Monster High. School Spirits. Piramida sekretów - Adrianna Cuevas - ebook

Monster High. School Spirits. Piramida sekretów ebook

Adrianna Cuevas

0,0
27,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Podziemia Monster High skrywają się groźne sekrety…

Cleo owinęła sobie całą szkołę wokół małego palca… Nieobcy jej żaden najnowszy styl, zna wszystkie popkulturowe trendy, a każdy wpis na jej RykToku to wiral. Lecz gdy odwiedza świat ludzi, odkrywa zgrozastyczny zwyczaj: konwent MonsterKon. Ludzie przebierają się za ulubione potwory!

Przeświadczona, że właśnie tego trzeba Monster High, duchczyna postanawia zorganizować pierwszy w dziejach szkoły CzłowieKon. Gdy zaś zapuszcza się do katakumb, znajduje idealne trofeum dla zwycięzcy konkursu na najlepsze przebranie – olśniewającą koronę.

Kiedy jednak Cleo przymierza diadem, nie da się go już zdjąć, a im bliżej konwentu, tym osobliwiej mumia się zachowuje. Niech Ra będą dzięki za wierne straszyciółki! Razem z Clawdeen, Draculaurą i Frankie Cleo stara się jak najszybciej rozwikłać tajemnicę korony, by wyzwolić się spod jej władzy…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



TYTUŁ ORYGINAŁU: MONSTER HIGH MIDDLE SCHOOL SPIRITS: Creep It Under Wraps

ILUSTRACJE NA OKŁADCE: Janelle Anderson PROJEKT OKŁADKI: Brann Garvey REDAKCJA: Urszula Śmietana KOREKTA: Sandra Popławska REDAKCJA TECHNICZNA: Adam Kolenda

MONSTER HIGH™ and associated trademarks and trade dress are owned by, and used under license from, Mattel. © 2024 Mattel. First published in the English language in 2023 by Amulet Books, an imprint of ABRAMS, New York (All rights reserved in all countries by Harry N. Abrams, Inc.)

Copyright © for the Polish edition by Dressler Dublin Sp. z o.o., 2025

PRODUCENT: Dressler Dublin Sp. z o.o. ul. Poznańska 91, 05-850 Ożarów Mazowiecki e-mail: [email protected]

DANE DO KONTAKTU: Wydawnictwo Bukowy Las (Young Book) ul. Sokolnicza 5/76, 53-676 Wrocław e-mail: [email protected]; bukowylas.pl, youngbook.pl

ISBN 978-83-8074-708-1 Nr 24000332

WYŁĄCZNY DYSTRYBUTOR: Dressler Dublin Sp. z o.o. ul. Poznańska 91, 05-850 Ożarów Mazowiecki tel. (+ 48 22) 733 50 31/32 e-mail: [email protected]

KSIĘGARNIE INTERNETOWE:swiatksiazki.pl, ksiazki.pl, czytam.pl

PROLOG

Za mrocznymi morzami i wysokimi górami żył sobie zepsuty ktoś, kto myślał tylko o sobie. Wydano wory złota, by rozwiesić w korytarzach zwierciadła, tak by mógł spoglądać na swoje odbicie, ilekroć najdzie go ochota. Codziennie przyrządzano jego ulubione potrawy z najkosztowniejszych składników, by najadał się do syta. Krawcy i szwaczki o spracowanych dłoniach spowijali go w najprzedniejsze materiały, które przy każdym jego ruchu błyszczały i szeleściły.

– Więcej, więcej. Ja, ja – marudził ten ktoś, maszerując głośno przez swój niebotyczny zamek.

Nigdy nie wyglądał przez okno. Nigdy nie patrzył na ziemię.

Gdyby to zrobił, zobaczyłby twarze umazane brudem, bo poddani snuli się po polach w poszukiwaniu czegoś, czym mogliby napełnić puste brzuchy. Znużone palce zszywały z łachmanów ubrania, a lud dzień i noc tyrał dla tego kogoś.

Szemrali tym głośniej, im bardziej rosły żądania tego kogoś.

I nagle pewnego dnia ktoś inny uznał, że najwyższy czas dokonać zmiany.

W najciemniejszym zakamarku kraju żył duende, który miał już dość. I dobrze wiedział, jak postąpić z chciwcem.

– Dam mu nauczkę – szepnął zgarbiony, chwytając w chude palce pełzającego węża.

Zrobił głęboki wdech i dmuchnął na żmiję, a gorące powietrze owiewające łuski przemieniło ich kolor z czarnego w złoty. Uformował złote stworzenie w krąg, a potem sięgnął po leżący obok gładki, wybielony słońcem fragment kości. Uniósł kość do ust, dmuchnął ponownie, a kość przeistoczyła się w lśniące złoto. Duende nie przerywał działania i włączał do obręczy coraz więcej węży i kości, a twór zaczął jaśnieć zielonkawym, niesamowitym światłem, które rozświetlało komorę. Na samym końcu umieścił w środku błyszczący, szkarłatny klejnot. Po ścianach pełgały czarne cienie, a goblin podziwiał swoje dzieło zza przymrużonych powiek.

– Teraz dostanie nauczkę – rzekł i zarechotał gardłowo, a jego śmiech poniósł się echem od niskiego sklepienia jego jaskini. Potem duende zatańczył na zakurzonej ziemi, unosząc wysoko twór swoich rąk, cień na ścianie śledził każdy jego krok.

Duende miał słuszność. Była nauczka… ale przyszło zapłacić straszliwą cenę.

Już po wszystkim złoty przedmiot popadł w niepamięć. Mijały lata, a stał się tylko pogłoską – straszną historią, którą rodzice opowiadali dzieciom, by te nie rozrabiały. Z czasem historie wyblakły, a w ich miejsce pojawiły się nowe, przerażające relacje.

Aż w końcu przedmiot zawędrował w miejsce zupełnie niespodziewane.

A może zupełnie oczywiste.

Katakumby pod Monster High stanowiły labirynt oświetlanych płonącymi pochodniami korytarzy, ciemnych komnat i zapomnianych pasaży. Niewiele było trzeba, by potwór się tam zgubił, a krzyki o pomoc przepadły wśród warstw grubego kamienia. Coś się mogło w katakumbach skryć w cieniu, niepostrzeżone i niedotykalne.

Lecz nic nie ginie na zawsze.

Wystarczyłoby, by któryś z potworów skręcił we właściwy korytarz, minął pokryte pnączami drzwi i przekradł się pod okiem łuskowatego strażnika, aby natrafił na skarbiec. W swoje ciekawskie macki czy łapy wziąłby zaklętą księgę, mistyczny wisior albo nawet portal do innego świata.

A może coś zupełnie innego. Coś z minionych wieków, powstałego w sekrecie, co spowijała tajemnica. Przedmiot, który dawał nauczkę. Przedmiot gotów na kolejną ofiarę, która wpadnie w jego sidła.

W dormitoriach i salach lekcyjnych Monster High uczniowie całymi nocami grali w nabijaka, uczyli się strachologii oraz porachunków i zajadali siorbetami. Nie wiedzieli, co kryło się w katakumbach. Nie mieli pojęcia, co spoczywa wśród cieni.

Ale to coś czaiło się pod Monster High.

I czekało.

ROZDZIAŁ 1

Nawet potworom niekiedy należy się przerwa. A uczęszczanie do liceum przeznaczonego wyłącznie dla monstrów, skrytego przed oczami świata ludzi, niosło ze sobą wyjątkowe wyzwania. Jako córka Jego Krwiopijczej Najpotworności Draculi, a do tego kapitanka kirliderek oraz przewodnicząca – Draculaura miała pełne ręce roboty. Z kolei w głowie Frankie Stein funkcjonowały fragmenty mózgów zombie-matematyczki, gargulca-sejsmologa oraz kompozytorki rasy banshee… a to tylko kilka przykładów. Clawdeen Wolf zaś, której tata był człowiekiem, a mama wilkołaczką, nieustannie balansowała między światem ludzi a krainą potworów, jednocześnie grając w kurhanówkę i odkrywając nowe światy (i to dosłownie).

Na samą myśl można było dostać potwornej zadyszki.

Dobrze się składa, że Monster High oferowało wiele różnych sposobów na skuteczne odstresowanie. Kiedy Deuce Gorgon po raz dwunasty niechcący zamienił swoje zadanie domowe z duchonomii w kamień, odprężył się, piekąc nadziewane glutem strachociacha pod czujnym okiem wyzierających mu spod czapki węży. Większość duchniów i duchennic mogła przejść obok kotar w rykotorium bez problemów, ale kiedy Heath Burns, syn Hadesa, niechcący je podpalił, zdołał rozładować stres podczas rozmowy ze swoją Babunią na temat najnowszego odcinka Dni naszego nieżycia. Ghoulia Yelps walczyła z szefem wszystkich szefów w ulubionej grze wideo, Manny Taur czytał tom piąty Monster High: Historia kłem i szponem pisana, a Lagoona Blue kombinowała, jak by tu rozkochać w sobie najnowszy obiekt swoich westchnień. Każdy potwór radził sobie z licealną presją na własny sposób.

Z Cleo de Nile było tak samo. Dziedziczka rodu mumii musiała się borykać nie tylko ze szkolnymi wyzwaniami – żonglowaniem zajęciami, a zarazem dbaniem o własne wysokie standardy związane ze statusem ikony stylu – lecz także z oczekiwaniami wobec członków rodziny królewskiej. Cleo, koneserka wykwintu i doskonałości, zarówno z uniwersum potworów, jak i ludzi, najbardziej lubiła się relaksować, wychodząc wraz z przyjaciółmi na obiadki do świata normików. Już pogodziła się z faktem, że jedzenia w Cairo Grille nie przygotowują mumie ani nie serwują skarabeusze, ludzka kawa nie pali w przełyk jak elektrocino, a w miejscowym koreańskim grillu zamiast smoczego ognia używają zwykłego rusztu, i uwielbiała kosztować smakowitych kulinarnych cudów dostępnych w przestrzeni normików.

– Teraz spróbujcie ropa vieja – doradziła Clawdeen, podając parujący półmisek Cleo, Draculaurze i Frankie, kiedy siedziały razem w ogródku Azucar!, najlepszej kubańskiej restauracji w mieście.

W ludzkim świecie dzień był piękny i straszyciółki postanowiły biesiadować na zewnątrz, aby cieszyć się świeżym powietrzem.

O ile Clawdeen bez trudu wtapiała się w ludzki świat, o tyle reszta ekipy musiała dołożyć większych starań, by się zamaskować. Z pomocą Cleo Frankie wybrała parę dżinsów i bluzę, które najlepiej zakrywały jej sinawą skórę, i starała się nie strzelać iskrami z szyi. Draculaura obiecała Clawdeen, że nie przemieni się w nietoperza, choćby nie wiadomo jak rozbolały ją nogi. A Cleo skwapliwie pogodziła się z tym, że w świecie normików zostanie uznana po prostu za ekscentrycznie wystrojoną uczennicę liceum, chociaż jej jaskrawe, niebiesko-złote spodnie i top wyglądały trochę nie na miejscu w niewielkiej rodzinnej knajpce. Pilnowała przynajmniej, by skarabeusze żyjące pod jej bandażami nie rozpierzchały się na wszystkie strony.

Clawdeen stopniowo zabierała koleżanki na żywieniową wyprawę dookoła świata. W ubiegłym tygodniu poszły do etiopskiej restauracji, gdzie nauczyły się jeść za pomocą gąbczastej yndżery zamiast widelca. Tydzień wcześniej Clawdeen zapoznała przyjaciółki ze swoją ulubioną restauracją serwującą afroamerykańską kuchnię duszy, zapewniwszy wszystkich, że potrawy te nie mają nic wspólnego z duchami takimi jak Spectra Vondergeist.

– Ropa vieja oznacza po hiszpańsku „stare ubrania” – oświadczyła Frankie, strzelając drobną iskierką z ucha. – Ludzie serio to jedzą?

– Dlaczego nas zmuszasz, żebyśmy jadły pranie? – zapytała Cleo, przerzucając przez ramię długie, czarne włosy i mierząc danie spojrzeniem zza przymrużonych powiek.

Draculaura trąciła potrawę wyciągniętym palcem.

– Tak naprawdę nie przypomina to odzieży – skomentowała.

Clawdeen się zaśmiała.

– Ja cię szponię, spokój, oddychać. Nazwa ropa vieja wzięła się stąd, że szarpana wołowina przypomina trochę z wyglądu stare, znoszone ubrania. Ale smakuje wybornie. Możecie mi wierzyć!

Clawdeen nałożyła wszystkim na talerze porcję ropa vieja i nieco ryżu. Cleo wybałuszyła oczy, łowiąc nosem aromat czosnku, papryki i cebuli. Włożyła do ust spory kęs i przeżuła.

– O mój Ra, to jak na razie najlepsze ludzkie jedzenie, jakiego kosztowałyśmy – orzekła, trzymając iKryptę nad talerzem, by nakręcić filmik na swojego RykToka. Potem pochyliła się w stronę Frankie i cyknęła fotkę, jak we dwójkę próbują tego rarytasu. – Musimy koniecznie przekonać Szefa Trójczuszkę, żeby nam to podawał. – Nie wątpiła, że trójgłowemu głównemu kucharzowi w Monster High przyda się świeża inspiracja. (Miał skłonność do serwowania szok-dogów co najmniej cztery razy w tygodniu).

Frankie wzruszyła ramionami.

– Podejrzewam, że dosłownie ugotowałby stare ubrania. A ja mam alergię na poliester i aksamit.

Cleo się zaśmiała i szturchnęła Frankie łokciem. Zerknęła na RykToka, żeby sprawdzić, ile lajków zebrał jej filmik z etiopskiej uczty z ubiegłego tygodnia.

Draculaura zjadła kolejny kęs i westchnęła.

– Dzięki temu jedzeniu zapominam, że muszę iść z tatą na konferencję Najpotworniejszych Ekscelencji. Chce, żebym zaprezentowała nasz referat o zwyczajach migracyjnych ogrów. Nigdy wcześniej niczego podobnego nie robiłam.

– Na pewno świetnie się spiszesz – zadeklarowała Clawdeen, podając wszystkim półmisek smażonych plantanów.

– Będziesz strachastyczna – zapewniła Cleo, machając ręką. – No bo nie ma opcji, żeby Draculaura była w czymś kiepska. Każdy o tym wie.

Wampirka się uśmiechnęła.

– Dzięki. Na pewno mi się uda. Po prostu to duża odpowiedzialność.

Frankie podskakiwała na krześle.

– Mama i tata chcą, żebym prowadziła z nimi nowy eksperyment. Masa badań, długie godziny w laboratorium, wybuchy i rozczłonkowanie niewykluczone. Idealna rozrywka dla całej rodziny.

Rodzice Frankie byli cenionymi na całym świecie naukowcami, którzy stworzyli swoje dziecko ze starannie wyselekcjonowanych fragmentów mózgów potworów oraz ludzi. Stale prowadzili ważkie monstrualne eksperymenty, a Frankie chętnie się w nie włączała, gdy tylko mogła.

– Skoro tak twierdzisz – zaśmiała się Clawdeen. – Mój tata powiedział, że mogę mu pomóc przy kolejnych wpisach do encyklopedii potworów. Skoro już mam informacje z pierwszej ręki.

Tata Clawdeen niedawno pomógł córce, Frankie i Draculaurze rozwikłać tajemnicę jednej z części mózgu potworzycy. Jak mało kto znał się na tematyce monstrów.

Cleo w milczeniu przesuwała widelcem jedzenie na talerzu. Rodzice jej przyjaciółek powierzali im istotne obowiązki. Cieszyła się z tego i przepełniała ją duma. Lecz mimowolnie odczuwała zawód, myśląc o własnych rodzicach.

Cleo należała do rodziny królewskiej, lecz nie była pretendentką do żadnej istotnej funkcji. Do sukcesji pretendowała jej starsza siostra Nefera. To właśnie jej Mamumia i Baba powierzali poważne zadania, aby przyuczać ją do odgrywania monarszej roli. Jeśli chodziło o Cleo, rodzice poprzestali na posłaniu jej do Monster High. I tyle.

– Chciałabym im pokazać, że ja też potrafię nieźle zarządzać – wymamrotała Cleo pod nosem zatopiona w myślach, przeglądając media społecznościowe na telefonie, by się przekonać, ilu ma obserwujących w porównaniu z ulubionymi influencerami.

Przyjaciółki nadal delektowały się posiłkiem w ogródku, robiły sobie zdjęcia podczas kosztowania potraw i obmyślały, do których restauracji udadzą się w następnej kolejności, gdy nagle uwagę Cleo zwrócił wybuch śmiechu, który dobiegł od strony chodnika.

Cleo rozdziawiła usta, patrząc, jak w jej stronę maszerują wąż morski z ośmioma mackami, migotliwa wróżka z wielkimi srebrnymi skrzydłami oraz zielonoskóry goblin.

– Jeszcze więcej potworów w świecie normików? Dlaczego się nie przebrali? – mamrotała pod nosem Cleo.

Ilekroć potwory zapuszczały się do świata ludzi, zawsze dokładały starań, by wtopić się w tłum. Ale te trzy monstra szły sobie chodnikiem i zupełnie nie próbowały ukrywać, kim są.

Cleo zerwała się z krzesła i podbiegła do potwornej trójki. Jej przyjaciółki tak pochłonął wybór, co na deser – natilla czy arroz con leche – że niczego nie zauważyły.

– Czy na pewno powinieneś się pokazywać w takiej postaci w ludzkim świecie na oczach wszystkich? Macki zajmują pół chodnika – szepnęła Cleo, nachylając się do węża morskiego.

Ten cofnął się o krok i uniósł brew.

– Słucham?

Cleo przeniosła wzrok na wróżkę.

– No bo większości ludzi odbije, kiedy zobaczą, że między nimi kręcą się potwory. A zwróć uwagę na to, że poza tobą nikt tu nie ma skrzydeł.

Wróżka skrzyżowała ramiona na piersi.

– O czym ty gadasz?

– Wybieramy się na MonsterKon – odparł goblin, odsuwając Cleo masywną zieloną łapą. Jego skóra była gąbczasta w dotyku i Cleo zdała się sobie sprawę, że jest zrobiona z pianki. Dziwne.

– Wybaczcie mojej koleżance! – rozbrzmiał głos Clawdeen. Wilkołaczka podbiegła do Cleo i złapała ja za ramię. – Jest zachwycona waszymi kostiumami.

Cleo popatrzyła na Clawdeen, unosząc brew.

– Kostiumami? To nie są prawdziwe potwory?

Wąż, wróżka i goblin poszli dalej, a Clawdeen przyprowadziła Cleo z powrotem do stolika.

– Przebrali się, bo idą na konwent – wyjaśniła.

– Co to jest konwent? – zapytała Frankie, kiedy kelner przyniósł wszystkim siedzącym przy stoliku porcje natilli. Clawdeen zrobiła głęboki wdech.

– Okej, no więc jest tak. Kiedy ludziom się coś spodoba, strasznie się w to wkręcają. Tak naprawdę w opór.

– Ma to sens – potwierdziła Draculaura, kosztując słodkiego kremu oprószonego cynamonem.

– Czasami grupa ludzi, którzy lubią to samo, gromadzi się, by się tym czymś wspólnie cieszyć – ciągnęła wilkołaczka, machając łyżką na wszystkie strony.

– Goobert, Twyla i ja zawsze się razem cieszymy, kiedy w stypówce podają zmierzły ryż – wtrąciła Frankie. – Chodzi o coś takiego?

– Poniekąd – odparła Clawdeen. – Ale w szerszym kontekście. Wyobraź sobie, że w całym rykotorium jest pełno osób, które lubią ziemniaki. Wszyscy są przebrani za ulubionego kucharza albo nawet za kopytka czy za kiszki ziemniaczane. Tak by wyglądał Pyrkon!

– O, a MogiłKon? Albo GacKon? – podsunęła Draculaura. – Zdecydowanie bym się na takie coś wybrała.

– Może CzerepKon, gdzie wszyscy przebraliby się na ulubioną część mózgu! – dodała od siebie Frankie. – Byłyby tam jednorożce, sachamamy i chupacabry.

Cleo przysłuchiwała się, bębniąc paznokciami o blat. W jej mózgu nabierała kształtów pewna myśl. No, w jej umyśle. Mózg znajdował się w słoju w pokoju w internacie.

Clawdeen wyskrobała naczynie do czysta z resztek natilli.

– Konwenty bywają przeogromne. To masa organizacji: panele z zaproszonymi gośćmi, jedzenie, wystawcy.

Cleo postukała się palcem w usta.

– Zdaje mi się, że to wielka odpowiedzialność. Takie coś, co bez dwóch zdań pokaże czyimś rodzicom, do czego potwór jest zdolny.

Clawdeen uniosła brew.

– No może. Co chcesz przez to powiedzieć?

Cleo wstała z krzesła i wzięła się pod boki.

– Chcę powiedzieć, że ściągniemy konwent do Monster High. A ja nim zarządzę.

ROZDZIAŁ 2

Korytarze Monster High przeszył piskliwy wrzask.

Czaszencja zadudniła.

Uwaga, duchniowie i duchennice, przekazujemy wyjątkową wiadomość od naszej niepowtarzalnej Cleo de Nile. Czyli słuchajcie albo stratuje was stado trójgłowych smoków. Oj, chwileczkę… poprawka. Po prostu słuchajcie.

Cleo odchrząknęła i ściągnęła łopatki, pochylając się do mikrofonu na biurku dyrektorki Krwawnickiej.

– Współduchniowie. Czy zapuściliście się kiedyś poza mury Monster High i zastanawialiście nad tym, co wypełnia świat ludzi? Nad ich przeróżnymi zawodami, smykałkami i jedzeniem? No więc szykuj się, Monster High… na swój pierwszy w historii CzłowieKon!

Mówiąc do mikrofonu, Cleo rozłożyła przed sobą notatki. Dyrektorka stała tuż za nią. Cleo chciała być przygotowana. Rodzina królewska zawsze musi być przygotowana.

– Ku czci najlepszych elementów ludzkiego świata odbędą się występy, degustacje i maskarady. Ja jako Główna Potworząca imprezy będę w samym sercu akcji i atrakcji. Zorganizuję stoiska z jedzeniem, kostiumy oraz muzykę. Obmyślcie więc spektrakularne przebranie za człowieka i szykujcie się na CzłowieKon!

Cleo wyłączyła mikrofon i odetchnęła głęboko.

– Dobra robota, Cleo – pochwaliła dyrektorka Krwawnicka, klepiąc ją po ramieniu. – Ciekawa jestem, jak wypadnie ten CzłowieKon. Chwali ci się samodzielność i inicjatywa wprowadzenia do szkoły czegoś nowego. Może nawet włączymy to w program nauczania w Monster High… choć przyznaję, że zachwycanie się światem ludzi to dla mnie coś nowego.

Cleo się zaśmiała.

– Och, w świecie normików jest mnóstwo fajnych rzeczy. Próbowała pani kiedyś meksykańskiego pan dulce, oglądała musicale na Broadwayu albo grała w hokeja? Jest się czym zachwycać. Ale, co najważniejsze, taki konwent to olbrzymia odpowiedzialność. Masa spraw, którymi trzeba pokierować.

Dyrektorka Krwawnicka zadarła brew.

– Jesteś pewna, że dasz radę? Niepotrzebna nam powtórka z Igrzysk w Pochowanego. Mam dość rozumu, żeby się nie godzić na to, by uczniowie rozgrywali sobie zawody w piżamach w tajnych przejściach. Nadal jeszcze usiłujemy odszukać Romulusa i Barkimedesa.

Cleo nie zdążyła zapewnić dyrektorki, że czuje się gotowa do podjęcia przywództwa, bo rozległ się donośny łomot w drzwi i obie podskoczyły.

– Nie pukaj tak głośno, Kumo – złajała go Spectra Vondergeist, przenikając do gabinetu.

Drzwi się otworzyły i do środka wtoczył się Kuma, wypełniając dostępną przestrzeń swoim wielkim, włochatym cielskiem.

– Dobry wieczór, dyrektorko – przywitała się Spectra. – Czy możemy z panią o czymś porozmawiać?

Cleo wstała z krzesła.

– Rozmawiałyśmy o CzłowieKonie.

Krwawnicka machnęła ręką.

– Nie ma sprawy. O czym chcecie pomówić?

Spectra się wyprostowała i przyfrunęła do Kumy.

– Chcielibyśmy zorganizować zbiórkę – powiedziała. – Coś, co pozwoliłoby nam zebrać pieniądze, tak by uczniowie Monster High mogli jeździć w rodzinne strony różnych potworów i się o nich uczyć. Kuma wpadł na ten pomysł. Chce, żebyśmy wszyscy wybrali się do Japonii i poznali inne onikumy.

Kuma pokiwał głową entuzjastycznie i zaklaskał potężnymi łapami.

Dyrektorka zastanawiała się chwilę.

– Znakomity pomysł. Co za cudowny sposób, by dowiedzieć się więcej o monstrowersum.

Cleo zacisnęła usta.

– Dyrektorko, nie uważa pani, że zbiórka i konwent to nieco za wiele naraz?

Spectra osunęła się nieco w stronę podłogi i lekko przygarbiła.

– Och, tak sądzisz?

Cleo potaknęła, zaciskając dłonie w pięści. Musiała dopilnować, by dyrektorka nie wycofała się z CzłowieKonu. Tylko w ten sposób Cleo zdoła udowodnić rodzicom, że potrafi pełnić funkcje kierownicze. Zbiórka pieniędzy niepotrzebnie przekieruje uwagę zainteresowanych.

– Rozpoczęliśmy już planowanie CzłowieKonu – zwróciła się do dyrektorki. – Może potem urządzimy zbiórkę. Ale zdecydowanie nie teraz. Powinniśmy się skupić na jednym. Konkretnie na CzłowieKonie.

Dyrektorka założyła ramiona na piersi.

– Pewnie masz rację. Kiedy impreza Cleo się skończy, zastanowimy się ponownie nad twoją zbiórką, Spectro.

Z gardzieli Kumy dobyło się niskie, smutne warczenie.

– Rozczarowany – stwierdził.

Spectra nie zdążyła się odezwać, bo do gabinetu wparowała Toralei i z hukiem zamknęła za sobą drzwi.

– Muszę sobie sprawić smoka do ochrony – westchnęła dyrektorka Krwawnicka.

– Jakim cudem dojdzie do organizacji CzłowieKonu? I to akurat w Monster High? – zawyła Toralei, zamaszyście wiosłując rękami.

Dyrektorka zrobiła głęboki wdech i palcami ścisnęła grzbiet nosa.

– Wiesz, Toralei, moim zdaniem będzie to impreza o znaczeniu edukacyjnym.

Cleo zaparła się rękami na biodrach.

– Będzie wspaniale. Już ja tego dopilnuję.

Toralei przewróciła oczami.

– Świat ludzi wcale nie jest wspaniały. Jest ohydny i nie powinniśmy się zniżać do jego poziomu.

Cleo, kręcąc głową, przecisnęła się między Toralei, Kumą a Spectrą i wyszła z gabinetu dyrektorki.

– To nieprawda. Już ja ci pokażę.

Kiedy maszerowała do swojego pokoju, widziała, że nie wszyscy podzielają zdanie kotołaczki. Duchniowie dyskutowali już o obwieszczeniu Cleo i zaczynali planować kostiumy.

W ciągu kolejnych dwóch dni zapytania o materiały na temat ludzi w bibliotece wzrosły czterokrotnie. Na RykToku najczęściej wyszukiwano #LudzkaRzecz i #JacySąLudzie. Popularność zdobywał hasztag #CzyLudzieJedząGałkiOczne, dopóki Clawdeen na RykToku nie wyjaśniła, że kulki w herbacie bąbelkowej robi się z tapioki i w odróżnieniu od tego, co sądził Finnegan Wake, nie są to królicze oczy.

– Cleo! – zawołał Heath, biegnąc przez stypówkę do stolika, przy którym siedziała razem z Clawdeen i Frankie. – Dopieściłem swoje przebranie na CzłowieKon. Co sądzisz?

Heath obrócił się w kółko, prezentując swój jaskrawoczerwony dres. Nawet buty i skarpetki miał w tym samym kolorze.

– Jest bardzo… karmazynowy – oceniła Cleo.

Spod bandaża na jej prawym ramieniu wyślizgnął się skarabeusz, błyskając w świetle stypówki lśniącym granatowym pancerzem. Skarabeusz obrzucił Heatha spojrzeniem i wzruszył odnóżami.

– Totalny… szkarłat – dodała Clawdeen, zjadłszy kawałek szok-doga.

Frankie zmierzyła Heatha spojrzeniem od stóp do głów.

– Istnieje osiemdziesiąt osiem synonimów słowa „czerwony”. Każdy z nich nadawałby się do opisu twojego kostiumu.

Płomienie na głowie Heatha spotężniały, tak że zaczęły niemal lizać sufit stypówki. Potwór wyciągnął ręce i wystrzelił płomieniem z dłoni. Ognik trafił w szok-doga siedzącej przy innym stoliku Lagoony, która musiała zalać płonący talerz strumieniem wody z ust.

Cleo pochyliła się ku Clawdeen.

– Czy ludzie potrafią miotać ogniem, o czym nie wiem?

Clawdeen zaprzeczyła ruchem głowy.

– Nie, chyba że w dzieciństwie naprawdę niezbyt uważnie obserwowałam świat.

Cleo popatrzyła na Heatha.

– Kim właściwie masz być?

Heath wziął się pod boki i zadarł brodę.

– Strażakiem!

Clawdeen przygryzła wargę i chwilkę się zastanawiała.

– Ehm, zdajesz sobie sprawę, że strażacy gaszą pożary? Walczą z ogniem.

Heath posmutniał, a płomienie na czubku jego głowy przygasły.

– A nie walczą ogniem?

Clawdeen pokręciła głową.

– Mają węże z wodą, którą polewają płonące budynki. I gaśnice wypełnione pianą, które też gaszą ogień.

– To dobijająco mniej fajne niż to, co ja umiem robić – jęknął Heath, szarpiąc za skraj czerwonej bluzy. – Muszę przemyśleć swoje przebranie.

To mówiąc, odczłapał posępnie, a Cleo zaśmiała się nerwowo.

– Będzie dobrze. To było zwykłe nieporozumienie. Idę o zakład, że reszta kostiumów na CzłowieKon będzie imponująca. Cała impreza okaże się strachastyczna, a Mamumia i Baba padną z wrażenia.

Lagoona dosiadła się do stolika Cleo i odłożyła przemoczonego szok-doga.

– Zniszczył mi lunch.

– Jeśli podgrzejesz go do pięćdziesięciu siedmiu stopni Celsjusza, to wyschnie – poradziła Frankie. Wysunęła palec i wystrzeliła z niego drobną iskierkę. Woda wyparowała z posiłku Lagoony, wzbijając kłęby pary.

– Dzięki, Frankie! – powiedziała potworzyca morska. – Cóż, mój kostium na CzłowieKon będzie płetwastyczny, zdecydowanie nie okaże się to porażką jak u niektórych osób.

– Za co się przebierzesz? – zapytała Cleo. – Oby za coś super trupastycznego.

– Niech no zgadnę, przebierasz się za mistrza sushi – powiedziała Clawdeen, puszczając oko.

Lagoona się zachłysnęła.

– W życiu! Te biedne rybeńki! Przebiorę się za biolożkę morską.

– To bardziej logiczne – oceniła Frankie.

– Idealnie do mnie pasuje – oświadczyła Lagoona. – No bo one potrafią oddychać pod wodą, tak samo jak ja, i tak samo przyjaźnią się z rekinami.

Przy stoliku zapadła cisza. Lagoona powiodła po wszystkich wyczekującym spojrzeniem.

Cleo znów pochyliła się do Clawdeen i spytała:

– To niezupełnie prawda, tak?

Clawdeen potwierdziła to przypuszczenie, a Cleo jęknęła.

– To będzie katastrofa. Wszyscy przyjdą źle poprzebierani. Będę najgorszą Główną Potworzącą w dziejach, a rodzice już nigdy w życiu nie pozwolą mi niczym kierować.

– Wow, daleko się posuwasz – skomentowała Clawdeen.

– W ogóle się nie poruszyła – zaoponowała Frankie, unosząc brew.

Cleo znów stęknęła i wsparła czoło na stoliku.

– To będzie najgorszy CzłowieKon w historii świata.

– Wydaje mi się, że będzie to pierwszy CzłowieKon – podsunęła Clawdeen.

– Czyli zachodzi pięćdziesięcioprocentowe prawdopodobieństwo, że będzie najgorszy, i takie samo, że będzie najlepszy – podsumowała Frankie.

Lagoona odsunęła talerz z wysuszonym szok-dogiem i poklepała Cleo po plecach.

– Przepraszam, Cleo. Nie chciałam cię zdenerwować swoim przebraniem.

Cleo się wyprostowała.

– Nie w tym rzecz. Chcę po prostu, żeby ta impreza naprawdę się udała, bo w ten sposób pokażę Mamumii i Babie, na co mnie stać. Ale jeśli nikt nie będzie wiedział, jacy naprawdę są ludzie, to wszystko pójdzie nie tak.

Zrobiła głęboki wdech i zadumała się na chwilę. Potem odwróciła się do Clawdeen.

– Ty jesteś człowiekiem – powiedziała z przebiegłym uśmiechem. – A poza tym jesteś mądra, z każdym się dogadasz i umiesz innych przekonywać.

– A ty mną manipulujesz – odparła Clawdeen.

Cleo chwyciła Clawdeen za rękę. Spod rękawa egipskiej księżniczki wypełzł skarabeusz, który podbiegł ku dłoni Clawdeen i poklepał ją po kciuku drobnym odnóżem.

– Potrzebna mi ekspertka od ludzi – stwierdziła Cleo. – Ktoś, kto wyjaśni innym, jeśli coś niewłaściwie zrozumieją ze świata normików. Stanowisz idealny pomost między światem ludzi a monstrowersum.

– Clawdeen jest wilkołaczką, a nie pomostem – zastrzegła Frankie.

Clawdeen wyjęła rękę z dłoni Cleo.

– Mam teraz w sumie masę roboty, bo trenuję kurhanówkę, pomagam tacie z encyklopedią potworów, a do tego muszę się uczyć – wyjaśniła.

Cleo pokręciła głową.

– Och, dasz radę. Mogłabyś po prostu opowiedzieć innym, jacy naprawdę są ludzie.

– Będę prowadzić zajęcia ze Wstępu do ludzioznawstwa? Profesor Clawdeen Wolf, do usług! – zaśmiała się Clawdeen.

– Skrzynka z pytaniami! – wykrzyknęła Frankie, strzelając z karku drobną iskrą, która trafiła Cleo w ramię. Egipcjanka zachichotała i szturchnęła Frankie w ramię. – Zainteresowani mogliby spisać wszystkie pytania dotyczące ludzi, a Clawdeen mogłaby je wyjmować i na nie odpowiadać.

Cleo pokiwała głową.

– Świetny pomysł. Clawdeen mogłaby codziennie wieczorem udzielać wskazówek na temat ludzi, tak by pomóc monstrom tworzyć kostiumy.

Clawdeen przygryzła wargę.

– Pewnie bym mogła. Właściwie nigdy w szkole nie rozwodziłam się na temat bycia człowiekiem.

– Wszyscy będą zachwyceni! – Cleo pokiwała głową z werwą. – Uwierz mi.

Zerwała się zza stołu i pociągnęła za sobą Frankie oraz Clawdeen. Wychodząc ze stypówki, planowały ogłoszenia zapowiadające cykl „Ludzie dla początkujących”.

Lagoona wrzuciła szok-doga do hasiogoblina i zawołała do nich:

– Chwileczkę, czyli ludzie nie potrafią oddychać pod wodą?

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

Podziękowania

Każdego, kto przyczynił się do powołania tej historii do istnienia, poczęstuję domowej roboty drożdżdżownicą!

Przede wszystkim moją agentkę Stefanie Von Borstel Sanchez z agencji Full Circle Literary, która zawsze mnie wspiera, podpiera i podprowadza. Dziękuję za pomoc we wszelkich moich poczynaniach.

Moje wspaniałe redaktorki: Erum Khan i Claire Stetzer z Abrams – tworzymy potwornie świetną ekipę. Praca z Wami dwoma to było spełnienie najkoszmarniejszych snów.

Dziękuję Shei Fontanie za to, że stworzyła świat, w którym młodzi ludzie czują się dostrzeżeni, zrozumiani i nabierają wiatru w skrzydła. Niech Monster High nadal stanowi bezpieczną przystań, którą wszyscy mogą z radością odkrywać.

Dziękuję wszystkim wspaniałym antypotworom z Mattel, którzy dopilnowali, by ta opowieść pozostała wierna duchowi Monster High.

Jak zawsze dziękuję mojej pisarskiej ekipie: Natalii i Lori. I wielkie dzięki dla mojej brygady od wsparcia emocjonalnego – Ceci, Minh i Yaikirze. Wasz entuzjazm i miłość zawsze dodają mi sił.

Oczywiście wyrazy wdzięczności kieruję ku moim dwóm ulubionym monstrom: mężowi i synowi. To dzięki Wam opowiadam te historie. Jestem wdzięczna, że zawsze mi kibicujecie.

Wreszcie dziękuję wszystkim Młodym Czytelnikom i Czytelniczkom, którzy czytali moje książki rozemocjonowani i odnaleźli się w moich opowieściach. Przeżywajmy dalej wspólne przygody.

O Autorce

Adrianna Cuevas to autorka książki The Total Eclipse of Nestor Lopez uhonorowanej nagrodą Pura Bel-pré, a także publikacji Cuba in My Pocket, The Ghosts of Rancho Espanto i Mari and the Curse of El Cocodrilo. Jej rodzice imigrowali do Stanów Zjednoczonych z Kuby i osiedli w Miami na Florydzie. Mieszka z mężem i synem nieopodal Austin w Teksasie. Była nauczycielką hiszpańskiego, a teraz pisze swoją kolejną powieść dla młodzieży, trzyma w ryzach pokaźny domowy zwierzyniec, w tym aksolotla, uprawia szermierkę i ogląda horrory.