Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 237
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Enrique Diaz
Ukryte dziedzictwo
Dla Joanny, za bycie moją inspiracją,
moim wsparciem i moją muzą,
bez której nigdy nie byłbym w stanie
zrealizować przygody,
jaką było napisanie tej powieści.
POCZĄTEK PRZYGODY
– Trzy centymetry do przodu, dwa do tyłu. Powoli. Okej, zaznacz tutaj.
– Dobra, mamy to. Następny.
Właśnie zlokalizowałem jeden z punktów wyznaczających granicę krawędzi chodnika na placu budowy w centrum miasta.
To ja, Kike, geodeta po czterdziestce. Wykonuję kolejne pomiary – coś, co robię na co dzień. Część mojej pracy polega na urzeczywistnianiu projektów stworzonych na papierze. Dzięki moim umiejętnościom i doświadczeniu pomagam realizować te wizje.
Obecnie przebywam w Sewilli – malowniczej stolicy Andaluzji – w której centrum powstaje właśnie ważny terminal intermodalny. Znacznie ułatwi on komunikację i transport mieszkańcom zarówno w obrębie miasta, jak i poza jego granicami.
Moja praca bywa czasem wymagająca, zwłaszcza w upalne letnie dni, kiedy wysokie temperatury bardziej zachęcają do spaceru niż pójścia do pracy, a jedyne, czego się pragnie, to zostać w domu i schronić się w chłodnym miejscu przy ogromnym klimatyzatorze. Uważam jednak, że mimo pojawiających się czasem trudności, warto podjąć każdy wysiłek – dla satysfakcji z tworzenia czegoś nowego i trwałego w takim mieście jak to oraz świadomości, że dzięki doświadczeniu i wiedzy wnoszę swój wkład w jego rozwój.
Tego dnia wspólnie z kierownikiem budowy, Luisem, pracowaliśmy przy budowie chodnika i przejść dla pieszych. Luis to facet z bogatym doświadczeniem w branży. Prywatnie – wielki fan piwa, tego słynnego trunku wynalezionego wieki temu w Mezopotamii. Uprzyjemnia sobie czas tym napojem przez większość dnia. Zdarza się, że pod wieczór, gdy upał staje się nie do zniesienia, dołączam do niego i razem wypijamy piwko czy dwa. Przede wszystkim jednak to szlachetny i niezwykle pomocny gość, zawsze gotów udzielić fachowej porady w kwestiach związanych z budową lub wesprzeć w rozwiązywaniu innych problemów. Wspaniały człowiek, któremu można zaufać i na którym zawsze można polegać. Jakiś przykład? Zwykle w pracy mogłem liczyć na wsparcie zaprzyjaźnionego technika, jednak dziś, z przyczyn osobistych, nie dotarł na miejsce, co spowodowało lekkie opóźnienie. Cóż, musiałem kontynuować sam i jakoś sobie poradzić. Wtedy właśnie Luis zaoferował mi swoją pomoc.
Luis pochodzi z Kastylii i podobnie jak większość osób pracujących przy tego rodzaju projektach zawsze dążył do jak najlepszych warunków zatrudnienia. Innymi słowy – stale przemieszczał się w poszukiwaniu zleceń lub tam, gdzie akurat wysyłała nas firma. Wędrowny pracownik, który żyje z dnia na dzień, ale stara się znaleźć poczucie przynależności w miejscu, gdzie tymczasowo przebywa. Dzięki wsparciu Luisa naprawdę rozwinąłem się zawodowo i zrozumiałem, jakie znaczenie ma dobry zespół. Możliwość współpracy z nim to dla mnie cenne doświadczenie.
Praca w branży budowlanej bywa trudna, ponieważ wymaga dużo poświęcenia i zaangażowania. Ja sam musiałem zrezygnować z wielu rzeczy, na przykład z czasu spędzonego z rodziną i przyjaciółmi, aby móc zrealizować projekty, nad którymi pracowałem. Nauczyłem się więc doceniać towarzystwo kolegów – na ten czas stawali się dla mnie rodziną.
Mimo wielu wad taki styl życia ma również sporo pozytywnych aspektów. Ciągły ruch i nieustanne zmiany otoczenia sprawiły, że nauczyłem się być bardziej niezależnym i radzić sobie w różnych środowiskach czy sytuacjach. Takie doświadczenie wzmacnia zdolność adaptacji i znacząco wzbogaca życie prywatne oraz zawodowe.
Można powiedzieć, że przez wiele lat byłem przede wszystkim geodetą, praca była nieodłącznym elementem mojego życia, ale z pewnością nie był to czas stracony. Każde miejsce, do którego trafiłem, pozostawiło we mnie trwały ślad. Zachowałem w pamięci każdy związany z nim projekt i każde przeżycie. To prawda, że to zajęcie wymagało ode mnie ciągłych poświęceń, takich jak długie godziny pracy i oddzielenie od domu oraz bliskich. Ale równocześnie dało mi bezcenny skarb w postaci możliwości poznania wspaniałych ludzi.
Nie przesadzę, jeśli powiem, że historie i anegdoty z tamtych lat mogłyby zapełnić całą książkę. Właśnie te przeżycia czyniły moją codzienność bardziej znośną – a teraz zawsze mam co opowiedzieć na spotkaniach towarzyskich lub podczas przyjemnego wieczoru z przyjaciółmi. I nie zapominajmy o możliwości mieszkania i pracowania w Sewilli, niezwykle urokliwym mieście o bogatej historii – to niezwykle cenne doświadczenie, szansa na rozwój we wszystkich aspektach mojego życia, zarówno na płaszczyźnie zawodowej, jak i osobistej.
Muszę przyznać, że choć każde nowe miejsce budzi we mnie jakiś rodzaj niepewności, to jednak Sewilla przyjęła mnie z otwartymi ramionami i szybko poczułem się tam jak w domu. Cieszyłem się tętniącymi życiem ulicami i życzliwością mieszkańców. Szczególnie utkwiła mi w pamięci dzielnica Santa Cruz i jej wąskie zaułki pełne kwiatów oraz urokliwych dziedzińców. Przekraczanie rzeki Guadalquivir, aby dotrzeć do dzielnicy Triana, najbardziej autentycznej w mieście, oraz letnie wieczory, które spędzałem na ulicy Betis, podziwiając piękno krajobrazu i delektując się chłodną bryzą znad rzeki podczas zachodów słońca – te chwile pozostaną w mojej pamięci na zawsze. Poza tym to miasto o bogatej historii i kulturze. Imponującą katedrę oraz fascynujący alkazar zdecydowanie warto odwiedzić. Nawet po tak długim czasie, jaki tu spędziłem, wciąż były miejsca, których jeszcze nie widziałem.
Podsumowując – jestem bardzo zadowolony z możliwości życia i pracy w Sewilli. To miasto obdarowało mnie cudownymi chwilami i doświadczeniami, które zawsze już będą stanowić nieodłączną część mojej historii.
Po intensywnym dniu pracy i niezliczonych przemyśleniach nic nie mogło się równać z uczuciem relaksu, które mi towarzyszyło, kiedy delektując się piwem, podziwiałem spektakularną Torre del Oro. Atmosfera była idylliczna, a widok – jakby wyjęty z czasopisma. Przez chwilę wydawało się, że wszystko idzie dobrze, nie miałem większych zmartwień i mogłem po prostu cieszyć się tym wspaniałym miejscem.
Nie sposób jednak było całkiem odciąć się od tematu pracy. Po niemal czternastu latach w tej samej firmie stawałem się powoli jednym z weteranów, którzy cieszą się spokojem wynikającym z długiego stażu i zgromadzonego doświadczenia. Mimo to towarzyszyło mi poczucie niepewności co do tego, co przyniesie przyszłość.
Nazajutrz, jak co rano, przygotowywałem się do rozpoczęcia kolejnego dnia pracy. Myślałem o kolejnym projekcie, ponieważ ten trwający zbliżał się ku końcowi – i byłem odrobinę zaniepokojony, ponieważ ze względu na panujący w kraju kryzys nie pojawiało się zbyt wiele nowych zleceń.
W miarę jak mijał poranek, słońce wznosiło się coraz wyżej, a temperatura rosła. Nie spowalniało to jednak tempa mojej pracy, ponieważ z uwagi na terminy po prostu musiałem efektywnie wypełniać swoje obowiązki.
Tymczasem Luis nadal pomagał mi, jak tylko mógł.
– Dzień dobry, Luis. Co tam dzisiaj słychać?
– Nic nowego, brachu. Wszystko po staremu.
– Może trochę podziałamy, co? Niedługo zrobi się naprawdę gorąco i trudno będzie wytrzymać na słońcu.
– No dobra – odpowiedział leniwym tonem, bo w głębi duszy wiedział, że to nie jego zadanie. I trudno się dziwić, że ciężko było mu się za nie zabrać.
– A jeśli skończymy przed czasem, możemy coś przekąsić i wypić biscuter[1] – zaproponowałem, próbując go przekupić.
– Ten pomysł mi się podoba – odrzekł z szerokim uśmiechem na twarzy.
– No to ustalone. Zostało nam już tylko wytyczyć ostatnią linię krawężników i ta część, z którą męczymy się tyle czasu, w końcu będzie gotowa.
Po tej krótkiej rozmowie geodeta (mam tu na myśli siebie) rozpoczął pracę – kontynuowałem pomiary tam, gdzie skończyłem poprzedniego dnia. Tym razem czułem presję ze strony robotników układających krawężniki, wciąż czekających na wyznaczenie punktów, do których mieli się dostosować.
Przed południem ktoś do mnie zadzwonił – nieznany numer. Zaintrygowany, odebrałem.
– Słucham?
– Co słychać, Enrique? – Rozpoznałem ten głos. To był CEO firmy, w której pracowałem. – Jak mija dzień?
– Jakoś leci, kończymy właśnie pomiary.
– No to wspaniale. Jak skończysz na dzisiaj, możesz wpaść do biura?
– Oczywiście. O której mniej więcej miałbym być?
– Około siedemnastej.
– Okej, o tej porze powinienem mieć już wszystko skończone. W takim razie do zobaczenia.
– Super, dziękuję.
– Cześć.
Poczułem się trochę dziwnie, ale starałem się nie przywiązywać do tego większej wagi. Zlecenie było już prawie skończone i zastanawiałem się, jakie będzie kolejne. Byłem prawie pewien, że ta rozmowa właśnie tego będzie dotyczyła.
Wróciłem do pracy, wierząc, że szykuje się dla mnie nowy projekt. Jednak o siedemnastej, kiedy dotarłem do biura, mimo prób opanowania emocji nie mogłem pozbyć się dziwnego uczucia niepokoju. Powtarzałem sobie w kółko, że będzie dobrze i tylko powiadomią mnie o nowym miejscu pracy.
Usiłowałem się uspokoić, ale coś mówiło mi, że wszystko może się wydarzyć. Coś dobrego – lub coś złego. Starałem się zachować skupienie i pozytywne nastawienie, w nadziei, że to tylko rutynowe spotkanie i już niedługo będę mógł spokojnie wrócić do pracy.
Przywitałem się z pracownikami oddziału, których bardzo ceniłem, po czym skierowałem się w stronę tych najważniejszych drzwi. Wziąłem głęboki wdech i zapukałem, prosząc w ten sposób o pozwolenie na wejście.
W środku od razu poczułem, że atmosfera jest napięta, co sprawiło, że jeszcze bardziej się zestresowałem. CEO przyjął mnie i bez owijania w bawełnę poinformował, że z powodu kryzysu gospodarczego w kraju firma zmuszona jest do redukcji kosztów i niestety, mimo wielu lat współpracy, zdecydowano o rozwiązaniu umowy ze mną. Przekazanie tej przykrej wiadomości zajęło mu mniej niż dziesięć minut. Starał się mnie pocieszyć i dodać otuchy, choć to właśnie on miał decydujący głos przy podejmowaniu tej trudnej decyzji.
W tamtym momencie poczułem się kompletnie sparaliżowany. Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem. Poświęciłem tej firmie ponad połowę mojego życia zawodowego, a teraz z dnia na dzień zostałem bez pracy. Trudno było mi przyjąć do wiadomości, że będę musiał zacząć wszystko niemal od zera, szukać innych możliwości i dostosować się do nowego środowiska.
Wyszedłem z biura ze ściśniętym żołądkiem i uczuciem niepewności. Nie wiedziałem, co przyniesie przyszłość, ale rozumiałem, że muszę być silny i znaleźć jakieś rozwiązanie. Postanowiłem przejść się po mieście, aby oczyścić głowę i spróbować uporządkować myśli.
Spacerując, rozważałem wszystkie możliwości, które miałem do wyboru. Od poszukiwania nowej pracy, podobnej do tej, którą straciłem, po otwarcie własnego biznesu. Choć zawsze fascynowała mnie wizja zostania swoim własnym szefem, nie byłem pewien, czy jestem gotowy na taką odpowiedzialność.
Kiedy dotarłem do miejsca, gdzie mieszkałem, zabrałem się za pakowanie. W pewnym momencie zatrzymałem się na chwilę i zacząłem uważnie przyglądać się pokojowi, który przez ostatnie trzy lata stał się moim domem. Trudno było nie odczuwać głębokiego smutku – opuszczałem wspaniałe miasto i zostawiałem za sobą tyle wspomnień.
Przeglądając rzeczy, które chowałem do walizki, przywoływałem każdą chwilę spędzoną w Sewilli. Byłem pewien, że te wyjątkowe momenty na zawsze pozostaną w mojej pamięci.
Ból i smutek były jeszcze silniejsze, ponieważ po tylu latach zatrudnienia w tej samej firmie bezrobocie wydawało mi się niezwykle dziwne i obce. Poczucie pewności i stabilności, które dotąd mi towarzyszyło, nagle zniknęło i trudno było mi nie czuć się zagubionym.
Wreszcie zamknąłem walizkę i pożegnałem pokój, który przez tyle czasu nazywałem domem. Wiedziałem, że życie zaprowadzi mnie w nowe miejsca i że właśnie zaczynam wszystko jeszcze raz. Z tą myślą zamknąłem za sobą drzwi, gotowy na kolejny rozdział mojego życia.
Kiedy usiadłem za kierownicą i ruszyłem w stronę rodzinnego miasta, stopniowo zostawiając za sobą stolicę Andaluzji, obiecałem sobie w głębi duszy, że jeszcze kiedyś tu wrócę. Ta myśl sprawiła, że poczułem się odrobinę lepiej.
Powrót do domu po tylu latach był czymś, czego zupełnie się nie spodziewałem. Wierzę jednak, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu, więc starałem się dostrzec w tym wszystkim szansę na przeżycie niezwykłej przygody.
ZNALEZISKO
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
[1] mała butelka piwa
Ukryte dziedzictwo
ISBN: 978-83-8373-711-9
© Enrique Diaz i Wydawnictwo Novae Res 2025
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.
REDAKCJA: Małgorzata Piotrowicz
KOREKTA: Agata Ogórek
OKŁADKA: Izabela Surdykowska-Jurek
Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Grupa Zaczytani sp. z o.o.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek