8,49 zł
“Ludzie są dobrzy” to utwór Janusza Korczaka, polsko-żydowskiego lekarza, pedagoga, pisarza i publicysty, który był prekursorem działań na rzecz praw dziecka.
Jest to przejmująca historia emigracji opowiedziana z perspektywy małej dziewczynki. Po śmierci ojca, osierocona narratorka przez pewien czas tuła się po rodzinie, by wreszcie razem z matką opuścić kraj i popłynąć do Palestyny. Utwór w fenomenalny sposób pokazuje świat widziany oczami dziecka, które nie ma nad własnym życiem kontroli i nie zna przesłanek stojących za decyzjami dorosłych.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 28
Wydawnictwo Avia Artis
2021
Była mała, ale pamięta. Już taka jest, że pamięta. Mama szyje, pierze, gotuje, a ojciec leży w łóżku. Ojciec chory, a mama nie ma czasu. — Powiedz, tatusiu, jak tam jest. Ale od początku. — Tyle razy mówiłem. — Ale chcę jeszcze raz. — A no, dobrze. Więc siadamy na okręt. — Nie. Że dostałeś certyfikat. Bo nie rozumiem, co to jest. Co to jest port? Co to jest kajuta? Dlaczego woła się tam na ciebie: aba? Co to jest morze? Dlaczego po hebrajsku „dzieńdobry“ mówi się — szalom, — i „do widzenia“ — szalom? Jeżeli ktoś ma umierać, czy też mówi: „szalom“? Była mała, ale pamięta. Już taka jest. Pamięta, że ojciec zakasłał, mama prędko wyszła z pokoju. — Pojedziemy koleją. — Będę siedziała przy oknie. — No, tak. Potem będziesz zmęczona. Mama położy na ławce palto, wyjmie z walizki poduszkę. — Nieprawda. Mama pościel zapakuje osobno, bo do walizki nie zmieści się. I ja nie będę zmęczona. Nie będę spała. — To nie. Potem okręt. — Na okręcie są pomarańcze? Będziesz tam sadził drzewa? Będziesz zdrów? — No, tak. Zobacz, gdzie jest mama. Poproś, żeby nie płakała. — Skąd wiesz, że mama płacze? Zesunęła się z łóżka na podłogę. Była mała. Zaniosła stołeczek do drzwi. Zawsze tak robiła, żeby sięgnąć do klamki. Wyszła do sieni. — Mamo, dlaczego płaczesz? Mama wytarła oczy i pomyślała trochę. — Nie mów przy tatusiu... nie mów, że ktoś umiera. — Bo nie grzecznie tak mówić? Brzydko? — Nie brzydko, tylko tatuś jest chory. Chory powinien być wesół, a śmierć jest smutna. No tak; dziadzio też mówi, że za wiele się pyta i za wiele chce wiedzieć. Ale dlaczego dzieci nie mają rozumieć wszystkiego tak, jak dorośli? Była mała, ale pamięta, że potem jechała koleją i siedziała przy oknie. Nie do morza jeszcze jechała, tylko do lasu. A w lesie, w białym domu, leżał tatuś na białym łóżku. — Powiedz, jak tam jest. — Będziesz miała osiołka. Konika z długimi uszami. — Wiem. — Będziesz siedziała na osiołku, jak chłopiec. Dziewczynki w spodniach chodzą w Palestynie. — Wiem. Widziałam na obrazku. — Białe kurki będziesz karmiła. Zrobię ci latawca na długim sznurku; wysoko puścisz go z wiatrem. — Winogrona będę zrywała. Są tam chaluce, szomrzy i prorocy. — Dziadzio mówił ci o prorokach? — Mówił. Sama też rozumiem. — A kto to są prorocy, jeżeli rozumiesz? — Prorok wszystko może i wie, co będzie. Ja też wiem. — Powiedz, bo i ja chcę wiedzieć. — Wiem, że będziesz zdrów i będziesz pracował w polu. Zaczęła się śmiać, żeby tatusiowi i mamie było wesoło. Ale weszła pani w białym fartuchu, spędziła ją z łóżka i nawet gniewała się. A tatuś mówi: — Tak, tak. Zejdź. Nie można. Pani ma słuszność. Potem pożegnały się i wyszły z białego domu do bramy w tym lesie. A tatuś oparł się o okno, wychylił się, kłaniał się ręką i zawołał zdaleka: „szalom“. A mama nic, tylko prędko wyszły za ogrodzenie. I to był ostatni już raz. Potem mieszkała u cioci. Ciocia dobra była, ale ten chłopczyk, ten kuzyn, ciągle chciał, żeby była koniem i żołnierzem, i popychał ją, uderzał batem po nogach i śmiał się, że jest beksa. — Bawmy się w okręt — prosiła go. Ale on chce, żeby i na okręcie były konie i bitwy. Długo były u babci i dziadzia. Ale dziadzio nie opowiada o prorokach: — Co ci będę głowę zawracał? I tak za dużo myślisz. Główkę męczysz, kochanie. Wcale nie;