęcia zrobione w hotelu Syn błyskawicznie obiegają media społecznościowe, a portale plotkarskie i brukowce codziennie zasypują czytelników nowymi szczegółami. Paparazzi podążają też za Dylanem krok w krok, próbując dowiedzieć się jak najwięcej o jego przeszłości.

Tymczasem zdjęcia do Insurekcji 2 powoli dobiegają końca, zaś atmosfera na planie z każdym dniem psuje się coraz bardziej. Agent Ace’a nieustannie dzwoni ze złymi wieściami, natomiast z Dylanem usiłuje skontaktować się ktoś, z kim mężczyzna od dawna nie chce mieć nic wspólnego.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 333

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (85 ocen)
52
21
11
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
melchoria

Nie oderwiesz się od lektury

Jeżeli ta historia nie jest piękna i wzruszająca to która mogłaby taką być. Gorąco polecam.
10
Kajka85

Nie oderwiesz się od lektury

Kapitalna, zupełnie inna niż wszystkie które do tej pory czytałam. Wciągająca, momentami wzruszająca a nawet trzymająca w napięciu😉
10
Garbielka

Nie oderwiesz się od lektury

Dylan i Ase są jak dwie połówki jabłka, nawet po minach i gestach ciała wiedza co za chwilę zrobią, ich miłość jest do pozazdroszczenia, wspierają się, jak jeden wątpi w siebie umieją go wesprzeć , nigdy nie został żaden z nich sam ze swoimi problemami, kocham tych chłopaków, nawet wstrętna matka , nie mogła ich rozdzielić , wręcz przeciwnie zrobiła wszystko na odwrót, bo właśnie niej udowodnili sobie, że nic się nie liczy tylko oni ich miłość.
10
Ainai1

Całkiem niezła

Zbyt słodki romans a matka z piekła rodem dorzucona by nie było zbyt mdło. Za to rodzice Dynana rewelacyjni.
00
Milkamilka123

Nie oderwiesz się od lektury

Na prawdę wspaniała i wciągająca historia o wspaniałej miłości.
00

Popularność




LOCKED

1. WSZYSTKO TRAFIŁ SZLAG

2. CHCĘ CIĘ TRZYMAĆ ZA RĘKĘ

3. UCZTA DLA KRÓLA

4. SŁODKI. ZGRABNY. MÓJ.

5. DUMNY I NIEUSTRASZONY

6. RAZ NA WOZIE, RAZ POD WOZEM

7. IMPROWIZACJA

8. LUBIĘ DUŻYCH CHŁOPCÓW I NIE ZAMIERZAM TEGO UKRYWAĆ

9. ROBAK POD MIKROSKOPEM

10. RZUĆ MNIE NA KOLANA

11. SCHODY DO NIEBA

12. PG-13

13. CZARNE CHMURY

14. TO LEPSZE NIŻ FILM

15. MIŁOŚĆ, POKÓJ I… DYNIE

16. WYZNANIA PRZY OGNISKU

17. POŻEGLUJ ZE MNĄ

18. TO, CO DOBRE. TO, CO ZŁE. TO, CO BRZYDKIE

19. WIĘCEJ NIŻ SEN NA JAWIE

20. USTA PEŁNE GORĄCEJ PARÓWKI

21. MONU-KURWA-MENTALNY

22. STUKNIĘTA SUKA

23. MAM PEWNOŚĆ

24. IMPREZA POŻEGNALNA

25. UJAWNIONE SEKRETY

26. NIE MÓWIĘ, ŻE JEST NACIĄGACZEM

27. JAKIŚ RODZAJ MAGII

28. CZAS IŚĆ NA CAŁOŚĆ

29. ZSZOKOWANY

PODZIĘKOWANIA

O AUTORKACH

LOCKED

TYTUŁ ORYGINAŁU
LOCKED
Copyright © 2016. Locked by Ella Frank & Brooke Blaine Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Papierówka Beata Bamber, 2019Copyright © by Wydawnictwo Papierówka Beata Bamber, 2019Redaktor prowadząca: Beata Bamber Redakcja: Anna ĆwikKorekta: Patrycja Siedlecka Fotografia na okładce: © Дмитрий Киричай/Adobe Stock Opracowanie graficzne okładki: Marcin Bronicki, behance.net/mbronicki Projekt typograficzny, skład i łamanie: Beata BamberWydanie 1 Gołuski 2020 ISBN 978-83-66429-58-1Wydawnictwo Papierówka Beata Bamber Sowia 7, 62-070 Gołuski www.papierowka.com.plPrzygotowanie wersji ebook: Agnieszka Makowska www.facebook.com/ADMakowska
ELLA FRANKBROOKE BLAINE
LOCKEDWykluczonyPRZEŁOŻYŁAAnna Czyżewska

Dla wszystkich, którzy umierali z ciekawości, myśląc o tym, co zrobią teraz Ace i Dylan… Nie musicie już dłużej czekać! Dziękujemy Wam za bycie cierpliwymi małymi gnojkami.

LOCKED

Wykluczony

1. WSZYSTKO TRAFIŁ SZLAG

– Ace, menadżer już tu jest.

Do pewnego stopnia byłem świadom, że Dylan coś do mnie mówi, ale stojąc przy olbrzymim oknie apartamentu prezydenckiego w Syn, nie potrafiłem oderwać wzroku od mrowia dziennikarzy tłoczących się na dole przed wejściem. Z każdą minutą wydawało się, że jest ich coraz więcej, a panika, którą odczuwałem do tej pory, przemieniła się w kompletne odrętwienie. Jak to możliwe, by życie zmieniło się tak radykalnie w ciągu zaledwie kilku minut?

– Ace? – odezwał się Dylan ponownie. – Myślę, że chyba powinieneś usiąść.

„Ci wszyscy ludzie na pewno nie przyszli tu dla mnie. Przecież wiadomości nie mogły tak szybko do nich dotrzeć”.

Chociaż powtarzałem w myślach te słowa, wiedziałem, że to nieprawda. Obrazy w mojej głowie zmieniały się jak w kalejdoskopie – paparazzi przebrany w uniform boya hotelowego, stojący pośrodku apartamentu Dylana, klikanie jego aparatu, gdy wykradał nasze intymne chwile. Dylan biegnący za nim jedynie w ręczniku owiniętym wokół bioder. Ja, próbujący wciągnąć Dylana z powrotem do pokoju, gdy mój świat walił się w zawrotnym tempie.

Oparłem czoło o zimną szybę, zamknąłem oczy i próbowałem uspokoić walące z niepokojem serce.

– Daj mu chwilę – powiedział Dylan, odrywając dłoń od mojego ramienia.

Wiedziałem, że powinienem się odwrócić i stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością, ale to oznaczałoby, że jestem gotów zająć się konsekwencjami tego, co się wydarzyło. Gdzieś w oddali dzwonił mój telefon i nietrudno było odgadnąć, kto próbował się ze mną skontaktować. Roger, mój menadżer, albo Martina, rzeczniczka prasowa. Do diabła, albo oboje w trybie konferencyjnym.

„Sekret, który z całych sił starałem się ukryć, który z tak wielkim trudem próbowałem ochronić…”

Pokręciłem głową, nie odrywając czoła od szyby. Co to oznacza dla mojej kariery? Owszem, świat wiedział, że jestem gejem, ale do tej pory nigdzie nie ukazały się żadne zdjęcia, które by to potwierdzały. Według Rogera i Martiny, a nawet rodziców, moja kariera by nie przetrwała, gdybym afiszował się z jakimś mężczyzną tuż przed nosami potencjalnych widzów. I niestety zanosiło się na to, że w najbliższym czasie przekonam się, czy mieli rację, ponieważ nie było możliwości, bym wyparł się kogoś, kogo tak bardzo potrzebowałem.

– Ace – odezwał się Dylan takim głosem, jakby uspokajał narowistego mustanga, a ja nie mogłem go za to winić.

Pewnie myślał, że jestem o krok od rzucenia się do ucieczki, dlatego wziąłem głęboki, jakże potrzebny wdech i wreszcie postanowiłem zaakceptować rzeczywistość.

Dylan stał na wyciągnięcie ręki, ubrany w dżinsy i koszulkę, i właśnie wtedy, w momencie gdy nasze spojrzenia się spotkały i zobaczyłem jego poważną twarz, uzmysłowiłem sobie, że to, co tak naprawdę chcę… nie, co muszę zrobić, to odpędzić od niego strach. I nie chodziło o strach przed tym, co miało nadejść, bo szczerze mówiąc nie miałem pojęcia, jakie piekło rozpęta się wokół nas dwóch. Pragnąłem jedynie, by wiedział, że chociaż zamknąłem się w sobie i wpadłem w panikę, to jednak nie żałowałem związania się z nim.

– Ace, menadżer…

– Może chwilę poczekać – powiedziałem i zrobiłem trzy kroki potrzebne, by znaleźć się tuż przed nim. Ująłem jego twarz w dłonie i przesunąłem kciukiem po dolnej wardze. – Wszyscy mogą poczekać jeszcze pieprzoną chwilę.

Dylan chwycił moje nadgarstki, a w jego oczach dostrzegłem współczucie. Przyglądał mi się, próbując ustalić, jak się czuję. Nastrój miałem gówniany i wiedziałem, że to po mnie widać. Ale zanim zrodzą się między nami jakieś nieporozumienia, zanim wkroczą obcy ludzie ze swoimi skrajnymi opiniami na temat nas samych i naszego związku, pragnąłem, by Dylan miał stuprocentową jasność, że nie zmienię podejścia do niego.

Przełknąłem ślinę, próbując znaleźć słowa, którymi mógłbym wyrazić wszystkie przetaczające się przez moje serce emocje. Ale zanim się odezwałem, Dylan zsunął ręce niżej i objął mnie w pasie, a potem wtulił twarz w zagłębienie między moim ramieniem a szyją.

– Wszystko w porządku? – wyszeptał.

Przyciągnąłem go bliżej, zupełnie jakbym się obawiał, że jeśli nie będzie tuż obok, to w jakiś sposób wymknie mi się z rąk i nigdy więcej nie dostanę szansy, by trzymać go w ramionach.

– Nie – mruknąłem. – Ale teraz moje serce przestało walić jak oszalałe po raz pierwszy od momentu, kiedy otworzyłeś tamte drzwi i wszystko trafił szlag.

– Proszę pozwolić, bym w imieniu hotelu wyraził ubolewanie z powodu zaistniałej sytuacji. Jest nam niewymownie przykro – odezwał się Charles Toth, asystent menadżera Syn, podchodząc do nas. – Powiadomiliśmy już lokalne władze i na pewno znajdziemy odpowiedzialne za całe zajście osoby, o nic nie muszą się panowie martwić. To niemal niemożliwie, by ktokolwiek nieupoważniony dostał się na to piętro, więc naprawdę nie mam pojęcia…

– Niemal? – Dylan uniósł głowę. – Niemal niemożliwe? W jakiś sposób tamten facet zdołał ukraść nie tylko jeden z waszych uniformów, ale także kartę do windy oraz drugą, otwierającą mój pokój. O jak wielkim pieprzonym niedbalstwie to świadczy, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, jacy goście mieszkają na tym piętrze?

O cholera… Dylan był wściekły i mimo że wokół nas rozpętała się gównoburza, nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu na dźwięk jego władczego tonu.

Charles zbladł i zaczął nerwowo gestykulować.

– Osobiście gwarantuję, że zrobimy…

– Nie marnuj czasu na składanie obietnic, których nie możesz dotrzymać – kontynuował Dylan, a asystent menadżera z każdym jego słowem robił się coraz bledszy. – Pofatygowałeś się już może, żeby wyjrzeć na zewnątrz? Nawet z czterdziestego piątego piętra dobrze widać ten dziki tłum. Co zamierzacie z tym zrobić? Co ze szkodami, które już ponieśliśmy? Co z przyszłością Ace’a?

Czując, jak napina mięśnie, przytrzymałem Dylana na miejscu. Jego szyja robiła się coraz bardziej czerwona i nie miałem pewności, czy nie udusi mężczyzny, który stał przed nami w swoich wypolerowanych na wysoki połysk mokasynach od Gucciego i dosłownie trząsł się ze strachu. Ostatnią rzeczą, której potrzebowaliśmy w tym pięknym dniu, było morderstwo.

– Ja… eee… My całkowicie ufamy wymiarowi sprawiedliwości… – wydusił z siebie Charles.

– …który za pomocą magicznej różdżki wymaże zdjęcia, które widział już pewnie każdy z dostępem do Internetu? – warknął Dylan. – Jasne.

– Doceniam to, że chcecie pomóc, ale czy mógłbyś dać nam kilka minut prywatności? – zapytałem Charlesa, a fakt, że kazałem mu wyjść, zdawał się go dziwić.

– Oczywiście, panie Locke – powiedział, wycofując się tyłem do wyjścia. – Ja… będę stał na straży pod drzwiami do momentu… Dobrze.

Kiedy wreszcie zamknął za sobą drzwi, pokierowałem Dylana w stronę kanapy. – Okej – westchnąłem przeciągle. – Zastanówmy się, jakie mamy możliwości.

– Czy nie powinieneś najpierw

odebrać? – zapytał Dylan, bo mój telefon znów zaczął dzwonić. Poszedłem do sypialni poszukać komórki. Na ekranie wyświetlało się powiadomienie o dziesięciu nieodebranych połączeniach od Rogera i Martiny oraz o całej masie SMS-ów. Stałem tam, gapiąc się na wyświetlacz, i niespodziewanie ogarnęło mnie uczucie déjà vu. Nieco ponad rok temu towarzyszyła mi ta sama gorączka, te same telefony, ta sama rozpacz. Z tą różnicą, że wtedy nie było zdjęć. Cholerny szef Shayne wyjawił mój sekret prasie, ale zanim sytuacja wymknęła się spod kontroli, Shayne mi pomogła, a afera powoli przycichła.

Wróciłem do salonu i wtedy to do mnie dotarło. Na kanapie ujrzałem pięknego mężczyznę nerwowo przeczesującego włosy i zdałem sobie sprawę, że poprzednim razem byłem sam.

– Dylan… – szepnąłem bezwiednie, siadając obok niego.

Spojrzał na mnie, a ja nie mogłem się powstrzymać, by nie przesunąć palcami wzdłuż jego szczęki.

– Proszę, nie przejmuj się mną. Boże… – powiedział, potrząsając głową. – Masz za dużo własnych problemów, by jeszcze martwić się o mnie.

Na dźwięk jego słów zacisnąłem usta w wąską kreskę, bo mimo że faktycznie miałem co najmniej milion powodów do zmartwień, moje myśli skupiały się wyłącznie na nim. Czyż uzmysłowienie sobie, że Dylan jest numerem jeden na liście trosk, nie uświadomiło mi czegoś ważnego?

Odchrząknąłem i wziąłem go za rękę. Dopiero czując drżenie smukłych palców, zdałem sobie sprawę, jak bardzo jest zdenerwowany. Zapragnąłem jakoś go uspokoić. Niestety było to trudne zadanie, ponieważ moje dłonie również się trzęsły.

– Okej, a więc… – urwałem, po czym westchnąłem. – Musimy ustalić, co zamierzamy teraz zrobić. Co ty chcesz zrobić.

– Ja? – zapytał Dylan, otwierając szeroko oczy.

Ścisnął moje palce i ostrożnie wyswobodził dłoń, a potem wstał. Kiedy zaczął chodzić po pokoju, niemal słyszałem, jak pracują trybiki w jego głowie. Twarz Dylana stała się maską bez wyrazu i nie mogłem niczego z niej wyczytać.

Nagle zatrzymał się i spojrzał wprost na mnie, a ja miałem przeczucie, że cokolwiek teraz powie, trafi mnie tym prosto w serce.

– Ace… Słuchaj, powiem cokolwiek chcesz, żebym powiedział. Albo nie powiem ani słowa, jeśli tak będziesz wolał. Mogę ukrywać się w tym pokoju, póki wszyscy sobie nie pójdą. Naprawdę. Ale z mojej perspektywy wygląda to tak, że jeśli wyjdziesz stąd sam i wszystkiemu zaprzeczysz, to na jakiś czas będziemy musieli przestać się spotykać. Być może na zawsze…

– Nie ma takiej opcji – powiedziałem, wstając.

Jeśli czegokolwiek byłem pewien, to tego, że właśnie tej jednej rzeczy nie chcę. Dotknąłem palców, które Dylan wykręcał nerwowo, i pokręciłem głową.

– To, co jest między nami, się nie skończy. Chyba że stwierdzisz, że właśnie tego chcesz.

Przygryzł wargę, ściskając moją rękę tak mocno, że niemal odciął w niej dopływ krwi.

– Ja… Ja…

– Wiem, że to bardzo trudne. Cholera, nawet jeszcze nie dotarło do mnie, z czym tak naprawdę się to wszystko wiąże. Ale jeśli tego chcesz… Jeżeli chcesz mnie, to jestem gotów wyjść przez te drzwi, trzymając cię za rękę, i powiedzieć światu, żeby się odpieprzył.

Wiedziałem, że słowa, które właśnie wypowiedziałem, są słuszne i żadne inne rozwiązanie nie wchodzi w rachubę. Podjąłem tę decyzję w dniu, kiedy po raz pierwszy stanąłem z nim twarzą w twarz, i jeśli postanowił zostać ze mną niezależnie od tego, co nas potem czeka, nie obchodziło mnie, co inni ludzie mieli do powiedzenia na ten temat. On i moja decyzja nie podlegali negocjacjom.

***

Ze zdziwienia szeroko otworzyłem usta. Cholera ciężka, kompletnie nie tego się spodziewałem i kiedy leżący na kanapie telefon znów zaczął dzwonić, zapytałem:

– A co z twoim zespołem? Ta decyzja dotyczy również ich, więc może lepiej, żeby też się na ten temat wypowiedzieli.

– Jestem pewien, że zostanę zasypany całą lawiną słów, ale dla mnie liczy się wyłącznie twoja opinia.

– Nie możesz mówić poważnie. Przecież wszyscy ci ludzie…

– Gówno teraz dla mnie znaczą. – Coś w głosie Ace’a sugerowało, że jest śmiertelnie poważny, więc zamknąłem usta. On tymczasem kontynuował, tym razem delikatniejszym tonem: – To będzie koszmar. Nie zamierzam upiększać rzeczywistości i wciskać ci kitu. Jeśli ze mną zostaniesz, wszędzie będą za tobą łazić. Wszędzie. I twoje zdjęcia też znajdą się wszędzie, nie tylko na wielkich bilbordach i w magazynach. Będą robić ci zdjęcia podczas zakupów w sklepie spożywczym i na stacji benzynowej. Kiedy będziesz wychodził z mojego domu i gdy będziesz wychodził ze swojego. Do diabła, pewnie nad moim osiedlem pojawią się helikoptery, więc muszę wiedzieć…

Gdy urwał w pół zdania i opuścił wzrok, sięgnąłem ku niemu, wiedziony potrzebą zapewnienia go, że nigdzie się nie wybieram. Delikatnie pocałowałem miękkie usta, a potem wyszeptałem:

– Przynajmniej nie będziemy już musieli się ukrywać…

Ace z uwagą spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi, niebieskimi oczami.

– Tyle że jak zorientujesz się, z czym wiąże się bycie ze mną, możesz zmienić zdanie.

– Nie – powiedziałem, stanowczo kręcąc głową. – Nie próbuj mnie odstraszyć.

– To nie o siebie się martwię.

– Nie przejmuj się tymi wszystkimi ludźmi. Będą wszędzie nas śledzić. Będą wypisywać bzdety w gazetach…

– Nieprawdziwe bzdety.

– Ja dam sobie radę. A ty?

To bez wątpienia było najważniejsze pytanie. Owszem, Ace płacił cenę za sławę przez niemal całe dorosłe życie, ale doskonale zdawałem sobie sprawę, ile kosztować go będzie wyjście z ukrycia i pokazanie światu kim – oraz z kim – jest. Poza tym chyba nadal nie do końca pogodził się ze swoją odmienną orientacją. Na Boga, ujawnił się dopiero rok temu i jeszcze nigdy nie był w związku z mężczyzną. Ja od zawsze żyłem w zgodzie z tym, kim jestem, i wiedziałem, jak bardzo ludzie potrafią nas nienawidzić. A w jego zawodzie? Mogło – i na pewno zrobi się – naprawdę paskudnie.

Ace westchnął, po czym zaczął pocierać palcami oczy, a gdy wreszcie spojrzał na mnie, zobaczyłem w nich znużenie, którego nigdy wcześniej tam nie widziałem. Zupełnie jakby w wyobraźni przeżył już wszystko to, co nas czeka. Ale dostrzegłem też płomień determinacji i właśnie w tym momencie zdałem sobie sprawę, że nie ma już odwrotu.

Tymczasem Ace wziął mnie za rękę i przesuwając kciukiem po moich kłykciach, powiedział:

– Sądzę, że jeśli będziesz przy mnie, dam radę stawić czoła wszystkiemu.

