Furia - Robert Ziębiński - ebook + książka

Furia ebook

Robert Ziębiński

4,2

Opis

Gdy już dopadną cię demony przeszłości, czas podpalić świat…

Dla licealisty z prowincjonalnego miasteczka romans z charyzmatyczną nauczycielką może wydawać się spełnieniem marzeń. Jej intrygujące intymne tatuaże powinny podpowiedzieć mu, że nic nie wie o jej mrocznej przeszłości. Za młodzieńczą naiwność przyjdzie mu zapłacić najwyższą cenę.

Odnalezienie ciała Sebastiana uruchamia w Kościanie Dolnym spiralę ślepej agresji. Tylko tajemnicza polonistka zdaje sobie sprawę, że nie chodzi o lokalne mafijne porachunki. To wiadomość dla niej. Ucieczka przed okrutną zemstą królów warszawskiego podziemia właśnie dobiegła końca. Już nie ma wyboru, musi stanąć do samotnej walki na śmierć i życie. I podobnie jak dwadzieścia lat wcześniej, nie jest bez szans…

Furia to brawurowe połączenie mistrzowskiego portretu psychologicznego wyjątkowej kobiecej bohaterki, kryminalnej intrygi, pełnej zaskakujących zwrotów akcji oraz przejmującego obrazu patologii podupadłego miasteczka.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 275

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (147 ocen)
78
34
28
5
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Aguleczek5

Całkiem niezła

John Wick w spódnicy tylko w takiej polskiej i uboższej wersji. Totalnie nie przekonała mnie ta historia naszpikowana akcją, sensacją, wątkami mafijnymi i wszystkim co z przemocą związane. Od pierwszych stron autor stawia na wulgarność, prostotę będącą nieco zbyt blisko prostactwa. Do pewnego momentu nawet dobrze się to czytało, ale potem wszystkiego było za dużo. Najsłabszym dla mnie ogniwem była główna bohaterka. Do bólu irytująca i sztampowa. Kobieta czołg, która powala na ziemię każdego brutala i jako jedna z nielicznych od lat umyka mafii. No nie kupuję tego. W dodatku autor ogranicza się w kreacji każdej postaci jedynie do cech wyglądu, a charakter pozostawia do własnej interpretacji. Zdecydowanie wolę odmienne proporcje. Książkę czyta się szybko, przez natłok zdarzeń nie nuży, ale po lekturze pozostaje poczucie jedynie taniej rozrywki w niezbyt dobrym stylu. A szkoda, bo jak w posłowiu zostało napisane, inspiracją były prawdziwe zdarzenia. Nie oczekiwałam wiele, a i tak w pewnym...
00
asiam1979

Nie oderwiesz się od lektury

Znakomita. Trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. POLECAM.
00

Popularność




WydawcaJoanna Laprus-Mikulska

Redaktor prowadzącySylwia Ciuła

RedakcjaMaja Strzeżek

KorektaEwa Grabowska

Copyright © by Robert Ziębiński, 2019 Copyright © for this edition by Dressler Dublin Sp. z o.o., Warszawa 2019

Wydawnictwo Świat Książki 02-103 Warszawa, ul. Hankiewicza 2

Warszawa 2019

Księgarnia internetowa: swiatksiazki.pl

Skład i łamanieAkces, Warszawa

Dystrybucja Firma Księgarska Olesiejuk sp. z o.o. 05-850 Ożarów Mazowiecki, ul. Poznańska 91 e-mail: [email protected], tel. 22 733 50 10www.olesiejuk.pl

ISBN 978-83-813-9430-7

Skład wersji elektronicznej [email protected]

Zła najczęściej nie da się naprawić; możemy je tylko pomścić.

Aleksander Dumas, Hrabia Monte Christo

Gdy się krzywdzi człowieka, należy czynić tow taki sposób, aby nie trzeba było obawiać się zemsty.

Niccolò Machiavelli, Książę

One way or another, I’m gonna find ya

piątek

I

– Przestań – mówię do kolesia, który klęczy między moimi nogami.

