Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
29,98 zł
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 29,98 zł
Issac kiedyś nie miał zupełnie nic, teraz ma wszystko. Pieniądze, sławę i zainteresowanie ludzi o które w dzieciństwie i młodości w desperacki sposób rozpaczliwie błagał. Popełnił wiele błędów, a to odbiło piętno na jego charakterze. Przystojny i arogancki bad boy liczy się tylko z dwójką swoich przyjaciół z którymi prowadzi studio tatuażu. Nicholas i Kallan są dla niego, jak bracia. Wychowali się razem w domu dziecka. Mieli tylko siebie, a moment w którym ich zgłoszenie do reality show o tatuażystach wygrało z tysiącami innych zgłoszeń, odmienił ich życie na zawsze.
Nina to dziewczyna enigma. Zjawiła się w studiu chłopaków na jedną chwilę, by w ostatecznie zrezygnować ze zrobienia sobie tatuażu. Dla Issaca to codzienność, ale ta klientka wyjątkowo zapadła mu w pamięci. Dodatkowo, kilka dni później, to właśnie ją spotkał, gdy obudzi się rano, na kacu, po imprezie nad basenem domu swojego producenta. Wydawało mu się, że widzi anioła, ale on po prostu jeszcze dobrze nie wytrzeźwiał… Mężczyzna postanawia spędzić z dziewczyną dzień, a to wystarcza, by dostrzegł w dziewczynie coś innego niż w każdej innej. Szybko dociera do niego, że Nina to nie panienka na jedną noc, a gra emocji i uczuć, która wybucha między tą dwójką, jest nie do zatrzymania. I gdy Issac jest przekonany, że dopadła go w końcu strzała Amora, i to z wzajemnością, to Nina nagle rozpływa się w powietrzu.
Zdesperowany i zraniony tatuażysta nie może się z tym pogodzić. Postanawia odnaleźć dziewczynę i dowiedzieć się, co tak naprawdę się wydarzyło.
Kim jest jego Nina? I do czego doprowadzi prawda, którą pozna Isaac?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 365
Data ważności licencji: 7/17/2026
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN
Redaktor prowadzący: Grażyna Muszyńska
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Aleksandra Zok-Smoła (Lingventa), Renata Jaśtak
Zdjęcie na okładce
© Louis Botha/Arcangel
Zilustrowanie postaci Isaaca i Niny: aynes.art
© by K.N. Haner
© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2021
ISBN 978-83-287-1835-7
Wydawnictwo Akurat
Wydanie I
Warszawa 2021
Moim kochanym Czytelniczkom, które czekały na tę powieść ponad trzy lata. Mam nadzieję, że historia Niny i Isaaca skradnie Wasze serca. Jesteście najlepsze!
To nie mogło się udać, ale nadzieja umiera ostatnia.
Ściskałem w dłoni diamentowy zegarek o wartości trzech milionów dolców i zawahałem się tylko krótką chwilę.
Co ja, kurwa, wyprawiam?
Wziąłem głęboki wdech, wsunąłem zegarek w kieszeń kurtki i szybko wyszedłem z pokoju. W głowie miałem pustkę, ciało wypełniała adrenalina, wiedziałem tylko, że natychmiast muszę wyjść z tego domu. Impreza trwała w najlepsze, więc wymknąłem się niezauważony. Wyjeżdżając z posiadłości mojego producenta myślałem tylko o tym, żeby jak najszybciej spieniężyć transakcję. Może to nie było jedyne wyjście z sytuacji, ale najszybsze, a czas już nam się skończył. Przyśpieszyłem, gdy tylko znalazłem się na głównej drodze, a potem wykonałem jeden telefon. Umowa była prosta. Dostarczam towar i dostaję za to walizkę pieniędzy. Nie obchodziły mnie konsekwencje. Musiałem zdobyć tę kasę za wszelką cenę. I zdobyłem.
Kilka dni później…
Zbierałem się do wyjścia, żeby jechać na lotnisko, gdy usłyszałem wjeżdżające na podjazd auto. Zdziwiłem się; chłopaki przecież jeszcze były w domu. Po chwili rozległo się pukanie. Moja walizka czekała w korytarzu, a mnie dopadło to dziwne uczucie, że coś za chwilę się spierdoli. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je. Przede mną stało dwóch policjantów.
– Dzień dobry, Isaac Kennedy? – zwrócił się do mnie jeden z mężczyzn.
Przełknąłem ślinę.
– Tak, a o co chodzi? – zapytałem.
– Pójdziesz z nami.
– Słucham?! – zrobiłem krok w tył.
Policjanci ruszyli w moją stronę. Jeden z nich wyciągnął kajdanki.
– Jesteś podejrzany o włamanie i kradzież diamentowego zegarka należącego do Benjamina McGregora. Masz prawo zachować milczenie. Wszystko, co powiesz, może być użyte przeciwko tobie. Masz prawo do adwokata podczas przesłuchania, a jeżeli cię na niego nie stać, zapewnimy ci adwokata z urzędu. – Policjant recytował tę słynną regułkę, a drugi w tym czasie zakuwał moje ręce w kajdanki. Oparłem głowę o ścianę, gdy zimny metal zacisnął się na moich nadgarstkach. Nic nie mówiłem. Nie mogłem dać się ponieść emocjom.
– Co tu się, kurwa, wyprawia?! – wrzasnął Nick, zbiegając z góry.
Zobaczył mnie i zatrzymał się wpół kroku. W jego oczach pojawiły się strach i niepewność.
– Panowie, to jakaś pomyłka – wydusił z siebie. – Isaac… – Spojrzał na mnie pytająco.
– Zabieramy go. Proszę załatwić mu adwokata – oznajmił jeden z policjantów, wyprowadzając mnie z domu.
– Ale o co chodzi? Nie możecie tu tak wchodzić i zakuwać ludzi w kajdanki! – Nick bardzo się wkurwił.
Wyszedł za nami, wołając po drodze Kallana.
– Dajcie mi jedną minutę – poprosiłem grzecznie, gdy dotarliśmy do policyjnego radiowozu.
Policjanci spojrzeli po sobie. Nie stawiałem oporu, nie byłem agresywny, więc pozwolili mi zamienić kilka słów z kumplem.
– Załatw mi adwokata. – Spojrzałem na Nicka.
W tej chwili pojawił się Kallan. Włosy miał mokre, najwidoczniej dopiero wyszedł spod prysznica.
– Co ty odwaliłeś?! – warknął na mnie Nick.
– Zrobiłem to dla niej – odpowiedziałem cicho.
Oczy chłopaków zrobiły się wielkie. Wyrazy ich twarzy mówiły wszystko.
– Kurwa… – Kallan złapał się za głowę. – Naprawdę zajebałeś mu ten zegarek?! – wycedził cicho przez zęby. – Stąd miałeś tę kasę?!
Nie musiałem odpowiadać.
– Co, jaki zegarek? Komu?! – dopytywał Nick, ale mój czas się skończył.
Policjanci podeszli do nas i przerwali rozmowę, a ja poprosiłem przyjaciół:
– Załatwcie mi adwokata.
Chłopaki kiwnęły w moją stronę.
– I powiedzcie jej, że ją kocham – dodałem na koniec.
Nie martwiłem się o siebie. Miałem gdzieś, co się ze mną stanie. Bo cokolwiek miało się wydarzyć, to było chwilowe, a ją mogłem stracić. Na zawsze.
Sprawdziłem stan konta i pierwszy raz od dawna odetchnąłem z ulgą. Pieniądze za kilka pierwszych odcinków programu o naszym studio pozwoliły mi uwierzyć, że w końcu nadeszły te lepsze czasy.
Koniec z biedą.
Koniec z kredytami i pożyczkami od lichwiarzy.
Koniec ze zmartwieniami.
Nareszcie mogliśmy zacząć żyć tak, jak nam się marzyło.
Pierwsze, co zrobiłem, to zadzwoniłem do Nicholasa, żeby przekazać mu dobrą wiadomość.
– Zamawiaj dziwki i koks, Nick. Hajs się zgadza! – zaśmiałem się na powitanie.
Wstąpiła we mnie nowa energia. Od dawna było nam ciężko, a problemy z kasą są mega stresujące. Nikt przecież nie lubi wybierać między zapłaceniem faktur i rachunków a jedzeniem.
– No, zajebiście, to od razu wyciągnij kilka stów, bo właśnie pierdolnęła rura w kiblu i zalało nam całe studio – odpowiedział Nick.
Skrzywiłem się. Czy zawsze, kurwa, musiało być coś nie tak?
– Serio?
– Stoję w gównie po kostki, więc mnie nie wkurwiaj, tylko przyjeżdżaj. Od razu zapłać zaległe faktury, bo telefon od rana się urywa. Dzwoniła ta cizia od tuszy i nowych maszynek. Rozmawiałeś z nią o wymianie sprzętu? – zapytał, a mnie właśnie się przypomniało, że faktycznie coś o tym wspominała.
– Coś było…
– Isaac! – warknął Nick.
– Wspomniała coś o nowym sprzęcie, ale wtedy pokazałem jej swój i się zamknęła. – Znowu się roześmiałem.
– Przeleciałeś ją? – zapytał, ale to było przecież oczywiste.
– No i? – Przewróciłem oczami.
– Ja pierdolę, jesteś męską dziwką. – Teraz to on się roześmiał.
– Gdyby nie ja, to nie dawałaby nam tuszy na kreskę przez ostatnie pół roku. Spotkałem się z nią raz czy dwa, poza studiem. Poszliśmy na drinka, a potem…
– Oszczędź mi tych szczegółów, Isaac. Dziś i tak znowu sprzątałem, bo miałem klienta, a na fotelu były ślady po tobie!
– Serio? A myślałem, że wylizała mnie do czysta. – Parsknąłem na myśl o poprzednim wieczorze i klientce, która po przekłuciu pępka bardzo chciała „zostać” chwilę dłużej.
– Bierz kasę i przyjeżdżaj. Za ile będziesz? – Nick przeszedł do sedna sprawy.
– Będę za godzinę. Jest Kall? – zapytałem.
– Jest, babra się w gównie i ratuje, co się da.
– Czyli robi to, co lubi – skwitowałem.
Nie rozumiałem, dlaczego Kall nadal ukrywał przed nami, że jest gejem. Bał się naszej reakcji? Kompletnie tego nie ogarniałem, ale nie drążyłem tematu. To jego wybór i jego życie.
– Weź przestań, on nie jest pedałem.
Tak, Nick nie wierzył, że jego kumpel woli facetów i nawet nie dopuszczał do siebie tej myśli. Może właśnie dlatego Kall się do tego oficjalnie nie przyznawał?
Zakończyłem rozmowę i wziąłem się do roboty. Obowiązki czekały. Przypływ gotówki w końcu pomoże nam wyjść z dołka. Zanim wróciłem do salonu, musiałem załatwić kilka pilnych spraw, w tym zapłacić faktury, o których przypomniał mi Nick. Z konkretną sumką na koncie było to jednak o wiele przyjemniejsze niż wybieranie, co powinniśmy zapłacić w pierwszej kolejności. Zeszło mi nieco dłużej, ale koło południa dotarłem na miejsce. Już wysiadając z auta, poczułem smród, czyli to nie małe zalanie, a poważna awaria.
– Ja pierdolę. – Skrzywiłem się, gdy podszedłem do drzwi.
Przez szybę zobaczyłem Nicka, który z jednorazową maseczką na twarzy stał za ladą recepcji i rozmawiał z kimś przez telefon. Nasunąłem koszulkę na nos i wszedłem do środka.
– Co tak długo?! – warknął od progu Nick.
– Korki są. Ale tu jebie! – odpowiedziałem.
Fetor był taki, że szło się porzygać.
– Ty powinieneś babrać się w tym gównie, idioto! – Kall wyłonił się zza parawanu. Był blady i wyglądał, jakby zaraz miał puścić pawia. Zresztą, on bardzo często tak wyglądał.
– A to niby dlaczego? – Skrzywiłem się.
– Bo kibel się zapchał przez to, że spuszczałeś w nim prezerwatywy! – wysyczał.
Sekundę później poczułem lekkie uderzenie w tył głowy. Nick strącił moją czapkę, która upadła na upierdoloną gównem podłogę. Dobrze, że miałem dobry humor, bo oberwałby ode mnie dwa razy mocniej.
– Odkupisz mi taką samą – powiedziałem tylko, a on zmierzył mnie swoim ojcowskim spojrzeniem.
Zawsze zachowywał się w ten sposób, gdy sytuacja tego wymagała. Byliśmy w tym samym wieku, ale mentalnie Nick był dwadzieścia lat starszy. Zawsze opanowany i odpowiedzialny. Jednak cechy charakteru naszej trójki uzupełniały się. Jakimś cudem tworzyliśmy ten pieprzony trójnóg i tak było nam najlepiej.
– Nie zachowuj się jak pajac, Isaac. Zapłać ekipie i musimy zacząć tu sprzątać – wtrącił się Kall.
– Sprzątać? Chyba was popierdoliło, że ja będę to sprzątał! – oburzyłem się.
– Samo się nie sprzątnie – dodał Nick.
– A ekipa z programu? – zapytałem.
– Odwołałem ich na dziś. Nie będą kręcić, jak sprzątamy gówno z podłogi. Chyba że chcesz, żeby tak cię ludzie oglądali.
Westchnąłem.
– No przecież playboyowi nie wypada machać mopem! – Kall się zaśmiał i wręczył mi szczotkę.
Przewróciłem oczami. Nie miałem ochoty tego sprzątać, ale nie chciało mi się też o tym dyskutować. Byliśmy zespołem i nie mogłem sobie tak po prostu wyjść. To nasz salon i dbamy o niego wspólnie.
Ogarnialiśmy syf do wieczora, a potem wróciliśmy do domu, który na czas programu wynajmował dla nas producent. Ekskluzywna willa w stylu loft mieściła się w Hollywood,; dojazd zajmował niecałe dwadzieścia minut.
Każdy z nas miał ochotę jedynie wziąć prysznic i walnąć się spać. Byliśmy zmęczeni, śmierdzieliśmy gównem, ale zadowoleni, że w końcu wychodziliśmy na prostą. Nie marzyliśmy o karierze w Hollywood, ale program w telewizji miał być szansą na rozwinięcie skrzydeł. Duże pieniądze, ogromna reklama dla naszego studia. I nawet jeśli sława miała trwać zaledwie chwilę, to nie na niej nam zależało. Po programie życie miało wrócić do normy, a my po prostu mieliśmy dalej robić swoje, mieć mnóstwo klientów i żyć z profesji, którą ogromnie kochaliśmy. Ja miałem swoje większe i mniejsze marzenia związane z rozwojem naszego studia, ale nie lubiłem mówić o tym głośno, bo do tej pory, gdy ośmielałem się marzyć na głos, to wszystko szło w zupełnie odwrotnym kierunku. Chwilami wręcz bałem się cokolwiek planować, żeby kolejny raz się nie rozczarować. Nie lubiłem tego uczucia, gdy wszystko, na czym mi zależało, pryskało jak bańka mydlana. Ile razy tak się czułem? Mnóstwo, ale obiecałem sobie, że nie zawiodę moich kumpli. Oni są dla mnie wszystkim. Jak rodzina, której tak naprawdę nigdy nie miałem. Zdawałem sobie sprawę, że nie byłem najbardziej potulnym i spokojnym człowiekiem, ale oni akceptowali mnie takiego, jakim jestem. Zdarzały nam się konflikty, kłótnie. Kilka razy daliśmy sobie po mordach, ale w najgorszych chwilach oni zawsze byli obok mnie. Podawali pomocną dłoń, wyciągali z dołka albo płakali razem ze mną. O tym ostatnim nie wiedział nikt, oprócz nas.
Tego wieczoru, jak nigdy, wszyscy poszliśmy spać bardzo wcześnie. Następnego dnia od rana mieliśmy kręcić, a ja zastanawiałem się, kogo znowu nam podeślą. Zamysłem tego programu było pokazanie funkcjonowania salonu tatuażu, ale wszystko było ustawione. Klienci, sytuacje, historie ludzi. To wszystko wymysł scenarzysty, stworzony na potrzeby konkretnych odcinków. Niewiele było w tym realizmu, ale miałem to gdzieś. Kasa naprawdę była obiecująca, a przecież robiliśmy to głównie po to, by zażegnać problemy finansowe. Łatka „telewizyjnego celebryty” miała być podobno dodatkowym bonusem, na którym nam najmniej zależało.
Następne dni przeleciały bardzo szybko. Kręciliśmy odcinek za odcinkiem, a ja czułem się dziwnie zmęczony. Wszystko zaczęło mnie denerwować. I wcale nie musiałem udawać przed kamerami, bo szło idealnie, jak w scenariuszu. Byłem dupkiem, chamem i prostakiem. Tak było mi wygodnie. Po co miałem pokazywać światu swoją lepszą stronę? Miałem gdzieś to, kto i co o mnie myślał, bo zależało mi tylko na moich kumplach, którzy znali mnie najlepiej. Nie pozwalałem, żeby ktoś się do mnie zbliżył. To był mój problem, z którym chwilami starałem się walczyć, a jednocześnie bałem się przed kimś otworzyć. Nie lubiłem tego uczucia, gdy ktoś dostrzegał we mnie wrażliwego chłopca. Wolałem stwarzać pozory twardego faceta i nie pokazywać komukolwiek swojej drugiej strony. Znałem ją i uważałem, że jest słaba. Za każdym razem, gdy przypominałem sobie o swoich nastoletnich latach miałem żal do całego świata. Doskonale pamiętałem, jakim byłem wtedy zbuntowanym gówniarzem i ile błędów popełniłem. Nie chciałem być taki w dorosłym życiu, ale chwilami mi to nie wychodziło. Popełniałem inne błędy, o wiele gorsze, bo teraz byłem dojrzałym facetem i powinienem myśleć inaczej. Tłumaczyłem sobie, że mam prawo taki być. Nie liczyłem się z innymi; w młodości nikt nigdy nie pytał mnie o przyszłość. Rodzina zastępcza, dom dziecka i ośrodek dla młodzieży, to nie były moje wybory. Ja nie chciałem tam być. Chciałem mieć rodzinę. Chciałem czuć się potrzebny. Nic nie było tak, jak chciałem.
– Ja zaraz spadam. Muszę jechać do małej – powiedział Nick, wychodząc ze swojego pokoju.
Zwróciłem uwagę, że był ubrany inaczej niż na co dzień. Miał długie jeansowe spodnie i czarną klasyczną koszulę z rękawami podwiniętymi do łokci. Odwalił się i musiałem przyznać, że był przystojnym sukinsynem. Był podobny do Chrisa Hemswortha, tyle że miał ciemne włosy i oczy. Wysoki, wysportowany i szarmancki. Laski na to leciały. Zaraz za nim wyszła klientka. Rozliczyła się i z uśmiechem opuściła studio.
– Masz widzenie? – zapytałem.
– Nie, ale chcę się z nią zobaczyć. Nie widziałem jej już ponad dwa tygodnie – westchnął Nick.
– Myślisz, że ona ci pozwoli? Znowu wezwie policję. – Spojrzałem na niego.
Było mi go tak cholernie szkoda, bo nie mógł normalnie widywać się z własną córką. Livia miała co prawda dopiero kilka miesięcy, ale Nick bardzo chciał być przy niej. Niestety matka dziecka coraz bardziej mu to utrudniała. Przy porodzie podała jako ojca kogoś zupełnie innego, ale Nick i tak się łudził, że to jego córka. Nie tylko ja miałem bujne życie miłosne, ale chociaż potrafiłem się zabezpieczać.
– Trudno, ja będę walczył o małą. Skoro Vanessa nie chce mnie znać, to muszę ustalić sprawy związane z wychowaniem naszej córki, zlecić badania, by się upewnić, że jest moja – odpowiedział.
– Gadasz tak od jej urodzenia, i co? Widziałeś ją raptem kilka razy. Idź do sądu i…
– Pójdę – przerwał mi z westchnieniem. – Pójdę, ale czekałem na kasę. Teraz ją mam, więc załatwię sprawę – dodał.
Zawsze ogromnie przeżywał takie dni, gdy chciał zobaczyć córkę, a po prostu nie mógł. Vanessa nie wpuszczała go do mieszkania, a gdy dzwonił, nie odbierała albo kłamała, że nie ma jej w domu. Nawet nie chciałem sobie wyobrażać, co czuł Nick. Byłem przekonany, że byłby świetnym ojcem, a on uważał się za najgorszego. Obwiniał się, choć naprawdę nie powinien. Trafił na nieodpowiednią laskę i tyle. Ja zapewne olałbym sprawę nawet w przypadku dziecka, ale Nick był zupełnie inny niż ja. I szczerze go za to podziwiałem.
Była prawie szósta po południu, a my z Kallem wciąż ogarnialiśmy faktury. Było ich tyle, że bez pomocy Nicka nie szło tego zrobić. On orientował się w tym najlepiej z nas, ale się nie odzywał, więc najwidoczniej udało mu się zobaczyć córkę, a my nie chcieliśmy przeszkadzać. Kall miał dość więc wyszedł zapalić, a ja próbowałem odszyfrować tę pieprzoną papierową enigmę. Rzuciłem pod nosem kolejną kurwą, gdy usłyszałem kobiecy głos.
– Dzień dobry.
Wyjrzałem zza lady recepcji i zobaczyłem dziewczynę. Na oko była młoda i bardzo ładna. Miała jasne blond włosy, proste i długie, błękitne oczy i uśmiechała się do mnie szeroko.
– Co tam? W czym mogę ci pomóc? – zapytałem.
– Podobno szukacie ładnej i ogarniętej recepcjonistki, no to jestem! – odpowiedziała zadowolona.
Skrzywiłem się, bo nic o tym, oczywiście, nie wiedziałem.
– A które z wymagań spełniasz? – zapytałem uszczypliwie.
– No, jestem zorganizowana, punktualna i lubię pracować z ludźmi. A oprócz tego podobno mam fajny tyłek – wyjaśniła, a ja oczywiście spojrzałem na tę część ciała dziewczyny.
Nie byłbym sobą, gdybym tego nie zrobił.
Fakt. Jej tyłek w ogrodniczkach z szortami wyglądał w porządku, ale ona była za młoda.
– Tyłek jak tyłek, ale cycki małe – stwierdziłem wrednie i tym razem to ona się skrzywiła.
Pod szelkami miała krótki biały koronkowy top bez stanika i naprawdę nie miała się czym chwalić.
– Ej, takich rzeczy się kobietom nie mówi! – burknęła na mnie, a wtedy do salonu wrócił Nick.
– Cześć. Nowa klientka? – zapytał zadowolony.
Chyba naprawdę udało mu się zobaczyć córkę.
– Podobno nowa recepcjonistka, wiesz coś o tym? – Zmierzyłem go wzrokiem.
– A tak! – Nick uśmiechnął się i wyciągnął do dziewczyny dłoń. – Rozmawialiśmy przez telefon, tak? Jesteś Kira? – dopytał.
– Tak, i bardzo chętnie wam pomogę – odpowiedziała.
– Dlaczego ja nic nie wiem o tym, że potrzebujemy kogoś do recepcji? – wtrąciłem wkurwiony.
– Producent to zasugerował – wyjaśnił Nicki.
– A co mnie to, kurwa, obchodzi? Nie potrzebujemy tu…
– Oni płacą, a my na tym skorzystamy – przerwał mi swoim ojcowskim tonem.
Spojrzałem na tę całą Kirę i zmrużyłem oczy.
– Jeśli szukasz sławy, to zgłoś się do normalnego reality show, gdzie będziesz mogła się lansować, bo tutaj pierwsze skrzypce gramy my – ostrzegłem.
– Nie szukam sławy. Szukam pracy! – warknęła.
– Tak, i właśnie ją dostałaś. Witaj na pokładzie! – Nick zadecydował za nas wszystkich.
– Ale ja się nie zgadzam!
– Na co się nie zgadzasz? – zapytał Kall, który akurat wrócił z fajki.
– Na recepcjonistkę! – wyjaśniłem.
– No, to głosujemy. Kto jest za? – zapytał Nick, podnosząc rękę. Zaraz za nim ręce podnieśli Kall i Kira. – Przegłosowane! – dodał zadowolony, a we mnie się zagotowało.
I nie chodziło o to, że laska będzie mi przeszkadzać w pracy. Po prostu nie miałem zamiaru wpuszczać kogoś obcego do naszego salonu. Wystarczyło, że na co dzień kręciła się tu cała ekipa programu. W dodatku fakt, że była to dziewczyna, wcale niczego nie ułatwiał. To przecież było logiczne, że prędzej czy później ją przelecę, a po co mi to było?
– To niczego nie zmienia. Nie będę dla niej miły – oznajmiłem.
– Ja tu jestem i słyszę to wszystko – wtrąciła Kira.
– I dobrze, że słyszysz. – Byłem wściekły. – Dziwne, że potrzebujesz pracy akurat, gdy kręcimy program. Nakręć filmik porno i też zostaniesz sławna – zasugerowałem.
W głowie miałem wyobrażenie, że te wszystkie laski chciały być na siłę celebrytkami. Żądne sławy, kasy, darmowych ciuchów i imprez. Wkurwiało mnie to niemiłosiernie.
– Nie nakręcę, bo mam małe cycki – odpowiedziała kąśliwie i posłała mi spojrzenie.
– Zarobisz i zrobisz sobie silikony? – dociąłem jej.
Nick i Kall z rozbawieniem przysłuchiwali się naszej wymianie zdań.
– To samo sugerował mój były – odgryzła się.
– Zostawił cię, bo masz małe cycki, więc teraz chcesz zrobić większe, żeby wiedział, co stracił? – Zaśmiałem się złośliwie.
– On nic nie stracił. To ja traciłam na niego swój cenny czas. – Dziewczyna spojrzała mi w oczy.
– Spoko, ale nie musisz go teraz marnować w naszej recepcji. – Skrzyżowałem dłonie na piersi.
– Isaac, daj spokój! – wtrącił Nick. – Kira i tak będzie u nas tylko do końca kręcenia programu. – Chyba próbował mnie przekonać.
– Czyli przez kolejnych kilkanaście pieprzonych tygodni! – przypomniałem mu.
– A dzięki niej będziemy mieć tu porządek! – Spojrzał na dziewczynę. – A tym tutaj się nie przejmuj. Zawsze tak się ciska.
– Zauważyłam. – Kira zerknęła na mnie z oburzeniem.
Widziałem złość w jej oczach. Na pewno było jej też przykro, że tak ją potraktowałem, ale naprawdę miałem to gdzieś. Laska w naszym zespole to był najgorszy z możliwych pomysłów.
Olałem dalszą dyskusję, bo nie było sensu się kłócić. Czas programu i tak wywrócił do góry nogami nasze życie, więc jakoś musiałem przetrawić blondynę na recepcji. Ona i tak doskonale wiedziała, że nie będzie miała łatwo, a ja nie zamierzałem jej czegokolwiek ułatwiać.
– To teraz proszę ładnie pokazać naszej nowej koleżance, co gdzie jest – polecił Nick.
– Chyba cię popierdoliło – zaśmiałem się głośno.
– Ja z Kallem wychodzimy, więc nie masz innego wyjścia, Isaac. Do zobaczenia w domu! – odpowiedział zadowolony i w sekundę ich nie było.
Stanąłem na środku salonu i nie dowierzałem, że zostawili mnie tu, żebym ją niańczył.
– Pokażesz mi moje miejsce pracy? – zapytała.
Nie było w niej ani trochę niepewności, ale jakaś dziwna nieśmiałość.
– Tak… – Wszedłem za ladę recepcji. – Tu masz krzesło. – Wskazałem na nie i dodałem: – To wszystko.
Dziewczyna spojrzała na mnie jak na durnia.
Okej, byłem wredny, ale nawet zaczynało mnie to bawić.
– Zapisujecie klientów z zeszycie? – Zaśmiała się, widząc zabazgrany notes.
– To chwilowe. Laptop zalał się kawą i czekamy na nowy.
Nie musiałem dodawać, że to ja go zalałem. Chłopakom powiedziałem, że to była wina klienta.
– Zalał się kawą? – Kira spojrzała na mnie z rozbawieniem.
– A co w tym dziwnego? Nie wymyślaj teorii, tylko chodź tutaj. – Nachyliła się do mnie dość blisko. – Tu masz wykaz pracowników i godziny pracy. Od południa do piątej mamy tylko klientów z programu, bo wtedy są tu kamerzyści i kręcą materiał. Po piątej możesz zapisywać zwykłych klientów z ulicy.
– Okej, a skąd mam wiedzieć, który z was zrobi odpowiedni tatuaż? – zapytała, a ja uśmiechnąłem się pod nosem.
– Klienci sami wiedzą, do kogo chcą przyjść – wyjaśniłem.
– Do ciebie przychodzą same laski z dużym biustem? – Wbiła we mnie spojrzenie.
– Dobieram kobiety pod rozmiar swojego fiuta – odpowiedziałem, a ona odruchowo spojrzała na mój krok.
Zrobiła to zupełnie nieświadomie, a następnie szybko przeniosła spojrzenie na moją twarz.
– Nie wątpię…
– To świetnie, a teraz możesz posegregować te faktury firmami i datami. I podziel na zapłacone i nie.
– A skąd mam wiedzieć, czy zapłacone? – Uniosła brew, a wtedy wskazałem na drugą stertę papierów.
– Tu masz paragony, potwierdzenia zapłaty, zlecenia przelewów. Powodzenia – dodałem.
– Miałam być recepcjonistką, a nie księgową – westchnęła.
– Właśnie poszerzyłem zakres twoich obowiązków, a teraz mi nie przeszkadzaj. Za pół godziny mam klientkę, więc jak przyjdzie, to mnie zawołaj. To by było na tyle.
– Okej… Zrobić ci coś do picia? – zapytała.
Zaskoczyła mnie tym, że nadal potrafiła być miła.
– Nie, ale tam masz ekspres i stojak z wodą. – Wskazałem miejsce w rogu za recepcją.
– Dobra, a na przyszłość, jaką kawę lubicie? – dopytała, a ja walczyłem z uśmiechem.
Było w niej coś… Coś fajnego, ale nie mogłem pozwolić, żeby została tu na dłużej. I pomyślałem, że nawet chciałbym ją przelecieć, mały romans to nic złego, ale laska w naszej ekipie nie wchodziła w grę.
– Ja jakąkolwiek w dużej ilości, Nicki czarną bez cukru, a Kall pedalską latte – wyjaśniłem.
– Zapamiętam. – Kiwnęła do mnie. – I jeszcze jedno?
Przewróciłem oczami, gdy to powiedziała.
– No?
– Jak masz w ogóle na imię? – Uniosłem brew.
Naprawdę tego nie wiedziała?
– Isaac.
– A ja jestem Kira, i mimo wszystko miło mi cię poznać. – Wyciągnęła do mnie dłoń.
Zachodziłem w głowę, ile ta dziewczyna mogła mieć lat? Dwadzieścia? Może rok więcej. Nie była typem napompowanej sztucznej lali. W dodatku dopiero teraz dostrzegłem tatuaż, który miała na obojczyku. Oczywiście od razu mnie to zaintrygowało, ale o nic nie zapytałem. Nawet nie odpowiedziałem na jej słowa, nie uścisnąłem jej dłoni, tylko odwróciłem się i poszedłem do swojego pokoju. Musiałem przygotować się na przyjęcie klientki, a chwilę wcześniej zorientowałem się, że to jedna z tych, które zawsze w bonusie fundowały mi porządny orgazm.
Klientka zjawiła się idealnie o czasie. Nie pamiętałem jej imienia, ale zauważyłem, że zmieniła kolor włosów i teraz była ostrą rudą laską. Najpierw wymieniliśmy kilka zdań na temat tego, co chciała sobie wytatuować, a potem wykonałem dla niej projekt. Wzór między piersiami był już kolejnym tatuażem, który jej robiłem. Kazałem jej się rozebrać, ale nie sądziłem, że przejdzie do rzeczy jeszcze przed sesją. Odwróciłem się na chwilę, żeby nanieść wzór na kalkę, a gdy spojrzałem na klientkę, ona była już zupełnie naga.
– Miałaś zdjąć tylko stanik i bluzkę – stwierdziłem.
– Pomyślałam, że po sesji będę zbyt obolała – odpowiedziała i podeszła do mnie.
– Wolisz być obolała przed sesją? – Zaśmiałem się i ująłem jej brodę.
Słodki zapach perfum był bardzo przyjemny i uwodzicielski. Zgrabne, opalone i wyćwiczone ciało tej dziewczyny bardzo mi się podobało i nie miałem zamiaru czekać.
– Zrób mi to, co ostatnio, Isaac – dodała i podeszła do fotela, a następnie oparła się o niego. Wypięła w moją stronę swój tyłek i dłońmi rozchyliła pośladki. Słodki rowek aż kusił, by zatopić w nim język. Oblizałem usta i podszedłem do niej. Położyłem dłoń na zgrabnej talii, a dziewczyna wymierzyła sobie delikatnego klapsa. Uśmiechnęła się tak kurewsko zalotnie. Wiedziała, że zaraz dostanie to, po co do mnie przyszła. Wspięła się na fotel, by lepiej wypiąć tyłek. Jęknęła już sekundę po tym, gdy palcami musnąłem jej cipkę. Przysunąłem sobie okrągły taboret, by na nim przysiąść i móc oglądać ją z każdej strony. Wygolona skóra również pachniała jakimś drogim balsamem, a ja posmakowałem jej już chwilę później. Polizałem rowek, a językiem dotarłem aż do cipki. Lubiłem robić kobietom dobrze, bo wiedziałem, że mi się odwdzięczą. Wbrew pozorom nie należałem do facetów, których interesowała tylko własna przyjemność. Lubiłem dawać ją pięknym i chętnym laskom. Co było w tym złego? Uważałem, że nic.
– Dziś jestem przygotowana na wszystko – powiedziała, a ja odchyliłem się na bok, by spojrzeć na jej twarz.
– Robiłaś lewatywę? – zapytałem wprost.
Seks analny również uwielbiałem.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, a to wystarczyło za odpowiedź. Wtedy mój kutas od razu stwardniał do końca, bo dawno nie zdarzyła mi się laska chętna na takie zabawy. Nie miałem jakichś specjalnych preferencji co do pozycji czy miejsc. Lubiłem dużo, ostro i szybko. Lubiłem to robić z pięknymi i otwartymi kobietami. Nie podniecała mnie nieśmiałość i uległość. Kręciła mnie brutalność, laski pewne siebie i totalnie wyzwolone. Pieprzenie bez zobowiązań. Bez wyrzutów sumienia i problemów.
– Chcesz żebym zmasakrował ci tyłek? – Wstałem i ponownie musnąłem palcem to miejsce.
Dla jednych zakazane, a dla mnie podniecające. Dziewczyna ponownie jęknęła i naparła na moją dłoń. Była gotowa na wszystko i to właśnie dostała. Pieprzyłem ją dobrą godzinę, a ona nie miała dość. W dodatku była tak głośna, że próbowałem nie wyobrażać sobie miny naszej recepcjonistki. Mnie to w ogóle nie przeszkadzało, ale gdy po skończeniu sesji wyszliśmy z pokoju, Kira patrzyła na mnie z taką miną, że miałem ochotę parsknąć śmiechem.
– Skasuj trzysta, a ja idę się ogarnąć – poleciłem i zostawiłem je same.
Moja klientka niczym się nie przejmowała. Tatuaż wyszedł świetnie, a seks był tylko miłym dodatkiem. Oboje o tym wiedzieliśmy. Dostałem też zaproszenie na noc i miałem zamiar z niego skorzystać. Szybko przebrałem się w świeże ubrania i wróciłem do dziewczyn. Kira siedziała za ladą ze zniesmaczoną miną, a moja ruda towarzyszka robiła sobie kolejne zdjęcie na Snapchata.
– Jest późno. Mogę już iść do domu? – zapytała Kira. Zerknąłem na zegarek, była już prawie północ. Kurwa, naprawdę straciłem poczucie czasu.
– Tak, idź. Nie sądziłem, że będziesz tu siedzieć ze mną do ostatniego klienta – odpowiedziałem, a ona podniosła się z krzesła.
– Chyba klientki – sprostowała i posłała rudej krzywe spojrzenie.
– Niektórzy mają specjalnie względy i dłuższe sesje. – Ruda wtrąciła się i podeszła do mnie.
Uniosłem brew, bo poczułem coś dziwnego.
– Poczekaj na mnie przy samochodzie – powiedziałem do niej.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i wyszła, a ja odprowadziłem ją wzrokiem. Cały czas patrzyłem na jej tyłek, który kilka godzin wcześniej ostro zapinałem.
– Nick nie mówił, że macie otwarte do tak późnych godzin – powiedziała Kira.
Była zła i chyba lekko wystraszona, że musi wracać po nocy do domu.
– To była wyjątkowa sytuacja.
– Zapewne… – burknęła.
– Kira, ja tak pracuję. Przyzwyczaj się do tego!
– Słyszałam was – wyznała z nietęgą miną.
– I?
– I się zastanawiałam, czy ją tam mordujesz, czy pieprzysz – odpowiedziała.
Teraz była już zła jak osa.
– Jak widać, to drugie. – Przewróciłem oczami. – Kończ i jedź do domu, bo muszę zamknąć salon.
– Okej. – Kira spuściła z tonu i szybko ogarnęła rzeczy za ladą. Czekałem na nią przy wyjściu, a ona przemknęła obok mnie i zatrzymała się na chodniku.
– Cholera… – bąknęła pod nosem.
– Co się stało? – zapytałem.
– Przed chwilą zwiał mi ostatni dzienny autobus – wyjaśniła.
– To poczekaj na nocny. Ja spadam – odpowiedziałem.
Przemknęło mi przez myśl, żeby zaproponować jej podwózkę, ale obok mojego auta już czekała moja dzisiejsza randka, a my mieliśmy zacząć niedługo rundę drugą.
Droga do mieszkania zajęła nam ponad godzinę, bo był jakiś wypadek, ale w tym czasie ruda zrobiła mi naprawdę dobrego loda. Obciągała, gdy ja próbowałem skupić się na jeździe. Znała się na tym doskonale, a wieczór zapowiadał się jeszcze lepiej. Dojechaliśmy na miejsce, ale chwilę wcześniej zaczęliśmy dziwną rozmowę, która od razu mi się nie spodobała.
– Wiem, że rano musisz jechać do pracy, ale może wpadniesz do mnie jutro wieczorem? I pojutrze też? – zasugerowała.
– Co? – Spojrzałem na nią.
– Dobrze nam ze sobą w łóżku i tak pomyślałam, że… – Ruda zrobiła maślane oczy.
Po prostu nie mogłem w to, kurwa, uwierzyć. Tak szybko się zakochała?
– Skarbie, ja nie traktuję poważnie naszej znajomości. Naszej ani żadnej innej – wyjaśniłem jej wprost.
– Może mógłbyś spróbować? – zasugerowała, a jej dłoń wylądowała na moim kolanie.
To był dla mnie wystarczający dowód na to, że trzeba szybko stamtąd spierdalać.
– Nie, nie mogę. – Odtrąciłem jej rękę. – A teraz wysiadaj, bo się śpieszę – dodałem.
Miałem w dupie, że byłem chamski.
– Miałeś wejść na górę – pisnęła.
– Ale nie wejdę. Wysiadaj – warknąłem.
– Ale…
– Czego ty, kurwa, nie rozumiesz? Zbieraj dupę i wypierdalaj z mojego auta! – dodałem już ostro.
Dziewczyna była bardzo zaskoczona moim zachowaniem, ale już nic nie mówiła i po prostu wysiadła. Nie miałem zamiaru przepraszać i tłumaczyć, że nie angażuję się w żadne związki. Trochę się tego bałem. Nie, nie trochę. Bardzo bałem się zaangażowania emocjonalnego. Przerażało mnie to i byłem tego świadomy, dlatego wybrałem taki, a nie inny styl życia.
Odjechałem szybko, ale buzowała we mnie dziwna energia. Miałem ochotę się upić albo iść do klubu. Nigdy jednak nie robiłem tego w pojedynkę. Był czwartek, późno w nocy i jedyne, co mi zostało, to po prostu wrócić do domu. Za kilka dni i tak miała odbyć się jakaś impreza, więc przełożyłem swoje plany. W drodze powrotnej nieco się uspokoiłem i znowu próbowałem przekonać sam siebie, że nie potrzebowałem stałego związku. Dopadły mnie jednak wyrzuty sumienia, że potraktowałem rudą w taki chamski sposób. Już miałem do niej zawrócić, gdy na przystanku zaraz obok naszego studia dostrzegłem czekającą na autobus Kirę. Aż zerknąłem na zegarek i zobaczyłem, że czekała tam już półtorej godziny.
– Ja pierdolę! – bąknąłem pod nosem, ale nie mogłem jej przecież tak zostawić.
Noc była dość chłodna, a ona nie miała na sobie żadnej kurtki czy pieprzonego swetra. Mama jej nie nauczyła, że zawsze powinno się zabierać ze sobą jakieś okrycie wierzchnie? Zwolniłem i zawróciłem, żeby podjechać pod przystanek. Kira siedziała skulona na ławce i ściskała w dłoni telefon. Uchyliłem szybę i zawołałem do niej.
– Wsiadaj!
Dziewczyna aż podskoczyła. Chyba nieco ją wystraszyłem i w pierwszej chwili nie wiedziała, że to ja.
– Czekam na autobus – odpowiedziała niepewnie.
– Czekasz już półtorej godziny. Wsiadaj, Kira! – pośpieszyłem ją. Dopiero wtedy wstała i podeszła do auta.
– Isaac? – zapytała z niedowierzaniem.
– Podwiozę cię, wsiadaj – powtórzyłem, by nie miała wątpliwości.
– Na pewno? Nie chcę sprawiać pr…
– Boże!
– Dobra, już wsiadam! – Zaśmiała się i po chwili już siedziała na siedzeniu pasażera.
Nie pytałem, czy zmarzła, bo to było oczywiste, więc od razu włączyłem ogrzewanie.
– Gdzie mieszkasz? – zapytałem, a ona spojrzała na mnie.
– Kawał drogi stąd – westchnęła. – Nocny nie przyjechał, a mój facet nie mógł.
– Masz faceta? – zapytałem.
Nie wiem czemu.
– Tak, ale nie odebrał ode mnie telefonu. – Wzruszyła ramionami.
Była jakaś taka smutna. Zupełnie inna niż przez te kilka godzin w salonie. Wtedy wydawała się wkurzona na mnie, ale miała w oczach radość. Teraz tego nie widziałem.
– Może zabawia się z jakąś cycatą? – zażartowałem, a ona zasmuciła się jeszcze bardziej. Kurwa. Chyba trafiłem w sedno. Kira spojrzała na mnie. – Czemu marnujesz czas na takiego dupka? – zapytałem.
Nie w moim stylu było gadanie o takich sprawach, ale nigdy nie byłem zwolennikiem zdrady. Nigdy nikogo nie zdradziłem, a z drugiej strony, doskonale wiedziałem, jakie to uczucie zostać zdradzonym.
– Nie wiem. – Westchnęła wymownie i to był koniec tematu.
Odwiozłem ją do domu i wróciłem do siebie. Do łóżka położyłem się dopiero koło trzeciej, a budzik zadzwonił tuż po szóstej.
W pracy kierowałem się tylko jedną zasadą. Nigdy nie tatuowałem czegoś, co uważałem za totalnie chujowe. Tatuaż to nie naklejka z gumy do żucia, która zmywa się z ciała po kilku dniach. To blizna, która ma coś oznaczać, a na świecie jest już tyle beznadziejnych dziar, że ja nie miałem zamiaru przykładać ręki do powstawania kolejnych dziwkarskich wzorów nad tyłkami pustych lasek czy tribali na bicepsach głupich osiłków. Za każdym razem, gdy ktoś taki pojawiał się w naszym studio, odprawiałem go z kwitkiem w bardzo bezpośredni sposób. Jedno wymowne słowo wypierdalaj najczęściej załatwiało sprawę. Ewentualnie dodawałem, że nie robimy tu takiego gówna i odsyłałem do konkurencji. Miałem gdzieś, że w ten sposób traciliśmy wielu klientów. Tatuaże robiłem z pasją i miałem własną ideologię na ten temat. Swój pierwszy zrobiłem z konkretnego powodu, a nie dlatego, że chciałem komuś zaimponować. Nie byłem pijany, nie zrobiłem go w przypływie nagłych emocji. Tatuaże wyrażały mój ból, gniew i charakter, ale były przemyślane i, jak na tatuatora, nie miałem ich aż tak bardzo wiele. W porównaniu do Nicholasa i Kallana, byłem najmniej pomazany. Miałem zrobiony rękaw na lewej ręce, był to zlepek wzorów z różnego okresu mojego życia, oraz głowę lwa, która znajdowała się po lewej stronie mojej klatki piersiowej. To ten tatuaż wyrażał najlepiej moją naturę, ale także symbolizował mój znak zodiaku. Lubiłem swoje ciało i dbałem o nie. Zdawałem sobie sprawę, że kobiety mają dziwną słabość do gości z dziarami i zdarzało mi się to wykorzystywać. Nie pomnę, ile naszych klientek zaliczyłem, ale co z tego? Traktowałem to jak dodatkowy bonus za zrobienie pięknej panience fajnego tatuażu. Tak jak w przypadku rudej. One same wysyłały sygnały, a czasami wprost proponowały szybki seks. Mój pokój pracy nazywany był przez chłopaków „norą pieprzenia” i ogromnie mnie to bawiło. Nie raz zdarzyło się, że Kall dzwonił do mnie o świecie, by opierdolić mnie za walające się na podłodze zużyte gumki. Był na tym punkcie dość przewrażliwiony. Z nas trzech to właśnie Kall najbardziej dbał o porządek, a Nick ogarniał sprawy papierkowe. Ja zajmowałem się reklamą i promocją, ale odkąd nasze studio załapało się do telewizyjnego programu, o takich sprawach rozmawiałem głównie z producentem. I średnio się w tym temacie dogadywaliśmy, bo ja miałem zupełnie inną wizję wypromowania naszego studia niż McGregor, ale on zasłaniał się tym, że media rządzą się swoimi prawami, a ja na ten temat nie wiedziałem kompletnie nic. Nie liczyło się, że chciałem, by w miarę dobrze o nas mówiono. Liczyło się show i afery.
Było koło południa, gdy Nick zaniepokoił się nieobecnością Kiry w pracy. Ja byłem zajęty klientami i nawet nie zauważyłem, że nie przyszła. Akurat rozmawiałem z kamerzystą, żeby ustawić sprzęt w swoim pokoju, bo mieliśmy kręcić materiał o weteranie wojennym, którego miałem wytatuować. Tego typu historie bardzo lubiłem i ogromnie ceniłem ludzi, którzy narażali swoje życie, żeby bronić nasz kraj. Zerknąłem na Nicka, który stał za ladą recepcji i kolejny raz próbował dodzwonić się do Kiry.
– Ja pierdolę, czy to jakiś żart? – zaklął pod nosem.
– Może nie spodobała jej się praca u nas? – zasugerowałem z rozbawieniem.
– No zapewne, przez ciebie, durniu! – warknął na mnie Nick.
– Daj spokój, odwiozłem ją wczoraj do domu i…
– Co?! – aż krzyknął. – Przeleciałeś ją?! – dodał, już zdążył się wkurwić.
– Ochujałeś?
– Jasne. Dlaczego ci nie wierzę?! – zapytał, a ja zacząłem się śmiać.
– Masz o mnie złe zdanie. – Starałem się być poważny, ale nie potrafiłem opanować głupiego uśmiechu.
– No mam, kurwa, bo ruchasz wszystko, co stanie ci na drodze.
– Bez przesady, Nick. Robię sporą selekcję.
– Ta, jasne! Bzykasz dziewięćdziesiąt procent swoich klientek – wypomniał z oburzeniem.
– Uwierz mi, to spora selekcja! I co ja poradzę, że to same niezłe i chętne laski? Nikogo nie zmuszam i nie wychodzę z inicjatywą. To one…
– Isaac Niewiniątko Baker – wtrącił Kall i wybuchnął śmiechem.
Kall był taki… Neutralny. Z nim było najmniej problemów. Najrzadziej się kłóciliśmy. On zawsze próbował godzić mnie i Nicka, gdy poszło nam o coś poważnego. W dodatku tak bardzo do nas nie pasował, a jednocześnie idealnie uzupełniał. Nie był typowym przystojniakiem. Miał najwięcej dziar. Był wysoki, szczupły, a żarł najwięcej. Nawet nie ćwiczył, a miał dość wysportowane ciało. Wkurwiało mnie to. Najczęściej był też miły, aż do wyrzygania. Miał mega dobre serce. Najlepsze z naszej trójki. Uwielbiałem w nim ten spokój, którego mnie brakowało.
– Nie wiem, jak to zrobisz, ale masz się z nią skontaktować i wyjaśnić. Jeśli Kira nie chce już u nas pracować, to niech powie wprost! – Nick był mega wkurwiony.
W sumie nie wiedziałem czemu? Co mu zależało? Każda inna dziewczyna też nadawała się na naszą recepcjonistkę.
Przemilczałem jego dalsze gadanie i powiedziałem, że zadzwonię do niej w wolnej chwili. Oczywiście nie miałem zamiaru tego robić, ale on nie musiał o tym wiedzieć. Wróciłem do pracy, bo pojawił się mój klient. Pierwszy raz tatuowałem kogoś na wózku inwalidzkim i gdy go zobaczyłem, to byłem zaszokowany. Chłopak miał dwadzieścia pięć lat i na misji w Iraku stracił obie nogi, a mimo to było w nim tyle energii i chęci do życia. W takich chwilach trochę żałowałem, że były z nami kamery, bo z przyjemnością porozmawiałbym z kimś takim tak po prostu, jak człowiek z człowiekiem. On opowiadał o sobie, a ja miałem tyle pytań i mogłem zadać tylko te zawarte w scenariuszu. To była pierwsza sesja na potrzeby programu, która wniosła coś do mojego życia. Po wszystkim musiałem chwilę pobyć sam, bo w głowie miałem niezły mętlik. Czułem się dziwnie i uświadomiłem sobie, że tak naprawdę miałem w życiu wiele szczęścia. Byłem zdrowy i pełnosprawny, miałem pracę, która była moją pasją. Miałem przyjaciół, na których mogłem liczyć i choć chwilami obaj mnie wkurwiali, to tak naprawdę byłem bogatszy, niż mi się wydawało.
Po nagrywaniu odcinka do programu zająłem się zwykłymi klientami. Wpadło do mnie dwóch gejów, którzy właśnie wrócili z podróży poślubnej i chcieli przypieczętować swoje małżeństwo wspólnymi tatuażami. Nie miałem nic do homoseksualistów. Kompletnie mi oni nie przeszkadzali, a tych dwóch okazało się naprawdę zabawną i dobrze dobraną parą. Spędziliśmy w studiu ponad pięć godzin, a potem miałem kolejnego klienta. Skończyłem pracę koło siódmej, ale nie byłem jakoś bardzo zmęczony, więc postanowiłem pojechać na siłownię. Ogarniałem swój pokój, gdy przyszedł do mnie Nick.
– Dzwoniłeś do niej? – zapytał, przysiadając na blacie roboczym.
– Nie miałem czasu – odpowiedziałem szczerze i zerknąłem na niego.
– Więc zrób to teraz – powiedział dobitnie.
Bez gadania wyciągnąłem telefon, poprosiłem go o numer i wybrałem połączenie. Kira oczywiście nie odebrała, ale mnie to jakoś nie zdziwiło. Myślałem jednak, że Nick w końcu odpuści, ale stało się inaczej.
– Mówiłeś, że odwiozłeś ją wczoraj do domu, więc wiesz, gdzie mieszka. Może coś się stało? – zasugerował, ale ja już dobrze wiedziałem, o co mu chodziło.
– Nie ma mowy, nie pojadę do niej! – stwierdziłem bez wahania.
– Isaac, ale…
– Ja pierdolę, Nick! Co się mogło stać? Kira wysiadła z mojego auta i poszła prosto do domu. Czekałem, aż wejdzie do budynku! – burknąłem.
Trochę naciągnąłem prawdę, bo odjechałem, zanim Kira weszła do środka, ale nie miałem zamiaru za nią jeździć i sprawdzać. Pomyślałem, że nakryła faceta z jakąś cycatą i tyle. Wywaliła go z mieszkania i miała doła, dlatego olała robotę. To było bardzo racjonalne wyjaśnienie, ale gdy spojrzałem na Nicka i zobaczyłem jego zaniepokojoną minę, od razu dopadło mnie to uczucie, że po prostu chciałem olać sprawę, bo tak było najwygodniej.
– Wiedziałem, że się zgodzisz – powiedział i uśmiechnął się lekko.
– Nie wiem, dlaczego to robię? – przewróciłem oczami i zarzuciłem na ramiona kurtkę.
– Może pojadę z tobą? – zaproponował Nick.
– Nie, sam załatwię to szybciej. Zadzwonię – odpowiedziałem i ruszyłem do wyjścia, a potem prosto do auta. Gdy wsiadłem, ogarnęło mnie kolejne dziwne uczucie. Ogarnął mnie niepokój i naprawdę nie wiem, skąd się to wzięło. Odpaliłem silnik i wrzuciłem kierunkowskaz. Spojrzałem na swoje odbicie w lusterku. Moje błękitne oczy wydawały się być takie nijakie. Mimo intensywnego koloru nie było w nich życia i radości, ale i tak znów pomyślałem, że przystojny ze mnie sukinsyn. Ciemna oprawa oczu bardzo podkreślała ich kolor, a brązowe włosy kontrastowały z kalifornijską opalenizną. Nie goliłem się regularnie, a przez to moją twarz zdobił zarost, który dodawał mi ostrego charakteru. Dokładnie takiego, jaki grał mi w duszy. Włączyłem się do ruchu, gdy akurat leciała piosenka Rihanny We Found Love, którą bardzo lubiłem. Wsłuchałem się w słowa i mimowolnie przyśpieszyłem. Chciałem znaleźć się jak najszybciej pod mieszkaniem dziewczyny.
Podjechałem pod blok, pod którym poprzedniego dnia wysadziłem Kirę. Rozejrzałem się po okolicy, która nie wyglądała na zamożną, ale nie były to też slumsy. Nie zauważyłem niczego niepokojącego, więc wysiadłem z auta i ruszyłem do środka. Zacząłem się zastanawiać, do których drzwi mam zapukać. Wybrałem pierwsze lepsze, bo przecież mogłem po prostu zapytać o nią sąsiadów. Otworzyła mi jakaś starsza kobieta, która na rękach trzymała swojego kota. Uśmiechnęła się na mój widok.
– Sprzedaje pan coś ładnego? – zapytała ciepłym głosem.
– Nie, ale szukam pewnej dziewczyny. Ma na imię Kira i mieszka gdzieś w tym bloku – wyjaśniłem.
– Ach, wy młodzi. Mój mąż też latał za mną i zabiegał o względy, ale nie ośmielił się przyjść do domu. Za moich czasów…
– Wie pani, gdzie mieszka Kira? – przerwałem kobiecie.
Nie miałem czasu i ochoty na wysłuchiwanie jej życiowych historii.
– Wiem, ale jeśli coś przeskrobałeś, to warto kupić bukiet kwiatów i czekoladki. Piąte piętro, mieszkanie osiemdziesiąt dwa – doradziła mi i mrugnęła.
Miałem ochotę przewrócić oczami, ale nie zrobiłem tego. Rzuciłem jedno krótkie „dziękuję”. Winda nie działała, więc pobiegłem schodami. Po chwili dotarłem pod odpowiednie drzwi i już miałem zapukać, gdy dobiegły mnie głosy.
– Znowu się tłumaczysz, ty głupia suko! – Wrzask mężczyzny wyraźnie przebijał przez drzwi. – Nie masz prawa głosu i ciesz się, że pozwalam ci u siebie mieszkać! – dodał, ale najwyraźniej dopiero się rozkręcał, bo po sekundzie usłyszałem huk tłuczonego szkła. – Skoro ci się nie podoba, to wypierdalaj! – Po tych słowach dotarł do mnie krzyk kobiety, a wtedy złapałem za klamkę i zacząłem dobijać się do drzwi. Nie było odzewu, więc szarpnąłem mocno, ale drzwi były zamknięte.
– Kira! Kira! – waliłem pięścią i krzyczałem, by mnie usłyszeli. Adrenalina już zdążyła zacząć działać. Przyśpieszony oddech, wyostrzone zmysły i brak strachu. Nie bałem się o siebie, a o nią.
– Jak śmiesz mówić mi, co mam robić?! – Ten skurwiel krzyczał dalej, a ja usłyszałem kolejny krzyk Kiry.
Wiedziałem, że to ona. Zacząłem się dobijać z całych sił, aż w końcu ktoś podszedł do drzwi.
– Kto tam? – zapytał ten koleś.
– Policja, otwierać! – skłamałem.
– Już zdążyłaś zadzwonić po psy?! Ty niewdzięczna szmato! – Znowu zaczął na nią krzyczeć, ale zwolnił blokadę w drzwiach i uchylił je. Wtedy bez wahania popchnąłem skrzydło i z impetem wszedłem do środka. – Co tu się, kurwa, odpierdala?! – wydarł się.
Facet był na pewno starszy od Kiry, ode mnie zapewne też. Wysoki, szczupły; wyglądał jak typowy diler. Gardziłem takimi ludźmi. Rozejrzałem się szybko. Niezłe pobojowisko. Kilka rozbitych talerzy, porozrzucane poduszki i rozbite lustro. Nie widziałem jednak Kiry.
– Przyszedłem po Kirę – odpowiedziałem wprost.
Facet ruszył z łapami w moją stronę. Był pijany, może nawet naćpany, ale nie obchodziło mnie to. Zatoczył się, gdy chciał mnie uderzyć. Krzyczał coś, że mnie zabije, ale miałem w dupie takie groźby. Odepchnąłem go na ścianę i znokautowałem jednym ciosem w brzuch. Facet zgiął się w pół i oberwał jeszcze w szczękę, a potem padł na podłogę.
– Kira! – zawołałem i wszedłem w głąb mieszkania.
Niewielki salon połączony był z kuchnią, ale dostrzegłem dwie pary innych drzwi. Ruszyłem do pierwszych z nich, za którymi zapewne kryła się sypialnia. Tam zobaczyłem Kirę. Siedziała skulona w kącie pokoju i zakrywała dłońmi głowę.
– Kira, wszystko w porządku? – Podszedłem do niej i chciałem dotknąć, ale skuliła się jeszcze bardziej.
– Co ty tu robisz, Isaac? – wydusiła z siebie zapłakanym głosem.
– Nick się martwił, że nie przyszłaś dziś do pracy i… – powiedziałem i obejrzałem się, bo w drzwiach stanął fagas Kiry. W ręku trzymał kuchenny nóż. Zamarłem i wstałem.
– Masz do mnie pretensje o jakąś inną dupę, a kto to jest, do kurwy nędzy, co? Twój nowy kolega?! – krzyknął i ruszył w moją stronę. Miałem ułamki sekund na podjęcie decyzji. Nie lubiłem przemocy, ale potrafiłem się bić. Nikt jednak nigdy nie atakował mnie nożem. Adrenalina na szczęście nie pozwoliła mi spanikować, a ja zachowałem trzeźwy umysł. Odskoczyłem, gdy koleś zamachnął się w moją stronę.
– Brad, co ty wyprawiasz?! – krzyknęła Kira, ale nie ruszyła się z miejsca. Była przerażona.
– Zamknij się! – warknął na nią i znowu chciał mnie zaatakować. Zachwiał się jednak, a wtedy szybko wyrwałem mu nóż i powaliłem na ziemię. Skurwiel zaczął się stawiać, chciał mnie z siebie zrzucić, ale byłem silniejszy i trzeźwy.
– Kira, wstawaj! – rozkazałem, ale ona ani drgnęła. Zakryła dłońmi uszy i nie reagowała. – Kira, do cholery, nie zostawię cię tutaj. Rusz dupsko i podejdź do drzwi! – warknąłem.
– Nie… Nie mogę… Nie… – łkała, kręcąc głową.
– Posłuszna suka. – Brad zaśmiał się, czym totalnie mnie wkurwił. Oberwał za to dość mocno, bo na chwilę stracił przytomność. Zszedłem z niego i podszedłem do Kiry. Jednym ruchem postawiłem ją do pionu. Dziewczyna była cała zapłakana, roztrzęsiona, przerażona. W dodatku na jej ciele było kilka siniaków i zadrapań.
– Chyba nie myślisz, że cię tu z nim zostawię? – zapytałem, bo ona naprawdę nie miała ochoty ze mną iść. Nie wiedziałem, jaka łączyła ich relacja, ale to był toksyczny, pełen przemocy związek. I nie musiałem jej dobrze znać, żeby o tym wiedzieć. Wystarczyło mi to, co zobaczyłem.
– Ale ja nie mam dokąd iść… – Głos jej zadrżał.
– O to się nie martw – odpowiedziałem i spojrzałem na Brada. Powoli odzyskiwał przytomność, więc nie mieliśmy zbyt wiele czasu. Pośpieszyłem Kirę, by wzięła, co musi, ale ona chwyciła tylko swoją torebkę, telefon i razem wyszliśmy z mieszkania. Szybko zeszliśmy na dół, a gdy wsiedliśmy do auta, dziewczyna momentalnie znowu się rozpłakała.
– Przepraszam, ale to silniejsze ode mnie – załkała i zerknęła na mnie.
– Już jesteś bezpieczna – zapewniłem ją.
– Wiem, dziękuję – wydukała i w końcu zaczęła się uspokajać.
Nie chciałem dzwonić do Nicka przy Kirze, więc postanowiłem zawieźć ją do nas i wspólnie obgadać, co dalej. Ona przecież nie mogła z nami zamieszkać, ale jedna czy dwie noce na kanapie nie były problemem. Ruszyłem powoli, a wtedy Kira spojrzała na mnie.
– Co? – zapytałem.
– Wydzwanialiście do mnie przez cały dzień – stwierdziła.
– Nick świrował, więc dla świętego spokoju powiedziałem, że sprawdzę, co i jak – odpowiedziałem szczerze. – To nie pierwszy raz, prawda? – zapytałem z ciekawości.
– Brad jest porywczy i…
– Nie tłumacz go, Kira. To skurwiel bez zasad – przerwałem jej.
– On nie da mi spokoju – westchnęła i odwróciła wzrok.
Na pewno miała w głowie mętlik i musiała przemyśleć wiele spraw. Było mi jej tak po prostu, po ludzku szkoda. Dlaczego taka młoda i ładna dziewczyna marnowała swoje życie u boku kolesia, który ją bił? Nie pojmowałem tego, ale co ja tam mogłem wiedzieć o laskach? Nic. Wiedziałem, jak zrobić im dobrze, i tyle. Nigdy nie zajmowałem się problemami w związku, bo takowych nie miałem. I tak było mi najlepiej.
Dojechaliśmy do naszego domu. Kira chciała skorzystać z łazienki i umyć się. Pokazałem jej, gdzie co jest i zadzwoniłem do Nicka.
– I jak? Dowiedziałeś się czegoś? – odebrał po chwili.
– Kira jest ze mną, ale nie chcę gadać o tym przez telefon. Za ile będziesz? – powiedziałem, a Nick dopytał.
– Stało się coś, tak? Kurwa, wiedziałem, że coś się stało. Mam tę pierdoloną intuicję, która nigdy mnie nie zawodzi!
– Już wszystko w porządku, jest bezpieczna.
– Bezpieczna? – Nick podniósł ton – A to nie była bezpieczna? Isaac, do cholery, co się stało?! – dodał nerwowo.
– Wróć do domu, to pogadamy – burknąłem.
– Dobra, niedługo będę.
– Okej.
– Ale na pewno nic jej nie…
– Nick! – warknąłem ostro. – Kira jest bezpieczna. Właśnie bierze prysznic w naszej łazience.
– Zaraz jestem! – odpowiedział i się rozłączył.
Westchnąłem, bo czułem kłopoty. Nie podobała mi się cała ta sytuacja, a nam niepotrzebne były komplikacje i konflikty z jakimś skurwielem, który miał nie po kolei w głowie. W dodatku z góry wiedziałem, że Kira była zastraszona, a może nawet zaślepiona miłością do niego. Nie miałem zamiaru z nią rozmawiać i tłumaczyć, bo nie obchodziło mnie to, co zrobi. A przynajmniej starałem się sobie wmawiać, że mam to gdzieś. Mały ludzki odruch wcale nie sprawiał, że ją polubiłem. Że byłem dobrym i empatycznym człowiekiem. Było mi jej szkoda, po prostu.
Nick wrócił do domu po niecałej godzinie. Wparował do mieszkania jak poparzony i od razu spojrzał na siedzącą w jego szlafroku Kirę.