Odżywianie według Pięciu Przemian. Jak w przyjemny i radosny sposób wzmacniać zdrowie, chęć do życia i miłości - Barbara Temelie - ebook

Odżywianie według Pięciu Przemian. Jak w przyjemny i radosny sposób wzmacniać zdrowie, chęć do życia i miłości ebook

Temelie Barbara

0,0
14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

DO 50% TANIEJ: JUŻ OD 7,59 ZŁ!
Aktywuj abonament i zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego, aby zamówić dowolny tytuł z Katalogu Klubowego nawet za pół ceny.


Dowiedz się więcej.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 194

Data ważności licencji: 10/27/2030

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Przedmowa

Przed­mowa

Dro­dzy czy­tel­nicy,

zanim przej­dzie­cie do lek­tury, któ­rej głów­nym tema­tem jest prze­cież przy­swa­jal­ność roz­ma­itych potraw, chcia­ła­bym już na wstę­pie zare­ko­men­do­wać wam dobro­czynny napój, o któ­rego zale­tach będzie­cie się mogli prze­ko­nać może nawet już pod­czas czy­ta­nia.

Dla Chiń­czy­ków, dla któ­rych jedze­nie i picie są rów­nie waż­nym źró­dłem dłu­go­wiecz­no­ści jak tai-chi i qigong, jest to pod­sta­wowy napój od tysięcy lat. Dowie­dzia­łam się o tym pod­czas moich podróży do chiń­skiej metro­po­lii Chengdu w latach 1995 i 1996. Teraz pra­gnę i wam zdra­dzić sekret tego „magicz­nego elik­siru”.

Mowa o naj­star­szym chiń­skim napoju, zna­nym od cza­sów odkry­cia pożyt­ków z ognia. Można go było dostać na każ­dym rogu, na długo zanim Chiń­czycy odkryli swój obecny naro­dowy napój, czyli zie­loną her­batę. I naj­wy­raź­niej dzięki swym dobro­czyn­nym wła­ści­wo­ściom zacho­wał popu­lar­ność przy­naj­mniej do lat 90. XX wieku.

Przy jakich­kol­wiek obja­wach złego samo­po­czu­cia napój ten jest zawsze środ­kiem pierw­szej pomocy, po który sięga się jesz­cze przed roz­po­czę­ciem ewen­tu­al­nej tera­pii.

Ma dosko­nałe wła­ści­wo­ści tera­peu­tyczne: wyko­rzy­sty­wany jest przy wsze­la­kich dole­gli­wo­ściach, od zła­ma­nego serca, przez ucisk na żołądku, po bóle głowy i zabu­rze­nia mie­siącz­ko­wa­nia. Dosko­nale chroni przed zim­nem, zapo­biega zabu­rze­niom tra­wie­nia i pro­ble­mom ze snem, rów­nież dla­tego, że uła­twia odzwy­cza­je­nie się od kawy. Oso­bom z nad­wagą pomaga rów­nież zre­zy­gno­wać ze sło­dzo­nych napo­jów i w rezul­ta­cie schud­nąć.

Jest bar­dzo pro­sty w przy­rzą­dza­niu i bez pro­blemu można go zabie­rać ze sobą w ter­mo­sie. Z całą pew­no­ścią nie daje nie­przy­jem­nych efek­tów ubocz­nych i w grun­cie rze­czy może zastą­pić wszyst­kie inne napoje. Zale­cane jest wypi­ja­nie od pół litra do dwóch litrów dzien­nie. Szcze­gól­nie odprę­ża­jąco i korzyst­nie dla zdro­wia działa fili­żanka wypita przed snem. I do tego pra­wie nic nie kosz­tuje.

Jeśli jesz­cze nie udało wam się zgad­nąć, o jakim cudow­nym pły­nie mowa, służę pod­po­wie­dzią: cho­dzi o gorącą wodę. I jesz­cze rada, jak zamó­wić ją w kawiarni lub restau­ra­cji. Jeśli mimo wie­lo­krot­nego tłu­ma­cze­nia obsługa wciąż nie bar­dzo wie, o co wam cho­dzi, spró­buj­cie w nastę­pu­jący spo­sób: „Popro­szę her­batę, ale bez torebki”.

Wprowadzenie

Wpro­wa­dze­nie

Czy to moż­liwe, że poma­rań­cze i kiwi, które zimą jemy dla zdro­wia, w rze­czy­wi­sto­ści osła­biają naszą odpor­ność? Albo że tak rze­komo zdrowe banany mogą wywo­ły­wać uczu­cie zmę­cze­nia, trud­no­ści z kon­cen­tra­cją i zafleg­mie­nie oskrzeli, a jogurt i chudy twa­róg w grun­cie rze­czy wcale nie poma­gają schud­nąć?

Są to sen­sa­cyjne nowo­ści, które być może spra­wią, że nasze sta­ra­nia, aby mieć wię­cej ener­gii, zdro­wie i lep­szą figurę, wresz­cie zostaną zwień­czone suk­ce­sem.

Znowu jakaś nowa dieta? Nic podob­nego. Odży­wia­nie oparte na zasa­dzie Pię­ciu Prze­mian nie jest dietą w tra­dy­cyj­nym sen­sie tego słowa. Nie powstało też w labo­ra­to­rium jakie­goś die­te­tyka-teo­re­tyka, lecz opiera się na liczą­cym tysiące lat bogac­twie doświad­czeń tra­dy­cyj­nej medy­cyny chiń­skiej. Jego zasady sto­suje się z powo­dze­niem rów­nież we współ­cze­snych Chi­nach w gospo­dar­stwach domo­wych, restau­ra­cjach i kli­ni­kach. Mimo to w naszym zachod­nim świe­cie na­dal wydaje się nowo­cze­sne czy wręcz prze­ło­mowe…

