Natan mędrzec - Gotthold Ephraim Lessing - ebook

Natan mędrzec ebook

Gotthold Ephraim Lessing

4,5

Opis

Dramat Gottholda Ephraima Lessinga z 1779 roku, napisany po tym, jak cenzura zabroniła mu dalszej polemiki z teologiem Johannem Melchiorem Goeze.

Sztuka jest pochwałą tolerancji religijnej, a jej centralnym dla wymowy ideowej punktem jest przypowieść o cudownym pierścieniu, którym ojciec miał obdarować ukochanego syna. Ponieważ nie mógł się zdecydować na żadnego z trzech potomków, wręczył im wszystkim identyczne pierścienie, więc nie było wiadomo, który jest cudowny. Tak samo zdaniem Lessinga nie można rozróżnić, która z trzech wielkich religii monoteistycznych (judaizm, chrześcijaństwo czy islam) jest prawdziwa.

Te i inne rozważania filozoficzne i teologiczne opakowane zostały w schemat fabularny, w którym młody templariusz ułaskawiony przez Saladyna zakochuje się w Resze, córce Natana – zaś w ostatnim akcie okazuje się bratankiem Saladyna i bratem Rechy.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Gotthold Ephraim Lessing
Natan mędrzec
tłum. Anastazy Kwiryn
Epoka: Oświecenie Rodzaj: Dramat Gatunek: Tragedia

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 140

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (2 oceny)
1
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Gotthold Ephraim Lessing

Natan mędrzec

tłum. Anastazy Kwiryn

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN-978-83-288-3500-9

Natan mędrzec

Poemat dramatyczny w pięciu aktach

OSOBY:
Sułtan SaladynSittah, jego siostraNatan, bogaty żyd w JerozolimieRecha, jego przybrana córkaDaja, chrześcijanka, bawiąca1 w domuNatana, jako towarzyszka RechyTemplariuszDerwiszPatriarcha jerozolimskiBraciszek klasztornyEmir2Mamelucy3Saladyna
Rzecz dzieje się w Jerozolimie.
Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!

AKT I

Przedsionek domu Natana.

SCENA I

Natan, Daja.
Natan powraca z podróży; Daja wychodzi naprzeciw niemu.

DAJA

To on! To Natan!... Bóg niech przyjąć raczy 
Dzięki, że wreszcie powracacie do nas. 

NATAN

Tak, Dajo, dzięki Bogu! Ale czemu 
Powiadasz: wreszcie? Czyż wprzód wrócić chciałem? 
Czyż wrócić mogłem?... Wszakże z Babilonu 
Do Jeruzalem, gdy kto zbaczać musi 
W prawo i w lewo, jest mil najmniej dwieście, 
A ściągać długi nie jest interesem 
Tak do zrobienia łatwym. 

DAJA

O Natanie! 
Do jakiej nędzy moglibyście byli 
Dojść tutaj!... Dom wasz...  

NATAN

Uległ pogorzeli. 
o tym słyszałem już... Daj Boże, żebym 
Słyszał już wszystko, co mam słyszeć jeszcze. 

DAJA

Niewiele brakło, żeby zgorzał4 cały.  

NATAN

Naówczas, Dajo, wznieślibyśmy nowy 
I wygodniejszy.  

DAJA

Prawda. Lecz w pożarze 
O włos, że Recha także nie straciła 
Życia!  

NATAN

Kto? Recha moja? Ona? Ona? 
Tegom nie słyszał!... Ha! więc byłbym domu 
Nie potrzebował!... Więc o włos, powiadasz, 
Że nie spłonęła?... Ha! Spłonęła może! 
Może zginęła w tym pożarze?... powiedz! 
Mówże!... Od razu zabij mnie, a dłużej 
Nie dręcz... A zatem tak? Spłonęła? 

DAJA

Gdyby 
Tak było, czyżbym ja wam to mówiła?  

NATAN

Czemuż więc straszysz mnie?... O Recho, Recho! 
O Recho moja!  

DAJA

Wasza? Wasza Recha? 

NATAN

Czyliż nie było zawsze mym zwyczajem 
To dziecko moim zwać? 

DAJA

Czy równym prawem 
Zowiecie swoim wszystko to, co macie? 

NATAN

Nie większym! Wszystko dała mi przyroda5
I szczęście, tylko własność tę jedyną 
Zawdzięczam cnocie. 

