37,99 zł
Witam w lunaparku Wirujące Zabawy!
Patrz – nadchodzi Florek, zwariowany naukowiec, z kurą na ramieniu. Wokół parujące kotły i kolorowe mikstury w dziwnych naczyniach. To znak, że za chwilę zacznie się prawdziwie wybuchowe show.
Nagle dzieje się coś strasznego. Znika bezcenny kryształ Florka! Kto go ukradł? Klaun, który nagle przerwał przedstawienie? Madame Tekla, miłośniczka wróżenia z kryształów? A może… Siny Paluch?
Rozwiązanie zagadki nie jest proste. Musisz myśleć jak naukowiec, działać jak detektyw i zachować zimną krew, nawet kiedy ogień zrobi się zielony, a śnieg zacznie parzyć.
Weź udział w przygodzie pełnej szalonych eksperymentów, dzięki którym poznasz otaczający cię świat od zupełnie nowej strony. Podążaj ścieżką sekretów nauki w poszukiwaniu skradzionego kryształu i odkryj odpowiedzi na pytania, od których nawet naukowcom parują mózgi.
Jedno jest pewne: coś tu śmierdzi. I to dosłownie, fuj! Chodź, powąchaj!
ADAM MIREK – trochę szalony i supermądry naukowiec. Młodzi kochają go za to, jak opowiada o nauce w mediach społecznościowych, a dorośli pewnie bardziej docenią fakt, że zrobił doktorat… w dwóch krajach! Na co dzień można go spotkać podczas warsztatów naukowych, które organizuje z Fundacją Poznawczą, i oglądać w jego cyklu programów w telewizji śniadaniowej.
Autor bestsellerowych, docenianych przez czytelników i fachowców książek dla dzieci. Zarówno Bebechy, czyli ciało człowieka pod lupą, jak i Glutologia. Jak się nie dać mikropaskudom, wstrętnym robalom i podstępnym chorobom zdobyły tytuł Mądrej Książki Roku dla Dzieci i Książki Roku w kategorii literatury dziecięcej w plebiscycie portalu Lubimyczytać.pl. W 2025 roku Adam Mirek został wyróżniony jako jeden z dziesięciu najbardziej wpływowych internetowych twórców edukacyjnych na świecie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 227
Data ważności licencji: 8/13/2030
Wszystkim, którzy sprawili, że chemia przestała być dla mnie jedynie zbiorem zagadkowych symboli, a stała się fascynującą opowieścią o tym, jak powstaje, zmienia się i przemija wszystko – od gwiezdnego pyłu, przez kożuch na mleku, aż po nas samych.
Stoisz przed bramą lunaparku Wirujące Zabawy. Przynajmniej tak nazwała to miejsce twoja koleżanka Ludka, kiedy zaproponowała ci wspólną wycieczkę. Patrzysz na ledwo czytelny napis nad głową. Z kolorowych liter zostało tylko . Brzmi mało zachęcająco, prawda? Może to ostrzeżenie? A może głupi żart? Albo po prostu przypadek. Tak czy inaczej, masz nadzieję, że te słowa nie okażą się prorocze.
– No chodź! – Ludka ciągnie cię za rękaw. Jest wyraźnie podekscytowana. – Florek już na pewno na nas czeka! Pamiętasz? Pokaz naukowy!
Dziadek Ludki, Roch, zniecierpliwiony zerka na zegarek.
– Nie możecie się spóźnić – mówi.
– Dziadku, i ty to mówisz! Największy spóźnialski w rodzinie! – odzywa się rozbawiona Ludka.
– Eee… tak, tak, ale wiecie, hmm… Florian wkłada w te swoje pokazy dużo pracy. No… a jeśli się spóźnicie, to pokaz się nie odbędzie! Bo… Florian będzie na was czekał i czekał. – Dziadek Ludki sprawia wrażenie wytrąconego z równowagi. – Chyba zależy wam, żeby pokaz się odbył? Przecież wiem, jak lubicie odkrywać świat… Musiałem tu przyje… Eee, to znaczy przywieźć was tutaj.
To prawda. Najbardziej najniesamowitszy pokaz naukowy na świecie (jak to określiła wcześniej Ludka) to coś, na co nie trzeba było cię długo namawiać. A do tego jeszcze wspólna wizyta w lunaparku!
Między szczeblami wielkiego, nieco zardzewiałego płotu otaczającego Wirujące Zabawy dostrzegasz pajęczyny, które leniwie falują na wietrze. Zaraz za nimi otwiera się widok na lunapark. Na pierwszy rzut oka nie zachwyca. Karuzele wyglądają, jakby miały za chwilę się rozpaść, a niektóre atrakcje są chyba w ogóle nieczynne. Kolorowe światełka, pulsujące w takt wesołej muzyki, dodają jednak temu miejscu trochę życia, tak jak dochodzące z oddali okrzyki tych, którzy odważyli się wsiąść na rollercoastery. No dobrze, jednak coś tutaj działa. Ale tłumów nie ma. Właściwie to niezła wiadomość – nie umrzecie z nudów w kolejkach do atrakcji. Najpierw jednak pokaz naukowy!
– O, zobacz, to Florek!
Rozentuzjazmowana Ludka wyrywa się biegiem do chłopaka, który wychodzi z lunaparku. Jego strój przywodzi ci na myśl klauna. A nie, czekaj… Teraz, kiedy się zbliżył, jego ubranie można by określić raczej jako ekscentryczne połączenie fartucha naukowca i stroju artysty. Krok ma pewny, spojrzenie radosne, a na ramieniu siedzi mu… kura. Tak, kura. Jak papuga na ramieniu pirata. W jej dziobie dostrzegasz małą metalową łyżeczkę.
– Jest i Coco Rico! – rzuca Ludka. – Słyszałam od dziadka, że ona jest superinteligentna!
– Cześć! – odzywa się chłopak. – Jestem Florian. Znajomi mówią na mnie Florek Fluorek. Jestem kuzynem Ludki, nasze mamy są siostrami, ale to pewnie już wiesz. – Miło się uśmiecha, a później wskazuje na kurę. – A to jest moja wspaniała Coco Rico. – Florek milknie na moment i marszczy brwi. Z jego twarzy znika uśmiech, gdy chłodno zwraca się do dziadka: – Ale zaraz, zaraz… Skąd dziadek o niej wiedział?
– Całe miasto opowiada o szalonym naukowcu paradującym po lunaparku z kurą na ramieniu! – wyjaśnia dziadek ostrym tonem, unikając przy tym wzroku Florka. – No, dzieciaki, bawcie się dobrze!
– Ale jak to, nie idzie pan z nami na pokaz? – pytasz, nie kryjąc zaskoczenia.
– Nie, nie. Bo ja, yyy… boję się klaunów. Panicznie! Wolę nie ryzykować. Chociaż Coco Rico… Lubię kury. Miło mi cię w końcu poznać. – Dziadek Roch zmienia temat i kłania się kurze. Wydaje ci się, że ptak odwzajemnia ukłon.
Florek przewraca oczami i potrząsa głową.
– Tak… Ludko… i… – Patrzy na ciebie. – Przypomnij mi, proszę, jak masz na imię.
Przedstawiasz się. Na twarz kuzyna Ludki wraca życzliwy uśmiech.
– Ach, tak. Dobrze, teraz już chodźcie, zaraz zaczynamy pokaz. A po wszystkim przetestujemy kilka atrakcji Wirujących Zabaw. Przynajmniej te, które jeszcze działają…
Za bramą lunaparku uderza cię słodka woń waty cukrowej wymieszana z aromatem popcornu i podejrzanym zapachem przypominającym ci… brudne pieluchy. Z głośników dobiegają nieco fałszywe dźwięki. Mijają was szczudlarze – kroczą powoli, wyraźnie znudzeni. Wzdłuż alejek stoją budki z grami zręcznościowymi, ale niektóre wyglądają na dawno opuszczone. Przechodzicie obok karuzeli, która obraca się tak wolno, że ledwo zauważasz jej ruch. Mimo to Ludka zachwyca się każdym szczegółem i wskazuje to na strzelnicę z gigantycznymi maskotkami, to na lodziarnię o fantazyjnym kształcie.
– Czasami myślę, że to miejsce jest jak laboratorium – odzywa się Florek. – Z pozoru wszystko wydaje się tu zagmatwane, ale tak naprawdę jest dobrze uporządkowane. I zawsze coś się dzieje. Chyba dlatego tak lubię tu pracować.
– Lunapark nie wygląda najlepiej – mówisz niepewnie.
– Tak, jest trochę… przestarzały – przyznaje Ludka. – Ale może taki był cel? Smutne wesołe miasteczko?
– Bez wątpienia park trochę zmarniał. Wszystko zaczęło się dwa… nie, trzy lata temu – dodaje Florek, zerkając na starą, powolną karuzelę. – Nikt nie wie, co się właściwie dzieje. Krążą, co prawda, historie o widmie Sinego Palucha…
– O widmie Sinego Palucha? – pytasz.