Moja książka to pro­po­zy­cja dla:

wszyst­kich, któ­rzy już wcze­śniej sta­rali się jeść zdrowo i świa­do­mie, lecz za każ­dym razem docie­rali do gra­nic roz­ma­itych spo­so­bów odży­wia­nia;

ludzi z zacię­ciem nauko­wym, któ­rzy dotąd wie­rzyli, że wital­ność, wydaj­ność i zdro­wie można osią­gnąć przede wszyst­kim dzięki dostar­cza­niu orga­ni­zmowi poszcze­gól­nych sub­stan­cji, takich jak skład­niki mine­ralne, wita­miny, enzymy itd.;

ludzi komu­ni­ka­tyw­nych i cie­szą­cych się życiem, któ­rzy chcie­liby wie­dzieć, jak następ­nego dnia zrów­no­wa­żyć zbyt obfity poczę­stu­nek na imie­ni­nach u cioci lub pyszny obiad w restau­ra­cji;

ludzi sza­le­nie zaję­tych, któ­rzy bez poświę­ca­nia zbyt dużej ilo­ści czasu mogą sami przy­rzą­dzać potrawy w opar­ciu o zasady Pię­ciu Prze­mian lub wybie­rać je w menu ofe­ro­wa­nym w restau­ra­cjach;

wszyst­kich, któ­rzy poszu­kują nowego, kom­plek­so­wego sys­temu odży­wia­nia, nie chcąc przy tym od razu rezy­gno­wać ze wszyst­kich dotych­cza­so­wych nawy­ków.

Pre­zen­to­wana przeze mnie wie­dza może się wyda­wać rewo­lu­cyjna, gdyż odży­wia­nie według Pię­ciu Prze­mian na pierw­szym miej­scu sta­wia ener­ge­tyczne dzia­ła­nie pro­duk­tów spo­żyw­czych i poka­zuje, w jaki spo­sób możemy sty­mu­lo­wać naszą aktyw­ność fizyczną i umy­słową i mieć wpływ na wła­sne emo­cje i zdol­ność do nawią­zy­wa­nia kon­tak­tów.

W chiń­skiej nauce o żywie­niu nie ist­nieją sztywne zakazy. Nasze nawyki żywie­niowe zmie­niają się w miarę pogłę­bia­nia naszej wie­dzy. Logika sys­temu Pię­ciu Prze­mian spra­wia, że wni­kli­wiej ana­li­zu­jemy wła­sne przy­zwy­cza­je­nia żywie­niowe i życiowe, będące źró­dłem naszych cho­rób. Otwiera też przed nami nowe drogi pro­wa­dzące do lep­szego samo­po­czu­cia.

Zdro­wie, jakość życia, wydaj­ność i szczę­śliwe związki mię­dzy­ludz­kie nie są dzie­łem przy­padku. Sta­no­wią raczej rezul­tat naszego dzia­ła­nia, pozy­tyw­nej wymiany z oto­cze­niem, a także racjo­nal­nego odży­wia­nia. Zaś dwa magiczne słowa, któ­rymi można opi­sać racjo­nalne odży­wia­nie, brzmią: przy­jem­ność (z jedze­nia) i przy­swa­jal­ność.

Chińska nauka o żywieniu na Zachodzie

Chiń­ska nauka o żywie­niu na Zacho­dzie

Pogłę­bia­jące się nie­za­do­wo­le­nie spo­łe­czeń­stwa zwią­zane z ist­nie­niem ogrom­nego rynku fama­ceu­ty­ków, czę­sto prze­pi­sy­wa­nych bez głęb­szego namy­słu, pocią­gnęło za sobą kilka pozy­tyw­nych zja­wisk. Wielu ludzi ponow­nie wzięło w swoje ręce odpo­wie­dzial­ność za wła­sne zdro­wie, czego efek­tem jest bar­dziej świa­dome odży­wia­nie i wzrost zapo­trze­bo­wa­nia na infor­ma­cje doty­czące pro­duk­tów żyw­no­ścio­wych.

Roz­wój medy­cyny opar­tej na naj­now­szych tech­no­lo­giach nie był w sta­nie powstrzy­mać pro­cesu pogar­sza­nia się stanu zdro­wia spo­łe­czeń­stwa. W pocze­kal­niach spe­cja­li­stów medy­cyny nie­kon­wen­cjo­nal­nej i na semi­na­riach doty­czą­cych zdro­wia można spo­tkać wielu ludzi roz­cza­ro­wa­nych kla­syczną medy­cyną. Nie pozo­staje to bez wpływu na tra­dy­cyjną służbę zdro­wia. Prze­peł­nione przy­chod­nie, kiep­skie efekty lecze­nia i eska­la­cja kosz­tów – wszystko to zmu­sza osoby odpo­wie­dzialne za tę sferę do zmiany myśle­nia, co z kolei warun­kuje prze­miany w naszym spo­łe­czeń­stwie. Kie­dyś czło­wiek wie­rzący w pocho­dzące ze Wschodu metody lecze­nia lub żywie­nia był nara­żony na kpiny i uwa­żany za dzi­waka lub odmieńca. Dziś pro­fe­so­ro­wie wykła­dają medy­cynę chiń­ską na uni­wer­sy­te­tach, a wiele uzna­nych insty­tu­cji z wiel­kim naci­skiem pro­pa­guje zdrow­szy model życia. Nie­za­leż­nie od tego spora część pacjen­tów wywiera pre­sję na insty­tu­cje pań­stwowe finan­su­jące świad­cze­nia zdro­wotne, chcąc je skło­nić do refun­do­wa­nia kosz­tów lecze­nia alter­na­tyw­nymi i oszczęd­niej­szymi meto­dami. Inna rzecz, że insty­tu­cje te by­naj­mniej się do tego nie spie­szą.

Nie­za­do­wo­le­nie z ist­nie­ją­cego stanu rze­czy pro­wa­dzi do otwar­cia na wszystko, co nowe. Dziś na szczę­ście możemy wybrać odpo­wia­da­jący nam model lecze­nia z sze­ro­kiej oferty natu­ral­nych metod i środ­ków wspo­ma­ga­ją­cych. Chiń­ska nauka odży­wia­nia zaj­muje wśród nich wysoką pozy­cję. Opiera się na spraw­dzo­nych kli­nicz­nie zdo­by­czach tera­peu­tycz­nych, któ­rych sku­tecz­ność potwier­dzana jest w Chi­nach od stu­leci. Die­te­tyka ta wyróż­nia się ponadto pro­stotą sto­so­wa­nia. Można ją wyko­rzy­sty­wać w każ­dej chwili, przy wybo­rze dań w restau­ra­cji, w każ­dej kul­tu­rze i w każ­dym kli­ma­cie, nawet jeśli nie dys­po­nu­jemy egzo­tycz­nymi przy­pra­wami czy wybit­nymi zdol­no­ściami kuli­nar­nymi. Dzięki niej można zre­zy­gno­wać z raczej znie­chę­ca­ją­cego do jedze­nia licze­nia kalo­rii, war­to­ści odżyw­czych oraz wita­min i skład­ni­ków mine­ral­nych. Osoby zdez­o­rien­to­wane sze­ro­kim wybo­rem róż­no­rod­nych diet zdro­wot­nych i odchu­dza­ją­cych, które nie wie­dzą, co jeść, a czego nie, znajdą w chiń­skiej nauce o odży­wia­niu roz­sądną alter­na­tywę.

Więk­szość teo­rii żywie­nia i diet oraz zasady die­te­tyki ogól­nej opie­rają się na zało­że­niu, że poszcze­gólne skład­niki pokarmu mają pozy­tywny wpływ na okre­ślone funk­cje orga­ni­zmu. Pra­wi­dło­wo­ści tego zało­że­nia nikt nie kwe­stio­nuje. Suma poszcze­gól­nych wpły­wów nie mówi jed­nak nic na temat oddzia­ły­wa­nia kom­plek­so­wego.

W jaki spo­sób poży­wie­nie, rozu­miane jako całość, oddzia­łuje na orga­nizm? Czy po posiłku czu­jemy się dobrze, czy jeste­śmy zmę­czeni i zde­kon­cen­tro­wani? Czy nasz sys­tem tra­wienny działa spraw­nie, czy też męczy nas uczu­cie prze­peł­nie­nia lub wzdę­cia? Czy jest nam cie­pło, czy mar­z­niemy? Czy nasz spo­sób odży­wia­nia chroni nas przed prze­zię­bie­niami i aler­giami, czy też nasza odpor­ność jest słaba? I co nie mniej ważne: czy jeste­śmy zado­wo­leni ze swo­jej figury, czy też nad­pro­gra­mowe fałdy spę­dzają nam sen z powiek? Wszyst­kie te pro­blemy powinno roz­wią­zać zdrowe, kom­plek­sowe i w miarę moż­li­wo­ści eko­lo­giczne odży­wia­nie. Ich przy­czyn należy bowiem szu­kać w braku rów­no­wagi w naszych nawy­kach żywie­nio­wych. Poszcze­gólne sub­stan­cje nic tu nie pomogą. Gdyby tak bowiem było, prze­zię­bie­nia już dawno prze­sta­łyby ist­nieć, jeśli wziąć pod uwagę nie­zmie­rzone ilo­ści wita­miny C, jakich cią­gle dostar­czamy orga­nizmowi, jedząc owoce połu­dniowe.

Rady wyni­ka­jące z powierz­chow­nej wie­dzy, zgod­nie z którą poszcze­gólne sub­stan­cje likwi­dują okre­ślone objawy, nie tylko nie odno­szą zamie­rzo­nego rezul­tatu, lecz wręcz dzia­łają na szkodę naszego zdro­wia. Prze­sadne zachwa­la­nie kon­kret­nych wita­min czy skład­ni­ków mine­ral­nych skła­nia wiele osób do nad­mier­nego sto­so­wa­nia pew­nych pro­duk­tów spo­żyw­czych lub poszcze­gól­nych pokar­mów, np. owo­ców połu­dnio­wych, pro­duk­tów mlecz­nych lub bana­nów w die­cie małych dzieci. Skut­kiem tego są zabu­rze­nia tra­wie­nia, zmniej­sze­nie ener­gii i wydaj­no­ści oraz osła­bie­nie odpor­no­ści. Zagad­nie­nia te zostaną wyja­śnione dokład­niej w dal­szej czę­ści książki. Skut­kom jed­no­stron­nego odży­wia­nia i zwią­za­nym z tym nie­do­bo­rom można zapo­biec, sto­su­jąc w żywie­niu róż­no­rodne pro­dukty spo­żyw­cze i wyko­rzy­stu­jąc sezo­nową ofertę świe­żych warzyw i owo­ców. Wielu ludzi odży­wia­ją­cych się tra­dy­cyj­nie, cie­szy się obec­nie lep­szym zdro­wiem niż zwo­len­nicy prze­róż­nych teo­rii żywie­nio­wych, gdyż te nowe kie­runki nie uwzględ­niają ener­ge­tycz­nego dzia­ła­nia pro­duk­tów spo­żyw­czych.

Znani euro­pej­scy przed­sta­wi­ciele medy­cyny natu­ral­nej, tacy jak Hil­de­garda von Bin­gen czy Hipo­kra­tes, dobrze znali kom­plek­sowe, ener­ge­tyczne oddzia­ły­wa­nie poży­wie­nia. Ich wie­dza i doświad­cze­nie nie docze­kały się jed­nak twór­czej kon­ty­nu­acji. Odpo­wie­dzial­ność za zdro­wie czło­wieka prze­jęły bowiem ana­li­tyczne bada­nia naukowe, a im węż­szy i bar­dziej wyspe­cja­li­zo­wany jest ich cel, tym bar­dziej tracą one z oczu ener­gię – czyli qi w uję­ciu chiń­skim – zawartą w poży­wie­niu i jej wpływ na zdro­wie czło­wieka jako cało­ści. Tym, czego naprawdę nam dziś potrzeba, jest po pro­stu zdrowy roz­są­dek, z pomocą któ­rego zdo­łamy wybrać odpo­wied­nie pro­dukty spo­żyw­cze. Przy­swa­jal­ność potraw to kwe­stia abso­lut­nie naj­waż­niej­sza, jeśli cho­dzi o nasze dobre samo­po­czu­cie. Zadbamy o nią, sto­su­jąc świeże, lokalne skład­niki, a także aro­ma­tyczne przy­prawy i zioła. Dużą rolę odgry­wają tu zwłasz­cza inten­sywne smaki i aro­maty natu­ral­nego pocho­dze­nia, które pobu­dzają prze­mianę mate­rii i oczysz­czają orga­nizm. Dzięki temu zyskamy jasny umysł, a przy oka­zji także świetną figurę!

Tradycyjna medycyna chińska i nauka o żywieniu

Tra­dy­cyjna medy­cyna chiń­ska i nauka o żywie­niu

Od trzech tysięcy lat tra­dy­cyjna medy­cyna chiń­ska posłu­guje się kom­plek­so­wym sys­te­mem odży­wia­nia w celu zacho­wa­nia zdro­wia i usu­nię­cia zabu­rzeń orga­ni­zmu. W ciągu minio­nych trzech tysiąc­leci sys­tem ten dostar­czył wystar­cza­jącą ilość dowo­dów na to, że istot­nie chroni zdro­wie aż do póź­nej sta­ro­ści i przy­wraca orga­ni­zmowi utra­coną rów­no­wagę. Oprócz metod tera­peu­tycz­nych – aku­punk­tury, zie­lar­stwa i gim­na­styki lecz­ni­czej – bar­dzo ważną rolę w pro­fi­lak­tyce zdro­wot­nej odgrywa tra­dy­cyjna chiń­ska nauka o żywie­niu. W Euro­pie jest ona jesz­cze mało znana, do czego mogły się przy­czy­nić nastę­pu­jące fakty.

Pierw­szymi przy­by­szami z Zachodu, któ­rzy w Chi­nach zetknęli się z medy­cyną, byli misjo­na­rze w XVI wieku, a po nich żądni przy­gód naukowcy. Naj­bar­dziej spek­ta­ku­lar­nym zja­wi­skiem chiń­skiej medy­cyny, z jakim się tam spo­tkali, była bez wąt­pie­nia aku­punk­tura. Każdy, kto choć raz widział zdję­cie przed­sta­wia­jące ope­ra­cję wyko­ny­waną w chiń­skiej kli­nice, może sobie bez trudu wyobra­zić wra­że­nie, jakie to na nich wywarło. Leka­rze prze­pro­wa­dzają zabieg na otwar­tym ciele pacjenta znie­czu­lo­nego za pomocą aku­punk­tury, a on w tym cza­sie roz­ma­wia z instru­men­ta­riuszką. Nic więc dziw­nego, że to aku­punk­tura w pierw­szym rzę­dzie wzbu­dziła zain­te­re­so­wa­nie bada­czy i pierw­sze prace medyczne tłu­ma­czone z chiń­skiego doty­czyły wła­śnie tego tematu. Jed­nak fakt, że pacjen­towi poda­wano spe­cjalne potrawy, a młoda matka bez­po­śred­nio po poro­dzie otrzy­my­wała rosół z kur­czaka, goto­wany uprzed­nio na małym ogniu przez 28 dni, uszedł ich uwa­dze.

Kolej­nego powodu, dla któ­rego mniej doce­niano zna­cze­nie odży­wia­nia w porów­na­niu z aku­punk­turą, należy szu­kać w tym, że Kościół, a także nauka, jesz­cze do nie­dawna były domeną męż­czyzn. Cudowne dzia­ła­nie posil­nych zup i her­ba­tek zio­ło­wych nie wyda­wało się warte wzmianki ani misjo­na­rzom, ani naukow­com. Jak więc mieli się o tym dowie­dzieć ich rodacy w kraju? Od tej reguły ist­nieje jed­nak wyją­tek: jedna chiń­ska roślina lecz­ni­cza wzbu­dziła zain­te­re­so­wa­nie podróż­nych płci męskiej. Był to korzeń żeń-sze­nia. Czy przy­pad­kiem nie dzięki dzia­ła­niu zwią­za­nemu ze zwięk­sze­niem poten­cji?

W Chi­nach tera­pia zio­łowa i żywie­niowa są ze sobą ści­śle powią­zane. Zarówno w kli­ni­kach, jak i w gospo­dar­stwach domo­wych zioła lecz­ni­cze gotuje się czę­sto razem z potra­wami. I tak w rosole z kur­czaka można nie­raz zna­leźć korzeń dang gui (dzię­giel chiń­ski) o lekko gorz­kim smaku. Rosół jest posilny i pobu­dza wydzie­la­nie pły­nów przez orga­nizm, nato­miast korzeń dang gui ma dzia­ła­nie krwio­twór­cze. Połą­cze­nie to spra­wia, że zwy­kła zupa staje się dro­go­cen­nym lekar­stwem w lecze­niu wszel­kich zabu­rzeń krwi. Dla Chiń­czy­ków jest rze­czą oczy­wi­stą, że zupa powinna być nie tylko smaczna, lecz rów­nież mieć dzia­ła­nie zdro­wotne. Tym samym sztuka kuli­narna zyskuje dodat­kowy wymiar.

Ważne jest przy tym, żeby odróż­niać żywie­nie tera­peu­tyczne od codzien­nego. W tej książce posta­ram się przy­bli­żyć jedy­nie ogólne normy rzą­dzące odży­wia­niem. Aby móc je zasto­so­wać w tera­pii kon­kret­nych scho­rzeń, nie­zbędna jest dia­gnoza posta­wiona w opar­ciu o tra­dy­cyjną medy­cynę chiń­ską. Od począt­ków ist­nie­nia chiń­skiej die­te­tyki przez Wielki Mur Chiń­ski prze­wę­dro­wało wielu tury­stów; zmie­niły się też nawyki kuli­narne i potrzeby Chiń­czy­ków. W wielu rodzi­nach żyją­cych w więk­szych wspól­no­tach zasady żywie­nia nie zmie­niły się do dziś i wciąż są sto­so­wane z wiel­kim powo­dze­niem, podob­nie jak w nie­du­żych jadło­daj­niach. Mogłam się o tym prze­ko­nać jesz­cze w roku 1997 pod­czas mojego trzy­mie­sięcz­nego pobytu w sta­rej czę­ści olbrzy­miego mia­sta Chengdu. Można więc poku­sić się o stwier­dze­nie, że chiń­ska die­te­tyka należy do naj­bar­dziej spraw­dzo­nych i sku­tecz­nych sys­te­mów żywie­nio­wych, jakie ist­nieją. Jedze­nie poda­wane pacjen­tom w szpi­ta­lach, w pry­wat­nych kuch­niach, sto­łów­kach i restau­ra­cjach bar­dzo by zyskało na war­to­ści, gdyby choć w czę­ści inspi­ro­wało się tą formą żywie­nia. I nie cho­dzi wcale o to, by goto­wać tylko chiń­skie potrawy, ale by sto­so­wać zasady yin i yang oraz kuchni Pię­ciu Prze­mian pod­czas tra­dy­cyj­nego goto­wa­nia. Można je bowiem łatwo wpro­wa­dzić w życie, przy­go­to­wu­jąc potrawy z innych krę­gów kul­tu­ro­wych, np. dobrze znane dania kuchni śród­ziem­no­mor­skiej.

Czy to kucharz, czy lekarz? Apteka czy restau­ra­cja?

Ryba, mięso, warzywa, młoda cebulka i por:

Smaczne potrawy zastę­pują tabletki i pigułki,

Odżyw­cze potrawy są lekar­stwem na wszyst­kie dole­gli­wo­ści.

Chiń­ski wiersz (pocho­dze­nie nie­znane)

Chińska filozofia długowieczności

Chiń­ska filo­zo­fia dłu­go­wiecz­no­ści

Próżny wysi­łek prze­kształ­ce­nia nie­szla­chet­nego mate­riału w szla­chetne złoto jest tylko jed­nym przy­kła­dem dążeń czło­wieka Zachodu do tech­nicz­nego postępu, które w dużej mie­rze wywarło decy­du­jący wpływ na roz­wój naszej cywi­li­za­cji. W Chi­nach nato­miast źró­dłem roz­kwitu było dąże­nie do nie­śmier­tel­no­ści lub przy­naj­mniej dłu­go­wiecz­no­ści. Zaowo­co­wało to licz­nymi osią­gnię­ciami kul­tu­ral­nymi, a także przy­czy­niło się do dosko­na­le­nia tra­dy­cyj­nej medy­cyny, łącz­nie z die­te­tyką. Ten kie­ru­nek roz­woju Chiny zawdzię­czają tao­izmowi, który czer­pie wie­dzę z obser­wa­cji przy­rody i zgłę­bia­nia związ­ków kosmicz­nych.

Jed­nym z głów­nych moty­wów tao­izmu jest nauka o prze­mia­nach. Mówi ona, że w kosmo­sie nie ma nic sta­tycz­nego, że wszystko jest w cią­głym ruchu. Jeśli coś wydaje nam się stałe, to dzieje się tak dla­tego, że pro­ces powsta­wa­nia lub roz­padu jest tak powolny, iż nie jeste­śmy w sta­nie go spo­strzec. Jeśli przez kilka lat obser­wu­jemy kamień lub górę, wydają nam się one nie­zmienne. A jed­nak po dłuż­szym cza­sie wyraź­nie spo­strze­gli­by­śmy zmianę. Przy­roda nie „myśli” w kate­go­rii lat, lecz tysiąc­leci.

My rów­nież pod­le­gamy sta­łemu pro­ce­sowi prze­obra­ża­nia, a przy­szłość jest wielką nie­wia­domą. Chcąc uwol­nić się od tej egzy­sten­cjal­nej nie­pew­no­ści, ludzie pró­bo­wali roz­szy­fro­wać pra­wi­dło­wo­ści rzą­dzące zmia­nami. Kiedy rozu­mie się jakiś pro­ces, traci on swoją grozę, a staje się prze­wi­dy­walny i obli­czalny. Lęk przed nie­zna­nym towa­rzy­szący ludz­kiej egzy­sten­cji jest siłą napę­dową roz­woju filo­zo­fii, reli­gii, kul­tury i postępu tech­nicz­nego.

W Chi­nach pra­gnie­nie wyzwo­le­nia się od zmór ludz­kiej egzy­sten­cji – nie­szczęść, cho­rób i śmierci – wydało na świat tao­izm. Roz­wój mądro­ści, pozna­nie początku bytu – oto jakie były cele uczniów tao­istycz­nego mistrza Lao Tsy. Wiele czasu musieli oni poświę­cać ćwi­cze­niom medy­ta­cyj­nym, żeby osią­gnąć wysoką duchową doj­rza­łość, do któ­rej dążyli. Ponie­waż nie przy­wią­zy­wali do rein­kar­na­cji tak dużej wagi jak bud­dy­ści – bud­dyzm dotarł do Chin dopiero w VI wieku n.e. – ich głów­nym celem było osią­gnię­cie nie­śmier­tel­no­ści lub przy­naj­mniej sędzi­wego wieku. Temu wła­śnie pod­po­rząd­ko­wano wszyst­kie pozo­stałe potrzeby. Dąże­nie do osią­gnię­cia dłu­giego życia słu­żyło pier­wot­nie innemu nad­rzęd­nemu celowi: dąże­niu do oświe­ce­nia. Z cza­sem jed­nak filo­zo­fia dłu­go­wiecz­no­ści roz­wi­nęła wła­sną dyna­mikę, a wła­ściwy cel – oświe­ce­nie – zszedł na drugi plan. Osią­gnię­cie zaś sędzi­wego wieku w dobrym zdro­wiu stało się celem samym w sobie, idée fixe Chiń­czy­ków.

Wyra­zem tych sta­rań są nie­zli­czone ćwi­cze­nia słu­żące utrzy­ma­niu dobrego zdro­wia: medy­ta­cje i gim­na­styka lecz­ni­cza, np. tai-chi, a także inten­sywny roz­wój tra­dy­cyj­nej medy­cyny chiń­skiej: aku­punk­tury, zio­ło­lecz­nic­twa, die­te­tyki oraz dia­gno­styki. Idea dłu­go­wiecz­no­ści spo­wo­do­wała, że przed ówcze­snymi leka­rzami sta­wiano wyso­kie wyma­ga­nia, ocze­ku­jąc, że nie dopusz­czą oni do powsta­nia cho­roby. To z kolei owo­co­wało obszerną wie­dzą na temat przy­czyn cho­rób.

Skarb, jakim było doświad­cze­nie medyczne, prze­cho­wy­wano i dzie­dzi­czono w rodzi­nach leka­rzy jako wie­dzę tajemną. Tra­dy­cja ta, wyni­ka­jąca z poli­tycz­nej i spo­łecz­nej struk­tury Chin, przy­czy­niała się wpraw­dzie do zacho­wa­nia owej nauki w nie­zmie­nio­nej for­mie i do jej pra­wi­dło­wego prze­kazu, lecz nie sprzy­jała by­naj­mniej opiece medycz­nej nad całym spo­łe­czeń­stwem.

Pro­fi­lak­tyka, będąca naczelną zasadą tra­dy­cyj­nej medy­cyny chiń­skiej, wymaga dużej zręcz­no­ści we wcze­snym wykry­wa­niu pro­ce­sów cho­ro­bo­wych. Dziś jesz­cze chiń­ska dia­gno­styka pozwala na roz­po­zna­nie cho­roby lub, innymi słowy, zabu­rze­nia rów­no­wagi w orga­ni­zmie, zanim jesz­cze poja­wią się poważne objawy. Dzięki mie­rze­niu pulsu w nad­garstku w sze­ściu róż­nych miej­scach w dwóch płasz­czy­znach można dokład­nie okre­ślić stan dwu­na­stu narzą­dów i ogólny stan zdro­wia danej osoby. Dokładne oglę­dziny języka, jego kolor, kształt, wil­got­ność, ruchli­wość, barwa i rodzaj nalotu to kolejny zna­czący śro­dek dia­gno­styczny. Obrazu dopeł­niają wywiad prze­pro­wa­dzony z pacjen­tem oraz dia­gno­styka twa­rzy i reszty ciała. Taka dia­gnoza poprze­dza porady die­te­tyczne mające na celu zapo­bie­ga­nie lub wyle­cze­nie cho­roby.

Wcze­sne wykry­wa­nie zmian cho­ro­bo­wych wymaga jed­nak cze­goś wię­cej: innego spo­sobu patrze­nia. Żołą­dek nie staje się chory dopiero wtedy, gdy odczu­wamy ból. Pro­ces cho­ro­bowy toczył się w nim już wiele lat wcze­śniej. Zanim doszło do zawału serca, chory przez dłuż­szy czas cier­piał na dole­gli­wo­ści. Zabu­rze­nia snu czy wewnętrzny nie­po­kój mogą wyni­kać z prze­cią­że­nia pracą lub nad­mier­nego obcią­że­nia emo­cjo­nal­nego. Sześć­dzie­siąt pro­cent nie­miec­kiego spo­łe­czeń­stwa skarży się na zabu­rze­nia snu, wewnętrzny nie­po­kój, mdło­ści, zapar­cia, nad­wagę, zmę­cze­nie, trud­no­ści z kon­cen­tra­cją i inne – na tzw. zabu­rze­nia funk­cjo­nalne. Na wszyst­kie te dole­gli­wo­ści ist­nieją pigułki. Nikt jed­nak nie pyta o praw­dziwe przy­czyny róż­nych przy­pa­dło­ści i nikt nie widzi związku mię­dzy począt­kowo banal­nym obja­wem a póź­niej­szą poważną cho­robą. Tra­dy­cyjna medy­cyna chiń­ska nie czyni by­naj­mniej w tym wzglę­dzie cudów, ale sta­wia pyta­nie o przy­czynę i roz­po­znaje związki. W celu ich zro­zu­mie­nia ważne jest dokład­niej­sze pozna­nie chiń­skiego spo­sobu patrze­nia na ludz­kie ciało.

Zaburzona równowaga organizmu

Zabu­rzona rów­no­waga orga­ni­zmu

Czym jest zdrowie?

Życie opiera się na dwóch skład­ni­kach: ener­gii i sub­stan­cji. Jeśli któ­re­goś z nich jest zbyt dużo lub zbyt mało, czło­wiek zaczyna cho­ro­wać. Jeśli jed­nego skład­nika nie ma wcale, nie ma też życia. Śmierć ozna­cza, że ener­gia i sub­stan­cja oddzie­lają się od sie­bie. Pogląd ten wpro­wa­dza nas w sam śro­dek chiń­skiej filo­zo­fii: model yin i yang.

Ener­gia, zwana przez Chiń­czy­ków qi (czyt. ćchi), ma cha­rak­ter yang, podob­nie jak wszystko, co świa­tłe, roz­świe­tlone, skie­ro­wane do góry i na zewnątrz, jak dzień, słońce, wszystko, co męskie, aktywne, nie­ma­te­rialne, nie­wi­dzialne, nie­na­ma­calne.

Sub­stan­cja ma cha­rak­ter yin, tak jak wszystko, co ciemne, cie­ni­ste, skie­ro­wane do wewnątrz i w dół, jak noc, księ­życ, wszystko, co kobiece, zacho­waw­cze, mate­rialne, widzialne, nama­calne. Ener­gia i sub­stan­cja są jak ogień i woda: kon­tro­lują się wza­jem­nie. Ogień może zamie­nić wodę w parę, a woda może uga­sić ogień. Har­mo­nijne współ­gra­nie obu tych bie­gu­nów zapew­nia zdro­wemu orga­ni­zmowi wywa­żoną tem­pe­ra­turę i dyna­mikę.

Brak rów­no­wagi ozna­cza: zbyt gorąco lub zbyt zimno, zbyt sucho lub zbyt mokro, zbyt szybko lub zbyt wolno.

W słow­nic­twie uży­wa­nym przez medy­cynę chiń­ską czyn­nik yang, ener­gia, czę­sto zwany jest qi. Dla czyn­nika yin, czyli sub­stan­cji, uży­wane są poję­cia „soki” lub „krew”. Nie­kiedy mówi się o qi i krwi, a innym razem o qi i sokach.

Yin i yang Yang ozna­cza ener­gię qi, świa­tło, dzień, słońce, wszystko, co męskie, aktywne, nie­ma­te­rialne, nie­wi­doczne, nie­na­ma­calne. Yin ozna­cza sub­stan­cję, ciem­ność, noc, księ­życ, wszystko, co żeń­skie, zacho­wu­jące życie, mate­rialne, widoczne, nama­calne.

Yang organizmu

Na płasz­czyź­nie fizycz­nej yang ozna­cza qi i cie­pło, a więc to, co utrzy­muje orga­nizm przy życiu, łącz­nie z kom­ple­tem jego funk­cji; zawiera rów­nież uczu­cia, myśli i wszystko to, co duchowe. Pod­su­mo­wu­jąc, jest to więc wszystko, co nie­wi­dzialne, co należy do bycia żywym. Pierw­szy sto­pień nie­do­boru w zakre­sie yang okre­śla się mia­nem nie­do­boru qi. Prze­ja­wia się on mię­dzy innymi zmę­cze­niem i trud­no­ściami z kon­cen­tra­cją. Nie­do­bór qi i cie­pła jest pogor­sze­niem stanu nie­do­boru qi i nazywa się go nie­do­bo­rem yang. Zawiera w sobie wszyst­kie objawy nie­do­boru qi, a ponadto idzie w parze z uczu­ciem zimna: dresz­czami, zim­nymi sto­pami oraz umy­sło­wym i fizycz­nym wyczer­pa­niem. Nad­miar yang obja­wia się jako uczu­cie gorąca, zaczer­wie­nie­nie twa­rzy, wybuch gniewu albo prze­sadna aktyw­ność.

