Ogród Boga - Stanisław Biel SJ - ebook

Ogród Boga ebook

Stanisław Biel SJ

5,0

Opis

Sanktuaria przypominają działanie Boga w historii. Pozwalają w głębszym wzruszeniu zobaczyć i dotknąć miejsc, które ongiś nawiedził sam Bóg; po których stąpali Jezus, Maryja, święci. Są pamiątką, która ma nie tylko wymiar historyczny, ale również teraźniejszy. W tych miejscach bowiem nadal działa Bóg, odnawia przymierze z człowiekiem, zaprasza do intymnej relacji ze sobą.

Ta książka jest zaproszeniem do tego, żeby wyruszyć w pasjonującą i ubogacającą podróż po Ziemi Świętej. To z jednej strony pielgrzymka śladami Jezusa, a z drugiej okazja do zatrzymania się, zajrzenia w głąb siebie, odkrycia własnych pragnień i poznania prawdy o sobie.

Beer-Szeba, Sadzawki Salomona, Sanktuarium Księgi, ruiny Mamre… to tylko niektóre z licznych miejsc, które dzięki książce o. Stanisława Biela SJ możemy odwiedzić. Ogród Boga jest rozległy i każdy znajdzie w nim coś dla siebie.

Stanisław Biel SJ – rekolekcjonista i kierownik duchowy, udziela Ćwiczeń duchowych w Częstochowie, wcześniej pełnił funkcję dyrektora Domu Rekolekcyjnego w Zakopanem. Autor książek i artykułów z dziedziny duchowości.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 157

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




© Wydawnictwo WAM – Księża Jezuici, 2019 Opieka redakcyjna: Klaudia BieńRedakcja: Katarzyna StokłosaKorekta: Katarzyna OnderkaProjekt okładki: Andrzej Sochackifot. © Shutterstock / wjarekNa okładce mozaika z Centrum Jana Pawła II „Nie lękajcie się” w KrakowieSkład: EdycjaISBN 978-83-277-2078-8WYDAWNICTWO WAMul. Kopernika 26 • 31-501 Krakówtel. 12 62 93 200e-mail: [email protected]Ł HANDLOWYtel. 12 62 93 254-255 • faks 12 62 93 496e-mail: [email protected]ĘGARNIA WYSYŁKOWAtel. 12 62 93 260 www.wydawnictwowam.plDruk: EKODRUK • KrakówPublikację wydrukowano na papierze IGEPA Creamy 70 g vol. 2.0dostarczonym przez IGEPA Polska Sp. z o.o.

Od Autora

„Sanktuaria są jak kamienie milowe, które kierują dzieci Boże w ich ziemskiej drodze”.

Jan Paweł II

Papieska Rada ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podróżnych w jednym ze swych dokumentów wskazuje na trzy wymiary sanktuariów. Są nimi: pamiątka, obecność i proroctwo. Sanktuaria przypominają działanie Boga w historii. Pozwalają w głębszym wzruszeniu zobaczyć i dotknąć miejsc, które ongiś nawiedził sam Bóg; po których stąpali Jezus, Maryja, święci. Są pamiątką, która ma nie tylko wymiar historyczny, ale również teraźniejszy. W tych miejscach bowiem nadal działa Bóg, odnawia przymierze z człowiekiem, zaprasza do intymnej relacji ze sobą. Są one naznaczone wiarą, modlitwą, adoracją, prośbami i dziękczynieniem. Sanktuaria zwracają również naszą myśl ku przyszłości. Są proroczym znakiem nadziei. Uświadamiają, że ostatecznym celem nie są nawet najświętsze miejsca na ziemi, ale dom Ojca, niebieska ojczyzna.

Miejsca święte „są obrazami rzeczy niewidzialnych” (Pseudo-Dionizy Areopagita). Są, jak nazwał je święty Jan Paweł II, „stałymi rozgłośniami Dobrej Nowiny”. Są wypełnione bogactwem historii, pamiątek, symboli, które przemawiając do serc pielgrzymów, wymagają refleksji, przemyślenia oraz spożytkowania w życiu duchowym i ewangelizacji. Stanowią więc cenny środek w rozwoju indywidualnym i wspólnototwórczym.

Książka Ogród Boga to zapis doświadczeń z takich miejsc. Zawiera wspomnienia i przeżycia z pielgrzymki do Ziemi Świętej. Osobiste doświadczenia autora zostały poszerzone o przekazy przewodników, szczególnie jeśli chodzi o detale historyczne i architektoniczne.

Zapiski autora mogą służyć nie tylko pielgrzymom i turystom, lecz także osobom, które z różnych racji nie są w stanie pielgrzymować. Ubogacają bowiem pielgrzymkę duchową, drogę do Niebieskiego Sanktuarium.

1. Studnia Przysięgi

Beer-Szeba

A potem Abraham dał Abimelekowi drobne i większe bydło, i tak obaj zawarli przymierze. Abraham wydzielił nadto z trzody siedem jagniąt. Abimelek zapytał Abrahama: „Co znaczy tych siedem jagniąt, które oddzieliłeś osobno?” Odpowiedział Abraham: „Tych siedem jagniąt przyjmiesz ode mnie, żebym mógł mieć dowód, że to ja wykopałem ową studnię”. Dlatego nazwano tę miejscowość Beer-Szeba, ponieważ tam obaj złożyli przysięgę.

(Rdz 21,27–31)

Beer Szewa położona jest na północnym skraju pustyni Negew, stanowiąc jej nieformalną stolicę. Dziś jest czwartym co do wielkości miastem izraelskim i kwitnącym ośrodkiem przemysłowym. Mimo szybkiego rozwoju „wciąż jest w niej wiele z arogancji, witalności i energii miasta pogranicza. Przy głównych ulicach parkują wielkie ciężarówki, po centrum rozbijają się odkryte jeepy, w kawiarniach na chodnikach popijają piwo ogorzali mężczyźni w mocno schodzonych butach i z włosami przyprószonymi kurzem, a młodzi żołnierze sączą colę i czekają na podwiezienie. (…) Jeśli nawet panuje tu bałagan, to jest to bałagan twórczy” (B. Bell).

Mijam jednak współczesną tętniącą życiem aglomerację miejską, by udać się do leżącego w pobliżu starożytnego telu Beer-Szeba. Położony jest on na wysokości 307 metrów n.p.m. Beer-Szeba w języku hebrajskim oznacza „Studnia Przysięgi” lub „Studnia Siedmiu”. Nazwa ta została wprowadzona w czasach patriarchalnych. Niemniej wykopaliska wskazują, że teren ten był zasiedlony już w czwartym tysiącleciu przed Chrystusem. „Ówczesna ludność, która wprowadziła na Negeb udomowioną owcę, odeszła stąd około 3000 roku przed Chrystusem. Od tego czasu teren ten przemierzali jedynie nomadowie w czasie swoich sezonowych wędrówek” (J. Murphy-O’Connor).

Beer Szeba związana jest z patriarchami. Tutaj Abraham zawarł przymierze z Abimelekiem (por. Rdz 21,22nn). Stąd oddalił z domu niewolnicę Hagar i swego syna Izmaela (por. Rdz 16,1nn). Stąd wezwał go Bóg, by złożył w ofierze syna Izaaka (por. Rdz 22,1nn). W Beer-Szebie również objawił się Bóg Izaakowi (por. Rdz 26,23nn) i Jakubowi (por. Rdz 28,10nn; 46,1nn). Po opuszczeniu Egiptu i zasiedleniu Palestyny przez Izraelitów Beer-Szeba przypadła w udziale pokoleniu Symeona, a następnie Judy. Była wówczas najdalej na południe wysuniętym miastem izraelskim. Stąd używano określenia „od Dan do Beer-Szeby” jako synonimu całej ziemi izraelskiej. W Beer-Szebie sprawowali funkcje sędziowskie skorumpowani synowie Samuela (por. 1 Sm 8,2). Tu schronił się Eliasz, uciekając przed królową Izebel (por. 1 Krl 19,3–4). Beer-Szeba została znacznie umocniona i ufortyfikowana za czasów Saula i Dawida. Zniszczona przez pożar w X wieku przed Chrystusem podniosła się stopniowo z ruin. Na przestrzeni dalszych wieków miasto wielokrotnie niszczono i odbudowywano. W okresie rzymskim i bizantyjskim było stolicą biskupią i służyło jako linia obrony przed Nabatejczykami. Ostatecznie opustoszało w czasie podboju arabskiego w VII wieku.

Po zapoznaniu się z historią miasta rozpoczynam jego zwiedzanie. Na początek jedyna brama miejska, pochodząca z X wieku przed Chrystusem. Była ona chroniona bramą zewnętrzną, zaś z obu jej stron znajdowały się pomieszczenia strażnicze. Przed bramą jest studnia, której powstanie datuje się na ten sam wiek. „Datacja ta budzi pewne wątpliwości, wydaje się bowiem, że gdyby studnia była w użyciu w momencie zbudowania bramy miejskiej, to mur miejski zostałby wzniesiony przed nią, a nie za nią” (J. Murphy--O’Connor). Niemniej starożytna tradycja przypisuje budowę studni samemu Abrahamowi i z nią wiąże etiologię miasta.

Według autora biblijnego Abimelek, król Geraru (odległego ponad dwadzieścia kilometrów od Beer­-Szeby), usłyszał o urodzie Sary i postanowił dołączyć ją do swego haremu. Zwłaszcza że Abraham głosił wszem wobec, że jest jego siostrą. Jednak w nocy miał widzenie. Ukazał mu się Bóg i ostrzegł go, że Sara jest zamężna. Abimelek musiał ponieść konsekwencje swego czynu. Jego żony i niewolnice zostały dotknięte niepłodnością. Jedynym zadośćuczynieniem mogło być wstawiennictwo Abrahama. Mimo iż Abimelek był niewinny (w zasadzie został oszukany przez Abrahama), okazał się wspaniałomyślny wobec patriarchy. Ofiarował mu tysiąc syklów srebra. Była to kwota niebotyczna. Przeciętny robotnik nie wypracowałby jej przez całe swe życie. Ponadto zwrócił mu Sarę i dołączył w prezencie niewolnice i bydło. Hojność króla dowodziła jego uczciwości i bojaźni wobec Boga Abrahama. Stanowiła też dowód, że Sara została nietknięta. Mimo iż Abraham wypadł blado na tle Abimeleka i nie okazał zaufania ani szacunku dla Boga, Jahwe wysłuchał jego modlitw. Odwrócił groźbę niepłodności kobiet Abimeleka.

Po tych wydarzeniach Abimelek pragnął zawrzeć z Abrahamem przymierze. Abraham przyjął królewską ofertę. Oskarżył jednak Abimeleka o przejęcie studni, która stanowiła jego własność. Na pustynnych ziemiach okalających Beer-Szebę woda była bardzo cenna. Nic więc dziwnego, że stawała się powodem licznych sporów i konfliktów. Abimelek próbował uniknąć odpowiedzialności, przerzucając ją na swych podwładnych. Ostatecznie uznał prawo Abrahama do studni, przyjmując hojne dary. W odpowiedzi Abraham ofiarował władcy siedem jagniąt, które miały być potwierdzeniem przymierza i prawa patriarchy do studni. Siedem jagniąt nawiązuje do nazwy miejscowości, w której zawarto przymierze.

Abraham zasadził w Beer-Szebie drzewo tamaryszkowe. W kulturze chińskiej i egipskiej było ono symbolem nieśmiertelności. Święte życiodajne drzewo zasadzone przez patriarchę miało symbolizować pomyślną przyszłość. Przy nim Abraham wzywał w modlitwach Boga, nazywając Go po raz pierwszy „Bogiem Wiekuistym” (hebr. el olam). Ten starożytny tytuł odnoszony pierwotnie do Boga El przypisywano odtąd w Beer-Szebie Bogu Jahwe.

Gdy przypominam sobie historię Abrahama, zastanawiam się nad „wyborami” Boga. Abraham okazał się egoistyczny, właściwie z lęku o siebie poświęcił swoją żonę, a jednak w oczach Bożych to on był prorokiem. Dzięki niemu Abimelek zyskał Bożą łaskawość. Historia Abrahama pokazuje, że wybranie i powołanie nie zależą od ludzkiej moralności i nienaganności, ale są wynikiem Bożego upodobania.

Umocniony duchowo historią patriarchy wyruszam, by dalej zwiedzać Beer-Szebę. Tuż za bramą znajduje się mały plac, z którego rozchodzą się promieniście wąskie ulice. Spacerując nimi, można zobaczyć zrekonstruowane za pomocą cegieł z suszonego mułu domy z IX–VIII wieku przed Chrystusem, a także liczne budynki publiczne i prywatne oraz magazyny. W dobrym stanie zachowało się brukowane wejście do fortu rzymskiego (II–III wiek). Warto również przyjrzeć się ówczesnemu systemowi melioracyjnemu. W głąb ziemi prowadzi siedemnastometrowy prostokątny szyb wyłożony kamiennymi płytkami, zaś na jego dnie znajduje się ogromny zbiornik (około siedmiuset metrów sześciennych) zasilany przez rzekę Hebron.

Po zwiedzeniu telu w niemal czterdziestostopniowym upale zatrzymuję się jeszcze przed najcenniejszym znaleziskiem Beer-Szeby. Jest nim ołtarz z czterema rogami. Obecnie można oglądać jedynie jego kopię, oryginał znajduje się bowiem w muzeum w Jerozolimie. Rogi ołtarza są z ciosanego kamienia, co stoi w sprzeczności z prawem (por. Pwt 27,5–6). Kult sprawowany w sanktuarium w Beer-Szebie nie był więc prawowierny, co zresztą potępiał prorok Amos w VIII wieku przed Chrystusem. Wzywał on, by nie szukać oblicza Boga i Jego woli poza świątynią jerozolimską. Pielgrzymowanie do sanktuariów w Beer-Szebie, Betel i Gilgal nie było „miłe” Bogu: „Tak mówi Pan do domu Izraela: Szukajcie Mnie, a żyć będziecie. Nie szukajcie zaś Betel i do Gilgal nie chodźcie! I Beer-Szeby nie odwiedzajcie! Albowiem Gilgal pójdzie do niewoli, a Betel zniknie. Szukajcie Pana, a żyć będziecie!”(Am 5,4–6, por. Am 8,14). Ostatecznie sanktuarium w Beer-Szebie uległo zniszczeniu w czasie reformy religijnej dokonanej przez króla judzkiego Ezechiasza (716–687 przed Chrystusem).

2. Klątwa

Arad

Król Aradu, Kananejczyk, mieszkający w Negebie, dowiedział się, że Izraelici nadciągają drogą od Atarim. Napadł na Izraela i wziął jeńców. Wtedy Izraelici złożyli następujący ślub Panu, mówiąc: „Jeśli dasz ten lud w nasze ręce, klątwą obłożymy ich miasta”. I wysłuchał Pan głosu Izraela, i wydał w ich ręce Kananejczyków.

(Lb 21,1–3)

Arad leży na południowo-zachodnim krańcu Judei, na granicy pustyni Negew, w odległości trzydziestu kilometrów od Morza Martwego. „Arad to ucieleśnienie izraelskiego osadnictwa: racjonalnie stworzone miasto, przystosowane do warunków pustynnych i wykorzystujące wszelkie dostępne bogactwa naturalne. Biblia wspomina króla Ozjasza, który «wybudował wieże na pustyni». Minęły tysiąclecia i kilka kilometrów dalej wyrosły bloki mieszkalne dzisiejszego Aradu – nowe wieże na pustyni, symbol współczesnego Izraela” (B. Bell).

Około dziesięciu kilometrów od współczesnego miasta znajduje się stanowisko archeologiczne tel Arad. Miasto zostało zasiedlone już w czwartym tysiącleciu przed Chrystusem. W okresie wczesnego brązu Arad był otoczony murem o długości tysiąca dwustu metrów, wysokości pięciu metrów i grubości dwóch i pół metra. Arad liczył wówczas ponad dwa tysiące mieszkańców. Miasto kwitło. Odkrycia wskazują, że jego mieszkańcy trudnili się rolnictwem, hodowlą, handlem i… sztuką. Około 2600 roku przed Chrystusem Arad został z nieznanych przyczyn opuszczony na ponad tysiąc pięćset lat. Ponownie zasiedlony przez Izraelitów w czasach Dawida i Salomona, początkowo jako święty obszar położony na górnym wzgórzu, a później jako miasto garnizonowe. Dla ochrony szlaku handlowego wzniesiono w nim twierdzę (cytadelę).

Zwiedzanie starożytnego miasta rozpoczynam właśnie od cytadeli. Znajduje się ona w najwyżej położonej części miasta. Dla Izraelitów, którzy ponownie zasied-lili Arad w XI wieku, miasto „miało przede wszystkim znaczenie strategiczne. Twierdza wznosiła się nad graniczną drogą do Edomu i Elat” (J. Murphy-O’Connor). Wszystkie pozostałości twierdzy pochodzą z czasów izraelickich. Moją uwagę przykuwa przede wszystkim świątynia wzorowana na jerozolimskiej. Znajduje się w niej pomieszczenie zwane „Święte Świętych”, ołtarze ofiarne i dwa stojące kamienie (stele) poświęcone Jahwe (być może także Aszerze). Znaleziona w tym miejscu inskrypcja została odczytana jako „Dom Jahwe”. Świątynia została zburzona w czasach króla Ezechiasza wraz z sanktuarium w Beer-Szebie (VIII wiek przed Chrystusem). Dziś w Aradzie można oglądać replikę steli i ołtarzy, których oryginały znajdują się w muzeum jerozolimskim.

W cytadeli przyglądam się również systemowi melioracyjnemu. Istotnym warunkiem funkcjonowania miasta było zaopatrzenie go w wodę. W czasach kananejskich gromadzono w cysternie wodę deszczową. „W IX–VIII wieku przed Chrystusem Izraelici wydrążyli studnię głębokości 21 metrów, która sięgnęła wodonośnych złóż geologicznych. Wodę wlewano w kanał przechodzący pod zachodnim murem, z którego spływała do cysterny znajdującej się w obrębie twierdzy” (J. Murphy-O’Connor). Podziwiam kunszt inżynierski starożytnych geologów i budowniczych. Myślę, że współcześni mogliby się wiele od nich nauczyć.

Na koniec udaję się jeszcze na pomost, który znajduje się na szczycie cytadeli. Został zrekonstruowany z muru z VIII–VII wieku. Rozciąga się z niego wspaniały widok na góry Judei i pustynię Negeb. W oddali dostrzegam liczne tumany wyglądające jak obłok, który towarzyszył Izraelowi w czasie wędrówki przez pustynię. Razem z innymi pielgrzymami zastanawiam się, czy jest to wynik burzy piaskowej, czy raczej dymu z ogniska. Okazuje się jednak, że są to tumany kurzu, które wzbijają… podążające za pasterzem owce.

Po zwiedzeniu cytadeli udaję się do dolnej, najstarszej części Aradu. Układ miasta z czasów kananejskich świadczy, że budowano je według planów. W centrum zlokalizowano budynki publiczne, zaś wokół nich domy mieszkalne. Głównymi ośrodkami publicznymi były kompleks świątynny i obiekty pałacowe. W pobliżu świątyń znajdowały się kamienne nagrobki, ołtarze ofiarne i łaźnie rytualne. Wielość świątyń sugeruje kult kilku bogów. Budynki mieszkalne zostały zbudowane w jednolitym formacie. Składały się z jednego pomieszczenia i przylegającej doń kuchni bądź magazynu. Do tego dochodził mały dziedziniec. Wzdłuż pomieszczeń stały kamienne ławy. Domy usytuowane były poniżej ulicy. Wchodzono do nich po stopniach. Domy nie miały okien, zaś lekki dach opierał się na drewnianej kolumnie wspartej na kamiennej podstawie. Dzięki temu dawały upragniony w tym klimacie chłód.

Ja również korzystam z dobrodziejstw Kananejczyków, by przez chwilę odpocząć na starożytnej kamiennej ławie i przypomnieć sobie, co na temat tego miejsca mówi Biblia. Starożytny Arad jest wspomniany w Biblii kilkakrotnie. Pierwszy raz w kontekście wędrówki Izraela przez pustynię po opuszczeniu Egiptu. Po pochówku arcykapłana Aarona i zwyczajowej żałobie Izraelici wyruszyli dalej drogą od Atarim. Szlak ten nazywany bywa „drogą zwiadowców”. Wiódł on z Kadesz-Barnea na północny wschód aż do Aradu. „Pogląd ten potwierdzają znaleziska archeologiczne: wzdłuż szlaku odkryto pozostałości osadnictwa z epoki brązu i żelaza” (A. Negev).

W czasie marszu Izraelici zostali napadnięci przez kananejskiego króla Aradu. Bitwa skończyła się klęską Izraelczyków, część z nich została wzięta do niewoli. W następstwie kolejnej klęski Izraelici postanowili zaufać Bogu Jahwe. Złożyli ślubowanie. W czasach starożytnych była to zwykle obietnica złożenia Bogu (bóstwom) ofiary w zamian za udzieloną pomoc. Pierwszy ślub, o którym wspomina Biblia, złożył patriarcha Jakub, który obiecał Bogu cześć i dziesięcinę w zamian za opiekę (por. Rdz 28,20–22). Ślubowanie Izraelitów było moralnie dwuznaczne i tragiczne w swych konsekwencjach; ślubowali bowiem, że „poświęcą”, czyli złożą Bogu w ofierze, wszystkich mieszkańców Aradu. Autor biblijny nie ocenia czynu Izraelitów. Stwierdza jedynie, że Bóg przyjął ich propozycję. Ci zaś „obłożyli klątwą ich oraz ich miasta. Stąd miejscowość ta otrzymała nazwę Chorma”(Lb 21,3).

Bitwa pod Chormą miała dla Izraelitów szczególne znaczenie. Od tego bowiem momentu rozpoczęli zwycięski marsz, aż do całkowitego podboju ziem kananejskich. Mieszane uczucia rodzi natomiast zastosowana po raz pierwszy „klątwa” (hebr. cherem). Jej pierwowzór miał pozytywne znaczenie. Wynikał z założenia, że wszystko należy do Boga Stwórcy. Jednak interpretacja dopuszczająca uśmiercanie ludzi i niszczenie całych miast wywołuje u współczesnego człowieka słuszne wątpliwości.

Gdy myślę o idei biblijnej klątwy, staram się zgłębić ówczesną mentalność. Trudniej zrozumieć mi współczesną. Przecież idea klątwy pielęgnowana jest nie tylko w krajach arabskich. Pan Bóg nie potrzebuje takich ofiar. Sam niejednokrotnie zapewnia, że kocha bardziej posłuszeństwo i zaufanie niż kult i ofiary. Zastanawiam się, czy daję Mu ciągle „coś”? Czy już siebie, własne serce?

3. Myśliwy i kuropatwa

Engaddi

Dawid odszedł stamtąd i zamieszkał w miejscach niedostępnych Engaddi. Ale gdy Saul wrócił z wyprawy przeciw Filistynom, doniesiono mu: „Oto Dawid przebywa na pustyni Engaddi”. Zabrał więc Saul trzy tysiące wyborowych mężczyzn z całego Izraela i wyruszył na poszukiwanie Dawida i jego ludzi naprzeciw Skały Dzikich Kóz.

(1 Sm 24,1–3)

Park Narodowy En Gedi leży na zachodnim brzegu Morza Martwego. Zajmuje większą część oazy En Gedi (hebr. Engaddi oznacza „źródło koziołka”) położonej w depresji Morza Martwego. Tutejszy mikroklimat sprzyja rozwojowi roślinności podzwrotnikowej, szczególnie palm, drzew balsamowych i różnorakich drzew owocowych i roślin leczniczych, co sprawia, że obszar ten na tle jałowej Pustyni Judzkiej wyróżnia się niczym zielony ogród. Nic dziwnego, że w czasach biblijnych En Gedi było symbolem piękna.

Na terenie En Gedi zlokalizowano dwa rezerwaty przyrody. W części północnej położony jest malowniczy, pustynny kanion Nachal Dawid z wodospadem Dawida. Z kolei w pobliżu Źródła En Gedi (En Gedi Spring) znajduje się Jaskinia Kochanków i ­wodo­spad Sulamitki. Ponadto świątynia chalkolityczna z trzeciego tysiąclecia przed Chrystusem wzniesiona na klifie, skąd roztaczał się wspaniały widok na Morze ­Martwe i góry Moabu. Stanowiła ona centralne san-ktuarium w tych okolicach. Do tej pory zachowały się kamienne fundamenty świątyni, dzięki którym można było odtworzyć jej wygląd. Na dziedzińcu świątynnym, do którego prowadziły dwa wejścia, mieścił się rytualny basen. Główny budynek stanowił miejsce kultu. W centrum znajdował się ołtarz pod bocznymi ścianami jamy, w których składano wota. Archeolodzy odnaleźli ponad czterysta przedmiotów z miedzi przeznaczonych do kultu. Cały obszar kanionu Nachal Dawid jest ścisłym rezerwatem przyrody. Żyją w nim dzikie zwierzęta, między innymi borsuki skalne, koziorożce nubijskie, góralki syryjskie, lisy afgańskie, hieny, wilki, a nawet lamparty.

Na południe od Nachal Dawid znajduje się drugi rezerwat – Nachal Arugot. Kanion ten obfituje w faunę i florę. Są w nim strumienie i wodospady, małe jeziorka słodkiej wody, a także jaskinie. Na obszarze rezerwatu widoczne są ślady osadnictwa z VII wieku przed Chrystusem. Pierwsze miasto izraelskie powstało w tym czasie na terenie telu Goren. Miasto kwitło zwłaszcza w czasach Hasmoneuszy, stanowiąc centrum administracyjne Idumei. Swoją świetność zawdzięczało soli i bituminom pozyskiwanym z Morza Martwego. Na początku nowej ery zostało niemal całkowicie wyludnione. Na terenie rezerwatu można zobaczyć również ruiny starożytnej synagogi z II–III wieku, współczesny synagodze mały rzymski fort Mezad Arugot oraz rzymską łaźnię z II wieku, przekształconą w czasie powstania Bar-Kochby (135 rok) w tymczasowe mieszkania.

Moim celem jest pierwszy z rezerwatów. Podążam śladami Dawida. W drodze spotykam grupy izraelskich młodych żołnierzy, zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Wszyscy są uzbrojeni. Dają więc turystom pewne poczucie bezpieczeństwa, chociaż nie w tym celu przybyli do En Gedi. Ich pobyt tutaj ma charakter szkoleniowy. Ale nie tylko oni stanowią „atrakcję turystyczną”. Na trasie spotykam dość liczne koziorożce i góralki. Pierwsze z nich szukają pokarmu, głównie liści z drzew, gdyż na skalistej pustyni trudno cokolwiek znaleźć. Góralki z kolei kryją się w cieniu akacji. Nawet im doskwiera czterdziestostopniowy upał. Są przez to ospałe i leniwe. Można podejść do nich i zrobić z bliska zdjęcie.

Ochłodę w czasie wspinaczki w górę kanionu stanowią strumienie i potoki, które płyną w jego korycie i często przecinają trasę. Jednak największą atrakcją są wodospady. Dostarczają one wiele radości młodym turystom, którzy ubrani jedynie w szorty zażywają kąpieli.

Po trudzie wspinaczki docieram wreszcie do Źródła Dawida w pobliżu pięknego wodospadu otoczonego paprociami. Według tradycji w tym miejscu około tysiąca lat przed Chrystusem Dawid spotkał Saula. Młodzi ludzie zażywają przyjemności kąpieli, a ja próbuję przypomnieć sobie krótko związaną z tym miejscem biblijną historię (por. 1 Sm 24; 26).

Historia Dawida przeplata się z dziejami Saula. Gdy Saul sprawował rządy jako pierwszy król Izraela, młody pasterz z Betlejem początkowo zaskarbił sobie jego łaski. Z czasem jednak je stracił. Co więcej, Saul czyhał na jego życie. Dawid stał się zbiegiem i tułaczem. Tropiony przez królewskie wojska dotarł do Engaddi. Saul jednak nie dał za wygraną. Po stoczonych potyczkach z Filistynami tropił nadal Dawida, zabierając z sobą aż trzytysięczną armię.

Potyczki Saula z Dawidem przypominały polowanie. Król przeczesywał krok po kroku wszystkie miejsca pobytu Dawida, goniąc go jak… kuropatwę. W pewnym momencie nastąpiła zmiana ról. Myśliwy wpadł w ręce kuropatwy. Podczas gdy Saul załatwiał potrzeby fizjologiczne, Dawid niepostrzeżenie dla niego odciął połę jego płaszcza. Mimo iż król był w rękach Dawida, ten nie podniósł na niego ręki. Co więcej, upokorzył się przed nim. Nazwał siebie zdechłym psem i pchłą. W Biblii pies był między innymi symbolem pariasa z nizin hierarchii społecznej. Pchła była z kolei synonimem małości, braku znaczenia. Niewarta tropienia przez całe Saulowe wojsko.

W odpowiedzi na postawę Dawida Saul okazał skruchę i szczerą wdzięczność. Konflikt został zażegnany, tyle że na krótko. Saul dość szybko otrząsnął się z nagłego przypływu pozytywnych uczuć i na nowo stał się myśliwym. Dawid zaś pozostał kuropatwą.

Gdy o tym myślę, zastanawiam się, w jakich okolicznościach jestem myśliwym, a kiedy kuropatwą…

4. Uśmiech Boga

Mamre

Pan ukazał się Abrahamowi pod dębami Mamre, gdy ten siedział u wejścia do namiotu w najgorętszej porze dnia.

(Rdz 18,1)

W połowie drogi między Hallul a Hebronem znajdują się ruiny Mamre (Ramat al-Chalil). Al-Chalil w języku arabskim oznacza „przyjaciel Boga”.Tytuł ten został nadany Abrahamowi.Według tradycji w miejscu tym rosły dęby Mamre, pod którymi Abraham gościł Boga.

Na miejscu, którego dotykał sam Bóg, znajdują się obecnie pozostałości sanktuarium z okresu Heroda, Hadriana, Konstantyna, patriarchy Modesta i czasów arabskich. „Cześć dla «drzewa Abrahama» przerodziła się wkrótce w kult bałwochwalczy, przeciw któremu występowali prorocy. W myśl reformistycznych zarządzeń Jozjasza kult w Mamre musiał ustać” (D. Baldi). Lud nie zapomniał jednak o tym miejscu. Szczególny rozkwit Mamre przypada na czasy edomickie i rzymskie. Herod Wielki chciał otoczyć plac wokół sanktuarium murem, ostatecznie jednak nie został on ukończony. Pozostałe do dziś monumentalne bloki „przywodzą na myśl konstrukcje Heroda, ale zastosowana tu technika (brak wypukłości na licach kamieni) jest całkiem inna. Charakterystyczne cechy kamieniarki herodiańskiej pojawiają się tu i tam – na przykład baza pilastra” (J. Murphy-O’Connor).

W czasach rzymskich Mamre zostało podniesione do rangi centrum handlowego. Stacjonował tu rzymski garnizon, który posiadał również swoją świątynię. Kolejną, tym razem chrześcijańską, w 325 roku zbudował Konstantyn na prośbę swojej teściowej Eutropii, która pragnęła wykorzenić kult pogański. Efekt był taki, że Mamre stało się ośrodkiem kultu pogańskiego, żydowskiego i chrześcijańskiego, by wreszcie popaść w zapomnienie w czasie najazdu arabskiego (VII wiek).

Dzisiaj w Mamre można oglądać pozostałości starożytnego sanktuarium. „Wejście do sanktuarium prowadziło przez «drogę świętą»z dwiema wieżami, które zdaniem archeologów pochodzą z okresu izraelickiego (1200–600 przed Chrystusem). W najgłębszych warstwach odkryto przedmioty z terrakoty, datowane na czasy Abrahama” (D. Baldi). Ponadto pokazuje się studnię wykutą według tradycji przez samego Abrahama, w cieniu której odpoczywali Najdostojniejsi Goście. Zachowane fragmenty bazyliki konstantyńskiej wskazują na klasyczny bizantyjski układ.

Gdy spoglądam na ruiny sanktuarium, ogarnia mnie smutek. Czcigodne miejsce, uświęcone obecnością samego Boga, na którym przez setki lat oddawano cześć Jahwe, pozostaje dziś niemal zapomniane. Zamiast „świętej drogi” współczesna ulica, zamiast bramy wejściowej obskurny barak, w którym u administrującej to starożytne miejsce arabskiej kobiety można kupić bilety. Wokół sanktuarium wieżowce i tętniące życiem miasto. Gdy zwiedzam sanktuarium, towarzyszy mi krzyk arabskich chłopców z pobliskiej szkoły, którzy na dziedzińcu przylegającym do stanowiska archeo-logicznego uczestniczą w zajęciach wychowania fizycznego. Zastanawiam się, czy są świadomi historii, która dokonała się w tym miejscu. Studnia Abrahama jest w dość opłakanym stanie, wciśnięta w róg herodiańskich murów. Góruje nad nią nowoczesny meczet Abrahama. Ten smutny widok rodzi myśli o przemijaniu. Cóż, wszystko ma swój czas, wszystko jest krótkotrwałe i przemija, jak podkreśla z melancholią biblijny Kohelet.

Z tą niewesołą refleksją udaję się do posiadłości Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego z Monasterem Trójcy Świętej i Świętych Praojców. Ta XX-wieczna budowla w swojej architekturze nawiązuje do średniowiecznych zamków. W cerkwi znajdują się trzy ołtarze: Świętych Praojców, Trójcy Świętej i świętego Mikołaja.

W pobliżu monasteru rośnie drzewo, przy którym, według tradycji, Abraham gościł Boga; nazwane zostało „dębem Abrahama”. W rzeczywistości ma około sześciuset lat. „Dąb Abrahama” zaczął obumierać już w XIX wieku, a ostatnie zielone liście oglądano na nim pod koniec ubiegłego wieku. Jednak obok niego rośnie już nowy pęd, który przejmie rolę swojego przodka. Obok „dębu Abrahama” rosną inne, młodsze. Zatrzymuję się na chwilę w ich cieniu, „w najgorętszej porze dnia”, by przypomnieć sobie historię odwiedzin Boga w Mamre (Rdz 18,1–15).

Gminna opowieść mieszkańców okolic Morza Martwego ukazuje bliskość i zażyłość relacji Boga z Abrahamem. Uderza w niej przede wszystkim pora wizyty. Bóg odwiedza przyjaciela, gdy wypoczywa przed namiotem „w najgorętszej porze dnia”. Wśród ludów nomadycznych nie jest to pora wizyt, lecz sjesty. Abraham jednak na nieoczekiwaną wizytę nie reaguje ani opieszale, ani obojętnie. Przeciwnie, przyjmuje nieznanych mu jeszcze wędrowców z całą wschodnią gościnnością i hojnością, jak przyjaciół. Niczego im nie szczędzi. Służy wszystkim, co posiada.

Gościnność należała do najważniejszych cnót ludów patriarchalnych. Wśród Beduinów gość był mile widziany przez trzy i jedną trzecią dnia – to czas potrzebny na „przetrawienie pokarmu” przygotowanego przez gospodarza. Późniejsza tradycja żydowska nakazywała w dniach Paschy trzymać drzwi wejściowe jedynie przymknięte, aby przychodzący Mesjasz, a także ubodzy, cudzoziemcy i wędrowcy mogli zasiąść do uczty paschalnej. W podobnym duchu pisze autor Listu do Hebrajczyków: „Nie zapominajmy też o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę”(Hbr 13,2).

Na gościnność Abrahama Bóg odpowiada obietnicą potomka. Abraham był już człowiekiem starym i w jakimś stopniu sfrustrowanym, skrzywdzonym przez życie. Jego żona Sara była bezpłodna. Ponadto żył pod namiotami, nie posiadał kawałka ziemi. Te dwa braki były według starożytnych przekonań znakiem braku błogosławieństwa Boga. Bóg, nawiedzając Abrahama, odpowiedział na jego ból i niespełnione marzenia.

Wobec takiej obietnicy Sara „uśmiechnęła się” sceptycznie. Podobnie jak Abraham była w podeszłym wieku i pogodziła się już z tym, że nie ma dzieci. Jednak Bogu nie spodobał się jej brak zaufania i wiary. Odpowiedział wówczas, jak całe wieki później Maryi: „Czy jest coś, co byłoby niemożliwe dla Pana?” (Rdz 18,14). Ponad niedowierzającym uśmiechem Sary (jak również Abrahama) rozległ się jeszcze śmiech Pana Boga; śmiech wyrażony w imieniu ich syna, Izaaka. „Izaak” znaczy bowiem: „Jahwe się zaśmiał”.

(U)śmiech jest objawem zdrowego życia duchowego. „Śmieje się Ten, który mieszka w niebie”– pisze Psalmista (Ps 2,4). Tym bardziej śmieje się człowiek. Śmiech łączy, pozwala nabierać dystansu, daje optymizm i budzi odwagę do podejmowania trudu codziennego życia. Nadaje codzienności smak pogody, lekkości, uwalnia od banalności i nudy. Śmiech tworzy atmosferę przyjaźni i prowadzi do afirmacji życia. Dlaczego jednak tak rzadko gości na naszych ustach i w naszych sercach?

5. Przyjaciel Boga

Hebron

A potem Abraham pochował swoją żonę, Sarę, w pieczarze na polu [zwanym] Makpela w Hebronie, w pobliżu Mamre w kraju Kanaan. Odtąd polei znajdująca się na nim pieczara przeszły od potomków Cheta do Abrahama tytułem własności grobu.

(Rdz 23,19–20)

Hebron położony jest w kotlinie na południu Zachodniego Brzegu na wysokości 930 metrów n.p.m. To liczące około stu pięćdziesięciu tysięcy mieszkańców arabskie miasto należy do najstarszych miast świata. „Według Biblii został założony siedem lat wcześniej niż Soan (grec. Tanis), stolica Dolnego Egiptu (Lb 13,22), i nazywał się pierwotnie Kiriat Arba. (…) Jest to typowe miasto arabskie, z białymi domami, z przykrytymi dachem bazarami, ciągnącymi się wzdłuż wąskich i krętych uliczek. Stanowi ważny ośrodek hand-lowy dla południowych regionów kraju” (D. Baldi). Arabowie nazwali go al-Chalil, czyli „przyjaciel”, gdyż znajduje się w nim grób Abrahama, przyjaciela Boga.

Starożytny Hebron wznosił się na stokach Dżabal ar-Rumeideh, na zachód od dzisiejszego miasta. Został założony w drugim tysiącleciu przed Chrystusem. W jego pobliżu, w Mamre, osiedlił się nomada Abraham. Tam również zmarł i został pochowany wraz z żoną Sarą w grocie Makpela, którą wcześniej zakupił od Efrona Chetyty.

W późniejszym czasie Hebron przeszedł w ręce lewitów i pełnił funkcję „miasta-ucieczki” (por. Joz 21,13). W Hebronie Dawid koronował siebie na króla i panował w nim siedem i pół roku. Później miasto przechodziło kolejno w ręce Idumejczyków i Machabeuszy. Zniszczone przez Rzymian świetność odzyskało dopiero w czasach arabskich. Po kilkudziesięcioletnim panowaniu krzyżowców, którzy nazwali je „Zamkiem Świętego Abrahama”, Saladyn odzyskał miasto dla Arabów. Odtąd stał się świętym miastem islamu, a po podboju osmańskim również jednym z czterech świętych miast Izraela (obok Jerozolimy, Tyberiady i Safedu).

Sanktuarium patriarchów, zwane przez Arabów Haram al-Chalil („Świątynia Przyjaciela”), jest równoległobokiem otoczonym murem z czasów Heroda Wielkiego, zbudowanym z monumentalnych kamiennych bloków. Podobnych użyto do budowy świątyni jerozolimskiej. Arabska legenda głosi, że przy ich wznoszeniu pomagały dżinny. Na narożnikach górują dwa zachowane do tej pory minarety. Wewnątrz dziedzińca wznoszą się liczne budowle, wśród których dominuje miejsce spoczynku patriarchów. Jest nim kościół zbudowany około 1115 roku przez krzyżowców na ruinach dawnej świątyni bizantyjskiej i zamieniony później przez muzułmanów na meczet.

