Cyd - Pierre Corneille - ebook + książka

Cyd ebook

Pierre Corneille

3,0

Opis

Młodziutki syn rycerza staje przed straszliwą decyzją: jeśli chce ratować dobre imię rodziny, musi w pojedynku zabić ojca swojej ukochanej, wodza kastylijskiej armii.

W średniowiecznej Hiszpanii dla honoru trzeba poświęcić osobiste szczęście, ale jeśli Rodrigo pokona wrogów ojczyzny, ma szansę odzyskać zarówno łaskę króla, jak i przychylność narzeczonej.

Bohaterskie czyny Rodriga Díaz de Vivar, zwanego Cydem Walecznym, który przyczynił się do wygnania Maurów z Hiszpanii, inspirowały tak anonimowych autorów legend ludowych i eposu rycerskiego, jak i dwudziestowiecznych ludzi kina. Nowatorska sztuka Pierre'a Corneille'a, akcentująca konflikty wewnętrzne bohaterów, zdobyła wielką popularność, mimo że niechętny dramaturgowi kardynał Richelieu skłonił Akademię Francuską do ogłoszenia druzgocącej krytyki. Tłumaczenie dokonane przez Stanisława Wyspiańskiego w wielu miejscach oddaje bardziej ducha niż literę oryginału, czyni to jednak z wielką finezją i wyrazistością.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Pierre Corneille
Cyd
tłum. Stanisław Wyspiański
Epoka: Barok Rodzaj: Dramat Gatunek: Tragedia

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 55

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (1 ocena)
0
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Pierre Corneille

Cyd

tłum. Stanisław Wyspiański

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN 978-83-288-3134-6

Cyd

OSOBY
Don Fernand, pierwszy król KastyliiInfantka, jego córkaDon Gomez, hrabia GormasSzimena, jego córkaDon DiegoDon Rodrygo, jego synEleonora, towarzyszka infantkiElwira, towarzyszka SzimenyDon SanszoDon AriasDon AlonzoPaź
Rzecz dzieje się w Sewilli.
Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!

AKT I

SCENA 1

SZIMENA, ELWIRA.

SZIMENA

Więc mówił? 

ELWIRA

Że się cieszy, 
że wybór twój pochwala, 
że na śluby z Rodrygiem 
zezwala. 

SZIMENA

Więc zezwala? 

ELWIRA

Mówił to, że w Don Sanszu 
godnego ma rywala; 
ale Rodryga więcej 
poważa i szanuje. 

SZIMENA

Tak tedy skłonność serca 
mojego odgaduje. 

ELWIRA

Co prawda, nie mówiłam, 
że serce twe się skłania 
więcej ku Rodrygowi. 
Rzecz całą przedstawiłam, 
jako niepewną jeszcze: 
Że obydwaj młodzieńce 
równo godni kochania. 
To ucieszyło hrabię 
i sam w pospiesznej mowie 
wychwalał ród Rodryga; 
Diega liczne zasługi, 
ich przodków szereg długi. 
Mówił, że go zniewala: 
ród, zasługi, przodkowie. 
„W pierszym rzędzie ich kładę”, 
rzekł, „Kraj przez nich się dźwiga”. 
Lecz spieszył się na Radę, 
gdzie król i senat radzą, 
komu na wychowanie 
powierzą królewicza. 
Don Gomez pewny prawie, 
że jemu to oddadzą, — 
spodziewa się zaszczytu, — 
nie spodziewa rywala. 
Czyli1 się nie przelicza? 
Król widząc go łaskawie 
wśród rycerzy u szczytu 
w wojewódzkiej opończy, 
rad by pewno, by gonił 
za surm wojennych dźwiękiem. 
Królewicz, gdy nieletni, 
ojciec go będzie chronił 
przed broni ostrym szczękiem. 
Zaś gdy się Rada skończy, 
Rodrygo ojca skłonił, 
aby o twoją rękę 
natychmiast hrabię prosił. 
Czas więc już bardzo krótki 
od przyszłości nas dzieli, 
by szczęście twoje głosił, — — 
w weselnym dźwięku fletni 
zakończył twoje smutki. 
Jeszcze się boisz o swego Rodryga? 

SZIMENA

Bo wielkie szczęście los zazdrosny ściga. 
Gdy człowiek naprzód dolą swą się cieszy, 
już tajemnicze, niezgadnione moce 
cios dlań gotują, co szczęście zdruzgoce. 
Odchodzą.

SCENA 2

INFANTKA, ELEONORA.

INFANTKA

Nareszcie dzieło moje 
już będzie ukończone, 
gdy Don Rodrygo pojmie 
Szimenę pięknolicą. 
Tak więc miłosne prawo 
wiąże orła z orlicą. 
Szczęście im się zaśmiało. 
Czyli Los da rękojmię? 
Don Gomez już się skłania 
oddać mu ją za żonę. 
Teraz, Eleonoro, 
powinna bym się cieszyć, 
że mi się tak udało 
złączyć dwa wielkie rody, 
żem pięknego młodzieńca 
obdarzyła dziewicą, 
najpierwszą z mego dworu. 
Miłość ta nie od razu 
zajęła się płomieniem 
takim, jak dzisiaj płonie. 
Jednak, mimo oporu, 
Rodryga wnet przykłonię, 
Dziś serca im goreją 
jednem ino2 pragnieniem. 
Lecz, czyli mam się przyznać, 
że równocześnie ze mną 
(Ach! to cię będzie śmieszyć) 
dziwne rzeczy się dzieją. 
Twoje oczy się śmieją? 
Ty może odgadujesz? 
Zgadujesz? 

ELEONORA

Nic trudnego. 
Pewno ci się podoba 
swatany rycerz młody 
i żal ci swatanego? 

INFANTKA

Daj rękę do mej dłoni, 
przytul ją tu do serca, 
czy serce moje czujesz 
jak bije, silnie bije! 
To może władztwo czyje? 
To może tyle znaczy: 
że książęce serduszko 
kogoś uznawać raczy 
panem, — że pokochało? — 

ELEONORA

Ach, dziwię się niemało; 
przelotne jakieś drżenie. 

INFANTKA

O miłości! Srogi tyranie! 
Amorze, wszechwładne bóstwo. 
Jakżebym była wdzięczna tobie, 
gdybyś, wejrzawszy w me ubóstwo, 
dał wielką miłość i kochanie. 
Po stopniach tronu droga do mnie. 
Przybywaj, przybądź w snach wyśniony: 
wiary dochowam ci niezłomnie, 
Amorze, bóstwo niezbyte! 
Dozwól dojść do się, upragniony, 
choćby przez poświęcenie. 
Krzesaj w serdeczny blask pożaru, 
co w głębi serca skryte. 
Przybywaj, przybądź w łunach czaru; 
rwij kwiaty nierozwite. 

ELEONORA

O kim, księżniczko, mówisz? 
Za kim wyciągasz ręce? 
Czyli Amora boga 
wołasz w serdecznej męce? 

INFANTKA

Boga, samego boga 
Amora ze skrzydłami! 

ELEONORA

Ależ, księżniczko droga, 
twój bożek lata górnie, 
wysoko ponad nami. 

INFANTKA

On mój, mój, ten skrzydlaty, 
co wzniesion ponad światy, 
grot złoty ciska w ludzi 
i dusze śpiące budzi. 
Nie Rodryga mam w myśli. 
Chcesz mi to wypominać? 
Nie przed lada miłostką 
księżniczce czoło zginać. 
Miłość marna, młodzieńcza 
nie wabi mnie, ni nęci. 
Córka Gomeza hrabi 
niech cieszy się Rodrygiem. 
Dla siebie chcę rycerza, 
co laurem hełm uwieńcza, 
jak owi z nieba święci: 
Jerzy, jak Anioł Michał, 
co zabija Demona! 
Takiemu dusza tęskna 
pragnie być poślubiona. — 
Oddalają się.

SCENA 3

DON GOMEZ, DON DIEGO.

DON GOMEZ

Więc zyskujesz pierwszeństwo; zaś powolność3 króla 
stawia cię na wyżynie równej prawie ze mną. 
Ty masz być pedagogiem księcia. 

DON DIEGO

Odznaczenie, 
jakie ród mój spotkało, — wykazuje jawno, 
że monarcha dług spłacił, zaciągnięty dawno, — 
że zasług dawnych pomny... 

DON GOMEZ

Dzisiejsze pomija. 
I królowie się mylić mogą, — często mylą; 
jako że to jest ludzkie. I właśnie ten wybór 
wszem w obecności całego dworactwa 
dowiódł najlepiej... 

DON DIEGO

Więc mówić co nie ma, 
skoro cię to tak mocno dotknęło. — Być może, 
że powolność zdziałała, co zasługa może. 
Lecz władza pozostaje władzą; jest jedyna. 
Skoro król mnie powierzył wychowanie syna, 
trudno wnikać w powody, przyczyny, pobudki. 
Król chce, — więc jego wola wszystkiem; wywód krótki. 
Rad bym ja o czem innem pomówić tej chwili: 
ot złączmy dwie rodziny w węzeł nierozłączny. 
Wszakże oba te rody to ojczyzny duma. 
Ty masz jedyną córkę, ja jednego syna; 
ich małżeństwo dwa domy w przyjaźni pokuma. 
Przestań się żalić na mnie, że mam uczyć księcia; 
bądź łaskawy i syna bierz na twego zięcia. 

DON GOMEZ

Niechaj wyższych zaszczytów ten piękny syn szuka; 
zwłaszcza, gdyś nowej sławy przysporzył do dawnej. 
Więc niech was wzdyma próżność tej komedii jawnej, 
jeżeli was to bawi. — Ucz, — pouczaj księcia: 
jak ma rządzić poddanym krajem, jak panować, 
jak ma nagradzać dobrych, a złych jak strofować. 
Lecz przede wszystkiem ucz go sam wojennej sztuki 
i przykład, — przykład, mówię, — przydaj dla nauki: 
Jak to bezsenne noce spędzać ma na koniu, 
cały we stal zakuty; — jak brać wstępnym bojem