Hotel Safona. Szczęśliwa trzynastka - Ola Maj - ebook

Hotel Safona. Szczęśliwa trzynastka ebook

Ola Maj

0,0

Opis

Czy liczba trzynaście naprawdę przynosi pecha, czy może jest tylko kolejnym przesądem, z którym warto się rozprawić? W Hotelu Safona drzwi pokoju "Szczęśliwa trzynastka" otwierają się dla dwóch kobiet żyjących w związku na odległość. Ich pobyt szybko pokazuje, że to, co symboliczne, bywa równie intensywne jak to, co niewypowiedziane. Do hotelu trafia także para mężczyzn, dla których nocleg staje się pretekstem do sięgnięcia po używki i procenty - a konsekwencje ich zachowania odczują nie tylko oni sami. 

W tle recepcjonistka Janka toczy własną walkę ze słodkimi pokusami, a na rozmowie o pracę pojawia się Luno - osoba, której nie sposób zamknąć w żadnych schematach.

"Hotel Safona. Szczęśliwa trzynastka" to piąta część cyklu queerowego, w którym codzienność pracowników i gości miesza się z emocjami, namiętnościami i nieoczywistym humorem.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 37

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Około godziny piętnastej drzwi Hotelu Safona otworzyły się, wydając przy tym krótkie zgrzytnięcie, tak jakby o coś ocierały. Janka uniosła wzrok i zarejestrowała oryginalną postać wchodzącą do lobby. Dość wysoka osoba o wyrazistej, nieco androgynicznej urodzie miała krótko ścięte włosy w kolorze ciemnego popielu i wąskie okulary w matowej czerni. Jej starannie dobrana biżuteria z metalu i szkła od razu rzucała się w oczy i nawet z odległości tych kilku metrów od drzwi do recepcji, przyciągała uwagę. W pierwszej chwili Janka nie miała pewności czy gość jest kobietą, czy mężczyzną, ale dziwna aura porządku i ciepłej harmonii, jaka od tej postaci biła, sprawiła, że przestała o tym myśleć. Postać uśmiechnęła się do niej i pewnym siebie krokiem podeszła do kontuaru.

– Dzień dobry – przywitała się i oparła palce o blat z delikatnością, która kontrastowała z pewnym, nisko brzmiącym głosem. – Luno Marchwicka, jestem umówione na rozmowę o pracę.

Przez ułamek sekundy Janka nie była pewna, czy dobrze zrozumiała. Luno sugerowało imię męskie, nazwisko brzmiało kobieco, a forma „jestem umówione” nie pasowała do żadnej płci.

– Dzień dobry, miło mi poznać – odparła i zwróciła uwagę na dłuższe paznokcie o neutralnych kolorach, których stonowany styl przecinały mocne geometryczne akcenty. – Już dzwonię do szefowej.

– Dziękuję bardzo – odparło Luno.

Studentka chwyciła za telefon i zaanonsowała gościa, a później wstała z fotela i zaprosiła oryginalną osobę do gabinetu Marii Kosiewicz. Gdy tylko potencjalny nowy pracownik zniknął za drzwiami, dwudziestodwuletnia blondynka wróciła na swoje miejsce i odpaliła Internet. Chwilę zajęło jej wyszukanie zaimków, jakimi dzisiaj można się było określać i powiązanie ich z tożsamością danej osoby, a później z zainteresowaniem zanurzyła się w lekturze. Choć mieszkała w wielkim mieście i studiowała psychologię, jeszcze nigdy dotąd nie poznała osoby niebinarnej i nie miała pojęcia, jak się do niej poprawnie zwracać, ani czego unikać, by drugiego człowieka nie zranić. Kiedy z uwagą wczytywała się w to, że osoby niebinarne nie identyfikują się do końca ani z płcią żeńską, ani męską i pozostają poza tradycyjnym i znanym powszechnie podziałem płci, Luno właśnie siedziało w fotelu naprzeciwko biurka Marii Kosiewicz i słuchało jej kolejnego pytania.

– W życiorysie widzę, że pracowałaś i nadal pracujesz w sektorze reklamy i marketingu, ale odpowiedziałaś na nasze ogłoszenie do pracy w recepcji? – zapytała Maria Kosiewicz i przeniosła wzrok znad wydrukowanego CV na swojego gościa.

– Tak, a dokładniej pracowałom i odpowiedziałom – odparło spokojnie Luno, a w głosie nie zabrzmiał mu nawet cień wyrzutu o niewłaściwie zastosowaną formę. – Na co dzień używam zaimków ono, jemu, jego.

Kosiewicz zerknęła do CV i nie dostrzegła w nim takiej informacji.

– Rozumiem – powiedziała – Nie zauważyłam tego dopisku w życiorysie.

Luno się uśmiechnęło.

– Tak, wiem, celowo go nie dodaję, bo ludzie mają obawy, że w rozmowie powiedzą coś nie tak i nie zapraszają mnie na spotkania rekrutacyjne, więc… pomijam tę kwestię – wyjaśniło spokojnie i dodało: – W rozmowie na żywo wszystko wygląda inaczej niż na papierze.

– To prawda – potwierdziła Kosiewicz i odniosła wrażenie, że rozmawia z wyjątkowo szczerym człowiekiem.  Spodobało jej się to. – Czyli zwracać się do ciebie zaimkami ono, jemu, jego, tak?

– Tak, będę wdzięczne – skinęło Luno, minimalnie przeczesało palcami swoje krótkie włosy w kolorze popielu i nie chcąc, żeby temat zbiegł teraz na inkluzywność i zaimki, pociągnęło kwestię pracy: – Odpowiadając dalej na pani pytanie, mam dwadzieścia siedem lat i od ponad dziewięciu pracuję całkowicie zdalnie. Głównie jest to marketing, prowadzenie profili społecznościowych dla firm, video, rolki, stories i szeroko pojęta reklama, ale od dłuższego czasu czuję, że muszę wyjść do ludzi i że siedzenie wciąż w zamknięciu czterech domowych ścian mocno mnie ogranicza. Szukam czegoś nowego, ale nie na cały etat, dlatego państwa ogłoszenie o pracy w weekendy idealnie trafia w moje potrzeby.

Kosiewicz uniosła brew i przyjrzała się siedzącej naprzeciwko niej postaci. Luno sprawiało wrażenie osoby pewnej siebie, konkretnej ale i miało w sobie coś empatycznego, mocno wrażliwego. Wyrazistość połączona ze spokojem.

– Rozumiem, dziękuję za wyczerpującą odpowiedź.

– A do cech wpisanych w CV dorzucę jeszcze odpowiedzialność, punktualność i elastyczność – powiedziało – Zależy mi na tym, żeby w życiu robić coś nowego, ale jeśli w międzyczasie zajęć na recepcji byłaby też opcja popracowania nad mediami społecznościowymi państwa hotelu, to chętnie się tym zajmę.