The Office Party. Firmowa Gwiazdka. The Office Guest. Facet na święta - Whitney G. - ebook + książka
NOWOŚĆ

The Office Party. Firmowa Gwiazdka. The Office Guest. Facet na święta ebook

Whitney G

4,1

271 osób interesuje się tą książką

Opis

Książka zawiera dwa świąteczne opowiadania autorstwa Whitney G.! Podaruj sobie podwójną dawkę świątecznych uniesień.

„The Office Guest. Facet na święta”

Czy to będą najgorsze święta w historii?

Georgia spodziewa się, że te święta będą katastrofą. Jej były chłopak właśnie zarezerwował najlepszy apartament w ośrodku, w którym pracuje – oczywiście z nową dziewczyną. Połowa personelu nagle „zachorowała” (czytaj: uciekli na festiwal), a jej siostra tak intensywnie planuje ślub, że Georgia ma ochotę zniknąć z powierzchni ziemi. W normalnych okolicznościach jeszcze by to ogarnęła. Ale w święta? To zupełnie inna historia.

Zwłaszcza że zbliża się rodzinne spotkanie, podczas którego może wyjść na jaw pewne drobne kłamstewko… o narzeczonym, którego nigdy nie miała. W desperacji Georgia korzysta z aplikacji The Office Guest, oferującej wynajem przystojnych „biznesmenów” na rodzinne okazje. Świetny pomysł – do czasu, gdy wybrany mężczyzna odwołuje wizytę, a system automatycznie przydziela jej „jeszcze lepszego zamiennika”.

Tyle że tym zamiennikiem okazuje się Dominic. Jej były szef. Ten sam, który dokładnie rok temu… zwolnił ją w Wigilię. Georgia jest przekonana, że gorzej być nie może. Ale czy na pewno?

„The Office Party. Firmowa Gwiazdka”

Nieoczekiwane zaproszenie i złośliwy prezent – czy jedna firmowa Gwiazdka może zmienić wszystko?

Savanah Grey nie mogła uwierzyć, że wylosowała nazwisko swojego szefa w corocznej zabawie świątecznej. Przecież Garrett West, dyrektor generalny West Media, to zarozumiały drań, który nigdy nie daje wolnego w święta. Co więcej mężczyzna uważa, że obowiązkowa bożonarodzeniowa wycieczka do luksusowego kurortu, podczas której i tak trzeba pracować, jest spełnieniem marzeń wszystkich pracowników.

Savanah podejmuje decyzję – nie będzie wkładała wysiłku w prezent dla Garetta. Nie zaglądając do środka, wręcza przełożonemu podarunki, które otrzymała od siostry. Sprawa komplikuje się, gdy siostra informuje ją, co było w jednej z paczek. Złośliwy prezent przynosi skutek odwrotny do zamierzonego, a Savanah otrzymuje od swojego szefa specjalne zaproszenie…

Te historie są naprawdę SPICY. Sugerowany wiek: 18+

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 151

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (11 ocen)
6
2
1
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



TYTUŁ ORYGINAŁU:The Office Guest. Holiday Homecoming #2

Redaktorka prowadząca: Ewelina Kapelewska Wydawczyni: Olga Gorczyca-Popławska Redakcja: Marta Stochmiałek Korekta: Joanna Jóźwiak Projekt okładki: Wojciech Bryda Grafiki na okładce: © Tartila; © ssstocker; © Valeriia / Stock.Adobe.com

Copyright © 2022 THE OFFICE GUEST by Whitney G. Williams Published by arrangement of Brower Literary & Management Inc., USA and Book/Lab Literary Agency, Poland.

Copyright © 2025 for the Polish edition by Papierowe Serca an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.

Copyright © for the Polish translation by Agnieszka Szling, 2025

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2025

ISBN 978-83-8417-438-8

Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Ossowska

Dla najlepszych czytelniczek i na święta. Dziękuję, że sięgnęłaś po tę książkę.

To mogą być najbardziej przygnębiające święta w historii…

Mój były chłopak właśnie zarezerwował najlepszy apartament w ośrodku, w którym pracuję (dla swojej nowej dziewczyny, nie dla mnie), połowa personelu poszła na zwolnienie z powodu grypy (kłamią, żeby móc uczestniczyć w wielkim festiwalu, który odbywa się w mieście), a moja siostra doprowadza mnie do szału swoimi niekończącymi się przygotowaniami do ślubu.

Normalnie o każdej innej porze roku nie byłoby to wielkie halo, ale Boże Narodzenie wszystko zmienia.

A w te święta moje „małe wielkie kłamstwo” o nieistniejącym narzeczonym może w końcu wydać się przed rodziną…

Żeby temu zapobiec, postanawiam pobrać apkę The Office Guest.

To platforma dla każdego, kto chce wynająć „fałszywego i atrakcyjnego biznesmena”, by zaimponować bliskiej rodzinie i znajomym.

Przynajmniej taką miałam nadzieję.

Gdy facet, na którego się zdecydowałam, w ostatniej chwili mnie olał, aplikacja obiecała wysłać mi „jeszcze seksowniejsze zastępstwo”.

Chyba chodzi o „diabła w ludzkiej skórze”, bo ten koleś nie jest jakimś tam randomowym aktorem.

I na pewno nie jest „fałszywym” biznesmenem…

To mój były szef.

Kretyn, który rok temu wywalił mnie z roboty akurat przed Bożym Narodzeniem.

No dobra, teraz to już oficjalnie najbardziej przygnębiające święta w historii…

Prolog

Pilny komunikat: zamknięcie konta

Szanowna Pani Georgio Grey!

Z przykrością zawiadamiamy, że Pani konto w aplikacji The Office Guest zostało z dniem dzisiejszym zamknięte.

Ze względu na powtarzające się naruszenia – niektóre z nich wymieniono poniżej – nie może już Pani przeglądać naszych wyjątkowych kandydatów ani zamawiać doraźnych zastępstw na okazje biznesowe i rodzinne.

Przypominamy, że nie wolno prosić naszych „uczestników”, aby pojawiali się w pracy za Panią, „stali pod oknem [Pani] wrednego szefa i pokazywali środkowy palec, głośno rapując I Don’t F*ck with You”, ani o „spuszczenie powietrza z opon jakiejkolwiek przepłaconej sportowej fury zaparkowanej na miejscu dla prezesa”.

Prosimy o powtórne zapoznanie się z naszym regulaminem.

Może Pani ponownie ubiegać się o dostęp do konta po upływie jednego (1) roku kalendarzowego.

Z poważaniem

Zespół The Office Guest

PS Pani „tajne” konta – Bee Bee Grey, Georgia on Your Mind i Please Help Me (I Hate My Boss & My Life) – również zostały zamknięte.

1Park City, UtahDominic

Dwa miesiące przed świętamiGodzina 2:00 w nocy

„Nieautoryzowane wejście! Powiadamianie służb! Nieautoryzowane wejście!”

W moim mieszkaniu wyją syreny, z każdą mijającą sekundą zagłuszając sny.

Podnoszę komórkę, by wyłączyć alarm, ale ryczy jeszcze głośniej, a na wyświetlaczu migają słowa: „Błędne hasło! Oświetlenie domowe zostało dezaktywowane!”.

Co tu się, do cholery, dzieje?

Jęcząc, zwlekam się z łóżka i w całkowitej ciemności idę do łazienki. Ochlapuję twarz zimną wodą i myję zęby, z niecierpliwością czekając, aż system się ogarnie, ale w mieszkaniu panuje mrok.

Zanim spróbuję ponownie go wyłączyć, z korytarza dochodzi odgłos ciężkich kroków.

– Tutaj! – rozlega się głęboki głos. – Nie ma go w łóżku!

– Sprawdź bibliotekę i kuchnię! Ruchy! – dopowiada kolejny.

Drzwi gwałtownie się otwierają i ktoś świeci mi latarką prosto w oczy.

– Tu jest! – Jakiś facet przekrzykuje alarm. – Pan Reiss jest bezpieczny!

– Przepraszam, że pana budzimy o tej porze. – Walsh, szef mojej ochrony, oślepia mnie światłem. – Musimy natychmiast przetransportować pana w bezpieczne miejsce.

– To koniec świata czy co?

– Proszę pana, mamy powody sądzić, że ktoś planuje zamach na pana życie.

– Co?

– Wyjaśnię wszystko w samochodzie. Chodźmy.

– Mogę się najpierw ubrać?

– Nie ma pan na to czasu. – Rzuca mi szlafrok. – To musi wystarczyć.

– Mógłbyś przynajmniej pozwolić mi założyć koszulę.

Bez słowa prowadzi mnie do prywatnej windy, a ja przekonuję samego siebie, że to jakiś chory sen. Że nie ma mowy, by ktokolwiek ze mną zadzierał, gdy od zamknięcia największego kontraktu w mojej karierze dzieli mnie kilka miesięcy.

Gdy wsiadam do samochodu, kierowca wyjeżdża na ulicę.

– Zauważyliśmy nagły wzrost wyszukiwań w sieci z firmowego adresu IP. – Walsh wręcza mi tablet. – A dziś w nocy ktoś włamał się na pana prywatny laptop.

– To niemożliwe – mówię. – Do jego uruchomienia potrzebny jest odcisk mojego palca.

– Proszę samemu się przekonać. – Każe mi spojrzeć na ekran.

„Ile arszeniku można wsypać do czyjejś kawy, żeby go otruć, ale nie zabić?”. „ A co z płynem do chłodnic?”. „Czy praca od 9 do 17 to okrutna i nietypowa kara?”

– Te wyszukiwania nasiliły się ostatnio – mówi. – Naszym zdaniem ktoś próbuje panu zaszkodzić.

– Nie wierzę, że wyciągnąłeś mnie z łóżka przez coś takiego. – Przewracam oczami. Czy możesz poprosić moją asystentkę, żeby przyniosła mi do biura garnitur?

– Już o tym pomyślałem. – Odświeża ekran. – Naprawdę musimy potraktować sprawę poważnie, proszę pana. Znaleźliśmy tego więcej.

Powstrzymuję się przed wywaleniem tabletu przez okno. Potem rzucam okiem na wyniki.

„Ile czasu zajmuje spuszczenie powietrza z opon audi spidera?”. „Płatny zabójca do wynajęcia, ale tylko do drobnych zadań, nie do morderstwa, przynajmniej nie od razu”. „Czy mogę przekupić baristę, by dodał szczyptę trutki na szczury do zamówionej kawy? Czy to ja pójdę za to do więzienia, czy tylko barista?”. „Kark Dominica Reissa jest bardzo podatny na dźgnięcie”. „Jak odblokować Pinteresta na moim służbowym komputerze?”

– Interesujące. – Uśmiecham się. – Kiedy dokładnie zaczęły się te wyszukiwania?

– Dwa tygodnie temu. Mogę pana zapewnić, że nie ma w tym nic śmiesznego.

Powstrzymuję chichot.

Chronologia idealnie pasuje do momentu, kiedy pewna pracownica została zdegradowana z pozycji „liderki zespołu” do „stażystki”, ponieważ odmówiła nauczenia się, co oznaczają „obowiązkowe nadgodziny”. Pewna zatrudniona, która jest zdecydowanie najseksowniejszą kobietą, jaką w życiu spotkałem, ale najgorszą pracowniczką, jaką dział kadr w mojej firmie kiedykolwiek zatrudnił.

– Czy mam powiadomić o tym FBI, panie Reiss? – pyta Walsh.

– Nie. – Kręcę głową. – Nie czuję się ani trochę zagrożony.

– Jest pan pewny?

– Bardzo pewny, Walsh. – Spoglądam na zegarek. – Nie musimy tego ciągnąć dalej.

– Jak pan sobie życzy, ale do domu wróci pan dopiero po południu. – Wykonuje kilka telefonów, a kierowca pędzi ulicami.

Gdy docieramy do siedziby firmy, podziwiam złoty szyld Reiss Enterprises przed schodami. Bez względu na to, jak często go widzę, przypomina mi, że ciężko pracowałem od szesnastego roku życia, aby dotrzeć do miejsca, w którym jestem dzisiaj.

Wysiadam z samochodu, wkładam klucz do zamka w drzwiach wejściowych i wślizguję się do budynku.

Mrugam kilka razy, rozglądając się po holu.

Ogromna choinka owinięta czerwoną wstążką i udekorowana jasnymi szklanymi ozdobami świeci przed oknami sięgającymi od podłogi do sufitu.

Soczyście zielona girlanda zwisa z poręczy schodów, a długi sznur migoczących świątecznych światełek tworzy szlak na podłodze.

Chociaż dopiero w tym roku po raz pierwszy poprosiłem o udekorowanie tego miejsca na święta, jestem zaskoczony, że personel zajął się tym tak wcześnie.

Zaintrygowany, podążam za światłami po korytarzu i do sali konferencyjnej.

Przechodzę obok dwóch dziadków do orzechów wielkości ludzi i dostrzegam główną podejrzaną w sprawie mojego przyszłego morderstwa.

Georgia Grey.

Ubrana w prześwitujący różowy top na ramiączkach i legginsy, które podkreślają jej krągłości, kusi mnie bardziej niż zwykle. Jej czarne jak atrament włosy, które zazwyczaj opadają falami otulającymi jej ramiona, są teraz związane w niski kucyk, który muska jej kark.

Od miesięcy staram się nie wpatrywać zbyt intensywnie w jej wydęte różowe usta, ale z tej perspektywy nie mogę się powstrzymać.

Słyszę świąteczną muzykę płynącą z jej słuchawek i korzystając z okazji, przez kilka sekund wgapiam się w nią.

– Dzień dobry – chrząkam. – Pani Grey?

Nie odpowiada.

Podchodzę bliżej i wyciągam jedną ze słuchawek.

– Słyszy mnie pani teraz?

– Co, do… – Odwraca się. – Och, eee, hej, panie Reiss.

– Pani Grey. – Zauważam, że wpatruje się w moją klatkę piersiową, więc nie fatyguję się wiązaniem szlafroka. – Nie sądziłem, że potrafi pani przyjść do pracy na czas, a co dopiero tak wcześnie. Cóż to za okazja?

– Eee… – W końcu patrzy mi w twarz. – Po prostu pracuję nad Zimową Krainą Czarów, którą mam przygotować na święta.

– Czy nie powinien się tym zajmować cały zespół?

– Nie w sytuacji, gdy zespół nie ma pojęcia, co robi – odpowiada. – Bez urazy, ale większości pracujących tu ludzi brakuje kreatywności.

– Kiedy mówiłem, żebyśmy w tym sezonie wprowadzili trochę świątecznego klimatu, miałem na myśli tylko choinkę w holu.

– W takim razie pan prezes chyba też zawiódł w kwestii kreatywności.

– Dla porządku, pani Grey – mówię, wpatrując się w jej usta – to, że zdecydowała się pani wyjść poza oczekiwania w tak błahej sprawie, nie zwalnia pani z codziennych obowiązków.

– Nigdy bym tak nie pomyślała, panie Reiss. – Cofa się i podnosi termos. – Ale teraz, skoro pan o tym wspomniał, a ja jestem skromną stażystką, to dbam o to, by kawa dla pana była świeżo zaparzona.

– Gdzie pani ją kupiła?

– Sama zrobiłam. – Uśmiecha się. – Zdecydowałam się wyjść poza oczekiwania we wszystkim, co teraz robię.

– Może najpierw pani upije łyk, zanim mi ją pani poda?

– Nie, dziękuję. – Wyciąga pojemnik w moją stronę. – Nie chcę podkradać kofeiny mojemu niesamowitemu szefowi, który to najbardziej jej potrzebuje.

– Wolałbym nie myśleć, że próbuje mnie pani otruć, pani Grey.

– Też bym wolała… – Nadal trzyma termos, więc biorę go i postanawiam wylać zawartość po dotarciu do biura.

– Muszę skończyć pleść wianki. – Przełyka ślinę. – Mój szef zarządził dla wszystkich tryb awaryjny, więc za kilka godzin muszę wrócić do biurka.

– Skoro już mówmy o trybie awaryjnym, to mój system alarmowy włączył się dziś rano po raz pierwszy od dziesięciu lat. Czy wie pani może coś na ten temat?

– Nie, ale dziesięć lat to naprawdę długo, żeby nie przeprowadzić testu. – Kręci głową. – Może firma ochroniarska chciała go po prostu wypróbować, kiedy najmniej się pan tego spodziewał?

Piorunuję ją wzrokiem.

– A może ktoś stara się, żeby poczuł się pan tak samo nieszczęśliwy, jak on sam się czuje z pana winy, i żeby zmienił pan swoje okropne zachowanie. – Wzrusza ramionami. – Z drugiej strony, ostatnio lista pana zadań jest tak długa, że na pewno coś pan przeoczył.

– Georgio Grey… – Podchodzę bliżej. – Tak między nami, wiem, że to jest pani pierwsza prawdziwa praca w życiu.

– Poprawka, to najgorsza praca, jaką kiedykolwiek miałam w życiu.

– Niemniej jednak, sposób na pięcie się po szczeblach i na awans nie polega na wkurzaniu szefa.

– Czy powinnam całować go w dupę, jak wszyscy inni?

– Nie, jestem przekonany, że ma w spodniach coś innego, co wolałby, żeby pani całowała.

Szczęka opada jej na podłogę.

– Panie Reiss? – Moja asystentka wchodzi do pokoju, zanim popełnię błąd i przyciągnę Georgię bliżej. – Panie Reiss, pański garnitur i buty są gotowe.

– Dziękuję. – Odsuwam się. – Proszę odświeżyć pamięć pani Grey na temat mojej polityki przestrzegania zasad, podczas gdy ja będę się przebierał.

– Oczywiście, proszę pana.

Georgia wpatruje się we mnie z wściekłością, gdy odchodzę, a ja pędzę na górę, by wziąć zimny prysznic.

Kurwa. Dlaczego, do cholery, jeszcze jej nie zwolniłem?

2PARK CITY, UTAHGeorgia

Dwa miesiące przed świętamiPóźniej tego samego dnia

Pochyl się niżej…

Jeśli pochylę głowę jeszcze niżej, to długopis przebije mi gałkę oczną, a wszędzie rozpryśnie się krew. A gdy tak się stanie, to nie będę błagać kolegów z pracy, żeby wezwali karetkę. Zapytam tylko, czy mogę wreszcie wyjść z tego nudnego spotkania.

Od dziewiątej rano tkwię w zimnej sali konferencyjnej i pieką mnie oczy od wpatrywania się w gigantyczny ekran. Z jakiegoś dziwnego powodu mam wrażenie, że tylko ja chcę uciec.

Może powinnam wykłuć sobie obie gałki oczne, a nie tylko jedną…

– Co sądzisz o finalnej propozycji, Georgio? – Mindy Sterling, firmowa lizuska, w sekundę niweczy moje plany. – Georgio?

– Tak, eee… – Odkładam długopis. – Brzmi super.

– Czy ty w ogóle słuchałaś mojej prezentacji?

– Przepraszam. – Kręcę głową. – To był naprawdę długi dzień, Mindy…

– Dni w Reiss Enterprises nigdy nie są długie – mówi urażonym tonem. – Trwają tyle, ile trwają, ponieważ wierzymy w wizję naszego ukochanego prezesa.

Moi współpracownicy z wypranymi mózgami pomrukiem wyrażają aprobatę, a ja powstrzymuję się od wzniesienia oczu do nieba.

Nasz „ukochany prezes” to uosobienie tego, co znaczy być okropnym szefem. Jako człowieka ratuje go jedynie to, że jest cholernie seksowny.

– Ponieważ wymiata pani w gościnności, pani Grey – Mindy podsuwa mi teczkę – to w grudniu chcemy, żeby zajęła się pani naszymi gośćmi biznesowymi od momentu ich przybycia na lotnisko aż do chwili, gdy dotrą do siedziby na naszą świąteczną prezentację marketingową.

– A co, jeśli do tego czasu nadal będę „tylko zdegradowaną stażystką”?

– Będziesz ciężko pracować, by odzyskać swoje poprzednie stanowisko, i pilnować, by do tego nie doszło. – Mruży oczy. – Twój budżet na dekoracje jest nieograniczony i nie możemy się doczekać, aby zobaczyć tę „świąteczną magię”, którą przyniosłaś ze sobą od poprzedniego pracodawcy. Czy masz jakieś inne pytania?

Czy możesz mnie już puścić do domu?

– Nie w tej chwili.

– Świetnie! Przejdźmy teraz do prognoz na czwarty kwartał i tego, jak wypadamy na tle konkurencji.

Wyłączam się i wracam do myśli o przebiciu sobie gałek ocznych.

Choć z tego, co słyszę, nikt prawdopodobnie nie zwróciłby na to uwagi.

Pracuję w tej firmie od niecałego roku i jestem oficjalnie przekonana, że korpożycie to nie jest moja bajka.

Nawet nie wiem, czym my się tu „zajmujemy”.

Niemożliwie wczesne poranki, popołudnia na przekładaniu papierów z kupki na kupkę i „nadzwyczajne” wieczorne spotkania rozbiły moją duszę na kawałki. Ponieważ każdy zdesperowany pracownik zrobi wszystko, by awansować, nawiązanie z kimś więzi poza biurem jest niemożliwe. Raz przyniosłam do pokoju socjalnego własnoręcznie zrobione ciasteczka, żeby wszystkich poczęstować, a ktoś doniósł na mnie do działu kadr za „próbę zatrucia konkurencji glutenem”.

Jakby tego było mało, to „ukochany” prezes uważa, że każdy człowiek na planecie żyje po to, by zaspokajać jego potrzeby. Jako osoba przepracowana, ale empatyczna, postanowiłam wybrać moralnie lepszą drogę, codziennie odmawiając za niego modlitwę.

Dobry Boże, proszę, zamorduj mojego szefa. Z góry bardzo dziękuję. Amen.

Gdy Mindy rozdaje nowy zestaw teczek, cała sala milknie. Za mną rozlegają się ciężkie kroki, a kobieta obok gwałtownie wciąga powietrze, co oznacza tylko jedno…

– Dobry wieczór. – Obecność pana Reissa wprawia moje serce w szalony rytm. Krążą plotki, że na sam dźwięk jego głębokiego głosu każdej kobiecie bez problemu wilgotnieją majtki.

Z wyjątkiem moich, oczywiście.

– Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko, jeśli posiedzę na tym spotkaniu – mówi.

– Wolelibyśmy, żeby skrócił pan nasze męki i wreszcie je zakończył – mruczę.

– Co to było, Georgio? – pyta Mindy.

– Powiedziałam: „Co może być lepszego niż nasz ukochany szef stojący nam nad głową i obserwujący każdy nasz ruch?”.

– Nie ma nic lepszego! – Prawie potyka się o własne nogi, nalewając mu filiżankę kawy.

Pan Reiss, nie spiesząc się, obchodzi stół i zajmuje miejsce naprzeciwko mnie. Następnie uśmiecha się tym perfekcyjnym uśmiechem w stylu „wiem, że jestem zajebiście seksowny”, który sprawia, że jego mocno zarysowana szczęka staje się wyrazistsza, a moje sutki przyjmują pozycję na baczność pod bluzką.

Nie mogę się powstrzymać i krzyżuję nogi.

Bez względu na to, ile razy widzę tego mężczyznę – na żywo czy na papierze – moje myśli podążają krętą, mokrą ścieżką zakazanych fantazji.

Gdy zobaczyłam go po raz pierwszy, myślałam, że to chodzące i oddychające marzenie. Że anioły z góry posypały go pyłem „najatrakcyjniejszego mężczyzny na Ziemi”, by utrwalić wizerunek ich najlepszego dzieła.

Ale kiedy po raz pierwszy usłyszałam jego słowa, zwykłe: „Nie płacę pani za gapienie się na mnie przez cały dzień, pani Grey”, chciałam wbić mu nóż w gardło.

– Nie przeszkadzajcie sobie – mówi. – Proszę kontynuować prezentację, pani Sterling.

Bezzwłocznie kontynuuje, a ja próbuję odwrócić wzrok od diabła w czerni, ale nie mogę.

Przynajmniej nie teraz…

Podnosi kubek do ust i powoli upija łyk, nie spuszczając ciemnoniebieskich oczu ze mnie, a moje ciało odpowiada falą gorąca.

– Chciałabym mieć pewność, że wszystkie hotele przygotują specjalne torby z prezentami, by nasi goście byli zadowoleni – ciągnie Mindy, a ja w końcu zmuszam się do odwrócenia wzroku, ale wciąż czuję na sobie oczy pana Reissa.

Kiedy Mindy w końcu męczy się słuchaniem samej siebie, jest dziesiąta wieczorem, a ja przegapiłam premierę mojego ulubionego serialu.

Pakuję teczki do torby i ruszam w stronę wyjścia z nadzieją, że zdążę wrócić do domu na powtórkę.

Pan Reiss przyciska dłoń do framugi drzwi, gdy się zbliżam.

– Czy mogę zamienić z panią słówko, pani Grey? – pyta.

– Myślę, że dość już się nagadaliśmy jak na jeden dzień.

Wykrzywia usta w uśmiechu.

– Czy chce pan ze mną o czymś porozmawiać, panie Reiss? – Mindy odkasłuje z korytarza.

– Nie, pani Sterling. Nie mam żadnych kwestii do omówienia z panią.

– Okej, świetnie! – Uśmiecha się i odchodzi, jakby jego aprobatę można było zamienić na coś wartościowego.

Pan Reiss czeka, aż rozlegnie się dźwięk windy, zanim zwróci uwagę na mnie.

– Jestem zdziwiony, że mój samochód nie doświadczył w tym tygodniu ani jednego kapcia – mówi.

– Ja też.

– Żaden dziwak też nie rapował przed moim biurem o tym, jak bardzo mnie nienawidzi.

– Domyślam się, że nie może skomunikować się ze swoim planistą.

– Och, z pewnością. – Uśmiecha się. – W każdym razie, dział kadr powiedział mi, że prosiła pani o urlop na święta. Coś o przedstawianiu chłopaka swojej rodzinie?

– Nie, nie o to chodzi. – Nie wierzę, że powiedziałam im prawdę. – To dlatego, że zmarł ktoś, kogo znam. Muszę złożyć kondolencje.

– Przykro mi to słyszeć. – Marszczy brwi. – Kto to był?

– Nie zna jej pan.

– Proszę mi powiedzieć.

– To osoba, którą kiedyś byłam – mówię.

– Że co?

– Wygląda na to, że straciła rozum i zboczyła z drogi, więc muszę pojechać do domu i odpowiednio ją opłakać. Miejmy nadzieję, że nie jest za późno, by wróciła do życia.

– Proszę jej przekazać moje najszczersze wyrazy współczucia. – Uśmiecha się. – Niestety, nie zatwierdzam pani wniosku z tak małym wyprzedzeniem.

– Dwa miesiące wcześniej to za małe wyprzedzenie?

– Tak, w przypadku czegoś tak trywialnego, jak przedstawianie chłopaka – mówi. – Ale rozważę zgodę na urlop na sylwestra.

– Dał pan wolne Mindy na Wielkanoc, ponieważ chciała głaskać jakieś króliczki w parku.

– To był jej pierwszy urlop od pięciu lat.

– To… straszne. Ale wciąż niesprawiedliwe i mam wszelkie powody, by dostać tydzień wolnego od tego miejsca.

– Nie chodzi pani z Dantem wystarczająco długo, żeby poznał pani rodzinę.

– Słucham?

– Poznała go pani cztery miesiące po tym, jak zaczęła pani pracować dla mnie.

– No i?

– To za krótko.

– Dzięki, tato. – Przewracam oczami. – Czyż wczoraj nie zaktualizowałam pana kalendarza, uwzględniając wakacje dla pana i Amy?

Nie odpowiada.

– No właśnie – mówię. – Więc dlaczego pan myśli, że niektórzy z pana wyrobników nie chcą zrobić tego samego?

– Pani Grey. – Podchodzi bliżej. – Przepraszam.

– Wybaczam panu, panie Reiss. Przyjmuję pańskie przeprosiny.

Wpatruje się w moje oczy, jak zawsze, gdy jesteśmy sami, jak w dni, kiedy pracujemy do późna, a on siada obok mnie i przez chwilę zachowuje się jak człowiek i rozmawiamy do wschodu słońca.

W takich chwilach czułam się trochę jak w transie, jakby miał anielską stronę i widział we mnie kogoś więcej niż pracownika. Jakby faktycznie był moim przyjacielem.

– To znaczy, przepraszam, że dałem pani złudzenie, że ta rozmowa była dyskusją. – Wraca do swojej diabelskiej postaci. – To nie jest dyskusja.

– Czy kiedykolwiek rozważał pan terapię z uwagi na wahania nastroju?

– I tak ma pani zaległości w pracy – ignoruje moją uwagę. – Ostatnie, czego pani potrzebuje, to czas z dala ode mnie.

– Chodzi panu, że od pracy?

– Na jedno wychodzi.

– Nie pracuję w święta – mówię.

– Już o tym rozmawialiśmy, pani Grey. Są jeszcze dwie kwestie, które musimy teraz omówić. – Wyciąga z kieszeni kopertę i podaje mi ją. – Dostałem to dziś rano od Webster’s Dictionary.

– Więc w końcu dodadzą „nieznośnego szefa dupka” do słownika?

– Nie. – On nie ma prawa tak cholernie dobrze wyglądać. – Chcieli, żebym wiedział, że jakaś anonimowa pracownica wysyłała im dziesięć próśb dziennie o umieszczenie mojego zdjęcia obok słowa „drań”, i mieli nadzieję, że po dziewięćdziesiątym ósmym podejściu odpuści.

– Do dziewięćdziesięciu dziewięciu razy sztuka. Znaczy, to straszne. – Policzki mnie pieką, gdy biorę kopertę z jego dłoni. – Na pewno wspomnę o tym w mejlu do zespołu i mam nadzieję, że ta pracownica skupi się na swoich obowiązkach.

– Po raz pierwszy. – Wygląda na rozbawionego, gdy otwiera przede mną drzwi. – Życzę dobrej nocy, pani Grey.

– Dziękuję. – Wychodzę na korytarz. – Chwila… Wydawało mi się, że wspomniał pan o dwóch kwestiach do omówienia. Jaka jest ta druga?

– Pani chłopak. – Zatrzymuje się. – Sypiacie ze sobą?

Co?

– Co to za pytanie?

– Ciekawe. – Obcina mnie wzrokiem z góry na dół. – Nigdy nie przyszła pani do pracy, wyglądając na „lekko zerżniętą” lub namiętnie rozczochraną, więc po prostu się zastanawiam.

– Czy mogę zapytać o to samo odnośnie do pana dziewczyny?

– Nie.

– W takim razie dobrze.

– To znaczy nie, nie sypiam z nią – przerywa. – Technicznie rzecz biorąc, nie jest moją dziewczyną…

Przełykam ślinę. Nie mam pojęcia, co na to odpowiedzieć.

– Jest pani w nim zakochana? – pyta, podchodząc bliżej.

Cisza.

– Do zobaczenia w poniedziałek, panie Reiss.

– Raczej jutro.

– Jutro jest sobota.

– Mam przeczucie, że prezes za kilka godzin wyśle pilnego służbowego mejla. – Mija mnie bez słowa, a ja stoję, zdezorientowana i podniecona jak zawsze.

Kusi mnie, by pójść za nim, ale wtedy przypominam sobie, że nie chce dać mi wolnego na święta.

Niech się jebie…

2 BPARK CITY, UTAHGeorgia

Kilka nocy później

– No weź, Georgia! – Moja współlokatorka, Jessica, siada naprzeciwko mnie. – Możesz pójść ze mną do baru chociaż na godzinkę.

– Gdybym miała wolną godzinę, prawdopodobnie wykorzystałabym ją, by paść ze zmęczenia. – Wzdycham. – Muszę na jutro skończyć to zlecenie.

Siedzę na tyłach kawiarni, a palce drętwieją mi z bólu po kilku zarwanych nocach z rzędu.

– Powinnaś poprosić pracowników, żeby zamontowali tu dla ciebie prysznic – mówi. – I tak ostatnio tylko do tego służy ci mieszkanie.

– Nawet mi nie przypominaj.

– Czy nadal planujesz zorganizować kolację niespodziankę z okazji urodzin Dantego?

– Oczywiście. – Otwieram torebkę i wyciągam małe czerwone pudełko prezentowe. – Możesz położyć to na stole w salonie, na wypadek gdybym musiała przełożyć?

Rzuca mi spojrzenie, które znam aż za dobrze. To samo, które ja posyłałam mojej starszej siostrze za każdym razem, gdy znajdowała kolejną wymówkę, by przedłożyć pracę nad życie osobiste.

– Jesteś mi winna przysługę, Georgio. – Przytula mnie. – Zadzwonię później.

– Dozo. – Patrzę, jak wychodzi z kawiarni, i rozprostowuję zmęczone palce.

Z przyzwyczajenia otwieram The Office Guest na telefonie.

W chwili, gdy wpisuję nazwę użytkownika, na ekranie migają dwa paskudne słowa.

KONTO ZABLOKOWANE!

Ech.

Jakby to miało coś zmienić, próbuję innego loginu.

To samo.

Zastanawiam się, ile kosztowałby zupełnie nowy telefon, kiedy do kawiarni wpada Mindy.

– Georgia? – Zauważa mnie i podbiega do stolika. – Dlaczego nie odpowiedziałaś dziś na żaden z moich esemesów?

Ponieważ zablokowałam twój numer.

– Nic dzisiaj od ciebie nie dostałam.

– Pan Reiss chce, żebyśmy spotkali się z nim w parku.

– Po co?

– Cokolwiek to jest, jestem przekonana, że jest bardzo ważne. – Daje mi znak, żebym wstała. – Pojedziemy razem, bo nie wierzę, że dotrzesz tam sama.

– I słusznie – mruczę pod nosem.

– Mam w aucie dwa termosy z gorącą kawą dla niego, ale chce też bajgle. – Wygląda, jakby to była sprawa życia i śmierci. – Zamówisz świeże?

– Może wziąć te. – Rzucam jej moją torebkę z nietkniętym pieczywem.

– Co? – Przyciska ją do policzka i wzdycha. – Naprawdę oczekujesz, że podam samemu Dominicowi Reissowi zimne bajgle?

– Po drodze możemy je podgrzać nad nawiewami w samochodzie.

Rzuca torebkę na podłogę i pędzi do lady, by zamówić nowe.

Zirytowana kolejnym najściem ze strony Reiss Enterprises, zamykam laptop, ale wtedy wpada mi do głowy pewien pomysł.

Przewijam kontakty i znajduję pierwszego „faceta na wynajem”, którego zatrudniłam – kolesia, który ostatecznie zrezygnował z aplikacji i założył własną firmę.

– Tate McGuire Services – odpowiada po pierwszym sygnale. – W czym mogę pomóc?

– Hej, eee, mam na imię Georgia i jakiś czas temu dałeś mi swój numer telefonu.

– A, cześć! Pamiętam cię! – W jego głosie słychać uśmiech. – Czy twojemu szefowi udało się pozbyć farby z przedniej szyby?

– Kupił nowy samochód. – Kręcę głową. – W każdym razie, zastanawiam się, czy masz kogoś w zespole, kto mógłby przyjść i pokrzyczeć podczas dzisiejszego spotkania na świeżym powietrzu. No wiesz, żeby chodził dookoła i wykrzykiwał różne szalone rzeczy, aż będziemy zmuszeni to zakończyć. Jeśli tak, to ile by to kosztowało?

– Cóż, jeśli chcesz na pełnej petardzie, to pięć tysięcy dolarów. Jeśli lżej, żeby go wkurzyć, ale tak, żeby był wdzięczny, że mogło być gorzej, to pięć stów.

– Nie, czekaj. Chcę tylko, żeby ktoś się pojawił i spieprzył spotkanie.

– Wiem, o co ci chodzi. Mówimy kodem, a „spieprzyć” oznacza spuścić mu łomot, prawda?

– Nie, mówię całkiem dosłownie.

– Więc gdzie chcesz się ze mną spotkać po tym, jak pobijemy tego kolesia?

– Nie ma żadnego „pobicia kolesia”. Zatrudniam cię, żebyś odwrócił uwagę.

– A może i tak go złoimy, a ty za przysługę zapłacisz nam w ratach?

Rozłączam się, pogodzona z losem.

3PARK CITY, UTAHDominic

Dostępne w wersji pełnej

3 (B)PARK CITY, UTAHDominic

Dostępne w wersji pełnej

4PARK CITY, UTAHGeorgia

Dostępne w wersji pełnej

5PARK CITY, UTAHDominic

Dostępne w wersji pełnej

6PARK CITY, UTAHGeorgia

Dostępne w wersji pełnej

7CZAT RODZINNYGeorgia

Dostępne w wersji pełnej

8COLORADO SPRINGS, KOLORADOGeorgia

Dostępne w wersji pełnej

9PARK CITY, UTAHDominic

Dostępne w wersji pełnej

9 (B)COLORADO SPRINGS, KOLORADOGeorgia

Dostępne w wersji pełnej

10COLORADO SPRINGS, KOLORADOGeorgia

Dostępne w wersji pełnej

11PARK CITY, UTAHDominic

Dostępne w wersji pełnej

12DENVER, KOLORADOGeorgia

Dostępne w wersji pełnej

12 (B)COLORADO SPRINGS, KOLORADOGeorgia

Dostępne w wersji pełnej

13COLORADO SPRINGS, KOLORADODominic

Dostępne w wersji pełnej

13 (B)COLORADO SPRINGS, KOLORADOGeorgia

Dostępne w wersji pełnej

14COLORADO SPRINGS, KOLORADODominic

Dostępne w wersji pełnej

15COLORADO SPRINGS, KOLORADOGeorgia

Dostępne w wersji pełnej

16COLORADO SPRINGS, KOLORADODominic

Dostępne w wersji pełnej

17COLORADO SPRINGS, KOLORADOGeorgia

Dostępne w wersji pełnej

18COLORADO SPRINGS, KOLORADODominic

Dostępne w wersji pełnej

19COLORADO SPRINGS, KOLORADOGeorgia

Dostępne w wersji pełnej

19 (B)CZAT GRUPOWYGeorgia

Dostępne w wersji pełnej

20COLORADO SPRINGS, KOLORADOGeorgia

Dostępne w wersji pełnej

21COLORADO SPRINGS, KOLORADOGeorgia

Dostępne w wersji pełnej

22COLORADO SPRINGS, KOLORADODominic

Dostępne w wersji pełnej

23COLORADO SPRINGS, KOLORADOGeorgia

Dostępne w wersji pełnej

EpilogROK PÓŹNIEJGeorgia

Dostępne w wersji pełnej