Na uwięzi - Katarzyna Bonda - ebook + audiobook

Na uwięzi ebook i audiobook

Katarzyna Bonda

4,2

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

24 osoby interesują się tą książką

Opis

Jakub Sobieski wciąż czeka na sprawę, która przyniesie mu uznanie i pieniądze, a na co dzień przyjmuje rutynowe zlecenia. Pewnego wieczoru pod jego biurem pojawia się kobieta, która prosi go o pomoc w odnalezieniu córki. Twierdzi, że 15-letnia dziewczyna od miesięcy była prześladowana przez rówieśników i z tego powodu zniknęła.

Osobiste przeżycia sprawiają, że Sobieski podchodzi do sprawy niemal obsesyjnie. Ale zmowa milczenia i fałszywe poszlaki nie ułatwiają mu zadania. Wszyscy, nawet matka zaginionej, zdają się mieć swoje tajemnice…

Zebrane tropy prowadzą detektywa do jednego z podwarszawskich moteli. To tam trzy miesiące wcześniej doszło do perwersyjnego morderstwa.

Komu zależało, by o tak okrutnej sprawie nikt się nie dowiedział? Co łączy zamordowanego mężczyznę z zaginioną Stefanią Chrobak? „Na uwięzi” to nie tylko trzymający w napięciu kryminał, to studium perwersji i upadku moralności, które pozostaje w pamięci na długo po zakończeniu lektury!

Katarzyna Bonda w najnowszym kryminale nie oszczędza czytelnika, a motywami, jakimi kierują się sprawcy, wręcz przygniata.

Na uwięzi” to historia z suspensem, który zszarga Wam nerwy!

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 403

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 11 godz. 31 min

Lektor: Adam Bauman

Oceny
4,2 (623 oceny)
327
164
87
31
14
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
agulla33

Z braku laku…

Z Bondy zrobił się Patryk Vega kryminału..bardzo przykre bo początkowa twórczość była udana.Teraz niestety ciężko dobrnąć do końca tego czegoś co ponoć jest kryminałem.
60
Alutek_89

Nie polecam

Jaki to jest żenujący bełkot...
40
cbe2b244-99ca-4485-8c34-d23a2f50f578

Z braku laku…

Zapowiadała się świetnie, tak do połowy słuchałam z zainteresowaniem. Później, jak dla mnie, strasznie przegadana. Bez zwrotów akcji, ciekawych dialogów-trochę się nudziłam. Nawet pan Adam Bauman nie pomógł.
30
MissMadeleine

Całkiem niezła

Trochę naciągane zakończenie.
10
izuniaka

Z braku laku…

Byloby calkiem w porzadku, gdyby nie zakonczenie, ktore wygladalo tak, jakby Pani Bondzie braklo zupelnie pomyslu, albo nie chcialo sie jej juz pisac 🤔

Popularność




Projekt okładki: Tomasz Majewski

Redaktor prowadzący: Mariola Hajnus

Redakcja: Irma Iwaszko

Redakcja techniczna i skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Kornelia Dąbrowska, Katarzyna Szajowska

Fotografie na okładce:

© Melpomenem/GettyImages

© Kichigin/iStock

© Artem Kowaliow/Unsplash

© by Katarzyna BondaAll rights reserved

© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2023

ISBN 978-83-287-2833-2

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

Wydanie I

Warszawa 2023

–fragment–

To właśnie tego rodzaju okrucieństwem wybrukowane są ulice; to ono gapi się na nas ze ścian i napawa nas przerażeniem, gdy nagle reagujemy na nienazwany lęk, kiedy nasze dusze ogarnia znienacka przeraźliwa panika, wywołując w nas uczucie mdłości. To właśnie owo okrucieństwo upiornie wygina uliczne latarnie i sprawia, że przyzywają nas i wabią w swe śmiertelne objęcia.

H. MILLER, Zwrotnik Raka, przeł. L. Ludwig, Warszawa 2017.

Dla porucznika Piotra S.,

bez którego nie byłoby tej serii i postaci Jakuba Sobieskiego

Ja i Ojczyzna jesteśmy z Ciebie dumne! :)

DZIEŃ PIERWSZY

LOLITA19 kwietnia (środa)

– Tyle starań, zabiegów, a wszystko jak krew w piach. – Jakub rzucił wiązanką przekleństw, walnął pięścią w ścianę i jeszcze chwilę wpatrywał się w ciemny ekran telefonu, jakby jego gniew miał sprawić, że coś się odmieni.

Dopiero wtedy uderzyła go cisza. Spanikowany wyszedł sprawdzić, gdzie są jego ludzie. W biurze nie było żywego ducha. Nawet światła w warsztacie mechaników pogaszono. Ruszył w kierunku smugi spod drzwi wyjściowych, ale w głowie wciąż dudniły słowa byłej żony: „Nie zobaczysz Janka więcej. Zadbam, żeby o tobie zapomniał. Kiedy podrośnie i zapyta, kim jest jego biologiczny ojciec, powiem, że nie żyjesz. Chcesz nas szukać? Próbuj…”.

To była właściwie jedyna rozmowa, jaką Sobieskiemu udało się odbyć z Iwoną, odkąd podstępnie uciekła z synkiem za granicę. Przez blisko osiem miesięcy konsekwentnie nie odbierała jego telefonów. Dziś udało mu się połączyć jedynie dzięki przekierowaniu ze sklonowanego telefonu jej kochanka Cykora, które na prośbę Sobieskiego wykonał Merkawa, haker zatrudniony w jego agencji. Wcześniej Nocna Furia tylko raz była w Polsce i Jakub łudził się, że się spotkają, porozmawiają jak ludzie, a przede wszystkim zobaczy syna, ale to były czcze nadzieje. Zaczęło się od tego, że była żona podała mu błędny termin przylotu, więc darmo biegał po lotnisku, kipiąc z gniewu i bezsilności. Potem lawirowała, kłamała, a wreszcie przestała odbierać. Kuba był zdesperowany do tego stopnia, że ukorzył się i poprosił o pomoc swojego ojca. Wszystko na nic. Tydzień temu dostał jedynie cynk, że Iwona została wezwana na przesłuchanie w sprawie uprowadzenia rodzicielskiego, którą jej założył. I tym razem liczył na spotkanie z synkiem. Niestety, Nocna Furia nic sobie nie robiła z prawa: kiedy się odezwał, obrzuciła go stekiem wyzwisk, wyśmiała jego bezradność i bezceremonialnie się rozłączyła.

Uruchomił wszystkie kontakty i zdobył miarodajne dane. Na przesłuchanie nie dotarła. Wiedział tylko, że jej i dziecka nie ma już w kraju. Gdzie są? Co ona zamierza? Nie miał pojęcia.

Jedyne, czego był pewien, to tego, że teraz doskonale wie, jak czują się ludzie, którym uprowadzono dziecko. Którzy boją się, że to dziecko bezpowrotnie stracili.

Nie dało się normalnie myśleć, wszystko zasłaniała mgła. Synek Kuby był niemowlęciem, zanim Iwona wyjechała z kraju, nie zdążyli nawiązać relacji, ale detektyw czuł się tak, jakby ktoś wyrwał mu z piersi kawałek serca. To była jego krew. Być może jego jedyny potomek.

Żony szczerze nienawidził. Sam nie wiedział, jak zareagowałby, gdyby ją spotkał. Niewykluczone, że doszłoby do rękoczynów. Przerażało go to, co się z nim działo. Nocna Furia była jedyną osobą, która doprowadzała go do skrajnych emocji. Nawet ojcu Kuby się to już nie udawało… Ta kobieta upokarzała go wielokrotnie, ale teraz ostatecznie wytrąciła mu oręż z dłoni. Czuł się jak po nierównej walce. Skopany, poniżony. Przegrany. Leżał bezradnie na deskach. I wiedział, że to jeszcze nie koniec.

Telefon zawibrował, a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Ady Kowalczyk. Jakub nie byłby w stanie normalnie rozmawiać z przyjaciółką, więc odrzucił połączenie. Dobijała się jeszcze kilka razy, a wreszcie przyszedł sygnał, że zostawiła wiadomość w poczcie głosowej. Nie odsłuchał. Najchętniej poszedłby do domu i skuł się wódką bez popitki, aż alkohol odbierze mu przytomność. Tego jednak nie mógł zrobić. To była metoda jego ojca na odreagowywanie stresów. Ile przez to nacierpiała się matka Jakuba, wiedział tylko on sam, bo majora Sobieskiego nie zajmowało to wcale.