Znad cipki wyłania się twarz przestraszonego chłopaka.

– Coś nie tak?

– Wszystko nie tak – odpowiadam. – Wszystko. Weź spójrz na to, co liżesz.

Chłopak robi jeszcze bardziej przestraszoną minę. Niemal wybucham śmiechem, ale w ostatniej chwili się powstrzymuję.

– Pomogę ci. Czy to, nad czym się pochylasz, wygląda jak kopalnia?

– Jak co? – pyta skołowany.

– Jak, kurwa, kopalnia. Wiesz, węgiel. Brudni kolesie w takich kaskach z lampkami na głowach? Pierdolona kopalnia Wujek...

– No... nieee...

– Brawo. To, kurwa, nie jest kopalnia. To cipka. Cipka to taki babski chuj. Chciałbyś, żebym obciągając ci kutasa, wbijała w niego zęby?

– No... nieee...

– Dobrze. Do czegoś dochodzimy. Skoro ty nie chcesz, żebym wbijała ci zęby w kutasa, to nie traktuj mojej cipki, jakby była kopalnią. Nie fedruj w niej, jakbyś dostał kilof, a liż, kurwa, delikatnie.

Młody uśmiecha się i zatapia we mnie usta.

– Tak? – sepleni.

– Tak lepiej.

Odjeżdżam.

Jest dużo lepiej.

Tych gówniarzy trzeba uczyć wszystkiego.

II

Godzinę później młody zbiera się do wyjścia. Nie mam ani siły, ani ochoty podnosić się z łóżka, więc nie odprowadzam go do drzwi. Już się zresztą chyba do tego przyzwyczaił. Palę papierosa. Gapię się w sufit.

Młody pyta:

– Proszę pani...

– Przestań – przerywam mu.

– Co mam przestać?

– Mówić do mnie jak do nauczycielki.

– Ale pani jest nauczycielką...

Spotykamy się od miesiąca. To czwarty raz. Tym razem bez wytrysku wytrzymał ponad godzinę. Uczy się. Kiedyś będą z niego ludzie.

– Wiem, że jestem, ale nie mów do mnie jak do tej kwoki Dobosz. Chyba że ona też ci po lekcjach obciąga.

– To jak mam mówić? – pyta wyraźnie zagubiony.

– Nie wiem. Wymyśl – odpowiadam, wypuszczając ustami dym.

W zasadzie to nawet nie wiem, jak się wpakowałam w ten romans. Ale gówniarz jest miły i chyba nie zasłużył na takie traktowanie. Może powinnam wstać i go przytulić? Ale, kurwa, nie mam siły. Po tygodniu spędzonym między rozwrzeszczanymi nastolatkami i sfrustrowanymi nauczycielami, po kilku bezsennych nocach i całkiem przyzwoitym pieprzeniu, mam ochotę tylko leżeć i palić.

– Dobra, chłopaku, byłam niemiła – mówię z zamkniętymi oczami. – Lubię cię. Jesteś fajny. Dziękuję.

– Ja pa... znaczy ciebie też lubię. I też dziękuję – odpowiada. – Jest pa... znaczy jesteś śliczna...

– Tylko się nie zakochuj. Jestem dla ciebie za stara – odpowiadam i parskam śmiechem.

On też zaczyna się śmiać.

– Leć do domu, chłopaku.

– Lecę – mówi i wychodzi z sypialni.

Słyszę, jak schodzi po drewnianych schodach. Skrzypią pod ciężarem jego ciała. Zupełnie jak łóżko.

Gówniarz ma na imię Sebastian. Myślę, że będą z niego ludzie. I nie mam na myśli tylko ruchania. Jego siedemnastoletni kutas całkiem sprawnie sobie radzi. Ale głowę też ma nie od parady. Jak nie zjebie sobie życia, dla przykładu romansem ze starszą o dwadzieścia lat nauczycielką polskiego, to pewnie do czegoś dojdzie. Potrafi myśleć. A przynajmniej próbuje. Co na tle jego kolegów w klasie jest już niezłym osiągnięciem.

I jest dyskretny. W świecie, w którym dzieciaki wrzucają wszystko na insta, on zamknął usta i swoje social media.

Taka była umowa. Chcesz zobaczyć moją cipkę? Komórę zostawiasz na ganku. A jak powiesz komuś w klasie... Urwę ci jaja. Nie powiedział. Myślę, że spodobało mu się to, co z jego jajami robiły moje usta.

Ja tak nie miałam. Po pierwsze, nie spotkałam nigdy nauczyciela, przed którym chciałabym rozłożyć nogi. Po drugie, w zasadzie nie spotykałam w jego wieku nauczycieli, a jeśli już ktoś mnie uczył... To było dawno, bardzo dawno temu... Ech...

Słyszę, jak Sebastian zamyka drzwi na dole. I już go nie ma. Został zapach nastoletniej namiętności i spermy.

Swoją drogą to ciekawe, co pomyślałyby te wszystkie nobliwe raszple w pokoju nauczycielskim, gdyby wiedziały, że ich ulubiony Sebastian uczy się po lekcjach nie deklinacji, a penetracji. Pewnie dostałyby zawału. Wywaliliby mnie z pracy. Wybuchłaby afera. Dyrektor Przybyło – tłusty spaślak – trząsłby się jeszcze bardziej niż podczas akademii na zakończenie roku. Może nawet dostałby zawału? Hm... Wszyscy mówią o potrzebie zmiany. Może to sposób na przyspieszone wybory?

Lepiej nie.

Będę musiała skończyć ten romans, zanim zrobi się niebezpiecznie. Gówniarz się zakocha i zrobi coś głupiego. Zakochani ludzie zawsze robią głupie rzeczy. Wiem o tym doskonale.

III

Wino w kieliszku się kończy, więc wstaję i idę do kuchni. Butelka stoi na stole, tam, gdzie ją zostawiłam. Odruchowo zaglądam do lodówki, ale nie znajduję w niej nic interesującego.

Po drodze szukam płyty. Nie lubię ciszy. Cisza sprawia, że w głowie kłębią się dziwne myśli. Po chwili dom wypełniają dźwięki lodowatej płyty Sink Ya Teeth. Bity rezonują w drewnianej podłodze. Dyskoteka w piekle.

Napełniam kieliszek winem i wyglądam przez okno.

Kilka lat temu kupiłam dom pod lasem z dwóch powodów. Po pierwsze, zbudowano go na wzgórzu, dzięki czemu zawsze widzę, czy ktoś się zbliża. To daje poczucie bezpieczeństwa. A po drugie – najbliższy dom znajduje się blisko dwa kilometry stąd. To pozwala uniknąć wścibskich spojrzeń. A kiedy chcę przelecieć ucznia, nie muszę się martwić, że ktoś przypadkiem zobaczy, jak wchodzi przez bramę.

Połowa listopada. Jest dwudziesta pierwsza, za oknem ciemno. Lampa przed domem przepaliła się dawno temu, a ja nie zgłosiłam tego w urzędzie. Tak jest dobrze. W wieczór taki jak ten widzę światła miasteczka. Zarys lasu. Sebastiana już nie ma. Zniknął w mroku.

Głośna muzyka zagłusza myśli. Zabieram ze sobą butelkę i wracam do łóżka. Otulę się kołdrą i zasnę. Sebastian dotrze do domu za godzinę. Aby zabić zapach mojej cipki, zapewne przed wejściem do domu wypije piwo. Jest taki bar, do którego chodzą lokalni bezrobotni i licealiści. Projekcja przyszłości. Potem wróci do domu.

Ciekawe, czy zwali konia przed snem...

Jest taki młody. Pobudzony.

Kiedy byłam w jego wieku, zawsze robiłam sobie dobrze jakąś godzinę po. Choć, cholera, wcale nie byłam jakaś rozwiązła.

Zasypiam w rytm zimnej elektroniki.

Gdy śpię owinięta w ciepłą pościel, ktoś wbija nóż w ciało Sebastiana.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.