DUMNE ORŁY TO MY !!! - Marcin Młynarczyk - ebook + audiobook

DUMNE ORŁY TO MY !!! ebook i audiobook

Marcin Młynarczyk

4,8

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Zawodnicy Orlej Polany pod wodzą trenera – smoka Ałki – w doskonałym stylu awansowali na Piłkarskie Mistrzostwa Starej Ziemi. Nowym trenerem dzielnych orlików został orzeł Bączek. Od tego momentu zaczęły się kłopoty najlepszego strzelca drużyny Kiwusia. Trener Bączek postawił Kiwusiowi (bardzo dobremu zawodnikowi, jednakże grającemu bardzo egoistycznie) ultimatum: albo grasz zespołowo, albo nie ma cię w drużynie! Czy Kiwuś poświęci swoje indywidualne popisy na rzecz dobra drużyny? Czy ja zamieni na my?! Jak pójdzie orlikom na Piłkarskich Mistrzostwach Starej Ziemi? Wspólnie z naszymi dumnymi orłami przeżyj piłkarskie perypetie, olbrzymie sportowe emocje i nieoczekiwane zwroty akcji! Poczuj razem z całą ekipą Orlej Polany, jaką siłą jest zespół, jaką moc ma drużyna! Z dumnymi orłami zasmakuj wielkiego futbolu! 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 49

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 1 godz. 8 min

Oceny
4,8 (8 ocen)
6
2
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność






Mamy „tak” – to tak. Mamy „nie” – to nie.

Ciach-ciach, cyk-cyk, ciach-ciach, cyk-cyk – słychać dźwięk nożyczek i spadające na wypolerowaną podłogę białe piórka młodziutkiego orzełka.

– Baczki przycinamy czy tylko lekko podcinamy? – spytał fryzjer Antek małego orlika o imieniu Kiwuś, który z wielką niechęcią przyszedł dziś do salonu fryzjerskiego. Fryzjer Antek to pies rasy spaniel. Żadne z dzieci nie lubi do niego przychodzić, bo strzyże jak chce, zwykle bardzo nierówno. Jednak tak dziwnie się składa, że wszystkim dorosłym jego strzyżenie bardzo się podoba. To w sumie i tak nieistotne. Jako jedyny fryzjer w okolicy nie ma żadnej konkurencji. Zatem może sobie strzyc, jak mu się podoba. Co się zaś tyczy samego strzyżenia, to który z młodych orłów lubi wpaść pod kosiarkę? Nie mówimy tutaj rzecz jasna o młodych orlicach. Z nimi sprawa ma się całkiem inaczej. Przecież małe orlice uwielbiają, jak ich piórka zmieniają kolor, stają się kręcone lub proste, no i ich długość również się zmienia. Najlepiej, jak tym przemianom towarzyszy spokojna, relaksująca muzyka, można się napić dobrego, cieplutkiego mleczka, poplotkować z ciekawym drobiazgów z dziewczęcego życia fryzjerem oraz – co oczywiste – przeglądać się raz po raz w wielgaśnym lustrze i na bieżąco oceniać postępy prac fryzjerskich. My jednak mówimy o młodych orlikach, które nie przepadają za pewnymi czynnościami. Który z nich lubi myć zęby, odrabiać lekcje, bawić się z dziewczynami, chodzić do szkoły czy w końcu chodzić do fryzjera? Żaden! No, może jedynie Piórko. Piórko lubi chodzić do fryzjera. Tak, tak, chodzi o tego małego orzełka, który wraz z rodziną mieszka na skale przy tej małej górce, gdzie rzeka skręca do lasu. Piórko urodził się z jednym jedynym piórkiem na małej główce, a dokładniej nad lewym okiem. Lewym – niebieskim okiem. Bo to drugie, prawe, ma przecież zielone. To lewe

– niebieskie ma po tacie, a to prawe – zielone po mamie. Ale Piórko to temat na inną historię…

Wróćmy jednak do Kiwusia. Siedzi zatem Kiwuś na fotelu u fryzjera i męczy się okrutnie (powodów jest kilka: niewygodny fotel, brzydka muzyka, strata czasu, bo mógłby strzelić kilka goli w meczu na boisku piłkarskim przy stawie, no i w końcu stres, który pojawia się, gdy Kiwuś zadaje sobie pytanie: Ciekawe, jak mnie ostrzyże? Pamiętacie, że spaniel Antek strzyże jak mu się podoba, zwykle nierówno…).

– Przycinamy, przycinamy!

Mama stanowczym głosem przerwała rozmyślania Kiwusia. Siedziała w wygodnym fotelu w kącie zakładu fryzjerskiego (tuż przy drzwiach). Jednak przeczytawszy wszystkie lokalne gazety i obejrzawszy wszystkie fryzury w nieco podstarzałym katalogu, była już nieco znudzona, a nawet trochę zniecierpliwiona oczekiwaniem na finał tej wizyty.

– On musi dziś pięknie wyglądać! – dodała. – Przecież idziemy do teatru!

– Zeskakuj, Kiwuś – powiedział fryzjer po skończonej robocie (o dziwo, poszło mu dziś całkiem nieźle!).

Mama małego orzełka uregulowała należność, pochwaliła nową fryzurę syna i pożegnała się ze spanielem Antkiem.

Kiwuś nie zdążył nawet podziękować fryzjerowi i pożegnać się z nim, ponieważ usłyszawszy od mamy informację o pójściu do jakiegoś teatru, od razu zaczął obmyślać plan, jak się od tego wymigać, dzięki czemu mógłby pograć z kolegami w piłkę.

W drodze do domu Kiwuś nieśmiało zagadnął mamę:

– Mamusiu, naprawdę muszę iść dziś do teatru?

– Tak – odpowiedziała krótko, zwięźle i stanowczo mama.

To krótkie „tak” mamy ostatecznie, nieodwołalnie i bezdyskusyjnie znaczyło, że mimo iż się nie chce, trzeba do teatru iść.

Mamy „tak” – to tak. Mamy „nie” – to nie. Koniec. Kropka.

Jedynie podsumowanie, że tak równa się tak, a nie równa się nie.

Zatem pierwsze pytanie:

Czy Kiwuś musi iść dziś do teatru?

Odpowiedź brzmi:

Zdecydowanie tak.

Zatem drugie pytanie:

Czy Kiwuś pójdzie pograć dziś w piłkę z kolegami i koleżankami?

Odpowiedź brzmi:

Na pewno nie pójdzie.

Zatem trzecie pytanie:

Czy Kiwusiowi opłaca się dąsać na mamę i całą sytuację?

Odpowiedź brzmi:

Nie opłaca się. Niczego to nie zmieni. I tak musi iść do teatru, więc lepiej niech się z tego cieszy, a nie marudzi i dąsa.

Można zadać jeszcze czwarte, piąte, szóste, siódme i… siedemdziesiąte siódme pytanie, ale sami rozumiecie, że to strata czasu…

Mamy „tak” – to tak. Mamy „nie” – to nie.

 „Piłka to coś więcej niż sport”

O dziwo, okazało się, że w teatrze są wszyscy koledzy Kiwusia z drużyny, wraz ze swoimi rodzinami. Wszyscy wystrojeni.

Rozpoczęło się przedstawienie pt. „Piłka to coś więcej niż sport”.

– Piłka jest jedna, a bramki są dwie – obwieścił aktor, który wcielił się w rolę znanego wszystkim w Orlej Polanie trenera.

Na scenie nie rozegrano co prawda meczu, były za to ciekawe rozmowy o piłce.

– Dlaczego piłka to coś więcej niż sport? – aktor pytał drugiego aktora.

– Piłka zawsze daje nadzieję na zwycięstwo! – padła odpowiedź.

Była supersceneria, ukazująca Orlą Polanę z jej pięknymi rzekami, jeziorami, morzem, górami i oczywiście pięknymi polanami.

Była przepiękna muzyka (w wykonaniu orlej orkiestry) i znakomite śpiewy:

– Do bojuuuu, Orłyyyyyyyyyyyyyyyyy!!! – orzeł tenor zaśpiewał na zakończenie spektaklu.

– Brawooooo! Brawooooo! Brawooooo! – słychać było gromkie oklaski z widowni.

– Bis! Bis! Bis! – domagała się publiczność.

Orzeł tenor dał się namówić i wraz z całą salą odśpiewał gromko:

– Do bojuuuu, Orłyyyyyyyyyyyyyyyy!!!



Pożegnanie trenera Ałki i powitanie trenera Bączka

Tuż po spektaklu i tuż przed weekendową potańcówką, odbywającą się w parku pod Orlim Gniazdem, Ibiz –

szef Piłkarskiego Związku Orlej Polany, zorganizował uroczystą konferencję. Jej bohaterami byli smok Ałka (były trener) oraz orzeł Bączek (nowy trener). Smok Ałka ze łzami w oczach żegnał się z wszystkimi kibicami Orlej Polany. Z powodów rodzinnych musiał wrócić do domu. Jego żona bowiem urodziła mu cztery smoczątka, a poważna kontuzja lewego skrzydła uniemożliwiła jej przylot do męża. Na sam koniec powiedział:

– Kochani, w sercu będę miał was do końca życia. Trenerowi Bączkowi, chłopcom i kibicom z całego serca życzę zdobycia mistrzostwa w najbliższym turnieju. No cóż, dla mnie ta przygoda się kończy. Rodzina jest mi najbliższa i dlatego wracam do niej. Pa, kochani!

Smok Ałka jednym machnięciem swoich wielkich skrzydeł wzbił się w górę. Zamachał jeszcze trzy czy cztery razy i poszybował bardzo wysoko. Wydawało się, że dotyka swoim smoczym nosem wiszącego na niebie księżyca. Buchnął jeszcze na sam koniec ogniem z paszczy, zatoczył trzy koła nad głowami żegnających go mieszkańców Orlej Polany i… fruuuuuuu… – pofrunął do swojej smoczycy i swoich smoczątek.

Wszystkim, którzy zebrali się, by pożegnać trenera, zrobiło się bardzo smutno.

– W sporcie i w życiu jest tak, że nie ma czasu na przestoje! Nie ma czasu na pustkę! – zaczął drżącym głosem ciągle wzruszony prezes Ibiz.

Chrząknął, wziął głęboki wdech, opanował się nieco i kontynuował: