Pamiętnik księżniczki - Meg Cabot - ebook + audiobook

Pamiętnik księżniczki ebook i audiobook

Meg Cabot

4,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

10 osób interesuje się tą książką

Opis

Pierwszy tom kultowej serii o księżniczce Mii.

Cześć, jestem Mia. Mam czternaście lat, metr siedemdziesiąt pięć wzrostu, duże stopy i zagrożenie z algebry, innymi słowy – nic specjalnego. Razem z moją najlepszą przyjaciółką, genialną Lilly Moscovitz, zajmujemy miejsce na samym dole szkolnej hierarchii… choć ja mogę niedługo spaść jeszcze niżej, bo moja matka, zwariowana artystka, właśnie zaczęła randkować z nauczycielem. I to – uwaga! – naszym nauczycielem algebry (przypominam – zagrożenie). Gdy mi o tym powiedziała, byłam naprawdę wściekła – bo chyba nie może być już gorzej? A nie, wróć… może. Ojciec właśnie stwierdził, że ten tragiczny moment w moim życiu to idealny czas na to, żeby wyjawić mi, że jest księciem małego europejskiego państwa. Księciem, który nie może mieć więcej dzieci. Świetnie, co nie? Teraz on i grand-mère próbują przekonać mnie do wyjazdu do ich kraju, Genovii, nauki manier i wszystkiego, co wiąże się z byciem następczynią tronu (!). Moje zdanie niezbyt ich interesuje… A ja kocham Nowy Jork i nie chcę go opuszczać, nawet jeśli od teraz będę musiała ukrywać prawdę na swój temat. Chociaż, szczerze mówiąc, nie wiem, kto by uwierzył w tę porąbaną historię. Bo jak to brzmi? Sami zobaczcie: Cześć, jestem Mia. Mam czternaście lat… i chyba zostałam księżniczką.

Meg Cabot (właściwie Meggin Patricia Cabot) urodziła się w ten sam dzień co księżniczka Stefania z Monako… tylko że dwa lata później. Na koncie ma dziesiątki powieści, napisane zarówno pod własnym nazwiskiem (Meg Cabot i Patricia Cabot), jak i pseudonimem Jenny Carroll. Na pewno kojarzycie jej cykle „Mediatorka”, „1800-Jeśli-Widziałeś-Zadzwoń” i „Dziewczyna Ameryki” – historie o młodych, silnych dziewczynach, w których życiu dzieje się coś niesamowitego. Meg jest również autorką kultowej serii „Pamiętnik księżniczki”, opublikowanej w ponad 38 krajach i zekranizowanej (dwukrotnie!) przez Disneya. Obecnie pisarka mieszka razem z mężem w Key West na Florydzie. Uwielbia koty – być może dlatego ulubionym prezentem, jaki kiedykolwiek dostała od fana, jest naturalnych rozmiarów Gruby Louie z papier-mâché.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 198

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 5 godz. 45 min

Lektor: Anna Wodzyńska
Oceny
4,0 (144 oceny)
56
46
37
3
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
agnieszkaszamalek

Nie oderwiesz się od lektury

Cieszę się że w końcu ktoś to wydał na Legimi ❤️ Pamiętnik Księżniczki czytałam jako nastolatka. Chętnie do niego wrócę. Proszę o więcej części !
90
Tynka8

Dobrze spędzony czas

Ta książka ma 23 lata, jest starsza ode mnie, a pamiętam, że tak samo świetnie czytało mi się ją ponad 10 lat temu i dzisiaj. Wiele historii mogłoby się źle zestarzeć, tymczasem pamiętnik amerykańskiej nastolatki, która dowiaduje się, że jest następczynią tronu małego europejskiego księstwa jest wciąż aktualny. KOCHAM TO! DAJCIE MI WIĘCEJ!
60
Mrs_Bookies

Dobrze spędzony czas

Historii Mii, nastolatki mieszkającej w Nowym Jorku, wegetarianki i obrończyni praw zwierząt, a która okazuje się być następczynią tronu małego, europejskiego państewka chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Gdy ojciec Mii, książę Genowi, przyjeżdża żeby zdradzić jej prawdę, sprawia, że całe życie nastolatki zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Nagle w swoim zwyczajnym życiu musi znaleźć miejsce na lekcje etykiety, spotkania biznesowe i godne reprezentowanie kraju. Czy jej się to uda? Jak zareagują przyjaciele? Bo przecież jak ,,dziwadło bez biustu o wzroście metr siedemdziesiąt pięć” może być księżniczką? Na jej podstawie powstał głośny film z Anną Hatewey, ale Pamiętnik księżniczki to najpierw była książka. A właściwie cykl książek, napisanych w formie pamiętnika siedemnastolatki. W Polsce był wydawany w latach mojej wczesnej młodości. Wtedy kochałam te serie. Czas sprawdzić jak się zestarzała! Gdy usłyszałam, że Pamiętnik Księżniczki doczeka się wznowienia nie mogłam się doczekać...
30
lacerta_

Dobrze spędzony czas

Powrót do książki, którą zaczytywało się kiedy się było nastolatką ma w sobie coś magicznego. Dlatego nie będę pewnie zbyt obiektywna, ale wciąż bardzo podoba mi się historia Mii i cieszę się, że Prószyński postanowił odświeżyć tą serię. Uwielbiam postacie i to jak powoli pojawiają się w życia głównej bohaterki, a później zostają, żebyśmy mogli poznawać je coraz lepiej. Babcia Mii to kobieta zupełnie nieszablonowa i uwielbiam jej postać. Audiobook świetnie się słucha i już nie mogę doczekać się kolejnego tomu.
10
kassmt

Dobrze spędzony czas

Fajny powrót do nastoletnich klimatów. Trochę taki: wspomnień czar ;)
10

Popularność




Copyright © 2000 by Meggin Cabot

All rights reserved

Tekst według wydania:

Meg Cabot, The Princess Diaries,

HarperCollins Children’s Books, 2020

Ilustracje na okładce

Dixie Leota

Opracowanie okładki

Anna Jamróz

Typografia

Jenna Stempel-Lobell

Redaktor prowadząca

Jadwiga Mik

Redakcja

Joanna Serocka

Korekta

Magdalena Wołoszyn-Cępa

Magdalena Jabłonowska

ISBN 978-83-8352-681-2

Warszawa 2024

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

www.proszynski.pl

Cokolwiek się zdarzy – powiedziała sobie – jedna rzecz wszakże się nie zmieni. Choćbym była księżniczką w łachmanach, jednakże i wtedy potrafię zachować swą godność książęcą. Łatwo być księżniczką, gdy jest się odzianą w złociste szaty, ale znacznie większy triumf – pozostać nią nawet wtedy, gdy nikt o tym nie wie.

Mała księżniczka, Frances Hodgson Burnett

w przekładzie Józefa Birkenmajera

WTOREK, 23 WRZEŚNIA

Czasem sobie myślę, że ciągle kłamię.

Mama uważa, że tłumię swoje uczucia. „Wcale nie”, odpowiadam. „Twoje szczęście jest moim szczęściem”.

„Chyba nie jesteś ze mną szczera”, kwituje mama.

A potem wręcza mi ten zeszyt i mówi, żebym zapisywała w nim swoje uczucia, skoro najwyraźniej nie czuję się na siłach, żeby rozmawiać o nich z nią.

Mam zapisywać swoje uczucia? Nie ma sprawy:

NIE DO WIARY, ŻE MI TO ROBI!

Wszyscy i tak uważają mnie za dziwadło. Największe w szkole. Spójrzmy prawdzie w oczy: metr siedemdziesiąt pięć wzrostu, płaska jak deska i chodzę do pierwszej klasy liceum. Czy można być większym dziwadłem?

Jeśli ktoś ze szkoły się dowie, już po mnie. Naprawdę. Po mnie.

Boże, jeśli istniejesz, spraw, żeby nikt się nie dowiedział.

Na Manhattanie mieszkają cztery miliony ludzi, tak? Czyli około dwóch milionów facetów. I spośród dwóch milionów facetów ona musiała umówić się z panem Gianinim. Nie mogła umówić się z kimś, kogo nie znam. Nie może iść na randkę z facetem, którego poznała w sklepie albo gdziekolwiek. No po prostu nie może.

Musi iść na randkę z moim nauczycielem matematyki.

Dzięki, mamo. Wielkie dzięki.

ŚRODA, 24 WRZEŚNIA, PIĄTA LEKCJA

Pan Gianini jest spoko”, zapewnia Lilly.

Akurat. Dla Lilly Moscovitz może i owszem. Spoko, jeśli jesteś dobry z matmy, tak jak ona. Wszystko wygląda inaczej, jeśli zawalasz matmę, tak jak ja.

Nie jest taki spoko, jeśli DZIEŃ W DZIEŃ każe ci na godzinę zostawać po lekcjach i ćwiczyć mnożenie, chociaż mogłabyś spędzać czas z koleżankami. Nie jest taki spoko, jeśli wzywa twoją mamę na rozmowę o twoich „postępach”, po czym zaprasza ją na randkę.

I nie jest taki spoko, kiedy idzie z nią w ślinę.

Fakt, nie widziałam tego na własne oczy. Nie byli jeszcze na pierwszej randce, a mama raczej nie poszłaby na niej w ślinę.

Przynajmniej taką mam nadzieję.

W zeszłym tygodniu widziałam, jak Josh Richter idzie w ślinę z Laną Weinberger. Widziałam z bliska, bo opierali się o szafkę Josha, obok mojej. I zrobiło mi się niedobrze.

Choć nie powiem, że miałabym coś przeciwko temu, gdyby to mnie pocałował w ten sposób. Niedawno byłam z Lilly w drogerii po krem z kwasami AHA dla jej mamy i zauważyłam Josha przy kasie. Zobaczył mnie, tak jakby się uśmiechnął i powiedział: „Hej”.

Kupował Drakkar Noir, męską wodę kolońską. Wzięłam próbkę od sprzedawczyni i teraz mogę wąchać Josha, ile dusza zapragnie, w zaciszu własnego domu.

Lilly twierdzi, że pewnie miał zwarcie w mózgu, na przykład z gorąca. Coś mu świtało, ale nie mógł mnie skojarzyć poza betonowymi ścianami liceum imienia Alberta Einsteina. Bo z jakiegoż innego powodu, spytała, najbardziej wzięty chłopak z ostatniej klasy miałby witać się ze mną, Mią Thermopolis, nędznym pierwszakiem?

Ale ja wiem, że to nie z gorąca. Prawda jest taka, że z dala od Lany oraz kumpli z drużyny Josh staje się innym człowiekiem. Kimś, kto nie dba o to, czy dziewczyna jest płaska jak deska albo nosi buty w rozmiarze czterdzieści jeden. Kimś, kto potrafi wejrzeć w głąb jej duszy. Wiem, bo gdy spojrzałam mu w oczy tamtego dnia w drogerii, ujrzałam w nim tego wrażliwca, który próbuje się przebić przez maskę twardziela.

Lilly twierdzi, że mam bujną wyobraźnię i patologiczną potrzebę dramatyzowania, czego jasno dowodzi moje zdenerwowanie mamą i panem G.

– Jeśli tak się denerwujesz, po prostu jej o tym powiedz – radzi. – Powiedz, żeby się z nim nie umawiała. Nie rozumiem cię, Mia. Wiecznie kręcisz, nie mówisz, co naprawdę czujesz. Może dla odmiany zawalczysz o swoje? Twoje uczucia też się liczą.

Tak, jasne. Miałabym zdołować mamę. Tak się cieszy na tę randkę, że zbiera mi się na wymioty. Bez przerwy coś pichci, wcale nie żartuję. Wczoraj wieczorem ugotowała makaron, chyba po raz pierwszy od miesięcy. Zdążyłam już otworzyć menu z chińszczyzną, a ona na to:

– O nie, żadnych klusek z sezamem na zimno, skarbie. Ugotowałam makaron.

Makaron! Moja matka ugotowała makaron!

Uszanowała nawet moje prawa wegetarianki i zrobiła sos bez klopsików.

Nic z tego nie rozumiem.

SPRAWY DO ZAŁATWIENIA

1. Kupić żwirek dla kota.

2. Skończyć zadanie z mnożenia sum algebraicznych dla pana G.

3. Skończyć ze zwierzaniem się Lilly.

4. Iść do papierniczego po miękkie ołówki, klej w sprayu i blejtramy (dla mamy).

5. Wypracowanie o Islandii na historię cywilizacji (pięć stron, z podwójnym odstępem).

6. Przestać tyle myśleć o Joshu Richterze.

7. Zanieść rzeczy do pralni.

8. Czynsz za październik (sprawdzić, czy mama realizowała czek od taty!!!).

9. Walczyć o swoje.

10. Zmierzyć się w biuście.

CZWARTEK, 25 WRZEŚNIA

Dzisiaj na matmie myślałam tylko o tym, że pan Gianini może pójść w ślinę z mamą na jutrzejszej randce. Siedziałam i gapiłam się na niego jak sroka w gnat. Zadał mi naprawdę proste pytanie – zadaje mi najłatwiejsze, słowo daję, jakby nie chciał, żebym czuła się pominięta lub coś w tym rodzaju – a ja nawet nie usłyszałam.

– Co? – bąknęłam.

Wtedy Lana Weinberger wydała ten swój odgłos i nachyliła się do mnie, omiatając jasnymi włosami moją ławkę. Uderzyła mnie potężna fala perfum, po czym Lana wysyczała wrednym głosem:

– Dziwadło.

Wymówiła to słowo, jakby miało więcej niż trzy sylaby: DZI-WY-AD-ŁO.

Jakim cudem miłe osoby pokroju księżnej Diany giną w wypadkach samochodowych, a wredne pokroju Lany nigdy? Nie pojmuję, co Josh Richter w niej widzi. No ładna jest, nie da się ukryć. Ale ma taki wstrętny charakter. Czy on jest ślepy?

Ale może jest miła dla Josha. Ja na pewno byłabym miła dla Josha. To najprzystojniejszy chłopak w liceum imienia Alberta Einsteina. Chłopcy na ogół wyglądają w mundurkach jak ofiary losu: szare spodnie, biała koszula i czarny sweter, z długimi rękawami lub pulower. Ale nie Josh. On wygląda w mundurku jak model. Serio.

Nieważne. Dzisiaj zauważyłam, że pan Gianini ma wielgachne dziurki w nosie. Kto chciałby się umawiać z facetem, który ma takie chrapy? Zapytałam o to Lilly w czasie przerwy obiadowej.

– Nie zwróciłam na to uwagi – odpowiedziała. – Jesz tego pierożka?

Lilly mówi, że mam nie dramatyzować. Podobno bierze się to z lęku, że chodzimy do liceum dopiero miesiąc, a ja już zarobiłam jedynkę, i przenoszę ten lęk na mamę i pana Gianiniego. Nazwała to przemieszczeniem.

Kiedy rodzice twojej przyjaciółki są psychoanalitykami, masz przekichane.

Dziś po szkole państwo Moscovitzowie próbowali mnie przeanalizować. Chciałyśmy tylko pograć w boggle.

– Napijecie się czegoś, dziewczynki? – słyszałyśmy co pięć minut. – Na kanale Discovery jest ciekawy dokument o kałamarnicach. A przy okazji, Mio, jak się czujesz z tym, że twoja mama umówiła się z twoim nauczycielem matematyki?

– W porządku – odpowiedziałam.

Dlaczego nie jestem bardziej asertywna?

Ale gdyby rodzice Lilly wpadli na mamę, powiedzmy, na targu? Gdybym wyznała im prawdę, na pewno by jej wygadali. Mama nie musi wiedzieć, że mnie to nie pasuje, zwłaszcza że tak się cieszy.

Najgorsze było to, że starszy brat Lilly, Michael, wszystko słyszał. Natychmiast ryknął śmiechem, mimo że ja nie widziałam w tym nic zabawnego.

– Twoja mama spotyka się z Frankiem Gianinim? Ha, ha, ha!

Wspaniale. Brat Lilly już wie.

Musiałam go błagać, żeby nie puścił farby. Na piątej lekcji chodzi z Lilly i ze mną na fakultety, które są śmiechu warte, ponieważ prowadząca je pani Hill ma w nosie, co robimy, dopóki nie hałasujemy. Nie znosi, kiedy musi wychodzić z pokoju nauczycielskiego znajdującego się naprzeciwko sali, żeby nas zrugać.

W każdym razie Michael na piątej lekcji ma siedzieć nad „Crackhead”, swoim webzinem1, a ja mam nadrabiać zaległości z matmy.

Pani Hill i tak nie sprawdza nigdy, czym się zajmujemy. Może to i dobrze, bo na ogół knujemy, jak zamknąć w schowku tego nowego Rosjanina, ponoć geniusza muzycznego, byle nie słuchać, jak katuje Strawińskiego.

Ale nie ma się co łudzić, że nasza jednomyślność w sprawie Borysa Pelkowskiego i jego skrzypiec skłoniłaby Michaela do dyskrecji.

– Co dla mnie zrobisz, Thermopolis, hę? – zapytał Michael. – Co dla mnie zrobisz?

A cóż mogłabym dla niego zrobić? Nie odrobię za niego pracy domowej ani nic takiego. Michael Moscovitz chodzi do ostatniej klasy (tak jak Josh Richter). Od dziecka dostaje same szóstki (tak jak Josh Richter). I w przyszłym roku pójdzie pewnie na Uniwersytet Yale albo na Harvard (tak jak Josh Richter).

Co mogłabym zrobić dla kogoś takiego?

Nie twierdzę, że Michael jest idealny. W przeciwieństwie do Josha Richtera nie należy do szkolnej drużyny. Nie udziela się nawet w klubie dyskusyjnym. Michael nie wierzy w działania zespołowe, żadnego rodzaju. Prawie nie wytyka nosa z pokoju. Kiedyś zapytałam Lilly, czym się tam zajmuje, na co odpowiedziała, że ona i rodzice nie wnikają.

Niekiedy Michael wyłania się z pokoju i rzuca kąśliwe uwagi. Bywa, że robi to bez koszuli. Zauważyłam, że pomimo braku wiary w sporty zespołowe ma całkiem przyjemną klatę. I nad wyraz wyrzeźbione mięśnie brzucha.

Nigdy nie wspomniałam o tym Lilly.

Tak czy inaczej, chyba miał dosyć moich propozycji, że wyprowadzę jego owczarka szetlandzkiego, Pawłowa, albo odniosę puszki do skupu, co należy do jego cotygodniowych obowiązków. Ponieważ w końcu powiedział z niesmakiem:

– Nieważne, Thermopolis, okej? – I znów zaszył się w pokoju.

Lilly mnie uspokoiła, że Michael nie rozpowie w szkole znajomym o mojej mamie i panu Gianinim, ponieważ nie ma znajomych. Następnie chciała wiedzieć, dlaczego tak przejmuję się chrapami pana Gianiniego, jeśli to nie ja muszę je oglądać, tylko moja mama.

– Przepraszam – zaoponowałam. – Oglądam je CODZIENNIE między 9:55 a 10:55 oraz od 14:30 do 15:30, z wyjątkiem sobót i niedziel, świąt oraz letnich wakacji. Ma się rozumieć, jeżeli nie obleję egzaminu z matematyki i nie będę musiała chodzić w lecie na wyrównawcze.

A jeśli się pobiorą, będę zmuszona oglądać je CODZIENNIE, SIEDEM DNI W TYGODNIU, W ŚWIĘTA TEŻ.

Zdefiniuj zbiór: zespół komponentów; każdy element lub członek należy do zbioru.

A = {Gilligan, kapitan, Mary Ann}

Każdy element jest określony regułą

A = {x/x jest jednym z rozbitków na Wyspie Gilligana}

1 Webzin – magazyn internetowy z wywiadami, recenzjami oraz informacjami.

PIĄTEK, 26 WRZEŚNIA

LISTA NAJATRAKCYJNIEJSZYCH FACETÓW WEDŁUG LILLY MOSCOVITZ (SPORZĄDZONA NA HISTORII CYWILIZACJI, Z KOMENTARZEM MII THERMOPOLIS)

1. Josh Richter. (Pełna zgoda, metr osiemdziesiąt trzy czystej atrakcyjności. Jasne włosy, często wpadające do niebieskich oczu, wespół z rozkosznym, sennym uśmiechem. Jedyny minus: ma kiepski gust, chodzi z Laną Weinberger).

2. Borys Pelkowski. (Tu się nie zgodzę. To, że w wieku dwunastu lat zagrał na głupich skrzypcach w Carnegie Hall, nie ma nic wspólnego z atrakcyjnością. Poza tym wkłada sweter do spodni, zamiast nosić wypuszczony na wierzch, jak normalny człowiek).

3. Pierce Brosnan, najlepszy James Bond w dziejach. (Nieprawda, wolałam Timothy’ego Daltona).

4. Daniel Day Lewis w Ostatnim Mohikaninie. (Tak jest – „Żyj, cokolwiek się stanie”).

5. Książę William. (No ba!)

6. Leonardo w Titanicu. (Akurat! Ten statek już odpłynął).

7. Pan Wheeton, trener szkolnej drużyny. (Seksowny, ale zajęty. Widziano go, jak otwierał przed panną Klein drzwi do pokoju nauczycielskiego).

8. Facet z wielkiej reklamy dżinsów na Times Square. (O tak. Co to za jeden? Powinien zagrać główną rolę w jakimś serialu).

9. Chłopak doktor Quinn. (Co się z nim stało? Był obłędny!)

10. Joshua Bell, skrzypek. (Absolutna zgoda. Byłoby super chodzić z muzykiem – byle nie z Borysem Pelkowskim).

PIĄTEK, PÓŹNIEJ

Właśnie mierzyłam się w biuście i wcale nie myś­lałam o tym, że mama jest na randce z matematykiem, kiedy zadzwonił tata. Nie wiem dlaczego, ale skłamałam, że mama jest w pracowni. Niepotrzebnie, ponieważ tata wie, że mama chodzi na randki. Ale, nie wiedzieć czemu, nie czułam się na siłach, żeby powiedzieć mu o panu Gianinim.

Po południu w czasie obowiązkowej powtórki z panem Gianinim męczyłam metodę mnożenia dwumianów (pierwszy element, drugi element, pierwszy, drugi – o Boże, na co mi ta wiedza? Na co, pytam???), aż tu nagle on pyta:

– Mio, mam nadzieję, że nie masz, hm, nic przeciwko temu, że będę spotykał się z twoją mamą na gruncie towarzyskim.

Na co ja się strasznie zawstydziłam, jakby zapytał o coś zdrożnego, i poczerwieniałam jak burak. Twarz mi płonęła, dosłownie.

– Ależ skąd, panie Gianini – odpowiedziałam. – Wcale mi to nie przeszkadza.

– Ale jeśli ci przeszkadza, możemy o tym porozmawiać – oznajmił.

Pewnie uznał, że kłamię, ponieważ spiekłam raka.

– Nie, naprawdę mi nie przeszkadza – zapewniłam. – No może TROSZKĘ mi przeszkadza, ale w porządku, naprawdę. Przecież to tylko randka. Po co denerwować się jedną zwykłą randką?

– No cóż, Mio – odparł pan Gianini. – Nie wiem, czy to będzie jedna zwykła randka. Naprawdę lubię twoją mamę.

Nie wiem, jak to się stało, lecz nagle usłyszałam włas­ne słowa:

– Oby. Bo dokopię panu, jeśli będzie przez pana płakać.

Boże jedyny! Nie do wiary, że powiedziałam tak do nauczyciela! Nie wiem, jakim cudem, ale poczerwieniałam jeszcze bardziej. Dlaczego mówię prawdę tylko w sytuacjach, gdy na bank będę mieć przez to kłopoty?

Chyba jednak czuję się z tym trochę nieswojo. Może rodzice Lilly mieli rację.

Ale pan Gianini zachował zimną krew.

– Nie mam zamiaru doprowadzić jej do łez – obiecał z zabawnym uśmiechem – lecz w razie czego masz pełne prawo mi dokopać.

No więc wszystko się ułożyło, tak jakby.

Tak czy siak, tata miał dziwny głos. Ale to w sumie nic nowego. Połączenia transatlantyckie są słabe, gdyż w tle słychać szum oceanu, co mnie stresuje, jakby ryby podsłuchiwały czy coś w tym stylu. Zresztą on nawet nie chciał rozmawiać ze mną, tylko z mamą. Może ktoś umarł i tata chce, żeby mama taktownie przekazała mi tę wiadomość.

Może grand-mère. Hmm…

Od lata mój biust nie urósł ani trochę. Mama się myliła. Nie wystrzelił, kiedy skończyłam czternaście lat, jak w jej przypadku. Jak na razie wystrzeliłam tylko w górę, biustu to nie dotyczy. Jestem obecnie najwyższą dziewczyną w klasie.

Gdyby ktoś zaprosił mnie na dyskotekę wielokulturową w przyszłym miesiącu (jasne), nie będę mogła włożyć sukienki bez ramiączek, bo nie miałaby się na czym utrzymać.