– To najsłodsza rzecz, jaką kiedykolwiek powiedziałeś. I na pewno nie jest to coś, co w mojej wyobraźni powiedziałby wielki Ace Locke – zażartowałem, w środku jednak cały drżałem na skutek tego wyznania.

– Ej, potrafię być słodki.

– Owszem, byłeś bardzo słodki dziś rano. I minionej nocy – szepnąłem, całując delikatnie jego policzek, nos i czoło.

– Jeśli to wycieknie do mediów, może kompletnie zrujnować mi reputację.

– Albo otworzyć przed tobą nowy, wspaniały świat. Ace Locke w dramatach romantycznych. Ace Locke w ambitnych produkcjach niezależnych. Ace Locke w animacjach Disneya…

– Dobra, dobra, nie szalejmy za bardzo. Ace Locke w thrillerach akcji bardzo mi odpowiada. Przynajmniej na razie.

– Więc świat będzie musiał na to przystać. Poza tym kto, do cholery, mógłby cię nie kochać?

Uniósł brew, a kiedy zorientowałem się, co sugerowały moje słowa, poczułem, że się rumienię. To zaś sprawiło, że jego do tej pory delikatny uśmiech zrobił się bardzo szeroki. Wywróciłem oczami i popchnąłem go lekko, zanim z ust wyrwało mi się coś jeszcze.

Gdy telefon rozdzwonił się po raz setny, Ace powiedział:

– Chyba muszę omówić nasz następny krok z moim zespołem, więc możesz zająć się pakowaniem swoich rzeczy. Nad Wielkim Kanionem przelecimy się następnym razem, dobra?

– Okej.

Naprawdę ulżyło mi na myśl, że będzie jakiś następny raz. Ace usiadł na kanapie i przyłożył telefon do ucha. Postanowiłem dać mu odrobinę prywatności i poszedłem do siebie po torbę, od której zaczął się cały bałagan. Gdybym nie zostawił tam tej cholernej rzeczy wczoraj wieczorem, nie otworzyłbym drzwi i nie byłoby nie tylko żadnych półnagich fotek, ale też konieczności planowania ucieczki z hotelu. Ale nie mogłem teraz tego rozgrzebywać. Nie zamierzałem obwiniać się za szkody, jakie wyrządzili nam paparazzi. Te dupki i tak w jakiś sposób zdobyłyby nasze zdjęcia, jeśli nie w Vegas, to na pewno po naszym powrocie do L.A.

A przynajmniej to próbowałem sobie wmówić.

Wróciwszy do apartamentu Ace’a, przeszedłem za kanapą, by nie odrywać go od zażartej dyskusji, którą prowadził, i zatrzymałem się przy oknie, po czym spojrzałem w dół. Tłum przed wejściem do hotelu był dwa razy większy niż kilkanaście minut temu. Serce zaczęło mi walić i cofnąłem się z wrażenia. Czy wszyscy ci ludzie zamierzali za nami jechać? Przypuszczałem, że wymkniemy się tylnym wyjściem, tym, którym weszliśmy do hotelu, ale co się stanie, jeśli wyjedziemy na główną ulicę?

„Spoko, wcale mnie to nie przeraża”, pomyślałem, idąc do sypialni, by dokończyć pakowanie.

2. CHCĘ CIĘ TRZYMAĆ ZA RĘKĘ

– Jest nam niezmiernie przykro, panie Locke. Jeśli cokolwiek moglibyśmy zrobić…

Zatrzasnąłem drzwi tuż przed nosem menadżera, zirytowany jego niekończącą się litanią przeprosin, którą wygłaszał z progu mojego apartamentu przez ostatnie dziesięć minut. Zjawiła się również policja i spisano nasze zeznania, ale skoro nic nie zostało skradzione – a ten sukinsyn dał nogę – nie mogli wiele zrobić.

„Czy jest za wcześnie na cholernego drinka?”

– No więc? Jak poszło? – zapytał Dylan, gdy przenieśliśmy już spakowane torby do salonu. – Ułożyliście jakiś plan?

Przed zupełnie niepotrzebną rozmową z głównym menadżerem Syn odbyłem naradę wojenną z Rogerem i Martiną na temat tego, co powinno i co nie powinno wydarzyć się w najbliższej przyszłości. A jako że oni nie potrafili się ze sobą porozumieć, jak zresztą zawsze, postanowiłem pozostać przy moim własnym cholernym planie.

– Powiem im, żeby poszli się pieprzyć – odpowiedziałem.

– Pieprzyć? A co to… konkretnie znaczy?

– To znaczy, że nasze zdjęcia są już na wszystkich portalach plotkarskich, a skoro Martina uważa, że na tym etapie nie ma sensu czemukolwiek zaprzeczać, to chyba nie ma też sensu dalej się ukrywać. Nie sądzisz?

– Chyba masz rację.

– Wyjdziemy więc głównymi drzwiami i pozwolimy im cykać tyle fotek, ile zapragną.

– Chwila… Co?!

– Albo to, albo alternatywa, czyli nasze zdjęcia w samych ręcznikach na pierwszych stronach wszystkich brukowców. A tego wolałbym uniknąć.

Dylan przyglądał mi się przez moment, po czym potrząsnął głową, jakby myślał, że się przesłyszał.

– Czyli… chcesz, żebyśmy stąd wyszli i przedarli się przez ten tłum na zewnątrz? Razem?

Doskonale zdawałem sobie sprawę, że właśnie tej chwili przez długi czas starałem się uniknąć. Dlatego odczuwałem teraz mieszaninę tak wielu różnych emocji. Złość. Frustrację. Urazę. Rezygnację. Smutek. Ale gdzieś pomiędzy nimi skrywał się też posmak wolności i to utwierdziło mnie w mojej decyzji.

– Tak – mruknąłem. – Jeśli nie masz nic przeciwko, uważam, że wyjście tam i pokazanie im wszystkim środkowego palca jest najlepszą opcją.

Zaskoczony Dylan parsknął śmiechem.

– Więc chcesz dosłownie pokazać prasie środkowy palec. Jasne. Świetny plan.

– Okej, może zostaniemy przy trzymaniu się za ręce, ale przekaz pozostanie ten sam.

Wyraz rozbawienia zniknął z jego twarzy, gdy spojrzał w dół na swoje spłowiałe spodnie i zwyczajną zieloną koszulkę. Ale zanim zdążył się odezwać, powiedziałem:

– Nawet nie próbuj myśleć o tym, żeby się przebrać

– Ale… wyglądam okropnie. Nie mogę tak się pokazać.

Prześlizgnąłem się wzrokiem po jego ciele.

– Według mnie wyglądasz piekielnie seksownie.

– Chyba już bym wolał zdjęcia w ręcznikach.

Przesunąłem palcem po brzegu koszulki Dylana i pozwoliłem palcom wsunąć się pod materiał, by poczuć gładką, ciepłą skórę jego brzucha.

– Wyglądasz perfekcyjnie…

– Jesteś stuknięty.

– Najprawdopodobniej tak.

Dylan uniósł kąciki ust, a kiedy pojawił się jeden z jego dołeczków, potrząsnąłem głową, nerwowo wciągając powietrze.

– Nie masz bladego pojęcia, jak bardzo jesteś pociągający, prawda? Będą włazić sobie na głowy, żeby tylko zrobić zdjęcia twojej twarzy.

– Chyba jesteś nieco nieobiektywny.

– Myślałem tak, jeszcze zanim stałeś się mój. – Gdy wypowiedziałem te słowa, uświadomiłem sobie, że nigdy nie byłem tak blisko powiedzenia mu, co naprawdę do niego czuję. I jeśli mogłem wnioskować po tym, jak pociemniały oczy Dylana, chyba doskonale to rozumiał.

– Mówisz serio, co?

– Owszem. Wiem o tym od urodzinowej imprezy. Moją pierwszą myślą było to, że Russ jest naprawdę głupi, jeśli pozwala ci chociaż na chwilę zniknąć w tłumie. A drugą, że jakiś pieprzony szczęściarz poderwie cię, zanim ja będę miał okazję.

Dylan złączył nasze usta w słodkim pocałunku, po czym powiedział z uśmiechem:

– Mogliby sobie próbować, ale ja byłem zbyt zajęty myśleniem o jubilacie.

Pogładziłem z czułością jego policzek i zapytałem jeszcze raz, dla pewności:

– Jesteś przekonany, że chcesz to zrobić?

Dylan przymknął powieki, poddając się pieszczocie. Przez chwilę patrzyłem na jego ciemne, gęste rzęsy.

– Nie – wyszeptał, a moje serce na chwilę stanęło.

Ale zaraz potem otworzył oczy i to, co w nich ujrzałem, przywróciło mnie do życia. Jego spojrzenie było pełne zrozumienia, pożądania i tej samej emocji, którą ja również odczuwałem: zaborczości.

– Niczego nie jestem pewien – dodał. – Niczego poza tobą. Pragnę cię, Ace. A dzięki temu będę cię miał.

Pocałowałem go w czoło i chwyciłem za rękę.

– Dobra, zróbmy to.

Zrobiłem krok w stronę naszych toreb, ale Dylan nie ruszył się z miejsca. Spojrzałem na niego zdziwiony:

– Nie będę musiał, no wiesz… niczego mówić, prawda? – spytał zakłopotany.

Parsknąłem śmiechem.

– Nie. Wręcz przeciwnie. Lepiej, jeśli obaj w ogóle się nie odezwiemy. Widok nas dwóch trzymających się za ręce przyniesie lepszy efekt niż jakiekolwiek słowa. Ale chyba powinieneś założyć okulary przeciwsłoneczne.

– Czemu?

– Zaufaj mi.

***

Zdenerwowany, wziąłem głęboki oddech i poprawiłem na ramieniu pasek torby, wychodząc z Ace’em z windy. Kierowaliśmy się w stronę prywatnego lobby, które najwyraźniej zostało zamknięte dla innych gości na czas naszego wyjazdu. Kiedy tylko stało się jasne, że Ace nie zamierza się zatrzymać, podbiegł do nas Charles.

– Czy mam zawołać kogoś, żeby wziął panów torby? – zapytał usłużnie.

Ace nawet na niego nie spojrzał, tylko warknął:

– Myślę, że byliście już wystarczająco pomocni.

– Nie wystawimy panom rachunku za pobyt…

– To chyba kurewsko oczywiste.

– Jeśli panowie wychodzą, każę kierowcy natychmiast podstawić samochód…

– Ta kwestia została już załatwiona.

Zmarszczki na czole Charlesa się pogłębiły.

– Ale przed tylnym wyjściem nie ma żadnego samochodu…

– Nie wychodzimy tędy – odparł Ace i zamiast pójść w prawo skręcił w lewo, do głównej części hotelu.

„O Boże”, pomyślałem, gdy z cichego korytarza wyszliśmy wprost na rozległe i zatłoczone piętro, na którym znajdowało się kasyno. Ace nie zawahał się ani przez moment. Przechodził wzdłuż rzędów automatów i stołów do gry, a ja ściskałem jego dłoń tak mocno, jakby od tego zależało moje życie.

„Robimy to! Naprawdę trzymamy się za ręce… w miejscu publicznym… i wszyscy mogą nas zobaczyć!”

Oszołomiony, ledwo zauważałem twarze ludzi, których mijaliśmy. Dopiero kiedy zbliżyliśmy się do głównej recepcji, do moich uszu dotarły urywki rozmów, w które wplecione było imię Ace’a. I oczywiście gdy tylko wkroczyliśmy do lobby, wokół rozległy się zdziwione okrzyki:

– Czy to Ace Locke?

– O mój Boże, patrz, to chyba Ace.

– Ace! Podpiszesz mi koszulkę?

– Nie miałem pojęcia, że Ace jest gejem…

– Czy to jego chłopak?

– Ace, mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie?

Ace ciągnął mnie przez tłum, jakby niczego nie słyszał, a gdy wreszcie dotarliśmy do wyjścia, ścisnął moją dłoń jeszcze mocniej. I jak tylko wyszliśmy na zewnątrz, a ludzie nas otoczyli, zrozumiałem, po co kazał mi włożyć okulary przeciwsłoneczne. Ze wszystkich stron zaatakowały nas błyski fleszy tak oślepiające, że gdyby Ace nie trzymał mnie za rękę, nie wiedziałbym, w którą stronę idę. Krzyki były ogłuszające, każdy fotograf i reporter walczył zażarcie o naszą uwagę,

a w tym czasie ochrona hotelowa torowała dla nas drogę ku pracującej na jałowym biegu wynajętej limuzynie.

Choć z wysokości czterdziestego piątego piętra tłum wydawał się ogromny, to ów widok nijak się miał do rzeczywistości na dole. Ludzkie ciała napierały na nas ze wszystkich stron, a w połączeniu z upałem tworzyło to prawdziwie zabójczą kombinację. „Tylko nie zrób siary i nie zemdlej”, powtarzałem sobie w myślach. Gdy kierowca otworzył drzwi limuzyny, Ace odsunął się na bok, by zrobić mi miejsce.

– Czy to twój chłopak?

– Jak się poznaliście?

– Ace, czy to prawda, że potajemnie wzięliście ślub w ten weekend?

Ace wsunął się na siedzenie zaraz za mną, a potem drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Do wnętrza pojazdu docierały jedynie przytłumione krzyki tłumu, przez co czułem się jak w oku cyklonu. Panujące w samochodzie milczenie wydawało się niepokojące w porównaniu z panującym na zewnątrz chaosem.

– Wszystko w porządku? – spytał Ace niskim, zachrypniętym głosem, zaciskając palce na mojej dłoni.

Wyjrzałem przez przyciemnioną szybę i zobaczyłem jedynie rozbłyski fleszy. Paparazzi robili zdjęcie za zdjęciem, rywalizując o ujęcie, dzięki któremu zarobią najwięcej pieniędzy.

– Dylan?

Na dźwięk swojego imienia odwróciłem się i po raz pierwszy, odkąd się poznaliśmy, ujrzałem siedzącego obok mężczyznę w zupełnie nowym świetle. Ace Locke był prawdziwym gwiazdorem. Nie jakimś ledwie znanym, przeciętnym aktorzyną. Mężczyzna trzymający moją dłoń był pieprzoną supergwiazdą, a ja jakimś cudem kompletnie o tym zapomniałem.

– Nikt cię nie dotknął ani nie zrobił ci krzywdy?

Przyglądał mi się z uwagą, a jego błękitne oczy wyrażały troskę. Kiedy pojął, że wciąż próbuję zebrać myśli, skinął głową, zadowolony, że nic mi się nie stało, i pochylił się w stronę kierowcy.

– Zabierz nas na lotnisko.

Ruszyliśmy, a rzesze ludzi tłoczących się przed maską rozstąpiły się niczym Morze Czerwone. Serce waliło mi jak oszalałe, a oczy miałem wielkie jak spodki, ponieważ nigdy nie sądziłem, że coś takiego nam się przytrafi. Gdy Ace powiedział, że nie mam pojęcia, co nas teraz czeka, myślałem, że przesadza.

– Hej, Dylan, spójrz na mnie.

Wziąłem duży haust powietrza, próbując uspokoić przyśpieszone tętno, po czym odwróciłem się do niego. Ace zmarszczył brwi i zacisnął mocno usta. Wydawał się niepewny, zupełnie jakby martwił się, że zaraz dam nogę i – serio! – gdybym nie był tak mocno zaangażowany w ten związek, pewnie bym tak zrobił. To niemal mnie przerastało.

– Czy wszystko w porządku? – zapytał znowu, ale tym razem skinąłem głową.

– To było… Wow! Ace, to było szalone.

Roześmiał się zaskoczony, jakby nie tego się spodziewał.

– Cóż, mówiłem, że tak będzie.

– Ale… – urwałem, usiłując znaleźć odpowiednie słowa. – Nie tak to sobie wyobrażałem. Jezu, nigdy w życiu nie widziałem tylu ludzi naraz. I wszyscy chcieli twojej uwagi… Ja po prostu… Chyba zwyczajnie zapomniałem, kim jesteś.

Moje słowa zawisły między nami i przez chwilę martwiłem się, że go uraziłem, ale wtedy przyciągnął moją dłoń do ust i uśmiechnął się, zanim złożył na niej pocałunek.

– Od dawna nikt nie powiedział mi takiego komplementu.

Wyswobodziłem rękę z jego uścisku i przesunąłem palcami po lekkim zaroście na szczęce Ace’a.

– Najwyraźniej trzymałeś z niewłaściwymi ludźmi.

– Najwyraźniej – zgodził się i nachylił, by mnie pocałować, a potem powiedział cicho: – Naprawdę zrozumiem, jeśli spanikujesz i zmienisz zda…

– Nie – przerwałem mu, potrząsając głową. – To znaczy pewnie, to było totalnie porąbane, ale ani razu nie przeszło mi przez myśl, żeby od ciebie uciec… – urwałem, bo do głowy przyszła mi przerażająca myśl. – A tobie?

Ace popatrzył mi prosto w oczy i gdybym w tej chwili stał, szczerość jego spojrzenia zwaliłaby mnie z nóg.

– Nie, ani razu.

Kiedy samochód zaczął oddalać się od Syn i kłębiącego się przed nim tłumu, po raz pierwszy dotarło do mnie, że jestem w związku z Ace’em Lockiem. Że naprawdę jesteśmy razem. I jeśli motyle w moim żołądku wywołane pełnym uczucia wzrokiem Ace’a miały czegoś dowodzić, to chyba tego, że byłem niebezpiecznie blisko zakochania się w nim.

3. UCZTA DLA KRÓLA

– Nie, nie musisz przyjeżdżać… Nie, nie chcę wydawać oświadczenia. Roger… – Ace ze znużeniem mówił do słuchawki, chodząc tam i z powrotem po swojej olbrzymiej kuchni.

Gdy nasze spojrzenia się spotkały, na chwilę uniósł kąciki ust, ale zaraz potem na powrót skupił się na rozmowie.

Wisiał na telefonie przez ostatnie dwie godziny. Po tym, jak dotarliśmy do jego domu, wzięliśmy prysznic i zeszliśmy na dół, by coś zjeść. Nie zanosiło się jednak na to, żeby w najbliższym czasie cokolwiek miało się zmienić. Mój telefon też nieustannie się odzywał i kiedy po raz kolejny usłyszałem dźwięk powiadamiający o nowym SMS-ie, zerknąłem na wyświetlacz. To był Derek.

„Czy mogę już powiedzieć: A nie mówiłem?”

– Odpieprz się – wymamrotałem, pisząc dokładnie to samo w wiadomości. Ledwo zdążyłem ją wysłać, przyszedł kolejny SMS, tym razem od Russa.

„Hej… Widziałem właśnie w wiadomościach Wasze zdjęcia. Zadzwoń”.

Nie zamierzałem nawet odpisywać. Tymczasem Derek pisał:

„Świetny ręcznik, swoją drogą. Dobrze widzieć, że nadal ćwiczysz”.

Och, do diabła.

Dokładnie w momencie, kiedy zaczął dzwonić do mnie nieznany numer, zerknąłem na Ace’a i podjąłem szybką decyzję. Wyłączyłem telefon, rzuciłem go na kanapę, a potem zająłem miejsce przy wyspie kuchennej, w której Ace wywiercał właśnie dziurę wzrokiem. Z każdą kolejną minutą spędzoną z telefonem przy uchu stawał się coraz bardziej sfrustrowany.

– Nie, nie zamierzam niczemu zaprzeczać. Wyjście z Syn było wystarczająco jasnym komunikatem, nie sądzisz?

Okręciłem się na stołku i oparłem plecami o blat, po czym rozsunąłem szeroko nogi, czekając, aż Ace zwróci na mnie uwagę. Odkąd wróciliśmy, prowadził jedną rozmowę telefoniczną za drugą, a im dłużej to trwało, tym bardziej czerwona stawała się jego twarz. Nadszedł czas, by złapać oddech po ciągnącym się w nieskończoność dniu. Kiedy więc Ace skierował się w moją stronę, zmysłowo przygryzłem wargę. Niestety niczego nie zauważył. Minął mnie, zbyt pogrążony w rozmowie, by dostrzec moje zaproszenie.

„Hmm… Może potrzebuje bardziej oczywistego sygnału”.

Zerknąłem na swój strój – który pożyczyłem od Ace’a po prysznicu, bo na naszą wycieczkę zabrałem niewielki zapas własnych ciuchów – i uśmiechnąłem się przebiegle. A potem jednym ruchem pozbyłem się koszulki, co momentalnie przyciągnęło jego uwagę. Posłałem mu sugestywne spojrzenie, po czym wróciłem do poprzedniej pozycji, z łokciami na blacie i szeroko rozłożonymi nogami. To sprawiło, że Ace się zatrzymał i zaczął przesuwać wzrokiem po moim ciele.

Niestety osoba, z którą rozmawiał, powiedziała coś, co sprawiło, że znowu skupił się na konwersacji.

– W porządku – powiedział, wzdychając ciężko. – Możemy się spotkać, ale nie dziś wieczór. Jutro po skończonych zdjęciach… Tak, może być tutaj.

Okej, może czas sięgnąć po broń większego kalibru. Nie zamierzałem pozwolić światu jeszcze bardziej wchodzić z butami w nasze życie prywatne. Musiałem odwrócić uwagę Ace’a od całego tego chaosu i skupić ją na sobie.

Zerknąłem na blat, czy jest czysty, a potem zeskoczyłem ze stołka. Kiedy Ace znów skierował kroki w moją stronę, odwróciłem się i powoli pochylając się aż do kostek, opuściłem szorty w dół. Jako że pod nimi byłem goły, miał doskonały widok na mój tyłek. Zaraz potem wyprostowałem się i spojrzałem wprost na Ace’a. Stopą odrzuciłem szorty na bok, a mój kutas wielce się uradował na widok podniecenia na jego twarzy. Słyszałem, jak ktoś w słuchawce powtarza: „Ace, Ace!”, ale on był zbyt zajęty lustrowaniem mojego nagiego ciała, by zwrócić na to uwagę.

Oblizując usta, cofnąłem się, a gdy dotknąłem plecami blatu, podciągnąłem się na rękach i usiadłem na nim. Ace uniósł brwi i przełknął głośno ślinę.

Tymczasem ja powoli rozłożyłem przed nim nogi.

lass="calibre2"> „Twój ruch”.

– Eee… Tak, Roger. Jestem, jestem – mruknął Ace, nie spuszczając ze mnie wzroku, zwłaszcza kiedy przesunąłem dłonią w dół brzucha i złapałem się za kutasa.

– Kurwa – sapnął. – Co? Nie, to nic. Słuchaj, muszę lecieć…

Mężczyzna w słuchawce najwyraźniej chciał powstrzymać go przed rozłączeniem się, ale teraz to ja miałem przewagę. Dziś w nocy Ace był mój i zamierzałem zrobić wszystko, by nie tylko jego uwaga, lecz również ciało skupiło się wyłącznie na mnie.

***

Z całych sił próbowałem skoncentrować się na jazgocie Rogera, ale serio, nawet jeśli nie straciłbym zainteresowania dwadzieścia minut temu, widok nagiego, rozłożonego na blacie kuchennym Dylana sprawił, że Roger był ostatnią osobą, na której się skupiałem.

– Rozłączam się… Nie, powiedziałem…

Kiedy Roger po raz kolejny wszedł mi w słowo, podszedłem do krańca blatu i pozwoliłem sobie na obserwację tego, co się na nim działo. Powędrowałem wzrokiem od dłoni Dylana sunącej po wzwiedzionym penisie, przez jego nieskazitelnie piękne ciało, aż do zwróconej ku mnie twarzy, a kiedy przesunął koniuszkiem języka po górnej wardze, zakląłem cicho.

– Nie, Roger. Ani mi się waż teraz przyjeżdżać.

Uśmieszek, który Dylan posłał mi na dźwięk tych słów, był piekielnie seksowny, zwłaszcza że szarpnął wtedy biodrami, jakby pieprzył swoją dłoń. Chryste, ten facet usiłował mnie zamordować. To oczywiste, że domagał się mojej uwagi i nie było możliwości, bym mu jej nie poświęcił. Ten chaotyczny dzień już i tak ciągnął się w nieskończoność, a teraz, po zachodzie słońca, Dylan najwyraźniej chciał się rozluźnić i odciąć od całej reszty świata. I ja, kurwa, też.

Nie mogąc dłużej się powstrzymywać, przesunąłem opuszkami palców wzdłuż jego ręki. Przyjrzałem się bezwstydnemu mężczyźnie, który bez skrępowania robił sobie dobrze, jakby leżał w moim łóżku, a nie na blacie w kuchni, i to był ten moment… Naprawdę musiałem spławić Rogera.

– Rozłączam się… Mam to gdzieś. Mam dość gadania o tym. Nie dzwoń już do mnie dzisiaj, chyba że chcesz pogadać sobie z automatyczną sekretarką. I zanim Roger zdążył odpowiedzieć, zakończyłem połączenie. Odłożyłem telefon na szafkę przy kuchence, po czym poświęciłem chwilę na ułożenie twardego jak skała kutasa w wygodniejszej pozycji. Dylan odwrócił głowę i obserwował mnie spod na wpół przymkniętych powiek.

– Wygodnie panu, panie Prescott? – spytałem.

Ugiął nogę i oparł stopę o blat, żebym miał lepszy widok na to, jak się masturbuje.

– Cóż, sam mi powiedziałeś, że mogę korzystać z twojej kuchni, kiedy tylko będę chciał. Ale… – urwał, gdy nacisnąłem pstryczek w ścianie i wyłączyłem światło, a w pomieszczeniu zapanowała ciemność.

Jednak nie to miałem zamiar zrobić, dlatego wcisnąłem drugi przełącznik, co sprawiło, że zaświeciły się cztery żarówki halogenowe wiszące w rzędzie tuż nad blatem. „Och, tak, znacznie lepiej”, pomyślałem z zadowoleniem. Jeśli Dylan pragnął znaleźć się w centrum uwagi, z radością zamierzałem zapewnić mu odpowiednie warunki.

– Coś mówiłeś? – zapytałem, powolnym krokiem podchodząc do miejsca, gdzie leżał, efektownie oświetlony, bym mógł go podziwiać.

Podążał za mną wzrokiem, a ja w tym czasie skupiłem spojrzenie ma dłoni, którą przesuwał od główki kutasa aż do nasady.

– Mówiłem – podjął przerwany wątek – że chociaż to bardzo miłe z twojej strony, że użyczasz mi swojej kuchni, nadszedł czas, żebyś i ty zaczął z niej korzystać.

Chwyciłem za dół T-shirtu, zerwałem go z siebie i odrzuciłem tam, gdzie leżały jego szorty. Dylan uniósł drugą nogę, zgiął ją w kolanie i dał mi doskonały widok na wszystko, co chciałem ssać, całować i dotykać.

– Cholera – westchnął, wypychając biodra ku górze. – Kocham ten dźwięk.

Moja ręka zamarła na guziku szortów. Spojrzałem na Dylana i uniosłem brew, czekając na jakieś wyjaśnienie.

– Ten pomruk. Nawet nie wiesz, kiedy go z siebie wydajesz. Ale, kurwa… to takie podniecające.

Miał rację. Zupełnie nie zdawałem sobie z tego sprawy, choć w sumie nie dziwiło mnie, że warczałem. Dylan sprawiał, że czułem się jak cholerne zwierzę.

Rozpiąłem suwak i wyswobodziłem się ze spodenek.

– Rozłóż szerzej nogi – powiedziałem ochryple, a kiedy to zrobił, ujrzałem widok, który sprawił, że mój fiut zaczął boleśnie domagać się uwolnienia.

Dylan przesunął dłonią po kutasie. Nie mogłem powstrzymać się od złapania go za kostki i szarpnięcia w swoją stronę.

– Muszę mieć cię bliżej – mruknąłem, przyciągając Dylana na skraj blatu.

Odruchowo podparł się na łokciach, pozostawiając kutasa wolnego dla moich ust. Nie zamierzałem przepuścić takiej okazji. Przesunąłem językiem od grubej nasady aż do koniuszka. Pozwoliłem ustom zatrzymać się tam na dłużej i pieścić jedwabistą główkę, a Dylan delikatnie poruszał biodrami, domagając się więcej.

– Musisz poprosić – powiedziałem, posyłając mu przesycony okrucieństwem uśmieszek. – Masz teraz moją uwagę. Czy jest coś, czego ode mnie chciałeś?

Zacząłem całować jego udo, a Dylan jęknął:

– Twoich pieprzonych ust… na początek.

„Jak sobie życzysz”, pomyślałem. Oparłem na ramionach jego łydki i rozchyliłem wargi. Jęknąłem, gdy wypełnił moje gardło, po czym wysunąłem kutasa z ust i wsunąłem z powrotem. Przez głowę przemknęła mi niespodziewana myśl: „Nie ma możliwości, bym kiedykolwiek nasycił się tym mężczyzną. Jak do tego doszło, że mogę mieć go w ten sposób, kiedy tylko chcę? Że on może mieć mnie?”. Nie przypuszczałem, że bycie z kimś to takie wspaniałe uczucie. Przez te wszystkie lata nie miałem pojęcia, czego sobie odmawiałem.

Wziąłem go jeszcze głębiej w usta, wciąż próbując przyzwyczaić się do myśli, że jest mój. I w tym momencie zupełnie mnie nie obchodziło, kto o tym wiedział.

Dylan szarpnął biodrami, a jego oddech zaczął się rwać. Uniosłem głowę i pokręciłem nią z dezaprobatą.

– Jeszcze nie – powiedziałem, zdejmując z ramion jego nogi. – Posuń się.

Nie musiałem tego dwa razy powtarzać, bo Dylan błyskawicznie ułożył się na blacie. Wspiąłem się na palce, żeby do niego dołączyć, i… Cholera, jego smukłe ciało leżące pode mną, całkowicie odkryte, sprawiało, że zapragnąłem znaleźć się bliżej – znacznie bliżej.

Powoli na niego wpełzłem. Dylan ani na chwilę nie zerwał kontaktu wzrokowego, nawet kiedy usiadłem na nim okrakiem… nawet kiedy się nachyliłem… nawet kiedy nasze gorące kutasy otarły się o siebie w taki sposób, że oddech uwiązł mi w gardle.

– Torturujesz mnie, żeby odegrać się za mój striptiz, tak? – syknął Dylan, wiercąc się pode mną.

Odchylił głowę na bok, odsłaniając gardło, jakby prosił o pieszczotę. Spełniłem jego niemą prośbę i przesunąłem językiem po gorącej skórze.

– Cieszę się, że zrozumiałeś przekaz.

– Pieprz się – mruknął, sięgając w dół i ściskając razem nasze fiuty.

Dotyk ciepłej dłoni i erekcja ocierająca się o moją sprawiły, że nie mogłem dłużej wytrzymać i jęknąłem głośno, a potem wpiłem się w jego wargi.

***

Jezu, Ace był seksownym sukinsynem. „Och, tak”, pomyślałem, gdy wsunął mi język do ust i zaczął pieścić nim mój. Czułem, jak napierał udami na moje szeroko rozsunięte nogi.

Nachylał się nade mną, wsparty na rękach. W zasadzie robił cholerną pompkę, całując mnie i jęcząc tuż przy moich ustach, kiedy ja zaciskałem dłoń wokół naszych twardych fiutów.

– Dylan… Cholera… – warknął, po czym zaczął sunąć wargami po mojej szczęce, coraz wyżej i wyżej, aż dotarł do ucha. – Tak! Boże, mocniej…

Otarłem się policzkiem o jego policzek, szukając sposobności, by go pocałować, i mocniej zacisnąłem palce na naszych fiutach. Jęknął i pchnął biodrami. – Tak dobrze? – spytałem, drwiąc sobie z niego i poprawiając chwyt na pulsujących kutasach.

W odpowiedzi po raz kolejny wypchnął biodra do przodu.

– Tak… Tak jest idealnie.

Jęknąłem. Wydał mi się tak silny i potężny, gdy zobaczyłem, jak pod wpływem wysiłku napina mięśnie ramion. Zawładnęła mną potrzeba, by unieść się i… Och, kurwa. Podźwignąłem się i polizałem jego biceps, a kiedy wtuliłem w niego twarz, Ace objął mnie, opuścił z powrotem na blat i przesunął nieco na bok. Potem sięgnął między nas, chwycił za dłoń, którą ściskałem członki, i zaczęliśmy się poruszać w jednym rytmie.

Jego usta muskały moje i czułem gorący oddech za każdym razem, gdy napierał na mnie biodrami. Zaparłem się stopą o blat, by móc wychodzić naprzeciw każdemu pchnięciu. Coraz mocniej zaciskał palce na moim ramieniu. Dokładnie w chwili, gdy pomyślałem, że zmiażdży mi usta w pocałunku, Ace opuścił głowę tak, że nasze policzki się zetknęły, i wyszeptał do ucha:

– Dylanie Prescotcie, jesteś wart każdej gorszącej bzdury, która niedługo zostanie o nas napisana…

Ach, do diabła, stawałem się kompletnie bezbronny, gdy Ace tak się zachowywał. Gdy zabijał wszystkie moje szare komórki, poruszając się w tak grzeszny sposób i odciskając swoje piętno na każdym fragmencie mojej duszy.

– A wiesz dlaczego? – spytał ochryple, ale za nic nie potrafiłbym teraz wydobyć z siebie głosu.

Zamiast tego wygiąłem się w łuk i otarłem całym sobą o jego umięśnione ciało. Ace zwrócił głowę w moją stronę i pocałował mnie mocno w policzek, po czym dodał:

– Bo przy tobie czuję, że odnalazłem siebie.

I to było to. Te słodkie słowa zniszczyły mnie i sprawiły, że zamarłem. A wtedy Ace szepnął:

– Dojdź dla mnie, Dylan.

Zaczął poruszać się na mnie w taki sposób, że z podniecenia oczy niemal uciekły mi w tył głowy. Ale nie było opcji, żebym oderwał od niego wzrok, kiedy wyglądał tak zjawiskowo. Jego muskularne ręce naprężały się po obu stronach mojego ciała, gdy zaczął jeszcze mocniej na mnie napierać. Czułem zbliżający się orgazm, z trudem chwytałem powietrze, a serce waliło mi, jakby chciało wyrwać się z piersi. Ace pchnął z całej siły

i jęcząc, zastygł nade mną, a ciepła sperma – moja i jego – splamiła mój brzuch.

Nareszcie opuściło mnie całe napięcie i odniosłem wrażenie, że Ace doświadczył tego samego. Po pełnym stresu dniu ten moment był niesamowicie oczyszczający. Nie zdziwiłem się nawet, że do oczu napłynęły mi łzy, bo zdałem sobie sprawę, że choć nasz związek został wystawiony na gigantyczną próbę, wciąż pozostawaliśmy razem.

4. SŁODKI. ZGRABNY. MÓJ.

Nigdy nie pojmowałem, po co facetowi ochroniarz, póki nie stanąłem twarzą w twarz z morzem paparazzich czekających przed główną bramą mojego osiedla w poniedziałkowy poranek, jeszcze przed świtem.

– O cholera… – powiedział siedzący obok Dylan, kiedy otworzyła się brama i flesze setek aparatów rozbłysły jak uderzające raz po raz błyskawice. Efekt był oślepiający i chociaż słońce wciąż jeszcze nie wzeszło, musiałem sięgnąć po okulary przeciwsłoneczne, by móc zobaczyć rozciągającą się za tłumem drogę. I przy okazji nikogo nie potrącić, aczkolwiek nie mogłem powiedzieć, że byłbym naprawdę zdruzgotany, gdyby coś takiego się wydarzyło.

„Natrętne dupki”.

Powoli przejeżdżałem range roverem przez wykrzykujący pytania tłum i jedyne, o czym potrafiłem myśleć, to: „Po co w ogóle się tak wysilają? Czy sądzą, że otworzę okno i im odpowiem? Niepotrzebnie zdzierają sobie gardła”.

Kątem oka zobaczyłem, jak Dylan zsuwa sobie kapelusz na twarz, i poczułem wyrzuty sumienia. Nie mógłbym go winić, gdyby po tym, co przeszliśmy przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny, postanowił zwiać gdzie pieprz rośnie. Boże, czy naprawdę minęło tylko tyle czasu? Dwadzieścia cztery godziny? Miałem wrażenie, że trwały całą wieczność.

Kiedy wreszcie wyminęliśmy cały ten motłoch, zdjąłem okulary i dotknąłem ręki Dylana.

– Przepraszam – powiedziałem.

Między jego brwiami pojawiła się głęboka zmarszczka.

– Za co przepraszasz? Przecież nie prosiłeś, żeby za tobą jeździli.

– Nie prosiłem. I ty też nie. Wiem, że w tej robocie tak bywa, ale jest mi przykro, że zostałeś w to wciągnięty.

– Nie chcę więcej słyszeć żadnych przeprosin, rozumiemy się? Jestem z tobą, a oni wszyscy kiedyś wreszcie dadzą sobie spokój, prawda?

„Może. Chyba. Taką mam nadzieję”, pomyślałem, lecz zamiast mu odpowiedzieć spytałem:

– Czy Paige przywiozła wczoraj z twojego mieszkania wszystko, czego potrzebujesz, czy musimy tam po drodze zajechać?

– Nie. Mam to, co będzie mi dziś potrzebne. Jeszcze raz podziękuj jej ode mnie.

– Zrobi się.

Gdy wczorajszej nocy zdaliśmy sobie sprawę, że wyjście na zewnątrz najpewniej będzie się wiązało z wywołaniem totalnego szaleństwa, zadzwoniłem do Paige z prośbą o przysługę. W przeciwieństwie do Shayne, którą prasa natychmiast by rozpoznała, Paige mogła spokojnie wejść do mieszkania Dylana i z niego wyjść.

Jazda do studia minęła w spokoju, jak zwykle o tej porze. Reszta Los Angeles jeszcze się nie obudziła i tylko kilka aut przez całą drogę podążało za nami. Kiedy wreszcie przejechaliśmy przez bramę studia Warner Bros., poczuliśmy się wolni jak w domu. Przynajmniej na kilka najbliższych godzin. Zaparkowałem na swoim miejscu postojowym przed halą zdjęciową, a Dylan ścisnął mi dłoń i uśmiechnął się łobuzersko.

– Łamiemy twoją zasadę – powiedział. – Czy nie ostrzegałeś mnie przed umawianiem się ze współpracownikami?

– Ta zasada wciąż obowiązuje. Jestem od niej jedynym wyjątkiem.

Nachyliłem się i ująłem go za kark, a potem przyciągnąłem do siebie i pocałowałem. W pierwszym momencie zamarł, jakby obawiał się, że ktoś może nas obserwować, ale szybko się rozluźnił, a jego usta stały się miękkie i chętne.

Gdy wreszcie zdołałem się od niego oderwać, uśmiechnąłem się i powiedziałem:

– Życzę panu miłego dnia w pracy, panie Prescott.

– Cóż, kto by się spodziewał? Wygląda na to, że Ace Locke zmienił swoją opinię na temat całowania. Muszę powiedzieć, że mnie to cieszy.

– Przemądrzały dupek – parsknąłem, rozbawiony tym, że nadal pamiętał, co powiedziałem mu w dniu, kiedy się poznaliśmy.

Dylan odwrócił się i sięgnął po torbę leżącą na tylnym siedzeniu, tymczasem ja otworzyłem drzwi i wysiadłem dokładnie w chwili, gdy Ron podjechał na parking sportowym autem.

– Dzień dobry – powiedziałem, obserwując, jak wysiada. Dziś założył koszulkę z napisem: „Nie za dobrze dogaduję się z narcyzami”. – Całkiem dobry tekst.

– Ubrałem się tak dla ciebie. O co chodzi z tą gównoburzą? Mój telefon prawie eksplodował.

– To długa historia.

– Cóż, z radością posłucham. Błagam, powiedz tylko, że w rzeczywistości nie umawiasz się z tym… – Ron zamilkł na widok Dylana wysiadającego z mojego auta.

– Cześć, Ron – powiedział Dylan.

Nasz oniemiały reżyser przez moment spoglądał to na mnie, to na niego, po czym zacisnął mocno szczękę.

– No tak – powiedział wreszcie. – Do zobaczenia na planie, chłopaki.

Zerknąłem na zmartwionego Dylana.

– Nic mu nie będzie.

– Jeśli zacznie mnie dziś opieprzać, nie wtrącaj się.

– Dobra, dobra.

– Ace, mówię poważnie. Otworzysz usta i natychmiast z tobą zrywam.

Obszedłem SUV-a, stanąłem przed Dylanem i przechyliłem głowę na bok.

– Grozisz mi?

– Tak! Teraz, kiedy ludzie o nas wiedzą, pod żadnym pozorem nie możesz powiedzieć ani słowa w mojej obronie.

– A jeśli to zrobię, zerwiesz ze mną?

– Na co najmniej tydzień.

Uniosłem brew.

– Cały tydzień?

– Okej, może na kilka dni.

– Jestem pewien, że dałbym radę wkupić się z powrotem w twoje łaski – powiedziałem, a on wywrócił oczami.

Chciałem go dotknąć, ale umknął przed moją ręką i szczerząc się w uśmiechu, zawołał:

– Niech pan lepiej zmyka do swojej przyczepy, panie Locke. Czas ucieka.

***

Cztery godziny i trzydzieści pięć minut później marzyłem, by znaleźć się gdziekolwiek, byle nie tu, gdzie właśnie byłem – na planie zdjęciowym z Ace’em Lockiem, moim nowym chłopakiem. Od momentu, gdy otworzyliśmy drzwi do studia szesnastego i weszliśmy do środka, wszystko było bardzo… cóż, dziwne.

Ron wpadł w furię i jeśli wcześniej miałem obawy, że będzie wyładował się na mnie, to teraz mogłem być spokojny, bo nie ja znalazłem się na linii ognia. Ten zaszczyt przypadł Ace’owi i tylko Ace’owi. Od pierwszej kwestii – którą musiał zresztą powtarzać dwanaście razy – nic, co powiedział lub zrobił, nie zadowalało Rona. Mojej uwadze nie umknęły napięte mięśnie ramion i zaciśnięta szczęka Ace’a. Wyglądał, jakby zaraz miał wybuchnąć.

– Cięcie! Stop! – krzyknął Ron, podrywając się z miejsca.

Dziś kręciliśmy w ciasnym pomieszczeniu i większa część obsady tłoczyła się wokół Ace’a, który wygłaszał do swojej załogi płomienną przemowę o tym, że trzeba pokonać wroga, i pytał, kto stanie do walki u jego boku. Biorąc pod uwagę dziwne spojrzenia, jakie aktorzy rzucali jemu i mnie, nie potrafiłem pozbyć się wrażenia, że gdyby w scenariuszu nie było wyraźnie napisane, że wszyscy ci mężczyźni opowiedzą się za Ace’em, żaden z nich by tego nie zrobił.

„Nie licząc mnie oczywiście”, pomyślałem, wbijając wzrok w podłogę.

– Do cholery ciężkiej, Locke! Twoja przemowa była mniej więcej tak pełna pasji jak mokra szmata. Co się, do diabła, dzisiaj z tobą dzieje?

Miałem nadzieję, że Ace zachowa spokój, w końcu zwykle odnosił się do ludzi z szacunkiem, zwłaszcza do Rona, z którym, jak mi powiedział, uwielbiał pracować i którego szczerze podziwiał. Niestety po wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatnich godzin, wydawał się zbliżać do kresu wytrzymałości psychicznej.

– Co się ze mną dzieje? – zapytał z irytacją w głosie i ruszył szybkim krokiem w kierunku Rona. – To ty nie dajesz mi chwili wytchnienia, odkąd przyjechałem do pracy.

Całą ekipa stała jak sparaliżowana, obserwując, jak ci dwaj potężni mężczyźni wdają się w awanturę po raz pierwszy, odkąd rozpoczęliśmy zdjęcia. I zdecydowanie nikt nie miał wątpliwości, że to ja byłem powodem napięcia oraz ich dzisiejszej kłótni. Cóż, przynajmniej takie odniosłem wrażenie, kiedy przyjrzałem się pełnym zaciekawienia spojrzeniom wędrującym od napiętych pleców Ace’a do mnie.

– Gdybyś dawał z siebie wszystko, tobym się ciebie nie czepiał! – warknął Ron. – Ale ty się nie starasz i wyraźnie słychać, że nie ćwiczyłeś kwestii.

Masz sprawić, że zapragnę podążyć za tobą na koniec świata. A nie zacząć wątpić, czy potrafisz odróżnić swoją głowę od dupy.

Skrzyżował ręce na piersi i zgromił Ace’a spojrzeniem, a ja właśnie wtedy zerknąłem na przeciwległą stronę podestu, wokół którego staliśmy, i napotkałem wzrok Russa. Obserwował mnie zmrużonymi oczami, z ustami zaciśniętymi w wąską linię. Czułem, że ma mi za złe, i błagałem Boga, żeby ziemia się rozstąpiła i pochłonęła mnie w całości.

– Gówno prawda! – wybuchnął wreszcie Ace. Jego słowa odbiły się głośnym echem od ścian. Jezu, jeszcze nigdy nie widziałem go w takim stanie. – Wygłosiłem swoją przemowę perfekcyjnie przynajmniej dziesięć razy z dwunastu. To nie ma nic wspólnego z moimi zdolnościami aktorskimi i obaj doskonale o tym wiemy.

Twarz Rona przybrała barwę purpury i gdy brał głęboki oddech, wyglądał, jakby z uszu miał mu zaraz pójść biały dym.

– Pół godziny przerwy. Do tego czasu masz się ogarnąć – powiedział, a kiedy Ace wyminął go i pomaszerował w stronę najdalszego wyjścia, Ron zwrócił się do nas: – Reszta ma iść coś zjeść i stawić się tu za trzydzieści minut. Jeśli ktoś się spóźni, pocałuje klamkę, zrozumiano?

Wszyscy zaczęli się rozchodzić, a Ron poszedł w stronę drugiego wyjścia, mrucząc coś pod nosem o zimnym drinku. Wtedy zauważyłem Russa.

– Hej, zaczekaj! – zawołałem i podbiegłem do niego.

Nie odezwał się do mnie od rana, ale wszyscy byliśmy tak zajęci przygotowywaniem się do kręcenia dzisiejszej sceny, że nie miałem okazji zapytać go, jak mu minął weekend… ani o to, dlaczego patrzył na mnie, jakbym był kosmitą.

Zatrzymał się i pomachał do jednego z chłopaków, z którymi wyszliśmy kilka razy na miasto, po czym odwrócił się w moją stronę. Kiedy stało się jasne, że nie zamierzał zagadać pierwszy, z zakłopotaniem wsunąłem ręce do kieszeni białych spodni i uśmiechnąłem się do niego z nadzieją na przełamanie niezręcznej atmosfery.

– Jak leci, stary? – zapytałem. – Miło spędziłeś weekend?

Russ otworzył usta, jakby zamierzał coś powiedzieć, po czym zamknął je i odwrócił się na pięcie, by odejść.

„Co, do…?”

Złapałem go za nadgarstek, a kiedy spojrzał na moją rękę, szybko ją cofnąłem.

– Tia… Lepiej trzymaj je przy sobie – mruknął. – Nie chciałbym, żeby twój chłopak zrobił się zazdrosny i dał mi po gębie. Jestem pewien, że Ace potrafiłby nieźle uszkodzić twarz.

Wzdrygnąłem się na te słowa i pokręciłem głową.

– No co ty, Russ. Wiesz, że on taki nie jest. Chciałbym z tobą chwilę porozmawiać. Nie miałbyś ochoty…

– Jestem zajęty – przerwał mi i znów zrobił krok w stronę wyjścia.

Cholera!

Stanąłem przed nim i zmarszczyłem brwi.

– Russ.

– Jestem zajęty, Dylan. Dzwoniłem wczoraj, żeby pogadać. Ale najwyraźniej uznałeś, że nie jestem wart twojego cennego czasu, więc… Cóż, mało mnie już to wszystko obchodzi.

– To nie tak! Wczorajszy dzień był… był… szalony! Naprawdę szalony. Nie miałem czasu z nikim gadać…

– Od jak dawna go pieprzysz? Locke’a znaczy się. Czy może na odwrót? Muszę przyznać, jestem ciekaw, tak samo jak reszta świata. I czy to nie ty mi powiedziałeś, że nie jesteś gotowy na nowy związek? Taa… teraz wszystko jasne.

Pytanie zadane przez Russa było tak bezczelne i bezpośrednie, że słowa uwięzły mi w gardle i nie potrafiłem wydobyć z siebie głosu. Patrzył mi prosto w oczy, a ja właśnie w tym momencie zdałem sobie sprawę, że to koniec naszej przyjaźni. Nie chodziło bynajmniej o to, że świadomie zdecydowałem o zerwaniu naszej relacji. Ale kiedy Russ stał naprzeciwko mnie, oczekując, że wyjawię mu intymne szczegóły związku z Ace’em, zrozumiałem, że nie ma mowy, bym cokolwiek mu powiedział. I że żaden przyjaciel nie zachowałby się tak jak on.

Nie byłem mu winien żadnych wyjaśnień. Nie chodziliśmy ze sobą: ledwo co nawiązaliśmy znajomość, a mimo to oczekiwał ode mnie, że co? Że będę się przed nim tłumaczył? Plotkował? Przechwalał się?

W takim razie czekało go gorzkie rozczarowanie. Odsunąłem się od niego i potrząsnąłem głową. Niewiary-kurwa-godne.

– Na razie, Russ.

Odwróciłem się na pięcie, gotowy, by poszukać Ace’a w namiocie gastronomicznym, gdy usłyszałem:

– To się zaczęło w jego urodziny, prawda?

Ale nie zamierzałem odpowiadać.

***

Totalna katastrofa – właśnie w to przeistoczył się dzisiejszy poranek. Zachowanie Rona przechodziło ludzkie pojęcie. Odkąd się do mnie odezwał, z każdym kolejnym słowem wkurzał mnie coraz bardziej.

Nie byłem idiotą. Doskonale wiedziałem, że w ten sposób chciał mi okazać, jak bardzo sfrustrowało go, że ostatnie doniesienia na temat naszego nowego filmu kręciły się wokół odtwórcy głównej roli i grającego u jego boku aktora. Ale co, do cholery, miałem na to poradzić? Nie było możliwości, żebym przestał umawiać się z Dylanem tylko dlatego, że towarzyszyły temu drobne kłopoty. Okej, może cała masa wielkich kłopotów. Chociaż powiedziałem Dylanowi, że nie należy wchodzić w związki ze współpracownikami, tak naprawdę nie było to nielegalne. W naszych kontraktach nie pojawiał się taki zapis. Po prostu…

Cóż, krzywo na to patrzono ze względu na często towarzyszący temu cyrk medialny – taki jak teraz.

„Taa, a ten cyrk dopiero zaczynał się rozkręcać”.

Przesuwałem kawałek gotowanego, nieprzyprawionego kurczaka po plastikowym pojemniku, w którym mi go dostarczono, czując u podstawy czaszki ucisk zwiastujący okrutny ból głowy. Musiałem wziąć się w garść. To dopiero początek piekła, które miało trwać przez najbliższych kilka miesięcy. Dziś był dopiero drugi dzień, od kiedy prasa odkryła, że z kimś się spotykam, i to kwestia dni – cholera, może nawet godzin – zanim dodadzą dwa do dwóch i zorientują się, że przystojniak sfotografowany w samym ręczniku jest tym samym facetem, który zaszczyca swoją obecnością bilbordy Calvina Kleina w całym kraju. Bardzo liczyłem, że Dylan wiedział, na co się zgodził… bo od teraz nasze życie miało stać się jeszcze bardziej stresujące.

– Przepraszam, czy to miejsce jest wolne?

Zerknąłem w górę, by ujrzeć mężczyznę, o którym właśnie myślałem. Patrzył na mnie z zatroskaną miną i najprawdopodobniej zastawiał się, czy już ochłonąłem. Po scenie, którą urządziliśmy z Ronem, nie mogłem winić Dylana za to, że wolał chodzić koło mnie na palcach, a z tego, że wszyscy z obsady i ekipy siadali w namiocie gastronomicznym jak najdalej ode mnie, wnioskowałem, że czekają na rozwój wypadków.

Ale czy ktoś mógł mieć tu jakiekolwiek wątpliwości? Czy Dylan faktycznie martwił się, że nie pozwolę mu usiąść obok siebie? No sorry, ale za cholerę nie było takiej opcji. Jaki to w ogóle miałoby sens? W jakim celu miałbym mu kazać usiąść gdzie indziej? Wszyscy już i tak przypatrywali się nam i plotkowali, o czym wyraźnie świadczyły szepty, które dobiegały do moich uszu.

Zmusiłem się do uśmiechu i wskazałem widelcem na krzesło naprzeciwko.

– Przestanie być, jeśli posadzisz na nim swój słodki tyłeczek.

Wyraz zatroskania zniknął z twarzy Dylana, a zamiast tego jego usta rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu.

– Słodki, tak? – powiedział, siadając i stawiając przed sobą talerz.

Obrzuciłem tęsknym wzrokiem ogromny stek z frytkami i skinąłem głową.

– Słodki, zgrabny, mój. Wybierz, które określenie wolisz.

Dylan rozejrzał się na boki, a potem uniósł brew i spojrzał mi prosto w oczy. „Biedak nie ma pojęcia, na co może sobie tu pozwolić. Ani tym bardziej czego ja od niego oczekuję. Cóż, czas temu zaradzić”, pomyślałem. Wyciągnąłem rękę, dotknąłem jego dłoni i ścisnąłem ją uspokajająco.

– Wiesz, że możesz ze mną rozmawiać, prawda?

Nachylił się ku mnie i zniżył głos.

– To prawdziwa ironia, że akurat ty to mówisz, wiesz? Jeszcze w zeszłym tygodniu nie pozwalałeś mi nawet na siebie patrzeć.

– Taa, ale zaszły pewne zmiany – mruknąłem. Odwrócił dłoń i chwycił moje palce. – Jestem pewien, że większość ludzi już wie, że robisz ze mną różne rzeczy, a nie tylko patrzysz.

Mrugnąłem do niego zalotnie i przyniosło to pożądany skutek. Policzki Dylana zaróżowiły się, a on parsknął śmiechem.

– Nie boisz się, że ktoś nam strzeli fotkę?

– Jak co robimy? Trzymamy się za ręce? To znacznie mniej gorszące niż ty prawie nago w moim pokoju hotelowym… – Przesunąłem wzrokiem po ciele Dylana, po czym spojrzałem w górę, by zobaczyć, że kręci głową. – No co?

– Nic.

– Nie… Powiedz mi.

– Chyba jestem po prostu zdziwiony, że w tej sytuacji potrafisz zachować spokój.

– Spokój? Przepraszam, ale czy nie było cię dzisiaj na planie?

Dylan spojrzał mi w oczy, a kąciki jego ust drgnęły.

– Nie. Znaczy… tak, byłem tam. Nie o to mi chodzi. Ron ewidentnie jest na nas wściekły i wyładowywał się na tobie. Ale chodzi o to, że… – Po raz kolejny rozejrzał się szybko dookoła. – Chyba wiesz, że wszyscy teraz na nas patrzą i gadają o nas.

Wyglądał na tak oburzonego, że nie mogłem się powstrzymać i parsknąłem śmiechem.

– Tak? I co w związku z tym? Wstydzisz się mnie?

– Och, proszę cię. Kto przy zdrowych zmysłach mógłby wstydzić się bycia z tobą? – Na dźwięk tych słów poczułem motyle w żołądku, ale i ucisk, kiedy dodał: – Chodzi o to, że oni snują domysły na nasz temat. Widzę to w ich oczach, ilekroć przesuwają wzrokiem od ciebie do mnie. Cholera, nawet Russ mnie zapytał, kto pieprzy ko…

Dylan urwał nagle i wziął oddech, a ja nie musiałem słyszeć reszty, żeby wiedzieć, co zamierzał powiedzieć. No jasne, że ten blond-dupek chciał to wiedzieć. Zanim zdążyłem się powstrzymać, zadałem pytanie:

– I co mu powiedziałeś?

– Nic – odparł, po czym zmarszczył brwi i zabrał dłoń.

„Cholera. Co ze mną nie tak?”, westchnąłem w duchu. Nie zamierzałem brzmieć oskarżycielsko. Byłem pewien, że Dylan niczego by mu nie zdradził. To pytanie wypłynęło ze mnie, zanim zdołałem się zastanowić.

– Hej… Przepraszam. Wiem, że nic nie powiedziałeś. Po prostu…

– Rozumiem – powiedział Dylan. – Trudno się pozbyć starych nawyków. Przywykłeś do tego, że ludzie ciągle o tobie gadają. Ale Ace…

– Tak?

– Ja nie zamierzam tego robić. Nigdy bym ci tego nie zrobił. Nie skrzywdziłbym cię tak.

Wiedziałem, że mówił prawdę. Robił wszystko, by mnie nie skrzywdzić. Stał otwarcie u mego boku, kiedy musieliśmy mierzyć się z całym tym szaleństwem, mimo że już na początku mógł odejść.

Czułem się jak dupek. Nienawidziłem się za to, że wyładowałem na nim swoją frustrację, a przecież jedynym, co pozwalało mi zachować resztki zdrowia psychicznego przez cały ten koszmarny poranek, była świadomość, że nie musiałem się już kryć i mogłem zjeść z Dylanem lunch. I gówno mnie obchodzili inni ludzie.

Dlatego sięgnąłem nad stołem i ukradłem mu kilka frytek.

– Och, proszę – mruknął Dylan, patrząc na mnie sceptycznie. – Nie krępuj się. I tak wcale nie miałem na nie ochoty.

Wziąłem jeszcze jedną i zjadłem ją, po czym posłałem mu pełne skruchy spojrzenie.

– Chyba nie oczekiwałeś, że spokojnie tu sobie posiedzisz, wsuwając stek z frytkami, kiedy ja będę męczył gotowanego kurczaka z jarmużem. Dylan ukroił kawałek mięsa i wsunął do ust, po czym zaczął żuć, uśmiechając się do mnie z zadowoleniem, a mnie naprawdę ulżyło, że wróciłem do jego łask.

– Absolutnie nie – powiedział i oblizał usta. – Co moje, to i twoje.

Mój kutas zadrżał na tę oczywistą aluzję, ale jako że nie chciałem, by nasz pierwszy publiczny pocałunek – a tym bardziej macanko – odbył się w namiocie gastronomicznym, zadowoliłem się kradzieżą kolejnej frytki.

– To, panie Prescott, doprawdy świetna wiadomość – podsumowałem.

– Cieszę się, że tak uważasz – powiedział z łobuzerskim uśmiechem i nawet jeśli ktoś oprócz nas przebywał w namiocie, nie potrafiłbym tego stwierdzić, bo byłem w stanie patrzeć jedynie na Dylana.

5. DUMNY I NIEUSTRASZONY

– Nie złość się – powiedział Ace, stojąc pośrodku swojej przyczepy i zapinając torbę.

Najgorszy dzień, jaki do tej pory spędziliśmy na planie, dobiegał końca. Wyczułem bijącą od pozostałych członków obsady irytację, więc poszedłem do przyczepy Ace’a, by tam wziąć prysznic i się przebrać.

Rzuciłem mu spojrzenie znad magazynu o fitnessie.

– Słucham? Dlaczego miałbym się złościć?

– Bo będziesz musiał zrezygnować z połowy swojej dziennej dawki ćwiczeń.

– Połowy mojej co…? O czym ty mówisz?

Ace podciągnął żaluzje i wskazał na lśniącą, czarną limuzynę zaparkowaną obok jego SUV-a.

– Dylan, obawiam się, że nie możesz już chodzić do domu piechotą, więc jeśli nie będziesz mi towarzyszył, zaczniesz jeździć tym.

– Dlaczego nie mogę iść pieszo? Przecież to jakieś półtora kilometra.

– Pamiętasz tłum, który przywitał nas dziś rano?

– Taa…

– Przywyknij do tego. Pewnie czekają teraz pod wszystkimi bramami studia, a nie mogę im pozwolić cię napaść.

Rzuciłem magazyn na kanapę, po czym podszedłem do Ace’a i położyłem mu dłonie na biodrach.

– Jeśli miałbym się o coś złościć, to tylko gdybyś powiedział, że musimy zrezygnować z naszych conocnych ćwiczeń – powiedziałem.

– Nie ma takiej opcji.

– Dobrze. W takim razie będę grzeczny i postaram się nie narzekać na kierowcę.

Ace wyszczerzył zęby, a potem przyciągnął mnie do siebie.

– Nienawidzę myśli o tym, że nie będzie cię dziś w moim łóżku – wymruczał tuż przy moich ustach.

– Wolałbym tam nie być, kiedy Roger wywierci ci dodatkową dziurę w tyłku. Poza tym od czasu do czasu powinienem przespać się u siebie – mruknąłem, na co Ace odepchnął mnie z pełnym niezadowolenia jękiem.

– Nie podoba mi się żadna z tych dwóch rzeczy, ale…

– Musisz stawić im czoła, chociaż ja pewnie włączę sobie jeden z twoich filmów, żeby dotrzymał mi towarzystwa. Zadzwonisz potem, bym wiedział, że Roger nie udusił cię gołymi rękami?

Ace roześmiał się, a potem złapał za torbę i otworzył przede mną drzwi.

– No co ty. On lubi sprawiać groźne wrażenie, ale nic mi nie zrobi. Oczywiście zadzwonię potem.

Wyszliśmy z przyczepy i skierowaliśmy się w stronę samochodów. Nic nie mogłem poradzić, że odczuwałem smutek na myśl o rozstaniu, nawet jeśli potrwa ono tylko jedną noc. Miałem wrażenie, że przez tych kilka tygodni przeżyłem więcej niż przez całe dotychczasowe życie. Ostatnie wydarzenia przypieczętowały obecność Ace’a w moim życiu w taki sposób, że gdybym zatrzymał się na chwilę i bardziej się nad tym zastanowił, mógłbym się wystraszyć, że wszystko dzieje się za szybko. Ale czułem, że to… właściwe tempo. Nie śpieszyliśmy się, po prostu poznawaliśmy siebie nawzajem i co niby miałem poradzić na to, że chciałem spędzać cały czas u boku tego pięknego mężczyzny?

Zerknąłem na Ace’a, który wyciągał kluczyki z kieszeni ciemnych dżinsów, a gdy mnie wyprzedził, pozwoliłem sobie podziwiać, jak świetnie wyglądał w nich jego tyłek.

„Och, tak. To wszystko moje”.

– Widzimy się o świcie? – zapytał, zerkając przez ramię, a kiedy zorientował się, na co patrzę, wybuchnął śmiechem.

– Co cię tak bawi?

– Ty. Cieszę się, że już się nie musimy ukrywać.