Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Jan Kochanowski kibicuje polskiej reprezentacji.
Juliusz Słowacki snuje się po centrum handlowym.
Wisława Szymborska pisze status na facebooka.
Sylvia Plath walczy z dekoderem.
Ignacy Krasicki pracuje nad profilem randkowym.
Grzegorz Uzdański komentuje współczesną rzeczywistość, mistrzowsko naśladując styl największych poetów w historii.
W „Nowych wierszach sławnych poetów”, oprócz utworów znanych ze strony na facebooku, znajdują się również teksty nigdzie indziej nieopublikowane i napisane specjalnie do tego tomiku.
Sam bym tego lepiej nie napisał.
Adam Mickiewicz
Bardzo dobre te pastisze,
Lubo nie wiem, o czym pisze
Autor i co ,,Facebook” znaczy,
Przecie ktoś mi wytłumaczy.
Jan Kochanowski
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 86
Data ważności licencji: 5/14/2027
Co by było, gdyby Jan Kochanowski żył do dziś, obejrzał mecz polskiej reprezentacji i postanowił napisać o tym wiersz? Ale mimo tego, że żyłby w XXI wieku, pisałby ciągle w swoim stylu, stylu Jana Kochanowskiego z XVI wieku? Albo gdyby Wisława Szymborska żyła do dziś i napisała wiersz o wymyślaniu statusu na Facebooka? Albo gdyby wspaniały japoński poeta z XVII wieku Bashō Matsuo żył do dziś i napisał haiku o tym, że internet nie działa? I tak dalej. Oczywiście pierwsza odpowiedź na te dramatyczne pytania brzmi: „Nie wiemy, nie żyją”. Odpowiedź numer dwa ma w sobie bardzo dużo tupetu (bardzo rzadko dziś używa się słowa „tupet”) i brzmi: „Zrobiliby to tak”, i tej odpowiedzi udziela strona „Nowe wiersze sławnych poetów” na Facebooku. Pojawiają się tam „nowe wiersze” sławnych poetów i poetek, czyli pastisze ich wierszy, mówiące o codziennym życiu w latach 2014–2021. W wierszach poruszane są najbardziej współczesne aspekty życia, co kończy się tym, że najczęściej dotyczą internetu, choć nie zawsze. Dlatego podzieliłem je na rozdziały, które odpowiadają różnym codziennym aktywnościom. Przeczytają tu Państwo o rzeczach, które sporo z nas robi – oglądaniu seriali (bardzo miłe), czytaniu napastliwych komentarzy na swój temat na Facebooku (koszmar) itd. Na zakończenie są też bonusy – większość zbudowana na zasadzie „jak X napisałby/napisałaby książkę Y”, którą zaczerpnąłem ze wspaniałych parodii pisanych przez Juliana Tuwima i Antoniego Słonimskiego („Jak rozmaici poeci napisaliby wierszyk o Andzi, która ukłuła się i płakała”). Bardzo te parodie kocham i to one zainspirowały mnie do pisania pastiszy.
Wisława Szymborska
Polubią
albo nie polubią.
Podadzą dalej
albo wcale nie.
Można było
napisać go lepiej.
Skrócić.
Wydłużyć.
Dorzucić uśmieszek.
Wkleić zdjęcie dziobaka
pijącego mleko.
Już na to wszystko za późno, już oswobodzony,
gotowy, opłakany, wypuszczony w świat.
W kształcie określonym, więc niedoskonałym
z Królestwa Możliwości wyciągnęłaś go.
Miał być taki wspaniały, dlaczego nie wyszło?
Mógł mieć tyle postaci, a tu tylko ta.
Sam już chyba zrozumiał, że nie da się wrócić.
Wyszedł taki, jaki wyszedł. Nic go tu nie czeka
prócz krótkiej aktywności i długiego snu
w mizernym towarzystwie dziewięciu polubień.
Och, ale przecież następny, och, napisz następny,
och, z następnym na pewno skończy się inaczej.
Julian Tuwim
Miałem tylko na moment, ale raz uwolnione,
Już mnie to nie wypuści.
Siedzę, patrzę i klikam, koniec z pracą na dzisiaj:
Znowu wciągnął mnie newsfeed.
Tutaj filmik z wombatem, tam dwadzieścia zdjęć z Aten,
Podobnych do zdjęć z Indii.
Czyjś felieton (nie czytam). Ktoś grilluje tuńczyka.
Dziecko biega jak pingwin.
Podpisz apel w obronie. Stepujące dwa słonie.
Dyskusja o podatkach.
A ma straszną gorączkę. B zaprasza na koncert.
Do C przyjeżdża matka.
To nie newsfeed jest winny, że tak siedzę bezczynny,
To zwyczajny dnia smutek.
Myśli lepem ocienia, nic nie robi wrażenia,
Senną siecią zasnute.
Facebook drga barwną nudą, sam już nie wiem, jak długo
Przed ekranem mnie trzyma.
Kiedy wstanę, zobaczę, że śnieg zakrył parapet
I że za oknem zima.
Julian Tuwim
Za późno. Znowu nie ucieknę
Przed wszędobylskim jej atakiem.
Włączam – i już w ogólnym cieple
Cudza pomyślność mnie zatapia.
Śluby. Wesela. Dzieci. Związki.
Nagrody. Sukces za sukcesem.
Radosny nastrój. Własne książki.
Kolejne dzieci. Więcej wesel.
Lajkuję jedno, potem drugie,
A nawet trzecie. Co mi szkodzi.
Niech świat się dowie: bardzo lubię
Widzieć, że innym coś wychodzi.
Do wesołego komentarza
Przeklejam serce albo uśmiech…
Przecież im też się chyba zdarza
Krzyczeć, wcisnąwszy twarz w poduszkę?
Oni też leżą, zamiast zasnąć,
Wpatrzeni w nagle wrogą ścianę?
Lecz posty z taką informacją
Rzadko są tutaj zamieszczane.
I bardzo dobrze. Po co jęczeć?
Ekshibicjonizm. Niedojrzałość.
Weź! W garść! Się! Też masz zdobyć szczęście!
I wszyscy o nim przeczytają!
Charles Bukowski
jakiś facet
skomentował
moje zdjęcie.
„hej, nieźle się
zapuściłeś”
napisał
„wyglądasz
jak prawdziwy menel”
wyrzuciłbym go
ze znajomych
ale
nie mam go
w znajomych.
dlaczego
obcy faceci
mogą u mnie
komentować
chodzi chyba
o ustawienia prywatności
liczyłem, że dzięki temu
będą się odzywać
nieznajome dziewczyny
„panie Chinaski
uwielbiam, jak pan
pisze
spotkajmy się”
na razie
zamiast dziewczyn
odezwał się
on
cóż, pomyślałem
dzień i tak nie jest
najgorszy:
piwo, słońce na ścianie
Bach, którego słucham
za darmo
to są te lepsze rzeczy
reszta nie ma znaczenia.
a potem skasowałem
ten jego
komentarz.
przeł. Jan Krzysztof Kelus
Anna Świrszczyńska
Wrzucam na Instagrama
swoje zdjęcie.
Patrz, jaka brzydka,
mówi zdjęcie.
Nie masz już światła w oczach
ani ciepła we krwi.
Prosisz świat o litość,
to się mu nie spodoba.
Te zmarszczki, ten przykry smutek,
zrób coś, mówi zdjęcie.
Dodaję filtr Aden
(brzmi prawie jak Eden).
Wzmacniam
kolor i jasność,
na zmarszczkach rozmywam kontury.
Zdjęcie
nic już nie mówi.
Gotowe.
Tadeusz Różewicz
Oglądam
blogi szafiarek
szafiarki prezentują
stroje
strój
skrywa skórę
skóra
skrywa mięso
mięso
skrywa kości
kości
skrywa ziemia
szafiarkom śnią się
ich babcie dziadkowie
wyszli spod ziemi
w ubraniach zlepionych
krwią grożą palcem pamiętaj
nie suknia
zdobi człowieka
a co zdobi
człowieka?
nic
szafiarki
nie słuchają ich mówią
dalej o spodniach sukienkach
i bluzkach
tajny radca
Johann Wolfgang von Goethe
pisze
do Charlotte von Stein
Ich habe Ihr rotes Kleid in einem Traum gesehen
ubranie zlepione
krwią
Ihr rotes Kleid choć w tym sezonie
modne będą raczej beże
szarości
ogólnie stonowane kolory
pożądane dodatki:
szale
apaszki
Ihr rotes Kleid
idę do lustra widzę
beżowy sweter
twarz
w stonowanym kolorze
zaciśniętą
na szyi
Safona
Jak Atena jaśniejesz
na tym zdjęciu. Nie dziwią
tysiące serc czerwonych, setki komentarzy.
Hołd takich jak ja śmiertelnych.
Ja także zostawiam ubogą ofiarę,
klikając „serce”. Marzę, byś zauważyła
to moje polubienie, kliknęła w mój profil
i jak ja ciebie wciąż widzę, tak ty byś mnie ujrzała.
Na samą myśl o tym niemal tracę oddech
i dreszcz mnie nagły przechodzi. Ale nie mam nadziei.
Komentarz „ale przepięknie”, który drżąc, zostawiłam,
wśród tłumu innych się zagubił, nie polubiłaś go nigdy.
Nie jest to ludzi udziałem, by ich widzieli bogowie.
Więc oddech uspokajam i serce w piersi tętniące
uciszam. To, że cię mogę tu obserwować codziennie,
to mi wystarczy.
przeł. Nikos Chadzinikolau
Anna Achmatowa
Oglądam twoje Instastory.
Nagrywasz ogród pałacowy.
Rok temu „byłeś na mnie chory”.
Dziś najwyraźniej jesteś zdrowy.
Tak dziwnie widzieć Carskie Sioło
I ciebie – tylko w telefonie.
Dobrze, że znów ci jest wesoło.
Już późno. Trę zziębnięte dłonie.
Pomnik Puszkina. Ty w maseczce.
Zmarzłe gałęzie jarzębiny.
I wszystko, czy się chce, czy nie chce,
Potrwa już tylko trzy godziny.
Dobrze, że story jest nietrwała
I zniknie, kiedy minie doba,
Jak ta dziewczyna, co się bała,
Że pewnie ci się nie podoba.
przeł. Eugenia Siemaszkiewicz
Robert Frost
Znam już ten kanał na YouTubie.
Komputer widzi, że go lubię,
Bo filmy stamtąd mi podkłada,
Kiedy w przekładzie nocą dłubię.
Włączam film: śnieg miarowo pada.
Cicho. Ktoś kaszle u sąsiada.
Żeby znów wejść na tłumaczenie,
Wystarczy kliknąć na touchpada.
Przez chwilę jeszcze nic nie zmienię.
Śnieg spływa z góry niestrudzenie.
Niebo od płatków niemal jasne,
Wciąż bardziej zasłaniają ziemię.
Nad ranem ktoś zobaczy zaspę,
Lecz mam tu sprawy swoje własne
I dużo pracy, zanim zasnę,
I dużo pracy, zanim zasnę.
przeł. Stanisław Barańczak
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
Copyright © by Grzegorz Uzdański
Projekt okładki Rafał Rola
Fotografie wykorzystane na okładce pochodzą z domeny publicznej
Redaktorka inicjująca i prowadząca Milena Rachid Chehab
Korekta Małgorzata Kuśnierz Małgorzata Kłosowicz
ISBN 978-83-240-8315-2
Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl
Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków
Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected]
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Anna Jakubowska
