Od ujścia Wisły po Morze Czarne, tom I - Jakub Wozinski - ebook

Od ujścia Wisły po Morze Czarne, tom I ebook

Jakub Wozinski

3,3

Opis

Kolejna praca Jakuba Wozinskiego napisana z pełną pasją i nietuzinkową narracją historycznych relacji handlowych Polski. To jedna z niewielu prac na naszym rynku wydawniczym, która w kompleksowy sposób przedstawia historię gospodarczą naszej ojczyzny w odniesieniu do modnych obecnie pojęć szlaków handlowych oraz interesów geopolitycznych czy nawet geostrategicznych. Czytelnik sięgając po tę książkę otrzymuje pasjonujący szkic historyczno-polityczny, po lekturze którego wiele wydarzeń historycznych zostanie odczytanych w zupełnie inny sposób niż dotychczas.


* * *

Tytuł tej książki odwołuje się do bodajże najważniejszej arterii handlowej, która kształtowała nasze dzieje jeszcze przed epoką kolonialną. Losy polskiej gospodarki, ale i całego kraju, rozstrzygały się właśnie w tych dwóch kluczowych obszarach: u ujścia Wisły, które, jak staram się udowodnić, nie zostało niestety nigdy w pełni podporządkowane polskim interesom; a także nad Morzem Czarnym, które otwierało nas na szlaki handlowe prowadzące w stronę Persji, Azji Środkowej czy też Indii. Nie jest absolutnie dziełem przypadku to, że odrodzone w czasach rządów Władysława Łokietka Królestwo Polskie rozbudowywało się właśnie wokół osi łączącej Bałtyk z Morzem Czarnym.

Dla Polski współpraca z Rzymem oznaczała nie tylko szansę na cywilizacyjny awans, lecz zapewniała także podpięcie się pod pewien szerszy projekt społeczno-geopolityczny, umożliwiający bezpieczną i dostatnią egzystencję. Załamanie się tego projektu w następstwie rewolucji protestanckiej stanowiło praprzyczynę stopniowego gospodarczego upadku Polski. Obóz protestancki bezlitośnie wgniótł Polskę w europejski interior i skazał na powolne dogorywanie na peryferiach głównych szlaków handlowych.

 

Jakub Wozinski (ur. 1984) – doktor filozofii, tłumacz i publicysta, m.in.: „Do Rzeczy”,, "Polonii Christiana"  i „Najwyższego Czasu!”, autor książek: Historia pisana pieniądzem (2013), To NIE musi być państwowe (2014), Dzieje kapitalizmu (2016) oraz Liberalizm to nie wolność (2019), mąż, ojciec czterech synów. Pasjonat odkrywania i opisywania zazwyczaj pomijanych przez główny nurt historiografii związków przyczynowo-skutkowych, w szczególności w zakresie historii gospodarczej.

 

<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/PPJLcZ8mVIQ" title="YouTube video player" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe>

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 644

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,3 (3 oceny)
1
1
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Co­py­ri­ght © by Ja­kub Wo­zin­skiCo­py­ri­ght to this edi­tion © by Wy­daw­nic­two Pro­hi­bi­taWy­da­nie I

ISBN: 978-83-65546-92-0

Pro­jekt okład­ki, skład i ła­ma­nie:Ma­ciej Ha­ra­basz

Mapy:Bar­tosz Ćwir

Wy­daw­ca:Wy­daw­nic­two PRO­HI­BI­TAPa­weł To­bo­ła-Per­t­kie­wiczwww.pro­hi­bi­ta.plwy­daw­nic­two@pro­hi­bi­ta.plTel: 22 424 37 36www.fa­ce­bo­ok.com/Wy­daw­nic­two­Pro­hi­bi­tawww.twit­ter.com/Mul­ti­bo­okpl

Wszyst­kie ksi­ążki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­my na­by­wać w In­ter­ne­cie:

Wy­da­nie tej ksi­ąż­ki, po­dob­nie jak in­nych pro­jek­tów wy­daw­nic­twa Pro­hi­bi­ta, NIE zo­sta­ło sfi­nan­so­wa­ne z pie­nię­dzy po­dat­ni­ków.

Wstęp

Żyje­my w cza­sach go­spo­dar­cze­go bez­wsty­du. W wiel­kiej po­li­ty­ce prze­sta­ły się już li­czyć wznio­słe idee re­li­gij­ne, a ich miej­sce za­jęły co naj­wy­żej świec­kie sub­sty­tu­ty, za któ­ry­mi kry­je się naj­częściej in­te­res eko­no­micz­ny wiel­kich tego świa­ta. Po­tężne mo­car­stwa zde­cy­do­wa­nie rza­dziej niż w mi­nio­nych wie­kach sta­ra­ją się udo­wod­nić swo­ją wy­ższo­ść na polu bi­twy i o wie­le chęt­niej de­cy­du­ją się na ry­wa­li­za­cję w za­kre­sie eko­no­micz­nym. Roz­mo­wy mi­ędzy naj­wa­żniej­szy­mi po­li­ty­ka­mi spro­wa­dza­ją się dziś głów­nie do kwe­stii zwi­ąza­nych z han­dlem, tech­no­lo­gia­mi czy też fi­nan­sa­mi, a taki stan rze­czy jest dla wszyst­kich w pe­łni oczy­wi­sty. W zglo­ba­li­zo­wa­nym świe­cie, sta­no­wi­ącym sieć na­czyń po­łączo­nych, zwar­cie mi­li­tar­ne prze­sta­je zresz­tą po­wo­li być opcją opła­cal­ną dla ko­go­kol­wiek i dla­te­go dzia­ła­nia wo­jen­ne do­ty­ka­ją głów­nie re­gio­nów pe­ry­fe­ryj­nych. Czy taki stan rze­czy jest zu­pe­łną no­wo­ścią, wy­na­laz­kiem XXI wie­ku? Wręcz prze­ciw­nie, hi­sto­ria cy­wi­li­za­cji za­chod­niej to wręcz nie­ustan­ne pa­smo zma­gań o rzad­kie su­row­ce, me­ta­le, do­stęp do ko­lo­nii czy też do­mi­na­cję wa­lu­to­wą. Kon­flikt ten za­gęsz­cza się z ka­żdym ro­kiem w mia­rę jak świat wcho­dzi na co­raz wy­ższy po­ziom tech­no­lo­gicz­ne­go i go­spo­dar­cze­go wy­ra­fi­no­wa­nia. Czym in­nym prze­cież były śre­dnio­wiecz­ne woj­ny o do­stęp do ko­pal­ni sre­bra, a czym in­nym XXI-wiecz­ny spór o do­mi­na­cję w za­kre­sie tech­no­lo­gii in­for­ma­tycz­nych czy pod­bo­ju ko­smo­su.

Mimo iż hi­sto­ria Pol­ski sta­no­wi rów­nież za­pis nie­prze­rwa­ne­go kon­flik­tu o rzad­kie za­so­by, su­row­ce, kon­tro­lę nad szla­ka­mi han­dlo­wy­mi czy ujścia­mi i do­rze­cza­mi rzek, wi­ęk­szo­ść z nas ma bar­dzo ni­kłe po­jęcie o tym, jak bar­dzo czyn­ni­ki go­spo­dar­cze kszta­łto­wa­ły na­sze dzie­je. Nie­mal wszy­scy sły­sze­li co nie­co o spła­wia­nym Wi­słą do Gda­ńska zbo­żu czy żu­pach kra­kow­skich, ale bar­dzo często wie­dza na te­mat na­szej go­spo­dar­czej hi­sto­rii na tym się wła­śnie ko­ńczy. W grun­cie rze­czy na­wet przy­zwo­icie oczy­ta­na oso­ba nie jest w sta­nie po­wi­ązać naj­wa­żniej­szych wy­da­rzeń z ro­dzi­mych dzie­jów z czyn­ni­ka­mi go­spo­dar­czy­mi, któ­re mia­ły na nie ko­lo­sal­ny wpływ. Prze­ci­ęt­ny Po­lak naj­częściej do­brze wie, kie­dy była bi­twa pod Grun­wal­dem, kto do­ko­nał od­sie­czy wie­de­ńskiej, kie­dy Po­la­cy zdo­by­li Kreml, i zna wie­le wy­da­rzeń zwi­ąza­nych z po­to­pem szwedz­kim, ale zwy­kle nie ma wi­ęk­szej wie­dzy na te­mat tego, cze­go do­kład­nie do­ty­czył wie­lo­let­ni kon­flikt han­dlo­wy Pol­ski z Za­ko­nem krzy­żac­kim, ja­kie zna­cze­nie dla Pol­ski mia­ły kon­tak­ty han­dlo­we Wy­so­kiej Por­ty z kra­ja­mi pro­te­stanc­ki­mi, czym dla Rzecz­po­spo­li­tej i Mo­skwy był port w Na­rwie, jak bar­dzo wa­żna dla na­sze­go roz­wo­ju była ge­nu­eńska ko­lo­nia w Kaf­fie oraz przed­sta­wi­cie­le któ­rych na­ro­dów od­po­wia­da­li za upa­dek pol­skie­go pie­ni­ądza.

Pod­tekst go­spo­dar­czy, fi­nan­so­wy i han­dlo­wy to­wa­rzy­szył na­szym dzie­jom od sa­mych po­cząt­ków i tyl­ko splot wie­lu nie­for­tun­nych oko­licz­no­ści za­de­cy­do­wał o tym, że hi­sto­ria Pol­ski była naj­częściej przed­sta­wia­na z głów­nym na­ci­skiem na zu­pe­łnie inne per­spek­ty­wy. Za­zna­cza­jąca się od dru­giej po­ło­wy XV w. do­mi­na­cja szlach­ty spra­wi­ła, że Po­la­cy nie sta­li się ni­g­dy na­ro­dem miesz­cza­ńskim i ku­piec­kim. Na do­da­tek od­ci­ęta już w XVI w. od szla­ków han­dlo­wych o praw­dzi­wie mi­ędzy­na­ro­do­wym zna­cze­niu Pol­ska bar­dzo dłu­go, po czas za­bo­rów, do­go­ry­wa­ła, nie bio­rąc bez­po­śred­nie­go udzia­łu w naj­wa­żniej­szych kon­flik­tach o za­so­by go­spo­dar­cze ko­lej­nych epok, aż sta­ła się je­dy­nie przed­mio­tem roz­gryw­ki wiel­kich mo­carstw. Bo­ha­te­ra­mi zbio­ro­wej wy­obra­źni na­ro­du sta­li się w ten spo­sób het­ma­ni, przy­wód­cy po­wstań czy też po­eci, a tyl­ko z rzad­ka prze­my­słow­cy czy ban­kie­rzy. Jako wiel­cy prze­gra­ni wy­ści­gu o go­spo­dar­czą do­mi­na­cję naj­wi­docz­niej wy­par­li­śmy nie­któ­re wąt­ki eko­no­micz­ne na­szych dzie­jów lub usu­nęli­śmy dys­ku­sję na ich te­mat na dal­szy plan.

Ogrom­ny wpływ na to, że nie po­tra­fi­my pa­trzeć na wła­sne dzie­je z per­spek­ty­wy uwzględ­nia­jącej twar­de in­te­re­sy go­spo­dar­cze mia­ło bez wąt­pie­nia ta­kże to, iż przez ostat­nie kil­ka­set lat tak rzad­ko by­li­śmy au­ten­tycz­ny­mi go­spo­da­rza­mi na wła­snej zie­mi. Po­cząw­szy od wo­jen z po­ło­wy XVII w., Pol­ska co­raz szyb­ciej sta­wa­ła się kra­jem nie w pe­łni su­we­ren­nym. W tej per­spek­ty­wie na­szym przod­kom o wie­le częściej przy­cho­dzi­ło bar­dziej wal­czyć o prze­trwa­nie i za­cho­wa­nie wła­snej to­żsa­mo­ści niż pod­bi­jać świa­to­we ryn­ki.

Hi­sto­ria go­spo­dar­cza Pol­ski to dzie­dzi­na wie­dzy po­sia­da­jąca bar­dzo dłu­gie tra­dy­cje. Nie­ste­ty jed­nak bar­dzo często mo­żna od­nie­ść wra­że­nie, że efek­ty pra­cy spe­cja­li­stów w tym za­kre­sie nie­mal w ogó­le nie spo­ty­ka­ją się z za­in­te­re­so­wa­niem au­to­rów, któ­rzy stwo­rzy­li naj­bar­dziej po­pu­lar­ne i po­czyt­ne syn­te­zy na­szych dzie­jów. W re­zul­ta­cie sama hi­sto­ria Pol­ski prze­sta­je być dla nas w pe­łni zro­zu­mia­ła, gdyż za­miast barw­nych zma­gań o do­stęp do ryn­ków, kon­tro­lę nad klu­czo­wy­mi por­ta­mi czy szla­ka­mi han­dlo­wy­mi wi­dzi­my w nich tyl­ko se­kwen­cję ko­lej­nych wo­jen, bi­tew i zry­wów po­wsta­ńczych. Ośmie­lę się na­wet stwier­dzić, że uka­zy­wa­nie dzie­jów je­dy­nie w per­spek­ty­wie zma­gań dy­na­stycz­nych i mi­li­tar­nych jest po pro­stu bar­dziej nud­ne. Ka­żda po­stać hi­sto­rycz­na była prze­cież uwi­kła­na w roz­bu­do­wa­ną sieć po­wi­ązań i za­le­żno­ści eko­no­micz­nych. Do­pie­ro gdy wnik­nie­my w to, jaka była pod­sta­wo­wa lo­gi­ka wa­run­ków go­spo­dar­czych czy fi­nan­so­wych da­nej epo­ki, je­ste­śmy w sta­nie le­piej zro­zu­mieć, ja­ki­mi do­kład­nie mo­ty­wa­cja­mi kie­ro­wa­li się głów­ni bo­ha­te­ro­wie na­szych dzie­jów.

Przed­sta­wia­nie go­spo­dar­cze­go tła dzie­jów Pol­ski je­dy­nie w opar­ciu o su­che dane licz­bo­we i fak­to­gra­ficz­ne by­ło­by in­te­re­su­jące je­dy­nie dla bar­dzo wąskie­go gro­na spe­cja­li­stów, dla­te­go w ni­niej­szej ksi­ążce zde­cy­do­wa­łem się za­pre­zen­to­wać skró­to­wy za­rys naj­wa­żniej­szych wy­da­rzeń na­szej hi­sto­rii. Nie jest to oczy­wi­ście pre­zen­ta­cja wy­czer­pu­jąca, lecz w pe­łni wy­star­cza­jąca do tego, żeby zro­zu­mieć lo­gi­kę pro­ce­sów na­tu­ry eko­no­micz­nej.

Go­spo­dar­cze tło dzie­jów w spo­sób na­tu­ral­ny po­wi­ąza­ne jest ta­kże z kwe­stia­mi na­tu­ry re­li­gij­nej. Fakt, iż Pol­ska od wie­ków trwa przy ka­to­li­cy­zmie, po­sia­da bar­dzo sil­ne uza­sad­nie­nie go­spo­dar­cze. Dla Pol­ski wspó­łpra­ca z Rzy­mem ozna­cza­ła nie tyl­ko szan­sę na cy­wi­li­za­cyj­ny awans, lecz za­pew­nia­ła ta­kże pod­pi­ęcie się pod pe­wien szer­szy pro­jekt spo­łecz­no-geo­po­li­tycz­ny, umo­żli­wia­jący bez­piecz­ną i do­stat­nią eg­zy­sten­cję. Za­ła­ma­nie się tego pro­jek­tu w na­stęp­stwie re­wo­lu­cji pro­te­stanc­kiej sta­no­wi­ło zresz­tą pra­przy­czy­nę stop­nio­we­go go­spo­dar­cze­go upad­ku Pol­ski, a ta­kże za­pew­ni­ło ma­som szla­chec­kim do­sko­na­łą oka­zję do fa­tal­ne­go w skut­kach prze­jęcia pe­łni wła­dzy w pa­ństwie. Ka­żda re­li­gia nie­sie ze sobą okre­ślo­ną wi­zję sto­sun­ków spo­łecz­nych, dla­te­go w ksi­ążce tej per­spek­ty­wa re­li­gij­na jest sta­le obec­na. Bez niej nie spo­sób zresz­tą zro­zu­mieć, dla­cze­go pier­wot­ny ład chrze­ści­ja­ńskiej Eu­ro­py zo­stał nie­mal ca­łko­wi­cie wy­par­ty przez dy­wer­syj­ny i nisz­czy­ciel­ski ład atlan­tyc­ki, skon­stru­owa­ny głów­nie przez kra­je przy­na­le­żące do obo­zu pro­te­stanc­kie­go.

Ty­tuł tej ksi­ążki od­wo­łu­je się do bo­da­jże naj­wa­żniej­szej ar­te­rii han­dlo­wej, któ­ra kszta­łto­wa­ła na­sze dzie­je jesz­cze przed epo­ką ko­lo­nial­ną. Losy pol­skiej go­spo­dar­ki, ale i ca­łe­go kra­ju, roz­strzy­ga­ły się wła­śnie w tych dwóch klu­czo­wych ob­sza­rach: u ujścia Wi­sły, któ­re, jak sta­ram się udo­wod­nić, nie zo­sta­ło nie­ste­ty ni­g­dy w pe­łni pod­po­rząd­ko­wa­ne pol­skim in­te­re­som; a ta­kże nad Mo­rzem Czar­nym, któ­re otwie­ra­ło nas na szla­ki han­dlo­we pro­wa­dzące w stro­nę Per­sji, Azji Środ­ko­wej czy też In­dii. Nie jest ab­so­lut­nie dzie­łem przy­pad­ku to, że od­ro­dzo­ne w cza­sach rządów Wła­dy­sła­wa Ło­kiet­ka Kró­le­stwo Pol­skie roz­bu­do­wy­wa­ło się wła­śnie wo­kół osi łączącej Ba­łtyk z Mo­rzem Czar­nym. W cza­sach gdy oży­wio­ny han­del de­cy­do­wał za­rów­no o sile miast, jak i po­zy­cji oraz do­cho­dach kró­la, pod­pi­ęcie się pod szla­ki o mi­ędzy­na­ro­do­wym zna­cze­niu po­sia­da­ło ab­so­lut­ny prio­ry­tet. Gdy pó­źniej kwe­stia od­zy­ska­nia wpły­wów nad Mo­rzem Czar­nym oraz zbu­do­wa­nia wła­snej flo­ty w Gda­ńsku ze­szły na dal­szy plan, Pol­ska pod­pi­sa­ła na samą sie­bie wy­rok.

Czy­tel­ni­ko­wi na­le­ży się ta­kże wy­ja­śnie­nie, że do jego rąk tra­fia ksi­ążka na­le­żąca do ga­tun­ku pu­bli­cy­sty­ki hi­sto­rycz­nej. Pra­ca ty­po­wo hi­sto­rycz­na wy­ma­ga przede wszyst­kim bez­po­śred­niej zna­jo­mo­ści źró­deł, a w tym przy­pad­ku pod­sta­wą do for­mu­ło­wa­nia wnio­sków były głów­nie opra­co­wa­nia i mo­no­gra­fie au­tor­stwa in­nych hi­sto­ry­ków. Nie zmie­nia to jed­nak fak­tu, że za­war­te tu prze­my­śle­nia są po­par­te rze­tel­ną bi­blio­gra­fią, lo­gicz­nym ci­ągiem wnio­sko­wa­nia i bo­gac­twem przed­sta­wio­nych fak­tów. Wiel­ką za­le­tą pu­bli­cy­sty­ki hi­sto­rycz­nej jest bez wąt­pie­nia ta­kże to, że nie jest krępo­wa­na pa­nu­jący­mi aku­rat mo­da­mi in­te­lek­tu­al­ny­mi czy też ka­no­na­mi po­li­tycz­nej po­praw­no­ści, któ­re co­raz częściej ogra­ni­cza­ją swo­bo­dę ba­dań na­uko­wych. Pu­bli­cy­sta może po­wie­dzieć wi­ęcej, bo nie ry­zy­ku­je nie­przy­chyl­ną re­ak­cją swo­je­go śro­do­wi­ska. W przy­pad­ku ni­niej­szej ksi­ążki ma to prze­ło­że­nie m. in. na re­ali­stycz­ną oce­nę prze­bie­gu re­wo­lu­cji pro­te­stanc­kiej czy też szkód wy­rządzo­nych przez przy­wi­le­je go­spo­dar­cze i praw­ne, udzie­lo­ne ży­dow­skiej spo­łecz­no­ści za­miesz­ku­jącej Pol­skę. Przy­jęta prze­ze mnie per­spek­ty­wa uwzględ­nia­jąca han­dlo­we i go­spo­dar­cze tło dzie­jów Pol­ski po­zwo­li­ła ta­kże za­kwe­stio­no­wać często spo­ty­ka­ne w pol­skim dzie­jo­pi­sar­stwie kli­sze i błęd­ne wy­obra­że­nia m. in. na te­mat pol­skiej to­le­ran­cji, zło­te­go pol­skie­go wie­ku czy też po­tęgi pol­skie­go pa­ństwa w do­bie ja­giel­lo­ńskiej.

Ży­wię na­dzie­ję, że dzi­ęki tej pra­cy na­uczy­my się jesz­cze le­piej ro­zu­mieć pro­ce­sy go­spo­dar­cze, któ­re de­cy­du­ją o lo­sie na­sze­go kra­ju ta­kże wspó­łcze­śnie. Jed­ną z głów­nych przy­czyn upad­ku pol­skie­go pa­ństwa było wszak to, że w wy­ni­ku fa­tal­nych za­nie­dbań i błędów po­pe­łnio­nych przez śro­do­wi­ska szla­chec­kie Pol­ska zo­sta­ła zmar­gi­na­li­zo­wa­na w świa­to­wym sys­te­mie han­dlo­wym i go­spo­dar­czym. Do­szło do tego nie w wy­ni­ku jed­no­ra­zo­we­go zda­rze­nia, lecz w na­stęp­stwie wie­lo­let­nich uchy­bień wy­ni­ka­jących z pa­trze­nia na rze­czy­wi­sto­ść go­spo­dar­czą przez ró­żo­we oku­la­ry.

Jed­no­cze­śnie hi­sto­ria Pol­ski po­ucza nas, że naj­lep­szą in­we­sty­cją, ja­kiej mo­gli do­ko­nać nasi przod­ko­wie, była wier­no­ść Ko­ścio­ło­wi i jego na­uce. Bez tej pod­sta­wy Pol­ska już daw­no by­ła­by zgu­bio­na, o czym ni­g­dy nie wol­no za­po­mi­nać, szcze­gól­nie w do­bie wspó­łcze­snych za­wi­ro­wań i po­stępu­jącej la­icy­za­cji. Naj­częściej dziś uwa­ża się, że Pol­ska prze­ga­pi­ła swo­ją szan­sę na dy­na­micz­ny roz­wój i włącze­nie się w od­kry­cia geo­gra­ficz­ne w na­stęp­stwie nie­zdol­no­ści do mo­der­ni­za­cji i nie­podąża­nia za naj­bar­dziej no­wo­cze­sny­mi roz­wi­ąza­nia­mi spo­łecz­ny­mi. W ksi­ążce tej sta­ram się po­ka­zać, że było do­kład­nie od­wrot­nie, gdyż Pol­sce szko­dzi­li wła­śnie przed­sta­wi­cie­le naj­bar­dziej mod­nych nur­tów ide­owych, ży­jący za­rów­no w kra­ju, jak i poza gra­ni­ca­mi. Głów­ną przy­czy­ną pó­źniej­szej ka­ta­stro­fy dzie­jo­wej była zaś re­wo­lu­cja pro­te­stanc­ka, któ­rej opis sta­no­wi wa­żną część tej ksi­ążki. Mia­ła ona ogrom­ne prze­ło­że­nie na upa­dek pol­skich miast, han­dlu, ży­cia po­li­tycz­ne­go i prze­sądzi­ła o za­mkni­ęciu Pol­ski w geo­po­li­tycz­nej pu­łap­ce.

Sło­wa po­dzi­ęko­wa­nia kie­ru­ję przede wszyst­kim do prof. Ja­ro­sła­wa Ni­ko­de­ma, któ­ry udzie­lił mi wie­lu kry­tycz­nych i kon­struk­tyw­nych wska­zó­wek, mo­jej żony Kasi, któ­ra za­wsze słu­ży­ła radą i wspie­ra­ła mnie w trak­cie po­wsta­wa­nia tej ksi­ążki, a ta­kże Hen­ry­ka Krzy­ża­now­skie­go, za jego nie­oce­nio­ną po­moc.

Sytuacja gospodarczo-polityczna na ziemiach polskich przed powstaniem państwa Piastów

Powsta­nie pa­ństwa pol­skie­go do­ko­na­ło się w szcze­gól­nie sprzy­ja­jących dla na­sze­go re­gio­nu oko­licz­no­ściach, na któ­re zło­ży­ło się wie­le przy­czyn. Zie­mie le­żące w do­rze­czach Wi­sły, War­ty i Odry sta­no­wi­ły w I ty­si­ąc­le­ciu ob­szar pe­ry­fe­ryj­ny względem te­ry­to­riów na­le­żących do naj­wi­ęk­szych ów­cze­snych po­tęg, a ich sła­be za­go­spo­da­ro­wa­nie znacz­nie utrud­nia­ło za­wi­ąza­nie trwa­łej or­ga­ni­za­cji po­li­tycz­nej. W cza­sach Ce­sar­stwa Rzym­skie­go gra­ni­ca cy­wi­li­za­cji ko­ńczy­ła się na od­le­głym od gra­nic Pol­ski o co naj­mniej 250 km Du­na­ju, a gdy pó­źniej two­rzy­ło się pa­ństwo fran­kij­skie, jego za­kres od­dzia­ły­wa­nia do­ty­czył głów­nie Eu­ro­py Za­chod­niej. Bar­ba­rzy­ńscy na­je­źdźcy, któ­rzy wcze­śniej do­pro­wa­dzi­li do upad­ku Rzym, sta­li się wkrót­ce sami przed­mio­tem na­jaz­dów in­nych lu­dów, któ­re w ra­mach wiel­kiej wędrów­ki lu­dów na­pły­wa­ły ze wscho­du na eu­ro­pej­ski sub­kon­ty­nent.

Po se­rii ko­lej­nych na­jaz­dów Hu­nów i Wan­da­lów wie­le ob­sza­rów ule­gło wy­lud­nie­niu, dla­te­go w Eu­ro­pie Środ­ko­wej mo­gli wresz­cie po­ja­wić się nowi ko­lo­ni­za­to­rzy: Sło­wia­nie. Po­ja­wi­li się tu w dość spe­cy­ficz­nych oko­licz­no­ściach, gdyż zo­sta­li przy­pro­wa­dze­ni przez ko­czow­ni­czy lud Awa­rów, wy­ko­rzy­stu­jących ich w roli nie­wol­ni­ków. Awa­ro­wie jesz­cze w V i na po­cząt­ku VI w. ko­czo­wa­li na gra­ni­cy chi­ńsko-mon­gol­skiej, aby na­stęp­nie prze­mie­rzyć nie­mal całą Eu­ra­zję i za­ata­ko­wać wspól­nie z Lon­go­bar­da­mi ży­jące w Pa­no­nii (czy­li dzi­siej­szych za­chod­nich Węgrzech) ple­mię Ge­pi­dów w 568 roku. Nie­mal sie­dem­set lat pó­źniej po­dob­ny szlak prze­mie­rzą Mon­go­ło­wie pod wo­dzą Czyn­gis-Cha­na, do­ko­nu­jąc rów­nie istot­nych zmian w ukła­dzie po­li­tycz­nym oraz go­spo­dar­czym Eu­ro­py1.

Awa­ro­wie byli lu­dem ko­czow­ni­czym, któ­ry do­ko­nu­jąc pod­bo­jów, ci­ągnął za sobą wiel­kie sta­da by­dła (a do­kład­nie ba­wo­łów). Do pil­no­wa­nia swo­ich stad wy­ko­rzy­sty­wa­li na ogół inne ludy, w tym Sło­wian, któ­rzy na do­da­tek umo­żli­wia­li im hi­ber­nę w cza­sie zimy. Szyb­ka eks­pan­sja po­li­tycz­na Awa­rów spra­wi­ła jed­nak, że po­trze­bo­wa­li ta­kże po­mo­cy w swo­ich pod­bo­jach. W ten wła­śnie spo­sób Sło­wia­nie zo­sta­li nie­ja­ko za­ci­ągni­ęci do Eu­ro­py Środ­ko­wej z te­re­nów azja­tyc­kich ste­pów. Wia­do­mo, że Sło­wia­nie wal­czy­li u boku Awa­rów m.in. w wy­pra­wie na Kon­stan­ty­no­pol w 626 roku. Przy tej oka­zji do­szło do wiel­kie­go bun­tu Sło­wian, któ­rzy naj­praw­do­po­dob­niej w tym wła­śnie cza­sie za­ło­ży­li na te­re­nie obec­nych Czech, Au­strii, za­chod­niej Sło­wa­cji i Sło­we­nii wła­sne pa­ństwo, któ­re­go wład­cą zo­stał fran­kij­ski ku­piec Sa­mon.

W oma­wia­nym okre­sie ludy sło­wia­ńskie, w tym ta­kże ple­mio­na ma­jące pó­źniej utwo­rzyć Pol­skę, zdo­ła­ły już za­sie­dlić wi­ęk­szo­ść ob­sza­rów, któ­re za­miesz­ku­ją w za­sa­dzie do dziś. Jed­no ze źró­deł wska­zu­je, że już w 631-632 roku nad Łabą miesz­ka­li Ser­bo­wie, co po­zwa­la­ło­by sądzić, że na wschód od nich po­ja­wi­li się już nasi przod­ko­wie2.

Ist­nie­nie pa­ństwa Sa­mo­na było krót­ko­trwa­łe i ok. 658 roku Sło­wia­nie znów zo­sta­li po­zba­wie­ni wła­snej or­ga­ni­za­cji po­li­tycz­nej, co na­ra­ża­ło ich na znie­wo­le­nie przez sąsied­nie ludy. Wła­ści­wie aż do IX w. nie po­tra­fi­li stwo­rzyć sil­ne­go ośrod­ka wła­dzy, choć na ich szczęście za­rów­no Bi­zan­cjum, jak i Fran­ko­wie mie­li w tym okre­sie wła­sne pro­ble­my, któ­re ogra­ni­cza­ły ich zdol­no­ść eks­pan­sji na te­re­ny za­miesz­ki­wa­ne przez Sło­wian.

Po­czątek VII w. sta­no­wił dla Ce­sar­stwa Bi­zan­tyj­skie­go praw­dzi­wą ka­ta­stro­fę ze względu na za­gro­że­nie ze stro­ny Per­sów, a na­stęp­nie Bu­łga­rów. Szcze­gól­nie do­tkli­wa dla Kon­stan­ty­no­po­la była utra­ta w 617 roku klu­czo­we­go por­tu w Alek­san­drii, któ­ra spo­wo­do­wa­ła, że w ci­ągu za­le­d­wie 20 lat ce­sar­stwo stra­ci­ło aż ¾ do­cho­dów po­dat­ko­wych. Zna­na jesz­cze z cza­sów rzym­skich da­ni­na zbo­żo­wa z Egip­tu (an­no­na) prze­sta­ła od­tąd słu­żyć kręgo­wi cy­wi­li­za­cyj­ne­mu zwi­ąza­ne­mu z chrze­ści­ja­ństwem i pa­dła łu­pem po­tęg azja­tyc­kich: naj­pierw Per­sji, a już w 641 roku Wiel­kie­go Ka­li­fa­tu Is­lam­skie­go. W wy­ni­ku pod­bo­jów is­lam­skich Bi­zan­cjum zna­la­zło się pod trwa­jącą po­nad 800 lat pre­sją ze stro­ny mu­zu­łma­nów, któ­rzy osta­tecz­nie mie­li je bez­pow­rot­nie znisz­czyć. Bły­ska­wicz­na eks­pan­sja wy­znaw­ców Al­la­ha spra­wi­ła, że mi­ędzy VI a VII w. licz­ba stat­ków pły­wa­jących po Mo­rzu Śró­dziem­nym spa­dła o ⅔, a we­wnętrz­ne nie­gdyś mo­rze jed­nej cy­wi­li­za­cji sta­ło się stre­fą gra­nicz­ną od­dzie­la­jącą świat chrze­ści­ja­ński od mu­zu­łma­ńskie­go3.

Na­pór na Bi­zan­cjum wy­ni­kał w spo­rej mie­rze ta­kże z fak­tu, że kon­tro­lo­wa­ło ono nie­zwy­kle wa­żną dla świa­to­we­go han­dlu Ar­me­nię, w któ­rej ko­ńczy­ły się szla­ki han­dlo­we pro­wa­dzące z naj­dal­szych za­kąt­ków Azji. Już w VI w. Per­so­wie sta­ra­li się na­rzu­cić tu swo­je pa­no­wa­nie, ale ce­sar­stwo obro­ni­ło część swo­ich wpły­wów, dzie­ląc Ar­me­nię na dwie części: per­ską i bi­zan­tyj­ską. Wkrót­ce jed­nak cały ten ob­szar padł łu­pem mu­zu­łma­nów, któ­rzy kom­plet­nie opa­no­wa­li han­del mi­ędzy Chi­na­mi, In­dia­mi oraz Mo­rzem Śró­dziem­nym. Na wy­my­ślo­ną przez Ma­ho­me­ta re­li­gię mo­żna w rze­czy­wi­sto­ści pa­trzeć jako na śmia­łą pró­bę opa­no­wa­nia klu­czo­wych szla­ków han­dlo­wych, któ­re za­pew­nia­ły środ­ki na dal­szą eks­pan­sję. Uro­dzo­ny w Mek­ce pro­rok był w mło­do­ści prze­stęp­cą na­pa­da­jącym na ku­piec­kie ka­ra­wa­ny, a stwo­rzo­ny przez nie­go sys­tem re­li­gij­ny opar­ty był na mi­li­tar­nej eks­pan­sji do­ko­ny­wa­nej przy po­mo­cy pod­po­rząd­ko­wa­nych mu żo­łnie­rzy za­grze­wa­nych do wal­ki w imię „świ­ętej woj­ny” z nie­wier­ny­mi. Is­lam oka­zał się nie­zwy­kle sku­tecz­nym na­rzędziem pod­bo­ju, po­sia­da­jącym swo­je pla­ców­ki na­wet na Su­ma­trze, Ja­wie i w Kan­to­nie4.

Zwi­ąza­nie przez Ara­bów uwa­gi Bi­zan­cjum od wscho­du ozna­cza­ło po­my­śl­ne wa­run­ki do roz­wo­ju dla pa­ństwa Fran­ków. Okres ten, po­mi­mo częścio­we­go od­ci­ęcia Za­cho­du od wie­lu klu­czo­wych dóbr z Orien­tu, zo­stał bar­dzo do­brze wy­ko­rzy­sta­ny, po­nie­waż gdy w 732 roku wy­znaw­cy Ma­ho­me­ta prze­kro­czy­li Pi­re­ne­je i pod­jęli pró­bę pod­bo­ju fran­kij­skie­go pa­ństwa, ar­mia do­wo­dzo­na przez Ka­ro­la Mło­ta sta­wi­ła im sku­tecz­nie opór.

Taki ob­rót spraw przy­czy­nił się do tego, że Sło­wia­nie mie­li względ­nie ko­rzyst­ne wa­run­ki do prze­trwa­nia. Jak wska­zu­ją ar­che­olo­dzy, na zie­miach pol­skich zna­le­zio­no wspó­łcze­śnie je­dy­nie nie­licz­ne mo­ne­ty po­cho­dzące z VII-VIII w., co po­ka­zu­je do­bit­nie, że le­ża­ły one poza za­kre­sem eks­pan­sji oraz bez­po­śred­nie­go za­in­te­re­so­wa­nia ów­cze­snych po­tęg5. Po upad­ku Ce­sar­stwa Rzym­skie­go Lon­go­bar­do­wie w Ita­lii bili wpraw­dzie zło­te mo­ne­ty aż do pod­bo­ju Ka­ro­la Wiel­kie­go, ale były to nie­wiel­kie emi­sje. Eu­ro­pa Za­chod­nia jako ca­ło­ść mia­ła jed­nak sła­by do­stęp do zna­nych ów­cze­śnie rud sre­bra, a kru­szec nie­ustan­nie ucie­kał z niej na wschód. Po od­par­ciu za­gro­że­nia ze stro­ny mu­zu­łma­nów Fran­ko­wie ko­rzy­sta­li ze sprzy­ja­jących oko­licz­no­ści do spo­koj­ne­go wzro­stu, lecz nie mie­li wy­star­cza­jących za­so­bów do tego, aby zwi­ęk­szać wpły­wy na te­re­nach sło­wia­ńskich.

Wiel­ką fi­nan­so­wą, go­spo­dar­czą i mi­li­tar­ną po­tęgą tam­tych cza­sów był je­dy­nie rządzo­ny od 661 roku przez Umaj­ja­dów ka­li­fat. Kon­tro­lu­jąc han­del z Chi­na­mi i In­dia­mi, port w Alek­san­drii, ko­pal­nie zło­ta w Nu­bii i Za­chod­niej Afry­ce, ko­pal­nie sre­bra w Ira­nie i Azji Środ­ko­wej oraz ma­jąc do dys­po­zy­cji od ko­ńca VII w. po­tężną flo­tę, mu­zu­łma­nie sta­li się na kil­ka wie­ków do­mi­nu­jącą siłą w Eu­ra­zji, któ­ra – choć po­ło­żo­na z dala od pol­skich ziem – sil­nie od­dzia­ły­wa­ła na ich los6.

Pod ko­niec VII w. Ara­bo­wie zdo­ła­li pod­bić kra­je Ma­gh­re­bu, a w 711 roku – pod­po­rząd­ko­wać prak­tycz­nie cały Pó­łwy­sep Ibe­ryj­ski. Szczęśli­wie dla lo­sów chrze­ści­ja­ństwa zo­sta­li pó­źniej od­par­ci (w 722 roku spod Kon­stan­ty­no­po­la, a w 732 spod Po­itiers), lecz ota­cza­jąc wy­znaw­ców Chry­stu­sa sze­ro­kim łu­kiem od po­łud­nia, wy­war­li na nich ogrom­ną pre­sję oraz stwo­rzy­li ko­niecz­no­ść po­li­tycz­nej kon­so­li­da­cji.

Pod­bo­je mu­zu­łma­ńskie w VIII w. w Eu­ro­pie

W tym cza­sie zie­mie za­miesz­ki­wa­ne przez ple­mio­na sło­wia­ńskie sta­ły się ob­sza­rem po­lo­wa­nia na nie­wol­ni­ków na uży­tek świa­ta mu­zu­łma­ńskie­go. Wio­dącą rolę w tym pro­ce­de­rze od­gry­wa­li Ży­dzi, któ­rzy od sta­ro­żyt­no­ści za­miesz­ki­wa­li prak­tycz­nie wszyst­kie zie­mie le­żące w ba­se­nie Mo­rza Śró­dziem­ne­go. Mu­zu­łma­nie rzad­ko kie­dy sty­ka­li się bez­po­śred­nio z chrze­ści­ja­na­mi, ko­rzy­sta­jąc głów­nie z po­mo­cy Ży­dów wy­stępu­jących w roli po­sła­ńców, kup­ców oraz łow­ców nie­wol­ni­ków.

Ży­dzi sta­li się klu­czo­wą na­ro­do­wo­ścią świa­to­we­go han­dlu już w cza­sach sta­ro­żyt­ne­go Rzy­mu. Roz­pro­sze­ni po ca­łym świe­cie pro­wa­dzi­li ku­piec­kie ka­ra­wa­ny od Chin aż po Hisz­pa­nię. W po­łu­dnio­wej Fran­cji w wie­lu mia­stach han­del po­zo­sta­wał w rękach ży­dow­skich nie­prze­rwa­nie od cza­sów Ce­sar­stwa Rzym­skie­go aż do Me­ro­win­gów, a w wiel­kiej i za­sob­nej Alek­san­drii sta­no­wi­li na­wet 30% ogól­nej licz­by miesz­ka­ńców7.

W okre­sie mu­zu­łma­ńskiej in­wa­zji na rządzo­ną przez Wi­zy­go­tów Hisz­pa­nię Ży­dzi przyj­mo­wa­li naj­częściej woj­ska ka­li­fa­tu Umaj­ja­dów jako wy­zwo­li­cie­li, a przed­sta­wi­cie­le obu cy­wi­li­za­cji – ży­dow­skiej i mu­zu­łma­ńskiej – owoc­nie wspó­łpra­co­wa­li szcze­gól­nie w VIII w. W nie­któ­rych mia­stach na za­jętym przez Ara­bów Pó­łwy­spie Ibe­ryj­skim, jak cho­ćby w Gra­na­dzie, Ży­dzi sta­no­wi­li na­wet wi­ęk­szo­ść. To jed­nak nie Ży­dzi z Pó­łwy­spu Ibe­ryj­skie­go trud­ni­li się po­lo­wa­nia­mi na Sło­wian, lecz ich ro­da­cy z nie­co in­ne­go ob­sza­ru.

