Prometeusz rozpętany - Percy Bysshe Shelley - ebook

Prometeusz rozpętany ebook

Percy Bysshe Shelley

4,0

Opis

Prometeusz rozpętany to liryczny dramat wierszowany autorstwa Percy'ego Bysshe Shelleya, powstały w 1820 roku. Tekst inspirowany jest niezachowaną do naszych czasów tragedią Ajschylosa pod tym samym tytułem; angielski poeta odchodzi jednak od greckiego pierwowzoru — jego Prometeusz pokazany jest jako człowiek pełen dobroci, działający w sposób wysoce etyczny; nie ma w nim pychy ani chęci zemsty.

Historia przedstawiona przez Shelleya  opowiada o uwolnieniu tytana, ale — inaczej niż u Ajschylosa — nie kończy się pojednaniem pomiędzy Zeusem a Prometeuszem, lecz strąceniem z tronu najważniejszego z helleńskich bogów. Ten dramaturgiczny wybór jest odzwierciedleniem charakterystycznej dla romantyzmu wizji, zgodnie z którą bunt przeciw tyranowi musi doprowadzić do jego obalenia. Prometeusz, symbol ludzkości i ofiary za nią, przykuty jest do skały Kaukazu, gdzie sęp pożera jego odrastające codziennie wnętrzności. Znosi godnie swoja mękę z nadzieją na jej zakończenie, gdy Zeus (uosobienie zła) zostanie, zgodnie z przepowiednią, wygnany przez siły dobra. Ostatecznie zostaje on zdetronizowany przez Demogorgona, symbolizującego wieczność, a Prometeusza z okowów wyzwala Herakles, wcielający nadludzką siłę. Tytan poślubia ukochaną Azję (symbol natury), rozpoczynając tym samym panowanie dobra i miłości na świecie.

Początkowo Prometeusz rozpętany składał się z trzech aktów, jednak później poeta dołączył jeszcze jeden, przypieczętowując ostatecznie triumf tytułowego bohatera. Poza nowatorskim podejściem do samego mitu warto również zwrócić uwagę na język poetycki dramatu, pełen metafor, neologizmów i erudycyjnych odniesień do topiki antycznej.

Prometeusz rozpętany jest swoistą kontynuacją tragedii Ajschylosa, a zarazem najwznioślejszym dziełem Shelleya. Bogaty w symbole i alegorie dramat przemyca nierzadko treści anarchistyczne i ateistyczne, mówi o wyzwoleniu człowieka spod władzy państwa, religii i nierówności społecznych — w ten oto sposób poeta buduje autorską, utopijną wizję świata wolnych ludzi.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Percy Bysshe Shelley
Prometeusz rozpętany
tłum. Feliks Jezierski
Epoka: Romantyzm Rodzaj: Dramat Gatunek: Tragedia

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 143

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
azutodragon

Dobrze spędzony czas

Bardzo lubię utwory Shelley'go i Prometeusz będzie chyba moim ulubionym.
00

Popularność




Percy Bysshe Shelley

Prometeusz rozpętany

tłum. Feliks Jezierski

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN-978-83-288-6757-4

Prometeusz rozpętany

Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!

Kilka słów o życiu autora

Percy Bysshe Shelley urodził się w Field Place1 w hrabstwie Sussex, d. 4 sierpnia r. 1792, kiedy Byron2 był już dzieckiem czteroletnim. Był on synem lekarza (Tymoteusza), a wnukiem zbogaconego wskutek popierania wigowskiej3 polityki baroneta4, który, umierając, pozostawił po sobie arcypoważną na owe czasy spuściznę. Ale ani dziadek, ani ojciec, ani całe otoczenie nie dawały owej żywotnej atmosfery, w której by dusza, powołana do wysokich przeznaczeń, całą piersią oddychać mogła. W Field Place, wśród wiejskiej rodziny arystokratycznej, w której ojciec prowadził praktykę lekarską wątpliwej wziętości, a dziadek marzył o zbudowaniu zamku — nasz Percy zdawał się jakoby odmieńcem, zaniesionym z innego świata, a złożonym do gniazda, które powołując się nieustannie na genealogię, sięgającą czasów Edwarda I5, wydawało dotąd mężów pieniędzy, dostojeństw i „szanownej głupoty, ale niewielu poetów”. Tak więc pierwsze ziarno zwątpienia i walki z zewnętrznym, obcym mu światem zapadło w duszę Shelleya na samym wstępie życia, w domu rodzicielskim. Kiełkowało ono następnie, naprzód w szkole Sion House School, a później w Eton6, dokąd oddano go w piętnastym roku jego życia. Tu dopiero prawdziwy początek owej uporczywej walki słabego przeciw silnemu, charakteru anielskiej słodyczy ze średniowieczną rutyną mistrzów i dziką szorstkością współuczniów, którzy nie szczędzili szyderstw i złośliwych epitetów. W okresie pomiędzy opuszczeniem Eton a wstąpieniem do Uniwersytetu Oksfordzkiego7 osiemnastoletni nasz Percy ukazuje się jako początkujący autor, zakochany w kuzynce swojej, Henryce Grove8 (dwie powieści i tom poezji z owej epoki przeszły bez śladu). W r. 1810 wstąpił do uniwersytetu, gdzie w towarzystwie Jeffersona Hogga9, serdecznego przyjaciela a przyszłego autora życiorysu Shelleya, gorliwie studiował filozofię Platona10, Locke’a11, Hume’a12, Volneya13. Prace te urozmaicał niekiedy przesyłaniem bezimiennie pisemek polemicznej lub naukowej treści do ówczesnych powag literackich. Jeden z takich pamfletów po odkryciu nazwiska autora spowodował wydalenie go z uniwersytetu. Pod tym uderzeniem pękło ostatnie ogniwo i tak już luźnego związku Shelleya ze starym społeczeństwem. Wkrótce po opuszczeniu Oksfordu nastąpiło smutne w skutkach, bo nierozmyślnie, pod wpływem chwilowego szału zawarte małżeństwo z Henryką Grove, która tajemnie opuściła dom rodzicielski. W r. 1813 urodziła się im córka, Jante14, i pod hasłem tego imienia powstał poemat Królowa Mab15, napisany pod wpływem Southeya16, w którym poeta, na tle staromitycznego podania, rzuca główne zarysy negacyjnych dogmatów społecznych, od których odtąd już nigdy nie odstąpił. Małżeństwo to nie przyniosło szczęścia obojgu. Wkrótce bowiem rozłączyli się, a następnie (w r. 1816) Henryka zakończyła życie samobójstwem — jednak nie z powodu zerwania małżeństwa (bo węzeł przyjaźni pozostał nieosłabiony do końca), lecz pod wrażeniem ucisku ze strony ojca. Dodać przy tym należy, że Shelley nie zapomniał zapewnić opuszczonej środków utrzymania, na jakie tylko pozwalały bardzo naówczas ograniczone, z powodu poróżnienia z ojcem, jego stosunki majątkowe.

W Henryce poeta nasz nie znalazł był jednej z owych dwu gwiazd platońskich, które szukają się i spotykają na koniec pod przyciągającą siłą wszechświatowej miłości. Taką gwiazdą była Maria Godwin17, córka znakomitego autora Badań w kwestii sprawiedliwości politycznej18, którą spotkał na cmentarzu, przy grobie jej matki. Połączeni idealnym ogniwem, a następnie poślubieni sobie, Shelley i pięknowłosa, blada, o głęboko przenikającym spojrzeniu, Maria, wraz z przyrodnią swą siostrą, miss Clairmont19, potajemnie puścili się w podróż do Francji. Widok zniszczenia i śladów klęsk po świeżej wojnie wywarł na duszę poety niezatarte wrażenie, którego echo przypomnieć się miało później w cudnych obrazach Rokoszu islamu20. Wkrótce jednak brak pieniędzy spowodował powrót trojga zbiegów Renem21 do Anglii. W pierwszym roku wspólnego życia szczęśliwych kochanków, niewątpliwie pod wpływem wspomnień z fantastycznej wędrówki, powstał Alastor, czyli Duch samotności22, utwór zapowiadający już orle poloty, gdzie ukryty poza bohaterem poeta nakreśla niejako pierwsze rysy biografii ducha własnego w chwilach walki ideału z rzeczywistością. Ale, co ważniejsze dla charakterystyki Shelleya, słyszymy tu już wyraźniejszą zapowiedź kultu natury:

„Matko tego bezdennego świata! Przewódź uroczystej pieśni mojej, albowiem ciebie kochałem zawsze i tylko ciebie”.

Po stworzeniu Alastora poeta z Marią i miss Clairmont w początkach lata udali się do Szwajcarii i tu nastąpiło spotkanie Shelleya z Byronem, a raczej wzajemne odnalezienie się dwóch dusz pokrewnych, które odtąd wciąż oddziaływały na siebie i dopełniały się wzajem: Byron majestatem pochodu i zdolnością żywszego, bezpośredniejszego kształtowania pojęć, Shelley duchem filozoficznym, którego w dotychczasowych utworach Byrona nie spostrzegamy, oraz prowadzonymi na skalę wszechświatową malowidłami natury, w połączeniu z czarowną słodyczą tak myśli, jak tonów. Tu Shelley po raz pierwszy przeczytał Nową Heloizę23.

Dwaj nowi, ale duchem już dawni przyjaciele, a raczej dwie pary (albowiem miss Clairmont stała się teraz dla Byrona tym, czym była Maria dla Shelleya), poili się rozkoszami samotności, zasnutej wspomnieniami i widokami Clarensu24, „kolebki” głębokiej miłości, i „gaiku Julii”25. Ale twórca Childe Harolda26 wcielał te wrażenia, Shelley pochłaniał je tylko — w wyobraźni jego zawiązywały się pierwsze pomysły do Rokoszu islamu. Miejscem poczęcia i urodzenia tej olbrzymiej budowy było Marlow27, gdzie poeta po powrocie do Anglii spędzał całe godziny nad brzegami Tamizy28, pod uroczym cieniem lasów bishamskich29. Od lat prawie chłopięcych trawiąca duszę poety gorączka protestu i reformatorstwa przybrała tu postać wyraźniejszą, bardziej konkretną niż indziej — chociaż w ogólnym przesnuwaniu pasma brak tu przejrzystości. Myśl wyzwolenia kobiety, a przez kobietę całego społeczeństwa, poeta przeprowadza w powieści, wybierając dla niej za scenę świat muzułmański, jako najjaskrawsze pole moralnych, umysłowych i społecznych więzów tego rodzaju.

Dwoje kochanków, Laon i Cytna30, natchnieni gorącą wiarą w swój ideał, puszczają się w pielgrzymkę apostolstwa. Laon na pierwszym zaraz kroku dostaje się do niewoli. Wówczas posłannictwo bierze na siebie Cytna: sprowadza przy pomocy kobiet rozruch, a następnie wojnę, i chwilowo tryumfuje. Ale naraz odwraca się karta: zwyciężeni wpadają w ręce sułtana i, na stos rzuceni, giną rzekomo w płomieniach. Ale poeta nie skąpi cudowności: oto w końcu na łodzi perłowej pod sterem dziecięcia-anioła odpływają na wyspę błogosławioną.

W nerwowo przyśpieszonym życiu Shelleya szybko następują teraz po sobie klęski i arcydzieła. Wyrokiem kanclerza, strasznego i znienawidzonego lorda Eldona31, odsądzony został od praw wychowywania dwojga swych dzieci z pierwszej żony, Janty i Karola32, które odebrano mu i oddano pod opiekę duchownego, Hume’a. Ten gwałt śmiertelny zadany prawom ojca, upamiętniony w wierszu Do lorda Eldona33, zerwał ostatnią nić wiążącą go z ojczyzną.

W r. 1818 Shelley z rodziną przybył do Włoch, aby uścisnąć dłoń wielkiego współbojownika i odnowić przyjaźń zawartą w Szwajcarii. Temu spotkaniu winniśmy prześliczny obrazek Julian i Maddalo — Rozmowa34, w której hrabia Maddalo jest uosobieniem Byrona; „Julian (Shelley) — jak mówi poeta w przedmowie — jest to Anglik, człowiek dobrego urodzenia, który pod hasłem doktryn filozoficznych przemawia za panowaniem człowieka duchem i dowodzi możebności olbrzymich postępów rodu ludzkiego po wytępieniu pewnych utrzymujących się jeszcze przesądów”. Maddalo występuje przeciwko pierwszemu punktowi, skąd wywiązuje się gorąca wymiana poglądów, której główną osią jest współczucie dla nieszczęśliwej doli obłąkanych. Prawie jednocześnie ukazała się druga powieść poetycka: Rozalinda i Helena35, zaliczana bezwarunkowo do rzędu najpiękniejszych kwiatów poezji nowoczesnej. Jest to wołający o pomstę do nieba głos w obronie nieszczęśliwych ofiar przymuszonego małżeństwa. Poeta stworzył go w chwilach rozpaczy; „nigdzie też — mówi Brandes36 — w walce przeciw wszelkim formom tradycyjnym Shelley nie zaszedł tak daleko”.

