32,00 zł
"Czy potrzebujesz terapii?" to jedno z najważniejszych dzieł Karen Horney, głównym jego celem jest przygotowanie pacjenta do trzech etapów procesu terapii – okresu przed rozpoczęciem psychoanalizy, w jej trakcie i po jej zakończeniu.
Karen Horney
Niemiecka psychoanalityk i psychiatra najbardziej popularna przedstawicielka koncepcji psychodynamicznych, współtwórczyni neopsychoanalizy. W swoich pracach podkreślała społeczno-kulturowe uwarunkowania rozwoju osobowości i zaburzeń, dystansując się wobec biologizmu koncepcji Freuda.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Założone w maju 1941 roku stowarzyszenie Association for the Advancement of Psychoanalysis za jeden ze swych celów uznało powszechną edukację w dziedzinie psychoanalizy. Dlatego też grupa zainteresowanych tym tematem miłośników psychoanalizy w marcu 1942 roku założyła Radę Pomocniczą tego stowarzyszenia.
Od tamtej pory Rada Pomocnicza sponsoruje przeznaczone dla nich wykłady z psychoanalizy prowadzone pod auspicjami stowarzyszenia i wygłaszane przez związanych z nim psychoanalityków. Wybór tematów odpowiada zainteresowaniom społeczeństwa i jego potrzebom. Jedna z serii takich wykładów nosiła tytuł Czy potrzebujesz terapii? Zapotrzebowanie na ten kurs, liczba uczestników i ich reakcje, a także szereg otrzymanych sugestii dotyczących zapewnienia szerszej dostępności wykładów przyczyniły się do decyzji o ich publikacji w formie książkowej. Na wniosek współautorów postanowiono tantiemy z tej książki wykorzystać do wspierania celu, w jakim założono Radę Pomocniczą.
Wszystkim współautorom przyświecają zasadniczo te same podstawowe założenia, zapewniające niniejszej książce jednolite fundamenty. W naturalny sposób jednakże każdy z nich wnosi do swej interpretacji podstawowych doktryn psychologii rozwiniętych w niniejszej publikacji własny, indywidualny charakter. Przekłada się to nie tylko na odmienne detale interpretacji, ale także punkty nacisku i styl. Tym samym książka oferuje zarówno zalety jednolitego podejścia, jak i różne sposoby przedstawienia treści.
Pierwszej redakcji dokonano wspólnie. Kiedy każdy z nas zapoznał się ze wszystkimi rozdziałami, zebraliśmy się, by wspólnie omówić ich treść. Podczas tych spotkań redakcyjnych towarzyszył nam tak silny duch współpracy, że pozostaną one w naszej pamięci jako czas nadzwyczaj pozytywnych relacji międzyludzkich.
Doktor Horney zechciała przyjąć obowiązki naszej redaktor naczelnej. Wniosła ogrom swej wiedzy na temat psychoanalizy, doświadczenie zdobyte podczas przygotowywania czterech ważnych prac na ten temat oraz spajający wpływ własnej osobowości.
Panna Dorothea Oppenheimer została naszą redaktor literacką. Pragniemy skorzystać z okazji, by jej podziękować za efektywną współpracę.
Zadanie współautorów było prostsze dzięki zainteresowaniu i sugestiom W. W. Nortona, którego zachęta i wsparcie zapewniło nam energię oraz doskonały, przyjemny start.
WSPÓŁAUTORZY
Współcześni nam członkowie naszej cywilizacji nie tylko w coraz większym stopniu potrzebują pomocy psychologicznej, ale także mają coraz większą świadomość tej potrzeby. Pomocy terapeutycznej szukają u psychiatrów, psychologów, pracowników socjalnych, duchownych, a także w książkach. Niektórzy zwracają się ku ruchom religijnym i etycznym, których przywódcy, w przekonaniu, że znaleźli sposób na bardziej zadowalające życie, ochoczo wskazują go innym.
Poszukując pomocy, coraz więcej osób sięga po psychoanalizę. Niektóre z nich, nieposiadające dogłębnej wiedzy, chwytają się obietnic psychoanalizy, gotowe rzucić się w nią bez namysłu. Z reguły to nic złego. Sumienny psychoanalityk nie podejmie terapii, o ile nie dostrzeże zasadnej szansy zapewnienia pacjentowi pomocy. Poddawany psychoanalizie pacjent stopniowo poznaje, czym jest psychoanaliza i z czym się ona wiąże.
Jednakże taki brak przygotowania do psychoanalizy, choć właściwie nieszkodliwy, jest niepożądany. Pacjent powinien posiadać bowiem wystarczające informacje na temat samego procesu, powinien wiedzieć, czego może się po nim spodziewać i czego się oczekuje od niego samego. Powinien również choć w pewnym stopniu rozumieć głębsze znaczenie i cele psychoanalizy. Głównym celem tej książki jest przygotowanie pacjenta do trzech etapów procesu terapii – okresu przed rozpoczęciem psychoanalizy, w jej trakcie i po jej zakończenia.
Co ludzie pragną i co powinni wiedzieć przed podjęciem decyzji o poddaniu się psychoanalizie? Autorzy tej książki zebrali swe ustalenia – konkretne informacje, jakie usiłują zdobyć pacjenci przed rozpoczęciem psychoanalizy, pytania zadawane po wykładach oraz doświadczenia w trakcie terapii.
Przede wszystkim pacjent chce wiedzieć, czy udział w procesie psychoanalizy ma jakiekolwiek szanse powodzenia. Czy psychoanaliza naprawdę może ułatwić rzucenie palenia, złagodzić depresję? Albo czy w ogóle naprawdę potrzebuje analizy? Może mu się wydawać, że gdyby nie epizody napadowego objadania się lub lęk wysokości, wszystko byłoby z nim w porządku. Czy ten problem jest na tyle ważny, by uzasadniać długotrwałą i wnikliwą terapię? Zwykle jeszcze bardziej go martwi brak tak wyraźnie widocznych objawów, ponieważ występuje u niego „jedynie” wszechogarniające niezadowolenie z życia, uczucie napięcia lub różnorodne zahamowania, trudne do uchwycenia trudności w kontaktach z płcią przeciwną albo ludźmi w ogóle. Tym samym z jednej strony martwi się, czy psychoanaliza może mu pomóc – szczególnie w przypadku długotrwałych zaburzeń. Z drugiej strony natomiast ma wrażenie, że nie jest naprawdę chory, a zatem proszenie o pomoc nie ma uzasadnienia.
Kolejny pacjent może dość jasno uzmysławiać sobie potrzebę i chęć psychoanalizy, ma jednak obawy i wątpliwości dotyczące samej procedury, które pragnie omówić. Czy dzięki psychoanalizie stanie wzrośnie jego skłonność do introspekcji i samolubność? Czy pozwala ona na niemoralne zachowanie? Czy zakłóca zdolności artystyczne? Zaburzy małżeństwo lub wiarę religijną? Czy zaszkodzi mu tak bardzo, że nie będzie w stanie dłużej pracować? Czy stanie się zależny od psychoanalityka?
Jeszcze inni podjęli już decyzję o poddaniu się psychoanalizie, ale nie mają pojęcia, jak się za to zabrać. Do kogo mają się udać? Czy ważne, aby psychoanalityk był mężczyzną lub kobietą? Czy pacjent powinien go lubić? Czy stosowanie przez psychoanalityka tej czy tamtej szkoły przekłada się na praktyczną różnicę w procesie terapii?
Na koniec pacjent pragnie uzyskać informacje o kwestiach praktycznych, takich jak koszty, czas i długość psychoanalizy. Na ostatnie pytanie zwykle nie można udzielić precyzyjnej odpowiedzi. Pacjent powinien jednak znać kryteria, od których zależy długość psychoanalizy.
Niejednokrotnie, choć sobie tego nie uświadamia, pacjent potrzebuje nie tylko faktów dotyczących wspomnianych kwestii. Jego pytania, zmartwienia i obawy mogą w znacznym stopniu wynikać z jego problemów neurotycznych, obaw, oczekiwań, wymagań od samego siebie, roszczeń dotyczących szczególnych praw, pesymistycznego poglądu na siebie i życia w ogóle. Ten wstępny wywiad może zmienić się we fragment psychoanalizy. I tej pomocy pacjent może potrzebować jeszcze zanim zacznie terapię.
W tej książce podejmujemy próbę wyjaśnienia tych kwestii, podania faktów, a przy braku jasnych odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie podajemy kryteria, dzięki którym dana osoba może samodzielnie znaleźć odpowiedź. Staramy się także wskazać owe nieświadome czynniki, przez które pewne pytania i obawy wydają się bardziej istotne niż są w rzeczywistości.
W odniesieniu do charakteru pracy psychoanalitycznej zadane pytania dostarczyły nam znacznie mniej wskazówek. Co prawda najwyraźniej ciekawi ona ludzi, ale prawdopodobnie mają oni zbyt mętne pojęcie na jej temat, by zadawać konkretne pytania. Mimo to jednak nasze doświadczenie w pracy z pacjentami podczas psychoanalizy podpowiedziało nam, co do których kwestii pacjentom brakuje zwykle jasności. Ogólnie rzecz biorąc, musieliśmy wybrać rzeczy naszym zdaniem istotne. Przede wszystkim ze względu na skryte przekonanie, że automatycznie przyjdą im do głowy przynoszące ulgę wnioski, większość pacjentów nie jest przygotowana na konieczność faktycznej pracy w procesie psychoanalizy. Choć jednak czynniki emocjonalne zakłócające pracę pacjenta nad sobą w oczywisty sposób wymagają analizy w miarę ich wychodzenia na światło dzienne, pacjent od samego początku powinien uświadomić sobie jasno, w jak dużym stopniu długość i rezultat psychoanalizy zależą od jego inicjatywy, produktywności i współpracy. Dlatego też poświęcimy chwilę na opisanie oczekiwań wobec pacjenta w procesie psychoanalizy. Powinien on jednak wiedzieć również, co robi psychoanalityk i jakiej pomocy zasadnie może od niego oczekiwać.
Warto wspomnieć, że staramy się także wyjaśnić znaczenie i cele analizy, zadając pytanie: jakie powinny być rezultaty w chwili zakończenia analizy? Wedle naszej wiedzy nigdy nie udało się uzyskać zadowalającej odpowiedzi na to pytanie. Nasza odpowiedź wynika z naszego przekonania, że psychoanaliza zasadniczo stanowi jedną z najcenniejszych form wsparcia naszego rozwoju jako istoty ludzkiej. Implikuje to, że nie ogranicza się ona, i nie może się ograniczać, do okresu współpracy pacjenta z psychoanalitykiem. Jest to proces, który w formie konstruktywnej obserwacji powinien trwać do końca naszego życia. Psychoanaliza nie ma na celu przynieść gotowego produktu. Jej cel zostaje osiągnięty, gdy pacjent może samodzielnie kontynuować ten proces. Podajemy metody powstępowania po zakończeniu psychoanalizy.
Ta książka skierowana jest przede wszystkim do osób rozważających psychoanalizę na potrzeby własne albo przyjaciół lub krewnych. Osobom poważnie zainteresowanym psychoanalizą da jaśniejszy obraz jej charakteru i celu. Mamy nadzieję, że pomoże wyjaśnić tajemnice psychoanalizy, eliminując nierealistyczne oczekiwania dotyczące magicznego leku. Co prawda wielu neurotykom może się nie podobać rozwianie takich nadziei, ale lepiej będzie, jeśli podejdą do psychoanalizy w trzeźwym duchu oczekiwania rezultatów jedynie faktycznej pracy.
Karen Horney
Alexander Reid Martin
Jednym z najważniejszych i dalekosiężnych osiągnięć kulturowych naszych czasów jest gwałtowny wzrost powszechnego zainteresowania psychiatrią oraz jej latoroślą, jaką jest psychoanaliza. Coraz częściej za przyczyny choroby i poważnej niepełnosprawności uznaje się czynniki emocjonalne i psychiczne. Najważniejszym bodźcem rozwoju tego trendu były doświadczenia II wojny światowej. Proces mobilizacji, związany z odsiewem i klasyfikacją męskiej części narodu, zapewnił nam pierwsze rzetelne szacunki potwornego marnotrawienia potencjału ludzkiego w wyniku zaburzeń psychicznych. Dostarczone przez psychiatrię dowody, że wydajność, morale i zdolność do pomyślnego prowadzenia wojny zależą w równym stopniu od zdrowia psychicznego, jak od fizycznego, ułatwiły bliższe połączenie psychiatrii i psychoanalizy nie tylko z medycyną, ale także z naukami społecznymi i humanistycznymi. Szybki, ogromny sukces terapii przypadków tzw. nerwicy frontowej poprawił w szczególności status psychoanalizy. Co prawda samych mężczyzn nie poddawano psychoanalizie, ale przesłanki i metodę oferowanej im terapii oparto niemal w całości na doświadczeniu i ustaleniach tej formy wsparcia.
Urząd Naczelnego Lekarza (sił zbrojnych) wydał szokujące oświadczenie, że u 1 825 000, czyli 39 procent, spośród 4 650 000 mężczyzn zwolnionych z różnych przyczyn ze służby na etapie mobilizacji, powodem była taka czy inna forma zaburzenia osobowości. Pomimo tego badania przesiewowego, 43 procent wszystkich zwolnionych ze służby z przyczyn medycznych stanowiło przypadki neuropsychiatryczne, zaś kolejne 20 procent wszystkich zwolnionych miało problemy osobowościowe. Jak ujawnił przeprowadzony przez Urząd Naczelnego Lekarza przegląd całej populacji w czasie wojny, około 50 procent wszystkich mieszkańców Stanów Zjednoczonych zasięgających porady lekarza zgłasza przede wszystkim problemy psychiczne, to znaczy taki czy inny rodzaj reakcji psychoneurotycznej na życiowe problemy. Do osób tak wyraźnie dotkniętych kalectwem wynikającym z czynników psychicznych musimy dodać dużą grupę osób z nierozpoznanym kalectwem i niepełnosprawnością psychiczną. Jeśli włączymy również osoby trafiające ostatecznie do szpitali psychiatrycznych lub popełniające samobójstwo, zyskamy pewien pogląd na rozległość tego problemu dotykającego całe społeczeństwo oraz ogromną potrzebę lepszego rozumienia i pomocy.
Psychoanaliza może wiele wnieść do lepszego zrozumienia tych zaburzeń i zapobiegania im. Niewątpliwie wielu z tych zaburzeń można zapobiec dzięki odpowiednio wczesnemu zastosowaniu psychoanalizy w ramach poradnictwa dla rodziców i ich edukacji, a jeśli to zawiedzie, ogromną pomocą może stać się terapia psychoanalityczna. Mobilizacja zasobów psychiatrycznych i psychoanalitycznych narodu oraz rozległe badania, których konieczność wynikała z wojny totalnej, przyniosły niepodważalne dowody, że za początek większości zaburzeń osobowości naszych młodych mężczyzn i kobiet odpowiadają raczej problemy psychiczne w życiu rodzinnym niż sytuacja ekonomiczna.
Psychoanaliza zajmuje się subtelnymi powiązaniami i kształtującym wpływem wszystkich relacji międzyludzkich. Pomaga wykazać, że każdy z nas stanowi wyjątkowy i integralny element społeczeństwa, wnoszący niezbędny wkład w zdrowie ogółu. Tym samym czynniki powodujące zaburzenia nerwicowe i zaburzenia osobowości wchodzą skład codziennego życia i dotyczą warunków, za które jesteśmy lub możemy być odpowiedzialni.
Wszelkie specjalności medyczne w służbie poprawy warunków psychicznych życia wymagają powszechnego zrozumienia. Psychoanaliza wyszła już poza etap eksperymentów, stając się akceptowaną specjalnością medycyny i jako taka nieustannie podlega zmianom i ulepszeniom. Stopniowo poszerza sferę wpływów w dziedzinie nauk medycznych i społecznych oraz edukacji, a także pole skutecznych zastosowań.
Jej dzisiejsza skala akceptacji i skuteczność byłaby jeszcze większa, gdyby nie fakt, że osoby najbardziej potrzebujące terapii są zwykle całkiem nieświadome faktycznej przyczyny doświadczanych trudności. W niniejszej książce czytelnik przekona się, jak głęboko zakorzenione, nieświadome czynniki determinują uczucia, nastawienie i wzorce zachowania neurotyka ze szkodą dla jego osobowości. Zobaczy, w jaki sposób – bezwiednie – utrwala swe schorzenie. Bez świadomości, że praktykuje najbardziej zadziwiające, paradoksalne i zawiłe strategie zwodzenia samego siebie, racjonalizacji i ratowania twarzy, które nie tylko przesłaniają faktyczne źródło i charakter jego choroby oraz wywoływane nią ogromne szkody, ale także nie pozwalają mu dostrzec silnej potrzeby uzyskania pomocy. Każdy opór przed poddaniem się psychoanalizie, pociągający za sobą szereg uzasadnień wyjaśniających odroczenie i zwłokę oraz związany z błędnymi przekonaniami, każe podejrzewać istnienie takich właśnie nieświadomych procesów. Szczególnie dotyczy to osoby uparcie niedostrzegającej potrzeby rozpoczęcia analizy lub takiej, która wydaje się „nadmiernie protestować”.
Ze względu na nieświadome elementy osobowości neurotyka, sprzeczne z jego najlepszymi interesami, często potrzebę zapewnienia jakiejś formy pomocy dostrzega najpierw ktoś bliski. Na długo zanim zacznie ją w ogóle rozważać sam pacjent, pomoc psychoanalityczną może zapewnić lekarz rodzinny, bliscy krewni lub przyjaciele. Żadna z tych osób nie jest jednak przygotowana do tej roli.
Tym samym osoba rozważająca psychoanalizę jako środek złagodzenia problemów emocjonalnych lub nerwowych niewynikających z możliwej do określenia przyczyny psychicznej, często zasypywana jest następującymi sugestiami: „Nie musisz iść do psychoanalityka – to tylko dla osób, które nie potrafią sobie same poradzić. Potrzebujesz tylko odrobiny siły woli. Spróbuj się pozbierać” albo „Popadłeś w rutynę – potrzebujesz zmiany, nowej wizji życia”. Ewentualnie: „Przestań myśleć o sobie, zajmij się czymś innym, zrób sobie urlop”. Albo: „Jeśli chcesz to z siebie wyrzucić, idź do lekarza rodzinnego lub duszpasterza”.
Ze względu na takie rady – które w wielu przypadkach zyskują poparcie lekarza rodzinnego – zdecydowanie zbyt często psychoanalizę bierze się pod uwagę dopiero kiedy wszystko inne zawiedzie. Wynika z tego powszechne postrzeganie psychoanalizy jako ostatniej deski ratunku, stanowiące jedną z przeszkód na drodze do jej szerszego zastosowania, a zarazem zniechęcające do uwzględnienia jej na wczesnych etapach choroby, kiedy wedle wszelkiego prawdopodobieństwa mogłaby lepiej wykazać, ile jest warta.
Ogromna tragedia polega na tym, że wiele osób rozważa psychoanalizę dopiero po wielu latach cierpień i przejściu przez ręce wielu lekarzy oraz przyjaciół. Wrażliwy, przenikliwy w kontekście psychologicznym towarzysz lub lekarz często dostrzeże wskazania do psychoanalizy, zanim zrobi to sam pacjent, albo rozpozna zbiór wskazań wcześniejszych i odmiennych od zgłaszanych przez pacjenta.
Niewidocznym rdzeniem problemów neurotycznych są pewne nieświadome procesy i konflikty dotyczące całej osobowości. Niezmiennie powodują one zaburzenia funkcjonowania, z których nie wszystkie są widoczne dla osób postronnych. Warto jednak podkreślić wyraźnie, że zewnętrzne oznaki i objawy takich zaburzeń nie podpowiedzą samej osobie charakteru nieświadomych czynników determinujących. W bardzo wielu przypadkach ani pacjent, ani bliskie mu osoby nie dostrzegają powiązań różnych oznak i objawów z jego głęboko nieuporządkowanym życiem.
To zaburzenie funkcjonowania zawsze obejmować będzie całą osobowość, choć da się odczuć lub ujawni się jedynie w jednym, określonym obszarze funkcjonowania. Na przykład trudności mogą przejawiać się głównie w relacjach międzyludzkich jako rozdrażnienie, wyraźna nieśmiałość czy niezdolność do życia w zgodzie z innymi. Mogą wyrażać się w wyraźnie zarysowanych obawach, jak na przykład lęk przed ciemnością, lęk wysokości, lęk przed zamkniętą przestrzenią itp. Mogą także przejawiać się w nadmiernie nasilonej reakcji emocjonalnej na sytuację zewnętrzną, tj. zamartwianiu się, przygnębieniu, wybuchach złości. Czasem zaburzenie pozornie ogranicza się do funkcji fizycznych.
Niejednokrotnie zaburzenia dostrzega jedynie sama dotknięta nimi osoba, która za wszelką cenę stara się ukryć swoje problemy przed światem. Do tej kategorii należą silne uczucie niedowartościowania lub niedojrzałości, powszechnie zwane kompleksem niższości, uczucie niezdolności do pracy, problemy z koncentracją lub niezdolność do czerpania radości z czegokolwiek. Pacjent niejednokrotnie ma poczucie ograniczeń i niezdolności do rozwoju pomimo zewnętrznych pozorów komfortu, luksusu i wypoczynku, co pociąga za sobą niezadowolenie, którego nie sposób połączyć z obrazem zewnętrznym. Do innych niezwykle częstych subiektywnych objawów, które dana osoba może przez całe lata zachowywać dla siebie, należą uczucie stagnacji, nudy i pewnej formy martwoty emocjonalnej. Wszystkie te objawy funkcjonowania pozbawionego radości i ograniczonego charakteryzują nieświadome style życia, będące doskonałym przedmiotem psychoanalizy. Również tym razem jednak dana osoba najczęściej nie wiąże swoich problemów z wewnętrznym zaburzeniem. Może zrzucać je na karb warunków zewnętrznych albo, jeśli sobie przypisuje za nie winę, może jej brakować prawdziwego wyjaśnienia. Zanim weźmie pod uwagę psychoanalizę, prawdopodobnie będzie szukać ulgi na zewnątrz.
Takie osoby często sięgają po alkohol i narkotyki jako sposoby znieczulenia się na własne problemy i ukrycia ich przed światem. Takie środki, choć mają przynieść ulgę w zaburzeniach funkcjonowania, skutkują dalszym pogorszeniem, powodując błędne koło. Na wczesnych etapach alkoholizmu rzadko sięga się po psychoanalizę ze względu na silne dążenie do ukrywania tego faktu. Najtrudniej dotrzeć do osoby, która uważa swój okresowy alkoholizm za zrozumiały, uzasadniony sposób złagodzenia stresu zewnętrznego. Takie podejście pozwala jej ukryć przed samą sobą prawdziwy, nieuświadomiony problem.
Nieświadome procesy mogą poważnie zaburzać funkcjonowanie organiczne i fizjologiczne, w tym na przykład sen, żywienie i pożycie płciowe. Niektóre z tych kwestii są oczywiste jedynie dla samej dotkniętej nimi osoby, jak na przykład bezsenność, zmęczenie, senność, utrata apetytu, nieopanowane objadanie się lub picie, bóle głowy, problemy żołądkowo-jelitowe lub zawroty głowy. Inne objawy fizyczne nie umkną oczom innych, w tym np. nasilona potliwość, rumieńce, wymioty, jąkanie i tiki. Pod nieobecność choroby organicznej musimy uznać takie objawy za wyraz głęboko skrywanych konfliktów w relacjach międzyludzkich. Lekarze zajmujący się psychosomatyczną gałęzią psychiatrii wskazali, że konflikty i problemy psychiczne, których istnienia nikt nawet nie podejrzewa, mogą powodować zaburzenia funkcjonowania organizmu symulujące większość schorzeń opisanych w podręcznikach medycyny.
Wbrew powszechnemu przekonaniu skrywane konflikty nie zawsze zaburzają pożycie seksualne. Bez wątpienia jednak wiele z nich w pierwszej kolejności wyraża się w życiu seksualnym, na przykład w postaci nasilonej masturbacji, oziębłości i impotencji. Tym samym wszystkie uporczywe problemy płciowe należy postrzegać jako zlokalizowane sygnały głęboko zakorzenionych, rozległych zaburzeń dotyczących całej osoby i jej relacji z innymi.
Wierność psychologii freudowskiej w dalszym ciągu każe znakomitej większości pacjentów wierzyć, że niezależnie od prezentowanych przez nich objawów podstawowa przyczyna ma zawsze charakter seksualny. I z tym przekonaniem decydują się na psychoanalizę. Coraz lepiej wiadomo, że ogromne znaczenie seksualności w zaburzeniach nerwicowych wynika z faktu, że podstawowe życiowe wzorce i konflikty często wyraźniej ujawniają się i znajdują bardziej jaskrawy wyraz w relacji seksualnej niż w jakiejkolwiek innej, ponieważ to właśnie ona wiąże się z największą intensywnością uczuć i największą intymnością oraz kontaktem międzyludzkim. Jednakże choć przyjęty wzorzec dawania i przyjmowania gratyfikacji seksualnej bardzo często stanowi typowy przykład zintegrowanego wzorca całego życia, nigdy go nie determinuje.
Homoseksualność, podobnie jak wszystkie inne cechy osobowości, należy uważać jedynie za jeden z przejawów prób podejmowanych przez daną osobę w celu uporania się z ukrytymi konfliktami, które wpływają na całe jej życie. W tym przypadku w swym życiu seksualnym daje ona zlokalizowany wyraz kompromisu zawartego ze swymi niejawnymi konfliktami – kompromisu, który ceni i uważa za zadowalający. Kompulsywny1, nawykowy wzorzec ujawniany w ramach relacji o charakterze seksualnym lub intymnym z osobą tej samej płci staje się zatem zlokalizowanym przejawem całego podejścia takiej osoby do życia. Homoseksualista nie jest świadom marnowania pierwotnie istniejących możliwości czy zasobów, ich obciążania lub utraty przez trzymanie się takiego wzorca. Dopóki jest zadowolony, na wszelkie sugestie skłaniające go do rozważenia psychoanalizy reagować będzie lekceważeniem, pogardą oraz drwiną. Kiedy w razie pojawienia się niezadowolenia podejmie psychoanalizę swej homoseksualnej skłonności, powodzenie zależy od charakteru całej struktury neurotycznej, której homoseksualność jest jedynie jednym z przejawów lub objawów.
I wreszcie, w ogromnej liczbie przypadków dana osoba nie cierpi na żaden ze wspomnianych powyżej przejawów zaburzeń. Pomimo konfliktów neurotycznych może doskonale funkcjonować na zewnątrz. Może być uwielbianym wzorem do naśladowania. Całe swoje życie ułożyła w taki sposób, by zaspokoić w pewnym stopniu swe sprzeczne potrzeby neurotyczne i zapewnić dla nich przeciwwagę. Występujące u niej zaburzenia można wykryć – co dotyczy wszystkich zaburzeń nerwicowych – tylko w jeden sposób, a mianowicie na podstawie rozbieżności między możliwościami a faktycznymi osiągnięciami. Pomimo sukcesów na tym czy innym polu działalności nie realizuje ona swego pierwotnego potencjału. Tacy ludzie zwykle pogardzają psychoanalizą. Ogromny problem polega na przekonaniu ich, jakie straty przynosi ich sposób życia.
Zaburzenia nerwicowe niejednokrotnie trudno wykryć, bo ludzie mają tendencję do okłamywania samych siebie przez przekuwanie kompulsywnego nastawienia do życia w zalety. Pasywno-agresywny bunt i przekorę przedstawia się czasem jako surowy indywidualizm i oryginalność, zaś bierną uległość jako lojalność. Niezdolność do sprzeciwu staje się brakiem samolubności i życzliwością. Brak umiejętności zajęcia stanowiska w jakiejkolwiek kwestii uznaje się za ogromną tolerancję i szerokie horyzonty. Nieumiejętność do skupienia, wytrwałości i utrzymania zainteresowania jedną rzeczą gloryfikuje się jako wszechstronność, lęk przed intymnością seksualną zaś jako czystość. Cały obraz wskazuje na delikatną i niestałą równowagę sprzecznych, kompulsywnych tendencji. Najmniejsze odstępstwo od nawyków natychmiast powoduje nasilone, nadmierne reakcje, lęk, poczucie zagrożenia i niezdecydowanie. Dana osoba niejednokrotnie początkowo nie postrzega własnych nadmiernych reakcji jako niewspółmiernych, ponieważ według niej są one całkowicie uzasadnione. Takie reakcje zwykle najczęściej jako pierwsze dostrzegają osoby bliskie.
Gloryfikacja kompulsywnego podejścia przez samą osobę zainteresowaną czyni ją ślepą na faktyczne problemy, dość oczywiste dla innych, w relacjach. Dlatego też nie jest ona w stanie dostrzec konieczności poddania się psychoanalizie.
Na tym etapie czytelnik być może zapyta: zakładając, że te problemy osobowościowe istnieją i że stanowią kolosalny problem społeczny, czy psychoanaliza naprawdę może coś na nie poradzić?
Tu wolałbym opowiedzieć raczej, czym psychoanaliza jest, nie zaś, czym nie jest, w pierwszej kolejności trzeba jednak wyjaśnić pewne powszechne błędne przekonania. Wiele osób uznaje psychoanalizę za pewną formę wnikliwej analizy psyche, za proces rozkładania na czynniki pierwsze zbliżony do analizy chemicznej. Postrzega ją jako narzędzie badawczo-diagnostyczne, którego podstawowym celem jest ujawnienie niepodejrzewanych dotychczas uczuć i nastawienia do samego siebie i innych. Osoby takie żywią przekonanie, że psychoanalityk, kiedy już wykaże istnienie takiego nastawienia i uczuć, przekazuje porady i zapewnia terapię, a także, zgodnie z podstawową przesłanką, podejmuje próbę „syntezy” danej osoby. Niektórzy lekarze i psychiatrzy faktycznie postępują w ten sposób, kierując się szczerym przekonaniem, że to właśnie psychoanaliza. Zasadniczo stanowi to niewłaściwy sposób wykorzystania całej metody. Psychoanaliza to z założenia procedura terapeutyczna, która we właściwych rękach działa w sposób ciągły, od samego początku, jako proces niosący ulgę. Lekarz nie dokonuje „syntezy” pacjenta. To raczej w miarę uwalniania się pacjenta z neurotycznej gmatwaniny zaczynają działać siły umożliwiające mu rozwój jako istoty ludzkiej.
Psychoanaliza nie należy to terapii zwykle wiązanych z relacją lekarz-pacjent. To prawda, jest to terapia takiego czy innego schorzenia, ale nie odbywa się ona przy użyciu recepty, receptury ani przekazanego przez analityka schematu. Trzeba to wyraźnie podkreślić, ponieważ wiele osób oczekuje od psychoanalityka porady, wskazania sposobu na życie. Doświadczony psychoanalityk nawet nie próbuje tego robić. Jego zamiarem jest zapewnienie pacjentowi pomocy za pomocą większej autoekspresji i stopniowego otwierania się, by mógł samodzielnie poczuć, jakie życie tak naprawdę prowadzi. Psychoanalityk ma nadzieję, że uda mu się rozwinąć u pacjenta zdolność i chęć zmiany. W odpowiedzi na pytanie „co mam zrobić” terapeuta zwykle odpowie: „Najpierw przyjrzyjmy się wszystkiemu, co pan/pani robi”.
Wedle powszechnego przekonania psychoanaliza jest tożsama z wyznaniem, z wyjawieniem pewnych doświadczeń i zachowań, których pacjent jest w pełni świadomy, ale które uważa za tak dalece nieakceptowalne społecznie i karygodne, że nigdy nie zdołał o nich nikomu opowiedzieć. Wiele osób o takim sposobie myślenia nie dostrzeże potrzeby poddania się psychoanalizie i niejednokrotnie będzie twierdzić: „No i po co ta cała psychoanaliza? Po prostu idź się komuś zwierzyć. Zwierzenia są dobre dla duszy!”.
Analiza, choć zainteresowana wszystkimi motywami i wartością wyznania, nie jest procedurą zwierzeń. Jak czytelnik wkrótce się dowie, ze swego bogactwa technik korzysta w podstawowym celu odkrycia samego siebie: ujawnienia czynników i pochodnych codziennego postępowania i uczuć, które pacjent nieświadomie skrywa przed samym sobą. Wiele z tych ukrytych tendencji i uczuć, zapoczątkowanych całkiem świadomie w dzieciństwie, utrzymuje się w formie nieświadomie samonapędzającego się elementu codziennego życia pomimo ich szkodliwego wpływu na rozwój i wyłącznie subiektywnej wartości dla danej osoby.
Psychoanaliza nie jest także procedurą edukacyjną, której celem jest narzucenie pewnych faktów. Usiłuje raczej sprowokować myśli, uczucia oraz wewnętrzne i zewnętrzne doświadczenia codzienności, których nie jesteśmy świadomi. Pragnie przypominać, nie zaś przekazywać informacje. W przeciwieństwie do zwyczajowo przekazywanych osobom nieszczęśliwym porad w stylu „Spróbuj zapomnieć”, psychoanaliza powie: „Spróbuj pamiętać”. Jest to przede wszystkim procedura oświecenia, ujawnienia, przebudzenia. Psychoanaliza – straż przednia poszukiwania prawdy o istotach ludzkich – stanowi zasadniczo proces edukacji. Tu jednak „edukację” rozumie się zgodnie z jej pierwotnym źródłosłowem i znaczeniem, w sensie educere, „wyprowadzić lub wydobyć”.
Wiele osób zgłasza się na psychoanalizę, kierując się wrażeniem, że poprawa ich stanu całkowicie zależy od przypomnienia sobie doświadczeń z dzieciństwa. Psychoanalizy nigdy jednak nie podejmuje się wyłącznie w celu uświadomienia sobie zapomnianych wspomnień. Przypomnienie sobie nieszczęśliwych doświadczeń – na które Freud kładł tak wielki nacisk – choć dość istotne i bardzo pomocne w procesie uświadomienia sobie całego życia – nie stanowi już najwyższego celu terapii. Metoda psychoanalityczna nie kładzie już największego nacisku na tzw. przyczyny genetyczne, ale raczej na bezpośrednie przyczyny utrwalające. Celem terapii jest uzyskanie rosnącej świadomości tego, co się dzieje w bezpośredniej teraźniejszości. Prawdziwy wgląd zapewnia połączenie przeszłości z teraźniejszością, świadomość pacjenta dotycząca sposobu i przyczyny działania przeszłych wzorców w teraźniejszości.
Na pytanie „Dlaczego psychoanaliza?” psychoanalityk odpowie tak: „Ponieważ psychoanaliza jest pierwszą zorganizowaną specjalnością medycyny, która toruje drogę wgłąb nieznanego, niezbadanego, ciemnego kontynentu stanowiącego całe życie człowieka pod powierzchnią świadomości. Ponieważ może pomóc człowiekowi uzyskać dostęp do ciemniejszych zakamarków życia i poznać głęboko ukryte źródła jego siły oraz słabości. Ponieważ psychoanaliza stanowi najskuteczniejszy sposób ujawnienia i rozproszenia nabytych nieuświadomionych konfliktów oraz innych czynników odpowiedzialnych za problemy osobowości, a także ujawnienia i uwolnienia pierwotnych możliwości twórczego, konstruktywnego życia”.
Odpowiedź na to pytanie może być prostsza: „Aby poznać samego siebie”. Niedawno opracowane szersze pojęcie „ja” nadało większe znaczenie i wartość podstawowemu powiedzeniu terapeutów „poznaj samego siebie”. Teraz, kiedy „ja” postrzegamy jako unikalną, lecz integralną część społeczeństwa, wiemy, że poznanie samego siebie oznacza wiedzę, co się dzieje na poziomie świadomym i nieświadomym między nami a innymi ludźmi, a także wewnątrz nas.
Choć psychoanaliza zajmuje się zaburzeniami we wnętrzu danej osoby, wśród terapii medycznych wyróżnia się jednakową, nieustanną troską o to, co się dzieje między ludźmi. W znacznie większym stopniu, niż zwykle się uważa, zajmuje się codziennymi problemami współżycia z innymi.
Psychoanaliza dąży do poprawy świadomości pacjenta na temat procesów zachodzących w jego aktualnych relacjach z ludźmi oraz samym sobą, do uświadomienia tych stylów życia i uczuć, do których tak bardzo przywykliśmy, że nie zwracamy na nie uwagi. Cała relacja psychoanalityk-pacjent nieustannie wspiera proces uświadomienia sobie nawykowych cech, tendencji i uczuć, które u osoby neurotycznej pozostają w poważnym konflikcie ze sobą.
Jeśli zdobycie świadomości uznamy za główny powód analizy, kolejne logiczne pytanie zabrzmi: „Czy jednak wystarczy świadomość sama w sobie? Czy jeśli się dowiem, jaką osobą jestem, to się zmienię? Czy pokonam własne obawy i lęki? Czy wzrośnie moja konstruktywność i kreatywność?”. Na to pytanie możemy odpowiedzieć, że jedynie w procesie emocjonalnej walki o zdobycie świadomości, stawienia czoła pojawiającym się konfliktom, postawom i uczuciom w drodze osobistej relacji pacjenta z psychoanalitykiem pacjent może znaleźć swe mocne strony i po raz pierwszy osiągnąć prawdziwą ocenę swego prawdziwego ja, swych prawdziwych uczuć i prawdziwych możliwości zmiany i rozwoju.
Większa świadomość pozwoli mu odczuć, że wiele z jego postaw, standardów i uczuć do samego siebie i innych, których trzyma się jako niezbędnych, jest ze sobą niezgodnych i tak naprawdę szkodliwych dla jego dobrostanu oraz już nieistotnych. Zda sobie sprawę, że oszukuje samego siebie, a zyski są iluzoryczne. Choć utrzymując dany styl życia, oddał w zastaw swe twórcze zasoby, udaje mu się zdobyć jedynie płytkie zwycięstwa.
Podobnie jak inne dziedziny medycyny, psychoanaliza zajmuje się głównie przyczynami, nie zaś objawami, choć warto wspomnieć także o ważnych różnicach. Musimy pamiętać, że w bardzo wielu przypadkach objawy pacjenta odzwierciedlają jego nieświadome próby znalezienia ulgi i skompensowania głęboko zaburzonych uczuć: to tylko narzędzia samookłamywania, które pomagają mu pozostać nieświadomym własnych sprzecznych skłonności. Dlatego choć prosi, by pozbawić go objawów, jednocześnie żywi prawdziwą obawę, że tak się stanie. Psychoanaliza nie stara się przede wszystkim i bezzwłocznie pozbyć się objawów. Raczej uważnie im się przygląda jako istotnym, integralnym elementom całej osobowości, lepiej rozumiejąc ich ochronny cel lub nieuświadomioną funkcję w schemacie nerwicy oraz wyraźnie zdając sobie sprawę z tego, co każdy objaw usiłuje wyrazić oraz co to oznacza dla pacjenta i jak na niego wpływa.
Podkreślić należy, że pacjent przejawiający zdecydowane objawy jest w tarapatach ze względu na naruszenie delikatnej równowagi kompromisu elementów kompulsywnych i niezgodnych – wyrażonych na przykład w określonym, stałym wzorcu życia, lub na niezdolność do osiągnięcia takiego kompromisu. Kiedy taki kompromis nie działa w trudnych sytuacjach życiowych, pojawia się wiele objawów skłaniających do rozważenia psychoanalizy: chorobliwa obawa, napięcie, lęk, panika, poczucie, że „wszystko się rozpada”. W tych okolicznościach świat neurotyka faktycznie popada w ruinę. On sam jednak nie zdaje sobie sprawy, że nie warto go ratować. Tym samym większość takich osób zgłaszających się na psychoanalizę nieświadomie pragnie przywrócenia dawnej równowagi i znanych wzorców obronnych. „Pomaga” im w tym dowolna terapia namawiająca do powrotu do normy, czyli dawnego ja. Niestety taki rodzaj terapii występuje zbyt powszechnie i stanowi jedną z przyczyn, dla których nasza kultura nieświadomie utrwala wzorce nerwicowe. Należy to wyraźnie podkreślić, ponieważ wieloma osobami pragnącymi się poddać psychoanalizie nieświadomie kieruje paląca potrzeba przywrócenia wzorca życia, który nie tylko nigdy się nie sprawdzał, ale który także w nieunikniony sposób znów się załamie.
Tym samym zaczynamy rozumieć, że nawet w przypadku chęci poddania się psychoanalizie występują nieświadome tendencje, by wykorzystać to doświadczenie do zaspokojenia neurotycznych potrzeb oraz nie pozwolić głęboko skrywanym konfliktom na pojawienie się w świadomości. Jednym z nieświadomych, neurotycznych motywów poddania się psychoanalizie jest kompulsywna potrzeba władzy. W takim przypadku psychoanaliza ma stać się kluczem do zdobycia wpływu na innych, do czytania w myślach i przewidywania przyszłości. Psychoanalityka postrzega się jako magika, który może pomóc zdobyć podobną wszechwiedzę. Takie motywy przeważają w przypadku osób ze skłonnością do intelektualizacji każdego ludzkiego problemu, mających zawsze na podorędziu wyjaśnienia i interpretacje objawów i manieryzmów, i niezmiennie pragnących dawać innym wskazówki.
Niektórzy podejmują psychoanalizę z powodu nieuświadomionej neurotycznej potrzeby posiadania kogoś, kto będzie ich chronił i pocieszał, od którego będą mogli w znacznym stopniu zależeć.
Jeszcze inni przez całe życie kierowali się nawykowym, ślepym posłuszeństwem, lojalnością i służalczością. Robią wszystko, czego się od nich oczekuje, nic od siebie nie dając. Nieświadomie tak samo zachowują się w odniesieniu do psychoanalityka i w zamian za to czują się usprawiedliwieni w swym oczekiwaniu cudu wyleczenia – to znaczy nagrody bez włożenia faktycznego, czynnego wysiłku w cały proces. Wielu pacjentów rozpoczyna psychoanalizę bez świadomości tego oczekiwania na cuda. Całkiem nieświadomie nawiązują z psychoanalitykiem relację opartą na negocjacjach, w której pacjent jest uległy, posłuszny i pokorny. Dużo poświęci, ścierpi trudności i deprywację – na przykład będzie co rano przychodził na godzinę 7:30 rano – jednocześnie wiele żądając od psychoanalityka.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Kompulsywność – cecha wskazująca na podejmowanie pewnych powtarzających się działań, powodowanych wewnętrznym i trudnym do opanowania przymusem. [wróć]