Ashton. Blakemore Family. Tom 7 - Kinga Litkowiec - ebook

Ashton. Blakemore Family. Tom 7 ebook

Litkowiec Kinga

4,7

64 osoby interesują się tą książką

Opis

To miały być najgorsze wakacje Morgan.

Zmuszona spędzić je u ojca, z którym długo nie utrzymywała kontaktu, nie czuje się najlepiej na myśl o nadchodzących tygodniach.

Za sprawą swojej starej przyjaciółki poznaje jednak Ashtona Blakemore’a i najgorsze wakacje stają się najlepszymi, a następnie przeistaczają się w niezapomniany romans. Jest tylko jeden problem: ich relacja ma datę ważności.

Im dłużej się znają, tym trudniejszym tematem staje się dla nich nadchodzący koniec. Bycie razem wiąże się z poświęceniem jednej ze stron, a złoty środek nie istnieje.

 

Jak znaleźć wyjście z sytuacji, która wydaje się go nie mieć?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 200

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (3 oceny)
2
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Agnieszka1234567

Nie oderwiesz się od lektury

Super książka ❤️ Polecam
00



Kinga Litkowiec

Ashton

Blakemore family #7

Dla wszystkich, którzy kochają ostrą jazdę

Rozdział pierwszy

Morgan

„To będą albo najlepsze, albo najgorsze wakacje mojego życia”. Z tą właśnie myślą wysiadłam z samochodu ojca, u którego miałam spędzić całe lato. Ostatni raz w Huntington byłam cztery lata temu. Jako czternastoletnia buntowniczka obiecałam sobie i rodzicom, że więcej nie pojawię się w tym domu. A jednak…

Moja historia jest dość krótka. Najpierw była szczęśliwa rodzina. Później tata dostał awans i coraz rzadziej uczestniczył w naszym życiu. Gdy miałam dziesięć lat, mama wniosła pozew o rozwód. A ojciec? Zgodził się bez problemu, kiedy okazało się, że może ponownie awansować na dyrektora biura zarządu w jednej z filii firmy, w której pracował w Chicago. Tak właśnie przeprowadził się do Huntington, a ja odwiedzałam go w wakacje i ferie. Aż do pewnego niemiłego zdarzenia. W wieku czternastu lat pojawiłam się u ojca podekscytowana, bo obiecał mi wielką niespodziankę. Okazała się długonogą blondynką z wielkim pierścionkiem na palcu. Nienawidziłam go za to, co zrobił. Wtedy trudno było mi zrozumieć, że może mieć inną kobietę. Jako osiemnastolatka zyskałam nieco rozumu, a poza tym mama wzięła ślub z długoletnim kolegą z pracy. Wyjechali do Grecji na miesiąc miodowy, więc zgodziłam się spotkać z ojcem.

– Milczałaś całą drogę – zauważył, prowadząc mnie do domu. – Myślałem, że mamy to za sobą.

„To”. Niemal prychnęłam. Trzy lata nie odezwałam się do niego ani słowem. Szybko przestało chodzić o tamtą kobietę. Po prostu ton, jakim się do mnie zwrócił tamtego dnia, i jego wiadomości sprawiły, że nie chciałam go widzieć. Dopiero rok temu odebrałam od niego telefon po raz pierwszy. Nie wspominam tamtej rozmowy jako udanej, ale małymi kroczkami doszliśmy do tego momentu.

– Jestem zmęczona po locie – rzuciłam szybko i pociągnęłam za klamkę. – Zgaduję, że Caroline jest w domu.

Ku mojemu zaskoczeniu na powitanie wyszła brunetka o latynoskiej urodzie. Zapewne usłyszała moją uwagę, bo jej uśmiech był równie sztuczny jak piersi.

– Cześć, jestem Vanessa.

Wyciągnęła do mnie rękę, więc odpowiedziałam jej tym samym. Nie mogłam jednak odpuścić i zerknęłam na ojca przez ramię.

– Szybki jesteś. Kiedy ostatnio rozmawialiśmy, opowiadałeś o ślubie z Caroline.

Odchrząknął nerwowo, a ja zmusiłam się do powstrzymania uśmiechu.

– Nie chciałem ci opowiadać o swoich problemach przez telefon.

Darowałam sobie kolejną uszczypliwość, bo kobieta obok przybrała niezdrowy czerwony kolor na twarzy. Byłam przekonana, że już mnie nienawidzi. Wszystko jedno.

– Bardzo chętnie posłucham o twoich problemach z kobietami, ale najpierw wezmę prysznic.

Złapałam walizkę i udałam się do swojego pokoju. Przynajmniej to się nie zmieniło. Miałam stworzoną w głowie listę tematów, którymi mogłabym podnieść ojcu ciśnienie. Mimo wszystkiego, co się wydarzyło, najbardziej nie mogę znieść tego, że nigdy nie walczył. Do dziś pamiętam dzień, w którym mama podała mu papiery rozwodowe, a on, jakby to nie było nic ważnego, zapytał, gdzie ma podpisać. Mamę zabolało to chyba jeszcze bardziej niż mnie, lecz nie dawała tego po sobie poznać.

Mój ojciec – William Becker – to typowy człowiek sukcesu, który poświęci wszystko, by wspiąć się na sam szczyt. Z położonego na przedmieściach Chicago niewielkiego domku, w którym mieszkał po ślubie z mamą, doszedł najpierw do sporej posiadłości w mieście („wspaniałomyślnie” pozwolił nam w niej zostać). Później przez kilka miesięcy wynajmował kawalerkę w Huntington, by odłożyć jak najwięcej pieniędzy na zakup nowego domu. Teraz miał dwupiętrową rezydencję z basenem, wielki ogród i cycatą kochankę. Nie mogłam przestać zachodzić w głowę, co się stało z Caroline, z którą był przecież tyle lat. Tak długo planowali ślub…

– Morgan! Kolacja! – krzyk ojca wyrwał mnie z zamyślenia.

Z uśmiechem opuściłam swój pokój i zeszłam na dół, by zasiąść do posiłku.

– Mam nadzieję, że podróż była udana – odezwała się Vanessa przyjacielskim tonem.

– Tak – rzuciłam lekceważąco i zwróciłam się do ojca: – Jako twoja córka zasługuję na wyjaśnienia. Byłam gotowa zobaczyć tę blond wywłokę i przez cały lot przygotowywałam się na to psychicznie.

Uwaga do Vanessy cisnęła mi się na usta tak bardzo, że musiałam nad nimi zapanować i szczelnie je zamknąć. Postanowiłam dać jej szansę, lecz nie wróżyłam nam przyjaźni.

Ojciec odchrząknął, zerkając nerwowo na swoją nową dziewczynę, po czym skupił uwagę na mnie.

– Caroline okazała się nie tą kobietą. Natomiast Vanessa jest idealna.

Brunetka się uśmiechnęła, ale ten uśmiech zniknął, gdy tylko usłyszała moje prychnięcie.

– Uświadomiłeś to sobie, gdy już bzykałeś ją na boku, co?

– Morgan! Wyrażaj się, na litość boską!

– A więc mam rację. – Pokręciłam głową i jakby nigdy nic przebiłam groszek widelcem. – Niedługo są moje dziewiętnaste urodziny, które przyszło mi spędzić tutaj. Nie jestem już dzieckiem i nie muszę uważać na słowa. Zakładam, że mamę także zdradzałeś i dlatego bez mrugnięcia okiem podpisałeś papiery rozwodowe. Ją też zdradzisz. – Wskazałam na już bladą Vanessę. – Może nawet zdążysz się oświadczyć.

– Morgan!

Wstałam od stołu i ostatni raz spojrzałam na ojca.

– Pójdę do siebie. Nie jestem głodna. W drodze tutaj zauważyłam hotel, możesz wynająć mi w nim pokój na cały pobyt.

– Jestem za ciebie odpowiedzialny, więc zostaniesz tutaj – wycedził przez zaciśnięte zęby.

– A więc będziemy się świetnie bawić.

Rozdział drugi

Ashton

Nie patrząc na prędkość, pokonywałem drogi wokół miasta. Nie było już ojca, który karciłby mnie za bezmyślne zachowanie. Był za to Alex, nowa głowa rodziny. Nie chciał być taki jak jego poprzednik, więc nie mówił nic, jeśli to naprawdę nie było konieczne. Po śmierci staruszka wiele się zmieniło – z wyjątkiem jednego. Wciąż nie do końca znałem swoje miejsce w tej popieprzonej rodzinie.

Kiedy dojeżdżałem do zakrętu, zadzwonił mój telefon. Zwolniłem, by spojrzeć, kto próbuje się ze mną skontaktować o północy. Zmniejszyłem prędkość, widząc imię Jacoba na wyświetlaczu. Odebrałem połączenie i włączyłem tryb głośnomówiący.

– Co się stało?

– Katherine zaczęła rodzić.

Zatrzymałem samochód, parkując na poboczu.

– Jak to? Przecież termin miała dopiero za dwa miesiące.

– Coś jest nie tak, ale nie mogliśmy z Avery zostać w szpitalu. Zabraliśmy Mię i wracamy do domu. Carter jest przy Kat.

– Mam przyjechać?

– Nie. Dzwonię tylko, żeby ci powiedzieć, jaka jest sytuacja. Alexander jest już w drodze. Zabrał Davinę i Victora. Matka szaleje. – Po chwili ciszy usłyszałem głośnie westchnienie. – Wiesz, gdzie się podziewa Richie?

– Nie. Ostatnio rozmawiałem z nim dwa miesiące temu. Zakładam, że z wami kontaktował się jeszcze po tym.

– A Raja? Nie jesteście razem, ale się przyjaźnicie. Może wie, gdzie jest jej siostra?

– Z nią rozmawiałem jeszcze dawniej. Jeśli chodzi o wytropienie naszego psychicznego braciszka, nie pomogę.

– Kurwa. Richie i jego przeklęty dar do zapadania się pod ziemię!

– Coś mi się wydaje, że nie chodzi ci tylko o przekazanie mu, że jego siostrzeniec urodzi się nieco szybciej.

– Nie. – Znów wzdycha. – Właściwie sprawa jest poważniejsza. Dotyczy też ciebie, ale myślałem, że najpierw zbiorę całą rodzinę.

– W jakie znowu bagno wpakowaliśmy się tym razem? Nie żeby to miało dla mnie większe znaczenie.

– Pogadamy za jakiś tydzień. Spróbuj się skontaktować z Richiem.

– Tak, z pewnością odbierze telefon ode mnie – rzuciłem z przekąsem, lecz po chwili namysłu dodałem: – Ale spróbuję.

– Do zobaczenia.

Rozłączył się, a ja pozostałem z wieloma pytaniami. Kiedy ojciec trzymał władzę i postanowił wykopać mnie z rodziny, miałem przynajmniej względny spokój. Oczywiście przejmowałem się rodzeństwem, ale nie brałem udziału w akcjach, które zagrażały życiu wszystkich. Mnóstwo rzeczy się zmieniło. Pojawiła się Nadia, a mój brat bez serca stracił dla niej głowę. Jak to w ogóle możliwe? Nikt nie potrafił tego zrozumieć.

Odnalazłem numer Richiego i wysłałem mu krótką wiadomość.

Ja: Wszyscy Cię szukają. Bądź tak miły i pozwól się znaleźć.

Po chwili namysłu wysłałem kolejną.

Ja: Nie wiem, czy ktoś Ci pisał… Katherine właśnie rodzi.

Westchnąłem na wspomnienie siostry. Cholera, to nie wyglądało dobrze. Carter z pewnością zagroził szpitalowi krwawą masakrą, jeśli nie uratują jego kobiety i dziecka. Chciałem do niego zadzwonić, lecz rozsądek wziął górę. Musiałem poczekać, aż wszystko się uspokoi, a Kat urodzi mojego siostrzeńca. Gdy się dowiedzieli, że to chłopiec, i poinformowali nas o tym na zlocie rodzinnym, każdy zaczął rzucać pomysłami na imiona. Jedno było gorsze od drugiego. Nie zdecydowali się na żadną z propozycji, a kiedy jedliśmy kolację, Kat krzyknęła nagle: „Liam!”. I Carter już wiedział, że decyzja została podjęta. Zresztą wszyscy wiedzieliśmy. Moja siostra w ciąży była jeszcze groźniejsza i bardziej stanowcza niż zazwyczaj. Dlatego uważałem, że Carter jest bohaterem, skoro zaryzykował własnym życiem i zgodził się na drugie dziecko. To zaskakujące, że Katherine tego chciała, ale jak widać, moja rodzina jest popieprzona w każdy możliwy sposób.

Wróciłem do domu i choć dochodziła już druga nad ranem, wybrałem numer Rai. Odebrała po kilku sygnałach, a jej zaspany głos dał mi do zrozumienia, że ją obudziłem. Zdziwiłbym się, gdyby nie spała.

– Ash? Dlaczego dzwonisz do mnie o tej godzinie? Coś się stało?

– Wybacz. Szukam Richiego. Zapadł się pod ziemię. Pomyślałem, że może twoja siostra wyczuwa większą więź z rodziną i informuje was o miejscu swojego aktualnego pobytu.

– Nie wiem, czy mogę ci pomóc. Zebrali kilka zleceń w różnych miejscach. Chicago, Nowy Orlean, Miami… – Ziewnęła. – Nie mam pojęcia, gdzie są teraz. Choć według tego, co mówiła Nadia, powinni niedługo wrócić.

– A więc wasze więzi nie są o wiele mocniejsze – stwierdziłem z zawodem.

– Są. – Zaśmiała się. – Po prostu Nadia nigdy się ze mną nie kontaktuje, gdy wykonuje zlecenie, o ile sprawa nie jest ważna.

– Co u ciebie? – zmieniłem temat.

– To idealna godzina do rozmów o mnie. – Znów się zaśmiała. – W porządku. Przeprowadziłam się do Trenton. Chyba tu zostanę. Prowadzę normalne życie z dala od…

Odczekałem trzy sekundy, ale wiedziałem, że nie dokończy.

– Ode mnie?

– Od wszystkiego, Ash. Jasne, cieszę się, że nie muszę cię widzieć. – Kolejny śmiech, tym razem nerwowy. – Nie bierz tego do siebie. Tak po prostu będzie lepiej. Nasz układ, żebyśmy zostali przyjaciółmi, od początku nie miał racji bytu. Przecież wiesz.

– Według mnie dobrze nam szło.

– Naprawdę? Ja widzę to inaczej.

– No dobrze… Może nie było idealnie, ale nie uważam, żebyśmy nie mogli się przyjaźnić.

– Tak będzie lepiej, Ash. Zresztą w mojej decyzji nie chodzi tylko o ciebie. Odeszłam z klanu, bo nigdy nie byłam gotowa do niego należeć. Fajnie mieć wystarczająco kasy, by zacząć życie od nowa. Jestem w miejscu, w którym nikt mnie nie zna. Planuję zacząć studia, ale nie zdecydowałam się jeszcze na kierunek, choć kręci mnie kryminologia. Albo prawo. Sama nie wiem. Na pewno nie medycyna.

Złapałem się na tym, że całej jej wypowiedzi słuchałem z szerokim uśmiechem.

– Cieszę się. Naprawdę. Fajnie, że chociaż ty odcięłaś się od tego świata.

– Ty też możesz. Alex nigdy nie stanąłby na drodze do twojego szczęścia.

– Wiem, ale nie mogę im tego zrobić. Już raz się odciąłem i wróciłem, gdy tylko moja rodzina była zagrożona. Nie żałuję, dzięki temu poznałem ciebie.

– Czekasz na drugą taką okazję? – zapytała rozbawiona.

– Wątpię, żebym miał takie szczęście.

– Ash…

– Tak, wiem. Rozstanie było naszą wspólną decyzją i nie ma sensu do tego wracać.

– Przepraszam. Sama rozmowa na ten temat jest dla mnie trudna.

– Mam nadzieję, że kogoś znajdziesz. Kogoś lepszego ode mnie.

– Ash, ja…

– Dobranoc, mała.

Rozłączyłem się i opadłem ciężko na łóżko. Wiedziałem, że telefon do niej to błąd, ale dobrze było usłyszeć głos kobiety, która jako jedyna umiała mnie sobą zafascynować. To, że nam nie wyszło, wynikało z tak zwanej różnicy charakterów. Raja była w klanie swojej siostry wyłącznie ze względu na Nadię, nigdy jednak nie chciała żyć w ten sposób. Zauważyłem to zbyt późno…

Wziąłem szybki prysznic i wróciłem do łóżka. Nim położyłem się spać, zerknąłem na telefon. Na widok wiadomości od Cartera przełknąłem głośno ślinę. Bałem się tego, co zobaczę, lecz kamień spadł mi z serca, gdy przeczytałem tekst.

Carter: Liam pozdrawia rodzinę. Razem z Katherine czują się dobrze.

Dołączył zdjęcie śpiącego smacznie noworodka. Mój siostrzeniec…

Od razu poczułem się spokojniej. Mogłem zasnąć bez zastanawiania się, co u mojej siostry.

Rozdział trzeci

Morgan

Zeszłam na parter, słysząc krzątaninę w kuchni. Vanessa przygotowywała śniadanie, a gdy zdała sobie sprawę z mojej obecności, zesztywniała. Nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu. Miała może czterdzieści lat, choć obstawiałam mniej. Z pewnością była sporo młodsza od Williama, lecz nie na tyle, by uznać ich związek za chory. W przeciwieństwie do Caroline, która miała dokładnie dwadzieścia lat mniej.

– Gdzie ojciec? – zapytałam, pokonując ostatnie stopnie.

– Bierze prysznic. Zaraz do nas dołączy. Usiądź. Wolisz jajka czy tosty? A może jedno i drugie? Mogę też skoczyć do piekarni za rogiem po…

– Zjem tosty – przerwałam jej, odnosząc wrażenie, że jeśli tego nie zrobię, zaraz się zapowietrzy.

– Kawy?

– Poproszę. Z mlekiem. Bez cukru.

Kiedy ona nerwowo przygotowywała śniadanie, mogłam dokładnie jej się przyjrzeć. Co właściwie skłoniło ojca do zmiany kobiety? I dlaczego wybrał właśnie ją? Byłam tego odrobinę ciekawa. Zaczęłam szukać nawet podobieństw między nią i Caroline, lecz nadejście ojca zbiło mnie z tropu. Usiadł naprzeciwko, posyłając mi ostrzegawcze spojrzenie. Takie, które mówiło, że nie życzy sobie powtórki z wczoraj. Z tym że to była moja rozgrzewka…

– Dziś masz lepszy humor? – zapytał z nutą gniewu.

– Jeszcze nie zdecydowałam. – Wzruszyłam ramionami i odsunęłam się lekko, bo Vanessa postawiła przede mną kawę. – Dziękuję – rzuciłam od niechcenia, po czym zwróciłam się do ojca: – Po śniadaniu planuję wyjść na miasto.

