Polska za Nerona - Aleksander Krawczuk - ebook

Polska za Nerona ebook

Aleksander Krawczuk

0,0
14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

DO 50% TANIEJ: JUŻ OD 7,59 ZŁ!
Aktywuj abonament i zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego, aby zamówić dowolny tytuł z Katalogu Klubowego nawet za pół ceny.


Dowiedz się więcej.
Opis

Wznowiona z okazji 90. urodzin prof. Krawczuka książka napisana lekkim piórem i z ogromną erudycją, to nietypowa lekcja historii. Opowieść, osnuta wokół rzymskiej wyprawy po bursztyn w I w. n.e., pełna jest ciekawostek, mądrych refleksji i subtelnego humoru. Poznajemy dzięki niej nie tylko Polskę z czasów Nerona, lecz – dzięki licznym i bardzo trafnym odniesieniom do współczesności – także obecną.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 198

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AStrach

Oceń książkę

Ależ dar do pisania i przekazywania idei.
00
Treo11

Oceń książkę

Super
00



Alek­san­der Kraw­czuk

Pol­ska za Ne­ro­na

Spis treści

Motto

I

MISENUM, 24 SIERPNIA 79

POLSKI TŁUMACZ PLINIUSZA

ELEKTRON

SUCINUM, BURSZTYN, AMBER

ELEKTRON I ELEKTRYKA

KOLOR WŁOSÓW POPPEI

JULIAN

BURSZTYNOWE MODY

II

GLADIATORZY – INSTYNKT ZABIJANIA

RODOWÓD WALK GLADIATORSKICH

JAK WALCZONO

MILCZENIE ELIT

GLADIATORZY NAD ZATOKĄ NEAPOLITAŃSKĄ

KONIEC GLADIATORSTWA

III

PO JANTAR

ROZMOWY JULIANA

KUPCY I TOWARY

GAJUS, APOSTOŁ PAWEŁ, POMPONIA GRECYNA

CHRZEŚCIJANIE W RZYMIE

„ŚWIĘCI POWOŁANI”, POGANIE I MY

IV

SPRAWA PETRONIUSZA

NAUKI EPIKURA

SATYRIKON

QUO VADIS I EROTYKA

PETRONIUSZ I OSKAR WILDE

KARNUNTUM

DROGI I LEGIONY

W DRODZE DO KARNUNTUM

V

PANONY, PANY, PUNY

WIESZCZ I ETYMOLOGIE

PLINIUSZ, ARCHEOLOGIA, POLITYKA

DROGA EKWITY

PO JANTAR WOKÓŁ TATR

VI

STARY SĄCZ I SZCZĘSNY MORAWSKI

OBÓZ NAD POPRADEM

KULTURA PUCHOWSKA, CZYLI CELTOWIE

ASANKA I PTOLEMEUSZ

OSTATNIA LEKCJA ŁACINY

VII

KRZEMIONKI

KOPIEC KRAKUSA

NAZWY RZEK

WIELICZKA, WAWEL, WISŁA

KALISIA I KALISZ

WYPRAWA MARKA

VIII

GERMANIA

LUGIOWIE

DWIE SZKOŁY

SPORY I ZABORY

NERONOWE CZASY

EPILOG

CO WARTO PRZECZYTAĆ

Przypisy

Wszystkie rozdziały dostępne w pełnej wersji książki.

Opra­co­wa­nie gra­ficz­ne

An­drzej Ba­rec­ki

Re­dak­cja

Mag­da­le­na Słysz

Ko­rek­ta

Da­nu­ta Wo­łod­ko

Zdję­cie au­to­ra na ob­wo­lu­cie

Jan M. Wil­czyń­ski

Co­py­ri­ght © by Alek­san­der Kraw­czuk, Kra­ków 2002

Co­py­ri­ght © by Wy­daw­nic­two ISKRY, War­sza­wa 2002

ISBN 978–83-244-0318-9

Wy­da­nie I 

Wy­daw­nic­two ISKRY

ul. Smol­na 11,

00–375 War­sza­wa

e-mail: [email protected]

www.iskry.com.pl

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Kie­dy bo­go­wie spo­strze­gli, że na­wet oni nie są w sta­nie zmie­nić prze­szło­ści – wy­my­śli­li hi­sto­ry­ków.

