Skąd się biorą dziury w serze? Historyjki dla ciekawskich dzieci - Christian Dreller, Petra Maria Schmitt - ebook + audiobook

Skąd się biorą dziury w serze? Historyjki dla ciekawskich dzieci ebook

Christian Dreller, Petra Maria Schmitt

4,7

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Dlaczego banany są krzywe? Dlaczego niebo jest niebieskie? Dlaczego samoloty umieją latać? Gdzie jest wiatr, kiedy nie wieje? Skąd się bierze sól w morzu? Dlaczego wypadają mleczne zęby? Ta książeczka wyjaśnia mnóstwo równie ciekawych kwestii. Marysia dostaje na urodziny zestaw małego badacza i odkrywa, dlaczego dżdżownice nie mają nóg. Dziadek Maksia wyjaśnia chłopcu, dlaczego świecą gwiazdy. A Elka zawsze chciała wiedzieć, skąd się biorą dziury w serze. Razem z kolegami i koleżankami z klasy odwiedza mleczarnię, w której produkuje się sery…

W dziewiętnastu zabawnych i trzymających w napięciu historyjkach dzieci znajdą zaskakujące odpowiedzi na nurtujące je pytania, ale także dorośli wiele się z nich dowiedzą.

Warto więc zasiąść z kilkulatkiem do wspólnego czytania, a starsze dziecko zachęcić do samodzielnej lektury. Książeczkę ilustrują kolorowe zabawne obrazki Heike Vogel.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 115

Oceny
4,7 (602 oceny)
471
84
36
7
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
marcel17

Nie oderwiesz się od lektury

super książka !
40
Ancasta

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna książeczka dla ciekawskich dzieci i ich rodziców. Uczy, bawiąc.
40
Marta05060506

Nie oderwiesz się od lektury

Ciekawe historyjki. Polecam.
41
robsonwroc

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna książka
31
lidka1624

Nie oderwiesz się od lektury

Super książka!
20

Popularność




Tytuł oryginału

WARUM IST DIE BANANE KRUMM?

VORLESEGESCHICHTEN

FÜR NEUGIERIGE KINDER

© Ellermann Verlag GmbH, Hamburg 2010

All rights reserved

Ilustracje i projekt okładki

Dariusz Wójcik

Ilustracje w tekście

Heike Vogel

Redaktor serii

Anna Godlewska

Korekta

Irma Iwaszko

ISBN 978-83-7961-254-3

Warszawa 2013

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

www.proszynski.pl

Dlaczego banany są krzywe?

„Super!” – cieszy się Tomek, bo siostra zostawiła gameboy w kuchni na stole. Karolina nie lubi, kiedy młodszy brat bierze sobie tak po prostu jej rzeczy. Dlatego chłopczyk musi najpierw ocenić sytuację. Spogląda na balkon. Trafiony! Siostra leży na leżaku i się opala.

Opalanie jest ostatnio ulubionym zajęciem Karoliny. Może to robić godzinami! W ogóle od kiedy poszła do gimnazjum, jest jakaś dziwna. Uważa się za niezwykle mądrą i strasznie dorosłą. A młodszego brata zaczęła nazywać Okruszkiem.

Ledwie Tomek rozpoczął grę, już siostra wchodzi do kuchni.

– Oddawaj gameboy! – krzyczy.

– Proszę, Karo… – błaga ją Tomek.

Ale dziewczyna pozostaje nieugięta. Chłopiec próbuje ją przekupić.

– A jeśli wyczyszczę klatkę Gucia?

Gucio to świnka morska Karoliny.

– Masz pecha, sama już to zrobiłam – odpowiada Karolina i odgryza wielki kęs banana. Nagle przestaje jeść, ogląda owoc z każdej strony i pyta: – Dlaczego banany są krzywe?

Tomek nie ma zielonego pojęcia.

– Szkoda – mówi Karolina. – Gdybyś to wiedział, pożyczyłabym ci gameboy na cały dzień.

