Paryżanka - Hewitt Kate - ebook

Paryżanka ebook

Hewitt Kate

3,8

Opis

Aziz al Bakir, aby przejąć po ojcu władzę w kraju, musi dopełnić warunków testamentu i się ożenić. Ma jednak rywala – jego przyrodni brat uważa, że to on powinien objąć najwyższe stanowisko i porywa narzeczoną Aziza, by nie doszło do ślubu. Jednak Aziz nie daje za wygraną. Prosi Olivię Ellis, znajomą z Paryża, by udawała jego narzeczoną… 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 145

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (37 ocen)
12
13
7
4
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Kate Hewitt

Paryżanka

Tłumaczenie

ROZDZIAŁ PIERWSZY

‒ Olivio, jesteś mi potrzebna.

Olivia Ellis starała się opanować uczucia wywołane słowami szejka Aziza al Bakira. Nic niezwykłego, że jej potrzebował, skoro zmieniała pościel, czyściła srebra i utrzymywała jego paryski dom na Ile de la Cité w stałej gotowości.

Po co jednak wezwał ją do królewskiego pałacu w Kadar?

Niecałe osiem godzin wcześniej osoba z otoczenia Aziza wprowadziła ją na pokład królewskiego samolotu zmierzającego do Siyadu, stolicy Kadaru, gdzie Aziz niedawno wstąpił na tron.

Z Paryża wyjeżdżała niechętnie, bo bardzo jej odpowiadało spokojne życie, jakie tu wiodła: poranna kawa z konsjerżką w pobliskiej kafejce, popołudniowe przycinanie róż w ogrodzie. Spokojne bytowanie, pozbawione pasji czy namiętności, za to jej własne. Czuła się na tyle dobrze, by nie chcieć nic zmieniać.

‒ Czego wasza wysokość ode mnie oczekuje? – zapytała.

Długi lot do Kadaru spędziła, wymyślając niezliczone powody, dla których nie powinna była opuszczać Paryża. Przede wszystkim tamtejsze uporządkowane życie dawało jej poczucie bezpieczeństwa.

‒ Zważywszy na okoliczności, powinnaś zacząć mówić mi po imieniu. – Aziz uśmiechnął się czarująco, ale Olivia pozostała niewzruszona.

Nie pierwszy raz zauważała emanujący z niego wdzięk i słuchała pochlebnych słów, wcześniej kierowanych do kobiet odwiedzających paryski apartament. Jakże często zbierała porzuconą na schodach bieliznę i parzyła kawę kobietom, które wymykały się z sypialni przed śniadaniem, z potarganymi włosami i wargami obrzmiałymi od pocałunków.

Była przekonana, że jest odporna na uwodzicielski urok swojego gospodarza. Tabloidy nadały mu przydomek Playboya Dżentelmena i chyba rzeczywiście odznaczał się pewną charyzmą. Wyraźniejszą chyba teraz, kiedy otaczały ich pokryte freskami ściany i kosztowne wyposażenie przepysznego pałacu.

‒ Dobrze. W czym ci mogę pomóc?

Mówiła takim tonem, jakby chodziło o wymianę dachówki czy też listę zaproszonych gości, choć to sam na sam z szejkiem w nowym otoczeniu budziło w niej niepewność.

Aziz był niewątpliwie atrakcyjnym mężczyzną, choć chyba nie w jej typie. Atramentowoczarne włosy spadające w uroczym nieładzie na czoło, srebrzystoszare oczy, zaskakująco pełne wargi, często uwodzicielsko uśmiechnięte. Ciało doskonale smukłe, ale mocne, bez grama zbędnego tłuszczu.

Milczał, podpierając brodę na dłoniach, a Olivia czekała.

‒ Pracujesz dla mnie już sześć lat – powiedział w końcu.

‒ Owszem.

‒ Od początku byłem z twojej pracy bardzo zadowolony.

Przerażona, że chce ją zwolnić, czekała na ciąg dalszy. Czego też mógł od niej tak bardzo potrzebować tutaj, w Kadarze? Nie znosiła niespodzianek. Przez sześć lat budowała sobie bezpieczny, mały świat, i teraz nagle zawisła nad nią groźba jego utraty.

‒ W Paryżu wykonywałaś świetną pracę, utrzymując porządek w moim domu – powiedział. – Tutaj mam dla ciebie zupełnie inne zadanie, nie potrwa to jednak długo i wierzę, że znakomicie sobie poradzisz.

Nie domyślała się, o czym mówi, ale skoro chodziło o niedługi czas, mogła mieć nadzieję, że szybko się z tym uwinie.

‒ Wciąż nie rozumiem, dlaczego mnie tu wezwałeś.

‒ Wszystko swoim czasie.

W odpowiedzi tylko się uśmiechnął i podszedł do orzechowego biurka. Wcisnął jakiś guzik i po zaledwie sekundach zapukano do drzwi. Do pokoju wszedł ten sam mężczyzna, który ją tu wcześniej przyprowadził.

‒ Wasza wysokość?

‒ Jak myślisz, Malik? Da radę?

Mężczyzna uważnie przyjrzał się Olivii.

‒ Włosy…

‒ Z tym sobie poradzimy.

‒ Oczy?

‒ Nieistotne.

Malik pokiwał głową.

‒ Wzrost pasuje.

‒ Owszem.

‒ Dyskrecja?

Mężczyźni spotkali się wzrokiem.

‒ Absolutna – zapewnił Aziz.

‒ W takim razie jest szansa.

‒ To coś więcej niż szansa. To konieczność. Za godzinę mam konferencję prasową.

Malik pokręcił głową.

‒ Godzina to za mało.

‒ Musi wystarczyć. Nie mogę ryzykować dalszej destabilizacji.

Jego twarz przybrała twardy wyraz, zmieniając go w kogoś zupełnie innego niż znany jej, roześmiany, pogodny i beztroski playboy.

‒ W tym momencie wystarczy iskra, by wywołać pożar.

‒ To prawda, wasza wysokość. Przygotuję co trzeba.

‒ Dziękuję ci.

‒ Możesz mi wyjaśnić, o co chodzi? – spytała Olivia.

‒ Przepraszam cię za tę rozmowę. Rozumiem, że mogła być dla ciebie nieprzyjemna.

Rzeczywiście, nie podobał jej się sposób, w jaki o niej rozmawiali. Zupełnie jakby była przedmiotem.

‒ Uspokój się – poprosił, unosząc w górę obie dłonie. – Nasza dalsza rozmowa nie miałaby sensu, gdyby Malik cię nie zaaprobował.

‒ Zaaprobował?

‒ Uznał za odpowiednią.

‒ Odpowiednią? Do czego?

Westchnął ciężko.

‒ Rozumiem – rzekł, wzdychając – że nie znasz warunków postawionych w testamencie mojego ojca?

‒ Oczywiście, że nie. Przecież wiesz, że nie mam dostępu do takich informacji.

‒ Zawsze może się zdarzyć jakiś wyciek. No i sporo spekulowano na ten temat.

‒ Z zasady nie słucham plotek.

Nie miała o niczym pojęcia, zresztą nie czytywała plotkarskich magazynów ani tabloidów.

‒ Ale wiesz, że jestem zaręczony z królową Eleną z Tallii?

‒ Wiem.

Zaręczyny pary ogłoszono publicznie w poprzednim tygodniu, ślub miał się odbyć za kilka dni w Kadarze.

‒ Mogła cię zaskoczyć szybkość tych zaręczyn – zauważył i czekał na jej reakcję.

Olivia wzruszyła ramionami. Jej pracodawca był przede wszystkim playboyem. Świadczyła o tym choćby liczba kobiet sprowadzanych do paryskiego domu. Standardowym prezentem pożegnalnym była brylantowa bransoletka i bukiet lilii.

‒ Przypuszczam, że skoro masz zostać szejkiem, będziesz chciał się ożenić – powiedziała.

W odpowiedzi parsknął urywanym śmiechem i przez chwilę milczał, jakby ważąc następne słowa.

‒ Mój ojciec nigdy nie akceptował moich wyborów – powiedział w końcu. – Mnie zresztą też nie. Sformułował testament tak, żeby zatrzymać mnie w Kadarze i skrępować dawną tradycją. – Wyruszył ramionami. – Może chciał mnie ukarać? To też bardzo prawdopodobne. – Mówił lekkim tonem, ale w jego oczach dostrzegła chłód i chyba ból.

Zaciekawiła się przelotnie, ale zaraz nakazała sobie obojętność. Nie potrzebowała znać szczegółów jego relacji z ojcem czy kimkolwiek innym. Nie była ciekawa, jakie skrywał uczucia, jeżeli w ogóle jakieś.

‒ Jakie to warunki? – spytała beznamiętnie.

‒ Żeby zostać szejkiem, muszę się ożenić w ciągu sześciu tygodni od jego śmierci. – Cyniczny grymas i twardy wyraz oczu nadały mu zgorzkniały wygląd.

‒ Miesiąc już minął.

‒ Właściwie pięć tygodni i cztery dni. A mój ślub z królową Eleną powinien się odbyć pojutrze.

‒ W takim razie ożenisz się dokładnie w wymaganym czasie.

‒ Niestety jest pewien problem. – Jego głos był niebezpiecznie jedwabisty. – I to poważny, bo Elena znikła.

‒ Znikła?

‒ Dwa dni temu została porwana przez buntownika.

‒ Nie miałam pojęcia, że takie rzeczy wciąż się zdarzają w cywilizowanym świecie.

‒ Zdziwiłabyś się, do czego może dojść, gdy w grę wchodzi władza. Jakie tajemnice ludzie skrywają i jakie kłamstwa opowiadają.

Odwrócił się od niej i przez moment miała wrażenie, że on też coś przed nią ukrywa. Może prawdziwego siebie?

Przez sześć lat wydawał się dokładnie tym, kim był na pierwszy rzut oka: czarującym, beztroskim playboyem. Teraz jednak zaczęła się domyślać jakiegoś mrocznego sekretu.

Znała to z własnego doświadczenia.

‒ Wiesz, gdzie przetrzymują królową Elenę? – spytała.

‒ Prawdopodobnie gdzieś na pustyni.

‒ Szukasz jej?

‒ Robię, co mogę. Ale nie byłem w Kadarze od pięciu lat, a wcześniej starałem się spędzać tu jak najmniej czasu. Ludzie mnie nie znają. W takiej sytuacji trudno oczekiwać od nich lojalności. Przynajmniej dopóki sobie na nią nie zasłużę.

‒ Chcesz powiedzieć… ‒ zaczęła, ale przerwał jej niemal od razu.

‒ Niełatwo będzie znaleźć królową Elenę na pustyni. Jej porywacz ma wsparcie Beduinów, którzy ukryją ich oboje. Dopóki jej nie znajdę lub nie dojdę z nim do porozumienia, muszę się postarać o rozwiązanie alternatywne.

Milczała, porażona nagłym przypuszczeniem. Czyżby chciał ją w to zaangażować?

‒ Nikt nie wie, że Elena została porwana. Gdyby wiedziano, sytuacja stałaby się jeszcze bardziej niestabilna.

‒ Niestabilna? Pod jakim względem?

‒ Niektóre pustynne plemiona wspierają buntowników. Na przykład Khalila.

Mówił pozornie bez emocji, ale wyczuwała coś kipiącego pod powierzchnią. Kim mógł być Khalil?

‒ Co to za Khalil? Przecież to ty jesteś legalnym dziedzicem.

‒ Doceniam twoje zaufanie, niestety jednak to wszystko jest dużo bardziej skomplikowane.

Znów przybrał lekki ton, ale nie dała się oszukać.

‒ Jak bardzo? I co ja mam z tym wszystkim wspólnego?

‒ Nie mogę przyznać publicznie, że porwano mi narzeczoną – powiedział, nie odrywając od niej wzroku. – Potrzebuję więc kogoś, kto ją zastąpi.

Miała wrażenie, że lodowata dłoń ścisnęła ją za gardło. Na chwilę zabrakło jej tchu. Otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.

‒ Kogoś, kogo przedstawię jako moją narzeczoną – wyjaśnił dobitniej.

‒ Ale…

‒ I właśnie to jest zadanie dla ciebie – kontynuował, nie pozwalając jej dojść do słowa.

W jego oczach lśniły iskry rozbawienia. Wpatrywała się w niego, obezwładniona niedowierzaniem.

‒ Chcę, żebyś została moją narzeczoną.

Tytuł oryginału: Commanded by the Sheikh

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2014

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

Korekta: Hanna Lachowska

© 2014 by Kate Hewitt

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2016

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osob rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN 978-83-276-2290-7

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.