Kuba ruszył do zlewu i nalał sobie wody do stojącego na blacie kubka. Wypił duszkiem. Czynność powtarzał, aż był w stanie normalnie oddychać. Dokładnie umył naczynie i usiadł przy biurku, żeby zrobić księgowość, której przez ostatnie dni nie miał kiedy skończyć. Nadal, choć agencja zaczęła przynosić zyski i wreszcie miał pieniądze na opłacenie swoich ludzi, większością formalności zajmował się sam. Wmawiał sobie, że te oszczędności są konieczne. Dopóki firma nie ma kapitału, który dałby jej stabilność, nie zamierzał wydawać niepotrzebnie pieniędzy. Pracował dwie godziny bez ustanku i dopiero kiedy zabrakło mu heetsów, wyszedł na zewnątrz, planując spacer do najbliższej żabki.

Pozamykał kolejne drzwi i siłował się właśnie z kratą antywłamaniową, kiedy zobaczył czarny suv volvo zaparkowany przed bramą. Światła auta były wygaszone, ale silnik pracował miarowo. Sobieski czuł, że jest obserwowany, lecz nie przerywał pracy. Każdy ruch starał się wykonywać normalnie i nie okazywać paniki, choć serce kołatało mu w piersi, a na czoło wystąpił zimny pot. Myślał gorączkowo, czy Nocna Furia posunęłaby się do nasłania na niego swoich koleżków z woja, czy to raczej jakiś niezadowolony klient chciałby złożyć reklamację, obijając mu pysk. Obie wersje były prawdopodobne. Przeklinał w duchu, że broń zamknął w szafie pancernej w biurze, a gaz pieprzowy leży w schowku na rękawiczki jego hiluxa, ale się nie bał. Był gotów do bójki. Złapał się na tym, że ma na nią wielką ochotę.

Zamknął ostatni zamek i śmiało ruszył w kierunku wyjścia z parkingu, udając, że nie przygląda się, kto znajduje się w czarnym volvo, chociaż zerkał tam kątem oka. Było ich dwoje. Mężczyzna i kobieta. To ona siedziała za kierownicą. Blondynka w przeciwsłonecznych okularach. Mówiła coś do swojego towarzysza, ledwie otwierając usta, jakby z tej odległości Sobieski mógł odczytać treść jej wypowiedzi z ruchu warg.

Kiedy Jakub znalazł się na wysokości ich wozu, mężczyzna wysiadł. Szybkim truchtem zaszedł mu drogę, a wtedy z samochodu wynurzyła się jego towarzyszka. Sobieski widział teraz, że kobieta jest w ciąży. Płaszcz ledwie dopinał się na jej brzuchu, ale ciało pozostało szczupłe, a twarz nie nosiła śladu ciążowej opuchlizny. Ręce miała wręcz chude, palce długie. Jedna z tych, które do późnego wieku zachowują dziewczęcy urok.

– Szukamy agencji detektywistycznej – rzucił z szerokim uśmiechem mężczyzna.

Był korpulentny, typ jowialnego misia. Z oczu dobrze mu patrzyło, choć ekscentryczne czerwone oprawki okularów poprawiał nerwowo, jakby nie wiedział, co zrobić z rękoma. Od pierwszego wejrzenia Kuba czuł, że facet nie może być kumplem Nocnej Furii. Taki gość jak ognia unika konfrontacji, a swoje problemy załatwia, płacąc innym. Mimo to Jakub pozostał nieufny.

– Gdzie znajdziemy Jakuba Sobieskiego? – zapytał misio w oksach. – Wiem, która godzina, ale sprawa jest pilna.

– O co chodzi?

– To pan? – Mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej, chociaż zdawało się to już niemożliwe. W innej sytuacji wydałby się Kubie wręcz sympatyczny. – Jak to dobrze, że pana zastaliśmy – cieszył się jak dziecko.

– Telefon jest na stronie. Nie działa?

Podbiegła do nich kobieta.

– Nie chcieliśmy dzwonić. – Zdjęła ciemne okulary. Kuba zobaczył, że oczy ma podkrążone, a twarz zaczerwienioną, jakby przepłakała wiele godzin. – To nie jest sprawa na telefon, panie detektywie – wyszeptała.

Sobieski odchrząknął znacząco, bo słyszał to już wiele razy. Dla większości jego klientów żadnej sprawy nie dało się wyłuszczyć w rozmowie telefonicznej. Spojrzał na zegarek. Dochodziła dwudziesta pierwsza. Przedstawił się, wyciągnął do nich dłoń. Mężczyzna miał mocny uścisk, kobieta ledwie go musnęła. Nie podali swoich nazwisk.

– Czym mogę służyć?

Ona spojrzała na towarzysza.

– Chodzi o moją córkę – zaczęła z ociąganiem. – Zgłosiliśmy zaginięcie, ale chcielibyśmy mieć pewność, że ktoś profesjonalnie zajmie się sprawą. Stefania ma piętnaście lat…

– Policja to poważna firma – przerwał Jakub. – Skoro córka jest nieletnia, z pewnością będzie to priorytet. – Zawahał się. Spojrzał na kobietę. – W jej oczach kręciły się już łzy. – Co się stało? – zapytał. – Czego ode mnie oczekujecie?

– W komendzie nie potraktowano nas poważnie – do rozmowy włączył się mężczyzna. – Obawiamy się, że to śledztwo przybierze całkiem inny obrót, niż się tego spodziewamy.

Jakub czekał na dalszy ciąg wywodu, ale facet się zaciął.

– Rozumiem, że chce pan, żebym niezależnie od policji zajął się poszukiwaniem waszej córki. Dlaczego?

– To nie moja córka, tylko Poli. – Mężczyzna wskazał kobietę. – Ale tak, dokładnie takiej pomocy poszukujemy. Ile to będzie kosztować?

– Wpierw muszę poznać szczegóły. Poza tym uprzedzam: na pewno nie będę wchodził w drogę śledczym. Jeśli coś zatailiście przed organami ścigania, a ja do tego dojdę, będę zobowiązany powiadomić prowadzącego dochodzenie. Odnalezienie dziecka to zawsze priorytet. W której jednostce toczy się postępowanie i jak brzmi nazwisko zaginionej?

– Niestety na Pradze-Południe, bo tam wciąż jesteśmy zameldowane. – Kobieta otarła twarz rękawem i podniosła hardo podbródek. – A córka nazywa się Stefania Chrobak. To także moje nazwisko po byłym mężu. Na imię mam Apolonia, ale proszę mówić mi Pola. I niczego nie zatajaliśmy! Wręcz przeciwnie. Od miesięcy zgłaszam molestowanie, bicie i groźby, które tamtejsze nastolatki kierowały pod adresem mojej córki. Szkoła ani policja nic nie zrobiły. A teraz Stefa zniknęła…

– Jak to zniknęła? – przerwał jej Jakub. – Dzieci nie zapadają się pod ziemię bez powodu.

– Przedwczoraj wieczorem poszła uczyć się do koleżanki i do dziś jej nie widziałam – odparła po dłuższym wahaniu. – Komórka nie odpowiada. Ta koleżanka o niczym nie wie. Ponoć się nie umawiały… Sama nie wiem, co myśleć. Może i ta koleżanka jest z nimi w zmowie?

– Z kim?

Pola Chrobak spojrzała na swojego partnera i wzruszyła ramionami. Oboje twardo milczeli. Facet w dalszym ciągu się nie przedstawiał.

Jakub spojrzał na zamkniętą bramę i w jednej chwili podjął decyzję. Nikt lepiej niż on nie rozumiał w tej chwili rozpaczy matki. Skoro nie jest w stanie pomóc sobie, może zdoła ulżyć przynajmniej tej kobiecie?

– Córka mieszkała z wami czy z pani byłym mężem? – rzucił, starając się, by w jego głosie nie było znać emocji, jedynie służbowe zaciekawienie.

– Z nami – padło w odpowiedzi. – Ale Stefa nie chciała zmieniać szkoły. Jest w ósmej klasie, w tym roku kończy podstawówkę. Zależało mi, żeby miała jak najwięcej punktów i dostała się do dobrego liceum.

– Czy pani eks może być powiązany z tym uprowadzeniem?

– Uprowadzeniem? – Kobieta podniosła dłoń do ust. – Nie sądzę… Myśli pan, że mamy do czynienia z porwaniem?

– Z jakiejś przyczyny zadała pani sobie trud, by przyjść tutaj grubo po godzinach pracy – klarował Sobieski. – Nie chcieliście dzwonić. Zapewne wolelibyście nie zostawiać śladów… Dlaczego wybraliście moją agencję? Na rynku jest mnóstwo firm. W tym także słynni detektywi z telewizji.

Pola zerknęła na partnera.

– Bartłomiej słyszał o panu od kolegów. Ponoć oskarżono pana niesłusznie… Ludzie polecają waszą agencję. Nie jest pan może popularny, ale skuteczny. I nie tak drogi jak inni. Tyle nam powiedziano.

Kuba zignorował wątpliwe komplementy i zawiesił spojrzenie na mężczyźnie.

– Pan jest policjantem?

– Bynajmniej – zaśmiał się facet. – Z zawodu i zamiłowania jestem kucharzem. Prowadzę w Warszawie kilka restauracji. Tak się składa, że jeden z moich punktów znajduje się w okolicy stołecznej komendy. Gliniarze mają u nas zniżki. Kiedy rozpytałem, komu warto zaufać, podali między innymi pana firmę. Dlatego przyjechaliśmy.

– Pana godność? – przerwał Jakub.

Dziwne mu się wydało, że człowiek z takimi znajomościami nie jest w stanie popchnąć do przodu śledztwa w sprawie zaginięcia pasierbicy. Coś tutaj śmierdziało. Czyżby chodziło o pieniądze? Na razie wolał nie drażnić klienta i się nie dopytywał.

– Kokosza. – Mężczyzna ponownie wyciągnął dłoń, ale Sobieski go zignorował, więc szybko schował ją do kieszeni. – Mów mi Bartłomiej, jeśli oczywiście wolno zaproponować. Byłbym wdzięczny, gdybyś powiedział, na jaki koszt mam się szykować, bo jak się domyślasz, to ja będę płacił za tę imprezę. – Znów się uśmiechnął, ale tym razem Kuba pomyślał, że przypomina to warknięcie przed skokiem. Oczy mężczyzny pozostały chłodne.

– A więc od rana odwiedzacie kolejno wszystkie agencje i staracie się znaleźć najtańszą? – strzelił. Po minie kobiety pojął, że trafił w punkt. – Nie ma sprawy. Dam wam preferencyjne warunki, ale na koszty stałe nie mam wpływu. Do takiego dochodzenia będę potrzebował jeszcze przynajmniej dwóch ludzi jako wsparcia. Ponieważ rzecz dotyczy nastolatki, w grę wchodzi także mój specjalista od technologii. Ostrzegam, jest drogi.

– Znaczy się masz swojego hakera? – uściślił Kokosza. – Podoba mi się twój tok rozumowania.

Kuba nie odpowiedział. Wyjął komórkę i szybko policzył, jaką zaliczkę powinien wziąć za zbadanie sprawy. Pokazał Kokoszy kwotę na ekranie, a ten z trudem zachował kamienną twarz, a następnie łypnął z wyrzutem na Polę. Kobieta karnie schyliła głowę, jakby jej winą było, że zlecenie poszukiwania dziecka to taki wydatek.

– Byłeś w innych firmach, więc wiesz, że oferuję ci ledwie siedemdziesiąt procent normalnej stawki. To, co zaoszczędzimy, będziesz mógł zainwestować w mojego magika IT. Gwarantuję, że jakość mamy zdecydowanie wyższą niż lansujący się w internecie detektywistyczni celebryci. Płacisz za solidnie wykonaną robotę, a nie za naszą reklamę.

– Wystawisz fakturę?

Kuba zmierzył gościa potępiającym spojrzeniem.

– Oczywiście – potwierdził. – Umowę dostaniesz na mejla, jak tylko zbiorę pierwsze dane. Każdy rachunek będzie poparty raportem z uwzględnieniem stawki przepracowanych godzin każdego z moich ludzi. Zanim uregulujesz, radzę dokładnie się z nim zapoznać, ale wątpię, by dało się podważyć poniesione koszty. Sam musisz zdecydować, czy chcesz zlecić poszukiwanie swojej pasierbicy właśnie nam.

Pola spojrzała błagalnie na partnera. Chwyciła go za ramię, drugą ręką podtrzymała swój ciążowy brzuch.

– Kiedy pani rodzi? – zwrócił się do niej Sobieski.

– Termin cesarki mam za dziesięć dni – odparła. Płynnie przeszła na ty. – Myślisz, że do tego czasu wszystko się wyjaśni i znajdziemy Stefę?

– Do tego czasu z całą pewnością będziemy wiedzieli, jak poważna jest sprawa – wykpił się od odpowiedzi Jakub. – Pierwsze godziny od zaginięcia są najważniejsze i z każdą chwilą nasze szanse spadają. Dostaliście informacje o okupie? Ktoś się z wami kontaktował?

– Nie – szepnęła Pola. – My nie sądzimy, żeby to było uprowadzenie…

Była bliska płaczu, ale się trzymała.

