Bajki i powiastki - Józef Ignacy Kraszewski, Stanisław Jachowicz - ebook

Opis

Wydany w roku 1916 obszerny wybór utworów dla dzieci, w którym znalazły się popularne wierszyki Stanisława Jachowicza oraz proza Władysława Bełzy i Józefa Ignacego Kraszewskiego.

Klasyka dziecięcia z górnej półki, klasyka, która do dziś nie straciła uroku i atrakcyjności. Zgrabne rymowanki Stanisława Jachowicza (1796–1857) znają i pamiętają wszystkie pokolenia Polaków (np. „Chory kotek”, „Przestroga”). Mimo ich mocno moralizatorskiego charakteru, wspominamy je z sentymentem i uśmiechem na ustach. Z kolei opowieści prozą autorstwa Władysława Bełzy (1847–1913) i Józefa Ignacego Kraszewskiego (1812–1887) przenoszą nas w zaczarowany świat młodej wrażliwości oraz baśniowy klimat dzieciństwa.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Józef Ignacy Kraszewski, Stanisław Jachowicz
Bajki i powiastki
Epoka: Romantyzm Rodzaj: Epika Gatunek: Bajka

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 174

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (1 ocena)
0
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Józef Ignacy Kraszewski

Stanisław Jachowicz

Bajki i powiastki

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN 978-83-288-3312-8

Bajki i powiastki

Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!

Dwa pługi

Raz na podwórzu stanęło dwa pługi: 
Jeden długo spoczywał, z pracy wrócił drugi. 
«Przyjacielu! rzekł pierwszy, nie rozumiem wcale, 
Czemu ja tak przyćmiony, ty błyszczysz wspaniale, 
Wszak z jednegośmy kruszcu, przecież nie jednacy, 
Skądżeś ty nabył blasku? — Czy chcesz wiedzieć?... 
Z pracy. 

Henryś i Waluś

HENRYŚ

Czemu-to, Walusiu drogi, 
Choć’eś ubogi 
Zawsześ tak schludnie odziany? 

WALUŚ

Nic dziwnego mój kochany! 
Ochraniam grosika mamy: 
Jak mogę strzegę się plamy. 
Gdy dziurka zrobi się mała, 
Proszę mateczki, by ją załatała, 
I nie rozedrze się dalej: 
A jak czysto i schludnie, to każdy pochwali.  

Pierścionek

Jubiler z Rzeszowa pudełko otwiera, 
A mama pierścionek z kamyczkiem wybiera, 
I śliczny wybrała. 
I Maryni dała. 
Widziała go Andzia na siostry paluszku, 
Nie zazdrość, nie boleść uczuła w serduszku; 
Ale się cieszyła, z radości skakała; 
Bo Andzia Marynię serdecznie kochała. 
Dobrą dziecinę naśladujcie dzieci! 
Niech brzydka zazdrość serc waszych nie szpeci. 

Adelka

Adelciu! twa imienniczka 
Napierała się pierniczka; 
Myślisz Adelciu, że jej mama dała? 
Nie. — A dlaczego? — Bo się napierała.  

Dziewczynka i matka

Dziewczynka

Jam przy gościach nie płakała 
Choć-em jeszcze taka mała. 
«Nic dziwnego, — mama powie, 
Kto płacze, beksą się zowie».  

Czysty kotek

Czemu się często myjesz? pytano raz kota. 
Bo czystość — odpowiedział — jest to piękna cnota, 
Jakoż doprawdy, kocina 
Mył się prawie co godzina; 
Chętnie mu do pokoju wchodzić pozwalano, 
Powszechnie go kochano, 
Doznawał wszelkich pieszczotek: 
A czemu? bo czysty był kotek. 

Zając

Wyszedł zając z za krzaka, 
I udawał Junaka: 
Wąsy podniósł do góry, 
Wzrok nasrożył ponury. 
A w tem jakoś z niechcąca, 
Wietrzyk z krzaczka liść strąca — 
Patrzą... nie ma zająca.  

