Księga Duchów - Allan Kardec - ebook + książka

Księga Duchów ebook

Allan Kardec

4,5

Opis

Księga Duchów, wydana po raz pierwszy w 1857 r., wyznacza początek nowej filozofii: spirytyzmu, który wywarł ogromny wpływ na życie wielu ludzi. Jest podzielona na cztery części zawierające 1019 pytań sformułowanych przez Allana Kardeca, kodyfikatora spirytyzmu. Informacje przekazane przez najbardziej rozwinięte Duchy dotyczą różnych aspektów nauki, filozofii i religii. Autor uporządkował je w logiczny i metodyczny sposób.

Niezależnie od poglądów, jakie wyznaje czytelnik, każdy odnajdzie w tym dziele coś dla siebie, gdyż są w nim omawiane zagadnienia dotyczące Boga, nieśmiertelności duszy, natury Duchów oraz ich powiązań z ludźmi, praw moralnych, życia doczesnego, życia po śmierci i przyszłości całej ludzkości, a więc tematów wciąż aktualnych, które interesują nas wszystkich. 

• Czy mam duszę?

• Co stanie się ze mną, gdy umrę?

• Gdzie znajdowała się moja dusza, zanim przyszedłem na świat?

• Dlaczego ludzie cierpią?

• Czemu moje życie jest tak ciężkie?

• Dlaczego niektóre dzieci rodzą się niepełnosprawne albo chore?

• Dlaczego dzieci umierają?

• Czy mam więcej niż jedno życie?

• Czym są duchy?

• Czy można się komunikować z duchami?

• Czy modlitwa czemuś służy?

• Jaki jest cel modlitwy?

• Czy mam wolną wolę?

• Skąd biorą się nierówności społeczne?

• Dlaczego ludzie mają różne zdolności i talenty?

• Jak wygląda niebo i piekło?

• Czy istnieje życie w innych światach?

• Dlaczego ludzie tak bardzo boją się śmierci?

Niniejsza książka przynosi odpowiedzi na te i inne pytania, które stawiamy sobie codziennie. Udzieliły ich wysoko rozwinięte duchy i przekazały za pośrednictwem mediów. Zebrał je i uporządkował Allan Kardec w 1857 r.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 650

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (22 oceny)
14
7
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Copyright © 2012 by

INTERNATIONAL SPIRITIST COUNCIL

SGAN Q. 909 – Conjunto F

70790-090 – Brasilia (DF) – Brazil

Copyright for this edition © 2012 by Oficyna Wydawnicza Rivail

All rights reserved. No part of this book may be reproduced by any mechanical, photographic, or electronic process, or in the form of a phonographic recording; nor may it be stored in a retrieval system, transmitted, or otherwise be copied for public or private use without prior written permission of the publisher.

ISBN: 978-83-62402-10-6

ISBN (wersja elektroniczna): 978-83-62402-46-5

Tytuł oryginału:

LE LIVRE DES ESPRITS

(PARIS, 1857)

Przekład z języka francuskiego: Konrad Jerzak vel Dobosz

Korekta: Marcin Stachelski

Projekt okładki: Luciano Carneiro Holanda

Skład: Rones José Silvano de Lima

Oficyna Wydawnicza RIVAIL

Konrad Jerzak vel Dobosz

ul. Wałbrzyska 11/85

02-739 Warszawa

tel. 502-651-666

www.rivail.pl, www.rivail.pl

INTERNATIONAL DATA FOR CATALOGING IN PUBLICATION (ICP)

K27g Kardec, Allan, 1804-1869.

Księga Duchów. Filozofia spirytualistyczna. Księga Duchów zawierająca zasady filozofii spirytystycznej dotyczącej nieśmiertelności duszy, natury Duchów i ich relacji z ludźmi, praw moralnych, życia teraźniejszego i przyszłego oraz przyszłości ludzkości. Na podstawie nauk przekazanych przez Duchy wyższe za pośrednictwem różnych mediów / autor: Allan Kardec; [przekład: Konrad Jerzak vel Dobosz]. – Warszawa: Oficyna Wydawnicza Rivail, 2012.

526 s. ; 21 cm.

Tyuł oryginału: Le Livre des Esprits

ISBN 978-83-62402-10-6

1. Spirytualizm. 2. Spirytyzm. I. Oficyna Wydawnicza Rivail. II. Tytuł.

CDD 133.9

CDU 133.7

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

ALLAN KARDEC

Léon-Dénizard-Hippolyte Rivail, lepiej znany pod swoim pseudonimem Allan Kardec, urodził się w Lyonie 4 października 1804 r. w rodzinie pochodzącej z Bourg-en-Bresse, która przez wiele pokoleń zdobyła szacunek w tamtejszym sądzie i adwokaturze. Jego ojciec, podobnie jak dziadek, był liczącym się adwokatem o silnym charakterze; jego matka, wyjątkowo piękna, elegancka i sympatyczna, była dla niego obiektem uczucia graniczącego z uwielbieniem, które trwało przez całe życie.

Wychowywany w Instytucie Pestalozziego w Yverdon (Canton de Vaud), już jako młody chłopiec wykształcił w sobie zwyczaj poszukiwań i wolnego myślenia, których miał dać tak znakomity przykład w późniejszym okresie swojego życia. Obdarzony z natury pasją do pracy nauczycielskiej, w wieku czternastu lat poświęcił się pomaganiu w nauce swoim szkolnym kolegom, którzy radzili sobie gorzej niż on. Był tak zafascynowany botaniką, że często spędzał cały dzień w górach, wędrując z torbą na plecach trzydzieści do czterdziestu kilometrów w poszukiwaniu okazów do swojego zielnika. Urodził się w kraju katolickim, ale zdobył edukację w państwie protestanckim i już od najmłodszych lat zaczął zastanawiać się nad sposobem zaprowadzenia jedności w wierze różnych chrześcijańskich odłamów – podjął projekt przygotowania religijnej reformy, nad którym pracował w ciszy przez wiele lat, ale bez sukcesu, ponieważ nie miał wówczas do dyspozycji informacji, które pozwoliłyby na znalezienie skutecznego rozwiązania.

Skończywszy studia w Yverdon, powrócił w 1824 r. do Lyonu, zamierzając poświęcić się prawu. Jednakże akty religijnej nietolerancji, których sam stał się niespodziewanie ofiarą, odwiodły go od pomysłu zostania adwokatem i skłoniły do przeniesienia się do Paryża, gdzie zajął się przez jakiś czas tłumaczeniem na język niemiecki Telemacha i innych klasycznych dzieł francuskiej literatury. Podjąwszy w końcu decyzję co do swojej kariery, nabył w 1828 r. wielki i prężnie działający instytut kształcący chłopców, po czym poświęcił się pracy nauczycielskiej, do której ze względu na swoje zamiłowania i wiedzę, doskonale się nadawał. W 1830 r. wynajął z własnych funduszy wielką aulę na Rue de Sèvres, by prowadzić tam darmowe kursy z chemii, fizyki, anatomii i astronomii. Wykłady te, prowadzone przez dziesięć lat, odniosły duży sukces i wzięło w nich udział ponad pięćset osób ze wszystkich grup społecznych – wiele z nich zresztą zasłużyło się potem w świecie nauki.

Pragnąc uczynić proces uczenia się atrakcyjnym, a zarazem skutecznym, Rivail wynalazł pomysłowy sposób wykonywania działań matematycznych i stworzył mnemotechniczną tabelę francuskiej historii, pozwalającą studentom zapamiętać najważniejsze wydarzenia i odkrycia, które miały miejsce za panowania każdego z królów.

Z wielu dzieł edukacyjnych, które opublikował, warto wspomnieć: Plan udoskonalenia powszechnego kształcenia, wysłany przez niego w 1828 r. do francuskiej izby legislacyjnej, przez którą został pochwalony, choć nigdy nie wprowadzono go w życie; Kurs praktycznej i teoretycznej arytmetyki w oparciu o system Pestalozziego do użytku przez nauczycieli i matki (1829); Klasyczną gramatykę języka francuskiego (1831); Podręcznik dla kandydatów przystępujących do egzaminów do państwowych szkół, zawierający szczegółowe rozwiązania zadań z arytmetyki i geometrii (1848); Dyktanda do egzaminów do ratusza i na Sorbonę ze specjalnym uwzględnieniem trudności ortograficznych (1849). Dzieła te, wysoko cenione za czasu ich publikacji, były długo używane w wielu francuskich szkołach; sam autor wznawiał niektóre z nich aż do swojej śmierci.

Rivail był członkiem wielu towarzystw naukowych, między innymi Towarzystwa Naukowego z Arras, które w 1831 r. odznaczyło go honorową nagrodą za niezwykły esej na temat: Jaki system edukacyjny odpowiada najbardziej wymaganiom współczesnych czasów? Był przez wiele lat sekretarzem Paryskiego Towarzystwa Frenologicznego i brał aktywny udział w pracach Towarzystwa Magnetycznego, poświęcając dużą ilość swojego czasu badaniom somnambulizmu, transu, jasnowidzenia i wielu innych zjawisk powiązanych z oddziaływaniem sił odkrytych przez Mesmera. To krótkie streszczenie jego prac wystarcza, by pokazać, jak aktywnie działał na niwie intelektualnej oraz jak różnorodna była jego wiedza, praktyczne spojrzenie na świat i ciągłe starania, by przysłużyć się innym ludziom.

Kiedy około 1850 r. temat „wirujących stolików” znalazł się w centrum uwagi Europejczyków i zapoczątkował serię kolejnych zjawisk, które nazywano od tej pory „spirytystycznymi”, Rivail szybko odkrył, jaka była ich prawdziwa natura, wynikająca z istnienia pewnego rodzaju powiązań do tamtej pory bardziej domniemywanych niż znanych, zwłaszcza tych, które dotyczą więzów łączących świat widzialny z niewidzialnym. Przewidując wielką wagę, którą takie rozszerzenie horyzontów postrzegania świata mogło mieć dla nauki i religii, rozpoczął ostrożnie doświadczenia, mające na celu zbadanie nowego zjawiska.

Jego przyjaciel miał dwie córki będące „mediami”, jak dziś byśmy je nazwali. Były to radosne, pełne życia, sympatyczne dziewczęta, lubiące ludzi, tańce i rozrywkę, zazwyczaj więc otrzymywały w czasie „seansów” prowadzonych w swoim gronie lub wśród rówieśników „przekazy”, które odpowiadały charakterem ich rozrywkowemu i w pewnym sensie frywolnemu spojrzeniu na świat. Jednakże ku zdziwieniu wszystkich zainteresowanych odkryto, że za każdym razem gdy Rivail był obecny na seansie, przekazy otrzymywane za pośrednictwem tych młodych dziewcząt miały poważny charakter. Zapytawszy się niewidzialnych istot o przyczynę tej zmiany, uzyskał on odpowiedź, że „duchy dużo wyższego rzędu niż te, które zazwyczaj się komunikowały poprzez młode media, przybyły specjalnie dla niego i będą dalej to robić, by umożliwić mu wypełnienie ważnej misji”.

Zdziwiony tą zapowiedzią, postanowił poddać duchy testom prawdomówności i przygotował serię pytań wynikających jedne z drugich, a dotyczących różnych problemów życia ludzkiego i wszechświata. Gdy przekazał je swoim niewidzialnym rozmówcom, otrzymał odpowiedzi za pośrednictwem owych dwóch młodych mediów, które zgodziły się poświęcić kilka wieczorów tygodniowo na tego typu spotkania. Poprzez stukanie stołów i pismo automatyczne, do którego używano wtedy jeszcze specjalnej deseczki, uzyskano wyjaśnienia, które miały stanowić podstawę teorii spirytystycznej, a których owe młode dziewczęta nie potrafiły docenić, a tym bardziej same wymyślić.

Pewnego dnia, niemal po dwóch latach od pierwszego z tego typu dialogów z zaświatami, stwierdził w rozmowie z żoną, nawiązując do informacji, jakie uzyskał w czasie seansów, a które jego małżonka śledziła z sympatią: „To zadziwiające! Moje rozmowy z niewidzialnymi istotami inteligentnymi zrewolucjonizowały moje idee i przekonania. Nauki, które mi przekazano, stanowią zupełnie nową teorię ludzkiego życia, obowiązków i przeznaczenia – wydają mi się całkowicie racjonalne i spójne, zadziwiająco błyskotliwe, pocieszające i bardzo interesujące. Zastanawiam się nad tym, czy by tych rozmów nie opublikować w formie książki. Wydaje mi się, że to, co mnie tak głęboko zainteresowało, z dużym prawdopodobieństwem zaciekawi również innych”. Ponieważ jego żona ciepło przyjęła ten pomysł, przedstawił go swoim niewidzialnym rozmówcom, którzy odpowiedzieli mu – jak czynili to zazwyczaj – że to oni sami zainspirowali go do działania oraz że ich przekazy były przeznaczone nie tylko dla niego, ale dla świata, jak sam to właśnie zaproponował. Dodali, że przyszedł wreszcie czas na wcielenie tego planu w życie. „Dzieło, w którym umieścisz przekazane przez nas informacje – mówiły komunikujące się istoty – zaprezentujesz innym bardziej jako dzieło naszego niż twojego autorstwa. Nadasz mu tytuł Le Livre des Esprits (Księga Duchów); opublikujesz je nie pod swoim własnym nazwiskiem, ale używając pseudonimu Allan Kardec. Zachowaj swoje własne nazwisko Rivail dla książek, wydanych do tej pory; ale używaj pseudonimu, który właśnie ci przekazaliśmy, w tych, które opublikujesz na naszą prośbę oraz we wszystkich pracach, które związane będą z wypełnieniem misji, powierzonej tobie – jak ci już przekazaliśmy – przez Opatrzność. Stopniowo będzie ci ona wyjawiana, w miarę jak będziesz ją wykonywał pod naszą opieką”.

Książka została więc przygotowana i wydana – nakład rozszedł się bardzo szybko, a ludzie stawali się sympatykami nowej teorii i to nie tylko we Francji, ale w całej Europie, a nazwisko Allan Kardec zyskało ogromną popularność. Ludzie zaczęli go używać, gdy z nim rozmawiali – wyjątkiem byli tu dawni przyjaciele, którzy, podobnie jak jego żona, zwracali się do niego posługując się jego prawdziwym imieniem. Niedługo po publikacji Księgi Duchów założył Paryskie Towarzystwo Studiów Spirytystycznych, któremu przewodniczył aż do śmierci. Jego członkowie spotykali się co piątek w jego domu, by otrzymać od duchów, komunikujących się poprzez media piszące, informacje i wyjaśnienia na temat otaczającego nas świata i naszych obowiązków. Założył również i wydawał aż do śmierci miesięcznik zatytułowany Przegląd Spirytystyczny. Czasopismo studiów psychologicznych, poświęcony krzewieniu wiedzy zawartej w Księdze Duchów.

Podobne stowarzyszenia zaczęły bardzo szybko powstawać na całym świecie. Wiele z nich wydawało również mniej lub bardziej znaczące periodyki wspierające nową filozofię. Wszystkie przekazywały paryskiemu towarzystwu najcenniejsze z przekazów otrzymanych przez nie od duchów. Ogromna liczba informacji z zaświatów, wyjątkowa zarówno pod względem ilości jak i różnorodności źródeł, z których je otrzymano, trafiła w ręce Allana Kardeca, a ten z ogromnym zapałem i oddaniem przeglądał, porównywał i porządkował je przez piętnaście lat. Na podstawie materiałów, jakie mu dostarczono z każdego zakątka świata, poszerzył i uzupełnił Księgę Duchów, korzystając ze wskazówek opiekunów z zaświatów, którym zawdzięczał jej pierwszą wersję. Uzupełniona wersja dzieła, które ukazało się po raz pierwszy w 1857 r., stała się prawdziwym podręcznikiem szkoły filozofii spirytystycznej, którą w sposób oczywisty połączono z jego nazwiskiem. Bazując na tych samych materiałach, przygotował kolejne cztery dzieła, czyli: Księgę mediów (praktyczny traktat o medialności i wywołaniach), 1861; Ewangelię według spirytyzmu (wykład zasad moralnych widzianych ze spirytystycznego punktu widzenia), 1864; Niebo i piekło (potwierdzenie Boskiej sprawiedliwości wobec ludzi), 1865; oraz Genezę (pokazującą zgodność teorii spirytystycznej z odkryciami współczesnej nauki i z przesłaniem płynącym z zapisów biblijnych), 1867. Opublikował również dwie skromne broszury zatytułowane: Czym jest spirytyzm? oraz Spirytyzm w najprostszym ujęciu.

Warto zauważyć, w nawiązaniu do wymienionych tytułów, że Allan Kardec sam nie był „medium” i musiał przez to polegać na medialności innych, by otrzymać przekazy, które złożyły się na te dzieła. Teoria życia i obowiązku, od początku kojarzona z jego nazwiskiem i pracą, często jest uznawana za wytwór pojedynczego umysłu albo duchów, które były bezpośrednio z nim powiązane. Jest ona jednak w dużo mniejszym stopniu wyrazem osobistej czy indywidualnej opinii niż wiele innych teorii spirytualistycznych, które do tej pory prezentowano. Podstawy filozofii, którą odnaleźć można w dziełach Kardeca, nie były wytworem jego własnej inteligencji, ale – jak wiedzieli to on sam i jego czytelnicy – zostały skompilowane przez niego na podstawie wypowiedzi całego legionu duchów, które komunikowały się poprzez tysiące mediów nieznających się nawzajem, pochodzących z różnych krajów i należących do rozmaitych grup społecznych.

Allan Kardec był raczej niskiego wzrostu. Jako osoba dobrze zbudowana, o dużej, okrągłej i masywnej głowie, wyrazistych rysach twarzy i jasnych, szarych oczach wyglądał bardziej na Niemca niż Francuza. Był pełen energii i wytrwałości, ale charakteryzował się raczej spokojnym charakterem, ostrożnością, zdawał się być pozbawiony fantazji, sceptyczny z natury i ze względu na swoje wykształcenie. Logicznie rozumował, był bardzo praktyczny w swoich zamiarach i czynach, nie można było w nim znaleźć jakiegokolwiek mistycyzmu czy entuzjazmu. Nie miał chorych ambicji i był obojętny na luksusy oraz ekstrawagancję, toteż jego nieduża pensja nauczycielska i pieniądze ze sprzedaży dzieł pedagogicznych pozwoliły mu na skromne życie i umożliwiły przeznaczanie wszystkich zysków zdobytych dzięki dystrybucji książek spirytystycznych i Revue Spirite na rozwój ruchu, który sam zapoczątkował. Jego wspaniała żona uwolniła go od domowych i przyziemnych obowiązków, dzięki czemu mógł poświęcić się całkowicie dziełu, do którego – jak sam wierzył – został wezwany i które wykonywał z pełnym oddaniem, rezygnując z innych zajęć, zainteresowań i spotkań od czasu, gdy zaczął się nim zajmować aż do chwili swojej śmierci. Nie odwiedzał nikogo poza kręgiem najbliższych przyjaciół i rzadko wyjeżdżał z Paryża, spędzając zimę w sercu miasta, w pomieszczeniach, w których wydawał Przegląd Spirytystyczny, a lato w Villa Ségur, w zbudowanym przez niego małym, niemalże rustykalnym domku, który miał być dla niego i jego żony miejscem odpoczynku na starość. Znajdował się pod miastem, niedaleko Pól Marsowych, dziś poprzecinanych szerokimi alejami, wokół których powstają kolejne domy, choć za jego czasów mało kto się tym miejscem interesował i mogło uchodzić ono za teren „wiejski”.

Allan Kardec wyglądał na osobę poważną, mówił powoli i miał nienaganne maniery, choć nie brak mu było pewnej cichej godności wynikającej z powagi i determinacji, które charakteryzowały jego sposób bycia. Nie zabiegał o dyskusje, ale też ich nie unikał – nigdy nie odmawiał rozmowy na temat, któremu poświęcił życie, więc przyjmował z radością niezliczonych gości ze wszystkich stron świata, przybywających rozprawiać z nim o kwestiach, w których uznawano go za eksperta. Odpowiadał na pytania i zarzuty, wyjaśniał trudności i udzielał informacji poważnym badaczom, z którymi rozmawiał otwarcie i z werwą – na jego twarzy raz na jakiś czas promieniał uśmiech sympatii, choć trzeba przyznać, że nikt nie widział, by kiedykolwiek głośno się śmiał.

Pośród tysięcy osób, które go odwiedzały, znaleźć można było przedstawicieli wyższych sfer, literatów, artystów i naukowców. Sam cesarz Napoleon III, którego zainteresowanie spirytyzmem nie stanowiło tajemnicy, zapraszał go wielokrotnie i prowadził z nim długie rozmowy w Tuileries na temat zasad filozoficznych zebranych w Księdze Duchów.

Allan Kardec cierpiał przez wiele lat na serce, więc przygotował w 1869 r. plan utworzenia organizacji spirytystycznej, która miała kontynuować dzieło propagowania spirytyzmu po jego śmierci. Aby zapewnić jej byt, zaproponował, by otrzymała prawny i handlowy status, pozwalający jej działać na zasadzie spółki akcyjnej z ograniczoną odpowiedzialnością, publikującej i wydającej książki – miała być ona utworzona na dziewięćdziesiąt dziewięć lat i mieć możliwość prowadzenia działalności gospodarczej, emitowania akcji, otrzymywania dotacji, darowizn itd. Spółce, którą miał nazwać „Akcyjną Spółką Kontynuującą Dzieło Allana Kardeca”, miał zamiar przekazać prawa autorskie do swoich spirytystycznych książek i do Revue Spirite.

Ale Allanowi Kardecowi nie dane było doczekać realizacji tego projektu, którym był tak żywo zainteresowany, a którym po jego śmierci zajęła się żona.

31 marca 1869 r., skończywszy właśnie zarys statutu i regulaminu spółki, która miała zająć po nim miejsce, gdyż zdawał sobie sprawę z tego, że niedługo odejdzie, usiadł jak zwykle na krześle przy swoim biurku, w pokoju przy ulicy Rue Sainte-Anne i zaczął porządkować stertę papierów. Jednakże jego zapracowane życie dobiegło końca – pękł mu tętniak, na którego cierpiał już od dłuższego czasu. Jego przejście do świata Duchów, z którym był tak blisko związany, trwało krótką chwilę i było bezbolesne – nie wywołało w nim żadnego wstrząsu; po prostu zasnął i się nie obudził, kończąc pięknie swoje życie.

Jego szczątki pochowano na cmentarzu na Montmartre1 w obecności wielu przyjaciół, spośród których setki spotykają się co roku, w rocznicę jego śmierci, by go wspomnieć i pozostawić na jego grobie kwiaty i wieńce, jak to zwykle się czyni w Europie.

Nie da się określić dokładnie, ile osób przyjęło filozofię, której rozwijaniem zajmował się Allan Kardec. Sami jej zwolennicy twierdzą, że są ich miliony i bez wątpienia ich liczba jest ogromna. Czasopism propagujących teorię spirytystyczną jest w różnych krajach ponad czterdzieści, a wciąż powstają nowe. Śmierć Allana Kardeca nie zmniejszyła zainteresowania filozofią, którą propagował, postrzeganą przez jej zwolenników jako podstawa do rozwoju prawd religijnych zapowiedzianych przez Chrystusa. Jest to początek przepowiedzianego objawienia „nowych rzeczy”, które „były ukrywane od początku świata”, wiedzy, na której przyjęcie ludzie „nie byli jeszcze gotowi”, gdy została zapowiedziana.

Fragment wstępu Anny Blackwell do jej angielskiego tłumaczeniaKsięgi Duchów z 1875 r.

WSTĘP DO NOWEGO WYDANIA2

W pierwszym wydaniu tego dzieła zapowiedzieliśmy publikację suplementu. Miały się na niego złożyć pytania, które nie zostały zamieszczone wcześniej albo takie, które miały się zrodzić w nowych okolicznościach i w oparciu o dalsze badania. Jako że wszystkie odnosiły się jednak do wcześniej omówionych tematów i stanowiły ich rozwinięcie, ich oddzielna publikacja nie zapewniałaby żadnej spójności. Woleliśmy poczekać na dodruk książki, by połączyć wszystko w jedną całość i skorzystaliśmy z okazji, by nadać tekstowi bardziej metodyczny układ, a zarazem usunęliśmy wszelkie powtórzenia. To drugie wydanie może być więc traktowane jako nowe dzieło, choć zawarte w nim zasady nie uległy zmianom, z niewielkimi tylko wyjątkami, które dotyczą raczej uzupełnień czy wyjaśnień aniżeli prawdziwych modyfikacji. Ta spójność wyłożonych zasad pomimo różnorodności źródeł, z których je zaczerpnęliśmy, stanowi istotny fakt przy stawianiu podwalin nauce spirytystycznej. Nasi korespondenci przekazują nam, że identyczne, jeśli nie pod względem formy, to przynajmniej treści, przekazy zostały otrzymane w różnych miejscach jeszcze przed publikacją naszej książki, która tylko je potwierdziła i nadała im porządek. Historia z kolei dowodzi, że większość z opisanych zasad była wyznawana przez największych ludzi starożytności i czasów współczesnych, a zatem i ona je potwierdza.

Nauki dotyczące samych manifestacji i mediów stanowią w pewnym sensie odrębną część filozofii, która może stanowić przedmiot oddzielnych studiów. Jako że została ona znacznie rozwinięta w wyniku przeprowadzonych eksperymentów, uznaliśmy, że poświęcimy jej oddzielny tom, który zawierać będzie odpowiedzi otrzymane na wszystkie pytania dotyczące manifestacji i mediów, a także liczne uwagi na temat spirytyzmu praktycznego. Dzieło to3 stanowić będzie kontynuację i uzupełnienie KSIĘGI DUCHÓW4.

Allan Kardec

WPROWADZENIE DO STUDIÓW NAD TEORIĄ SPIRYTYSTYCZNĄ

Aby określić rzeczy nowe, potrzeba nowych słów, zgodnie z tym czego wymaga zwyczaj językowy, dzięki czemu uniknie się nieporozumień, których przyczyną jest wieloznaczność niektórych wyrazów. Słowa spirytualistyczny, spirytualista, spirytualizm mają już dobrze określone znaczenie; gdybyśmy więc nadali im nowe, odnoszące się do filozofii Duchów, przyczynilibyśmy się tylko do tworzenia już i tak licznych dwuznaczności5. Spirytualizm jest przecież przeciwieństwem materializmu. Ktokolwiek wierzy, że istnieje w nim coś wykraczającego poza materię, jest spirytualistą. Ale nie wynika stąd, że wierzy w istnienie Duchów i w to, że komunikują się one ze światem widzialnym. W miejsce słów spirytualistyczny, spirytualizm, w celu określenia tych nowych przekonań zastosujemy wyrazy spirytystyczny i spirytyzm, których forma nawiązuje do ich źródła i pierwotnego sensu; użycie słowa spirytualizm ograniczymy zatem do jego właściwego znaczenia. Powiemy więc, że teoria spirytystyczna albo spirytyzm odnosi się do relacji świata materialnego z Duchami, czyli istotami ze świata niewidzialnego. Z tego powodu zwolennicy spirytyzmu będą nazywani spirytystami.

Księga Duchów zawiera teorię spirytystyczną; ogólnie rzecz biorąc odnosi się jednak również do doktryny spirytualistycznej, której jedną z form przedstawia. Z tego też względu nad jej tytułem umieszczone zostały słowa: Filozofia spirytualistyczna.

II

Istnieje jeszcze jedno słowo, co do znaczenia którego należy się zgodzić, gdyż jest ono jednym z kamieni węgielnych każdej doktryny moralnej i jednocześnie przyczyną wielu sporów wynikających z braku jednej ustalonej definicji – chodzi tu o słowo dusza. Różnorodność opinii na temat natury duszy wynika z faktu, że każdy stosuje je na swój sposób. Gdybyśmy mieli do czynienia z doskonałym językiem, gdzie każdej idei odpowiadałoby jedno słowo, uniknęlibyśmy wielu dyskusji. Gdyby każdą rzecz określał tylko jeden wyraz, wszyscy by się rozumieli.

Według jednych dusza jest zarodkiem fizycznego i organicznego życia. Nie istnieje sama z siebie i ginie po śmierci – to właśnie głosi czysty materializm. Odwołując się do tego znaczenia przez analogię mówi się o zepsutym instrumencie muzycznym, niewydającym już dźwięku jako o nieposiadającym duszy. Zgodnie z tą opinią dusza byłaby skutkiem, a nie przyczyną.

Inni z kolei myślą, że dusza jest źródłem inteligencji, uniwersalnym czynnikiem, którego cząstkę wchłania każda istota. Według nich w całym wszechświecie miałaby istnieć tylko jedna dusza, rozdzielająca swoje iskry różnym istotom inteligentnym w czasie ich życia. Po śmierci każda z tych iskier wracałaby do wspólnego źródła, gdzie mieszałaby się z całością, podobnie jak strumienie i rzeki powracają do morza, z którego pochodzą. Opinia ta różni się od poprzedniej tym, że zgodnie z nią istnieje w nas coś więcej niż materia – cząstka, która nie ginie po śmierci. Ale to trochę jak gdyby nie zostawało z nas nic, gdyż nie zachowawszy indywidualności, nie bylibyśmy świadomi naszego istnienia. Zgodnie z tą powszechną opinią duszą byłby Bóg, a każda istota stanowiłaby Boską cząstkę – to jedna z wersji panteizmu.

Według jeszcze innych dusza jest istotą moralną, oddzielną i niezależną od materii, która zachowuje swoją indywidualność po śmierci. To znaczenie bez wątpienia jest najbardziej powszechne, gdyż pod tą czy inną nazwą idea istoty, która przeżywa śmierć ciała, stanowi część instynktownych wierzeń, niezależnych od edukacji, odnajdywanych u wszystkich ludów bez względu na stopień rozwoju ich cywilizacji. Teoria, zgodnie z którą dusza jest przyczyną, a nie skutkiem, jest teorią spirytualistów.

Nie decydując tu o przewadze którejś z tych opinii i biorąc pod uwagę jedynie aspekt lingwistyczny tej kwestii, powiemy, że owe trzy zastosowania słowa dusza opisują trzy różne pojęcia i każde z nich powinno być określone oddzielnym terminem. Słowo to ma więc potrójne znaczenie, a każde ze swojej strony i z punktu widzenia swojej definicji jest uzasadnione. Problem tkwi w samym języku, gdzie odnajdujemy jedno słowo opisujące trzy idee. Aby uniknąć nieporozumień, należałoby ograniczyć użycie słowa dusza do jednej z tych trzech idei. Nieważne, którą z nich wybierzemy, liczy się to, by się zrozumieć – to wyłącznie kwestia ustalenia pewnych zasad. Najbardziej logiczne wydaje nam się zastosowanie tego słowa w swoim najczęściej używanym znaczeniu. To dlatego DUSZĄ nazwiemy niematerialną istotę zachowującą swoją indywidualność, która znajduje się w nas i przeżywa śmierć ciała. Nawet gdyby ten byt w rzeczywistości nie istniał i był jedynie produktem naszej wyobraźni, potrzeba byłoby słowa, by go określić.

Z braku oddzielnego wyrazu do opisania pozostałych dwóch idei, będziemy nazywać: źródłem życia zarodek fizycznego i organicznego życia – niezależnie od tego, jakie jest jego źródło – który odnajdujemy u wszystkich istot żywych, od roślin po ludzi. Gdyby można było pominąć samą zdolność myślenia u istot, stwierdzilibyśmy, że źródło życia jest czymś oddzielnym i niezależnym. Słowo żywotność nie oddałoby tej samej idei. Dla jednych źródło życia jest własnością materii, skutkiem, który wywołuje materia, znalazłszy się w określonych okolicznościach. Zgodnie z tym, co sądzą inni, a co jest bardziej powszechne, znajduje się w specjalnym fluidzie6, powszechnie obecnym, którego cząstkę każda istota w czasie życia wchłania i asymiluje, podobnie jak ciała stałe absorbują światło. Mielibyśmy więc tutaj fluid życiowy, który zgodnie z opinią niektórych nie byłby niczym innym jak fluidem elektrycznym obecnym u zwierząt, określanym jako fluid magnetyczny, fluid nerwowy itd.

Niezależnie od tego, z czym rzeczywiście mamy do czynienia, niepodważalnym faktem wynikającym z obserwacji jest to, że istoty organiczne mają w sobie wewnętrzną siłę, która ożywia je, dopóki jest w nich obecna; że życie oparte na materii jest powszechne u wszystkich istot organicznych i nie zależy od inteligencji czy myśli; że inteligencja i myśl są zdolnościami charakterystycznymi dla niektórych gatunków istot organicznych; wreszcie że pośród tych istot organicznych obdarzonych inteligencją i myślą, jedna posiada również wyjątkowe poczucie moralności, które sprawia, że stoi ponad pozostałymi – mowa tu o gatunku ludzkim.

Rozumiemy więc, że ze względu na swoją wieloznaczność, uznanie istnienia duszy nie wyklucza ani materializmu, ani panteizmu. Sam spirytualizm może pojmować duszę zgodnie z jedną z dwóch pierwszych definicji, nie szkodząc jednocześnie idei niezależnego i niematerialnego bytu, któremu nada wówczas jakąś inną nazwę. Tym samym słowo „dusza” nie odnosi się do jednego pojęcia. Jest jak maska, którą każdy dopasowuje do swoich potrzeb. To stąd biorą się niekończące się kłótnie.

Uniknęlibyśmy również nieporozumień, gdybyśmy posługując się słowem dusza w każdym z tych trzech przypadków, dodali do niego przydawkę, która określiłaby, z jakiego punktu widzenia patrzymy albo o jakie znaczenie nam chodzi. Byłoby to wówczas słowo ogólne, określające zarazem źródło życia fizycznego, inteligencji i poczucia moralności, a które opisywalibyśmy dodatkowymi słowami, jak czynimy to na przykład w przypadku związków w chemii, gdy dodajemy przymiotniki wodorowy, tlenowy albo azotowy. Można by wówczas powiedzieć – i chyba byłoby to najlepsze rozwiązanie – dusza witalna, by określić źródło życia fizycznego, dusza inteligentna na oznaczenie źródła inteligencji i dusza spirytystyczna, by odnieść się do naszej indywidualności przeżywającej śmierć. Jak widzimy wszystko jest więc kwestią doboru słów, jednocześnie jednak bardzo istotną, byśmy mogli się zrozumieć. Zgodnie z tym dusza witalna byłaby obecna u wszystkich istot organicznych: roślin, zwierząt i ludzi; dusza inteligentna istniałaby u zwierząt i ludzi, a duszę spirytystyczną odnajdywalibyśmy wyłącznie w człowieku.

Wydało nam się niezbędnym rozwinąć te wyjaśnienia tym bardziej, że teoria spirytystyczna opiera się w sposób naturalny na istnieniu w nas istoty niezależnej od materii i przeżywającej śmierć ciała. Jako że słowo dusza pojawiać się będzie często na kartach tego dzieła, ważne jest ustalenie znaczenia, które mu przypisujemy, by uniknąć wszelkich pomyłek.

Przejdźmy teraz do głównego przedmiotu naszej przedmowy.

III

Teoria spirytystyczna jak każda nowość ma swoich zwolenników i przeciwników. Postaramy się odpowiedzieć na niektóre z zarzutów tych ostatnich, przyglądając się wadze argumentów, na jakich się opierają, choć nie zamierzamy przy tym przekonać każdego – są przecież ludzie, którym zdaje się, że światło świeci wyłącznie dla nich. Zwracamy się do osób o dobrych intencjach, jednakże tych, które nie mają żadnych uprzedzeń czy ustalonego już światopoglądu, ale szczerze pragną zdobyć nową wiedzę; wykażemy im, że większość zarzutów stawianych spirytyzmowi wysuwana jest jako rezultat niepełnej obserwacji faktów i zbyt lekko, a także pochopnie wystawianej oceny.

Na początek przypomnijmy w kilku słowach serię następujących po sobie zdarzeń, które dały początek tej teorii.

Pierwszym zaobserwowanym zjawiskiem było poruszanie się rozmaitych przedmiotów. Nazwano je potocznie wirującymi stolikami albo tańcem stołów. Zjawisku temu, które jak się zdaje, zaobserwowane zostało najpierw w Ameryce, a właściwie które się w tamtych okolicach odrodziło, gdyż historia pokazuje, że sięga ono dalekiej starożytności, towarzyszyły dziwne okoliczności, na przykład głośne hałasy, stukania niemające żadnej widocznej przyczyny. Stamtąd szybko przywędrowało do Europy i innych miejsc na świecie. Z początku podchodzono doń sceptycznie, ale licznie przeprowadzane eksperymenty nie pozwoliły na dalsze wątpliwości co do jego realności.

Gdyby zjawisko to ograniczyło się do ruchów materialnych przedmiotów, można byłoby wyjaśnić je czysto fizyczną przyczyną. Jesteśmy dalecy od poznania ukrytych sił natury czy też wszystkich własności sił, które już znamy. Elektryczność na przykład każdego dnia mnoży swoje zastosowania i wydaje się rzucać na naukę nowe światło. Nie było więc w żaden sposób niemożliwe, by elektryczność, zmieniona pod wpływem jakichś uwarunkowań, albo jakiś inny, nieznany czynnik był przyczyną tych ruchów. Ponieważ w obecności większej liczby osób oddziałująca siła stawała się większa, teoria ta zdawała się znajdować swoje potwierdzenie, gdyż można było traktować to nagromadzenie ludzi niczym rodzaj wieloczłonowej baterii, której moc wzrasta wraz ze zwiększeniem się liczby jej elementów.

W okrężnym ruchu przedmiotów nie było nic dziwnego – odnaleźć go można przecież w naturze. Wszystkie ciała niebieskie poruszają się ruchem okrężnym. Mogliśmy więc odnaleźć tutaj w niewielkiej skali odbicie powszechnego we wszechświecie ruchu albo też, żeby powiedzieć dokładniej, nieznana dotąd przyczyna była w stanie wywołać przypadkiem u małych przedmiotów i w określonych warunkach impuls podobny do tego, który porusza światami.

Ale ruch nie był za każdym razem okrężny. Czasem był rwany, nieuporządkowany, przedmiot nagle się chwiał, przewracał, przesuwał w jakimś kierunku, a także wbrew prawom statyki unosił się nad ziemią i utrzymywał w powietrzu. W faktach tych wciąż jednak nie było nic, czego nie można by wyjaśnić działaniem jakiegoś niewidzialnego czynnika fizycznego. Czy nie widzimy, jak elektryczność przewraca budynki, wyrywa drzewa z korzeniami, rzuca daleko najcięższe ciała, przyciąga je albo odpycha?

Nawet jeśli przyjmiemy, że głośne hałasy i stukania nie są powodowane po prostu rozciąganiem się włókien drewna albo inną przypadkową przyczyną, mogą równie dobrze być efektem kumulacji nieznanego fluidu. Czyż elektryczność nie wywołuje największych hałasów?

Do tego momentu, jak widzimy, wszystko pozostaje w domenie czysto fizycznych i fizjologicznych zjawisk. Nawet gdybyśmy pozostali w tym kręgu idei, mieliśmy do czynienia z materiałem do poważnych badań, godnym uwagi naukowców. Dlaczego jednak nim się nie zajęto? Z przykrością trzeba powiedzieć, że z powodów, które dowodzą także i w innych podobnych sytuacjach tego, jak bardzo lekkomyślni są ludzie. Wiele zrobiła tu pewnie powszechność głównego przedmiotu, którym posługiwano się przy pierwszych eksperymentach. Jak wielki wpływ ma czasem jedno słowo na najważniejsze sprawy! Nikt nie rozważał, czy ruch można wywołać jakimkolwiek innym przedmiotem – zdecydowano się użyć stołów, zapewne dlatego, że są najwygodniejsze i ponieważ w sposób dużo bardziej naturalny siada się wokół stołu niż dookoła jakiegoś innego mebla. Przedstawiciele wyższych sfer są niekiedy dziecinni, nic zatem dziwnego, że niektórzy przedstawiciele elit uznali zajmowanie się tym, co zwykło się nazywać tańcem stolików, za poniżające. Jest też bardzo prawdopodobne, że gdyby zjawisko zaobserwowane przez Galvaniego najpierw dostrzegli zwykli ludzie i nazwali je równie dziwaczną nazwą, włożono by je między bajki. Który naukowiec uznałby za godne zająć się tańcem żab?

Niektórzy jednak, dość skromni, by uznawać, że natura mogła nie powiedzieć jeszcze ostatniego słowa, chcieli przyjrzeć się tym faktom, by móc ocenić je samodzielnie. To, co się działo, nie zawsze jednak odpowiadało ich oczekiwaniom, a do zjawisk nie dochodziło za każdym razem, gdy tego sobie życzyli – zgodnie więc ze swoją metodą badawczą stwierdzili, że nie jest ono realne. Na przekór jednak ich osądom stoły, bo ze stołami mamy do czynienia, dalej wirują, więc możemy za Galileuszem powiedzieć: „A jednak się kręcą!” Powiemy więcej: zjawisk jest już tyle, że warto się nimi zainteresować – chodzi wyłącznie o to, by znaleźć ich rozsądne wytłumaczenie. Czy można wyciągnąć jakieś negatywne wnioski wobec zjawiska tylko dlatego, że nie dochodzi do niego zawsze w ten sam sposób, zgodnie z wolą i wymaganiami obserwatora? Czyż zjawiska z domeny elektryczności i chemii nie są również podporządkowane pewnym warunkom i czy należy im zaprzeczać tylko dlatego, że nie dochodzi do nich, jeśli wymagania te nie są spełnione? Czy zatem powinno dziwić, że zjawisko poruszania się przedmiotów pod wpływem ludzkiego fluidu ma miejsce w specyficznych warunkach i przestaje zachodzić, gdy obserwator, przyglądający się mu z własnej perspektywy, stara się wywołać je, kiedy tylko sobie tego zażyczy, albo próbuje podporządkować je prawom kierującym znanymi mu zjawiskami, nie dostrzegłszy, że nowe fakty opierają się zapewne na nowych zasadach? Aby poznać te zasady, należy zbadać warunki, w jakich dochodzi do zjawisk, a badania te muszą opierać się na ciągłych, uważnych i często bardzo długich obserwacjach.

Niektóre osoby stawiają jednak zarzut, że mamy tu do czynienia z ewidentnym oszustwem. Zapytamy się je najpierw, czy są naprawdę pewne tego, że mamy do czynienia z oszustwem i czy nie wzięły za nie efektów, o których nie mają pojęcia, podobnie jak wieśniak bierze przeprowadzającego eksperymenty profesora fizyki za zręcznego kuglarza. Nawet jeśli przyjęlibyśmy, że w niektórych przypadkach z tym właśnie mamy do czynienia, czy byłby to powód, by tym faktom zaprzeczać? Czy należy negować fizykę tylko dlatego, że niektórzy prestidigitatorzy nadają sobie tytuł fizyków? Należy zresztą przyjrzeć się cechom charakteru danych osób i poszukać, jaki miałyby interes w oszukiwaniu innych. Czy miałoby chodzić o żart? Można dobrze bawić się przez chwilę, ale dowcip ciągnięty w nieskończoność byłby męczący zarówno dla żartownisia jak i osoby, z której żartujemy. W mistyfikacji, która rozprzestrzenia się z jednego krańca Ziemi na drugi i w którą wciągane są najpoważniejsze, najbardziej szanowane i oświecone osoby, byłoby coś jeszcze dziwniejszego niż w samym zjawisku, o którym mowa.

IV

Gdyby zjawiska, jakimi się zajmujemy, ograniczyły się do ruchów przedmiotów, pozostałyby, jak już powiedzieliśmy, w domenie nauk fizycznych. Ale tak do końca nie było: mieliśmy być zaprowadzeni na drogę faktów jeszcze dziwniejszych. Ludzie odkryli, nie wiemy w jaki dokładnie sposób, że za impulsem kierowanym w stronę przedmiotów nie stała jedynie ślepa siła mechaniczna, ale że dostrzec w nim można było działanie jakiejś inteligentnej przyczyny. Gdy weszliśmy na tę drogę, otworzyło się całkiem nowe pole do obserwacji. Mieliśmy do czynienia z zasłoną, która zakrywała wiele tajemnic. Czy chodzi rzeczywiście o inteligentną siłę? Oto właśnie jest pytanie. Jeśli ona istnieje, czym jest, jaka jest jej natura, skąd pochodzi? Czy stoi ponad ludźmi? Takie kwestie wypływały z pierwszego pytania.

Do pierwszych manifestacji inteligentnych dochodziło za pośrednictwem podnoszących się stołów, wystukujących nogą określoną liczbę uderzeń i udzielających odpowiedzi tak albo nie na zadane pytanie, zależnie od ustalonej metody. Do tego momentu nie mieliśmy do czynienia z niczym, co bezwzględnie przekonałoby sceptyków, gdyż można było uznać, że obserwujemy przypadkowe zdarzenia. Na kolejnym etapie otrzymano jednak bardziej rozwinięte odpowiedzi przy użyciu alfabetu: poruszający się przedmiot wystukiwał liczbę odpowiadającą miejscu danej litery w alfabecie – dzięki temu udawało się formułować słowa i zdania, w których udzielana była odpowiedź na zadane pytania. Słuszność odpowiedzi oraz ich związek z pytaniami wzbudzały zdziwienie. Tajemnicza istota, która w ten sposób odpowiadała, zapytana o swoją naturę, stwierdziła, że jest Duchem, podała swoje imię i dostarczyła różnych wskazówek na swój temat. Na tę sytuację warto zwrócić szczególnie uwagę. Nikt nie myślał o Duchach, by wyjaśnić to, co zachodziło – słowo samo wypłynęło z tego zjawiska. Często w naukach ścisłych tworzone są hipotezy, by dać podstawę jakiemuś rozumowaniu – w tym przypadku mieliśmy jednak do czynienia z czymś innym.

Ten sposób komunikacji był czasochłonny i niewygodny. Duch – i na to również warto zwrócić uwagę – wskazał więc inny. Jedna z niewidzialnych istot poradziła, by przytwierdzić ołówek do koszyka albo innego przedmiotu. Koszyk ten, położony na kartce papieru, jest wprawiany w ruch dzięki tej samej ukrytej sile, która poruszała stołami, ale zamiast zwykłego regularnego ruchu ołówek stawia samodzielnie znaki tworzące słowa, zdania i pełne wypowiedzi na kilka stron, odnoszące się do najważniejszych kwestii filozofii, moralności, metafizyki, psychologii itd. A wszystko to dzieje się z taką prędkością, jakbyśmy pisali ręką.

Zalecenie to otrzymano jednocześnie w Ameryce, Francji i innych miejscach. Oto jakimi słowami przekazano je w Paryżu 10 czerwca 1853 r. jednemu z gorliwych zwolenników spirytyzmu, który już od kilku lat, bo od 1849 r., zajmował się wywoływaniem Duchów: „Weź mały koszyk z pokoju obok. Przytwierdź do niego ołówek. Postaw go na papierze. Połóż ręce na jego brzegach”. Kilka chwil potem koszyk zaczął się poruszać, a ołówek napisał wyraźnie następujące zdanie: „Zabraniam ci mówić wprost innym o tym, co teraz przekazuję. Następnym razem będę pisał dużo lepiej”.

Jako że przedmiot, do którego przyczepiamy ołówek, jest jedynie narzędziem, jego rodzaj i kształt są zupełnie obojętne. Poszukiwano czegoś, co byłoby najwygodniejsze. Z tego też względu wiele osób posługuje się małą tabliczką.

Koszyk lub tabliczka mogą być wprawione w ruch jedynie pod wpływem pewnych osób, obdarzonych w tym względzie specjalną siłą, które nazywamy mediami – to znaczy łącznikami lub pośrednikami między Duchami i ludźmi. Warunki, które nadają tego rodzaju wyjątkową siłę, uzależnione są od przyczyn zarazem fizycznych i moralnych, wciąż jeszcze niezbyt dobrze znanych – odnajdujemy bowiem media wśród ludzi w każdym wieku, obu płci i reprezentujących wszystkie stopnie rozwoju intelektualnego. Zdolność tę zresztą można rozwinąć poprzez ćwiczenia.

V

Nieco później stwierdzono, że koszyk i tabliczka stanowiły w rzeczywistości jedynie przedłużenie dłoni, a medium, wziąwszy do ręki ołówek, zaczęło pisać pod wpływem niezależnego odeń impulsu, w niemal gorączkowy sposób. Dzięki temu przekazy otrzymywano szybciej i łatwiej – stały się też pełniejsze. Dziś jest to sposób najbardziej rozpowszechniony, tym bardziej, że liczba osób obdarzonych tą zdolnością jest znaczna i zwiększa się każdego dnia. Doświadczenie pokazało w końcu, że istnieją jeszcze inne typy zdolności medialnych i dowiedzieliśmy się, że przekazy mogą być otrzymywane za pośrednictwem mowy, słuchu, wzroku, dotyku itd., a nawet poprzez bezpośrednie pismo Duchów, czyli takie, które ma miejsce bez udziału ręki medium czy ołówka.

Gdy uzyskano wszystkie te zjawiska, pozostał jeden ważny punkt do wyjaśnienia – rola medium w odpowiedziach i udział, który może w nich brać z mechanicznego i moralnego punktu widzenia. Dwie istotne okoliczności, które nie mogłyby umknąć uważnemu obserwatorowi, mogą rozwiązać tę kwestię. Pierwsza dotyczy sposobu, w jaki koszyk porusza się pod wpływem medium, gdy to zaledwie dotyka jego brzegów. Kiedy uważnie się przyjrzymy, stwierdzimy, że nie może ono nim w jakikolwiek sposób kierować. Staje się to widoczne zwłaszcza wtedy, gdy dwie lub trzy osoby siadają w tym samym momencie przy jednym koszyku. Ich ruchy musiałyby być skoordynowane w naprawdę fenomenalny sposób. Ponadto ich myśli musiałyby być w pełni zgodne, by mogły udzielić tej samej odpowiedzi na zadane pytanie. Kolejny fakt, nie mniej wyjątkowy, czyni zjawisko jeszcze bardziej skomplikowanym – pismo radykalnie się zmienia w zależności od manifestującego się Ducha, a za każdym razem, gdy ten sam Duch powraca, charakter jego pisma jest identyczny jak wcześniej. Medium musiałoby więc umieć zmieniać swoje własne pismo na dwadzieścia różnych sposobów, a zwłaszcza pamiętać, jak pisze ten czy inny Duch.