Pierwotne groby patriarchów znajdują się pod posadzką. „Badania przeprowadzone we wczesnych latach siedemdziesiątych XX w. ujawniły prosty korytarz łączący komorę grobową ze schodami” (J. Murphy-O’Connor). Natomiast w meczecie zbudowano symboliczne pomniki grobowe (cenotafy). Po stronie południowej znajdują się cenotafy Abrahama, Izaaka i Jakuba, natomiast po stronie północnej Sary, Rebeki i Lei. Cenotafy Abrahama i Sary zostały ustawione w ten sposób, że można je oglądać zarówno od strony meczetu, jak i zbudowanej obok w 1967 roku synagogi.

Mój pobyt w sanktuarium patriarchów rozpoczynam od synagogi. Nasza niewielka grupa jest jedyną w tym miejscu, możemy więc spokojnie przyjrzeć się życiu, które w niej pulsuje. Niektórzy z obecnych tam mężczyzn czytają Biblię, inni przyozdobieni w tałesy (chusty modlitewne) i tefilin (dwa czarne skórzane pudełeczka zawierające fragmenty Tory, umieszczane na czole i lewym przedramieniu) modlą się na głos nieskrępowani naszą obecnością, jeszcze inni rozmawiają. W jednym z pomieszczeń synagogi trwa edukacja młodych chłopców. Mam wrażenie, że wszyscy mówią, nikt nie słucha. Ale w taki sposób również uczy się Tory. Przez głośne powtarzanie i zapamiętywanie. Gdy myślę o naszych katolickich kościołach, to zachwyca mnie w nich cisza i nastrój modlitewny, którego brakuje w synagodze. Nawet przy grobach wielkich patriarchów.

Z synagogi udaję się do arabskiej części sanktuarium. Wejście prowadzi przez schody i wielobarwną bramę z czasów mameluckich. Przed wejściem do meczetu należy się odpowiednio przygotować. Mężczyźni zdejmują obuwie i zakładają pantofle, za które przy wyjściu pobiera się opłaty. Kobiety muszą ubrać się w błękitne stroje, płaszcze z kapturami na głowę; swoim wyglądem przypominają teraz członków Ku Klux Klanu. Niektóre z pań protestują (bezskutecznie), inne podchodzą do nowego stroju z humorem.

Meczet swym kształtem architektonicznym przypomina kościół. Nic dziwnego, gdyż muzułmanie zmienili tylko wystrój wnętrza. „Składa się on z trzech naw, przedzielonych czterema filarami z kolumienkami o kapitelach korynckich” (D. Baldi). Moją uwagę, oczywiście oprócz cenofatów, przyciąga minbar, czyli kazalnica. Mieści się ona po prawej stronie mihrabu (niszy modlitewnej). Została wyrzeźbiona w drewnie w Aszkelonie w 1091 roku i podarowana sto lat później przez Saladyna. Z kolei obok trybuny wykonanej z elementów chrześcijańskiego średniowiecznego prezbiterium znajduje się kopuła, a pod nią jedyne wejście do groty Makpela. Zaglądam jeszcze do małej kapliczki obok cenotafu Abrahama. Jest tam odcisk stopy Adama. Według arabskiej legendy praojciec ludzkości tak często modlił się w tym narożniku, że jego stopa pozostawiła wyraźny odcisk w kamieniu.

W meczecie, w przeciwieństwie do synagogi, panuje cisza. Mam więc okazję, by chwilę pomedytować. Przypominam sobie sposób, w jaki Abraham nabył to miejsce wiecznego spoczynku (por. Rdz 23). Na Wschodzie cześć wobec zmarłych miała wyjątkowe znaczenie. Grób był traktowany jako przedsionek ostatecznego spoczynku zmarłego. Stąd pozbawienie go pogrzebu i grobu uznawano za największe nieszczęście. Uważano, że skazuje to zmarłego na wieczny niepokój, zagubienie i odrzucenie. W obliczu takich przekonań Abraham postanowił nabyć jedną z pieczar na grób dla żony. Opis targu i umowy charakterystyczny dla ludzi Wschodu ukazuje determinację Abrahama, wypływającą przede wszystkim z miłości do Sary. Umowa dokonuje się w sposób niemal humorystyczny poprzez serie wzajemnych komplementów i uprzejmości. Wydaje się zaszczytem dla obydwu stron. Transakcja kończy się nabyciem posiadłości, ziemi i znajdującej się na niej pieczary, w pobliżu Mamre za „niewielką cenę”czterystu syklów srebra. Owa niewielka cena była w rzeczywistości majątkiem. Wystarczy wspomnieć, że Jeremiasz zapłacił za pole siedemnaście syklów (por. Jr 32,9). Mały skrawek własnej ziemi sprawił, że Abraham nie był już w ziemi kananejskiej pielgrzymem, obcym i przybyszem,ale osiadł w niej na stałe. Odtąd wokół groty Makpela będzie rozrastać się terytorium przyszłego narodu.

Gdy myślę o śmierci Sary, wspominam moich bliskich i przyjaciół, którzy odeszli już z tego świata. Uświadamiam sobie, że poprzez ich śmierć nasze wzajemne uczucia, doświadczenia, rozmowy, bóle i radości „sięgają Boga”. W tym sensie śmierć jest nie tylko bramą do obcego świata, ale do mieszkania, gdzie są już osoby bliskie i kochane. Im więcej bliskich nam ludzi umiera, tym większa część nas samych przebywa w domu Ojca.

6. Pachnący chleb Betlejem

A ty, Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich! Z ciebie wyjdzie dla mnie Ten, który będzie władał w Izraelu, a pochodzenie Jego od początku, od dni wieczności.

(Mi 5,1)

Betlejem leży w pobliżu Jerozolimy w Autonomii Palestyńskiej. Jego hebrajska nazwa (Bet Lechem