Amerykański sen - Alexa Lavenda - ebook

Amerykański sen ebook

Lavenda Alexa

5,0
31,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

„Kolejna strata i kolejna szansa od życia. Historia lubi się powtarzać, zataczać kręgi... Pokochałam zbyt mocno, zbyt intensywnie, spłonęłam w żarze namiętności. Teraz odradzam się jak feniks i rozpoczynam nowe życie. Kolejny raz”.

Patrycja ze złamanym sercem wyjeżdża do Ameryki. Max zostaje w Australii. Przed nią nowe wyzwanie – bierze udział w telewizyjnym show kulinarnym, rywalizując o miano najlepszego szefa kuchni.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 307

Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Alexa Lavenda

Amerykański sen

Kontynenty przyjemności

Copyright © by Alexa Lavenda, MMXXI

Wydanie I

Warszawa MMXXI

Niniejszy produkt objęty jest ochroną prawa autorskiego. Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku osobę, która wykupiła prawo dostępu. Wydawca informuje, że wszelkie udostępnianie osobom trzecim, nieokreślonym adresatom lub w jakikolwiek inny sposób upowszechnianie, upublicznianie, kopiowanie oraz przetwarzanie w technikach cyfrowych lub podobnych – jest nielegalne i podlega właściwym sankcjom.

***

„Nigdy nie myślałam, że można kogoś kochać zbyt mocno. Nigdy nie myślałam, że tak pozytywne uczucie jak miłość może mieć tak druzgocące skutki.

Kolejna strata i kolejna szansa od życia. Historia lubi się powtarzać, zataczać kręgi… Pokochałam zbyt mocno, zbyt intensywnie, spłonęłam w żarze namiętności. Teraz odradzam się jak Feniks i rozpoczynam nowe życie. Kolejny raz”.

1.

Patrycja pierwszy raz w życiu zrozumiała, co to znaczy mieć fory. Jej stary nauczyciel ze studiów, który od jakiegoś czasu namawiał ją na udział w show kulinarnym, był jednym z jurorów Master Cooka i zrobił wszystko, żeby dziewczyna dostała się do programu bez przesłuchań. Dzięki niemu nie musiała przechodzić etapu rekrutacji i od razu miała zapewnione miejsce w programie. Ponadto ludzie związani z produkcją załatwili jej wszystko, począwszy od biletów lotniczych, poprzez wizy, kończąc na transporcie z lotniska do wynajętych przez producentów apartamentów. Oprócz spakowania torby i podpisania kilku papierów dziewczyna nie musiała nawet kiwnąć palcem. Wystarczyło wejść na pokład samolotu, a resztą zajął się sztab profesjonalistów.

Patrycja nie miała pojęcia, w co się pakuje, jak popularny i dochodowy był Master Cook i jak wiele mógł zmienić w jej życiu. Nigdy nie oglądała tego programu, bo nie miała czasu na takie rzeczy, jednak Constantine zadbał o jej edukację w tym zakresie podczas długiego lotu do Ameryki. Dopiero kiedy obejrzała ostatnią serię programu, uświadomiła sobie, jaką szychą w show-biznesie był Simons i jak ogromną szansę dostała od życia. Jej wykładowca długo próbował namówić ją na ten wyjazd, jednak ona odmawiała, bo nie wyobrażała sobie siebie w takiej roli. W końcu jednak zrozumiała, że ta szansa jest dla niej najlepszym rozwiązaniem. Max nie dawał za wygraną, nie pozwolił jej odejść i pojawiał się w jej pracy każdego wieczoru. Dziewczyna wiedziała, że jeśli nie ucieknie gdzieś, gdzie nie będzie go codziennie widywać, ponownie ulegnie jego czarowi i wróci do niego. Gdy z nim była, nie lubiła siebie, zaznała wielu upokorzeń, a najgorsze wydawało się to, że mogłaby znieść ich jeszcze więcej, gdyby tylko on jej chciał, tak jak ona pragnęła jego. Gdyby nie odeszła, zatraciłaby siebie, a po wielu latach walki o lepszą przyszłość nie mogła po prostu się poddać i zatracić swojego „ja”.

Constantine był niesamowicie podekscytowany tym, co się właśnie działo, podobnie jak Patrycja marzył o własnej restauracji i był przekonany, że ten program pomoże mu spełnić marzenia. Przez całą podróż oglądali odcinki Master Cooka, a Constantine uzupełniał wiedzę dziewczyny dodatkowymi informacjami.

– Wiesz, gdybym nie wiedział, że Simons jest stuprocentowym gejem, pomyślałbym, że ma na ciebie ochotę. Jednak jak widać, zachwycił go twój talent i święcie w ciebie wierzy.

– Chyba o wiele bardziej niż ja sama – odpowiedziała beznamiętnie.

Nie zależało jej na tym programie, zgodziła się tylko dlatego, że chciała uciec. Od miłości. Od samej siebie. To prawda, marzyła o własnej restauracji, o wydaniu książek. Zanim poznała Powera, to były jej największe marzenia i pasje. A teraz? Teraz chciała przede wszystkim pozbyć się tego tępego uczucia w klatce piersiowej i pustki, którą czuła każdego dnia. Nie mogła uwierzyć, że zaledwie kilka tygodni z Maxem wywarło tak wielki wpływ na jej życie. Czuła, że jeśli nie wyjedzie, Max w końcu zdobędzie ją po raz drugi. Miał nad nią ogromną władzę, z dnia na dzień jej wola słabła. Z każdym dniem rozłąki jej tęsknota i pragnienie rosły i wiedziała, że w końcu rzuci mu się w ramiona, to była tylko kwestia czasu. Dlatego musiała wyjechać jak najdalej. Nie byli sobie pisani, ich światy za bardzo się różniły, a oni nie mieli przyszłości. Przy nim zawsze czuła się gorsza. Otaczający go ludzie z pewnością nie pozwoliliby jej zapomnieć, kim jest i jak bardzo nie pasuje do ich świata. Nie mogła pozwolić na to, żeby jej i tak niska już samoocena ucierpiała jeszcze bardziej. Dlatego uciekła. Po raz kolejny.

Po kilku godzinach lotu Constantine zasnął, a Patrycja jak zwykle nie mogła nawet zmrużyć oka, dlatego skupiła się na tym, co oglądała. Prawdopodobnie była jedyną osobą, która nie miała o tym programie zielonego pojęcia. Show był światowym hitem i miał fanów na wszystkich kontynentach. Nie zależało jej na wygranej, musiała się jednak trochę podszkolić, żeby nie wyjść przed kamerami na kompletną idiotkę. Wyzwania w programie nie wydawały się jej zbyt trudne, wiedziała także, że poradzi sobie z presją i ograniczeniami czasowymi, jedyne, czego się obawiała, to kamery. Nie miała pojęcia, jak będzie się czuła, wiedząc, że wciąż jest obserwowana, a każdy jej ruch jest uwieczniany i puszczany w eter. Z tego, co powiedział Constantine, miał się nimi zająć cały sztab profesjonalistów – wizażyści, kosmetyczki, makijażyści, mogli mieć nawet sesje z psychologiem, jeśli któreś z nich by sobie tego zażyczyło. Master Cook był uwielbiany w Ameryce, producenci nie szczędzili środków i bardzo dbali o uczestników, szczególnie o finalistów, którym zapewniali mentoring, opiekę i pomoc w rozwinięciu kariery telewizyjnej. Consta marzył o tym, żeby dostać się do top trójki, co gwarantowałoby mu karierę w telewizji i spełnienie marzeń o własnej restauracji. Patrycja marzyła tylko o tym, żeby rzucić się w wir tego szaleństwa i zapomnieć wreszcie o nieziemsko niebieskich oczach, które nawiedzały każdy jej sen.

2.

Po ponad dwudziestu godzinach podróży, przesiadce i dwóch godzinach spędzonych na lotnisku przyjaciele wreszcie dotarli do Nowego Jorku. Był wczesny ranek, mimo to lotnisko tętniło życiem. Już tutaj Patrycja zauważyła, jak bardzo Ameryka różni się od Australii. Większość ludzi była ubrana w uniformy pracownicze, ludzie wyglądali na spiętych, sztywnych i oficjalnych, a ich ruchy były szybkie i przemyślane, jak gdyby chcieli wykorzystać każdą sekundę swojego czasu. Widząc to, pomyślała o australijskim luzie i leniwym podejściu do wszystkiego. Tamtejsze życie, mimo że nieustannie coś robiła, nie stresowało jej ze względu na kulturę Australijczyków, którzy do wszystkiego podchodzili bez spinania się. Wiedziała jednak, że teraz pęd i koncentracja na wyzwaniu to coś, czego bardzo potrzebuje. Dzięki temu będzie mogła się skupić na swoich celach i karierze, zamiast wciąż uciekać myślami do Maxa Powera.

Na lotnisku czekał na nich dobrze zbudowany mężczyzna z białym kawałkiem papieru, na którym napisane były ich nazwiska, podeszli więc do niego i przywitali się uściskiem dłoni, po czym wyszli na parking. Był koniec maja i w Australii właśnie kończyła się jesień, mimo to Nowy Jork, który właśnie rozpoczynał sezon letni, witał ich podobną do australijskiej temperaturą. Powietrze jednak było tu zupełnie inne, nie było tak wilgotne, pachniało spalinami i przeładowane było hałasem, szumem silników samochodów i startujących oraz lądujących samolotów, ludźmi rozmawiającymi przez telefon, klaksonami taksówek w pośpiechu podjeżdżających pod główne wyjście. Na zewnątrz panował ogromny ruch, masa samochodów, masa ludzi, większość z nich dokądś się spieszyła.

Kierowca wraz z Constantine’em sprawnie zapakował torby do potężnego bagażnika, po czym poprosił, żeby zajęli miejsca w przestronnym busie i zapięli pasy. Miał nienaganne maniery i podczas podróży poinformował ich o wszystkim, co powinni wiedzieć. Budynek, w którym mieli mieszkać, należał do firmy producenckiej, kilka apartamentów przeznaczono teraz dla uczestników programu oraz członków ekipy telewizyjnej. Przyjaciele postanowili wcześniej, że zamieszkają w jednym apartamencie, jednak teraz Patrycja zaczęła mieć wątpliwości co do słuszności swojego wyboru. Prawdą było, że czuła się dobrze w towarzystwie Consta, jednak zastanawiała się, czy nie powinna zamieszkać z jakąś dziewczyną. Nie miała ochoty wszystkim tłumaczyć, że z Consta byli tylko przyjaciółmi. Poza tym przy dziewczynach może nie musiałaby się tak krępować jak w towarzystwie przyjaciela, bądź co bądź, on był mężczyzną, a ona nie chciała dzień w dzień zastanawiać się, czy jej piżama nie jest za krótka, zbyt seksowna, czy wręcz przeciwnie – odstraszająca. Z kobietą pewnie mieszkałoby się jej o wiele swobodniej, choć różnie to mogło być. Postanowiła, że na początek nie będzie niczego komplikować i zostanie w apartamencie z przyjacielem, a potem, kiedy już pozna resztę uczestników, zdecyduje, czy warto coś zmieniać. Nagrania do programu miały potrwać nieco ponad cztery tygodnie i była przekonana, że ten czas minie jej niesamowicie szybko.

3. Po miesiącu

– Jest czwarta nad ranem, znowu nie możesz spać? – spytał zaspany Consta, wyciągając wodę z lodówki.

– Chyba już się przyzwyczaiłam do swojej bezsenności, zresztą za dwie godziny musimy się zbierać do studia, więc za chwilę mogę rozpocząć rytuał upiększający. – Patrycja roześmiała się, ale w jej oczach było widać zmęczenie.

– Za dużo od ciebie wymagają, zresztą ty sama od siebie też.

– To już ostatni tydzień, potem może życie wróci do normy.

– Wątpię, mała. Jesteśmy w finale i myślę, że po zakończeniu tego programu nasze życie dopiero ruszy z kopyta. Ja idę jeszcze spać, obudzisz mnie za godzinę?

– Jak zawsze. Śpij spokojnie.

– Ciao.

Patrycji jednak pasowało to, że mieszkała z Consta. Dogadywali się świetnie, nie było między nimi żadnych spin i często przyjaciel działał na nią uspokajająco.

Po początkowym szoku szybko zrozumiała trybiki programu, w którym brała udział, i idealnie się do nich dopasowała, co nie znaczyło, że było jej lekko. Był to dla niej zupełnie inny świat – wszystko na pokaz, wszystko pod publikę i wszystko dla popularności i pieniędzy. Już po pierwszych dwóch dniach nagrywania jej życie wywróciło się do góry nogami. Kamery ją kochały, a jej uroda i talent nie przeszły niezauważone. Producenci wyczuli, że trafili na potencjalną kurę znoszącą złote jaja, i zainwestowali w nią wiele czasu i środków. Dziewczyna miała teraz specjalistów od wszystkiego. Mimo że była bardzo szczupła i zadbana, dostała instrukcje, żeby schudnąć i popracować nad sylwetką. Zrzucenie kilku kilogramów przyszło jej łatwo, bo stres i wieczny pęd, jakiego teraz doświadczała, sprawiały, że nikła w oczach, a ciężka praca na siłowni z osobistym trenerem, który nieźle dawał jej popalić, została powitana z ulgą i zaowocowała jeszcze smuklejszym, pięknie wyrzeźbionym ciałem. Wysiłek fizyczny był czymś, czego potrzebowała, dzięki siłowni mogła się skupić na czymś innym niż złamane serce, a sesje wykańczały ją fizycznie do tego stopnia, że po powrocie do domu często udawało jej się zasnąć i w spokoju przespać więcej niż trzy godziny, co dla niej było teraz na wagę złota.

Od czasu pożaru nękały ją koszmary. Często śniło się jej, że jest uwięziona w swoim własnym ciele, widzi dym i płomienie, jednak nie może się ruszyć, nie może krzyczeć, nie może zrobić nic. Wtedy budziła się z krzykiem, cała spocona, z sercem bijącym w oszalałym tempie. Za każdym razem przed tym, jak poszła spać, obsesyjnie sprawdzała, czy wszystko w domu jest wyłączone, i wyciągała z kontaktów wtyczki wszystkich urządzeń elektrycznych. Każdego wieczoru sprawdzała także, czy wszystkie wykrywacze dymu, które były zainstalowane w apartamencie, działają, jak należy. Jednak nie tylko strach przed pożarem spędzał jej sen z powiek. Często miała też sny, w których znajdowała się na wielkim przyjęciu. Wszyscy byli tam ubrani w najdroższe kreacje, pili najdroższego szampana i wyglądali idealnie. Patrycja czuła się nie na swoim miejscu, szła przez sam środek sali, a ludzie patrzyli na nią z pogardą i obrzydzeniem. Na końcu czekał na nią Max. On jako jedyny patrzył na nią z podziwem, uśmiechał się do niej ciepło i wyciągał do niej dłoń. Za każdym razem, kiedy była tuż przy nim, znikąd pojawiała się Caroline, i to do niej, nie do Patrycji, Max z uśmiechem wyciągał dłoń i przyciągał do siebie. Potem pojawiała się także jego matka i całą trójką patrzyli na Patrycję i śmiali się z niej, wytykając ją palcami, a ona dopiero wtedy zdawała sobie sprawę, że stoi na środku eleganckiej sali w uniformie sprzątaczki, cała zabrudzona i wyglądająca jak siedem nieszczęść. Caroline z kpiarskim uśmiechem pyta, czy przyszła posprzątać po imprezie, i złośliwie wylewa szampana na podłogę, a Max patrzy na Patrycję z litością i mówi, że nigdy niczego jej nie obiecywał. Te słowa rozbrzmiewają w jej głowie raz po raz, rozgląda się po sali i widzi, że wszyscy ci bogaci ludzie patrzą na nią, jakby była zerem, a ona tak właśnie się czuje.

Po takich snach zawsze budziła się z uczuciem wstydu, poniżenia i ogromnego smutku. Wtedy właśnie przebierała się i szła do siłowni mieszczącej się w tym samym budynku, w którym mieszkała, i dawała sobie porządny wycisk. Być może nie mogła kontrolować przeszłości i tego, co ją spotkało, ale zdecydowanie mogła przejąć kontrolę nad własnym ciałem i dążyć do udoskonalania go. To samo robiła ze swoimi przepisami i zdjęciami potraw. Chcąc udowodnić samej sobie i innym, że dopnie swego, doskonaliła swoje dania, robiła piękne zdjęcia i opracowywała je w drogich profesjonalnych aplikacjach komputerowych. Jej ciężka praca zaowocowała setkami dopieszczonych przepisów, nad którymi pracowała od lat, a które potencjalnie mogły zapełnić strony kilku książek.

Dziś także skupiła się na pracy, wiedząc, że po prześladujących ją koszmarach już nie zaśnie, spędziła dwie godziny, dopieszczając kolejne przepisy. Usatysfakcjonowana pracą zamknęła program obróbki zdjęć i na chwilę weszła w wyszukiwarkę. Chciała posurfować po stronach kulinarnych, które często inspirowały ją do stworzenia czegoś nowego. Dziś jednak, po raz kolejny nie mogąc oprzeć się pokusie, wpisała w wyszukiwarkę słowa „Maximilian Power”. Natychmiast wyskoczyło jej mnóstwo zdjęć i informacji o mężczyźnie, który złamał jej serce. Choć wiedziała, że nie powinna się torturować, otworzyła link ze zdjęciami z jakiejś nadętej imprezy dobroczynnej. Były tam zdjęcia Maxa wysiadającego z luksusowej limuzyny, Max na scenie wygłaszający przemówienie i w końcu… Max całujący się z Caroline. Kiedy zobaczyła to zdjęcie, najpierw zrobiło się jej niedobrze, a po chwili ogarnęła ją taka złość, że poczuła, jak jej ciało zalewa nieprzyjemna fala gorąca. Tak więc to, co mówiła Caroline, było prawdą. Max i sztuczna blondyna byli parą, a Patrycja tylko jego odskocznią, kaprysem, jedną z jego zachcianek! Miała ochotę krzyczeć i wyć ze złości. Wpatrując się w to zdjęcie, przysięgła sobie, że to był ostatni raz, kiedy śledziła Maxa w internecie. W sieci nie brakowało informacji na temat jego firmy, działalności charytatywnej i życia prywatnego. Był niesamowicie wpływowym, bogatym i nieziemsko przystojnym mężczyzną, media go uwielbiały. Jednak to zdjęcie z Caroline wpijającą się w jego usta po raz kolejny złamało Patrycji serce. Znowu poczuła się zdradzona i poniżona, a to były uczucia, których miała już dość. Twardo postanowiła, że tym razem zrobi wszystko, żeby zapomnieć o Maksie i skupić się na sobie i na swojej karierze. Pokaże zarówno jemu, jak i jemu podobnym, na co tak naprawdę ją stać.

Z tym postanowieniem udała się do łazienki, żeby przygotować się do nagrań w studiu. Zabiegi kosmetyczne, które musiała wykonywać teraz codziennie przed programem, razem z prysznicem, zabierały jej ponad godzinę. Producenci powtarzali jej, że przed kamerami zawsze musi wyglądać idealnie, a ona sumiennie się tego trzymała. Choć show-biznes nie był środowiskiem, w którym czuła się dobrze, dawał jej wiele możliwości, a ona nie chciała ich zaprzepaścić. Nie po tym, co stało się z Maxem. Zamierzała udowodnić wszystkim, na co ją stać, i sama także bardzo chciała wierzyć, że jest warta więcej, niż twierdziła ta snobistyczna, cycata lalunia, która poniżyła ją tak wiele razy. Caroline i Marta jeszcze się przekonają, że Patrycja potrafi dopiąć swego. Zdobędzie to, czego one same nigdy nie będą w stanie zdobyć. Niezależność, nie tylko finansową, ale przede wszystkim osobistą. Już nigdy żaden mężczyzna nie będzie miał na nią takiego wpływu jak Maximilian Power.

Kiedy skończyła okupować łazienkę, przebrała się w białe, eleganckie, dopasowane spodnie i zieloną, jedwabną bluzkę, która podkreślała zieleń jej wielkich oczu. Po kilku spotkaniach ze stylistką i wielu wyprawach do drogich butików jej szafa zapełniła się markowymi ubraniami, za które płacili producenci programu. Teraz wiedziała, jak doskonale skomponować strój, który uwydatni i podkreśli jej urodę, i korzystała z tej wiedzy, robiąc się zawsze na bóstwo.

Patrycja uchyliła drzwi sypialni Constantine’a, zapaliła światło i oznajmiła mu, że czas wstawać. Nie lubiła wchodzić do jego sypialni, kiedy leżał w łóżku, bo wydawało jej się to bardzo intymne. Costa był niesamowicie przystojny i miał idealne ciało, którego jak większość mężczyzn nie wstydził się pokazywać. Parę łączyła przyjaźń, ale dziewczyna nieraz przyłapała go na tym, że patrzył na nią nie jak przyjaciel. Raz podczas imprezy telewizyjnej mocno zakrapianej alkoholem próbował ją nawet pocałować, jednak Patrycja ani myślała o nawiązywaniu z nim związku innego niż ten czysto przyjacielski. Ten młody Włoch zapewne byłby idealnym chłopakiem i partnerem, ale ona nie chciała się teraz wikłać w związki. Wiedziała, że miłość boli. Max złamał jej serce i nikt nie potrafił jej wyleczyć.

Patrycja poszła do kuchni i przygotowała śniadanie i dzbanek kawy, którą zawsze świeżo mieliła i do której dodawała goździki. Dzięki temu kawa nie tylko nieziemsko pachniała, ale smakowała też zupełnie inaczej. Dziewczyna często nosiła tę kawę do studia nagrań w wielkim termosie i częstowała uczestników, którzy ją uwielbiali. Świetnie dogadywała się ze wszystkimi na planie, była skromna, życzliwa i ciężko pracowała. Doceniali ją nie tylko producenci programu, ale także kucharze, z którymi współzawodniczyła.

Kiedy spakowała wielki termos do torby, do kuchni wszedł uroczo rozczochrany i zaspany Consta i z uśmiechem przyjął od niej kubek aromatycznej kawy.

– Jesteśmy w finale, mała – powiedział, a jego promienny uśmiech wlewał się ciepłem w jej serce.

– Wiem, od wczoraj nie przestajesz mi o tym przypominać.

– Nie cieszysz się?

– Oczywiście, że się cieszę. – Uśmiechnęła się słabo, bo choć wiedziała, że finał oznacza sukces, była pewna także tego, że oznacza jeszcze więcej stresu i ciężkiej pracy.

– Myślę, że wreszcie spełni się moje marzenie i będę mógł otworzyć własną restaurację. Ale najpierw wywiążę się z kontraktu z producentami, nabiję sobie konto kasą, a potem wrócę do Włoch i tam będę żył tak, jak zawsze marzyłem. Wiesz, że już wczoraj po ogłoszeniu wyników dostałem mnóstwo propozycji od różnych firm? Od wystąpień w płatnych wywiadach po reklamy. Nadszedł nasz czas, Patrycjo! Pod koniec tygodnia będziemy już wiedzieli, kto wygrał show, a potem nastanie chaos – roześmiał się i usiadł przy stole.

– Chyba potrzebujemy agentów.

– Ty jak zwykle masz głowę na karku.

– Wiesz, ja tego wszystkiego nie ogarniam. Wiem, że propozycje, które wczoraj dostaliśmy, są bardzo lukratywne, ale kiedy przejrzałam kilka stron potencjalnych umów, zrozumiałam z tego może połowę. Potrzebuję kogoś zaufanego, kto będzie mi umiał wszystko wytłumaczyć i podjąć ostateczną decyzję. Od jakiegoś czasu regularnie kontaktuje się ze mną jedna agentka, poszperałam trochę w internecie i widzę, że jest całkiem niezła. Myślę, że przyszedł czas na to, żeby wreszcie się z nią jakoś związać, podpisać umowę, pozwolić sobie pomóc i trochę odetchnąć.

– To chyba jedyne wyjście z sytuacji. Mnie też ciężko się zorganizować, dobrze by było mieć kogoś, kto popchnie cię we właściwym kierunku.

– Wiesz, ja nawet nie nadążam już z czytaniem maili, tylu obcych ludzi próbuje się ze mną skontaktować. Niektórzy przesyłają mi propozycje współpracy, inni pochwały… a ja nie mam nawet czasu, żeby to wszystko przeczytać.

– A jak tam twój psychopatyczny wielbiciel? – spytał Consta, wpychając sobie w usta kolejną kanapkę.

Patrycję na samą myśl o mailach i wiadomościach, które dostawała od jakiegoś niezrównoważonego wielbiciela na platformach społecznościowych, przeszły nieprzyjemne ciarki.

– Wciąż pisze, że może mnie ocalić i naprawić. No i oczywiście codziennie przypomina mi, jak odrażająca jestem, jak na swoje miejsce w finale zapracowałam, puszczając się z producentami programu… Pisze mi, że jestem taka jak inne, ale on ma na to radę.

– Zablokowałaś go?

– Tak jak zawsze, ale to nie pomaga, za każdym razem pisze z innego konta. Wiesz co, zmieńmy temat, bo nie mam ochoty tracić czasu na jakiegoś szaleńca. A tak w ogóle to ty już powinieneś stać pod prysznicem, jeśli chcesz zdążyć.

– Kierowca po nas podjedzie za pół godziny, a ja mam to szczęście, że jestem facetem. Zdążę. – Wyszczerzył ząbki w śnieżnobiałym uśmiechu. – Ty natomiast powinnaś coś zjeść, bo znowu będzie ci się kręciło w głowie.

– Najem się dość przy gotowaniu, nie zawracaj sobie tym głowy. Leć już, bo może ty nie masz stresa, że się spóźnimy, ale ja tak.

– Już idę – powiedział i odłożył telefon, w którym na szybko przeglądał swoje strony społecznościowe. – Żebyś nie była zdziwiona, media znowu twierdzą, że jesteśmy parą. Wszyscy pytają, czy jestem twoim facetem. Wystarczyło, że cię przytuliłem podczas ogłaszania finalistów, i znowu się przyczepili.

– Nieważne. Od początku doszukiwali się romansu między nami. Chyba zawsze próbują znaleźć jedną parę, żeby mieli o czym pisać. A z tego, co udało mi się zobaczyć w telewizji, producenci specjalnie manipulują scenami tak, żeby zasugerować odbiorcom, że jesteśmy parą. Taki wątek podobno zwiększa oglądalność. Jeśli mam być szczera, w tej chwili nie bardzo mnie to obchodzi. Przynajmniej grupa świrów proponujących mi randki się zmniejszy.

– Ja z chęcią dałbym im jakiś materiał, żeby mieli z czym pracować. – Puścił do niej oczko i wstał od stołu.

Patrycja wiedziała, że to miał być żart, jednak przypomniało się jej, jak kiedyś na imprezie dla uczestników programu lekko się wstawił i próbował ją pocałować. Zdawała sobie sprawę z tego, że chciał od niej czegoś więcej niż tylko przyjaźni, i musiała przyznać, że był wspaniałym mężczyzną – opiekuńczym, szczerym, z poczuciem humoru… Był też niesamowicie przystojny i atrakcyjny, jednak ona widziała w nim tylko przyjaciela. Nie pociągał jej fizycznie. Nikt nie działał na nią tak jak Max i wiedziała, że już nigdy nikt nie będzie. Romanse czy flirty były ostatnią rzeczą, na jaką miałaby teraz ochotę.

4.

Max wrócił z kolejnej imprezy charytatywnej, którą organizowała jego firma. Był totalnie wyprany z emocji. Przebywanie w towarzystwie nadzianych snobów licytujących przedmioty na aukcji tylko po to, żeby pokazać, na ile ich stać, pożerało masę jego energii. Do tego towarzystwo Caroline wieszającej się na jego ramieniu przy każdej możliwej okazji wcale nie poprawiało mu nastroju. Od kiedy Patrycja wyjechała, Caroline wykorzystywała każdą nadarzającą się okazję, żeby być przy nim. Nachodziła go w jego willi, pojawiała się na wszystkich imprezach, w których brali udział przedstawiciele jego firmy, nachodziła go nawet w pracy, dopóki nie zakazał wpuszczać jej do swojego biura. Nie chciał z nią mieć nic wspólnego i powiedział jej to jasno i dobitnie, jednak na niej nie robiło to żadnego wrażenia. Wiedział, że kiedy ona coś sobie postanowi, ciężko odwieść ją od planu, a teraz postanowiła wkupić się na nowo w jego łaski i go uwieść. Gardził nią i wiele razy dał jej to do zrozumienia, unikał jej i nie miał zamiaru spotykać się z nią, kiedy jednak mizdrzyła się do niego na wielkich imprezach pełnych fotografów, musiał grać w jej gierki i pozować z nią do zdjęć, w tym samym czasie w myślach posyłając ją do diabła. Miarka się przebrała, kiedy zdesperowana kobieta uwiesiła się na jego karku i wepchnęła mu język do gardła, mając pewnie nadzieję, że w ten sposób uda się jej go zainteresować. Zrobiła to na jednej z największych imprez firmowych, na której roiło się od paparazzich, więc na drugi dzień zdjęcie całującej się pary i plotki o tym, że po latach wrócili do siebie, pojawiły się we wszystkich popularniejszych magazynach i na plotkarskich stronach internetowych. Tego wieczoru Max był wściekły na Caroline i kiedy udało się im przez chwilę porozmawiać sam na sam, powtórzył po raz setny, że nie jest nią zainteresowany, po czym stanowczo posłał ją do diabła.

Zdawał sobie sprawę z tego, że z Caroline wszystko byłoby łatwe. Była idealną ozdobą ramienia bogatego mężczyzny, wiedziała, jak zachowywać się w towarzystwie, uwielbiała uwagę mediów, a od Maxa nie żądałaby niczego poza upojnymi nocami, kartą bez limitu i dyskrecją w przypadku, gdyby ją zdradzał. Tak właśnie ją wychowano. Miała być klejnotem, panią domu, kochanką akceptującą zdrady i brak miłości. Związek był dla niej czymś w rodzaju biznesu, układu, z którego obie strony miałyby korzystać i dostawać to, co było dla nich najważniejsze. Dla niej najważniejsze były pieniądze i wysoki status społeczny, żeby to osiągnąć, bez problemu poświęciłaby wszystko inne. Tak naprawdę Max myślał, że nie poświęciłaby nic, bo kobieta tego rodzaju nie była zdolna do jakichkolwiek głębszych uczuć.

Dzisiejszego wieczoru miał dość. Dość sztucznych uśmiechów, nic nieznaczących pozdrowień, minigadki o dupie Maryni. Tęsknił za zwyczajnym byciem z kimś. Za szczerością. Za bliskością i rozmowami, które coś znaczą. I za prawdziwymi, szczerymi emocjami, odczuciami i reakcjami. Tęsknił za Patrycją.

Do teraz nie rozumiał, jak w ciągu jednego zaledwie wieczoru mógł wszystko spieprzyć. Jedna impreza, jeden wieczór, kiedy powiedział coś bez zastanowienia, kilka minut wystarczyło, żeby wyszedł z niego zimny drań, w którego przeistaczał się, kiedy sprawy zaczęły się komplikować. Zranił Patrycję. Poniżył ją i stracił. Był totalnym idiotą. Przez jakiś czas jeździł za nią do miasta, do którego się przeprowadziła. Kupował jej kwiaty, próbował przepraszać. A wtedy ona uciekła jeszcze dalej, bo nie była jedną z tych, które można było ugłaskać prezentami i słodkimi słówkami. Patrycja miała swoją dumę, ambicję i inteligencję. Dlatego uciekła od niego gdzie pieprz rośnie, a on, choć ciężko było się mu do tego przyznać, w ogóle się nie dziwił.

Max zdjął marynarkę, rozluźnił krawat, do szklanki nalał sobie porządną porcję koniaku i włączył telewizor, po czym wybrał nagrany odcinek Master Cooka. Patrycja dostała się do finału razem z tym włoskim kucharzykiem, którego tak bardzo nienawidził i któremu tak cholernie zazdrościł. Constantine mógł rozmawiać z nią codziennie. Mógł jej słuchać, patrzeć na nią, czuć jej słodki zapach. Mógł słuchać jej śmiechu i ogrzewać się w jej cieple. Tęsknił za tym. Tęsknił za nią. Teraz patrzył, jak po ogłoszeniu wyników Włoch ściska dziewczynę radośnie i spogląda na nią jak urzeczony, a on miał ochotę rozkwasić mu gębę. To on powinien być z Patrycją, wspierać ją i cieszyć się jej sukcesem.

– Wiem, że jesteś w niej zakochany, włoski dupku, trzymaj łapy przy sobie – warknął do ekranu telewizora i opróżnił szklankę.

Piekące ciepło alkoholu na chwilę pozwoliło skupić mu się na czymś innym, jednak nie odebrało ostrości uczuciom tęsknoty i zazdrości. Kto by pomyślał, że on, Maximilian Power, mężczyzna, który nigdy nawet nie wyobrażał sobie, że będzie zdolny do jakichkolwiek uczuć, teraz szalał z zazdrości. Po ogłoszeniu wyników w telewizji puścili serię miniwywiadów z pozostałymi uczestnikami programu. Większość z nich zapytana o to, kto wygra, wskazała Patrycję. Kilku skorzystało z okazji, żeby po raz kolejny zasugerować, że Constantine i Patrycja są parą. Te insynuacje wyprowadzały Maxa z równowagi i sprawiały, że jego krew wrzała. Na końcu był wywiad z nią. Piękną, kruchą, seksowną… idealną. Kamery kochały Patrycję, widzowie też ją uwielbiali. Mieszanka siły, delikatności, pewności siebie i nieśmiałości przyciągała ludzi. Była faworytką programu od samego początku, wszyscy byli nią zachwyceni, oczarowani… on był nią oczarowany. Ale dał ciała na całej linii, zachował się jak ostatni skurwiel. Nic dziwnego, że nie chciała mu wybaczyć i dać mu drugiej szansy. Jednak on zawsze dopinał swego i nigdy nie rezygnował. Jeśli Patrycja myślała, że tak łatwo odpuści, bardzo się myliła.

5. Pięć miesięcy później

Księgarnia, w której podpisywała swoją pierwszą książkę, była wypchana po brzegi, a kolejka tworzyła jeszcze długi ogon na zewnątrz. Kiedy Patrycja weszła do środka, powitały ją gromkie wiwaty, oklaski i flesze komórek robiących zdjęcia. Mimo że nogi się jej trzęsły, z idealnym uśmiechem i wysoko uniesioną głową podeszła do pięknie zaaranżowanego dla niej stolika, wygłosiła krótkie przemówienie nagrodzone brawami, po czym usiadła i zaczęła pierwszy punkt spotkania autorskiego polegającego na podpisywaniu książek. Po jakimś czasie wszystkie gratulacje, prośby o autografy i dedykacje zlały się w jedno, a autorka zaczęła pracować w trybie automatycznym. Uśmiechała się, powoli sączyła szampana roznoszonego po sali przez firmę cateringową, wpisywała do książek dedykacje, robiła zdjęcia z fanami i rozluźniła się na tyle, na ile pozwoliła jej sytuacja. Kiedy podpisywała może setną już książkę, wręczoną jej przez męskie, opalone dłonie, poczuła dziwny skurcz w żołądku. Zapach, który emanował od mężczyzny, sprawił, że jej oddech przyspieszył, a serce zaczęło bić jak szalone. Próbowała się uspokoić, przekonać samą siebie, że jej głupie serce znowu płata figle i że przecież to nie może być on… nie miała jednak odwagi spojrzeć w górę. Znała ten zapach. Znała te dłonie… albo tak bardzo tęskniła, że była na skraju wariactwa i zaczynała mieć omamy.

– Dla kogo? – zapytała ze wzrokiem skupionym na silnych, opalonych dłoniach, które wyglądały tak boleśnie znajomo.

– Dla Maxa – odpowiedział jej znajomy głos, a ona poczuła się tak, jakby w jednej sekundzie uszło z niej całe powietrze i pochłonęła ją czarna dziura.

Jej serce oszalało w piersiach, płuca odmówiły posłuszeństwa i z desperacją błagały o powietrze, ręce zaczęły drżeć i ogarnęła ją panika. Z całej siły próbowała nad sobą zapanować, wzięła głęboki oddech, zebrała w sobie całą siłę i odwagę i jak najlepsza aktorka zaczęła grać. Jej twarz przybrała ciepły, profesjonalny wyraz. Patrycja, uśmiechając się lekko, spojrzała w oczy diabła i powiedziała:

– Witaj, Max, długo cię nie widziałam.

Kiedy jej wzrok napotkał niebieskie, hipnotyzujące oczy, przeżyła minizawał serca. Miała ochotę zerwać się na równe nogi i uciec jak najdalej stąd, schować się i uwolnić od tego wszystkiego, co teraz czuła. W tym samym momencie zapragnęła rzucić się w jego ramiona i napawać jego bliskością, zapachem i siłą… uspokoić, a zarazem podsycić tęsknotę, której tak długo się opierała i którą długo i bezskutecznie próbowała ignorować. Wiedziała jednak, że nie może ani uciec, ani wpaść w jego ramiona, więc weszła w rolę Patrycji celebrytki, Patrycji kucharki i autorki książki, dziewczyny, która wygrała jeden z najpopularniejszych programów telewizyjnych w Ameryce i która nauczyła się panować nad emocjami tak, żeby tylko ona o nich wiedziała.

Podczas kręcenia programu dostała wiele świetnych rad, które teraz mogła zastosować w życiu. Po raz kolejny wyobraziła sobie, że stoi przed kamerami, i skupiła się na swojej roli, mimo że w środku chciała wyć. Automatycznie napisała jedną ze standardowych dedykacji, dopiero kiedy oddawała ją Maxowi, zauważyła, że pod dedykacją narysowała również maleńkie serduszko, które zwykła dodawać do większości wpisów, i przez chwilę zawahała się, z przestrachem i zwątpieniem zerkając w jego oczy. W tym przypadku jednak ten mały serdeczny gest wydał jej się czymś bardzo nie na miejscu, czymś intymnym, czymś, co może Max odebrałby w mylny sposób, bo przecież wiedział, jak bardzo Patrycja go niegdyś kochała. Miała ogromną ochotę zamazać to infantylne serduszko albo wręczyć mu inną książkę, z samym tylko podpisem, ale wiedziała, jak idiotycznie by to wyglądało, więc z rezygnacją wsunęła egzemplarz swojej książki w jego dłonie, przeklinając się w duchu za to, jak bardzo jego obecność potrafiła ją rozstroić.

– Dziękuję, zobaczymy się później – powiedział zdecydowanie Max.

Patrycję zaskoczyło i przeraziło to, że to nie było pytanie, tylko stwierdzenie. Dopiero kiedy odchodził, zobaczyła przypięty do jego marynarki identyfikator. Taki sam identyfikator, jaki miała ona i wszyscy ci, którzy mieli jakiś związek z jej wydawnictwem. Dodatkowo Max szedł w kierunku pomieszczenia przeznaczonego dla pracowników, a co gorsza, osoby z wydawnictwa pozdrawiały go skinieniem głowy bądź uściskiem dłoni. Co to, do cholery, miało znaczyć?! Czyżby coś jej umknęło? Teraz żałowała, że przestała śledzić media społecznościowe, bo prawdopodobnie przegapiła coś wielkiego. Nim zdążyła zapanować nad emocjami i zastanowić się, co teraz powinna zrobić, podeszła do niej podekscytowana Jess, usiadła obok i z ogromnym uśmiechem na twarzy spytała:

– Widzę, że poznałaś już naszego nowego szefa? Ależ z niego towar, co? Chętnie bym się z nim spotkała po godzinach pracy i omówiła to i owo… – przyjaciółka paplała jak najęta, a Patrycja czuła, że za chwilę albo się udusi, albo zwymiotuje.

– Muszę stąd wyjść – powiedziała machinalnie i odsunęła krzesło, na którym siedziała.

– Co się dzieje? – spytała zaskoczona agentka.

– Potrzebuję świeżego powietrza – dodała, a na jej twarzy widać było desperację.

Jess nigdy nie widziała Patrycji w takim stanie, nie myśląc długo, wstała od stolika i z uśmiechem na twarzy powiedziała, że teraz nastąpi krótka przerwa i żeby uciszyć pomruki niezadowolenia i skargi ludzi stojących w kolejce po autograf, zaprosiła wszystkich na darmowy poczęstunek. Szwedzki stół był jednym z punktów programu promocji książki i dostarczał próbek dań, których przepisy można było znaleźć w bestsellerze. Jedno skinienie głowy Jess do właściwej osoby wystarczyło, by na sali zaczęli się pojawiać kelnerzy z tackami i stolikami wypełnionymi smacznymi przekąskami. Nie zabrakło też szampana i innych napojów, którymi goście chętnie się częstowali.

– Mogłabym cię teraz pocałować – szepnęła Patrycja do swojej agentki, która czujnym okiem spoglądała na dziewczynę.

– Co się dzieje? Nigdy cię takiej nie widziałam.

– Długa historia.

– Pół godziny wystarczy?

– Może, na początek.

– Zwykle od początku się zaczyna. A potem wyjaśnisz mi resztę. Chodźmy na to twoje świeże powietrze – zadecydowała Jess, zabierając swoją torebkę i telefon.

– A możemy gdzieś usiąść i się czegoś napić? – spytała Patrycja, zdając sobie sprawę z tego, jak głupie pytanie zadała, bo przecież siedziały, a wokół nich kręciła się masa kelnerów z tacami zastawionymi najlepszym szampanem.

Jess jednak nie spojrzała na nią jak na idiotkę, tylko bez zastanowienia skinęła głową i odpowiedziała:

– Naprzeciwko księgarni jest mała restauracja z barem, mają tam wszystko, możemy tam pójść.

– Jess, wiesz, że jesteś naprawdę świetną przyjaciółką?

– Najlepszą – odpowiedziała z uśmiechem i puściła jej oczko – do tego, jak widzisz, bardzo skromną. Chodźmy.

Po drodze do restauracji kobiety nic nie mówiły. Patrycja nie miała pojęcia, co powiedzieć Jessice, unikała tematu Maxa nie tylko dlatego, że to wciąż bolało, ale także dlatego, że Powerowie byli znani na każdym kontynencie, a ona za żadne skarby nie chciała, żeby myślano o niej jako o jednej z jego byłych panienek. Ta myśl zabolała. Była jego zdobyczą, kolejną zabawką, lalką do pieprzenia… słowa Caroline wciąż bolały, poniżały i podszeptywały, że jest nic niewarta. Znalazła się w sytuacji, której się obawiała i której próbowała uniknąć od pół roku. Znalazł ją. Widziała go tylko kilka sekund, a wszystkie wspomnienia, które próbowała wymazać z pamięci, powróciły z bolesną, obezwładniającą siłą. Była chyba największą na świecie idiotką, kiedy powtarzała sobie, że wszystkie uczucia, jakie żywiła do Maxa, wygasły, a on nie ma już nad nią żadnej władzy. Spojrzała na niego tylko raz i wiedziała, że jeśli nie będzie się trzymać od niego z daleka, znowu przepadnie. Był jeszcze bardziej atrakcyjny niż wtedy, kiedy widziała go po raz ostatni. Jego oczy nie straciły nic ze swojego magnetyzmu, włosy, choć krótsze, wciąż układały się w artystycznym nieładzie, który nadawał mu image niegrzecznego chłopca. Jego sylwetka była też bardziej wysportowana i mimo że jego ciało skrywało się pod drogim, idealnie uszytym i dopasowanym garniturem, już na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że Max spędzał dużo więcej czasu na siłowni. Wyobraźnia Patrycji skrzętnie podsuwała jej zapamiętane obrazy jego nagiego ciała. Jeśli się czegoś nie napije, to albo zwariuje, albo będzie musiała walnąć kilka razy głową w mur, żeby przestać myśleć o Maksie. W restauracji podeszła prosto do baru i zamówiła sobie podwójną whisky z lodem, a gdy tylko barman ją zaserwował, wypiła ją do dna. Od razu po odstawieniu szklanki zaczęła się dławić i prychać. Spanikowana Jess klepała ją po plecach i powtarzała w kółko: „Tylko mnie nie obrzygaj, bo nie mam niczego na przebranie, nie rzygaj, Pati, nie rzygaj”. Kiedy w końcu przestała się krztusić, Jess zapytała zaniepokojona:

– Już dobrze? – Patrycja, cała czerwona i ze łzami w oczach od krztuszenia się, pokiwała głową i zaczęła się śmiać. – No to chodź i powiedz mi wreszcie, dlaczego zachowujesz się jak psycholka. Podejrzewam, że ma to coś wspólnego z bożyszczem kobiet, Maximilianem Powerem.

Kiedy usiadły przy stoliku, Patrycja robiła wszystko, żeby jak najbardziej odwlec chwilę, w której będzie musiała opowiedzieć swoją nieszczęsną historię. Najpierw nieznośnie długo studiowała menu, potem poszła do toalety, a kiedy z niej wróciła, nie miała już wymówek.

– Gadaj jak na spowiedzi – zażądała Jess.

– Jessico kochana, wiesz, że jesteś moją przyjaciółką, ale o pewnych rzeczach trudno mi się mówi, szczególnie w miejscach publicznych.

– Rozumiem. I nie chcę, żebyś mi się tu załamała psychicznie albo zupełnie rozkleiła, ale po twojej reakcji na naszego szefa i po tym, jak wlałaś w siebie tę whisky, musisz mi coś powiedzieć, bo się zwyczajnie o ciebie martwię i nie wiem, czy nie powinnam skrócić dzisiejszej promocji. Choć nie znam cię zbyt długo, to jednak dość blisko i intensywnie, a nigdy nie widziałam, żebyś piła jakikolwiek alkohol. Więc powiedz mi tyle, ile dasz radę, o tym, co się wydarzyło, a potem pomyślimy, co z dzisiejszą promocją.

– Promocji odwołać nie możemy, dam radę… jeśli tylko nasz nowy szef nie będzie się koło mnie kręcił. A w ogóle to o co z tym chodzi? Myślałam, że właścicielem Global Books Publishing jest amerykańska firma działająca przede wszystkim w Europie i Anglii.

– Bo jest. Znaczy była…

– To jest czy była?!

– No była i jest, tylko że niektóre oddziały niedawno zostały wykupione przez Power Corporation… Jak dobrze pomyśleć, to chyba właśnie mniej więcej w tym samym czasie, kiedy oryginalny wydawca zatwierdził wydanie serii twoich książek.

– To skurwiel! – zaklęła Patrycja i teraz, dla odmiany, to Jess zaczęła się krztusić wodą, którą właśnie piła.

– Patrycjo, przyhamuj, bo mnie dziś do grobu wpędzisz! Ty nie pijesz i nie klniesz, nie żebym się skarżyła na jedno lub drugie, już dawno ci mówiłam, że jak czasami walniesz sobie coś mocniejszego albo pojedziesz z jakimś przekleństwem, to zrobi ci się lepiej, ale jedno i drugie w ciągu kilku minut to dla mnie trochę za szybko. Jeszcze chwila, a obalisz u mnie swój wizerunek świętoszki.

– Sorry, po prostu nie mogę uwierzyć w to, co się stało.

– A co się stało?

– No właśnie dokładnie nie wiem, ale podejrzewam, że… że on wykupił te oddziały, żeby…

– Żeby co?

– Nie wiem, Jess!!! Nie wiem – powtórzyła z rezygnacją w głosie. – Max zainteresował się tym wydawnictwem wtedy, kiedy ja podpisałam z nimi umowę. Może zwyczajnie pomyślał, że uda mu się na mnie zarobić trochę pieniędzy, a może… Nie chcę wyjść na totalną, zadufaną w sobie paranoiczkę, ale… może wykupił te oddziały wydawnictwa dlatego, że chce się na mnie odegrać za to, że odeszłam, za to, że go zignorowałam i może uraziłam jego cholerne ego…

– Jak to odeszłaś? – spytała Jess, ciesząc się, że w tej akurat chwili nic nie piła, bo pewnie znowu by się zakrztusiła z wrażenia.

– Maximilian Power był miłością mojego życia. Zmiażdżył moje serce, zabił mnie i uratował mi życie. W takiej właśnie kolejności.

Kiedy skończyła opowiadać o tym, co wydarzyło się między nią a Maxem, Jess długo milczała. Patrycja widziała, że zastanawia się nad czymś intensywnie, i pozwoliła jej wszystko przetrawić w swoim tempie.

– Więc plan