Nina i Arka Światła. Dziewczynka z Szóstego Księżyca. Tom 7 - Moony Witcher - ebook

Nina i Arka Światła. Dziewczynka z Szóstego Księżyca. Tom 7 ebook

Witcher Moony

4,3

Opis

Oto tom zamykający cykl powieści o dziewczynce z Szóstego Księżyca.

Walka ze Złem i Alchemią Ciemności wciąż jeszcze trwa. Nina wraz z przyjaciółmi staje do rozstrzygającego starcia z okrutnym hrabią Karkonem Ca' D'Oro i jego poplecznikami, którzy naruszyli harmonię Wszechświata. Aby ją przywrócić, młodzi alchemicy muszą na czas wykonać zadanie powierzone im przez Etereę, Matkę Alchemiczkę, a do złożenia Złotej Liczby wciąż brakuje ósemki.

Czy wyjdą zwycięsko z tej rozgrywki i zapobiegną nadejściu Ery Ciemności?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 334

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (8 ocen)
5
1
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
PaniZParasolem

Z braku laku…

Najsłabsza z wszystkich części. Co najbardziej mi przeszkadzało, to błędy w tłumaczeniu i niechlujnie poprawiony tekst, a także niekonsekwencja w używaniu np. nazw zwierząt.
00

Popularność




Tytuł oryginału: Nina e L’Arca della Luce Autor: Moony Witcher Tłumaczenie: Natalia Mętrak Ilustracje: Francesca Resta Ilustracja na stronie 316: Mateo Vattani Ilustracja na stronie 318: Ilaria Matteini Projekt graficzny: Simonetta Zuddas Redakcja: Anna Tarnowska

© 2019 Giunti Editore S.p.A. © 2019 for the Polish edition by Firma Księgarska Olesiejuk spółka z ograniczoną odpowiedzialnością Wydawnictwo Olesiejuk, an imprint of Firma Księgarska Olesiejukspółka z ograniczoną odpowiedzialnością

ISBN 978-83-274-7052-2

Firma Księgarska Olesiejuk spółka z ograniczoną odpowiedzialnością 05-850 Ożarów Mazowiecki ul. Poznańska 91 [email protected]

Lorelli Gualco i siostrze Chiarze Basoli

Starajcie się być jak dzieci. Nie róbcie rzeczy dlatego, że są absolutnie konieczne, ale z własnej woli i z miłości. Wszystkie reguły stają się wtedy zabawą.

Rozdział pierwszy   Perfidna zemsta

Świt rozjaśnił gęstą mgłę, która spowijała pałac Ca’ D’Oro.

Szara chmura otaczała tylko ten wenecki budynek, pozostawiając dobrze widoczną resztę miasta, nad którą niebo było błękitne i jasne. Jednak ponad dachami siedziby Karkona unosił się złowróżbny wilgotny obłok.

Kolejne diaboliczne zaklęcie hrabiego − Nebula Nigra − chroniło pałac przed ciekawskimi spojrzeniami.

Pozostawało oczywiste, że wielki dom hrabiego wciąż otaczają kolczaste druty i trujące węże, teraz jednak przykrywała je przedziwna mgła.

Rzucone przez Ninę zaklęcie Triangolus Inquinatus przestało działać, więc pałac nie wyglądał już na czysty i nienaruszony. Gdyby Karkon nie stworzył Nebuli Nigry, wszyscy wenecjanie zobaczyliby, w jak żałosnym stanie jest jego wspaniała niegdyś rezydencja. Byłoby to wielce niepokojące dla mieszkańców, którzy wciąż nie podejrzewali, że Magister Magicum wrócił do życia.

Miasto nad laguną znów znalazło się w szponach ponurego i dramatycznego przeznaczenia.

Niczego nieświadomi i łatwowierni wenecjanie byli pewni, że dekret wydany kilka dni wcześniej przez burmistrza mówił prawdę: pałac Ca’ D’Oro nie został zaczarowany. To Nina De Nobili przekonała Ludovica Sestieriego do fałszu, by nie budzić paniki wśród mieszkańców.

W pełni świadom swojego oszustwa Ludovico zamierzał jak najszybciej złożyć wizytę dziewczynce z Szóstego Księżyca, by wyjaśnić okoliczności, które od tygodni zagrażały porządkowi publicznemu. Nie miał na to najmniejszej ochoty, ale był pewien, że dziewczynka kryje niedające się wyjaśnić i niebezpieczne alchemiczne moce. Burmistrz był przekonany − willa Espazja na wyspie Giudekka − jest zaczarowany.

Czyżby Nina dysponowała silniejszymi magicznymi mocami niż przerażający Karkon? Odkrycie samotnej szarej chmury, która pojawiła się nagle ponad pałacem Ca’ D’Oro, tylko pogłębiło wątpliwości i troski poczciwego burmistrza.

Tego poranka, 30 września, inny śmiałek postanowił odkryć prawdę na temat domniemanego zmartwychwstania Karkona, uznawanego za martwego i obróconego w kamień.

Piero Zulin, dziennikarz „Weneckiego Gondoliera”, gotów był podjąć się wyjawienia, co się dzieje. Dokładnie o ósmej znajdował się już przed pałacem ukrytym pod wilgotnym obłokiem. Z trudem odnalazł wejściowe wrota, które jednak były zamknięte. Chociaż zauważył, że mury i brama pokryte były dziwną lepką substancją, zastukał kilkakrotnie.

Nikt nie otworzył. Czekał cierpliwie, a mgła gęstniała wokół niego. Za nic w świecie nie porzuciłby swego celu: zamierzał znaleźć dowód, że hrabia i jego uczniowie ożyli. To dopiero byłaby wiadomość!

Dziennikarz nie mylił się: w pałacu Ca’ D’Oro naprawdę działo się coś strasznego, a stan, w jakim znajdowały się mury pałacu, przeczył dekretowi burmistrza.

Sypialnię hrabiego Karkona rozświetlał blask świec, a także fioletowe iskry, które wydobywały się z diamentowej igły nowego Pandemona Mortalis. Pomarszczone dłonie o palcach zakończonych szponiastymi paznokciami pieszczotliwie gładziły alchemiczny miecz wykuty przez Śpiących Wojowników. Karkona kusiło, by nacisnąć jednocześnie siedem czerwonych, błyszczących jak oczy nietoperza pereł, którymi wysadzana była srebrna rękojeść. Gdyby to uczynił, obudziłby niszczycielskie siły.

Targany wściekłością, obracał broń w dłoniach. W ciszy obmyślał najperfidniejszą możliwą zemstę na Ninie De Nobili.

Nie mógł się pogodzić z utratą cyfry 6 i nie zamierzał dopuścić do tego, by ta dziewczyna znalazła także ósemkę, ostatnią cyfrę złotej sekwencji.

Złota Liczba − 1,618 − została złamana, by zniszczyć harmonię, która rządzi Ziemią i całym Wszechświatem. Ta mała diablica na razie wygrywa, zdołała odkryć dwie jedynki i szóstkę, osłabiając moc Drzwi do Kaosu!

Myśli Hrabiego podążyły ku Francuzowi Clovisovi Lamotì, który strzegł złotej ósemki. Kamienny Wojownik nie był w stanie jej pilnować, nie mając do dyspozycji najwyższej siły magmy!

Obawa przed kolejną porażką, wywoływała w hrabim gwałtowny napad furii.

− Nie! Wszystko będzie tak, jak ja chcę! Nina musi umrzeć. To nieodwołalne! Ósemka nigdy nie będzie należeć do niej. Nigdy! − zawołał pełnym nienawiści głosem.

Położył Pandemon na stole, odsuwając miseczki pełne zakrzepłej krwi. Spojrzał na wiszący na ścianie kalendarz.

− 30 września! W ciągu kilku dni poniosłem bolesne porażki, straciłem wartościowych wojowników i moje dzielne duchy. Dość tego! Teraz pora zwycięstwa. Mojego zwycięstwa! Nebula Nigra uchroni mnie przed spojrzeniami ciekawskich. Na koniec rozbudzę całe Zło, które we mnie tkwi. Na ściany pałacu powrócą druty kolczaste i węże, a wenecjanie znów będą się mnie bali!

Otworzył trzy wielkie księgi oprawione w czarną skórę, przejrzał je z uwagą i ostrymi pazurami zaznaczył kilka słów zapisanych srebrnym atramentem.

− Znam na pamięć te pradawne tajemne zaklęcia, wiele z nich spisałem sam. Użyję ich wszystkich. Moja wiedza jest głębsza niż ocean − zachichotał, zadowolony.

Położył dłonie na kartach niedokończonego jeszcze nowego traktatu, który zatytułował „Era Ciemności”. Na jego pomarszczonej, pokrytej bliznami twarzy pojawił się grymas zuchwałego uśmiechu. Pogładził swą brodę i wybuchnął histerycznym, donośnym niczym grzmot śmiechem. Chwilę później przymknął oczy i zaraz spoważniał, przypomniał sobie o zdradzie Livia Boria Ca’ D’Oro, swojego młodego przodka, który jako duch nie tylko nie uwięził Niny De Nobili, ale się w niej bez pamięci zakochał! Sam się skazał na tragiczny koniec. Potem pomyślał o Barbessie, swojej zaufanej dziewczynce, która spłonęła żywcem właśnie za sprawą Livia. Livio odkrył podstęp i kradzież buteleczek Eliksiru Życia. Karkona niespecjalnie interesowała młodziutka androidka o kocim sercu, żałował jedynie, że stracił pomocnicę. Teraz u jego boku pozostali tylko bliźniak dziewczynki Alvise i jego wierny sługa, garbus Visciolo.

Splunął, zanurzył pióro w złocie i zaczął spisywać swoją szaloną teorię − był przekonany, że Alchemia Ciemności zniszczy Ninę i wszystkich jej przyjaciół.

− Tak, Era Ciemności mnie jedynego uczyni wiecznym alchemikiem. Będę rządził wszechświatem. Wszystko należeć będzie do mnie! Wszystko zniknie za chmurami! Od wieków żyję tylko po to! Nie zatrzymasz mnie, Nino De Nobili. Zapłacisz mi za wszystko, co zrobiłaś! Tym razem nic nie stanie mi na przeszkodzie, zarozumiała wiedźmo. Odbiorę ci całą Złotą Liczbę i złamię ją na nowo! − W jego oczach zapaliły się błyskawice, kiedy pomyślał o Pokoju Planet, gdzie unosiły się Drzwi do Kaosu − O tak! Wszystko zginie w wiecznej Nicości! Nino, wrzucę cię w płonącą magmę, w której zostaniesz na zawsze. Towarzyszyć ci będzie ten idiota Livio, który i tak żyje już pośród śmierci, otoczony ogniem, który nigdy nie gaśnie! Wstrętna dziewucho, skończysz dokładnie tak samo! − wołał, plując zieloną śliną.

Pióro sunęło po kartkach, a słowa pojawiały się na nich, linijka po linijce, odkrywając nowe intrygi Ery Ciemności.

Karkon chwycił nożyk do papieru wystający z brzucha rozkładającej się myszy, której nieszczęsne ciałko leżało obok wypalonej świecy. Wyciągnął go, śmiejąc się donośnie, i bez wahania przyłożył do prawego nadgarstka. Krew trysnęła na zakurzone biurko.

Trzy krople spadły na zapisaną właśnie kartkę.

– Oto podpisuję krwią tę moją przysięgę! – zawołał, opatrując ranę, którą sobie zadał.

Potem przyłożył prawy palec wskazujący do kropel i nakreślił literę K.

Jego chrapliwy głos dało się słyszeć także w wilgotnym korytarzu, gdzie Visciolo i Alvise czyścili cuchnącą podłogę. Gdy usłyszeli głos Karkona, zaniepokojeni przerwali pracę. Mieli nadzieję, że szybko uda się unieszkodliwić Ninę. Śmierć Barbessy wstrząsnęła nimi, a zemsta zdawała im się jedynym lekarstwem. Szczególnie zrozpaczony był Alvise, strata bliźniaczki przepełniła go głębokim smutkiem, a zarazem złością.

Visciolo postawił miotłę przy drzwiach. Pogładził opaskę, która przykrywała miejsce po oku i podrapał się po brodzie. Alvise wstrzymał oddech i wrzucił tłustą szmatę do wiadra.

− Słyszałeś? Pan mówi do siebie… ciekawe, o czym! − wyszeptał garbus.

− Właśnie. Nebula Nigra, którą otoczył pałac, zdradza, że niedługo przejdzie do działania. Tu jesteśmy bezpieczni, ale Nina… ona nie odpuści! – Alvise obawiał się najgorszego.

− Sługo! Przeklęty sługo! Chodź tu natychmiast! – zawołał Karkon, otwierając drzwi na oścież.

Visciolo zadrżał na jego widok.

− Oto jestem, panie. Czyściłem podłogi razem z Alvise – usprawiedliwił się ze spuszczoną głową.

− Mamy teraz inne rzeczy na głowie. Wynieście dwie beczki Błotnej Wody za bramę. Wzmocni jeszcze mgłę. I niech nikt nie waży mi przeszkadzać przez co najmniej dwie godziny! – Hrabia trzasnął drzwiami, a huk sprawił, że ze szczelin w ścianach wyłoniło się ze dwadzieścia tłustych czarnych pająków.

Alvise podszedł do Visciola:

− Pospieszmy się. Źle się zaczął ten poranek! Beczki są w przychodni?

− Tak, nie będzie łatwo wynieść je z pałacu. Są bardzo ciężkie.

Szybkim krokiem zeszli po schodach, a kiedy minęli wewnętrzny dziedziniec, otoczyła ich lepka mgła.

Dopiero wtedy usłyszeli stukanie do drzwi.

− Co robimy? Nikt nie może dowiedzieć się, że żyjemy i tu jesteśmy – przestraszył się Alvise.

− Tak, ryzykownie byłoby otwierać. Lepiej sprawdźmy, kto to jest.

Visciolo powoli otworzył wizjer. Mimo mgły od razu rozpoznał twarz szalonego dziennikarza.

Zaskoczony skrzypnięciem Piero Zulin zbliżył się do szczeliny, by przyjrzeć się bliżej i aż podskoczył, ujrzawszy wpatrujące się w niego pojedyncze oko!

Visciolo szybko zamknął wizjer.

− To ten wścibski pismak! Co robimy?

Alvise wzruszył ramionami.

− Nie wiem. Ale jeśli zostanie przed drzwiami, nie będziemy mogli wynieść na zewnątrz Błotnej Wody.

− W takim razie pozwólmy mu wejść. My go schwytamy, a resztą zajmie się hrabia – odparł garbus, pocierając dłonie.

Pułapka zadziałała jak należy. Piero Zulin wszedł do środka, nie dowierzając, że ktoś mu w ogóle otworzył. Serce podeszło mu do gardła, zrobił kilka kroków naprzód, a dziedziniec pałacu powitał go grobową ciszą i mgłą, której nie mógł przebić wzrokiem.

Zadrżał, słysząc za plecami trzaśnięcie wrót. Odwrócił się i w jednej chwili poczuł, jak spada na niego ciężka zatęchła materia. Visciolo i Alvise rzucili się na niego i przewrócili na ziemię.

Chłopiec mocnym sznurem spętał nieszczęsnego dziennikarza. Zulin szarpał się i krzyczał, ale nikt nie mógł mu pomóc.

− Ciągnij mocno − rozkazał garbus chłopakowi, przyglądając się całej scenie.

Alvise chwycił sznur i z wysiłkiem zaciągnął ciało aż do Sali Tortur. Zulin jęczał, ale im usilniej próbował wydać z siebie głos, tym gorzej mu szło − płótno zakrywało mu twarz, nie pozwalając oddychać.

Zadowoleni słudzy Karkona zostawili dziennikarza na zimnej, wilgotnej podłodze komnaty pełnej szkieletów i rozkładających się małych zwierząt.

− Dobrze, Alvise, teraz możemy wynieść beczki na zewnątrz. Zobaczysz, że pan będzie z nas dumny – wyraźnie zadowolony z siebie Visciolo znów podrapał się po brodzie.

Zamknięty w swoim pokoju Karkon wziął buteleczkę Eliksiru Życia i przełknął dawkę. Wciąż wilgotnymi ustami wypowiedział imię swojego młodego przodka:

− Ach, Livio! Gdybyś nie ukradł i nie wypił mojej magicznej mikstury, wciąż byś żył! Stałbyś u mojego boku!

Dokładnie w tym momencie włączył się ekran komputera.

Szare i czarne pasy falowały przy wtórze nieprzyjemnego szumu.

Hrabia nie czekał na żadną wiadomość, podszedł więc do komputera, zerkając na monitor podejrzliwie. Obawiał się, że włączył się krótki obwód elektryczny połączony z drugim komputerem, który znajdował się w podziemnym laboratorium.

Ledwie palcami musnął klawiaturę, na ekranie pojawił się rozmyty obraz.

Po kilku sekundach zobaczył wyraźnie twarz młodzieńca.

Karkon rozpoznał go od razu.

− Ty? – spytał, wytrzeszczając oczy.

− Mój panie, wreszcie udało mi się nawiązać kontakt. Minęło kilka miesięcy, ale nie straciłem nadziei, że będę mógł wam jeszcze służyć − powiedział chłopak.

− Mój drogi Loui Meci Kian 0663! Co za niespodzianka! Zawsze byłeś najsilniejszy z moich androidów. Potężny i cyniczny! Sądziłem, że nie żyjesz! Że rozpłynąłeś się w powietrzu ponad chińskim murem!

− To prawda, użyłem Kradziejki, ale unieruchamiające elektryczne wyładowania nie starczyły, by zablokować nieprzyjaciół. Trafili mnie, bałem się, że umrę. Odleciałem na Śmigielniku. Ta durna Nina De Nobili sądziła, że mnie pokonała. Po kilku miesiącach pośród grzmotów i burz odzyskałem przytomność. Jestem wściekły, że nie zabiłem tej małej czarownicy! Wiem, że udało jej się zdobyć Czwarty Arkan Shandà, ale… – chiński android pochylił głowę, przeczesując swoje krótkie kasztanowe włosy.

− To niestety jeszcze nie najgorsze! Straciliśmy Cztery Arkany, a teraz Nina stara się połączyć także Złotą Liczbę! – Karkon wyszczerzył zęby.

− Złotą Liczbę? Niemożliwe! – zawołał Loui Meci Kian.

− Pokonała aż trzech Kamiennych Wojowników i udało jej się zdobyć cyfry 1 i 6 – wyjaśnił chrapliwym głosem Magister Magicum.

− W takim razie trzeba za wszelką cenę ochronić ósemkę! – krzyknął android.

− Tym zajmie się Clovis Lamotì, najstarszy z wojowników. Nie ma sobie równych. Będzie wiedział, co robić. Mam nadzieję, że osłabienie energii Drzwi do Kaosu mu nie zaszkodzi – dodał Karkon.

Android uniósł dumnie głowę.

− Panie, pozwolę sobie zaproponować wezwanie ducha, który może pomóc Clovisowi.

− Przywołałem już dwa duchy, które niedługo tu będą. Ale o kim ty myślałeś? – Hrabia chętny był wysłuchać rady Loui Meci Kiana.

− Pamiętam pewnego bardzo brutalnego i wiernego rumuńskiego alchemika – powiedział ten, pozwalając, by Karkon sam przypomniał sobie imię.

− Dolino! Dolino Pokrit! Polował na Cętkowane Smoki! Konwertyta! Był alchemikiem światła, który przeszedł na naszą stronę dzięki Głosowi Perswazji. Od jego śmierci minęło wiele stuleci. Dobrze znał tajemnice nieprzyjaciół… Jego też przywołam zza grobu! – uśmiechnął się na samą myśl.

− Dolino bardzo pomoże Clovisowi. Chociaż Drzwi do Kaosu straciły moc, we dwóch z pewnością oprą się Ninie! Pokritowi można zaufać – to konwertyta, który w pełni zaakceptował naszą alchemię – android cieszył się, że udzielił tak cennej rady.

− Masz rację. Wyślę Dolina do Francji, gdzie Clovis ukrywa ósemkę. Ale ty teraz również będziesz wypełniać moje rozkazy, prawda? – oczy hrabiego rozbłysły żywym ogniem.

− Zrobię wszystko, co każesz – brzmiała odpowiedź.

Rozmawiali długo. Hrabia opowiedział mu o walkach z wnuczką znienawidzonego profesora Miszy, o zdradzie Livia Boria Ca’ D’Oro i Drzwiach do Kaosu.

Loui Meci Kian słuchał tego wszystkiego z niedowierzaniem, czując, że wzrasta w nim złość.

− Nie możemy tracić więcej czasu. Mów, co powinienem zrobić! – zawołał.

Karkon chwycił przysięgę Ery Ciemności i przystawił ją do ekranu:

− Spójrz! Te słowa to moje ostatnie wyzwanie rzucone Ninie. Ona musi umrzeć! Rozumiesz?

Za odpowiedź starczyły Magistrowi Magicum skinienie głowy i lekki uśmiech androida.

− Powiedz, gdzie jesteś – poprosił Karkon.

− Wiatry przywiały mnie na wyspę Antiguę na Karaibach – odparł Loui Meci Kian.

Ledwie hrabia usłyszał słowo „Karaiby”, podniósł Pandemon w triumfalnym geście:

− Doskonale. Jesteś już na miejscu.

Android nic nie rozumiał.

− Musisz znaleźć statek, który znajduje się właśnie na Morzu Karaibskim. Dowiedziałem się, że rodzice Niny wyruszyli w rejs. Czym możemy obdarować Verę i Giacoma De Nobili? – spytał sarkastycznie Karkon.

− Utonięciem! – odparł cyniczny Chińczyk.

− Cóż… nie jest to zły pomysł. Ale na razie starczy, że ich uwięziesz. Zabawnie będzie obserwować reakcję Niny, nie sądzisz? – Hrabia już się cieszył na myśl o rozpaczy dziewczynki z Szóstego Księżyca.

− Jesteś naprawdę wielkim mistrzem! Zabieram się do pracy – Loui uniósł prawą dłoń, pokazując Kradziejkę.

− Brawo! Rękawica ci się przyda. Jak tylko ich schwytasz, przyprowadź ich do mnie. Mam inne pomysły, które chciałbym wprowadzić w życie. Niedługo przybędą Stifo Hitlameng i Dadoa Pungikabad – zachichotał Karkon.

− Czy to dwa duchy, które już wezwałeś? – Louiego ekscytowała myśl o spotkaniu z dwoma słynnymi alchemikami Ciemności, którzy umarli wiele lat wcześniej.

− Pomogą nam. Ich magiczne usługi będą dla nas cenne. A dzięki współpracy z Dolinem Pokritem wszystko odbędzie się, jak zadecydowałem. Teraz idź. Czeka nas walka długa, lecz uwieńczona zwycięstwem – zakończył rozmowę Karkon, a ekran zgasł.

Okrutna zemsta na Ninie miała się dokonać. Wezwanie zza grobu konwertyty Dolina Pokrita miało zapewnić Karkonowie dodatkowe zabezpieczenie!

*

Nieświadoma diabolicznego planu Nina pracowała w laboratorium w willi Espazji. Niewiele spała. Niepokojona koszmarami i czerwonymi różami od Livia, które znajdowała w każdym kącie domu, szukała ostatecznego rozwiązania − chciała się raz na zawsze pozbyć ze swojego życia tego ducha, który w niewyjaśniony sposób pojawiał się w jej snach, tak jak kiedyś Głos Perswazji.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

Do czytelników

Wszystko, co ma swój początek, ma też swój koniec. Cykl życia wprowadza wciąż nowe niespodzianki, nowe wyzwania, nowe pomysły.

Nie ukrywam, że wzruszyłam się, gdy w tej książce stawiałam ostatnią kropkę.

Nina pozostaje w sercach moim i wszystkich czytelników, którzy przeżywali niezwykłe przygody z dziewczynką z Szóstego Księżyca. Już pisząc czwarty tom, chciałam zakończyć serię, dostałam jednak w ostatnich latach wiele wiadomości, maili, listów i rysunków od dzieci, które pragnęły kolejnych książek. Nie mogłam porzucić postaci, która podbiła tyle serc, dziecięcych i dorosłych.

Uległam więc i tak narodziła się opowieść o poszukiwaniu Złotej Liczby − trzy książki, którym oddałam swoje siły i duszę. Wyobraźnia podpowiedziała mi nowe czary, postaci, jednocześnie piękne i przerażające scenariusze. Musiałam zmierzyć się z okropnymi potworami i okrutnym Karkonem Ca’ D’Oro. Nina dobrze o tym wie!

W wasze ręce oddaję siedem książek, które pozwolą wam wkroczyć w alchemiczny świat upartej i odważnej dziewczynki, która potrafi przenosić się w przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Serdecznie dziękuję milionom dzieci, które czytały historie o Ninie w wielu krajach świata.

To wy, czytelnicy, jesteście prawdziwymi depozytariuszami magii, która urzeczywistnia się w moich książkach!

Tym razem Nina kłania się wam nisko i życzy, byście znaleźli waszą drogę do szczęścia. Jak wiecie, trzeba „latać, aby żyć”.

Serdecznie,