16,00 zł
Wszyscy jesteśmy osłami. Bez wyjątku.
Jesteśmy osłami, bo ciągle nie chcemy się nawrócić, bo ciągle i uparcie trwamy w naszych grzechach, nie cierpiąc ich i jednocześnie rozkoszując się nimi. Wszyscy jesteśmy osłami, bo choć zostaliśmy powołani do świętości i do życia pełnią, uparcie tkwimy w naszej szarości i mizerii, które godzą się na bylejakość.
Jak zatem zauważyć swoją osłowatość? A co ważniejsze: jak z niej wyjść? Sposób jest tylko jeden: uchwycić się Słowa Bożego i za nim pójść.
Osioł w raju to książka, która da Ci szansę w nowy sposób zmierzyć się z sobą – pozwoli odkryć w sobie kłamstwa, którymi się karmisz, i jednocześnie z mocą usłyszeć w sobie głos Boga mówiącego o nieskończonej miłości do Ciebie. Ta książka jest bowiem niczym innym jak wspólnym czytaniem Słowa w poszukiwaniu Bożej recepty na bycie osłem.
Osioł w raju miał już swoje pierwsze wydanie w 2010 roku. Pozycja, którą oddajemy Wam do rąk, to wersja znacznie poszerzona. Jest ona zapisem rekolekcji o tym samym tytule wygłoszonych w kilku miastach (m.in. Warszawie i Wrocławiu) uzupełnionym o nowe, odkrywcze spostrzeżenia i fascynujące komentarze biblijne o. Adama Szustaka.
Jesteśmy osłami, bo choć jesteśmy powołani do świętości i do życia pełnią, uparcie tkwimy w naszej szarości i mizerii, które godzą się na bylejakość, zawierają nieustannie kompromisy z nijakością i pogrążają nas w beznadziejnej pustce.
(fragment książki)
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 111
Jednym z najważniejszych zadań dominikańskiego dusz pasterza akademickiego, pośród tysiąca bieżących działań, jest oczywiście głoszenie rekolekcji dla studentów. Dla swoich - dla mnie była to krakowska Beczka, którą zajmowałem się przez pięć lat - oraz dla wielu innych duszpasterstw akademickich w Polsce. Te rekolekcje i spotkania ze studentami były dla mnie zawsze najważniejszymi wydarzeniami każdego roku duszpasterskiej pracy.
Znajdziesz w tej książce spisane, przeredagowane i mocno rozszerzone chyba pierwsze rekolekcje, które wygłosiłem w swoim życiu, pod tytułem: Osioł w raju. Kiedyś przybrały już postać małej książeczki, ale przez kilka kolejnych lat komentując i rozważając przy różnych okazjach fragmenty Pisma Świętego, które były podstawą tych rekolekcji, odnajdywałem kolejne niezwykłe, wcześniej niezauważone bogactwa, ukryte w tych tekstach. Otworzyły się również przede mną zupełnie nowe powiązania z innymi miejscami Biblii. Nabrały więc nowego kształtu i, jak sądzę, głębi.
Mam nadzieję, że te biblijne komentarze staną się dla Ciebie drogą do spotkania z Bogiem, który szuka nas z niecierpliwą cierpliwością w każdej sekundzie i w każ dym miejscu. Mam nadzieję, że dzięki temu otworzy się dla Ciebie Biblia i opowie Ci o tej niesłychanej miłości, jaką Bóg ma ku nam. I mam nadzieję, że odpowiesz na jej zaproszenie, bo nawet jeśli jesteś zatwardziałym w swoim uporze osłem, to On pragnie Cię uwieść swoją miło ścią i wprowadzić do raju.