Cztery lata spędzone wo Włoszech, od marca r. 1818 aż do dnia katastrofy, a mianowicie czasy pobytu w Pizie37 i dokonywanych stamtąd wycieczek do Neapolu38, Rzymu39, Balsorano40, Florencji41 — przedstawiają geniusz poety w fazie najwyższego natężenia siły twórczej. Tam, „na zwaliskach termów Karakalli42”, jak powiada Shelley w przedmowie, powstał najpotężniejszy w poezji nowożytnej utwór, Prometeusz rozpętany, przed którym nawet najgroźniejsi wrogowie i współzawodnicy Shelleya w końcu ugięli kolano. Wkrótce po Prometeuszu nastąpiła, w tym samym prawie roku, tragedia Cenci43 — arcydzieło demonicznego majestatu, do jakiego tylko Milton44 i Byron, a spośród naszych mistrzów tylko Słowacki45 w tragedii tegoż imienia, wznieść się umieli. Shelley — równie jak nasz poeta — zaczerpnął treść swego utworu z archiwów pałacu Cencich, w odwrotnym wszakże przedstawił ją profilu. Jakby dla osłabienia czynionych mu zarzutów, że jego typom braknie substancji, doprowadził tu je Shelley do ostatecznych krańców rzeczywistości.

Włochy hojnie dostarczały wieszczowi natchnień najróżnorodniejszych; wielkimi falami wpływał w duszę poety ów świat przeżytej wielkości, piękna, sztuki i natury, z zawisłą nad nim atmosferą materialnych ponęt i zbrodni; obok tych czynników podniecały jeszcze twórczy jego polot wypadki życia. W końcu r. 1820 zagasła najpoetyczniejsza, najrodzeńsza mu dusza — John Keats46; niezapomniany twórca Endymiona47 zmarł bolesnym zgonem w 26. roku życia. Temu smutnemu wypadkowi, jak zranieniu muszli, poezja zawdzięcza Adonaisa48, elegię nad elegiami, gdzie nasz poeta, tak pesymistycznie nastrojony względem świata i rzeczy ludzkich, bryznął im w oczy krwawą żółcią. Adonais — to cała dusza Shelleya, z której rozpaczliwie rozlega się pogrzebowy dzwon nad ukochanym Johnem i nadziejami samego poety.

Przeciwobrazem Adonaisa jest Epipsychidion49, prześliczna rapsodia, w której Shelley, pod postacią nieznanego poety, zmarłego we Florencji, wypowiada swą platoniczną miłość ku Emilii Viviani50.

Paląca naówczas kwestia grecka natchnęła go pomysłem do Hellady51, dramatu lirycznego z chórami, w którym poeta przepowiada wyzwolenie Grecji, jako nieulegającą wątpliwości, cywilizacyjną konieczność postępu ludzkości. Na koniec do tego okresu, pomiędzy r. 1819 i 1822, należy między innymi poczet arcydzieł liryki: Oda do Nieba, Czarodziejka Atlasu, Oda do Wiatru zachodniego, Oda do Skowronka itd., Mimoza52, sielanka niewysłowionej piękności, którą słusznie nazwano „świętem kwiatów”, oraz niektóre poematy polityczne i satyry.

W drugiej połowie roku 1822 kończy się poetycka, z namaszczoną namiętnością prowadzona działalność Shelleya, a kończy się nieprzewidzianym jego zgonem. Podczas wycieczki morskiej w odwiedziny do przyjaciół utonął wraz z towarzyszem, Williamsem53, w Zatoce Spezia54. Wyrzucone przez morze zwłoki wskutek polecenia władz miejscowych spalono, a popioły złożono na cmentarzu protestanckim w Rzymie. Na grobie wyryto napis (w języku łacińskim):

Percy Bysshe Shelley 
Serce Serc 
Urodzony IV sierpnia 1792 
Zmarł VIII lipca 1822. 

Prometeusz rozpętany

OSOBY DRAMATU:
PrometeuszDemogorgonZeus (Jowisz)ZiemiaOceanApolloHermes (Merkury)Herakles (Herkules)Azja, oceanidaPantea, oceanidaJona, oceanidaWidmo ZeusaDuch ZiemiDuch KsiężycaDuchy GodzinDuchy, Echa, Fauny, Furie.

Tragicy greccy, biorąc przedmiot utworu z własnych dziejów lub mitologii, rozsnuwali go z pewną swobodą. Nie uważali oni za konieczny obowiązek przyłączać się do zwykłego poglądu ani iść śladem współzawodników lub poprzedników, tak w tytule, jak i w prowadzeniu akcji. Byłoby to bowiem zrzeczeniem się dążenia do wyższości nad nimi, kiedy właśnie to dążenie wywołało utwór. Historię Agamemnona55 z rozmaitymi zmianami przedstawiano w teatrze ateńskim.

Na krok podobnej swobody i ja się odważyłem. W Prometeuszu rozkutym56 Eschylosa57 pojednanie Zeusa58 ze swą ofiarą następuje jako nagroda za odkrycie niebezpieczeństwa, jakim groziło Zeusowi małżeństwo z Tetydą59. Odpowiednio do tego pojęcia Tetyda zostaje żoną Peleusa60, a Zeus posyła Herkulesa61, aby uwolnił z więzów Prometeusza62. Gdybym ja dramat mój wzorem tego ukształtował, byłoby to nic więcej, jak odbudowanie zatraconego dramatu Eschylosa... Ale myśl o pojednaniu się bojownika ludzkości z Zeusem, wyznaję, wstrętna mi była. Duchowe współczucie ku akcji, wywołane tak potężnie cierpieniami i wytrwałością Tytana63, upadłoby stanowczo, gdyby pomyśleć nam przyszło, że Prometeusz cofa wzniosłe swe słowa i ugina się przed tryumfującym, krzywoprzysięskim przeciwnikiem. Jedyną postacią fantazji, podobną poniekąd Prometeuszowi, jest szatan; ale zdaniem moim Prometeusz uosabia charakter wyższy poetycznie; ponieważ oprócz tego, że koniecznymi stronami jego charakteru są: moc duchowa, wzniosłość, cierpliwa i wytrwała walka z wszechmocnym gwałtem, występuje on wolny od wszelkich skaz nienawiści, zemsty i chciwości władania, które tak wybitnie odejmują sympatię Miltonowskim bohaterom Raju utraconego64. Tu nasuwa się przed oczy niebezpieczna kazuistyka65 — kiedy tymczasem Prometeusz jest niejako typem najwyższej doskonałości ducha i serca, podniecanym ku arcydobremu i arcyszlachetnemu celowi najczystszymi i najprawdziwszymi pobudkami.

Przy tej sposobności niech wolno mi będzie oświadczyć, że posiadam w duszy mej to, co jeden z filozofów szkockich nazywa „namiętnością reformowania świata”. Co do mnie, wolę być potępiony z Platonem i lordem Baconem66, aniżeli pójść do nieba z Paleyem67 i Malthusem68... Błędem jednak byłoby sądzić, że moje poezje poświęcam jedynie prostym i bezpośrednim wymogom reformy, w ogóle bowiem mam wstręt do poezji dydaktycznej. Celem moim było dotąd spokrewnić wysoko wykształconą fantazję wybranych czytelników z pięknymi ideałami doskonałości moralnej.

P. B. Shelley.

Podoba Ci się to, co robimy? Jesteśmy organizacją pożytku publicznego. Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/

AKT I

Scena. Wąwóz lodowatych skał Kaukazu Indyjskiego69. Nad przepaścią widać Prometeusza w więzach. U stóp jego siedzi Pantea70 i Jona71. Noc. Podczas sceny z wolna świta poranek.

PROMETEUSZ

Wszechwładco bogów, demonów i duchów72, 
Prócz jedynego73 wszystkich, co te jasne, 
Te wirujące napełniają światy, 
Na które tylko ty, a wśród żyjących 
Ja tylko, patrzym bezsenną źrenicą; 
O Zeusie, spojrzyj na tę ziemię, która 
Twych niewolników roi się mrowiskiem. 
A ty, za hołd ich, modły, uwielbienia, 
Za hekatomby tylu serc złamanych 
Odpłacasz grozą twego majestatu, 
Ich samowzgardą i marną nadzieją. 
A mnie — wrogowi — ślepy z zaciekłości, 
Ku własnej hańbie, mnie ty pozwoliłeś 
— Królować, tryumf odnosić nad moją 
Nędzą, nad twoim bezsilnym szyderstwem. 
Trzy tysiąclecia, co — łamiąc się wiecznie 
W bezsenne chwile, w godziny katuszy — 
Porówne latom, męka i samotność, 
Szyderstwo, rozpacz... oto me królestwo, 
Świetniejsze nad to, na które spozierasz 
Z wyżyny tronu, o ty, dziś wszechwładny! 
Wszechwładny — gdybym ja dzielić był raczył 
Sromotę twojej tyranii, nie wisiał 
Na tym skalisku, co orłom urąga, 
Burzliwe, czarne, umarłe, bez granic, 
Ziół, zwierząt, kształtu lub dźwięku żywota, 
Biada mi, biada! Na wieki, na wieki! 
Wytchnienia, zmiany, nadziei — o! żadnej. 
A przecież znoszę. Więc pytam tej Ziemi, 
Czy moich cierpień nie poczuły Góry? 
Więc pytam Niebios, czy ich nie widziało 
To wszechwidzące Słońce? Więc wśród burzy 
I ciszy ciebie ja pytam, o morze, 
Ty wiekuiście zmienny cieniu Nieba 
Tu rozścielony, czy głuche twe fale 
Nie dosłyszały mojego konania? 
Biada mi, biada! Na wieki, na wieki! 
Lodowce bodą mnie grotem kryształów, 
Marznących nocą; łyskliwe kajdany 
Piekącym chłodem wyżerają kości, 
A pies skrzydlaty, plugawiąc dziób jadem 
Nie swoich — twoich — ust, szarpie mi serce; 
Bezkształtne widma wokół mnie koczują; 
Straszydeł roje z królestwa senności, 
Szydząc, przechodzą nade mną; Demonom 
Trzęsienia ziemi kazano, by nity 
Drgających ran mych zdzierały o skałę, 
Co się rozwiera i zwiera pode mną; 
A z jej otchłani tłoczą się i wyją 
Geniusze burzy, podniecając wściekłość 
Orkanów, aby chłostały mnie gradem. 
A jednak miły jest mi dzień, noc miła. 
Czy ten rozkuwa siwą mgłę poranku, 
Czy ta gwiaździsto, z wolna, w ołowiane 
Tło wschodu pełza; bo one prowadzą 
Orszaki godzin, gnuśnych — lecz z nich jedna74, 
Jak mroczny kapłan, uporną ofiarę 
Pod nóż wlokący, wlec będzie i ciebie, 
Okrutny Zeusie, abyś krew całował 
Tych nóg wybladłych, co mogłyby wtedy 
Tratować ciebie, gdyby nie gardziły 
Zwalonym nędznie do stóp niewolnikiem... 
Pogarda? O, nie! To litość nad tobą, 
Bo jakież zniszczenie ścigać cię będzie, 
Rozbrojonego, po przestworzach nieba! 
Bo jakże dusza twa, trwogą rozdarta, 
Jak otchłań piekła do dna się rozzieje! 
Z boleści mówię, nie z naigrawania, 
Bo nienawiści już nie mam, jak niegdyś, 
Gdym jeszcze nędzą nie zdobył mądrości; 
Przekleństwo owe, którem niegdyś rzucił 
Na ciebie, chciałbym odwołać. — 
— Wy, Góry! 
Wy, których echa stugłose rozniosły 
Tych czarów piorun po mgle wodospadów! 
Wy, Źródła, które, kostniejąc pod lodem, 
Na moje słowa drgałyście, a potem 
Po całej Indii w dreszczach się rozpełzły! 
Ty, przenajczystsze Powietrze, po którym 
Palące słońce kroczy bez promieni! 
Wy, kręte Wichry, coście w onej chwili 
Niechwiejnym skrzydłem, nieme, nieruchome 
Nad uciszoną zawisły otchłanią, 
Straszniejszą niźli wasz piorun, gdy wstrząsa 
Okręgiem świata! O, jeżeli wtedy 
Me słowa miały moc — acz tak jam dzisiaj 
Przeistoczony, że wszelka zła żądza 
Zamarła we mnie i samo wspomnienie 
O nienawiści — pomnijcież przekleństwo. 
Jak brzmiało? — Wszakże słyszeli je wszyscy. 

PIERWSZY GŁOS

od Gór
Po trzykroć trzysta tysięcy lat 
Stojąc niezłomne tu, na pokładach 
Trzęsienia ziemi, nieraz w jej ślad 
Myśmy wszem tłumem drgnęły w posadach, 
Jak zdjęty trwogą ludzki ten świat. 

DRUGI GŁOS

od Źródeł
Nieraz piorunowe strzały 
Wypalały nasze wody, 
Gorzką krwią je pokalały; 
A te, nieme, wciąż przez grody, 
Przez pustynie upływały. 

TRZECI GŁOS

od Powietrza
Gdy nagiej Ziemi pierwooblicze 
Jam barwą własnej szaty natarło, 
Nieraz jęczenie tajemnicze 
Pogodną ciszę mą rozdarło. 

CZWARTY GŁOS

od Burz