Ebba i Gawron. Pirackie lato - Frida Nilsson - ebook

Ebba i Gawron. Pirackie lato ebook

Nilsson Frida

0,0
14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

DO 50% TANIEJ: JUŻ OD 7,59 ZŁ!
Aktywuj abonament i zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego, aby zamówić dowolny tytuł z Katalogu Klubowego nawet za pół ceny.


Dowiedz się więcej.
Opis

Gdy przyjaźnisz się ze zwariowanym gadającym ptakiem, jedno jest pewne: wrażeń nie zabraknie. A może nawet uda się schwytać paru piratów? Rezolutna dziewczynka i wygadany gawron znani z książki „Ebba i Garwon. Szalona wyprawa” ruszają na spotkanie zupełnie nowej przygody!

Ebba strasznie tęskni za Gawronem. Tak dawno go nie widziała! Czyżby jej najlepszy przyjaciel już o niej nie pamiętał? Ależ skąd: pewnego letniego wieczora nagle się zjawia. W dodatku ma świetny plan: wyruszą na wielką wyprawę rowerową tropem krwiożerczych piratów. Ahoj, przygodo!

Złodzieje rowerów, ucieczka z niewoli, fałszywy pirat, rodzinna tajemnica – w tej podróży wydarzy się wszystko, tylko nie to, czego się spodziewali.

Frida Nilsson i Anke Kuhl, twórczynie popularnej serii o Hedwidze, serwują czytelnikom opowieść pełną energii, akcji i zakręconego humoru. Perypetie bohaterów bawią, zaskakują i dostarczają mnóstwa emocji – a przy tym przypominają o niezwykłej mocy przyjaźni.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 90

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Cześć, Gawronie!

Często o Tobie myślę. Sporo do Ciebie pisałam, ale nie przyszła żadna odpowiedź i trochę się martwię. Tłumaczę to sobie tak, że zabrakło Wam papeterii albo coś…

Zaczęły się wakacje. Mogę robić, co mi się żywnie podoba: leniuchować, kąpać się, grać na konsoli, oglądać filmy. Nawet nie masz pojęcia, jak mi dobrze. Dni przelatują migiem jeden za drugim, ani się obejrzę, a znów przyjdzie jesień. Pamiętasz jeszcze budkę z lodami na Drottninggatan? Codziennie dostaję od mamy pieniądze, żebym mogła sobie coś kupić, więc chodzę do tej budki i prawie za każdym razem kupuję lody gruszkowo-czekoladowo-jagodowe. Ty wziąłbyś pewnie malinowo-malinowo-malinowe, jak zawsze, prawda? A może tam, gdzie mieszkasz, nie ma lodów malinowych?

Tak w ogóle to bardzo bym się cieszyła, gdybyś jednak do mnie napisał. Chciałabym po prostu wiedzieć, że o mnie nie zapomniałeś. Każdego dnia sprawdzam, czy był już listonosz. Tak z siedem razy dziennie, na wszelki wypadek.

Ściskam Cię mocno

Ebba

Lato. Najlepsza pora roku. Można się cieszyć życiem i wszelkie problemy tego świata znikają jak ręką odjął. Nawet pasztetowa na kolację nie wydaje się aż taka straszna, a siniaki na nogach i rękach dodają człowiekowi uroku. Tak właśnie jest latem. Humor wszystkim dopisuje.

Wszystkim z wyjątkiem mnie. Jak zaległam na kanapie, tak na niej leżę i tylko wzdycham od czasu do czasu. Za oknem świeci słońce, a mama zagląda do mnie średnio co sekundę.

– A mooożeee… wyszłabyś na dwór? – podsunęła ostatnim razem. – Od siedzenia w domu przez całe lato nabawisz się tylko niedoboru witamin. I wypadną ci zęby!

Pokręciłam głową.

– Już od tygodnia tak tu gnijesz! – ciągnęła. – Poszłabyś chociaż na lody!

Znów pokręciłam głową.

Mama zamilkła.

– Gawron nic nie odpisał? – spytała po chwili.

Przełknęłam twardą gulę, która utkwiła mi w gardle.

– Nie.

Mama, obgryzając skórkę przy paznokciu, starała się wymyślić, jak mnie pocieszyć. Nic nie przyszło jej do głowy i po cichu wyszła.

Mój najlepszy przyjaciel Gawron przeprowadził się rok temu do Norwegii, w swoje rodzinne strony, i bardzo mi go brakuje. Do tego stopnia, że z tęsknoty boli mnie brzuch. W wakacje zawsze mieliśmy mnóstwo superpomysłów. Szliśmy popływać, włóczyliśmy się po mieście, przesiadywaliśmy godzinami na stryszku u Gawrona, graliśmy w uno i tak dalej. Bez niego nie czuję, że naprawdę przyszło lato.

Zajrzał do mnie tata.

– Co jemy dziś na kolację? Jakieś specjalne życzenia? – spytał dziarskim tonem.

– Nie – odparłam.

– Możesz wybrać, co tylko chcesz! – przekonywał. – Może zupa cytrynowa?

– Nie, dzięki – powtórzyłam, choć zupa cytrynowa to moje ulubione danie. Nie miałam ochoty kompletnie na nic.

Tata nie poddawał się jeszcze przez chwilę.

– Gawron dalej milczy?

Nie dałam rady odpowiedzieć. Schowałam tylko głowę pod poduszkę i tak leżałam, aż sobie poszedł. Całe moje życie przypominało jedną wielką czarną dziurę.

Na kolację była ostatecznie pasztetowa.

– No, wcinaj! – zachęcał tata, kiedy postawił talerz na stole.

Jeśli nie wiecie, pasztetowa to taka różowoszara kiełbasa o papkowatej konsystencji. Są w niej małe czarne kropki – grubo mielony pieprz. Jeśli się go rozgryzie, wypala język.

Nałożyłam sobie odrobinę, po czym siedziałam nad talerzem i przełykałam kawałki bez gryzienia, popijając je litrami mleka. Tata uważał, że nie ma nic lepszego niż dobra pasztetowa. Delektował się nią, a sos ściekał mu po brodzie. Pochłonął cały stos smażonych plasterków i tak się najadł, że ledwie mógł się ruszyć z miejsca. Przypomniało mi się ubiegłoroczne lato, gdy Gawron i ja zakradliśmy się nocą do restauracji i usmażyliśmy burgery i stripsy. Gawrona mdliło potem z przejedzenia i przez całą noc śniły mu się koszmary o stripsach z kurczaka.

Nawet się nie zorientowałam, kiedy po policzkach popłynęły mi łzy. Tamte stripsy były ostatnią rzeczą, którą Gawron i ja wspólnie upichciliśmy. A jeśli już nigdy nie będziemy siedzieć naprzeciwko siebie z nogami na kokardkę i opychać się wielgachnymi burgerami z serem i ogórkiem? Dlaczego on nie odpisuje? A jeśli naprawdę o mnie zapomniał?

Zerwałam się z krzesła i wybiegłam z kuchni.

– Ależ skarbie, co się stało? – zawołała za mną mama.

– Wydawało mi się, że Ebba lubi pasztetową… – odezwał się tata.

Trzasnęłam drzwiami do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Poduszka zrobiła się mokra od łez.

Leżałam tak przez cały ciągnący się w nieskończoność wieczór. Mama skradała się pod drzwiami na palcach jak skrzat. Raz je otworzyła i powiedziała:

– Zobaczysz, Gawron napisze lada dzień. Może nawet jutro dostaniesz od niego list.

– Aha, jasne – mruknęłam, chociaż wcale w to nie wierzyłam.

O dziesiątej w telewizji leciał film. Tata chciał go obejrzeć i otworzył paczkę chipsów, chociaż był dopiero czwartek, a my niezdrowe rzeczy jemy tylko w soboty. Mniej więcej w połowie filmu w przedpokoju rozdzwonił się telefon – szary, z kablem skręconym w sprężynkę. Mama leżała właśnie w wannie.

– Odbierzcie! – zawołała.

– Oglądam film! – odkrzyknął tata. – Co za dureń w ogóle dzwoni o tej porze?

– Nie dowiesz się, dopóki nie odbierzesz! – zauważyła mama. – Kąpię się!

– Masz bliżej!

– Nie wygłupiaj się!

– Nie, nie zamierzam odbierać – wymamrotał tata. – Nie w środku nocy.

Telefon dzwonił raz za razem. Osiem sygnałów, dziewięć, dziesięć. Leżałam w łóżku i się w nie wsłuchiwałam. Jedenaście, dwanaście, trzynaście…

– Odbierz wreszcie! – wydarła się mama.

– Nie – odmówił kategorycznie tata i pogłośnił telewizor.

Czternaście, piętnaście, szesnaście… Usiadłam na łóżku. Serce zaczęło mi bić szybciej, jakby chciało dać mi coś do zrozumienia. Co, jeśli…

– JA ODBIORĘ! – Zerwałam się i przemknęłam przez duży pokój, tak szybko, że paczka z chipsami spadła na podłogę.

– Ej, ej, spokojnie – mruknął tata.

Od tego dzwonienia telefon aż się trząsł. Podniosłam słuchawkę.

– Halo! Tu Ebba!

– No wreszcie, ile można czekać! – prychnął Gawron. – Co się tak wlokłaś?

Przełknęłam ślinę. Zrobiło mi się ciepło i błogo na sercu. To naprawdę on! Miałam wrażenie, że śnię.

– Nic, oglądałam telewizję – odparłam. – Leci film i nie mogłam się oderwać. – Odchrząknęłam. – A co u ciebie? Zacząłeś już wakacje?

– Nie mam czasu gadać! – rzucił. – Dzwonię z budki i zaraz skończą mi się drobniaki!

– Ojej – wyrwało mi się. Zaraz się jednak usztywniłam, jakbym była z betonu. – Jasne. Ale i tak fajnie, że się odezwałeś.

– No. Przyjdź na stację kolejową!

– Co?!

– Odbierz mnie ze stacji! – wydarł się Gawron. – Nie zamierzam chodzić po mieście sam o tej porze! Siedzę w poczekalni!

Potrzebowałam kilku sekund, żeby dotarło do mnie, co właśnie usłyszałam. Zakręciło mi się w głowie.

– Jesteś tutaj? – wyszeptałam. – W Örebro?

– Taaak! – potwierdził Gawron, jakby rozmawiał z kimś wyjątkowo mało rozgarniętym. – Ale zaraz skończą mi się pie…

– Pip-pip-pip – odezwał się telefon, po czym nastała cisza.

Dalszy ciąg tekstu w pełnej wersji książki.

Tytuł oryginału: Kråkans vilda piratsommar

Copyright © for the text by Frida Nilsson and Natur & Kultur, Stockholm 2021

Polish edition published in agreement with Koja Agency

Copyright © for the illustrations by Gerstenberg Verlag,

Hildesheim, Germany, 2023

Copyright © for the Polish translation by Agata Teperek, 2025

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Dwie Siostry, 2025

Przekład tej książki został sfinansowany dzięki dotacji przyznanej przez Swedish Arts Council.

ISBN 978-83-8150-730-1

wydanie I

wydawnictwodwiesiostry.pl

redakcja: Anna Mirkowska

korekta: Dominika Cieśla-Szymańska, Małgorzata Kuśnierz

opracowanie wersji elektronicznej:

Ta książka jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy o przestrzeganie praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty,

nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.Szanujmy cudzą własność i prawo!

Polska Izba Książki

Wydawnictwo Dwie Siostry sp. z o.o.

ul. Stefana Jaracza 2

00-378 Warszawa

Biblioteki, szkoły, przedszkola, księgarnie i inne instytucje zainteresowane ofertą specjalną zachęcamy do kontaktu z działem handlowym ([email protected], +48 577 888 278).