Dwanaście tajemnic - Jackie Ashenden - ebook

Dwanaście tajemnic ebook

Ashenden Jackie

4,0
11,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Gdy Orion North poznał Islę Kendrick w galerii sztuki, zafascynowała go pasja, jaką dostrzegł w jej oczach. Zapragnął ją bliżej poznać. Zastanawia się, jak do niej dotrzeć, lecz niespodziewana wiadomość o jej ślubie zmusza go do szybszego działania. Przekupuje jej narzeczonego, by wyjechał, a ją namawia, żeby wyszła za niego. Isla prawie go nie zna, ale jest między nimi chemia, która daje mu nadzieję, że zdoła ją do siebie przekonać. Ma pewien plan, na który potrzebuje dwunastu dni…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 152

Rok wydania: 2025

Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Jackie Ashenden

Dwanaście tajemnic

Tłumaczenie:

Barbara Kosiacka

Tytuł oryginału: His Innocent Unwrapped in Iceland

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2023

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2023 by Jackie Ashenden

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2025

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Bez ograniczania wyłącznych praw autora i wydawcy, jakiekolwiek nieautoryzowane wykorzystanie tej publikacji do szkolenia generatywnych technologii sztucznej inteligencji (AI) jest wyraźnie zabronione. HarperCollins korzysta również ze swoich praw na mocy artykułu 4(3) Dyrektywy o jednolitym rynku cyfrowym 2019/790 i jednoznacznie wyłącza tę publikację z wyjątku dotyczącego eksploracji tekstu i danych.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

[email protected]

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-291-2364-8

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek

Rozdział pierwszy

Isla Kendrick, otulona delikatnym jedwabiem sukni ślubnej w kolorze kości słoniowej, stała w przedsionku starożytnego opactwa, w którym miała za chwilę wziąć ślub. Ściskała kurczowo bukiet delikatnych różowych peonii, jakby był jej ostatnią deską ratunku.

Orion North, mężczyzna, który od roku usiłował przejąć Rodzinne Święta Kendricków – firmę, która w rodzinie Davida Kendricka była od pokoleń, zapewniając najwyższej jakości produkty i usługi bożonarodzeniowe – patrzył na nią wzrokiem pozbawionym emocji, zimnym jak zawsze.

Pojawił się magicznie w kościelnym przedsionku, podczas gdy ona zastanawiała się, co tutaj w ogóle robi. Z pewnością nie zapraszała go na ślub, nie zrobił tego też jej przybrany ojciec. Oczywiście poznała go przy stole zarządu, gdy negocjowano wykup firmy jej ojca, a także potem, podczas pełnienia funkcji w firmie. Uważała, że jest zimny i zdecydowanie nie dało się go lubić.

Teraz lubiła go nawet jeszcze mniej. Zaborczo zawłaszczał uwagę, co było jednym z powodów jej awersji.

Wysoki na sto dziewięćdziesiąt pięć centymetrów, z szerokimi barami i muskularną budową przypominał raczej wojownika niż multimilionera, którym był. Górował nad większością ludzi niczym olbrzymi dąb wystający ponad konary pozostałych drzew. Jednocześnie był jednym z najbardziej przerażających najeźdźców, którzy mogli pojawić się w firmie, a przy tym miał zimne, zachłanne spojrzenie, choć pewnie uśmiech wojownika byłby tu bardziej na miejscu.

Do tego był zabójczo pociągający, co wcale jej do niego nie przekonywało. Jego surowość i obcesowość same w sobie nie dodawały mu uroku, ale połączenie prostych czarnych brwi, dumnie uniesionego nosa, kształtu ust oraz oczu w kolorze starożytnego bursztynu powodowało, że ludzie zwracali na niego uwagę.

Isla nie chciał się w niego wpatrywać. Nie chciała, by jej oddech przyspieszał za każdym razem, gdy się pojawiał. Był wilkiem, drapieżnikiem i nienawidziła tego, że w jego towarzystwie czuła się jak bezwolna ofiara. Nie, żeby kiedykolwiek wykonał w jej kierunku jakiś ruch. Czasami zdarzało jej się wychwycić wpatrzony w nią nieobecny wzrok z końca stołu zarządu, nigdy jednak nie odezwał się do niej ani słowem, skąd więc jego obecność tutaj?

Zupełnie tak, jak nie miała pojęcia, czemu kołował nad firmą od tak długiego czasu niczym sęp nad lwem, który jeszcze nie umarł. Dotąd nie wykonał żadnego ruchu, co wzbudzało strach jej ojca od samego początku pojawienia się Northa, który słynął z gwałtownego dokańczania spraw i przejmowania firm.

Spojrzał na jej druhny, które natychmiast przestały poprawiać tren jej sukni i prowadzone poleceniem wydanym bez słów opuściły pomieszczenie, zostawiając Islę z nim sam na sam.

Przeszedł ją zimny dreszcz.

Od rana była nerwowa, bez końca zastanawiając się, czy decyzja poślubienia Gianniego, jednego z protegowanych jej ojca, była właściwa. Ojciec przedstawił ich sobie pół roku temu, a Isla natychmiast zrozumiała, że to sygnał, że zdaniem Davida powinna się ustatkować. Dla firmy rodzina miała ogromne znaczenie, szczególnie dla zarządu. Samotność nie sprzyjała jej dziedzictwu, a skoro Gianni był miły i znajdował się na liście jej ojca, zaczęła się z nim spotykać.

A kiedy oświadczył się sześć miesięcy później, przyjęła go.

Nie kochała go, ale to nie miało znaczenia. David uważał, że będzie z niego odpowiedni mąż i zięć, a ponieważ Isla bardzo chciała, żeby był z niej dumny, zgodziła się. I tak chciała założyć rodzinę, więc czemu nie? Tyle że przedślubna trema zdawała się przeczyć temu postanowieniu, a pojawienie się Oriona nie pomagało.

Miał dziś na sobie szyty na miarę garnitur w kolorze szarej gołębicy, przez co wyglądał jeszcze bardziej pociągająco niż zwykle, co zwiększyło jej niepokój. Za chwilę miała wyjść za mąż, nie powinna spoglądać na innych mężczyzn. Nie powinna nawet zauważyć jego obecności.

Ignorując drętwienie, uniosła brodę i wpatrywała się w mężczyznę, który tak bezceremonialnie zakłócił jej przygotowania.

– Cóż pan tu robi, panie North? – zapytała, umyślnie imitując ton, którego ojciec używał podczas zebrań. Nie do końca wyszło tak, jak chciała. – Jeśli pan nie zauważył, właśnie wychodzę za mąż i nie przypominam sobie, żeby znajdował się pan na liście zaproszonych gości.

Ostre rysy Oriona nie zdradzały żadnych emocji, w oczach jednak pojawił się dziwny błysk.

– Nie – powiedział spokojnie. – Nie zostałem zaproszony.

– Co więc pan tu robi?

– Nie chciałbym być posłańcem przynoszącym złe wieści, Islo, a jednak muszę cię poinformować, że pan młody się nie stawi.

Jego słowa zupełnie nie miały sensu.

– Jak to się nie stawi? Co masz na myśli?

– Dziś rano wyleciał prywatnym samolotem do Rzymu. – Głos Oriona brzmiał szorstko. – Doradziłem mu, żeby nie zapuszczał się na mój teren i zaoferowałem pokaźną sumę pieniędzy, żeby odpuścił. Skorzystał z okazji.

Isla zamrugała w niedowierzaniu. Na jego teren? O czym on, do diabła, mówi?

– Przepraszam, co zrobiłeś?

Orion nie wykonał żadnego ruchu, w jego oczach jednak znów pojawił się ten sam dziwny, ciepły blask.

– Nie ożeni się z tobą, Islo. Ani dziś, ani jutro, ani nawet za miesiąc. Właściwie śmiem twierdzić, że nigdy tego nie zrobi.

W przedsionku zaległa ogłuszająca cisza. Bukiet peonii wyśliznął się ze zdrętwiałych palców i uderzył o kamienną posadzkę, rozsypując płatki.

– Co? – spytała ochrypłym głosem. – Nie rozumiem.

Orion nachylił się i podniósł bukiet, a do pomieszczenia wszedł nieznany jej mężczyzna. Orion wyszeptał do niego kilka słów i mężczyzna wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

Coś dziwnego się tu działo.

– Panie North, oczekuję wyjaśnień. Gdzie jest Gianni? Dlaczego go tu nie ma? I co miał pan na myśli, opłacając jego odejście?

W kościele rozszedł się szmer i odgłosy niespokojnych rozmów. Było w nim pięciuset gości czekających na jej ślub, śmietanka londyńskiej socjety, wielu znajomych ojca, nie wspominając o rodzinie Gianniego. Jednak coś niepokojącego się działo, skoro podniósł się taki gwar.

Orion zbliżył się o krok i wręczył jej bukiet.

– Tak jak mówiłem, jest w drodze do Rzymu. Zapłaciłem mu, bo nigdy nie powinien był ci się oświadczać.

Nie wiedziała, co się działo dookoła, ale musiała wziąć się w garść. Ojciec zawsze powtarzał, że zachowanie spokoju w sytuacjach kryzysowych to cenna umiejętność i że zanim przejmie firmę, musi ją opanować. Szczerze mówiąc, wiele jeszcze musiała się nauczyć, zanim zostanie dyrektorem, i choć część z tych umiejętności była łatwa, pozostałe stanowiły wyzwanie. David twierdził, że musi nabrać dystansu, bo zbyt mocno jest zależna od emocji.

Isla sama to wiedziała. Jej wybuchowy charakter był powodem, dla którego nie udała się jej pierwsza adopcja. Kiedy więc David postanowił adoptować ją w wieku dwunastu lat, postanowiła trzymać swój charakter na wodzy i być córką idealną.

Jednak w obliczu szoku, jakiego doznała na wieść, że stojący przed nią mężczyzna opłacił jej narzeczonego, by ten ją opuścił, wszelkie umiejętności trzymania nerwów na wodzy zdawały się zawodzić.

– Dlaczego niby nie powinien był prosić mnie o rękę?

– Ponieważ cię nie kocha – odpowiedział Orion bez wahania. – A ty nie kochasz jego.

Isla patrzyła w zadziwieniu. Nic z tego nie miało sensu. Ani jego obecność, ani nieobecność Gianniego, ani to, co do niej mówił.

– To… zupełnie nie twoja sprawa.

– W sumie racja. – W jego głosie była taka pewność, jak gdyby znał jej uczucia lepiej od niej. – Zamierzałaś za niego wyjść, bo chciał tego David.

Pulsująca w jej żyłach złość coraz bardziej groziła nagłym wybuchem.

– Nie bądź śmieszny. Nic o nas nie wiesz. – Z całych sił starała się wyglądać na przyszłą panią prezes, a nie na rozgniewaną sierotę. – Nie ma znaczenia, ile mu zapłaciłeś. Masz go tu ściągnąć z powrotem.

Orion patrzył na nią ze stoickim spokojem tymi swoimi wilczymi oczami.

– Nie – odpowiedział tym samym spokojnym tonem. – Nie ma mowy.

Końcówki jej palców zaczęły marznąć. Zza drzwi dochodził coraz głośniejszy szmer.

To nie mogła być prawda. To się nie działo. Gianni na pewno czeka na nią przed ołtarzem.

Ale do tej pory wysłałby już kogoś, żeby sprawdził, skąd to opóźnienie.

Fakt. A jednak poza pracownikiem Oriona nikt się nie pojawił.

Zadrżała, gdy rzeczywistość w końcu zaczęła do niej docierać. Ani Gianni, ani jej ojciec się nie pojawili, a głosy gości za drzwiami były coraz głośniejsze.

Orion ze spokojem stał naprzeciw niej i wpatrywał się w nią.

Nagle zagrzmiało jej w uszach, a podłoga usunęła się spod stóp, ale niespodziewanie ciepła, silna dłoń złapała jej rękę.

Orion. Jego uchwyt był silny i pewny, z solidnością góry przytrzymał ją w pionie, choć kolana się pod nią ugięły.

– Wiem, że to dla ciebie szok – kontynuował spokojnym tonem – ale nie przyjechałem tu po to, żeby cię skrzywdzić.

– Nic nie rozumiem. – Nie podobało jej się, że brzmiała tak żałośnie. – Po co więc tu jesteś?

Dłoń podtrzymująca jej łokieć była ciepła, co stanowiło ogromny kontrast z chłodnym głosem. A jednak bursztynowe oczy znów zapłonęły.

– A jak myślisz? Jestem tu, żeby go zastąpić i ożenić się z tobą.

Orion przyglądał się, gdy jej błękitne oczy rozszerzały się ze zdziwienia.

Wcale się temu nie dziwił. W końcu to były bardzo szokujące oświadczyny.

Taki właśnie był plan, nad którym pracował od kilku miesięcy, właściwie od dnia, w którym dowiedział się, że Isla Kendrick ma poślubić jednego z protegowanych jej ojca. Orion po prostu nie mógł na to pozwolić.

Od miesięcy wprowadzał swój plan w życie, początkowo zamierzając zbliżyć się do niej powoli. Kiedy jednak ogłoszono jej zaręczyny, czego się nie spodziewał, musiał wprowadzić zmiany.

Nie był w niej zakochany. Miłość w dzisiejszych czasach nie była w jego zasięgu. A jednak musiał przyznać, że owładnęła nim swego rodzaju fascynacja.

Wszystko zaczęło się podczas gali w National Gallery, gdzie zobaczył ją pomiędzy innymi gośćmi stojącą przed obrazem z zachwytem wymalowanym na twarzy.

Nie wiedział jeszcze, kim była, ale ten zachwyt zdawał się ją rozświetlać, co przyciągnęło jego uwagę. Sprawdził później, cóż to za dzieło tak bardzo ją fascynowało, ale ku jego zdziwieniu był to po prostu obraz nocnego nieba van Gogha.

Orion nie lubił sytuacji, które były dla niego niejasne. Podszedł więc i zapytał, co w tym obrazie wzbudziło w niej takie emocje.

Uśmiechnęła się niczym słońce wschodzące w środku zimy i zaczęła mówić o pociągnięciach pędzla, warstwach farby, płynnym ruchu na niebie i o tym, jak to wszystko razem uformowało niesamowitą całość. Gestykulowała z gracją równą tej, z jaką wypowiadała słowa, a on patrzył na nią oczarowany.

Nigdy specjalnie nie interesował się sztuką, więc takie impulsy były dla niego zagadką. Był prosto rozumującym człowiekiem. Nie umiał tworzyć. Kiedyś, bardzo dawno temu próbował coś sam zbudować, ale porażka go załamała. Więcej już nie zawracał sobie tym głowy. Satysfakcję przynosiło mu badanie zepsutych systemów i wyszukiwanie powodów, dla których nie działały, a potem podejmowanie decyzji, co z nimi zrobić. Trochę jak mechanik samochodowy, który decyduje, jakie części oddać na złom, a które poddać rewitalizacji, żeby maszyna działała.

Był w tym dobry.

Dlatego stanowiło dla niego zagadkę, dlaczego ta kobieta opowiadająca z egzaltacją o kawałku płótna tak go zafascynowała. Chodziło o coś w niej. O sposób, w jaki ożyła, który tak bardzo pochłonął jego uwagę, że nie potrafił zrobić w tym momencie nic poza wpatrywaniem się w nią.

Tego wieczoru zdecydował, że musi się o niej dowiedzieć czegoś więcej.

Odkrycie, że była adoptowaną córką Davida Kendricka i dziedziczką jego podupadającej firmy nie zajęło dużo czasu. Jej adopcja trzynaście lat temu odbiła się szerokim echem w gazetach. „Bezdzietny magnat firmy świątecznej adoptuje dwunastolatkę w Boże Narodzenie”. Kendrick wykorzystał jej potencjał. Sam będąc sierotą, Orion był ciekaw, jakiego rodzaju bizneswoman z niej wyrosła. Może przy omawianiu projektów ożywiała się równie mocno, jak przy opisie obrazów?

Nie w tym przypadku, co początkowo go przytłoczyło. Była milcząca, ledwie odpowiadała zapytana i wydawała się niepewna siebie. Zupełnie inaczej, niż przedstawiał ją Kendrick, twierdząc, że jest olśniewająca.

Jej blade oblicze nie przypominało obrazu pani dyrektor z burzą złotych włosów, ciemnoniebieskimi oczami i gładką skórą. Wyglądała jak porcelanowa lalka, o ile porcelanowe lalki mogły być niewysokie i krągłe, z wyraźnie zaokrąglonymi piersiami, biodrami i udami. Drzemiące w nim zwierzęce instynkty doceniały walory jej kobiecości, choć na sali zarządu nie rozpalała się jak w galerii.

Była dla niego zagadką, a on lubił zagadki. Wykorzystał więc możliwość zaproponowania Kendrickowi odkupienie jego firmy, by zdobyć możliwość przyjrzenia się Isli Kendrick bliżej i odkryć, cóż tak wyjątkowego w sobie kryła.

Była bardzo poukładana, choć czasem z eleganckiego koka wyłaniał się jakiś niesforny blond kosmyk. Czasem również rozmazywała się jej nieznacznie szminka wokół dolnej wargi. No i górny guzik w nieskazitelnie wyprasowanej bluzce nie zawsze był zapięty.

Nie tylko to. Podczas rzadkich momentów, w których się odzywała, zauważył, że czasem przybierała pozę, której wcale nie potrzebowała. Wyczuwał w jej słowach brak głębi, zupełnie przeciwny temu, co słyszał w jej słowach przy obrazie, a to intrygowało go jeszcze bardziej.

Wielokrotnie próbował z nią porozmawiać, ale szybko stało się jasne, że go nie lubiła i celowo unikała kontaktu. Przyzwyczaił się już do bycia nielubianym. Nikt nie żywił ciepłych uczuć w stosunku do pirata, który przybywał na statek, by go ograbić. A jednak w jej przypadku niechęć okazała się irytująca.

Próbował ułożyć plan przekonania jej do siebie, kiedy nadeszła wiadomość o jej zaręczynach. Wtedy zdecydował się przejąć inicjatywę.

Między zaręczynami a ślubem był zaledwie tydzień przerwy, nie było więc czasu na zwłokę. Żadnej finezji i delikatności. Już wtedy wiedział, że małżeństwo zostało zaaranżowane przez Kendricka, by umocnić jej słabą pozycję w firmie i nie było tu mowy o miłości, choć nawet gdyby była, nie powstrzymałoby to jego planów, ale w tej chwili nie miał żadnych skrupułów przed zrobieniem ruchu w dniu ślubu.

To był idealny moment na wykorzystanie elementu zaskoczenia na swoją korzyść, a nie byłby bezdusznym przedsiębiorcą, gdyby nie umiał korzystać z nadarzających się okazji. Był mężczyzną, który dostawał, czego chciał, a w tej chwili chciał jej.

Dzień przed ślubem udał się do Kendricka i poinformował go, że chce Isli, dodając, że jeśli Kendrick wie, co dobre dla jego firmy, to pozwoli mu ją mieć. Zainteresowanie Oriona jego firmą spędzało starszemu mężczyźnie sen z powiek, tym bardziej, że w obecnej sytuacji firma była łatwym obiektem do przejęcia. Odpowiedział więc Orionowi, że w takim razie będzie musiał wykupić jego udziały za stosowną kwotę i zapewnić go, że Isla pozostanie dyrektorem przedsiębiorstwa, gdyż rodzinna firma świąteczna potrzebowała na czele Kendricka, najlepiej w formalnym związku. Nalegał również, żeby firma pozostała w nienaruszonym stanie przez rok od ślubu i żeby przez ten czas utrzymał małżeństwo, a dopiero po roku zdecydował, co dalej zrobić i z jednym, i z drugim.

Orion nie żywił żadnych uczuć wobec przedsiębiorstwa. Mógł utrzymać je przez rok, by potem sprzedać co najlepsze kąski. Nie dbał również o to, czy Isla będzie dyrektorem. Chciał jednak zabezpieczyć swoje środki i ją, skoro więc musiał w tym celu się z nią ożenić, nie widział przeszkód. Dla niego małżeństwo zawsze było bezsensowną instytucją, a rok to wystarczająco dużo na zaspokojenie swojej fascynacji.

Nie samo małżeństwo stanowiło tu największy problem.

Na szczęście miał w rękawie atuty w postaci wsparcia samego Kendricka i dobrze przygotowanej przemowy przedstawiającej korzyści dla obu zainteresowanych stron. Pozostało ją do tego przekonać.

Upadek welonu nie zdołał odwrócić jego uwagi od faktu, że jej ciemne oczy zrobiły się jeszcze ciemniejsze pod wpływem szoku i że bardzo pobladła. Była prawie tak biała, jak jej ślubna suknia.

– Mam wyjść za ciebie? – Jej lekki głos zaczął chrypieć. – Oszalałeś?

– Nie. Pomyśl o tym jak o okazji.

– Okazji? – Kilka kolejnych płatków z udręczonego bukietu spadło na podłogę. – Okazji na co?

Lekko zacisnął dłoń podtrzymującą jej łokieć w nadziei, że kontakt fizyczny złagodzi uczucie szoku. Powtarzał sobie, że to nie ma nic wspólnego z ciepłem jej jedwabistej skóry, które zapierało mu dech w piersi. Złapał ją w odruchu bezwarunkowym, teraz jednak nie umiał się zmusić, żeby zabrać rękę.

– Okazję do ocalenia rodzinnej firmy – odpowiedział.

Nie miał w zwyczaju używać gróźb podczas negocjacji, ale gdy były niezbędne do osiągnięcia celu, nie wahał się. Pozwolił więc, by ujrzała w nim pirata, bezlitosne oblicze, które pozwoliło mu na awans od życia z dnia na dzień do posiadania największej i najniebezpieczniejszej firmy zajmującej się przejęciami.

– Wczoraj wieczorem widziałem się z twoim ojcem i przeprowadziliśmy bardzo owocną rozmowę. Całkiem się ucieszył na wieść, że miałbym ożenić się z tobą zamiast Gianniego pod warunkiem, że nie tylko go wykupię, ale też utrzymam cię na stanowisku dyrektora. Obiecałem również pozostawić firmę bez zmian przez najbliższy rok, ale być może nie dotrzymam obietnicy i ją odsprzedam, chyba że moja małżonka doradzi mi inaczej.

W błękitnych oczach pojawiła się fala złości, a czerwień zalała blade policzki. Dobrze. To znaczyło, że miała kręgosłup moralny.

– Jeśli myślisz, że pozwolę ci…

– Pomyśl – powiedział, przyglądając się jej twarzy, która zarumieniła się pod wpływem jego dotyku. Ciekawe, doskonale wiedział, że go nie lubi, a jednak ta reakcja na jego dotyk była pocieszająca. – Jako dyrektor i moja żona będziesz miała możliwość wpływania na wszelkie zmiany. Być może będziesz chciała się im sprzeciwić. I może nawet zechcę cię posłuchać.

Odetchnęła głęboko, a on patrzył, jak opanowuje i odsuwa od siebie szok, przybierając kamienny wyraz twarzy. Imponujące. Czy to ten właśnie potencjał ujrzał w niej ojczym? Zdecydowanie było w niej więcej uczuć, niż dało się zauważyć na sali zarządu.

– Czyżbyś mi groził?

– W żadnym wypadku! Tak jak powiedziałem, nakreślam ci tylko możliwości.

– Zamiast tego mógłbyś po prostu nie kupować naszej firmy – odparła zimno. – Albo chociaż nie pchać się jako mój zastępczy mąż i wrócić do tego, co umiesz najlepiej, czyli do niszczenia. Jakaż to dla mnie okazja?

Pozwolił sobie na kolejny uśmiech. Zdecydowanie była twardsza, niż się spodziewał. Podobało mu się to. Jeszcze go jednak nie znała. Nie miała pojęcia, że nigdy się nie poddawał, gdy czegoś naprawdę chciał. Dawno temu, gdy miał jeszcze sumienie, zanim jego serce skamieniało, zdarzyło mu się zrezygnować. Z czegoś, czego bardzo pragnął. Nigdy więcej tego nie zrobi. Jego sumienie było równie martwe jak serce i nic nie mogło go zmiękczyć.

– Mógłbym. A jednak wolę się z tobą ożenić.

Zza drzwi oddzielających ich od głównej części kościoła dochodziły coraz głośniejsze dźwięki świadczące o nasilającym się zniecierpliwieniu zgromadzonych gości.

Musiał ją skłonić do podjęcia decyzji jak najszybciej.

– Niczego nie będę od ciebie oczekiwał – zaczął spokojnym, niskim głosem. – To będzie małżeństwo tylko na papierze. Możemy ustalić wszystkie szczegóły podczas miesiąca miodowego.

Isla znów zbladła.

– Miesiąca miodowego? Chyba żartujesz!

– W żadnym wypadku. – Zdążył już wszystko zaplanować. – Miesiąc miodowy będzie niezbędny, po pierwsze, żeby uspokoić atmosferę, po drugie na przedyskutowanie warunków. – I oczywiście dla niego na odkrycie, co tak bardzo go w niej pociąga.

Patrzyła, jakby widziała go po raz pierwszy w życiu.

– Postawmy więc sprawy jasno. Jeśli dziś za ciebie nie wyjdę, usuniesz mnie ze stanowiska dyrektora i zamkniesz firmę mojego ojca?

– Tak.

– Ale to jest szantaż!

Wzruszył ramionami.

– Wolę to nazywać zachętą.

– Nie dajesz mi jednak wyboru.

– Oczywiście, że masz wybór. Możesz za mnie nie wychodzić. Do niczego cię nie zmuszam.

Jej wzrok zza welonu był teraz ciemny, postawa sztywna i czuł napięcie jej ramion.

Czas mijał, a oni stali tu już za długo. Jeśli to się przeciągnie, początkowy szok minie i ona w końcu zacznie myśleć jasno i logicznie, a jego szansa przeminie. Nie mógł na to pozwolić.

– Chodź – wyszeptał. – Nie możemy zwlekać. Ludzie się niecierpliwią. Możesz odmówić, a wtedy ja się wycofam, po czym przejmę firmę i usunę cię ze stanowiska, a twój ojciec zostanie z niczym. Możesz się też zgodzić. Wtedy twój ojciec dostanie pokaźną sumę ze sprzedaży udziałów, ty zostaniesz na stanowisku, a firma przez rok będzie bezpieczna. Może nawet uda ci się mnie przekonać, żeby zostawić ją w nienaruszonym stanie nieco dłużej.

Cała się trzęsła.

– Jesteś draniem.

Niewzruszony Orion kiwnął głową. Spodziewał się jej gniewu.

– To prawda, choć bywałem nazywany znacznie gorzej.

– Nie przeszkadza ci, że opłaciłeś mojego narzeczonego, żeby mnie zostawił? Że…

– Nie przesadzaj – przerwał jej łagodnie. – Nie kochałaś go. Mnie też nie kochasz, więc właściwie zamieniasz w ten sposób jedną możliwość na inną. Nic wielkiego.

Rumieniec na jej twarzy nieco go zaskoczył. Założył, że drżenie jej ciała było oznaką strachu i choć nie zamierzał jej przestraszyć, był przygotowany na taką możliwość. A jednak ten rumieniec oznaczał gniew.

Dobrze. Gniew był lepszy od strachu. Był zdecydowanie silniejszy.

– Nic wielkiego? Zwariowałeś?

– Isla – wymamrotał. – Tak czy nie?

Przez chwilę myślał, że odmówi i odruchowo napiął wszystkie mięśnie.

Potem wyrwała rękę z jego uścisku. Jednak zamiast uciec z kościoła, ruszyła prosto do dębowych drzwi prowadzących do głównej nawy. Zatrzymała się przed nim, ściskając ledwie żywy bukiet peoni zbielałymi palcami.

– W takim razie chodź, załatwmy to jak najszybciej.

Uśmiechnął się. Miała więcej werwy, niż się spodziewał. Zdecydowanie więcej. Podobało mu się to. I to bardzo.

Podszedł więc do niej i otworzył szeroko drzwi, a kościół wypełnił się dźwiękami marsza weselnego.

Rozdział drugi

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji