Księga czarostwa Bucklanda - Buckland Raymond - ebook

Księga czarostwa Bucklanda ebook

Buckland Raymond

0,0

Opis

Wielka Niebieska Księga. Klasyka czarostwa w nowym wydaniu!

To kultowy podręcznik czarostwa, o którym praktycy zwykli mówić „Wielka Niebieska” – ze względu na niebieską okładkę – lub, pieszczotliwie, „Wielka Niebieska Wujcia Bucky’ego”. Od dziesięcioleci inspiruje czarownice, pomagając im zaangażować się w magiczną praktykę, tworzyć zaklęcia, własne narzędzia rytualne oraz inne artefakty niezbędne w pracowni każdej wiedźmy. Napisana w latach 80. XX wieku, prezentuje całokształt czarowniczej wizji świata oraz metody praktykowania czarostwa. Pod względem kompletności i wpływu na tradycje współczesnych czarownic nie dorównała jej jak dotąd żadna książka.

„Księga czarostwa Bucklanda” to kompletny kurs, krok po kroku wprowadzający czytelnika w tematykę czarostwa. Znajdziesz w niej m.in.:

·opis historii i filozofii czarostwa,

·podstawy zielarstwa i uzdrawiania,

·rytuały sabatów i esbatów,

·wprowadzenie do wróżbiarstwa i channelingu,

·pytania kontrolne na końcu każdego rozdziału – idealne do nauki i dokumentowania własnej magicznej ścieżki.

To książka dla każdego, kto poszukuje szczegółowej wiedzy o praktyce współczesnego czarostwa. Zachwyci początkującą i zaawansowaną czarownicę, wiccanina, a także każdego, kto interesuje się magią, duchowością i historią magicznych tradycji.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 584

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



TYTUŁ ORYGINAŁU:Buckland’s Complete Book of Witchcraft

Redaktorka prowadząca: Ewelina Czajkowska Wydawczyni: Agnieszka Fiedorowicz Redakcja: Anna Brzezińska Konsultacja merytoryczna lekcji dziesiątej: Julia Wizowska Korekta: Lena Marciniak-Cąkała Projekt okładki: Łukasz Werpachowski Zdjęcie na okładce: © Sergji / Stock.Adobe.com Karta Śmierć z talii Rider-White-Smith: Wikimedia Commons, domena publiczna

Translated fromBuckland's Complete Book of Witchcraft Copyright © 1986 & 2002 Raymond Buckland Published by Llewellyn Publications Woodbury, MN55125 USA www.llewellyn.com

Copyright © 2025 for the Polish edition by ILLUMINATIO an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.

Copyright © for the Polish translation by Arkadiusz Gardaś, 2025

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2025

ISBN 978-83-8417-434-0

Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Ossowska

Dla Tary oraz pamięci Scire i Olwen

Podziękowania

Wielkie podziękowania dla

Eda Fitcha za pomoc z zakresu chiromancji.

„Mike’a” F. Shoemakera za materiały na temat Snów oraz Procesu intuicyjnego,

Carlowi L. Weschcke za nieustanne zachęty

oraz Aidanowi Breacowi za szczegóły dotyczące PectiWita1.

1 Aidan Breac był szkockim góralem urodzonym i wychowanym w rodzinnej tradycji Rzemiosła na położonej na zachodnim wybrzeżu Szkocji wyspie Priest Island. Jego przodkami byli Piktowie z plemienia Carnonacae zamieszkujący północno-zachodnie tereny hrabstwa Ross and Cromarty. Aidan Breac żył ponad dziewięćdziesiąt lat, a ostatnie trzydzieści z nich poświęcił nauczaniu tradycji PictiWita (przeznaczonej dla praktykujących w pojedynkę) osób na tyle odważnych, by zdobyć się na wyprawę do północno-zachodniej Szkocji i wraz z nim dzielić trudy życia w odosobnionym Castle Carnonacae.

O autorze

W roku 1962 Raymond Buckland przybył do Stanów Zjednoczonych z Anglii, gdzie tworzył scenariusze komediowe i był osobistym scenarzystą piszącym dla popularnego brytyjskiego komika Teda Lune’a. W dorobku ma ponad sześćdziesiąt opublikowanych książek (powieści i nie tylko), które przetłumaczono na siedemnaście języków. Za swą pracę otrzymał różnego rodzaju nagrody, a jego książki polecane są przez kilka organizacji działających na rzecz literatury w Stanach. Był kierownikiem technicznym na planie filmów, gdzie pracował z Orsonem Wellesem, Vincentem Price’em, Johnem Carradine’em i Williamem Friedkinem (reżyserem Egzorcysty). Raymond ma pochodzenie romskie. O kulturze tej społeczności napisał kilka książek, a także stworzył dotyczące jej karty tarota. Prowadził wykłady w szkołach i na uniwersytetach na terenie Stanów Zjednoczonych, a artykuły na jego temat ukazały się w takich czasopismach i magazynach jak „The New York Times”, „Los Angeles Times”, „New York Daily News”, „New York Sunday News”, „National Observer”, „Cleveland Plain Dealer”, „Look Magazine”, „Cosmopolitan”, „True” i wielu innych.

Raymond pojawił się również w licznych audycjach telewizyjnych oraz radiowych, włączając w to The Dick Cavett Show, The Tomorrow Show (z Tomem Snyderem), Not For Women Only (z Barbarą Walters), The Virginia Graham Show, The Dennis Wholey Show oraz The Sally Jessy Raphaël Show. Pojawił się również w angielskiej telewizji BBC, włoskiej RAI-TV oraz kanadyjskiej CBC-TV. Sporo występował na scenie teatralnej w Anglii, a w Ameryce grywał niewielkie role w filmach. Prowadził kursy w szkołach i na uczelniach, a także przemawiał na konferencjach i podczas warsztatów. Regularnie pojawiał się jako prowadzący oraz mówca w nowojorskiej społeczności spirytualistycznej Lily Dale. Jego nazwisko widnieje w wielu publikacjach, w tym Contemporary Authors, Who’s Who In America, Men of Achievement oraz International Authors’ and Writers’ Who’s Who.

Raymond poświęcał się również pisaniu powieści: fantasy (The Torque of Kernow); thrillera z zagadką kryminalną i fabułą umiejscowioną w czasach wiktoriańskich (Golden Illuminati) oraz trzech utworów osadzonych w realiach drugiej wojny światowej. Pracował także nad umieszczonymi również w czasach wiktoriańskich powieściami kryminalnymi oraz autobiografią.

Mieszkał z żoną Tarą oraz pieskami chihuahua, Chico i Lupé, w niewielkim gospodarstwie w północno-środkowym Ohio.

Od tłumacza

Po niemal czterdziestu latach od pierwszego wydania amerykańskiego jedna z najważniejszych i najpopularniejszych książek o czarostwie znów pojawia się, na rynku polskim. Sam czytałem pozycję Bucklanda jeszcze jako nastolatek i jako niesamowite – wręcz magiczne – odbieram to, że dzięki Wydawnictwu Illuminatio przyszło mi przetłumaczyć ją teraz, już jako osobie od kilkunastu lat praktykującej wicca tradycyjne. „Wielka Niebieska” przyjęła się w Stanach Zjednoczonych jako podręcznik dla wielu czytelników pragnących zgłębiać czarostwo i stała się książką niemal kultową. Choć wiele się zmieniło od lat osiemdziesiątych, gdy Raymond Buckland opublikował tekst po raz pierwszy, jego książka wciąż znajduje kolejnych odbiorców.

Z uwagi na zmiany, jakie zaszły przez lata w kwestii praktykowania zarówno wicca, jak i innych form czarostwa, w tłumaczeniu przyjąłem perspektywę, która pozwala wyjaśnić część tych przemian oraz nadać tekstowi bardziej współczesną perspektywę. Opatrzyłem go przypisami, w których bazowałem na własnych doświadczeniach zdobytych dzięki praktykowaniu wicca tradycyjnego, a także na wiedzy płynącej od innych znanych mi osób zajmujących się różnymi formami magii.

Najważniejszą zmianą, na którą się zdecydowałem, jest tłumaczenie słowa wicca jako „czarostwo” wszędzie tam, gdzie autor nie pisze wprost o wicca tradycyjnym (tj. tradycjach gardneriańskiej oraz aleksandryjskiej). Jak podkreśla sam Buckland, „Wielka Niebieska” nie ma na celu zapoznawania Czytelnika z tymi dwoma tradycjami, lecz pełni raczej funkcję przewodnika po różnych formach i odłamach czarostwa (ang. witchcraft). Jak zauważa autor, w Stanach Zjednoczonych, słowa wicca używano jako zastępnika dla „czarostwa”, aby nie wywoływać negatywnych konotacji związanych z tym drugim. Czasy znacznie się jednak zmieniły i dziś to właśnie słowo „czarostwo” wzbudza pozytywne skojarzenia u wielu osób, zwłaszcza młodych. Ponadto wiele świadomych wiedźm podkreśla dziś, iż celowo nie korzystają z terminu wicca, ponieważ wicca jest zaledwie jedną z wielu tradycji czarostwa. Użycie zatem szerszego, bardziej pojemnego słowa – „czarostwo” – pozwala zachować szacunek dla wszystkich wiedźmich ścieżek.

Kolejna podjęta przeze mnie decyzja tłumaczeniowa wiąże się z angielskim wyrażeniem solitary witches, które odnosi się do wiedźm praktykujących w pojedynkę, poza kowenem. Dotąd w języku polskim zwykle używało się wobec takich osób terminu „czarownica eklektyczna”. Nie jest on jednak w pełni precyzyjny, ponieważ wskazuje, że praktyki takich wiedźm oparte są na łączeniu różnych praktyk, ścieżek i tradycji. Jest to częściowo prawdą, jednak to nie łączenie odmiennych praktyk odróżnia takie czarownice od tych działających w ramach kowenu. Ścieżki takie jak wicca również są eklektyczne (ponieważ pobrzmiewają w nich echa wielu różnych tradycji), a ponadto wciąż ewoluują. Warto też zwrócić uwagę na to, że przymiotnik solitary oznacza „samotniczy”, co nadaje mu wartościujący, a może wręcz częściowo negatywny charakter. Czarownica działająca niezależnie nie musi być przecież samotna. Dlatego też zdecydowałem się przetłumaczyć ten termin jako „wiedźmy praktykujące indywidualnie” lub „w pojedynkę”.

Chciałbym również zauważyć, że pewna niewielka część informacji zawartych w książce nie będzie aktualna lub przydatna dla polskiego czytelnika. Autor pisze o festiwalach czy czasopismach pogańskich oraz o poszukiwaniu innych wiedźm, odnosząc się przy tym do sytuacji panującej za oceanem wiele lat temu. Polski Czytelnik może korzystać jednak z innych źródeł: grup internetowych (działających na Facebooku bądź Discordzie), stron, warsztatów czy otwartych rytuałów. Buckland poleca także pewne sklepy okultystyczne działające w Stanach. Dziś większość potrzebnych materiałów wiedźmy znajdują w internecie lub lokalnych sklepach ezoterycznych.

Obecnie w sklepach łatwo dostać różnego rodzaju składniki, gotowe narzędzia magiczne, piękne figurki bóstw, a programy komputerowe pomagają w obliczeniach numerologicznych oraz astrologicznych. Współczesne badania naukowe oraz stopniowe odkrycia dotyczące rozwoju praktyk magicznych i religijnych wciąż pogłębiają naszą wiedzę o czarostwie. Dziś wiemy już na pewno, że nie jest ono religią sięgającą czasów paleolitu oraz że nie praktykowano go nieprzerwanie w czasach prześladowań. A jednak wydaje się ono stare, ponieważ w swych inspiracjach czerpie głęboko z korzeni ludzkiej historii, próbując sięgnąć ku przyszłości, by odpowiedzieć na dążenia człowieka współczesnego. Nadal przyciąga do siebie rzesze nowych osób, a książki takie jak „Wielka Niebieska” mogą zarówno stanowić źródło inspiracji w praktyce osobistej, jak i stworzyć szansę na spojrzenie wstecz, na to, jak o Rzemiośle pisali pionierzy tej religii.

Chciałbym też podziękować Jackowi Różyckiemu (Michiru) za nieocenioną pomoc w tworzeniu rymu do części piosenek znajdujących się w tej książce.

Arkadiusz Gardaś

Przedmowa do drugiego wydania

Żeby być czarownicą lub czarownikiem, nie trzeba urodzić się w Halloween. Linie na naszej dłoni nie muszą układać się w pięcioramienną gwiazdę, byśmy mogli nazwać się wiedźmą. Czarownice nie muszą być też siódmym potomkiem siódmego potomka, wkładać cudacznych szat, chadzać nago, obwieszać się mnóstwem biżuterii czy też malować paznokci na czarno. Wiedźmy to zwyczajne osoby, które znalazły odpowiednią dla siebie religię. Oddają cześć starym Bogom – Panu Życia i Śmierci oraz Bogini Natury i Płodności, obchodzą święta związane z porami roku oraz praktykują starożytne sztuki uzdrawiania, magii i dywinacji.

Czarostwo, między innymi jego gałąź znana jako wicca, to starożytna religia oraz praktyka, która wywodzi się z czasów przedchrześcijańskich. Nie jest ono jednak antychrześcijańskie (ani też anty-jakiekolwiek); jest po prostu niechrześcijańske. Przez wieki prześladowań z rąk chrześcijan praktyki pogańskie pozostawały w ukryciu, w „podziemiu”. Lata represji sprawiły, że Rzemiosło niemal całkiem wymarło, z trudem udało się je jednak zachować, w odosobnionych obszarach, aż do wieku dwudziestego. W jego połowie zniesiono w Wielkiej Brytanii ostatnie akty przeciwko czarom, a zajmujące się nimi osoby mogły wreszcie się ujawnić. Niewielu skorzystało jednak z tej szansy.

Wykorzystał ją pewien człowiek – dr Gerald Brousseau Gardner. Natknął się na tzw. Starą Religię1 w późnym okresie swojego życia i niezwykle go zafascynowała, po pierwsze dlatego, że wciąż istniała, a po drugie – nie była ani tak negatywna, ani tak przeciwna wszystkiemu innemu, jak ją ukazywano. W związku z tym Gardner od razu chciał pobiec, by opowiedzieć o niej całemu światu. Swoje odkrycie opisał jednak dopiero w opublikowanej po kilku latach książce.

To właśnie Gardner, niemal w pojedynkę, sprawił, że odrodziło się zainteresowanie Starą Religią, zapewne dlatego, że ukazał ją jako pełnoprawną alternatywę wobec powszechnych wyznań. Z radością mogę przyznać, że i ja mam swój niewielki udział w odrodzeniu czarostwa, ponieważ przybyłem z naukami Gardnera do Stanów Zjednoczonych. Obecnie religię tę praktykuje się już na całym świecie.

W czarostwie istnieje dowolność dotycząca praktyk, nie ma odgórnych zwierzchników, jest za to szeroka gama odłamów lub też tradycji. Większość z nich w ten czy inny sposób czerpie z zaprezentowanych w latach pięćdziesiątych nauk Gardnera. Chodzi tu o formy rytuałów, wykorzystywane narzędzia, obchody sabatów; większość tradycji podąża tutaj za ogólnym zarysem wyjawionym przez Gardnera.

Nagle, w latach siedemdziesiątych i na początku osiemdziesiątych, na rynku pojawiło się wiele publikacji dotyczących czarów. Jak to zwykle bywa, nie wszystkie były dobre. W pewnych znajdziemy fakty i wartościowe materiały, które naprawdę przysłużą się osobom szukającym swojej ścieżki. W innych natkniemy się na miszmasz folkloru, magii i przesądów, które tylko zniekształcają sprawę. Praktykujące wiedźmy zaczęły się ujawniać, nie oznacza to jednak, że można ot tak sobie je „przywołać”. Jest to szczególnie frustrujące dla tych osób, które, odkrywszy wicca i inne formy czarostwa, zapragnęły również je praktykować.

Tę książkę wydałem w połowie lat osiemdziesiątych. Uznałem, że zaistniało zapotrzebowanie na coś dobrego i dotyczącego podstaw; coś, na czym inni będą mogli oprzeć własną ścieżkę. Mam na myśli materiały, na podstawie których zainteresowani czarostwem będą mogli zbudować własną praktykę, zarówno indywidualną, jak i kowenową. Zależało mi na tym, by zaprezentować to, co niezbędne, ale w sposób na tyle dogłębny i poważny, aby można stworzyć z tego coś długotrwałego. Większość tradycji czarostwa inspiruje się wicca gardneriańską i na niej też oparłem rytuały opisane w tej książce. Nie opisuję tu jednak rytów gardneriańskich. Nie są to też rytuały saksońskie, celtyckie, nordyckie, walijskie i tak dalej. Celowo nie wybieram żadnego z odłamów czarostwa. Wszystkie stworzone są wyłącznie na potrzeby tej książki i ma ona służyć jako przewodnik, by pokazać ludziom, jak praktykuje się czary. Pisałem z nadzieją, że czytelnicy oraz osoby poszukujące ścieżki wykorzystają te ryty, by wczuć się w atmosferę Starej Religii, a następnie zaadaptują je do indywidualnych potrzeb. Bo potrzeby religijne są indywidualne – nie powinno być co do tego żadnych wątpliwości. W kontakcie z boskością każda osoba musi czuć się komfortowo.

Przez te wszystkie lata od wydania książki spotykała się ona z niesamowicie ciepłym przyjęciem, spełniając tym samym wszystkie moje oczekiwania. Wiele osób (teraz już całe pokolenia) to właśnie dzięki niej zaznajomiło się z czarostwem. Jak się okazało, powiedziano mi, że niektórzy nazywają ją – dość czule – „Wielką Niebieską Wujcia Bucky’ego” lub też po prostu „Wielką Niebieską”. Po co więc wydawać ją w nowej formie?

Nie chodzi tu o to, że dodałem do tekstu sporo nowego, a także odmiennego materiału. Nie byłoby to w porządku wobec tych osób, które kupiły starsze wydania i z nimi pracowały. Po prostu teraz książka wydana jest w sposób nowszy i, moim zdaniem, przyjemniejszy. Dodałem do niej nieco fotografii i ilustracji; poszerzyłem listę polecanych lektur; nieco poprzenosiłem treści z miejsca w miejsce (teraz na przykład pytania podsumowujące poszczególne rozdziały znajdują się na końcu każdego z nich: tak też planowałem rozmieścić je od początku).

Usunąłem również niektóre dane osobowe z części poświęconej różnym tradycjom czarostwa, ponieważ tak to już jest z nazwiskami i adresami, że się zmieniają. Dziś, w dobie internetu, informacje na temat wicca i innych form czarostwa znaleźć można dosłownie wszędzie. Wiele kowenów i czarownic prowadzi własne strony internetowe. Można znaleźć je poprzez każdą przeglądarkę. Trzeba jednak pamiętać, że fakt, iż ktoś dzieli się jakimiś informacjami, nie oznacza z automatu, że trzeba traktować je jako „wiedzę objawioną”. Moim zdaniem najlepszym źródłem wiadomości wciąż są książki, w których znaleźć można prawdziwe i sprawdzone informacje o Rzemiośle. Jednak książki też nie są nieomylne. Trzeba czytać ich sporo, a następnie zdecydować, co z nich wyciągnąć dla siebie. Nigdy nie pozwól, by ktoś zmusił cię do zrobienia lub przyjęcia czegoś, z czym źle się czujesz. Dziś, gdy można wejść w kontakt z tak wielką liczbą czarowniczych grup, nie musimy akceptować pierwszej, która się nawinie.

Czarostwo naucza miłości do wszelkiego życia. Pamiętaj o tym; co więcej, dąż do tego. Wiem już, dzięki wiadomościom od wielu czytelników, że moja książka od lat pomagała ludziom znaleźć właściwą dla siebie ścieżkę. Mam nadzieję, że ją przeczytasz, przestudiujesz i że ci się ona spodoba.

Z miłością i w świetle

Raymond Buckland

Ohio, 2002

1 Autor używa czasami w odniesieniu do czarostwa lub wicca określenia Stara Religia. Należy traktować je metaforycznie. Czarostwo odnosi się do starożytnych, przedchrześcijańskich praktyk, lecz w swojej obecnej formie nie jest przedłużeniem religii, która przetrwała od czasów pogańskich aż do dziś (przyp. tłum.).

Podziękowania

Muszę koniecznie podziękować wydawnictwu Llewellyn za wznowienie tej książki. Na szczególne wyrazy uznania zasługują tutaj Kimberly Nightingale, prawdziwie oddana redaktorka, kierowniczka artystyczna Hollie Kilroy oraz redaktor Tom Bilstad. Każde z was tchnęło w „Wielką Niebieską” nowe życie. Szczerze wam dziękuję!

Wprowadzenie

Czarostwo nie jest zaledwie legendą; zawsze było, i nadal jest, prawdziwe. Nie wygasło; wciąż istnieje i kwitnie. Odkąd (dopiero w latach pięćdziesiątych) zniesiono ostanie ustawy przeciwko czarom, wiedźmy mogły wreszcie wyjść na światło dzienne i pokazać się światu takimi, jakie są.

A kim są? To osoby (zarówno mężczyźni, jak i kobiety) inteligentne, świadomie żyjące w społeczeństwie, rozważne i współczesne. Czarostwo nie oznacza kroku w tył, powrotu do zacofanych, przesądnych czasów. Jest od tego dalekie. To raczej krok naprzód. Odpowiada na dzisiejsze czasy o wiele lepiej niż sporo powszechnych wyznań. Akceptuje się w nim odpowiedzialność osobistą oraz społeczną. Czarostwo widzi wszechświat jako holistyczny i dostarcza środków do rozwoju świadomości. Równouprawnienie, feminizm, ekologia, dostrojenie do świata, miłość braterska i siostrzana, troska o planetę – wszystko to jest dla wiedźm istotne i stanowi część tej nowej, choć zakorzenionej w starożytności religii.

Przeciętna osoba raczej nie pomyśli na temat czarów tego, co napisałem powyżej. Nie; za sprawą trwającej setki lat propagandy błędne przekonania zbyt głęboko się już zakorzeniły. Tym, jak i dlaczego do tego doszło, zajmiemy się później.

Rozpowszechnienie wiedzy na temat czarostwa – tego, czym ono jest i jakie znaczenie ma w dzisiejszym świecie – sprawiło, że pojawiły się osoby poszukujące tej ścieżki. Skoro istnieje jakaś alternatywa względem konwencjonalnych religii, pewna nowoczesna religia, patrząca na życie przyszłościowo, znana jako czarostwo, to jak zostać jej członkiem? W tym właśnie dla wielu osób szkopuł. Łatwo dotrzeć do informacji na temat Starej Religii – informacji sprawdzonych, przekazywanych przez same wiedźmy – trudniej jednak dostać się do magicznej grupy. Większość takich grup, czyli kowenów, wciąż obawia się otwierać na zainteresowanych i nie przyjmuje wszystkich jak leci. Wiedźmy chętnie wyjaśnią nieporozumienia dotyczące ich religii, ale nie werbują do niej członków. Sprawia to, że wiele osób pragnących zostać czarownicami zniechęca się do poszukiwań, same siebie określa jako „wiedźmy” i rozpoczyna własną praktykę. Wykorzystują do tego różne źródła – często wszystkie im dostępne. Jest to niebezpieczne, bo skąd wiedzieć, jakie praktyki są uzasadnione i istotne, a jakie nie? Niestety w wielu kowenach ochoczo łączy się ze sobą niepasujące elementy: magię ceremonialną ze szczyptą satanizmu, a wszystko to okraszone voodoo i praktykami rdzennie amerykańskimi. Może i czarostwo jest dość „luźne”, jeśli chodzi o praktykę rytualną, istnieją w nim jednak pewne podstawowe założenia oraz przyjęte formuły obrzędowe, których należy przestrzegać.

Celem tej książki jest zapewnienie niezbędnych informacji. Dzięki niej ty – zarówno w praktyce indywidualnej, jak i w grupie podobnie myślących przyjaciół – zdecydujesz, czy robić rzeczy po swojemu, z zadowoleniem stwierdzając, że działają one tak samo dobrze jak istniejące już tradycje, czy też rozejrzeć się za kowenem, uzyskać inicjację oraz zdobyć trening i wiedzę równe (jeśli nawet nie lepsze) tym, jakimi wykazują się wszystkie pozostałe osoby w grupie.

W chrześcijaństwie istnieje wiele wyznań (np. Kościół episkopalny, rzymskokatolicki, baptyzm czy metodyzm). Tak samo jest w czarostwie. Nie ma jednej religii dobrej dla wszystkich ludzi i podobnie nie ma jednego rodzaju czarostwa, które wszystkim by odpowiadało. I tak właśnie powinno zostać. Wszyscy jesteśmy różni. Pochodzimy z odmiennych środowisk, w sensie zarówno etnicznym, jak i społecznym. Mówi się często, że wiele dróg wiedzie do tego samemu celu. Mając do wyboru tak wiele ścieżek, będziesz w stanie znaleźć tę, która będzie odpowiadać tobie, a kroczenie nią zapewni ci komfort i bezpieczeństwo.

Chciałbym służyć ci pomocą, dlatego podane przeze mnie informacje – a zatem trening, który zdobędziesz dzięki tej książce – nie pochodzą z żadnej konkretnej tradycji. Posiłkuję się wieloma z nich (np. gardneriańską, aleksandryjską, Seax-Wicca czy tradycją szkocką), dzieląc się zarówno kwestiami ogólnymi, jak i konkretami. Wiedzę czerpię z ponad dwudziestoletniego doświadczenia w Rzemiośle oraz niemal dwukrotnie dłuższego w okultyzmie jako takim. Po ukończeniu tego treningu (o ile poważnie do niego podejdziesz) zyskasz wiedzę porównywalną z wiedzą osób na trzecim stopniu w tradycji gardneriańskiej czy jej podobnych1. Następnie, jak już powiedziałem, możesz ruszyć w kierunku dalszego, być może konkretniejszego, treningu, po to, by w pełni wykształcić się w ramach jednej ścieżki. Moja książka zapewni ci jednak wszelkie podstawy oparte na solidnym fundamencie.

Niniejszy tekst to podręcznik. Trzeba zatem z nim pracować. Dlatego też nie podzieliłem książki na rozdziały, lecz na lekcje. Na końcu każdej z nich znajdziesz ćwiczenia oraz pytania egzaminacyjne. Przeczytaj każdą lekcję. Przyswój je sobie. Jeśli trzeba, czytaj je więcej niż tylko raz. Wracaj do tych kwestii, które sprawiły ci trudności, i to im poświęć uwagę. Na pytania odpowiadaj wtedy, gdy już w pełni usatysfakcjonuje cię zdobyta wiedza. Używaj własnych słów, nie spoglądaj do tekstu. Dzięki temu zobaczysz, co udało ci się opanować, a czego jeszcze nie. Nie zaczynaj kolejnych lekcji, póki w pełni nie nauczysz się poprzednich. Odpowiedzi na pytania znajdziesz w Dodatku B.

Starannie ułożyłem książkę w konkretny sposób. Nie przeskakuj do „ciekawszych” lekcji. Może się wtedy okazać, że brak ci podstaw, by je zrozumieć! Dopiero gdy w pełni opracujesz cały materiał, przyjdzie czas, by wrócić do różnych spraw i je sobie odświeżyć.

Oparłem książkę na warsztatach o nazwie Seax-Wicca, które okazały się sporym sukcesem i w których udział wzięło ponad tysiąc osób z całego świata. To doświadczenie pokazało mi, że opracowana przeze mnie formuła działa, i to dobrze. Spieszę jeszcze donieść, że choć książka bazuje jest na warsztatach, materiał wykorzystany w tekście nie jest tym samym. Kurs Seax-Wicca poświęciłem w całości tradycji saksońskiej; tutaj jest inaczej. Zarówno podczas warsztatów, jak i w książce, użyłem podobnych materiałów dotyczących ogólnych spraw związanych z Rzemiosłem, jednak osobom znającym mój kurs ten podręcznik również może się spodobać.

Jeśli więc poważnie podchodzisz do nauki czarostwa, a także wicca, niezależnie od tego, czy chcesz praktykować jakąś ścieżkę, czy przywiodły cię tu powody czysto badawcze, zapraszam do czytania. Mam nadzieję, że wyciągniesz z tego materiału równie wiele jak moi uczniowie i uczennice. Moc błogosławieństw.

1 Autor ma tu na myśli wiedzę dotyczącą pewnych praktyk ogólnych stosowanych w czarostwie. Jak sam zauważa, nie opisuje w książce rytuałów (ani materiału objętego tajemnicą) w inicjacyjnych tradycjach Rzemiosła (przyp. tłum.).

Wprowadzenie z okazji dwudziestej piątej rocznicy wydania książki

Dwadzieścia pięć lat… ćwierćwiecze! W tym długim czasie „Wielka Niebieska”, jak mówi się o mojej książce, cieszyła się niesłabnącą popularnością i jestem zachwycony tym, że stała się jednym z kamieni węgielnych Starej Religii. Przyjrzyjmy się jednak słowu „czarostwo”. Jaka jest różnica pomiędzy czarostwem a wicca?

W swojej przełomowej, opublikowanej w 1954 roku książce Współczesne czarownictwo1 Gerald Gardner wykorzystywał przez większość tekstu słowa „czarownica” (lub „wiedźma”, ang. witch – przyp. tłum.) oraz „czarostwo”2 (ang. witchcraft), a wicca wspomniał zaledwie kilkukrotnie. (Tak się składa, że książka Gardnera była pierwszą na temat czarostwa, napisaną przez praktykującego czarownika, jest zatem również tą najważniejszą w poruszanej tematyce3). Z czasem pojawiło się więcej pozycji, a gdy Rzemiosło zaczęło się odbudowywać, wiele osób dążyło do zmiany jego nazwy. Podniosły się krzyki o to, że „ludziom czarostwo kojarzy się z satanizmem i czarną magią”, i pytano: „Dlaczego by go jakoś nie przemianować?”. Wielokrotnie rozmawiałem o tym z Gardnerem i doszliśmy, jednogłośnie i z silnym przekonaniem, do wniosku, że zamiast zmieniać nazwę znaną już od dawien dawna, lepiej edukować „ignorantów” na temat tego, czym czarostwo jest, w co czarownice tak naprawdę wierzą i co robią. W tamtych czasach (mowa o latach sześćdziesiątych) prowadziłem wykłady, pisałem artykuły, udzielałem wywiadów, głownie po to, by edukować innych i prostować błędne założenia. Po śmierci Gardnera, gdy nakłady jego książek już się wyczerpały, napisałem Witchcraft from the Inside (Czarostwo od środka, opublikowane przez wydawnictwo Llewellyn kolejno w latach 1971, 1975 i 1995). Chciałem wypełnić wydawniczą pustkę i upewnić się, że autentyczny głos Rzemiosła wciąż będzie słyszalny.

Przez wiele lat między praktykującymi tę ścieżkę trwała debata, w której coraz głośniej rozbrzmiewało pragnienie, by nazywać siebie wiccanami, a nie czarownicami. Nie debatowano jednak nad tym, co należy praktykować, bo wszyscy się zgadzali, że nawiązujemy do Starej Religii, czyli że zbieramy się po to, by oddawać cześć starożytnym bóstwom. Rozwinęło się wiele różnych tradycji lub też wyznań, wszyscy jednak za swoją religię uważamy Rzemiosło.

W obrębie tej religii posiłkujemy się wieloma różnorodnymi praktykami, zarówno w sferze osobistej, jak i w kowenach. Niektórzy w grupach ograniczyli się wyłącznie do magii uzdrawiającej, inni włączyli w swoje praktyki przeróżne rodzaje dywinacji, pracę z ziołami, astrologię i tak dalej. Podczas gdy do tych ostatnich stale zachęcano w pracy indywidualnej, uprawiana magia (znów, głównie skupiona na uzdrawianiu) zawsze stanowiła o pracy całego kowenu. Powszechnie zakładano, że w ten sposób uda się ustrzec przed wszelkimi dążeniami do uprawiania magii negatywnej… Bardziej wybuchowe osoby mogłyby poczuć chęć rzucania czarów na kogoś, kto je zaatakuje, jednak w kowenie przeważyłaby postawa, aby wdrażać zasadę „niekrzywdzenia nikogo”.

Teraz, w wieku XXI, doszło do pewnych zmian. Zobaczymy jeszcze, czy będą to zmiany na lepsze, czy na gorsze, a zależeć będzie to od indywidualnego spojrzenia oceniających. Dziś słowa wicca często używa się wobec osób wciąż podążających za założeniami Starej Religii: czczących bogów podczas świąt Koła Roku, esbatów i sabatów4. Termin „czarostwo” pozostawiono tym praktykom, które związane są z magią i wyłącznie z nią: dotyczy on osób, które, samotnie lub w grupach, „rzucają czary” i próbują wpływać na inne osoby, niekoniecznie w dobry sposób. W zasadzie osoby te wcale nie muszą nazywać się „wiedźmami”, bo tak naprawdę są po prostu „magami”. Słowo „czarownica” uważają jednak za romantyczny przydomek, kojarząc go z tym, od czego my, pionierzy w tej dziedzinie, tak bardzo pragnęliśmy się odciąć!

W mojej książce, „Wielkiej Niebieskiej”, znajdziesz główne założenia Starej Religii, oparte na oddawaniu czci Panu i Pani. Znajdą się tu również szczegóły dotyczące różnych praktyk, takich jak uzdrawianie, herbologia5, dywinacja i – owszem – także magia. Nie zakładaj z moich wcześniejszych słów, że moim zdaniem czarownice nie powinny się odwoływać do tej ostatniej. Daleki jestem od takich sądów. Zawsze jednak uczono mnie, że magię wykorzystujemy wyłącznie wtedy, gdy zaistnieje ku temu prawdziwa potrzeba. Nie uprawiamy jej ani dla zabawy, ani po to, by się popisać. A magia uprawiana przez, jak to nazywam, „prawdziwe” wiedźmy zawsze jest pozytywna. „Gdy nikogo nie krzywdzisz, czyń podług swej woli” – tak brzmi nasza zasada. „Gdy nie krzywdzisz nikogo” obejmuje, oczywiście, również ciebie samą/samego. Zdaje się, że niektóre z samozwańczych wiedźm zbierają się obecnie na rytuały i pytają: „No dobra, to co dziś robimy?”, i często pojawia się wtedy nacisk na to, aby próbować wpłynąć na czyjeś myśli i postępowanie. Trzeba pamiętać, że rzucanie czarów na przykład po to, by ktoś się w nas zakochał, jest równie negatywne jak wywoływanie nienawiści; w obu przypadkach wpływamy na wolną wolę danej osoby.

To wiedzie mnie do sposobów działania czarownic praktykujących samotnie. Jak bardzo „autentyczne” one są? W książce Wicca For One (Wicca dla samotników), wydanej w 2004 roku przez Citadel Press (warto tu zauważyć, że w tytule użyłem słowa wicca, a nie czarostwo, idąc za sposobem myślenia „kiedy trafisz między wrony, musisz krakać jak i one”)6, pisałem o tym, że praktyka indywidualna ma korzenie o wiele starsze niż ta grupowa. We wczesnych latach odrodzenia Starej Religii często cytowano doktor Margaret Murray. Sam uległem tendencji do ślepego przyjmowania wszystkiego, co napisała ta badaczka. Później okazało się jednak, że Murray naginała swoje badania do własnych założeń – naukowcy wcale nierzadko tak robią. Uznała, że czarownice nazywały swoje grupy terminem covens. Tak naprawdę idea kowenu pojawiła się jednak dopiero podczas procesu Bessie Dunlop ze szkockiego Ayrshire, w roku 1567. Sama Bessie nie użyła wprawdzie słowa coven, jednak określiła siebie jako członkinię grupy, w której praktykowało razem pięciu mężczyzn i osiem kobiet. Samego słowa coven użyto w roku 1662, w trakcie procesu Isobel Gowdie w Auldearne, na określenie grupy liczącej dokładnie trzynaście osób. Murray wybrała tę liczbę i twierdziła, że wszystkie koweny liczyły trzynastu członków. Cecil L’Estrange Ewen w opublikowanej w 1929 roku książce Witch hunting and witch trials: the indictments for witchcraft from the records of 1373 assizes held for the Home circuit A.D. 1559–1736 (Polowania na czarownice i procesy wiedźm: oskarżenia o czary pochodzące z procesów z sądu okręgowego z Home z lat 1559–1736) sprawdza szacunki Murray i stwierdza, że w każdej z opisanych przez badaczkę trzynastoosobowych grup „występują bezpodstawne pominięcia, dopiski i niejasne (absurdalne) rozkłady”. Późniejsi autorzy lubujący się w sensacjach, na przykład Montague Summers, również promowali ideę trzynastu wiedźm w kowenie. Tak więc wiele czarownic spotykało się w grupach i niektóre określały je terminem „kowen”, co nie oznacza jednak, że w każdej takiej grupie musiało się znaleźć trzynaście osób.

Pozostaje nam jednak pytanie o to, kto inicjował pierwszą czarownicę. Skoro wiedźmy działały wyłącznie w grupach, a nowych członków trzeba było inicjować, to jak i od kogo się to wszystko zaczęło? Tak więc pytam: kto inicjował tę pierwszą czarownicę? Odpowiedź brzmi, że zanim powstały grupy lub koweny, istniało wiele indywidualnych (samotnych) czarownic. Te wiedźmy poświęciły same siebie służbie bogom. Uznały, że mają wystarczające zdolności, aby stanąć w polu i w blasku księżyca podziękować bóstwom za to, co mają, bądź prosić o to, co im potrzebne. Nie trzeba było im do tego całej grupy. Tak więc można powiedzieć, że czarostwo praktykowane indywidualnie jest nie tylko „autentyczne”, lecz wręcz silniej ukorzenione od tego grupowego7! Opisane w mojej książce lekcje mogą przysłużyć się równie dobrze wiedźmom praktykującym w pojedynkę, jak i kowenom. Zgaduję, że obecnie tych ostatnich jest więcej niż czarownic indywidualnych, jednak – jak już zaznaczyłem – jedna i druga praktyka jest właściwa.

Problem pojawia się wtedy, gdy jedna grupa uważa się za lepszą od wszystkich pozostałych. Należy pamiętać, że ludzie są różni. Jak już wielokrotnie zaznaczano, wiele dróg wiedzie do tego samego celu. Twoja ścieżka może bardziej pasować tobie, co nie czyni jej lepszej od ścieżek innych osób. Może ci się wydawać, że pochodzisz ze starszej linii8 lub masz jakiś „rodowód”, że to ciebie – a nie kogoś innego – uznaje o wiele więcej wiedźm, ponownie jednak: to wcale nie czyni cię kimś „lepszym”. Wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami w Rzemiośle, a w oczach bogów każde z nas jest równe.

Mówiąc o czarostwie jako takim, trzeba powiedzieć, że dokonaliśmy wielkiego postępu. W czasach, które określam jako „wczesne” – w latach sześćdziesiątych i wczesnych siedemdziesiątych – zaledwie marzyło nam się to, że pewnego dnia czarostwo zyska status po prostu „jednej z wielu religii”. Chociaż jeszcze w pełni go nie osiągnęliśmy, być może niewiele nam już do niego brakuje. Obecnie w Stanach Zjednoczonych wiedźmy pełnią funkcję kapelanów w wielu zakładach karnych, a kapłani i kapłanki czarostwa wykonują pracę w szpitalach i innych miejscach. Wicca jest w niektórych miejscach uznawana za pełnoprawną religię, a (w dużej mierze dzięki wysiłkom Selene Fox z Circle Sanctuary oraz Lady Liberty League) pentagram – powszechnie uważany za symbol czarostwa – został zaaprobowany jako jeden z wielu znaków, które umieszczać można na grobach żołnierzy. Czarownice pojawiają się pośród członków lokalnych oraz międzynarodowych konferencji religijnych. W Stanach wicca wymieniona jest jako jedna z nietradycyjnych grup religijnych w podręczniku dla kapelanów wojskowych. Ludzie mogą nosić magiczną biżuterię bez narażania się na ciekawskie komentarze. Wydarzenia dla czarownic oraz pogan odbywają się otwarcie w hotelach, salach konferencyjnych i w różnego rodzaju ośrodkach. W internecie znaleźć można książki i kursy poświęcone czarostwu oraz opis wiedźmich wierzeń. Naturalnie wciąż istnieją pewne mniejsze i odosobnione przypadki niechęci czy nietolerancji, ale z tym spotykają się również wyznawcy innych religii oraz członkowie grup mniejszościowych.

Po dwudziestu pięciu latach od pierwszego wydania mojej książki obserwujemy wielki postęp. Rzemiosło spotyka się z większą akceptacją, a ludzie w różnym wieku i różnych profesji szukają dostępu do Starej Religii. Mam nadzieję, że ta pozycja nadal będzie służyć przedstawicielom kolejnych pokoleń w odnajdywaniu właściwej dla siebie ścieżki.

Niech towarzyszą ci Pan i Pani.

W miłości i świetle

Raymond Buckland

Ohio, 2011

1 G. Gardner, Współczesne czarownictwo, tłum. O. Majda, Okultura, Warszawa 2010 (przyp. tłum.).

2 W terminologii oficjalnej przyjmuje się termin „czarownictwo”, jednak w tłumaczeniu używam bardziej przyjętego wśród osób praktykujących tę ścieżką oraz zainteresowanych nią słowa „czarostwo” (przyp. tłum.).

3 Obecnie książkę Gardnera traktuje się jako pewną ciekawostkę historyczną; opisane w niej praktyki nie dotyczą współczesnego wicca tradycyjnego, choć niewątpliwie pozycja jest istotna ze względu na swoje znaczenie dla rozwoju wicca (przyp. tłum.).

4 Obecnie słowo wicca dotyczy tradycji gardneriańskiej oraz aleksandryjskiej, z kolei czarownice praktykujące w innych tradycjach lub indywidualnie często określają swoją ścieżkę po prostu jako „czarostwo” (przyp. tłum.).

5 Nauka o ziołach (przyp. tłum.).

6 Autor ma na myśli to, że zgodnie z obecną wtedy tendencją do nazywania wszelkich form czarostwa terminem wicca, zdecydował się również zastosować ten ostatni jako zbiorcze określenie dla wszystkich tradycji czarowniczych. Dziś tendencje są inne, a poszczególne ścieżki raczej się odseparowują, by zachować autonomię (przyp. tłum.).

7 W rzeczywistości trudno określić, skąd wzięła się pierwsza czarownica, ponieważ, jak słusznie zauważa Buckland, praktyka czarów jest zbyt starożytna, abyśmy byli w stanie z całą pewnością to stwierdzić. Sam proces inicjacji w tradycyjnym wicca ma swoje źródła w religiach misteryjnych pochodzących z czasów starożytnych, takich jak misteria eleuzyńskie lub kult Izydy i Ozyrysa (przyp. tłum.).

8 Chodzi o linie inicjacyjne, które w wicca tradycyjnym osoby inicjowane mogą prześledzić do czasu Geralda Gardnera lub Aleksa Sandersa – to rodzaj wiccańskiego drzewa genealogicznego (przyp. tłum.).

Lekcja pierwsza

Historia i filozofia czarostwa

Zanim zajmiemy się tym, czym czarostwo jest, być może warto spojrzeć wstecz i zobaczyć, czym ono było, czyli zająć się jego historią. Wiedźmy powinny znać swoje korzenie; rozumieć na przykład, w jaki sposób i dlaczego doszło do prześladowań oraz gdzie i kiedy czarostwo zaczęło się odradzać. Wiele można nauczyć się z przeszłości. To prawda, że spora jej część licznym osobom jawi się jako sucha i nudna, jednak w przypadku historii czarostwa jest całkowicie inaczej. Jest ona bardzo żywa i pełna ciekawych zdarzeń.

Napisano już na ten temat wiele książek. W większości z nich przejawia się stronniczość – co później wyjaśnię – ale w kilku można znaleźć prawdziwsze informacje… a przynajmniej na tyle prawdziwe, na ile da się to prześledzić. Doktor Margaret Murray wywodziła korzenie czarostwa z czasów paleolitu, sięgając dwadzieścia pięć tysięcy lat wstecz. Uważała, że ścieżka ta trwała mniej więcej nieprzerwanie aż po dziś dzień i że w czasach przedchrześcijańskich przez setki lat była w zachodniej Europie zorganizowaną religią. Następnie badacze podważyli większość tez Murray. Mimo to badaczka dostarczyła pewne namacalne i skłaniające do myślenia dowody i materiały. Jej teorie wciąż cieszą się szacunkiem w badaniach nad prawdopodobnym rozwojem nie tyle czarostwa jako takiego, ile magii.

Historia i rozwój

Dwadzieścia pięć tysięcy lat temu, w paleolicie, przeżycie ludzi zależało od polowania. Powodzenie w nim przynosiło jedzenie, skóry, by zapewnić sobie ciepło i schronienie, czy kości, które przetwarzano na narzędzia oraz broń. W tamtych czasach wierzono w rozliczne bóstwa. Natura była przytłaczająca. Ludzie, kierowani zachwytem i szacunkiem wobec dmących wiatrów, gwałtownych błyskawic, rwących strumieni, wszystkim tym zjawiskom przypisywali jakieś bóstwo. Nazywamy to animizmem. Jakiś bóg sprawował pieczę nad wiatrem, inny – nad niebem, jeszcze kolejne bóstwo rządziło wodami, ale przede wszystkim istniał też bóg tego niezmiernie ważnego zajęcia: Bóg Polowania.

Paleolityczne rysunki naskalne

Większość zwierzyny łownej była rogata, dlatego Bóg Polowania również nosił rogi. W tamtym okresie w nieśmiało stawiającą pierwsze kroki religię wplatano magię. Najwcześniejszą formą tej ostatniej była magia sympatyczna. Uważano, że dane rzeczy przyciągają podobne im rezultaty: podobne przyciąga podobne. Jeżeli ulepiono gliniany model bizona o rozmiarach takich, jakie osiągają te zwierzęta faktycznie, a następnie zaatakowano go i „zabito”, wtedy polowanie na prawdziwego bizona również miało się powieść. Zrodził się także religijno-magiczny obrzęd, podczas którego jeden z jaskiniowców nakładał na siebie skórę i rogatą maskę, odgrywając rolę przeprowadzającego atak Polującego Boga. Na ścianach jaskiń wciąż można znaleźć rysunki przedstawiające ów rytuał, a towarzyszą im gliniane podobizny przekłuwanych włóczniami bizonów i niedźwiedzi.

To ciekawe, jak ta forma magii sympatycznej przetrwała do jeszcze całkiem niedawnych czasów. Na przykład nie dalej jak jakieś sto lat temu rdzenni Amerykanie z plemienia Penobscot zakładali maski jeleni oraz przyczepiali rogi, by odprawiać obrzędy mające ten sam cel. Kolejnym przykładem takich rytuałów jest odprawiany przez plemię Mandanów Taniec Bizona.

Bogu Polowania towarzyszyła Bogini, nie wiemy jednak, które z nich pojawiło się jako pierwsze (o ile nie zaistnieli wspólnie), i nie jest to zresztą istotne. Skoro należało polować, zwierzęta musiały się rozmnażać. Podobnie jeżeli przetrwać miało plemię (a śmiertelność była w owym czasie wysoka), ludzie również musieli być płodni. Ponownie rolę odegrała tu magia sympatyczna. Lepiono figurki kopulujących zwierząt, a członkowie plemion również rozmnażali się w otoczce oprawy rytualnej.

Przetrwało wiele rzeźb i figur ukazujących Boginię Płodności. Ogólnie określa się je jako Wenus, a jedną z najbardziej znanych jest ta z Willendorfu. Inne pochodzą z Laussel, z Sireuil i z Lespuque. Łączy je ze sobą przerysowane podkreślanie żeńskich atrybutów. Posiadają ciężkie, zwisające piersi, spore pośladki, nierzadko również opuchłe brzuchy – jakby ciążowe – oraz uwypuklone genitalia. W każdym wypadku reszta ich ciał pozostaje kompletnie pozbawiona tożsamości. Nie zarysowywano ich twarzy, a ręce i nogi są ledwo widoczne, o ile w ogóle obecne. Jest tak dlatego, że ludzi obchodziły wyłącznie aspekty związane z płodnością. Kobieta miała za zadanie rodzić dzieci oraz się nimi opiekować. Utożsamiała ona Boginię, potężną Dawczynię Obfitości oraz Pocieszycielkę, Matkę Naturę i Matkę Ziemię.

Wenus z Willendorfu

Wraz z rozwojem rolnictwa Bogini zyskała kolejne funkcje. Doglądała od teraz już nie tylko płodności ludzi i zwierząt, lecz także obfitych zbiorów. Rok podzielono zatem na dwie części. Latem można było uprawiać ziemię, więc rządziła nim Bogini, z kolei zima, podczas której polegano na polowaniach, należała do Boga. Inne bóstwa (te wiązane z wiatrem, grzmotami, błyskawicami itd.) stopniowo traciły na znaczeniu, aż usunęły się na dalszy plan.

Wraz z rozwojem ludzi zmieniała się również religia – ponieważ z czasem, powoli i naturalnie, to w nią przeobraziły się praktyki magiczne. Ludzie rozprzestrzenili się po Europie, zabierając swoich bogów ze sobą. Powstawały kolejne narody, a Bóg i Bogini przyjmowali nowe imiona (które nie zawsze całkiem się różniły, bo czasem były tylko pochodną tych wcześniejszych), choć w istocie pozostawali tymi samymi bóstwami. Dobrze ilustrują to przykłady z Wysp Brytyjskich: na południu Anglii znajdziemy Cernunnosa (dosłownie „Rogatego”), a na północy ten sam bóg nazywa się Cerne – to skrócona forma jego imienia. W jeszcze innych miejscach nazywano go Hernem1.

Cernunnos

Dzban na wino z podobizną Rogatego Boga

Do tego czasu ludzie nauczyli się nie tylko uprawiać ziemię, lecz także przechowywać żywność przez zimę. Polowanie straciło więc na znaczeniu. Na Rogatego Boga patrzono odtąd bardziej jak na Boga Natury, jak również Pana Śmierci i tego, co po niej. Bogini stała się panią nie tylko płodności, lecz także odrodzenia, ponieważ zaczęto wierzyć w życie pozagrobowe. Dowodem na to są praktyki pogrzebowe z tamtego okresu. Innowatorami w tej dziedzinie byli przedstawiciele kultury graweckiej (22 do 18 tys. lat p.n.e.). Grzebali oni swych zmarłych w pełnym stroju i z ozdobami, a także posypywali ich czerwoną ochrą (hematyt lub nadtlenek żelaza), by nadać im wygląd kojarzący się z życiem. Członków rodzin często chowano pod paleniskiem, aby pozostali blisko krewnych. W grobie mężczyzny składano broń, a być może również chowano jego psa – wszystko, czego mógł potrzebować w zaświatach.

Nietrudno prześledzić, skąd wzięły się wierzenia o życiu po śmierci. Ich źródłem są sny. Zacytuję tutaj własną książkę, Witchcraft from Inside (Llewellyn Publications, 1975):

W oczach rodziny i przyjaciół zmarły człowiek wydawał się spać. To prawda, że śpiąc, od czasu do czasu się poruszał i oddychał, ale poza tym był pozbawiony życia. Za to gdy się budził, mówił czasem, że wybrał się na łowy do lasu. Wspominał, że spotykał znajomych i rozmawiał z nimi, a oni w rzeczywistości już nie żyli. Inni, słysząc te opowieści, mogli mu uwierzyć, bo sami doświadczali podobnych snów. Wiedzieli, że w rzeczywistości nie zrobił kroku poza jaskinię, ale rozumieli też, że nie kłamał. Świat snu wydawał im się równie rzeczywisty, co ten materialny. Były w nim drzewa i góry, zwierzęta i ludzie. Spotykało się tam nawet zmarłych, którzy choć nie żyli już od wielu lat, wciąż wydawali się tacy sami. W takim razie w tym innym świecie człowiek potrzebował tych samych narzędzi co tutaj.

Skoro istniała potrzeba odprawiania różnych rytuałów – czy to płodności, czy na powodzenie w polowaniach, czy też związanych ze zmianami pór roku – pojawiło się również zapotrzebowanie na kapłanów: wybrane osoby, którym odprawianie obrzędów wychodziło z lepszym skutkiem. W pewnych częściach Europy (lecz raczej nie tak powszechnie, jak sugerowała to Murray) tych przewodników rytualnych, kapłanów i kapłanki, nazywano mądrymi ludźmi (słowo wicca2 kojarzone jest z wiedzą). W czasach anglosaskich królowi nawet nie przyszłoby do głowy podejmować decyzji w żadnej istotnej sprawie bez porozumienia z tzw. Witan3, Radą Mądrych. W istocie osoby te musiały się wykazywać mądrością. Nie tylko przewodziły rytuałom religijnym, lecz miały także wiedzę na temat ziół, magii i wróżenia; musiały pełnić funkcję lekarzy, prawników, magów i kapłanów. W oczach zwykłych ludzi osoby te pośredniczyły między światami człowieka a bogów. Jednak w czasie większych świąt same w sobie stawały się niczym bóstwa.

Wraz z nastaniem chrześcijaństwa wcale nie doszło do tak masowej konwersji, jak się to często sugeruje. Chrześcijaństwo to religia stworzona przez człowieka. Nie ewoluowało ono stopniowo i naturalnie przez tysiące lat na wzór starszych religii pogańskich. Całe państwa określano mianem chrześcijańskich, choć tak naprawdę to tylko władcy przejmowali tę religię, a nierzadko robili to zaledwie powierzchownie. W całej Europie stare religie przetrwały w ten czy inny sposób i nadal pozostawały ważne przez pierwsze milenium chrześcijaństwa.

Próbę masowej konwersji podjął papież Grzegorz I. Uznał, że aby sprowadzić ludzi do nowych chrześcijańskich kościołów, należy zbudować je w miejsce starszych świątyń, w których ludzie ci przywykli już wspólnie sprawować kult. Kazał swoim biskupom zniszczyć wszystkie „bałwany”, a świątynie oczyścić wodą święconą i przemianować. Okazało się jednak, że mylił się co do łatwowierności ludzi. Do budowania pierwszych chrześcijańskich kościołów trzeba było sprowadzić pogańskich rzemieślników, ponieważ tylko tacy byli dostępni. Ozdabiając budynki, kamieniarze i snycerze wprawnie wpletli w dekoracje podobizny własnych bóstw. Tym sposobem ludzie, nawet gdy zmuszano ich do odwiedzania kościołów, wciąż mogli w nich czcić swoich bogów.

Do dziś istnieje wiele takich podobizn. Boginię zwykle przedstawiano jako przede wszystkim bóstwo płodności, z szeroko rozstawionymi nogami i znacznie powiększonymi genitaliami. Wizerunki te zazwyczaj określa się terminem Sheela na Gig. Boga ukazywano jako rogatą głowę otoczoną liśćmi; określa się ją jako liściastą maskę, a a te wizerunki noszą także nazwy Jack of the Green (Jack pośród zieleni) albo Robin o’ the Woods (Robin z lasu). Swoją drogą, rzeźb tego rodzaju ukazujących starego Boga nie należy mylić z gargulcami. Te ostatnie to odstręczające pyski i postacie rzeźbione w czterech stronach kościelnych wież w celu odstraszania demonów.

W chrześcijaństwie, zwłaszcza w jego początkach, istniały również inne, bardziej zdecydowane zapożyczenia ze starszych religii. Idea Trójcy przypomina na przykład egipską triadę bóstw: Ozyrysa, Izydę i Horusa, których można postrzegać niczym Boga, Maryję i Jezusa. Dzień narodzin Jezusa, 25 grudnia, zapożyczono z mitraizmu, religii, w której również wierzono w ponowne przyjście Boga oraz „spożywano jego ciało”. W wielu starożytnych religiach pojawiały się idee dziewiczego poczęcia, a bóstwo poświęcało się, by zbawić ludzkość.

Witchcraft Ancient and Modern (Czarostwo stare i współczesne)

Raymond Buckland,

HC Publications, Nowy Jork, 1970

Prześladowania

We wczesnych latach, gdy chrześcijaństwo wzrastało w siłę, stare religie – oparte na czarostwie i pogaństwie – stanowiły dla niego konkurencję. To naturalne, że chcemy pozbywać się rywali, więc Kościół nie szczędził środków, by tego dokonać. Często się mówi, że bogowie starych religii stają się diabłami nowej. Z pewnością tak stało się w tym przypadku. Stary Bóg nosił rogi, więc musiał być chrześcijańskim Diabłem. Kościół wywnioskował zatem, że poganie czczą Diabła – jasna sprawa! Nawet dziś w Kościele często myśli się podobnie. Zwłaszcza misjonarze lubili określać członków plemion, na które się natknęli, wyznawcami demonów, tylko dlatego, że ci wierzyli w inne bóstwo bądź bóstwa niż chrześcijanie. Nikogo nie obchodziło, że ludzie ci mogli być dobrzy, zadowoleni, nierzadko wyznający lepsze moralne i etyczne zasady niż większość chrześcijan. Należało ich nawrócić!

Niektóre z narzędzi tortur używanych w procesach o czary w Bambergu

Zarzut o czczenie diabła, który tak często stawiano czarownicom, jest niedorzeczny. Diabeł to wynalazek czysto chrześcijański; pojawia się dopiero w Nowym Testamencie. W zasadzie warto zauważyć, że powiązanie pomiędzy Diabłem a całą koncepcją zła wynika z błędnego tłumaczenia. Pierwotny, starotestamentowy Ha-satan oraz nowotestamentowy diabolos oznaczają po prostu „oponenta” albo „adwersarza”. Trzeba pamiętać, że podział Wyższej Siły na dwie części – dobrą i złą – to produkt zaawansowanej i złożonej cywilizacji. Starzy bogowie, w miarę rozwoju w myśleniu o nich, byli w swojej naturze bardzo „ludzcy”, co oznaczało, że przejawiali cechy dobre i złe. Dopiero gdy zaistniała idea wszechdobrego, kochającego bóstwa, musiał pojawić się też jego wróg. Innymi słowy, biel istnieje tylko wtedy, gdy zestawimy z nią czerń. Taki obraz wszechdobrego boga rozwinął Zaratusztra, perski kapłan w VII w. p.n.e. Następnie pogląd ten przeszczepiono na zachód, przejął go mitraizm, a potem chrześcijaństwo.

Malleus Maleficarum podzielone jest na trzy części, z których pierwsza wspomina, że „by czary były możliwe, potrzebni są Diabeł, wiedźma i pozwolenie Boga”. Czytelnika poucza się najpierw, że niewiara w czary to herezja. Następnie rozprawia się o tym, czy dziecko może zostać porwane przez inkuba lub sukkuba; o tym, jak wiedźmy spółkują z Diabłem; czy potrafią skłonić ludzki umysł do miłości lub nienawiści; czy są w stanie uniemożliwić zajście w ciążę lub przeszkodzić w akcie seksualnym; czy zdolne są sprawić, za pomocą iluzji, że męski członek wydaje się całkowicie oddzielony od ciała; na jakie przeróżne sposoby potrafią zabić dziecko w łonie matki, itd., itd.

W części drugiej, „Omówieniu sposobów działania wiedźm i kierowania czarami oraz tego, jak je usunąć i rozproszyć”, autorzy zajmują się „różnymi metodami, na jakie diabły, za pomocą wiedźm, kuszą i wabią niewinnych, aby towarzyszyli im we wstrętnych występkach; jak sporządzany jest pakt ze złymi mocami; jak czarownice przenoszą się z miejsca w miejsce; jak utrudniają działanie sił prokreacji i jak jej zapobiegają; jak, w pewnym sensie, potrafią pozbawić mężczyznę jego członka; w jaki sposób wiedźmy-akuszerki popełniają ohydne czyny, albo to uśmiercając dzieci, albo oddając je diabłu z wyjątkową przebiegłością; jak szkodzą bydłu, wzniecają grad i burze i rażą błyskawicami tak ludzi, jak i zwierzęta”. Następnie w tekście znajdują się remedia na wszystko powyższe.

Najistotniejszą częścią jest bodaj ta trzecia, dotycząca tego, jak „postępować w procesach, zarówno w sądach kościelnych, jak i świeckich, przeciwko wiedźmom i wszelkiej maści heretykom”. Tutaj autorzy zajmują się postępowaniem w procesach. Pierwsze pytanie brzmi: „Kto jest właściwym i odpowiednim sędzią do rozstrzygania w procesach czarownic?”, następnie porusza się temat „metod rozpoczynania procesu, uroczystego zaprzysiężenia i przesłuchania świadków; ich stanu oraz jakości zeznań; tego, czy na świadka powołać można czyjegoś śmiertelnego wroga”. Dowiadujemy się tutaj, że „świadectwa ludzi o niskiej reputacji i kryminalistów, a także zeznania sług przeciwko panom, są dopuszczalne”, ponieważ „świadków nie wolno wykluczać, bez względu na jakąkolwiek wrogość z ich strony”. Okazuje się, że dosłownie każdy może zeznawać, nawet jeśli w innych przypadkach nie dopuszczono by go do rozprawy. Zeznawać pozwalano nawet małym dzieciom.

Z powyższego jasno wynika, że autorzy Malleus Maleficarum kierowali się pewnymi obsesjami. Spora część rozdziałów poświęcona jest na przykład seksualnym aspektom czarostwa. Kim byli twórcy tej niesławnej pozycji? To dwaj dominikanie: Jakob Sprenger i Heinrich (Institoris) Kramer.

Witchcraft Ancient and Modern

(Czarostwo stare i współczesne)

Raymond Buckland,

HC Publications, Nowy Jork, 1970

Zamek Rushen

W miarę rozwoju chrześcijaństwa stare religie spychano na bok. Mniej więcej do czasów reformacji funkcjonowały one wciąż na odległych terenach wiejskich. Nie-chrześcijan zaczęto nazywać wtedy poganami (w języku angielskim używano również określenia heathens). Słowo to pochodzi od łacińskiego pagani i oznacza po prostu „mieszkańców wsi”. Heathen z kolei to „mieszkaniec wrzosowisk”. Termin był więc odpowiedni dla nie-chrześcijan tamtych czasów, jednak nie wiązał się w żaden sposób ze złem, a używanie go dziś w kontekście pejoratywnym nie ma większego sensu.

W kolejnych wiekach wciąż oczerniano nie-chrześcijan. Praktyki związane z czarami ukazywano w wypaczony sposób i odwracano przeciwko poganom. Kiedy za pomocą magii próbowano wzmocnić płodność i zwiększyć zbiory, Kościół twierdził, że od tego kobiety i bydło stawały się bezpłodne, a plony niszczały! Nikomu nie przyszło do głowy, że gdyby rzeczone czarownice faktycznie robiły to, o co je oskarżano, to przecież same by na tym ucierpiały. W końcu też musiały jeść. Zgodnie ze starym rytuałem płodności wieśniacy wychodzili w pole podczas pełni Księżyca i tańczyli, siedząc okrakiem na widłach, tyczkach lub miotłach, których dosiadali niczym koni. Podskakiwali wysoko w górę, by wskazać plonom, jak mają rosnąć. Była to nieszkodliwa forma magii sympatycznej. Kościół twierdził jednak, że taka praktyka nie tylko działała na szkodę zbiorów, lecz także, że ludzie wzbijali się na miotłach w powietrze. To na pewno Diabeł tak działał!

W roku 1484 papież Innocenty VIII wydał bullę przeciwko wiedźmom. Dwa lata później niesławni niemieccy zakonnicy, Heinrich Institoris Kramer i Jakob Sprenger, napisali niesamowity paszkwil przeciwko czarostwu, Malleus Maleficarum (Młot na czarownice). W tekście wydali instrukcje postępowania z wiedźmami. Jednak gdy pozycję zaprezentowano w Instytucie Teologicznym Uniwersytetu w Kolonii, ówczesny cenzor oraz większość profesorów uznali, że nie chcą mieć z nią nic do czynienia. Niezrażeni tym Kramer i Sprenger sfałszowali4 aprobatę całego instytutu, co odkryto dopiero w roku 1898.

Dom w Salem, gdzie odbywały się procesy czarownic

Wzniecona przez Kramera i Sprengera histeria zaczęła się rozprzestrzeniać niczym ogień, wybuchając w niespodziewanych miejscach. Szybko rozniosła się po Europie, gdzie przez blisko trzysta lat szalały prześladowania. Ludzkość postradała rozum. W myśl zasady „zabijmy wszystkich; Bóg pozna swoich” mordowano całe wioski tylko dlatego, że podejrzewano, że mieszkają w nich jedna czy dwie czarownice. W roku 1586 arcybiskup niemieckiego miasta Trewir uznał, że wiedźmy doprowadziły do surowej zimy. Za pomocą tortur wymuszono na stu dwudziestu mężczyznach i kobietach przyznanie się do „winy”, a następnie z rozkazu arcybiskupa spalono ich żywcem za wpływanie na żywioły.

Z uwagi na to, że tak istotna była płodność – zarówno ziemi, jak i zwierząt – częścią starych obrzędów były pewne rytuały seksualne. Chrześcijańscy sędziowie nadmiernie się na nich skupiali, najwyraźniej zachwyceni wydobywaniem wszelkich szczegółów na ich temat. Obrzędy związane z czarami były z natury radosne. Ponurzy inkwizytorzy i reformatorzy nie byli w stanie zrozumieć, jak religia może dawać tyle szczęścia, więc próbowali ją stłamsić.

Szacuje się, że na stosach, szubienicach lub z powodu tortur na świecie zginęło około 40–50 tys. osób5. Naturalnie nie wszyscy wierzyli w stare religie. Prześladowania okazały się jednak świetnym sposobem na pozbycie się kogoś, z kim miało się zadrę! Świetnie obrazuje to historia, która wybuchła i rozprzestrzeniła się w Salem (w stanie Massachusetts). Wątpliwe, by wśród powieszonych6 znajdowały się osoby faktycznie wierzące w dawne obrzędy. Możliwe, że należały do nich Bridget Bishop oraz Sarah Good, jednak całą resztę stanowili wierni lokalnego Kościoła7, których gromadka rozhisteryzowanych dzieci „okrzyknęła” wiedźmami.

Co jednak z satanizmem? Wiedźmy nazywano wyznawczyniami Diabła. Czy było w tym choć ziarnko prawdy? Nie. Jednak podobnie jak w przypadku wielu zarzutów, istniały powody, by dać temu wiarę. Wczesny Kościół traktował swych wyznawców z niezwykłą surowością. Dyktował wieśniakom nie tylko, jak mają czcić Boga, lecz także jak żyć i jak kochać. Na stosunek seksualny patrzono nieprzychylnie nawet wtedy, gdy odbywał się on pomiędzy parą małżeńską. Sądzono, że nie miał on na celu sprawiać przyjemności i służył wyłącznie prokreacji. Nie wolno było uprawiać seksu w poszczególne dni tygodnia, przez dwadzieścia dni przed Bożym Narodzeniem oraz czterdzieści przed Wielkanocą, na trzy dni przed otrzymaniem komunii, jak równieżod czasu zapłodnienia do czterdziestu dni po porodzie. Podsumowując, ludzie mogli kochać się z mężem czy żoną przez mniej więcej dwa miesiące w roku, oczywiście nie czerpiąc z tego żadnej przyjemności!

Nie dziwi zatem, że to wraz z innymi surowymi zasadami doprowadziło do buntu, choć utajonego. Chrześcijanie, uznawszy, że modlitwy do tak zwanego Boga Miłości wcale nie pomagają ludziom stać się lepszymi, postanowili zwrócić się do jego adwersarza. Skoro Bóg nie potrafił im pomóc, to może warto było spróbować z Diabłem. Tak zrodził się satanizm, parodia chrześcijaństwa. Stanowił on bunt przeciwko surowości Kościoła. Jak się okazało, „Diabeł” też nie pomógł biednym wieśniakom, ale przynajmniej okazywał pogardę w stosunku do możnych; był przeciwko ustanowionym zasadom.

Matka Kościół szybko wytropiła buntowników. Satanizm był antychrześcijański, czarostwo – w oczach Kościoła – również takie było. Zatem prosta sprawa, czarostwo i satanizm to jedno i to samo.

Odrodzenie

W roku 1604 własną ustawę przeciwko czarom wydał król Jakub I, jednak zniesiono ją w 1736. Została zastąpiona kolejną, w której twierdzono, że coś takiego jak czary nie istnieje, a za udawanie, że ma się zdolności okultystyczne, groziło oskarżenie o oszustwo. W późnym wieku XVII osoby zajmujące się praktykami kojarzonymi z Rzemiosłem działały w ukryciu. Przez kolejne trzysta lat wszystkim wydawało się, że czarostwo wymarło. Ale praktyki, które trwały przez dwadzieścia tysięcy lat, nie tak łatwo wyplenić. Ludzie wciąż zajmowali się Rzemiosłem w małych grupach, często wyłącznie wśród członków swoich rodzin.

Tymczasem na rynku wydawniczym kwitło chrześcijaństwo. Druk wynaleziono i rozwinięto w czasach prześladowań, cokolwiek zatem opublikowano na temat czarostwa, pisane było z punktu widzenia Kościoła. Autorzy książek wydawanych później za punkt odniesienia mieli wyłącznie to, co czytali w tych wcześniejszych, oczywistym więc było, że byli mocno uprzedzeni do Starej Religii. W istocie dopiero w roku 1921, gdy doktor Margaret Alice Murray wydała swoją książkę Wiedźmi kult w Europie Zachodniej8, zaczęto patrzeć na praktyki czarownicze w nieco inny sposób. Badając zapiski z procesów czarownic, Murray (wyjątkowa antropolożka oraz profesorka egiptologii na Uniwersytecie Londyńskim) doszła do wniosku, że zdecydowanie istniał jakiś zorganizowany kult niemający wiele wspólnego z tymi oczerniającymi oskarżeniami pochodzącymi od chrześcijan. Chociaż z czasem okazało się, że teorie Murray były często dalekie od prawdy i że kult taki nie był rozpowszechniony (a także nie istniało żadne potwierdzenie tego, jakoby miał w nieprzerwanej linii ciągnąć się od czasów jaskiniowców), nie ulegało wątpliwości, że istniała pewna praktyka religijna przejawiająca się w różnych czasach i miejscach. Murray napisała więcej na ten temat w kolejnej ze swoich książek, The God of the Witches (Bóg czarownic), wydanej w roku 1931.

W Anglii ustawę przeciwko czarom zniesiono ostatecznie w 1951, co otworzyło czarownicom możliwość przemówienia. W 1954 roku doktor Gerald Brousseau Gardner9, w książce Współczesne czarownictwo twierdził: „Teorie Murray są w pewnym sensie prawdziwe. Czarostwo było religią i w istocie wciąż nią jest. Wiem o tym, bo sam jestem czarownikiem”.

Dalej mówił o tym, że Rzemiosło nadal jest żywe, choć praktykowane w utajeniu. Był pierwszą osobą, która przytaczała perspektywę samych wiedźm. W czasach, gdy pisał swoją książkę, zdawało mu się, że Rzemiosło szybko upada i być może wisi już na włosku. Bardzo zdziwiło go to, że w efekcie publikacji jego tekstu zaczęły zwracać się do niego grupy wiedźm z całej Europy, które wciąż pielęgnowały swoje wierzenia. Grupy te odrobiły jednak lekcję z czasów prześladowań i nie chciały się ujawniać. Kto mógł im zagwarantować, że procesy o czary nie odżyją?

Dr Gerald Gardner

Przez pewien czas na temat Rzemiosła nie wypowiadał się nikt oprócz Geralda Gardnera. Twierdził, że inicjowano go do angielskiego kowenu niedaleko miasta Christchurch tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej. Bardzo zafascynowało go to, co odkrył. Całe życie poświęcił badaniom praktyk magiczno-religijnych, a wreszcie stał się ich częścią. Od razu spieszył się, by wszystkim o tym opowiedzieć. Nie pozwolono mu na to jednak. W końcu po długich prośbach uzyskał pozwolenie, aby wyjawić nieco na temat prawdziwych wierzeń i praktyk czarownic, wplatając je w opublikowaną w 1949 roku powieść Z pomocą wysokiej magii10. Kolejne pięć lat zajęło mu nakłonienie kowenu do zgody na publikację bardziej realistycznego tekstu. Jego trzecia książka, The Meaning of Witchcraft (Znaczenie czarostwa), została wydana w 1959 jako dopełnienie Współczesnego czarownictwa.

Długoletnie doświadczenie z religiami oraz magią kazało Gardnerowi sądzić, że to, co odkrył na temat czarostwa, nie jest kompletne, a miejscami było również nieścisłe. Przez wieki stare wierzenia przekazywano wyłącznie poprzez tradycję ustną. Dopiero w okresie prześladowań, gdy ludzie tworzyli niewielkie grupki wyznawców i zatracili między sobą kontakt, niektórzy zaczęli spisywać pewne rzeczy. W czasach, gdy czarownice spotykały się w tajemnicy, pośród cieni, spisano rytuały, a obecnie wiccanie mają tak zwaną Księgę Cieni. Kolejne osoby dołączające do kowenów wciąż przepisują ją od swoich inicjatorów. To naturalne, że pojawiły się w niej błędy. Gardner zebrał rytuały grupy, do której należał – o pochodzeniu głównie angielskim i celtyckim – i przepisał je od nowa w sposób, jaki uznał za stosowny. Jego tradycję nazwano następnie czarostwem gardneriańskim. W ostatnich latach spotkało się ono z wieloma niesamowitymi i cudacznymi teoriami oraz oskarżeniami, od twierdzeń, że „Gardner wszystko sobie zmyślił”, aż po to, że „zlecił napisanie Księgi Cieni Aleisterowi Crowleyowi”. Raczej nie warto zniżać się do poziomu tych oskarżeń, by na nie odpowiedzieć, jednak szczegóły dotyczące sposobu, w jaki Gardner przygotowywał się do swojej pracy, znaleźć można w książkach Stewarta Farrara: What Witches Do (Jak praktykują czarownice) oraz Eight Sabbats for Witches (Osiem sabatów wiedźm).

Bez względu na to, co kto myśli o Gardnerze ani jak postrzega początki wicca, wszystkie współczesne wiedźmy oraz osoby pragnące nimi zostać mają wobec niego niesamowity dług wdzięczności, gdyż to właśnie on wykazał się odwagą, by przemówić na rzecz czarostwa. To dzięki niemu możemy dziś cieszyć się Rzemiosłem w jego rozlicznych formach.

Pierwszym czarownikiem, który ujawnił się i został uznany w Stanach, byłem ja, Raymond Buckland. W tamtym czasie w kraju nie było jeszcze ujawnionych kowenów. Inicjowała mnie arcykapłanka Gardnera w Szkocji (w mieści Perth). Postanowiłem, że będę – na ile to tylko możliwe – naśladować Gardnera poprzez prostowanie błędnych założeń na temat Rzemiosła oraz pokazywanie prawdy na o nim. Wkrótce pojawili się również Sybil Leek, a za nią Gavin i Yvonne Frostowie oraz inne osoby. Był to fascynujący czas, w którym powstawało coraz więcej kowenów oraz rozlicznych tradycji, które ujawniały się i dawały o sobie znać. Współczesne osoby zainteresowane ścieżką czarostwa mogą wybierać z licznych opcji: gardneriańskiej i aleksandryjskiej wicca, z różnych form tradycji celtyckiej, saskiej, druidycznej, nordyckiej, irlandzkiej, szkockiej, sycylijskiej, z tradycji Algard czy z Huny itd. Więcej o nich piszę w Dodatku A.

Godne podziwu jest to, że istnieje tak wiele odłamów (wyznań lub tradycji) czarostwa. Jak wspomniałem we wprowadzeniu, wszyscy jesteśmy różni. Nic w tym dziwnego, że nie istnieje religia, która odpowiadałaby każdemu. Tak samo nie może być jednego rodzaju czarostwa dla wszystkich wiedźm. W niektórych tradycjach preferuje się mnóstwo rytuałów, inne stawiają na prostotę. Część ma korzenie celtyckie, część – saskie, szkockie, irlandzkie, włoskie czy jakiekolwiek inne. Bywa, że rządzone są matriarchalnie, bywa, że patriarchalnie; inni poszukują równowagi. Niektórzy wolą pracować w grupie (kowenie), a inni samotnie. Istnieje większe prawdopodobieństwo, że mając tak wiele tradycji do wyboru, każdy znajdzie ścieżkę komfortową dla siebie.

Religia sięga korzeniami czasów starożytnych. Czarostwo, jako jeden z jej przejawów, przeszło długą drogę. Dzisiaj jest to wyznanie obecne na całym świecie i uznawane prawnie.

Nietrudno w dzisiejszych czasach o znalezienie otwartych czarowniczych wydarzeń czy warsztatów, które odbywają się w zaskakujących miejscach: na polach namiotowych czy w hotelach. Czarownice pojawiają się w telewizji i w radiu, pisze się o nich w lokalnej i krajowej prasie. Naucza się na temat czarostwa na uniwersytetach, w Stanach nawet w wojsku wicca uznaje się za pełnoprawną religię, a w podręcznikach dla kapelanów wojskowych wspomina się o prawach czarownic obok tych przysługujących muzułmanom, sikhom, chrześcijanom, osobom pochodzenia hinduskiego, japońskiego czy żydowskiego.

Tak, czarostwo ma swoje miejsce w historii i definitywnie należy do niego również przyszłość.

Filozofia czarostwa

Rzemiosło to religia miłości i radości. Nie ma w niej chrześcijańskiego ponuractwa: żadnego grzechu pierworodnego oraz idei, że szczęście osiągnąć można wyłącznie po śmierci. Muzyka czarownic jest radosna i pełna życia – znowu, inna od żałobnych pieśni chrześcijan. Dlaczego tak jest? Ma to wiele wspólnego z wrażliwością czarownic na naturę. Wcześni ludzie siłą rzeczy musieli żyć z nią ramię w ramię. Byli częścią natury, nie oddzielali się od niej. Zwierzęta i drzewa traktowali jak rodzeństwo. Ludzie dbali o ziemię, a ta w zamian przynosiła im pokarm. Oczywiście zwierzęta zabijano dla pożywienia, ale przecież wiele z nich również zabija siebie nawzajem. Innymi słowy, mężczyzna i kobieta byli częścią naturalnego porządku rzeczy, a nie kimś od niego oddzielnym. Nie byli też ponad nim.

Młyn Czarownic (Witches Mill): miejsce narodzin gardneriańskiego wicca

Współcześnie utraciliśmy już większą część tej bliskości z naturą, o ile nie zanikła ona kompletnie. Odcięła nas od niej cywilizacja. Ale czarownice postępują inaczej! Nawet dziś w naszym zmechanizowanym, nazbyt skomplikowanym świecie, który w końcu również jest naturalny (bo my, którzy go stworzyliśmy, z natury pochodzimy), w czarostwie wciąż zachowuje się związki z Matką Naturą. Z książek takich jak The Secret Power of Plants (Tajemna moc roślin) Bretta Boltona można się dowiedzieć o niewiarygodnej, wyjątkowej reakcji zdrowotnej, jaką rośliny przejawiają na ludzką życzliwość, jak reagują na dobre i złe działania, jak wyrażają miłość, strach, nienawiść (powinni sobie to zapamiętać wegetarianie, gdy przyjdzie im do głowy nadmiernie krytykować mięsożerców, prawda?). Nie jest to nowe odkrycie. Czarownice od zawsze o tym wiedziały. Zawsze uprzejmie zwracały się do roślin. Nieraz mówi się, że wiedźmy przechadzają się po lesie i przytulają drzewa. Często też zdejmują buty, by boso przespacerować się po zaoranym polu. Wszystko to pomaga w utrzymaniu związków z naturą, abyśmy nie utracili swego dziedzictwa.

Gdy zabraknie ci sił, zdenerwujesz się lub poczujesz napięcie, wyjdź na zewnątrz i przytul drzewo. Wybierz jakieś duże i solidne (dąb czy sosnę) i usiądź przy nim z wyprostowanym kręgosłupem dociśniętym do pnia. Zamknij oczy i się zrelaksuj. Stopniowo zaczniesz czuć zmianę. Napięcie, gniew i zmęczenie znikną, zupełnie jakby je z ciebie zmyto. W ich miejsce poczujesz narastające ciepło, które zapewni ci miłość i komfort. Pochodzą one właśnie od drzewa. Przyjmuj je i ciesz się nimi. Siedź, aż w pełni dojdziesz do siebie. Nim odejdziesz, stań z rękoma przy drzewie i podziękuj mu.

Poświęć chwilę, by docenić to, co cię otocza. Powąchaj ziemię, drzewa, liście. Przyjmij ich energię i wysyłaj im własną. Jedną z rzeczy, która oddziela nas od reszty natury, są buty. Kiedykolwiek to możliwe, chodź boso. Nawiązuj kontakt z ziemią. Poczuj ją, absorbuj. Okaż naturze szacunek i miłość i żyj z nią w harmonii.

W taki sam sposób żyj z innymi osobami. Wielu ludzi, których napotkasz na drodze swego życia, może czerpać ze spotkań z tobą. Zawsze bądź gotów pomagać w sposób, w jaki potrafisz. Nikogo nie ignoruj ani nie odwracaj się od innych, gdy wiesz, że potrzebują pomocy. Jeśli możesz oferować wsparcie, zrób to z ochotą. Nie próbuj jednak przejąć za kogoś kontroli nad jego życiem. Wszyscy musimy przeżyć własne życie na swój sposób. Jeśli jednak możesz zapewnić komuś pomoc, poradę lub wskazać tej osobie ścieżkę, zrób to. Dany człowiek sam zadecyduje, co z tym dalej zrobić.

Zasady wiary wiedźm

Podstawowa zasada wicca brzmi: „Gdy nikogo nie krzywdzisz, czyń podług swej woli”.

Czyń podług swej woli… ale nie wyrządzaj innym krzywdy. Jakie to proste.

W kwietniu 1974 grupa wiedźm, które nazwały siebie Radą Amerykańskich Czarownic, przyjęła zestaw zasad, których miały przestrzegać. Jeśli o mnie chodzi, podpisuję się pod nimi i zamieszczam je pod spodem. Przeczytaj je uważnie.

Nasze rytuały służą dostrojeniu się do naturalnego rytmu sił życia wyznaczanego poprzez fazy Księżyca, dni, w których rozpoczynają się cztery pory roku, oraz te występujące w połowie drogi między nimi.

Uznajemy, iż ludzka inteligencja wymaga od nas szczególnej odpowiedzialności za środowisko. Pragniemy harmonii z naturą poprzez ekologiczną równowagę, która zapewnia spełnienie w życiu, oraz świadomości w ramach koncepcji ewolucji.

Uznajmy istnienie siły znacznie przekraczającej wyobrażenia przeciętnego człowieka. Z uwagi na jej potęgę określać możemy ją jako ponadnaturalną, wierzymy jednak, iż wszyscy przejawiamy do niej naturalny potencjał.

Wierzymy, iż Siła Twórcza przejawia się we wszechświecie poprzez biegunowość – przez męskie i żeńskie – i moc ta znajduje się w każdej osobie, a oddziałuje poprzez współdziałanie pierwiastka męskiego z żeńskim. Żadnemu z nich nie przypisujemy większej wartości, gdyż rozumiemy, iż są one współzależne. Seks uważamy za przyjemność, a także symbol i ucieleśnienie życia oraz za jedno ze źródeł pozyskiwania energii w praktyce magicznej oraz obrzędach religijnych.

Uznajemy świat zarówno zewnętrzny, jak i wewnętrzny: psychiczny, świat znany czasami jako duchowy, jako nieświadomość zbiorowa, rzeczywistość wewnętrzna itd. Uważamy również, że między tymi dwoma światami zachodzą zależności, które stanowią podstawę zjawisk paranormalnych oraz magicznych. Żadnej rzeczywistości nie odrzucamy, a obie postrzegamy jako niezbędne do osiągnięcia pełni.

Nie uznajemy żadnej odgórnej hierarchii, darzymy jednak szacunkiem nauczycieli, tych, którzy dzielą się swą szerszą wiedzą oraz mądrością, a także osoby, które mają dość odwagi, by ofiarować coś z siebie jako przywódcy.

Sądzimy, iż religia, magia oraz mądrość są połączone w sposobie, w jaki patrzy się na świat oraz w jaki się w nim żyje – jest to postrzeganie świata oraz filozofia życia, którą określamy jako czarostwo: droga wiedźm.

Nie wystarczy nazwać się wiedźmą, by nią zostać. Tak samo jednak czarownicą nie czynią nas przodkowie, żadne zdobyte tytuły, stopnie czy inicjacje. Czarownica to osoba, zarówno kobieta, jak i mężczyzna, która kontroluje moce istniejące we własnym wnętrzu, dzięki czemu zdolna jest żyć mądrze i właściwie bez krzywdzenia innych oraz w harmonii z naturą.

Wierzymy, że życie należy afirmować oraz przeżyć w pełni, w trwającym wciąż procesie ewolucji oraz rozwoju świadomości, które nadają znaczenie znanemu nam wszechświatowi oraz naszej w nim roli.

Nie żywimy względem chrześcijaństwa ani jakiejkolwiek innej religii czy filozofii życia żadnych animozji poza tą, iż pewne instytucje roszczą sobie prawo do nazywania siebie wyłącznymi ścieżkami, odmawiają wolności innym ludziom i tłamszą ich sposoby praktyk religijnych oraz wierzenia.

Jako czarownice amerykańskie nie obawiamy się rozmów o historii Rzemiosła, pochodzeniu różnych terminów czy wiarygodności tej czy innej tradycji. Interesują nas teraźniejszość oraz przyszłość.

Nie akceptujemy idei absolutnego zła ani też nie czcimy istoty znanej jako Szatan czy Diabeł w znaczeniu definiowanym przez tradycję chrześcijańską. Nie pragniemy zdobywać mocy poprzez krzywdę innych ani nie uważamy, iż korzyść osobistą osiągnąć można wyłącznie poprzez odmawianie czegoś innej osobie.

Wierzymy, że natura może pomóc nam w osiąganiu zdrowia oraz dobrostanu.

Moc wewnętrzna