Kurs filozofii w sześć godzin i kwadrans - Witold Gombrowicz - ebook + książka

Kurs filozofii w sześć godzin i kwadrans ebook

Witold Gombrowicz

3,8

Opis

„Na dwa miesiące przed śmiercią Gombrowicz wygłasza trzynaście wykładów z filozofii dla Rity Gombrowicz i Dominika de Roux. «Pierwsze wykłady o Kancie – wspomina żona pisarza – odbyły się w sypialni Witolda. Głowę opierał na łokciu, przed sobą trzymał plik pożółkłych notatek z czasów argentyńskich wykładów, ale nie zaglądał do nich, tylko mówił z pamięci, wyraźnie i powoli, żebyśmy zdążyli zanotować. Był wspaniałym profesorem, mówił z werwą, precyzyjnie, wydobywając, co najważniejsze. Siedzieliśmy naprzeciwko niego i notowaliśmy na kolanach każde jego słowo». Gombrowicz wykłada, że ból i cierpienie nie leżą po stronie rzeczy, lecz po stronie przeżywającego Ja, które przez to, co je czeka, może przejść tylko samo, bez nikogo, w samotności”.

Michał Paweł Markowski, fragment Wstępu

„Ale czym jest filozofia? Żaden system filozoficzny nie trwa długo. Dla mnie jednak filozofia ma tę oto najwyższą wartość, że porządkuje świat w ramach pewnej wizji”.

Witold Gombrowicz

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 87

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (46 ocen)
14
14
14
4
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
beek9

Dobrze spędzony czas

Bardzo ciekawy, ale jednak stek bzdur. Gombrowiczowi trochę brakuje.. jednak dobre aby wywarzyć naszą niemoc w zakresie filozofii taranem. To jest podręcznik filozofii dla opornych, który służy tylko jako niedbały skrót tego co w trawie piszczy.
00
Yakhel

Nie oderwiesz się od lektury

Wytłumaczył mi Kanta!
00

Popularność




Tytuł oryginału: COURS DE PHILOSOPHIE EN SIX HEURES UN QUART
Redaktor prowadzący: JOLANTA KORKUĆ
Redakcja: TERESA PODOSKA
Korekta: ETELKA KAMOCKI, URSZULA SROKOSZ-MARTIUK
Układ typograficzny, projekt okładki i stron tytułowych wersji papierowej: MAREK PAWŁOWSKI
Redakcja techniczna: BOŻENA KORBUT
Skład i łamanie: Infomarket
Copyright © Rita Gombrowicz & Institut Littéraire All rights reserved © Copyright by Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017
Wydanie pierwsze elektroniczne
ISBN 978-83-08-06630-0
Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kraków tel. (+48 12) 619 27 70 fax. (+48 12) 430 00 96 bezpłatna linia telefoniczna: 800 42 10 40 e-mail: [email protected] Księgarnia internetowa: www.wydawnictwoliterackie.pl
Konwersja: eLitera s.c.

Ze szkoły Montaigne’aMICHAŁ PAWEŁ MARKOWSKI

1. Rok 1969. Gombrowicz mieszka w Vence, jest bardzo schorowany. W listopadzie ubiegłego roku przeszedł zawał serca. Teraz ma kłopoty z płucami, światłowstręt, lumbago. Poza sercem i płucami trapi go siedemnaście rozmaitych dolegliwości. Od marca mieszka wraz ze świeżo poślubioną żoną, Ritą, w „skromnym apartamenciku” rezydencji Val-Clair, na południowym stoku Vence[1]. Na trzecim piętrze zajmuje „nie więcej niż 6 pokoi”. Napisał już wszystkie swoje dzieła. Ostatnie z nich, Operetkę, wysłał do Giedroycia trzy lata temu. Został mu tylko Dziennik. To właśnie w nim pisze:

Najgłębsze rozdarcie człowieka, jego krwawiąca rana, to właśnie to: subiektywizm, obiektywizm. Podstawowe. Rozpaczliwe[2].

Rozpaczliwe. Właściwie można powiedzieć, że w ten oto sposób Gombrowicz formułuje swój podstawowy problem filozoficzny, który dzięki Sartre’owi (ma u siebie w Vence dwie jego książki: L’Être et le Néant oraz pracę o Genecie) przybiera taką oto postać. Jestem podmiotem, czyli świadomością, ale już w oczach innego, kiedy tylko na mnie spojrzy, staję się przedmiotem, obiektem dla cudzej świadomości. Myślę sobie, że jestem kimś, ale w oczach tego drugiego jestem tylko czymś. Jak powiada Gombrowicz, odczucie tego pęknięcia jest jak „krwawiąca rana”. Kończy swój zapis tak:

Jeszcze jeden przykład, żeby lepiej uprzytomnić różnicę między obiektywizmem i subiektywizmem. Gdy operujecie człowieka chorego na zapalenie ślepej kiszki, jest on dla was przedmiotem, operujecie go akurat tak samo, jakbyście naprawiali samochód albo inną maszynę, to mechanizm, który źle działa. Ale od strony chorego, tego, co „przeżywa” operację, sprawa przedstawia się inaczej, jest to coś odrębnego, jedynego, własnego, to „jego” operacja[3].

Oczywiście przykład ten nie jest przypadkowy. Nic nie dotyka egzystencjalisty bardziej niż jego cielesna egzystencja.

2. Bo Gombrowicz był egzystencjalistą – egzystencjalistą przed wszystkimi – ale nie w takim technicznym rozumieniu, w jakim filozofię tę definiował Sartre. Gombrowicz był egzystencjalistą, gdyż przedkładał to, co w człowieku jedyne, własne, konkretne, niepowtarzalne, nad pojęcia, system i naukę. Egzystencjalizm Gombrowicza nie był ani doktrynerski, ani udawany, Gombrowicz nie musiał nosić czarnych swetrów ani afiszować się z książką Sartre’a pod pachą. To Sartre mógłby nosić pod pachą Ferdydurke, gdyby znał hiszpański (bo w tym języku powieść ta najprędzej zobaczyła świat) i miał dość wyobraźni. Ferdydurke ukazała się w 1937 roku, L’Être et le Néant sześć lat później.

3. Egzystencjalizm Gombrowicza jest raczej rodem z Kierkegaarda, który pierwszy był tak bezczelny, by odrzucić Heglowskie abstrakcje i powiedzieć, że egzystencja wymyka się pojęciom. Ale by to powiedzieć, Kierkegaard musiał użyć pojęć, a więc natychmiast zdradzić egzystencję. W ten właśnie sposób filozofia wpadła w koleiny tragicznego konfliktu, z którego tylko literatura mogła ją wyswobodzić. Literatura świadoma filozoficznych problemów, lecz nie starająca się o ich dyskursywne rozwiązanie. To właśnie była odpowiedź Gombrowicza na dylemat zdiagnozowany przez Kierkegaarda. „Filozofii potrzebujemy do uzyskania ogólnej wizji kultury. Jest to ważne dla pisarzy” [23][4]. Ale z drugiej strony „literatura przekonana, że można jakoś urządzić świat, jest czymś najgłupszym pod słońcem” [78]. Co więc? „Literatura nie wykoncypowana z góry” [91]. Literatura otwarta na Nieprzewidywalne. „Pasztet, który wstawiłem już do pieca, zaprawiony będzie ingrediencjami, które wyrzucą was z konwenansu prosto w ciemną i bezdenną paszczę Życia”[5]. Tak napisał kilka lat wcześniej.

4. Na dwa miesiące przed śmiercią, między 27 kwietnia a 25 maja Gombrowicz wygłasza trzynaście wykładów z filozofii dla Rity Gombrowicz i Dominika de Roux, który właśnie przygotowuje numer „Cahier de l’Herne” poświęcony Gombrowiczowi. „Pierwsze wykłady o Kancie – wspomina żona pisarza – odbyły się w sypialni Witolda. Leżał bokiem na łóżku w długim szarym palcie, które nosił aż do końca, mimo upału. Głowę opierał na łokciu, przed sobą trzymał plik pożółkłych notatek z czasów argentyńskich wykładów, ale nie zaglądał do nich, tylko mówił z pamięci, wyraźnie i powoli, żebyśmy zdążyli zanotować. Był wspaniałym profesorem – mówił z werwą, precyzyjnie, wydobywając, co najważniejsze. Siedzieliśmy naprzeciwko niego i notowaliśmy na kolanach każde jego słowo”[6].

Gombrowicz zaczął od Kanta, omówił potem Schopenhauera, Hegla, ezgystencjalizm, Marksa, Nietzschego, chciał wyłożyć strukturalizm, ale nie zdążył. Tekst urywa się na Lévi-Straussie. Wydrukowany został po raz pierwszy w „Cahier de l’Herne”, dwa lata po śmierci pisarza, w roku 1971. Gombrowicz nic nie wspomina o domowych wykładach w swoich skromnych zapiskach z roku 1969, choć w Dzienniku pisze o egzystencjalizmie dokładnie to, co wygłaszał w apartamencie Val-Clair, w obecności Rity, Dominika i Psiny. Tego samego dnia, w którym zaczął wykłady, zapisał na kawałku papieru: „Powolutku zaczynam chodzić [...]. B.[ardzo] stopniowa poprawa, lepszy apetyt. Marinow [lekarz Gombrowicza] że miałem b.[ardzo] małe szanse na przeżycie. Polemika w «Wiad.[omościach]». Problem windy. Właściwie nic. Jestem jeszcze oszołomiony pastylkami, które mi redukują [...]. Monotonia. Nuda [...]”[7].

5. Powiedzmy tak: kiedy czytamy teraz te zapiski, nie wiedząc nic o ich genezie, w najlepszym wypadku możemy je traktować jako glosy do Dziennika albo jako fiszki do rekonstrukcji filozoficznego światopoglądu Gombrowicza (ciekawe jest tu pokrewieństwo Gombrowicza i Marksa w demaskowaniu fałszywej świadomości). To, co dotyczy Kanta, Hegla czy Nietzschego, nie jest ciekawsze od tego, co dotyczy samego pisarza. Z wyjątkiem może charakterystyki Nietzschego: „nerwy Shelleya, żołądek Carlyle’a, dusza panienki” [108].

Musimy jednak pamiętać, że mówi to wszystko człowiek, który umiera i który – jak wspomina Rita Gombrowicz – „w tym okresie rzadko mówił o śmierci”. Śmierć nie była też tematem jego wykładów. Wręcz przeciwnie. Głównym, choć podskórnym ich tematem było życie przeciwstawione czystej świadomości. „Zawsze uważałem, że filozofia nie powinna być dyscypliną czysto intelektualną, lecz czymś, co wychodzi od naszej wrażliwości” [40].

6. Choć Gombrowicz sporo miejsca poświęca Kantowi i Heglowi, to tak naprawdę wykłady zaczynają się od Schopenhauera, mistrza pisarza. Właśnie tam filozofia po raz pierwszy „dotyka życia” [39]. „Filozofia przestaje być intelektualną argumentacją, żeby wejść w bezpośredni kontakt z życiem” [38]. Po Schopenhauerze i Kierkegaardzie filozofowie przestali już świat kontemplować, lecz musieli uznać, że „filozofia jest aktem egzystencjalnym” [114], a „filozof tkwi w życiu”. Filozofia nie może więc chronić się w metafizykę, lecz musi stawiać czoło życiu. Ale i śmierci. „Kontemplacja: do diabła z nią” [108].

7. W niedzielę 4 maja 1969 roku Gombrowicz wykłada egzystencjalizm. I mówi tak:

„Ja jestem kimś jedynym, konkretnym, niezależnym od wszelkiej logiki, od wszelkiego pojęcia.

Co począć w tej sytuacji?

Zawisnąć na krzyżu, jak Jezus Chrystus?

Zatracić się w bólu?

Człowiek żyje sam, umiera sam.

Niepojęte” [64].

Na tym właśnie polega egzystencjalizm Gombrowicza. „Człowiek żyje sam, umiera sam”. „A samotność? – spytałam. – Każdy jest samotny. Musisz się z tym pogodzić...”[8].

8. Jak więc czytać te wykłady? Mam na to swoją odpowiedź. Biorę ją z wykładu o egzystencjalizmie, gdzie Gombrowicz powiada: „jestem ze szkoły Montaigne’a” [91]. Chce przez to powiedzieć, że nie należy nazbyt ulegać teoriom, bo żywot ich jest krótki. Tak samo mówił ćwierć wieku wcześniej, na początku swego Dziennika: „dla mnie, który wywodzę się z Montaigne’a i Rablego”. Ale ja nie o tym Montaigne’u myślę, nie o Montaigne’u bliskim cielesnej żywotności Rabelais’go, choć oczywiście i tam tropy prowadzą. Raczej o Montaigne’u, który – naśladując Cycerona i Senekę – pisze w swojej wieży esej Jako filozofować znaczy uczyć się umierać. Gombrowicz, umierając, wykłada filozofię pojedynczego życia, niepodobnego do żadnego innego, i wykłada też, że ból i cierpienie nie są po stronie rzeczy, po stronie cielesnej maszynerii, lecz po stronie podmiotu, po stronie przeżywającego Ja, które przez to, co je czeka, może przejść tylko samo, bez nikogo, w samotności. Gombrowicz trzyma w rękach pożółkłe kartki z przeszłości, ale nie zagląda do nich, mówi z pamięci, ale czy rzeczywiście żyje przeszłością? Nie wiem. Wątpię.

9. Wykłady nie zostały dokończone, urywają się nagle. Nagle też, choć wszyscy się tego spodziewali lada dzień, urwało się życie Gombrowicza – dwa miesiące później, 24 lipca 1969 roku. Niewiele tekstów tak ściśle wiąże się z okolicznościami ich powstania.

Kurs filozofiiw sześć godzini kwadrans

Wykład pierwszy

Niedziela, 27 kwietnia 1969

Referendum

Kant, 1724–1804

Początek myśli nowoczesnej.

Można by też powiedzieć, że jest nim Kartezjusz (początek XVII w.).

Kartezjusz: jedna ważna idea: wątpienie absolutne.

Tu zaczyna się racjonalizm: poddać wszystko absolutnemu wątpieniu, póki rozumu siłą nie zmusi się do przyjęcia jakiejś idei.

(Podstawa fenomenologii Husserla)

– podmiot: ja myślące

– przedmiot: lornetka – stół

– idea przedmiotu tworząca się w mojej świadomości.

Kartezjusz redukuje te trzy elementy poznania.

Mam pewność, że jest to w mojej świadomości, ale nie odpowiada rzeczywistości. Przykład – centaur.

Wątpienie systemowe. Podaje świat w wątpliwość, w nawias:

1. przedmiot

2. wszystko, co dotyczy przedmiotu.

Jedyną pewnością jest to, że istnieją one w mojej świadomości.

W nawiasie:

idea Boga;

nauki odnoszące się do rzeczywistości (tzw. obiektywne): socjologia, psychologia, z wyjątkiem nauk abstrakcyjnych, matematyki i logiki, bo nie dotyczą one świata zewnętrznego, lecz są prawami dla mojej własnej świadomości.

Co jest wielkim błędem, „odchyleniem” Kartezjusza (jak powiada Husserl)? Kartezjusz zląkł się przerażających konsekwencji swoich idei. Próbuje on dowieść obiektywnej rzeczywistości Boga – a więc świata (jako stworzonego przez Boga).

Lęk Kartezjusza podobny jest do lęku Sartre’a. Z tego powodu cała jego[9] późniejsza filozofia uległa zafałszowaniu. U Kartezjusza ważna jest Rozprawa o metodzie: WYELIMINOWAĆ PRZEDMIOT – oto wielka idea Kartezjusza.

Filozofia zaczyna się zajmować świadomością jako czymś podstawowym. Wyobraźcie sobie absolutną noc i tylko jeden przedmiot. Jeśli ten przedmiot nie znajdzie świadomości zdolnej poczuć jego istnienie, to nie będzie on istniał.

Nie świadomości jednostkowej, lecz świadomości w ogóle.

(Świadomość mózgu, itd.)

Pies.

Kartezjusz, prekursor myśli nowoczesnej.

Kant

Berkeley (wiejska młodość)

Hume.

Kant

Newton, zwłaszcza.

Kartezjusz.

Kant opiera się na wiedzy racjonalnej, uporządkowanej naukowo. Jest pod wpływem Newtona.

Dzieła: Krytyka czystego rozumu; Krytyka praktycznego rozumu.

Wielkie dokonanie Kanta: Krytyka czystego rozumu.

Nie chodzi tu o krytykę czystego rozumu; człowiek pragnie osądzić własną świadomość. Świadomość sądzona przez świadomość. Przykład: czy drogą dedukcji filozoficznej można uzyskać pewność co do istnienia Boga?

Pytania: jak dalece mogę być pewien własnej świadomości? Jak dalece moja świadomość może być autentyczna?

Rozumowanie Kanta w Krytyce czystego rozumu, jakkolwiek wyrażone w sposób niejasny, brzmi następująco:

Wszystko, co wiemy o świecie, wyrażamy w sądach.

Przykład: „Ja istnieję”, sąd warunkowy: „Jeśli dam kopniaka Dominique’owi[10], on da mi dwa”.

Jest to relacja przyczynowości.

Sądy są analityczne bądź syntetyczne.