Noir techno krymi. Recenzja „Dziwki” Anny Mazurek

Mateusz Woliński 18.09.2019

To książka brutalna i prowokująca. Może już na stałe odrze z romantyczności uznanie pewnych pokoleniowych mitów. Z drugiej strony mocno zakorzeniona w rzeczywistości. Nie tej, która może się wydawać, ale która jest.

W założeniu „Dziwka” jest kryminałem noir. Noir ery techno. Mazurek zaczyna historię w ramach gatunku. W lesie zostaje znalezione zmasakrowane ciało Weroniki. Umiera dopiero w szpitalu, ale nie udaje jej się przekazać policji żadnych tropów. Jej przyjaciółka rozpoczyna prywatne śledztwo. Razem z Mery przemierzamy krakowskie kluby, darkroomy, squoty, knajpy. Ta podróż ma nas przybliżyć do odkrycia tajemnicy.

Wraz z rozwojem akcji, atmosfera zaczyna gęstnieć. Nie tylko z powodu tematów, które Mazurek porusza. Głównie za sprawą dekonstruowania samej osi kryminału, w stronę nieokreślonego, prawie onirycznego finału. I nie jest to tylko formalna zabawa.

Gdy na szerokim planie, powieść koncentruje się na przemocy, a bardziej na jej społecznym odbiorze. Zamordowana Weronika była aktywną członkinią środowiska BDMS. Gdy te informacje przeciekają do mediów, kończy się również ogólne potępienie samej zbrodni. Zachodzi fascynujący mechanizm obarczania winą samą ofiarę. Jest to temat często poruszany, przypominamy choćby rewelacyjną „Historię przemocy” Edouarda Louisa.

Tam, gdzie narrator Louisa stara się utrzymać tę historię najbardziej prywatnie, u Mazurek staje się publiczna, śledztwo trafia do gazet, a zaraz za tym do Internetu. Gdzie anonimowość pozwala na wypowiedzenie każdej opinii. Zbrodnia zostaje relatywizowana, a odpowiedzialność przerzucana na samą ofiarę, bo przecież „sama się o to prosiła.

Im bliżej końca prywatnego śledztwa Mery, tym bardziej staje się ono rozmyte. Gubią się wątki, postacie mieszają, trudno powiedzieć, co jest prawdą, a narkotyczną wizją. Aby na końcu odsłonić zupełnie inną stronę tej historii. Całkowitego wyobcowania i zagubienia. Bohaterowie nie potrafią się odnaleźć w świecie, ale ciężko powiedzieć, aby był to krzyk rozpaczy.

W świecie dwudziestoparolatków nie istnieją manifesty pokoleniowe, co najwyżej wspólne doświadczenia. I w końcu głos tego doświadczenia dostał się do literatury. „Dziwka” wymyka się jednoznacznym opisom. Krzywdzące będzie wsadzanie tej książki tylko w ramy powieści feministycznej czy głosu millenialsów. W dodatku nie zmierza w stronę melancholii i pogoni za straconym czasem. Stara się opisać tu i teraz. Być może jesteśmy świadkami najważniejszego debiutu w tym roku.

Anna Mazurek 
"Dziwka"

Książka dostępna do przeczytania w abonamencie Legimi. 

Kategorie: