Oni. Homoseksualiści w czasie II wojny światowej - Joanna Ostrowska - ebook

Oni. Homoseksualiści w czasie II wojny światowej ebook

Joanna Ostrowska

4,2

Opis

Nieliczni Niemcy, którzy wykorzystywali seksualnie i dręczyli innych więźniów w nazistowskich jednostkach penitencjarnych – tak określano w Polsce mężczyzn skazanych w latach 1933–1945 na mocy paragrafu 175 piętnującego relacje homoseksualne.

„Oni” byli obcy; byli drapieżcami i było ich bardzo niewielu. Z tych trzech powodów nie zajmowano się ich historią, nie upamiętniano i nie traktowano jako ofiar nazistowskiego systemu. Ocaleńców przemilczano. W Polsce „takich” ludzi miało nie być.

Homoseksualnych mężczyzn aresztowano i więziono w Rawiczu, Międzychodzie, Wronkach, Strzelcach Opolskich, czy Tarnowie. Wywożono do KL Sachsenhausen, KL Buchenwald, KL Mauthausen, KL Gross-Rosen, kompleksu obozowego Auschwitz-Birkenau-Monowitz oraz na Majdanek. Ginęli w jednostkach penitencjarnych na terenie Rzeszy a jeśli udało im się przeżyć, wracali do domu. Ich groby można odnaleźć na polskich cmentarzach. Opowieść o nich nie składa się wcale z pojedynczych śladów. Nawet jeśli ich biografie są niepełne, często urwane lub pozbawione finału, to tworzą rozbudowany wielogłos.

Historia osób nieheteronormatywnych w czasie II wojny światowej nadal pozostaje w sferze tabu. Siedemdziesiąt pięć lat po zakończeniu wojny nie ma w Polsce praktycznie żadnych publikacji na ich temat, trudno o nawet drobne fragmenty w ogólnych opracowaniach.

„Oni” nie istnieją z naszej winy. Zamazani przez przedwojenne fantazmaty podsycane nazistowską propagandą i perwersyjne plotki wojenne i obozowe, zrównani zostali z bezimiennymi uwodzicielami, kryminalistami, aspołecznym elementem. Przeciwko tym wyobrażeniom trzeba się wreszcie zbuntować, a o „nich” nie da się już dłużej milczeć.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 522

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (52 oceny)
27
11
10
3
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
WiktorJ

Nie oderwiesz się od lektury

Błyskotliwa i bardzo wnikliwa. Świeże spojrzenie na rzeczywistość obozów i homoseksualizm. w wszystko przez pryzmat pojedynczych przypadków. Nie wiedziałem, że jeszcze tyle się mogę o rzeczywistości wojny i obozów dowiedzieć.
20
Seoul

Nie oderwiesz się od lektury

warto przeczytać.
00
Katarzyna_Pol

Nie oderwiesz się od lektury

poruszające. niesie z sobą ogromna wartość.
00

Popularność




Dla moich przyjaciół

Oni. Homoseksualiści w czasie II wojny światowej

Kilkanaście lat temu uczestniczyłam w publicznym spotkaniu, które dotyczyło historii jednego z najważniejszych miejsc pamięci w Polsce. W sali było około trzydziestu osób. Przemawiał mężczyzna – nazwijmy go „strażnikiem instytucji”. Po referacie przyszedł czas na pytania. Oprócz klasycznego zestawu o wagę upamiętniania, koszty utrzymania muzeum czy szacunek do odchodzących świadków pojawił się również temat jednej z grup więźniów – mężczyzn z różowym trójkątem. Nie pamiętam już, o co dokładnie zapytano „strażnika”. Nigdy za to nie zapomnę odpowiedzi. Usłyszałam, że ta grupa ofiar nie została dotychczas upamiętniona, ponieważ była „stosunkowo nieliczna”. Większość z osadzonych była Niemcami. Poza tym temat wydawał się bardzo problematyczny ze względu na oskarżenia o przemoc seksualną wobec innych więźniów. W takiej sytuacji – twierdził „strażnik” – trudno mówić o „nich” jako ofiarach.

Liczba, narodowość, przemoc – te trzy założenia towarzyszyły mi od początku moich badań. „Nieliczni Niemcy, którzy wykorzystywali seksualnie i dręczyli innych więźniów w nazistowskich jednostkach penitencjarnych” – tak określano w Polsce mężczyzn skazanych w okresie nazistowskim na mocy paragrafu 175 piętnującego relacje homoseksualne.

„Oni” byli obcy; byli seksualnymi drapieżcami, czasem wręcz pedofilami i było ich bardzo niewielu. Z tych trzech powodów nie zajmowano się ich historią, nie upamiętniano i nie traktowano ich jako ofiar nazistowskiego systemu. O ocaleńcach milczano. Nawet jeśli zostawiali świadectwa poza Polską, nikt nie dbał o to, żeby ich głosy do nas dotarły. Nawet jeśli po wojnie odwiedzali miejsca pamięci, nie korzystano z ich relacji.

Te trzy założenia ustawiły dyskurs dotyczący wszystkich osób nieheteronormatywnych, które prześladowano w czasie II wojny światowej. W Polsce „takich” rzeczy i „takich” ludzi nie było.

Nie było kogo wspominać. Nie było sensu wspominać.

Historia osób nieheteronormatywnych w czasie II wojny światowej nadal pozostaje w sferze tabu. Siedemdziesiąt pięć lat po zakończeniu wojny nie ma w Polsce praktycznie żadnych publikacji na ich temat, trudno o nawet drobne fragmenty w ogólnych opracowaniach, tak jakby polskie przedwojenne społeczeństwo było bez wyjątku heteronormatywne.

Jednym z argumentów wyjaśniających tę niemoc twórczą polskich badaczy i badaczek jest brak źródeł. Nic bardziej mylnego. Opowieści składające się na tę książkę to zaledwie wycinek, ledwo próbka z setek historii, które po prostu nikogo nie interesowały. Podobnie zresztą jak relacje świadków opublikowane w innych językach czy wywiady w archiwach na całym świecie dostępne od ręki. Nie chodzi więc o brak biografii, a raczej o ignorancję lub świadomą decyzję światopoglądową: doświadczenia nieheteronormatywnych nie są częścią polskiego dziedzictwa.

Dopiero w ostatnich pięciu latach udało się przetłumaczyć na język polski kilka świadectw. Postać Heinza Hegera – pierwszego świadka, który opublikował wspomnienia obozowe – łatwo zlekceważyć, ponieważ był Austriakiem i nie przetrzymywano go w obozach na terenie dzisiejszej Polski[1]. Trudniej bagatelizować Teofila Kosińskiego – Polaka skazanego na mocy paragrafu 175 na pięć lat pozbawienia wolności. Udało mu się przeżyć[2]. Zmarł w 2003 roku w Warszawie. Jego wspomnienia opracowane na początku lat 90. wydano w Niemczech, później w USA i w kilkunastu innych krajach. Do Polski „dotarły” trzy lata temu. Teofil przed śmiercią udzielił kilku wywiadów, między innymi w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie. W Polsce praktycznie nikt z nim nie rozmawiał.

Mężczyźni uznani za homoseksualnych i skazani na mocy paragrafu 175 urodzili się w Komorowicach, Malborku, Elblągu, Kornatowie, Nowej Rudzie, Świebodzicach, Starym Lesieńcu, Brzeźnie Wielkim, Zdziarze, Berlinie, Przyrowie, Miliczu. Wychowywali się w Międzylesiu, Gliwicach, Lauterach, Kęsowie, Poznaniu, Szczecinie, Gdańsku, Łodzi, Monachium, Mogilanach, Włocławku czy pod Bydgoszczą. Pracowali jako betoniarze, murarze, piekarze, zecerzy, malarze, tokarze czy pielęgniarze. Wbrew powszechnemu przekonaniu nie należeli tylko do arystokracji i inteligencji. Owszem, niektórzy z nich byli dziennikarzami, pisarzami albo wykładowcami, ale większość pracowała w zakładach i fabrykach, prowadziła małe interesy, trudniła się rzemiosłem. Trudno wciąż udawać, że było ich niewielu i nigdy nie żyli obok naszych bliskich.

Aresztowano ich i więziono w Rawiczu, Międzychodzie, Wronkach, Strzelcach Opolskich, Koronowie, Cieszynie, Katowicach, Krakowie, Toruniu czy Tarnowie. Wywożono do obozów na terenie Emslandu, do KL Sachsenhausen, KL Buchenwald, KL Mauthausen, KL Gross-Rosen, kompleksu obozowego Auschwitz-Birkenau-Monowitz oraz na Majdanek. Ginęli w jednostkach penitencjarnych na terenie Trzeciej Rzeszy, a jeśli udało im się przeżyć, wracali do domów. Ich groby można odnaleźć na polskich cmentarzach. Opowieść o nich nie składa się wcale z pojedynczych śladów. Nawet jeśli ich biografie są niepełne, często urwane lub pozbawione finału, to tworzą rozbudowany wielogłos. Nazwisk przybywa z roku na roku, a kryjące się za nimi historie to w większości badawcze wyzwanie. I choć budowane są przede wszystkim na podstawie dokumentacji sprawców, to „ich” jest wielu.

Andrzej Białas urodził się w 1908 roku i był z zawodu betoniarzem. Mieszkał w Łodzi na Beselerstraße 62 (ulica Wapienna). Oskarżono go o czyny nierządne z kolegami z pracy i przewieziono do KL Buchenwald i KL Gross-Rosen, gdzie zmarł w połowie października 1942 roku. Jego żona miała na imię Irena.

Starszy od Andrzeja o dwadzieścia lat doktor Heinrich Seeger, orientalista i teolog ewangelicki, urodził się w Stuttgarcie. Doktorat obronił na Uniwersytecie w Tybindze[3]. Uniwersytet we Wrocławiu nadał mu tytuł doktora honoris causa. W sierpniu 1939 roku aresztowało go Gestapo. Oskarżony o wzajemną masturbację z innymi mężczyznami został skazany na sześć miesięcy więzienia. Zginął pod koniec kwietnia 1945 roku.

Rok wcześniej, w marcu 1944, zmarł Fredy Hirsch[4]. Istnieje kilka wersji na ten temat, między innymi samobójstwo. Najpierw trafił do getta Theresienstadt, później do obozu Auschwitz-Birkenau. Przed wojną pracował w żydowskim klubie sportowym Makabi w Brnie. Po deportacji do Auschwitz organizował życie kulturalne i szkołę dla dzieci w tak zwanym obozie familijnym. Otto Dov Kulka, który był uczniem Fredy’ego, wspomina: „Doświadczenia wyniesione przeze mnie stamtąd niewątpliwie tworzą kręgosłup moralny mojej postawy wobec kultury, życia, niemal wszystkiego, która kształtowała się we mnie jako chłopaku w wieku dziesięciu, a potem jedenastu lat przez te kilka miesięcy od września 1943 roku do likwidacji obozu w lipcu 1944”[5].

Dwadzieścia lat po wojnie Jerzy Zdanowicz trafił do szpitala na Lesznie w Warszawie:

Kiedy poczuł się źle, odprowadzono go do przychodni […], gdzie stracił przytomność. Wezwano pogotowie, które przewiozło chorego do szpitala. Przygotowując pacjenta do badania, pielęgniarka zdjęła z niego kurtkę, spodnie, bieliznę i… wydała okrzyk zdumienia. Na łóżku w izbie przyjęć leżała kobieta. Mała, wątła kobieta… Tasiemkami przemyślnie do bioder przymocowaną miała gumową rurkę, umożliwiającą wykonywanie czynności fizjologicznych po męsku[6].

Pod koniec wojny jeszcze jako dziecko Jerzy przeżył masakrę ludności cywilnej na Woli. Wacław Gluth-Nowowiejski wspomina, że „dziewczynka z Elekcyjnej zawsze występowała jako chłopiec, a potem mężczyzna”. Jerzy zmarł dzień po przyjęciu do szpitala.

I w końcu Sylvin Rubinstein, który zmarł w Hamburgu w 2011 roku. Był przedwojennym tancerzem tworzącym duet Dolores & Imperio z siostrą bliźniaczką[7]. Do końca życia występował w dragu w klubach Hamburga. W czasie wojny ukrywał się w Miejscu Piastowym na Podkarpaciu u polskiej rodziny. Współpracował z miejscową komórką Armii Krajowej i w wieczorowych sukniach i w pełnym makijażu strzelał do Niemców na ulicach Krosna – mojego rodzinnego miasta. Widać go w filmie nakręconym podczas wojny na rynku w Rymanowie – przemyka między straganami w kilkusekundowym ujęciu. Ubrany jest w kwiecistą spódnicę, różową bluzkę i beret nałożony na perukę. Sylvin nie jest bohaterem dla lokalnej społeczności. Dziś pamięta o nim tylko pani Stefania Muzyczka, która miała kilka lat, kiedy Rubinstein mieszkał w jej rodzinnym domu.

W 2020 roku Marian Turski napisał:

Ja sam, z mojego (krótkiego stosunkowo) pobytu w Auschwitz-Birkenau, mam ich w ułamkowej pamięci. Ze wstydem muszę przyznać, że jest to pamięć – nazwałbym tak – niechętna, nawet urągająca. To, oczywiście, moja wina, to nasza – tak jak wówczas myślących – wina. To my, pretendujący do miana światłych, racjonalnych, oświeconych, bezwiednie pozwalaliśmy deformować nasz system myślowy powszechnymi stereotypami, utwardzonymi przez narodowych socjalistów[8].

„Oni” nie istnieją z naszej winy, zamazani przez przedwojenne fantazmaty podsycane nazistowską propagandą i perwersyjne plotki wojenne i obozowe.

Zrównani z bezimiennymi uwodzicielami, kryminalistami, aspołecznym elementem, pozostają mrocznym tłem, dzięki któremu wyraźniej widać bohaterstwo patriotów narażonych nie tylko na niebezpieczeństwo ze strony oprawców, ale zagrożonych również „homoseksualną zarazą”.

Przeciwko tym wyobrażeniom trzeba się wreszcie zbuntować, a o „nich” nie da się już dłużej milczeć.

[1] H. Heger, Mężczyźni z różowym trójkątem, przeł. A. Rosenau, Ośrodek KARTA, Warszawa 2016.

[2] L. van Dijk, Cholernie mocna miłość. Prawdziwa historia Stefena K. i Williego G., przeł. A. Chmielecka, F. Fierek, Korporacja Ha!art, Kraków 2017.

[3] U. Rauch, Unzucht getrieben mit verdorbenen Subjekten der Großstadt, „Schwäbisches Tagblatt”, 18.09.2020.

[4] Por. między innymi: A. Hájková, Jung, schwul – und von den Nazis ermordet. Die tragische Liebesgeschichte von Fredy Hirsch und Jan Mautner ist ein rares Zeugnis queerer Schicksale in der NS-Zeit, „Tagesspiegel”, 31.08.2018, https://www.tagesspiegel.de/gesellschaft/queerspiegel/die-geschichte-von-jan-mautner-und-fredy-hirsch-jung-schwul-und-von-den-nazis-ermordet/22972858.html [dostęp: 7.02.2021].

[5] O. Kulka, Pejzaże metropolii śmierci, przeł. M. Szczubiałka, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014, s. 28.

[6] W. Gluth-Nowowiejski, Tajemnica Panny X, [w:] tegoż, Nie umieraj do jutra, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2018, s. 165–179.

[7] K. Kruse, Dolores & Imperio: die drei Leben des Sylvin Rubinstein, Kiepenheuer und Witsch Verlag, Köln 2000.

[8] Ten fragment pochodzi z tekstu Mariana Turskiego, stanowiącego słowo wstępne do książki Erinnern in Auschwitz. Polska wersja tekstu po raz pierwszy ukazała się w tygodniku „Polityka”. Por. M. Turski, Wstęp, [w:] Erinnern in Auschwitz: auch an sexuelle Minderheiten, red. J. Ostrowska, J. Talewicz-Kwiatkowska, L. van Dijk, Querverlag, Berlin 2020, s. 9–11; tegoż, Atak na LGBT: nie wolno nam milczeć!, „Polityka”, 23.06.2020, https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka kraj/1961138,1,atak-na-lgbt-nie-wolno-nam-milczec.read [dostęp: 7.02.2021].

Paragraf 175

Zamknięcie lokalu „Eldorado” dla osób nieheternormatywnych przy Motzstraße 15 w Berlinie (1933).

Kryminaliści

Kryminalizacja mężczyzn uznanych za homoseksualnych w Trzeciej Rzeszy opierała się na paragrafie 175, który wprowadzono do Kodeksu karnego już w drugiej połowie XIX wieku[9]. Dwie dekady przed zjednoczeniem Niemiec prawie identyczny zapis istniał w prawodawstwie Królestwa Prus (1851)[10]. Tak zwany nierząd sprzeczny z naturą karano więzieniem od sześciu miesięcy do czterech lat i czasową utratą praw obywatelskich. W Królestwie Bawarii od 1810 roku nie penalizowano relacji seksualnych między mężczyznami. Ostatecznie jednak w zjednoczonej Rzeszy zwyciężył pogląd, zgodnie z którym homoseksualiści byli uważani za przestępców.

Od 15 maja 1871 roku obowiązywał nowy Kodeks karny Rzeszy Niemieckiej, w którym umieszczono paragraf 175:

Nierząd przeciwny naturze, popełniony przez osoby płci męskiej pomiędzy sobą albo przez ludzi ze zwierzętami, ulegnie karze więzienia; można także orzec utratę praw czci obywatelskiej[11].

W porównaniu z zapisem pruskim dolna granica kary – sześć miesięcy więzienia – została usunięta, zniesiono również przymus karania oskarżonego pozbawieniem praw publicznych. Prawo Prus penalizowało wyłącznie stosunki analne. Paragraf 175 obejmował również seks oralny, a od 1879 roku wszystkie „akty nierządne” oprócz wzajemnej masturbacji.

Do 1935 roku treść paragrafu nie uległa zmianie. Od samego początku toczyły się jednak spory dotyczące z jednej strony dekryminalizacji homoseksualnych mężczyzn i usunięcia paragrafu, z drugiej – rozszerzenia prawa także na lesbijki. Wzorem miał być kodeks austriacki z 1852 roku i paragraf 129:

Następujące rodzaje nierządu są również karane jako przestępstwo:

I. Nierząd przeciwko naturze, to jest:

a) ze zwierzętami,

b) z osobami tej samej płci[12].

Oba paragrafy wpłynęły również na sytuację osób nieheteronormatywnych na terenie nowo powstałego państwa polskiego. Po I wojnie światowej w II Rzeczpospolitej panował całkowity chaos prawny[13]. Istniało jednocześnie kilka norm – kodeksów, które próbowano „pogodzić” aż do czasu unifikacji i powstania nowej normy prawa karnego. Zarówno paragraf 175, jak i 129 pozostały w mocy na terenach dawnych zaborów pruskiego i austriackiego, choć były rzadko egzekwowane[14].

W 1932 roku wprowadzono nowe prawo nazywane kodeksem Makarewicza. Zgodnie z nim relacje homoseksualne nie były karane, pod warunkiem że nie wiązały się z pracą seksualną. Artykuł 207 mówił jasno: „Kto z chęci zysku ofiarowuje się osobie tej samej płci do czynu nierządnego, podlega karze więzienia do lat 3”[15].

W komentarzu zapisano: „Nierząd przeciw naturze [wyróżnienie – J.O.] jest w zasadzie wedle kodeksu bezkarnym. Karalnym jest wyjątkowo kwalifikowany nierząd przeciw naturze, a więc ofiarowanie się osoby tej samej płci, o ile uczynione zostało z chęci zysku”[16]. Choć artykuł miał przeciwdziałać pracy seksualnej z osobami tej samej płci, co uznawano za „wyjątkowy nierząd przeciwko naturze”, to taki jego zapis pozwalał bardzo szeroko rozumieć „zysk” z homoseksualnej relacji: umożliwiał na przykład ściganie kogoś, kto został przez partnera zaproszony do kina, teatru czy restauracji. „Prostytucja heteroseksualna” nie była karana, chyba że dochodziło do zgorszenia.

Zaznaczono wyraźnie, że o tym, czy mamy do czynienia z nierządem – także w przypadku relacji homoseksualnych – decyduje każdorazowo sędzia:

Pod pojęcie czynu nierządnego podpadać będzie czyn, który ma swe źródło w popędzie seksualnym i zarazem też do zaspokojenia tego popędu zmierza. Będzie tu należał zarówno normalny akt płciowy jak też amor lesbicus, pederastja, wogóle akty lubieżne. Będzie rzeczą sędziego ustalić, czy dany akt nosi znamiona „czynu nierządnego” czy też jest jedynie aktem poufałości lub pieszczoty, nie wykraczającym poza granice, dozwolone zwyczajami danej sfery społecznej[17].

Jens Dobler słusznie zwraca uwagę, że w przypadku prawodawstwa niemieckiego pojęcia „nierządu przeciw naturze” i „nierządu” można bardzo łatwo rozróżnić.

Widernatürliche Unzucht miał dotyczyć mężczyzn: „[…] przeciw naturze to przede wszystkim przeciw waginie […] [czyli] celowa penetracja penisem fałszywego otworu w ciele osoby tej samej płci, w trakcie której nie ma konieczności doprowadzenia do orgazmu. Za niezgodny z naturą uważa się również stosunek ze zwierzęciem, przy czym w tym przypadku mogły być karane także kobiety”[18].

Unzucht był pojęciem szerszym obejmującym wszystkie zachowania seksualne pomiędzy mężczyzną i kobietą, których celem nie była prokreacja[19]. Nie wszystkie były karane. Pozamałżeńska relacja seksualna między mężczyzną i kobietą nie podlegała karze, chyba że chodziło o stręczycielstwo. Uznawano ją za niemoralną, ale jednak nie przeczyła ona naturze.

W przypadku paragrafu 175, inaczej niż w polskim prawodawstwie, niebezpieczeństwem nie była wcale tylko kara więzienia, ale również wstyd i hańba – wszystko to, co można nazwać utratą obywatelskiej czci. Nic więc dziwnego, że na początku XX wieku w Rzeszy bezustannie wybuchały afery związane z podejrzeniem o homoseksualizm, szczególnie jeśli zaangażowani w nie byli najwyżsi urzędnicy państwowi i arystokracja[20]. Ich szczególną sensacyjność dobrze tłumaczy Alexander Zinn:

Postępowanie z paragrafu 175 mogło pociągać za sobą nie tylko karę więzienia, było także równoznaczne z całkowitą dyskredytacją towarzyską, zniszczeniem egzystencji społecznej: utratą czci i honoru, miejsca pracy i mieszkania, w końcu groziło potępieniem przez kolegów, rodzinę i przyjaciół. Nawet jeśli prawna presja ścigania była raczej niewielka, większość [zagrożonych tym paragrafem – J.O.] osób preferowała podwójne życie, które wiązało się ze stygmatyzacją. A to z kolei stanowiło nie lada gratkę dla szantażystów, którzy często doprowadzali homoseksualistów do ruiny finansowej. Niektórzy decydowali się przejść do ofensywy, żyć otwarcie i walczyć o depenalizację. Wielu innych nie wytrzymało jednak tej presji na dłuższą metę. Bardzo częste były choroby psychiczne i samobójstwa w razie zdemaskowania. Zwłaszcza w wyższych klasach [społecznych – J.O.] za jedyny sposób ocalenia „honoru” uważano odebranie sobie życia[21].

Społecznej stygmatyzacji już od drugiej połowy XIX wieku towarzyszyła walka o dekryminalizację homoseksualistów, choć do otwartej konfrontacji doprowadził dopiero Magnus Hirschfeld, który na przełomie wieków założył Wissenschaftlich-humanitäres Komitee (Komitet Naukowo-Humanitarny; WhK) – pionierską organizację walczącą o prawa osób nieheteronormatywnych. Z jej ramienia powstała także pierwsza petycja skierowana do władz dotycząca zniesienia paragrafu, którą podpisało ponad 2 tysiące osób – w tym politycy, ludzie kultury i naukowcy[22]. Jednak pod koniec pierwszej dekady XX wieku, po aferze Eulenburga, w trakcie której dziennikarz Maximilian Harden „ujawnił”[23] istnienie „homoseksualnej kamaryli” złożonej z najbliższych ludzi cesarza Wilhelma II: księcia Filipa Eulenburga i grafa Kuna von Moltkego, pojawiły się głosy, że paragrafu nie tylko nie powinno się znosić, ale wręcz trzeba go zaostrzyć i rozszerzyć, żeby uderzył również w lesbijki.

Przeciwko paragrafowi występował również Adolf Brand – założyciel pierwszego na świecie czasopisma dla homoseksualnych mężczyzn „Der Eigene” i organizacji Gemeinschaft der Eigenen (GdE; Wspólnota Swoich). Wraz z innymi członkami opowiadał się on za polityką demaskowania prominentnych homoseksualnych mężczyzn, co miało wymusić dekryminalizację. W trakcie sprawy Eulenburga Brand mówił wprost o homoseksualności kanclerza Rzeszy Bernharda von Bülowa. W odpowiedzi został oskarżony o oszczerstwo i skazany na osiemnaście miesięcy pozbawienia wolności. Dalszą debatę o zmianie prawodawstwa przerwał wybuch I wojny światowej[24].

Sprawa wróciła w 1919 roku, kiedy Hirschfeld założył Institut für Sexualwissenschaft (IfS; Instytut Seksuologii). Dwa lata później złagodzono formy egzekwowania paragrafu, dzięki czemu w ciągu następnej dekady (1922–1932) prawie jedną czwartą wszystkich wyroków więzienia zamieniono na kary pieniężne. Ponad połowa była krótsza niż trzy miesiące. Bardzo często, jeszcze w trakcie trwania kary, zwalniano oskarżonego na mocy prawa łaski za dobre sprawowanie. W przypadku młodych ludzi częściej stosowano karę w zawieszeniu. Liczba samych wyroków jednak wzrosła i do 1932 roku utrzymywała się na poziomie ośmiuset rocznie. Hirschfeld pisał:

To zjawisko [homoseksualność – J.O.], omawiane szeroko w ostatnich lat dziesiątkach, zdaniem naszem, żadną miarą nie może być stawiane na równi z przestępstwem, a to nie tylko z tej przyczyny, że jest to stan, dany przez naturę […] – lecz oraz z tego względu, że o ile chodzi tu o zgodę dwóch dorosłych i wolnych ludzi, nie może być mowy o targnięciu się na prawa innych osób. […] Poznanie rdzenia homoseksualizmu dziś posunęło się tak daleko i stało się dobrem powszechnym wykształconych, że wkrótce będzie się mówiło już nie o błędzie, lecz po prostu o zbrodni justycji[25].

Wbrew poglądom Hirschfelda przez całe lata 20. środowiska konserwatywne próbowały zaostrzyć paragraf. Proponowano wprowadzenie dwóch nowych zapisów – 296 i 297. Pierwszy miał być zbliżony do obowiązującego prawa. W drugim wyróżniono tak zwane wyjątkowe przypadki: prostytucję homoseksualną[26], seks z mężczyznami poniżej dwudziestego pierwszego roku życia oraz wykorzystywanie stosunku zależności na służbie lub w pracy[27]. W każdym zmieniono kwalifikację czynu z wykroczenia na przestępstwo, a skazani mieli odbywać wyrok w ciężkich więzieniach karnych. Karana miała być również wzajemna masturbacja. Te propozycje nigdy nie weszły w życie, ale stały się podstawą dla prawa wprowadzonego przez nazistów.

28 czerwca 1935 roku władza nazistowska zmieniła paragraf 175, rozszerzając jego treść i dodając podpunkty a i b:

§ 175

1) Mężczyźnie, który uprawia nierząd z innym mężczyzną lub pozwala się mu wykorzystać w celu nierządu, grozi kara więzienia.

2) W wypadkach szczególnie małej wagi sąd może odstąpić od wymierzenia kary uczestniczącemu w nierządzie, który w momencie popełnienia czynu nie ukończył 21 roku życia.

§ 175a

Kara ciężkiego więzienia do lat 10, a w przypadku wystąpienia okoliczności łagodzących kara przynajmniej trzymiesięcznego więzienia, grozi:

1) mężczyźnie, który przemocą lub bezpośrednią groźbą utraty zdrowia lub życia zmusza innego mężczyznę, by ten uprawiał z nim nierząd lub dał mu się wykorzystać w celu nierządu;

2) mężczyźnie, który nadużywając zależności służbowej, pracowniczej lub podległości, nakłania innego mężczyznę, by ten uprawiał z nim nierząd lub dał mu się wykorzystać w celu nierządu;

3) mężczyźnie, który ukończywszy 21 rok życia, skłania osobę płci męskiej poniżej 21 lat, by ten uprawiał z nim nierząd lub dał mu się wykorzystać w celu nierządu;

4) mężczyźnie, który zawodowo uprawia nierząd z mężczyznami lub daje im się wykorzystać w celu nierządu, lub go oferuje.

§ 175b

Sprzeczny z naturą nierząd, do którego dochodzi między ludźmi a zwierzętami, podlega karze więzienia, jak również grozi pozbawieniem praw publicznych[28].

Z paragrafu 175 usunięto określenie „wbrew naturze”, zostawiając tylko pojęcie „nierządu”, co – że nawiążę do rozważań Jensa Doblera – pozwalało prześladować mężczyzn podejrzanych nawet o całkowicie niewinny kontakt cielesny. Wzajemna masturbacja była od tego momentu karana jako czyn lubieżny.

Paragraf 175a i podpunkty 2, 3 i 4 nawiązywały do projektów z przełomu lat 20. i 30. Podpunkt 3 wprowadzał po raz pierwszy rozróżnienie ze względu na wiek. Pedofilia była karana na mocy paragrafu 176, podpunkt 3 (dzieci poniżej czternastego roku życia). Dodatkowo, choć granicą pełnoletności było osiągnięcie osiemnastu lat, nie zwalniało to z przestępstw w przypadku „czynów homoseksualnych”.

Nowe prawo wprowadzało osobną karę ciężkiego więzienia za relacje seksualne między starszymi a młodszymi – do dwudziestego pierwszego roku życia, co tylko wzmocniło stereotyp homoseksualisty-pedofila. Podpunkt 3 paragrafu 175a miał być więc reakcją na tak zwaną szczególną niegodziwość dojrzałych uwodzicieli, którzy rzekomo polowali na młodocianych i wykorzystywali ich naiwność[29].

W paragrafie 175b uwzględniano mężczyzn i kobiety[30]. Lesbijki, choć wciąż nie były prześladowane na mocy nowego prawa, były przedmiotem gorącej dyskusji nawet po 1935 roku. Zwolennicy kryminalizacji twierdzili, że relacje lesbijskie to „proceder” charakterystyczny dla osób opisywanych jako aspołeczne – przede wszystkim pracownic seksualnych. Wśród prawników, którzy walczyli o zmianę prawa, byli między innymi minister Hans Frank oraz członek SS, Rudolf Klare, który w swoich tekstach definiował homoseksualność kobiet jako „takie samo [jak homoseksualność mężczyzn – J.O.] niebezpieczeństwo dla volkistowskiej wspólnoty i wyznawanych przez jej członków wartości”[31]. Lesbijki stanowiły „rasowe wynaturzenie” i były zaprzeczeniem wzoru niemieckiej kobiety:

Nie ma żadnych wątpliwości, że zachowania homoseksualne nie są charakterystyczne dla niemieckiej kobiety. Dlatego też ludzie będą nią tym bardziej gardzić i postrzegać jako jeszcze bardziej niemoralną. Dalszemu rozwojowi rasistowskich wartości przeciwstawia się trybadię, która to nie może rościć sobie prawa do miana strażnika niemieckiego dziedzictwa[32].

Rok przed wojną Klare domagał się bezwzględnego ścigania lesbijek, które miały rzekomo uwodzić heteroseksualne kobiety i blokować wykonywanie „narodowych obowiązków” przez niemieckie żony i matki[33].

I choć do końca wojny nie wprowadzono zapisów prawnych, na mocy których ścigano „nierząd wbrew naturze” między kobietami, to po anszlusie utrzymano austriacki paragraf 129Ib, zgodnie z którym kobiety były nadal prześladowane. W latach 1938–1943 w Wiedniu wydano ponad tysiąc wyroków na mocy paragrafu 129Ib. Sześćdziesiąt sześć z nich dotyczyło kobiet[34]. Wykorzystywano też inne paragrafy Kodeksu karnego, aby ścigać i prześladować osoby nieheteronormatywne. Przykładowo: paragraf 174 (1. czyn nierządny wobec osób małoletnich pod opieką – przybrani rodzice, duchowni, nauczyciele, wychowawcy), paragraf 183 (publiczne wywoływanie zgorszenia). Niektóre lesbijki były oskarżane o roznoszenie chorób wenerycznych i prostytucję (paragrafy 361 i 327), stręczycielstwo (paragraf 180), oszustwo albo zniewagę[35].

Organy ścigania mogły albo na wstępie wiedzieć o orientacji psychoseksualnej zatrzymanych, albo dodawały ją do listy zarzutów w trakcie śledztwa. Podobnie jak w przypadku mężczyzn liczba aresztowanych w dużej mierze zależała od donosów. Elsa Conrad – współwłaścicielka klubu dla osób nieheteronormatywnych Monbijou des Westens w Berlinie – została zadenuncjowana przez bywalczynię lokalu. Donosicielka twierdziła, że Elsa przemilczała swoje niearyjskie pochodzenie i odmienną orientację. Poza tym miała kilkukrotnie twierdzić, że Adolf Hitler utrzymywał relację intymną z Rudolfem Hessem. W grudniu 1935 roku Elsę skazano na trzy miesiące więzienia[36].

Donosów i postępowań na ich podstawie było mnóstwo – najczęściej inicjatorem był ktoś z bliskiego otoczenia podejrzanych. Przykładowe zgłoszenie z 1936 roku jest wyjątkowo dokładne:

Pani K. pozostaje w stosunku uległości (lesbijskim) z „blond Heidi”. K. jest rozwódką, była żoną pewnego esesmana i jak się wydaje, ponosi winę [za rozwód – J.O.], ponieważ nie otrzymuje żadnych alimentów. Wcześniej była przez dwa lata zatrudniona jako urzędniczka w firmie H. i B. [we] Frankfurcie nad Menem; dotychczas nie ustalono, gdzie mieszka. Dwudziestodwu- lub dwudziestotrzyletnia „blond Heidi”, bardzo elegancka, jest córką karczmarza W. […] z Langen w Hesji.

[…] wspomniana „blond Heidi” posiada stałe dwupokojowe mieszkanie przy Bettinastraße we Frankfurcie nad Menem. Odbywają się tutaj często spotkania osób, które, jeśli sądzić na podstawie tego, co „blond Heidi” opowiada pani K., wydają się bardzo podejrzane. Według wszelkiego prawdopodobieństwa chodzi tutaj o krąg „salonowych bolszewików”. K. wyraziła się w rozmowie z naszym tajnym współpracownikiem między innymi w następujący sposób: „Gdyby wszyscy komuniści byli tacy jak «blond Heidi», to wszystko byłoby w porządku; ona jest idealną komunistką!”. W mieszkaniu ma bywać wielu artystów (?) i innych intelektualistów (sic!) i zgodne z aluzją K. często jest tam „bardzo ostro”. Nieraz dochodzi tam zwłaszcza do orgii seksualnych.

K. jest całkowicie podporządkowana „blond Heidi”. W tych okolicznościach tylko z największą zręcznością można coś wydobyć od K..

„Blond Heidi” bywa bardzo często w Kaffee Bettina przy Bettinastraße, gdzie często widuje się ją z młodymi, eleganckimi dziewczętami. Bywa również często w gospodzie Bauernschänke nad Menem, w pobliżu [mostu] Eiserner Steg, który ma być punktem spotkań kręgów homoseksualnych. Wszystkie te dane opierają się na informacjach naszego tajnego współpracownika, ich prawdziwości nie udało nam się jeszcze dotychczas zweryfikować[37].

Brak konkretnych rozwiązań prawnych w stosunku do niektórych osób nieheteronormatywnych bynajmniej nie hamował prześladowań. W przypadku osób transpłciowych i biseksualnych działało podejrzenie o homoseksualizm albo inne paragrafy[38]. Osoby interpłciowe uważano za „wybryki natury” i zaliczano je do chorych[39]. Szeroka definicja „nierządu” pozwalała na pewną dowolność w interpretacji wielu zachowań. Homofobia, hegemonia wzorców heteroseksualnych oraz przymusowa binarność płciowa wyznaczała horyzonty nowego – czystego rasowo – społeczeństwa[40]. Jednocześnie tak zwane odstępstwa od normy definiowano jako „aspołeczny balast”. Władza nazistowska używała wszystkich możliwych narzędzi do pełnej kontroli wspólnoty nie tylko pod względem politycznym (walka z opozycją), ale przede wszystkim pod względem eugenicznym, rasowym, społecznym i seksualnym.

Osoby nieheteronormatywne – uznane za homoseksualne, lubieżne i aspołeczne – trafiały najpierw do więzień, a później do obozów koncentracyjnych. Do roku 1937 władza nazistowska utrzymywała, że kara to „środek wychowawczy” (resocjalizacja w jednostce penitencjarnej). Później mówiono głównie o prewencji. Od wybuchu wojny obozy koncentracyjne miały stanowić miejsce wieloletniej izolacji tej grupy „kryminalistów” – bez szans na opuszczenie jednostki penitencjarnej.

[9] Koncept „przestępcy przeciwko naturze” sięga lat 30. XVI wieku. Według Constitutio Criminalis Carolina (kodeks karny Świętego Cesarstwa Rzymskiego) na mocy paragrafu 116 relacje seksualne z osobami tej samej płci były karane śmiercią. Od 1794 roku kobiet nie karano. Zaprzestano również karania mężczyzn za wzajemną masturbację. Wyrażenie „przeciw naturze” stało się synonimem stosunku analnego. Por. Erstes Strafgesetz, https://schwulengeschichte.ch/epochen/1-aechtung/aechtung-und-gesetzgebung/das-strafgesetz-karls-v/erstes-strafgesetz/ [dostęp: 15.02.2021].

[10] A. Zinn, „Aus dem Volkskörper entfernet”? Homosexuelle Männer im Nationalsozialismus, Campus Verlag, Frankfurt–New York 2018, s. 58–60; C. Schoppmann, Zwischen strafrechtlicher Verfolgung und gesellschaftlicher Ächtung: Lesbische Frauen im „Dritten Reich”, [w:] Homophobie und Devianz. Weibliche und männliche Homosexualität im Nationalsozialismus, red. I. Eschebach, Metropol, Berlin 2012, s. 37–38; J. Dobler, Unzucht und Kuppelei. Lesbenverfolgung im Nationalsozialismus, [w:] Homophobie und Devianz, dz. cyt., s. 53–54.

[11]Ustawy byłej dzielnicy pruskiej. Kodeks karny Rzeszy Niemieckiej, https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/publication/55215/edition/71376/content, s. 77 [dostęp: 15.02.2021].

[12] W przypadku penalizacji relacji seksualnych osób tej samej płci, zarówno mężczyzn, jak i kobiet, podaje się paragraf 129Ib (Ia dotyczył zoofilii). Strafgesetz 1852 (Österreich), https://www.sbg.ac.at/ssk/bgbl/Strafgesetz%201852-wiki.pdf, s. 27 [dostęp: 15.02.2021].

[13] Por. M. Rodak, Międzywojenna polska debata kryminologiczna – poszukiwanie społecznych przyczyn przestępczości i sposobów jej zwalczania, http://www.inp.pan.pl/wp-content/uploads/2017/09/AK31-Rodak.pdf [dostęp: 15.02.2021].

[14] W tekście Boy i homoseksualizm Wojciech Śmieja wspomina dyskusje dotyczące nowelizacji Kodeksu karnego i zasadności utrzymania niemieckiego paragrafu 175 w II Rzeczpospolitej. Por. W. Śmieja, Boy i homoseksualizm. Literatura, prawo i ten przerażający homoerota we własnej osobie, „Teksty Drugie” 2008, nr 5, s. 64–74.

[15] J. Makarewicz, Polski Kodeks Karny z 11 VII 1932 r., http://www.bibliotekacyfrowa.pl/Content/89357/PAd_11544.pdf [dostęp: 15.02.2021].

[16] Tamże, s. 109; por. M. Płatek, Sytuacja osób homoseksualnych w prawie karnym, [w:] Orientacja seksualna i tożsamość płciowa. Aspekty prawne i społeczne, red. R. Wieruszewski, M. Wyrzykowski, Instytut Wydawniczy EuroPrawo, Warszawa 2009.

[17] J. Makarewicz, Polski Kodeks Karny…, dz. cyt., s. 106–107 [pisownia orygialna].

[18] Jens Dobler wyróżnia jeszcze Zucht, czyli prokreację, reprodukcję – „heteroseksualny stosunek waginalny, którego celem jest spłodzenie dziecka”. J. Dobler, Unzucht und Kuppelei…, dz. cyt., s. 53–55 [jeśli nie zaznaczono inaczej, cytaty w tłum. J. Ostrowskiej].

[19] Do „czynów nierządnych” zaliczano seks oralny, analny; rozpad małżeństwa, pracę seksualną, stosowanie środków antykoncepcyjnych, przemoc seksualną, kazirodztwo i pornografię. Tamże, s. 54.

[20] W 1902 roku wybuchł skandal związany z Alfredem Kruppem, o którym socjalistyczna gazeta „Vorwärts” napisała, że jest homoseksualistą. Krupp popełnił samobójstwo, a na jego pogrzebie przemawiał sam cesarz, który go bronił. Pięć lat później społeczeństwo niemieckie żyło sprawą księcia Eulenburga. Echa afer docierały również do Polski. Wojciech Śmieja i Wojciech Szot przywołują w swoich publikacjach liczne cytaty z polskiej prasy, która opisywała skandale w Niemczech. Temat homoseksualizmu pojawił się wtedy po raz pierwszy na tak szeroką skalę w polskiej debacie publicznej. Por. M. Kohlrausch, Homoseksualizm, wielka polityka i media. Skandal wokół Eulenburga 1906–1909, „Przegląd Historyczny” 2007, nr 98/3, s. 397–417; W. Śmieja, Skandal homoseksualny i polska opinia publiczna – „sprawa Eulenburga” na łamach wybranych tytułów prasy polskiej, „Teksty Drugie” 2013, nr 5, s. 311–329; R. Beachy, Gay Berlin. Birthplace of Modern Identity, Knopf Doubleday Publishing Group, New York 2014, s. 120–139; W. Szot, Panna doktór Sadowska, Wydawnictwo Dowody na Istnienie, Warszawa 2020, s. 11–15.

[21] A. Zinn, „Aus dem Volkskörper entfernet”?, dz. cyt., s. 60.

[22] Por. P. Fiałkowski, Opowieść o Magnusie Hirschfeldzie, http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3222 [dostęp: 15.02.2021].

[23] Robert Beachy używa określenia „polityka outingu”. Od 1901 roku Maximilian Harden publikował liczne artykuły w gazecie „Die Zukunft” dotyczące upadku Rzeszy. Jednym z oskarżonych był Eulenburg, który ma rzekomo zgubny wpływ na cesarza. Wojciech Śmieja słusznie zwraca uwagę, że w tekstach Hardena nie chodziło o oskarżenie na mocy paragrafu, ale o zwrócenie uwagi społeczeństwa, że rządząca elita dworska jest „zniewieściała”, więc niezdolna do rządzenia. W trakcie całej afery doszło do pięciu procesów. R. Beachy, Gay Berlin…, dz. cyt., s. 120; W. Śmieja, Skandal…, dz. cyt., s. 314–318.

[24] Adolf Brand opowiadał się przeciwko teorii Magnusa Hirschfelda, która dotyczyła istnienia „trzeciej płci”. Uważał, że ludzie są biseksualni z natury, a ideału relacji homoseksualnej między mężczyznami poszukiwał w starożytnej Grecji. Od 1933 roku był prześladowany przez nazistów. Zamknął czasopismo. Zginął w 1945 roku w nalotach alianckich na Berlin. M. Kohlrausch, Homoseksualizm, wielka polityka i media…, dz. cyt., s. 404; A. Zinn, „Aus dem Volkskörper entfernet”?, dz. cyt., s. 73–78.

[25] M. Hirschfeld, Seksualizm a kryminalistyka. Przestępstwa i choroby na tle płciowym, przeł. L. Belmont, Instytut Wydawniczy „Renaissance”, Warszawa–Kraków–Poznań–Stanisławów 1930, s. 78–80.

[26] Art. 207 z kodeksu Makarewicza nawiązuje do tych koncepcji: „wyjątkowo kwalifikowany nierząd przeciw naturze”. J. Makarewicz, Polski Kodeks Karny…, dz. cyt., s. 107.

[27] A. Zinn, „Aus dem Volkskörper entfernet”?, dz. cyt., s. 62–63.

[28] Za: L. van Dijk, Cholernie…, dz. cyt., s. 192–193.

[29] Jeśli chodzi o relacje seksualne między kobietą a mężczyzną, zgodnie z niemieckim kodeksem stosunki płciowe były dozwolone od szesnastego roku życia, inne rodzaje pieszczot czy wzajemna masturbacja – od czternastego roku życia. A. Zinn, „Aus dem Volkskörper entfernet”?, dz. cyt., s. 492–493.

[30] Kobiety mogły być sądzone nie tylko na podstawie paragrafu 175b, ale również – jako osoby ułatwiające nierząd – na podstawie paragrafu 175, 175a. Por. C. Schoppmann, Zwischen…, dz. cyt., s. 37–42; R. Hoffschildt, Mindestens 154 Frauen kommen aufgrund des „§175” vor Gericht, http://www.cultpress.de/rosa-winkel/Frauen_Paragraf_175.pdf [dostęp: 10.08.2020]; A. Hájková, Bibliography on Lesbian and Trans Women in Nazi Germany, https://sexualityandholocaust.com/blog/bibliography [dostęp: 15.02.2021].

[31] C. Schoppmann, Zwischen…, dz. cyt., s. 39–40.

[32] Taż, Czas maskowania. O sytuacji lesbijek w narodowym socjalizmie, przeł. M. Garus, J. Ostrowska, „Teksty Drugie” 2008, nr 5, s. 166.

[33] Tamże, s. 167.

[34] Jeśli przestępstwo zostało popełnione na terenie dawnej Austrii, także Niemki podpadały pod paragraf 129Ib. C. Schoppmann, Zwischen…, s. 40.

[35] Tamże, s. 41; C. Schoppmann, Lesbische Frauen und weibliche Homosexualität, [w:] Homosexuelle im Nationalsozialismus. Neue Forschungsperspektiven zu Lebenssituationen von lesbischen, schwulen, bi-, trans- und intersexuellen Menschen 1933 bis 1945, red. M. Schwartz, Oldenbourg Wissenschaftsverlag–De Gruyter, München 2014, s. 89.

[36] Taż, Elsa Conrad – Margarete Rosenberg – Mary Pünjer – Henny Schermann. Vier Porträts, [w:] Homophobie und Devianz, dz. cyt., s. 97–100.

[37]Homosexualität in der NS-Zeit. Dokumente einer Diskriminierung und Verfolgung, red., oprac. G. Grau, Fischer Taschenbuch Verlag, Frankfurt am Main 2004, s. 110–111.

[38] R. Herrn, „In der heutigen Staatsführung kann es nicht angehen, daß sich Männer in Frauenkleidung frei auf der Straße bewegen“. Über den Forschungsstand zum Transvestitismus in der NS-Zeit, [w:] Homosexuelle im Nationalsozialismus…, dz. cyt., s. 101–106; tenże, Transvestitismus in der NS-Zeit–Ein Forschungsdesiderat, https://sexualityandholocaust.files.wordpress.com/2018/10/herrn_zsexf-3401.pdf [dostęp: 15.02.2021]; A. Bakker, R. Herrn, M. Thomas Taylor, A.F. Timm, Others of My Kind: Transatlantic Transgender Histories, University of Calgary Press, Calgary 2020.

[39] U. Klöppel, Intersex im Nationalsozialismus: Ein Überblick über den Forschungsbedarf, [w:] Homosexuelle im Nationalsozialismus…, dz. cyt., s. 107–114.

[40] Por. G. Hauer, Der NS-Staat – ein zwangsheterosexuelles/heteronormatives Konstrukt?, [w:] Homosexuelle im Nationalsozialismus…, dz. cyt., s. 33.

Więźniowie w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen 19 grudnia 1938 roku w trakcie wizyty Guida Landry.

Homoseksualiści

Homoseksualista – podobnie jak homoseksualizm – to konstrukt, pojęcie prawne i medyczne stworzone w drugiej połowie XIX wieku, za pomocą którego „katalogowano” odmieńców [41]. Homoseksualista zastąpił sodomitę. Był kojarzony z maniakiem seksualnym i aspołecznym kryminalistą. Jacek Kochanowski zwraca uwagę, że

opis ten dotyczył mężczyzn, bowiem kobiecej seksualności, a zatem także homoseksualności, nigdy dyskurs ten nie traktował poważnie. Charakterystykę homoseksualisty uzupełniała jeszcze tzw. zniewieściałość (interpretowana jako zaburzenie identyfikacji płciowej i często postrzegana podstawową przyczyną homoseksualizmu jako wyrazu „hermafrodytyzmu duszy” albo „pomieszania płci”) oraz skłonność do młodych chłopców (co doprowadziło ostatecznie do powiązania homoseksualizmu z pedofilią)[42].

Na przełomie XIX i XX wieku próbowano szukać i używać innych określeń, takich jak: trzecia płeć, uranizm i urnigowie albo inwerci[43]. Żadne z nich nie przetrwało do dziś. Przez pierwsze trzy dekady XX wieku w Cesarstwie Niemieckim i w Republice Weimarskiej homoseksualizm stawał się coraz pojemniejszym określeniem wyrastającym z różnorodnych fantazmatów. Wszystkie one były używane jako kolejne argumenty za podtrzymaniem kryminalizacji mężczyzn uznanych za homoseksualnych.

W nazistowskich Niemczech kontynuowano proces etykietowania i karania osób nieheteronormatywnych, opierając się na kilku przesłankach wskazujących na rzekome zagrożenie[44]. Osoby homoseksualne były niezdolne do płodzenia dzieci albo tego odmawiały, w związku z czym ograniczały zdolność rozrodczą wspólnoty. Ich zachowania uznawano za niezgodne z naturą. Jako „uwodziciele” obu płci stanowili zagrożenie dla dzieci i osób małoletnich, a ich działanie porównywano do niepowstrzymanej, krzewiącej się zarazy. Każda osoba homoseksualna z założenia miała skłonność do życia w „homoseksualnym kręgu” postrzeganym jako spisek potencjalnych przeciwników politycznych działających na szkodę innych obywateli. W końcu: samo istnienie homoseksualistów stanowiło naruszenie porządku i niebezpieczeństwo dla moralności wspólnoty. Stosunki seksualne osób tej samej płci powodowały zgorszenie, nawet jeśli angażujące się w nie osoby nie miały nic wspólnego ze sferą publiczną. Wystarczała sama świadomość, że „wynaturzenie” istnieje, a im bardziej było nieuchwytne i zakamuflowane, tym mocniej atakowało powszechną „normalność”.

Jeśli ktoś „żył inaczej”, reagowano natychmiast. Kulturowo homoseksualność była uznawana nie tylko za grzech, ale również za wadę i obciążenie, z którymi można walczyć:

„Nadszedł czas maskowania”, powiedziała jedna ze świadkiń, która została przymuszona do małżeństwa przez swoich przełożonych. Zalążki lesbijskiej tożsamości i kolektywnej homoseksualnej formy życia, które wykształcały się od przełomu wieków, w szczególności w Republice Weimarskiej, zostały zniszczone. Następstwa tego faktu utrzymywały się jeszcze długo po upadku III Rzeszy[45].

W nazistowskiej polityce eugenicznej kontrola seksualności „obciążonych” stanowiła jeden z postulatów w nowym porządku społecznym. Już w połowie lipca 1933 roku uchwalono Ustawę o ochronie przed potomstwem dziedzicznie chorym, w której selekcjonowano osoby uznane za „dziedzicznie obciążone”, a następnie kierowano je na przymusową sterylizację[46]. Niecałe dwa lata później wprowadzono poprawkę do tej ustawy umożliwiającą kastrację osób skazanych na mocy paragrafu 175, jeśli wyraziły na to zgodę. Proceder nazywano „dobrowolną kastracją”[47] i miał on dotyczyć „przestępców rokujących nadzieję” na powrót do wspólnoty.

Homoseksualistów obserwowano, aresztowano, rejestrowano, sądzono i segregowano, aby później ich izolować, reedukować, kastrować, a w końcu mordować. Do roku 1935 zniszczono ruch reformy seksualnej z okresu Republiki Weimarskiej i wszystkie inne instytucje, kluby czy ośrodki popierające dekryminalizację osób homoseksualnych. Pojawiły się pierwsze kampanie propagandowe stygmatyzujące homoseksualnych wrogów, zdolnych w powszechnej opinii do rozsadzenia państwa od środka. Noc długich noży przeciwko Sturmabteilung (SA) była modelową akcją, która miała przekonać społeczeństwo, że „homoseksualna zaraza” może dotknąć każdego. Jednocześnie argument o homoseksualizmie Ernsta Röhma i jego towarzyszy stał się doskonałym narzędziem politycznym w walce o władzę[48]. Nasilono więc terror sił policyjnych i Gestapo wymierzony w jednostki; w końcu zmieniono prawo, uchwalając nową – rozszerzoną – wersję paragrafu 175.

W latach 1936–1939 znacznie wzrosła liczba zatrzymanych na mocy wyśrubowanych przepisów; ostatecznie zaostrzono kary za „czyny homoseksualne”, a „sprawcy” trafiali coraz częściej do obozów koncentracyjnych. Powstała też nowa opresyjna instytucja: Centrala do spraw Zwalczania Homoseksualizmu i Aborcji, która miała za zadanie przede wszystkim katalogować podejrzanych.

Po wybuchu wojny aresztowania rozszerzono na podbite terytoria. Homoseksualiści mieli być „zapobiegawczo” przetrzymywani w obozach koncentracyjnych[49]. Około 1,2 tysiąca z nich trafiło do obozu Sachsenhausen. Jego historia – dzięki największej liczbie relacji i źródeł – stała się emblematyczną opowieścią o ostatnim etapie prześladowań nieheternormatywnych mężczyzn w okresie nazistowskim.

*

Większość zachowanych fotografii mężczyzn skazanych na podstawie paragrafu 175 to pojedyncze zdjęcia wykonywane na posterunkach policji, w więzieniach albo w obozach koncentracyjnych. Ujęcie w dwóch pozach: en face i z profilu – przy zdjęciach obozowych dodawano trzecią pozycję w trzech czwartych profilem w czapce obozowej. Taki model stał się dominującym wizerunkiem wszystkich mężczyzn i kobiet prześladowanych w okresie nazistowskim. W przypadku więźniów i więźniarek politycznych, Żydów, Romów czy świadków Jehowy fotografie obozowe indywidualnych ofiar albo ocaleńców ilustrują wszelkiego rodzaju publikacje na temat historii tych grup i ich prześladowań. W przypadku obrazów zbiorowych masowo wykorzystuje się fotografie z apeli obozowych albo z przybywających transportów, traktując więźniów i więźniarki jako grupę. Rzadko sprawdza się, kogo sfotografowano, czyje twarze i sylwetki widzimy na zachowanej kopii[50].

Zdjęcia mężczyzn z różowym trójkątem albo szerzej – uznanych za homoseksualnych – to ewenement w publikacjach historycznych. Zdarza się, że archiwum wymaga zgody rodziny byłego więźnia lub więźniarki, która może nie życzyć sobie publikacji twarzy, informacji o paragrafie 175 albo o tożsamości psychoseksualnej krewnego[51]. Siedemdziesiąt pięć lat po wojnie o wizerunku osób nieheteronormatywnych nadal decydują inni, w gruncie rzeczy uznając obozową historię bliskiej osoby za powód do wstydu i plamę na rodzinnym honorze.

Zdjęcia zbiorowe wizualizujące omawianą grupę więźniów również wybiera się bardzo ostrożnie. Dowolne zdjęcie apelowe nie może ilustrować tych, których władza nazistowska uznała za homoseksualnych. Jedna z dwóch najczęściej powielanych fotografii mężczyzn opisywanych jako różowe trójkąty pochodzi z KL Sachsenhausen[52]. Jedenastu więźniów stoi na placu apelowym obok bramy głównej do obozu. Mija ich dwóch mężczyzn. Jeden z nich to esesman w mundurze, sfotografowany od tyłu. Dwóch więźniów patrzy w obiektyw. Ich twarzy nie można zapomnieć.

Zdjęcie pochodzi z serii, którą wykonano w trakcie apelu w obozie Sachsenhausen 19 grudnia 1938 roku, w dniu, w którym obóz wizytował włoski badacz rasy Guido Landra. Najprawdopodobniej cała seria składała się z kilkunastu ujęć. Widać na nich, że gość komendanta Hermanna Baranowskiego najpierw obserwował, w jaki sposób więźniowie funkcyjni meldują stan obozu. Następnie „oglądał” poszczególne grupy więźniów ustawione w dwóch szeregach. Mijał mężczyzn, których przeprowadzano obok bramy głównej obozu. Na kilku ujęciach widać Żydów – na ich ubraniu obozowym łatwo rozpoznać naszyte gwiazdy Dawida składające się z dwóch trójkątów. Kolejne zdjęcia przedstawiają więźniów nieżydowskich z pojedynczymi trójkątami. Landra rozmawiał z kilkoma z nich w asyście komendanta obozu i innych esesmanów. Propaganda nazistowska opisywała sfotografowanych jako „element asocjalny, który powinien być oddzielony od reszty społeczeństwa” albo „kryminalny żydowski typ”[53]. Dotychczas personalia osób z tego zdjęcia i całej serii były nieznane. Nie sprawdzono również numerów obozowych innych więźniów, widocznych na wszystkich fotografiach. Mężczyźni „oglądani” przez Landrę w zimie 1939 roku pozostali anonimowi[54].

W historii obozu Sachsenhausen lata 1936–1939 to okres, w którym widać dużą rotację więźniów. Większość wypuszczano po kilku tygodniach albo miesiącach. Część odsiadywała dłuższe kary, ale zdarzały się też amnestie – na przykład z okazji urodzin Hitlera w kwietniu 1939 roku[55]. Numery obozowe nadawano więźniom kilkukrotnie, dlatego czasem trudno jednoznacznie ustalić, czyja twarz została utrwalona na zdjęciach z wizyty Włocha. Na pewno wśród mężczyzn stojących tego dnia na apelu byli ci, których zatrzymano na mocy paragrafu 175. Część z nich funkcjonowała w obozie jako więźniowie ochronni[56], inni jako „kryminalni” (przestępcy seksualni) albo „asocjalni”.

W marcu 1937 roku policja kryminalna zorganizowała pierwszą akcję przeciwko tak zwanym potencjalnym przestępcom – wychwytywano zarówno tych, których uznano za żyjących z przestępstw, jak i Arbeitsscheu, czyli unikających pracy, potencjalnych kryminalistów. Z Berlina i okolic przywieziono wtedy do KL Sachsenhausen około trzystu osób, w tym także skazanych za „nierząd wbrew naturze”.

Równie masowe aresztowania (tak zwana akcja zapobiegawcza) odbyły się w połowie czerwca 1938 roku. Do obozów Dachau, Buchenwald i Sachsenhausen przewieziono około 10 tysięcy ludzi, w tym 1,5 tysiąca Żydów[57]. Największy transport skierowano do Sachsenhausen – prawie 6 tysięcy mężczyzn, w tym dziewięciuset Żydów. To ich twarze utrwalono na wszystkich fotografiach wykonanych podczas wizyty Landry pół roku później i ich nazywano „elementem asocjalnym i kryminalnym”, który powinien być izolowany i trzymany w zamknięciu. Byli to między innymi:

Ludwig Schneider – robotnik urodzony 28 lutego 1891 roku w Körbornie. Zmarł dwadzieścia sześć dni po wizycie Landry na „ogólne osłabienie ciała”;

Hermann Röpti – robotnik urodzony 29 marca 1905 roku w Osnabrücku. Zmarł dwadzieścia osiem dni po tej wizycie na „grypę”;

Franz Hoja – robotnik urodzony 18 lipca 1890 roku w Goschütz (dziś Goszyce). Zmarł dwa i pół miesiąca po tej wizycie na „osłabienie mięśnia sercowego”;

Salomon Hamburg – sprzedawca urodzony 11 listopada 1890 roku w Radlau (Radłów). Zmarł dziewięć miesięcy po tej wizycie na „rozedmę płuc”;

Anton Heinrich – szewc urodzony 12 stycznia 1896 roku w Neuendorfie (dziś Przesącin). Zmarł w marcu 1940 roku na „zapalenie wyrostka robaczkowego i zapalenie płuc”;

Josef Sinzig – robotnik urodzony 11 stycznia 1879 roku. Przeniesiony we wrześniu 1940 roku do KL Dachau, gdzie zmarł dwa i pół miesiąca później. Miał „problemy z sercem”;

Franz Haller – urodzony 14 października 1886 roku. W obozie od 18 czerwca 1938 roku. Jego losy pozostają nieznane.

Ze względu na braki w dokumentacji obozowej trudno ustalić, czy któregoś z nich rzeczywiście skazano na mocy paragrafu 175. Być może wszystkich. Na pewno wszystkich uznano za jednostki aspołeczne. Także Żydów. Berliński sprzedawca Richard Neumann trafił do obozu 17 czerwca 1938 roku[58]. Wcześniej prowadził sklep z artykułami futrzarskimi. Był żonaty. Pod koniec 1935 roku został skazany za relacje seksualne z mężczyzną na półtora roku więzienia. Zatrzymano go zapobiegawczo jako niebezpiecznego przestępcę. W obozie spędził prawie trzy miesiące. Wypuszczono go, pod warunkiem że opuści Rzeszę. Wyjechał pod koniec października. Nie wiadomo, jakie były jego dalsze losy.

Spośród jedenastu mężczyzn, którzy „przetrwali” na zdjęciu wykorzystywanym jako emblemat różowych trójkątów, można z całą pewnością odczytać tylko dwa numery obozowe – 1448 i 1507. Pierwszy z nich to najprawdopodobniej numer Arthura Grünberga[59]. Przetransportowano go do obozu pod koniec sierpnia 1938 roku jako „więzienia ochronnego”. Miał trzydzieści sześć lat.

Drugi należał do Hermanna Wolfa – widać go na pierwszym planie. Patrzy przed siebie. Jest przerażony. Hermann urodził się w 1898 roku w Breslau (Wrocław). Mieszkał w Elbingu (Elbląg) na Horst Wesselstraße 95 (dziś to ulica Robotnicza) razem z żoną Trude. Zatrzymano go w trakcie czerwcowej łapanki i przewieziono do KL Sachsenhausen, gdzie dostał kategorię „Aso” (tak zwana jednostka aspołeczna). Z zawodu był pomocnikiem mleczarza. Na początku kwietnia 1940 roku – prawie dwa lata po aresztowaniu – trafił do KL Flossenbürg. Na zachowanej karcie więźnia zapisano nowy numer obozowy – 1869. Hermann miał ze sobą kilka sztuk odzieży i jedną parę butów. We wrześniu ktoś przysłał mu nowy sweter. W Wigilię 1940 roku został wypuszczony z obozu. Podobnie jak w przypadku Neumana i Grünberga nie wiemy, czy przeżył wojnę. Jego podobizna stała się jednak symboliczną twarzą prześladowanego przez władzę nazistowską nieheteronormatywnego mężczyzny. Twarzą „różowego trójkąta”.

*

Zdjęcie Hermanna Wolfa i dziesięciu innych więźniów Sachsenhausen w trakcie zimowego apelu pojawiło się na okładce kilku wydań pierwszej opublikowanej relacji mężczyzny skazanego na mocy paragrafu 175[60]. Powstała ona w latach 1967–1968, kiedy dwóch przyjaciół spotykało się regularnie, aby rozmawiać o wojennej przeszłości jednego z nich. Autorem Mężczyzn z różowym trójkątem jest Heinz Heger. Pod tym pseudonimem ukryli się Josef Kohout, były więzień obozów, i Johann Neumann, jego kronikarz[61].

Kohouta aresztowano w lecie 1939 roku. W styczniu 1940 roku trafił do KL Sachsenhausen, w połowie maja – do Flossenbürga. W obu obozach miał szansę spotkać Hermanna Wolfa. Kohout nosił różowy trójkąt. Hermann – jako „asocjalny” – prawdopodobnie brązowy albo czarny. Tablica z kolorowymi trójkątami pochodziła z KL Dachau i funkcjonowała w tamtym obozie na pewno po 1937 roku. W Sachsenhausen najpierw oznaczano więźniów różnymi kombinacjami pasków o szerokości 10 i długości 30 centymetrów. Jeden z nich naszywano na prawą nogawkę, drugi – na lewą stronę klatki piersiowej, trzeci – na plecach. Polityczni otrzymywali paski w kolorze czerwonym, „kryminalni” – zielonym, Żydów oznaczano żółtą łatą. W innych obozach pojawiły się pierwsze osobne oznaczenia dla więźniów skazanych na mocy paragrafu 175 – takie jak opaski na ramię z literą „A” (Arschficker – dupojebca) – można więc przypuszczać, że w Sachsenhausen system był podobny. Od czerwca 1938 roku stosowano już oznaczenia trójkątne. Jeden z więźniów politycznych, Werner Koch, wspominał:

Jeszcze bardziej pogardzani i izolowani [od aspołecznych – J.O.] są oczywiście homoseksualiści, którzy noszą różowe trójkąty. Ze względu na to, że są szczególnie bacznie obserwowani, tak bardzo się boją, że raczej tłumią swoje skłonności, niż im ulegają. Tak samo ostrożne są męskie prostytutki. Niektórzy z nich nie kryją się wcale z pogardą dla swojej homoseksualnej klienteli, z której pieniędzy wcześniej się utrzymywali. Jeśli w obozie dochodzi do spontanicznych kontaktów homoseksualnych, to między takimi więźniami, którzy szukają odprężenia seksualnego i sami dziwią się drzemiącym w nich możliwościach. Wśród politycznych temat seksu nie istnieje, no chyba że wśród zielonych[62].

Otto G. został przewieziony do obozu na początku 1939 roku. Skazano go na mocy paragrafu i uznano za „homoseksualnego recydywistę”. Określono go jako „męską prostytutkę”. Miał dwadzieścia dwa lata. Z zawodu był robotnikiem budowlanym:

Przy przyjęciu do obozu komendant obozu SS-Oberführer Bardewski [Hermann Baranowski – J.O.] zwrócił mi uwagę, że ja jako sto siedemdziesiąty piąty robię [sobie – J.O.] reklamę swoim wyglądem, kolorem włosów i ruchami. Grożono mi dosłownie, że złapią mnie za jaja i będą mnie za nie trzymać. […] W wyniku zarządzenia administracji obozowej wszyscy więźniowie skazani z paragrafu 175 (wystarczyło podejrzenie) musieli być oznakowani w szczególny sposób. Otrzymałem różowy trójkąt na prawą pierś. Teraz byliśmy wystawieni na szyderstwa i kpiny SS i więźniów wszystkich kategorii. Więźniom politycznym szczególną przyjemność sprawiało oczernianie przed kierownictwem obozu osób oznakowanych w taki sposób[63].

Oprócz oznakowania z czasem władze obozu zdecydowały się izolować i zamykać skazanych na mocy paragrafu 175. Na początku umieszczano ich w różnych barakach więźniarskich. Potem oddzielano od reszty więźniów albo – tak jak w KL Buchenwald – zamykano w bloku karnej kompanii. W dzień pracowali w kamieniołomach, byli więc bardziej narażeni na niebezpieczeństwo i wyniszczenie poprzez morderczą pracę.

Izolacja miała zahamować relacje homoseksualne w obozie, do których dochodziło rzekomo z powodu „uwiedzenia” innych więźniów przez mężczyzn z różowym trójkątem. Pojawiały się też inne propozycje rozwiązania problemu homoseksualizmu w kacecie. W połowie grudnia 1939 roku minister sprawiedliwości Rzeszy pisał w liście do Himmlera:

W obozach w Bayrische Ostmark udało się przeprowadzić nocną separację homoseksualnych więźniów dzięki barakowi z pojedynczymi celami do spania, zbudowanemu w więzieniu karnym w Tegel; doświadczenia te są określane jako niezwykle korzystne. Również w obozie Rodgau część homoseksualnych więźniów jest w nocy zakwaterowana w dużym baraku z pojedynczymi celami (a oprócz tego w budynku z celami [należącym do – J.O.] dawnego przytułku). W obozach w rejonie Emsland oraz, o ile nocna separacja nie jest możliwa do przeprowadzenia w Rodgau, w praktyce preferuje się tak zwaną zasadę rozrzedzania. Zasada ta ma na celu takie rozdzielenie homoseksualistów, aby wszędzie znaleźli się wśród zdecydowanej większości niezdegenerowanych [więźniów – J.O.], którzy będą, po pierwsze, kontrolowali ich, a potem także siebie nawzajem ze względu na rozpowszechniony wśród więźniów zdrowy wstręt wobec homoseksualizmu. Zakwaterowanie w bardzo łatwej do ogarnięcia wzrokiem części baraku i [ulokowanie – J.O.] w sytuacji łóżek ustawionych jedno nad drugim zawsze na górnym łóżku, a także odpowiedni dobór starszych baraku dopełniają ten system. Przy przydziale do pracy zwraca się uwagę na to, aby homoseksualni więźniowie nie mieli okazji do przebywania razem z innymi pojedynczymi więźniami bez ciągłego bezpośredniego nadzoru, dlatego nie wykorzystuje się ich na przykład do pracy w kuchni czy w charakterze kamerdynerów[64].

W historii obozu Sachsenhausen jednym z najbardziej ekstremalnych doświadczeń była praca w kopalni gliny przy cegielni w kompanii karnej Klinkerwerk. W 1941 roku przekształcono ją w podobóz. Kohout wspominał:

Praca w gliniance należała do najcięższych, jakie sobie można wyobrazić. […] Pięciu–sześciu więźniów ładowało glinę łopatami na lorę, a potem podobna liczba robotników musiała pchać ją pod górę. Do tego kapo i esesmani niemal bez przerwy bili ich pałkami, by przyspieszyć pracę, lecz także swobodnie pozwalać sobie na sadyzm. Dlatego też niemal codziennie zdarzało się, że więźniowie dawali sobie odrywać palce u rąk lub stóp, czasem podkładali pod lory nawet całe dłonie czy stopy, by tylko odejść z komanda w gliniance. Ci wszyscy dobrowolnie okaleczeni byli wprawdzie odsyłani do rewiru, ale nikt nigdy nie widział, by wyszli stamtąd zdrowi czy żywi[65].

Od lipca do września 1942 roku w podobozie Klinkerwerk wymordowano prawie dwustu mężczyzn z paragrafem 175, których wcześniej przewieziono z izolacji w obozie głównym. Była to letnia akcja mordowania wymierzona w tę konkretną grupę więźniów[66]. Jej opisy przetrwały w relacjach więźniów politycznych:

Prawie wszyscy zabici mieli małe rany po wlocie kuli, natomiast rany wylotowe były strasznie rozszarpane. Zaintrygowało mnie to. Dowiedziałem się, co następuje. W klinkierni piasek był transportowany wagonikami. Przy każdym wagoniku trzech więźniów. Pierwszy pociąg z wagonikami znajdował się na wysokiej skarpie.[…] Po tej stronie była także linia posterunków straży. Więzień, który miał umrzeć w określonym dniu, musiał pchać wagonik po tej stronie. Gdy nadeszła godzina śmierci, esesman dostawał znak. Gdy wagonik przejeżdżał obok Blockführera, więzień pchający po wewnętrznej stronie dostawał silnego kopniaka w brzuch. Z rozpędu wpadał na innych. Więzień pchający wagonik od strony linii posterunków zostawał odrzucony od wagonika i zsuwał się po skarpie. To była „próba ucieczki”. Strażnik tylko na to czekał i najspokojniej w świecie oddawał strzał. […] W ten sposób w ciągu dziesięciu–dwunastu tygodni prawie codziennie umierało od jednego do trzech więźniów tej kategorii. Były jednak również takie dni, gdy było ich więcej, czasami nawet pięciu czy sześciu. Jeden był prawie każdego dnia. W aktach zgonu wpisywano „niewinnie” [brzmiące – J.O.] powody zgonu[67].

W ten sposób zabito między innymi trzydziestoośmioletniego Wernera Gluszewskiego. W akcie zgonu wpisano: dwustronne zapalenie płuc. Urodził się w Marienburgu (Malbork). Pracował jako dziennikarz i pisarz. W 1937 roku padł ofiarą donosu – został skazany na dziewiętnaście miesięcy więzienia za kontakty seksualne z mężczyznami. Był więźniem Berlin-Plötzensee, Emslandlager Groß-Fullen i kilku innych jednostek penitencjarnych. Wypuszczony i zatrzymany ponownie – został uznany za recydywistę. Od lutego 1942 roku przetrzymywano go kolejno w obozach Buchenwald, Ravensbrück i w końcu Sachsenhausen, gdzie zginął w lecie w ramach wspomnianej akcji. Werner spędził w niewoli pięć lat[68].

*

W latach 1933–1945 w obozach koncentracyjnych więziono od 10 tysięcy do 15 tysięcy mężczyzn skazanych na mocy paragrafu 175. W KL Sachsenhausen – co najmniej 1190. W obozach Emsland – 1657, KL Buchenwald – 951, KL Dachau – 855, KL Flossenbürg – 468, KL Mauthausen – 388, KL Mittelbau-Dora – 262, KL Ravensbrück – 209. W obozach na terenie dzisiejszej Polski: KL Auschwitz – 139, KL Gross-Rosen – 163, KL Majdanek – 63, KL Stutthof – 61, KL Warschau – 23[69]. Dodatkowo setki mężczyzn przetrzymywano w aresztach i ciężkich więzieniach. Te liczby cały czas rosną. Wciąż udaje się odnaleźć nowe sprawy karne i dokumentacje prześladowania kolejnych mężczyzn.

Do kompleksu obozowego Auschwitz-Birkenau-Monowitz przewożono najczęściej aresztowanych z terenów włączonych albo ze wschodnich części Rzeszy: Protektoratu Czech i Moraw, Górnego i Dolnego Śląska, Pomorza, jak również z Prus Wschodnich. W przypadku KL Lublin mówimy przede wszystkim o późnych transportach „chorych” (1944) z innych obozów koncentracyjnych, którzy umierali na Majdanku zaledwie po kilku tygodniach. Do KL Warschau mężczyźni skazani na mocy paragrafu 175 przyjechali w jednym transporcie z KL Buchenwald (19 lipca 1943 roku) i mieli być funkcyjnymi w nowym obozie. Pięć dni po wybuchu powstania warszawskiego wywieziono ich do KL Dachau[70].

W polskich archiwach większość zachowanej dokumentacji dotyczy osób pochodzących z tak zwanych terenów włączonych do Trzeciej Rzeszy oraz z przedwojennych rejencji niemieckich. Wśród nich są Polacy karani nie tylko za związki z osobami pochodzenia niemieckiego tej samej płci, ale również z innymi Polakami. Wbrew powszechnemu w Polsce przekonaniu, że osób pozostających w takich relacjach nie prześladowano, kary więzienia dla nich były równie wysokie jak w przypadku relacji z Niemcem[71].

Na terenie Generalnego Gubernatorstwa (GG) spraw z paragrafu 175 praktycznie nie ma[72]. Jeśli Polak został przyłapany na stosunku seksualnym z rodakiem, odstępowano od oskarżenia (1942). Podobnie jak w przypadku płatnej aborcji Polek (paragraf 218), sprawa nie trafiała do prokuratury, tylko od razu do policji kryminalnej, która decydowała, jaka będzie dalsza procedura. Günther Grau zwraca jednak uwagę, że

podejrzani musieli się liczyć z możliwością deportacji z Polski [GG – J.O.], ponieważ naziści uważali ich za zagrożenie dla „niemieckości”. Nie wiadomo, na ile władze respektowały te zasady [odstępstwo od oskarżenia – J.O.]. Jednakże zgodnie z Rozporządzeniem o prawie karnym dla Polaków i Żydów na wschodnich obszarach wcielonych z 4 grudnia 1941 roku […], SS i policja miały uprawnienia do arbitralnych działań, włączając karę śmierci[73].

W związku z tym także na terenie GG zatrzymani homoseksualiści mogli być wysyłani do obozów koncentracyjnych albo groziła im egzekucja bez sądu.

[41] Po raz pierwszy użył tego określenia Károly Mária Kertbeny w 1869 roku. Opisując historię pojęć „homoseksualista” i „homoseksualizm”, opierałam się przede wszystkim na znakomitej pracy Tomasza Łukasza Nowaka. T.Ł. Nowak, Język ukrycia. Zapisany socjolekt gejów, Universitas, Kraków 2020.

[42] J. Kochanowski, Queer Studies – wprowadzenie, [w:] Queer Studies. Podręcznik kursu, red. M. Abramowicz, R. Biedroń, J. Kochanowski, Kampania Przeciw Homofobii, Warszawa 2010, s. 13. Por. J. Kochanowski, Fantazmat zróżNICowany. Socjologiczne studium przemian tożsamości gejów, Universitas, Kraków 2004, s. 93–139.

[43] Autorem określeń „uranizm” i „urnigowie“ był Karl Heinrich Ulrichs. O „trzeciej płci” mówił Magnus Hirschfeld. Por. M. Hirschfeld, Berlins drittes Geschlecht. Schwule und Lesben um 1900, red. M. Herzer, Verlag Rosa Winkel, Berlin 1991; A. Zinn, „Aus dem Volkskörper entfernet”?, dz. cyt., s. 71–78; T.Ł. Nowak, Język ukrycia, dz. cyt., s. 63–64.

[44] G. Grau, Verfolgung, „Umerziehung“ oder „Ausmerzung”, homosexueller Männer 1933 bis 1945, [w:] Homosexualität in der NS-Zeit. Dokumente einer Diskriminierung und Verfolgung, red., oprac. G. Grau, Fischer Taschenbuch Verlag, Frankfurt am Main 2004, s. 31–32; A. Zinn, „Aus dem Volkskörper entfernet”?, dz. cyt., s. 63–67.

[45] C. Schoppmann, Czas maskowania…, dz. cyt., s. 164; taż, Zeit der Maskierung. Zur Situation lesbischer Frauen im Nationalsozialismus, [w:] Nationalsozialistischer Terror gegen Homosexuelle. Verdrängt und ungesühnt, red. B. Jellonnek, R. Lautmann, Ferdinand Schöningh, Paderborn 2002, s. 72.

[46] Por. K. Uzarczyk, Podstawy ideologiczne higieny ras i ich realizacja na przykładzie Śląska w latach 1924–1944, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2003; taż, „Kto jest dziedzicznie chory, może być poddany ubezpłodnieniu…”. Sterylizacja ze względów eugenicznych w rejencji wrocławskiej (1934–44), [w:] „Mój Führerze!”. Ofiary przymusowej sterylizacji na Dolnym Śląsku w latach 1934–44, wyb., oprac. J. Ostrowska, Ośrodek Karta, Warszawa 2019, s. 185–188.

[47]Homosexualität in der NS-Zeit…, dz. cyt., s. 306.

[48] W nocy 30 czerwca 1934 roku, podczas akcji wymordowania członków SA, zginęło około osiemdziesięciu mężczyzn. Noc długich noży jest nadal różnie interpretowana. Z jednej strony w kontekście walki o władzę, z drugiej – jako preludium fali prześladowań wymierzonych w osoby homoseksualne. Na pewno wątek homoseksualny nie był wyłącznie tematem zastępczym. Por. B. Jellonnek, Staatspolizeiliche Fahndungs- und Ermittlungsmethoden gegen Homosexuelle, [w:] Nationalsozialistischer Terror…, dz. cyt., s. 152; A. Zinn, „Aus dem Volkskörper entfernet”?, dz. cyt., s. 260–265.

[49] Areszt zapobiegawczy/prewencyjny (Vorbeugungshaft) – policyjny środek przymusu wprowadzony na przełomie 1937 i 1938 roku. Na mocy tego zarządzenia można było przetrzymywać bezterminowo tak zwanych zawodowych przestępców, recydywistów, którzy zagrażali społeczeństwu. W momencie, kiedy oskarżony kończył odsiadywać wyrok, był automatycznie przekazywany policji kryminalnej i wywożony do obozu koncentracyjnego.

[50] Najczęściej używaną serią zdjęć obrazujących więźniów i więźniarki kompleksu obozowego Auschwitz (bądź wbrew prawdzie historycznej – także innych obozów) są ujęcia z albumu Lili Jacob: „Fotografie z albumu zaczęły zajmować centralne miejsce w wizualnych przedstawieniach Holokaustu. Poza wartością dowodu nabrały emocjonalnej siły wyrazu i były reprodukowane w książkach, prezentowane w filmach i muzeach na całym świecie. Nadal jednak nie ustalono, kto zrobił zdjęcia i w jakim celu”. J. Struk, Holokaust w fotografiach. Interpretacje dowodów, przeł. M. Antosiewicz, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2007, s. 143.

[51] Nie spotkałam się z żadnym przypadkiem, w którym rodzina byłego więźnia protestowałaby przeciwko publikacji wizerunku krewnego z powodu tożsamości psychoseksualnej, ale ten argument często pojawia się w dyskusjach z miejscami pamięci i archiwami w Polsce. Od początku moich badań kilkukrotnie informowano mnie, że „tego typu historie” są „wrażliwe” ze względu na rodzinę byłego więźnia. Warto zaznaczyć, że osoby odpowiedzialne za udostępnianie materiałów nie były w kontakcie z krewnymi, ale dopuszczały możliwość, że rodzina – jeśli istnieje – „może sobie nie życzyć”.

[52] Drugie zdjęcie pochodzi ze słynnego albumu komendanta obozu Buchenwald Karla Kocha i przedstawia transport więźniów z KL Dachau z 26 września 1939 roku. W tym transporcie był tylko jeden więzień skazany na mocy paragrafu 175 – Niemiec Wilhelm von Braun. Seria składa się z ośmiu zdjęć. Na tym, używanym jako wizualizacja „różowych trójkątów”, znajdują się Romowie zatrzymani w ramach akcji przeciwko ASR („uchylający się od pracy”) w czerwcu 1939 roku. Wśród nich byli: Paul Baranyai (ur. 1917), zmarły w obozie Buchenwald 24 lutego 1940 roku (zapalenie płuc), Stefan Horvath (ur. 1920), więzień obozów Dachau, Buchenwald, Mauthausen, Sachsenhausen – od lutego 1943 roku jego losy są nieznane, i Anton Horvath (ur. 1901), zmarły w obozie Buchenwald 16 stycznia 1940 roku („słabość serca”).

[53]Professor Landra besucht das Konzentrationslager Sachsenhausen… und die Leibstandarte, „Illustrierter Beobachter”, 5.01.1939, https://research.calvin.edu/german-propaganda-archive/images/ib/ib39-1a.jpg [dostęp: 15.02.2021].

[54] Por. Jüdische Häftlinge im Konzentrationslager Sachsenhausen 1936–1945, red. G. Morsch, S. zur Nieden, Gedenkstätte und Museum Sachsenhausen, Berlin 2004, s. 174–175.

[55] A. Sternweiler, Chronologischer Versuch zur Situation der Homosexuellen im KZ-Sachsenhausen, [w:] Homosexuelle Männer im KZ Sachsenhausen, red. A. Sternweiler, J. Müller, Schwules Museum Berlin, Verlag Rosa Winkel, Berlin 2000, s. 33–34.

[56] Areszt ochronny (Schutzhaft) – policyjny środek przymusu dla ochrony przed wrogami państwa wprowadzony pod koniec lutego 1933 roku (Dekret o ochronie narodu i państwa). Później do tego zarządzenia wprowadzono wiele poprawek. Areszt był bezterminowy i stosowany nie tylko wobec przeciwników politycznych, ale także wobec osób nieheteronormatywnych czy świadków Jehowy. T. Iwaszko, Deportacja do obozu, rejestracja więźniów, [w:] Auschwitz. Nazistowski obóz śmierci, red. F. Piper, T. Świebocka, Wydawnictwo Państwowego Muzeum Oświęcim-Brzezinka, Oświęcim 2006, s. 50–51.

[57] Por. S. Schüler-Springorum, Masseneinweisungen in Konzentrationslager. Aktion „Arbeitsscheu Reich”, Novemberpogrom, Aktion „Gewitter”, [w:] Der Ort des Terrors. Geschichte der Konzentrationslager, t. 1: Die Organisation des Terrors, red. W. Benz, B. Diestel, CH Beck, München 2005, s. 156–164.

[58] A. Sternweiler, „Er hatte doppelt so schwer zu leiden”. Homosexuelle Juden, [w:] Homosexuelle Männer…, dz. cyt., s. 173–175.

[59] Numer 1448 nosił także Erich Kohnert (ur. 10 maja 1903 roku), który trafił do obozu w czerwcu jako „uchylający się od pracy”. Grünberg przejął go ponad dwa miesiące później.

[60] Na okładce pierwszego wydania wspomnień w języku niemieckim był tylko różowy trójkąt na czarnym tle. Wydania w języku angielskim z 1994 roku wykorzystywały fotografię z KL Sachsenhausen. Podobnie wydanie polskie z 2016 roku. Por. H. Heger, The Men with the Pink Triangle: The True, Life-and-death Story of Homosexuals in the Nazi Death Camps, przeł. D. Fernbach, Alyson Publications, New York 1994; H. Heger, Mężczyźni…, dz. cyt.

[61] K. Müller, Totgeschlagen, totgeschwiegen? Das autobiographische Zeugnis homosexueller Überlebender, [w:] Nationalsozialistischer Terror…, dz. cyt., s. 397–418.

[62] A. Sternweiler, Chronologischer Versuch…, dz. cyt., s. 35.

[63] Tamże, s. 38.

[64] Tamże, s. 41.

[65] H. Heger, Mężczyźni…, dz. cyt., s. 31–32.

[66] Por. J. Müller, „Unnatürliche Todesfälle”. Vorfälle in den Außenberichen Klinkerwerk Scießplatz und Tongrube, [w:] Homosexuelle Männer…, dz. cyt., s. 234–247.

[67] Tamże, s. 239.

[68] Biogram Gluszewskiego autorstwa R. Hoffschildta dla Miejsca Pamięci Ravensbrück – archiwum J. Ostrowskiej.

[69] Stan badań Rainera Hoffschildta (listopad 2020) – archiwum J. Ostrowskiej.

[70] Wszyscy więźniowie z paragrafem 175 przywiezieni tym transportem mieli kategorię BV (Berufsverbrecher – tak zwany pospolity przestępca). Czterech z nich – także paragraf 176, podpunkt 3 (pedofilia). Tamże.

[71] Na różną sytuację prawną mężczyzn homoseksualnych na terenach włączonych do Rzeszy i w Generalnym Gubernatorstwie zwracano uwagę już na początku lat 90. Na terenach włączonych przyjęto niemiecki kodeks karny, pod który podpadali także Polacy. Por. Homosexualität in der NS-Zeit…, dz. cyt., s. 252–254.

[72] Zachowana dokumentacja policji kryminalnej w archiwach w Radomiu, Krakowie, Warszawie i Lublinie jest szczątkowa. Udało mi się odnaleźć tylko jedną teczkę skazanego na mocy paragrafu 175 (Archiwum Państwowe w Warszawie). Inne pojedyncze zachowane dokumenty to między innymi rozkaz Heinricha Himmlera o karze śmierci za homoseksualizm dla członków SS i policji z marca 1942 roku. W dostępnej dokumentacji więziennej, prokuratorskiej i sądowniczej nie odnalazłam spraw karnych Polaków prześladowanych na mocy paragrafu.

[73]Homosexualität in der NS-Zeit…, dz. cyt., s. 254.