Pierniczek

Henrysiu! na ci pierniczek, rzekł przyjaciel domu, 
Ale zjedz go gdzie w kącie i nie daj nikomu. — 
Ej, pan chyba żartuje, odpowie Henryczek: 
Mam zjeść sam, to dziękuję, schowaj pan pierniczek.  

Zgodne rodzeństwo

Kochany braciszku! nie rusz mi stoliczka, 
Raz mała Ludmiłka rzekła do Eryczka, 
Bo tu moje lalki niedługo usiędą: 
Widzisz to nakrycie? tu obiad jeść będą.  

ERYCZEK

Masz dla nich przysmaczki?  

LUDOMIŁKA

Nie, bracie kochany. 

ERYCZEK

Z wczorajszego balu mam dwa marcypany, 
Mam jedno jabłuszko, cukierki, pierniczek. —  
Pobiegł i przynosi to wszystko Eryczek. 
Bawiły się grzecznie i zgodnie dziateczki, 
I same zjadały, co miały laleczki. 
Teraz, rzekł Eryczek, bądź siostro wzajemną, 
Bawiłem się z tobą, ty się pobaw ze mną. 
Widzisz, w tem pudełku mam ja polowanie, 
Strzelec będzie strzelał, i zabije łanię. — 
Ach żal mi jej bracie! powiada Ludmiła.  

ERYCZEK

Eh! to nic nie szkodzi, będzie znowu żyła. —  
I tak się bawiły zgodnie i przyjemnie. 
I całe się życie kochały wzajemnie.  

Siwe włoski

Powiedz mi dziaduniu, jak to się zrobiło, 
Że ci coś jak śniegiem włoski opruszyło? 
Już śniegi i lody na dworze stopniały, 
I słońce dogrzewa, a włosek twój biały. 
Dziecino kochana! dziadunio odpowie, 
Starością posiwiał mój włosek na głowie: 
Żyjemy, rośniemy, jak na polu kłoski 
Dojrzeją, zżółknieją, nam — zbieleją włoski: 
A kto włosy ma takie, żył długo na świecie, 
Szanujże go lube dziecię, 
I powstań przed nim, choć biedny, w niedoli, 
A Bóg ci siwych włosków doczekać pozwoli.  

Zuzia i pokrzywa

MAMA

Na ci Zuziu pokrzywkę. — Kiedy parzy Mamo! 
— Niegrzecznym, rzecze mama, dzieje się to samo; 
Każdy ich tak unika, jak ty tego ziela; 
Bądź łagodną, uprzejmą, znajdziesz przyjaciela.  

Matka i dziecię

MATKA

Dam ci wisienkę, 
A zaśpiewaj piosenkę.  

DZIECIĘ

Kiedy każe mama, 
Zaśpiewam i sama.  

PIEŚŃ

W ogródeczku rośnie trawka, między trawką kwiatki, 
Rwą je dzieci na wianeczki dla ojca, dla matki, 
Bo nam Pan Bóg przykazanie zesłał takie z nieba: 
Że o mamie i o tacie pamiętać potrzeba.  

Teodorek

Teodorek łapał muszki, 
Obrywał im skrzydła, nóżki. 
Siostra na to patrząc z boku, 
Mówiła mu z łezką w oku: 
O niedobry Teodorze! 
Jak cię też to bawić może? 
Cóż ci winny biedne muszki? 
Czyż ty im dał skrzydła, nóżki?  

Plama i łata

Plama przy łacie raz na sukni siadła, 
I tak sąsiadkę zagadła: 
Mnie nosi czasem i pani bogata, 
A ty cóż jesteś?... godło nędzy... łata.  

CZŁOWIEK

Że się tu wmieszam, Jejmość mi przebaczy, 
Łata staranność i porządek znaczy, 
A plamką się i małą brzydzą pospolicie: 
Bo plama zawsze plamą, choć na aksamicie.  

Zdzisławek

MAMA

Zdzisławku! pij lekarstwo! — Pił ani się skrzywił; 
A kiedy się braciszek młodszy temu dziwił, 
Tak Zdzisio odpowiedział: Złem złego zbywamy, 
Lepiej wypić lekarstwo, niż widzieć łzy mamy.  

Mysz młoda i stara

Wyjdź kochanko z ciasnej chatki, 
I posłuchaj głosu matki, — 
Mówiła mysz do córki, — w świat cię wyprowadzę, 
Ja ci doradzę: 
Jak zbierać ziarneczka, 
Jak się strzedz koteczka, 
Jak łapki unikać, 
Jak do jamki zmykać: 
Powiem ci, czem słoninka pachnie przypiekana, 
Ale mnie słuchaj córko ukochana. — 
Myszka była posłuszna i nie żałowała; 
Długo sobie szczęśliwie po świecie bujała; 
Tysiąc myszek zginęło, ona jedna żyła: 
A czemu? bo posłuszna swojej matce była.
Podoba Ci się to, co robimy? Jesteśmy organizacją pożytku publicznego. Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/

Justynka

Justynko, mówił Ludwiś, czy dobra bułeczka? 
Dobra. — A dasz mi trochę? — Ani kawałeczka. 
Mama dobywszy ciastko, rzecze do Justynki 
To i ja tobie nie dam ani odrobinki.  

Piesek Kruczek

Chodź piesku! a ten piesek nazywał się Kruczek, 
Chodź, mówił Hipolitek, nauczę cię sztuczek. — 
Kiedym ja jeszcze mały, ucz panicz Azora. — 
Nie, piesku, rzecze chłopczyk, to najlepsza pora; 
Azor stary, nie pojmie, pracować z nim nudno. 
I tobie później byłoby trudno. 
O wieleby cię, wiele, pracy kosztowało, 
Teraz zobaczysz jak mało. 
Wkrótce pojętny Kruczek 
Nauczył się wiele sztuczek. 
Służył, podawał i pływał, 
Tysiąc figlów dokazywał, 
A to tak zręcznie, tak śmiało. 
Iż się zdawało, 
Że go nic nie kosztowało. 
Pamiętaj Hipolitku coś mówił do Kruczka: 
«Że się z młodu najlepiej nabywa nauczka».

Matka i dziecię (Przyszedł Jaś zrana...)

Przyszedł Jaś zrana do ogródka w lecie, 
Patrzy.... łzy na każdym kwiecie. 
Biegnie do mamy z rozpaczą. 
I woła: patrz, kwiatki płaczą. 
Co mają znaczyć te łezki?  

MATKA

Jest to ich pokarm niebieski. 
Łza każda pochodzi z nieba, 
Do życia łez im potrzeba. 
Tak bywa i u nas ludzi. 
W kim się uczucie nie wzbudzi, 
Kto serce kamienne nosi, 
Łzą nigdy oka nie zrosi, 
Choć widzi niedolę czyję; 
Możeż powiedzieć, że żyje?  

Walercia

Są czasem dziewczynki dobre, jak aniołki, 
Posłuszne córeczki, tkliwe przyjaciółki; 
Niegrzecznych służącym nie mówią słóweczek, 
Kochają braciszków i strzegą się sprzeczek. 
Walercia to mi-to wyborna dziewczynka! 
Już zaraz jej dobroć pokazuje minka, 
Jak niebo bez chmurki, jej czoło pogodne, 
Usteczka z uśmiechem, spojrzenie swobodne. 
Wejdź tylko, Walercia powita cię mile, 
Biednemu uczyni, co tylko w jej sile, 
O piesku pamięta, nie drażni koteczka, 
To mi-to Walercia, milutka dzieweczka 
Chcesz wiedzieć, jak na tem Walercia wychodzi? 
Mateczka ją kocha, nieraz jej dogodzi. 
Nigdy się tateczko na nią nie rozgniewa. 
Walercia wesoła i zawsze szczęśliwa, 
Wszyscy ją kochają, niosą upominki, 
O bierzcie z niej przykład kochane dziecinki.

Marcinek

Do Józia

Między grzecznemi dziećmi są czasem mazgaje, 
Jak ci się też Józiu zdaje, 
Czy dobrze na tem wychodzą? 
O! wierz mi, jak cię kocham, same sobie szkodzą. 
Marcinek, jak ty, malutki, 
O najmniejszą drobnostkę zaraz stroił dudki: 
Czy mu się co zapowiedziało, 
Czyli kiedy od mamy dostał czego mało. 
Czy kto nań palec zakrzywił, 
Zaraz się rzewnie roztkliwił; 
Zaraz beczał, zaraz szlochał. 
Nikt go też za to nie kochał; 
Wszyscy się z niego naśmiali, 
Mazgajem go nazywali. 
Nareszcie widzi, że to brzydka wada, 
Choćby oczy wypłakał, wszystko nic nie nada. 
Wziął się na inny sposób: 
Grzecznym był dla wszystkich osób; 
A o co tylko poprosi uprzejmie, 
Każdy od swych ust odejmie: 
I chętnie się z nim podzieli. 
O dawnej wadzie wszyscy zapomnieli. 
Ledwie się popatrzy ładnie, 
Już myśl jego każdy zgadnie, 
Nikt mu już w niczem niesprzeczny: 
Bo Marcinek bardzo grzeczny. 

Szerszeń i wiewiórka

Co się to znaczy? powiedz, wiewióreczko! 
Zawsze coś w pyszczku zanosisz w gniazdeczko 
I próżno wracasz... i tak bez ustanku. — 
No to wiewiórka: ot widzisz kochanku, 
Jesień nadchodzi, owoc spada z drzewa, 
Wicher dmie srogi wszystko porozwiewa. 
Otóż na zimę dziś się zapas zbiera. 
Próżniak, niedbalec, to z głodu umiera.

Kwiatek znaleziony

Leżał kwiatek na drodze, 
Niejeden go nie widział, choć go miał przy nodze, 
Niejeden choć widział, minął, 
I byłby zginął. 
Przechodzi dziewczynka mała, 
Podniosła go, rozchuchała, 
A potem w szklankę do wody włożyła, 
I słaba roślinka na nowo odżyła. 
Zajrzyjmy w serduszko tej dobrej dziewczynki: 
Ach, co tam uciechy z odżycia roślinki! 
I słusznie, bo litość najsłodszą jest cnotą; 
A biedny kwiateczek był także sierotą.  

Kryś i Leoś

Leoś płakał nad książką, jednak się mozolił; 
Kryś niepomny na przyszłość, wesoło swawolił. 
Nadszedł wiek dojrzały, wszystko w spak obrócił 
Cieszył się Leoś z nauk, Kryś niebaczny smucił, 
I westchnął poniewczasie, gdy mu głód dokuczył 
«O jakżem ja źle robił, żem się nic nie uczył!»  

Pszczółka

Pszczółka spotkawszy człowieka w ogrodzie, 
Rzecze: nieprawdaż? w całym zwierząt rodzie 
Nie masz takiego, jak ja, przyjaciela? 
Na to człowiek: „mam owcę, co wełny udziela, 
Twój miód tylko przyjemny, wełna pożyteczna, 
A przytem, prawdę rzekłszy, tyś trochę niegrzeczna: 
Owieczka mi swą wełnę daje dobrowolnie, 
Pszczółka czasem za miodek dobrze żądłem kolnie”.  

Pszczoła i gołąbek

Wpadła w strumyk pszczółka mała, 
Skrzydełkami trzepotała, 
Już w nich siłę utraciła. 
O! w jakimże strachu była: 
Gołąbeczek śnieżno-pióry, 
Na ratunek bliźnich skory, 
Spuszcza listek... pszczółka rada, 
Na zieloną łódkę siada, 
Skrzydła siłę odzyskały, 
I uleciał owad mały. 
Nikt o swem nieszczęściu nie wie. 
Jakoś wkrótce gołąbek siadł sobie na drzewie, 
Spokojny! szczęśliwy! 
Aż tu myśliwy 
Wymierza strzelbę chcąc go zgładzić z świata: 
Pszczółka przylata, 
Utnie go żądłem w rękę, strzał ptaszynę mija; 
Ocalona swobodnie w powietrze się wzbija. 
Tak zawsze dobroczynność wdzięcznością się płaci. 
Nieśmy pomoc w nieszczęściu dla naszych współbraci.  

Wychowanek

Piesku! piesku! masz ty pana? 
— Nie mam dziecino kochana. — 
To chodź z nami, sieroteczko! 
Mieć będziesz miękkie łóżeczko, 
Jeść ci i pić chętnie damy; 
A nawet poproszę mamy, 
Da ci wstążeczkę na szyję: 
Nikt cię u nas nie wybije. — 
Poszedł piesek i był długo 
Wiernym sługą. 
A jak ktoś dzieciom chciał zabierać cacka, 
Wpadł znienacka, 
Narobił hałasu. 
Tak, że skraść nie było czasu; 
A więc cacka ocalały. 
Patrz! jak wdzięcznym być umie nawet piesek mały.  

Bezimienny

Dała mi złotówkę mama, 
Bym zobaczył panorama. 
Idę ulicą Miodową, 
A w tem starzec z siwą głową, 
Obraz nędzy i rozpaczy, 
Prosi o wsparcie bogaczy. 
Przeszli dumnie ci i owi, 
Nic nie dali nędzarzowi. 
Tak mi się go żal zrobiło, 
Że choć nowość widzieć miło, 
Wyrzekłem się jej dla cnoty. 
I dałem starcowi złoty, 
Lecz kto jestem? jak się zowie? 
Nikt się odemnie nie dowie; 
Bo mi ojciec mawiał: «Synu! 
Nie chełp się z dobrego czynu».  

Dziecię i dzbanuszek

Mała dziecina łakoma i chciwa, 
Jak często w świecie bywa, 
Nigdy na tem nie przestała 
Co mama dała. 
Były dwa jabłka, trzeciego żąda; 
Były trzy gruszki, za czwartą spogląda; 
Dano cukierków, to zawsze za mało; 
Dano pierniczek, dziecię ciastka chciało. 
Raz mu w dzbanuszek wsypano orzechy 
Ach, co to było uciechy! 
Dziecina rączkę w wazką szyję wkłada, 
I wszystkieby zabrać rada. 
Ale niestety: wyciągnąć nie może. 
Dziecię w płacz. W takim razie i płacz nie pomoże. 
Szarpie. Wszystko napróżno: i orzeszków nie ma, 
I dzbanuszek rączkę trzyma. 
Ktoś się wreszcie zlitował, i dał rady zdrowe: 
«Nie bądź kochanku chciwym, weź tylko połowę, 
Wyjmiesz rączkę, orzeszki wybierzesz potrosze. 
A pomnij w dalszym wieku tak czerpać rozkosze».  

Pudel

A kto mi wypił moje mleko z garnka? 
Mówiła raz kucharka — 
Tak, doprawdy, ty widzę: bo masz białą brodę. 
Jakże-to było? powiedz, znana mi twa cnota: 
I chciałżebyś szkodnego naśladować kota? — 
Pies się bardzo zawstydził, i zawył żałośnie, 
Wyrzutów takich słuchać było mu nieznośnie; 
A gdy go potem chętka brała zrobić szkodę, 
Przypomniał sobie w mleku umaczaną brodę.  

Siejba

Powiedz mi tatuniu luby, 
Czemu rzucasz w ziemię zboże? 
Czegóż próżnej szukasz zguby? 
Wszak ze zboża chleb być może!  
Ja ci wyzbieram troskliwie, 
I zaniosę je do młyna; 
Na co ma gnić na tej niwie? 
Tak mówił mały chłopczyna. —  
Synu, rzekł ojciec sędziwy, 
To zboże mi tu nie zginie, 
Ujrzysz, nim jeszcze rok minie, 
Ile zbierzemy z tej niwy.  
Siejcie dzieci, w sercu cnoty, 
Miłą cieszcie się nadzieją; 
One tam pięknie dojrzeją, 
I przyniosą wam plon złoty.  

Motylek

Z kwiatka na kwiatek przelatał motylek, 
Cieszył się życiem, co trwa kilka chwilek; 
Różane gaje rozkosznie przebywał, 
Przy blasku słońca po powietrzu pływał, 
W około rozlicznemi pieścił się widoki, 
Z kwiatów słodkie czerpał soki. 
Ledwie na chwilę odpoczął wśród cieni, 
Znowu igrał wesoło w rozległej przestrzeni, 
A czas nieznacznie jak płynął tak płynął. 
Nareszcie motylek zginął. — 
Nie jest-to obraz człowieka: 
Co go wdziękiem szczęście mami? 
Płyną lata za latami, 
A nakoniec śmierć go czeka.  
Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/

Szerszeń i pszczoła

Próżne twoje zabiegi, próżne twe mozoły, 
Rzekł gnuśny szerszeń do pszczoły, 
Daremnie z takim trudem napełniasz spichlerze, 
Wpadnie człowiek niewdzięczny i wszystko zabierze. 
„Pracując, nie pytam się czy komu, czy sobie, 
Praca mię uszczęśliwia i dlatego robię”. 

Kruk żebraczek

Patrzcie-no: żebraczek! 
W tej czarnej sukmanie, 
Głodny nieboraczek, 
Gdy zima nastanie. 
Dzieci! dzieci! dla przykładu, 
Dajcie mu też co z obiadu. 
Tu ucieszone dziecinki 
Dalej zbierać odrobinki, 
Ochoczo się ubiegały, 
By krukowi jeść podały, 
Co pod oknem jak żebraczek, 
Chodził głodny nieboraczek. 
Dobroczynny, ludzki, tkliwy, 
Nie pyta kto nieszczęśliwy, 
Komu może, 
To pomoże, 
Boś tak kazał dobry Boże! 

Wicuś

Na zmarzniętej sadzawce, w ogrodzie, 
Ślizgał się Wicuś po lodzie; 
A choć mu brat starszy ganił tę zabawkę, 
Gdy sposobność upatrzył, dalej na sadzawkę. 
Zaufany w zręczności mniej ważył przestrogę. 
O przypadek nie trudno: Wicuś złamał nogę. 
Wtedy biedny chłopczyna sam wyznał ze łzami: 
Że się nie godzi starszych pogardzać radami.  

Szczurek na wędrówce

Młody szczurek, gaduła, wśród podróży swojej — 
Patrzy... a tu na drodze mały domek stoi. 
Tego mi też potrzeba: przytułek wśród drogi! 
Swobodnie odpoczną nogi. 
Dom mały, jam nie wielki, głodnym, tam słonina. 
I ślinkę łykać zaczyna. 
To zapewne szczurów wędrownych gospoda. 
Co za wygoda. 
O! trzeba się tam schronić. Cóż się stało dalej? 
Trzask! zamknęła się łapka i szczura złapali. 
A jaka tego przyczyna? 
Złe sądzenie o rzeczach, próżna gadanina.

Kostuś

Póki miał Kostuś kilka tylko groszy. 
Dzieląc się niemi doznawał rozkoszy. 
Nadeszły imieniny: aż tu niespodzianie, 
Sto nowych groszy dostał na wiązanie. 
Mniemacie, że ten chłopczyk, obdarzon sowicie, 
Będzie jeszcze hojniejszym? Bardzo się mylicie: 
O grosz go prosił żebrak, odmówił mu śmiało, 
Boby mu do okrągłej liczby brakowało.  
Uczcie się dzieci poskramiać swe żądze. 
Dla dobrego użycia daje Bóg pieniądze: 
A kto za młodu zbiera, by się patrzył na nie, 
Obrzydłym skąpcem na starość zostanie.  

Szczęść Boże i Bóg zapłać

«Szczęść Boże!» mówił panicz idąc koło żniwa, 
I grzecznie zdjął czapeczkę przed gromadką hożą. — 
«Bóg zapłać!» tysiące wdzięcznych głosów się odzywa 
«Rośń nam drogi paniczu pod opieką bożą.» 
«Mateczko! — rzekło dziecię — jak ci ludzie mili! 
«Tak mię słodko pobożnem słówkiem pozdrowili.» 
«Prawda, aż miło słyszeć — odpowie mu matka — 
«Grzecznyś był dla gromadki, dla ciebie gromadka.»  

Władyś

Z małym Władysiem wyszedł ojciec w pole, 
A ujrzawszy wśród zboża bławaty, kąkole, 
Pyta się go: „co wolisz, czy zboże czy kwiatki?” 
Władyś wybiera bławatki. 
I nie są to dziwy żadne, 
Bo u dzieci zazwyczaj, to dobre, co ładne; 
Ale kto rozum dojrzalszy posiada, 
Niechaj nad owoc kwiatów nie przekłada.  

Wróbelek i kurczątko

Przyjdzie czasem bieda wielka, 
Niema ziarnek dla wróbelka, 
I aż wtenczas się pożywi, 
Gdy mu dadzą co poczciwi. 
Na podwórzu raz kucharka 
Posypała kurom ziarnka: 
Biedny wróbel ślinkę łykał, 
I powoli się przymykał. 
Stara kura, sknera wielka, 
Nie chce nic dać dla wróbelka, 
„Ach, ja głód okropny znoszę, 
„O trzy ziarnka tylko proszę, 
„Macie tysiąc; o! mój Boże! 
„A wróbelek umrzeć może.” 
Biada ci próżniaku, biada! 
Stara kura odpowiada: 
Twoja prośba próżna, marna, 
Nie dla ciebie nasze ziarna. 
A kurczątko to słyszało, 
Wróbelkowi ziarnek dało, 
I dotychczas przyjaźń wielka 
Łączy z kurczątkiem wróbelka.  

Braciszek i siostrzyczka

BRAT

Widzisz siostruniu, jabłuszko moje? 
Chodź, zjemy sobie oboje.  

SIOSTRA

O! dziękuje, moja duszko! 
Cóż ja ci dam za jabłuszko!  

BRAT

Nic, kochana siostruniu, toby pięknie było, 
Żeby jedno drugiemu koniecznie płaciło! 
Przyjm, kochana Maryniu, przyjmij i jedz śmiało, 
Mnieby samemu nie smakowało. 
Z tobą podzielić tak miło: 
Oby więcej na świecie takich dzieci było.

Staś

Staś na sukni zrobił plamę; 
Płacze i przeprasza mamę. 
Korzystając z chwili mama, 
Rzecze: „na sukni wypierze się plama: 
Ale strzeż się moje dziecię, 
Brzydkim czynem splamić życie; 
Bo ci Stasiu mówię szczerze, 
Ta się plama nie wypierze.”  

Łódka na wodzie

Dziateczki płynęły, łódeczka się chwiała, 
Władysławek śpiewał, a Terenia drżała, 
Nie bój się, rzekł Władyś, Bóg czuwa nad nami: 
Tam, gdzie strachu niema, nie szukajmy sami. 
Tak i w życiu ludzkiem łódka się koleba; 
Śmiało patrzeć w górę i bać się nie trzeba, 
Nućmy sobie piosnkę: Bóg czuwa nad nami, 
My łódką kierujem, Bóg rządzi falami.  

Skowronek i dziecię

DZIECIĘ

Gdzie ty lecisz skowroneczku?  

SKOWRONEK

Lecę myśleć o gniazdeczku 
Znikły mrozy, śnieg topnieje, 
Już cieplejszy wietrzyk wieje!  

DZIECIĘ

A jak gniazdko zlepisz sobie?  

SKOWRONEK

Pytasz, co ja wtenczas zrobię? 
Wtedy się w powietrze wzbiję, 
Zaśpiewam: niech wiosna żyje! 
Zaśpiewam cześć Panu w niebie, 
Co mnie zasila w potrzebie,