– Przykro mi – wydukał Jakub. – Naprawdę ci współczuję. Nie będę jednak owijał w bawełnę. Jeśli córka nie gigantowała i faktycznie nie macie pojęcia, co mogło się wydarzyć, radziłbym nie zwlekać z decyzją.

Teraz oboje przyglądali się Kokoszy. Mimo bliskości ulicy zdawało się, że ciszę da się kroić.

– Zgoda – zadecydował wreszcie partner Poli. O dziwo, nie uśmiechał się już. Mrużył oczy, jakby oceniał, czy transakcja mu się opłaca. – To co? Wejdziemy do biura czy zamierzasz przesłuchiwać nas tutaj? – zwrócił się władczo do Sobieskiego.

– Nie ma co tracić czasu – oświadczył detektyw. – Chciałbym zacząć od obejrzenia pokoju córki. Skoro zaginięcie zgłoszono wczoraj, policja zapewne skończyła swoje działania.

Pola pokręciła głową.

– Nie – rzekła wreszcie. – Nawet się nie zainteresowali.

To Kubę zdumiało.

– Dlaczego? Mówiłaś, że Stefania mieszkała z wami.

– Też – przyznała z ociąganiem. – Ale sporo czasu w tygodniu przebywała u swojego ojca, bo chodziła do szkoły na Grochowie i uznaliśmy, że tak będzie wygodniej. Mniej traci się czasu na przejazdy. – Urwała.

– Stefa od początku mnie nie lubiła – wszedł jej w słowo Kokosza. – A odkąd Pola zaszła w ciążę, było tylko gorzej. Właściwie przeniosła się do ojca. Jak się domyślasz, z Chrobakiem nie jesteśmy kumplami. Chociaż utrzymuję jego rodzinę i psa – dorzucił z wyrzutem.

Sobieski przyjrzał się ciężarnej kobiecie i jej zaszklonym znów oczom. Zaplotła ręce ciaśniej na brzuchu i sprawiała wrażenie, że chce uciekać.

– Tym bardziej powinienem zobaczyć pokój zaginionej – zdecydował Kuba. – A jeśli tak sytuacja się przedstawia, zaraz potem odwiedzę jej ojca.

– To raczej niewykonalne. Mój mąż jest byłym wojskowym i nieustannie wyjeżdża – zaczęła Pola. – Podobno prowadzi biznesy. Szkoda, że bez efektów…

– Stefania była większość czasu bez opieki? – Jakub podniósł brew. – Czy ja dobrze zrozumiałem?

– Ależ skąd! Monika, córka mojego byłego męża, ma dwadzieścia siedem lat i bardzo blisko jest ze Stefką – zaprotestowała oburzona matka. – Codziennie przywoziłam im jedzenie i pilnowałam, żeby Stefa odrabiała lekcje. Wcześniej bardzo często córka tam nocowała, ale ostatnio, kiedy zaczęła się ta nagonka, sama chciała wracać do nas. Myślę, że się bała.

– Kogo?

– Tych agresywnych dziewczyn ze szkoły – wyjaśniła Pola. – Policja niewiele robi w sprawie zaginięcia, bo Stefa zadarła z przywódczynią młodocianego gangu.

Ochota, ulica Uniwersytecka, mieszkanie Kokoszy

– To właśnie jest moja Stefania. – Pola podsunęła Sobieskiemu zdjęcie dziewczynki w komunijnej sukni. – Kochane dziecko. Jest utalentowana artystycznie. Gra na skrzypcach i pięknie rysuje.

– Wolałbym coś nowszego – zasugerował Jakub i zwrócił matce fotografię wielkości A4 w złotej ramce. Sięgnął do kieszeni. – Córka używa Instagrama? Jaki ma nick?

Pola otworzyła szerzej oczy, jakby ją obraził.

– Chyba neneyashiro dwanaście – pośpieszył z odpowiedzią jej partner. – I od przedwczorajszego wieczoru nie ma nic nowego. Sprawdzałem przed godziną.

– Wcześniej była aktywna?

Kuba zaraz wyszukał profil dziewczynki. Zamiast zdjęcia Stefania umieściła postać z mangi. Rysunek przedstawiał przesadnie długie nogi. Trójkątna twarz i szeroko osadzone oczy ginęły w oddali. Widać było jedynie czarną grzywkę uciętą na linii brwi.

– Na tym wizerunku jest raczej niepodobna do siebie – wyjaśniła pośpiesznie matka.

– O to chodzi! – wtrącił się Kokosza.

Jakub nic nie powiedział. Przesuwał kolejne posty, pobieżnie czytał. Nie było tam niczego, co by go zdziwiło. Kadry jedzenia albo martwej natury (głównie plastikowej biżuterii), pejzaże, kilka fotek z koleżankami podczas imprezy Halloween. Brzeg plisowanej czarnej spódniczki, zgrabne nogi w białych podkolanówkach i lakierowane wysokie buty na grubej podeszwie. Ucięty kosmyk włosów spięty wstążką w trupie czaszki. Praktycznie żadne ze zdjęć nie przedstawiało twarzy. Jakub szybko dotarł do końca. Sprawdził, że konto istniało od dwóch lat, ale nie było żadnych starszych wpisów ani zdjęć.

– Znaczną część treści wykasowano – skwitował. – Córka miała TikToka?

– Raczej tak. – Pola się zawahała. – Nie wiem, czy używała tego samego nicku. Ja z rozmysłem nie korzystam z social mediów. Prowadzę tylko stronę służbową, a jeśli chodzi o TikToka, nie mam nawet aplikacji i nie wiem, jak to się obsługuje.

– Dlaczego Stefa wykasowała większość kontentu? – przerwał jej. – Wiedziałaś o tym?

Pola wolno pokiwała głową.

– To przez tę aferę z koleżankami – mruknęła. – Aż w końcu miesiąc temu byłam zmuszona zmienić jej szkołę. Dyrektor zgodził się, żeby na razie uczestniczyła w lekcjach online, więc nie wiem, jak to będzie. Czy w ogóle zda egzaminy? Oceny przez to wszystko ma słabe. Jeśli tego nie odkręcimy, straci rok, a już teraz rozglądałam się za terapeutą dla niej.

– Co zdarzyło się w tej szkole? – zniecierpliwił się Jakub. – Mówiłaś o młodocianym gangu. O przemocy. Opowiesz mi czy mam cię ciągnąć za język? Wolałbym zabrać się do realnej pracy. Wiesz, że te pytania są standardowe?

Pola wywróciła oczyma, a potem nagle wstała i ruszyła do łazienki. Po drodze palnęła Kokoszę po ramieniu.

– Wyjaśnij, bo ja nie dam rady – rozchlipała się. – Zaraz wracam. – Odwróciła się do skołowanego Sobieskiego. – Bartłomiej ci wszystko opowie.

Kokosza wyraźnie nie miał na to ochoty, ale zwlókł się ze swojego fotela. Podszedł bliżej.

– Więc było tak – zaczął. – Na początku roku szkolnego Stefa zakolegowała się z takim jednym chłopakiem. Kamil jest drugoroczny. Dołączył do klasy Stefy i chyba zaczęli ze sobą kręcić. Żartowaliśmy sobie z tego z Polą, a Stefa oczywiście zaprzeczała. Raz, że on jest gejem, innym razem, że ma już dziewczynę… Fakt faktem, że od września do listopada nie było dnia, żebym go nie widział w chacie. Zamykali się w jej pokoju i oglądali coś na kompie. Słyszeliśmy głośne śmiechy i widać było, że się lubią. Nie widziałem w tym nic złego… Zwłaszcza że chłopaczyna sprawia wrażenie godnego zaufania. Jest starszy dwa lata od Stefy, bo raz siedział i później poszedł do szkoły. Ona to jeszcze dzieciak…

Kuba spoglądał na faceta, nic nie rozumiejąc.

– Wiesz, że czas nas goni? – zauważył. – Mów to, co najważniejsze, inaczej możemy stracić okazję na jej znalezienie, jeśli coś jej grozi.

Kokosza pierwszy raz wyglądał na wstrząśniętego.

– Kiedy ten Kamil to jest klucz! – podkreślił i urwał. – W mojej ocenie, bo Pola uważa inaczej. Rzecz w tym, że w poprzednim roku Kamil chodził z niejaką Mugi, a ta siksa trzęsie całą szkołą. Ma armię fanek, followersów, czy jak to się nazywa. Wejdź sobie na Instagram Tsumugi Kotobuki – przeliterował. – I pooglądaj jej foty. Na każdym zdjęciu ma wypięty tyłek!

Kuba natychmiast wyszukał podany pseudonim. Kokosza nie kłamał: zmysłowe pozy, krótkie strzępione spodenki, goły brzuch i bezceremonialnie wyeksponowany biust. Lolitka nosiła paski od Versacego i malowała usta szminką Chanel, którą – jak się chwaliła – dostała „for free za zasięgi”.

– Mugi była zazdrosna o Stefę – ciągnął Kokosza. – Chyba nie chciała tego Kamila odpuścić. Tak się ostatecznie ułożyło, że chłopak wybrał naszą dziołchę. Byłem świadkiem kilku awantur na pobliskim przystanku tramwajowym, bo jakimś sposobem ta gówniara dowiedziała się, gdzie mieszkamy. Kłócili się, on się z nią szarpał, a potem podeszło dwóch młodocianych karków i chcieli mu nastukać. Miałem już interweniować, ale zdążył wskoczyć do tramwaju. Ten Kamilek to chuchro, typ ślicznego gogusia. Wysoki, oczy jak niezapominajki, zawsze w przykrótkich rurkach ciasnych jak marchewki i ze świecidełkami na szyi. To dlatego myślałem, że jest kompletnie niegroźny, bo woli chłopaków do zakochiwania…

– Do brzegu – burknął Jakub, a Kokosza oburzył się, ale kontynuował:

– Czy Mugi śledziła Kamila? Nie wiem… Dość powiedzieć, że Stefania nagle została persona non grata w szkole. Szydzili z niej, opluwali, kompromitowali przed nauczycielami. Takich małych złośliwości było co niemiara. Nie od razu się o tym dowiedzieliśmy. W styczniu bodajże, a może to był już luty? – Zawahał się. Nabrał więcej powietrza, wypuścił. – W każdym razie to był moment przełomowy. Nigdy tego nie zapomnę…

– Co się stało? – Jakub nie wytrzymał. – Pobito ją? Miała obrażenia?

– Nie – zaprzeczył Kokosza. Chwilę myślał, jak ubrać w słowa kolejne informacje. – Stefania wróciła ze szkoły cała mokra. Biegiem ruszyła do łazienki i zamknęła się tam, ale podszedłem do jej torby, którą zostawiła pod drzwiami. Śmierdziała gnojówką. Wyobraź sobie, że wsadzili ją do sracza. Wrzucili ją tam całą. Wykąpali w gównie. Potem były jeszcze obrzydliwe plakaty i tweety o tym, że gówno ciągnie do swego, że dziwka tylko na to zasługuje. Nie znam się na nomenklaturze młodzieżowej, ale nawet taki ramol jak ja zorientuje się, że chodziło o podły mobbing. Wiemy już teraz, że Stefania starała się początkowo radzić sobie sama, ale to ją przerosło. Czekali na nią pod szkołą, podstępnie wyśmiewali. Bała się chodzić do budy. Udawała chorą, symulowała. Wreszcie się wściekłem i poszedłem opierdolić dyrektorkę. Jak się domyślasz, szefostwo tej podrzędnej szkółki uznało, że składam bezpodstawne oskarżenia i tylko zawracam im dupę, domagając się śledztwa. A potem dosłownie wywalili mnie na kopach, bo nie jestem ojcem Stefy.

Przerwał, bo z łazienki wyszła Pola. Spojrzała wilkiem na partnera.

– Stefkę z Kamilem łączyła tylko przyjaźń. Nie był jej prawdziwym chłopakiem. To przecież jeszcze dzieci – wyrzuciła na jednym oddechu. Zawiesiła spojrzenie na Sobieskim. – Chcesz zobaczyć jej pokój czy dalej będziesz marnował czas na domysły?

– To ja przyprowadzę psa z samochodu – oświadczył Kokosza, wstając. – Widzę, że to jeszcze potrwa. Wolałbym, żeby Roksy nie wyzionęła ducha w bagażniku, bo całkiem będę miał przesrane. Stefa kocha tę bestyjkę bardziej niż własnych rodziców i jak wróci, zapłakałaby się, gdyby coś jej się stało.

Jakub z Polą spojrzeli na Kokoszę zadziwieni. Potem Sobieski przeniósł spojrzenie na twarz ciężarnej kobiety. Nie dostrzegł tam miłości, wdzięczności czy niemego podziękowania. Jedynie złość, niechęć, a nawet pogardę. Tak patrzy kobieta, która ostatkiem sił stara się powstrzymać furię.

Kuba nic nie powiedział. Ciemnym korytarzykiem ruszył za Polą do pokoju Stefy.

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz