44,90 zł
Na początku była ciekawość – nie miecze ani ogień, lecz pytania. Kim byliśmy naprawdę, zanim nazwaliśmy siebie cywilizacją? Jak wyglądało życie tych, których tak chętnie schematyzujemy: dzikich, prymitywnych, podporządkowanych naturze?
Obraz przeszłości, jaki znamy ze stereotypów, rozpada się w tej opowieści na naszych oczach. Mit o linearnym postępie ustępuje miejsca historii pełnej zwrotów, stagnacji i wyborów, które nie zawsze prowadziły w stronę rozwoju. Romantyczna wizja „zdrowego życia na łonie natury” okazuje się równie krucha – choroby, niedobory i ciężkie warunki były codziennością.
Równie zaskakująco jawią się kobiety – uczestniczki polowań i współtwórczynie rewolucji neolitycznej – oraz dzieci, którym okazywano zarówno surowość, jak i czułość. W tle wybrzmiewa dramatyczna historia gatunku Homo sapiens i jego krewniaków, z których na polu rywalizacji o przetrwanie pozostaliśmy tylko my.
Nie ma tu też miejsca na sentymentalny obraz człowieka żyjącego w harmonii z naturą. Od zarania dziejów towarzyszyła nam eksploatacja i niszczenie środowiska, a nasze społeczności były znacznie bardziej mobilne i dynamiczne, niż zwykliśmy sądzić. Migracje dotyczyły nie tylko ludzi, lecz także idei i sposobów życia.
Zamiast prostych odpowiedzi dostajemy fascynującą, nieoczywistą historię – opowieść o wyborach, sprzecznościach i dylematach, które wciąż brzmią zadziwiająco aktualnie. Bo pytanie o to, kim jesteśmy, nie zaczyna się w teraźniejszości, lecz w pradziejach.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 352
Opieka redakcyjna: MAŁGORZATA DUDZIAK
Redakcja: ANNA WOJNA
Korekta: KAMIL BOGUSIEWICZ, ALEKSANDRA KALINOWSKA, EWA KOCHANOWICZ
Ilustracja na okładce: MIROSŁAW GRYŃ
Opracowanie graficzne okładki i wnętrza książki: KIRA PIETREK
Redaktor techniczny: ROBERT GĘBUŚ
© Copyright by Wydawnictwo Literackie, 2025
Wydanie pierwsze
ISBN 978-83-08-08799-2
Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kraków bezpłatna linia telefoniczna: 800 42 10 40 księgarnia internetowa: www.wydawnictwoliterackie.pl e-mail: [email protected] tel. (+48 12) 619 27 70
Konwersja do formatu ePub 3: eLitera s.c.
Ten e-book jest zgodny z wymogami Europejskiego Aktu o Dostępności (EAA).
Wydawca zakazuje eksploatacji tekstów i danych (TDM), szkolenia technologii lub systemów sztucznej inteligencji w odniesieniu do wszelkich materiałów znajdujących się w niniejszej publikacji, w całości i w częściach, niezależnie od formy jej udostępnienia (art. 26 [3] ust. 1 i 2 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych [tj. Dz.U. z 2025 r. poz. 24 z późn. zm.]).
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
GÖBEKLI TEPE
Kręgi sprzed 12 tysięcy lat to monumentalne sanktuaria starsze niż rolnictwo.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Nasi przodkowie doceniali woń palonych żywic. Aromatycznymi dymami o intensywniejszych zapachach okadzano się w celach kultowych i leczniczych. W woalach zapachów szamani wędrowali między światami i przyzywali duchy przodków, gęste dymy spowijały posągi bogów, symbole religijne i łoża chorych. Karol Marks miał rację, twierdząc, że religia to opium dla ludu, ponieważ unoszące się w świątyniach żywiczne aromaty miały silnie psychoaktywne działanie43. Występujący w dymie kadzidłowca (Boswellia carterii) octan incenzolu aktywuje w mózgu kanały jonowe, dzięki czemu zmniejsza stany lękowe i depresyjne. Dym kadzidlany nie tylko rozgrzewa i odpręża, dzięki czemu daje poczucie szczęścia, ale też działa przeciwzapalnie i przyspiesza gojenie ran. Podobne działanie ma mirra – żywica drzew Commiphora myrrha. Zapach kadzidła i mirry leczył oraz dawał wrażenie kontaktu z bogami, dlatego stał się nieodzownym elementem ceremonii religijnych, balsamowania ciał oraz składnikiem leków i perfum.
Półwysep Arabski i Afryka Wschodnia, gdzie rosły kadzidłowce i mirrowce, były przez wieki producentami i eksporterami tych cennych substancji, które stamtąd trafiały na Bliski Wschód i do Europy. Daleki Wschód miał swój agar (oud) z kadzidłowca chińskiego (Aquilaria sinensis), Nowy Świat pachniał Palo Santo z drzewa Bursera graveolens i kopalem z żywic różnych liściastych i iglastych drzew z Ameryki Środkowej. Australijscy Aborygeni okadzali dymem z liści eukaliptusa czy kory sandałowca australijskiego, choć w ich rytuałach nie zawsze musiało chodzić o zapach, na co wskazują ślady obrzędu sprzed 12 tysięcy lat w jaskini Cloggs w południowo-wschodniej Australii, na terenie zamieszkiwanym przez lud Gunai44. Ponieważ temperatura w jaskini jest stabilna, zachowały się w niej pozostałości małych palenisk składających się z patyków z drewna Casuarina, pokrytych tłuszczem zwierzęcym. To nie tylko najstarsze drewno Australii, ale i najstarszy ślad jego użycia w ceremonii oraz – dowód na jej długowieczność, ponieważ jeszcze w XIX wieku etnografowie pisali o zwyczaju mulla-mullung, podczas którego szamani Gunai używali ognia i patyków z tłuszczem do leczenia chorych i odegnania złych duchów.
Poza tym, że same drzewa były obiektami kultu i podziwu oraz miejscami spotkań i ceremonii, w drewnie rzeźbiono też wizerunki bóstw, do których wznoszono modły. Możemy jedynie zakładać, że w paleolicie strugano drewniane figurki zwierząt lub ludzi, podobne do tych z kości, gliny lub kamienia, które zachowały się do naszych czasów. Najstarszą drewnianą rzeźbą świata jest znaleziony w 1890 roku w torfowisku szygirskim, na wschodnich stokach Uralu, trzymetrowy (a pierwotnie ponadpięciometrowy) idol sprzed 11,5 tysiąca lat45. Jest to zakończony głową totem z modrzewia, pokryty geometrycznymi wzorami i schematycznymi twarzami, które są interpretowane jako podobizny duchów lub bogów. Antropomorficzna figura z Szygiru stanowi dowód, że ludzie w mezolicie mieli nie tylko rozwinięte potrzeby duchowe, ale i poczucie estetyki. I wygląda na to, że były one wyjątkowo uniwersalne, ponieważ kształtem idol przypomina indiańskie totemy, a wzory na nim nawiązują do reliefów na stelach z najstarszej kamiennej budowli świata w Göbekli Tepe w Turcji, z tego samego okresu, oraz dendroglifów wykonanych przez różne inne ludy, u których silna była wiara w drzewa jako pośredników między światem ludzi i duchów.
Wydrapywanie miłosnych akrostychów w korze, które antyczni uważali za romantyczne, a my praktykujemy do dziś, to tylko odprysk o wiele szerszej tradycji, która rozwijała się w wielu kulturach czczących drzewa. Na korę drzew trafiały znaki o znaczeniu kulturotwórczym, czego ślady widać do dziś w Oceanii i Australii. Rdzenni mieszkańcy archipelagu Wysp Chatham w korze wawrzynu nowozelandzkiego (Corynocarpus laevigatus) wydrapywali wizerunki zmarłych przodków w pozycji złożenia do grobu, czyli jako kościotrupy z kolanami podciągniętymi pod brodę, oraz otaczającą mieszkańców wysp faunę – zwierzęta, ryby i ptaki. Australijscy Aborygeni od tysięcy lat za pomocą pozostawionych na baobabach wzorów oznaczają krajobraz, opowiadają historie klanowe – nawiązując do mitologii, czyli Czasu Snu – i przedstawiają wondżiny, czyli duchy chmur i deszczu. Australijskie dendroglify na długowiecznych Adansonia gregorii o gładkiej korze są widoczne setki lat dlatego, że są regularnie „odświeżane” – ponownie ryte lub pokrywane farbą, co sprawia, że ich styl z czasem ewoluuje. Dbanie o to, by nie znikły, bierze się z wiary, że wondżiny dają życie, chronią przed suszą i nieurodzajem, gwarantują dobre zbiory i zapewniają trwanie. Ale i tak wysiłek wkładany w ich zachowanie na niewiele się zdaje, gdy drzewa umierają.
Drewniane rzeźby też nie są wieczne. Jeśli nie trafiły do bagien lub egipskich piasków, to szanse, że bez uszczerbku przetrwają więcej niż tysiąc lat, są minimalne. Średniowieczne krucyfiksy, piety, świątki i figury świętych miały szczęście, gdy trafiły na sprzyjające warunki w kościołach, klasztorach czy kryptach. Aby jeszcze wydłużyć ich życie, w muzeach wstawia się je do specjalnych pomieszczeń i stale poddaje konserwującym zabiegom. W archeologii od lat trwa debata na temat tego, czy należy wyjmować z bagien i wód wszystkie drewniane artefakty i wraki, skoro od momentu zetknięcia z powietrzem zaczynają niszczeć46. To kolejny „drewniany paradoks”: z jednej strony będziemy mieli coraz więcej dowodów na siłę i znaczenie drewna w przeszłości, skoro wiemy, jak i gdzie go szukać i badać, z drugiej jednak – musimy pamiętać o jego podatności na zniszczenie, zanim zdecydujemy się je wydobyć.
Czy w takim razie epoka kamienia nie powinna być nazywana epoką drewna? Polski filolog klasyczny i historyk kultury Ryszard Gansiniec, chcąc dowartościować ten materiał, zaproponował w 1952 roku, by zamiast o paleolicie mówić o paleoksylu. Termin ten nie zyskał akceptacji i chyba słusznie, bo nie sposób wyznaczyć momentu, kiedy epoka ta przestała istnieć, przecież nadal wykorzystujemy drewno, i to z nie mniejszym rozmachem niż nasi przodkowie. Co więcej, zaczyna wracać nawet tam, skąd zostało wyparte. W XX wieku świat postawił w budownictwie na stal i beton, jednak gdy okazało się, że materiały te mają wiele wad, znów sięgnięto po drewno. W budownictwie zapanował wręcz neoksyl, a promujący go Skandynawowie już wznoszą drewniane osiedla i drapacze chmur47. Choć materiałoznawcy wykorzystują najnowsze technologie, sięgają też po stare rozwiązania, jak znana w Japonii od setek lat technika Shou Sugi Ban, polegająca na opalaniu drewna budowlanego, co ma je chronić przed ogniem, wodą, szkodnikami oraz pleśnią i przedłuża jego trwałość. Korzenie tej metody sięgają zresztą pradziejów – 300 tysięcy lat temu stosowali ją neandertalczycy w Schöningen, którzy hartowali w ogniu końcówki swoich oszczepów.
W czasach PRL-u bajkowe przygody pradziejowej rodziny zatytułowane Między nami jaskiniowcami były jedną z ulubionych telewizyjnych kreskówek wielu dzieci. Fred Flintstone pracował w kamieniołomie, wraz z żoną Wilmą i córeczką Pebbles mieszkali w kamiennym domu z kamiennym wyposażeniem i mieli samochód z kołami z kamienia, który napędzano nogami. Co prawda, tu i ówdzie pojawiały się elementy drewniane, lecz w tej parodii współczesności w pradziejowym kostiumie nie zwracało się na nie uwagi. Tym, co miało odróżniać nas od Flintstonów – poza zwierzętami służącymi za różne sprzęty domowe – był właśnie wszechobecny kamień. Taką wizję paleolitu czas skorygować: nie dość, że nasi przodkowie znacznie częściej niż w jaskiniach mieszkali w drewnianych szałasach, to jeszcze zasiadali wokół ognisk, by ciosać, strugać, rzeźbić, pleść i dłubać w zębach drewnianymi drzazgami. Być może, snując opowieści o bogach i duchach żyjących w koronach i korzeniach drzew. Nie mamy pewności, kiedy homininy zaczęły się werbalnie porozumiewać i co przyczyniło się do rozwoju mowy, choć jedna z teorii zakłada, że była ona potrzebna do przekazywania wiedzy na temat technik kamieniarskich i instruowania, jak krok po kroku łupać krzemienie. Niewykluczone jednak, że jeszcze więcej tłumaczenia i objaśnień wymagała nauka oszczepnictwa, fletnerstwa (umiejętności wytwarzania grotów strzał i oszczepów), stolarstwa, plecionkarstwa, ciesiołki, smolarstwa, rzeźbiarstwa, snycerstwa, szkutnictwa, tokarstwa.
Nazwa paleolit dla najstarszych dziejów ludzkości jak na razie nie jest zagrożona, nie należy jednak zapominać, że w cieniu kamienia zawsze było miękkie, pachnące i żyjące drzewo, za którym kryły się zarówno technika, jak myśl i współdziałanie, nie tylko nasze. Zanim zaczęliśmy pisać historię Homo sapiens, ktoś inny już budował z drewna domy, konstruował narzędzia, broń i ozdoby, ponieważ umiejętność planowania i używania dostępnych materiałów nie była wyłączną domeną naszego gatunku. Przez długi czas nie byliśmy jedyni. Naszą planetę dzieliliśmy z innymi istotami, które chodziły, myślały i działały równolegle do nas – homininami.
ŚLADY ZNAD JEZIORA TURKANA W KENII
1,5 miliona lat temu przechodziły tutaj Parantropus boisei i Homo erectus.
Człowiek jest miarą wszystkich rzeczy.
PROTAGORAS
W środowisku naukowców, gdy zbliża się jesień, zaczyna się robić nerwowo. Bukmacherzy tworzą długie i krótkie listy, przyjmują zakłady, a fizycy, chemicy, medycy, biolodzy i ekonomiści czekają na werdykt, zastanawiając się, czy wśród nagrodzonych będzie jakiś znajomy. Badacze przeszłości śpią spokojnie, nie czekając na telefon ze Sztokholmu, ponieważ Alfred Nobel nie uznawał tego, czym się zajmują humaniści, w tym również archeolodzy, za naukę. Co prawda, w 1960 roku Willard Libby został wyróżniony za wynalezienie metody mierzenia czasu połowicznego rozpadu węgla-14 (14C), co zrewolucjonizowało badanie przeszłości, ponieważ dało możliwość oceniania wieku znajdowanych artefaktów, ale historia i pradzieje nie były obiektem badań tego amerykańskiego chemika. Po raz pierwszy w ponadstuletniej historii tej nagrody naukowcy zajmujący się przeszłością mogli świętować dopiero w 2022 roku, gdy laur trafił w ręce Svante Pääbo – paleogenetyka. Zsekwencjonowanie genomu dwóch homininów można było podciągnąć pod kategorię „fizjologia lub medycyna”; w uzasadnieniu członkowie Komitetu Noblowskiego, jakby w obawie przed krytyką, tłumaczyli, że uhonorowali badania nad wymarłymi kuzynami, ponieważ analizy te mają związek z ewolucją człowieka, pozwalają zrozumieć, co łączy go z jego genetycznymi przodkami i jak to dziedzictwo wpływa na jego fizjologię.
Młody Svante chciał być egiptologiem, jednak wkuwanie hieroglifów tak strasznie go nudziło, że w rezultacie skończył medycynę. Po studiach trafił do laboratorium, w którym badał układ odpornościowy człowieka; jednak zainteresowanie przeszłością pozostało, ponieważ nie przestawało go męczyć pytanie – na ile współcześni Egipcjanie są potomkami poddanych faraonów. Tylko że to były lata osiemdziesiąte XX wieku i nikt jeszcze nie potrafił ekstrahować DNA z martwych ciał. Postanowił spróbować sam. Zaczął od wysuszonej wątróbki cielęcej z supermarketu i po wielu próbach udało mu się pozyskać z niej mitochondrialne DNA krowy. Potem sięgnął po mumię egipską i eksponaty wymarłych zwierząt, ale dopiero gdy odczytał część genomu zmarłego w Alpach 5,3 tysiąca lat temu Człowieka z Lodu, stwierdził, że przyszedł czas na neandertalczyka. Marzenie o poznaniu DNA starożytnych Egipcjan, które wtedy okazało się nierealne, spełniło się dopiero cztery dekady później – w 2025 roku międzynarodowemu zespołowi badaczy udało się po raz pierwszy zsekwencjonować cały genom człowieka żyjącego ponad 4,5 tysiąca lat temu nad Nilem1. Swoją drogą udało się to tylko dlatego, że zmarły nie został poddany skomplikowanemu procesowi mumifikacji.
Zanim Pääbo zsekwencjonował trzy miliardy nukleotydów, umożliwiających odczytanie genomu tego żyjącego ponad 35 tysięcy lat temu hominina, musiał opracować nowe, doskonalsze metody pozyskiwania antycznego DNA. Trochę trwało, zanim badacze nauczyli się oddzielać zanieczyszczenia (kontaminacje) i ekstrahować poszarpane przez czas fragmenty tego unikatowego materiału genetycznego. W maju 2010 roku w „Science” pojawiła się publikacja pierwszej sekwencji genomu neandertalczyka; świat naukowy oniemiał. „Gdy zaczynałam studia w 1997 roku, jedynie spekulowano, że neandertalczyk mógł łączyć się z człowiekiem, i podawano przykład grobu hybrydy neandertalsko-ludzkiej z jaskini Lagar Velho w Portugalii sprzed 24 tysięcy lat – wspomina profesor Iwona Sobkowiak-Tabaka. – Potem nagle okazało się, że neandertalczycy nie tylko mieszali się z nami, ale że do dziś mamy w naszym DNA 1–2 procent ich genów, z czasem zaś, że ich obecność nadal ma na nas wpływ, bo na przykład osoby o większej domieszce neandertalskich genów ciężej przechodzą COVID-19, ale są odporniejsze na AIDS”.
Nie dość, że Pääbo dowiódł, że człowiek wielokrotnie musiał mieszać się z tym homininem, to jeszcze zsekwencjonował genom z kości palca osobnika znalezionego w Jaskini Denisowa na Ałtaju. Był on inny niż ludzki i neandertalski. Zdarzyło się coś niewyobrażalnego – na podstawie jedynie fragmentu czaszki, trzech zębów i trzech fragmentów kości odtworzono genom nieznanej dotąd populacji homininów. Nagle okazało się, że stosunkowo niedawno, około 40–30 tysięcy lat temu, nasz glob przypominał Tolkienowskie Śródziemie, ponieważ w rozmaitych jego częściach żyło pięć, sześć, a może i więcej typów ludzi. W samej Eurazji co najmniej dwaj nasi kuzyni, z którymi mieliśmy płodne potomstwo, bo w naszym DNA znajdował się też ślad po denisowianach.
Pääbo miał Nobla w genach, jako nieślubny syn Sune Bergströma, laureata tej nagrody z 1982 roku. Syn przerósł jednak swojego ojca, wyróżnionego za badania nad hormonami zwierzęcymi. „Analiza DNA ludzi i naszych najbliższych krewnych może wyjaśnić, co czyniło człowieka na tyle wyjątkowym, że zdominował planetę”, czytamy w uzasadnieniu Komitetu Noblowskiego, ale największą wartością jego badań jest zmuszenie nas do zmiany myślenia i przesunięcia granic człowieczeństwa. Hominin, którego nazwano neandertalczykiem od miejsca znalezienia w kamieniołomie doliny Neanderthalu w 1856 roku, w pierwszych latach po odkryciu jawił się jako przygarbiony prymityw, co brało się z błędnej rekonstrukcji szkieletu schorowanego osobnika z La Chapelle-aux-Saints we Francji. Z czasem zaczęto doceniać jego umiejętności, ale nadal uchodził za gatunek stojący w rozwoju znacznie niżej. Co prawda, pojedynczy paleoantropolodzy, tacy jak Fred Smith, wysuwali hipotezy, że mogło dochodzić do owocnych zbliżeń, lecz większość badaczy, a już na pewno opinia publiczna, nie brała tego na poważnie. Badania genetyczne postawiły sprawę jasno – neandertalczyk był członkiem naszej rodziny, co zmusiło nas do spojrzenia na niego jeszcze bardziej przychylnym okiem. A poza tym okazało się, że nasza „samotność” jako jedynego gatunku Homo jest stosunkowo nową anomalią w dziejach, co rozpala wyobraźnię i czyni przeszłość znacznie ciekawszą, ale też i bardziej skomplikowaną.
Lubimy rysunkowe diagramy, które logicznie wyjaśniają kwestie ewolucji. Na naszym drzewie rodowym są pokazane czaszki z charakterystycznymi cechami danego gatunku Homo, a pomiędzy nimi rozciągają się linie, które łączą kuzynów oraz szacunkowe daty. Wszystko zajmuje stronę lub dwie, wygląda schludnie i przejrzyście, można nauczyć się na pamięć nazw i datowań, co daje złudne wrażenie panowania nad przeszłością. Problem polega na tym, że to wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane, chociażby dlatego, że różne gatunki żyły ze sobą w tym samym czasie. Zapis kopalny jest fragmentaryczny, dlatego paleoantropolodzy nie mogli ustalić, które homininy żyły na tym samym terenie w tym samym czasie. W 2021 roku jednak w Koobi Fora na brzegu jeziora Turkana w Kenii znaleziono odciski stóp, które mogą dowodzić, że 1,5 miliona lat temu dwa osobniki o znacząco różnych stopach pozostawiły ślady na odcinku ośmiu metrów w odstępie zaledwie kilku godzin. Techniki obrazowania 3D pozwoliły na ocenę kształtu i ruchu stóp i okazało się, że trzy z nich – podobne do naszych o rozmiarze 39 – mogły należeć do Homo erectus, dwanaście innych w rozmiarze 43–44, z wyraźnie odstającym paluchem, pozostawiły zapewne osobniki Paranthropus boisei. A to oznacza, że te dwa gatunki homininów chodziły tymi samymi ścieżkami, choć w trochę inny sposób2. Ale najnowsze odkrycia paleontologiczne sprawiają, że prawdziwy tłok robi się na końcu tabelki, a samo pojęcie gatunku zaczyna się rozmywać. Przede wszystkim nie ma wątpliwości, że nasza obecna samotność gatunkowa jest zjawiskiem nietypowym w dziejach.
Początek XXI wieku to nie tylko odkrycie denisowian, lecz także kilku innych nowych Homo, w tym „hobbitów” z indonezyjskiej wyspy Flores, żyjących 190–50 tysięcy lat temu, równie karłowatych mieszkańców filipińskiej wyspy Luzon sprzed 76–50 tysięcy lat oraz Homo naledi, którego kości trafiły do trudno dostępnych korytarzy jaskini Rising Star w RPA między 335 a 236 tysiącami lat temu. Odkrycia te zmusiły badaczy do rozważenia innych scenariuszy ewolucyjnych, ponieważ jednak nie udało się wyekstrahować DNA żadnego z nich (materiał genetyczny fatalnie zachowuje się w tropikach), ich miejsca na drzewie ewolucyjnym nadal pozostają zagadką i źródłem najróżniejszych spekulacji. Odkryty w 2013 roku Homo naledi łączy prymitywne cechy czaszki i zaskakująco nowoczesne dłonie, w dodatku miejsce znalezienia jego kości jest niezwykle intrygujące i sugeruje, że mamy do czynienia z jakąś odizolowaną grupą. Gatunek stał się rozpoznawalny dzięki filmowi dokumentalnemu Jaskinia kości, w którym jego odkrywca, paleoantropolog z Johannesburga Lee Berger, dowodzi, że pomimo posiadania mózgu wielkości pomarańczy i długich, „małpich” kończyn – grzebał zmarłych i uprawiał sztukę3. Według badaczy są to życzeniowe spekulacje Bergera, bo dowody na rozwiniętą kulturę duchową Homo naledi uważają za zbyt naciągane. Nie mniejsze kontrowersje dotyczą karłowatych wyspiarzy.
Zaraz po znalezieniu w 2003 roku „hobbitów” z Flores pojawiły się teorie, że mamy do czynienia z Homo sapiens, których dotknęła, występująca u gatunków izolowanych, karłowatość wyspowa. Pomysł zarzucono, ponieważ ich małe czaszki i prymitywna budowa kości nadgarstka oraz stóp przypomina raczej Homo erectus, a nawet Homo habilis, co było o tyle dziwne, że według powszechnie przyjętej teorii nigdy nie wyszli oni z Afryki4. To samo dotyczy Homo luzonensis odkrytych w 2019 roku, którzy też mają cechy prymitywne, sugerujące, że pochodzą od populacji homininów z jakichś wczesnych migracji. Wyspy Azji Południowo-Wschodniej jawiły się jako refugium dla różnych, odrębnych i bardzo archaicznych linii ewolucyjnych, a Homo erectus wcale nie musiał być pierwszym, który opuścił Afrykę około 1,8 miliona lat temu, co potwierdzają liczące 2,12 miliona lat narzędzia z rejonu Lantian w chińskiej prowincji Shaanxi5. Gdy rok później udało się wydatować znalezione na stanowisku Ngandong na Jawie szczątki najmłodszego Homo erectus na 117–108 tysięcy lat6, pojawił się pomysł, że to właśnie bezpośrednio z tego hominina mogli wyewoluować karłowaci mieszkańcy Luzon i Flores. Oczywiście to nie zamknęło dyskusji, potwierdziło tylko, że ewolucja człowieka poza Afryką była znacznie bardziej złożona, niż dotąd zakładano.
KOŚĆ Z DZIADOWEJ SKAŁY
Nacięcia mają 130–115 tysięcy lat. To najstarszy przejaw myślenia symbolicznego w Polsce.
Kolejnym potwierdzeniem był Człowiek Smok, czyli Homo longi. Doskonale zachowaną czaszkę bez żuchwy znaleziono, co prawda, w okolicach Harbinu w Chinach w 1933 roku, jednak w ręce badaczy trafiła dopiero w 2018 roku7. Ustalono, że należy do osobnika, który żył około 146 tysięcy lat temu i miał cechy człowieka współczesnego, neandertalczyka i denisowianina. Spór o to, kim był, trwa, ponieważ nie udało się wyekstrahować jego DNA. Podczas gdy według jednych jest hybrydą, według innych – denisowianinem8. To ostatnie założenie miało sens, w końcu hominin ten zamieszkiwał wschodnią część Eurazji, a współcześni mieszkańcy Syberii, Tybetu, Chin, Korei i Japonii miewają nawet ponad 2 procent jego DNA. Potwierdzeniem, że ci ostatni mieli rację, są badania oparte na nowatorskich metodach analizy białek (paleoproteomika), które umożliwiły wydobycie DNA z kamienia nazębnego9. Znaleziono w nim trzy warianty białek występujące u denisowian oraz mitochondrialne DNA zgodne z ich wczesną linią. To sprawia, że naukowcy po raz pierwszy mogą poznać morfologię czaszki tego hominina oraz mają dowód na jego wczesną obecność na terenie północnych Chin. To odkrycie daje szansę na identyfikację wielu innych wątpliwych szczątków ludzkich z Azji Wschodniej.
Innym dowodem ewolucji człowieka w Azji są szczątki co najmniej czternastu osobników o cechach neandertalczyków, denisowian i współczesnych ludzi, które znaleziono w latach siedemdziesiątych XX wieku na stanowiskach Xujiayao i Xuchang. Hominin, żyjący we wschodniej Azji między 220 a 100 tysiącami lat temu, miał potężną czaszkę, dlatego nazwano go Homo juluensis, co po chińsku oznacza „wielka głowa”. I on jest obiektem sporów – podczas gdy jedni chcą go nazywać po prostu „archaicznym H. sapiens”, inni uważają, że używanie tak ogólnych terminów utrudnia próby pełnego zrozumienia ewolucyjnych powiązań między naszymi przodkami, dlatego należy wprowadzić co najmniej cztery nazwy gatunkowe: H. floresiensis, H. luzonensis, H. longi czy właśnie H. juluensis10. Nawet jeśli różnice taksonomiczne mogą sugerować, że mamy do czynienia z nowymi gatunkami hominidów, rodzi się pytanie: Czy były genetycznie izolowane? Wielu uważa, że są one produktem krzyżowania się różnych typów hominidów, w tym neandertalczyków i denisowian, na co mogą odpowiedzieć tylko badania genetyczne, które – na razie – nie dały rezultatów.
Mitochondrialne DNA denisowianina udało się wyekstrahować zespołowi Svante Pääbo w laboratoriach Instytutu Maxa Plancka w Lipsku ze znalezionych w Jaskini Denisowa na Ałtaju zęba i kości palca sprzed 40 tysięcy lat11. Poza tymi szczątkami za denisowiańską uchodzi żuchwa z jaskini Baishiya Karst w Tybecie, wydatowana na podstawie badania białek zębiny na 160 tysięcy lat12. Ekspresja genów odpowiedzialnych za cechy morfologiczne u tych homininów wykazała, że denisowianie różnili się od nas pięćdziesięcioma sześcioma cechami anatomicznymi, z których aż trzydzieści cztery dotyczyły czaszki13, co nie wystarcza, by zrekonstruować ich wygląd. Możemy jedynie powiedzieć, że nie mieli aż tak szerokich kości jarzmowych, ale nadal duże zęby trzonowe z trzema korzeniami, świadczące o tym, że byli przyzwyczajeni do spożywania bardzo twardego pokarmu. Nie mieli dużych nosów i prognatyzmu twarzy neandertalczyków, brakowało im też podbródka, a na świat patrzyli spod większych niż nasze wałów nadoczodołowych.
Nic nie wskazuje na to, by posługiwali się narzędziami, które wyróżniałyby się technicznie na tle innych, mieli za to doskonały węch14. Z badania trzydziestu genów receptorów węchowych wynika, że podczas gdy neandertalczycy nie wyczuwali występującego w nasieniu, męskim pocie i moczu androstadienonu, denisowianie nie mieli z tym żadnego problemu, a ich nosy z daleka były w stanie wyczuwać zapachy pikantne i słodkie, jak aromat miodu, wanilii czy owoców, co dawało im lepszy dostęp do wysokokalorycznego pożywienia [zob. rozdz. V]. Ponieważ żyli między 285 a 25 tysiącami lat temu, uprawiali seks z neandertalczykami i ludźmi15, w wyniku czego przekazywali część swojego DNA i charakterystyczne cechy, które do dziś są obecne w niektórych populacjach. Koronnym przykładem jest ich gen EPAS1, który odpowiada za zdolność do przyswajania rozrzedzonego na wysokościach tlenu, który występuje u współczesnych mieszkańców Tybetu, a dzięki temu umożliwia im życie na „dachu świata”, czyli 4500–5000 metrów n.p.m.16.
Wydawało się, że denisowianie z ich masywną budową ciała, odpornością na trudne warunki klimatyczne i wyposażeniem w EPAS1 upodobali sobie górzyste środowisko Azji Środkowej i Wschodniej, tymczasem – byli znacznie bardziej elastyczni i ekspansywni. W Europie zdominowanej przez neandertalczyka bywali w przelocie, o czym świadczy bardziej denisowiańskie niż neandertalskie DNA liczącej 400 tysięcy lat kości udowej z hiszpańskiej jaskini Sima de los Huesos, natomiast ząb denisowiańskiego dziecka sprzed 164–131 tysięcy lat z jaskini Cobra w Laosie17 świadczy o tym, że szybko zasiedlili tropikalną Azję Południowo-Wschodnią. Potrzeba adaptacji w różnych środowiskach wpłynęła na dużą zmienność genetyczną tych homininów. Ślady ich genów mają ludzie niemal na całym świecie18, ale zdecydowanie największą domieszką ich DNA, bo nawet 6 procentami, mogą pochwalić się rodowici mieszkańcy Nowej Gwinei i Australii. Badacze twierdzą, że tak duży udział denisowiańskiej domieszki bierze się stąd, że do kontaktów seksualnych mieszkających na wyspach Indonezji populacji ludzi z tym homininem dochodziło zaledwie 30 tysięcy lat temu, jeśli nie jeszcze później19. Mieszkańcy tej części świata południowym denisowianom zawdzięczają genetyczną odporność na wiele chorób, na przykład na występującą w tropikach malarię. Tak samo niektóre populacje australijskich Aborygenów i rdzennych mieszkańców Oceanii w spadku po nich mają gen odpowiedzialny za metabolizowanie tłuszczów, co pomogło ich przodkom przystosować się do diety ubogiej w węglowodany i bogatej w białka. Choć odkrycie denisowian uświadomiło badaczom, że stosunkowo niedawno zamieszkiwało świat wiele homininów, to neandertalczyk nadal pozostaje nie tylko najlepiej przebadanym wymarłym gatunkiem, lecz także tym, który zmusił nas do przesunięcia granic człowieczeństwa.
Szczątków neandertalczyków jest najwięcej – mamy około trzystu osobników, przy czym czterdzieści to niemal kompletne szkielety, nie mówiąc o tym, że cały czas pojawiają się nowe kości, jak chociażby te z jaskini Stajnia na Wyżynie Częstochowskiej, znalezione w 2008 roku. To daje naukowcom niesłychane możliwości badawcze, co skwapliwie wykorzystują do tego stopnia, że co rusz pojawiają się nowe ustalenia. Odkąd dowiedzieliśmy się, że ze zbliżeń między neandertalczykami a nami rodziło się płodne potomstwo, nagle wszyscy zaczęli dostrzegać i doceniać ich zdolności adaptacyjne i intelekt oraz doszukiwać się wrażliwości i kreatywności, jednocześnie podkreślając różnice.
Neandertalczyk był masywniejszy, niższy i silniejszy od nas, ale chociaż przegralibyśmy z nim w siłowaniu na rękę, on nie miałby z nami szans w wyścigach, bo pewne elementy anatomiczne czyniły go trochę mniej sprawnym i wolniejszym. Pewnie gdybyśmy go dziś spotkali na ulicy ubranego w garnitur, nie widzielibyśmy w nim przedstawiciela innego gatunku, pomimo jego dużej głowy, głęboko osadzonych oczu, wystających łuków brwiowych i pokaźnego nosa. Tyle że neandertalczycy, podobnie jak denisowianie, też się między sobą różnili w zależności od czasów i regionu, dlatego ci mieszkający na Bliskim Wschodzie byli smuklejsi i mieli karnację, włosy oraz oczy ciemniejsze niż mieszkańcy zimniejszej Europy, którzy znacznie częściej byli rudzi, jasnolicy i błękitno- lub zielonoocy. Na przestrzeni lat dochodziło u nich nie tylko do zmian wyglądu. Gdy wybuchła pandemia, zespół Svantego Pääba zbadał odporność neandertalczyków na koronawirusy i okazało się, że chociaż pierwotnie byli oni przez nie zabijani20, w wyniku kontaktów z tymi patogenami wykształcił się na chromosomie 12 gen OAS1, który zmniejszał ryzyko ciężkiego przebiegu chorób wirusowych o 20 procent21. Osoby, które go po nim odziedziczyły, miały szansę na lżejszy przebieg infekcji COVID-19.
Pod pewnymi względami neandertalczycy byli do nas podobni – pielęgnowali chorych i starych, chowali swoich zmarłych i posypywali ich ciała ochrą w ramach obrzędów pogrzebowych, a może wręcz wiary w życie pozagrobowe. Faktem jest, że staremu neandertalczykowi, którego szczątki znaleziono w jaskini Szanidar w Iraku siedemdziesiąt lat temu, nie włożono do grobu kwiatów, lecz ich pyłki znalazły się w nim na skutek działania nornic; grób znaleziony w tej samej jaskini w 2018 roku wydaje się jednak potwierdzać intencjonalność pochówków. Z pewnością dbano też o dzieci – matki karmiły je do trzeciego roku życia – i opiekowano się niepełnosprawnymi, czego dowodzi wydatowana na 273–146 tysięcy lat czaszka dziecka z zespołem Downa z hiszpańskiej jaskini Cova Negra22. Chociaż zmiany w uchu środkowym wskazują, że malec był głuchy i miał problemy z równowagą, zmarł dopiero w wieku sześciu lat, co czyni go najdłużej żyjącą z tą chorobą osobą w pradziejach i dowodzi, że społeczności neandertalczyków wykazywały się empatią w stosunku do słabszych pobratymców.
Neandertalczycy byli też bardzo kreatywni. Polowali na duże zwierzęta doskonale wyważonymi oszczepami, jadali owoce morza, znali się na leczniczym działaniu roślin (na kamieniu nazębnym osobników z jaskini El Sidrón znaleziono ślady salicyny z kory topoli, działającej jak aspiryna23), ale zdarzały się im również akty kanibalizmu [zob. rozdz. V]. Chociaż nie mieli aż tak sprawnych dłoni jak my, to wytwarzane przez nich ostrza kamienne były funkcjonalne, doskonale radzili sobie z obróbką skór, kości i drewna, tworzyli też narzędzia kompozytowe przy użyciu bitumu czy dziegciu, który sami produkowali [zob. rozdz. II]. Coraz więcej dowodów wskazuje też na to, że potrafili wydajnie przetwarzać zwierzęce surowce. Na stanowisku w Neumark-Nord w dzisiejszych Niemczech archeolodzy odkryli najstarszy ślad masowego wytapiania tłuszczu z kości – już 125 tysięcy lat temu neandertalczycy systematycznie rozłupywali i podgrzewali kości dużych ssaków, by pozyskać z nich kaloryczną „zupę z kości”24. Wynika z tego, że pradziejowa zupa pho była gotowana 100 tysięcy lat wcześniej, ale też pokazuje, że neandertalczycy potrafili planować złożone procesy technologiczne, zwiększające ich szanse przeżycia w surowym klimacie.
O ich poczuciu estetyki wydaje się świadczyć to, że funkcjonalnie organizowali przestrzeń w swoich domach, malowali ochrą i sadzą ściany, muszle i kości25. Za dowody wysokich umiejętności kognitywnych uchodzą znaleziony w jaskini Einhornhöle w górach Harzu paliczek jelenia, na którym 51 tysięcy lat temu ktoś wyrył serię równoległych kresek26, czy kość niedźwiedzia brunatnego z nacięciami z jaskini w Dziadowej Skale sprzed 115 tysięcy lat, przez niektórych uważana za rodzaj zapisu numerycznego27. Z analiz budowy aparatu mowy i obecności kości gnykowej wynika, że byli zdolni do wydawania złożonych dźwięków. Potwierdza to też obecność odpowiedzialnego za rozwój mowy i języka u ludzi wariantu genu FOXP2, z tym że nie do końca wiadomo, jak działał i na ile wpływał na zdolności językowe u neandertalczyków. Zakładamy jednak, że mówili, chociażby dlatego, że do przekazywania z pokolenia na pokolenie tajemnic obróbki drewna, kamienia czy produkcji dziegciu niezbędna była jakaś forma komunikacji werbalnej, ale być może nie była ona aż tak doskonała jak u nas.
Neandertalczyka nazywamy pierwszym Europejczykiem, bo w przeciwieństwie do nas nie wykształcił się w Afryce, ale historia międzygatunkowego seksu zaskakuje i pokazuje, jak zawikłana była ewolucja. Niby z obliczeń wynika, że do rozejścia się ludzi z neandertalczykami i denisowianami doszło najpóźniej 550 tysięcy lat temu, natomiast te dwie linie są sobie bliższe, ponieważ rozłączyły się raptem 380 tysięcy lat temu. Ponieważ jednak w mitochondrialnym DNA badacze dopatrzyli się wspólnej matki człowieka i neandertalczyka, która żyła około 400 tysięcy lat temu, pojawia się dowód na to, że musiało dochodzić do zbliżeń. W 2021 roku archeolodzy znaleźli dowód, że mogło się to dziać na Bliskim Wschodzie, gdy na stanowisku Nesher Ramla w Izraelu odkryto skamieniałą kość ciemieniową oraz fragment żuchwy z zębodołami i „siódemką” sprzed 140–120 tysięcy lat o cechach Homo heidelbergensis i neandertalczyków28. Badacze doszli do wniosku, że przodkowie neandertalczyków musieli żyć na Bliskim Wschodzie 400 tysięcy lat temu, ale intensywniej zaczęli się mieszać z przybyłymi z Afryki wczesnymi ludźmi jakieś 100 tysięcy lat później i to dopiero ich hybrydy wyemigrowały do Europy, gdzie wyewoluowały w znanych nam neandertalczyków. Nawet jeśli wczesne formy neandertalczyków krzyżowały się z Homo heidelbergensis, to jednak późniejsza wymiana genów z człowiekiem współczesnym była znacznie bardziej intensywna. Zegary molekularne wskazują, że dochodziło do niej między 47 a 40 tysiącami lat temu, gdy nasi przodkowie na stałe osiedlili się w Europie. Choć nie była to ich pierwsza wizyta na tym kontynencie. Najstarsza czaszka znaleziona w jaskini Apidima w Grecji została wydatowana w 2019 roku na 210 tysięcy lat, dzięki czemu stała się najstarszą czaszką Homo sapiens poza Afryką29. Potem kolejne grupy przechodziły przez północną Afrykę i Bliski Wschód do Euroazji, jednak grupki ludzi były zbyt małe i nieodporne na trudne warunki klimatyczne, by zacząć podbój Europy, więc wracały „do domu” albo wymierały, bo nie ma po nich śladu w DNA współczesnych ludzi spoza Afryki. Jeden z nieudanych wypadów zarejestrował francuski archeolog Ludovic Slimak w Grotte Mandrin w dolinie Rodanu w okolicach Awinionu30.
Homo sapiens mieszkał w tym schronisku skalnym 10 tysięcy lat przed osiedleniem się w Europie na stałe. Można było tego dowieść za sprawą mistrala, który co roku zimą nawiewa wapienne pyły pokrywające cieniutkie warstwy sadzy z dymu palonych tam ognisk, odkładające się na ścianach. Dzięki tej chronologii precyzyjnie wydatowano znalezione w jaskini artefakty pozostawiane przez homininów przez 80 tysięcy lat jej używania. Okazało się, że przedstawiciele Homo sapiens ze swoimi małymi grocikami do strzał pojawili się w Grotte Mandrin około 54 tysięcy lat temu, a tym samym wyparli na jeden lub dwa sezony (na rok lub dwa lata) neandertalczyków z ich dużymi mustierskimi narzędziami. Gdy ludzie znikli, nasi kuzyni wrócili „na stare śmieci” ze swoją kulturą materialną, najwyraźniej nie przejmując po poprzednikach nowej umiejętności, jaką było strzelanie z łuku31.
Grupki penetrujących nasz kontynent przedstawicieli sapiensów były niewielkie, ale bywały bardziej ruchliwe niż ta, która przybyła w okolice Awinionu. Porównanie kopalnego DNA szczątków ludzkich datowanych na mniej więcej 45 tysięcy lat z jaskini Zlatý kůň w Czechach oraz jaskiń Ilsenhöhle w Ranis w Turyngii wykazały, że w tych dwóch oddalonych od siebie o dwieście trzydzieści kilometrów miejscach żyli ludzie blisko ze sobą spokrewnieni32. Osoby te miały ciemną skórę i włosy oraz brązowe oczy. Dzięki porównaniu fragmentów DNA odziedziczonych po tym samym przodku stwierdzono, że początkowa populacja składała się z kilkuset osób, które musiały rozproszyć się po dużym terenie. Co ciekawe, w ich genomie nie było śladów świeżej domieszki neandertalskich genów, a jedynie domieszka starsza, być może dlatego, że od dłuższego czasu mieszkali na obszarze słabo zasiedlonym przez tych homininów.
Człowiek przez tysiące lat regularnie uprawiał seks z neandertalczykami, jednak wraz z upływem czasu z naszego DNA stopniowo wypłukiwały się neandertalskie warianty genów, zwłaszcza te, które z jakichś względów okazywały się nieprzydatne. Paradoksalnie, choć neandertalczyk jest uważany za pierwszego Europejczyka, domieszka jego DNA jest większa u wschodnich Azjatów, sięgająca 2,5 procent, niż u współczesnych mieszkańców Starego Kontynentu, u których wynosi najwyżej 2 procent. Jest to wynik intensywnych migracji i dryfów genetycznych na terenie Europy, które prowadziły do utraty niektórych fragmentów neandertalskiego DNA, a przede wszystkim skutek przybycia mających mniejszą domieszkę neandertalskiej krwi anatolijskich rolników, którzy wyparli paleolitycznych łowców-zbieraczy. W genomie Europejczyków natura zachowała te neandertalskie geny, które z jakichś powodów uznała za wartościowe i pomocne w adaptacji do nowych środowisk. Zespół amerykańskiego paleogenetyka Davida Reicha wykazał, że współcześni Europejczycy oraz wschodni Azjaci mają średnio więcej neandertalskiego dziedzictwa w przypadku genów związanych z produkcją keratyny33. „Dobór naturalny faworyzował neandertalskie «geny keratyny», być może dlatego, że białko to jest kluczowym składnikiem skóry i włosów, te zaś są nader istotnym elementem ochrony przed zimnem, czyli są adaptacją do chłodnych środowisk, do których człowiek współczesny dopiero wkraczał, podczas gdy neandertalczycy byli już do nich przystosowani” – pisze w książce Kim jesteśmy, skąd przyszliśmy.
Dzięki neandertalczykom część z nas ma rude włosy, piegi, jasne oczy, bardziej wydłużone czaszki oraz cechy ułatwiające radzenie sobie w chłodnym środowisku. Z jednej strony, jest to skłonność do bycia „rannymi ptaszkami”, ponieważ w porze zimowej w Eurazji wstawanie „z kurami” ułatwiało przetrwanie, z drugiej – to gromadzenie nadmiaru cholesterolu, co kiedyś pomagało w przetrwaniu, a dziś wiąże się ze skłonnością do cukrzycy i miażdżycy. Niewygodnym neandertalskim dziedzictwem jest też większa podatność na choroby autoimmunologiczne, takie jak toczeń czy choroba Leśniowskiego-Crohna, skłonność do alergii i depresji, popadanie w uzależnienie od nikotyny. Badacze zauważyli też, że u osób ze spektrum autyzmu częściej występują rzadkie warianty genów tych homininów34, i chociaż łączą się one z opóźnieniem w nauce języka, to osoby te lepiej radzą sobie z przetwarzaniem wzrokowo-przestrzennym, w czym i nasi wymarli kuzyni mogli nad nami górować.
Zanim poznaliśmy DNA homininów, przyczyny zniknięcia neandertalczyków upatrywaliśmy w czynnikach naturalnych lub w naszym działaniu. W końcu byliśmy ładniejsi, bystrzejsi, sprawniejsi i agresywniejsi, więc wybiliśmy w pień ociężałych kuzynów naszą bardziej zaawansowaną bronią, lepszymi wojownikami i taktyką wojenną. Ten scenariusz nie wyjaśnia wszystkiego, choć nie można wykluczyć, że do starć dochodziło. Z jednej strony ślady kanibalizmu znane wśród neandertalczyków i ludzi paleolitu zdają się potwierdzać, że agresję mamy w genach, z drugiej – dowodów przemocy zbiorowej nie ma. Czy to hominin ze śladami dwóch niezagojonych ciosów nad lewym oczodołem z jaskini Sima de los Huesos sprzed 430 tysięcy lat, czy neandertalczycy, jak ten z uszkodzonym żebrem z jaskini Szanidar, czy inny, z rozbitą głową z Saint-Césaire we Francji – nie stanowią żadnych dowodów eksterminacji jednego gatunku przez drugi. Mogły to być ofiary morderstw, wypadków, egzekucji, pojedynków czy okrutnych rytuałów. Tak samo nagromadzenie broni w grobach nie jest żadnym dowodem; oszczepy, łuki i włócznie służyły głównie do polowań, a człowieka można przecież zabić równie dobrze drewnianą pałką, kamieniem, spychając go ze skały czy dusząc gołymi rękami. O przemocy zbiorowej można mówić, gdy mamy do czynienia z masowym grobem, w którym są szczątki ludzkie z tkwiącymi w kościach grotami strzał i roztrzaskanymi czaszkami, a najstarszy taki grób ma dopiero 14 tysięcy lat i znajduje się w Jebel Sahaba w Nubii35. Agresja jest w nas, ale wojna to dość świeży wymysł cywilizacji i wiąże się z osiadłym trybem życia. Mobilni myśliwi i zbieracze, po nadejściu liczniejszej i silniejszej grupy, która na nich raz czy dwa napadała, po prostu odchodzili, by uniknąć konfliktów.
Około 40 tysięcy lat temu neandertalczycy mieszkali jedynie na rubieżach Eurazji, i wchodzili w kontakty z populacjami ludzi. Najlepiej przebadane szczątki hybrydy mają 37 tysięcy lat i zostały znalezione w jaskini Peștera cu Oase w Rumunii. W genomie znalezionego tam osobnika było od 5 do 10 procent neandertalskiego DNA, co oznacza, że jego przodek raptem cztery–sześć pokoleń wcześniej musiał być neandertalczykiem36. Oficjalnie uznaje się, że ostatni neandertalczycy „czystej krwi” żyli właśnie wtedy, choć według niektórych najmłodszą hybrydą jest dziecko ze schroniska skalnego Lagar Velho w Portugalii. Niemal kompletne szczątki czterolatka sprzed 24 tysięcy lat wykazują anatomiczne cechy mieszane, nie zostały jednak przebadane genetycznie, więc hipoteza ta uważana jest za kontrowersyjną. Zagadką pozostaje, co spowodowało, że zostaliśmy jedynym gatunkiem Homo na Ziemi. Kiedyś z dumą mówiliśmy, że to my oczyściliśmy świat z „małpoludów”, dziś przyjmujemy z ulgą wszelkie pomysły, które wskazują na obiektywne przyczyny ich zniknięcia. Wszystko wskazuje, że nasza obecność i coraz większa dominacja miały olbrzymi wpływ na ich zniknięcie, ale na pewno nie można mówić, że stanowiły jedyny czynnik. Po prostu z upływem czasu doszło do całej kaskady zmian biologicznych, kulturowych, klimatycznych i społecznych, które sprawiły, że zostaliśmy sami. Zacznijmy od tych biologicznych.
Z badań chromosomu Y neandertalczyków i denisowian wynika, że w wyniku stałych kontaktów płciowych z człowiekiem współczesnym u tych pierwszych w pewnym momencie doszło do wymiany wersji neandertalskiej na ludzką37. Czy to oznacza, że denisowianki wolały swoich gatunkowych partnerów, a neandertalki były chętniejsze do współżycia z sapiensami? Wizja większej seksualnej atrakcyjności pewnie mile łechce ego współczesnych mężczyzn, potwierdza też naszą wyższość nad naszymi krewnymi, jednak „ludzki” chromosom Y u neandertalczyków to zapewne wynik skomplikowanych procesów ewolucyjnych, nie tylko seksapilu człowieka współczesnego. Choć z dzisiejszego punktu widzenia szybkość, smukłość, delikatność rysów oraz dobra gadka są pociągające, krzyżowanie wynikało zapewne nie tyle z indywidualnych decyzji, ile z takich czynników jak dostępność partnerów, społeczna organizacja, warunki środowiska, płodność partnerów. Przede wszystkim jednak „wymiana” genów świadczy o skutkach długoterminowego ich przepływu, selekcji genów i większego sukcesu biologicznego hybryd.
Być może jedną z głównych przyczyn wyginięcia neandertalczyków była izolacja38. Ponieważ neandertalczycy i denisowianie mieli do dyspozycji olbrzymią Eurazję, żyli w grupach liczących co najwyżej dwadzieścia osób, w których były kobiety, dzieci i starcy. Ponieważ łowy na grubego zwierza wymagały większej liczby myśliwych, homininy mogły „umawiać się” o określonej porze roku w określonych miejscach39. Według badaczy na pewno dochodziło do tego regularnie przez trzysta lat około 125 tysięcy lat temu koło Neumark-Nord, gdzie grupy neandertalczyków, zabijających czterometrowe słonie Palaeoloxodon antiquus, mogły liczyć nawet siedemdziesiąt osób. Według Sabine Gaudzinski-Windheuser i Lutza Kindlera, podczas gdy jedni zaganiali słonia w pułapkę, inni zabijali go, a potem, gdy część grupy oprawiała tuszę, druga część odganiała dzikie zwierzęta, skutecznie, ponieważ na kościach słoni nie ma śladów drapieżników, a cztery tony mięsa musiały zostać przerobione i zakonserwowane, by wystarczyć na wykarmienie biorących udział w polowaniu myśliwych i ich rodzin przez ponad miesiąc40. Jednak ten przykład nie dowodzi, że grupy neandertalczyków często decydowały się na taką współpracę.
CZASZKA NEANDERTALCZYKA
Dzięki zsekwencjonowaniu genomu tego kuzyna dowiedzieliśmy się, że dzielimy z nim nawet 4 procent DNA.
Choć rewolucja kognitywna jest różnie datowana, badacze nie mają wątpliwości, że około 50 tysięcy lat temu ludzie postawili na współpracę. Tworzyli coraz większe, czasami ponadpięćdziesięcioosobowe grupy, co oznaczało więcej rąk do pracy, większą liczbę pomysłów na rozwiązywanie problemów i bardziej rozbudowane sieci połączeń i kontaktów towarzyskich. Według prawa Roberta Metcalfe’a dwadzieścia osób ma stu dziewięćdziesięciu znajomych, natomiast siedemdziesiąt – już dwa tysiące czterystu piętnastu znajomych, co sprawia, że dochodzi do rozpropagowywania umacniających większe społeczności innowacji i symboli. Dobrym przykładem jest chociażby wymyślona na północy Eurazji około 40 tysięcy lat temu igła z oczkiem, która zastąpiła służące do szycia ubrań kościane szydła do przekłuwania skór41 [zob. rozdz. IV]. Najstarsze igły umożliwiające jednoczesne przebijanie materiału i przeciąganie przez niego nici pochodzą z Jaskini Denisowa, ale z warstw związanych z człowiekiem, co oznacza, że denisowianie i neandertalczycy jeszcze jej nie znali. Tymczasem narzędzie to nie tylko pozwalało szyć bardziej dopasowane, lepiej sprawdzające się w chłodnym klimacie ubrania wierzchnie i spodnie, ale też ułatwiało dekorowanie ich aplikacjami i wzorami, które zarówno upiększały strój, jak i czyniły z niego sposób wyrażania przynależności kulturowej. Najwyraźniej denisowianie jeszcze nie korzystali z tego technologicznego wynalazku, który jednocześnie mógł też mieć umacniający wpływ na poczucie wspólnoty.
Podczas gdy ludzi łączyły język, religia, więzy krwi, przyjaźnie, symbole i sztuka, wykorzystywane do identyfikacji oraz zawierania sojuszy, w społeczeństwach innych homininów skala tych zjawisk mogła być znacznie skromniejsza. W jednym z ostatnich schronisk neandertalczyka Cueva Antón w Hiszpanii, gdzie żyli 36,6 tysiąca lat temu, znaleziono muszle ozdobione pomarańczowym pigmentem. Według niektórych pełniły one nie tylko funkcje estetyczne, lecz także społeczne, służąc jako symbole do identyfikacji grupowej lub indywidualnej, a nawet do kontaktów między neandertalczykami a innymi homininami lub ludźmi. Jeśli mają rację, może to też oznaczać, że sztuka i poczucie wspólnoty mogły być „podpatrzone” u ludzi.
Mamy coraz więcej dowodów na to, że neandertalczycy byli kreatywni i inteligentni, mieli wariant białka TKTL1, który produkował w płacie czołowym mniejszą liczbę neuronów w porównaniu do wariantu ludzkiego. To może sugerować, że u nas występuje większa neurogeneza w części mózgu odpowiedzialnej za bardziej złożone funkcje poznawcze, takie jak planowanie i rozwiązywanie problemów. Autorzy tego badania podkreślają, że koncentrują się na potencjalnych przewagach strukturalnych i rozwojowych i nie można zapominać, że inteligencja zależy od wielu czynników42, ale być może w połączeniu ze skłonnością do autyzmu i kłopotami z przetwarzaniem języka, neandertalczycy mieli większe niż ludzie problemy w kontaktach z innymi. Ich problemem mogła być ponadto płodność. Poziom zmienności genetycznej neandertalczyków wykazuje, że efektywna wielkość populacji (czyli liczba osobników w populacji teoretycznej, która miałaby taką samą genetyczną różnorodność jak rzeczywista) była o jakieś 20 procent mniejsza niż wcześniej szacowano i wynosiła 2400, a nie 3400 osobników, co czyniło ją jeszcze bardziej podatną na czynniki zagrażające ich przetrwaniu43. To dlatego po raz pierwszy byli na granicy wymarcia między 135 a 100 tysiącami lat temu44 i chociaż udało im się odrodzić – nie doszło u nich do baby boomu.
Pomysłów na przyczyny mniejszej dzietności naszych kuzynów było wiele. Zastanawiano się, czy nie chodzi o zbyt dużą głowę noworodków, powodującą komplikacje okołoporodowe, albo mniejszą płodność neandertalek. Tylko to nie do końca pasuje do badań, które wykazały, że płodniejsze są te współczesne Brytyjki, które mają neandertalski wariant genu PGR, odpowiadający za produkcję receptora progesteronu podtrzymującego ciążę45. Natomiast Laura Sophia Limmer i Matteo Santon przeanalizowali stres fizjologiczny wczesnego dzieciństwa u siedemdziesięciu czterech neandertalczyków żyjących między 400 a 40 tysiącami lat temu, oraz u stu dwojga pierwszych ludzi, którzy pojawili się w Europie około 50 tysięcy lat temu46. Zbadali zmiany grubości szkliwa zębów, świadczące o zakłóceniach wzrostu w dzieciństwie w wyniku niedożywienia lub chorób. U neandertalczyków poziom stresu nasilał się w momencie odstawienia od piersi i trwał przez dłuższy czas, jakby dzieci miały kłopoty z dostosowaniem się do nowej diety, a u człowieka współczesnego znikał znacznie szybciej. Przyczyną mogła być fizjologia albo fakt, że sapiensi rozwinęli złożone struktury społeczne ułatwiające opiekę nad dziećmi oraz skuteczniejsze techniki żywieniowe, na przykład dzięki podawaniu dzieciom owsianki, papki czy rozgryzionego mięsa. Jest też teoria, że główną przyczyną była krew, bo podczas gdy u człowieka współczesnego po opuszczeniu Afryki rozwinęły się jej nowe grupy, u neandertalczyków pozostały niezmienione przez ostatnie 80 tysięcy lat ich istnienia47. Nowe warianty genetyczne dla układu Rh czyniły naszych bezpośrednich przodków bardziej odpornymi na różne choroby, podczas gdy neandertalczycy mogli je przechodzić znacznie gorzej. Co więcej, występujący u nich typ RhD powodował, że kontakty seksualne Homo sapiens lub denisowian z neandertalskimi kobietami prowadziły do chorób hemolitycznych. A zatem nie dość, że wśród samych neandertalczyków występowała mała różnorodność genetyczna, to i przeżycie hybryd nie było łatwe ze względu na duże prawdopodobieństwo wystąpienia konfliktu serologicznego.
Głównym problemem neandertalczyków było życie w małych, odizolowanych grupach, co prowadziło do mniejszej różnorodności genetycznej48. Homozygotyczność i chów wsobny przyczyniały się do replikacji szkodliwych mutacji genów, przez co zwiększały zapadalność na wiele chorób genetycznych i wpływających na śmiertelność dzieci. Z pewnością większy rozmach prokreacyjny ludzi, ich umiejętność łączenia się w grupy i zawierania sojuszy spowodowały natomiast, że między 100 a 50 tysiącami lat temu populacja ludzka zaczęła gwałtownie rosnąć, a neandertalczyków – kurczyć się. W masie jest siła, więc większa liczebność stanowiła bufor podczas katastrof, zmian klimatycznych czy epidemii i dawała przewagę nad innymi homininami. Jednak ci nie wyginęli całkowicie, lecz zostali wchłonięci przez ludzi, o czym świadczy nasze DNA. Co więcej, pierwsze porównanie pełnych genomów dwóch tysięcy współcześnie żyjących osób z trzema pełnymi genomami neandertalczyków z jaskini Vindija w Chorwacji oraz rosyjskich jaskiń Chagyrskaya i Denisowa wykazało, że neandertalczycy mieli od 2,5 do 3,7 procent ludzkiego DNA, czyli procentowo więcej, niż my mieliśmy ich DNA49.
Jeśli zatem możliwe było takie wymieszanie się nas, denisowian i neandertalczyków, niektórzy zaczęli się zastanawiać, czy w ogóle mamy do czynienia z innymi gatunkami. „My, genetycy, nie lubimy szafować nazwami gatunkowymi. Od dawna trwa zresztą spór o to, czy takim odrębnym gatunkiem Homo, jak twierdzą niektórzy specjaliści, są neandertalczycy (Homo neanderthalensis), czy też – jak uważają inni – powinniśmy uznawać ich za podgrupę gatunkową człowieka współczesnego (Homo sapiens neanderthalensis), skoro dochodziło między nami do krzyżowania się. I to wielokrotnie. Natomiast denisowianie byli spokrewnieni z neandertalczykami, a zatem jeśli nie mamy pewności co do odrębności gatunkowej tych drugich, powinniśmy też zachować ostrożność w przypadku samych denisowian. Problem jest zresztą jeszcze bardziej skomplikowany, bo zwykle decyzję o tym, czy jakąś wymarłą populację można uznać za osobny gatunek, podejmuje się na podstawie analizy budowy szkieletu, a po denisowianach zostały nam tylko dwa paliczki i kilka zębów” – pisze David Reich50.
Jednakże DNA tych trzech linii różnią się na tyle, że mówimy o domieszkach neandertalskich czy denisowiańskich w ludzkim genomie, czyli musiało dojść do niezależnego rozwoju żyjących w izolacji trzech grup. Fakt, że dochodziło między nimi do zbliżeń, z których rodziły się płodne hybrydy, dowodzi, że rozejście nie było radykalne, ale – przynajmniej nasze DNA – podchodziło do neandertalskiego czy denisowiańskiego dziedzictwa genetycznego dość wybiórczo. Nie mówiąc o tym, że skutecznie „oczyszczało się” z „obcych” naleciałości, bo odcinki neandertalskie i denisowiańskie włączone do naszych genomów dotyczą w ogromnej większości sekwencji genów niemających wpływu na procesy życiowe. „A to oznacza, że nawet jeśli bariery międzygatunkowe między tymi trzema liniami nie uniemożliwiały jeszcze krzyżowania się między nimi, to zaczęły się już wznosić i byliśmy na najlepszej drodze, by okazały się w przyszłości nie do pokonania” – pisał w „Polityce” doktor Marcin Ryszkiewicz51. Tak czy inaczej, musimy się pogodzić z tym, że stała hybrydyzacja stanowiła główną siłę kształtującą ewolucję człowieka. Tradycyjne jej modele, czyli „multiregionalizm” (według którego Homo sapiens miał wyewoluować równolegle w różnych regionach świata) i Out of Africa (zakładający jednorazową migrację z Afryki około 60 tysięcy lat temu) – są niewystarczające, ponieważ coraz więcej dowodów wskazuje, że ludzie współcześni wyłonili się w wyniku wielokrotnych migracji z Afryki oraz regularnego krzyżowania się z lokalnymi populacjami homininów, co najlepiej widać w Azji Wschodniej. Afryka, kolebka ludzkości, jest bardziej enigmatyczna.
Naukowe rozważania na temat gatunku mogą być jeszcze bardziej zapętlone, bo genetycy i paleoantropolodzy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Badacze przestali się skupiać na mieszkańcach Eurazji, którzy podlegali kilkakrotnym okresom „wąskich gardeł”, związanych z silnymi zmianami klimatycznymi, co spowodowało u nich redukcję genetycznej różnorodności. Od jakiegoś czasu zajęli się analizą genomu najbardziej skomplikowanych genetycznie mieszkańców Afryki, co bierze się stąd, że to tam narodził się nasz gatunek i tam wracali migranci, gdzie przynosili ze sobą nowe geny52. Zaskoczeniem było, że w DNA rodowitych mieszkańców zachodniej Afryki znaleziono fragmenty przypominające odcinki genomów neandertalczyków mieszkających na Ałtaju 120 tysięcy lat temu. Czyli nawet jeśli nasi kuzyni nigdy nie zapuścili się aż tak daleko na południe, to zjawili się tam ludzie z Eurazji, których przodkowie krzyżowali się z neandertalczykami53.
Człowiek narodził się w Afryce około 200, a może nawet 300 tysięcy lat temu, ale na pewno nie jednorazowo, ponieważ w różnych miejscach tego kontynentu były formy pośrednie. Według najnowszej panafrykańskiej koncepcji (czy też afrykańskiego multiregionalizmu) populacje od początku rozwijały się w różnych środowiskach, co wpływało na różnice biologiczne i kulturowe54. Niektóre z nich były bardziej odizolowane, jak Homo naledi, a inne wchodziły ze sobą w bliższe kontakty, co powodowało przepływ genów. Dowodem są nie tylko szczątki kostne, ale i ślady „duchów”, czyli archaicznych populacji, których kości nie mamy, znalezione w genomie żyjących dziś Afrykańczyków. W DNA przedstawicieli ludu Jorubów i Mende, ale też neandertalczyków oraz denisowian55, są dowody, że nasi przodkowie musieli uprawiać seks z jeszcze jednym, zupełnie nieznanym wymarłym gatunkiem. Na razie wiadomo jedynie, że ów „duch” należał do gatunku Homo, że jego linia rozeszła się z naszą linią dużo wcześniej niż my, neandertalczycy i denisowianie, oraz że badane populacje miały od 2 do aż 19 procent jego materiału genetycznego. Może uda się znaleźć szczątki „ducha” i dowiedzieć się, kiedy i gdzie żył, tak jak to się stało z Antycznymi Północnymi Eurazjatami, których istnienie najpierw namierzono we współczesnym DNA Europejczyków i rdzennych Amerykanów, a dopiero później znaleziono ich szczątki na stanowisku Malta na Syberii i wydatowano je na 24 tysiące lat. Niewykluczone, że tych genetycznych duchów będzie więcej. „Nowoczesne metody niemal pozwalają nam złapać za rękę człowieka pradziejowego – zachwyca się profesor Sobkowiak-Rabaka. – Niebywałe jest to, że można go badać, w ogóle nie mając jego szczątków, jedynie różne wydaliny”.
To może pozwolić nam znaleźć różne duchy także w Polsce, choć jak na razie mamy jedynie cień hominina, który pozostawił po sobie nie geny, ale bardziej namacalne ślady w postaci narzędzi. Najstarsze, sięgające pół miliona lat, znaleziono na stanowiskach otwartych w okolicach Trzebnicy i Ruska na Dolnym Śląsku, ale na najstarsze kości Homo heidelbergensis natrafiono niedawno w jaskini Tunel Wielki w Dolinie Sąspowskiej. Na trop naprowadziła badaczy obecność kości przodków niedźwiedzi jaskiniowych, likaona (Lycaon lycaonoides), wilka mosbacheńskiego (Canis mosbachensis), lwa jaskiniowego czy jaguara, a przede wszystkim gatunków gryzoni, które żyły między 550 a 450 tysiącami lat temu. Okazało się, że Tunel Wielki jest jedną z niewielu jaskiń na północ od Alp z tak starymi artefaktami, ponieważ zazwyczaj w późnym plejstocenie wymywały je nachodzące, a potem topniejące lodowce. „Nasza jaskinia przypomina korytarz z dwoma wejściami, które gdzieś 30–40 tysięcy lat temu musiały się otworzyć, co spowodowało wypłukanie większości osadów, ale warstwy sprzed 550–450 tysięcy lat zsunęły się do powstałego leja, gdzie zachowały się do dziś” – mówiła odkrywczyni, doktor habilitowana Małgorzata Kot z Uniwersytetu Warszawskiego56. W tym czasie w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej panował podobny klimat jak dziś, więc mógł tam żyć Homo heidelbergensis (pośrednia forma między Homo erectus a neandertalczykiem), musiał jednak być wyposażony w odpowiedni pakiet kulturowy – nosić okrycia wierzchnie i używać ognia [zob. rozdz. I]. Śladem po ich obecności w jaskini są odłupki, rdzenie i kilka narzędzi, niestety nie kości, ponieważ z tych, które antropolodzy uznali za potencjalnie ludzkie, nie udało w wyekstrahować DNA, pomimo że trafiły one do laboratorium Svantego Pääba. Były zbyt stare. Badania genów to doskonałe narzędzie, które wywraca wizję ewolucji naszego gatunku do góry nogami, ale mają też swoje ograniczenia. Jednym z nich jest wiek kości, drugim niekorzystny klimat. Kto wie, może z czasem uda się przeskoczyć i te przeszkody.
Na razie możemy sprawdzić, ile w nas denisowianina i neandertalczyka. Czasami zastanawiam się, czy to przez kapkę genów od tych wymarłych kuzynów kiepsko toleruję upały, mam alergię i nie mam kłopotów z porannym wstawaniem, a przede wszystkim, czy mój pokaźny nos zawdzięczam odziedziczonemu po neandertalczyku wariantowi genu ATF357. Nie mam nic przeciwko temu powinowactwu.
Choć tylko my przetrwaliśmy z plejstoceńskiego tłumu homininów, to wcale nie znaczy, że byliśmy jednolici. Wręcz przeciwnie – zniknęła różnorodność gatunkowa, ale pojawiły się podziały społeczne, funkcjonalne, symboliczne w obrębie naszego gatunku. A jednym z najbardziej brzemiennych w skutki była płeć. Tyle że biologiczna różnica to tylko punkt wyjścia. Reszta – role, status, przypisania kulturowe oraz wynikające z nich ograniczenia, dotyczące tylko „słabszej” płci – to konstrukcja, która zaczęła się kształtować stosunkowo niedawno. Kobiety były obecne w każdej epoce, we wszystkich społecznościach, od początku do końca tej opowieści. A jednak historia – nawet ta pisana jeszcze niedawno przez archeologów – często traktowała je jako tło, pomimo że pozostałości archeologiczne są znacznie bardziej sprawiedliwe niż dane historyczne. Dlaczego przez tyle tysięcy lat można było mówić o ludzkości, prawie wcale nie mówiąc o kobietach? I co naprawdę wiemy o ich miejscu w pradziejowym świecie?
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
CUEVA DE LAS MANOS
Analiza negatywów dłoni w pradziejowej sztuce jaskiniowej wykazała, że 75 procent z nich należało do kobiet i dzieci.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
ÇATALHÖYÜK
Rekonstrukcja izby w tej neolitycznej osadzie. Znaleziony tam sfermentowany chleb, liczący 8600 lat, nigdy nie trafił do pieca.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
TATUAŻE CZŁOWIEKA Z LODU
Ötzi miał 61 tatuaży w miejscach, które miały łagodzić ból stawów i inne jego dolegliwości.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
SYRYJKA Z DZIECKIEM W KOSZU
Na malowidle z egipskiego grobowca w Sheikh Abd-el-Qurna sprzed 3,5 tysiąca lat.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
KANAT W IRANIE
Ten system kanatowy zaopatrywania w wodę może mieć nawet 4 tysiące lat, ale teksty mówią o nich dopiero w VIII w. p.n.e.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
43 Arieh Moussaieff i in., Incensole Acetate: A Novel Neuroprotective Agent Isolated from Boswellia Carterii, „Journal of Cerebral Blood Flow & Metabolism” 2008, nr 28 (7); https://doi.org/10.1038/jcbfm.2008.28. ↩
44 Bruno David i in., Archaeological Evidence of an Ethnographically Documented Australian Aboriginal Ritual Dated to the Last Ice Age, „Nature Human Behaviour” 2024, nr 8, s. 1481–1492; https://www.nature.com/articles/s41562-024-01912-w. ↩
45 Mikhail Zhilin, Svetlana Savchenko, Svend Hansen, Karl-Uwe Heussner, Thomas Terberger, Early art in the Ural: new research on the wooden sculpture from Shigir, „Antiquity” 2018, nr 92 (362), s. 334–350; https://www.cambridge.org/core/journals/antiquity/article/early-art-in-the-urals-new-research-on-the-wooden-sculpture-from-shigir/1EE151AB1E571968B10267E48B78362A. ↩
46 Agnieszka Krzemińska, Grody, garnki i uczeni..., dz. cyt., s. 276–307. ↩
47 Marcin Skrzypek, Lasy domów drapią chmury, „Polityka” 2024, nr 31 (3474), s. 64; https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/2264103,1,wiezowce-z-drewna-to-przyszlosc-szwecja-przoduje-japonia-struga-cienko-tylko-polska-wywozi-lasy-do-chin.read. ↩
1 Morez Jacobs i in., Wholegenome ancestry of an Old Kingdom Egyptian, „Nature”, 2 lipca 2025; https://doi.org/10.1038/s41586-025-09195-5. ↩
2 Kevin G. Hatala i in., Footprint Evidence for Locomotor Diversity and Shared Habitats among Early Pleistocene Hominins, „Science” 2024, nr 386 (6725), s. 1004–1010; https://www.science.org/doi/10.1126/science.ado5275. ↩
3 Agnieszka Krzemińska, Archeologia mniemana, „Polityka” 2023, nr 39, s. 57; https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/2227544,1,archeologia-wedlug-netflixa-mizeria-uwiodl-mnie-tylko-swiat-oczami-cunk.read. ↩
4 Tom Higham, Nie tylko Homo sapiens. Nowa historia pochodzenia człowieka, Warszawa 2024. ↩
5 Zhaoyu Zhu i in., Hominin Occupation of the Chinese Loess Plateau Since About 2.1 Million Years Ago, „Nature” 2018, nr 559, s. 608–612; https://www.nature.com/articles/s41586-018-0299-4. ↩
6 Yan Rizal i in., Last Appearance of Homo erectus at Ngandong, Java, 117,000–108,000 Years Ago, „Nature” 2020, nr 577, s. 381–385; https://www.nature.com/articles/s41586-019-1863-2. ↩
7 Xijun Ni i in., Massive cranium from Harbin in northeastern China establishes a new Middle Pleistocene human lineage, „The Innovation” 2021, nr 2 (3); https://www.cell.com/the-innovation/fulltext/S2666-6758(21)00055-2. ↩
8 Ann Gibbons, Stunning ‘Dragon Man’ skull may be an elusive Denisovan–or a new species of human, „Science”, 25 czerwca 2021; https://www.science.org/content/article/stunning-dragon-man-skull-may-be-elusive-denisovan-or-new-species-human#:~:text=Today%2C_the_skull_is_finally,the%20new%20species_Homo_longi. ↩
9 Qiaomei Fu i in., The proteome of the late Middle Pleistocene Harbin individual, „Science”, 18 czerwca 2025; https://doi.org/10.1126/science.adu9677. ↩
10 Christopher J. Bae, Xiujie Wu, Making Sense of Eastern Asian Late Quaternary Hominin Variability, „Nature Communications” 2024, nr 15 (9479); https://www.nature.com/articles/s41467-024-53918-7. ↩
11 Johannes Krause i in., The complete mitochondrial DNA genome of an unknown hominin from southern Siberia, „Nature” 2010, nr 464, s. 894–897; 10.1038/nature08976. ↩
12 Fahu Chen i in., A late Middle Pleistocene Denisovan mandible from the Tibetan Plateau, „Nature” 2019, nr 569, s. 409–412; https://www.nature.com/articles/s41586-019-1139-x. ↩
13 David Gokhman i in., Reconstructing Denisovan Anatomy Using DNA Methylation Maps, „Cell” 2019, nr 179 (1), s. 180–192; https://www.cell.com/cell/fulltext/S0092-8674(19)30954-7. ↩
14 Claire A. de March i in., Genetic and functional odorant receptor variation in the Homo lineage, „iScience” 2023, nr 26; https://www.cell.com/iscience/fulltext/S2589-0042(22)02181-2?_returnURL=https%3A%2F%2Flinkinghub.elsevier.com%2Fretrieve%2Fpii%2FS2589004222021812%3Fshowall%3Dtrue. ↩
15 Vivian Slon, i in., The genome of the offspring of a Neanderthal mother and a Denisovan father, „Nature” 2018, nr 561, s. 113–116; https://www.nature.com/articles/s41586-018-0455-x. ↩
16 Emilia Huerta-Sánchez i in., Altitude Adaptation in Tibetans Caused by Introgression of Denisovan-like DNA, „Nature” 2014, nr 512, s. 194–197; https://www.nature.com/articles/nature13408. ↩
17 Demeter Fabrice i in., A Middle Pleistocene Denisovan Molar from the Annamite Chain of Northern Laos, „Nature Communications” 2022, nr 13 (2557); https://www.nature.com/articles/s41467-022-29923-z. ↩
18 Betty Bonfante i in., A GWAS in Latin Americans Identifies Novel Face Shape Loci, Implicating VPS13B and a Denisovan Introgressed Region in Facial Variation, „Science Advances” 2021, nr 7 (6); https://www.science.org/doi/10.1126/sciadv.abc6160. ↩
19 Marcin Ryszkiewicz, Co wiadomo o Homo, „Polityka” 2021, nr 37 (3329), s. 63; https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/2133244,1,co-wiadomo-o-homo-jeszcze-wiecej-gatunkow-czlowieka.read. ↩
20 Hugo Zeberg, Svante Pääbo, The major genetic risk factor for severe COVID-19 is inherited from Neanderthals, PNAS 2020, nr 117 (29), s. 16172–16175; https://www.nature.com/articles/s41586-020-2818-3. ↩
21 Hugo Zeberg, Svante Pääbo, A genomic region associated with protection against severe COVID-19 is inherited from Neandertals, PNAS 2021, nr 118 (9); https://www.pnas.org/doi/10.1073/pnas.2026309118. ↩
22 Mercedes Conde-Valverde i in., The Child Who Lived: Down Syndrome among Neanderthals?, „Science Advances” 2024, nr 10 (26); https://www.science.org/doi/10.1126/sciadv.adn9310. ↩
23 Laura Weyrich i in., Neanderthal behaviour, diet, and disease inferred from ancient DNA in dental calculus, „Nature” 2017, nr 544 (7650), s. 357–361; https://doi.org/10.1038/nature21674. ↩
24 Lutz Kindler i in., Large-scale Processing of Within-Bone Nutrients by Neanderthals, 125,000 Years Ago, „Science Advances”, 2 lipca 2025; https://doi.org/10.1126/sciadv.adv1257. ↩
25 Agnieszka Krzemińska, Z miłością, przy kościach, „Polityka” 2021, nr 30, s. 58; https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/2126415,1,tajemnice-neandertalczykow.read. ↩
26 Dirk Leder i in., A 51,000-year-old engraved bone reveals Neanderthals’ capacity for symbolic behaviour, „Nature Ecology & Evolution” 2021, nr 5, s. 1273–1282; https://www.nature.com/articles/s41559-021-01487-z. ↩
27 Ewelina Krajczyńska-Wujec, Nowe oblicze znanych artefaktów dzięki tomografii komputerowej, „Nauka w Polsce”, 4 października 2024; https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C104735%2Cnowe-oblicze-znanych-artefaktow-dzieki-tomografii-komputerowej.html. ↩
28 Izrael Hershhkovitz i in., A Middle Pleistocene Homo from Nesher Ramla, Israel, „Science” 2021, nr 372 (6549), s. 1424–1428; https://doi.org/10.1126/science.abh3169. ↩
29 Katerina Harvati i in., Apidima Cave fossils provide earliest evidence of Homo sapiens in Eurasia, „Nature” 2019, nr 571 (7766), s. 500–504; https://www.nature.com/articles/s41586-019-1376-z. ↩
30 Ludovic Slimak i in., Modern human incursion into Neanderthal territories 54,000 years ago at Mandrin, France, „Science Advances 2022, nr 8 (6); https://www.science.org/doi/10.1126/sciadv.abj9496. ↩
31 Marcin Ryszkiewicz, Moja grota z kraja, „Polityka” 2024, nr 14, s. 76; https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/2250069,1,moja-grota-z-kraja-dlaczego-nasze-relacje-z-neandertalczykami-byly-tak-przelotne.read. ↩
32 Jan Krause i in., „Nature” 2024, nr 615; https://www.nature.com/articles/s41586-024-08420-x. ↩
33 Sriram Sankararaman i in., The Genomic Landscape of Neanderthal Ancestry in Present-Day Humans, „Nature” 2014, nr 507, s. 354–357; https://www.nature.com/articles/nature12961; Benjamin Vernot, Joshua M. Akey, Resurrecting Surviving Neandertal Lineages from Modern Human Genomes, „Science” 2014, nr 343, s. 1017–1021; https://www.science.org/doi/10.1126/science.1245938. ↩
34 Rini Pauly i in., „Enrichment of a Subset of Neanderthal Polymorphisms in Autistic Probands and Siblings. „Molecular Psychiatry” 2024, nr 29, s. 3452–3461; https://www.nature.com/articles/s41380-024-02593-7#S.embed_link-K.C-B.1-L.4.zw. ↩
35 Agnieszka Krzemińska, Dowód z czaszki, „Polityka” 2015, nr 32, s. 62; https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1628055,1,jak-sie-kiedys-scigalo-i-karalo-zbrodniarzy.read. ↩
36 Qiaomei Fu i in., An early modern human from Romania with a recent Neanderthal ancestor, „Nature” 2015, nr 524 (7564), s. 216–219; https://doi.org/10.1038/nature14558. ↩
37 Martin Petr i in., The Evolutionary History of Neanderthal and Denisovan Y Chromosomes, „Science” 2020, nr 369 (6511), s. 1653–1656; https://doi.org/10.1126/science.abb6460. ↩
38 Ludovic Slimak i in., Long Genetic and Social Isolation in Neanderthals Before Their Extinction, „Cell Genomics” 2024, nr 4 (9100593); DOI: 10.1016/j.xgen.2024.9100593. ↩
39 Agnieszka Krzemińska, Homo cooperativus, „Polityka” 2024, nr 20, s. 58; https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/2254913,1,homo-cooperativus-czyli-jak-sie-stalismy-zwierzetami-stadnymi-na-pewno-dzieki-chciwosci.read. ↩
40 Sabine Gaudzinski-Windheuser, Lutz Kindler, Katarine MacDonald, Wil Roebroeks, Hunting and Processing of Straight-Tusked Elephants 125,000 Years Ago: Implications for Neanderthal Behavior, „Science Advances” 2023, nr 9 (5); https://www.science.org/doi/10.1126/sciadv.add8186. ↩
41 Ian Gilligan i in., Paleolithic eyed needles and the evolution of dress, „Science Advances” 2024, nr 10 (26); https://www.science.org/doi/10.1126/sciadv.adp2887. ↩
42 Anneline Pinson i in., Human TKTL1 Implies Greater Neurogenesis in Frontal Neocortex of Modern Humans Than Neanderthals, „Science” 2022, nr 377 (6611); https://www.science.org/doi/10.1126/science.abl6422. ↩
43 Liming Li i in. Recurrent Gene Flow Between Neanderthals and Modern Humans Over the Past 200,000 Years, „Science” 2024, nr 385 (6705); https://doi.org/10.1126/science.adi1768. ↩
44 Benjamin Vernot i in., Unearthing Neanderthal Population History Using Nuclear and Mitochondrial DNA from Cave Sediments, „Science” 2021, nr 372 (6542); https://www.science.org/doi/10.1126/science.abf1667. ↩
45 Hugo Zeberg, Janet Kelso, Svante Pääbo, The Neandertal Progesterone Receptor, „Molecular Biology and Evolution” 2020, nr 37 (9), s. 2655–2660; https://academic.oup.com/mbe/article/37/9/2655/5841671?login=false. ↩
46 Laura Sophia Limmer i in.,