Wszyscy jesteśmy osłami. Bez wyjątku. Jesteśmy osłami, bo ciągle nie chcemy się nawrócić. Jesteśmy osłami, bo ciągle i uparcie trwamy w naszych grzechach, nie cierpiąc ich i jednocześnie rozkoszując się nimi. Jak osły. Wszyscy jesteśmy osłami, bo uparcie i bezrozumnie nie chcemy przyjąć ogromu Bożej miłości,jaką On chce nam podarować. Jesteśmy osłami, bo choć jesteśmy powołani do świętości i do życia peł nią, uparcie tkwimy w naszej szarości i mizerii, które godzą się na bylejakość, zawierają nieustanne kompromisy z nijakością i pogrążają nas w beznadziejnej pustce. Wszyscy jesteśmy osłami, bo choć ten świat trwa już tyle lat, choć Pan Bóg zrobił dla nas wszystko, żeby nam pomóc, to ciągle z niewiarygodną siłą opieramy się Jego działaniu i z niezwykłą finezją uciekamy przed Jego miłością.
Tę naszą oślą upartość doskonale zna Biblia. Bardzo adekwatny obraz osła, którym jest każdy z nas, można znaleźć na przykład w Księdze Daniela, a dokładnie w jej piątym rozdziale, gdzie prorok tłumaczy królowi Bałtazarowi dziwne zdarzenie z piszącą po ścianie ręką. Król zobaczył dłoń podczas bałwochwalczej uczty, na której używano do zwyczajnego posiłku naczyń świątynnych, bezczeszcząc je w ten sposób. Otóż, kiedy Daniel mówi o człowieku pysznym, pokładającym nadzieję tylko w sobie i w swoich osiągnięciach, uparcie nieprzyjmującym woli Bożej i zawzięcie trwającym w swoich grzechach, porównuje go do człowieka o zwierzęcym sercu, człowieka, który żywi się trawą razem z bydłem i jest jak zdziczały osioł mieszkający pośród innych osłów. Prorok Daniel twierdzi ponadto, że ów człowiek pozostanie w swym oślim stanie aż do momentu, kiedy wreszcie zdecyduje się poddać Bożemu władaniu oraz przyjmie Jego jedyność w swoim życiu i pełnię Bożej miłości.
Myślę, że wielu z nas doskonale mogłoby odnaleźć się w takim obrazie. Wielu z nas ma bowiem nieludzkie a zwierzęce serca, ponieważ uparcie żyje daleko od Boga, a przecież tylko On może uzdolnić serce do kochania. Wielu z nas żywi się trawą, czyli żyje jałowo. Uparcie tkwi zdala od Boga, a przecież tylko On może napełnić życie sensem i sprawić, by było szczęśliwe. Wielu z nas żyje w stadach dzików osłów. Nasze środowiska bowiem zamiast pomagać w powrocie do Boga, zazwyczaj utrzymują nas w oddaleniu od Niego, a przecież tylko z Nim można zbudować zdrowe wspólnoty i środowiska życia. Wszyscy zatem jesteśmy po prostu zdziczałymi osłami.
Jest jeszcze jeden, z pewnością bliski nam wszystkim, ośli obraz w Biblii. Można odnaleźć go w 49 rozdziale Księgi Rodzaju wśród błogosławieństw, którymi Jakub przed śmiercią obdarzył swoich synów. Błogosławieństwa Jakubowe w proroczy sposób zapowiadają przyszłe losy protoplastów dwunastu pokoleń, nie po mijając także niezbyt optymistycznych kart ich przyszłej historii. Kiedy więc stary Izrael opowiada o przyszłości swego syna lssachara, mówi o nim, iż jest jak kościsty osioł. Osioł, który uwielbia leżeć i odpoczywać, który będzie się wylegiwał między zagrodami, a przez to stanie się pochylonym do ziemi niewolnikiem. Sądzę, że ten obraz w symboliczny sposób bardzo trafnie opisuje nasz stan. Nawet bowiem jeśli wiemy, że jesteśmy osłami, mamy świadomość, że daleko nam do Boga, to zazwyczaj z powodu lenistwa nie jesteśmy zdolni do jakiejkolwiek zmiany tego położenia. Leżymy między dwiema zagrodami, z których jedna to Królestwo Boże, druga zaś to królestwo szatana. Niewielu wśród nas mieszkańców tego pierwszego, bo niewielu z nas osiągnęło już świętość. Pewnie jeszcze mniej jest takich, którzy na wyłączność należą do drugiego, mrocznego królestwa zła. Ogromna większość z nas leży gdzieś pośrodku, jedni bliżej jednej zagrody, inni drugiej, czyli tak naprawdę nie mamy swojego domu, jesteśmy zawieszeni w próżni, żyjemy jakby donikąd, ale to leżenie jest tak wygodne, że nie chcemy się ruszyć. Wolimy trwać w bezruchu, a to sprawia, że przygnieceni bezsensem coraz bardziej pochylamy się ku ziemi, powoli stajemy się niewolnikami różnych grzechów, pragnień i beznadziei. A kiedy nawet to wszystko dostrzegamy, to i tak nie bardzo chce się nam ruszyć, bo osłowatość jest naszą fundamentalną cechą.
Błogosławieństwo Jakuba opisuje jednak osła jako zwierzę kościste. Słowo „kość" w języku hebrajskim posiada dwa znaczenia. Z jednej strony określa element ciała,z drugiej natomiast oznacza istotę (to właśnie dlatego Adam, widząc po raz pierwszy Ewę w raju, woła: "ta jest kością z moich kości", czyli jest takiej samej istoty jak on). Kościstość wskazuje więc na właściwość fundamentalną, na sedno, kwintesencję czegoś. Jakub mówi o lssacharze, że jest osłem kościstym, co oznacza, że niezdolność do porzucenia tego beznadziejnego stanu jest w nim fundamentalna i nie sposób się jej pozbyć.,,Osłowatość" jest zatem jego stanem właściwym. Nie ma się co oszukiwać - Issacharem jesteśmy wszyscy.
Istnieje jednakże okoliczność łagodząca, wpływająca na naszą korzyść i niosąca nam pewne usprawiedliwienie, a przede wszystkim nadzieję na przyszłość. Otóż, jesteśmy osłami, ponieważ po prostu zostaliśmy okłamani. Ta nasza „osłowatość" nie jest więc na szczęście stanem pierwotnym, ale wynikiem oszustwa, na które niestety wszyscy daliśmy się nabrać. Bardzo dawno temu każdy z nas był mieszkańcem raju, czyli miejsca, które Bóg przygotował specjalnie dla nas, miejsca pełnego wdzięku, przepełnionego niezwykłymi zapachami, miejsca, którego nigdy nie powinniśmy byli opuścić. Byliśmy gotowi do zdobycia wszelkiego szczęścia, byliśmy przepojeni pełnią życia, byliśmy zdolni do pomnażania dobra, a co najważniejsze: między nami samymi oraz między nami a Bogiem nie było żadnych barier. Biblia opisuje to pięknym obrazem człowieka i Boga chodzącego razem na spacery, może trzymających się za ręce, codziennie, w porze wiejącego wiatru. I właśnie wtedy daliśmy się potwornie oszukać, bowiem na uwierzeniu w kłamstwo polegał pierwszy grzech ludzkości. Ewa uwierzyła starodawnemu wężowi (nazywanemu przez Biblię ojcem kłamstwa), że ten ogród nie jest dla nas, że jego cudowność Bóg chce zachować tylko dla siebie, a więc On sam nie jest naszym przyjacielem, lecz wrogiem, który chce nam zabrać szczęście.
Warto dobrze wczytać się w opis grzechu pierworodnego zapisany w trzecim rozdziale Księgi Rodzaju. Wąż mówi do Ewy:,,Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?". Pierwsze zdanie, które szatan wypowiada do ludzkości to kłamstwo! Bo przecież Bóg prosił, abyśmy nie jedli owoców tylko z jednego drzewa, wszystkie inne są dla nas! Przez to jedno kłamstwo Ewie wszystko tak się pomieszało, że kiedy próbowała odpowiedzieć wężowi, przekazując słowa Boga, sama je przekręciła:,,Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli". Bóg przecież nic nie mówił o zakazie dotykania! Ew a zwiedziona kłamstwem, zaczyna kłamać i wtedy szatan już nie tylko przekręca słowa Boga, ale widząc, że Ewa przyjęła jego przewrotne myślenie, odpowiada jej kolejnym, teraz już jawnym i bezczelnym kłamstwem:,,Na pewno nie umrzecie!", mimo że Bóg zapowiedział coś dokładnie odwrotnego. I w taki sposób pierwszy człowiek uwierzył kłamstwu. W to oszustwo została wplątana nie tylko Ewa. Adam, który stoi obok, a który powinien wspierać i bronić swoją żonę, nie odzywa się ani słowem. Jest tchórzem bezmyślnie przyjmującym logikę kłamstwa. Widać ją w nim dosłownie chwilę później, kiedy zrzuca winę na Ewę, kłamiąc, że nie jest w równym stopniu odpowiedzialny za to, co się wydarzyło.
Tak zaczęła się w historii ludzkości cała sieć kłamstw szatana o tym, że świat nie jest taki, jakim stworzył go Bóg, że my nie jesteśmy tacy, jakimi On nas wymyślił, że wreszcie sam Bóg nie jest tym, za kogo się podaje. My jak uparte osły ciągle mu wierzymy. Obrazem tego jest nasze chowanie się w krzaki ze wstydu przed sobą i ze wstydu przed Bogiem. To prawda, że wstyd się przyznać, gdyż rzeczywiście to, jacy jesteśmy, jaki jest świat i jaki jest Bóg, postrzegane przez pryzmat tego kłamstwa, jest bezwzględnie beznadziejne. Oszukani i wplątani w ten sposób w niekończące się kłamstwa musieliśmy opuścić raj, musieliśmy wyjść z tej cudownej zagrody, którą przygotował dla nas Bóg. Może więc czas wreszcie z tym kłamstwem skończyć?
O konieczności powrotu, w absolutnie piękny sposób, przypomina nam Kościół na początku każdego Wielkiego Postu. Czyni to wówczas, gdy w środę popielcową posypuje nam głowy popiołem i wypowiada słowa:,,Prochem jesteś i w proch się obrócisz''. Utarło się myśleć, że to zdanie jest ponownym uświadomieniem człowiekowi jego znikomości i zarazem przypomnieniem o nieuchronności śmierci, która powinna nas mobilizować do życiowej zmiany najskuteczniej podejmowanej w okresie pokutnym. To trochę tak, jakby Kościół chciał nas postraszyć piekłem, wołając: nawróćcie się, bo możecie nie zdążyć przed śmiercią. I nawet jeśli dałoby się jakoś obronić takie spojrzenie, to myślę, że to zdanie oznacza zdecydowanie coś bardziej pozytywnego, niosącego ogromną dawkę nadziei. Jest to bowiem cytat ze wspomnianego wyżej trzeciego rozdziału Księgi Rodzaju. Dokładnie zaś: są to słowa, które Bóg wypowiada, żegnając opuszczającą raj ludzkość. Myśląc symbolicznie, proch, o którym mówi Bóg, z którego zostaliśmy stworzeni, jest także prochem nieobarczonym jeszcze grzechem. Może zatem słowa z ust Boga nie są groźbą, ale obietnicą? Może jest to zapowiedź powrotu do tej ziemi, z której wyszliśmy? Zapowiedź powrotu do ziemi rajskiej, z której zostaliśmy ulepieni, a którą zepsuliśmy grzechem i kłamstwem? Tak jakby Bóg chciał powiedzieć: z ziem i rajskiej wyszedłeś i do ziem i rajskiej kiedyś wrócisz! Może więc na początku każdego Wielkiego Postu Kościół przypomina nam z uporem maniaka, że istnieje nadzieja powrotu do tej bliskości z Bogiem, której zaznaliśmy w raju? Że jest możliwe zburzenie wszelkich przeszkód stojących między ludźmi? Że mamy szansę wyjścia z tych poplątanych krzaków kłamstwa, w które daliśmy się za pędzić? Że możemy wrócić do stanu, w którym nie od czuwaliśmy wstydu? Że zam ieszk iwanie raju jest czymś realnym mimo naszej upartości?
Ta obietnica ma moc, ponieważ to nie my sami ją sobie złożyliśmy. Wypowiedział ją Bóg. On zaś zawsze jest wierny swoim słowom i zrobi wszystko, aby mimo nasze go oporu je zrealizować. W tym miejscu przypomina mi się scena z Ostatniego kuszenia Chrystusa, osławionego i często - bardzo niesłusznie - zwanego obrazoburczym, filmu Martina Scorsese. Otóż, w niezwykły sposób jest tam ukazana scena wskrzeszenia Łazarza. Pan Jezus z ogromnym strachem w oczach przychodzi do miejsca, gdzie został pochowany Jego przyjaciel. Wokół słychać wyjące płaczki pogrzebowe i zawodzących z rozpaczy bliskich zmarłego. Jezus każe odsunąć kamień od grobu, z którego po chwili rozchodzi się potworny smród.
Wszyscy zasłaniają twarze chustami i dają wyraz swojej niewiary w jakąkolwiek możliwość zmiany tej sytuacji, ciało Łazarza bowiem ewidentnie już przecież gnije. Jezus bardzo niepewnie podchodzi do ciemnego otworu grobu i bardzo cicho, jakby nie wierząc w to, co ma zrobić, woła Łazarza. Nic się nie dzieje, zmarły jest nieodwołalnie pogrążony w śmierci. Jezus zaczyna wypowiadać jego imię coraz głośniej i głośniej, aż wreszcie zaczyna krzyczeć. Wtedy z grobu wydobywa się ręka Łazarza, z widocznymi już oznakami zepsucia, owinięta w łachmany. Jezus chwyta jego dłoń i zostaje wciągnięty w przepaść grobowej pieczary, znikając z pola widzenia. Wszyscy zamierają z przestrachu. Po dłużej chwili, szamocząc się i walcząc, Boży Syn siłą wyciąga Łazarza z grobu, jednocześnie tuląc go do siebie.
Wydaje mi się, że jest to niezwykle piękny i trafny obraz nie tyle tamtej historycznej sytuacji, ile zawziętości i nieustępliwości Boga w wyciąganiu nas z grobów kłamstwa i ze śmierci, do której chce nas doprowadzić szatan. Bóg złożył obietnicę, że zrobi wszystko, abyśmy powrócili do raju i tej obietnicy na pewno dotrzyma. Będzie walczył o nas nawet wtedy, kiedy osuniemy się na samo dno otchłani i zatracenia. Jeśli trzeba będzie, to wejdzie za nami do samego grobu, aby nas znaleźć. I nie jest to już tylko artystyczna wizja, ale faktyczne Jego działanie, które wspominamy zawsze w Wielką Sobotę, kiedy Chrystus, będąc pogrążony w śnie śmierci, zszedł na samo dno Szeolu, aby wydobyć stamtąd Adama i Ewę. Uczynił zatem dokładnie tak, jak zapowie dział im w raju, do którego właśnie ponownie otworzył im drogę. Tak samo zrobi względem nas, choć jesteśmy uparci jak osły. Będzie nas poszukiwał z nieustępliwą siłą i niezmordowaną pomysłowością, aż wreszcie nas znajdzie.
Co trzeba zrobić, aby mogło się to dokonać? Jak się zabrać za rozrywanie tej całej sieci kłamstw? Od czego zacząć? Myślę, że świetną wskazówką może być dla nas fragment Ewangelii, który opowiada o wyrzuceniu kupców ze świątyni:
Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał siedzących za stafami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas, sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stafy powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł:,,Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska!". Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że na pisano: Gorliwość o dom Twój pochłonie mnie. W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego:
,,Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz?". Jezus dał im taką od powiedź:,,Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo". Powiedzieli do Nie go Żydzi:,,Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni?". On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus. (J 2, 13 -22)
To