Nie wiem, kto pierw­szy to stwier­dził.

„Do­pie­ro nie­daw­no prze­ko­na­no się do­kład­nie, że to wy­brze­że Ger­ma­nii, skąd przy­wo­zi się bursz­tyn, dzie­li od Kar­nun­tum w Pa­no­nii nie­mal 600 mil [oko­ło 890 km]. Jesz­cze żyje ekwi­ta rzym­ski, wy­sła­ny tam przez Ju­lia­na, za­rząd­cę igrzysk gla­dia­tor­skich ce­sa­rza Ne­ro­na. Od­wie­dził on i miej­sca han­dlu, i wy­brze­ża, a przy­wiózł tak wie­le bursz­ty­nu, że moż­na było ob­cią­żyć nim wę­zły siat­ki, po­wstrzy­mu­ją­cej zwie­rzę­ta i osła­nia­ją­cej po­dium. Bursz­ty­nem rów­nież ozdo­bio­no broń i mary [dla wy­no­sze­nia za­bi­tych gla­dia­to­rów], jak też cały wy­strój, zmie­nia­ny każ­de­go dnia. Naj­cięż­sza bry­ła wa­ży­ła 13 fun­tów [po­nad 4,2 kg]”.

Pli­niusz Star­szy, Hi­sto­ria na­tu­ral­na (ks. 37, 45)

I

MISENUM, 24 SIERPNIA 79

„MY, PA­TRZĄ­CY Z BOKU, BO Z MI­SE­NUM, po­cząt­ko­wo nie by­li­śmy pew­ni, któ­ra to góra dymi chmu­rą. Do­pie­ro póź­niej roz­po­zna­no, że to We­zu­wiusz. Chmu­ra zaś swym kształ­tem naj­bar­dziej przy­po­mi­na­ła drze­wo, i to wła­śnie pi­nię. Wzbi­ja­ła się bo­wiem wy­so­ko, jak­by pień pro­sty i bar­dzo śmi­gły, tam do­pie­ro roz­po­ście­ra­jąc sze­ro­ko swe ga­łę­zie. Są­dzę, że wy­no­sił ją w górę moc­ny po­dmuch, któ­ry jed­nak słabł póź­niej – albo też ugi­na­ła się pod wła­snym cię­ża­rem. Wy­da­wa­ła się to bia­ła, to zno­wu sza­ra i jak­by zmien­nych od­cie­ni, za­leż­nie od tego, czy nio­sła po­piół, czy też zie­mię.

Dzień był dzie­wią­ty przed ka­len­da­mi wrze­śnia [24 sierp­nia], go­dzi­na zaś mniej wię­cej siód­ma [po wscho­dzie słoń­ca]. Moja mat­ka pierw­sza oznaj­mi­ła wu­jo­wi, że po­ka­za­ła się chmu­ra tak nie­zwy­kła wiel­ko­ścią i kształ­tem. On zaś już za­żył ką­pie­li sło­necz­nej i po­tem zim­nej, już zjadł coś le­żąc i wła­śnie za­brał się do stu­diów. Za­żą­dał san­da­łów, wszedł na miej­sce, z któ­re­go naj­le­piej było moż­na oglą­dać dziw­ne zja­wi­sko. Jako czło­wiek wiel­kiej uczo­no­ści uznał, że to coś ogrom­ne­go i god­ne jest bliż­sze­go zba­da­nia. Roz­ka­zał więc na­tych­miast, aby przy­go­to­wa­no lek­ki okręt li­bur­nij­ski. Dał tak­że mnie moż­ność po­pły­nię­cia z nim ra­zem, o ile bym ze­chciał. Od­po­wie­dzia­łem, że wolę pra­co­wać – a wła­śnie on sam dał mi coś do pi­sa­nia.

W chwi­li gdy już wy­cho­dził z domu, wrę­czo­no mu list od pani Rek­ty­ny, prze­ra­żo­nej bli­sko­ścią nie­bez­pie­czeń­stwa, jej wil­la bo­wiem le­ża­ła u sa­mych stóp góry i nie było żad­ne­go spo­so­bu wy­do­sta­nia się stam­tąd in­a­czej niż okrę­tem; bła­ga­ła więc mego wuja, by ją wy­rwał z po­ło­że­nia tak kry­tycz­ne­go. Zmie­nił plan bez­zwłocz­nie. To mia­no­wi­cie, co roz­po­czął po­wo­do­wa­ny tyl­ko pa­sją ba­da­nia, speł­nił wiel­ko­dusz­nie. Wy­pro­wa­dził na mo­rze trój­rzę­dow­ce i wszedł na po­kład jed­ne­go z nich, tam­to bo­wiem wy­brze­że było gę­sto za­miesz­ka­ne. Spie­szy więc tam, skąd inni ucie­ka­ją w po­pło­chu. Trzy­ma kurs i ste­ru­je wprost ku gro­zie”1.

Mowa tu o sław­nym wy­bu­chu We­zu­wiu­sza w sierp­niu roku 79, tym, któ­ry po­grze­bał Pom­pe­je. Miej­sco­wość, z któ­rej wy­pły­nę­ły okrę­ty, to Mi­se­num nad Za­to­ką Ne­apo­li­tań­ską, gdzie sta­cjo­no­wa­ła eska­dra rzym­skiej flo­ty wo­jen­nej. A do­wo­dził nią wów­czas Pli­niusz. To jego sio­strze­niec, Pli­niusz Młod­szy, mło­dy wte­dy czło­wiek, opi­sał po la­tach tam­to wy­da­rze­nie w jed­nym z li­stów do hi­sto­ry­ka Kor­ne­liu­sza Ta­cy­ta (6, 16). W in­nym zaś (3, 5) przed­sta­wia pra­ce swe­go wuja:

„Miał wte­dy [w chwi­li śmier­ci] lat 56. Jest mi praw­dzi­wie miło, że tak pil­nie czy­ta­jąc jego pi­sma chciał­byś mieć je wszyst­kie i py­tasz, ile ich jest ra­zem. Chęt­nie cię po­in­for­mu­ję i po­dam rów­nież, w ja­kim po­wsta­ły po­rząd­ku. A więc: O wal­ce jeź­dziec­kiej, księ­ga jed­na. Na­pi­sał ją, do­kład­nie i po­my­sło­wo, gdy jesz­cze słu­żył w woj­sku jako do­wód­ca szwa­dro­nu. O ży­ciu Pom­pe­ju­sza Se­kun­du­sa, księ­gi dwie. Pom­pe­jusz bar­dzo go mi­ło­wał, speł­nił więc obo­wią­zek na­leż­ny pa­mię­ci przy­ja­cie­la. Woj­ny z Ger­ma­na­mi, ksiąg dwa­dzie­ścia. Za­warł w nich opis wszyst­kich wo­jen, ja­kie pro­wa­dzi­li­śmy z tym lu­dem. Za­czął pi­sać, gdy jesz­cze słu­żył w woj­sku w Ger­ma­nii, na­po­mnia­ny w wi­dze­niu sen­nym. Sta­nę­ła przed nim mara Dru­zu­sa Ne­ro­na – tego, któ­ry do­ko­nał tak sze­ro­kich pod­bo­jów Ger­ma­nii i tam zgi­nął – po­le­ca­jąc, by o nim pa­mię­tał i oca­lił go przed krzyw­dą za­po­mnie­nia. Trzy księ­gi uczo­ne, po­dzie­lo­ne na sześć to­mów, w któ­rych kształ­ci mów­cę od sa­me­go po­cząt­ku. Wąt­pli­wo­ści ję­zy­ko­we, ksiąg osiem. Pi­sał je za Ne­ro­na, w ostat­nich la­tach jego pa­no­wa­nia, kie­dy ty­ra­nia uczy­ni­ła czymś nie­bez­piecz­nym każ­dy ro­dzaj ba­dań nie­co swo­bod­niej­szy i szla­chet­niej­szy. Od koń­ca dzie­ła Au­fi­diu­sza Bas­su­sa, ksiąg trzy­dzie­ści je­den, tam­to bo­wiem [Au­fi­diu­szo­we] do­bie­ga­ło tyl­ko do po­ło­wy pa­no­wa­nia Klau­diu­sza. Wresz­cie Hi­sto­ria na­tu­ral­na, ksiąg trzy­dzie­ści sie­dem – dzie­ło ob­szer­ne, uczo­ne, bo­ga­te i uroz­ma­ico­ne nie mniej niż sama przy­ro­da.

Dzi­wisz się może, ja­kim spo­so­bem czło­wiek bar­dzo za­ję­ty po­tra­fił na­pi­sać tyle wo­lu­mi­nów, a w nich po­ru­szyć aż tyle pro­ble­mów tak skom­pli­ko­wa­nych? Otóż zdzi­wisz się jesz­cze bar­dziej, kie­dy się do­wiesz, że przez czas ja­kiś pro­wa­dził rów­nież spra­wy są­do­we i że wie­le cza­su za­ję­ły mu po­waż­ne obo­wiąz­ki oraz pie­lę­gno­wa­nie przy­jaź­ni ce­sa­rzy [Ty­tu­sa i We­spa­zja­na]. Lecz umysł miał by­stry, ener­gię nie­wia­ry­god­ną, czuj­ność zdu­mie­wa­ją­cą. Dla­te­go też zwy­kłem się śmiać, kie­dy ten lub ów na­zy­wa mnie pra­co­wi­tym; mnie, któ­ry w po­rów­na­niu z nim je­stem skoń­czo­nym le­niem! Ale któż z tych, co całe ży­cie ślę­czą nad na­uką, nie musi wy­dać się wo­bec nie­go czło­wie­kiem od­da­nym tyl­ko spa­niu i nie­rób­stwu?”

Za­pew­ne więk­szość z nas skłon­na by­ła­by pod­pi­sać się pod tymi sło­wa­mi, po­rów­nu­jąc do­ro­bek swe­go ży­cia z Pli­niu­szo­wym. To praw­da, że miał do po­mo­cy se­kre­ta­rzy i skry­bów. Praw­da też, że zwłasz­cza Hi­sto­ria na­tu­ral­na opar­ta jest na eks­cerp­tach z dzieł mnó­stwa au­to­rów, uczci­wie zresz­tą wy­mie­nia­nych. Nie­mal jed­nak w każ­dej spra­wie, któ­rej do­ty­ka w owej en­cy­klo­pe­dii, ma rów­nież wła­sne zda­nie i uwa­gi, tak­że mo­ra­li­za­tor­skie. My na­to­miast dys­po­nu­je­my wszyst­ki­mi zdo­by­cza­mi no­wo­cze­snej tech­ni­ki, z kom­pu­te­ra­mi i in­ter­ne­tem włącz­nie, nie mó­wiąc o prze­róż­nych in­dek­sach, słow­ni­kach, bi­blio­gra­fiach, do­sko­na­lo­nych przez po­ko­le­nia ba­da­czy. Współ­cze­sny uczo­ny za­zwy­czaj żyje w za­ci­szu swe­go ga­bi­ne­tu, pra­cow­ni, bi­blio­te­ki, wol­ny od uciąż­li­wo­ści, ja­kie nie­uchron­nie nie­sie udział w ży­ciu pu­blicz­nym i spra­wo­wa­nie od­po­wie­dzial­nych urzę­dów – chy­ba że sam tego pra­gnie i na to się go­dzi. Pli­niusz na­to­miast od ta­kich obo­wiąz­ków uchy­lić się nie mógł.

Na­le­żał do sta­nu tak zwa­nych ekwi­tów, czy­li jeźdź­ców; na­zwa stąd, że jego przed­sta­wi­cie­le w daw­nych wie­kach jako za­moż­niej­si słu­ży­li w woj­sku z wła­snym ko­niem (equ­us). Była to jed­nak w po­cząt­kach ce­sar­stwa prze­szłość bar­dzo od­le­gła. Ekwi­ci już od daw­na sta­no­wi­li war­stwę bo­ga­tych przed­się­bior­ców, moż­na by rzec – biz­nes­me­nów. Spra­wo­wa­li też wyż­sze – choć for­mal­nie nie te naj­wyż­sze – urzę­dy w róż­nych dzia­łach ad­mi­ni­stra­cji pań­stwo­wej, a więc tak­że ce­sar­skiej, no­sząc ty­tu­ły pro­ku­ra­to­rów i pre­fek­tów; w woj­sku słu­ży­li jako ofi­ce­ro­wie, czy­li try­bu­ni. W skład se­na­tu nie wcho­dzi­li, ten bo­wiem tra­dy­cyj­nie re­pre­zen­to­wał in­te­re­sy wiel­kich po­sia­da­czy ziem­skich i sta­rych ro­dów – chy­ba że po­wo­do­wa­ni am­bi­cją za­bie­ga­li o ka­rie­rę po­li­tycz­ną i urzę­dy otwie­ra­ją­ce dro­gę do niej.

Ze wszyst­kich wy­mie­nio­nych dzieł Pli­niu­sza za­cho­wa­ło się tyl­ko jed­no, Hi­sto­ria na­tu­ral­na; ty­tuł ten naj­le­piej by­ło­by tłu­ma­czyć „Ba­da­nia przy­rod­ni­cze”. Jest to ro­dzaj wiel­kiej en­cy­klo­pe­dii ro­zu­mo­wa­nej, to jest uło­żo­nej nie we­dług ha­seł, ale dzia­ła­mi: ko­smo­go­nia, geo­gra­fia, na­uka o czło­wie­ku i zwie­rzę­tach, bo­ta­ni­ka, me­dy­cy­na i leki, me­ta­lur­gia, ma­lar­stwo, mi­ne­ra­ły. To je­dy­na zna­na nam en­cy­klo­pe­dia sta­ro­żyt­na! Ko­pal­nia in­for­ma­cji o wszyst­kich dzie­dzi­nach ów­cze­sne­go ży­cia, o tym, co Gre­cy i Rzy­mia­nie wie­dzie­li o zja­wi­skach na­tu­ry, po­mnik nie­wia­ry­god­ne­go wręcz wy­sił­ku jed­ne­go czło­wie­ka. A za­ra­zem rzecz ta ma swo­je wa­lo­ry ję­zy­ko­we, peł­na jest prze­róż­nych re­flek­sji, sta­no­wi świa­dec­two epo­ki, oso­bo­wo­ści au­to­ra.

Pli­niusz, uczo­ny i do­wód­ca, speł­nił do koń­ca swe obo­wiąz­ki: chciał zba­dać nie­zwy­kłe wy­da­rze­nie i jed­no­cze­śnie nieść po­moc za­gro­żo­nym. Zgi­nął praw­dzi­wie na po­ste­run­ku, w domu u stóp We­zu­wiu­sza, ale śmier­cią ła­god­ną, pod­czas snu. Bez­po­śred­nią przy­czy­ną zgo­nu było za­pew­ne nie­do­tle­nie­nie ser­ca w at­mos­fe­rze prze­sy­co­nej wy­zie­wa­mi wul­ka­nu. To wy­ni­ka z opi­su, jaki prze­ka­zał jego sio­strze­niec, po­zo­sta­wio­ny w Mi­se­num. Zwło­ki od­na­le­zio­no i po­cho­wa­no po trzech dniach (6, 16). A i Pli­niusz Młod­szy usi­ło­wał na­śla­do­wać od­waż­ną po­sta­wę wuja. Czy­nił to może tro­chę śmiesz­nie, jak­by po­zo­wał, sam to przy­zna­je. Czy­tał mia­no­wi­cie i eks­cer­po­wał księ­gi hi­sto­rycz­ne Ty­tu­sa Li­wiu­sza, choć zie­mia drża­ła tak moc­no, że strach było prze­by­wać pod da­chem. W po­mro­ce sły­sza­ło się szlo­cha­nie ko­biet, płacz dzie­ci, roz­pacz­li­we wo­ła­nia tych, co szu­ka­li swych naj­bliż­szych. Jed­ni mo­dli­li się gło­śno i wręcz pro­si­li bo­gów o ry­chłą śmierć, ale jesz­cze wię­cej gło­si­ło, że nie ma już bo­gów, a noc, któ­ra za­pa­da, jest nocą ostat­nią, wiecz­ną, śmier­cią i zgo­nem wszyst­kie­go.

Tyle o au­to­rze no­tat­ki o wy­pra­wie po bursz­tyn za pa­no­wa­nia Ne­ro­na i o jego dzie­le; no­tat­ki krót­kiej, lecz kon­kret­nej, wia­ry­god­nej – i je­dy­nej. Tak jak sam Ne­ron jest je­dy­nym ce­sa­rzem rzym­skim, o któ­rym mo­że­my po­wie­dzieć z całą pew­no­ścią, wła­śnie dzię­ki Pli­niu­szo­wi, że za­szczy­cił swo­ją uwa­gą póź­niej­sze zie­mie Pol­ski i wy­słał tam wy­pra­wę. To fakt hi­sto­rycz­ny i bez­spor­ny. Wy­pra­wa mia­ła wpraw­dzie cele han­dlo­we – ale czy tyl­ko? Wy­sy­łał prze­cież Ne­ron eks­pe­dy­cje w róż­ne, od­le­głe stro­ny, bo i na Kau­kaz, aż ku wy­brze­żom Mo­rza Ka­spij­skie­go, i na­wet do Etio­pii, do źró­deł Nilu. Po­dob­no ma­rzył o tym, by pójść w śla­dy Alek­san­dra Wiel­kie­go. Z całą pew­no­ścią byli też inni im­pe­ra­to­rzy, przed nim i po nim, in­te­re­su­ją­cy się z ja­kichś po­wo­dów kra­jem nad Wi­słą (na­zwę tej rze­ki w for­mie Vi­stu­la Rzy­mia­nie zna­li), o tym wszak­że do­stęp­ne dziś źró­dła mil­czą.

POLSKI TŁUMACZ PLINIUSZA

DZIE­ŁO PLI­NIU­SZA Z NA­TU­RY RZE­CZY nie było prze­zna­czo­ne do cią­głej lek­tu­ry, lecz ra­czej do stu­dio­wa­nia po­szcze­gól­nych ksiąg i czę­ści przez czy­tel­ni­ka za­in­te­re­so­wa­ne­go da­nym za­gad­nie­niem; tak było w sta­ro­żyt­no­ści, tak bywa też obec­nie. Prze­kład rze­czy en­cy­klo­pe­dycz­nej, peł­nej wszel­kie­go ro­dza­ju in­for­ma­cji, wy­ma­ga oczy­wi­ście usta­wicz­ne­go spraw­dza­nia da­nych, po­rów­ny­wa­nia z ak­tu­al­nym sta­nem wie­dzy, a przede wszyst­kim szu­ka­nia od­po­wied­nich ter­mi­nów współ­cze­snych dla wy­ra­zów ła­ciń­skich. Po­dob­ny kło­pot miał zresz­tą sam Pli­niusz, kie­dy przy­cho­dzi­ło mu tłu­ma­czyć z grec­kich au­to­rów, a oni sta­no­wi­li jego źró­dło naj­waż­niej­sze.

Z tym więk­szym sza­cun­kiem i po­dzi­wem win­ni­śmy pa­trzyć na nie­zwy­kłe osią­gnię­cie, ja­kim jest pol­ski prze­kład ca­łej Hi­sto­rii na­tu­ral­nej, do­ko­na­ny w pierw­szej po­ło­wie wie­ku XIX i opu­bli­ko­wa­ny w Po­zna­niu w 1845 roku wraz z tek­stem ła­ciń­skim w dzie­się­ciu to­mach. Z po­dzi­wem tym więk­szym, że do­ko­nał tego dzie­ła tyl­ko je­den czło­wiek. Był nim Jó­zef Łu­ka­sze­wicz.

Po­stać to nie­zwy­kła i za­słu­żo­na dla na­szej kul­tu­ry, dziś jak­by za­po­mnia­na – może z wy­jąt­kiem krę­gu mi­ło­śni­ków Po­zna­nia i Wiel­ko­pol­ski oraz ba­da­czy hi­sto­rii szkol­nic­twa i re­for­ma­cji w Pol­sce. Dzie­ła jego są tak licz­ne, róż­no­rod­ne i wciąż war­to­ścio­we, że pod wzglę­dem pra­co­wi­to­ści i roz­le­gło­ści za­in­te­re­so­wań na pew­no za­słu­gu­je na po­rów­na­nie z au­to­rem, któ­re­go księ­gi przy­swo­ił pol­sz­czyź­nie, czy­li z Pli­niu­szem.

Uro­dził się w roku 1799 w Wiel­ko­pol­sce, w skrom­nej ro­dzi­nie urzęd­ni­czej. Dzie­ciń­stwo i mło­dość miał ze wzglę­dów ma­te­rial­nych trud­ne. Uczył się w szko­łach fran­cisz­kań­skich, ale tak­że u pa­sto­ra nie­miec­kie­go, czło­wie­ka wiel­kiej kul­tu­ry. Wy­niósł z tych lat do­brą zna­jo­mość ła­ci­ny, za­mi­ło­wa­nie do ksią­żek, a tak­że za­in­te­re­so­wa­nie dzie­ja­mi in­no­wier­stwa w Pol­sce. Stu­dio­wał w Kra­ko­wie, gdzie za­warł bliż­szą zna­jo­mość z wiel­kim bi­blio­fi­lem i uczo­nym, Je­rzym Sa­mu­elem Bandt­kiem. Po po­wro­cie do Po­zna­nia zy­skał za­ufa­nie i opie­kę wspa­nia­łe­go me­ce­na­sa kul­tu­ry i mi­ło­śni­ka sta­ro­żyt­no­ści, ja­kim był Edward Ra­czyń­ski. Naj­pierw wy­szu­ki­wał dla nie­go, ale tak­że dla Ty­tu­sa Dzia­łyń­skie­go i bi­blio­te­ki kór­nic­kiej, rzad­kie dzie­ła w kra­ju i za gra­ni­cą. Od roku 1829 pia­sto­wał przez po­nad dwa­dzie­ścia lat god­ność pierw­sze­go dy­rek­to­ra bi­blio­te­ki Ra­czyń­skich, a więc od­po­wied­ni­ka ga­li­cyj­skie­go Osso­li­neum. Kie­ro­wał ar­chi­wum po­znań­skim, współ­pra­co­wał z tam­tej­szy­mi pi­sma­mi na­uko­wy­mi. Ostat­nie lata spę­dził w odzie­dzi­czo­nym przez żonę ma­jąt­ku ziem­skim pod Kro­to­szy­nem. Zmarł w roku 1873. Prze­żył jako chło­piec cza­sy na­po­le­oń­skie, po­tem po­wsta­nie li­sto­pa­do­we, Wio­snę Lu­dów, po­wsta­nie stycz­nio­we; udzia­łu w po­wsta­niach nie brał, a na­wet je po­tę­piał.

Pi­sał dużo. O dy­sy­den­tach w Po­zna­niu, o ko­ścio­łach bra­ci cze­skich w Wiel­ko­pol­sce, o Po­zna­niu w daw­nych cza­sach, o ko­ścio­łach wy­zna­nia hel­wec­kie­go na Li­twie i osob­no w Ma­łej Pol­sce. Jego naj­więk­sze dzie­ła to: czte­ro­to­mo­wa Hi­sto­ria szkół w Ko­ro­nie i Wiel­kim Księ­stwie Li­tew­skim; trzy­to­mo­wy hi­sto­rycz­ny opis ko­ścio­łów oraz wszel­kich bu­dow­li sa­kral­nych i in­sty­tu­cji przy­ko­ściel­nych w daw­nej die­ce­zji po­znań­skiej; dwu­to­mo­wy opis miast i wsi w po­wie­cie kro­to­szyń­skim. Wszyst­kie te książ­ki, opar­te na ma­te­ria­łach źró­dło­wych, mimo róż­nych nie­do­stat­ków są wciąż ce­nio­ne i po­szu­ki­wa­ne. Nie­któ­re prze­tłu­ma­czo­no na nie­miec­ki.