Kraina jednej szansy. O edukacji w Korei Południowej - Anna Sawińska - ebook

Kraina jednej szansy. O edukacji w Korei Południowej ebook

Sawińska Anna

0,0
47,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 351

Data ważności licencji: 8/27/2032

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.

Projekt okładki Agnieszka Pasierska

Projekt typograficzny i redakcja techniczna Robert Oleś

Fotografia na okładce © Chung Sung-Jun / Getty Images

Copyright © by Anna Sawińska, 2025

Opieka redakcyjna Przemysław Pełka

Redakcja Anastazja Oleśkiewicz

Konsultacja koreanistyczna dr Jakub Taylor

Korekta Ewa Ambroch / d2d.pl, Agata Górzyńska-Kielak / d2d.pl

Skład Robert Oleś

Konwersja i produkcja e-booka: d2d.pl

ISBN 978-83-8396-189-7

Wydawnictwo Czarne sp. z o.o.

czarne.com.pl

Wydawnictwo Czarne

@wydawnictwoczarne

Redakcja: Wołowiec 11, 38-307 Sękowa

Wołowiec 2025

Wydanie I

Dla moich Rodziców Krzysztofa i Krystyny Sawińskich

Dwie, trzy godziny na dobę

Rok 2002, tuż przed wylotem do Korei Południowej. Prezes Samsung Electronics w Polsce zaprasza mnie oraz Dorotę, drugą beneficjentkę Globalnego Programu Stypendialnego Samsunga (Samsung Global Scholarship Program, GSP), na krótkie spotkanie. Pracownik Samsunga, Koreańczyk, wprowadza nas do przestronnego gabinetu, po czym kłaniając się w pas – ucieka. Prezes spogląda na nas spod okularów, ale nie przestaje stukać w klawiaturę. Siedzimy w ciszy, bez ruchu, wymieniając ukradkowe uśmiechy. Zmuszamy się, żeby patrzeć gdziekolwiek indziej, byle nie na siebie. W końcu prezes odchrząkuje, odsuwa się energicznie od stołu i pyta, czy jesteśmy gotowe do wylotu. Przez chwilę wsłuchuje się w nasze wymyślone naprędce odpowiedzi, po czym zniecierpliwiony macha ręką i uściśla: „Czy jesteście gotowe spać dwie, trzy godziny na dobę?”. Widząc nasze okrągłe ze zdumienia oczy, wyjaśnia: „Tak będzie, jeśli chcecie nadążyć za koreańskimi studentami”.

Rozmowa ta miała miejsce ponad dwadzieścia lat temu. Ukończyłam właśnie studia w Warszawie, polski rynek pracy zaczynał przyspieszać, kariera, kredyty na mieszkanie i samochód – wszystko stało otworem. Ja jednak wyjeżdżałam na przynajmniej cztery lata do Korei Południowej. Plan zakładał dwa dodatkowe lata studiów na Uniwersytecie Korei (Korea University) oraz kolejne dwa spędzone na pracy w głównej siedzibie Samsunga. Lot do Korei, wtedy jeszcze przez Frankfurt, miał być moim pierwszym lotem w życiu.

W tamtym czasie Korea Południowa kojarzyła się mi jedynie z wojną koreańską, bezprecedensowym rozwojem gospodarczym, kryzysem azjatyckim i specyficznym sąsiadem na północy. Mało kto słyszał jeszcze o K-popie, koreańskich operach mydlanych, kosmetykach czy nawet kimchi[1]. Przygotowując prezentację na któryś z etapów konkursu o stypendium, słowo „kamsahamnida” („dziękuję”) musiałam namalować myszką, ponieważ pakiet językowy koreańskiego alfabetu nie był jeszcze dostępny w moim oprogramowaniu. Nikt oprócz pasjonatów oraz nielicznych, którzy mieli środki, żeby odwiedzić Koreę, nie wiedział, jak się w tym kraju naprawdę żyje. W powszechnej świadomości Korea stanowiła w sensie kulturowym białą plamę na mapie.

Koreę znałam ze studiów, ale też z opowieści Suyeong, którą spotkałam rok wcześniej na Erasmusie we Francji. Opowiadała mi o chłopaku, z którym była wiele lat, a którego nie zaakceptowała jej matka, o samotnym dzieciństwie wypełnionym ślęczeniem nad książkami, o odmiennej od wszystkiego, co znałam, kulturze. Wiele wieczorów spędziłam na odtwarzaniu anegdot, którymi się ze mną dzieliła, na próbach zrozumienia i interpretacji jej zachowania, na objęciu umysłem i wyczuciu całej tej inności. Jej osoba i historie zafascynowały mnie chyba bardziej niż Francja, w której zamierzałam przecież kiedyś zamieszkać.

W kuchni Suyeong trzymała suszone glony, olej i ziarenka sezamowe, przezroczyste makarony, czerwone pasty i wiele innych nieznanych mi specjałów kuchni koreańskiej. Najbardziej zaintrygował mnie jednak ryżowar, z którego trzy razy dziennie z nabożeństwem wykładała kleisty parujący ryż. Obiecała, że sprezentuje mi podobny, jeżeli kiedykolwiek zamieszkam w Korei. To był żart, który rozbawił nas swoją niedorzecznością. Jednak już rok później jako jedyna w koreańskim akademiku mogłam się objadać świeżo przygotowanym ryżem. Ricecooker też mnie do Korei przywiódł w bardziej bezpośredni sposób – mój plan wprowadzenia go na rynek europejski przypadł do gustu organizatorom stypendium.

Suyeong była bardzo pilną i sumienną studentką. Nauka zawsze stała u niej na pierwszym miejscu. Dopiero gdy wszystko miała zapięte na ostatni guzik, udawało mi się z nią porozmawiać albo namówić ją na wspólne wyjście. Podczas zajęć siedziała jednak zawsze cicho, a wywołana do odpowiedzi po francusku, mocno się czerwieniła, mimo że na co dzień sprawiała wrażenie osoby pewnej siebie. Nie znała tego języka na tyle dobrze, żeby swobodnie się w nim wypowiadać – surowa ocena własnych umiejętności wywoływała u niej duży stres. Inaczej było z angielskim. Pamiętam, że bardzo imponował mi jej idealny amerykański akcent, łatwość, z jaką porozumiewała się w tym języku. Wytłumaczyła mi, że wiele lat spędziła w Stanach Zjednoczonych i że jej umiejętności raczej nie są w Korei na porządku dziennym. Rodzice wysłali ją też na rok do Francji, żeby obyła się z kulturą europejską i nauczyła kolejnego języka, co również nie było powszechną w Korei praktyką. Co więc nią było? „Nauka od rana do nocy, żeby jak najlepiej zdać koreańską maturę. Potem to już z górki, tylko nauka i znalezienie pracy. Najlepiej w korporacji” – stwierdziła. Konstatację tę puściłam mimo uszu, uznając ją za lekką przesadę. Nauka wypełniająca większość wolnego czasu nie była dla mnie przecież niczym zaskakującym.

Według niektórych źródeł1 koreańskie dzieci spędzają ponad szesnaście godzin dziennie w szkole i w prywatnych instytucjach edukacyjnych, zwanych hagwonami. Ankieta przeprowadzona w 2020 roku przez Krajowy Instytut Polityki Młodzieżowej (National Youth Policy Institute)2 wykazała, że uczniowie szkół średnich śpią średnio sześć godzin i trzy minuty na dobę. Odsetek ten dla ogółu uczniów wyniósł siedem godzin i osiemnaście minut, przy średniej Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (Organisation for Economic Co-operation and Development, OECD) na poziomie ośmiu godzin i dwudziestu dwóch minut. Z bezpośrednich relacji3 można się jednak dowiedzieć, że licealiści potrafią spać nawet trzy, cztery godziny na dobę. Ponad pięćdziesiąt pięć procent badanych uczniów przyznało też, że doświadczyło całkowitego braku snu, głównie (prawie sześćdziesiąt trzy procent respondentów) z powodu obowiązków szkolnych. Te same badania pokazują, że koreańscy uczniowie w ciągu tygodnia przeznaczają średnio tylko niewiele ponad dwie i pół godziny na aktywność fizyczną4.

Czas poświęcony na edukację przynosi wymierne efekty. Korea od lat plasuje się w czołówce krajów osiągających najlepsze wyniki w Programie Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów (Programme for International Student Assessment, PISA)5, największym na świecie badaniu umiejętności piętnastolatków organizowanym przez OECD6. Testy mierzą kluczowe umiejętności potrzebne w codziennym życiu: rozumienie czytania, zdolności matematyczne i naukowe wraz z ich praktycznym zastosowaniem. W ostatniej edycji z roku 2022 koreańscy uczniowie zajęli piąte miejsce spośród osiemdziesięciu jeden badanych narodowości, wyprzedzając Polaków o siedem miejsc.

Koreańczycy znacznie przewyższają średnią OECD we wszystkich badanych dziedzinach. Wyróżniają się zarówno w matematyce, w czytaniu, jak i w naukach przyrodniczych. Uczniowie potrafią nie tylko modelować i rozwiązywać praktyczne problemy, ale także stosować swoją wiedzę w złożonych sytuacjach. W czytaniu wykazują umiejętność analizy i krytycznego myślenia, a w naukach przyrodniczych twórczo wykorzystują zdobytą wiedzę w różnorodnych, w tym zupełnie dla siebie nowych, okolicznościach7. Te wyniki mogą sugerować, że koreański system edukacji nie tylko uczy, ale także rozwija umiejętności krytycznego spojrzenia na rzeczywistość, które przygotowują uczniów do wyzwań współczesnego świata.

W roku 2022 badanie PISA skupiło się głównie na matematyce, podczas gdy pozostałe przedmioty ścisłe i czytanie miały charakter drugorzędny. Po raz pierwszy podjęto jednak próbę oceny kreatywnego myślenia, wiedzy o finansach oraz gotowości nastolatków do uczenia się przez całe życie. Korea uczestniczyła jedynie w badaniu kreatywności, ale jej uczniowie również na tym polu osiągnęli imponujące wyniki8. Młodzi Koreańczycy zajęli drugie miejsce pośród krajów OECD, ustępując jedynie Singapurowi. Aż dziewięćdziesiąt procent z nich wyróżniło się zdolnością generowania innowacyjnych pomysłów i rozwiązywania zadań w różnych kontekstach, szczególnie w naukach ścisłych. Choć nieco słabiej wypadli w komunikacji i w rozwiązywaniu problemów społecznych, ich wyniki nadal należały do najwyższych na świecie.

