Tischner [filozof]. Minibook - Józef Tischner - ebook

Tischner [filozof]. Minibook ebook

Józef Tischner

0,0
4,99 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Inny | Wiara w mrocznych czasach | Niebiańskie ideały i ziemskie złudzenia | Myślenie według Ewangelii | Bóg między nami | Wybór tekstów opublikowanych się na łamach miesięcznika "Znak" z okazji 700. wydania

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 88

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tischner[filozof]

Plik opracował i przygotował Woblink

woblink.com

Słowo wstępne

Jubileuszowe minibooki „Znaku”

Niektóre pytania mimo upływu lat pozostają bez odpowiedzi. Inne rodzi współczesność.

„Znak” od ponad 67 lat nie boi się stawiać zarówno jednych jak i drugich.

700 numerów miesięcznika kryje bogactwo kilkunastu tysięcy tekstów i ponad 100 tys. stron! Minibooki to wybór tych najważniejszych, najciekawszych i najbardziej kontrowersyjnych ułożonych w trzy serie: Człowiek, Kontrowersje, Autorytety.

Z okazji jubileuszu wydania 700. numeru miesięcznika „Znak” zapraszamy do zmagania się z tematami trudnymi, ale ważnymi. Kontrowersyjnymi, ale niesensacyjnymi. Z myślami i poglądami postaci nie tylko znanych, ale i mądrych. Robimy to od 1946 roku. Dołącz do nas!

Redakcja Miesięcznika „Znak”

PS. Minibooki powstały dzięki uprzejmości właścicieli i spadkobierców praw autorskich, którzy zrezygnowali z wynagrodzeń za ponowne wykorzystanie tekstów. Serdecznie Im dziękujemy za wsparcie tego projektu. Przychody ze sprzedaży minibooków zostaną przeznaczone na kontynuowanie działalności miesięcznika „Znak”. Więcej: www.700.znak.com.pl

Inny

Ks. Józef Tischner

Inny jest tym, czym nie jest i czym musi uzupełnić swój brak. Jest głodny i potrzebuje chleba, jest spragniony i potrzebuje napoju, jest bezdomny i potrzebuje mieszkania. Inny opowiada o swych potrzebach. Inny zbliża się, aby się „karmić mną”. Co mam począć? Odsunąć się czy poddać?

Spotkanie z innym jest wydarzeniem, które otwiera przed spotkanym i spotykającym nowy wątek dramatyczny. Bodaj pierwszym następstwem spotkania jest zmiana znaczenia przestrzeni, w której znajduje się spotykający. Przestrzeń zaczyna przypominać skrzyżowanie dróg. Inny, którego napotykam, znajduje się w ruchu, co sprawia, że i we mnie budzi się świadomość możliwego ruchu. On może się oddalić i odejść – i ja mogę odejść lub przybliżyć się; on może pójść w prawo, a ja w lewo, on w lewo, a ja w prawo; ja mogę się uniżyć, a on wywyższyć lub ja wywyższyć, a on poniżyć. Obojętna dotąd przestrzeń staje się przestrzenią poprzecinaną możliwymi drogami. Wszystkie te możliwości dają się – za Antonim Kępińskim – sprowadzić do dwóch podstawowych: można się zwrócić ku spotkanemu lub można się odwrócić od spotkanego; „wywyższenie” i „poniżenie” są także odmianą ruchu „od-do”. Przestrzeń, którą przecinają drogi, jest elementarną przestrzenią wolności. Wewnętrzna świadomość wolności ujawnia się i dochodzi do pełni poprzez zewnętrzną świadomość przestrzeni, w której „stawia nas” spotkanie z innym. Oglądamy własną wolność jako możliwy ruch na drodze. Wraz z przestrzenią konstytuuje się także czas – czas możliwego obcowania z innym, zbliżenia, oddalenia, pogoni, ucieczki, wyniesienia, poniżenia. Jak przestrzeń, tak i czas nabierają w spotkaniu znaczenia dramatycznego. Przestrzeń staje się sceną dramatu, a czas jego wewnętrznym rytmem.

Co znaczy „inny”? „Inny” nie jest tym samym, co „różny”. Słowo różny” stosujemy do przedmiotów, natomiast słowo „inny” do osób, w szczególności do ludzi w ich obcowaniu między sobą. Niestety, język polski nie uwzględnia różnicy między „innym” przedmiotem a „innym” człowiekiem, w przeciwieństwie do łaciny (alter), francuskiego (l'autre) , angielskiego (other) czy niemieckiego (der Andere). Słownik filozoficzny Lalande’a powiada, że l'autre jest „jednym z podstawowych pojęć myśli, niemożliwym do zdefiniowania”. Aby przynajmniej z grubsza zakreślić jego sens, podaje jego francuskie przeciwieństwo: même. Même znaczy, że „nie-inny”, więc taki sam. W języku polskim brakuje nam jednego celnego słowa, które wskazałoby jednoznacznie innego jako „innego ja”, „innego ty”, „jego innego”. Jesteśmy skazani na przybliżenia opisowe. Na wstępie powiedzmy najogólniej: inny to ten, który może się stać Ty lub On i dla którego również Ja mogę się stać On lub Ty. Innym nie jest natomiast „to” lub „tamto”. Ustalmy horyzont znaczeniowy: „inny” to Ty, natomiast „różny” to kot, pies, drzewo itp. Spotkanie z innym wydarza się i dopełnia na płaszczyźnie dialogicznej, różnej od płaszczyzny intencjonalnej. Płaszczyzna intencjonalna to płaszczyzna aktualnych lub możliwych „uprzedmiotowień”, „obiektywizacji” – koni, psów, drzew. Ale inny nie jest rzeczą między rzeczami ani przedmiotem między przedmiotami, lecz podmiotem, innym Ja, który staje się dla mnie Ty lub On, i z którym mogę też wejść we wspólnotę My.

Powyższa krótka charakterystyka znaczenia „innego” ukazuje jego ścisły związek z mową. Słówka: „Ja” , „Ty”, „On”, „My” są integralnymi częściami mowy. Inny to w końcu ten, z którym mogę mówić. Osobna sprawa, czy możliwość ta stanie się rzeczywistością – ważne jest, że w spotkaniu wyraźnie się ona rysuje. Zachodzi różnica między tym, z kim i do kogo mogę mówić, a tym, o czym mogę mówić. To, z kim i do kogo mogę mówić, mieści się w wymiarze dialogicznym świadomości, natomiast to, o czym mogę mówić, wypełnia wymiar intencjonalny. Nie wyklucza to, oczywiście, przypadków potraktowania innego jako przedmiotu i przedmiotu jako innego. Intencje dialogiczne mogą być „zamieniane” przez intencjonalne i intencjonalne przez dialogiczne, co jednak nie przekreśla ich istotnej różnicy.

Inny – „inne Ja”, „inny podmiot świadomości” – jest „otwarty na to, co inne” – świat, ludzi w świecie, Boga. Jego otwarcie, podobnie jak moje, ma charakter dialogiczny i intencjonalny. Otwarcie dialogiczne oznacza, że możemy być dla siebie nawzajem – On dla mnie i Ja dla niego – Ja, Ty lub On; otwarcie intencjonalne oznacza, że wokół niego, jak wokół mnie, mogą pojawić się rzeczy i przedmioty, stanowiące jego i mój „świat otoczenia”. Otwarcie dialogiczne „personifikuje”, otwarcie intencjonalne „uprzedmiotawia”. W wydarzeniu spotkania intencjonalność przedmiotowa choć nie znika, to jednak traci na znaczeniu, natomiast nabiera znaczenia dialogiczność i wszystko to, co się z nią bezpośrednio lub pośrednio wiąże. 

Wyobraźmy sobie, że inny mówi i opowiada o tym, co ma przed oczyma. Mniej ważne okazuje się dla nas to, o czym wedle swej świadomości intencjonalnej mówi, a bardziej ważne to, że i jak mówi. W tym, jak mówi, wyraża się nie tylko jego nastrój czy „osobowość”, ale również jego stosunek do mnie – mnie, który się ku niemu zbliżyłem. Owe „jak” mowy jest najczęściej pozawerbalnym, choć możliwym do zwerbalizowania, elementem mowy.

Często wymiar intencjonalny nie daje się wyraźnie oddzielić od dialogicznego. Dialogiczność może się ukrywać w intencjonalności, jak ręka żywego aktora kryje się za ruchem kukiełki w teatrze lalek. Obecność intencji dialogicznej daje się jednak wówczas wyśledzić w samym ukierunkowaniu promieniowania świadomości intencjonalnej. Inny mówi i wskazuje palcem na drzewo: „Popatrz, to jest drzewo”. Nie chodzi tylko o wskazanie przedmiotu, chodzi o to, abym ja zwrócił na niego uwagę. Drzewo przestało być przedmiotem „samym w sobie”, „dla niego samego”, a stało się także przedmiotem „dla mnie”. Inny – jak pisze Emmanuel Lévinas „ofiaruje mi świat”. Pokazanie już jest ofiarowaniem. Projekt uprzedmiotowienia („to drzewo”) jest określony przez dialogiczność („popatrz”). Pomińmy jednak słówko „popatrz”, pozostańmy przy samym „przedmiocie”. Czymże jest „przedmiot”? Mówimy: tym, co „obiektywne”. Co znaczy „obiektywne”? To znaczy, że jest dane nie tylko dla mnie, nie tylko dla ciebie, ale również dla nas, dla wielu nam podobnych. Intencjonalność „uprzedmiotawia” i „obiektywizuje” po to, by uprzystępnić rzecz każdemu możliwemu „podmiotowi”. W procesie obiektywizacji wyczuwamy obecność siły dialogiczności.

Zatrzymajmy uwagę na samym zjawisku innego.

Inny mieści w sobie paradoks: on jest inny niż ja, a jednak do mnie podobny – podobny w inności i inny w podobieństwie. Doświadczenie innego ma dwie strony: egotyczną i alteryczną i jedna nie da się oddzielić od drugiej. Inność innego wydobywa na jaw moją własną inność. Inność jest wzajemna. Inność zaskakuje, przynosi wciąż nowe niespodzianki, w całej przewidywalności jest nieprzewidywalna. Ciąg doświadczeń innego zamykają dwie granice: nigdy nie może dojść do tożsamości „nas” i nigdy nie może dojść do zupełnego zróżnicowania „między nami”. Zamknięta między tymi granicami „inność” jest dramatycznym ujawnianiem obustronnych tajemnic. Oto matka przygląda się własnej córce i odkrywa w niej ... siebie. Oto ojciec patrzy na syna i widzi ... siebie. A jednak pomimo podobieństw są istotne różnice. Córka jest i pozostanie inna, syn jest i pozostanie inny. Inni są inni, a jednak sobie przypisani. Gdzie kończy się podobieństwo, a zaczyna różnica? Nie ma jasnej linii granicznej. Jest dramaturgia wypełniona całym ciągiem mniejszych i większych wydarzeń, w których daje się wychwycić jakaś, wychodząca poza jednostkowe życiorysy, wspólnota losu.

Niewątpliwie kluczową rolę w doświadczeniu innego odgrywa analogia. Inny jest podobny do mnie, jest innym Ja, ma podobne nogi, ręce, głos, mowę. Gdy mówię o analogii, nie mam na myśli rozumowania „przez analogię”, lecz myślę raczej o „analogizującym doświadczeniu”. To, co doświadczane, „wymusza” wychwytywanie podobieństw. Wyobraźmy sobie przykład takiego doświadczenia. Oto stoję na moście i wypatruję ryby w rzece. Moje widzenie biegnie po „analogiach”: zauważam cień kształtem podobny do ryby, kawałek wystającej z dna gałęzi, nadkruszony kamień. Oko zatrzymuje sie na moment, by po chwili – zwiedzione podobieństwem – szukać dalej. Ryba jest inna niż cień, gałąź, nadkruszony kamień; choć podobna, to przecież inna. Tak samo jest z doświadczeniem innego – tego, którego napotkałem. Choć podobny, to inny. Intencje dialogizujące poruszają się w formie koła: ode mnie do innego i od innego do mnie. Są podwójne, sobie przeciwstawne: jedna biegnie tropem narastającej inności, druga biegnie tropem narastającej takożsamości. Z przeciwieństwa, jakie stwarzają, wyłania się napięcie; na którym rośnie zaciekawienie i zdumienie, ale także niepokój, lęk, gotowość do ucieczki. Z kolei doświadczenie podobieństwa i narastającej tożsamości rodzi świadomość „znajomości” i spokój. Niepokój i pokój przeplatają się i krzyżują. Inny coś obiecuje i zarazem czegoś odmawia.

Można, oczywiście, przyjąć, że doświadczenie i poznanie innego nigdy nie jest w stanie zamknąć się w formie ostatecznego wyniku; stając wobec innego, stajemy wobec nieskończoności. Nie jest to jednak całkiem słuszne. Poznanie zatrzymuje się bowiem, by w pewnym momencie powiedzieć do siebie: „wystarczy”. Wprawdzie droga do nieskończoności jest wciąż otwarta, ale dalsza podróż nie jest już potrzebna. Moment postoju jest momentem uchwycenia wewnętrznej indywidualności innego. Czym jest indywidualność wewnętrzna? Nie chodzi tu o uchwycenie koloru oczu, skóry, wzrostu i tysiąca innych cech wyróżniających. Indywidualność wewnętrzną jest – mówiąc metaforycznie – sposobem „trawienia świata” przez innego. Co to znaczy?

Chcę powiedzieć, że świat jest nie tylko światem, w którym żyjemy, lecz również światem, z którego żyjemy. Lévinas mówi: jouissance. Nie ma czegoś takiego jak czyste „doświadczenie świata” jako tego, co doskonale „uprzedmiotowione”. Doświadczenie czysto przedmiotowe jest abstrakcją, która odcina od doświadczenia wszelkie związki ze mną jako podmiotem doświadczającym. Doświadczenie jest nie tylko widzeniem łąki, ale również radością z kwitnącej łąki, nie tylko widzeniem wody, ale również przyjemnością z zanurzenia ciała w wodzie, jest poczuciem swobody na szczycie góry, spokojem spływającym do duszy z obrazu rozgwieżdżonego nieba, a także lękiem w czasie burzy, chłodem w czasie mrozu, zmęczeniem po długiej wędrówce, bólem mięśni po ciężkiej pracy. 

O Hiobie mówi Biblia, że „umarł syty dni”. W Ewangelii czytamy, że „człowiek żyje słowem, które pochodzi z ust Boga”. Dotyczy to również doświadczenia innego przez innego. Nie ma czystego doświadczenia innego jako takiego. Ono również jest abstrakcją wywiedzioną z doświadczenia jego i mojej troski, jego i mojego niepokoju, jego i mojego zmęczenia i tęsknoty, nadziei i rozczarowania. Wszystkie te i tym podobne przeżycia i doświadczenia przenikają nasze dusze, sycą je i zmuszają nas do „przetrawienia”. Ale nie wszystko możemy „przetrawić”. Część przeżyć z góry wykluczamy, spychamy poniżej progu świadomości, inne wyolbrzymiamy, przeinaczamy, by uczynić je bardziej „strawnymi” dla siebie. W tym przejawia się indywidualność innego, że ma on własny „sposób trawienia” świata. Sposób ten nazwijmy indywidualnym skrótem świadomości. Świadomość jest nie tylko ogniem, który wysyła promienie na wszystkie strony, lecz także ogniem, który – aby świecić – musi coś spalać. Ogień świeci i trawi. Nie wszystko jednak można strawić. Konkretna świadomość jest konkretnym skrętem, który tak „przekręca” świat, by stał się „strawny” dla człowieka, i tak wybiera „potrawy”, że ich część pozostaje niespożyta.