– Wstrzymaj się z tym. Wczoraj zapomniałem ci powiedzieć. Nicole ma do ciebie przyjść.

– Nicole? – Uniosłam brwi.

– Tak. Kiedy się dowiedziała, że przyjeżdżasz, chciała od razu wpaść. Powiedziałem jej, że lepiej, jeśli przyjdzie następnego dnia. Zakładałem, że będziesz zmęczona po podróży.

Jego ton i mina sprawiły, że musiałam powstrzymać uśmiech.

– Mogłeś zapytać, czy chcę się z nią widzieć – odpowiedziałam wściekła.

– A nie chcesz? To twoja przyjaciółka.

– Była moją przyjaciółką. Czas przeszły.

– Posłuchaj… – Przerwał, bo ktoś właśnie zapukał do drzwi. – Otworzę, a ty postaraj się zachowywać.

Zacisnęłam zęby. Nie byłam zła na Nicole. Nic mi nie zrobiła. Bałam się jednak, że to ona jest zła na mnie, bo zerwałam z nią kontakt w bardzo dosadny sposób. Ona jednak nie wyglądała na urażoną, gdy weszła z szerokim uśmiechem do domu. Nim się zorientowałam, ściskała mnie, nie dając mi nawet możliwości podniesienia się z krzesła. Kiedy w końcu się oderwała, usiadła obok i z błyszczącymi oczami zaczęła nawijać:

– Ależ się za tobą stęskniłam! Mam ci tyle do opowiedzenia! Musimy nadrobić te lata! Mam nadzieję, że będziesz mogła zarezerwować dla mnie dzisiejszy dzień. I wieczór! Koniecznie wieczór! Jest tyle rzeczy, które chcę ci pokazać!

– Ja… – wydukałam, zanim przerwał mi ojciec.

– To świetny pomysł. Vanessa i ja planujemy zjeść dziś kolację na mieście i obejrzeć jakiś film. Powinnaś wyjść i spędzić trochę czasu z Nicole.

– Świetnie! – Dziewczyna nie czekała już nawet na moją odpowiedź. – Przyjdę po ciebie za dwadzieścia minut. Tak się śpieszyłam, że włożyłam byle co i teraz muszę się przebrać, żeby nie wyglądać przy tobie jak brzydkie kaczątko.

Wyszła z promiennym uśmiechem, a ja siedziałam jeszcze przez moment w otępieniu, aż odezwała się Vanessa:

– Nie wiem, skąd ona ma w sobie tyle energii. Wszędzie jej pełno. – Zaśmiała się rozmarzona.

– Od dziecka taka była – odpowiedział zamyślony ojciec. – Zresztą jej matka jest podobna. Należy do trzech komitetów, prowadzi dwa kółka i jest organizatorką połowy imprez w mieście.

– Niesamowite.

Prychnęłam, złapałam za tost i wróciłam z nim na górę. Czułam, że jeszcze chwila wysłuchiwania o wspaniałości Nicole, a mój mózg się stopi. Ojciec zawsze mnie z nią porównywał i za każdym razem wychodziłam gorzej. Energiczna blond gwiazdka, która onieśmielała wszystkich swoją przebojowością, stała się teraz jeszcze bardziej niebezpieczna. Urosły jej cycki i musiała spędzać sporo czasu na siłowni, o czym świadczyły kształtne, krągłe pośladki. Była też cholernie piękna. Wcale nie miałam ochoty wychodzić z nią na miasto. Szczególnie po tym, jak ją zobaczyłam.

Gdy zostało już tylko dziesięć minut, postanowiłam się zebrać. Zrobiłam ekspresowy makijaż. Na szczęście wykonanie kresek eyelinerem zajmowało mi niecałe pół minuty. Temperatura szybko rosła, więc wybrałam czarną sukienkę na bardzo cienkich ramiączkach krzyżowanych na plecach. Może i nie był to strój na spacer po mieście, ale czułam, że Nicole pojawi się w zjawiskowej kreacji.

Nie myliłam się. Zeszłam na dół i zobaczyłam dziewczynę w zwiewnej różowej sukience. Delikatnie upięła włosy, a lekki, choć staranny makijaż sprawiał, że wyglądała jak pieprzona Barbie.

– Gotowa? Świetnie wyglądasz.

Kiwnęłam głową i ruszyłam w stronę drzwi.

– Chodźmy.

Wyszłyśmy na zewnątrz, a Nicole od razu pociągnęła mnie w prawo. Kierowałyśmy się do centrum.

– Zaskoczyło mnie, gdy twój ojciec powiedział, że przylatujesz. – Tym razem jej ton nie był już ani przesłodzony, ani zbyt energiczny.

– Mnie też.

Złapała moją rękę, więc zatrzymałam się i spojrzałam dziewczynie w oczy.

– Byłyśmy przyjaciółkami. Co się stało?

– Nic. – Wzruszyłam ramionami.

– Pieprzenie! Najpierw wysłałaś mi wiadomość, że niedługo będziesz i nie możesz się doczekać, aż mnie zobaczysz, a następnego dnia napisałaś, że jestem… czekaj… jak to było? Głupią idiotką i mam się do ciebie nie odzywać?

Poczułam wstyd. Nie miałam nic do Nicole. Zawsze jej trochę zazdrościłam, ale rzeczywiście była moją przyjaciółką.

– Przepraszam. Wtedy nie chodziło o ciebie. Musiałam zerwać z tym miejscem. Nie wiem, jak dużo wiesz.

– Nie wiem nic – jęknęła z niezadowoleniem.

Poszłyśmy do pobliskiego parku, usiadłyśmy na jednej z ławek, a ja opowiedziałam swoją historię najkrócej, jak umiałam. Wiedziałam, że to, co zrobiłam, było głupie i dziecinne, więc samo opowiadanie o tym powodowało, że piekły mnie policzki z zażenowania.

– Dlaczego po prostu mi nie powiedziałaś prawdy? – Nicole patrzyła na mnie z wyrzutem.

– Miałam czternaście lat. Byłam jeszcze dzieckiem w okresie dorastania. Nie wiń mnie za brak dojrzałego myślenia. A później… później było już za późno. Miałam zadzwonić do ciebie po dwóch latach i powiedzieć o wszystkim?

– Tak!

– Byłam przekonana, że mnie nienawidzisz.

– Nienawidziłam. Każdego roku zastanawiałam się, czy przyjedziesz, bo jakaś część mnie za tobą tęskniła. Chciałam także usłyszeć, dlaczego to zrobiłaś. Ale gdy twój ojciec powiedział, że przylatujesz, zapomniałam już o powodzie, dla którego byłam na ciebie zła.

– Zawsze tak łatwo wybaczałaś.

– A ty zawsze miałaś z tym problem – stwierdziła rozbawiona. – Pewne rzeczy się nie zmieniają. Choć jeśli chodzi o ciebie… ale wypiękniałaś!

– I kto to mówi? – Zaśmiałam się. – Pewnie masz każdego chłopaka na skinienie palcem.

– Nie wiem. Nie sprawdzałam. Spotykałam się z jednym przez rok, ale skurwiel mnie zdradził, więc chyba taka piękna nie jestem. Choć powiedział, że był pijany i nic nie pamięta.

– To musiał być niezły palant.

– Przez niego omijam mężczyzn szerokim łukiem. Jeśli ktoś ma być tym idealnym, znajdzie sposób, by mnie poderwać. A ty? Masz kogoś?

– Trzy krótkie i nieudane związki. Nie mam szczęścia do chłopaków, a prawdziwych mężczyzn los nie stawia na mojej drodze. Rozglądam się za kimś, kto będzie gotów za mnie zabić. Mój poprzedni facet nie chciał zabrać mnie wieczorem do kina, twierdząc, że nocą zbyt wielu niebezpiecznych ludzi kręci się po ulicy i mogą nam coś zrobić.

– Żartujesz?! – Wybuchła śmiechem i nawet jej się nie dziwiłam. – Może tu ci się poszczęści. Jesteś w mieście, w którym dużo się dzieje.

– Tu nie zamierzam szukać. Za dwa miesiące wracam do Chicago.

– Szkoda. Gdy byłyśmy dziećmi, marzyłam, żebyś została na stałe.

– Nie lubię tego miasta – przyznałam ze skruchą. – Nie wiem, co musiałoby się stać, żebym zmieniła zdanie.

– Och! – Nicole pisnęła na dźwięk powiadomienia w telefonie. – Nie mogę uwierzyć w nasze szczęście!

– O czym mówisz? – Zmarszczyłam czoło.

– To powiadomienie o nielegalnych wyścigach. Organizuje je grupa chłopaków. Udało mi się dostać do nich pół roku temu. Od tamtej pory nie opuszczam żadnego spotkania – mówiła, nie odrywając oczu od wyświetlacza. – Właśnie wysłałam prośbę o pozwolenie na przyjście z osobą towarzyszącą.

– Chyba nie mówisz o mnie?

– Oczywiście, że mówię o tobie! – Ani na moment nie przestała energicznie pisać. – Muszą cię sprawdzić, tym bardziej że nie jesteś stąd, ale większość zna twojego ojca i ja za ciebie ręczę, więc powinno pójść bez problemu. Jeśli nie, znam jednego kierowcę, który ma więcej do powiedzenia. – Skrzywiła się na widok kolejnego powiadomienia. – Kurwa. Odrzucono. Daj mi chwilę, zadzwonię do Lucasa.

– Ale…

Odeszła, w ogóle mnie nie słuchając. Nie chciałam iść na te wyścigi, bo miałam pecha do takich spotkań i zawsze wpadałam. Musiałam jednak przyznać, że na wieść o odrzuceniu poczułam się źle…

Rozdział czwarty

Ashton

Musiałem odreagować ostatni dzień. Spałem do południa, po czym zjadłem śniadanie i ruszyłem na siłownię. Tam spotkałem kilku przyjaciół, których starałem się trzymać z dala od swojej rodziny. Wiedzieli, kim jestem, lecz nie mieli pojęcia o niczym więcej. To mi odpowiadało. Nie chciałem nikogo takiego jak Angelo, Victor czy Carter, którzy stali się połączeni z rodem Blakemore do końca życia. Cóż… Carter bardziej niż pozostali.

– Nie wyglądasz najlepiej – zauważył Lucas, siadając na ławce obok.

– Mam za sobą ciężki dzień.

– Ciężki dzień oznacza problemy czy całą noc z niezłą laską? – zadrwił Caleb, nie przestając wyciskać na sztandze.

– Problemy. Rodzinne – rzuciłem od niechcenia. – Zresztą nieważne. Moje nazwisko to problemy.

– A przy tym góra kasy i specjalne względy, których mógłby ci pozazdrościć sam prezydent – skwitował rozbawiony Lucas.

– Może i tak. – Wzruszyłem ramionami. – Nie narzekam na swoje życie, ale czasami mam go dość.

– Jak każdy.

– My też nie narzekamy na twoje życie. – Caleb odstawił sztangę i usiadł naprzeciwko. – Dziewczyny lgną do nas, bo cię znamy.

– Dobrze wiedzieć. – Zaśmiałem się. – A myślałem, że mnie lubicie.

– Lubimy. – Lucas poklepał mnie po ramieniu. – I nie dlatego, że nosisz takie nazwisko. To po prostu dodatek do pakietu.

– Poetycko – prychnąłem. – Idę pod prysznic.

Wstałem i ruszyłem do wyjścia, ale Arthur za mną zawołał:

– Ash! – Zszedł z bieżni i zbliżył się leniwym krokiem. – Mamy sporo zainteresowanych kolejnymi wyścigami. Dziś sobota, może warto coś zorganizować.

Zastanowiłem się.

– Wpisowe dwieście dolarów do podziału między naszą czwórką. Minimalna stawka za wygraną pięćset dolarów – poinstruowałem go, widząc, że trzyma telefon i czeka na moje wytyczne. – Reszta wchodzi za darmo. Tylko z listy.

Kiwnął głową i skończył pisać powiadomienie. Nie czekając dłużej, wyszedłem z sali i skierowałem się prosto do szatni. Wyjąłem z szafki torbę, a z niej potrzebne rzeczy, po czym udałem się pod prysznic. Nie zdążyłem odkręcić wody, gdy do łazienki wszedł Lucas.

– Ash! Jest sprawa.

– Kurwa – rzuciłem pod nosem. – Co znowu?

– Mówiłeś, że nie wprowadzamy nowych, ale do Nicole przyleciała przyjaciółka.

Nicole… Zmarszczyłem czoło, próbując sobie przypomnieć, kim jest ta dziewczyna, ale niewiele mi mówiło to imię.

– Niech ją wprowadzi – odparłem zrezygnowany tylko po to, by sobie poszedł i pozwolił mi się umyć.

Gdybym odmówił, z pewnością nie dałby za wygraną. A skoro ta cała Nicole miała jego numer, to znał ją wystarczająco dobrze. Być może planował ją zabrać do siebie. Dopiero po kilku minutach odnalazłem w pamięci blondynkę, która kręciła się wokół niego od jakiegoś czasu. Wyglądało na to, że Lucas jeszcze nie zdobył tego, na czym mu zależało.

Gdy nastał wieczór, byliśmy już gotowi do jego uczczenia. Uwielbiałem takie momenty. Warkot silników, osoby, które chciałem oglądać, adrenalina i po prostu mój własny świat. Stworzyłem to wszystko od podstaw. Najpierw wyścigi z przypadkowo poznanymi ludźmi. Niektórzy z nich stali się moimi przyjaciółmi i ścigaliśmy się razem. Później narodził się pomysł na coś zupełnie nowego. Minęły dwa lata, a ta zabawa mi się nie nudziła. Co więcej, przybywało chętnych. Nie tylko na udział, ale także widzów, którzy chcieli obserwować nasze zmagania. Jako Blakemore nie musiałem się przejmować prawem, choć unikałem kontaktów z policją. Nasze miejsce znajdowało się na obrzeżach miasta. Wykupiłem leżący pośrodku lasu ogromny plac, z którego odchodziło parę rzadko uczęszczanych ulic. Zablokowanie ich nie rodziło tak dużych problemów jak choćby zmniejszenie ruchu w środku miasta.

– Osiem wyścigów – poinformował Caleb, gdy oparłem się o maskę swojego samochodu. – Zwycięzcy pierwszych siedmiu stają na linii startu z tobą.

– Nieźle – skomentowałem z uśmiechem uznania. – Stawka: dwa tysiące. Za mniej nie staję.

– Myślę, że żaden nie odpuści takiego zaszczytu – stwierdził rozbawiony. – Lucas gdzieś zniknął. Widziałeś go?

Rozejrzałem się, zatrzymując wzrok na każdej blondynce. Dopiero po chwili dostrzegłem dziewczynę żywiołowo rozmawiającą o czymś z Lucasem. Kiwnąłem głową w jego kierunku, a Caleb się zaśmiał.

– Przerwiemy mu?

– Wiesz, że nigdy nie odmawiam – odpowiedziałem z niemałym zadowoleniem i od razu ruszyliśmy w stronę chłopaka.

– Czy nasz kolega się naprzykrza? – zadrwił Caleb, kładąc rękę na karku Lucasa.

Blondynka zaśmiała się i pokręciła głową.

– Właściwie to nie – odparła z udawanym smutkiem. – A mógłby.

Lucas również się zaśmiał i zrobił krok do tyłu.

– Pogadamy później – powiedział do Nicole, po czym zwrócił się do jej koleżanki, którą dopiero teraz zobaczyłem. – Miło było cię poznać, Morgan.

Spojrzałem na śliczną brunetkę uśmiechającą się w odpowiedzi. Kiedy przeniosła wzrok na mnie, jej uśmiech zgasł, a na twarzy pojawiła się ciekawość. Uniosłem kącik ust i kiwnąłem do niej głową. Już wiedziałem, że jeszcze tego wieczora będę wiedział o niej więcej niż tylko to, jak ma na imię.

Pierwszy wyścig był mało satysfakcjonujący. Co ciekawe, wziął w nim udział Arthur, który w ogóle się nie popisał. Zajął drugie miejsce. Wysiadł z samochodu wściekły i od razu pomaszerował do pick-upa z piwem. Zerknął na nas przelotnie i wzruszył ramionami. Między kolejnymi łykami rzucił jedynie:

– I tak już nie będę się dziś ścigał.

– Ciekawe, kto go odwiezie – wyszeptał Lucas.

– Na pewno nie ja. – Zaśmiałem się, odrywając spojrzenie od kumpla topiącego smutki w alkoholu. – Zgaduję, że kogoś znajdzie.

– Ma kilka koleżanek, które chętnie odstawią go do domu i zaprowadzą do łóżka.

– Jeśli chodzi o koleżanki, kim była dziewczyna, którą przyprowadziła Nicole?

– Nie wiem o niej zbyt wiele. Ma na imię Morgan i spędza wakacje u ojca. Czułem, że wpadnie ci w oko. Jest śliczna.

– Jest – przyznałem cicho. – I bardzo chętnie ją poznam.

– Mogę ci w tym nawet pomóc. Umówiłem się z Nicole na niezobowiązujące wyjście na miasto.

– Przypomnij mi… kto to właściwie dla ciebie jest?

– Znajoma, którą próbuję poderwać. Niestety nie jest typem dziewczyny na jedną noc, co przez dłuższy czas odbierało mi zapał, bo tylko takich szukam.

– I teraz stała się tym typem czy ty zmieniłeś nastawienie?

– Spróbuję sprawić, że będzie chciała zostać laską na jedną noc.

Jego pełen pewności siebie uśmiech mnie rozbawił. Musiałem przyznać, że Lucas zawsze zdobywał dziewczyny, które wybrał. Czasami trwało to dłużej niż zwykle, ale nigdy nie dawał za wygraną. Był nawet w trzech albo czterech związkach. Trudno je zliczyć, bo trwały średnio po parę dni. Kojarzę jedynie Madison, z którą spędził niemal pełny miesiąc. Zdążyła zapaść mi w pamięć, bo wszędzie ją ze sobą zabierał. Aż w końcu mu się znudziła.

© Kinga Litkowiec

© Wydawnictwo Black Rose, Zamość 2025

ISBN 978-83-68442-04-5

Wydanie pierwsze

Redakcja

Paulina Zyszczak – Zyszczak.pl

Korekta

Kinga Dąbrowicz

Danuta Perszewska

Paulina Wójcik

Skład i łamanie

Andrzej Zyszczak – Zyszczak.pl

Projekt okładki

Mateusz Rękawek

Projekt logo

Monika Macioszek

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Książka ani jej części nie mogą być przedrukowywane ani w żaden inny sposób reprodukowane lub odczytywane w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody autorki i wydawcy.