Mimo godnych pozazdroszczenia wyników nastoletnich mieszkańców Korei najlepsze koreańskie uniwersytety do tej pory nie radzą sobie jednak w międzynarodowych rankingach tak dobrze, jak można by się było tego spodziewać, czy jak chcieliby tego ambitni koreańscy decydenci. Różnego rodzaju inicjatywy wdrażane już od lat dziewięćdziesiątych mają na celu zwiększenie liczby badań oraz międzynarodowej konkurencyjności koreańskich uczelni, a przez to wywindowanie ich w światowej klasyfikacji. Dla przykładu koreański rząd sponsoruje pobyt międzynarodowych badaczy w Korei9 oraz wspomaga współpracę pomiędzy przemysłem i uniwersytetami10. Obecnie Światowe Rankingi Uniwersyteckie publikowane przez organizację Quacquarelli Symonds (QS World University Rankings)11 plasują koreańskie szkoły wyższe w pierwszej setce instytucji, które cieszą się najlepszą reputacją nie tylko w świecie akademii, ale też wśród pracodawców, mają największy wpływ na badania naukowe oraz charakteryzują się głęboką skalą umiędzynarodowienia. W najnowszej edycji z roku 2024 uwzględniono również dodatkowe czynniki, takie jak zrównoważony rozwój, wspieranie szans absolwentów na zatrudnienie oraz międzynarodową współpracę badawczą mającą na celu stawienie czoła największym wyzwaniom współczesnego świata. W rankingu tym Narodowy Uniwersytet w Seulu (Seoul National University, SNU) zajął miejsce czterdzieste pierwsze, Koreański Zaawansowany Instytut Nauki i Technologii (Korea Advanced Institute of Science and Technology, KAIST) miejsce pięćdziesiąte szóste, Uniwersytet Yonsei (Yonsei University) miejsce siedemdziesiąte szóste, a Uniwersytet Korei miejsce siedemdziesiąte dziewiąte. Najlepsza z polskich uczelni, Uniwersytet Warszawski, w tej samej klasyfikacji uplasowała się na miejscu dwieście sześćdziesiątym drugim, a Uniwersytet Jagielloński na trzysta czwartym.

Trudno nie zauważyć jednak, że powyższe rankingi nie do końca odzwierciedlają ich jakość w rozumieniu bardziej dla studentów praktycznym – na przykład stopnia, w jaki ich ukończenie wpływa na zatrudnialność.

– Rankingi szkół wyższych są bardzo specyficzne – mówi profesor Marcin Jacoby, kierownik Zakładu Studiów Azjatyckich na Uniwersytecie SWPS. – Wymyślili je Chińczycy: pierwszym takim rankingiem była tak zwana lista szanghajska. Chińczycy chcieli się dowiedzieć, z którymi uczelniami amerykańskimi mają rywalizować, od których się uczyć, a przede wszystkim, gdzie wysyłać swoich studentów. Pomysł na klasyfikację uniwersytetów opierał się na ocenie obszaru badawczego. Pod uwagę brano liczbę opublikowanych artykułów naukowych, ich wpływ na arenie międzynarodowej (czyli tak zwaną cytowalność), rozpoznawalność kadry profesorskiej, liczbę noblistów. Te rankingi nie odzwierciedlają jednak jakości nauczania, raczej wagę danej uczelni w tworzeniu nauki. Każdy ranking ma inną metodologię, ale w dużej mierze sprowadza się ona do bogactwa zasobów finansowych uczelni, dzięki którym przyciągani są najlepsi naukowcy z całego świata. Od samego początku liderami tych rankingów musiały więc być szkoły amerykańskiej Ligi Bluszczowej oraz Oksford i Cambridge. Do tego językiem naukowym jest język angielski i publikacje w każdym innym języku są całkowicie nieistotne. Znam osoby, które uczęszczały do tych uczelni i do kraju wróciły bardzo zawiedzione jakością edukacji. W takich uniwersytetach bardziej chodzi o wyrobienie relacji i znajomości, które będzie można wykorzystać w przyszłości. To za tę wartość słono się płaci. Kwestia samej edukacji odgrywa mniejszą rolę, niż się może wydawać – dodaje profesor Jacoby.

Niezależnie od sukcesów w ogólnoświatowych testach umiejętności czy rankingu szkół wyższych faktem jest, że Korea Południowa to najbardziej wyedukowany kraj na świecie. Według OECD12 w 2021 roku 69,3 procent młodych ludzi pomiędzy dwudziestym czwartym a trzydziestym piątym rokiem życia, w narodzie liczącym pięćdziesiąt dwa miliony mieszkańców13, ukończyło którąś z form wyższej edukacji, co stanowi najwyższy odsetek na całym świecie. Dla Stanów Zjednoczonych proporcja ta wynosi 51,2 procent, a dla Polski, przy średniej krajów OECD na poziomie 47,1 procent, jedynie 40,6 procent.

Eksperci i głowy państw, od byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamy po byłą premier Australii Julię Gillard, często powołują się na przykład szkół fińskich lub „model azjatycki” jako panaceum na poprawę systemów edukacji w swoich krajach14. Podczas spotkania z Hiszpańską Izbą Handlową Stanów Zjednoczonych (United States Hispanic Chamber of Commerce) Barack Obama powiedział: „Każdego roku nasze dzieci spędzają w szkole ponad miesiąc krócej niż dzieci w Korei Południowej. W taki sposób nigdy nie przygotujemy młodego pokolenia do wymogów ekonomii XXI wieku”15. Rządy zmagają się z dostosowaniem swojego szkolnictwa do potrzeb zmieniającego się w zastraszającym tempie świata, a Korea Południowa, ze swoim bezprecedensowym rozwojem gospodarczym, określanym mianem „cudu nad rzeką Han”16, oraz imponującymi wynikami naukowymi, jest na radarze jako jeden z najbardziej atrakcyjnych kandydatów do naśladowania.

[1] Słowa i nazwy koreańskie, które odnalazły swoje brzmienie w polszczyźnie, zachowane są w już utrwalonym zapisie (np. kimchi, czebol, Kangnam, taekwondo). Pozostałe podaję według transkrypcji National Institute of Korean Language (NIKL).

Liczą się wyniki

Okazuje się, że nauka na uniwersytecie koreańskim ma faktycznie trochę inny charakter niż w Polsce. Zaliczenie przedmiotów opiera się na wypadkowej punktów uzyskanych z pracy nad zespołowym projektem badawczym i przedstawieniu jego wyników na piśmie oraz w formie prezentacji. Do tego dochodzą indywidualne eseje i ich omówienie na forum grupy, a także aktywność podczas zajęć. Procentowy udział kolokwiów w ocenie końcowej nie jest tak duży, jak to bywa u nas. Rozmowa z profesorami to też nie monolog wyniesionego na piedestał autorytetu, tylko dwukierunkowa komunikacja, która inspiruje. Czujemy, że nasz głos się liczy.

Z komentarzy moich koreańskich kolegów wynika jednak, że nauka na studiach podyplomowych wygląda zupełnie inaczej niż w okresie przedmaturalnym oraz na studiach pierwszego stopnia. Po pierwsze, studia magisterskie w Korei to w wielu przypadkach hobby dla tych, którzy mogą sobie na nie pozwolić, albo sposób na przeczekanie zastoju na rynku pracy. Po drugie, GSIS na Uniwersytecie Korei, z racji swojego międzynarodowego profilu, ma być perełką odzwierciedlającą nowoczesne, bardziej zachodnie (a właściwie amerykańskie) podejście do edukacji. Uzmysławiam sobie, że podobnie jak Suyeong, żyję w edukacyjnej bańce. Uczęszczam do szkoły, która z założenia ma być jak najmniej koreańska. Jej zadaniem jest kształtowanie kadry angażującej się w rozwiązywanie globalnych problemów; opuścić ją mają prawdziwi obywatele świata. To bądź co bądź innowacyjne podejście w kulturowo hermetycznym jeszcze kraju.

Pytam doktora Jakuba Krzoska, koreanistę i lingwistę, pracownika Zakładu Studiów Azjatyckich Uniwersytetu SWPS, o jego wrażenia z pobytu na studiach doktoranckich w Akademii Studiów Koreańskich (The Academy of Korean Studies) w Seongnam, niedaleko Seulu. W latach 2016–2021 Krzosek studiował tam językoznawstwo.

– Gdy przyleciałem do Korei, ciągle byłem jeszcze słuchaczem studiów doktoranckich na Uniwersytecie Warszawskim. Na studiach doktoranckich w Polsce czułem się dorosły, w jakiś sposób na tym samym poziomie co wykładowcy, a w Korei na powrót poczułem się prowadzony za rękę. Studia inspirowały intelektualnie, ale nie do końca uczyły samodzielności życiowej. Miały bardziej podawczy charakter przypominający nasze studia magisterskie. Zresztą w Zakładzie studiowaliśmy razem z magistrantami. Można powiedzieć, że różnica między programem studiów magisterskich i doktoranckich była głównie ilościowa. Mieliśmy na przykład więcej punktów do wyrobienia. Po powrocie do Polski poczułem się ponownie rzucony na głęboką wodę, co nie było proste do przeskoczenia. W Korei organizowano nam nawet co semestr wycieczki szkolne z podstawionym autokarem i zapewnionym noclegiem! – śmieje się doktor Krzosek. – Muszę jednak powiedzieć, że ze wszystkich moich etapów edukacji ten okres uważam za najbardziej intensywny, jeżeli chodzi o mój rozwój akademicki. Zajęcia miały niemal wyłącznie charakter konwersatoriów, typowych wykładów było niewiele. Polegało to na tym, że przed zajęciami wykładowca zadawał tekst do przeczytania, a potem wymagał przeprowadzenia analizy według danej struktury myślowej. Moja promotorka bardzo nas zachęcała do własnych przemyśleń i do krytycznego podejścia do prezentowanych hipotez. Dawała nam nawet pieczątki na pracach, które oceniła jako twórcze. To właśnie w Korei nauczyłem się bardzo krytycznego podejścia do tekstów, niedowierzania treściom, które czytam. Zdarzyło się nawet, że z powodu mojej zdecydowanej krytyki promotorka zapoznała mnie z autorem tekstu i posadziła obok niego przy okazji jednej z kolacji. Koniec końców przygotowałem prezentację z tematu, którą wygłosiłem na konferencji, powstał z tego również artykuł. Istotne w tym wszystkim było chyba to, że moja promotorka oraz autor tekstu byli oboje bardzo młodymi ludźmi, u progu kariery naukowej. Stąd pewnie byli trochę bardziej zaangażowani, ale też otwarci na twórczą polemikę. Obok mojej promotorki w Zakładzie Języka Ojczystego pracował tylko jeszcze jeden profesor, już trochę starszy człowiek. On też był bardzo uprzejmy, choć na pewno o wiele bardziej formalny w stosunkach. Zaczął wołać na mnie w pewnym momencie „Jakub seonsaeng” [dosłownie: „Jakub nauczyciel”, w wolnym tłumaczeniu: „szanowny panie Jakubie” – przyp. aut.], chyba żeby mnie podbudować. Może nawet żeby okazać szacunek za to, że pochylam się nad językiem koreańskim.

Kontekst studiów doktora Krzoska, a co za tym idzie – jego doświadczenia, podobnie zresztą jak moje własne, wydają się dosyć unikalne. Zwracam się więc z prośbą o komentarz do mojego bliskiego kolegi Leszka Moniuszki, który w latach 2009–2013 jako uczestnik Programu Stypendialnego Rządu Koreańskiego (Korean Government Scholarship Program, KGSP) studiował z Koreańczykami na Uniwersytecie Chosun (Chosun University[1]) w Gwangju.

– Podczas studiów zawsze odnosiłem wrażenie, że Koreańczycy nie uczą się ze zrozumieniem – mówi Leszek. – Bardziej skupiają się na technikach zapamiętywania faktów, by jak najlepiej zdać test. Wiele egzaminów na moim uniwersytecie było testami wielokrotnego wyboru, na które każdy miał swój sposób nauki. Korea jest krajem, gdzie od wieków zdanie testu prowadziło do osiągnięcia jakiegoś sukcesu – czy to dostania się do dobrej szkoły, czy zdobycia stanowiska urzędnika państwowego. Dlatego też dla wszystkich moich kolegów i koleżanek rozwiązywanie testów różnorakiego rodzaju to był chleb powszedni, którego uczono od małego. W efekcie prowadziło to do dobrych wyników na uczelniach, ale słabej wiedzy. Najlepszym przykładem jest język angielski Koreańczyków – znajomi z uniwersytetu byli w stanie rozszyfrować wiele trudnych słówek z angielskich podręczników, a nawet się z nich uczyć. Jednak rozmawiać po angielsku to było „Kali jeść, Kali pić” – mówi Leszek. – Co mnie jednak najbardziej zdziwiło, to na pewno zapał do nauki – kontynuuje. – Jednocześnie zapał ten nie był zazwyczaj wynikiem spontanicznej chęci poznawania świata, a kulturowo-społecznego ciśnienia wywieranego na wszystkich uczniach i studentach. Dopiero w Korei dowiedziałem się, że odsetek osób z ukończoną jakąś formą szkoły policealnej jest tu najwyższy na świecie. W Gwangju, szóstej co do wielkości aglomeracji w Korei z dwoma wielkimi uniwersytetami: moim, Uniwersytetem Chosun, i nieco większym Narodowym Uniwersytetem w Chonnam [Chonnam National University[2] – przyp. aut.], odnosiło się wrażenie, że jest to miasto studenckie. W każdej kawiarni pełno było studentów w różnym wieku, ślęczących nad książkami i projektami przez długie godziny. Z wielu rozmów z innymi studentami wynikało, że studia były jedyną drogą do lepszej przyszłości; jedynym sposobem, by znaleźć pracę i poradzić sobie w dorosłym koreańskim życiu. W Polsce na studiach, pomimo znanej wszystkim dewizy „zakuć, zdać, zapomnieć”, miało się wrażenie, że większa część studentów jest zainteresowana własnym kierunkiem studiów. W Korei niewielu studentów uczyło się czegoś z przyjemnością czy z zainteresowaniem. Ważne było, żeby zaliczyć testy, wkuć na tyle, aby zdobyć dobry wynik. Kierunek studiów mojego przyjaciela Minhyeona został wybrany i opłacony przez jego ojca. Minhyeon nie miał wyboru, co i czy w ogóle chce studiować – opowiada Leszek. – Coś, co jeszcze bardziej było dla mnie niezrozumiałe, to relacje między studentami a profesorami. W Polsce profesorowie traktowali nas już jak młodych dorosłych. W Korei byliśmy dziećmi, którym nie zawsze należał się szacunek ze strony profesora – dodaje.

Podobne zdanie ma profesor Marcin Jacoby:

– Na bazie moich bezpośrednich doświadczeń mogę powiedzieć, że na poziomie uczelni wyższych edukacja w Korei bywa bardzo przestarzała, szczególnie jeżeli chodzi o formę. W Polsce już raczej nie spotyka się wykładowców prowadzących monolog, bez żadnego kontaktu ze studentami, z otoczką autorytetu, który każe studentom nosić za nimi teczkę. A w Korei to jest na porządku dziennym, hierarchia ciągle ma się tutaj dobrze. Edukacja jest bardzo konserwatywna, nastawiona na wiedzę teoretyczną, na przyjmowanie tego, co ktoś uznał za wartościowe, powielanie tak podawanej wiedzy bez nauki krytycznego na nią spojrzenia.

Ja również echa rygoru, odtwórczości i skostniałego charakteru koreańskiej edukacji (i w szerszym rozumieniu – kultury) odnajduję bezpośrednio w postawie studiujących ze mną Koreańczyków. Podczas gdy studenci z Filipin, Wietnamu, Singapuru i innych części świata szukają każdej sposobności, żeby porozmawiać z najbardziej uznanymi naukowcami w kraju, ale i na świecie – bo mieliśmy też profesorów wizytujących z Ligi Bluszczowej – to młodych Koreańczyków, a już w szczególności Koreanki, przykuwa do siedzeń strach przed interakcją. Milczą, unikają kontaktu wzrokowego, a jeżeli zostaną wywołani do odpowiedzi, często nie potrafią wykrztusić słowa, czerwieniąc się przy tym jak w wyniku reakcji alergicznej. Gdy profesor zadaje pytanie, nadspodziewanie dużej liczbie osób właśnie w tym momencie upada na podłogę długopis, którego podniesienie zajmuje dokładnie tyle czasu, ile komuś innemu zabranie głosu w dyskusji. Z koreańskich studentów trudno cokolwiek wyciągnąć, łatwo ich spłoszyć, ich wyobcowanie jest niemalże namacalne. Odnoszę wrażenie, że w gmachu GSIS to właśnie oni znajdują się na zupełnie nieznanym sobie terytorium, a nie my, obcokrajowcy.

Snujemy domysły. Nieopierzeni, niedoświadczeni, nieobeznani z koreańską kulturą. Nasze przypuszczenia wypowiadamy po cichu, z obawą, pozostawiamy je zawieszone w powietrzu, bez komentarza. Może i nasi koreańscy koledzy potrafią perfekcyjnie zdawać testy, ale czy ich milczenie nie oznacza, że nie są w stanie swojej wiedzy wykorzystać do tworzenia nowej wartości? Albo że swoimi przemyśleniami nie potrafią lub nie chcą się podzielić? Zadawanie pytań, burza mózgów, wymiana poglądów to podatny grunt do ujawnienia swojego toku myślenia, do popełniania gaf i ponoszenia słownych porażek. Takie obnażenie nikomu nie przychodzi łatwo. Uderza nas jednak to, jak bardzo Koreańczycy obawiają się związanego z tym ryzyka – bo ich zachowanie tak przynajmniej wtedy interpretujemy.

Języki, nawet obce, rozwiązują się jednak pod wpływem medium uniwersalnego dla życia studenckiego na całym świecie. Na sute kolacje, w czasie których piwo serwuje się w wielolitrowych dzbanach, chodzimy dosyć często – i to razem z kadrą profesorską. To jeden z podstawowych sposobów integracji w koreańskim społeczeństwie, opłacany często kartą kredytową organizacji, do której się przynależy: uniwersytetu, korporacji czy klubu. Podczas jednej z takich imprez kolega z klasy, mój późniejszy mąż, tłumaczy mi, że problem tkwi przede wszystkim w umiejętności posługiwania się językiem angielskim. Wielu Koreańczyków odczuwa absolutny paraliż w sytuacjach wymagających wypowiedzi w tym języku, nawet pomimo swoich wysokich rezultatów z egzaminu TOEIC (Test of English for International Communication)1 – najpopularniejszym w Korei teście zaprojektowanym, żeby ocenić poziom umiejętności osób pracujących w międzynarodowym środowisku. Koreańczycy od dziecka wysyłani są na lekcje angielskiego, ale z czasem celem tej nauki staje się uzyskanie jak największej liczby punktów w testach, a nie posługiwanie się językiem obcym na co dzień. Oprócz braku wprawy w komunikacji ustnej najbardziej deprymuje też obecność innych Koreańczyków. Świadomość podlegania surowej ocenie, porównywanie siebie nawzajem, ciągła rywalizacja, której uczą się od dziecka, mrożą Koreańczykom krew w żyłach, uniemożliwiając im wzięcie udziału w dyskusji. A już w szczególności, kiedy prowadzona jest ona w obcym języku2.

Bezpośrednia współpraca z moimi koreańskimi kolegami również nie należy do najprostszych. W projektach zespołowych upierają się, żeby jasno podzielić zadania i samotnie, w czterech ścianach swojego pokoju, pracować każdy nad swoją częścią. Bez żadnych rozmów o myśli przewodniej, bez wymiany pomysłów, bez dyskusji nad samym tematem lub spójnością merytoryczną pracy. Najczęściej kończy się niestety na tym, że Koreańczycy i obcokrajowcy pracują w osobnych grupach.

Podobnymi doświadczeniami dzieli się doktor Jakub Krzosek:

– Dystans na pewno odczułem, jeżeli chodzi o życie na kampusie. W akademiku mieszkało wielu obcokrajowców i Koreańczycy, ale mam wrażenie, że grupy te nie za bardzo się mieszały. Wychodziło tak, że jak już rozmawiałem po koreańsku, to najczęściej z ludźmi, którzy nie byli z Korei. Koreański, nie angielski, był naszym lingua franca.

Leszek Moniuszko dodaje:

– Moje studia odbywały się po koreańsku, więc wiele projektów opracowywałem razem z Koreańczykami. Podejście koreańskich kolegów i koleżanek było podobne do tego, czego doświadczyłem później w koreańskiej korporacji. Używano mnie do tłumaczenia i pomagania w zrozumieniu angielskich tekstów i podręczników, ale przy tworzeniu głównej idei projektu moje uwagi nie do końca były uwzględniane zgodnie z niepisaną zasadą „co oegugin [obcokrajowiec – przyp. aut.] może wiedzieć o koreańskich realiach rynkowych i biznesowych?”. Chociaż zawsze przemili i wspierający, w podświadomości moich kolegów cały czas byłem outsiderem, którego pomysły były egzotyczne i niewpisujące się w koreańskie realia. Pamiętam, że kiedyś pracowaliśmy nad projektem CSR [Społeczna Odpowiedzialność Biznesu (Corporate Social Responsibility) – przyp. aut.] w koreańskich firmach. Przygotowałem kilka pomysłów zaczerpniętych z firm europejskich, uważnie zostałem wysłuchany, ale ostateczna wersja została okrojona do rzeczy przygotowanych przez koreańskich studentów. Wytłumaczono mi, że przedstawione przeze mnie punkty są interesujące, ale nie wpisują się do końca w koreańską rzeczywistość – opowiada o swojej frustracji Leszek. – W Korei zawsze jest podział na linii Korea i reszta świata.

Kilku stypendystów GSP odpada już na studiach. Głównym powodem nie jest jednak trud lub wysoki poziom studiów, ale specyfika koreańskiej kultury, dla wielu nie do zaakceptowania. Inni odpadają z tego samego powodu po roku pracy w Głównej Siedzibie Samsunga. Nieliczni pozostają w Korei dłużej, niż wymaga tego kontrakt. W moim wypadku ciekawość i głód zrozumienia tego dziwnego kraju wygrywają z wszelkimi niedogodnościami. Dwuletnie studia kończę z całkiem dobrym wynikiem w ciągu trzech semestrów, bez większego wysiłku. Napisanie pracy magisterskiej stanowi jedynie formalność. Nikt nie wymaga, żebym broniła swojej tezy, nie zbiera się ku temu żadna komisja. Z opowieści Jakuba Krzoska wynika, że obrona pracy doktorskiej wygląda podobnie:

– W moim wypadku komisja zbierała się dwukrotnie celem przedyskutowania wcześniej przedłożonego tekstu. Polegało to na raczej jednostronnym monologu. Członkowie komisji mówili, co trzeba według nich poprawić. Ja tylko tam siedziałem i potakiwałem. Niektórzy dali mi nawet wydrukowaną moją pracę z naniesionymi na niej uwagami. Drugi etap przebiegł w dokładnie takiej samej konwencji. Potem złożyłem końcową wersję pracy i na tym koniec. Obrona pracy doktorskiej polegała więc bardziej na jej doskonaleniu niż na dyskutowaniu o postawionej w niej przeze mnie hipotezie.

W marcu 2004 roku składam do depozytorium kilka egzemplarzy mojej pracy magisterskiej, pożyczam od rodziców pieniądze i w czasie czwartego semestru udaję się w kilkumiesięczną podróż z plecakiem po Azji. Chcę wykorzystać każdą wolną chwilę, żeby nasycić się tym nowym dla mnie światem. Nawet przez myśl mi nie przechodzi, że tych chwil będzie jeszcze mnóstwo – w regionie pozostanę przez kolejnych kilkanaście lat.

Reszta tekstu dostępna w regularnej sprzedaży.

[1] Sposób zapisu nazwy uniwersytetu odzwierciedla transkrypcję użytą na na oficjalnej stronie uczelni.

[2] Sposób zapisu nazwy uniwersytetu odzwierciedla transkrypcję użytą na na oficjalnej stronie uczelni.

Przypisy końcowe

Dwie, trzy godziny na dobę

1 Ana Singh, The “Scourge of South Korea”. Stress and Suicide in Korean Society, „Berkeley Political Review”, 30.10.2017, bpr.studentorg.berkeley.edu, bit.ly/3sexcdZ, dostęp: 15.08.2023.

2 Jang-jin Hwang, S.Korean Teens Suffer from Lack of Sleep, Survey Finds, Yonhap News Agency, en.yna.co.kr, bit.ly/3KEoWdD, 3.08.2020, dostęp: 15.08.2023.

3Koreańska matura suneung – czy naprawdę jest taka trudna?, Pyra w Korei, YouTube, 14.05.2022, youtube.com, bit.ly/45tyrEy, dostęp: 15.08.2023.

4 J.-j. Hwang, S.Korean Teens…,dz. cyt.

5PISA 2022 Worldwide Ranking – Average Score of Mathematics, Science and Reading, factsmaps.com, bit.ly/3v6FG8c, dostęp: 13.12.2023.

6PISA – Programme for International Student Assessment, OECD, oecd.org/pisa, dostęp: 13.12.2023.

7PISA 2022 Results. Comparing Countries and Economies’ Performance, OECD, oecd.org, bit.ly/3tDW9k4, dostęp: 2.01.2024.

8PISA 2022 Results (Volume III). Creative Minds, Creative Schools, OECD iLibrary, 18.06.2024, oecd-library.org, bit.ly/3zyxf85, dostęp: 10.07.2024.

9Brain Pool Fellowship Program 2023, European Commission EURAXESS, 31.01.2023, euraxess.ec.europa.eu, bit.ly/48hTpai, dostęp: 10.02.2024.

103-dangye sanhak yeonhyeomnyeok seondo jeonmun daehak yukseong saeop (LINC 3.0), Industry-University Cooperation Program, National Research Foundation, nrf.re.kr, bit.ly/3usDIPQ, dostęp: 10.02.2024.

11QS World University Rankings 2024: Top Global Universities, 4.06.2024, topuniversities.com, bit.ly/4bondVu, dostęp: 30.04.2025.

12Population with Tertiary Education (Indicator), OECD, data.oecd.org, bit.ly/445Sg3B, dostęp: 12.08.2023.

13Population (Indicator), OECD, data.oecd.org, bit.ly/3qrePBW, dostęp: 12.08.2023.

14 David Santandreu Calonge, South Korean Education Ranks High, but It’s the Kids Who Pay, The Conversation, 30.03.2015, theconversation.com, bit.ly/3Hvcwmf, dostęp: 24.01.2024.

15 Alan Singer, Obama, Korea and American Schools, Huffpost, 18.03.2010, huffpost.com, bit.ly/48MBj15, dostęp: 24.01.2024.

16The Korean Economy – the Miracle on the Hangang River, Ministry of Culture, Sports and Tourism / Korean Culture and Information Service, korea.net, bit.ly/3SL8fBO, dostęp: 30.01.2024.

Pierwsze kroki

1 Jeong-Kyu Lee, Educational Fever and South Korean Higher Education, „Revista Electrónica de Investigación Educativa”, vol. 8: 2006, no. 1 (1.05), redie.uabc.mx, bit.ly/3Oj5Yel, dostęp: 25.01.2024.

2 Michael J. Seth, Korea. From Hermit Kingdom to Colony, „Education About Asia”, vol. 13: 2008, no. 2, asianstudies.org, bit.ly/42lkUhR, dostęp: 26.01.2024.

3 Insook Han Park, Lee-Jay Cho, Confucianism and the Korean Family, „Journal of Comparative Family Studies”, vol. 26: 1995, no. 1, s. 117–134, jstor.org, bit.ly/48U1D9W, dostęp: 26.01.2024.

4 [Goryeo Daehakgyo Korea University] Korea University Promotional Video, YouTube, 27.03.2023, youtube.com, bit.ly/4bkcRpR, dostęp: 22.01.2024.

5 Robinson Meyer, How Gothic Architecture Took Over the American College Campus, „The Atlantic”, 11.09.2013, theatlantic.com, bit.ly/3OCG6cU, dostęp: 17.08.2023.

6Daehakgyo haksaengsu (sido/si/gun/gu), KOSIS, kosis.kr, bit.ly/48DwtTv, dostęp: 2.01.2024.

7 Jeong-hun Nam, [Milchakchwijae] ‘Seourin deut Seoul anin Seoul gateun’… godalpeun daehaksaeng ‘Tonghangneo’, 22.03.2017, v.daum.net, bit.ly/3tA32mx, dostęp: 2.01.2024.

8Explore All Countries – Korea, South, The World Factbook, Central Intelligence Agency, cia.gov, bit.ly/42EAIwf, dostęp: 30.01.2024.

9 Da-hae Joo, Seoul’s Student Housing Market, „Yonsei Annals”, 5.10.2022, annals.yonsei.ac.kr, bit.ly/48lbllo, dostęp: 2.01.2024.

10 Tae-min Ryu, Daemyeonsueop jaegae gidaegame… daehakga wonrumchon wolsedo kkumteul, asiae.co.kr, bit.ly/3vmDUAf, dostęp: 2.01.2024.

11 Ji-hyoung Son, PPP’s Han Hints at Measures to Ease College Tuition Costs, „The Korea Herald”, 14.01.2024, koreaherald.com, bit.ly/49sbraU, dostęp: 10.02.2024.

12South Korea. Tuition Fees of Universities by Major 2023, Statista, statista.com, bit.ly/3HWHxzI, dostęp: 10.02.2024.

13 J.-h. Son, PPP’s Han Hints…,dz. cyt.

14Status of Tuition Fees – Seoul National University, Higher Education in Korea, academyinfo.go.kr, bit.ly/3SXQMGs, dostęp: 11.02.2024.

15Status of Tuition Fees – Korea University, Higher Education in Korea, academyinfo.go.kr, bit.ly/3SIpQsW, dostęp: 11.02.2024.

16South Korea. Tuition Fees of Universities by Major 2023,dz. cyt.

17 Katharina Buchholz, England’s Average Bachelor-Level Tuition Surpasses That of U.S., 24.01.2025, Statista, statista.com, bit.ly/3RtqHha, dostęp: 11.05.2025.

18Koreański system edukacji, Zakorkowani, 9.12.2013, podomatic.com, bit.ly/48EHQdO, dostęp: 2.01.2024.

19Hanguk Janghak Jaedan, kosaf.go.kr, bit.ly/4c3FcQW, dostęp: 16.06.2024.

20Only 3 in 10 College Graduates Able to Pay Back Student Loans, „The Korea Times”, 23.07.2015, koreatimes.co.kr, bit.ly/3KKWXZu, dostęp: 16.06.2024.

Liczą się wyniki

1 Educational Testing Service, ets.org, bit.ly/3u4y06v, dostęp: 21.01.2024.

2Koreański system edukacji, Zakorkowani, 9.12.2013, podomatic.com, bit.ly/48EHQdO, dostęp: 2.01.2024.