Florek spogląda na ciebie z powagą.
– To tylko legenda, ale wiesz, jak to jest z legendami… W każdej tkwi ziarno prawdy – zaczyna Florek ściszonym głosem. – Ludzie mówią, że trzy lata temu zdarzyło się tu coś strasznego. Była burza. Wiatr szalał, waliły pioruny, a deszcz lał jak z cebra. Lunapark był zamknięty, ale ponoć ktoś został wtedy w środku, żeby naprawić jedną z atrakcji. Chodziło o starą karuzelę, tę na końcu głównej alei, która teraz tak powoli się obraca. – Florek robi przerwę, a jego wzrok wędruje gdzieś daleko, jakby miał te wydarzenia przed oczami. – Nie wiadomo, co dokładnie się stało. Następnego dnia przy karuzeli ktoś natknął się na siny, opuchnięty paluch lewej stopy. Reszty ciała nigdy nie odnaleziono. Ani ubrania, ani narzędzi… nic. Tylko duży palec.
Czujesz, jak po plecach przebiega ci dreszcz. Florek kontynuuje:
– Od tamtej pory duch Sinego Palucha ma nawiedzać park i przynosić pecha. Jeśli coś się zepsuje albo zgubi, wszyscy zwalają na niego winę. Jeśli dzieje się coś dziwnego, uważają, że miał w tym swój udział. Pracownicy mówią, że po zmroku widzą i czują, że przez cały czas ktoś ich obserwuje. Niektórzy twierdzą, że to duch pracownika, który nie może odejść, bo park go uwięził. Inni sądzą, że to po prostu wymówka, którą ktoś wymyślił, żeby usprawiedliwić panujący tu bałagan. Ale kto by wierzył w takie brednie! Poza tym ja mam plan! Zamierzam przywrócić temu miejscu dawną świetność. Ale o tym może kiedy indziej…
Florek nagle milknie. Zatrzymuje się i zwraca do Ludki:
– Słuchaj, Ludko… Wiesz, właściwie to dziwne, że przyszliście. Dawno się nie widzieliśmy. Naprawdę to był pomysł dziadka Rocha?
– Ojejku, ja po prostu uwielbiam naukę. – Ludka wzrusza ramionami. – Dowiedziałam się od dziadka, że urządzasz tu niezwykły pokaz naukowy, więc musiałam przyjść. I musiałam zabrać ze sobą kogoś, kto też uwielbia naukę. – Dziewczynka patrzy na ciebie. – Poznaliśmy się na Obozie Glutologicznym! A ten cały Siny Paluch to jakaś bzdura.
– Obóz Glutologiczny? – dopytuje zaskoczony Florek, ignorując komentarz Ludki na temat widma.
– Tak! Było super – odpowiadasz.
– Dziadek mówi, że studiujesz, yyy, fizykę? Że…
– Chemię. Studiuję chemię. To spora różnica, dwie różne nauki… Zresztą niedługo się dowiecie – wtrąca Florek i ponownie marszczy brwi. – Na moim pokazie przekonacie się, że nauka potrafi zaskoczyć nawet tych, którzy już ją kochają. Obiecuję wam to! – Po tych słowach znów się uśmiecha. – O, jesteśmy na miejscu!
Twoim oczom ukazuje się wielki namiot, przypomina trochę ten cyrkowy. Kolorowe reflektory omiatają wejście, nad którym widnieje ułożony z lampek napis:
Florek teatralnym gestem wskazuje na wejście i mówi donośnym głosem:
– Przed wami prawdziwe chemiczne abrakadabry!
Wchodzicie do środka. Pod wysokim sufitem, który pokrywają tęczowe smugi światła, zawieszono girlandy z symboli chemicznych. Na ścianach widnieją plakaty z laboratoryjnymi eksplozjami. Czy tutaj też coś zaraz wybuchnie? Słychać energiczną muzykę. W powietrzu unosi się zapach, który przypomina panującą po burzy świeżość. Czujesz? Podpowiem ci: to ozon.
Twoją uwagę zwraca duży rozświetlony napis na środku namiotu: . Za nim znajduje się scena otoczona rzędami krzeseł. Widownia powoli się zapełnia. Na scenie czekają rekwizyty i urządzenia, których przeznaczenia tylko się domyślasz. Wielkie bramki z kotarami, stół zastawiony probówkami, kolorowe mikstury, parujące kotły, ogromna rzeźba dinozaura, beczki, armata… Zaraz, zaraz, co tam robi armata? Jej widok wywołuje w tobie dreszcz emocji. Czyżby miała za chwilę wystrzelić, rozdzierając powietrze potężnym
Siadacie z Ludką w pierwszym rzędzie, to chyba oczywiste! Też bym tak zrobił. Florek i Coco Rico znikają za kulisami, a światła w namiocie przygasają. Kolejne minuty ciągną się w nieskończoność. Ze zniecierpliwieniem szepczesz do Ludki:
– Kiedy to się zacznie?
– No, chyba zar…
Nagle rozlega się wyraźny głos Florka. Rozglądasz się wokół, ale widzisz tylko ciemność.
– Na początku nie było nic. Pustka. Wszechświat nie istniał. Serio. Było ciemno i cicho. Aż wreszcie… czternaście miliardów lat temu…
Słowom Florka towarzyszy dźwięk eksplozji, a namiot zostaje rozświetlony oślepiającym blaskiem. Zaczyna się prawdziwe show. pióropusze wystrzeliwują w górę. Sztuczne ognie rozbłyskują wokół sceny niczym gwiazdy.
Zauważasz Florka. Nie wchodzi na scenę, to by było zbyt oczywiste. On lata! Wytężasz wzrok i widzisz, że jest zawieszony na linie przyczepionej pod sufitem i powoli zjeżdża na środek areny. Publiczność wydaje z siebie zbiorowy okrzyk: . Florek ma na sobie strój jeszcze bardziej kolorowy niż wcześniej. Ozdobiony chemicznymi symbolami biały fartuch uzupełniają błyszczące gogle ochronne i rękawice, wzięte chyba prosto z laboratorium szalonego naukowca. Bardzo dobrze, bezpieczeństwo to podstawa, nawet jeśli jest się zawodowym chemikiem! Florek rozkłada ramiona w zamaszystym geście.
– Witajcie, odkrywcy! Przygotujcie się na widowisko, w którym pokażę wam, jak niesamowite mogą być wszechświat… i chemia! Bo od niej wszystko się zaczęło.
Wstrzymujesz oddech. Z podekscytowania nie możesz spokojnie usiedzieć.
– To nie była zwykła eksplozja. To był moment, w którym wszystko powstało. Materia, energia, czas, przestrzeń… Wszystko zaczęło się właśnie wtedy! No, prawie wszystko. Prace domowe powstały dużo później. W każdym razie… Chemia to sposób opowiadania tej historii. To nauka, która pozwala nam zrozumieć, jak łączą się różne cząstki, tworząc to, co widzimy wokół. – Florek uśmiecha się szeroko i gestem wskazuje scenę. – To nie iluzja, choć czasami wydaje się, że nią jest!
Coco Rico wchodzi z gracją na scenę w roli asystentki. W dziobie trzyma naręcze (nadziobie?) balonów, które lekko unoszą ją w powietrze – , jakby spacerowała po Księżycu. Publiczność wybucha śmiechem, rozlegają się oklaski.
– A teraz, moi drodzy, czas na pierwszy eksperyment! Na nasz mały Wielki Wybuch! – woła Florek, wskazując na Coco Rico.
Podchodzi do jednego z balonów.
– Wiecie, co było pierwsze, pierwszutkie we wszechświecie? Gaz, który nazywamy wodorem. To najprostsza i najlżejsza substancja w historii, a jednocześnie podstawa całej chemii i życia, jakie znamy. Ale wodór to nie tylko nauka, to także efektowne reakcje!
Florek chwyta balon z wodorem. Wyciąga z kieszeni zapalniczkę, zapala ją i przystawia płomień do balonu. Rozlega się głośny , a namiot zostaje rozświetlony jasnym błyskiem. Publiczność krzyczy z zachwytu. I trochę ze strachu, trzeba przyznać.
– Widzicie? Pierwszy pierwiastek w historii i od razu taki fajny! Wybuchowy!
– No dobra, a jaki był w takim razie drugi pierwiastek? – pada pytanie z widowni. Próbujesz dostrzec, kto je zadał, ale światło wybuchu nadal odbija się w twoich oczach.
– Dobrze, że pytasz! To idealny moment na następną demonstrację.
Coco Rico podaje Florkowi kolejny balon. Tym razem chłopak go nie podpala. Zamiast tego odwiązuje sznurek, a wylot balonu wkłada do ust. Bierze głęboki wdech. Coś ci to przypomina…
– Hel! – krzyczy Florek śmiesznym, cienkim głosem, a ty kiwasz głową z uznaniem. – Dobrze wam znany z balonów i tych właśnie śmiesznych głosów. To pierwiastek, który powstał zaraz po wodorze, w pierwszych sekundach po Wielkim Wybuchu. Bez helu nie byłoby na niebie! To mieszanka wodoru i helu je buduje!
Wysoki głos Florka wywołuje okrzyki zdumienia na widowni. Coco Rico dumnie paraduje po scenie, jakby znała wszystkie sekrety wszechświata. Florek daje publiczności chwilę wytchnienia, po czym mówi z udawaną powagą:
– Tak oto pierwiastki pozwalają nam opowiadać historię wszechświata. Chemia jest:
w powietrzu, którym oddychacie,
w wodzie, którą pijecie,
a nawet w popcornie, który przed chwilą schrupaliście! Jesteście gotowi na więcej?
– – rozlega się wołanie widowni.
– To była tylko rozgrzewka. Nie zwalniamy tempa! Gdybym miał wam opowiedzieć całą fascynującą historię chemii i tego, jak buduje ona nasz świat, potrzebowałbym na to całego dnia. – Florek zastanawia się nad czymś chwilę, drapiąc się po głowie. – A właściwie to kilku dni! Czekają tu na was dzisiaj chemiczna armata, płonące dinobąki, kolorowy ogień, ulubione slime’y, cytrynowa elektrownia, gorący śnieg, wodoodporny piasek, ciekły gaz… – Florek wylicza na palcach, przechadzając się po scenie. – No, ale zanim to wszystko… Pokazałem wam już, jak chemia stworzyła cały świat. Teraz spójrzcie, jak stała się dla mnie całym światem.
Światła reflektorów skupiają się na trzech tajemniczych bramkach ustawionych na scenie.
Na przedzie każdej z nich znajduje się zasłona, a nad nią numer – jak w prawdziwym teleturnieju.
– Moi drodzy, bramki skrywają powody mojej miłości do chemii. To moje talizmany. Decydujcie, którą odsłaniamy jako pierwszą!
Tłum natychmiast wykrzykuje swoje wybory, ale najgłośniej słychać: „Dwa! Dwa!”. Florek uśmiecha się szeroko. Coco Rico podchodzi do bramki numer dwa. Z wprawą chwyta zasłonę dziobem i odsuwa ją jednym energicznym ruchem.
– Bramka numer dwa? Macie mocne nerwy, bo to… coś śmierdzącego! – ostrzega Florek, robiąc groźną minę. Publiczność chichocze.
W bramce stoi słoik wypełniony brązową cieczą. Wcale nie śmierdzi.
– Co my tutaj mamy? Tioaceton! – ogłasza Florek, wskazując na słój. – To najbardziej śmierdząca substancja, jaką zna nauka. Dlatego trzymam ją w zamknięciu jak najgroźniejszego demona! Jej zapach przypomina mieszankę odorów czosnku, zgniłej kapusty i spalonej gumy. Nawet w niewielkiej ilości potrafi doprowadzić do bólu głowy, nudności, a czasem utraty przytomności. Zapachu po nim nie da się usunąć z ubrań podczas prania, a gdybym do słoja włożył palec, cuchnąłby jeszcze przez kilka miesięcy. Pozwólcie, że nie będziemy wypuszczać tego demona.
– To na pewno lepsze niż bąki mojego psa! – woła ktoś z widowni, czym wywołuje śmiech.
– Bardzo możliwe! Ale nie chcecie poczuć tego zapachu. Zaufajcie mi – odpowiada Florek. – Którą bramkę otwieramy teraz?
Publiczność wybiera bramkę numer trzy.
Coco Rico nie traci czasu i z wdziękiem odsuwa zasłonę. Twoim oczom ukazuje się gruba kość.
– Czas na coś z zamierzchłych czasów – oznajmia Florek. – Ta kość ma jakieś sześćdziesiąt osiem milionów lat. To prawdziwa kość tyranozaura. Żadna atrapa.
– A skąd wiesz, że ma tyle lat? – dopytuje Ludka.
– Dzięki chemii, oczywiście! Do sprawdzenia, jak bardzo coś jest stare, używa się metody zwanej datowaniem radiowęglowym. Każdy żywy organizm zawiera w sobie trochę radioaktywnego węgla. Po śmierci zaczyna się on rozpadać w określonym tempie. Na podstawie ilości węgla w kościach możemy obliczyć, ile czasu minęło od śmierci dinozaura. Choćby to było ponad sześćdziesiąt milionów lat! Nawet mój dziadek nie jest taki stary.
– Wow! – wyrywa się Ludce.
– No pewnie, że wow. To co? Czas na ostatnią bramkę? To chyba moja ulubiona.
Coco Rico podbiega do bramki numer jeden i odsuwa zasłonę.
– Oto coś naprawdę bezcennego – mówi Florek.
W bramce numer jeden widzisz przezroczystą gablotę, a w jej wnętrzu najpiękniejszy kryształ na świecie. Ma kształt kurzego jajka, ale jest nieco mniejszy. Trudno powiedzieć, jaki ma kolor. Fiolet miesza się z zielenią i błękitem, gdzieniegdzie pojawiają się delikatne złotawe refleksy. Kryształ zmienia się na twoich oczach.
– To mój skarb. Ten kryształ przypomina mi, dlaczego w ogóle zostałem chemikiem – wyznaje Florek. – Spójrzcie na to załamanie światła. To efekt idealnej budowy kryształu. To nie tylko piękne. To pouczające. Kryształy tyle nas uczą… – Florek robi krok w tył, patrząc z uczuciem na gablotę. – Powinienem go schować i zamknąć na klucz, bo jest naprawdę cenny. Ale jak mogę nie dzielić się z innymi czymś, co przypomina mi, jak niesamowita jest chemia? – zastanawia się, a publiczność bije brawo, podzielając jego zachwyt. – Poza tym przypomina mi kogoś naprawdę ważnego… Kogoś, kto był naukowcem tak jak ja. – Florek staje na środku sceny i obejmuje wzrokiem widownię.
– Naukowiec, wynalazca, inżynier jest w każdym z was! Chemia to nie tylko probówki i wybuchy. To odkrywanie świata i poznawanie, jak on działa. Każdy z was może zebrać takie naukowe skarby. Talizmany, których będzie strzegł jak oka w głowie. Niech to będzie coś, co przypomni wam, dlaczego kochacie to, co robicie.
Słowa Florka wywołują burzę oklasków.
– Dobra, dobra, bo zaraz się wzruszę! – żartuje Florek, machając rękami, jakby chciał odpędzić emocje. – Koniec gadania, czas ochłodzić atmosferę.
Florek wskazuje na stojące obok pojemniki. Wśród zebranych przebiega szmer zaciekawienia.
– Ciekły gaz! To azot, który normalnie jest niewidzialny i fruwa w powietrzu, ale jeśli obniży się jego temperaturę do minus stu dziewięćdziesięciu sześciu stopni Celsjusza, zamienia się w lodowatą ciecz! Brrr! Dla porównania wasze domowe zamrażarki schładzają jedzenie do zaledwie minus dwudziestu stopni.
Florek sięga po pojemnik przypominający termos i wylewa z niego do miski przezroczysty płyn, wokół którego natychmiast zbiera się chmura pary. Wyciąga rękę w stronę Coco Rico, która właśnie przyniosła w dziobie różę. Florek wkłada kwiat do ciekłego azotu. Po kilku sekundach wyciąga go, zamaszystym ruchem uderza nim o stół i rozbija go na
– Róża krucha jak szkło! To dlatego, że ciekły azot tak szybko odbiera ciepło, że zamraża ją w mgnieniu oka – tłumaczy Florek.
Publiczność bije brawo, zachwycona efektem.
Następnie Coco Rico podaje Florkowi banana, a ten zanurza go w ciekłym azocie. Po chwili wyciąga owoc i za jego pomocą wbija gwóźdź w stół.
– Twardy jak kamień bananomłotek. Wystarczyło kilkanaście sekund. To dlatego ciekły azot jest używany w laboratoriach. Przechowuje się w nim komórki i leki, które są bardzo wrażliwe na ciepło. Pobyt w superzamrażarce z ciekłym azotem pomaga im dłużej zachować świeżość i nie stracić cennych właściwości.
Coco Rico przynosi kolejne rekwizyty. Florek wrzuca je do ciekłego azotu jeden po drugim i pokazuje, jak zmienia się ich elastyczność.
– Ciekły azot jest też używany w kuchni, na przykład do robienia lodów i spektakularnych deserów. Próbowałem kiedyś namówić moją dziewczynę Aldonę, która kocha gotować, żeby takie przygotowała, ale nie dała się przekonać.
Florek rozciera ręce, jakby szykował się do kolejnego etapu pokazu, ale przerywa mu rozlegający się nagle gwizd.
Przypomina ci dźwięk czajnika z gotującą się wodą.
– O, à propos gotowania. Czy ktoś zamawiał herbatę? – pyta Florek i znika za kulisami.
Przez chwilę wszyscy siedzą skonsternowani. Florek wraca jednak niedługo z gorącym czajnikiem.
– Nie? Nikt? No, trudno. Ale skoro już mamy wrzątek, czas na kolejną eksplozję!
Po tych słowach Florek wlewa całą zawartość czajnika do miski z ciekłym azotem.
Trudno opisać, co dzieje się później. W ułamku sekundy przenosisz się do wnętrza chmury. Chyba nikt nigdy nie widział nigdzie tyle pary! Pokrywa ona całą scenę, całą salę i widownię. Ba! Masz wrażenie, że wycieka z namiotu i pokrywa cały świat. Gdzieś zza tumanów pary dobiega głos Florka, który tłumaczy, co się właściwie stało.
– Kiedy wrzątek, który ma sto stopni, spotyka ciekły azot, który, jak już wiecie, ma ich minus sto dziewięćdziesiąt sześć, różnica temperatur jest tak ogromna, że woda natychmiast zamienia się w parę. Zobaczcie, jak chemia łączy…
Nie dowiadujecie się jednak, co właściwie łączy chemia, bo przemowę Florka przerywa przerażający krzyk.
– Pomocy! Florek, ratuj! – męski głos niesie się przez namiot.
Wśród gęstych kłębów pary coś się porusza. Cień. Niewyraźna sylwetka pojawia się przy wejściu do namiotu i z zaskakującą
zwinnością przemyka między rzędami krzeseł. Postać wpada na scenę, a para wiruje w miejscu każdego jej rozmytego ruchu. W chaosie dostrzegasz sylwetkę Coco Rico. Kura, zdezorientowana i przestraszona nagłym wtargnięciem intruza, zeskakuje z ramienia Florka. Zaczyna biegać po scenie, a obcy cień mija ją w pośpiechu. Kura gdacze, spanikowana, i z trudem utrzymuje równowagę. Rozgląda się i znika w głębi sceny. Tajemniczy intruz przebiega tuż obok eksponatów, mija stojące bramki, przeskakuje nad leżącymi akcesoriami. W końcu zbliża się do Florka. Białe kłęby pary rozsuwają się na boki, odsłaniając sylwetkę intruza. To klaun.
Ale trzeba przyznać, że to nie jest zwykły klaun. Ma wyblakły strój, a domalowany na twarzy sztuczny uśmiech wydaje się bardziej szalony niż zabawny. Coś w jego szeroko otwartych oczach sprawia, że przechodzi cię dreszcz. Może to jednak mim?
– Florku! Potrzebuję twojej pomocy! – woła z przejęciem klaun, rozglądając się wokół. – Natychmiast!
Florek zeskakuje ze sceny. Gestem uspokaja publiczność.
– Proszę o spokój, zaraz wszystko wyjaśnimy! – mówi, podchodząc do klauna. – O co właściwie chodzi, Furbo?
– Musisz iść ze mną do…
Nie dowiadujecie się jednak, dokąd musi iść Florek z klaunem Furbo, bo jego wypowiedź zostaje przerwana kolejnym krzykiem.
– Kryształ! Zniknął! – Tym razem to Ludka wrzeszczy na całe gardło.
Wszyscy odwracają głowy w kierunku wskazanym przez dziewczynkę. Miejsce w gablocie w bramce numer jeden, gdzie wcześniej spoczywał piękny kryształ, teraz zieje pustką. Na szczycie bramki siedzi Coco Rico, przekrzywia głowę na boki i głośno gdacze.
W tej książce znajdziesz mnóstwo superpomysłów na eksperymenty. Zrób ich jak najwięcej. Zgadzam się z Florkiem, który powiedział, że naukowiec, wynalazca, inżynier jest w każdym z was! Ale uwaga! Nawet najbardziej doświadczony chemik wie, że bezpieczeństwo to podstawa. Oto kilka najważniejszych zasad, którymi trzeba się kierować przy eksperymentowaniu.
1.Chroń swoje oczy! Zawsze zakładaj okulary ochronne, by ustrzec się przed chlupnięciami czy iskrami. Okulary mogą być profesjonalne lub korekcyjne, nadadzą się też zerówki – ważne, żeby zakrywały oczy. Przeciwsłoneczne odpadają.
2.Rękawiczki są obowiązkowe! Ochronisz swoje dłonie przed chemikaliami. Jeśli w grę wchodzi ogień – zdejmij rękawiczki. Lepiej nie ryzykować ich podpalenia.
3. Odpowiedni strój! Podwiń luźne rękawy, bo mogą o coś zahaczyć lub się pobrudzić. Jeśli masz długie włosy, zwiąż je. Włóż fartuch! Nie musi być profesjonalny jak u Florka – kuchenny też się nada.
4.Czyste ręce! Przed eksperymentowaniem i po nim umyj dokładnie ręce. To ważne, nawet jeśli masz rękawiczki.
5.Starszy asystent! Każdy naukowiec potrzebuje asystenta (Florek ma Coco Rico). Możesz poprosić starszego brata lub starszą siostrę, rodziców, dziadka, kolegów albo sąsiadkę. Kogoś, kto pomoże, doradzi i zareaguje, jeśli coś pójdzie nie tak.
6.Nie jedz, nie pij! Nawet jeśli coś wygląda apetycznie, nie próbuj tego! To, że coś wygląda jak pianka albo pachnie jak cytryna, nie znaczy, że można to zjeść. Kiedy kuchnia zamienia się w laboratorium, obowiązują w niej laboratoryjne reguły. A w laboratorium nie podjada się próbek!
7.Porządek! Miejsce eksperymentowania musi być schludne i dobrze oświetlone. Po wszystkim posprzątaj. Upewnij się, że narzędzia i naczynia są czyste, suche i schowane na swoje miejsce.
8.Czytaj uważnie! Zanim zabierzesz się do mieszania i bulgotania, dokładnie przeczytaj całą instrukcję. Nie rób niczego na własną rękę. Nie mieszaj substancji, jeśli nie ma takiego polecenia i nie wiesz, co się stanie.
9.Uwaga na niespodzianki! Upewnij się, że wiesz, gdzie jest najbliższy kran z bieżącą wodą – w razie czego szybko opłuczesz ręce lub oczy. Miej w pobliżu plaster, na wszelki wypadek. Sprawdź, czy umiesz otworzyć okno – może trzeba będzie to zrobić, gdy coś zacznie śmierdzieć.
10.Ucz się na błędach! Jeśli coś ci nie wyjdzie, nie zniechęcaj się. Zastanów się, co można poprawić, i wyciągnij wnioski. Czasem trzeba 99 prób, zanim setna będzie udana. Właśnie tak rodzą się wielkie odkrycia!
Eksperymenty w książce są przeznaczone dla osób w wieku powyżej 8 lat.
Dalsza część w wersji pełnej
Ilustracje, czyli kto stworzył rysunki do książki i na okładkę: ARTUR ERNEST
Projekt okładki, czyli kto ułożył na niej wszystkie elementy: ARTUR ERNEST, MARIA GROMEK
Projekt typograficzny, czyli kto narysował wszystkie zabawne napisy: KAROLINA KLUSKA
Konsultacja merytoryczna, czyli kto sprawdził, czy informacje w książce są zgodne z najnowszą wiedzą naukową: dr hab. Renata Szymańska
Redaktorka nabywająca, która wpadła na pomysł wydania tej książki: ALEKSANDRA WÓJCICKA
Redaktorka prowadząca, która opiekowała się projektem: DOROTA TRZCINKA
Koordynatorka, która pilnowała, żeby wszystko było na czas i nie umknęła żadna poprawka: SYLWIA STOJAK
Redaktorka, która pracowała nad tekstem, żeby dobrze się czytało: MONIKA RUSIN
Adiustatorka, która czuwała nad poprawnością językową: AURELIA HOŁUBOWSKA
Korektorki, które poprawiły błędy w książce: MAGDALENA WOŁOSZYN-CĘPA, KINGA KOSIBA
Opieka produkcyjna, czyli książkę do druku przygotowały: MARIA GROMEK, KAROLINA KORBUT
Promotorka, która zadbała, aby wszyscy dowiedzieli się o książce: WERONIKA KRUPIŃSKA
Copyright © 2025 by Adam Mirek
Copyright © for the Polish edition by SIW Znak sp. z o.o., 2025
Tło na wybranych stronach: designed by Freepik
Książkę wydało dla ciebie Wydawnictwo Znak Emotikon, imprint Grupy Wydawniczej Znak
ISBN 978-83-8427-344-9
Przeczytaj, co o książce sądzą inni czytelnicy, i oceń ją na lubimyczytać.pl
Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl
Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37
Dział sprzedaży: tel. (12) 61 99 569, e-mail: [email protected]
Wydanie I, Kraków 2025
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotował Jan Żaborowski
Okładka
Karta tytułowa
Rozdział 1. Florek i mały Wielki Wybuch
Chemia
Pierwszy pierwiastek
→ 10 zasad naukowca. Jak bezpiecznie przeprowadzać eksperymenty
Spis treści
Karta redakcyjna
Cover
Spis treści