Ale podła! To takie typowe dla Karoliny! Ale Tomek tak szybko się nie poddaje.

– A jeśli się dowiem?

– Ty, Okruszku-maluszku? Nie uda ci się!

– Umowa stoi?

– Stoi! – Karolina wrzuca skórkę od banana do kosza i dumnie kroczy w stronę leżaka. Tomek zastanawia się. Jak tu się dowiedzieć, dlaczego banany są krzywe? Może zapytać babcię. Babcia kocha przyrodę. Często chodzi do takiego ogrodu, gdzie jest dużo roślin.

Tomek sięga po słuchawkę telefonu. Nie musi długo czekać, babcia zgłasza się po dwóch sygnałach.

– Cześć, babciu. Pójdziesz ze mną do tego jakiegośtam roślinnego ogrodu? – pyta chłopiec.

– Ach, cześć, Tomku, masz pewnie na myśli ogród botaniczny? Od kiedy interesują cię rośliny? – dziwi się babcia.

– Od dzisiaj – odpowiada Tomek.

– Bardzo się cieszę! Już myślałam, że jestem jedyną miłośniczką kwiatów w tej rodzinie. Przyjdę po ciebie za godzinę. Na razie!

Tomek podchodzi do okna i niecierpliwie czeka na babcię. Karolina za żadne skarby nie może się zorientować, że się z nią umówił. Punktualnie, co do minuty babcia podjeżdża pod dom swoim małym autkiem. Chłopczyk natychmiast wybiega jej na spotkanie. Na klatce schodowej spotyka mamę, idącą z wielkim koszem pełnym upranej bielizny.

– A ty dokąd? – pyta mama zdziwiona.

– Idę z babcią do ogrodu botanicznego! Ale to tajemnica. Karolina nie może się o tym dowiedzieć!

I zanim mama zdąży się odezwać, Tomek wybiega na dwór.

W ogrodzie botanicznym chłopczyk szeroko otwiera oczy ze zdumienia. Ależ on jest ogromny! I ile tutaj szklarni! Szklarnia, gdzie rosną orchidee, kaktusiarnia, w której rosną same kaktusy, palmiarnia z palmami, pawilon roślin użytkowych i wiele, wiele innych. Czy wśród tylu pawilonów i roślin Tomek odnajdzie banany?

– Czy są tu banany? – pyta.

Babcia śmieje się.

– Na pewno gdzieś tu rosną. Ale dlaczego interesują cię właśnie banany? Głodny jesteś?

– Nie – odpowiada Tomek. – Ale muszę wiedzieć, dlaczego banany są krzywe.

Babcia znowu się śmieje.

– To mogłam ci powiedzieć przez telefon. Odpowiedź jest prosta: ponieważ wszystkie rośliny rosną w kierunku światła.

– Ale dlaczego rosną krzywo w kierunku światła? – chce wiedzieć Tomek.

– Skoro już tu jesteśmy, to najlepiej obejrzyjmy sobie bananowiec – proponuje babcia i zastanawia się. – Hm, w którym one mogą być pawilonie?

– Z pewnością w afrykańskim! – woła Tomek i już rusza w stronę pawilonu z roślinnością Afryki.

W pawilonie afrykańskim znajduje się wiele różnych roślin, ale nie ma wśród nich bananów. Babcia postanawia poprosić o pomoc pracownika pawilonu. To dobry pomysł. Ogrodnik zna się na roślinach i wyjaśnia:

– Wszyscy myślą, że bananów należy szukać w pawilonie afrykańskim. A przecież one rosną również w Indiach, Ameryce Południowej, Tajlandii, na Filipinach, a nawet w Chinach. A te banany, które kupujemy w naszych sklepach, pochodzą przeważnie z Wysp Kanaryjskich.

– To gdzie w końcu znajdziemy banany? – Chłopczyk zaczyna się niecierpliwić.

– W pawilonie roślin użytkowych – odpowiada ogrodnik. – To tuż obok.

W pawilonie z roślinami użytkowymi Tomek nie wie, co ma najpierw oglądać. Rosną tu nie tylko banany, ale również kakaowce, drzewa kauczukowe, ananasy, trzcina cukrowa, bawełna i orzeszki ziemne. Po prostu wszystkie te rośliny, które w jakiś sposób są wykorzystywane przez człowieka. I nagle, w gąszczu innych roślin, Tomek odkrywa bananowce. Mają do sześciu metrów wysokości!

– Ojej! – Chłopczyk jest pod wielkim wrażeniem.

Na niektórych bananowcach są kwiaty, z których później rozwiną się owoce, czyli banany. Na innych wiszą już maciupeńkie bananki, jeszcze całkiem proste. A na jeszcze innych są już banany podobnej wielkości jak te, które zna Tomek. I te owoce są krzywe, zakręcone do góry. Jednak nie są żółte, tylko zielone. Ale i duże, i małe rosną w wieńcach wokół łodygi. Każda roślina ma wiele takich wieńców ułożonych jeden nad drugim.

– Widzisz? – mówi babcia. – Jeśli banany by się nie zakrzywiały, to na te na samym spodzie nie padałoby światło słoneczne i nie mogłyby rosnąć. Po to więc, by każdy banan miał dość światła, muszą one w miarę wzrostu zakrzywiać się coraz bardziej do góry. I dlatego właśnie są takie krzywe, bo banany to prawdziwi miłośnicy słońca!

– Jak Karolina! – woła Tomek i śmieje się radośnie.

W domu chłopczyk wpada do pokoju Karoliny i woła:

– Banany są krzywe, bo rosną do światła!

Karolina dziwi się i pyta zaskoczona:

– A ty skąd to wiesz?

A co ją to obchodzi? Tomek mówi tylko:

– Cóż, Okruszki nie są takie głupie! A teraz daj mi gameboy.

– Ale tylko na jutro! – Siostra robi skwaszoną minę.

– W porządku – zgadza się Tomek. Bo na pojutrze i tak ma ciekawsze plany. Pojutrze znowu idzie z babcią do ogrodu botanicznego. A to jest o wiele bardziej interesujące niż granie na gameboyu!

Dlaczego dżdżownica nie ma nóg?

Marysia otwiera oczy. Jej wzrok pada najpierw na niebiesko-złotą urodzinową koronę z wielką piątką pośrodku. Raptem przypomina sobie: dziś ma przecież urodziny! Dzisiaj kończy pięć lat!

Szybko wyskakuje z łóżka i zakłada koronę. Sama ją zrobiła i jest z niej bardzo dumna. Nagle dociera do niej znajomy zapach. Tak pachnie jej ulubiona szarlotka! Marysia szybko zbiega po schodach. I rzeczywiście! Kiedy wpada do kuchni, mama właśnie wyciąga ciasto z piekarnika.

– Oj, pycha! – woła Marysia i z radości klaszcze w ręce.

– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, córeczko – mówi mama i podstawia jej pachnące ciasto pod sam nos. Ale zanim Marysia zdąży uszczknąć kawałeczek, mama szybko zabiera blachę z szarlotką. – To na przyjęcie dla twoich gości!

Już po chwili mama wyczarowuje pięknie zapakowane paczki i kładzie je na stole. A tata odkłada swoją ulubioną gazetę i zza zasłony w salonie wyciąga wielki długi pakunek.

– Najserdeczniejsze życzenia urodzinowe – mówi.

Marysia cieszy się. Tyle upominków. Co też może być w tych wszystkich paczkach? Najbardziej interesuje ją ten wielki prezent. Jednym ruchem zrywa z niego ozdobny, kolorowy papier i jej oczom ukazuje się siatka na owady.

– Och, jaka cudna! – woła Marysia. – Będę łapać motyle!

Potem rozpakowuje pozostałe prezenty. W pierwszym pakunku znajdują się lupa i pęseta. W drugim dwa pojemniki na owady. A w trzecim książka. W niej, na kolorowych obrazkach, przedstawione są żuki, gąsienice i motyle.

– To zestaw młodego badacza – wyjaśnia tata.

– Zestaw młodego badacza? – dziwi się Marysia.

– Tak – tłumaczy mama. – Możesz łapać owady i dokładnie je oglądać. A jeśli nie będziesz wiedziała, jakie zwierzątko złapałaś, sprawdzisz to w książce.

– Super! – Marysia biegnie z siatką na motyle do ogrodu. Mama i tata idą za nią, niosąc puszki, pęsetę, lupę i książkę.

Marysia rozgląda się. Ale w powietrzu nie widać żadnych motyli. Jedynym zwierzęciem jest gruby szaro-czarny kocur sąsiadów o imieniu Bruno. Wyleguje się leniwie na trawie w promieniach słońca.

– Zobaczmy, co się kryje w twojej sierści – mówi Marysia i bierze lupę. Bada nią dokładnie sierść kota. Zwierzakowi bardzo się to podoba, aż zaczyna mruczeć. Ale niestety, kot nie ma ani pcheł, ani kleszczy. A może na szczęście! Marysia zostawia kota – zawiedzionego, że nikt go już nie głaszcze – na trawniku i biegnie z lupą do grządki, na której rosną kwiaty. Zatrzymuje się przy rumiankach i krzyczy głośno: – Ooo! Ależ on strasznie wygląda!

– Co takiego? – pyta tata.

– Pająk! Zobacz! Kiedy patrzę przez lupę, jest ogromny!

Tata również spogląda przez lupę.

– Rzeczywiście. – Ogląda pająka z każdej strony i wcale nie zamierza oddawać lupy Marysi, tak mu się to spodobało. Teraz obserwuje ziemię na grządce. I po chwili odkrywa dżdżownicę.

– Szybko, podaj mi pojemnik, zanim znowu zniknie w ziemi – woła tata. Żeby temu zapobiec, podnosi zwierzątko z grządki. Dżdżownica szamoce się w jego palcach. – Musimy uważać na naszą małą przyjaciółkę, dżdżownice są bardzo pożyteczne w ogrodzie! – mówi tata.

– Jak to?

– One żyją pod ziemią i bez przerwy przekopują glebę, szukając pożywienia.

– A co jedzą? – pyta z ciekawością dziewczynka.

– Ziemię – odpowiada tata.

– Eeee! Przecież ziemia jest niesmaczna! – Marysia wykrzywia usta.

– Dżdżownicy ziemia smakuje. Znajdują się w niej różne drobne części roślin. I nimi odżywiają się dżdżownice. A ich odchody są bardzo dobrym nawozem, użyźniającym glebę – tłumaczy tata. – Ale to nie wszystko! Dzięki licznym tunelom, którymi poruszają się dżdżownice, ziemia staje się pulchniutka. A to dobrze wpływa na wzrost roślin, bo ich korzenie łatwiej sięgają do składników odżywczych.

Plask! Dżdżownica ląduje w pojemniku, który podała Marysia.

Tata obserwuje schwytane zwierzątko przez lupę. Dziewczynka też chce się przyjrzeć dżdżownicy.

– A gdzie ona ma oczy? – pyta zdziwiona.

– Wcale nie ma oczu – odpowiada tata. – I nie potrzebuje ich, ponieważ pod ziemią jest ciemno jak w nocy. Tak samo jest z kretem. On również mieszka przeważnie pod ziemią i nic nie widzi.

– A gdzie ona ma buzię? – chce wiedzieć Marysia.

– Jej usta są tak małe, że gołym okiem ich nie widać. Ale przez lupę możesz zobaczyć maciupeńki otwór.

– Rzeczywiście! – Dziewczynka nie może się nadziwić. – A dlaczego dżdżownica nie ma nóg? – dopytuje się.

– Żeby nie zmokły jej stopy, kiedy pada deszcz – żartuje tata i śmieje się. Marysia też się śmieje.

Mama potrząsa głową z rozbawieniem i mówi:

– Kiedy ma się nogi, trzeba również mieć szkielet. A dżdżownica go nie ma.

Marysia już wie, co to jest szkielet. U lekarza w przedszkolu stoi taki szkielet z plastiku. Nazywa się Felek. Marysia już mu kiedyś uścisnęła rękę i od tej pory nie boi się Felka.

– No tak, Felka u niej nie widać – woła teraz.

– Właśnie – potakuje mama. – My, ludzie, mamy szkielet z kości, mamy kręgosłup, który podpiera nasze ciało i łączy je z głową i kończynami. Nasz szkielet nosi nazwę szkieletu wewnętrznego, po prostu dlatego, że znajduje się wewnątrz ciała. Taki rodzaj szkieletu mają ludzie, ryby, ptaki, koty…

– …i Bruno! – woła Marysia.

Mama kiwa głową.

– Są też zwierzęta, które mają szkielet zewnętrzny. Jak na przykład raki, owady i pająki. Ale kiedy nie ma się żadnego szkieletu, nie można też mieć nóg. Bo na czym miałyby się one trzymać?

– A jak porusza się dżdżownica, skoro nie ma nóg? – pyta Marysia.

– Dzięki mięśniom. – Mama ostrożnie odwraca pojemnik. Dżdżownica wypada na grządkę. Jest chyba bardzo szczęśliwa, że poczuła znowu ziemię, bo ze wszystkich sił stara się uciec. Marysia obserwuje ją uważnie. Nagle dżdżownica robi się bardzo długa i bardzo cienka. Potem kurczy się i staje się krótka i gruba. I za każdym razem kiedy tak się dzieje, przesuwa się kawałeczek do przodu. A po chwili całkowicie znika w ziemi.

– Ojej, ależ ona ma mięśnie! – dziwi się Marysia.

– Ja też. – Tata z dumą napina bicepsy. – Mam też główkę nie od parady i wiem coś jeszcze.

Mama i Marysia słuchają z zaciekawieniem.

– Wiem, skąd pochodzi nazwa dżdżownica. Od staropolskiego słowa deżdż, jak kiedyś pisało się deszcz. Dżdżownica wychodzi z ziemi po deszczu, czyli po dżdżu. Kiedy pada, jej tunele wypełniają się wodą. I żeby się nie utopić, bardzo szybko wypełza na powierzchnię. To dlatego po deszczu widać tak dużo dżdżownic.

Teraz dziewczynka już wie, dlaczego dżdżownica nie ma nóg. I dowiedziała się wielu innych ciekawych rzeczy. Jak to dobrze, że mama i tata kupili jej na urodziny zestaw małego badacza. Marysia nie potrafi sobie wyobrazić bardziej interesującego prezentu. A kto wie, co jeszcze ciekawego odkryje?

POZOSTAŁE ROZDZIAŁY:

Które zwierzę jest najpotężniejsze?

Dlaczego samoloty umieją latać?

Dlaczego gwiazdy świecą?

Dlaczego niektórzy ludzie mają ciemną skórę?

Dlaczego dzięcioła nie boli głowa od stukania w drzewo?

Skąd się bierze sól w morzu?

Jak to jest być starym?

Skąd się bierze prąd w gniazdku?

Dlaczego jesienią liście spadają z drzew?

Dlaczego wypadają mleczne zęby?

Gdzie chowa się słońce, kiedy śpimy?

Skąd się biorą dziury w serze?

Skąd się bierze obraz w telewizorze?

Dlaczego niektóre ryby mogą utonąć?

Dlaczego niebo jest niebieskie?

Dlaczego po przebudzeniu zapominamy, co nam się śniło?

Gdzie jest wiatr, kiedy nie wieje?

Spis historyjek

DOSTĘPNE W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI