Pax - Alexi Lexi - ebook

Pax ebook

Alexi Lexi

4,2

Opis

Aby zapewnić rodzeństwu bezpieczeństwo, Alice godzi się na chory plan swojego ojca. Ma pracować dla Danny'ego – właściciela lokalu ze striptizem, z którego usług korzysta zaprzyjaźniony klub motocyklowy.

Dziewczyna nie potrafi się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Jest przerażona i zdana tylko na siebie. Wszystko się zmienia, gdy poznaje Paxa – prezydenta Hells Angels.

Mężczyzna jest nią zafascynowany i pod wpływem impulsu oferuje pomoc. Alice wątpi w szczerość jego intencji, ale nie widzi innych opcji, więc przystaje na propozycję.

Posiada jednak pewien sekret, którego mu nie wyjawiła. Wie, że gdy Pax się o nim dowie, prawdopodobnie nie będzie chciał jej pomóc, a ona ponownie trafi w ręce Danny'ego.

"Pax" to krótkie opowiadanie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 106

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (382 oceny)
240
55
45
24
18
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ruddaa

Z braku laku…

krótkie ksiazki trzeba umiec pisać. niestety tutaj wszytsko leci na leb na szyję. seria ma potencjał, bylaby naprawde swietna gdyby poswiecic jej wie ej czasu, pracy i stron. a tak...mamy taki krótki gniotek.
20
Kejorewa

Nie polecam

Bardzo słaba
20
sylwia1406

Całkiem niezła

za krótka
20
Mgm25

Całkiem niezła

Bardzo naiwna,ale przesłodka historia.
10
Vivienne81

Całkiem niezła

Dla mnie za krótko. Wszystko skondensowane dialogi, opisy. Brakuje szczegółów. Dużo trzeba się domyślać. Jeden " skrót myślowy ".
11

Popularność




©Alexi Lexi, 2022

©Wydawnictwo Magdalena Szweda, 2022

Niniejszy utwór jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci(żyjących obecnie lub w przeszłości) oraz do rzeczywistych zdarzeń losowych, miejsc czyprzedsięwzięć jest przypadkowe.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione i powoduje naruszenie praw autorskich tejże publikacji.

ISBN: 978-83-67443-01-2

Redakcja i korekta: Dominika Bronk

Projekt okładki: Marlena Sychowska (MSychowska Book Design)

Zdjęcie na okładce: Fxquadro // adobe stock

Opracowanie wersji elektronicznej: Marlena Sychowska (MSychowska Book Design)

Wydanie I

Rozdział 1

Alice

Stałam przed lustrem i z obrzydzeniem wpatrywałam się w zupełnie obcą twarz. Nie potrafiłam rozpoznać własnego odbicia. Tona makijażu wraz ze sztucznymi rzęsami skutecznie zniekształciła moje rysy. Mikroskopijne, ledwie zakrywające ciało ciuchy były wizytówką współczesnej prostytutki. Kobiety, która za kilka marnych dolców oferowała swoje ciało chętnym mężczyznom, a ci ochoczo je wykorzystywali.

Czułam się brudna, bezwartościowa i nikomu niepotrzebna. Brzydziłam się tym, co miałam za chwilę uczynić. Już za moment z niewinnej dziewczyny, mającej plany na przyszłość, przeistoczę się w zwykłą dziwkę na godziny. Zbezczeszczone zostanie nie tylko moje ciało, ale również bezpowrotnie oddam duszę. Po tym już nigdy nie będę taka jak kiedyś. Stanę się nikim, chociaż już teraz nic nie znaczyłam w swoim otoczeniu. Ale miałam jeszcze odrobinę godności, która już za moment zostanie mi w brutalny sposób odebrana.

Po moim policzku sunęła jedna zabłąkana łza, więc wytarłam ją wierzchem dłoni. Byłam wściekła na własną słabość. W życiu przeszłam wiele. To po prostu będzie kolejny etap, po którym postaram się podnieść. Choć wydawało mi się to niezwykle trudne.

Aby chronić swoich bliskich, byłam gotowa poświęcić wszystko. Miałam wybór, chociaż uważałam, że był to wybór między dżumą a cholerą. Albo zacznę pracować u Danny’ego i zapewnię bezpieczeństwo mojej siostrze oraz bratu, albo wyląduję na ulicy. Ojciec był bezwzględnym skurwielem, który za działkę zabiłby własne dzieci. Nie mogłam nazwać go kochającym rodzicem, a bardziej potworem w ludzkiej skórze. Razem z matką tworzyli zgrany duet. Oboje nie posiadali uczuć, liczył się dla nich tylko własny interes. O nas niestety często zapominali. Nałóg zawładnął nimi do tego stopnia, że zabierali mi wszystkie pieniądze, które udawało mi się zarobić. Gdy się buntowałam, chodziłam z podbitymi oczami. Sąsiedzi odwracali wzrok, kiedy mnie widzieli. Każdy doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co się działo w moim domu, ale nikt nie interweniował. Bali się mojego ojca i wcale im się nie dziwiłam. To właśnie on kazał mi tu przyjść. Groził, że zabije moją siostrę, jeśli tego nie zrobię. Szaleństwo w jego oczach dało mi pewność, że nie żartował. Bez skrupułów spełniłby swoją groźbę. Pragnęłam normalnego domu, bez ciągłych awantur i bicia. Naprawdę uważałam, że nie miałam wygórowanych marzeń.

Westchnęłam ciężko, wyrywając się z własnych myśli. Już za kilka minut miałam poznać pierwszego klienta. Ręce mi drżały, a serce waliło w niespokojnym rytmie. Czułam w gardle formującą się gulę strachu, a żołądek zacisnął się w ciasny supeł. Objęłam się ramionami w talii i przygarbiłam sylwetkę.

– Dam radę – szepnęłam do swojego odbicia, próbując się zmotywować.

W końcu robiłam to dla rodzeństwa i musiałam o tym pamiętać. To było tylko ciało; jeśli uda mi się wyłączyć umysł, wtedy będę w stanie sprostać zadaniu.

Podskoczyłam przerażona odgłosem otwieranych drzwi. Podążyłam wzrokiem w tym kierunku, wprost do niewysokiego mężczyzny, który stanął w progu. Był to Danny, właściciel lokalu. Otaksował pożądliwym spojrzeniem moją sylwetkę i wykrzywił usta w kpiącym uśmiechu. Na jego widok zrobiło mi się niedobrze. Mogłam założyć się o własną dłoń, że gdy tylko klient ze mną skończy, on zajmie jego miejsce. A nie mogłam mu przecież odmówić. Od dziś to on był moim właścicielem.

Pod powiekami ponownie poczułam piekące łzy. Zamrugałam szybko, by je odgonić. Nie mogłam pokazać mojemu szefowi słabości. Tacy jak on karmili się strachem i cierpieniem swoich ofiar.

– Laleczko… – Skrzywiłam się, słysząc to przezwisko. Miałam nadzieję, że tego nie dostrzegł. – Wyglądasz obłędnie. Jesteś trochę za chuda, ale klientowi z pewnością nie będzie to przeszkadzać. – Oblizał spierzchnięte wargi, z pewnością wyobrażając sobie mnie nago. Moja skóra parzyła pod wpływem jego spojrzenia.

Miał rację – byłam przeraźliwie szczupła. Ale gdybym tylko zaczęła znów regularnie jeść, z pewnością odzyskałabym swoje krągłości. Nie chciałam się jednak podobać. Naiwnie liczyłam, że moja chuda sylwetka odstraszy chętnych mężczyzn. W sumie wyglądałam jak niewyrośnięty chłopiec i tylko desperat zdecydowałby się pójść ze mną do łóżka.

– Chodź, kochanie, twój klient już czeka.

Zniknął za drzwiami, a pode mną ugięły się nogi. Musiałam usiąść na krześle, by nie upaść. To zaraz miało się stać, zaczęłam panikować w myślach. Zostanę obdarta z niewinności przez mężczyznę, którego w ogóle nie znałam.