W przy­padku zabu­rze­nia rów­no­wagi mamy więc do czy­nie­nia z nad­mia­rem albo z nie­do­bo­rem yang lub też z nie­do­bo­rem qi (nad­miar qi nie ist­nieje, gdyż qi jest zawsze czymś pozy­tyw­nym). W pierw­szym wypadku chiń­ska medy­cyna mówi, że „yang jest w nad­mia­rze”. W innych wypad­kach zaś, że „yang lub qi jest osła­bione”. Mówi się też cał­kiem ogól­nie: „Korzeń yang jest chory”.

Yin organizmu

Yin orga­ni­zmu odpo­wia­dają poję­cia: krew, soki oraz sub­stan­cja. Zawie­rają one w sobie wszystko, co mate­rialne: płyny ustro­jowe, krew, kości, tkanki, mię­śnie, masę mózgu itp., innymi słowy: wszystko, co widzialne. Jeśli zabu­rze­niu ulega korzeń yin, docho­dzi do nie­do­boru krwi, nie­do­boru yin lub nad­miaru yin. Przy nad­mia­rze yin mamy do czy­nie­nia z nagro­ma­dze­niem wil­goci w orga­ni­zmie, okre­śla­nym czę­sto po pro­stu jako wil­goć, któ­rego nie należy utoż­sa­miać z dobrymi pły­nami ustro­jo­wymi. W tym bowiem wypadku w tkan­kach gro­ma­dzi się woda i nie­stra­wione pozo­sta­ło­ści pokar­mów, co pro­wa­dzi do opu­chli­zny i ocię­ża­ło­ści koń­czyn. Z tego powodu docho­dzi do zafleg­mie­nia oskrzeli, poja­wie­nia się cel­lu­litu, nad­wagi, a także psy­chicz­nej ocię­ża­ło­ści, leni­stwa i przy­gnę­bie­nia.

Pierw­szym stop­niem nie­do­boru korze­nia yin jest nie­do­bór krwi, który czę­sto dotyka kobiety. Dia­gnoza ta ozna­cza w chiń­skiej medy­cy­nie coś innego niż w medy­cy­nie aka­de­mic­kiej. Obej­muje ona zarówno zmniej­sze­nie ilo­ści krwi, czę­sto za sprawą obfi­tych krwa­wień mie­siącz­ko­wych, jak rów­nież pogor­sze­nie jej funk­cji i jako­ści. Nie­do­bór krwi nie sięga tak głę­boko jak nie­do­bór yin i obja­wia się głów­nie wraż­li­wo­ścią oczu na świa­tło, skłon­no­ścią do skur­czów mię­śni i bla­do­ścią twa­rzy.

Nato­miast nie­do­bór yin czę­ściej wystę­puje u męż­czyzn. Obja­wia się sucho­ścią; płyny ustro­jowe ule­gają wyczer­pa­niu. Osoba tym dotknięta jest nie­spo­kojna i ner­wowa, ewen­tu­al­nie wychu­dzona. Skóra i włosy mają skłon­ność do prze­su­sza­nia się. Poja­wiają się nocne poty, zabu­rze­nia snu i uczu­cie gorą­cych stóp. Nie­przy­jemne objawy towa­rzy­szące okre­sowi prze­kwi­ta­nia u kobiet: ude­rze­nia gorąca, nocne poty i zabu­rze­nia snu, są obja­wem natu­ral­nego nie­do­boru yin, który spra­wia, że men­stru­acja zostaje zatrzy­mana, co chroni sta­rze­jącą się kobietę przed dal­szą utratą krwi.

Przy­to­czone tu przy­kłady dają ogólne, pobieżne roze­zna­nie w spo­so­bie poj­mo­wa­nia zabu­rzeń funk­cjo­nal­nych przez medy­cynę chiń­ską. W prak­tyce dia­gno­styka ma za zada­nie stwier­dze­nie braku rów­no­wagi w każ­dym narzą­dzie z osobna. Zabu­rze­nie rów­no­wagi w jakimś orga­nie nastę­puje wów­czas, gdy ma on zbyt dużo lub zbyt mało yin lub yang, bądź też kiedy qi jest w zastoju. Zdro­wie ozna­cza har­mo­nijną współ­pracę wszyst­kich narzą­dów dzięki wywa­żo­nej podaży qi i soków.

Ponie­waż orga­nizm ludzki jest nie­ustan­nie nara­żony na waha­nia czyn­ni­ków wewnętrz­nych i zewnętrz­nych, owo wyrów­ny­wa­nie jest pro­ce­sem, który w zdro­wym orga­nizmie odbywa się bez prze­rwy. Jeśli jeden narząd doświad­cza nad­miaru lub nie­do­boru, inne organy trosz­czą się o ponowne przy­wró­ce­nie rów­no­wagi, dostar­cza­jąc lub odpro­wa­dza­jąc qi i soki. Zdrowy spo­sób odży­wia­nia, wywa­żona podaż qi i soków spra­wiają, że wewnętrzne waha­nia utrzy­mują się w dopusz­czal­nych gra­ni­cach. Na tej pod­sta­wie natu­ralny mecha­nizm regu­la­cji orga­ni­zmu jest w sta­nie wyrów­nać krót­ko­trwale obcią­że­nie wywo­łu­jące w jed­nym z narzą­dów nie­do­bór lub nad­miar.

Jak organizm dba o równowagę?

Jak orga­nizm dba o rów­no­wagę?

W poniż­szym roz­dziale czy­tel­nicy znajdą zarys fizjo­lo­gii, a więc wie­dzy o funk­cjo­no­wa­niu orga­ni­zmu w uję­ciu medy­cyny chiń­skiej.

Tak jak to obja­śni­łam powy­żej, w przy­padku zabu­rze­nia funk­cji, okre­śla­nego w tra­dy­cyj­nej medy­cy­nie chiń­skiej rów­nież mia­nem „zespołu”, cho­dzi zawsze o nad­miar lub nie­do­bór yang (czyli qi i cie­pła) lub yin (czyli soków i krwi) w jed­nym lub więk­szej licz­bie narzą­dów. Jak wia­domo, krew pły­nie w naczy­niach krwio­no­śnych, a qi pły­nie w tzw. meri­dia­nach, czyli nie­ma­te­rial­nych prze­wo­dach ener­ge­tycz­nych, a także krąży swo­bod­nie po orga­ni­zmie. Prze­pływ qi w meri­dia­nach i prze­pływ krwi w naczy­niach są ze sobą ści­śle powią­zane. Sprzy­jają sobie lub hamują się wza­jem­nie w zależ­no­ści od tego, czy orga­nizm jest drożny, czy zablo­ko­wany.

Meri­diany i naczy­nia krwio­no­śne łączą ze sobą narządy. Krew odży­wia, chło­dzi i nawilża orga­nizm; daje czło­wie­kowi spo­kój duchowy, opa­no­wa­nie oraz zdol­ność odprę­że­nia i spo­koj­nego snu. Rege­ne­ra­cja i sen przy­no­szący odpo­czy­nek zależą od dobrego stanu krwi.

Qi dyna­mi­zuje, trans­por­tuje, wydala i ogrzewa. Jego naj­waż­niej­sza funk­cja polega jed­nak na prze­mia­nie sub­stan­cji obcych dla orga­ni­zmu, czyli poży­wie­nia, w jego treść, np. mię­śnie czy kości. Ta tzw. funk­cja prze­miany mate­rii i wyda­la­nia sub­stan­cji odpa­do­wych, które powstają w pro­ce­sie prze­kształ­ca­nia (tra­wie­nia), może być speł­niana jedy­nie za pomocą qi.

Qi uak­tyw­nia czło­wieka, wydo­by­wa­jąc jego ini­cja­tywę, uczu­cia i radość życia. W zależ­no­ści od tego, jakie kon­kret­nie zada­nia reali­zuje, qi otrzy­muje różne nazwy. Jeśli dba o odpor­ność, wów­czas zwie się wei qi (ener­gia ochronna). Wei qi chroni orga­nizm przed cho­ro­bami zakaź­nymi i wpły­wami kli­ma­tycz­nymi. Ener­gia ta nie pły­nie w obiegu meri­dia­nów, lecz krąży swo­bod­nie po orga­nizmie i wokół niego.

W tra­dy­cyj­nej medy­cy­nie chiń­skiej wyróż­nia się pięć par narzą­dów: wątroba i pęche­rzyk żół­ciowy, serce i jelito cien­kie, śle­dziona i żołą­dek, płuca i jelito grube, nerki i pęcherz. W tej wła­śnie kolej­no­ści poprzez meri­diany narządy zaopa­try­wane są w qi. Stąd też obieg ten nosi nazwę cyklu odżyw­czego. Rysunki na stro­nach 108 i 124 uka­zują ów cykl Pię­ciu Prze­mian.

Każda para składa się z jed­nego narządu yin i jed­nego narządu yang. Pierw­szy z wymie­nio­nych jest yin, a drugi yang. Narządy yin, zwane rów­nież narzą­dami gro­ma­dzą­cymi, wytwa­rzają qi i yin. Narządy yang, zwane też narzą­dami pustymi, służą pobie­ra­niu poży­wie­nia i powie­trza, uczest­ni­czą w pro­ce­sach wyda­la­nia i tra­wie­nia.

Jeśli pod wpły­wem jakie­goś obcią­że­nia w któ­rymś orga­nie zużywa się wię­cej krwi lub qi, jest on chro­niony podwój­nie. Z jed­nej strony drugi z pary narzą­dów stara się wyrów­nać nie­do­bór, jaki wystą­pił u part­nera, odda­jąc mu część swo­jego qi lub swo­jej krwi, a z dru­giej strony tak samo postę­puje para narzą­dów znaj­du­jąca się przed nim. Jeśli na przy­kład w śle­dzio­nie wystę­puje nie­do­bór qi, wspiera ją żołą­dek; także para serce – jelito cien­kie oddaje śle­dzio­nie wię­cej qi, żeby przy­wró­cić zachwianą rów­no­wagę. Doświad­cze­nie uczy jed­nak, że to silne yang nerek sta­nowi naj­więk­szą pomoc w sytu­acji, gdy qi śle­dziony ulega osła­bie­niu wsku­tek spo­ży­wa­nia przede wszyst­kim suro­wych (a więc zim­nych) warzyw i owo­ców, fer­men­to­wa­nych pro­duk­tów mlecz­nych i pie­czywa, czyli posił­ków, które w odróż­nie­niu od tre­ści­wych, goto­wa­nych potraw nie zawie­rają żad­nych roz­grze­wa­ją­cych przy­praw. W dłuż­szej per­spek­ty­wie może to dopro­wa­dzić do nie­do­boru yang nerek – dole­gli­wo­ści, z jaką czę­sto zma­gają się kobiety, które dbają o zdrową dietę, tylko nie­stety kie­rują się błęd­nymi zało­że­niami.

Naszki­co­wany tu obraz jest dużym uprosz­cze­niem mecha­ni­zmu współ­gra­nia poszcze­gól­nych narzą­dów. Ma on na celu una­ocz­nie­nie ści­słej współ­pracy pomię­dzy ele­men­tami zło­żo­nego kom­pleksu zwa­nego ludz­kim orga­ni­zmem. Dzięki niej zarówno zja­wi­ska nega­tywne, jak i pozy­tywne wpły­wają zawsze na cały orga­nizm. Z tego względu naj­lep­szą ochroną przed sła­bo­ściami zarówno ciała, jak i ducha jest kom­plek­sowe odży­wia­nie. Dzięki spo­ży­wa­niu wyso­ko­war­to­ścio­wych pro­duk­tów spo­żyw­czych qi, krew i soki zapew­niają narzą­dom opty­malne zaopa­trze­nie i w przy­padku dys­har­mo­nii poma­gają uru­cha­miać pro­ces regu­la­cji.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki