Prawo dziecka do szacunku - Janusz Korczak - ebook

Prawo dziecka do szacunku ebook

Janusz Korczak

0,0
8,49 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Prawo dziecka do szacunku” to utwór Janusza Korczaka, polsko-żydowskiego lekarza, pedagoga, pisarza i publicysty, który był prekursorem działań na rzecz praw dziecka.

 

Jest to jeden z ciekawszych utworów Janusza Korczaka który skupia się na najważniejszych kwestiach związanych z wychowaniem dzieci.

“Dziecko jest istotą rozumną, nie jest głupie, a rola nauczyciela powinna polegać na tym, żeby pomagać dziecku dojść do wiedzy. Dziecko powinno się traktować tak samo jak osobę dorosłą, powinno się je szanować.”

Fragment.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 29

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Janusz Korczak

Wydawnictwo Avia Artis

2021

ISBN: 978-83-8226-462-3
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

Lekceważenie — Nieufność

Od zarania wzrastamy w poczuciu, że większe — ważniejsze od małego.

 — Jestem duży — cieszy się dziecko, postawione na stole. — Jestem wyższy od ciebie — stwierdza z uczuciem dumy, mierząc się z rówieśnikiem.  Przykro wspinać się na palcach i nie móc dosięgnąć, ciężko drobnemi krokami nadążać za dorosłymi; z małej ręki wyślizgnie się szklanka. Niezręcznie z mozołem pnie się na krzesło, do pojazdu, na schody; nie może ująć klamki, wyjrzeć przez okno, zdjąć lub zawiesić, bo wysoko. W tłumie zasłaniają, nie dostrzegą, potrącą. Niewygodnie, przykro być małym.  Szacunek i podziw budzi to, co duże, więcej zajmuje miejsca. Mały — pospolity, nieciekawy. Mali ludzie, małe potrzeby, radości i smutki.  Imponują: wielkie miasto, wysokie góry, wyniosłe drzewo. — Mówimy:  — Wielki czyn, wielki człowiek.  Dziecko małe, lekkie, mniej go jest. — Musimy się pochylić, zniżyć ku niemu.

 Co gorsze, dziecko jest słabe.  Możemy podnieść, podrzucić do góry, wbrew woli posadzić, możemy przemocą zatrzymać w biegu, udaremnić wysiłek.  Ilekroć nie posłucha, mam w rezerwie siłę. Mówię: „nie odchodź, nie rusz, odsuń się, oddaj“. Ono wie, że musi; ile razy probuje bezskutecznie, zanim zrozumie, podda się, zrezygnuje.  Kto i kiedy, w jak wyjątkowych warunkach, ośmieli się dorosłego pchnąć, szarpnąć, uderzyć? A jak codzienny i niewinny klaps, wymierzony dziecku, mocne pociągnięcie za rękę, bolesny uścisk pieszczoty.  Poczucie niemocy wychowuje cześć dla siły; każdy, już nietylko dorosły, ale starszy i silniejszy, może brutalnie wyrazić niezadowolenie, siłą poprzeć żądanie i wymóc posłuch: może skrzywdzić bezkarnie.  Uczymy własnym przykładem lekceważenia, co słabsze. Zła szkoła, ponura przepowiednia.

 Zmieniło się oblicze świata. Już nie siła mięśni wykonywa pracę i broni przed wrogiem, nie siła mięśni wydziera ziemi, lasom, morzu — panowanie, dosyt i bezpieczeństwo. Ujarzmiony niewolnik — maszyna. Mięśnie straciły wyłączny przywilej i walor. — Tem większy szacunek dla intellektu i wiedzy.  Podejrzany lamus, skromna cela myśliciela — rozrosły się w hale i gmachy badacza. Narastają piętra bibljotek, uginają się półki pod ciężarem ksiąg. Zaludniły się świątynie dumnego rozumu. — Człowiek wiedzy tworzy i rozkazuje. Hieroglify cyfr i kresek raz wraz ciskają tłumom nowe zdobycze, dają świadectwo ludzkiej potęgi. — Trzeba to wszystko ogarnąć pamięcią i rozumieniem.  Wydłużają się lata mozolnej nauki, coraz więcej szkół, egzaminów, drukowanego słowa. — A dziecko małe, słabe, które krótko żyło — nie czytało, nie umie...

 Groźne zagadnienie, jak dzielić zdobyte obszary, jakie komu zadanie i zapłata, jak się zagospodarować na opanowanym globie. Ile i jak rozrzucić warsztaty, by nakarmić głodne pracy ręce i mózgi, jak utrzymać mrowie ludzkie w posłuchu i ładzie, jak się zabezpieczyć przed złą wolą i szaleństwem jednostki, jak godziny życia wypełnić działaniem, spoczynkiem i rozrywką, bronić przed apatją, przesytem i nudą. Jak wiązać ludzi w karne skupienia, ułatwiać porozumienie; kiedy rozpraszać i dzielić. Tu popędzać i zachęcać, tam hamować, tu rozpalać, tam gasić.  Politycy i prawodawcy ostrożnie probują, a raz wraz się mylą.  I o dziecku radzą i postanawiają; ale któż pytać się będzie naiwne o sąd i zgodę; cóż ono mieć może do powiedzenia?

 Obok rozumu i wiedzy w walce o byt i wpływy pomaga spryt. Zabiegliwy wywęszy trop i nad wartość otrzyma zapłatę; wbrew rzetelnym obliczeniom, nagle i łatwo zdobywa; olśniewa i zazdrość budzi. Przebiegle trzeba znać człowieka, — już nie ołtarze, ale chlewik życia.  A dziecko drepce nieradnie z książką szkolną, piłką i lalką; przeczuwa, że bez jego udziału, ponad niem, dzieje się ważne i silne, co decyduje o doli i niedoli, karze i nagradza i łamie.

 Kwiat jest zapowiedzią przyszłego owocu, pisklę będzie kurą, która znosi jaja, cielę będzie dawało mleko. Tymczasem staranie, wydatek i troska: czy się uchowa, czy nie zawiedzie?  Młode budzi niepokój, długo czekać trzeba; może będzie podporą starości i z nawiązką pokryje. Ale zna życie posuchy, przymrozki i grady, co warzą i niszczą plony.  Szukamy zapowiedzi, pragniemy przewidzieć, zapewnić; niespokojne oczekiwanie, co będzie, zwiększa lekceważenie tego, co jest.  Mała rynkowa