DAJA

Jakże mi, Natanie, 
Drogo za dobroć swą każecie płacić! 
Jeżeli dobroć, co ma takie cele, 
Dobrocią można nazwać!  

NATAN

Takie cele?... 
Jakież to, Dajo? 

DAJA

Nie sumienie... 

NATAN

Dajo, 
Pozwól, że najprzód ci opowiem...  

DAJA

Moje 
Sumienie, mówię...  

NATAN

Jaką w Babilonie 
Piękną materię ci kupiłem! Śliczna, 
I w najpiękniejszym guście! Nie przywożę 
Dla Rechy nawet nic wyszukańszego! 

DAJA

I cóż to znaczy, gdy sumienie moje — 
Muszę to wyznać — już się nie da dłużej 
Zagłuszać!  

NATAN

Pozwól, pilno mi zobaczyć, 
Czy będą ci się podobały sprzączki, 
Kolczyki, pierścień, oraz łańcuch, którem 
Kupił w Damaszku... 

DAJA

Wyście zawsze tacy! 
Pragniecie tylko darzyć, tylko darzyć!  

NATAN

Więc przyjm tak chętnie dary, jak je daję. 
I milcz.  

DAJA

I milczeć! Któż by wątpił o tym, 
Natanie, żeście hojni i uczciwi? 
A jednak... 

NATAN

Jednak jestem tylko Żydem! 
Co? Czyś to mówić chciała? 

DAJA

Co chcę mówić, 
Wiecie wy lepiej.  

NATAN

A więc milcz! 

DAJA

Ja milczę. 
Co tu na bożą zasługuje karę, 
Czego nie mogę ani nie dopuścić, 
Ani odmienić, niechaj na was spadnie.  

NATAN

Niech spadnie na mnie!... Lecz gdzież ona? Dajo! 
Jeśli mnie łudzisz!... Czyliż wie już o tym, 
Że przyjechałem? 

DAJA

Was się spytać o to! 
Dotąd jej nerwy jeszcze drżą z przestrachu 
I dotąd pożar jej fantazja plącze 
W obrazy swoje. Duch jej śpi na jawie, 
A we śnie czuwa: raz mniej niż zwierzęciem 
Zda się, a czasem więcej niż aniołem. 

NATAN

Biedna! Czymżeśmy, ludzie! 

DAJA

Dzisiaj rano 
Leżała, oczy zamknąwszy, jak martwa. 
Nagle się zrywa, woła: „Słuchaj, słuchaj! 
Przyszły wielbłądy mego ojca... Słyszysz? 
To jego luby głos!...” I znów zamknęła 
Oczy, a głowa, którą podpierała 
Ręką, opadła na poduszki... Biegnę 
Do drzwi i patrzę: to wy! Wy wracacie!... 
Cóż w tym dziwnego? Dusza jej bawiła6
Przy was i przy nim cały czas. 

NATAN

I przy nim? 
Jak to? i przy kim?  

DAJA

Przy tym, co z pożaru 
Ją wyratował.  

NATAN

Któż to był? Kto? Gdzie on? 
Kto mi ocalił moją Rechę? Któż to? 

DAJA

Młody templariusz, przed kilkoma dniami 
Przyprowadzony tutaj jako jeniec, 
Którego sułtan ułaskawił.  

NATAN

Jak to? 
Sułtan Saladyn podarował życie 
Templariuszowi? A więc mniejszym cudem 
Nie byłbyś Rechy mej ocalił, Boże?  

DAJA

Gdyby on nie był chciał narazić życia, 
Które odzyskał tak niespodziewanie, 
Byłoby po niej.  

NATAN

Gdzież on? Dajo! Powiedz, 
Gdzie ten szlachetny człowiek? Do nóg jego 
Prowadź mnie! Skarby, którem wam zostawił, 
Wszakże mu dałyście? Dałyście wszystkie? 
I więcej mu przyrzekłyście? Wiele więcej? 

DAJA

Jakżeśmy mogły?  

NATAN

Nic? Nic? 

DAJA

Nie wiadomo, 
Skąd przyszedł. Dokąd poszedł, nie wiadomo. 
Nie znając wcale domu, tylko uchem 
Wiedziony, w swoim rozpostartym płaszczu, 
Przez dym i płomień śmiało szedł za głosem, 
Który o pomoc wołał. Już się zdało, 
Że zginął, kiedy z śród płomieni nagle 
Wyszedł, unosząc ją ramieniem silnym, 
I niewzruszony, zimny wobec dzięków, 
Złożył swą zdobycz, między lud się wcisnął, 
I znikł. 

NATAN

Spodziewam się, że nie na zawsze. 

DAJA

Ujrzałyśmy go znowu dni następnych, 
Jak się przechadzał w cieniu palm, którymi 
Jest otoczony grób Zmartwychwstałego. 
Ja przystąpiłam doń i dziękowałam, 
I zaklinałam, by odwiedzić zechciał 
Biedną istotę, co spoczynku nie ma, 
Póki dziękczynnych łez swych nie wypłacze 
U jego kolan. 

NATAN

I cóż? 

DAJA

Nadaremnie! 
Na prośby głuchym został, i wyszydził 
Mnie bez litości...  

NATAN

To cię odstraszyło... 

DAJA

Bynajmniej! Co dzień doń przystępywałam 
On co dzień szydził ze mnie jednakowo. 
Com wycierpiała odeń już! I czego 
Z chęcią nie zniosłabym!... Od dawna przecież 
Już nie przychodzi więcej pod te palmy, 
Co ocieniają grób naszego Pana... 
Nikt nie wie, gdzie się podział. Was to dziwi 
I zastanawia? 

NATAN

Myślę o tym, jaki 
Wpływ to wywarło na umyśle Rechy. 
Tak się wzgardzoną widzieć, i przez tego, 
Którego serce każe cenić drogo; 
Być odepchniętą tak, i pociąganą 
Zarazem. Sądzę, że w podobnym razie 
Serce i głowa długo walczyć muszą, 
Czy ma zwycięstwo odnieść wstręt do ludzi, 
Czy cichy smutek? Często nie zwycięża 
Żadne z nich, tylko w walkę ich się miesza 
Bujna fantazja, tworząc marzycieli, 
U których głowa pełni serca rolę, 
A serce głowy!... Smutna to zamiana! 
Taki wypadek, jeśli się nie mylę, 
Musiał zajść z Rechą... Ona marzy... 

DAJA

Marzy, 
Tak słodko jednak, lubo...  

NATAN

Ale marzy! 

DAJA

Jedna z jej... chimer7 — jeśli tak je zwiecie — 
Jest jej szczególniej godną. Ów templariusz 
Nie ziemską dla niej jest istotą, ale 
Aniołem owym, pod którego pieczę 
Oddane było serce jej od dziecka. 
Spłynął on do niej z chmury, co go zawsze 
Okrywa, którą nawet wśród płomieni 
Był otoczony, i wziął templariusza 
Postać... Nie śmiejcie się z niej!... Kto wie?... Albo, 
Choć w was to budzi uśmiech, pozostawcie 
Jej to marzenie, w którym się jednoczą 
W jedno miłości koło: Żyd, chrześcianin8
I muzułmanin... Jest to tak przyjemne 
Marzenie! 

NATAN

Dla mnie także jest przyjemnym! 
Idź, dobra Dajo, idź i spójrz, co robi, 
Czy mówić mogę z nią. Poszukam potem 
Tego dzikiego i tak gniewliwego 
Anioła stróża, a jeżeli jeszcze 
Na tym padole bawi, wzniosłe czyny 
W tak szorstki sposób pełniąc, to go znajdę 
I przyprowadzę tu! 

DAJA

Zadanie trudne 
Przedsiębierzecie...  

NATAN

Wówczas obłęd miły 
Ustąpi miejsca prawdzie milszej jeszcze; 
Bo wierz mi, Dajo, zawsze człowiekowi 
Człowiek jest milszym od anioła. Toteż 
I ty się na mnie nie rozgniewasz pewnie, 
Jeśli uzdrowię naszą marzycielkę. 

DAJA

Tacy jesteście dobrzy, a zarazem 
Tacy złośliwi!... Idę!... Ach! lecz patrzcie!... 
To ona!... 

SCENA II

Ciż sami, Recha.

RECHA

Tyżeś, tyżeś to, mój ojcze? 
Sądziłam, żeś tu naprzód wysłał tylko 
Swój głos. Gdzież byłeś? Jakież to pustynie, 
Góry i rzeki z sobą nas dzieliły? 
Słyszałam prawie oddech twój, a przecież 
Nie pośpieszyłeś Rechy twej uściskać; 
Tej Rechy, która omal nie spłonęła! 
Omal, o mało, ledwie! Nie drżyj, ojcze! 
To brzydka bardzo śmierć, w płomieniach zginąć! 
Och! 

NATAN

Moje dziecię, moje dziecię drogie! 

RECHA

Ty tam musiałeś przez Eufrat, Tygrys, 
Jordan, i kto wie jakie jeszcze wody 
Brodzić... Och! Jakże często ja o ciebie 
Drżałam, dopóki sama się tak blisko 
Ognia nie tknęłam. Ale odkąd płomień 
Był mnie tak bliski, śmierć wśród fal zda mi się 
Ochłodą, czarem, ocaleniem. Jednak 
Tyś nie utonął, ja zaś nie zginęłam 
Wśród ognia. Będziem sobą się cieszyli 
I chwałę Bogu damy! On niósł ciebie 
I czółno twoje, na niewidzialnego 
Anioła skrzydłach, przez zdradliwe prądy, 
On dał znak także aniołowi memu, 
By mnie widzialny na swych skrzydłach białych 
Przeniósł przez płomień. 

NATAN

do siebie
Na swych skrzydłach białych! 
Tak, tak! To biały płaszcz, co templariusza 
Okrywał.  

RECHA

On to mnie widzialnie przeniósł 
Przez płomień, skrzydłem swoim owiewany. 
Zatem anioła mogłam oko w oko 
Widzieć, anioła mego. 

NATAN

Byłoby to 
Godnym mej Rechy, i nie znalazłaby 
Piękności więcej w nim, niż on w niej samej. 

RECHA

z uśmiechem
Komuż to schlebiasz, ojcze? Aniołowi 
Czy sobie? 

NATAN

Jednak, chociażby to tylko 
Zwyczajny człowiek, człowiek, jakich co dzień 
Spotykasz, taką oddał ci usługę, 
Musiałby stać się w oczach twych aniołem, 
I stałby się nim pewnie...  

RECHA

Nie, nie takim. 
On był aniołem! Nie! On rzeczywistym, 
On rzeczywistym był z pewnością!... Czyżeś 
Mnie sam nie uczył, że są aniołowie? 
Czyś mnie nie uczył, że Bóg może czynić 
Cuda dla takich, którzy go kochają? 
A ja go kocham przecież. 

NATAN

I on ciebie 
Kocha i cuda czyni w każdej chwili 
Dla ciebie i dla bliźnich twoich. Tak jest, 
Przez całą wieczność wciąż je dla was czynił.  

RECHA

Wierzę w to chętnie.  

NATAN

Jak to? Więc dlatego, 
Że to zwyczajnie brzmi i naturalnie, 
Iż cię templariusz wyratował, ma to 
Już nie być cudem? Nie! Największym z cudów, 
Że powszednimi tak się dla nas mogły 
Stać rzeczywiste i prawdziwe cuda! 
I gdyby nie ten cud ogólny, to by 
Człowiek myślący rzadko uznał cudem 
To, co zwać cudem mogą tylko dzieci, 
Które się gapią na to, co niezwykłe, 
I za nowością tylko gonią. 

DAJA

do Natana
Chcecież 
Jej biedny umysł, i tak naprężony, 
Subtelnościami tymi do ostatka 
Obłąkać?  

NATAN

Daj mi pokój!... Dla mej Rechy 
Nie dosyć wielkim zdaje się to cudem, 
Że ją ocalił z ognia człowiek taki, 
Który sam musiał wprzód być ocalony 
Przez cud... niemały cud! Bo czyż słyszano, 
Żeby Saladyn kiedy podarował 
Templariuszowi życie? By templariusz 
Chciał jego łaski? Albo się spodziewał, 
By mu za wolność swą chciał dać w zamianę 
Bodaj skórzany pas, na którym nosi 
Swój miecz lub sztylet? 

RECHA

To przemawia właśnie 
Za moim zdaniem, ojcze. Z tej przyczyny 
Nie był on wcale templariuszem, tylko 
Postać tę przybrał. Czyliż do niewoli 
Wzięty templariusz przybył kiedykolwiek 
Po co innego do Jerozolimy, 
Jak po śmierć pewną? Czyliż chodził wolno 
Po Jeruzalem? Jakże mógł z nich który 
Mnie wyratować w nocy?  

NATAN

Ho! Jak zręcznie! 
Teraz ty, Dajo, przemów. Wszak mówiłaś, 
Że sprowadzono go tu jako jeńca? 
Coś więcej musisz wiedzieć bez wątpienia. 

DAJA

No, tak. Tak mówią, lecz zarazem mówią, 
Że mu Saladyn podarował życie, 
Bo w jego twarzy znalazł rysy brata, 
Którego niegdyś kochał bardzo. Brat ten, 
Jak powiadają, już od lat dwudziestu 
Nie żyje. Nie wiem, jakie nosił imię, 
Nie wiem, gdzie podział się... To wszystko razem 
Zda się tak dziwnym, nieprawdopodobnym, 
Że w tym zapewne słowa prawdy nie ma... 

NATAN

Dlaczegóż, Dajo, nieprawdopodobnym 
To ci się zdaje? Czyliż nie dlatego, 
Że wolisz wierzyć w to, co jest mniej jeszcze 
Prawdopodobne? Czemużby Saladyn, 
Który tak kocha swe rodzeństwo całe, 
Nie miał mieć w młodszych latach swoich brata, 
Ukochanego bardziej niźli inni? 
Czyż być nie może dwóch podobnych twarzy? 
Nie może obraz rysów trwać w pamięci? 
Czyż przypomnienie nie wywiera wrażeń? 
Gdzież tu jest, w czym tu jest niepodobieństwo? 
Co, mądra Dajo? Więc to jest dla ciebie 
Nie cudem wcale, tylko w twoje cuda 
Koniecznie trzeba, warto jest uwierzyć? 

DAJA

Szydzicie ze mnie! 

NATAN

Bo ty ze mnie szydzisz. 
Mimo to jednak, twoje ocalenie, 
Recho, zostaje cudem, który zdziałać 
Mógł Ten jedynie, co postanowienia 
Najstalsze królów i najniezmienniejsze 
Najsłabszej nici poruszeniem zwala, 
Są bowiem przed Nim głupstwem i błahością. 

RECHA

Ojcze mój, ojcze, jeśli jestem w błędzie, 
Wiesz, że niechętnie bym w nim trwała. 

NATAN

Czyli, 
Że chętnie przyjmiesz prawdę. Zważ więc tylko 
Wydatność większa albo mniejsza czoła, 
Inakszy zarys nosa, brwi osada 
Nieco odmienna na czołowej kości, 
Jeden rys, zmarszczka, zgięcie, kąt, nic jedno 
W twarzy jakiegoś Europejczyka, 
I to wystarcza, by cię tutaj, w Azji, 
Ocalić z ognia! Czyż to nie jest cudem? 
Jeśli koniecznie cudu wam potrzeba, 
Po co anioła trudzić? 

DAJA

Cóż to szkodzi, 
Natanie? — Jeśli mówić mi jest wolno, 
Milej jest zawsze mniemać, że ratunek 
Winniśmy niebu, a nie człowiekowi. 
Czyż tak mniemając, nie jesteśmy bliżsi 
Pierwszej przyczyny ocalenia?  

NATAN

Pycha! 
Nic tylko pycha!... Garnek z prostej gliny 
Pragnie, ażeby z żaru go wyjęto 
Srebrnymi cęgi9, by mu się zdawało, 
Że sam jest srebrny. Ba! Co szkodzi, mówisz? 
Ja spytam, jaką korzyść to przynosi, 
Bo twoja bliższość pierwszych, boskich przyczyn, 
To niedorzeczność tylko lub bluźnierstwo. 
Ale to szkodzi, tak jest, zawsze szkodzi. 
Słuchajcie tylko. Wszakże tej istocie, 
Co ocaliła cię, czy to był człowiek, 
Czy anioł, pragniesz szczerze oddać wzajem 
Jakieś usługi, jak najwięcej usług? 
Nieprawdaż? Jakież można aniołowi 
Oddać usługi? Można mu dziękować, 
Można doń wzdychać, modlić się, w zachwycie 
Przed nim upadać, w święto jego pościć, 
Dawać jałmużny — więcej już nic. Otóż 
Mnie się wydaje, że na tym wy same 
Większe korzyści niż on odnosicie. 
Wasze go posty nie utuczą wcale, 
Wasze jałmużny jego nie zbogacą, 
Ani wasz zachwyt go nie uszczęśliwi, 
Ani go większym zrobi ufność wasza. 
Czy tak? To wszystko tylko dla człowieka. 

DAJA

Zaprawdę, człowiek więcej sposobności 
Byłby nam podał, by dlań coś uczynić, 
A Bóg wie, żeśmy szczerze jej pragnęły! 
Ale on nie chciał nic, nie potrzebował 
Nic, tak stanowczo, tak sam starczył sobie, 
Jak aniołowie tylko starczyć mogą.  

RECHA

Wreszcie, gdy zniknął...  

NATAN

Zniknął? ... jak to zniknął? 
Nie pokazuje się już pod palmami! 
Czyście szukały go gdzie indziej jeszcze? 

DAJA

Nie szukałyśmy.  

NATAN

Jak to? Nie? Nie, Dajo? 
To wielka szkoda!... Marzycielstwo wasze 
Jest okrucieństwem! A jeśli... a jeśli 
Anioł ten... chory? 

RECHA

Chory! 

DAJA

Chory! Gdzieżby! 

RECHA

Jakiż dreszcz zimny mnie przebiega, Dajo! 
Skroń rozpaloną miałam, teraz czuję, 
Że lodowata.  

NATAN

Jest on cudzoziemcem, 
Nie przywykł jeszcze do klimatu tego, 
Jest młody, nie mógł jeszcze się wzwyczaić 
Do obowiązków twardych swego stanu, 
Do nocnych czuwań, głodu. 

RECHA

Dajo! Dajo! 

DAJA

To jest Natana tylko przypuszczenie.  

NATAN

Więc teraz leży sam, bez przyjaciela 
I bez pieniędzy, by przyjaciół kupić.  

RECHA

Ach! Ojcze! 

NATAN

Leży bez opieki, rady, 
Bez przychylnego głosu, przeznaczony 
Na pastwę cierpień, na łup śmierci!  

RECHA

Gdzie? Gdzie? 

NATAN

On, co dla takiej, której nie znał, ani 
Nie widział przedtem... cóż stąd? To był człowiek! 
Rzucił się w ogień! 

DAJA

Litość nad nią miejcie, 
Natanie!  

NATAN

On, co nie chciał ocalonej 
Ujrzeć, ażeby dzięków jej oszczędzić! 

DAJA

Natanie! Litość! Litość nad nią miejcie!  

NATAN

On, co zobaczyć nie chciał jej i potem 
Chyba w tym razie, gdyby mu wypadło 
Powtórnie wyrwać ją z płomieni... Ale 
Cóż to jest wszystko? Był to tylko człowiek!  

DAJA

Słuchajcie! Patrzcie! 

NATAN

On! On, bliski zgonu. 
Jedyny balsam ma we świadomości 
Swojego czynu! 

DAJA

Dość! Przestańcie! To ją 
Zabija! Patrzcie! 

NATAN

Tyś jego zabiła!... 
Mogłaś go zabić!... Recho! Recho moja!... 
Ja ci lekarstwo, nie truciznę daję!... 
On żyje, żyje!... Przyjdź do siebie!... Nawet 
Nie chory! Nawet nie jest chory!  

RECHA

Pewno?... 
Żyje? Nie chory?...  

NATAN

Żyje niezawodnie! 
Bo Bóg za dobro, które tu spełniamy, 
Nagradza tutaj jeszcze. Widzisz teraz, 
Że nie tak trudno jest pobożnie marzyć, 
Jak dobrze czynić. Jakże często ludzie 
Leniwi w święte bawią się marzenia, 
Ażeby tylko... choć zamiaru tego 
Nie są świadomi... aby tylko czynów 
Dobrych nie spełniać! 

RECHA

Ach! Mój ojcze! Nigdy 
Już nie zostawiaj twojej Rechy samą! 
Nieprawdaż, może on wyjechał tylko? 

NATAN

Tak... niezawodnie... Patrzcie, tam w oddali 
Jakiś muzułman10 wpatrzył się ciekawie 
W moje wielbłądy objuczone. Czyliż 
Znacie go?  

DAJA

To jest derwisz11 wasz. 

NATAN

Kto? 

DAJA

Derwisz, 
Co z wami w szachy grywa.  

NATAN

To on? Hafi?... 
To jest Al-Hafi?  

DAJA

Teraz jest sułtana 
Skarbnikiem.  

NATAN

Jak to? On? Al-Hafi? Znowu 
Zaczynasz marzyć! Tak... to on w istocie 
Zbliża się do nas. Idźcie już do domu! 
Cóż to usłyszę? 
Daja i Recha odchodzą. Wchodzi Derwisz.

SCENA III

Ciż sami, Derwisz.