Transformers. Transformers 1 – Powieść filmowa - S.G. Wilkens - ebook + audiobook

Transformers. Transformers 1 – Powieść filmowa ebook i audiobook

S.G. Wilkens

4,2

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Sam Witwicky nie cieszy się w szkole popularnością. Na domiar złego dziewczyna, która mu się podoba – Mikaela Banes, nie zwraca na niego najmniejszej uwagi. Pewnego dnia Sam dostaje od ojca używanego Chevroleta Camaro i nieoczekiwanie ląduje w samym środku wojny między dwiema rasami kosmicznych robotów. Stając po stronie szlachetnych Autobotów, nastolatek musi powstrzymać bezwzględne Decepticony przed zdobyciem pradawnego źródła mocy zwanego Wszechiskrą. Stawką w tej bitwie są nie tylko losy Ziemi, ale i całego Wszechświata.

HASBRO oraz logo HASBRO, TRANSFORMERS oraz wszystkie powiązane znaki są znakami towarowymi należącymi do Hasbro i wykorzystanymi za zgodą producenta. © 2020 Hasbro. All Rights Reserved. © 2007 DreamWorks LLC and Paramount Pictures Corporation. Licensed by Hasbro.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 97

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 2 godz. 24 min

Oceny
4,2 (6 ocen)
4
1
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




S.G. Wilkens

Transformers 1 – Powieść filmowa

Saga

Transformers 1 – Powieść filmowa Tłumaczenie z języka angielskiego: Michalina RośTransformers – Movie 1 junior novel HASBRO oraz logo TRANSFORMERS oraz wszystkie powiązane znaki są znakami towarowymi należącymi do Hasbro i wykorzystanymi za zgodą producenta. © 2020 Hasbro. All Rights Reserved. © 2007 DreamWorks LLC and Paramount Pictures Corporation. All Rights Reserved. ISBN: 9788726534771

1. Wydanie w formie e-booka, 2020

Format: EPUB 3.0

Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą SAGA Egmont oraz autora.

www.sagaegmont.com

Saga

SAGA jest wydawnictwem należącym do Lindhardt og Ringhof, spółki w grupie Egmont

PROLOG

Milion lat przed nastaniem ludzkości, odległą planetę pustoszyła wojna między tymi, co wielbili chaos, a tymi, którzy podążali za wolnością.

Mieszkańcy owej planety walczyli o kontrolę nad najwyższą mocą, Wszechiskrą, będącą jedynym pozostałym źródłem ich życiowej siły, która utworzyła ich rasę. Walka trwała, aż wreszcie na świecie zapanowała śmierć, niegdyś potężne miasta zapadły się pod ziemię i obie strony na zawsze straciły Wszechiskrę wśród bezkresnych gwiazd.

Poszybowała w przestrzeń… lecz nagle jej kierunek się zmienił. Podryfowała w stronę pewnej małej, ale ciekawej planety – Ziemi.

Wielu wojowników wolności szukało Wszechiskry, chcąc ją odnaleźć, zanim uczyniłyby to mroczne legiony. Było już jednak za późno.

ARKTYKA, 1897

Kapitan Archibald Witwicky patrzył na ludzi rąbiących lód.

– Przyłóżcie się – krzyknął – albo będziemy siekać całą drogę z powrotem do Stanów!

Statek kapitana, Discovery, zawadził o górę lodową, co opóźniło przebieg wielkiej arktycznej wyprawy, która miała miejsce w 1897 roku. Jej celem było zbadanie olbrzymiego obszaru, a uczestnicy mieli bardzo niewiele czasu.

Kapitan strzepnął z okularów trochę lodu, kiedy psy rasy husky zaczęły szczekać i ciągnąć za smycze. Wtem liny pękły i zwierzęta wystrzeliły w śnieg.

– Tam coś jest – powiedział pierwszy oficer.

Kapitan Witwicky chwycił strzelbę i lampę.

– Wy dwaj. – Wskazał na dwóch członków swojej załogi. – Chodźcie ze mną.

Ledwie widzieli pędzące psy. Nagle husky zatrzymały się, zaskamlały cicho i zaczęły kopać w śniegu.

– Cokolwiek to jest, znajduje się pod lodem – szepnął jeden z ludzi Witwicky’ego.

– Nic nie przeżyłoby pod pokrywą lodu – przypomniał mu kapitan.

Nagle grunt pękł. Powstała ogromna dziura, która pochłonęła otaczający ją lód, śnieg i jednego z psów. Kapitan Witwicky próbował wyciągnąć zwierzę na powierzchnię, ale to husky pociągnął go dziesięć metrów w dół.

Wylądowali z głuchym trzaskiem. Oszołomiony, ale cały, kapitan otworzył oczy. W dole było bardzo ciemno i zimno. Migoczące światło latarni rzucało cienie na bladoniebieskie, zamarznięte ściany.

– Nic mi nie jest, chłopcy! – zawołał w stronę powierzchni.

Kapitan obrócił się i otworzył usta ze zdumienia. Zaledwie kilkanaście centymetrów od niego było ogromne… coś. Przypominało twarz, której olbrzymie żuchwy były szeroko otwarte, jakby skamieniałe w niemym krzyku. Gdy oczy kapitana przywykły do ciemności, zobaczył gigantyczne ciało skute lodem. To coś miało kształt człowieka – głowę, tors, ręce i nogi.

Ciało nie składała się jednak z mięśni – wyglądało na zrobione z metalu. Kapitan spojrzał dokładniej zza okularów. Czyżby to była maszyna? Jakiegoś rodzaju dziwny pojazd? Strzepał z ciała śnieg, by obejrzeć znak wygrawerowany na piersi giganta. Był to pięciokąt o ostro zakończonych górnych rogach. W środku miał symbol przypominający maskę.

Z narastającą ekscytacją kapitan odrąbał kilofem lód, otaczający głowę i tors Człowieka Lodu. To było marzenie każdego badacza. Dzięki takiemu odkryciu Witwicky z pewnością dorówna sławą takim postaciom, jak Pizarro, Cortés czy Kolumb.

Gdy kilof trafił w pewien punkt na piersi Człowieka Lodu, rozległ się okropny, ogłuszający zgrzyt. Z olbrzyma wystrzeliła wiązka jasnego, silnego światła, która zalała jaskinię bielą. Kapitan zasłonił oczy i upadł na ziemię, z trudem łapiąc oddech. Przez kilka sekund nie widział nic, poza milionami dziwnych symboli, które przypominały kod.

– Kapitanie? – wołali jego ludzie. – Kapitanie?

Nagle zgrzytanie ustąpiło, a światło zamrugało i zgasło. Kapitan po omacku szukał okularów, które eksplozja światła strąciła mu z nosa. Gdy nieporadnie usiłował je znaleźć, zdał sobie sprawę, że nie widzi. Nie był w stanie dostrzec nic. Był ślepy!

Gdy towarzysze zdołali wreszcie wyciągnąć go na powierzchnię, kapitan był przemarznięty, wygłodzony i ledwie żywy. Ciągle opowiadał o napotkanej w jaskini postaci, o ogromnym Człowieku Lodu, którego oczy strzelały wiązkami światła, i który na piersi miał dziwny symbol w kształcie maski. Załoga statku przypuszczała, że owo ciężkie przeżycie źle wpłynęło na stan umysłu kapitana i dlatego nikt go nie słuchał.

To był ich błąd.

1. BAZA U.S. SOCCENT, PUSTYNIA W KATARZE, CZASY WSPÓŁCZESNE

Sierżant William Lennox, podczas lotu nad pustynią w Katarze, spogląda przez okno samolotu sił powietrznych CV-22. On i jego ludzie z piątej drużyny Bezpieczeństwa Sił Specjalnych, zakończyli właśnie ciężką misję i nareszcie wracali do bazy. Obrócił się w stronę siedzącego obok żołnierza, starszego chorążego Johna Figuerosy.

– Jaka będzie pierwsza rzecz, którą zrobisz po powrocie do domu? – zapytał.

– Pojadę w stronę turkusowej wody z deską surfingową na dachu – odpowiedział Figuerosa, zwany przez wszystkich Fig, ze swym charakterystycznym akcentem z Luizjany.

– Rozumiem – odrzekł Lennox.

Ich pustynna wyprawa miała potrwać jeszcze szesnaście miesięcy, ale myślami wszyscy byli już w domu.

– To będzie idealny dzień – ciągnął Fig. – Taki, w którym wszystko się świetnie układa. – Obrócił się w stronę towarzysza. – A ty Lennox? Co byś zrobił?

Lennox utkwił wzrok w swoich znoszonych butach.

– Wziąłbym w ramiona moją córeczkę. Po raz pierwszy w życiu.

Helikopter zbliżył się do bazy, Zadaniowego Centrum Operacji Specjalnych SOCCENT. Lennox poczuł przypływ energii. Teraz, po zakończonej misji, pojawiła się szansa na chwilę spokoju. Może znajdzie nawet czas na telefon do żony – Sary, i posłucha gaworzenia ich córeczki – Annabelle, która przyszła na świat zaledwie dwa tygodnie po jego wyjeździe. To by mu wystarczyło do szczęścia, przynajmniej na razie.

Jednak w wieży obserwacyjnej bazy działo się coś niepokojącego.

– Zbliża się niezidentyfikowany obiekt. Odległość dziesięć mil – ostrzegł dowódcę sierżant straży, pokazując migające czerwone światełko na ekranie radaru.

Dowódca odsunął sierżanta na bok, popatrzył na radar i ze spokojem chwycił mikrofon.

– Znajdujecie się w przestrzeni powietrznej należącej do wojska Stanów Zjednoczonych – zawołał w stronę nieznanego samolotu. – Zidentyfikujcie się i lećcie na wschód od obszaru zastrzeżonego.

Nie dostał żadnej odpowiedzi. Dowódca zmarszczył czoło. No trudno. Połączył się z dwoma samolotami zwiadowczymi, które nieustannie krążyły wokół bazy.

– Raptory Jeden i Dwa. Przejąć niezidentyfikowaną jednostkę.

Raptor Jeden wykonał ostry manewr, by dopaść intruza. Oczy pilota rozszerzyły się ze zdumienia, gdy zdał sobie sprawę, że to helikopter Zarządu Operacji Specjalnych. Był ogromny… i rzadko spotykany w tych stronach.

– Do niezidentyfikowanej jednostki! – Raptor połączył się z obcym śmigłowcem przez radio. – Eskortujemy was do bazy lotniczej U.S. SOCCENT. W razie sprzeciwu użyjemy śmiercionośnej siły.

Mimo że śmigłowiec się nie zidentyfikował, zaczął schodzić do lądowania. Pilot Raptora podążał tuż za nim, ponownie zwracając się do wieży.

– Zniża się do lądowania – powiedział. – Ma na ogonie numer identyfikacyjny 4500X-ray.

Chwilę później technicy z centrum operacyjnego rozszyfrowali podany identyfikator.

– Nie uwierzysz – powiedział jeden z nich do dowódcy. – 4500X został zestrzelony trzy miesiące temu. W Afganistanie.

Kapitan zmarszczył czoło. Zestrzelony?

– To musi być jakiś błąd.

Helikopter wylądował powoli wśród chmury pyłu. Otoczyły go uzbrojone pojazdy terenowe.

– Do niezidentyfikowanej jednostki! Wyłączyć silnik i natychmiast wyjść – krzyknął dowódca przez głośnik. Wyjął lornetkę i zrobił zbliżenie na kokpit obcego śmigłowca. Jego pilot – wąsaty mężczyzna, siedział bez ruchu. Kiedy żołnierze z wozów terenowych skierowali broń w stronę helikoptera, pilot nawet nie drgnął.

Wtem dowódca dostrzegł przez lornetkę coś, co sprawiło, że na moment stanęło mu serce. Pilot zaczął migać i znikać niczym niewyraźny obraz telewizora. W ciągu kilku sekund rozpłynął się w powietrzu.

Lennox i jego ludzie przed chwilą wyszli na płytę lotniska, gdy obcy śmigłowiec wylądował obok nich. Żołnierze z samochodów terenowych wydali rozkaz, aby się wycofali i znaleźli schronienie. Oni także widzieli, jak wąsaty pilot mieni się i znika. A potem stało się coś jeszcze dziwniejszego. Śmigłowiec zaczął się przekształcać.

Najpierw schowały się śmigła. Stalowa rama oderwała się i pękła, a jej części nałożyły się na siebie, stając się wyższe. Kokpit oraz koła zmieniły się w nogi, wnętrze maszyny i jej silnik utworzyły tors, a kadłub odpadł, ukazując głowę i parę potężnych ramion. Na klatce piersiowej stwora widniał znak w kształcie pięciokąta o zaostrzonych górnych końcach. W środku miał symbol przypominający maskę.

Lennox zakrył usta dłonią. Śmigłowiec całkowicie przekształcił się w ogromnego człowieka w zbroi. Górował nad pozostałymi pojazdami w bazie.

Istota ożyła, strzelając w ziemię serią jasnych, silnych wiązek światła i niszcząc rząd samolotów transportowych. Stanęła na pustym hangarze i uderzyła w baraki. Żołnierze z pojazdów terenowych próbowali do niej strzelać, ale kule odbijały się od zbroi.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.