Człowiek, który był - Rudyard Kipling - ebook

Człowiek, który był ebook

Rudyard Kipling

0,0
3,49 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
  • Wydawca: Avia-Artis
  • Język: polski
  • Rok wydania: 2021
Opis

Człowiek, który był” to nowela Rudyarda Kiplinga, angielskiego prozaika i poety, laureata Nagrody Nobla w dziedzinie literatury.

Oficerowie pułku kawalerii, przyprowadzają do dowódcy wynędzniałego człowieka, którego podejrzewają o kradzież karabinów. Pojmany udowadnia, że jest kapitanem Limmasonem, dawno zaginionym oficerem pułku, który został schwytany przed laty przez Rosjan na misji wywiadowczej.


Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 24

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wydawnictwo Avia Artis

2021

ISBN: 978-83-8226-260-5
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (http://write.streetlib.com).

Człowiek, który był

Wydała ziemia umarłego, Zajrzał w nasz namiot trup, Rzekł swoje — a zaś serca nasze Ogarnął ognia słup. Zakarbuj to na strzelby kolbie, Niech zabrzmi zemsty głos, Gdy Bóg nareszcie zbadać zechce Kolegi straszny los.  Powiedzmy jasno, że Rosjanin jest zachwycającym człowiekiem, jak długo tkwi we własnej skórze. Jako człowiek wschodni jest czarujący. Dopiero kiedy zaczyna się domagać, aby go traktowano jako najbardziej wschodni z zachodnich narodów, a nie najbardziej zachodni ze wschodnich, staje się anomalją rasową, z którą nadzwyczaj trudno należycie się obchodzić. Gospodarz nigdy nie wie, którą stroną swej natury on się doń w najbliższym momencie obróci.  Dirkowicz był Rosjaninem — Rosjaninem z krwi i kości, który zarabiał na chleb, służąc niby carowi w jakimś kozackim pułku i pisując korespondencje do jednego z dzienników rosyjskich, którego nazwa nigdy nie brzmiała dwa razy tak samo. Był to przystojny młody człowiek, namiętnie lubiący się włóczyć po niezbadanych częściach świata, a który przyjechał do Indyj właściwie niewiadomo skąd. Przynajmniej nikt nie mógł stwierdzić na pewno, czy dostał się drogą na Balk, Badakszan, Czitrol, Beludżystan, Nepaul, czy jeszcze inną drogą. Rząd indyjski niezwykle uprzejmie usposobiony, wydał rozporządzenie, aby go traktowano jak najgrzeczniej i aby mu pokazano wszystko, co można było zobaczyć. Tak tedy Dirkowicz bujał sobie, mówiąc źle po angielsku, a jeszcze gorzej po francusku, od miasta do miasta, póki wreszcie nie zetknął się z Białymi Huzarami Jej Królewskiej Mości w mieście Peshawarze, znajdującem się u ujścia tej ciasnej, jakby mieczem wyrąbanej szczeliny w górach, znanej ludziom, jako przełęcz Khyberska. Był on niewątpliwie oficerem, udekorowanym na rosyjski sposób małemi, emaljowanemi krzyżami, był bardzo rozmowny i (choć to nie ma nic wspólnego z jego zaletami) został odstąpiony jako zadanie beznadziejne przez pułk Blach Tyrone, który napróżno, pojedynczo i zbiorowo, z całą właściwą sobie gościnnością próbował go upoić przy pomocy gorącej wódki z miodem, słodzonego konjaku i najrozmaitszych mieszanych trunków. A jeśli Blach Tyrone, pułk rdzennie irlandzki, nie potrafi do białej gorączki doprowadzić cudzoziemca — ten cudzoziemiec jest z pewnością człowiekiem niepoślednim.  Biali Huzarzy byli tak rzetelni w doborze swych win, jak w szarżowaniu na nieprzyjaciela. Wszystko, co posiadali, nie wyłączając jakiegoś niesłychanego konjaku, oddali do absolutnego rozporządzenia Dirkowicza, który tez korzystał z tego szeroko — szerzej nawet, niż oficerowie pułku Blach Tyrone.  A mimo to wszystko nie przestawał być beznadziejnym Europejczykiem. Biali Huzarzy byli dla niego „Moi drodzy, prawdziwi przyjaciele“, „Koledzy-żołnierze sławni“, „Bracia nierozłączni“. Co chwila rozwodził się szeroko nad świetną przyszłością, oczekującą połączone armje Anglji i Rosji, kiedy nareszcie zleją się ich serca i terytorja, i rozpocznie się wielka misja cywilizowania Azji. Nie było to przekonywające, ponieważ Azji nie można cywilizować według metod zachodnich. Azji jest trochę zadużo, a prócz tego jest ona za stara. Nie można przerobić damy, która miała wielu kochanków, zaś Azja od wieków była w swych flirtach nienasycona. Nigdy nie będzie chodziła do szkółki niedzielnej i nie nauczy się głosować — chyba mieczem zamiast kartek wyborczych.  Dirkowicz wiedział o