Po­cząw­szy od VII w. co­raz sil­niej­szą po­zy­cję na szla­ku je­dwab­nym zy­ski­wa­ło pa­ństwo Cha­za­rów. Jego siła wzi­ęła się przede wszyst­kim ze stra­te­gicz­ne­go po­ło­że­nia na tra­sie szla­ków han­dlo­wych łączących ze sobą ka­li­fat Umaj­ja­dów, Bi­zan­cjum, a pó­źniej ta­kże zie­mie Bu­łga­rów, Ru­si­nów i Skan­dy­na­wów. Ka­ga­nat Cha­zar­ski był po­cząt­ko­wo po­ło­żo­ny w dol­nym bie­gu Donu i Wo­łgi i si­ęgał aż do Kau­ka­zu, lecz w ko­lej­nych la­tach pod­po­rząd­ko­wał so­bie dal­sze te­ry­to­ria. Za­pew­nia­jąc kup­com prak­tycz­nie nie­ogra­ni­czo­ną swo­bo­dę han­dlu, wład­cy pa­ństwa Cha­za­rów czer­pa­li z opłat cel­nych spo­re ko­rzy­ści.

Ka­li­fat Umaj­ja­dów, Bi­zan­cjum, Cha­za­ria i zie­mie sło­wia­ńskie w VIII w.

Nie­ty­po­wą ce­chą Ka­ga­na­tu Cha­zar­skie­go było to, że rządzi­ła nim ży­dow­ska ary­sto­kra­cja. Choć sami Cha­za­ro­wie byli lu­dem tu­rec­kim, do­mi­no­wa­li wśród nie­go Ży­dzi, któ­rzy umie­jęt­nie wy­ko­rzy­sta­li ogrom­ny po­pyt świa­ta is­la­mu na nie­wol­ni­ków oraz fu­tra z pó­łno­cy. Ich po­zy­cję umoc­nił na do­da­tek fakt, że w 762 roku ka­lif Al-Man­sur stwo­rzył nad Ty­gry­sem Bag­dad – nową sto­li­cę ka­li­fa­tu Ab­ba­sy­dów. Sza­cu­je się, że aż po­ło­wę tego ogrom­ne­go, bo li­czące­go 2 mi­lio­ny miesz­ka­ńców, mia­sta sta­no­wi­li Ży­dzi. Po­ło­żo­na na pó­łnoc od han­dlo­we­go cen­trum ów­cze­sne­go świa­ta Cha­za­ria wy­spe­cja­li­zo­wa­ła się w do­star­cza­niu na jego uży­tek dar­mo­wej siły ro­bo­czej. Nie­ste­ty, jed­nym z głów­nych ob­sza­rów jej po­zy­ski­wa­nia były zie­mie za­miesz­ki­wa­ne przez ple­mio­na ma­jące pó­źniej utwo­rzyć Pol­skę.

Wy­kszta­łco­ny w cza­sach eks­pan­sji is­la­mu sche­mat go­spo­dar­czo-po­li­tycz­ny, któ­ry to­wa­rzy­szył po­ja­wie­niu się lu­dów sło­wia­ńskich w Eu­ro­pie Środ­ko­wo-Wschod­niej, nie ule­gł tak na­praw­dę za­sad­ni­czej zmia­nie w ko­lej­nych wie­kach. Mo­dy­fi­ka­cji ule­gła je­dy­nie lo­ka­li­za­cja świa­to­we­go (lub re­gio­nal­ne­go) cen­trum go­spo­dar­cze­go, wo­bec któ­re­go Pol­ska pe­łni­ła rolę pe­ry­fe­ryj­ną. W cza­sach pierw­szych is­lam­skich ka­li­fa­tów głów­ny­mi ośrod­ka­mi go­spo­dar­czy­mi i fi­nan­so­wy­mi były Bag­dad, Alek­san­dria, a pó­źniej ta­kże Kor­do­ba, po­mi­ędzy któ­ry­mi krąży­li ra­da­ni­ci, czy­li ży­dow­scy kup­cy. W pó­źniej­szych stu­le­ciach cen­trum eu­ro­pej­skich i świa­to­wych fi­nan­sów prze­no­si­ło się do in­nych miast, jak cho­ćby Am­ster­da­mu czy też Lon­dy­nu, lecz za­sad­ni­czo, po­cząw­szy od VII w., klu­czo­wą funk­cję łącz­ni­ko­wą po­mi­ędzy pe­ry­fe­ria­mi a ośrod­ka­mi de­cy­du­jący­mi o ży­ciu go­spo­dar­czym pe­łni­li Ży­dzi, wy­stępu­jący już w tej roli w cza­sach sta­ro­żyt­nych im­pe­riów (m.in. Ba­bi­lo­nii, Per­sji czy też Rzy­mu).

To, że w ko­lej­nych la­tach Sło­wia­nom uda­ło się w ogó­le wy­rwać z fak­tycz­ne­go znie­wo­le­nia i po­zo­sta­wa­nia łu­pem kup­ców pra­gnących ich znie­wo­lić na rzecz mu­zu­łma­ńskie­go im­pe­rium, było dzie­łem chrze­ści­ja­ństwa. Od­ci­ęta w wy­ni­ku is­lam­skich na­jaz­dów od klu­czo­wych szla­ków han­dlo­wych pro­wa­dzących do In­dii i Chin chrze­ści­ja­ńska Eu­ro­pa cu­dem wy­bro­ni­ła się, lecz była wci­ąż wy­jąt­ko­wo sła­ba. Wy­znaw­cy Al­la­ha za­mie­rza­li pod­bić całą Eu­ro­pę i uczy­nić Mo­rze Śró­dziem­ne swo­im we­wnętrz­nym je­zio­rem, lecz na dro­dze sta­nął im chrze­ści­ja­ński so­jusz Fran­ków z Bi­zan­cjum, moc­ny szcze­gól­nie w okre­sie rządów Ka­ro­la Wiel­kie­go. Rządzący od 768 roku Fran­ka­mi wład­ca stał się od­no­wi­cie­lem po­tęgi Za­cho­du, przyj­mu­jąc w 800 roku ty­tuł ce­sa­rza. Wy­da­rze­nie to było klu­czo­we z punk­tu wi­dze­nia ziem pol­skich, gdyż two­rzy­ło wa­żną prze­ciw­wa­gę dla eks­pan­sji is­lam­skiej, a jed­no­cze­śnie po­zwo­li­ło na trwa­łe po­zbyć się za­gro­że­nia ze stro­ny Awa­rów. W wy­ni­ku se­rii kam­pa­nii prze­pro­wa­dzo­nych przez Ka­ro­la Wiel­kie­go wo­jow­ni­czy lud z Azji zo­stał zneu­tra­li­zo­wa­ny, a jego pa­ństwo osta­tecz­nie prze­sta­ło ist­nieć. Ostat­nie wzmian­ki o Awa­rach po­cho­dzą z po­cząt­ku IX w., a pó­źniej ca­łko­wi­cie giną.

O zna­cze­niu rządów Ka­ro­la Wiel­kie­go świad­czy naj­le­piej fakt, że wpro­wa­dzo­ny przez nie­go do obie­gu srebr­ny de­nar, bity we­dług wzo­rów rzym­skich, stał się na ko­lej­ne czte­ry wie­ki pod­sta­wo­wą mo­ne­tą dla wi­ęk­szo­ści Eu­ro­py. Już wład­cy z dy­na­stii Me­ro­win­gów wy­ma­ga­li, aby na pod­le­głych im te­re­nach po­słu­gi­wa­no się wy­łącz­nie mo­ne­ta­mi bi­ty­mi w ich men­ni­cach, co świad­czy­ło o tym, że po­mi­mo nie­ustan­ne­go od­pły­wu krusz­ców na wschód pa­ństwo Fran­ków, a pó­źniej od­ro­dzo­ne ce­sar­stwo były w sta­nie za­spo­ko­ić obieg pie­ni­ężny wła­sną wa­lu­tą. Sys­tem de­na­ro­wy, w któ­rym z jed­ne­go fun­ta sre­bra (ok. 402 g) bito 20 so­li­dów dzie­lących się na 12 de­na­rów, był pierw­szym od cza­sów rzym­skich sys­te­mem obo­wi­ązu­jącym na tak du­żym ob­sza­rze, ma­jącym ogrom­ny wpływ ta­kże na pol­ski sys­tem men­ni­czy.

War­to tu ta­kże za­uwa­żyć, że sys­tem mo­ne­tar­ny stwo­rzo­ny przez Fran­ków bar­dzo uła­twiał wy­mia­nę han­dlo­wą ze świa­tem mu­zu­łma­ńskim. Sys­tem de­na­ro­wy wzo­ro­wa­ny był wszak na roz­wi­ąza­niach sto­so­wa­nych wcze­śniej w Ce­sar­stwie Rzym­skim, a pó­źniej w Bi­zan­cjum. Na bi­zan­tyj­skich mo­ne­tach wzo­ro­wa­li się ta­kże Ara­bo­wie, two­rząc wła­sne­go srebr­ne­go dir­he­ma i zło­te­go di­na­ra. W pew­nym sen­sie pod ko­niec pierw­sze­go mil­le­nium po Chry­stu­sie cała za­chod­nia i środ­ko­wa Eu­ra­zja ko­rzy­sta­ła ze względ­nie jed­no­rod­ne­go sys­te­mu mo­ne­tar­ne­go8.

W cza­sie rządów Ka­ro­la Wiel­kie­go mia­ła miej­sce zde­cy­do­wa­na eks­pan­sja po­li­tycz­na ce­sar­stwa w kie­run­ku ziem za­miesz­ki­wa­nych przez Sło­wian, o czym świad­czył przede wszyst­kim pod­bój Sa­sów. Lud ten już w V-VI w. pod­bił Bry­ta­nię, ale spo­ra jego część za­miesz­ki­wa­ła w dal­szym ci­ągu te­re­ny obej­mu­jące wspó­łcze­sną West­fa­lię i Holsz­tyn. Pod­czas gdy wcze­śniej­sza eks­pan­sja pa­ństwa Fran­ków w kie­run­ku wschod­nim po­łączo­na była z na­wra­ca­niem na chrze­ści­ja­ństwo w spo­sób po­ko­jo­wy, ujarz­mie­nie Sa­sów do­ko­na­ło się wraz z przy­mu­sze­niem ich do chrztu. Trwa­jące w la­tach 772-804 woj­ny z Sa­sa­mi za­ko­ńczy­ły się po­wi­ęk­sze­niem gra­nic ce­sar­stwa, któ­re po­sze­rzo­no nie­mal do li­nii Odry.

Nie­bez­piecz­ną dla Sło­wian per­spek­ty­wę two­rzył w tym cza­sie rów­nież so­jusz ce­sar­stwa z Bi­zan­cjum, któ­re gó­ro­wa­ło wci­ąż nad Za­cho­dem pod względem za­awan­so­wa­nia tech­no­lo­gicz­ne­go, cy­wi­li­za­cyj­ne­go oraz fi­nan­so­we­go. Za­chód czer­pał z Kon­stan­ty­no­po­la m.in. wzor­ce ar­chi­tek­to­nicz­ne oraz kul­tu­ro­we, nad­ra­bia­jąc licz­ne cy­wi­li­za­cyj­ne za­le­gło­ści po­wsta­łe we wcze­śniej­szym okre­sie.

Upa­dek po­li­tycz­ny Awa­rów stwo­rzył tym­cza­sem mo­żli­wo­ść prze­jęcia ini­cja­ty­wy przez ludy sło­wia­ńskie. Pro­ces ten za­ist­niał przy oka­zji wiel­kie­go oży­wie­nia han­dlo­wo-go­spo­dar­cze­go zwi­ąza­ne­go z tak­tycz­nym so­ju­szem Im­pe­rium Ka­ro­li­ńskie­go oraz Ce­sar­stwa Bi­zan­tyj­skie­go. Klu­czo­wą ar­te­rią no­we­go ukła­du sił stał się Du­naj. Ma­jąca swo­je źró­dła w Schwarz­wal­dzie rze­ka sta­ła się szla­kiem, wzdłuż któ­re­go za­częły się for­mo­wać w ci­ągu IX w. pierw­sze sło­wia­ńskie pa­ństew­ka. To wła­śnie wzdłuż Du­na­ju pod­ró­żo­wał w 802 roku Żyd Iza­ak wy­sła­ny do Ka­ro­la Wiel­kie­go przez ka­li­fa Ha­ru­na ar-Ra­szi­da.

Wzdłuż osi wy­zna­czo­nej bie­giem Du­na­ju po­wsta­wa­ły już od ko­ńca VIII w. pierw­sze nie­za­le­żne ksi­ęstew­ka, jak cho­ćby Ser­bia, czy też na po­cząt­ku IX w. Pa­ństwo Wiel­ko­mo­raw­skie. Pierw­szym wład­cą tego pa­ństwa był Moj­mir, któ­ry opa­no­wał zie­mie na­le­żące obec­nie do Czech, Sło­wa­cji, a ta­kże pó­łnoc­no-za­chod­nich Węgier. Jego na­stęp­ca Ro­ści­sław spro­wa­dził w 863 roku z Bi­zan­cjum śś. Cy­ry­la i Me­to­de­go, któ­rzy opra­co­wa­li dla Sło­wian osob­ną li­tur­gię. Ener­gicz­na re­ak­cja ce­sar­stwa do­pro­wa­dzi­ła jed­nak do jej stop­nio­wej li­kwi­da­cji. Fakt ten po­ka­zy­wał dość do­brze, że po­my­śl­ne wa­run­ki, ja­kie za­pa­no­wa­ły na sło­wia­ńskich te­ry­to­riach le­żących po­mi­ędzy Ce­sar­stwem Bi­zan­tyj­skim a ob­sza­rem rządzo­nym przez Ka­ro­lin­gów, stwa­rza­ły za­gro­że­nie na­wet dla naj­wi­ęk­szych po­li­tycz­nych gra­czy w re­gio­nie. Ist­nia­ła bo­wiem re­al­na gro­źba, że Sło­wia­nie po­wo­ła­ją do ży­cia wła­sną wspól­no­tę po­li­tycz­ną, opar­tą na do­da­tek na osob­nej li­tur­gii i obrząd­ku. Po­my­śl­ny roz­wój Pa­ństwa Wiel­ko­mo­raw­skie­go, któ­re we­dług nie­któ­rych hi­sto­ry­ków obej­mo­wa­ło na­wet Śląsk i Ma­ło­pol­skę, na­po­tkał jed­nak wiel­ką prze­szko­dę w po­sta­ci na­jaz­du Węgrów, któ­rzy w 904 roku po­ko­na­li woj­ska Moj­mi­ra II i do­pro­wa­dzi­li do roz­pa­du pa­ństwa9.

W okre­sie gdy Du­naj pe­łnił rolę klu­czo­we­go szla­ku oto­czo­ne­go przez is­lam chrze­ści­ja­ństwa, zie­mie ma­jące pó­źniej we­jść w skład Pol­ski le­ża­ły wci­ąż na ubo­czu głów­ne­go nur­tu cy­wi­li­za­cji. Nie pro­wa­dzi­ły tędy nie­mal żad­ne istot­ne dro­gi han­dlo­we, a sła­bo za­go­spo­da­ro­wa­ny te­ren nie uła­twiał za­wi­ązy­wa­nia trwa­łych i sil­nych wspól­not po­li­tycz­nych.

Nim jed­nak w Eu­ro­pie Środ­ko­wo-Wschod­niej po­ja­wi­li się Węgrzy, któ­rzy swo­ją obec­no­ścią roz­dzie­li­li Sło­wian na dwie gru­py, w IX wie­ku kon­ty­nent eu­ro­pej­ski stał się przed­mio­tem eks­pan­sji wi­kin­gów. Za­miesz­ku­jąc po­cząt­ko­wo Pó­łwy­sep Ju­tlandz­ki oraz po­łu­dnio­wą część Pó­łwy­spu Skan­dy­naw­skie­go, pod­jęli od ko­ńca VIII w. sze­reg ener­gicz­nych pod­bo­jów si­ęga­jących na­wet Tu­ne­zji i Sy­cy­lii. Pro­wa­dzo­ne przez nich wy­pra­wy mia­ły na ogół cha­rak­ter łu­pie­żczy, a ła­two­ść, z jaką przy­cho­dzi­ło im ra­bo­wa­nie i pod­po­rząd­ko­wy­wa­nie so­bie ko­lej­nych lu­dów, mia­ła swo­je źró­dło w ogól­nej sła­bo­ści chrze­ści­ja­ńskie­go Za­cho­du. Od­ci­ęty przez mu­zu­łma­nów od naj­wa­żniej­szych szla­ków pro­wa­dzących z Chin i In­dii oraz od po­łu­dnio­wych wy­brze­ży Mo­rza Śró­dziem­ne­go Za­chód we­ge­to­wał i był po­dat­ny na ata­ki do­brze zor­ga­ni­zo­wa­nych grup wo­jow­ni­ków – po­tra­fi­ących nad­ci­ągnąć nie­mal z ka­żdej stro­ny.

Nie­moc chrze­ści­ja­ńskie­go Za­cho­du była jed­no­cze­śnie wiel­ką szan­są dla wi­kin­gów, któ­rzy nie byli jesz­cze ochrzcze­ni i po­sta­no­wi­li wy­ko­rzy­stać nie­ty­po­wy w grun­cie rze­czy dla tej części kon­ty­nen­tu stan po­le­ga­jący na od­ci­ęciu ogrom­nych po­ła­ci Eu­ro­py od pra­sta­rej wy­mia­ny han­dlo­wej z Po­łud­niem. Isto­tą funk­cjo­nu­jące­go już co naj­mniej od I ty­si­ąc­le­cia przed Chry­stu­sem je­dwab­ne­go szla­ku było wszak nie tyl­ko sko­mu­ni­ko­wa­nie od­le­głych te­re­nów azja­tyc­kich z za­cho­dem Eu­ro­py, lecz ta­kże ist­nie­nie oży­wio­nej wy­mia­ny han­dlo­wej na jej sta­cjach po­śred­nich, gdzie wy­mie­nia­no się to­wa­ra­mi z le­śnych i dzi­kich ob­sza­rów pó­łnoc­nych oraz wy­so­ko prze­two­rzo­ny­mi i luk­su­so­wy­mi do­bra­mi z kra­in po­łu­dnio­wych.

Od cza­su eks­pan­sji is­lam­skiej han­del ten ule­gł wiel­kie­mu ogra­ni­cze­niu, a przez wie­le lat naj­wa­żniej­szy­mi po­śred­ni­ka­mi po­mi­ędzy świa­tem chrze­ści­ja­ńskim oraz mu­zu­łma­ńskim byli Ży­dzi, któ­rzy spe­cja­li­zo­wa­li się w han­dlu nie­wol­ni­ka­mi. Po­pyt na fu­tra i nie­wol­ni­ków w Bag­da­dzie i in­nych ogrom­nych me­tro­po­liach pod­bi­tych przez mu­zu­łma­nów był tak ogrom­ny, że przy­ci­ągnął zu­pe­łnie no­wych do­staw­ców. Wi­kin­go­wie, tak jak Ży­dzi, nie mie­li skru­pu­łów przy po­zy­ski­wa­niu nie­wol­ni­ków, gdyż w prze­ci­wie­ństwie do chrze­ści­jan nie za­ka­zy­wa­ła im tego re­li­gia (choć i w pa­ństwach wcze­sno­chrze­ści­ja­ńskich za­ka­zy­wa­no bar­dziej han­dlu nie­wol­ni­ka­mi niż sa­me­go nie­wol­nic­twa). Sza­cu­je się, że w X w. cena jed­ne­go do­ro­słe­go mężczy­zny wy­no­si­ła ok. 300 g srebr­ne­go krusz­cu (albo 3 do­brych ogie­rów, 300 kg mąki lub 24 we­łnia­nych płasz­czy). Ist­nie­jący od 750 roku ka­li­fat Ab­ba­sy­dów ze sto­li­cą w Bag­da­dzie zgła­szał wręcz nie­ogra­ni­czo­ne za­po­trze­bo­wa­nie na siłę ro­bo­czą, a ma­jąc do dys­po­zy­cji nie­zwy­kle ob­fi­te ko­pal­nie w Per­sji i Azji Środ­ko­wej, mógł pła­cić bar­dzo atrak­cyj­ne staw­ki wszyst­kim tym, któ­rzy skłon­ni by­li­by do­star­czyć bar­dzo po­szu­ki­wa­ny to­war10.

Dla lo­sów Pol­ski szcze­gól­nie istot­ni byli Wa­re­go­wie, czy­li wi­kin­go­wie, któ­rzy pe­ne­tro­wa­li przede wszyst­kim zie­mie le­żące na wscho­dzie, a za­miesz­ka­łe przez ple­mio­na sło­wia­ńskie. Od po­cząt­ku IX wie­ku obec­no­ść Wa­re­gów znacz­nie oży­wi­ła re­jon Ba­łty­ku, po­zo­sta­jący do tej pory w cie­niu wo­bec kra­jów le­żących bli­żej Du­na­ju. Jed­nym z istot­nych ele­men­tów ich suk­ce­su były dłu­gie (20-25 m) i do­brze wy­ko­na­ne ło­dzie, po­zwa­la­jące im prze­miesz­czać się za­rów­no po mo­rzach, jak i po rze­kach. Stra­te­gicz­nie wa­żnym punk­tem ich wschod­niej eks­pan­sji była osa­da Ha­itha­bu (He­de­by) po­ło­żo­na u na­sa­dy Pó­łwy­spu Ju­tlandz­kie­go na prze­smy­ku szle­zwic­ko-holsz­ty­ńskim. Pe­łni­ła ona rolę prze­ła­dun­ko­wą i uła­twia­ła ko­mu­ni­ka­cję mi­ędzy Ba­łty­kiem a Mo­rzem Pó­łnoc­nym. Dzi­ęki rze­kom Eide i Tre­ene od stro­ny za­chod­niej oraz Schlei od stro­ny wschod­niej mo­żli­we było spraw­ne prze­miesz­cze­nie ło­dzi chro­nio­nych przez usy­pa­ny spe­cjal­nie wał sta­no­wi­ący za­po­rę przed na­pa­da­mi ple­mion sło­wia­ńskich. Do XIII w., gdy Ha­itha­bu zo­sta­ło wy­par­te przez Ham­burg-Lu­be­kę, prze­smyk ten sta­no­wił klu­czo­wą ar­te­rię ko­mu­ni­ka­cyj­ną i han­dlo­wą, za­pew­nia­jącą wi­ęk­sze bez­pie­cze­ństwo dla prze­wo­zu to­wa­rów niż pod­róż mo­rzem przez cie­śni­ny du­ńskie11.

Głów­ne szla­ki han­dlo­we wi­kin­gów

Naj­wa­żniej­sze szla­ki kup­ców skan­dy­naw­skich pro­wa­dzi­ły od­po­wied­nio ze Skan­dy­na­wii przez Ha­itha­bu do te­re­nów nad­ba­łtyc­kich, znad Ba­łty­ku po­przez Ki­jów do Bi­zan­cjum oraz z te­re­nów nad Wo­łgą przez Mo­rze Ka­spij­skie do Per­sji. Eks­pan­sja Wa­re­gów z ple­mio­na Rus w kie­run­ku Dnie­pru, Donu i Wo­łgi roz­po­częła się w po­ło­wie IX wie­ku i na­sta­wio­na była na pe­łne za­go­spo­da­ro­wa­nie ob­słu­gi han­dlo­wej świa­ta mu­zu­łma­ńskie­go. W 862 roku wódz Wa­re­gów Ru­ryk opa­no­wał re­jo­ny za­miesz­ki­wa­ne przez pó­łnoc­nych Sło­wian, a w 865 roku Wa­re­go­wie ude­rzy­li na Kon­stan­ty­no­pol. Pod­bój Bi­zan­cjum nie za­ko­ńczył się suk­ce­sem, lecz w 879 roku ko­lej­ny wład­ca Oleg opa­no­wał całą dro­gę han­dlo­wą pro­wa­dzącą do Mo­rza Czar­ne­go przez Dniepr. W 882 roku zdo­by­ty zo­stał Ki­jów, któ­ry sta­no­wił do­sko­na­łe miej­sce tran­zy­to­we oraz bazę wy­pa­do­wą do ata­ków na Kon­stan­ty­no­pol12.

Dy­na­micz­na eks­pan­sja Wa­re­gów spra­wi­ła, że na zie­miach pol­skich zna­cząco zin­ten­sy­fi­ko­wa­ły się po­lo­wa­nia na nie­wol­ni­ków. Po­je­dyn­cze arab­skie dir­he­my (czy­li drob­ne mo­ne­ty arab­skie) po­ja­wia­ły się nie­kie­dy już pod ko­niec VII w., lecz ich ma­so­wy na­pływ – o któ­rym świad­czą licz­ne zna­le­zi­ska ar­che­olo­gicz­ne – da­to­wać mo­żna na IX w. Naj­wi­ęcej z nich po­cho­dzi­ło z Bag­da­du oraz ca­łej Per­sji. Wie­le mo­net przy­wędro­wa­ło ta­kże z pa­ństwa Sa­ma­ni­dów w Środ­ko­wej Azji (ze sto­li­cą w Bu­cha­rze). Co szcze­gól­nie istot­ne, na zie­miach pol­skich nie zna­le­zio­no wła­ści­wie mo­net z emi­ra­tu Kor­do­by (obec­nej Hisz­pa­nii i Por­tu­ga­lii), co po­ka­zu­je, że chrze­ści­ja­ństwo za­chod­nie za­pew­nia­ło Sło­wia­nom sku­tecz­ną ba­rie­rę dla han­dlu nie­wol­ni­ka­mi13.

Han­dla­rze nie­wol­ni­ków po­ja­wia­li się na zie­miach pol­skich dwo­ma ka­na­ła­mi: przez te­re­ny nad­wo­łża­ńskie, Ruś i Ba­łtyk oraz przez Mo­rze Ka­spij­skie, Step Pon­tyj­ski i Ki­jów. Jak już wcze­śniej wspo­mnia­no, po­śred­ni­ka­mi byli przede wszyst­kim Ży­dzi, ale pó­źniej ta­kże Ru­si­ni, Bu­łga­rzy nad­wo­łża­ńscy czy też miesz­ka­ńcy pa­ństwa Sa­ma­ni­dów. Za do­star­czo­ny to­war pła­co­no srebr­ny­mi dir­he­ma­mi, któ­re były mo­ne­tą drob­ną. Kup­cy ze Wscho­du naj­częściej nie wy­mie­nia­li się na inne to­wa­ry, choć z cza­sem za­częli in­te­re­so­wać się pro­duk­ta­mi le­śny­mi (m.in. fu­tra­mi).

Jed­nym z pierw­szych źró­deł opi­su­jących wy­pra­wy ży­dow­skich kup­ców ze wschod­nich mu­zu­łma­ńskich im­pe­riów do ziem za­miesz­ki­wa­nych przez Sło­wian są pra­ce per­skie­go geo­gra­fa Ibn Khor­dad­be­ha, któ­ry opi­sy­wał wszyst­kie ludy, z któ­ry­mi na­wi­ązy­wa­ło kon­takt im­pe­rium Ab­ba­sy­dów. Pierw­sze wzmian­ki o ra­da­ni­tach po­cho­dzą z lat 854-874 i wska­zu­ją, że świat arab­ski wy­mie­niał nie­wol­ni­ków na ko­rze­nie, kam­fo­rę oraz cy­na­mon. Wo­lu­men tego han­dlu nie był z pew­no­ścią zbyt duży. Samo zaś ze­sta­wie­nie to­wa­rów, któ­re wy­mie­nia­ły oby­dwie stro­ny, po­ka­zu­je, jak wiel­ka prze­pa­ść w za­kre­sie bo­gac­twa funk­cjo­no­wa­ła po­mi­ędzy obo­ma kręga­mi cy­wi­li­za­cyj­ny­mi14.

Zy­ski z han­dlu nie­wol­ni­ka­mi i to­wa­ra­mi le­śny­mi z mu­zu­łma­ńskim Wscho­dem przy­pa­da­ły przede wszyst­kim Wa­re­gom, choć ko­rzy­ści z tego pro­ce­de­ru do­strze­gli ta­kże sami Sło­wia­nie. Brak trwa­łych struk­tur pa­ństwo­wych uła­twiał za­da­nie na­je­źdźcom, dla­te­go co­raz bar­dziej pil­ną sta­wa­ła się po­trze­ba ochro­ny miej­sco­wej lud­no­ści przed po­stępu­jącym znie­wo­le­niem.

Pre­sja ta sta­wa­ła się co­raz wi­ęk­sza ta­kże dla­te­go, że gdy w wy­ni­ku na­jaz­du Wa­re­gów ufor­mo­wa­ła się na wscho­dzie Ruś Ki­jow­ska, zie­mie pol­skie zo­sta­ły oto­czo­ne ze wszyst­kich stron przez ro­snące w siłę pa­ństwa prze­ja­wia­jące chęć do dal­szej eks­pan­sji. Na­pór ten nie był jesz­cze w IX w. zbyt in­ten­syw­ny, lecz sy­tu­acja zmie­nia­ła się bar­dzo dy­na­micz­nie. Dość nie­ocze­ki­wa­nie ok. 895 roku na Ni­zi­nie Pa­no­ńskiej (zwa­nej pó­źniej Węgier­ską) po­ja­wi­li się wo­jow­ni­czy Węgrzy, któ­rzy za­go­spo­da­ro­wa­li dla sie­bie spo­re ob­sza­ry zaj­mo­wa­ne wcze­śniej przez Sło­wian. Po­trze­ba re­ak­cji ze stro­ny ple­mion za­chod­nio­sło­wia­ńskich wy­da­wa­ła się co­raz bar­dziej pa­ląca.

Dla za­chod­nie­go chrze­ści­ja­ństwa były to ci­ężkie cza­sy. In­wa­zje Węgrów i wi­kin­gów wy­rządzi­ły wiel­kie spu­sto­sze­nie, a osła­bio­ne ce­sar­stwo nie było w sta­nie za­pa­no­wać nad sy­tu­acją. W tym kry­tycz­nym mo­men­cie Za­chód zwró­cił się jed­nak ku swo­jej naj­wa­żniej­szej bro­ni, czy­li wie­rze chrze­ści­ja­ńskiej. W za­ło­żo­nym w 910 roku opac­twie be­ne­dyk­ty­ńskim w Clu­ny zro­dzi­ła się z cza­sem idea re­for­my Ko­ścio­ła, któ­ra w ko­lej­nych la­tach wnio­sła w jego funk­cjo­no­wa­nie no­we­go du­cha. Nie­oce­nio­ne ko­rzy­ści z tego wy­da­rze­nia za­czerp­nęła w pó­źniej­szym okre­sie ta­kże Pol­ska.

Na­pie­ra­jący od stro­ny wschod­nich ste­pów Węgrzy do­pro­wa­dzi­li z cza­sem do upad­ku Pa­ństwo Wiel­ko­mo­raw­skie, obej­mu­jące wcze­śniej licz­ne zie­mie za­miesz­ki­wa­ne przez Sło­wian (w tym naj­praw­do­po­dob­niej Śląsk i Ma­ło­pol­skę). Na gru­zach tego pa­ństwa za­częły się two­rzyć nowe ośrod­ki wła­dzy, a naj­sil­niej­szy z nich w Pra­dze, gdzie już ok. 872 roku po­wstał do­brze ob­wa­ro­wa­ny za­mek. Za rządów ksi­ęcia Wra­ty­sła­wa I (zm. 921 r.) Śląsk i Ma­ło­pol­ska zna­la­zły się od­tąd w gra­ni­cach pa­ństwa cze­skie­go i ule­gły względ­nie naj­szyb­sze­mu roz­wo­jo­wi spo­śród wszyst­kich ziem, któ­re w cza­sach Pia­stów mia­ły we­jść w skład Pol­ski.

Kie­run­ki eks­pan­sji wi­kin­gów i Węgrów

 

Sto­sun­ko­wo pó­źne za­wi­ąza­nie się pol­skiej pa­ństwo­wo­ści w po­ło­wie X w. mo­żna wy­tłu­ma­czyć przede wszyst­kim tym, że zie­mie pol­skie le­ża­ły na ubo­czu naj­wa­żniej­szych szla­ków han­dlo­wych. Trak­to­wa­no je jako wiel­ki re­zer­wu­ar, w któ­rym mo­żna było po­zy­skać nie­wol­ni­ków, a głów­ne ośrod­ki han­dlo­we i tran­zy­to­we po­ło­żo­ne były na ubo­czu hi­sto­rycz­nej ko­leb­ki pa­ństwa Pia­stów. Ży­jący na prze­ło­mie XI/XII w. Gall Ano­nim pi­sał: „zie­mia pol­ska jest od­da­lo­na od dróg cu­dzo­ziem­ców i nie­wie­lu zna­na, prócz tych, któ­rzy jadą w prze­je­ździe po to­wa­ry na Ruś”. Sło­wa te zo­sta­ły wy­po­wie­dzia­ne w okre­sie, gdy Ruś Ki­jow­ska sta­no­wi­ła już prężny ośro­dek han­dlu, lecz w X w. Za­chod­nia Eu­ro­pa nie utrzy­my­wa­ła z nią prak­tycz­nie żad­nych kon­tak­tów. O pa­ństwie za­ło­żo­nym przez Wa­re­gów nie wie­dzia­ło ta­kże wie­lu za­chod­nich geo­gra­fów15. Sy­tu­acja ta była do pew­ne­go stop­nia zro­zu­mia­ła ze względu na to, że głów­ny­mi po­śred­ni­ka­mi po­mi­ędzy Ru­sią a Za­cho­dem byli wo­jow­ni­czy wi­kin­go­wie.

Jak już wspo­mnia­no, klu­czo­we dro­gi han­dlo­we w części Eu­ro­py za­miesz­ki­wa­nej przez pol­skie ple­mio­na pro­wa­dzi­ły przede wszyst­kim z Bi­zan­cjum ku za­cho­do­wi Eu­ro­py wzdłuż li­nii Du­na­ju oraz z He­de­by na Pó­łwy­spie Ju­tlandz­kim po­przez Ba­łtyk w stro­nę pó­łnoc­nej Rusi i da­lej rze­ka­mi ku Mo­rzu Czar­ne­mu oraz Mo­rzu Ka­spij­skie­mu. Ży­wot­ny dla Pol­ski w pó­źniej­szych wie­kach lądo­wy han­del tran­zy­to­wy ze wscho­du na za­chód – w X w. prak­tycz­nie nie ist­niał. Pol­skie zie­mie mia­ły z nim do czy­nie­nia je­dy­nie w ogra­ni­czo­ny spo­sób za spra­wą le­żących w po­bli­żu por­tów w Wo­li­nie i Tru­so (nie­da­le­ko wspó­łcze­sne­go El­bląga). Oby­dwie te miej­sco­wo­ści sta­no­wi­ły wa­żne ośrod­ki dla zdo­mi­no­wa­ne­go przez Skan­dy­na­wów sys­te­mu han­dlo­we­go roz­ci­ąga­jące­go się od He­de­by aż do Je­zio­ra Ła­do­ga za­pew­nia­jące­go do­stęp do ro­syj­skich rzek. Na po­łud­niu zaś za spra­wą Czech Ma­ło­pol­ska i Śląsk czer­pa­ły ogra­ni­czo­ne ko­rzy­ści ze szla­ków pro­wa­dzących z Bi­zan­cjum ku zie­miom nie­miec­kim. Poza tym jed­nak zie­mie pol­skie le­ża­ły na zde­cy­do­wa­nym ubo­czu głów­nych ar­te­rii han­dlo­wych śre­dnio­wiecz­nej Eu­ro­py.

Głów­ne szla­ki han­dlo­we w okre­sie po­wsta­wa­nia pa­ństwa Po­lan

Pe­ry­fe­ryj­ne po­ło­że­nie sta­no­wi­ło z jed­nej stro­ny nie­do­god­no­ść, z dru­giej zaś stwa­rza­ło do­bre wa­run­ki do bu­do­wy wła­snej po­li­tycz­nej wspól­no­ty. Wia­do­mo dziś, że w la­tach 30. i 40. X w. na te­re­nie Wiel­ko­pol­ski po­wsta­ło co naj­mniej kil­ka­na­ście do­brze ob­wa­ro­wa­nych gro­dów (m.in. Po­znań, Gnie­zno, Giecz), któ­rych bu­do­wę mógł zor­ga­ni­zo­wać je­dy­nie spraw­ny ośro­dek wła­dzy. Wznie­sie­nie no­wych gro­dów po­prze­dzo­ne było wiel­ką ak­cją nisz­cze­nia sta­rych osad ple­mien­nych. Świe­żo wy­kszta­łco­na wła­dza chcia­ła w ten spo­sób za­strzec so­bie wy­łącz­ne pra­wo za­pew­nia­nia bez­pie­cze­ństwa. W cen­trum no­we­go sys­te­mu umoc­nień zna­la­zło się Gnie­zno, któ­re oka­la­ły po­zo­sta­łe osa­dy. Za­stępu­jąc star­sze gro­dy no­wy­mi, le­piej umoc­nio­ny­mi, wład­cy kra­ju Po­lan sy­gna­li­zo­wa­li wszyst­kim prze­jęcie kon­tro­li nad nie­za­go­spo­da­ro­wa­ny­mi do­tąd przez ni­ko­go ob­sza­ra­mi16. Kwe­stią otwar­tą po­zo­sta­je oczy­wi­ście, kim byli pierw­si wład­cy Pol­ski i ja­kie re­pre­zen­to­wa­li śro­do­wi­sko. Fak­tem po­zo­sta­je na­to­miast to, że zdo­ła­li stwo­rzyć zręby nie­za­le­żne­go pa­ństwa, któ­re sto­sun­ko­wo szyb­ko za­częło od­no­sić wa­żne suk­ce­sy, za­pew­nia­jące mu trwa­łe by­to­wa­nie.

Jesz­cze w pierw­szej po­ło­wie X w. na wschód od Renu nie ist­nia­ły żad­ne men­ni­ce. Nie­ocze­ki­wa­nie jed­nak ok. 960 roku w Go­slar i Ram­mels­berg w gó­rach Ha­rzu od­kry­to ob­fi­te zło­ża sre­bra, a nie­co pó­źniej ta­kże w Schwarz­wal­dzie. Już ok. 950 roku za­częły na­pły­wać do Pol­ski – wcze­śniej prak­tycz­nie nie­obec­ne – mo­ne­ty bite w kra­jach Za­cho­du, jed­na­kże eks­plo­ata­cja rud w Dol­nej Sak­so­nii spra­wi­ła, że od­zy­sku­jąca wi­gor Rze­sza Nie­miec­ka sta­ła się jesz­cze bar­dziej eks­pan­syw­na17. Po­cząt­ko­wo stłam­sze­ni przez na­jazd Węgrów wład­cy Nie­miec stop­nio­wo od­zy­ski­wa­li kon­tro­lę nad Eu­ro­pą Środ­ko­wą, pod­po­rząd­ko­wu­jąc so­bie ko­lej­ne zie­mie za­miesz­ki­wa­ne przez Sło­wian. W la­tach 30. X wie­ku na te­ry­to­riach sło­wia­ńskich za­częto two­rzyć bu­fo­ro­we mar­chie, któ­re z cza­sem sta­ły się na­rzędziem sil­nej eks­pan­sji kul­tu­ry nie­miec­kiej. Po po­ko­na­niu Węgrów pod Le­cho­wym Po­lem w 955 roku nie­miec­ka Rze­sza mo­gła sku­pić się już na ko­lo­ni­za­cji wschod­nich te­ry­to­riów, a we­jście w po­sia­da­nie bar­dzo ob­fi­tych ko­pal­ni sre­bra, mie­dzi i oło­wiu po­zwo­li­ło ugrun­to­wać jej po­zy­cję w dzie­dzi­nie go­spo­dar­czej. Znaj­do­wa­ne na te­re­nie Pol­ski mo­ne­ty nie­miec­kie z dru­giej po­ło­wy X i XI w. wska­zu­ją, że Pol­ska zna­la­zła się wów­czas w sfe­rze go­spo­dar­czych wpły­wów nie­miec­kich. Pierw­sze mo­ne­ty po­cho­dzi­ły z Ko­lo­nii i Ba­wa­rii, lecz z cza­sem co­raz wi­ęcej z nich było bi­tych w Sak­so­nii i to one two­rzy­ły obieg pie­ni­ężny w Pol­sce.

Po­ja­wie­nie się mo­net bi­tych w Rze­szy spra­wi­ło jed­no­cze­śnie, że z Pol­ski za­częły wresz­cie zni­kać arab­skie dir­he­my. Sta­ło się tak m.in. za spra­wą stop­nio­we­go upad­ku rządzo­nej przez ży­dow­ską ary­sto­kra­cję Cha­za­rii po­śred­ni­czącej w han­dlu z po­tężnym wcze­śniej Bag­da­dem. Już ok. 900 roku Cha­za­ria stra­ci­ła spo­ro w wy­ni­ku prze­su­ni­ęcia się szla­ków han­dlo­wych pro­wa­dzących z pó­łno­cy ku mu­zu­łma­ńskim me­tro­po­liom. Praw­dzi­wym pro­ble­mem dla pa­ństwa spe­cja­li­zu­jące­go się w łu­pie­żczych wy­pra­wach oraz han­dlu nie­wol­ni­ka­mi oka­za­ła się jed­nak Ruś Ki­jow­ska, któ­ra po se­rii kon­flik­tów pod­bi­ła osta­tecz­nie Cha­za­rię w 962 roku. Cha­za­ria stra­ci­ła wpły­wy ta­kże w wy­ni­ku osła­bie­nia po­zy­cji Bag­da­du na rzecz Ka­iru i Kor­do­by. Bli­skie kon­tak­ty Ka­ga­na­tu Cha­zar­skie­go z naj­wa­żniej­szym mia­stem is­la­mu za­pew­nia­ły mu wcze­śniej sil­ną po­zy­cję, lecz w X w. sy­tu­acja w tym względzie za­częła się dy­na­micz­nie zmie­niać, ta­kże w wy­ni­ku osłab­ni­ęcia pa­ństwa Sa­ma­ni­dów, skąd po­cho­dzi­ło naj­wi­ęcej zna­le­zio­nych w Pol­sce dir­he­mów z tego okre­su. Wszyst­kie te wy­da­rze­nia otwo­rzy­ły zu­pe­łnie nowe per­spek­ty­wy dla two­rzące­go się wła­śnie pa­ństwa pol­skie­go, któ­re z jed­nej stro­ny zy­ska­ło na zmniej­szo­nej ak­tyw­no­ści ży­dow­skich po­śred­ni­ków ze świa­tem is­la­mu, a z dru­giej mo­gło czuć się za­nie­po­ko­jo­ne wzro­stem po­tęgi Rusi.

Wpły­wy kup­ców ży­dow­skich osła­bły w tym cza­sie ta­kże w ba­se­nie Mo­rza Śró­dziem­ne­go, gdzie Amal­fi i We­ne­cja sku­tecz­nie wy­pa­rły swo­ich kon­ku­ren­tów, two­rząc pod­sta­wy dla co­raz prężniej­sze­go han­dlu pa­ństw chrze­ści­ja­ńskich (choć eli­ta ku­piec­ka tych miast opie­ra­ła się wci­ąż sil­nie na lud­no­ści ży­dow­skiej). Przy opi­sie sta­nu świa­ta w okre­sie two­rze­nia się pa­ństwa pol­skie­go zwra­ca więc uwa­gę przede wszyst­kim suk­ce­syw­ne słab­ni­ęcie świa­ta mu­zu­łma­ńskie­go i ogra­ni­cze­nie roli han­dlu ży­dow­skie­go przy jed­no­cze­snym wzro­ście zna­cze­nia chrze­ści­ja­ńskie­go Za­cho­du. Cy­wi­li­za­cja mu­zu­łma­ńska była wci­ąż o wie­le bar­dziej za­mo­żna od chrze­ści­ja­ńskiej, a jej cen­tra han­dlo­we gó­ro­wa­ły nad osa­da­mi han­dlo­wy­mi Eu­ro­py Za­chod­niej, lecz eks­pan­sja chrze­ści­ja­ństwa w Eu­ro­pie Środ­ko­wej i Wschod­niej stop­nio­wo zmie­nia­ła układ sił. Oko­licz­no­ści te umo­żli­wi­ły prze­su­ni­ęcie stre­fy wpły­wów Za­cho­du na wschód, cze­go wi­docz­nym prze­ja­wem było przy­jęcie przez Miesz­ka I chrztu w 966 roku. Praw­dzi­wym zaś do­pe­łnie­niem tego pro­ce­su było przy­jęcie przez Ruś Ki­jow­ską chrze­ści­ja­ństwa obrząd­ku wschod­nie­go w 988 roku. Ruś nie była wpraw­dzie pod­po­rząd­ko­wa­na po­li­tycz­nie Za­cho­do­wi, lecz po raz pierw­szy w dzie­jach stwo­rzy­ła dla Za­cho­du bu­for bez­pie­cze­ństwa na od­cin­ku le­żących na wscho­dzie wiel­kich eu­ro­pej­skich ni­zin. Wcze­śniej te­re­ny te nio­sły ze sobą przede wszyst­kim za­gro­że­nie w po­sta­ci na­jaz­dów oraz ze stro­ny na­sta­wio­nych na eks­plo­ata­cję po­gra­ni­cza kup­ców ze Wscho­du, lecz za spra­wą po­sia­da­jącej spraw­ną or­ga­ni­za­cję po­li­tycz­ną Rusi chrze­ści­ja­ńska Eu­ro­pa mo­gła wresz­cie uzy­skać al­ter­na­tyw­ny do­stęp do bo­gactw pły­nących z od­le­głych cy­wi­li­za­cji Środ­ko­wej Azji, In­dii i Da­le­kie­go Wscho­du, z po­mi­ni­ęciem wro­gie­go jej świa­ta is­la­mu.

Początki państwa polskiego

Pierw­sze wzmian­ki o kra­ju rządzo­nym przez Miesz­ka I po­cho­dzą z lat 963-966, a jed­ną z nich za­wdzi­ęcza­my ży­dow­skie­mu kup­co­wi i uczo­ne­mu Ibra­hi­mo­wi ibn Ja­ku­bo­wi, któ­ry słu­żył na dwo­rze ka­li­fa Kor­do­by utrzy­mu­jące­go w tym cza­sie gwar­dię zło­żo­ną ze sło­wia­ńskich nie­wol­ni­ków. Ibn Ja­kub uda­wał się do Ot­to­na I, któ­ry w 962 roku ko­ro­no­wał się w Rzy­mie na ce­sa­rza. Spo­rządzo­ny ok. 963 roku opis uka­zu­je Miesz­ka I jako wład­cę spra­wu­jące­go już ugrun­to­wa­ną wła­dzę z ośrod­ka znaj­du­jące­go się w Wiel­ko­pol­sce.

We­dług po­dań i le­gend pier­wot­na sie­dzi­ba wła­dzy ple­mien­nej była ulo­ko­wa­na w po­bli­żu je­zio­ra Go­pło na Ku­ja­wach. Na rzecz ta­kiej tezy świad­czy­ło­by do­sko­na­łe po­ło­że­nie tego ośrod­ka w oko­li­cy łączącej ze sobą do­rze­cza War­ty i Wi­sły. Wia­do­mo dziś, że po­ziom wód w śre­dnio­wie­czu był na­wet o 11 stóp wy­ższy niż obec­nie, przez co Go­pło mo­gło wów­czas zaj­mo­wać znacz­nie wi­ęk­szy ob­szar i umo­żli­wiać szyb­ką ko­mu­ni­ka­cję ło­dzia­mi mi­ędzy Ba­łty­kiem a kra­jem Po­lan. Wia­do­mo, że rzecz­ka Go­pla­ni­ca mia­ła jesz­cze w XV wie­ku za­pew­niać spraw­ną ko­mu­ni­ka­cję z do­rze­czem War­ty18. Ośrod­kiem wła­dzy sta­ło się jed­nak fi­nal­nie Gnie­zno – w pó­źniej­szych la­tach de fac­to wspó­łdzie­lące sta­tus sto­li­cy z po­bli­skim Po­zna­niem.

Stra­te­gicz­nie wa­żne po­ło­że­nie Ku­jaw da­wa­ło ła­twy do­stęp do ziem, któ­re zo­sta­ły pod­bi­te w la­tach ko­lej­nych, a mia­no­wi­cie: ob­sza­rów po­ło­żo­nych w środ­ko­wym bie­gu Wi­sły oraz gór­nym bie­gu War­ty. Za­pew­ne te wła­śnie zie­mie przy­na­le­ża­ły już do pa­ństwa Miesz­ka w mo­men­cie, gdy na­gle po­ja­wi­ło się ono w źró­dłach pi­sa­nych.

Jak już wspo­mnia­no, Wiel­ko­pol­ska sta­ła się ko­leb­ką no­we­go pa­ństwa dla­te­go, że le­ża­ła na ubo­czu głów­nych szla­ków han­dlo­wych oraz po­sia­da­ła za­pew­nia­jący jej bez­pie­cze­ństwo bu­for w po­sta­ci oko­licz­nych ziem nie­za­go­spo­da­ro­wa­nych przez inne pa­ństwa. Aby jed­nak nowy twór pa­ństwo­wy miał szan­se na trwa­łą eg­zy­sten­cję, po­trzeb­ne były nowe na­byt­ki te­ry­to­rial­ne, wpi­su­jące pa­ństwo Miesz­ka I w głów­ny nurt kon­ty­nen­tal­nej wy­mia­ny han­dlo­wej.

Jak mo­żna wnio­sko­wać na pod­sta­wie za­cho­wa­nych źró­deł, jed­nym z głów­nych źró­deł do­cho­du w kra­inach za­miesz­ki­wa­nych przez Sło­wian był han­del nie­wol­ni­ka­mi. Sto­sun­ko­wo sła­bo roz­wi­ni­ęta go­spo­dar­ka le­śna i rol­ni­cza do­rze­cza War­ty nie po­zwa­la­ła na pro­duk­cję dóbr wy­ższe­go rzędu, a ni­zin­ne te­re­ny po­zba­wio­ne były ja­kich­kol­wiek rud ko­pal­nych. Je­dy­ną gwa­ran­cję pew­ne­go i du­że­go za­rob­ku da­wa­ła tak na­praw­dę sprze­daż nie­wol­ni­ków, któ­rzy w zło­tym okre­sie tego pro­ce­de­ru na zie­miach sło­wia­ńskich kosz­to­wa­li kil­ka­dzie­si­ąt dir­he­mów (w Bag­da­dzie ich cena wy­no­si­ła 300 dir­he­mów).

Po­ga­ński sys­tem spo­łecz­ny sprzy­jał nie­wąt­pli­wie han­dlo­wi nie­wol­ni­ka­mi, gdyż ani wie­rze­nia, ani pra­wo lu­dów sło­wia­ńskich nie za­ka­zy­wa­ły po­sia­da­nia nie­wol­ni­ków. Przy­jęcie chrztu ude­rza­ło tak na­praw­dę w wiel­kie in­te­re­sy ro­dów, któ­re uczy­ni­ły ze sprze­da­ży swo­ich po­bra­tym­ców w arab­ską nie­wo­lę re­gu­lar­ny biz­nes. Świ­ęty Woj­ciech, któ­ry udał się z mi­sją do Pru­sów, mu­siał ucie­kać z ro­dzin­nych Czech m.in. dla­te­go, że wal­czył z po­wszech­nym wów­czas pro­ce­de­rem znie­wa­la­nia lu­dzi19. Wspo­mnia­ny już Ibra­him ibn Ja­kub wspo­mi­nał, że Sło­wia­nie na ogół cie­szy­li się z du­żej licz­by có­rek, gdyż mo­gli je sprze­da­wać z zy­skiem za gra­ni­cę. Pro­ces li­kwi­da­cji han­dlu nie­wol­ni­ka­mi był dłu­go­tr­wa­ły i we­dle za­cho­wa­nych źró­deł mo­żna wy­wnio­sko­wać, że upa­dł na do­bre do­pie­ro w XIII w., jed­na­kże na­wet po przy­jęciu chrze­ści­ja­ństwa sło­wia­ńscy wład­cy nie­rzad­ko bra­li w nie­wo­lę sąsied­nią lud­no­ść przy oka­zji wo­jen i na­pa­dów.

Re­zy­gna­cja z do­tych­cza­so­wej me­to­dy wzbo­ga­ca­nia się na rzecz przy­jęcia chrze­ści­ja­ństwa ozna­cza­ła, że wład­cy do­rze­cza War­ty mu­sie­li wzmóc swo­je wy­si­łki na rzecz za­gwa­ran­to­wa­nia so­bie in­nych źró­deł do­cho­du. W tam­tym okre­sie, gdy go­spo­dar­ka to­wa­ro­wo-pie­ni­ężna sta­ła jesz­cze na nie­zbyt wy­so­kim po­zio­mie roz­wo­ju, uzy­ska­nie kon­tro­li nad szla­ka­mi han­dlo­wy­mi oraz po­bie­ra­nie opłat od wędru­jących nimi kup­ców było prio­ry­te­tem. Da­ni­ny miej­sco­wej lud­no­ści przyj­mo­wa­ły po­stać to­wa­ro­wą lub pra­cy, lecz srebr­ne mo­ne­ty nie były jesz­cze w po­wszech­nym użyt­ku. Wia­do­mo, że w cza­sach Miesz­ka I funk­cję pie­ni­ądza spe­łnia­ły nie tyl­ko skó­ry, lecz ta­kże tka­ni­ny (tzw. chu­s­tecz­ki)20. Tego ro­dza­ju środ­ki płat­ni­cze mia­ły pew­ne za­sto­so­wa­nie lo­kal­ne, lecz nie były po­wszech­nie uzna­wa­nym środ­kiem płat­ni­czym. Je­śli pierw­szy ksi­ążę Pol­ski chciał opła­cić dru­ży­nę wo­jow­ni­ków, mu­siał mieć do swej dys­po­zy­cji twar­dy i uni­wer­sal­ny pie­ni­ądz, któ­ry mógł uzy­skać albo w wy­ni­ku wy­mia­ny z kup­ca­mi, albo ra­bu­jąc swo­ich sąsia­dów.

Przy­jęcie chrztu w 966 roku (choć nie­wąt­pli­wie po­dyk­to­wa­ne chęcią unik­ni­ęcia losu po­ga­ńskich Obo­dry­tów czy też Wie­le­tów, na któ­rych spa­da­ły nie­ustan­ne nie­miec­kie na­jaz­dy) spra­wi­ło, że Miesz­ko I au­ten­tycz­nie prze­jął się no­wy­mi za­sa­da­mi wia­ry. Chrze­ści­ja­ństwo przy­by­ło do Pol­ski z Czech, z któ­ry­mi wład­ca Pol­ski od 965 roku zwi­ąza­ny był stra­te­gicz­nym so­ju­szem. Przy­jęcie Pol­ski do ro­dzi­ny na­ro­dów chrze­ści­ja­ńskich mia­ło wiel­kie znacz­nie rów­nież dla sa­me­go ce­sa­rza, któ­ry mógł oba­wiać się, że pol­ski wład­ca ze­chce przy­jąć chrzest w obrząd­ku wschod­nim, wi­ążąc się tym sa­mym z Bi­zan­cjum. Gdy pó­źniej w 999 roku ery­go­wa­no ar­cy­bi­skup­stwo w Gnie­źnie, pol­skie pa­ństwo zy­ska­ło szcze­gól­nie wa­żny atry­but nie­za­le­żno­ści, lo­ku­jący je po­śród in­nych eu­ro­pej­skich kra­jów, któ­re przy­jęły chrze­ści­ja­ństwo znacz­nie wcze­śniej.

So­jusz z Cze­cha­mi zo­stał wzmoc­nio­ny do­dat­ko­wo ma­łże­ństwem z przy­na­le­żącą do cze­skie­go rodu Prze­my­śli­dów Do­bra­wą, z któ­rą przy­był do kra­ju pierw­szy bi­skup Jor­dan. Przy­mie­rze to oka­za­ło się wkrót­ce po­moc­ne, gdy we wrze­śniu 967 roku Miesz­ko I ru­szył na swo­ją pierw­szą kru­cja­tę prze­ciw Wo­li­nia­nom. Ob­sza­ry za­sie­dlo­ne przez Sło­wian za­chod­nich sta­no­wi­ły w X w. praw­dzi­wy ba­stion po­ga­ństwa, a te­re­ny nad­mor­skie zgro­ma­dzi­ły – w wy­ni­ku uczy­nie­nia z Ba­łty­ku wa­żnej ar­te­rii han­dlo­wej – znacz­ne bo­gac­twa za­pew­nia­jące im sil­ną po­zy­cję. Pod­czas gdy jesz­cze w IX w. to wi­kin­go­wie na­pa­da­li na oko­licz­ne ludy, w okre­sie po­cząt­ków pa­ństwa pol­skie­go ini­cja­ty­wa prze­cho­dzi­ła po­wo­li w ręce lu­dów sło­wia­ńskich, któ­re śmia­ło ata­ko­wa­ły Skan­dy­na­wię, kra­je nie­miec­kie, a ta­kże swo­ich sło­wia­ńskich sąsia­dów.

Praw­dzi­wa eks­pan­sja sło­wia­ńskie­go han­dlu oraz pod­bo­jów na Ba­łty­ku mia­ła na­stąpić do­pie­ro w XI w., lecz już wcze­śniej wy­ró­żnio­ną po­zy­cję wśród osad w re­gio­nie po­sia­dał Wo­lin, sta­no­wi­ący je­den z wa­żnych węzłów dro­gi han­dlo­wej pro­wa­dzącej z He­de­by przez po­tężne na tam­te cza­sy Vis­by na Go­tlan­dii i da­lej ku Rusi. Ideą pierw­szych Pia­stów było prze­jęcie ziem nad­ba­łtyc­kich i włącze­nie się w mi­ędzy­na­ro­do­wą wy­mia­nę han­dlo­wą, lecz wie­le wska­zu­je na to, że prze­jęcie pe­łnej kon­tro­li nad Po­mo­rzem Za­chod­nim prze­kra­cza­ło mo­żli­wo­ści świe­żo po­wsta­łe­go pa­ństwa. We­dle za­cho­wa­nych źró­deł mo­żna wnio­sko­wać, że po­mi­mo suk­ce­su, ja­kim była wy­pra­wa w 967 roku, Miesz­ko mógł je­dy­nie zmu­sić Wo­li­nian do zło­że­nia mu ho­łdu.

Zbli­że­nie z Cze­cha­mi umo­żli­wi­ło ta­kże naj­praw­do­po­dob­niej eks­pan­sję na wschód i po­łu­dnio­wy wschód. Mo­żli­we, że jesz­cze przed chrztem wład­ca Gnie­zna prze­jął kon­tro­lę nad Zie­mią San­do­mier­ską oraz Gro­da­mi Czer­wie­ński­mi (być może na za­sa­dzie pol­sko-cze­skie­go kon­do­mi­nium). Eks­pan­sja w tym kie­run­ku była nie­ja­ko na­tu­ral­na, zwa­żyw­szy na układ pra­wych do­pły­wów Wi­sły. Do­dat­ko­wo, o czym już wspo­mnia­no wcze­śniej w przy­pad­ku je­zio­ra Go­pło, wy­ższy niż obec­nie po­ziom wód w śre­dnio­wie­czu umo­żli­wiał ko­mu­ni­ka­cję szla­ka­mi wod­ny­mi przez Wo­łyń. Nie jest wca­le wy­klu­czo­ne, że przy po­mo­cy ło­dzi mo­żna było prze­mie­ścić się z ko­leb­ki pa­ństwa pol­skie­go w oko­li­cach Gnie­zna i Po­zna­nia aż do sa­me­go Ki­jo­wa21.

So­jusz z Cze­cha­mi oka­zał się dość krót­ko­trwa­ły, gdyż od mo­men­tu wstąpie­nia na tron w 972 roku ksi­ęcia Bo­le­sła­wa II Po­bo­żne­go re­la­cje z Pol­ską się po­psu­ły, a Miesz­ko za­czął wspie­rać wro­gie Prze­my­śli­dom ksi­ążęta z Li­bic (ród Sław­ni­ko­wi­ców). O wie­le wi­ęk­sze szan­se na włącze­nie się w mi­ędzy­na­ro­do­wą wy­mia­nę han­dlo­wą da­wa­ły pod­bo­je na po­łud­niu (czy­li na Śląsku i w Ma­ło­pol­sce), któ­re z per­spek­ty­wy cze­skiej były trud­ne do obro­ny ze względu na na­tu­ral­ną ba­rie­rę w po­sta­ci Su­de­tów i Kar­pat.

Nim jed­nak Miesz­ko I zgro­ma­dził wy­star­cza­jące siły do ta­kie­go kro­ku, mu­siał ode­przeć na­jazd mar­gra­bie­go łu­życ­kie­go Ho­do­na. Ce­sar­stwo po ko­ro­na­cji Ot­to­na I zwa­rło swo­je szy­ki i kie­ro­wa­ło swą eks­pan­sję ku zie­miom Sło­wian po­łab­skich. W tym celu w 968 roku po­wo­ła­no do ist­nie­nia sto­li­cę bi­sku­pią w le­żącym nad Łabą Mag­de­bur­gu, ma­jącą ko­or­dy­no­wać cały pro­ces wchła­nia­nia ko­lej­nych ziem w ob­ręb Rze­szy. Ho­don był naj­praw­do­po­dob­niej za­nie­po­ko­jo­ny pierw­szy­mi suk­ce­sa­mi Miesz­ka I, któ­ry swo­ją uda­ną wy­pra­wą prze­ciw Wo­li­nia­nom stwo­rzył za­gro­że­nie dla eks­pan­sji pla­no­wa­nej na ce­sar­skim dwo­rze. W tym celu wy­pra­wił się w kie­run­ku Wo­li­na, a po dro­dze sta­rł się z od­dzia­ła­mi pol­ski­mi. Wy­nik sto­czo­nej 24 czerw­ca 972 roku bi­twy pod Ce­dy­nią był jed­no­znacz­nie ko­rzyst­ny dla Miesz­ka, któ­ry jed­nak zo­stał we­zwa­ny rok pó­źniej przez ce­sa­rza na zjazd do Kwe­dlin­bur­ga.

Tym­cza­so­we za­wie­sze­nie bro­ni w wal­ce z nie­miec­ką eks­pan­sją nie mo­gło jed­nak za­do­wa­lać pol­skie­go wład­cy. Po­mi­mo pierw­szych suk­ce­sów w wal­ce z Wo­li­nia­na­mi Miesz­ko I i jego mło­de pa­ństwo byli na­dal od­ci­ęci od wa­żnych szla­ków han­dlo­wych. Wia­do­mo, że po utwo­rze­niu bi­skup­stwa w Mag­de­bur­gu du­że­go zna­cze­nia na­brał szlak pro­wa­dzący z Gnie­zna i Po­zna­nia po­przez Mi­ędzy­rzecz do nie­miec­kiej me­tro­po­lii. Ar­te­ria ta sta­ła się szyb­ko jed­nym z głów­nych ka­na­łów, przy po­mo­cy któ­re­go Pol­ska in­ten­syw­nie czer­pa­ła wzor­ce kul­tu­ro­we, ar­chi­tek­to­nicz­ne, praw­ne oraz re­li­gij­ne z za­chod­niej części kon­ty­nen­tu. Gdy w XIII w. roz­pocz­nie się pro­ces ma­so­wej lo­ka­cji miast, wzo­rzec praw­ny wy­zna­czy wła­śnie do­ku­ment lo­ka­cyj­ny Mag­de­bur­ga. Zda­nie się wy­łącz­nie na szlak pro­wa­dzący do cen­tral­nej Rze­szy mo­gło jed­nak w dłu­ższej per­spek­ty­wie ozna­czać pe­łne uza­le­żnie­nie się od po­tężne­go sąsia­da.

Szla­ki han­dlo­we pro­wa­dzące przez pa­ństwo Miesz­ka I w. (po za­jęciu Ma­ło­pol­ski, Śląska, Ko­ło­brze­gu)

Już w 973 roku po wstąpie­niu na tron Ot­to­na II Miesz­ko stra­te­gicz­nie wspa­rł jego prze­ciw­ni­ka – ksi­ęcia ba­war­skie­go Hen­ry­ka Kłót­ni­ka. Pro­wa­dzący woj­ny z Du­ńczy­ka­mi, Fran­cu­za­mi i Cze­cha­mi ce­sarz za­ata­ko­wał Pol­skę do­pie­ro w 979 roku, lecz zo­stał sku­tecz­nie od­par­ty. Nie­ste­ty, co sta­nie się pó­źniej re­gu­łą, atak z za­cho­du stał się oka­zją dla rów­no­cze­sne­go ata­ku ze wscho­du. Wy­ko­rzy­stu­jąc za­mie­sza­nie w kra­ju Po­lan, ksi­ążę ki­jow­ski Wło­dzi­mierz po­spiesz­nie za­jął dla sie­bie Gro­dy Czer­wie­ńskie.

Na dłu­ższą woj­nę z Miesz­kiem ce­sarz nie miał cza­su, gdyż po­cząw­szy od 980 roku, był co­raz moc­niej uwi­kła­ny w wal­ki w Ita­lii. Wy­ko­rzy­stu­jąc ten stan rze­czy, pol­ski wład­ca za­wa­rł w 980 roku ma­łże­ństwo z cór­ką zwierzch­ni­ka Mar­chii Pó­łnoc­nej Die­tri­cha – Odą. Za­bez­pie­czo­ne zo­sta­ły w ten spo­sób flan­ki za­chod­nia i pó­łnoc­na, co umo­żli­wi­ło sku­pie­nie uwa­gi na zie­miach le­żących na po­łud­nie i po­łu­dnio­wy wschód od Gnie­zna22.

Przez wie­le lat sądzo­no, że zna­le­zio­ne przez ar­che­olo­gów pierw­sze pol­skie de­na­ry zo­sta­ły wy­bi­te ok. 982 roku na zle­ce­nie Miesz­ka I. Tezę tę oba­lo­no i obec­nie uwa­ża się, że pierw­szy pol­ski de­nar zo­stał wy­bi­ty do­pie­ro ok. 1025 roku przez Miesz­ka II Lam­ber­ta. Wy­bi­cie pierw­szych pol­skich mo­net było przy tym wy­da­rze­niem bar­dziej sym­bo­licz­nym niż po­sia­da­jącym re­al­ne zna­cze­nie dla ży­cia go­spo­dar­cze­go, gdyż obec­nie sza­cu­je się, że pierw­sze emi­sje od­po­wia­da­ły je­dy­nie za 1% ca­łe­go obie­gu pie­ni­ężne­go w kra­ju. Brak wła­snej wa­lu­ty wy­zna­czał miej­sce pa­ństwa pol­skie­go w Eu­ro­pie, któ­re po­mi­mo pierw­szych suk­ce­sów le­ża­ło wci­ąż na go­spo­dar­czych pe­ry­fe­riach.

 

Gdy w 983 roku zma­rł Ot­ton II, ksi­ążę Miesz­ko I wdał się w we­wnętrz­ne wal­ki o wła­dzę w ce­sar­stwie, osta­tecz­nie sta­jąc po stro­nie ce­sa­rzo­wej – wdo­wy Teo­fa­no – oraz Sa­sów prze­ciw­ko Cze­chom, któ­rzy pró­bo­wa­li w tym cza­sie zrzu­cić len­ną za­le­żno­ść wo­bec ce­sar­stwa i sprzy­mie­rzy­li się z Wie­le­ta­mi. Ata­ku­jąc w 985 roku Wie­le­tów, Miesz­ko I zy­ski­wał przy­chyl­no­ść naj­wa­żniej­szych kręgów de­cy­zyj­nych ce­sar­stwa, dzi­ęki cze­mu mógł w la­tach 986-989 pod­po­rząd­ko­wać so­bie Ma­ło­pol­skę z Kra­ko­wem oraz Śląsk. W okre­sie ci­ągłych kon­flik­tów to­czo­nych przez pa­ństwo cze­skie kra­iny te były dla Miesz­ka sto­sun­ko­wo ła­twym łu­pem. Sto­czo­na ok. 990 roku woj­na z Cze­cha­mi o Śląsk nie mia­ła zbyt gwa­łtow­ne­go prze­bie­gu, po­dob­nie jak do­ko­na­ne za­pew­ne nie­co wcze­śniej za­jęcie Ma­ło­pol­ski, co mimo wszyst­ko nie­co dzi­wi, bio­rąc pod uwa­gę stra­te­gicz­ne zna­cze­nie obu dziel­nic. W obu kra­inach wy­do­by­wa­no od wie­lu stu­le­ci cen­ne su­row­ce, a w oma­wia­nym okre­sie two­rzył się wła­śnie nowy, nie­zwy­kle istot­ny dla Pol­ski i ca­łej Eu­ro­py szlak han­dlo­wy łączący Pra­gę z Ki­jo­wem. Nie­któ­rzy au­to­rzy su­ge­ru­ją na­wet, że uzy­skaw­szy sta­ły do­stęp do bo­gactw na­tu­ral­nych Śląska, Miesz­ko I mógł so­bie po­zwo­lić na trwa­łą re­zy­gna­cję z han­dlu nie­wol­ni­ka­mi23. U schy­łku X w. po raz pierw­szy w dzie­jach pol­ski wład­ca kon­tro­lo­wał za­rów­no Wiel­ko­pol­skę, jak i Ma­ło­pol­skę, a więc zie­mie sta­no­wi­ące nie­ja­ko fun­da­ment pol­skie­go pa­ństwa.

Pa­ństwo pierw­sze­go wład­cy Pol­ski opa­rło się w 990 roku o Su­de­ty i Kar­pa­ty, lecz opar­cie go o Ba­łtyk było wci­ąż nie­zwy­kle trud­nym za­da­niem. W 985 roku Miesz­ko wy­dał swo­ją cór­kę Świ­ęto­sła­wę za wład­cę Szwe­cji Ery­ka Zwy­ci­ęskie­go. Był to krok ma­jący na celu za­bez­pie­cze­nie się przed agre­sją ze stro­ny Da­nii, któ­ra chcia­ła so­bie pod­po­rząd­ko­wać Po­mo­rze. Wzrost po­tęgi kon­tro­lu­jącej we­jście na Ba­łtyk w oko­li­cach du­ńskie­go He­de­by było zbyt nie­bez­piecz­ne dla two­rzące­go się pol­skie­go pa­ństwa.

Choć Miesz­ko­wi nie uda­ło się pod­po­rząd­ko­wać na trwa­łe Wo­li­nian (któ­rzy okre­so­wo byli w so­ju­szu z Da­nią), wa­żnym jego osi­ągni­ęciem było opa­no­wa­nie Po­mo­rza Środ­ko­we­go na cze­le z Ko­ło­brze­giem. Naj­praw­do­po­dob­niej w la­tach osiem­dzie­si­ątych X w. dru­ży­na Miesz­ka prze­jęła kon­tro­lę nad wa­żnym dla ca­łe­go kra­ju por­tem otwie­ra­jącym zie­mie pol­skie na han­del mor­ski. Po za­jęciu Śląska i Ma­ło­pol­ski ufor­mo­wa­ły się w ten spo­sób istot­ne we­wnętrz­ne szla­ki łączące pó­łnoc z po­łud­niem, gdzie Gnie­zno i Po­znań pe­łni­ły rolę łącz­ni­ka po­mi­ędzy Po­mo­rzem a Śląskiem i Ma­ło­pol­ską. Do­tych­cza­so­wa orien­ta­cja szla­ków han­dlo­wych spra­wia­ła, że zie­mie pol­skie ła­two ule­ga­ły ob­cym wpły­wom. Od kie­dy za spra­wą anek­sji Miesz­ka I wy­kszta­łcił się pierw­szy szlak o cha­rak­te­rze po­łud­ni­ko­wym pa­ństwo Po­lan uzy­ska­ło zu­pe­łnie nowy rdzeń wła­sne­go ży­cia go­spo­dar­cze­go. W przy­szło­ści naj­wa­żniej­szą ar­te­rią han­dlo­wą mia­ła stać się Wi­sła, lecz pod ko­niec X w. rolę tę pe­łnił szlak prze­cho­dzący przez Gnie­zno i Po­znań (wia­do­mo, że już w X w. ist­nia­ły w Po­zna­niu sta­cje cel­ne po­bie­ra­jące cło za prze­kro­cze­nie War­ty24). Nie po­sia­dał on wiel­kie­go zna­cze­nia w ska­li kon­ty­nen­tu, lecz za­pew­niał ko­mu­ni­ka­cję i in­te­gra­cję świe­żo sca­lo­nych ze sobą ziem.

Tuż przed swo­ją śmier­cią Miesz­ko I spo­rządził do­ku­ment o na­zwie Da­go­me iu­dex, któ­ry sta­no­wił za­rów­no jego oso­bi­sty te­sta­ment, jak i akt od­da­nia pa­ństwa pol­skie­go pod opie­kę Sto­li­cy św. Pio­tra. Za jego spra­wą Pol­ska na trwa­łe wkro­czy­ła do świa­ta cy­wi­li­za­cji chrze­ści­ja­ńskiej, opo­wia­da­jąc się po stro­nie nur­tu ak­cen­tu­jące­go pry­mat wła­dzy du­cho­wej nad do­cze­sną. So­jusz Pol­ski z pa­pie­stwem oraz wier­no­ść wie­rze chrze­ści­ja­ńskiej mia­ły pó­źniej wie­lo­krot­nie ura­to­wać ją przed wiel­ki­mi ka­ta­stro­fa­mi, któ­re spo­ty­ka­ły kra­je sąsied­nie. Opar­cie się na pa­pie­stwie nie było przy tym czy­mś ab­so­lut­nie oczy­wi­stym, gdyż sąsied­nie Cze­chy wy­bie­ra­ły naj­częściej pro­tek­cję ce­sar­stwa.

Usta­no­wie­nie szcze­gól­ne­go zwi­ąz­ku z przy­wódz­twem re­li­gij­nym za­chod­nie­go chrze­ści­ja­ństwa było na­tu­ral­ną re­ak­cją na wiel­kie ko­rzy­ści, ja­kie przy­nio­sła ze sobą nowa wia­ra. W ca­łym kra­ju stop­nio­wo zno­szo­no nie­wol­nic­two, któ­re wcze­śniej przez wie­ki unie­mo­żli­wia­ło nor­mal­ny roz­wój. Nowe za­sa­dy ży­cia spo­łecz­ne­go opar­te na Ewan­ge­lii wpro­wa­dza­ły wła­sno­ść pry­wat­ną, któ­ra w sys­te­mie po­ga­ńskim była ogra­ni­czo­na struk­tu­rą ro­do­wą. Jed­no­cze­śnie przy­jęcie re­li­gii chrze­ści­ja­ńskiej po­zwo­li­ło na szyb­ki roz­wój cy­wi­li­za­cyj­ny, do­ko­nu­jący się za spra­wą na­pły­wa­jących do kra­ju Po­lan du­chow­nych. Wznie­sio­na w cza­sach Miesz­ka I ka­te­dra w Po­zna­niu była pierw­szym w ca­łej Pol­sce bu­dyn­kiem z ka­mie­nia25.

W wy­mia­rze ide­owym zaś opo­wie­dze­nie się po stro­nie pa­pie­stwa u sa­mych po­cząt­ków ist­nie­nia pol­skie­go pa­ństwa sta­wia­ło je po stro­nie sił nio­sących ca­łej cy­wi­li­za­cji wol­no­ść. W prze­ci­wie­ństwie do ce­sar­stwa, któ­re pró­bo­wa­ło na­rzu­cić wschod­ni sys­tem rządów ak­cen­tu­jący po­tęgę pa­ństwa, obóz pa­pie­ski opo­wia­dał się za sys­te­mem spo­łecz­nym opar­tym na chrze­ści­ja­ńskich wzor­cach. Pierw­szy wład­ca Pol­ski już na sa­mym po­cząt­ku na­szych dzie­jów wy­brał bar­dziej wy­ma­ga­jącą ście­żkę cy­wi­li­za­cyj­ne­go wzro­stu, któ­ra jed­nak w dłu­ższej per­spek­ty­wie przy­nio­sła ogrom­ne ko­rzy­ści. Bez so­ju­szu z pa­pie­stwem Pol­ska nie mo­gła zresz­tą li­czyć na za­cho­wa­nie nie­za­le­żno­ści od ce­sar­stwa.

Po­wsta­nie pa­ństwa pol­skie­go mo­gło się do­ko­nać dzi­ęki chwi­lo­we­mu osłab­ni­ęciu Bi­zan­cjum i świa­ta mu­zu­łma­ńskie­go. Jed­no­cze­śnie ce­sar­stwo oraz Eu­ro­pa Za­chod­nia były jesz­cze zbyt sła­be, aby na trwa­łe pod­po­rząd­ko­wać so­bie Eu­ro­pę Środ­ko­wo -Wschod­nią. Z per­spek­ty­wy Bag­da­du i Kon­stan­ty­no­po­la kraj, w któ­rym wła­dał Miesz­ko I, był wci­ąż bar­ba­rzy­ński, choć po­dob­ną opi­nię przy­by­sze ze wscho­du wy­ra­ża­li ta­kże wo­bec za­cho­du kon­ty­nen­tu. Stwo­rzo­ne przez Miesz­ka I pod­sta­wy pol­skiej pa­ństwo­wo­ści stwa­rza­ły jed­nak bar­dzo po­my­śl­ne per­spek­ty­wy do szyb­kie­go nad­ra­bia­nia za­le­gło­ści, a wiel­ka eks­pan­sja chrze­ści­ja­ństwa w ca­łej Eu­ro­pie nada­wa­ła wy­da­rze­niom zu­pe­łnie nową dy­na­mi­kę.

Pierwszy król Polski

Doko­na­ne w ostat­nich la­tach przed śmier­cią Miesz­ka I przy­łącze­nie Śląska i Ma­ło­pol­ski spra­wi­ło, że naj­wa­żniej­szym wy­zwa­niem sto­jącym przed jego sy­nem Bo­le­sła­wem Chro­brym sta­ło się umoc­nie­nie wła­snych wpły­wów na te­re­nach znaj­du­jących się do tej pory w or­bi­cie wpły­wów Czech. Wia­do­mo, że pierw­sza chrze­ści­ja­ńska świ­ąty­nia na wa­wel­skim wzgó­rzu była pod we­zwa­niem św. Wa­cła­wa, co wska­zy­wa­ło­by na to, że pa­no­wa­nie cze­skie w po­łu­dnio­wych dziel­ni­cach było już dość do­brze ugrun­to­wa­ne.

Swo­je pa­no­wa­nie Bo­le­sław roz­po­czął od wy­pędze­nia ma­co­chy Ody oraz przy­rod­nich bra­ci. W prze­ci­wie­ństwie do swo­je­go ojca, któ­ry prze­jął się nową chrze­ści­ja­ńską wia­rą, ksi­ążę Bo­le­sław pro­wa­dził dość roz­pust­ne ży­cie i wy­da­wał ko­chan­ki za swo­ich ry­ce­rzy, choć miał su­ro­wo ka­rać za cu­dzo­łó­stwo26. Jego po­ryw­cza na­tu­ra da­wa­ła o so­bie znać szcze­gól­nie w po­li­ty­ce za­gra­nicz­nej – opar­tej w wie­lu przy­pad­kach na pod­bo­jach i łu­pie­niu sąsied­nich ziem. Mimo wszyst­kich przy­war i błędów w pro­wa­dzo­nej po­li­ty­ce to wła­śnie Bo­le­sła­wo­wi przy­pa­dły w udzia­le jed­ne z naj­bar­dziej trwa­łych suk­ce­sów Pol­ski w dzie­jach, o czym będzie mowa pó­źniej.

Gdy wła­dza Miesz­ka – a pó­źniej Bo­le­sła­wa – stop­nio­wo okrze­pła, na­tu­ral­nym kie­run­kiem eks­pan­sji mło­de­go pa­ństwa sta­ły się te­re­ny za­miesz­ki­wa­ne przez po­ga­ńskie ple­mię Pru­sów. Zaj­mo­wa­ło ono te­re­ny le­żące na wschód od dol­ne­go bie­gu Wi­sły, choć funk­cjo­nu­jące do dziś na­zwy miej­sco­we po­cho­dze­nia pru­skie­go na Po­mo­rzu Wschod­nim po­zwa­la­ją sądzić, że lud­no­ść pru­ska za­miesz­ki­wa­ła ta­kże na za­chód od naj­wi­ęk­szej rze­ki Pol­ski. Zna­cze­nie rzek było w tam­tych cza­sach ogrom­ne i choć Wi­sła mia­ła za­cząć od­gry­wać wiel­ką rolę w han­dlu do­pie­ro od XIII w., już w cza­sach pierw­szych Pia­stów mia­ła wiel­kie zna­cze­nie ko­mu­ni­ka­cyj­ne.

Wiel­ką za­słu­gą Chro­bre­go było to, że za­miast za­pla­no­wać eks­pan­sję przy po­mo­cy środ­ków mi­li­tar­nych, po­sta­no­wił prze­jąć kon­tro­lę nad ujściem Wi­sły w spo­sób po­ko­jo­wy. Dzie­ło to nie mo­gło­by się do­ko­nać, gdy­by nie mi­sja bi­sku­pa Woj­cie­cha z cze­skie­go rodu Sław­ni­ko­wi­ców. Po tym, jak na­ra­ził się w swo­jej oj­czy­źnie wal­ką z biz­ne­sem nie­wol­ni­czym, zna­la­zł się w 996 roku w Rzy­mie, gdzie prze­by­wa­jący aku­rat ce­sarz Ot­ton III na­mó­wił go do no­wej mi­sji ewan­ge­li­za­cyj­nej, naj­praw­do­po­dob­niej w po­ro­zu­mie­niu z Chro­brym.

Wcze­sną wio­sną 997 roku Woj­ciech wy­ru­szył z Gnie­zna do Gda­ńska, gdzie w mar­cu do­ko­nał obrzędu ma­so­we­go chrztu miesz­ka­ńców gro­du. W ten wła­śnie spo­sób – bez po­trze­by do­ko­ny­wa­nia ja­kiej­kol­wiek zbroj­nej in­wa­zji – w ręce pol­skie prze­sze­dł ab­so­lut­nie klu­czo­wy dla dal­szych dzie­jów gród, któ­ry otwo­rzył pa­ństwo Pia­stów na Ba­łtyk. Prze­jście Gda­ńska pod pol­skie pa­no­wa­nie spra­wi­ło, że jed­no­cze­śnie pod­upa­dło pru­skie Tru­so, a do mia­sta nad Mo­tła­wą co­raz częściej za­gląda­li kup­cy skan­dy­naw­scy i nie­miec­cy.

Za­jęcie ujścia Wi­sły mia­ło ogrom­ne zna­cze­nie dla pó­źniej­szych lo­sów Pol­ski, któ­ra po­cząt­ko­wo była rządzo­na przez eli­ty wy­wo­dzące się z do­rze­cza War­ty. Pier­wot­nie in­ten­cją pierw­szych Pia­stów było za­pew­ne pod­po­rząd­ko­wa­nie so­bie ca­łe­go do­rze­cza Odry i War­ty, cze­go prze­ja­wem były cho­cia­żby po­dej­mo­wa­ne od lat 60. X w. wy­pra­wy prze­ciw­ko Wo­li­nia­nom, a ta­kże Wie­le­tom. Sil­ny opór, jaki tam na­po­tka­no, a ta­kże co­raz bar­dziej wy­ra­źne pla­ny eks­pan­sji nie­miec­kiej w tym re­jo­nie spra­wi­ły, że pa­ństwo pol­skie w cza­sie rządów Bo­le­sła­wa Chro­bre­go co­raz sil­niej ci­ąży­ło ku Wi­śle, któ­rej wi­ęk­szo­ść bie­gu zo­sta­ła opa­no­wa­na w mo­men­cie za­jęcia Gda­ńska.

Pra­wy brzeg Wi­sły w jej dol­nym bie­gu był jed­nak wci­ąż na­ra­żo­ny ze stro­ny miesz­ka­jących tam Pru­sów. Uda­jący się tam na mi­sję św. Woj­ciech zo­stał za­mor­do­wa­ny, a wy­ku­pio­ne pó­źniej przez Bo­le­sła­wa cia­ło sta­ło się ce­lem piel­grzy­mek do Gnie­zna. Do­ko­na­na bły­ska­wicz­nie już w 999 roku ka­no­ni­za­cja umoc­ni­ła zna­cząco po­zy­cję Pol­ski jako kra­ju chrze­ści­ja­ńskie­go, któ­ry na do­da­tek nie sto­so­wał wo­bec po­gan prze­mo­cy, lecz opie­rał się na mi­sjach ewan­ge­li­za­cyj­nych.

Męcze­ństwo św. Woj­cie­cha, któ­ry do­brze znał ce­sa­rza Ot­to­na III, przy­słu­ży­ło się nad­to Bo­le­sła­wo­wi ta­kże tym, że skło­ni­ło naj­wa­żniej­sze­go wład­cę ca­łe­go Za­cho­du do ujęcia ziem pol­skich w jego wiel­kim pro­gra­mie „re­no­wa­cji Im­pe­rium”. Scla­vi­nia, czy­li zie­mia Sło­wian, mia­ła sta­no­wić je­den z czte­rech fun­da­men­tów po­li­tycz­ne­go po­rząd­ku obej­mu­jące­go cały kon­ty­nent. W ra­mach tej kon­cep­cji w mar­cu 1000 roku ce­sarz przy­był do Gnie­zna, aby po­twier­dzić utwo­rze­nie w Gnie­źnie ar­cy­bi­skup­stwa oraz usta­no­wić trzy nowe bi­skup­stwa: w Kra­ko­wie, Wro­cła­wiu i Ko­ło­brze­gu. Stwo­rze­nie osob­nej or­ga­ni­za­cji ko­ściel­nej dla ca­łe­go kra­ju ozna­cza­ło, że opa­no­wa­ne za­le­d­wie de­ka­dę wcze­śniej te­ry­to­ria uzy­ska­ły ofi­cjal­ne uzna­nie ze stro­ny naj­wy­ższych władz du­cho­wych oraz świec­kich. Pa­ństwo Bo­le­sła­wa sta­ło się częścią po­li­tycz­ne­go ładu śre­dnio­wie­cza, a jego po­łud­ni­ko­wy układ die­ce­zjal­nych sto­lic stwa­rzał oś, wo­kół któ­rej kszta­łto­wa­ło się ży­cie go­spo­dar­cze i po­li­tycz­ne na­ro­do­wej wspól­no­ty.

Wi­zy­ta Ot­to­na III w Gnie­źnie w spo­sób sym­bo­licz­ny ko­ńczy­ła pew­ną epo­kę, w cza­sie któ­rej zie­mie pol­skie były na­ra­żo­ne na eks­pan­sję Skan­dy­na­wów. Jed­ną z przy­czyn ta­kie­go sta­nu rze­czy była stop­nio­wa chry­stia­ni­za­cja, a ta­kże zmia­ny w sa­mym świe­cie is­la­mu. Od kie­dy w 969 roku Im­pe­rium Fa­ty­mi­dów pod­bi­ło Egipt i uczy­ni­ło Kair swo­ją sto­li­cą, za­chwia­na zo­sta­ła po­tęga Im­pe­rium Ab­ba­sy­dów ma­jące­go za swo­je cen­trum Bag­dad27. Na prze­ło­mie X i XI w. ka­li­fat Ab­ba­sy­dów prze­cho­dził nad­to we­wnętrz­ny kry­zys zwi­ąza­ny z wal­ka­mi o wła­dzę, któ­ry za­bu­rzył funk­cjo­no­wa­nie han­dlu z Eu­ro­pą Wschod­nią. Nową siłą na Bli­skim Wscho­dzie sta­li się tu­rec­cy Sel­dżu­cy, któ­rych pod­bo­je za­ła­ma­ły pro­duk­cję men­ni­czą we wschod­nich re­gio­nach ka­li­fa­tu i wstrzy­ma­ły ruch ka­ra­wan w kie­run­ku eu­ro­pej­skim. Ara­bo­wie mie­li kło­po­ty z do­sta­niem się do Rusi przez Wo­łgę; mniej za­kłó­ceń wy­stępo­wa­ło na szla­ku pro­wa­dzącym przez Dniepr i Ki­jów, lecz w XI wie­ku han­del na tym od­cin­ku stop­nio­wo upa­dał28. W re­zul­ta­cie wszyst­kich tych zmian Wa­re­go­wie prze­sta­li pe­ne­tro­wać zie­mie Sło­wian w ta­kim stop­niu, w ja­kim czy­ni­li to wcze­śniej. Ich po­tęga utrzy­my­wa­ła się w tym cza­sie przede wszyst­kim na Go­tlan­dii, na któ­rej zna­le­zio­no re­kor­do­we ilo­ści mo­net arab­skich.

Eu­ro­pa Środ­ko­wo-Wschod­nia po­wo­li że­gna­ła się z pro­ble­mem han­dlu nie­wol­ni­ka­mi. Po­cząw­szy od XI wie­ku, świat mu­zu­łma­ński co­raz częściej szu­kał ofiar na Pó­łwy­spie Ibe­ryj­skim oraz w in­nych re­jo­nach świa­ta, m.in. w Afry­ce.

 

W 1002 roku w bar­dzo mło­dym wie­ku zma­rł ce­sarz Ot­ton III, a tuż po jego zgo­nie w Rze­szy wy­ni­kły wal­ki o wła­dzę, któ­re sta­ły się dla Chro­bre­go do­brą oka­zją do dal­sze­go po­wi­ęk­sza­nia swo­je­go pa­ństwa. Po­spiesz­nie za­jął Mil­sko, Łu­ży­ce i Mi­śnię. Zdo­by­cze te – poza Mi­śnią – zo­sta­ły za­twier­dzo­ne przez no­we­go kró­la Nie­miec Hen­ry­ka II na zje­ździe w Mer­se­bur­gu. Na tym sa­mym zje­ździe miał jed­nak miej­sce za­mach na ży­cie pol­skie­go wład­cy, któ­ry oca­lał tyl­ko dzi­ęki po­mo­cy nie­miec­kich mo­żnych. Wy­da­rze­nie to po­ka­zy­wa­ło wy­ra­źnie, że w naj­bli­ższych la­tach nie mógł li­czyć na ko­rzyst­ne re­la­cje z za­chod­nim sąsia­dem. Bo­le­sław po­sta­no­wił więc zbli­żyć się do Czech, gdzie trwa­ły wci­ąż wal­ki o wła­dzę po śmier­ci jego sio­strze­ńca Bo­le­sła­wa II. Pol­ski wład­ca sta­nął po stro­nie swe­go krew­nia­ka Bo­le­sła­wa III Ru­de­go i po­mó­gł za­jąć mu tron w Pra­dze.

Cze­ski imien­nik Chro­bre­go rządził jed­nak w spo­sób bru­tal­ny, dla­te­go Cze­si zwró­ci­li się do pol­skie­go ksi­ęcia z pro­śbą o in­ter­wen­cję. Ten za­pro­sił Bo­le­sła­wa III Ru­de­go do Kra­ko­wa, gdzie pod­stęp­nie ka­zał go ośle­pić i uwi­ęzić, a na­stęp­nie za­jął Pra­gę oraz całe Cze­chy i Mo­ra­wy. Za­jęcie no­wych te­ry­to­riów tym ra­zem wzbu­dzi­ło szyb­ką re­ak­cję nie­miec­kie­go kró­la Hen­ry­ka II, któ­ry udzie­lił wspar­cia cze­skiej opo­zy­cji. Za­jęty wal­ka­mi w in­nych częściach swo­je­go im­pe­rium wy­pra­wił się na Pol­skę do­pie­ro w 1004 roku. La­tem tego roku ru­szył pro­sto na Pra­gę, zmu­sza­jąc Bo­le­sła­wa do uciecz­ki, któ­ry utra­cił przez to kon­tro­lę nad Cze­cha­mi, a na­stęp­nie ta­kże Mil­sko. W ko­lej­nym roku siły Hen­ry­ka II były jesz­cze wi­ęk­sze, gdyż przy­łączy­ły się do nich od­dzia­ły cze­skie, ba­war­skie oraz wie­lec­kie. Szyb­ki marsz w kie­run­ku Po­zna­nia oka­zał się wy­star­cza­jący do okie­łzna­nia pol­skie­go wład­cy, któ­ry na mocy pod­pi­sa­ne­go po­ko­ju od­dał wszyst­kie nowe na­byt­ki te­ry­to­rial­ne.

Nie­po­wo­dze­nia z lat 1004-1005 nie po­wstrzy­ma­ły jed­nak Chro­bre­go przed pró­bą trwa­łe­go pod­po­rząd­ko­wa­nia so­bie spor­nych ziem. W 1007 roku wzno­wio­no dzia­ła­nia wo­jen­ne, któ­re do­pro­wa­dzi­ły do od­zy­ska­nia Bu­dzi­szy­na i wy­wo­ła­ły wy­pra­wę od­we­to­wą w 1010 roku. Za­war­ty w 1012 roku pi­ęcio­let­ni ro­zejm zo­stał ze­rwa­ny już rok pó­źniej. Praw­dzi­we za­wie­sze­nie bro­ni przy­nió­sł do­pie­ro ko­lej­ny zjazd w Mer­se­bur­gu w 1013 roku, któ­ry po­zwo­lił Bo­le­sła­wo­wi od­zy­skać Mil­sko i Łu­ży­ce. Pol­ski wład­ca zo­bo­wi­ązał się jed­no­cze­śnie do udzie­la­nia Hen­ry­ko­wi II po­mo­cy zbroj­nej w przy­pad­ku, gdy­by ten to­czył woj­ny, lecz gdy w 1015 roku zo­stał o to po­pro­szo­ny, od­mó­wił – na do­da­tek nie zga­dza­jąc się na zło­że­nie ho­łdu z Łu­życ i Mil­ska. Świe­żo ko­ro­no­wa­ny ce­sarz Hen­ryk po­spiesz­nie zmo­bi­li­zo­wał od­dzia­ły i ude­rzył na Pol­skę, lecz zo­stał sku­tecz­nie od­par­ty. Wo­bec pi­ętrzących się trud­no­ści ce­sarz za­wa­rł w 1017 roku so­jusz z ksi­ęciem ki­jow­skim Ja­ro­sła­wem Mądrym. Po raz pierw­szy w hi­sto­rii do­szło w ten spo­sób do so­ju­szu oskrzy­dla­jące­go pol­skich wład­ców, któ­ry na szczęście w śre­dnio­wie­czu nie był zbyt często sto­so­wa­ny wo­bec wie­lo­let­nich za­bu­rzeń po­li­tycz­nych na zie­miach ru­skich. So­jusz Hen­ry­ka i Ja­ro­sła­wa oka­zał się jed­nak zbyt sła­by na Chro­bre­go, któ­ry do­pro­wa­dził osta­tecz­nie do za­war­cia po­ko­ju w Bu­dzi­szy­nie 30 stycz­nia 1018 roku. Był to wiel­ki suk­ces pol­skie­go wład­cy, któ­ry nie tyl­ko za­de­mon­stro­wał swo­ją mi­li­tar­ną po­tęgę, lecz ta­kże uzy­skał trwa­łe po­twier­dze­nie dla swo­ich na­byt­ków w po­sta­ci Mil­ska i Łu­życ.

Woj­ny z ce­sar­stwem z lat 1002-1018 sta­no­wi­ły nie­wąt­pli­wie pró­bę wy­ko­rzy­sta­nia im­pe­tu to­wa­rzy­szące­go po­wsta­wa­niu pol­skie­go pa­ństwa i mo­żli­wie jak naj­da­lej idące­go po­sze­rze­nia jego gra­nic. Wy­ko­rzy­stu­jąc cha­os w Cze­chach oraz nie­ustan­ne za­mie­sza­nie w Rze­szy i za­an­ga­żo­wa­nie ce­sa­rza na wie­lu fron­tach, Bo­le­sław chciał stwo­rzyć trwa­ły i roz­bu­do­wa­ny po­li­tycz­ny or­ga­nizm. Re­la­tyw­nie rzad­ko na jego po­li­ty­kę w tym okre­sie pa­trzy się przy tym pod kątem zmia­ny szla­ków han­dlo­wych, któ­re w XI w. co­raz częściej kie­ro­wa­ły się rów­no­le­żni­ko­wo, wy­ko­rzy­stu­jąc zie­mie pol­skie jako tran­zyt. Stop­nio­wy upa­dek han­dlu wa­re­skie­go na Wo­łdze spra­wił, że co­raz wi­ęk­sze­go zna­cze­nia na­bie­rał Ki­jów. Nad­to na­pi­ęte re­la­cje mi­ędzy ce­sar­stwem a Bi­zan­cjum spra­wia­ły, że w okre­sie tym co­raz bar­dziej zna­czącą sta­wa­ła się tra­sa pro­wa­dząca przez po­łu­dnio­wą Pol­skę, a więc Śląsk i Ma­ło­pol­skę, z za­cho­du na wschód. Wia­do­mo, że w XI w. po­wsta­ły w Kra­ko­wie i Prze­my­ślu pierw­sze gmi­ny ży­dow­skie29. O obec­no­ści Ży­dów z Nie­miec na te­re­nie Pol­ski, Czech i Węgier wie­my bez­spor­nie na pod­sta­wie dzieł pi­sa­nych przez ży­dow­skich au­to­rów ży­jących w Niem­czech w XI w. Źró­dła te po­twier­dza­ją m.in. ist­nie­nie gmi­ny w Kra­ko­wie. Za­chod­nio­eu­ro­pej­scy Ży­dzi byli obec­ni w Ki­jo­wie już w X w., po­dob­nie jak w Pra­dze. Ich osie­dle­nie się w Pol­sce do­pie­ro w ko­lej­nym stu­le­ciu ka­za­ło­by więc sądzić, że szlak łączący wschód i za­chód Eu­ro­py był już w tym okre­sie względ­nie sil­nie roz­wi­ni­ęty i wy­ma­gał do­brze funk­cjo­nu­jącej sie­ci sta­cji po­śred­nich30.

Nie je­ste­śmy w sta­nie dziś po­wie­dzieć z całą pew­no­ścią, czy w cza­sach Bo­le­sła­wa Chro­bre­go szlak łączący Ki­jów z Prze­my­ślem, Kra­ko­wem, Wro­cła­wiem i Pra­gą oraz całą Eu­ro­pą Za­chod­nią funk­cjo­no­wał w pe­łni, lecz wie­le oko­licz­no­ści po­zwa­la nam tę hi­po­te­zę uwia­ry­god­nić. Zmia­ny w świe­cie is­la­mu oraz zwi­ąza­ny z nimi upa­dek han­dlu pro­wa­dzo­ne­go przez wi­kin­gów (Wa­re­gów) spra­wił, że Eu­ro­pa Za­chod­nia mu­sia­ła szu­kać no­wych ka­na­łów do­stępu do bo­ga­tych ryn­ków Wscho­du. W tym okre­sie na Mo­rzu Śró­dziem­nym małe wło­skie re­pu­bli­ki, a w szcze­gól­no­ści Amal­fi i We­ne­cja, pró­bo­wa­ły sta­le pod­ko­py­wać po­zy­cję han­dlo­wą Bi­zan­cjum, któ­re z ra­cji swo­je­go po­ło­że­nia od­gry­wa­ło klu­czo­wą rolę w han­dlu mi­ędzy Wscho­dem i Za­cho­dem, lecz al­ter­na­tyw­ny do­stęp do Bli­skie­go Wscho­du da­wa­ło Mo­rze Czar­ne, w po­bli­żu któ­re­go le­ża­ła Ruś Ki­jow­ska.

Je­śli spoj­rzy­my na te­re­ny, któ­re sta­no­wi­ły przed­miot szcze­gól­nych am­bi­cji te­ry­to­rial­nych Bo­le­sła­wa Chro­bre­go, to ude­rzy nas przede wszyst­kim sku­pie­nie się na osi po­łu­dnio­wej łączącej Mil­sko i Łu­ży­ce, a z dru­giej – Gro­dy Czer­wie­ńskie. Wal­cząc o kon­tro­lę nad tymi te­ry­to­ria­mi, pol­ski wład­ca pra­gnął we­dle wszel­kie­go praw­do­po­do­bie­ństwa za­go­spo­da­ro­wać w mo­żli­wie jak naj­szer­szym za­kre­sie ko­rzy­ści pły­nące z kon­tro­li wa­żne­go eu­ro­pej­skie­go szla­ku.

Pew­ną no­wo­ścią w ra­mach otwie­ra­jące­go się wła­śnie po­łącze­nia han­dlo­we­go była wzmo­żo­na obec­no­ść Ży­dów za­chod­nio­eu­ro­pej­skich, któ­rzy do tej pory ra­czej nie pro­wa­dzi­li eks­pan­sji w tym kie­run­ku, po­zo­sta­wia­jąc Eu­ro­pę Wschod­nią Ży­dom ży­jącym na wscho­dzie. Wzrost zna­cze­nia Ży­dów za­chod­nio­eu­ro­pej­skich na tym od­cin­ku był jed­no­cze­śnie ozna­ką wzro­stu zna­cze­nia sa­mej Eu­ro­py, któ­ra szyb­ko nad­ra­bia­ła za­le­gło­ści po upad­ku Ce­sar­stwa Rzym­skie­go.

Ży­dzi byli na­tu­ral­ny­mi po­śred­ni­ka­mi w han­dlu mi­ędzy­na­ro­do­wym m.in. dla­te­go, że w bo­ga­tej wci­ąż cy­wi­li­za­cji mu­zu­łma­ńskiej od­gry­wa­li w XI wie­ku tra­dy­cyj­nie szcze­gól­nie wa­żną rolę. Ży­dow­skie fak­to­rie ku­piec­kie w Alep­po, Mo­su­lu, Fe­zie, Da­masz­ku, Ka­irze i w ka­li­fa­cie Kor­do­by sta­no­wi­ły fun­da­ment wiel­kiej sie­ci han­dlo­wej, czer­pi­ącej z han­dlu chi­ńskim je­dwa­biem i in­dyj­ski­mi przy­pra­wa­mi ogrom­ne ko­rzy­ści.

Na wy­pra­wę ki­jow­ską Bo­le­sła­wa Chro­bre­go z 1018 roku mo­żna więc pa­trzeć ta­kże z per­spek­ty­wy go­spo­dar­czej. Dzi­ęki po­śred­nic­twu w han­dlu ze Wscho­dem mia­sto nad Dnie­prem roz­wi­nęło się w bły­ska­wicz­ny spo­sób. Jak po­da­wał kro­ni­karz Thiet­mar – mia­ło mieć aż czte­ry­sta cer­kwi oraz osiem pla­ców tar­go­wych. Pod­czas gdy w Pol­sce mier­ni­kiem war­to­ści były wci­ąż przede wszyst­kim srebr­ne pie­ni­ądze, Ruś opie­ra­ła się już na zło­tym krusz­cu31. Rzecz ja­sna, Chro­bre­mu przy­świe­ca­ła ta­kże za­pew­ne chęć ze­msty na Ja­ro­sła­wie za po­moc udzie­lo­ną Hen­ry­ko­wi II rok wcze­śniej oraz pra­gnie­nie ode­bra­nia ziem za­gra­bio­nych pod­stęp­nie jego ojcu w 981 roku, lecz mo­tyw eko­no­micz­ny wy­da­je się dość oczy­wi­sty. Tym bar­dziej, iż w oma­wia­nym okre­sie na­jaz­dy łu­pie­żcze sta­no­wi­ły je­den z naj­bar­dziej pre­fe­ro­wa­nych spo­so­bów uzu­pe­łnia­nia bra­ków w pa­ństwo­wym skarb­cu.

Po­mo­cy Bo­le­sła­wo­wi udzie­li­li ko­czow­ni­czy Pie­czyn­go­wie, któ­rzy za­miesz­ki­wa­li nad­czar­no­mor­skie ste­py, Sasi, a ta­kże król węgier­ski Ste­fan. Pol­ski wład­ca po­bił Ru­si­nów i to­wa­rzy­szących mu Wa­re­gów nad Bu­giem, a na­stęp­nie wkro­czył do Ki­jo­wa i osa­dził na tro­nie spo­krew­nio­ne­go ze sobą Świ­ęto­pe­łka. Wra­ca­jąc zaś do Pol­ski, od­zy­skał utra­co­ne wcze­śniej Gro­dy Czer­wie­ńskie. Świ­ęto­pe­łk nie utrzy­mał się wpraw­dzie dłu­go na tro­nie, lecz po­wrót Ja­ro­sła­wa do wła­dzy nie spo­wo­do­wał wy­pra­wy od­we­to­wej.

Wszyst­ko wska­zu­je na to, że sze­ro­ka ko­ali­cja sił, któ­ra to­wa­rzy­szy­ła Chro­bre­mu w cza­sie wy­pra­wy ki­jow­skiej, zo­sta­ła zmon­to­wa­na przy wspó­łu­dzia­le ce­sa­rza, któ­ry z co­raz wi­ęk­szym nie­po­ko­jem spo­glądał na wzrost po­tęgi wa­żne­go so­jusz­ni­ka Bi­zan­cjum, ja­kim była Ruś Ki­jow­ska. Przy­zwa­la­jąc na suk­ces mi­li­tar­ny i ko­lej­ną zdo­bycz te­ry­to­rial­ną pol­skie­go wład­cy, ce­sar­stwo sta­ran­nie wzmac­nia­ło wła­sną stre­fę wpły­wów. W 1018 roku Ce­sar­stwo Bi­zan­ty­ńskie po­ko­na­ło de­fi­ni­tyw­nie Bu­łga­rów i wcie­li­ło ich zie­mie do swo­je­go im­pe­rium. So­jusz z Wa­re­ga­mi z Rusi Ki­jow­skiej za­ko­ńczył epo­kę na­jaz­dów z pó­łno­cy, dzi­ęki cze­mu po raz pierw­szy od wie­lu lat Kon­stan­ty­no­pol był zno­wu ośrod­kiem wła­dzy pro­wa­dzącej uda­ną eks­pan­sję we wszyst­kich kie­run­kach. Wi­dząc to za­gro­że­nie, już w 1001 roku Ot­ton III zde­cy­do­wał się pod­nie­ść Węgry do ran­gi kró­le­stwa, umac­nia­jąc tym sa­mym ich pa­ństwo na wa­żnym stra­te­gicz­nie od­cin­ku roz­sze­rza­nia się stre­fy wpły­wów Bi­zan­cjum. Naj­praw­do­po­dob­niej z tego sa­me­go po­wo­du po­sta­no­wio­no ta­kże, że ko­lej­nym kró­le­stwem w re­gio­nie zo­sta­nie Pol­ska rządzo­na przez Bo­le­sła­wa Chro­bre­go.

Do­ko­na­na w kwiet­niu 1025 roku ko­ro­na­cja pol­skie­go wład­cy za­my­ka­ła pro­ces two­rze­nia się no­we­go pa­ństwa. Po burz­li­wym pro­ce­sie opa­no­wy­wa­nia ko­lej­nych ziem Kró­le­stwo Pol­skie sta­ło się trwa­łym kon­struk­tem, ma­jącym opar­cie w struk­tu­rach ko­ściel­nych i po­li­tycz­nych chrze­ści­ja­ńskiej Eu­ro­py. Bo­le­sław Chro­bry uma­rł kil­ka mie­si­ęcy po ko­ro­na­cji, zo­sta­wia­jąc po so­bie pa­ństwo o sil­nej po­zy­cji, pod­nie­sio­ne do ran­gi jed­ne­go z fi­la­rów chrze­ści­ja­ństwa.

Rządy Mieszka II i upadek państwa

Po śmier­ci Bo­le­sła­wa na tron wstąpił jego syn Miesz­ko II Lam­bert, będący pierw­szym w hi­sto­rii wład­cą Pol­ski, któ­ry wy­bił wła­sne mo­ne­ty. Być może za­da­nie to uła­twił mu ob­fi­ty łup, jaki przy­wió­zł ze sobą z Ki­jo­wa jego oj­ciec. Pierw­sze men­ni­ce dzia­ła­ły w Gnie­źnie i Po­zna­niu, lecz – jak już wspo­mnia­no – pierw­sze emi­sje mia­ły je­dy­nie wy­miar sym­bo­licz­ny. Lud­no­ść do do­ko­ny­wa­nia płat­no­ści po­słu­gi­wa­ła się wci­ąż obcą wa­lu­tą, na­pły­wa­jącą przede wszyst­kim z te­ry­to­rium Rze­szy. Sam jed­nak fakt, iż Miesz­ko II zde­cy­do­wał się na pro­duk­cję mo­ne­ty z wła­snym stem­plem, po­ka­zy­wa­ło, że Kró­le­stwo Pol­skie mia­ło bar­dzo duże aspi­ra­cje.

Trze­ci z ko­lei wład­ca Pol­ski zo­stał ko­ro­no­wa­ny naj­praw­do­po­dob­niej na Boże Na­ro­dze­nie 1025 roku. Na jego lata rządów przy­pa­dła pró­ba obro­ny zdo­by­czy te­ry­to­rial­nych Bo­le­sła­wa Chro­bre­go, któ­ra nie­ste­ty nie za­ko­ńczy­ła się suk­ce­sem. Przy­na­le­żno­ść Mil­ska i Łu­życ do Pol­ski sta­ła wy­ra­źnie w sprzecz­no­ści z dąże­nia­mi nie­miec­kich elit. Miesz­ko II sta­rał się uprze­dzić spo­dzie­wa­ny atak na Pol­skę i ude­rzył na Sak­so­nię na po­cząt­ku 1028 roku. Zor­ga­ni­zo­wa­na rok pó­źniej wy­pra­wa od­we­to­wa ce­sa­rza Kon­ra­da II zo­sta­ła wpraw­dzie od­par­ta, ale po­now­ny atak prze­pro­wa­dzo­ny w 1031 roku przy jed­no­cze­snym ude­rze­niu ze wscho­du przez Ja­ro­sła­wa Mądre­go spra­wił, że pol­ski król mu­siał ucie­kać do Czech. Nie­ocze­ki­wa­nie jed­nak ksi­ążę cze­ski Udal­ryk uwi­ęził Miesz­ka, a wła­dzę w Pol­sce ob­jął naj­star­szy syn Bo­le­sła­wa Chro­bre­go Bez­prym. Kró­le­stwo Pol­skie utra­ci­ło w ten spo­sób nie tyl­ko Mil­sko i Łu­ży­ce, lecz ta­kże Gro­dy Czer­wie­ńskie na rzecz Rusi oraz Mo­ra­wy i Śląsk na rzecz Czech. Tak bru­tal­ne po­trak­to­wa­nie świe­żo po­wsta­łe­go kró­le­stwa przez sąsia­dów mo­żna tłu­ma­czyć tym, że zbyt po­tężna Pol­ska nie le­ża­ła w in­te­re­sie żad­ne­go z lo­kal­nych mo­carstw. Po­dob­ny los spo­tkał wszak prze­cież wcze­śniej Cze­chy w cza­sie na­jaz­du Chro­bre­go w 1003 roku czy też Ruś Ki­jow­ską w 1018 roku.

Bez­prym był wład­cą ma­rio­net­ko­wym, w pe­łni za­le­żnym od sił, któ­re wpro­wa­dzi­ły go na tron. Jego pe­łne okru­cie­ństwa rządy trwa­ły bar­dzo krót­ko, bo za­le­d­wie rok. Zo­stał za­mor­do­wa­ny przez bli­żej nie­zna­nych spraw­ców w 1032 roku i tym sa­mym mo­żli­wy stał się po­wrót Miesz­ka II do kra­ju. Po­wrót ten był jed­nak obar­czo­ny wie­lo­ma kło­po­tli­wy­mi wa­run­ka­mi. Na ko­lej­nym zje­ździe w Mer­se­bur­gu ce­sarz Kon­rad II po­sta­no­wił po­dzie­lić Kró­le­stwo Pol­skie mi­ędzy Miesz­ka II, jego bra­ta Ot­to­na oraz ich ku­zy­na Dy­try­ka. Miesz­ko­wi przy­pa­dła w udzia­le dziel­ni­ca obej­mu­jąca Ma­zow­sze i Ma­ło­pol­skę, lecz mu­siał zrzec się ty­tu­łu kró­lew­skie­go. Na szczęście jed­nak za­le­d­wie rok pó­źniej w wy­ni­ku śmier­ci Ot­to­na uda­ło mu się prze­jąć jego zie­mie; po­dob­nie jak w wy­pad­ku dziel­nic, któ­re przy­pa­dły Dy­try­ko­wi, choć oko­licz­no­ści, w ja­kich to się do­ko­na­ło po­zo­sta­ją nie­zna­ne. Miesz­ko­wi II uda­ło się więc od­zy­skać część z utra­co­nych ziem – za wy­jąt­kiem Mil­ska, Łu­życ i Gro­dów Czer­wie­ńskich. Gdy umie­rał 10 lub 11 maja 1034 roku, mógł mieć częścio­wą sa­tys­fak­cję z tego, że tuż przed śmier­cią uda­ło mu się po­now­nie zjed­no­czyć pol­skie zie­mie, choć w prze­ci­wie­ństwie do swo­je­go ojca i dziad­ka był pierw­szym wład­cą, któ­ry na ko­niec swo­ich rządów po­zo­sta­wiał kraj o mniej­szym za­si­ęgu te­ry­to­rial­nym niż na po­cząt­ku rządów.

 

Przed­wcze­sna śmie­rć dru­gie­go kró­la Pol­ski sta­ła się po­cząt­kiem wiel­kie­go cha­osu. Syn Miesz­ka II Ka­zi­mierz Od­no­wi­ciel na­po­tkał wiel­kie trud­no­ści przy pró­bie prze­jęcia wła­dzy i mu­siał po­spiesz­nie ucie­kać na Węgry lub do Sak­so­nii. Mo­żno­wład­cza eli­ta była bar­dzo nie­chęt­na pró­bie umoc­nie­nia wła­dzy, a jed­nym z przy­wód­ców sprze­ci­wu był pe­łni­ący wcze­śniej obo­wi­ąz­ki cze­śni­ka na kró­lew­skim dwo­rze Mie­cław. Przez pe­wien okres ob­jął na­wet sa­mo­dziel­ne rządy na Ma­zow­szu. Jak mo­żna się do­my­ślać, wy­pędze­nie Ka­zi­mie­rza do­ko­na­ło się przy udzia­le sąsied­nich pa­ństw, któ­rym pod­trzy­my­wa­nie sta­nu anar­chii w Pol­sce było ewi­dent­nie na rękę.

Nie zna­my dziś do­kład­nej chro­no­lo­gii wy­da­rzeń, lecz naj­praw­do­po­dob­niej w 1037 lub do­pie­ro w 1038 roku wy­bu­chło w Wiel­ko­pol­sce po­wsta­nie lu­do­we, któ­re prze­ro­dzi­ło się w re­ak­cję po­ga­ńską i roz­la­ło po ca­łym kra­ju. Po­mi­mo przy­jęcia chrze­ści­ja­ństwa w 966 roku sta­re wie­rze­nia nie zo­sta­ły ca­łko­wi­cie wy­par­te, co bez wąt­pie­nia zwi­ąza­ne było z chęcią za­cho­wa­nia przy­no­szące­go spo­re pro­fi­ty han­dlu nie­wol­ni­ka­mi. Na za­chód od Kró­le­stwa Pol­skie­go le­ża­ły wci­ąż zie­mie Sło­wian po­łab­skich, któ­rzy wy­wal­czyw­szy względ­ną nie­za­le­żno­ść, swo­bod­nie prak­ty­ko­wa­li daw­ną wia­rę (aż do cza­su kru­cjat z XII w.), od­dzia­łu­jąc nie­wąt­pli­wie ta­kże na zie­mie pol­skie.

Wiel­kim błędem pierw­szych Pia­stów było to, że trak­to­wa­li chrze­ści­ja­ństwo w spo­sób bar­dzo po­li­tycz­ny, tj. jako na­rzędzie umac­nia­nia swo­jej wła­dzy. Przy­by­wa­jący z za­chod­nich kra­jów du­chow­ni pe­łni­li przede wszyst­kim rolę urzęd­ni­ków, a do­pie­ro w dal­szej ko­lej­no­ści ka­pła­nów słu­żących wier­nym. Sieć pa­ra­fii, któ­ra przy­bli­ży­ła nową wia­rę zwy­kłym lu­dziom, zo­sta­ła stwo­rzo­na do­pie­ro w XII w., a wcze­śniej na chrze­ści­ja­ństwo pa­trza­no przede wszyst­kim jako na re­li­gię rządzących elit. Na do­da­tek zaś za­rów­no Bo­le­sław Chro­bry, jak i Miesz­ko II nie żyli za­pew­ne zgod­nie z wy­mo­ga­mi chrze­ści­ja­ńskiej wia­ry, utrzy­mu­jąc sta­le licz­ne na­ło­żni­ce. Nie­wy­klu­czo­ne też, że jed­ną z sił, któ­ra do­pro­wa­dzi­ła do wy­bu­chu po­wsta­nia, była lud­no­ść ob­ce­go po­cho­dze­nia, któ­ra bra­na przez wład­ców w nie­wo­lę za­miesz­ki­wa­ła w pod­gro­do­wych osa­dach, pe­łni­ąc rolę słu­żeb­ną. Wiel­kie za­mie­sza­nie w kra­ju oraz brak wła­dzy cen­tral­nej mo­gły dać oka­zję do bun­tu.

Do­pe­łnie­niem nie­szczęść, ja­kie spo­tka­ły Pol­skę w 1038 roku, stał się na­jazd cze­skie­go ksi­ęcia Brze­ty­sła­wa, któ­ry być może chciał po­mścić swo­je­go stry­ja Bo­le­sła­wa III Ru­de­go, uwi­ęzio­ne­go pod­stęp­nie i ośle­pio­ne­go przez Bo­le­sła­wa Chro­bre­go w 1003 roku. Wy­ko­rzy­stu­jąc utrzy­mu­jący się w Pol­sce cha­os, na­je­chał na Pol­skę, kie­ru­jąc swo­ją agre­sję przede wszyst­kim ku Po­zna­nio­wi i Gnie­znu. W Po­zna­niu znisz­czył gród i ka­te­drę (gdzie mia­ły na­wet za­miesz­kać pó­źniej dzi­kie zwie­rzęta), a z Gnie­zna wy­wió­zł cia­ło św. Woj­cie­cha. Ce­lem na­jaz­du Brze­ty­sła­wa były naj­praw­do­po­dob­niej zgro­ma­dzo­ne w pierw­szej pol­skiej sto­li­cy skar­by. Sza­cu­je się, że do Czech wy­wie­zio­no wte­dy ok. 400 kg zło­ta, któ­re zo­sta­ło wcze­śniej złu­pio­ne w cza­sie wy­pra­wy ki­jow­skiej32. O wie­le cen­niej­szym na­byt­kiem Brze­ty­sła­wa były jed­nak Śląsk i Ma­ło­pol­ska, któ­re na pe­wien czas znów wró­ci­ły pod kon­tro­lę Pra­gi. Co istot­ne, Kra­ków nie ucier­piał w cza­sie na­jaz­du cze­skie­go wład­cy, co po­zwa­la­ło­by sądzić, że wpły­wy cze­skie były tam wci­ąż bar­dzo sil­ne.

Upa­dek Kró­le­stwa Pol­skie­go był nie­mal ca­łko­wi­ty. Złu­pio­na sto­li­ca, zbez­czesz­czo­ne gro­bow­ce pierw­szych wład­ców, ode­rwa­ne po­łu­dnio­we dziel­ni­ce i Po­mo­rze oraz brak wład­cy na tro­nie uka­zy­wa­ły roz­miar klęski, jaka spo­tka­ła kraj Pia­stów. Wo­bec ta­kie­go roz­wo­ju wy­pad­ków naj­wy­ższe kręgi de­cy­zyj­ne cy­wi­li­za­cji ła­ci­ńskiej po­sta­no­wi­ły po­spiesz­nie wskrze­sić Pol­skę – w oba­wie przed wzro­stem po­tęgi kra­jów ościen­nych oraz mo­żli­wym roz­sze­rze­niem się po­ga­ństwa. W po­wro­cie Ka­zi­mie­rza Od­no­wi­cie­la do Pol­ski wy­dat­nie po­mo­gła kró­lo­wa Ry­che­za, po­sia­da­jąca wci­ąż duże wpły­wy w Rze­szy.

W po­cząt­kach 1039 roku pra­wo­wi­ty wład­ca Pol­ski wra­cał w asy­ście nie­miec­kiej do znisz­czo­ne­go woj­ną kra­ju, naj­praw­do­po­dob­niej ak­cep­tu­jąc po­sta­wio­ny mu wa­ru­nek, że będzie mógł od­bu­do­wać swo­ją oj­czy­znę za cenę bar­dzo ule­głej po­li­ty­ki wo­bec ce­sar­stwa. W dzie­le od­bu­do­wy po­mo­gła mu bez wąt­pie­nia woj­na, jaką rok pó­źniej wy­po­wie­dział Brze­ty­sła­wo­wi król Nie­miec Hen­ryk III. Zwi­ąza­ła ona uwa­gę Cze­chów, dzi­ęki cze­mu Ka­zi­mierz od­zy­skał Ma­ło­pol­skę i część Śląska. Na od­by­tym w 1041 roku zje­ździe w Ra­ty­zbo­nie Brze­ty­sław zo­stał zmu­szo­ny do od­da­nia za­jętych ziem, choć zo­sta­wiał so­bie część Śląska.

W od­bu­do­wie Pol­ski swój udział mia­ło ta­kże pa­pie­stwo, któ­re­mu bar­dzo za­le­ża­ło na od­two­rze­niu po­tęgi wier­ne­go so­jusz­ni­ka na wscho­dzie. W po­dzi­ęko­wa­niu za udzie­lo­ne po­par­cie Ka­zi­mierz Od­no­wi­ciel przy­wró­cił (lub wpro­wa­dził) tzw. opła­tę de­na­ro­wą (czy­li świ­ęto­pie­trze), któ­rą częścio­wo prze­zna­czo­no za­pew­ne na od­bu­do­wę znisz­czo­ne­go kra­ju. Jed­no­cze­śnie pa­pież Be­ne­dykt IX na­ło­żył na Cze­chy eks­ko­mu­ni­kę za do­ko­na­ny na­jazd oraz zruj­no­wa­nie pa­pie­skiej wła­sno­ści, za któ­rą uwa­ża­no Kró­le­stwo Pol­skie33. Wspar­cie Sto­li­cy Apo­stol­skiej w klu­czo­wym dla dal­szych lo­sów kra­ju mo­men­cie po­ka­zy­wa­ło, że za­wie­rze­nie przez Miesz­ka I lo­sów oj­czy­zny du­cho­we­mu przy­wódz­twu za­chod­nie­go chrze­ści­ja­ństwa przy­no­si­ło re­al­ne ko­rzy­ści. W przy­szło­ści mia­ło się to po­twier­dzić wie­lo­krot­nie w kry­zy­so­wych mo­men­tach.