Czy tak właśnie czuła się osoba sięgająca dna?

Z zamglonymi od łez oczami spojrzałam na drzwi. Gdy tylko przekroczę próg, to będzie początek mojego końca. Nie miałam jednak wyboru. Mój mózg się buntował, ale ciało wiedziało, co robić.

Choć moje nogi drżały, wstałam z krzesła i ruszyłam w stronę wyjścia. Zamykając drzwi pokoju, pozostawiłam za sobą dawną mnie – niewinną dziewczynę z marzeniami – i przeistoczyłam się w kobietę bez przyszłości.

Rozdział 2

Pax

Zaparkowaliśmy przed lokalem, który w mieście nie miał pochlebnej opinii. Nam to jednak nie przeszkadzało. W trasie byliśmy od kilku dni i potrzebowaliśmy obniżyć ciśnienie. Nasze klubowe panienki pozostały w domu, a my mieliśmy swoje potrzeby, które czas zaspokoić.

To nie było tylko miejsce, gdzie płaciło się za seks, ale również bar ze striptizem. W oczekiwaniu na dziewczyny czas umilały nam wijące się na scenie tancerki. Ich idealne ciała kołysały się w rytm wybrzmiewającej z głośników muzyki. Każda z nich albo była już naga, albo do tego stanu zmierzała. Spojrzałem na parę cycków, bujających się dosłownie tuż przed moimi oczami. Wyobrażałem sobie, jak mój fiut znikał między nimi. Oblizałem usta i uśmiechnąłem się do kobiety, która puściła do mnie oczko, po czym podeszła do innego klienta. Dzięki temu mogłem podziwiać jej apetyczny tyłeczek.

Rzadko chodziłem do tego typu miejsc. Nie lubiłem płacić za seks. Kobiety same pakowały mi się do łóżka. Jednak czasami trzeba było nagiąć swoje zasady, w szczególności gdy wyjazd nam się przedłużał. Za długo żyłem na robótkach ręcznych. Musiałem poczuć cipkę otulającą mojego fiuta, bo znalazłem się już na granicy szaleństwa.

Zerknąłem na mężczyznę siedzącego po prawej. Znaliśmy się od dziecka, dorastaliśmy razem w klubie, a po latach przejęliśmy stanowiska po naszych ojcach. Aron był moją prawą ręką, ale również najlepszym przyjacielem. Powierzyłbym mu własne życie i oddał swoje za jego.

– Którą dzisiaj wybierasz? – zapytałem. Doskonale znałem odpowiedź, ale chciałem ją usłyszeć z ust Arona.

– Może Samantha będzie dzisiaj dostępna? Mam wrażenie, że jej cipka jest ze złota. – Uśmiechnął się rozmarzony. – A ty? – odbił pytanie, spoglądając na scenę i podziwiając nagą tancerkę.

– Mnie jest to obojętne. – Wzruszyłem ramionami. – Liczy się tylko to, aby była ciasna i dobrze obciągała, reszta nie ma znaczenia.

– Pax, Aron, dawno was u mnie nie było. – Nagle, nie wiadomo skąd, pojawił się przed nami Danny, właściciel tego zapomnianego przez Boga miejsca. – Co tam u was, chłopaki? – Poklepał nas po plecach, szczerząc się jak idiota.

Gość mnie wkurwiał; przyjechaliśmy na kobiety, a nie na rozmowę przy herbatce.

– Nie mieliśmy roboty w tej okolicy już od dłuższego czasu – odpowiedziałem spokojnie, choć w środku cały się gotowałem ze złości, a pięści same się mi zacisnęły. Ostatkiem sił powstrzymywałem się przed rozszarpaniem jego gardła.

– Świetnie, akurat mam nowy towar. Który z was jest chętny? – zapytał, unosząc brwi.

– Ja, chyba że Samantha jest wolna – odezwał się Aron głosem pełnym nadziei.

– Akurat nie ma w tej chwili żadnego klienta – przytaknął Danny.

Na potwierdzenie jego słów w drzwiach do pokoi prywatnych pojawiła się kobieta. Nie dziwiłem się Aronowi, że stracił dla niej głowę. Proporcje ciała tej blondynki o jasnozielonych oczach były idealne. Bujny biust, krągły tyłek, a to nie jedyne jej atuty. Na największą uwagę zasługiwały długie nogi. Oj tak, było na czym zawiesić oko.

Popatrzyłem na Arona, który wręcz ślinił się na jej widok. Wiercił się, nie potrafiąc się doczekać, aż ją przeleci.

– Idź, twoja dama już czeka. – Kopnąłem jego krzesło.

To nie była dama, a zwykła dziwka. Jednak swoje myśli postanowiłem pozostawić dla siebie. Aron miał obsesję na punkcie Samanthy i nie chciałem go dodatkowo denerwować.

Mężczyzna zerwał się z miejsca i popędził do niej, jakby się paliło. Kobieta musiała go rozpoznać, bo na jego widok uśmiechnęła się szeroko. Naprawdę mieli dziwny układ.

– Rozumiem, że to ty skorzystasz ze świeżego mięska, skoro Aron ma już panienkę. – Moją uwagę ponownie przykuł Danny.

– Dawaj ją. – Tak jak mówiłem wcześniej, gówno mnie obchodziło, jak wyglądała, byleby tylko była ciasna i dobrze ssała.

Mężczyzna klasnął w dłonie uradowany, po czym poprowadził mnie w stronę prywatnych pokoi. Wybór padł na pierwszy po prawej. Wszedłem do środka i zacząłem się rozglądać po wnętrzu. Było to obskurne pomieszczenie z wielkim łóżkiem. Nic szczególnego, ale nadawało się do tego, do czego zostało przeznaczone.

– Zaraz ją do ciebie przyprowadzę.

Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, ściągnąłem kamizelkę i wyjąłem z kieszeni spodni paczkę prezerwatyw.

Nigdy nie pieprzyłem się bez zabezpieczenia. Nie miałem zamiaru nabawić się jakieś choroby wenerycznej. Nie potrzebowałem w życiu takich komplikacji, i tak za dużo gówna dźwigałem na swoich barkach.

Rozsiadłem się wygodnie na łóżku i wpatrywałem w drzwi, przez które za chwilę miała przejść dziewczyna. Mój fiut stał już na baczność, nie potrafiąc doczekać się zabawy, a mi było, kurwa, wszystko jedno.

Rozdział 3

Pax

W końcu drzwi się otworzyły, a ja chciałem już tylko zobaczyć dziewczynę. Jednak zamiast niej w progu stanął uśmiechnięty Danny. Jeśli to on był tym nowym towarem, to najpierw miałem zamiar mu wpierdolić, a potem grzecznie opuścić pomieszczenie. Nawet gdybym lubił facetów, to Danny’ego kijem bym nie dotknął. Jego brzydka gęba skutecznie odstraszała potencjalnych adoratorów. A mnie w szczególności.

Już miałem go zapytać, o co tu chodzi, gdy nagle za jego wielkiego cielska wyłoniła się drobna postać, która z wyglądu przypominała chłopca z przydługimi włosami, ubranego w damskie, wyzywające ciuchy.

Skrzywiłem się, po czym wstałem i podszedłem do mężczyzny. Moja samokontrola chyliła się ku upadkowi.

– Co to ma, kurwa, znaczyć?! – wydarłem się. – Co to jest? – Ręką wskazałem na postać, która nadal stała w progu. Wzrok miała utkwiony w podłodze, a jej ciało niekontrolowanie drżało.

– No jak to co? Mój nowy towar. Może dziewczyna jest trochę za chuda, ale będziesz z niej zadowolony. – Danny uśmiechnął się szeroko, jakby co najmniej wygrał milion dolarów na loterii.

Dziewczyna?

Zerknąłem w jej stronę. Na pierwszy rzut oka nie wyglądała jak kobieta. Bardziej przypominała dziecko, a ja nie byłem pedofilem, który korzystał z usług nieletnich.

Jeśli faktycznie nie osiągnęła odpowiedniego wieku, to miałem zamiar wysłać Danny’ego na tamten świat. W życiu kierowałem się pewnymi zasadami i nigdy ich nie łamałem. W żaden sposób nie wykorzystywałem dzieci i gardziłem ludźmi, którzy zmuszali je do prostytucji.

Podszedłem do dziewczyny, a ta momentalnie skuliła się w sobie.

– Ile masz lat? – zapytałem ostrzej, niż zamierzałem.

– Dziewiętnaście – odpowiedziała cicho, po czym uniosła głowę i na mnie spojrzała. Momentalnie utonąłem w jej jasnoniebieskich tęczówkach. Jeszcze nigdy kobiece oczy nie wywarły na mnie tak piorunującego wrażenia. Nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. Była wiedźmą, która rzuciła na mnie urok. Do głowy wpadł mi szalony pomysł. Wiedziałem, że był on trudny do zrealizowania, ale miałem zamiar podjąć ryzyko. Nic nie mogło mnie przed tym powstrzymać.

– Ile? – zwróciłem się do Danny’ego, odrywając na moment oczy od kobiety.

Mężczyzna popatrzył na mnie znudzonym wzrokiem, a następnie powiedział:

– Sto dolarów za noc, plus kolejne sto za to, że jest niewinna. – Oblizał swoje popękane usta, w lubieżny sposób przyglądając się dziewczynie. Miałem ochotę podejść do niego i obić mu mordę. Jedynie widok krwi mógł złagodzić mój gniew. Danny był śmieciem, który nie miał prawa nawet oddychać w jej obecności, a co dopiero marzyć o jej ciele. Mogłem założyć się o miliony, że dziewczyna po moim wyjściu stałaby się jego ofiarą.

– Nie chodzi mi o noc. Chcę ją zabrać ze sobą.

– Danny, nie tak się umawialiśmy. – Cichy głos dziewczyny ponownie zwrócił moją uwagę. W jej oczach ujrzałem strach. Chciałem podejść do niej i otoczyć ją ramionami. Zapewnić o swoich dobrych intencjach. Nie miałem zamiaru jej skrzywdzić, tym bardziej pozwolić, by zrobił to ktoś inny. Ale na takie wyznania było zdecydowanie zbyt wcześnie. Byłem pewnie dla niej bardziej przerażający niż Danny, więc musiałem działać ostrożnie i powoli, by zdobyć jej zaufanie.

– Stul pysk, bo ci przyłożę – zagroził dziewczynie, czym mnie rozzłościł.

W moich żyłach rozszalał się gniew. W dwóch krokach doskoczyłem do niego i przycisnąłem jego tłuste cielsko do ściany, zaciskając rękę na szyi mężczyzny. Zaczął się wyrywać, próbując złapać oddech, ale wzmocniłem chwyt. Jego twarz przybrała odcień czerwieni.

– Jeśli jeszcze raz się do niej tak odezwiesz, to przysięgam, że każda kosteczka w twoim ciele będzie połamana. Rozumiesz?

– Tak – wycharczał z trudem.

Puściłem go i zrobiłem kilka kroków w tył, spoglądając na tę górę tłuszczu. Trzymał się za szyję i ledwo oddychał.

– Pytam się po raz ostatni. Ile?

– Tysiąc dolarów będzie dobrze.

Wyciągnąłem z kieszeni spodni portfel i odliczyłem gotówkę. Rzuciłem w Danny’ego banknotami, a ten zachłannie zaczął zbierać je z podłogi.

Nie musiałem mu płacić. Ale klub czasami korzystał z usług burdelu i nie chciałem pogarszać naszych stosunków.

Nie zwracając już uwagi na Danny’ego, podszedłem do dziewczyny. Po jej policzkach płynęły łzy. Uniosłem dłoń i starłem je wszystkie. Nie odsunęła się, co uznałem za mały sukces.

– Jak masz na imię? – spytałem cicho.

– Alice – wyszeptała.

– Mów mi Pax. Jedziesz ze mną, a wszystkie próby ucieczki mogą skończyć się dla ciebie źle. Nie próbuj ze mną walczyć. – Musiałem być stanowczy. Nie chciałem, by podczas jazdy narobiła jakichś głupstw.

Ponownie dotknąłem jej policzka. Skóra Alice była delikatna niczym jedwab. Dziewczyna tak jak wcześniej nie starała się mnie odepchnąć. Z pewnością wynikało to z tego, że się bała. Nawet nie próbowała walczyć.

– Muszę pojechać do domu, zabrać parę rzeczy – wyszeptała drżącym głosem.

– Jeśli chodzi o ciuchy, to nie musisz się nimi martwić, kupię ci nowe.

Miałem zamiar ją rozpieszczać. Od dzisiaj nie zabraknie jej niczego.

– Nie, to nie o to chodzi. Muszę zabrać kilka cennych dla mnie rzeczy. – Zaakcentowała słowo „cennych”.

Pewnie jakieś gówniane pamiątki. Mimo że nie było mi to na rękę, postanowiłem spełnić jej życzenie.

– Dobrze – zgodziłem się niechętnie. – Szybko załatwimy twoje sprawy, a potem pojedziemy prosto do klubu.

Chwyciłem jej drobną dłoń i zacząłem prowadzić w stronę wyjścia. Nie wyrywała się z mojego uścisku, tylko bez gadania podążała za mną. Wychodząc, nawet nie spojrzałem na Danny’ego. Ten śmieć nic dla mnie nie znaczył. Od teraz liczyła się tylko Alice.

Rozdział 4

Alice

Pax wyprowadził mnie z budynku i zaprowadził do motorów stojących na parkingu. Po chwili stanęliśmy przed jednym z nich. Był ogromny tak jak jego właściciel, który tak swoją drogą mnie przerażał, ale też w jakiś dziwny sposób fascynował. Pax był zdecydowanie wyższy ode mnie i miałam wrażenie, że składał się z samych mięśni. Jego ciało w dużej mierze pokrywały tatuaże. Nie byłam głupia; wiedziałam, że należał do niebezpiecznych mężczyzn. Już samo to, że zostałam przez niego kupiona, dużo o nim mówiło. Gdy dobijali targu, w ogóle się mną nie przejmowali. Stanowiłam dla nich jedynie rzecz wystawioną na sprzedaż. Nic innego. Tysiąc dolarów wydawało się absurdalnie niską kwotą. Tak naprawdę życie ludzkie było bezcenne, ale oni najwidoczniej mieli to gdzieś.

– Jechałaś kiedyś na motocyklu? – Z myśli wyrwał mnie głęboki męski głos.

Uniosłam wzrok i popatrzyłam w bursztynowe oczy. Miały łagodny odcień. Kompletnie do niego nie pasowały.

– Nie. – Pokręciłam przecząco głową i wzrokiem otaksowałam maszynę. Bałam się na nią wsiąść.

– Nie masz się czego obawiać. Nie pozwolę, by stała ci się krzywda.

– Posłuchaj… – Założyłam kosmyk włosów za ucho. – Nie chcę z tobą jechać – wyszeptałam ostatnie słowa.

– Nie masz wyboru, kupiłem cię.

– No właśnie, kupiłeś. – Posłałam mu nienawistne spojrzenie. – Nie jestem rzeczą, by móc mną handlować. Jestem żywym człowiekiem.

– Sama chciałaś sprzedawać swoje ciało. Więc nie rozumiem, o co masz do mnie teraz pretensje. – Żyłka na jego skroni zaczęła pulsować. Widziałam taką samą u ojca, kiedy chciał mnie uderzyć.

Nie panowałam ani nad ciałem, ani nad strachem, który mną zawładnął. Zasłoniłam się rękami i przybrałam pozycję obronną.

– Co się dzieje? – zapytał, podchodząc bliżej.

– Nie bij mnie – szepnęłam, a mój głos znów drżał.

– Nie mam najmniejszego zamiaru. – Chwycił mnie za nadgarstki i odsłonił twarz. Spojrzałam w jego oczy i ujrzałam w nich szczerość. Wyprostowałam się i przez chwilę staliśmy w ciszy.

– Posłuchaj – zaczął – naprawdę nie mam zamiaru cię skrzywdzić ani w żaden inny sposób wykorzystać. Działałem pod wpływem impulsu i masz rację, nie jesteś rzeczą. Dam ci wybór. Możesz jechać ze mną albo wrócić do Danny’ego i do swojego starego życia. Z tym że u mnie będziesz bezpieczna.

Popatrzyłam w stronę budynku, do którego nie miałam zamiaru już wracać. Pax na swój sposób mnie uratował. Teraz tylko musiałam uwierzyć, że faktycznie miał czyste intencje i chciał mi pomóc.

– Dlaczego to robisz? – zapytałam, ponownie na niego zerkając.

Zmarszczył brwi, a między nimi pojawiła się zmarszczka, co sugerowało, że zaczął się głęboko zastanawiać nad odpowiedzią.

– Szczerze, nie mam pojęcia. To nie jest moje naturalne zachowanie. Wiem tylko jedno, że gdy na ciebie spojrzałem, poczułem pierwotną potrzebę ochrony.

Zaskoczył mnie tymi słowami. Nigdy nie doświadczyłam troski. Zawsze byłam zdana tylko na siebie.

Głos w mojej głowie chciał, bym zaryzykowała, i właśnie to miałam zamiar uczynić.

– Dobrze, pojadę z tobą, ale musimy po drodze wstąpić do mojego domu.

Zabrakło mi odwagi, by przyznać, że na miejscu czekało na mnie rodzeństwo. Bez nich nie miałam zamiaru nigdzie się ruszać. Jeśli chciał zapewnić mi ochronę, to musiał również otoczyć nią moich bliskich. Nie mogłam pozwolić, by Katy i Sam zostali z rodzicami. Wówczas byłby to dla nich koniec. Przepełniała mnie tylko nadzieja, że Pax się nie wścieknie, gdy ich zobaczy. Naszywka na jego kamizelce sugerowała, że był członkiem klubu motocyklowego. Każdy myślący człowiek wiedział, że z nimi się nie zadziera, chyba że miało się życzenie śmierci.

Obawiałam się tego, jak moje życie od tej pory będzie wyglądać. Pozwoliłam sobie wierzyć, że zaznam spokoju. Ale czy naprawdę do tego dojdzie, czas pokaże.

Mężczyzna wsiadł na motor, po czym wyciągnął w moim kierunku rękę. Z ociąganiem podałam mu swoją. W jego dłoni wyglądała na taką malutką. Poczułam przyjemne ciepło, rozchodzące się po moim całym ciele. Tak, jakby to, że mnie dotykał, było właściwe.

Pax pomógł mi wsiąść i kazał otoczyć dłońmi swoją talię. Gdy to zrobiłam, przycisnął moje piersi do pleców i odpalił silnik. Podałam mu adres i ruszyliśmy w drogę. Im bliżej celu, tym bardziej się denerwowałam.

Piętnaście minut później podjechaliśmy pod budynek. Nawet przed znajomymi było mi wstyd tego, jak mieszkam, tym bardziej przed obcymi. Tej rudery w żadnym wypadku nie można było nazwać domem. Była to stara chałupa, która w każdej chwili mogła się zawalić. Ojciec nie przejmował się naprawami. Nigdy nie widziałam go z młotkiem w ręku. Nawet w taki sposób nie dbał o nasze bezpieczeństwo. Ten człowiek przypominał tykającą bombę z opóźnionym zapłonem. Nie znaliśmy dnia ani godziny, gdy w końcu doszłoby do wybuchu. Tym bardziej nie mogłam pozostawić tutaj rodzeństwa.

Pax wyłączył silnik, ale nie wykonał nawet najmniejszego ruchu, a tylko z jego pomocą byłam w stanie bezpiecznie zejść z motoru.

– Możesz mi pomóc? – odezwałam się cicho, aby zbytnio go nie drażnić.