Cyd albo Roderyk - Pierre Corneille - ebook + książka

Cyd albo Roderyk ebook

Pierre Corneille

3,0

Opis

Cyd (fr. Le Cid) – dramat Pierre’a Corneille’a napisany na przełomie lat 1636 i 1637. Akcja utworu rozgrywa się w XI wieku w Sewilli. Syn don Diega, Rodryg, zakochany jest z wzajemnością w Chimenie, córce don Gomesa. Między obydwoma mężczyznami dochodzi jednak do sprzeczki, w czasie której Gomes uderza Diega w twarz. Ten, zbyt stary, by osobiście wyzwać go na pojedynek, prosi syna, by go zastąpił. Rodryg, mimo konfliktu wewnętrznego, zgadza się i w walce zabija ojca ukochanej. Chimena udaje się do króla Sewilli Fernanda z prośbą o ukaranie sprawcy śmierci don Gomesa, jednak daje do zrozumienia Rodrygowi, że mimo tego, co zaszło, nie potrafi go znienawidzić. Ten opuszcza miasto i odnosi wielkie zwycięstwo w walce z Maurami, zyskując przydomek Cyd (z arabskiego sayyid – „pan”). Król oznajmia Chimenie, że Rodryg zmarł z powodu odniesionych ran, na co ta mdleje, a dowiedziawszy się prawdy, żąda, by stanął on do pojedynku-sądu bożego z don Sanchem. W momencie zwycięstwa Rodryg-Cyd zdobywa tym samym prawo do jej poślubienia. Król nakazuje mu jednak, by ponownie oddalił się na wojnę i odzyskał tym samym dawną pozycję w sercu kobiety. (za Wikipedią).

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 73

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (1 ocena)
0
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Pierre Corneille

 

 

 

Cyd albo Roderyk

 

przełożył Jan Andrzej Morsztyn 

 

 

 

 

 

Armoryka

Sandomierz

 

 

Projekt okładki: Juliusz Susak

 

Na okładce: Autor anonimowy, Cyd (1884), licencja public domain,

źródło: Romancero selecto del Cid. BARCELONA.

BIBLIOTECA «ARTE Y LETRAS» Daniel Cortezo y C.ª, Ausias March, 95. 1884

 

Tekst wg edycji z roku 1883. 

Zachowano oryginalną pisownię.

 

© Wydawnictwo Armoryka

 

Wydawnictwo Armoryka

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

http://www.armoryka.pl/

 

ISBN 978-83-7639-396-4 

 

 

 

RODERIK KOMEDYA.

 PERSONY:

Diego, Ociec Rodrików.Rodrik, Kochający Ximenę.Gomes, Ociec Ximeny.Ximena, Kochanka Rodrikowa.Sancty, Kochający także Ximenę.Elvira, Sługa i konfidentka Ximeny.Król, kastylijski.Królewna, Córka jego.Leonora, Ochmistrzyni królewny.AriasAlfons Dworzanie królewscy.

AKT I.

SCENA I.

Elvira, Gomes.

Elvira.

Między temi, którzy się kłaniają Ximenie I u mnie się o dobre starają wspomnienie, Najznaczniéj się odkryli, i sporym wyścigiem W tył inszych zostawili, don Sancty z Rodrigiem.

Lubo to córka twoja, na ich proźby głucha, Okiem im nie pobłaży, ni lamentów słucha, I, w równéj między niemi trzymając się mierze, Żadnemu z nich nadzieje nie daje, nie bierze, I, nie będąc nikomu gniewna, ni życzliwa Z ojcowskiéj ręki cale męża oczekiwa.

Gomes.

Tak też powinna czynić, oba są jéj godni, Oba z zacnéj krwie, dziadów swoich niewyrodni. Młodzi-ć wprawdzie, lecz i w tym wieku każdy śmiele- Dzielność przodków ich może czytać im na czele; Osobliwie w Rodriku skład, twarz i pojrzenie, Pewne wielkiego serca jest wyobrażenie. A też jego dom w sławne tak jest płodny męstwa, Że się tam dzieci rodzą wśród wieńców zwycięstwa. Odwagi ojca jego, niźli mu wiek siwy Dokuczył, za niezwykłe uchodziły dziwy. Te zmarszczki od żelaza, i poczciwe blizny Świadczą, co on przed laty czynił dla ojczyzny. Com w ojcu widział, tego spodziewam się w synie; I córka moja za to nie zostanie w winie, Że się w nim kochać będzie. Lecz, ty moje zdanie Tając, wyrozumiéj z niej, co też rzecze na nie? Potym mi jéj zamysły powiesz, bez przysady. Teraz się do tajemnéj muszę śpieszyć rady, Gdzie obiera synowi król starszego sługę, A bez chyby ten urząd da mnie za wysługę. To, co dla niego co dzień ręka mężna robi, Każe mi ufać, że mię pan mój tym ozdobi.

SCENA II.

Elvira, Ximena.

Elvira.

O jak smaczna nowina tej szczęśliwéj parze, Którą nad zwyczaj miłość głaszcze, a nie karze.

Ximena.

Cóż tam słychać, Elviro? jak nam rzeczy płyną? Co-ć rzekł ociec? i z jaką powracasz nowiną?

Elvira.

Nie bawiąc: tak wiele ma Rodrik w téj potrzebie Przychylności u ojca, jak łaski u ciebie!

Ximena.

Siłaś to zacenieła; serce me, co mierzy Szczęście swe krótką piędzią, ledwie-ć tyle wierzy.

Elvira.

Powiem więcéj: utwierdza i jego zaloty, I chce, aby doznawał po tobie ochoty. Cóż mniemasz? kiedy ociec jego w dziewosłęby Dziś się téż wyprawuje; jeźli próżne z gęby Puści słowo; i jeźli mógł w lepszą godzinę Prosić o cię i wnosić za synem przyczynę!

Ximena.

Chociaż twoja życzliwość te smaki rozszerza, Przecię im (nie wiem czemn) serce nie dowierza.Wielkie szczęście, wielkie téż ma w sobie odmiany,A kęs, i z gęby zginie, gdy nie obiecany.

Elvira.

Obaczysz, że się suszysz bojaźnią daremną.

Ximena.

Więc czekajmy cierpliwie, co zaś da. Pódź ze mną.

SCENA III.

Królewna, Leonora, Pacholę.

Królewna do Pacholęcia.

Pódź i powiedz Ximenie, że mię to obchodzi, Że dziś późniéj jest u mnie, niżeli się godzi, I że się z jéj lenistwem przyjaźń moja swarzy!

Leonora.

Co dzień widzę, królewno, ta cię żądza parzy I co dzień pilnie pytasz, a jakoby z smutkiem: Jakim się jej zaloty zawierszają skutkiem?

Królewna.

I słusznie téż to czynię; ona jak przez dzięki Odebrała Bodrika za sługę z mej ręki: I, że kocha w Rodriku, ja-m ich to złączyła, Ja-m jéj dzikość na stronę jego zwyciężyła: Słusznie tedy, kiedym ich dała w te okowy, Chcę wiedzieć, jeśli mojej rady skutek zdrowy?

Leonora.

Przecie, królewno, chociaż się im dobrze dzieje, Tobie dobra myśl ginie i serce truchleje.

Cóż jest? czy miłość, która między niemi zgodę Czyni, tym samym wzbudza-ć w sercu niepogodę? I to zbytnie staranie czyli stąd pochodzi, Źe-ć się, kiedy im będzie dobrze, nie wygodzi? Aleć moja ciekawość nazbyt w twoich gmerze Myślach i na twój sekret naciera zbyt szczerze.

Królewna.

Już to próżno! mój się żal w swym sekrecie szerzy, I tobie go wynurzę, im późniéj, tym szczerzéj: Słuchaj, słuchaj, jak trudną zaczęłam robotę, I, żałując méj troski, pochwal moje cnotę! Wierz mi, żem długo z mocną siłą się biedziła; Lecz mię miłość, co wszytkich wiąże, zwyciężyła. Ten kawaler, ten młodzian, com go drugiéj dała, Związał mię!

Leonora.

Cóż? kochasz w nim, czym się osłyszała?

Królewna.

Ach! połóż na mym sercu utrapionym rękę, A z jego drżenia uznasz, jaką cierpię mękę! Widzisz, jak zna zwycięscę swojego, jak rzewno Na imię jego wzdycha!

Leonora.

 Odpuść mi, królewno, Że dla sławy, na któréj sprawy twe zawisły, Porwę się ganić twoje tak niskie zamysły. Takżebyć to odjęła rozsądek Wenera, Żebyś prostego miała obrać kawalera? Cóż rzecze Kastylia? i z jaką to sporką Przyjmie ociec? czy nie wiesz, czyjąś ty to córką?

Królewna.

Wiem, wiem dobrze, i pierwéj wszystkę krew wytoczę, Niż przeciw stanu mego godności wykroczę. Gdybym ci chciała zasiądź od miłości rady, Wywieść-bym ci to mogła przez sławne przykłady; Że w tych związkach na cnoty patrzą, nie na ludzi, Że, nie korona, ale godność, miłość budzi, Lecz nie słucham miłości, gdzie idzie o sławę! Miła mi miłość, ale dbam wraz na osławę: I przez chwalebną pychę, wiem to, że nie może Tylko król moje sobie obiecować łoże. Inszy nie jest mnie godzien, i kiedym postrzegła, Że mię miłość na stronę Rodrikową zbiegła,

Dusiłam w sobie ogień, choć z niesmakiem, nowy I dałam w cudze, czegom nie chciała, okowy. Zapaliłam ich ognie, żebym nie pałała, Dałam to, czegom sama wziąć sobie nie śmiała. Nie dziwuj-że się tedy, że myśl utrapiona, Póki się nie pożenią, prawie we mnie kona. Ich wesele przywróci myślom mym wesele; Ich łożnica miłości méj pokój uściele. Jeźli miłość za stratą nadzieje umiera, Jeźli gaśnie, gdy jéj kto te drewka odbiera, Jako prędko Roderik da rękę Ximenie, Tak wraz nastąpi serca mego uzdrowienie! Ale aż po ten termin ja-m jest bliska zguby, I kocham w nim aż po te nieodmienne śluby. Stąd mię tak smętną widzisz, stąd twarz łzami kąpię, Chcę go darować i zaś darować go skąpię. Czując cudownie w sobie rozdwojoną duszę, Raz nim gardzę, drugi raz wzdychać za nim muszę: Miłość mi w sercu gada, w rozumie korona, I różnie się przeważa ta i tamta strona: A choć ich związek pewnie skończy biedę moję, Przecie miasto radości, z żalem się go boję: Snadź miłość z sławą w swojéj nie ustaną zrzędzie, Chociaż co z tego będzie i chociaż nie będzie.

Leonora.

Kiedyś mi myśli swoje tak szczerze odkryła, Żałuję cię, co przedtym cichom cię ganiła; Ale, kiedy przeciwko tak smacznéj chorobie Cnotę z sławą przybrałaś za lekarstwo sobie; Choć cię miłość na słodkie swe ponęty łowi, Ta cię para z pomocą rozumu uzdrowi. Czekaj od niéj ratunku, czekaj go i z nieba, Które cnot nie próbuje, tylko póki trzeba.

Królewna.

Stracić cale nadzieję jest skończyć kochanie.

Pacholę.

Już tu przyszła Ximena na twe rozkazanie.

Królewna.

Zabaw ją, Leonoro, trochę przed pokojem!

Leonora.

To znać myślisz frasunkiem zabawiać się swojem.

Królewna.

Nie: ale lepiéj, że się trochę uspokoją Wściekłe myśli, i otrę oczy, co się znoją. O miłosierne niebo! skąd czekam ratunku, Ulituj się w tak ciężkim będącéj frasunku; Skończ mój ból i ratuj mię, choć przez cudze szczęście, Albo mi serce odmień, albo to zamęście Ximeny pospiesz; trzema nam na tym należy; A gdy dojdzie, ja-m wyszła i z okow i z więzy. Ich związek, moja wolność, ten utnie me treny; Ale się bawię długo, pódźmy do Ximeny.

SCENA IV.

Gomes, Diego.

Gomes.

Przewiodłeś! i królowi tak się podobało. Dać ci to, co samemu mnie przynależało! A to już cię mianował za marszałka w radzie.

Diego.

Ten urząd, który dzisiaj pan nasz na mię kładzie,. Mając wzgląd na zasługi i na lata zeszłe, Świadczy, że sprawiedliwie płaci służby przeszłe.

Gomes.

I królowie choć wielcy, przecie to są ludzie,Mogą się jak my mylić i potknąć na grudzie,I z oddania tej łaski postrzeże się drugi: Że tu nie dobrze płacą, choć świeże zasługi.

Diego.

Szkoda się tą rozmową, boć nie miła, bawić; Mnie ten urząd tak mogła łaska pańska sprawić, Jako moja wysługa. Podobno w tym braku Tyś był godniejszy; ale ja-m przypadł do smaku. To szczęście domu mego pomnóż z twojéj strony, I życz synowi memu z domu twego żony. Boderik się w Ximenie kocha i ja-m chciwy Złączyć się z domem twoim przez związek życzliwy. Proszę, nie gardź tą prośbą i przyjm go za zięcia.

Gomes.

Kiedyś ty już marszałkiem został u książęcia, Roderik może patrzyć wyżéj, i urzędy Ojcowskie otworzą mu chętnie wrota wszędy.

Ty tym czasem nauczaj pilno królewica, Co na wielkich państw wiedzieć należy dziedzica: Jako królestwem władnąć, tak trzymać poddanych, Jako cnotliwych głaskać, karać wyuzdanych. Przyłącz i te, co służą do wojny nauki; Jako się w trudy wkładać, nie wzdrygać na huki! Robić bronią odważnie, i z konia nie zsiadać, Iść do szturmu, a zbroje i w nocy nie składać; Jako szykować, żeby po wygranym boju,