97,99 zł
Martin Luther King
Kaznodzieja
Aktywista
Męczennik
Legenda
Pierwsza w Polsce biografia najsłynniejszego amerykańskiego obrońcy praw człowieka jest pozycją doskonale udokumentowaną – jako jedyna na świecie zawiera informacje z niedawno odtajnionych akt FBI – i kompletną. Jonathan Eig, dziennikarz i biograf m.in. Muhammada Alego, ściąga Kinga z piedestału i otrzepuje go z kurzu. Pokazuje przywódcę, który budował swoją strategię, zmagając się z depresją. Dopuszczał wyłącznie pokojowe protesty, ale nie potrafił żyć w pokoju z samym sobą. Przez trzynaście lat aktywności politycznej rozumiał, że walka może kosztować go życie – i wierzył, że zmieni oblicze współczesnej Ameryki.
King. Biografia to zarówno kronika drogi MLK od powiatowego kaznodziei do lidera ruchu praw obywatelskich, jak i historia życia w wiecznym rozdarciu. Napisana jak trzymający w napięciu thriller, została nominowana do National Book Award i była jedną z ulubionych lektur prezydenta Baracka Obamy w 2023 roku.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 904
Data ważności licencji: 3/6/2028
Dla Jeffreya
[Mówili] między sobą: „Oto nadchodzi ten, który miewa sny! Teraz zabijmy go […]. Zobaczymy, co będzie z jego snów!”.
(Księga Rodzaju 37:19–21)i
i O ile nie podano inaczej, cytaty biblijne zaczerpnięto z Biblii Tysiąclecia. Wszystkie przypisy oznaczone gwiazdką pochodzą od tłumacza.
Piątego grudnia 1955 roku pewien młody czarny mężczyzna dołączył do grona ojców założycieli Stanów Zjednoczonych. Miał dwadzieścia sześć lat i wiedział, że rola, którą zdecydował się odgrywać, grozi śmiercią. Działo się to w Montgomery, dawnej stolicy handlu niewolnikami w Alabamie.
Cztery pokolenia od wojny secesyjnej i zniesienia niewolnictwa Montgomery pozostawało fortecą białych suprematystów. Było bastionem Ku Klux Klanu, którego członkowie od czasów rekonstrukcji uczestniczyli w trzystu sześćdziesięciu linczach w Alabamie1.
W kościele baptystów i na pobliskich ulicach zebrał się podenerwowany pięciotysięczny tłum2. Wściekli i przestraszeni ludzie byli gotowi rzucić wyzwanie krajowi, w którym czarny mógł zginąć za przypadkowe spojrzenie; w którym dziedzictwo i rzeczywistość rasowego podporządkowania zatruły cały ląd – od restauracji po drzewa.
Gdy wspomniany młodzieniec zbierał się do przemowy, jego cel pozostawał niejasny – zarówno dla protestujących, jak i dla niego samego. Nakłoni ich, by ustąpili, tak jak robili to inni, czy też zachęci do stawienia oporu?
Początkowo w jego głosie brakowało żarliwości: „Zebraliśmy się dziś wieczorem w ważnej sprawie”3.
Do czasu:
„Nie mylimy się!”
„Jeśli się mylimy, to myli się też Sąd Najwyższy tego kraju!”
„Jeśli się mylimy, to myli się też Konstytucja Stanów Zjednoczonych!”
„Jeśli się mylimy, to myli się też Bóg Wszechmogący!”
Większość z pięciu tysięcy zebranych osób po raz pierwszy usłyszała głos Martina Luthera Kinga Jr.
––––––
Przed czasami Martina Luthera Kinga obietnice zawarte w Deklaracji niepodległości oraz Konstytucji Stanów Zjednoczonych pozostawały puste. King i inni liderzy ruchu praw obywatelskich wraz z milionami zwykłych ludzi domagali się, aby Ameryka zrealizowała swoje wzniosłe ideały. Ruszyli do boju bez muszkietów, bez pieniędzy i bez władzy politycznej. Oparli swoją rewolucję na chrześcijańskiej miłości, idei niestosowania przemocy i wierze w ludzkość.
Ta książka opowiada historię człowieka, który w trakcie zaledwie trzynastoletniej kariery bardziej niż kiedykolwiek wcześniej przybliżył amerykański naród do rozliczenia się ze swoim dziedzictwem – z traktowaniem ludzi jako własności i obywateli drugiej kategorii. Nie udało mu się zrealizować w pełni zamierzonego celu, ale to nie powinno umniejszać jego bohaterstwa, tak jak niepowodzenia pierwotnych ojców założycieli nie umniejszają ich zasług.
Staram się w tej książce wydobyć obraz prawdziwego człowieka zza mgły hagiograficznych ujęć, aby pomóc czytelnikom lepiej zrozumieć walkę Kinga. W procesie kanonizacji ugrzeczniliśmy słynnego pastora, zastępując jego skomplikowaną politykę i filozofię chwytliwymi hasłami, dopasowywanymi do tej czy innej ideologii. Słyszeliśmy nagranie jego przemówienia o marzeniu tak wiele razy, że tak naprawdę już go nie słyszymy; nie rejestrujemy jego wołania do Ameryki, aby zauważyła „niewypowiedziane okrucieństwo brutalności policji” ani jego apelu o reparacje ekonomiczne. Nie doceniamy tego, że King formułował żądania, a nie życzenia.
„W pewnym sensie przyszliśmy do stolicy naszego kraju, aby zrealizować czek” – powiedział tego letniego dnia 1963 roku, gdy stał u podnóża posągu Abrahama Lincolna. Mylnie bierzemy zasadę niestosowania przemocy Kinga za wyraz bierności. Zapomnieliśmy, że jego podejście było dużo agresywniejsze niż cokolwiek, co widziały Stany Zjednoczone – że używał pokojowego protestu jako sposobu, by zmusić tych, którzy mieli władzę, do zrezygnowania z licznych przywilejów. Zapomnieliśmy, że był jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci w amerykańskiej historii – atakowali go nie tylko segregacjoniści z Południa, ale także jego własny rząd, część najradykalniejszych czarnych aktywistów i białych liberałów z Północy. Za życia Kinga celowo przeinaczano jego postać, dziś jest podobnie.
King był człowiekiem, a nie świętym czy symbolem. Obgryzał paznokcie4. Krzyczał w stronę telewizora podczas teleturniejów5. Ukrywał papierosy przed swoimi dziećmi. Miał małego białego psa o imieniu Topsy6. Nosił bliznę na klatce piersiowej, po tym jak w 1958 roku chirurdzy usunęli nóż do otwierania listów wbity tuż przy aorcie. Jego skóra była tak wrażliwa, że nie mógł używać żyletek. Sypiał źle, ale dobrze drzemał7. Zawsze spóźniał się na spotkania. W młodości dwukrotnie próbował popełnić samobójstwo, choć prawdopodobnie bez przekonania. Jako dorosły lądował wielokrotnie w szpitalu z powodu, jak sam mówił, wyczerpania – inni opisywali to jako depresję8. Miał cięte poczucie humoru, a także świadomość, że pewne żarty są śmieszniejsze, gdy wypowiada je baptystyczny pastor. Polegał na swojej żonie Coretcie w sposób, jaki niewielu ludzi wtedy rozumiało. Jednocześnie zdradzał ją nieustannie, nawet wówczas, gdy wiedział, że FBI go podsłuchuje w trakcie rozmów telefonicznych i podczas pobytu w pokojach hotelowych, próbując zniszczyć jego małżeństwo i reputację. Utrzymywał intymny związek z pewną kobietą przez tak długi czas, że najbliżsi nazywali ją jego drugą żoną.
Był człowiekiem, który już we wczesnym wieku ogłosił, że Bóg powołał go do działania. Żył zgodnie z tą zasadą. I był gotów za nią umrzeć.
––––––
Martin Luther King Jr. był tematem doskonałych biografii i wyczerpujących badań naukowych, ale nawet teraz literatura o nim pozostaje niekompletna. Moja książka opiera się na tysiącach niedawno ujawnionych dokumentów FBI i dziesiątkach tysięcy innych nowych materiałów, w tym na prywatnych listach, zapiskach biznesowych, nagraniach telefonicznych z Białego Domu, ustnych historiach, nieemitowanych nagraniach telewizyjnych oraz niepublikowanych biografiach i autobiografiach osób bliskich Kingowi. Jest to pierwsza biografia, która wykorzystuje tysiące stron materiałów należących do L.D. Reddicka, oficjalnego historyka The Southern Christian Leadership Conference (SCLC), a także pierwsza, która czerpie informacje z nagrań audio zarejestrowanych przez Corettę King w miesiącach po śmierci jej męża oraz z nieopublikowanych wspomnień ojca Kinga. Publikacja ta opiera się również na setkach wywiadów z osobami, które znały Kinga, w tym z członkami rodziny i bliskimi przyjaciółmi. Wiele z nich było skłonnych do rozmów bardziej niż kiedykolwiek wcześniej dzięki upływowi czasu.
Książka ta stanowi próbę opisania życia Kinga tak, jak je przeżył, a poprzez to życie – lepszego zrozumienia zarówno jego czasów, jak i naszych własnych.
Portret, który kreślę, może niektórych zaniepokoić. Niemniej ci, którzy byli najbliżsi Kingowi, widzieli jego wady od samego początku i rozumieli, że czerpał siłę z umiejętności radzenia sobie ze sprzecznościami i wątpliwościami, tak jak robili to jego biblijni bohaterowie. „Wielcy ludzie […] nie byli chwalipiętami i bufonami – pisał Emerson – odczuwali grozę życia i usilnie stawiali jej czoła”.
Tak też czynił King i wzywał swoich zwolenników, by robili to samo. Prosił, by pokochali birminghamskiego polityka Theophilusa Eugene’a „Bulla” Connora, dyrektora FBI J. Edgara Hoovera i innych, którzy egzekwowali prawo i zwyczaje systemu opartego na białej supremacji. King rozumiał, że prezydent Lyndon B. Johnson mógł być jednym z jego największych sojuszników i jednym z najbardziej niebezpiecznych wrogów. Zmuszał białych liberałów do konfrontacji z ich własnymi rasistowskimi postawami, nawet jeśli przestawali go z tego powodu popierać. Odczuwał rozpacz. Niezrozumienie. Gdy jednak wzrastały naciski na niego i gdy mógł się wycofać, stawał do walki, raz po raz, pomimo oczywistego ryzyka. Ostrzegał, że materializm podkopał nasze wartości moralne, że nacjonalizm grozi zniszczeniem wszelkiej nadziei na uniwersalne braterstwo, że militaryzm rodzi cynizm i nieufność. Dostrzegał moralny rozkład w samym sercu amerykańskiego życia i martwił się, że rasizm oślepił wielu z nas na ten problem.
Nazywał siebie „ofiarą odłożonych marzeń, roztrzaskanych nadziei”.
Nalegał również, że „nigdy nie możemy stracić nieskończonej nadziei”.
I nigdy tego nie zrobił.
1Lynching in America, Equal Justice Initiative, https://lynchinginamerica.eji.org/explore/alabama (dostęp: 4 stycznia 2022).
2 Joe Azbell, 5,000 at Meeting Outline Boycott; Bullet Clips Bus, „Montgomery Advertiser”, 6 grudnia1955.
3King: A Filmed Record… Montgomery to Memphis, The Martin Luther King Film Project, Kino Classics DVD, 2013.
4 Juandalynn Abernathy, wywiad z autorem, 1 listopada 2018.
5 L.D. Reddick, Crusader Without Violence: A Biography of Martin Luther King, Jr., New York 1959, s. 4.
6 Juandalynn Abernathy, wywiad z autorem…
7 L.D. Reddick, Crusader Without Violence…, s. 2.
8 Wielu ludzi, którzy dobrze znali Kinga, w tym Coretta Scott King, Andrew Young i Clarence Jones, używało słowa „depresja”, aby opisać jego stan psychiczny w pewnych momentach. Dr Nassir Ghaemi, profesor psychiatrii z Tufts University Medical Center, pisał obszernie na temat dowodów sugerujących „epizodyczną depresję” Kinga.
„Zanieś to mleko do sąsiadów” – powiedziała pewnego dnia Delia King swojemu synowi Michaelowi1. Delia i jej mąż, Jim King, mieszkali w małej drewnianej chacie dla dzierżawców w Stockbridge, w stanie Georgia, jakieś 30 kilometrów na południowy wschód od Atlanty. Chata i ziemia wokół należały do białego mężczyzny. Zatrzymywał on większość pieniędzy ze zbiorów, ale to rodzina Kingów, jedno pokolenie od czasu końca niewoli, oczyszczała teren kamień po kamieniu, sadziła i zbierała bawełnę oraz głodowała, gdy palące słońce sprawiało, że pole stawało się równie jałowe, co wyboista droga. Kiedy jednak Delia usłyszała, że jej sąsiad ma chorą krowę, która nie daje mleka, zareagowała bez wahania.
„Była bardzo pobożną chrześcijanką” – wspominał Michael, który później zmienił swoje imię na Martin Luther King Sr. „Pamiętam z dzieciństwa, że moja matka dzieliła się tym, co miała, z innymi” – mówi w niedawno odkrytych wywiadach audio, których udzielił na potrzeby nieopublikowanej autobiografii.
Michael miał mniej więcej dwanaście lat, gdy matka wysłała go latem z mlekiem – działo się to około 1910 roku2. Zatrzymał się przed tartakiem, gdzie obserwował potężnych mężczyzn i woły, jak transportują drewno. Z zadumy wyrwał go pewien głos. Należał do białego właściciela tartaku: „Słuchaj, chłopcze, skocz po kubeł wody z rzeki dla moich ludzi”. Michael przeprosił i powiedział, że ma ważne zadanie i musi iść. Właściciel tartaku złapał go za koszulę i przewrócił wiadro z mlekiem. Gdy Michael schylał się, aby je podnieść, dostał cios butem w ucho. Upadł. Próbował wstać, ale pięść trafiła go w twarz. Krew trysnęła mu z ust. Wszystko zaczęło się zamazywać.
Michael wstał, pobiegł do domu i spotkał swoją matkę na podwórzu – prała ubrania w żelaznej wannie ustawionej nad ogniskiem. Delia zauważyła pokrwawioną twarz i rozdartą koszulę syna.
„Kto ci to zrobił?” – zapytała cicho napiętym głosem3.
Chłopiec nie odpowiedział.
„Michael!” – wrzasnęła Delia. „Kto to zrobił?”
Delia pomaszerowała do tartaku, ciągnąc syna za nadgarstek. Znalazła właściciela.
„Czy to ty zrobiłeś to mojemu dziecku?” Utkwiła w nim wzrok.
„Kobieto! Odbiło ci? Wynoś się stąd, zanim…”
Delia wrzasnęła: „Czy to ty zrobiłeś to mojemu dziecku?”.
„Tak…”
Uderzyła właściciela tartaku w klatkę piersiową, aż odbił się od ściany szopy. Powaliła go na ziemię i biła jego twarz rękoma twardymi od ciężkiej pracy przez całe życie. Gdy jeden z pracowników tartaku próbował ją odciągnąć, Delia uderzyła i jego. Pozostali się wycofali.
„Możesz mnie zabić! Ale jeśli zrobisz krzywdę mojemu dziecku, odpowiesz za to”. Delia zacisnęła pięści gotowa na więcej, ale właściciel tartaku nie miał na to ochoty.
Kiedy wrócili do domu, Delia umyła twarz syna. Ostrzegła go, żeby nie mówił ojcu, co się stało. Czarnej kobiecie pobicie białego mężczyzny mogło ujść na sucho, ale czarny mężczyzna prawdopodobnie zapłaciłby za to życiem.
Mimo to Jim King szybko dowiedział się o ataku właściciela tartaku na swojego syna. Tak jak się obawiała Delia, wziął strzelbę i poszedł na miejsce, aby szukać zemsty. Właściciela nie było. Tego wieczoru tłum białych mężczyzn na koniach zjawił się pod chatą Kingów. Jim King wiedział, że prawo nie zapewnia mu ochrony, więc zrobił jedyną rzecz, jaka przyszła mu do głowy, by ocalić siebie i swoją rodzinę: uciekł. Zbiegł do lasu, nie wrócił przez całe lato i jesień. Delia zachorowała. Plony były marne, a warzywa zebrali zbyt późno. Rodzina ledwo przetrwała zimę.
Kilka miesięcy później Michael usłyszał od znajomego, że właściciel tartaku już nie jest zły. Znajomy powiedział, że wszystko może wrócić do normy. Jim King znalazł się z powrotem w domu, ale normalność nie była możliwa. „Zamierzam rozwalić łeb jednemu z tych białasów” – powiedział synowi. Jim dużo pił i awanturował się z Delią. Kiedy wychodził z domu, szedł sam i zabierał ze sobą strzelbę. Próbował zastrzelić coś, co jego rodzina mogłaby zjeść, ale często był zbyt pijany, żeby dostrzec królika, nie mówiąc już o trafieniu go.
„Zastanawiałem się – wspominał Michael – co dla nas oznacza normalność i jak długo ona potrwa”4.
––––––
Rodzice Michaela Kinga urodzili się w tak zwanym okresie rekonstrukcji, bezpośrednio po wojnie secesyjnej. Niedawni niewolnicy kupowali ziemię, zakładali kościoły i tworzyli społeczności. A także głosowali, wybierając ponad dwa tysiące czarnych urzędników publicznych, w tym gubernatora Luizjany, dziesięciu czarnych członków Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych i dwóch senatorów. Historyk Eric Foner opisał rekonstrukcję jako „radykalny eksperyment w dziedzinie sprawiedliwości rasowej”, podczas którego dawni niewolnicy stali się wolnymi pracownikami5.
Eksperyment się nie powiódł. Jak napisał W.E.B. Du Bois: „Niewolnik stał się wolny; stanął na chwilę w słońcu; a potem znowu trafił do niewoli”6. Odzew białych na zdobycze czarnych był natychmiastowy – i brutalny.
Rząd Stanów Zjednoczonych pozwolił białym urzędnikom z Południa na rozwiązanie „murzyńskiegoi problemu” według własnego uznania. Wrogość rasowa zaczęła się rozprzestrzeniać. System dzierżawy ziemi, znany jako połownictwo, zmuszał czarnych rolników do wchodzenia w oparte na wyzysku relacje z białymi właścicielami ziemskimi. Właściciele fabryk i finansjerzy z Północy nie oponowali, ponieważ uwiodły ich zyski generowane przez tanią siłę roboczą. Biali urzędnicy na Południu doszli do wniosku, że czarni ludzie nie tylko są gorsi i dlatego nie można ich traktować jak równych obywateli, ale też dodatkowo stanowią zagrożenie dla fizycznego bezpieczeństwa białych. Południowi ustawodawcy wprowadzili prawo pracy niewiele różniące się od niewolnictwa. Na początku XX wieku każdy stan na Południu miał ustawodawstwo, którego celami były podział ras i podporządkowanie czarnych ludzi.
Przepisy segregacyjne, powszechnie znane jako prawa Jima Crowa, nakazywały separację rasową w szkołach, pociągach, teatrach, kościołach, hotelach, szpitalach, zakładach fryzjerskich, toaletach, sierocińcach, więzieniach, domach pogrzebowych, cmentarzach i innych miejscach. Zakazywały również czarnym i białym ludziom wspólnych rozgrywek w domach, nie wolno było grać razem między innymi w warcaby, domino i karty7. Małżeństwa międzyrasowe były także zakazane. Wiele osób z białej społeczności lękało się mieszania ras, ponieważ zatarłoby to granicę, którą w pocie czoła próbowali narzucić i utrzymać. Inni najbardziej obawiali się zmiany stosunków władzy.
Zwolennicy praw Jima Crowa uważali je za system kontroli, na wzór systemu tam i grobli, zaprojektowany tak, by zachować naturalny – w ich mniemaniu – porządek. W 1896 roku Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych w sprawie Plessy vs. Ferguson prawomocnie zatwierdził segregację, tworząc standard „oddzielni, ale równi”, choć ten podział wcale nie opierał się na równości.
Atlanta stała się nieoficjalną stolicą kwitnącego i podzielonego Południa. To właśnie tam w 1895 roku czarny pedagog Booker T. Washington zaproponował znany kompromis: czarni zaakceptują oddzielenie ras, przynajmniej na najbliższą przyszłość, jeśli biali wezmą odpowiedzialność za poprawę umiejętności i warunków społecznych czarnych. Krytycy Washingtona obawiali się jednak, że taki kompromis pozostawi czarną ludność na zawsze w stanie podległości. Jak pisał W.E.B. Du Bois w 1903 roku, Georgia stała się „centrum murzyńskiego problemu – centrum tych dziewięciu milionów osób będących mroczną spuścizną Ameryki po czasach niewolnictwa i handlu niewolnikami”8.
Jim King, urodzony rok przed zniesieniem niewolnictwa, uosabiał przygniatającą niedolę życia czarnych na Południu. Nigdy nie nauczył się czytać ani pisać. Nigdy nie głosował. Nigdy nie posiadał niczego na własność. Zamiast tego żył w wiecznym długu wobec białych, dla których pracował na roli. Stawał się coraz bardziej wychudzony, nerwowy i zły. Ameryka niewiele dała Jimowi Kingowi, a potem stopniowo odbierała mu te okruchy, które sam zgromadził, pozostawiając frustrację, znój i wściekłość. Tak opisał to jego syn Michael. Amerykański sen, oparty na obietnicach zapisanych w założycielskich dokumentach narodu, stracił sens. Michael twierdził, że Jim King pił, aż „w jego oczach pojawił się niewielki, ale niebezpieczny ogień”, aż przestał się martwić „życiem, bólem, swoją złością bądź czymkolwiek innym”9.
Delia, dziesięć lat młodsza od męża, trzymała rodzinę razem. Urodziła się jako Delia Linsey, pochodziła z Ellenwood w stanie Georgia, gdzie również dorastała na farmie należącej do białych. Jej ojciec, Jim Long, był wykorzystywany do płodzenia dzieci w niewoli, by zwiększyć liczbę niewolników i zwrot z inwestycji w ludzką własność. Ofiarami tych wymuszonych kontaktów seksualnych były zniewolone kobiety. Matka Delii, Jane Linsey, urodzona w 1853 roku, wydała pierwsze dziecko na świat w wieku szesnastu lat, a potem urodziła ich jeszcze czworo, nie będąc zamężną. Według federalnego spisu ludności z 1880 roku Jane miała dwadzieścia siedem lat, była niezamężną matką pięciorga dzieci, nie wdową ani rozwódką, bez żadnego zajęcia poza „prowadzeniem domu”. Jim Long pojawia się na następnej stronie spisu – mieszka w pobliżu, ma trzydzieści sześć lat, jest żonaty z kobietą o imieniu Francis i ma dziesięcioro dzieci.
Delia Linsey poślubiła Jima Kinga 20 sierpnia 1895 roku w hrabstwie Henry10. Na świadectwie ślubu panieńskie nazwisko Delii zostało zapisane jako Lindsey. Pięć lat później Kingowie mieszkali w Ellenwood, gdzie Jim pracował jako robotnik, a Delia opiekowała się ich córką Woodie i synem Michaelem11. Inny syn, Lucius, zmarł w okresie niemowlęcym. Oprócz pracy na roli Jim King był zatrudniony na pół etatu w kamieniołomie – aż do wypadku, który pozbawił go jednego palca i uniemożliwił dalszą pracę12. W 1910 roku Kingowie uprawiali bawełnę w Stockbridge i wychowywali siedmioro dzieci.
Federalne raporty spisu ludności wskazują na to, że Delia King nie umiała czytać ani pisać, zarówno w 1900, jak i 1910 roku. W 1920 roku, w wieku czterdziestu pięciu lat, potrafiła już to robić, najprawdopodobniej uczyła się, czytając Biblię. Kiedy nie zajmowała się rodzeniem, karmieniem dzieci, gotowaniem dla rodziny, szyciem, praniem, sadzeniem warzyw lub zbieraniem bawełny – sprzątała i prasowała ubrania dla białych rodzin. Gdy padał deszcz, woda ciekła z dachu. Gdy przez szczeliny w kruchych ścianach wiał lodowaty wiatr, rodzina gromadziła się przy kominku. „Nasze plecy drżały z zimna” – wspomina Michael13. Nie mieli w domu bieżącej wody ani toalety. „Ale mama żyła w zgodzie ze sobą – pisze Michael – ze względu na niewzruszoną wiarę”. Z powodu nieszczęść, jakie ją spotykały, Delia King nigdy „nie zamykała oczu ze smutku ani wściekłości na tyle mocno, by nie dostrzegać wyciągniętej ku niej ręki Bożej”.
Każdej niedzieli Delia i dzieci chodzili do kościoła, nosząc buty w rękach, aby ich nie zniszczyć14. Uczęszczali na zmianę do kościołów metodystycznych i baptystycznych15. Jim King nie należał do żadnego z nich. „Nie interesował się Kościołem” – wspomina Michael. „Nie chodził do kościoła […]. Mój tata pracował cały tydzień, a pod jego koniec upijał się i wszczynał bójkę z matką […]. Zacząłem nienawidzić sobót i niedziel za to, co mój ojciec zamierzał w nie zrobić”16. Dopóki jednak Delia i dzieci byli w kościele, pozostawali bezpieczni przed gniewem Jima Kinga.
Czarni baptyści z Georgii przewyższali liczebnie swoich białych współwyznawców17. Czarna kultura i aktywność polityczna wywodziły się z ławek i ambon czarnego Kościoła. Dla wielu religia stanowiła ucieczkę od bólu codziennego życia. Czarni baptyści często głosili radykalne przesłanie: że wszyscy ludzie są wolni i równi wobec praw Bożych, że reguły i przepisy narzucone przez białych są złe, że stworzone przez ludzi hierarchie rasowe, by uzasadnić niewolnictwo, są fałszywe i nikczemne, że okrucieństwo Ku Klux Klanu i prawa segregacyjne na Południu są ohydą w oczach Boga i że Bóg nigdy nie będzie kochał jednej grupy ludzi bardziej niż innej ze względu na kolor skóry. Modlitwy i hymny łagodziły cierpienie Delii King. Dawały nadzieję, że jej dzieci i wnuki mogą doczekać lepszego dnia. Wiara w Boga pomogła również stworzyć poczucie wspólnoty. Na przykład świniobicie przynosiło uczucie świątecznej wspólnoty i żywe przypomnienie ducha miłości Jezusa18. Jak wspominał lata później Michael King, ci, którzy posiadali zwierzęta wystarczająco duże, aby je ubić, dzielili się mięsem z potrzebującymi, wiedząc, że zostaną wynagrodzeni w podobny sposób w przyszłości. „To rodzaj współdzielenia, które dla mnie oznaczało chrześcijaństwo w działaniu” – powiedział.
Martin Luther King Jr., wnuk Delii, często podkreślał rolę, jaką chrześcijaństwo odgrywało w życiu niewolników. Ziemia, którą uprawiali, nie była ich własnością. Uprawy, które zasiewali, nie były ich własnością. Nawet ciała nie były całkowicie ich własnością. Ich dusze jednak nigdy nie będą należeć do właściciela plantacji, czynszobiorcy, zakapturzonego członka Ku Klux Klanu, naczelnika więzienia, szeryfa, senatora ani nikogo innego; ich dusze pozostaną wolne.
„Tak wiele rzeczy mogło ich zniechęcić – stwierdził Martin Luther King Jr. – ale stary kaznodzieja przemawiał swoim prostym językiem. Patrzył na nich i mówił: »Przyjaciele, nie jesteście Murzynami. Nie jesteście niewolnikami, tylko dziećmi Bożymi«”19.
Nie byli wykształceni, zauważył King, „ale znali Boga”. Wiedzieli, że Bóg, którego czcili, nie ukarze jednych ze swoich dzieci i nie wywyższy innych. „A więc – kontynuował – chociaż wiedzieli, że czasem muszą wyjść na pole boso, to ich nie powstrzymało. I mogli śpiewać w swoim prostym języku:
Mam buty, ty masz buty,
Wszystkie dzieci Boga mają buty.
Kiedy dostanę się do nieba, założę buty
I będę chodził po Bożym niebie.
––––––
Historia rodziny Kingów przed wojną secesyjną pozostaje w dużej mierze nieznana. Właściciele uniemożliwiali niewolnikom naukę czytania i pisania. Urodziny i zgony były zazwyczaj nierejestrowane. Poborcy podatkowi i rachmistrze traktowali czarnych jako własność, niewartą odnotowania z imienia. W pierwszym spisie ludności po wojnie secesyjnej, przeprowadzonym w 1870 roku, Jim King został prawdopodobnie odnotowany jako pięcioletnie dziecko o imieniu James Branham z Eatonton w stanie Georgia, w hrabstwie Putnam20. Wiek Jima i jego rodziców – wymienionych jako Nathan i Malinda Branhamowie – odpowiada wiekowi przodków Kinga. Sugeruje to, że rodzina mogła porzucić nazwisko Branham, które było pozostałością czasów zniewolenia, i stać się wolnymi Kingami, czyli królami. Dane podatkowe pokazują, że Jim i Delia Kingowie pracowali na farmie należącej do białego człowieka o imieniu William B. Martin, na terenie Stockbridge, częściowo dziś zajętym przez Walmart Supercenter.
––––––
Michael King, ojciec Martina Luthera Kinga Jr., urodził się w 1897 roku jako drugie dziecko Jima i Delii. „Moja matka miała zdecydowanie indiańskie korzenie, a ojciec mieszane: murzyńskie, irlandzkie i indiańskie” – powiedział kiedyś21. „Nigdy się nie dowiedziałem, gdzie urodził się mój ojciec ani kim byli jego rodzice”. Jim i Delia mieli ostatecznie dziesięcioro dzieci. Podgrzewali wodę do kąpieli i gotowania na „dwupalnikowym kuchennym piecu”, a bieliznę szyli z worków na mąkę, jak później wspominał Michael22. Dzieci wykonywały obowiązki na farmie, do szkoły chodziły „dwa lub trzy miesiące w roku, były to słabo wyposażone, jednoklasowe wiejskie placówki, gdzie nauczali niezbyt wykształceni nauczyciele, tylko nieznacznie lepiej przygotowani niż dzieci” – pisał23. Żadna ilość pracy nie mogła sprawić, by dzierżawa gospodarstwa stała się opłacalna dla rodziny Kingów.
Po ataku Delii na właściciela tartaku i ucieczce Jima przed białym tłumem rodzina już nigdy nie czuła się bezpieczna – wspominał Michael. Alkoholizm Jima Kinga wprowadzał ciągły zamęt. „Zapominał o rzeczach, które miał zrobić – napisał jego syn – roztrzaskiwał narzędzia, gdy się złościł, i nie wracał do małej chatki, do której się przeprowadziliśmy. Czasami nie było go przez kilka dni. Kiedy wracał, krzyczał i rozstawiał wszystkich po kątach, grożąc nam”. Raz wrócił do domu „zalany whisky”, z półzamkniętymi oczami i opuszczoną szczęką24. Na oczach dzieci uderzył Delię w twarz.
„Nie bij mojej mamy” – powiedział Michael i rzucił się na ojca, powalając go na ziemię.
„Zabiję cię” – krzyczał Jim. „Zrobię to, cholera…!”
Michael potraktował tę groźbę poważnie i uciekł do lasu. Ale nie zniknął na długo i nie popadł w alkoholizm ani nie stał się agresywny. Zwrócił się do Boga.
„Potrzebowałem pomocy – napisał – przynajmniej tyle wiedziałem”.
Modlił się i wrócił do domu.
Wkrótce potem, gdy wszyscy spali, Michael King wymknął się po cichu z chatki rodziców i ruszył w drogę. Szedł boso, z butami przerzuconymi przez ramię na sznurku25. Był rok 1912. Miał czternaście lat i zmierzał do Atlanty.
i W czasach Kinga większość mediów, polityków, ale też aktywistów praw obywatelskich, wliczając w to samego Kinga, używała słowa Negro na określenie osób o czarnym kolorze skóry. Dziś jest ono uważane za obraźliwe i preferuje się słowo black. W języku polskim brak dokładnego odpowiednika Negro, ale też mamy słowo, które przeszło drogę od „powszechnie używanego” do „uważanego za obraźliwe”. Chodzi o „Murzyna”. Podobnie więc jak jeden z polskich tłumaczy Jamesa Baldwina (Zapiski syna tego kraju, tłum. M. Denderski, Kraków 2019), przekładam Negro na „Murzyn”, a black – na „czarny”.
1 Wszystkie szczegóły sceny z właścicielem tartaku, w tym dialogi i emocje, zaczerpnąłem z dwóch źródeł. Pierwsze to nieopublikowany, niedokończony rękopis zatytułowany The Autobiography of Daddy King as Told to Edward A. Jones i spisany w sierpniu 1973 roku, którego kopię niedawno odkryto w Martin Luther King, Jr., Research and Education Institute at Stanford University (dalej będę pisał skrótowo: Stanford King Institute) oraz w archiwach King Center w Atlancie. Rękopis zawiera ponad 150 stron transkryptów z nagranych wywiadów z Martinem Lutherem Kingiem Sr. Drugie źródło to: Martin Luther King Sr., Daddy King: Autobiography, z Claytonem Rileyem, New York 1980, s. 32–36.
2 Martin Luther King Sr., Daddy King…, s. 32–36.
3 Tamże.
4 Tamże.
5 Eric Foner, A Short History of Reconstruction, New York 2015, s. XX.
6 W.E.B. Du Bois, Black Reconstruction in America,1935; wznowienie: Oxford 2007, s. 30.
7 Ruth Barefield Pendleton, Minutes: Central Committee 1963, Birmingham 2013, s. 79.
8 E.B. Du Bois, The Souls of Black Folk, 1903; wznowienie: New York 1969, s. 141.
9The Autobiography of Daddy King…, s. 25.
10 Dane ślubne, Henry County, Georgia, Ancestry.com.
111900 U.S. Census, Ancestry.com.
12The Autobiography of Daddy King…, s. 14.
13 Tamże, s. 3.
14 Tamże, s. 53.
15 Tamże, s. 59.
16 Tamże, s. 22.
17 Paul Harvey, Redeeming the South: Religious Cultures and Racial Identities Among Southern Baptists, 1865–1925, Chapel Hill 1997, s. 46.
18The Autobiography of Daddy King…, s. 47.
19 Martin Luther King Jr., Overcoming an Inferiority Complex, kazanie, Dexter Avenue Baptist Church, Montgomery, Ala., 14 lipca 1957, Stanford King Institute, kinginstitute.stanford.edu/king-papers/documents/overcoming-inferiority-complex-sermon-delivered-dexter-avenue-baptist-church (dostęp: 14 września 2020).
20 Rodzice Nathana Kinga (prawdopodobnie pradziadkowie Martina Luthera Kinga Jr.) zostali wymienieni w tym samym raporcie spisowym jako Jacob i Diannah Branhamowie, w wieku odpowiednio sześćdziesięciu pięciu i sześćdziesięciu lat. Przodkowie Kinga mogli być niewolnikami białej rodziny Branhamów z hrabstwa Putnam w stanie Georgia. Joel Branham miał dwunastu czarnych niewolników w 1850 roku, a Henry Branham – dwudziestu dziewięciu. Obaj byli lekarzami. Wydaje się, że Afroamerykanie z rodziny Branhamów zmienili nazwisko na King między 1870 a 1880 rokiem, choć nie jest jasne dlaczego. Czy byli wcześniej własnością Elishy L. Kinga i jego żony Elizabeth Ann King z hrabstwa Putnam? Przyjęli nazwisko King, aby połączyć się z członkami rodziny, którzy pozostali na plantacji Elishy Kinga?
21The Autobiography of Daddy King…, s. 48.
22 Tamże, s. 56.
23 Tamże, s. 18.
24 Martin Luther King Sr., Daddy King…, s. 45–46.
25 Alveda King, wywiad z autorem, 10 maja 2022 roku.
Michael King skłamał na temat swojego wieku i dostał pracę przy przerzucaniu węgla dla firmy kolejowej w Atlancie. Spał na palecie znajdującej się w szopie na torowisku. Jak na swoje lata był całkiem duży i krzepki. Umiał czytać, ale nie pisać1. Zaimponował swoim szefom i zasłużył na awans do niebezpiecznej pracy palacza przy parowozach.
„Dosyć szybko uznali mnie za młodego byczka, który nadaje się do roboty i umie być dobrym Murzynem” – stwierdził, a to oznaczało, że wiedział, jak okazywać posłuszeństwo.
Michael King chciał jednak wygłaszać kazania. Przemieszczał się między Atlantą a Stockbridge. Gdy pomagał w pracach domowych na rodzinnej farmie, ćwiczył wygłaszanie mów pogrzebowych dla martwych kurczaków, wychwalając każdego z nich za dobre życie i „zapewniając ocalałych i parafian, że ich dusza jest bezpieczna na łonie Wszechmocnego”2. W grudniu 1917 roku postanowił, że chrześcijańska służba będzie dziełem jego życia. Wspominał, że słyszał kiedyś, jak biskup metodystów rozmawiał ze swoimi parafianami, „jakby byli psami”, on sam zaś „nie chciał uczestniczyć w tego rodzaju tyranii”3. „Znalazłem najwięcej wolności i największy potencjał rozwoju i posługi w Kościele baptystów” – powiedział.
Dwunastego września 1918 roku, kiedy miał dwadzieścia lat, zarejestrował się do poboru. Określił się jako rolnik nadal pracujący dla białego właściciela ziemskiego w Stockbridge4. Tak naprawdę był człowiekiem w trakcie życiowych zmian. W roku 1920 mieszkał już w Atlancie i zaczął regularnie pracować jako kaznodzieja. Niedługo potem wynajął wygodny pokój w pensjonacie i jeździł używanym samochodem marki Ford, model T, który zakupiła mu matka za pieniądze ze sprzedaży krowy. Znalazł pracę w kilku kościołach, recytował Biblię z pamięci i improwizował kazania na podstawie tego, co usłyszał w Kościele baptystycznym Floyd Chapel w Stockbridge5. Na początku XX wieku Georgia była domem dla 334 000 czarnych baptystów – to więcej niż w jakimkolwiek innym stanie6. Czarne Kościoły potrzebowały kaznodziejów – nawet młodych, niedoświadczonych, niewykształconych, takich jak wielebny Michael King.
W pierwszych dziesięcioleciach XX wieku ponad 90 procent z dziesięciu milionów osób pochodzenia afrykańskiego w Stanach Zjednoczonych – wówczas nazywanych „Murzynami” – mieszkało na Południu, zazwyczaj w segregowanych społecznościach. Utrudniano im udział w wyborach, uczęszczali też do gorszych szkół. Usługi kanalizacyjne, odbiór śmieci, obiekty rekreacyjne, działania organów ścigania oraz opieka zdrowotna – wszystko to otrzymywali w niższej jakości niż biali. W latach 1885–1930 ponad cztery tysiące czarnych ludzi zostało powieszonych w ramach egzekwowania segregacji rasowej i podporządkowania. Mimo to coraz więcej czarnych mieszkańców Południa, zachęcanych przez nauczycieli i kaznodziejów, odmawiało biernej akceptacji swojej drugorzędnej roli. Wskaźniki umiejętności czytania i pisania gwałtownie wzrosły wśród dzieci i wnuków byłych niewolników. Pełni ambicji młodzi mężczyźni i kobiety opuszczali Południe, aby uciec przed rażącą i często brutalną dyskryminacją. Jedną z takich osób była starsza siostra Michaela Kinga, Woodie, która przeprowadziła się do Detroit, a także młody A. Philip Randolph, który opuścił Florydę i przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie za dnia pracował, a wieczorami uczęszczał na zajęcia, natomiast w 1925 roku zorganizował Brotherhood of Sleeping Car Porters [Bractwo Konduktorów Wagonów Sypialnych], pierwszy w kraju związek zawodowy z przewagą liczebną czarnych.
Inni ambitni ludzie, tacy jak Michael King, pozostali na Południu, ale przenieśli się z małych miast do dużych, gdzie również odkryli swoją liczebną moc. W miarę jak Atlanta się rozrastała i różnicowała, ruch na rzecz sprawiedliwości rasowej nabierał siły. Atlanta University, uczelnia dla czarnych studentów, miała mieszane grono pedagogiczne, w którego skład wchodził W.E.B. Du Bois, pierwszy czarny mężczyzna z doktoratem na Harvardzie. Du Bois był orędownikiem strategii „nieustającej agitacji”, wykorzystywania edukacji, procesów sądowych, lobbingu i fizycznego oporu jako drogi do zdobycia równych praw.
Michael King wspominał pastorów ze Stockbridge, którzy nosili w kieszeniach mnóstwo ołówków, choć nie potrafili ich używać – starali się ukryć swój analfabetyzm7. Pełen ambicji zapisał się na lekcje w Bryant Preparatory School, prywatnej baptystycznej instytucji założonej w celu kształcenia dzieci, które nie uczęszczały do szkoły publicznej, a także dorosłych. Gdy barczysty i krępy King dowiedział się, że z uwagi na swoje umiejętności czytania i pisania musi dołączyć do piątej klasy, pokornie zajął miejsce w sali.
King dostrzegał nadzieję na pomyślną przyszłość Atlanty i zamierzał zostać jej częścią. Miasto znajdowało się w centrum coraz lepiej zorganizowanej ogólnokrajowej kampanii przeciw segregacji. The National Association for the Advancement of Colored People, w skrócie NAACP [Krajowe Stowarzyszenie na rzecz Popierania Ludności Kolorowej], które założono w 1909 roku, głównie w celu zwalczania reżimu Jima Crowa za pomocą procesów sądowych, miało w Atlancie prężnie działające oddziały. Liderami ruchu byli John Hope, prezydent Atlanta University; Harry Pace, kierownik Standard Life Insurance Company; Benjamin J. Davis, redaktor „Atlanta Independent”; oraz Adam Daniel Williams, pastor kościoła baptystycznego Ebenezer.
Williams, znany jako A.D., był niskim, krępym człowiekiem; jego plecy i ramiona nabrały tężyzny dzięki latom fizycznej pracy w rodzinnym hrabstwie Greene w stanie Georgia, 130 kilometrów na wschód od Atlanty. Rodzice A.D. byli niewolnikami, należeli do białego człowieka o imieniu William Nelson Williams. Ojciec, Willis Williams, był kaznodzieją i niewolnikiem8. A.D., urodzony około 1860 roku, stracił prawy kciuk w wypadku w tartaku. Postanowił pracować umysłem, a nie ciałem; opuścił Greene County, przeniósł się do Atlanty i zapisał do Atlanta Baptist College, który później przekształcił się w Morehouse College. W 1894 roku, gdy objął kościół Ebenezer, należało do niego ledwie trzynastu członków, a dodatkowo miał on obciążoną hipotekę. Kazania Williamsa i muzyka jego żony zainspirowały jednak zwolenników, a wspólnota kościelna stopniowo się rozrastała. A.D. stał się jednym z najpopularniejszych i najbardziej wpływowych czarnych pastorów baptystycznych na Południu. Był wiejskim kaznodzieją, który szybko się przystosował do życia w mieście. Pewnej niedzieli, gdy usłyszał, jak kilku nauczycieli śmieje się z jego złej gramatyki, odciągnął jedną z kobiet na stronę i przypomniał jej o czasach, kiedy kościół zbierał fundusze na budowę. „Dałem sto dolarów – powiedział nauczycielce – podczas gdy człowiek z wyszukaną mową nie dał nic!”9
Dla Williamsa teologia i czyny społeczne były niczym głosy w chórze – działały lepiej razem niż osobno. Gdy miasto zaproponowało emisję obligacji na cele edukacyjne, które nie obejmowały jednak środków na budowę publicznej szkoły średniej dla czarnych uczniów, skorzystał z ambony, by zorganizować protest. Kiedy miał dość rasistowskich tekstów drukowanych w jednej z lokalnych gazet dla białych, „Atlanta Georgian”, wraz z innymi pastorami zachęcał swoich parafian do bojkotowania jej reklamodawców10. W 1920 roku Williams przekonał NAACP do zorganizowania w Atlancie krajowego kongresu, co było pierwszym tego typu spotkaniem tej organizacji na Południu.
A.D. i jego żona Jennie Celeste Williams mieli trójkę dzieci, ale tylko jedno przeżyło niemowlęctwo – córka Alberta. Była niska, dobrze zbudowana i wstydliwa z powodu swojego wyglądu. Równocześnie odznaczała się rozbrajającym uśmiechem, słodką nieśmiałością i bystrością umysłu. Martin Luther King Sr. mówił w wywiadach, które nagrał na potrzeby swojej nieopublikowanej autobiografii, że usłyszał o Albercie, zanim ją zobaczył i poznał. Był na nabożeństwie w Ebenezer, gdy kaznodzieja zastępujący Williamsa wspomniał o jego jedynej córce11. „Kiedy o niej opowiadał, byłem pod ogromnym wrażeniem” – powiedział12. „Nigdy jej nie widziałem ani z nią nie rozmawiałem. Wspomniałem niektórym tamtejszym chłopakom, że to będzie moja żona”. Wydawało się, że motywowała go ambicja, a nie zauroczenie.
„Nawet na ciebie nie splunie” – rzekł jeden z jego znajomych.
„Jeszcze zobaczysz” – odpowiedział King. „Będzie moją żoną”.
Chociaż był naprawdę przystojnym młodym człowiekiem i właścicielem forda T, to brakowało mu doświadczenia, jeśli chodzi o romanse. Nie miał ani pewnego zarobku, ani porządnych ubrań, a czytanie, pisanie i mowa też pozostawiały wiele do życzenia. Wiedział, że córka pastora może być poza jego zasięgiem. Ale nie brakowało mu pewności siebie i determinacji. Kiedy podróżował po Georgii, aby głosić kazania, wierni płacili mu czasami workami ziemniaków lub zwierzętami gospodarskimi, które wymieniał potem na benzynę albo używane buty. Jego kazania, jak twierdził, „czerpały z emocjonalnego źródła, które wiejscy baptyści rozumieli lepiej niż ktokolwiek na świecie”. Jednocześnie uważał, aby emocjonalne oddziaływanie „nie uwikłało go przedwcześnie” w relacje z wiejskimi kobietami. Nie chciał skończyć z powrotem na farmie.
W Stockbridge młodzi znajomi Michaela Kinga często śmiali się, że po odbyciu swych porannych obowiązków pachnie stajnią. „Może pachnę jak muł, ale na pewno nie myślę jak on!” – odgryzał się13. Z taką samą determinacją starał się zwrócić uwagę Alberty Williams. Codziennie spacerował powoli wzdłuż Auburn Avenue, czekając, aż rzuci mu spojrzenie. Pewnego wieczoru ku jego radości Alberta pojawiła się na werandzie swojego domu i uśmiechnęła się do niego – większej zachęty nie potrzebował. Chodził do niej dzień po dniu. Dziwił się, że „mówi tak dobrze, tak jasno, tak sprawnie łączy wiele słów w jedno zdanie”. Miał trudności, żeby nadążyć. Powiedział jej: „No więc wygłaszam kazania w dwóch miejscach […]. Nie jestem tu długo”. Ale miał plany.
„Ach, wielebny, zapewne szykujesz się do podrywu jakiejś miłej młodej damy” – powiedziała kobieta prowadząca pensjonat, w którym mieszkał Michael, gdy zobaczyła, jak wychodzi w swojej najlepszej białej koszuli i wyczyszczonych na połysk butach.
„Nie, pani” – odpowiedział. „Szykuję się do ślubu”.
––––––
Jennie Williams sprzeciwiła się początkowo prośbie Michaela Kinga o poślubienie Alberty14. A.D. Williams bronił jednak młodego mężczyzny, mówiąc: „Ten King nie ma niczego. Nie ma pieniędzy, nie ma kościoła, niczego. Ale myślę sobie, droga, że z czasem będzie miał wszystko, czego mu brakuje, i więcej. To uczciwy i szczery chłopak”15.
Niemniej Williams nalegał, by młodzieniec uzbroił się w cierpliwość i udowodnił swoją wartość. „Za kilka lat sprawy będą wyglądały inaczej, King” – powiedział. Czarni nabierali odwagi w swoich wypowiedziach i działaniach. Ruch „Powrót do Afryki” Marcusa Garveya zdobył tysiące zwolenników. Ameryka się zmienia „niezależnie od tego, czy biały człowiek sobie z tym radzi, czy nie” – tłumaczył Kingowi Williams. „Mogą nadejść trudne czasy i mam nadzieję, że jesteś gotowy sobie z nimi poradzić”.
Michael King czekał ponad sześć lat na swoją szansę, aby poślubić Albertę Christine Williams. Dołączał do parafian na piknikach, herbatach i wycieczkach łodzią, aż wszyscy w kościele poznali jego samego, jak również jego intencje. Nazywał Albertę „bukietem dobroci”, ponieważ rozjaśniała wszystko i wszystkich wokół siebie. Ostatecznie skrócił to do przydomka, którego używał do końca życia: Bunch, czyli „bukiet”.
Alberta studiowała w Spelman College, Michael zapisał się do Morehouse. Obie uczelnie zostały zbudowane na ziemi podarowanej przez Johna D. Rockefellera, białego magnata naftowego i filantropa. Powstały w celu poprawy możliwości edukacyjnych czarnych. Spelman dla kobiet, a Morehouse dla mężczyzn. Grono profesorskie z Morehouse należało do najbardziej szanowanych czarnych mężczyzn i kobiet w mieście. Absolwenci dołączali do klubu, który ich definiował i wpływał w znacznym stopniu na resztę ich życia. Na początku Michael King nie zdał egzaminu wstępnego do Morehouse. Niezrażony, wszedł do biura dr. Johna Hope’a, rektora college’u, i poprosił o szansę na udowodnienie swojej wartości. Doktor Hope przyjął Kinga do szkoły bez konieczności ponownego zdawania egzaminu. King dwa razy oblał pierwszy rok z angielskiego, ale ostatecznie zaliczył ten przedmiot na letniej szkole, z oceną D16. Nie zaliczał też innych przedmiotów. Stwierdził jednak, że zapamiętał jedną lekcję: absolwenci Morehouse się nie poddają.
Michael King powiedział Albercie, jak widzi ich przyszłość. Uzyska stopień naukowy i zostanie duchownym w dużej świątyni. Poślubią się, kupią dom z cegły na Bishops Row w Atlancie i założą rodzinę. Niech diabli wezmą Jima Crowa, stwierdził. On i Bunch będą żyć amerykańskim marzeniem.
Konkury trwały nawet wtedy, gdy Alberta przeprowadziła się na osiemnaście miesięcy do Wirginii, aby zdobyć certyfikat nauczycielski. Zachęcała Michaela do dalszej nauki i udzielała mu korepetycji z niektórych przedmiotów, których nie zdążył opanować jako dziecko. Z nich dwojga to ona była lepiej wykształcona, miała też głębsze korzenie w Kościele. Czasami jednak Alberta nie mogła uwierzyć, że Michael uważa ją za atrakcyjną. Pewnego dnia powiedziała rodzinie, że ma poczucie, jakby to aspiracje zawodowe, a nie uczucia miłosne, napędzały jego romantyczne starania17. Przyjaciele Michaela żartowali sobie z tego samego – mówili, że żeni się ze względu na status, że chce dołączyć do jednej z najbardziej znanych czarnych rodzin w Atlancie i objąć przywództwo w kościele baptystów Ebenezer.
Kiedy rozesłano wreszcie zaproszenia ślubne, Michael King podpisał się z wykorzystaniem pięknej kaligrafii jako „wielebny Michael Luther King” – to najwcześniejsze znane nam użycie jego drugiego imienia, które niemal na pewno nie zostało mu nadane przy narodzinach. Ślub odbył się w Dzień Dziękczynienia, 25 listopada 1926 roku, w sanktuarium Ebenezer. Nowożeńcy zamieszkali w sypialni na drugim piętrze domu Williamsów przy Auburn Avenue. Był to kwadratowy budynek w stylu królowej Anny, zbudowany w 1895 roku dla rodziny niemieckich imigrantów, oddalony od ulicy o dziesięć metrów, położony na małym wzgórzu, otoczony klonami i jaworami. Z obu stron miał zadaszony ganek. Przez duże okna na drugim piętrze wdzierało się do środka światło słoneczne.
Na początku nowego, 1927 roku wielebny King został współpastorem kościoła baptystów Ebenezer, pracując u boku teścia. Jedenastego września Alberta urodziła córkę – Willie Christine King. Nazywali ją Christine lub Chris.
Szesnaście miesięcy później, około południa 15 stycznia 1929 roku na świat przyszło drugie dziecko. Alberta urodziła je w domu, w głównej sypialni, podczas gdy Michael czekał na zewnątrz w przedpokoju. Druga ciąża Alberty była trudna, a poród wymagał silnego znieczulenia. Kiedy niemowlę wreszcie się narodziło, w pokoju zapadła smutna cisza. Chłopiec leżał nieruchomo, pozornie martwy. Dopiero klapnięcie w pupę dziecka przyniosło płacz, ulgę i świętowanie.
„Słyszałem, że byłem dla ciebie ciężarem w okresie przed moim urodzeniem” – żartował chłopiec w późniejszych latach, rozmawiając z matką. „Czy byłem tego wart?”18
Alberta King uśmiechała się i mówiła swojemu synowi, że tak, oczywiście, był tego wart19.
Nazwali go Michael King, bez drugiego imienia, bez inicjału, bez „Junior”. Mówili na niego Little Mike, Mały Mike.
W 1930 roku, gdy rządowy rachmistrz odwiedził dom Kingów, zarejestrował „Marvina L. Kinga” jako głowę rodziny. Jego roczne dziecko zostało zarejestrowane jako „Marvin L. King Jr.”. Po kilku latach starszy Michael King zaczął zapisywać swoje imię w ogłoszeniach kościelnych jako „M.L. King”. Później powiedział jednemu ze swoich wnuków, że decyzja o zmianie imienia z Michael na Martin i uczynieniu „Martina Luthera Kinga” pełnym imieniem została podjęta podczas podróży do Niemiec w 1934 roku. To tam King dowiedział się więcej o szesnastowiecznym niemieckim zakonniku Marcinie Lutrze, który podobno przybił swoje dziewięćdziesiąt pięć tez na drzwiach kościoła zamkowego w Wittenberdze, co zapoczątkowało podział zachodniego chrześcijaństwa i doprowadziło do reformacji protestanckiej.
„Naprawdę się utożsamiał z Marcinem Lutrem” – powiedział Isaac Newton Farris Jr., wnuk Kinga. „Miał w sobie tego samego ducha walki”20.
Ta zmiana okazała się błyskotliwym ruchem. „Martin Luther” nadał nazwisku Kingów prestiż. Pełnił funkcję swego rodzaju tytułu honorowego. Łączył męską część Kingów z nieustraszonym reformatorem religijnym, który mimo ekskomuniki i gróźb śmierci pozostał przy swoich przekonaniach. Jak powiedział Martin Luther King Jr. lata później: „Ojciec i ja przez całe życie walczyliśmy o reformę i może zasłużyliśmy sobie na to imię”21. Luter, podobnie jak Kingowie, często zmagał się z niepewnością, ale wiedział, że jego wiara jest silniejsza od wątpliwości. Imię to łączyło również Kingów z jednym z kluczowych teologicznych i osobistych przekonań Marcina Lutra: że chrześcijanin jest simul justus et peccator – jednocześnie sprawiedliwy i grzeszny.
Imię Martina Luthera Kinga Jr. miało pewnego dnia zasłużyć na narodowe święto, narodowy pomnik i tysiące ulic nazwanych na jego cześć. Ale w domu, jako chłopiec, był po prostu małym Mikiem lub – częściej – M.L.
1 U.S. Census, 1920, Ancestry.com.
2The Autobiography of Daddy King as Told to Edward A. Jones (nieopublikowany manuskrypt, sierpień 1973), s. 10–11.
3 Tamże, s. 77.
4 Karta poborowa Michaela Kinga, 12 września 1918, Ancestry.com.
5 Droga biegnąca na wschód od kościoła, przez serce Stockbridge, nosi obecnie nazwę Martin Luther King Senior Heritage Trail.
6 Paul Harvey, Redeeming the South: Religious Cultures and Racial Identities Among Southern Baptists, 1865–1925, Chapel Hill, University of North Carolina Press 1997, s. 46.
7 Peter Gorner, Daddy King: ‘There’s No Hate in My Heart’, „Chicago Tribune”, 23 grudnia 1980.
8 Christine King Farris, Through It All: Reflections on My Life, My Family, and My Faith, New York 2009, s. 4.
9 Martin Luther King Sr., Daddy King: An Autobiography, z Claytonem Rileyem, New York 1980, s. 90.
10 Tamże, s. 86.
11 Bernita D. Bennette, A.D. Williams, Manuscript Department, Moorland-Spingarn Research Center, Howard University, Washington, D.C., osobiste zbiory Davida J. Garrowa, s. 6.
12 Martin Luther King Sr., Daddy King…, s. 44.
13 Tamże, s. 38.
14 Gorner, Daddy King: ‘There’s No Hate in My Heart’…
15 Tamże.
16 Martin Luther King Sr., Daddy King…, s. 87.
17 June Dobbs Butts, wywiad z autorem, 1 sierpnia 2018.
18 L.D. Reddick, Crusader Without Violence: A Biography of Martin Luther King, Jr.,New York 1959, s. 50.
19 Tamże.
20 Isaac Farris, wywiad z autorem, 7 stycznia 2022.
21Attack on the Conscience, „Time”, 18 lutego 1957.
Martin Luther King Jr. miał szczęście urodzić się i wychować na Auburn Avenue w Atlancie. Słodkie Auburn, jak nazywali je miejscowi, było magicznym miejscem, częściowo chronionym przed rasistowskimi rytuałami i zasadami, które obowiązywały na większości obszarów Południa. Tamtejsi czarni mieszkańcy dumnie ogłaszali swoje usługi na pomalowanych drewnianych znakach: zakład fryzjerski Gate City, zakład golenia Desoto, salon bilardowy Zig-Zag, jubilerstwo Hollowaya. Pewien pisarz nazwał to miejsce „najbogatszą murzyńską ulicą na świecie”1.
Słodkie Auburn miało brutalne źródła. W 1906 roku seria przesadnych doniesień prasowych opisywała ataki czarnych mężczyzn na białe kobiety w Atlancie. W całym mieście dochodziło do aktów przemocy – ich skutek to co najmniej dziesięć ofiar śmiertelnych i setki rannych, z których większość stanowili czarni. Wielu czarnych właścicieli małych firm przeniosło się z centralnej dzielnicy biznesowej do bezpieczniejszej enklawy – Auburn Avenue. Jednocześnie wielu białych właścicieli firm stamtąd uciekało. Obniżone ceny nieruchomości umożliwiły wielebnemu A.D. Williamsowi zbudowanie swojego kościoła na rogu Jackson Street i Auburn Avenue.
Głęboko zakorzeniony w Georgii rasizm sprawił, że względny dobrobyt i niezależność słodkiego Auburn stały się jeszcze cenniejsze. W 1926 roku biały biznesmen i lider społeczny Ivan Allen Sr. rozpoczął kampanię, która w ciągu zaledwie czterech lat przyciągnęła do miasta sześćset siedemdziesiąt dziewięć fabryk, biur sprzedaży i magazynów. Allen chwalił klimat Atlanty, jej szkoły i „inteligentną, przystosowaną, anglosaską siłę roboczą”, jasno dając do zrozumienia, jak napisał pisarz Gary Pomerantz, że „ani imigranci, ani czarni nie staną na przeszkodzie dobrobytowi”2. Na słodkim Auburn, gdzie czarni posiadali banki i księgarnie, firmy ubezpieczeniowe i domy pogrzebowe, kluby nocne i gazety, wolność odczuwano jako dar i prowokację. Możliwości były zarówno przerażające, jak i ekscytujące. Czarne dzieci, które osiągały dobre oceny w szkole, mogły studiować w pobliskich college’ach, gdzie nauczali czarni profesorowie, wykształceni na Północy i mający nowatorskie pomysły dotyczące tego, co oni sami i ich studenci mogą w życiu osiągnąć. „Atlanta Daily World” – pierwsza na świecie codzienna gazeta dla czarnych, która odniosła sukces – opisywała osiągnięcia swoich czytelników i zachęcała ich do stawiania sobie jeszcze wyższych celów. W niedziele czarni kaznodzieje, w tym A.D. Williams i Martin Luther King Sr., wygłaszali podniosłe kazania, aby napełnić wiernych nadzieją, że pewnego dnia cała Ameryka będzie tak słodka jak Auburn, jeśli nie słodsza.
Pewnego ranka wiosną 1931 roku, gdy Williams przygotowywał się, by pójść do kościoła, zemdlał i zmarł. Odgłos jego upadku „wstrząsnął domem”, mówiła dekady później Christine King, która miała wtedy trzy lata3. Na początku Martin Luther King Sr., jak wspominał w wywiadach, nie chciał przejąć obowiązków swojego teścia w kościele Ebenezer, miał on bowiem problemy finansowe i coraz mniej wiernych, King tymczasem zdobył silne poparcie w innym kościele, którego nazwy nie wymienił. Niemniej Alberta nie zamierzała opuszczać świątyni, w której – jak powiedział King – „modliła się od urodzenia”, więc przystał on na życzenie swojej żony. Kościół przywitał nowego pastora eleganckim bankietem, podczas którego uroczyście ubrani kelnerzy podali czterodaniowy posiłek4. Stoły udekorowano wiosennymi kwiatami, zielonymi i żółtymi świeczkami oraz miskami wypełnionymi zielonymi i żółtymi cukierkami. Nie minęło wiele czasu, nim pastor King zyskał sympatię członków kościoła, a frekwencja zaczęła wzrastać5.
W.E.B. Du Bois opisywał rolę czarnego kaznodziei jako „przywódcy, polityka, mówcy, »szefa«, intryganta, idealisty”6. King cieszył się więc wysoką pozycją w swojej społeczności. Jako członek pierwszej rodziny kościoła młody M.L. również był traktowany z szacunkiem – oczekiwano od niego, że sprosta temu książęcemu statusowi. Zazwyczaj mu się to udawało – był przyjaznym, uprzejmym i posłusznym dzieckiem.
Rodzina Kingów nadal mieszkała w domu Williamsa przy Auburn Avenue. Na przecznicy, gdzie dorastał M.L., głowy rodzin stanowili właściciele firm, tragarze, robotnicy i służący. Naprzeciwko domu Kingów znajdował się mały sklep spożywczy7. Gdy M.L. miał trzy lata, zaprzyjaźnił się z białym chłopcem, synem właściciela sklepu. „Zawsze czuliśmy się swobodnie podczas zabaw” – napisał lata później w studenckim eseju. „Nie mieszkał w naszej społeczności, ale zazwyczaj był w okolicy do około 18:00 […]. W wieku sześciu lat obydwaj poszliśmy do szkoły – oczywiście każdy do innej”. Nawet wtedy, pod wieczór oraz w weekendy, M.L. szukał swojego przyjaciela. Miał trudności ze zrozumieniem, dlaczego ich przyjaźń zanikła. Biały chłopiec przyznał mu się wreszcie, że to nie tylko pójście do szkoły spowodowało rozstanie, ale także kolor skóry. Chłopcu nie wolno już było bawić się z czarnymi dziećmi.
Zszokowany M.L. poprosił swoich rodziców o wyjaśnienie tej kwestii podczas kolacji. „Po raz pierwszy dowiedziałem się o istnieniu problemu rasowego” – napisał. „Wcześniej nie byłem tego świadom”.
Alberta King pocieszyła swojego syna. „Jesteś tak samo dobry jak inni” – powiedziała.
M.L. opisał to jako doświadczenie kształtujące. Wracał później kilkakrotnie do tej historii. Z czasem zmieniał nieco szczegóły, ale ból utraconej przyjaźni połączony z nową wiedzą o rasizmie pozostał ten sam. Kiedy matka powiedziała mu, że jest tak samo dobry jak inni, dała mu do zrozumienia, że nie wszyscy tak myślą, dotykając kwestii, która ukształtowała życie jej syna, podobnie jak życie wielu innych. Dlaczego jestem definiowany i kategoryzowany? Dlaczego jestem osądzany?
„Byłem zszokowany – napisał – i od tego momentu postanowiłem znienawidzić każdego białego człowieka”.
Jego historia była raczej typowa. „Każde czarne dziecko na Południu doświadcza rasizmu, który niszczy jego duszę” – napisał James Farmer, działacz na rzecz praw obywatelskich, dziewięć lat starszy od Martina Luthera Kinga Jr.8 „Dla tych, którzy mieli szczęście, jest to jak uderzenie pioruna. Dla innych to stopniowe umieranie, cienki odłamek złości, który wbija się w serce”. Jak napisał David Levering Lewis, biograf W.E.B. Du Bois, prawda takich historii może leżeć nie tylko w ich dokładności faktograficznej, ale też w wartości moralnej. Kiedy Martin Luther King Jr. opowiadał historię swojej zniszczonej przyjaźni, nigdy nie wymieniał imienia białego chłopca ani nie wspominał, co się z nim stało. To nie było istotne. Chciał tylko pokazać, że dzieci nie rodzą się rasistami. Pragnął również zademonstrować, jak różnie wartościuje się odmienne kolory skóry w amerykańskim społeczeństwie, jak to wartościowanie ukształtowało życie czarnych i białych Amerykanów, jak ukształtowało naród oraz jak osobiste doświadczenia ukształtowały jego samego, dając mu wewnętrzną siłę, a także jak ukształtowały Kinga Sr., który musiał uciekać ze Stockbridge.
Zapał M.L., by nienawidzić każdego białego człowieka, szybko zanikł, ale jego determinacja w walce z rasizmem nigdy nie wygasła.
––––––
„Poczekajcie tylko, zobaczycie” – powiedział swojej rodzinie sześcioletni M.L. „Będę miał kilka wielkich słów”9.
M.L. słyszał, jak jego ojciec wygłasza wielkie słowa z ambony – takie jak „uświęcenie”, „łaska”, „wybaczanie” i „życzliwość”. Słyszał wielkie słowa unoszące się ku niebu z ust matki śpiewającej w chórze i wielkie słowa czytane z Biblii, które wryły się w pamięć dziecka, kształtując jego tożsamość i łącząc je z Bogiem. Pracował nad opanowaniem imponującego słownictwa10. Prawidłowe słowa, jak kiedyś powiedział, były niczym babeczki jego babci – tak dobre, że musiał „biegać po sąsiedztwie i się nimi dzielić”11. Wielkie słowa dojrzewały w nim od wczesnego dzieciństwa i napędzały jego ogromne ambicje.
Uwielbiał książki, jeszcze zanim nauczył się czytać, czerpał z nich pocieszenie, w ich mocy upatrywał obietnicę nadchodzących rozmów, otaczał się nimi, tak jak inne dzieci otaczają się pluszowymi zwierzętami i kocami, choć nie dookreślił, jakie książki z dzieciństwa ukształtowały jego niezwykły umysł. Nauczył się na pamięć długich fragmentów Biblii. Opanował też kilka hymnów i razem z grającą na pianinie matką śpiewał dla grup kościelnych i na zjazdach. Uwielbiał być w centrum uwagi, rywalizując nie tylko z rodzeństwem, ale także z ojcem, który w każdą niedzielę głosił kazania przed zachwyconymi słuchaczami. Kiedy rodzice byli poza domem, dziećmi Kingów opiekowała się sekretarka kościelna, Lillian Watkins. Lubili bawić się w „kościół”, a M.L. zawsze był tym, który głosił kazania12.
Gdy miał zaledwie cztery lata, M.L. wkradł się do szkoły podstawowej swojej siostry Christine na Yonge Street, podszywając się pod jej kolegę z klasy. Matka pozwoliła mu na to, a Martinowi udało się utrzymać tajemnicę przez kilka miesięcy. Zdemaskowano go dopiero wtedy, gdy nauczyciel usłyszał, jak chwali się nadchodzącymi urodzinami i tortem z „pięcioma dużymi świeczkami”13. Kiedy w 1935 roku zapisał się legalnie do całkowicie czarnej szkoły, po pół roku został przeniesiony do drugiej klasy.
M.L. był o szesnaście miesięcy młodszy od swojej siostry i osiemnaście miesięcy starszy od brata, Alfreda Daniela, nazywanego przez wszystkich A.D. Różnica wieku między rodzeństwem była tak niewielka, że kolejność urodzenia nie miała większego znaczenia. Byli dla siebie rówieśnikami, towarzyszami zabaw i rywalami, a osobowość wpływała na ich relacje bardziej niż wiek. Christine miała pokój na parterze, podczas gdy M.L. i A.D. dzielili zabałaganiony pokój na drugim piętrze, obok sypialni rodziców. Jak wspomina pewien przyjaciel z sąsiedztwa, osobowości dzieci Kingów ujawniały się podczas gier takich jak Monopoly – A.D. oszukiwał, Christine podchodziła do gry z ostrożnością, co ograniczało jej szanse na sukces, a M.L. studiował zasady, odrzucał zachęty do współudziału w oszustwach brata i agresywnie dążył do dominacji na planszy, doprowadzając swoich rywali do bankructwa14.
M.L. miał szczęście nie tylko dorastać na Auburn Avenue, lecz także wychowywać się w kochającej rodzinie z wykształconymi rodzicami pozostającymi w stabilnym małżeństwie.
Młody M.L. wiedział, że jest kochany, zarówno przez swoich rodziców, jak i przez babcię od strony matki, Jennie Williams, która mieszkała z rodziną i była znana dzieciom jako „Mama”. Dzieci Kingów, bez względu na to, jak bardzo nie byłyby zajęte, miały obowiązek pojawiać się w domu na kolację15. Alberta i Jennie gotowały w kuchni na parterze. Miały do dyspozycji niewielką przestrzeń roboczą, ale produkowały dużą ilość jedzenia, zawsze ponad to, czego potrzebowała rodzina, ponieważ często wpadali do nich goście. Kingowie cieszyli się smażonym kurczakiem, jelitami wieprzowymi, makaronem z serem, glazurowaną szynką, duszonymi kotletami wieprzowymi, kukurydzą, soczewicą, jarmużem, ciastami, babkami i puddingiem chlebowym. Dla rodziny, która niedawno wyszła z ubóstwa, każdy posiłek był świętem i przypomnieniem o błogosławieństwach Bożych. Kingowie posiadali nawet własny ogród z tyłu domu.
„Razem z matką zawsze przygotowywaliśmy dla ojca dodatkową kolację” – mówiła Alberta Williams, wspominając, jak jej własne dzieciństwo ukształtowało dzieciństwo jej potomstwa16. „Nigdy nie wracał z posiedzenia pastorów bez przyprowadzenia dwóch lub trzech kolegów, a nawet więcej, siadali przy stole i świetnie się bawili, opowiadając żarty i rozmawiając […]. M.L. Jr. był taki, bo zawsze otaczali go ludzie, nawet za młodu, czasami dom był tak wypełniony dziećmi, jakbyśmy prowadzili żłobek lub plac zabaw czy coś w tym stylu”.
Kilka razy w roku Daddy King – bo tak lubił być nazywany Martin Sr. – zabierał swoje dzieci do Stockbridge, żeby pokazać im, jak odmienne było jego życie całkiem niedawno17. Zatrzymywał samochód i zbierał szkarłatkę amerykańską – pospolitą trującą roślinę, która nadawała się do jedzenia dopiero po kilkakrotnym ugotowaniu w celu usunięcia toksyn18. Zaprowadzał rodzinę do kościoła Floyd Chapel, gdzie nauczył się kaznodziejstwa19. Niestety, dzieci nigdy nie miały okazji poznać jego matki Delii, która zmarła na raka w 1924 roku w wieku czterdziestu dziewięciu lat. „Nienawiść rodzi tylko więcej nienawiści, Michael” – powiedziała wybuchowemu synowi przed swoją śmiercią. „Nie idź tą drogą”20. Jego ojciec Jim mieszkał w późniejszych latach w Atlancie i miał okazję poznać swoje wnuki. Zmarł w 1933 roku w wieku sześćdziesięciu ośmiu lat.
Dzieci Kingów recytowały fragmenty Biblii, aby pochwalić się swoimi umiejętnościami zapamiętywania i zaimponować przyjezdnym pastorom i pedagogom, którzy dołączali do rodziny podczas posiłków. Daddy King siadał na jednym końcu stołu, Alberta na drugim, a dzieci zajmowały miejsce między nimi21. M.L. wykazywał talent do zapamiętywania, zwłaszcza jeśli chodziło o piosenki. „Już od samego początku bardzo interesował się muzyką” – powiedziała Alberta. „Oczywiście, swobodnie śpiewał razem z chórem, a przez następny tydzień słyszeliśmy, jak podśpiewywał wokół domu”22. Kiedy nadchodził czas na sprzątanie, od dzieci oczekiwano, że umyją naczynia. M.L. czasami chował się w łazience, żeby uniknąć obowiązków, ale jego rodzeństwo nigdy mu na to nie pozwalało.
Daddy King był potężną, budzącą postrach osobowością. Miał umięśnioną budowę ciała, donośny basowy głos i, jak sam przyznawał, gorącą krew. Był także troskliwym ojcem, zawsze obecnym na koncertach muzycznych i występach recytatorskich swoich dzieci. Jak kiedyś powiedział, jako syn agresywnego alkoholika modlił się słowami: „Panie, spraw, aby moje dzieci nie musiały przechodzić tego, przez co ja przeszedłem”23.
Kiedy dzieci były niegrzeczne, Daddy King bił je paskiem, kijem lub patykiem. Czasami nakazywał dzieciom bić się nawzajem24. Czy próbował okazać, że nie sprawia mu to radości? Czy karał dwójkę dzieci naraz, gdy kazał jednemu zadawać ból drugiemu? Louis E. Lomax, przyjaciel M.L., powiedział, że ludzie tacy jak Daddy King byli „tak silni i ambitni”, że często „mylili swoje własne pragnienia z wolą Boga”, a ich dzieci żyły pod nieznośną presją wydumanych oczekiwań25. Bez względu na motywacje Daddy Kinga było jasne, że jego środkowe dziecko wolało przyjmować karę, niż ją wymierzać, zwłaszcza kiedy miało uderzyć siostrę. Kiedy M.L. był bity, nigdy nie pozwalał ojcu zobaczyć swoich łez. Jednocześnie nie konfrontował się z nim ani nie stawiał mu oporu.
Lata później najbliżsi przyjaciele i współpracownicy Martina Luthera Kinga Jr. spekulowali, jaki wpływ mogły wywrzeć na niego te kary. „Myślę, że Martin był znacznie bardziej lękliwym człowiekiem, niż się wydawał” – powiedział Bayard Rustin, działacz na rzecz praw obywatelskich i pacyfista, jeden z najbliższych doradców Kinga26. Rustin stwierdził, że King bez problemu konfrontował się z rasistowskimi białymi szeryfami, ale nie mógł znieść konfliktu ze starszymi liderami ruchu, takimi jak Roy Wilkins czy Whitney Young, a czasami nawet z członkami własnej organizacji. „Z perspektywy czasu myślę, że to wszystko brało się z tego, że ojciec tak okrutnie znęcał się nad nim w dzieciństwie” – powiedział Rustin. Tęsknił za ojcowską aprobatą, a jednocześnie pragnął wyrazić siebie i odkryć swoje talenty. To napięcie ukształtowało jego życie.
Mimo sprzeciwu wobec metod ojca młody M.L. jeszcze nie wyznawał filozofii non violence, oporu bez przemocy. Pewnego razu, gdy A.D. dokuczał Christine, M.L. tak się zdenerwował, że podniósł telefon – a było to w czasach, gdy telefony były duże i ciężkie – i uderzył nim swojego brata w głowę. „Zabiłeś go!” – krzyczała Christine, zanim A.D. odzyskał przytomność po polaniu wodą27.
M.L. dorastał w czasie Wielkiego Kryzysu, kiedy około dwóch trzecich czarnej populacji Atlanty musiało korzystać z mizernych zasiłków publicznych. W skali kraju 90 procent czarnych rodzin doświadczyło ubóstwa w jakimś momencie Wielkiego Kryzysu (w porównaniu z mniej niż 50 procentami wszystkich białych rodzin). Głód, bezdomność i przerażające poczucie bezradności opanowały cały kraj. Kryzys pogarszały susze, a jeszcze bardziej robił to rasizm. Zapaść ekonomiczna przypominała boleśnie, że od czasów wojny secesyjnej czarni Amerykanie nie zbliżyli się do prawdziwego równouprawnienia. W 1915 roku połowa wszystkich czarnych Amerykanów była analfabetami, a trzy czwarte żyło w ubogich rolniczych gospodarstwach lub jako najemcy28. Liczba czarnych rzemieślników nawet spadła od czasów zakończenia niewolnictwa29. Programy w ramach Nowego Ładu, które miały pomóc biednym ludziom, dawały ograniczone korzyści, ponieważ na Południu zarządzali nimi często biali urzędnicy, niezainteresowani czarnymi lub niechętni, by im pomóc.
Nieopodal Auburn Avenue M.L. mógł zobaczyć zaniedbane szalety, zatłoczone pensjonaty i dzieci ubrane znacznie gorzej niż on. „Byłem zbyt młody, żeby zapamiętać początek tego kryzysu – pisał M.L. niedługo po jego zakończeniu – ale pamiętam, jak wypytywałem moich rodziców na temat licznych osób stojących w kolejce po chleb, miałem wtedy około pięciu lat”. Alberta King powiedziała o swoich dzieciach: „Staraliśmy się im wpoić takie wartości jak miłość, życzliwość i troska o innych; sądzę, że to ich cechowało i wpływało na ich życie”30.
Podczas Wielkiego Kryzysu nowe pokolenie polityków stanęło na stanowisku, że państwo powinno łagodzić ludzkie cierpienia. Lyndon Baines Johnson, syn farmera i polityka z Teksasu, został wybrany do Kongresu w 1937 roku i zaczął dążyć do pozyskania funduszy federalnych na projekty poprawiające warunki życia biednych, wiejskich wyborców. Równość rasowa nie znajdowała się jeszcze wysoko na federalnej agendzie, ale grunt został przygotowany i zasiany – wkrótce miały pojawić się nowe pomysły.
Nawet w trudnych czasach gospodarczych pensja pastora Kinga pozwalała rodzinie na posiadanie domu i samochodu bez konieczności zaciągania długów. Dzieci miały psa o imieniu Mickey31. Młody M.L. dostał też własny rower. On i jego rodzeństwo otrzymywali kieszonkowe. Byli elegancko ubrani. Jednak przywileje te wiązały się z kosztem: dzieci znajdowały się pod stałą obserwacją dorosłych i oczekiwano od nich odpowiedniego zachowania. Dla M.L. kościół baptystów Ebenezer stał się drugim domem. Religia kształtowała jego osobowość. W kościele, podobnie jak w domu, jego matka i ojciec odgrywali różne role. Ojciec wygłaszał donośne kazania pełne proroczej wściekłości. Matka śpiewała radosne hymny przy akompaniamencie klaskających dłoni. To Alberta King, jak powiedział jeden ze znajomych M.L., pokazała synowi „słodycz w religii” i w życiu32. To Alberta King, jak stwierdził inny znajomy, była z natury pacyfistką i nauczyła syna, że „nie musisz walczyć, zwłaszcza gdy jesteś silny duchem”33.
––––––
Pod koniec kwietnia 1936 roku, gdy M.L. miał siedem lat, pewien ewangelista z Detroit przyjechał do Atlanty na spotkanie w kościele Ebenezer. Wygłaszał kazania i prowadził chór każdej nocy przez dwa tygodnie. „Przyprowadź ze sobą jakąś niewierzącą osobę” – nawoływało ogłoszenie w „Atlanta Daily World”34. M.L. wspomniał o tym wydarzeniu w późniejszym podaniu do Crozer Theological Seminary w Pensylwanii – to właśnie wtedy miał zostać ochrzczony i dołączyć do Kościoła. Kazania prowadził pastor H.H. Coleman, który dążył do zbawienia dusz, w tym dzieci35. Jego słuchacze reagowali radosnymi okrzykami.
„Ważne, by ludzie zaczęli odczuwać głód religii” – głosił Coleman podczas jednego ze swoich kazań w kościele Ebenezer36. „Muszą pragnąć wody życia. Jezus da nam studnię pełną wody, która nigdy nie wyschnie. Niesiemy studnię ze sobą wszędzie, gdziekolwiek idziemy, i możemy z niej pić, gdy tylko chcemy”.
Wersja M.L. tych wydarzeń nie jest do końca precyzyjna (sądził, że miał pięć lat, a nie siedem), ale w swojej aplikacji do Crozer stwierdził, że dołączył do Kościoła 1 maja 1936 roku, a dwa dni później został ochrzczony. Baptyści zwykle praktykują „chrzciny wierzących” po przyjęciu Jezusa jako swojego zbawiciela, ale takie ceremonie dotyczą zazwyczaj starszych dzieci. Przyjezdny ewangelista mógł spytać po swoim kazaniu, czy któryś z chłopców lub któraś z dziewcząt chcieliby przyjąć Jezusa i „dołączyć do Kościoła”. Christine, starsza siostra M.L., zgłosiła się jako pierwsza. „Postanowiłem, że nie pozwolę się wyprzedzić, więc zgłosiłem się następny” – wspominał M.L. „Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, nawet podczas mojego chrztu nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się dzieje”. Być może M.L. po prostu czuł, że robi to, czego od niego oczekiwano, dorastał przecież w fundamentalistycznym czarnym Kościele. „Wynikałoby z tego, że dołączyłem do Kościoła nie z przekonania, lecz z dziecięcego pragnienia, aby dorównać mojej siostrze” – opowiadał.
Dzieci Kingów lubiły konkurować ze sobą. Rodzina miała duży ogród, w pobliżu zaś znajdowało się puste pole, co zapewniało im miejsce do biegów, gry w futbol i konkursów rzutów kamieniami, w których chłopcy testowali siłę rąk oraz umiejętność unikania nadlatujących pocisków. M.L. był małym dzieckiem, które rekompensowało swoje niewielkie rozmiary zaangażowaniem, strategią i odwagą. Na boisku do koszykówki rzucał zbyt często zdaniem swoich kolegów z drużyny37. Na boisku do futbolu amerykańskiego powalał zawodników z piłką. „Jeśli goniłeś go i zaczynałeś doganiać, padał przed tobą. Tuż przed tobą. A ty przewracałeś się o niego, on zaś szybko stawał na nogi i znikał” – powiedział Emmett Proctor, jego znajomy38.
Ostra gra kończyła się czasem bójkami na pięści. „Chodźmy na trawę” – mówił M.L., pokazując, że jest praktyczny nawet w swojej agresji, wybierał bowiem pole bitwy, które złagodzi nieuniknione upadki39. Gdy jeździł na rowerze, dwukrotnie potrącił go samochód, ale młody King skarżył się tylko na uszkodzenia swojego jednośladu.
Co sprawiało, że chłopiec, który był niższy i drobniejszy od większości swoich rówieśników, myślał, że może iść na trawę i wygrać? Co sprawiało, że sądził, iż może nabrać pewności siebie, nie krzycząc, gdy ojciec okładał go paskiem? Co sprawiało, że był tak pewny siebie w otoczeniu dorosłych, a później także w otoczeniu pięknych kobiet? Co sprawiało, że dziecko urodzone w dogłębnie rasistowskim społeczeństwie dorastało z przekonaniem, że może je zmienić? Jego postawa brała się przynajmniej częściowo z pozycji, jaką zapewniało mu bycie synem prominentnego pastora i dorastanie w nieco mniej problematycznych warunkach niż inni. Oczywiście dojrzewanie pod okiem cenionego, wymagającego i czasami agresywnego ojca mogło również zaszczepić w młodym M.L. niepewność i skłonność do depresji.
Choć M.L. nie wiedział za młodu, że podąży śladami ojca i zostanie pastorem, to czarny Kościół baptystyczny wywarł na niego fundamentalny wpływ. Podobnie jak jego imię. „Chłopcy zaczęli mu dokuczać” – wspominała przyjaciółka M.L. June Dobbs Butts. „Mówili: »Myślałem, że nazywasz się Mike, a teraz jesteś Martinem«”40. Stopniowo w ciągu dzieciństwa przechodził od Mike’a do M.L. Choć jego ojciec oficjalnie zmienił swoje imię, to nikt nie nazywał jeszcze młodszego Kinga Martinem. „Myślę, że zmiana tego imienia jeszcze bardziej popchnęła go w stronę posługi duchowej” – powiedziała Butts.
Martin Luther King Jr. dorastał, wierząc w Boga dającego odkupienie, Boga jako sędziego, Boga łaski i cudów, Boga osobistego, który uważał, że czarni ludzie mają znaczenie, niezależnie od rasizmu białych i państwowych regulacji. Wychował się w miejskim kościele, w którym łączono modlitwę z wezwaniami do działania. Zrozumiał, że rasizm to nie tylko błąd, ale też zło, które niszczy duszę. Dorastał, słysząc kazania i pieśni, które poruszały publiczność do łez i wprawiały w stan ekstazy – kazania i pieśni, które opiewały wolność zarówno w niebie, jak i na ziemi41.
W Autobiografii rozwoju religijnego, napisanej, gdy miał dwadzieścia jeden lat, King nazwał swojego ojca „prawdziwym ojcem”, tłumacząc, że Daddy King dbał o swoją rodzinę na tyle, na ile pozwalały mu jego zarobki. Matka – pisał – działała „za kulisami, oddając się matczynym troskom”42. Jako dziecko spędzał całe niedziele i kilka wieczorów tygodniowo w kościele. Tam poznał moralność i swoje ideały. Te drugie „były dla mnie rzeczywiste i cenne, nawet w chwilach teologicznego zwątpienia nigdy nie mogłem się od nich odwrócić. Chociaż nie doznałem nagłego nawrócenia, religia była dla mnie rzeczywista i spleciona z życiem. Tak naprawdę nie można ich oddzielić; religia to dla mnie życie”.
––––––
W latach trzydziestych XX wieku trzy czwarte czarnych pracowników z Południa Stanów Zjednoczonych pracowało w pocie czoła jako służący lub robotnicy rolni. Młody M.L. King miał jednak szansę obserwować czarnych, którzy śmiało zaczynali wyrażać siebie na nowe sposoby. John Harden, właściciel stacji benzynowej przy Auburn Avenue, przejął prowadzenie czołowej czarnej drużyny baseballowej z Atlanty, Black Crackers, i poprowadził ją do sukcesu pod koniec lat trzydziestych. W Niemczech Jesse Owens zdobył złoto i sławę dla Stanów Zjednoczonych podczas igrzysk olimpijskich w 1936 roku. Joe Louis wywalczył tytuł mistrza bokserskiego wagi ciężkiej rok później. W 1939 roku Marian Anderson zaśpiewała przed tłumem 75 000 osób przy pomniku Lincolna w Waszyngtonie, D.C. Nieważne, że Black Crackers nie mogli wykazać się w starciu z białymi zawodowymi drużynami baseballowymi. Nieważne, że Jesse Owens wrócił do Stanów Zjednoczonych jako obywatel drugiej kategorii, nie bardzo mogąc korzystać ze swojej sławy. Nieważne, że Joe Louis usłyszał od swoich białych menedżerów, aby nigdy nie chwalić się pokonaniem białych przeciwników i nie pokazywać się w towarzystwie białych kobiet. Nieważne, że Marian Anderson nie mogła po swoim przełomowym występie przenocować w najlepszych waszyngtońskich hotelach ani jeść w najwytworniejszych restauracjach. M.L. King Jr. miał możliwości niedostępne Owensowi, Louisowi i Anderson, częściowo dlatego, że ci ludzie i wielu innych, w tym jego rodzice, przetarli mu ścieżkę.
––––––
„Dzieci uczą się nie tyle na podstawie abstrakcyjnych zasad, ile raczej na konkretnych sytuacjach z ich codziennego życia” – stwierdził kiedyś psycholog Kenneth Clark43.
Słodkie Auburn chroniło M.L. przed wieloma gorzkimi doświadczeniami, z którymi borykali się młodzi Afroamerykanie. Z dala od Auburn Avenue poznawał jednak brutalną prawdę na temat rasizmu. Zauważył, że nie może pływać w żadnym z publicznych basenów w mieście ani bawić się w żadnym z parków44. W wywiadzie z 1961 roku powiedział, że przypomina sobie, jak czarni byli fizycznie atakowani przez członków Ku Klux Klanu na ulicach Atlanty, chociaż nie podał szczegółów45.
W wieku ośmiu lat King czytał „Atlanta Daily World” w każdą niedzielę. Tak wynika z listu, który napisał do redaktora pisma z prośbą o członkostwo w klubie młodzieżowym gazety46.
