Nata i czarownice - Anna Andrusyszyn - ebook + audiobook + książka

Nata i czarownice ebook i audiobook

Andrusyszyn Anna

4,7

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Wraz z Natą przenieś się do świata magii! Na czas wyjazdu mamy Nata miała zostać pod opieką trzech sympatycznych staruszek, Trzykrotek. Szkoda tylko, że mama zapomniała wspomnieć, że staruszki to emerytowane czarownice, a domem rodzinnym Naty zainteresują się potężni czarodzieje. To trochę komplikuje sytuację! Jak bez ujawniania mocy Trzykrotki mają poradzić sobie z przebojową ośmiolatką? Prawdziwe kłopoty zaczną się jednak dopiero wraz z pojawieniem się tajemniczych person oraz wrogiego czarodzieja, łasego na spadek ukryty w ogrodzie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 140

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 4 godz. 7 min

Lektor: Joanna Pach-Żbikowska
Oceny
4,7 (9 ocen)
6
3
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tekst: Anna Andrusyszyn
Ilustracje: Aneta Fontner-Dorożyńska
Redaktor prowadząca: Julita Dziekańska-Gębska
Redakcja: Aleksandra Gronowska
Korekta: Agnieszka Luberadzka, Agata Tondera
Opracowanie graficzne okładki i skład: Małgorzata Ćwieluch
© Copyright for text by Anna Andrusyszyn-Wojtasik, 2022 © Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o., Warszawa 2022 All rights reserved
All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone. Przedruk lub kopiowanie całości albo fragmentów książki możliwe jest tylko na podstawie pisemnej zgody wydawcy.
Wydanie I
ISBN 978-83-8240-942-0
Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o. 00-807 Warszawa, Al. Jerozolimskie 94 tel. 22 379 85 50, fax 22 379 85 [email protected]
Konwersja: eLitera s.c.

Dla Mili i Tomka

Odkąd Artur zaczął rozwozić listy, wysłuchał niejednej dziwnej historii o siostrach mieszkających na wzgórzu. A to że robią swetry z kociej sierści, a to że chodzą nocami po lasach... Podobno ktoś widział, jak jesienią zbierały muchomory, a ktoś inny podsłuchał, jak rozmawiają w bardzo dziwnym języku przypominającym... krakanie wron. Listonosz wszystkie te opowieści kwitował wzruszeniem ramion. Lubił te trzy starsze panie, chociaż musiał przyznać, że były dość oryginalne. Nie chodziło tylko o to, że mieszkały z lamą i ubierały się bardzo ekstrawagancko, ale zdecydowanie o coś więcej.

List w błękitnej kopercie, który pewnego dnia dotarł na pocztę, był zaadresowany właśnie do jednej z nich, jednak Artur nie wiedział do której. Siostry Pelagia, Patrycja i Paulina miały imiona zaczynające się na tę samą literę, dlatego skrót: P. Trzykrotka, który widniał na kopercie, pasował do wszystkich trzech. Co gorsza, brakowało również numeru domu. Ktoś niezgrabie napisał: wieś Miotla Góra, i tyle. Artur zdecydował, że dostarczenie tajemniczej przesyłki zostawi sobie na koniec.

Było już późne popołudnie, kiedy prawie skończył pracę. Tego dnia nie mógł zaliczyć do udanych. Deszcz padał od dobrych kilku godzin i nie zanosiło się na to, żeby pogoda miała się poprawić. Chociaż listonosz opatulił się w długi, nieprzemakalny płaszcz, twarz i ręce miał mokre i zmarznięte. Marzył o powrocie do domu i wielkim kubku gorącej czekolady. A najlepiej dwóch. Zsiadł z roweru, oparł go o drzewo i przez chwilę przyglądał się krytycznie tylnemu błotnikowi, z którego smętnie zwisała lampka.

„Do licha, zaraz stracę światło!” – pomyślał ze złością. W tym miesiącu naprawiał je już dwa razy, jednak jazda po wiejskich wertepach nie sprzyjała utrzymaniu roweru w dobrym stanie. Spojrzał w stronę trzech ceglanych domów stojących na wzgórzu. Nie były duże ani też specjalnie okazałe. Ot, trzy małe budynki z czerwonymi dachami. Wyglądały niemal identycznie, chociaż niewątpliwie różniły się ogrodami. Pierwszy był zadbany i pełen kwiatów, w drugim rosła tylko dawno niekoszona trawa, a trzeci przypominał mały park pełen drzew. Jedynym zaskakującym elementem we wszystkich ogrodach były kolorowe huśtawki i wielka dmuchana zjeżdżalnia, stojąca na środku. A przecież nigdy nie mieszkały tu żadne dzieci.

W domach paliło się światło, zatem siostry były u siebie. Artur założył torbę na ramię, po czym zdecydowanym krokiem ruszył w stronę pierwszej furtki. Nacisnął dzwonek i już po chwili Pelagia Trzykrotka stanęła w drzwiach. Ubrana była w długą, letnią sukienkę, zupełnie niepasującą do pogody. Siwe, cienkie włosy zaplotła w dwa warkocze, podobne do mysich ogonków. Na nosie miała przesadnie duże okulary z czerwonymi oprawkami. Obok niej stała brązowa lama z białą łatą na pysku i patrzyła na Artura z zaciekawieniem.

– Dzień dobry! – przywitała go entuzjastycznie Pelagia, jakby na dworze wcale nie było szaro i ponuro.

– Nie taki dobry – westchnął ciężko listonosz i od razu pokazał list.

– Znów bez imienia? – Uśmiechnęła się i odwróciła kopertę, żeby przeczytać nazwisko nadawcy. – Natalia Koczek... – Zamyśliła się przez chwilę. – Niestety, nic mi to nie mówi. Mina lamy wyraźnie wskazywała na to, że jej również nic to nie mówiło.

– Szkoda – powiedział listonosz. – Pójdę dalej.

– A może napiłby się pan gorącej czekolady? – zapytała Pelagia. – Właśnie podgrzałam mleko.

Artur zawahał się przez moment. Gorąca czekolada była dokładnie tym, o czym teraz marzył, a poza listem w błękitnej kopercie nie pozostało mu nic więcej do dostarczenia.

– Jeżeli to nie kłopot... – powiedział i wszedł do środka. Woda kapiąca z jego płaszcza od razu utworzyła kałużę na wycieraczce. Spojrzał pod nogi z zakłopotaniem.

– Proszę się nie przejmować, zaraz wyschnie – rzuciła beztrosko gospodyni, jakby czytała w jego myślach.

Artur powiesił płaszcz na kołku i pomaszerował za gospodynią w stronę kuchni. Idąc korytarzem, miał okazję przekonać się, że Pelagia Trzykrotka nie tylko nie przejmowała się kałużą w przedpokoju, lecz także mokrym praniem, czekającym w misce na powieszenie, rozrzuconymi niedbale butami, łyżwami i wrotkami, ani stosem zapiaszczonych sprzętów plażowych, które najwyraźniej zalegały tu od ostatniej wyprawy nad wodę. Artur szybko obliczył, że musiało to być jakieś dwa miesiące temu, kiedy siostry na dłużej wyjechały z Miotlej Góry. Zgrabnie ominął wszystkie przeszkody, zahaczając jedynie o kawałek źle złożonego namiotu, i stanął na progu jasnej kuchni. Od razu przypomniały mu się bułeczki z jagodami, z których słynęła Pelagia. Zanim jednak zdążył o tym wspomnieć, ta powiedziała:

– Mam jeszcze gorące bułeczki z jagodami, które dopiero wyjęłam z pieca.

Artur aż zaniemówił z wrażenia. Właściwie już powinien się przyzwyczaić, że Pelagia zawsze proponowała mu do jedzenia to, o czym właśnie marzył, ale za każdym razem był tak samo zaskoczony. „Czy to możliwe, żeby ta przemiła staruszka wiedziała, o czym myślę?” – przemknęło mu przez głowę. „To przecież niedorzeczne” – sam sobie odpowiedział na to pytanie.

Tymczasem gospodyni postawiła przed nim gorącą czekoladę i talerz z bułkami. Lama przycupnęła po drugiej stronie stołu i również dostała porcję. Arturowi przeszło przez myśl, że jest chyba jedynym listonoszem na świecie, który je posiłek z lamą.

 – Wygląda na to, że powoli przestaje padać – powiedziała Pelagia, wychylając się przez okno.

– Naprawdę? Zupełnie straciłem już nadzieję – ucieszył się Artur, popijając czekoladę.

Jego przemarznięte dłonie i stopy stawały się coraz cieplejsze. Ponury nastrój zupełnie go opuścił i z przyjemnością opowiadał najnowsze ploteczki zasłyszane we wsi. Chętniej posiedziałby dłużej, ale czekało go jeszcze dostarczenie tajemniczego listu. Podziękował za poczęstunek i ruszył w stronę drzwi. Na wycieraczce nie było już wody, płaszcz również wyglądał na zupełnie suchy. „Czyżbym siedział tu tak długo?” – zdziwił się. Wydawało mu się, że nie minął nawet kwadrans.

Zamiast do drzwi wejściowych drugiego domu, skierował się prosto do garażu. Jak zwykle paliło się w nim światło, a brama była szeroko otwarta. Patrycja Trzykrotka klęczała przy starym motorze. Wszystko, co kiedykolwiek było częścią jego silnika, teraz walało się dookoła. Druga z sióstr należała do tych osób, które zawsze przepraszają, że nie mogą podać ręki na powitanie, bo ubrudziły się smarem. Od rana do nocy zajęta była reperowaniem jednego z kilku starych, zdezelowanych motocykli zaparkowanych w garażu. Artur w życiu nie widział, żeby na którymś jeździła. Może jeszcze nigdy nie udało jej się niczego naprawić? A może wcale nie lubiła jeździć, tylko wolała majsterkować?

Patrycja Trzykrotka nie była typem wesołka. Nigdy nie pytała listonosza, co u niego słychać. Sprawiała wrażenie małomównej i skrytej. Nie próbowała też niczym go częstować. Jedyne, co zawsze miała przy sobie, to butelka z kolorową oranżadą, którą niedbale wsuwała do kieszeni starych, wytartych ogrodniczek. Sądząc po liczbie ogryzków, które zapełniały kubeł na podjeździe, musiała być ogromną wielbicielką jabłek.

– Co tam dzisiaj przynosisz? – zapytała, niechętnie odrywając się od pracy. Jako jedyna z sióstr nie nazywała go nigdy „panem listonoszem”. Na początku znajomości zaproponowała, żeby on też mówił do niej po imieniu, ale Artur nie potrafił się przełamać. Nie do końca był pewien, ile siostry mogą mieć lat. Może ze sto?

„Jeżeli są wiedźmami, to nawet dwieście! Bankowo!” – zwykł mawiać naczelnik poczty, który od dawna miał wyrobione zdanie na temat mieszkanek wzgórza. „Na śniadanie pewnie jedzą żaby, na obiad stonogi, a na kolację popijają krew z myszy, ot co!”

Artura złościło to głupie gadanie i zawsze szybko zmieniał temat. Przegonił wspomnienie naczelnika i pokazał Patrycji kopertę.

– List od Natalii Koczek – wyjaśnił. – Czy mówi to coś pani?

Patrycja zmarszczyła czoło, jednak zanim zdążyła odpowiedzieć, z okna trzeciego domu wychyliła się ostatnia z sióstr.

– List od Natalii? – zawołała. – To na pewno do mnie! Zaraz schodzę!

Artur pożegnał się z Patrycją i niespiesznym krokiem ruszył w stronę domu Pauliny. Doskonale wiedział, że w jej przypadku słowo „zaraz” oznaczało „raczej niezbyt szybko”. Paulina zawsze chodziła z nosem w książce. Zanim opuściła piętro i zeszła na parter, zdarzało jej się zanurzyć w lekturze do takiego stopnia, że zapominała o całym świecie, a zwłaszcza o biedaku, który czekał na otwarcie drzwi. W domu miała zgromadzoną literaturę, której nie powstydziłaby się niejedna biblioteka. Artur czasami wypożyczał od niej jakąś książkę, najczęściej kryminał albo coś o wędkowaniu. Bardzo był ciekaw, czy kiedyś trafi na tytuł, którego nie będzie w biblioteczce Pauliny. W tym celu dokładnie przeglądał fora internetowe dla wielbicieli rzadkich kryminałów, jednak jak dotąd nie udało mu się niczym jej zaskoczyć. Zawsze miała książkę, o którą pytał. Zawsze!

Kiedy listonosz stanął na ganku trzeciego domu, Paulina właśnie otwierała drzwi. Dzisiaj jej włosy były fioletowe. Jako jedyna z sióstr farbowała je na przeróżne kolory. Uwielbiała wpinać we włosy nie tylko kwiaty czy liście, lecz także plastikowe sztućce, pędzle, kolorowe flamastry, szyszki, guziki i inne nietypowe ozdoby. Na rękach nosiła kolorowe, olbrzymie bransolety, a na szyi korale, wisiorki i naszyjniki. Większość ozdób wykonywała własnoręcznie, inne przywoziła z dalekich, egzotycznych podróży. Najwyraźniej na tym koncentrował się cały jej zapał, bo ubrania nosiła zupełnie zwyczajne, najczęściej po prostu szare.

Kiedy tylko listonosz podał jej kopertę, złapała ją podekscytowana i zatrzasnęła za sobą drzwi z szybko rzuconym: „Do widzenia!”.

Artur ruszył w stronę furtki, pogwizdując pod nosem. Chociaż wszystko dookoła wciąż nosiło ślady deszczu, wieczór zapowiadał się pogodny. Poczęstunek Pelagii zdecydowanie poprawił mu humor. Przez chwilę miał wrażenie, że Patrycja przygląda mu się badawczo, jednak kiedy odwrócił głowę, zobaczył, że nadal przyklęka przy motorze. „Zdawało mi się” – pomyślał. Zdjął torbę z ramienia i już miał wsiadać na rower, gdy jego wzrok zatrzymał się na tylnym błotniku. Lampka znowu wyglądała idealnie.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki