Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dzisiaj naprawdę nie dam rady być mamą… Te słowa szepczą czasem w cichej desperacji wszystkie matki, które kochają swoje dzieci z całego serca i które zmagają się z trudami macierzyństwa. Macierzyństwo zmienia cię o 180 stopni. Bardzo starasz się być „dobrą” mama, ale czujesz, że rzadko ci się to udaje. Co się stało z twoimi ideałami? Zdesperowana to historia codziennych prób podejmowanych przez młodą matkę i bezcenne wskazówki doświadczonej mentorki. Zdesperowana nie jest książką o rozpaczy, nie jest też regularną wykładnią czy instrukcją macierzyństwa. To po prostu życie, które oferuje ci otuchę, pomoc i odpowiedzi na niektóre pytania – czasem pół żartem, pół serio… ale zawsze uczciwe.
Sarah Mae – wpływowa blogerka, autorka i mówczyni. Mieszka w Pensylwanii z mężem i trojgiem dzieci.
Sally Clarkson – autorka, współzałożycielka dzieła Whole Heart Ministries, które pomaga rodzicom i oferuje im wsparcie. Mama czworga dorosłych dzieci, mieszka z mężem w Colorado Springs.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 271
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Zdesperowana zaskoczyła mnie. Nie spodziewałam się, że będę tak się śmiać, wzdychać, uczyć się i żałować, że nie przeczytałam tej książki, kiedy sama byłam młodą mamą. Zdesperowana nie poda ci gotowych rozwiązań, ale podsunie wspaniałe pomysły, pokaże świeże spojrzenie i głęboką, autentyczną szczerość. Poczujesz, jakby Sarah i Sally były twoimi przyjaciółkami na twojej macierzyńskiej drodze. Zaufaj mi! Potrzebujesz tej książki! Kupię ją wszystkim moim przyjaciółkom, które są teraz matkami.
Linda Dillow, autorka Calm My Anxious Heart oraz What’s It Like to Be Married to Me?
Sarah Mae i Sally Clarkson tworzą duet idealny. Dzięki szczerości Sary Mae wszystkie mamy mają szansę odetchnąć z ulgą. Słowa mądrości i nadziei Sally rozlewają się na znużonym matczynym sercu niczym uzdrawiający balsam. Empatia obu, okazywana pokoleniu zdesperowanych mam, oraz ich wiara prowadząca do stóp Krzyża zainspirują kobiety, które pragną zrealizować Boże powołanie, do życia pełną parą!
Courtney Joseph, Women Living Well Ministries
Jeśli kiedykolwiek miała powstać książka dla mnie, to jest to właśnie Zdesperowana! Tak jak Sally, przez jakiś czas byłam mamą. Teraz moje dzieci są starsze, a każde z nich ma wyjątkową osobowość, talenty i problemy. I jednocześnie, podobnie jak Sarah Mae, jestem mamą ruchliwego malucha. Ta książka ofiarowuje mądrość i prawdę. Odetchnęłam z ulgą, wiedząc, że nie jestem osamotniona w moich rodzicielskich zmaganiach. Podczas lektury tej książki odnalazłam nadzieję, odpowiedzi, pewność siebie i poczułam się jak przyjaciółka Sary i Sally. Nie umiem chyba wystarczająco mocno polecić tej książki! Przeczytaj ją sama albo z przyjaciółkami… ale przeczytaj koniecznie!
Tricia Goyer, popularna autorka ponad trzydziestu książek, m.in. Blue Like Play Dough: The Shape of Motherhood in The Grip of God
Sarah Mae reprezentuje wiele kobiet, które pragną być dobrymi matkami dla swoich maluchów, a Sally jest ucieleśnieniem mentorki, którą wiele z nas chciałoby mieć. Swoimi słowami ofiarowały nam dar – możliwość podsłuchania ich rozmowy na temat tego, jak przetrwać męczące dni wychowywania małych dzieci, oraz wgląd w to, jak to może być po drugiej stronie. Zdesperowana jest ogromną zachętą dla młodych matek, aby wychowywały swoje dzieci świadomie i były pełne nadziei, a dla dojrzałych kobiet, aby trwały na modlitwie, poszukiwały i służyły radą początkującym mamom. Dziękuję za nie obie.
Tsh Oxenreider, pisarka i autorka bloga SimpleMom.net; autorka i dyrektor kreatywna SimpleLivingMedia.com
W Zdesperowanej Sarah Mae i Sally Clarkson dotykają delikatnych, najskrytszych miejsc matczynego serca. Sarah Mae mówi głośno o zmaganiach, które tkwią niewypowiedziane w nas wszystkich. Odważnie i bardzo szczerze nazywa wyzwania macierzyństwa i słabości kobiecej duszy. Sally Clarkson odpowiada na te bolesne przemyślenia mądrymi, solidnymi, wyrozumiałymi radami, ofiarowując nam swoją przyjaźń – przyjaźń kobiety, która przeszła tę samą drogę. Razem oferują dzisiejszym zdesperowanym (czy po prostu podupadłym na duchu) matkom nadzieję, zachętę i mapę, dzięki której możesz dalej żeglować po wzburzonych wodach macierzyństwa.
Elizabeth Foss, autorka Small Steps for Catholic Moms and Real Learning: Education in the Heart of the Home
Mocna, wciągająca i boleśnie szczera; jeśli ta znakomita książka dostałaby się do rąk każdej mamy, nasz świat zmieniłby się o 180 stopni na lepsze! Nowa klasyka dla nowego pokolenia.
Kristen Habermehl, autorka i mówczyni MyHeartAtHome.com
Ta książka jest darem dla moich dzieci, wnucząt, prawnucząt i dla każdej młodej kobiety, która potrzebuje nadziei w bezcennym, lecz nużącym okresie wychowywania małych szkrabów.
Ella, Caedmon, Caroline, napełniacie moje serce nieopisaną radością. Kocham Was, podziwiam i szanuję. Jesteście pięknymi ludźmi. Kocham Was, moi Najdrożsi, po stokroć, po tysiąckroć, po samo Brookshire i z powrotem. Dziękuję Wam, że pozwoliliście mi Was przy sobie „zatrzymać”.
Sarah Mae
Sarze, Joelowi, Nathanowi i Joy, moim najdroższym Dzieciom, jesteście najwnikliwszą powieścią, jaką kiedykolwiek napisałam, najlepszą pracą, jaką kiedykolwiek wykonałam – opus magnum mojego życia. Jesteście istotą powołania, które Bóg wyrył w mym sercu. Niech Jego łaska wypełnia Wasze dni, radość okrasza każdy życiowy zakręt a miłość wypełnia najgłębsze miejsca w Waszych sercach.
Jesteście moim skarbem.
Sally
Wstęp Dziś nie dam rady być matką
Nagle poczułam niepokój. Było zbyt wcześnie, żeby wstawać, ale „zbyt wcześnie” nic nie znaczyło dla mojego kochanego synka, który był już gotów na nadchodzący dzień, gdy tylko pierwsze promienie słońca wpadły przez okno jego sypialni. Moja córka, Caroline, potrzebowała mleka i świeżej pieluszki, a cała trójka moich szkrabów była oczywiście głodna.
Zmusiłam się, żeby wstać, po czym utkwiwszy wzrok w ścianie, znów opadłam na łóżko. Podciągnęłam kolana do piersi, a głowę przykryłam kołdrą. Po mojej twarzy zaczęły spływać łzy, a z ust popłynęły słowa: „Panie, dziś nie dam rady być matką, jestem zbyt zmęczona”.
Każdy by pękł, jeśli byłby budzony kilka razy w nocy, każdej nocy, a w ciągu dnia musiał normalnie funkcjonować, opiekując się trójką dzieci (jednorocznym oraz dwu- i czterolatkiem). Taka mama była wykończona już zanim zaczął się dzień. Wiedziałam, jakiej siły i energii będzie wymagało ode mnie przetrwanie całego dnia i ta wiedza wystarczyła, abym znów skuliła się pod kołdrą. Poważne niedobory snu połączone z nieustannym dawaniem z siebie, uciszaniem płaczów, kończeniem kłótni, uczeniem, dyscyplinowaniem i staraniem się, by mimo wszystko zachować opanowanie i łagodność, niszczyły mnie. Potrzebowałam pomocy. Tak strasznie potrzebowałam kogoś, do kogo mogłabym zadzwonić, a on przyszedłby i uratował mnie, tylko na jeden dzień. Ale to było niemożliwe.
Moja mama była chora i mieszkała na Florydzie. Moja teściowa pracowała na pełen etat, a my sami nie mieliśmy pieniędzy, żeby zatrudnić kogoś do pomocy na kilka godzin w miesiącu, żebym mogła odetchnąć. Czasem do akcji wkraczał mój mąż, ale on też był zmęczony. Chcieliśmy weekendy spędzać razem. Nawet jeśli mogłabym wyjść, to nie miałam dokąd, bo z pieniędzmi było krucho; kawa w kawiarni była luksusem, który znajdował się poza moim zasięgiem. Wiem, że to tylko wymówki. Prawda jest taka, że czułam się bardzo samotna i bardzo, bardzo zmęczona. Depresja zaczynała wyciągać do mnie swoje macki; tam, gdzie kiedyś byłam ja, teraz znajdowała się pusta skorupa po kobiecie. Odebrano mi moje ideały, nadzieje, radości, zanim się zorientowałam. Wołania o pomoc, które kierowałam ku niebu, jakby pozostawały bez odzewu. Przesłanie było jasne: to jest moje życie, a ja muszę po prostu sobie z nim poradzić.
Przystosowywanie się nie szło mi dobrze. Cały czas czułam pod skórą złość i niezadowolenie. Byłam wykończona, na skraju obłędu i nadal pod wpływem hormonów. Każdy dzień wydawał mi się walką. Rozpacz zapanowała nad wszystkim, co było dobre w moim życiu. Doświadczenie nadziei pokładanej w Jezusie wydawało mi się pogonią za garncem złota na końcu tęczy… zawsze poza moim zasięgiem. Planowałam być matką, chciałam tego, dlaczego więc prawda o macierzyństwie tak drastycznie odbiegała od moich wyobrażeń?
Miłość do moich dzieci drzemie w moich kościach, w najgłębszych zakamarkach mojej duszy. W niedoskonały sposób ofiarowuję im swój każdy dzień. Ale pierwsze lata ich życia były dla mnie ciężkie i czasami pełne samotności. Macierzyństwo zmienia życie, szczególnie jeśli się do niego nie przygotujemy lub nie mamy wsparcia. Jest to sekret, którym boimy się podzielić z innymi. Pozwólcie, że sprzeciwię się opinii, jakoby rodzicielstwo przychodzi łatwo i naturalnie, tylko dlatego, że kochasz i jesteś wdzięczna za to, że jesteś matką. Macierzyństwo, które jest zobowiązaniem na całe życie, wielokrotnie zmusi cię do zrobienia czegoś, z czym wcześniej nie poradziłabyś sobie.
My, mamy, nie potrzebujemy instrukcji obsługi. Potrzebujemy fizycznej pomocy.
Wiem dobrze, że jeśli jesteś mamą maluchów i nie możesz za bardzo liczyć na pomoc innych, to z trudem próbujesz złapać oddech. Twoje dni zlewają się z nocami, a ranki przychodzą zbyt szybko. Jesteś zmordowana i oddałabyś niemal wszystko za moment wytchnienia, by pokrzepić ducha i chwilę odpoczynku w ciszy. Potrzebujesz rozpieszczania. Przechodziłam przez to samo i gdyby nie dar, który niespodziewanie otrzymałam, pewnie nie czytałabyś dziś tych słów. Pozwól mi podzielić się z tobą tym darem.
Sally Clarkson była jedynie nazwiskiem na książce.
Znałam je, ponieważ jedna z książek Sally stała na mojej półce. Inspirowała mnie zawarta w niej filozofia życia. To w niej odnalazłam źródło mądrości, której potrzebowało moje życie. Sally zgodziła się przemawiać na konferencji, której przewodniczyłam, a potem sama szukała ze mną kontaktu.
Wydzwaniała do mnie i mówiła, że Pan umieścił mnie w jej sercu. Brakowało mi pewności siebie, toteż uznałam, że jest po prostu miła i że w końcu przestanie dzwonić. Ale telefon nie umilkł, a między nami zrodziła się przyjaźń, która nadal mnie zadziwia. Jakim cudem zyskałam przyjaciółkę i mentorkę, która tak bardzo się o mnie troszczy? Mądra mentorka to dar niebios, szczególnie kiedy się go nie spodziewasz.
Po kilku rozmowach, trudnych, ale życiodajnych, zdecydowałam się wyjechać do Colorado, aby spędzić tydzień z Sally i jej rodziną. Była to wyprawa naznaczona wiarą, strachem i modlitwą, gdyż nigdy wcześniej nie opuszczałam dzieci na dłużej niż dwa dni. Nie chciałam zostawiać rodziny, ale wiedziałam, że Sally ofiaruje mi coś, czego potrzebowałam, aby dalej być mamą; zamierzała zainwestować w moje życie i zatroszczyć się o mnie, jak kobieta z Listu do Tytusa (2,3-5):
Podobnie starsze kobiety winny być w zewnętrznym ułożeniu jak najskromniejsze, winny unikać plotek i oszczerstw, nie upijać się winem, a uczyć innych dobrego. Niech pouczają młode kobiety, jak mają kochać mężów, dzieci, jak mają być rozumne, czyste, gospodarne, dobre, poddane swym mężom – aby nie bluźniono słowu Bożemu.
Pobyt w Colorado mnie zmienił. To tam zdałam sobie sprawę, jak bardzo byłam zdesperowana, aby złapać oddech. Pierwszej nocy w domu Sally z namaszczeniem weszłam do pięknie pachnącego łóżka (z czystą pościelą!), które zostało przygotowane z myślą o mnie. Otuliłam się kołdrą i przeciągnęłam, wiedząc, że prześpię całą noc. Rozsmakowywałam się tą ulotną świadomością, że naprawdę wypocznę. Z głową na poduszce, głęboko nabierałam powietrza i wydychałam je z uśmiechem. Odpoczywałam. W ciszy. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo potrzebowałam wyjazdu do Colorado, Sally i tego pięknie pachnącego łóżka. Ale tak właśnie było. I było to takie… przyjemne. Sally dbała o mnie, troszczyła się o mnie, wyciągała mnie na wspaniałe śniadania i w końcu zaproponowała, że stanie się częścią mojego życia, wnosząc w nie piękno i dreszczyk emocji. Wlała we mnie odwagę, dzięki której po powrocie do domu stałam się aktywnym uczestnikiem swojego własnego życia.
Teraz zaś piszę z moją mentorką i przyjaciółką tę książkę. Kiedy wystukiwałam na klawiaturze pierwsze słowa, brodziłam w rozpaczy. Praca nad tą książką była dla mnie terapią. Sally czytała później to, co napisałam i mówiła: „Myślę, że jesteś naprawdę zdesperowana. Porozmawiajmy o tym”. Rozmawiałyśmy, a ona dzieliła się ze mną Słowem i swoją mądrością. Pisząc tę książkę, pokonałam wiele trudności i teraz w końcu czuję się, jakbym dotarła na koniec tunelu i szła w kierunku wolności i światła. Weszłam w nowy okres swojego życia. Mądrość jest moją towarzyszką, a oparcie w Bogu daje minadzieję.
Moje najmłodsze dziecko ma teraz trzy lata i przesypia noce. Wiesz pewnie, o czym mówię, prawda? Nic nie przerywa mojego snu! To cudowne móc spać całą noc. Patrząc wstecz na te dni pełne desperacji i na to, gdzie jestem teraz, mogę śmiało powiedzieć: Jest coraz lepiej! Nadzieja była na wyciągnięcie ręki. Szkoda, że nie dostrzegłam tego wcześniej, w czasie najcięższych dni.
Przyjaciółki, mamy – ta książka jest dla was.
Wraz z Sally chcemy zachęcić was, żebyście nie poddawały się, nawet jeśli wydaje się wam, że nie dajecie rady. Chcemy wam pomóc. Nie mamy dla was gotowych rozwiązań, ale sugestie i kilka pomysłów na to, gdzie możecie znaleźć pomoc. Błagamy starsze kobiety, aby wspominając lata swojego zmęczenia, stanęły u boku młodych matek, dzięki czemu nasze dzieci i dzieci naszych dzieci będą wiedziały, jak pomagać i jak tę pomoc przyjmować.
Dziękuję za twój cenny, ograniczony czas. Prosimy Boga, aby nasze propozycje nie tylko cię pocieszyły, ale i pokrzepiły twojego ducha oraz zachęciły cię, by mimo wszystko nie tracić nadziei! Czy masz już w ręku kawę lub herbatę? Ten czas jest dla ciebie. Zaczynajmy. Razem.
Aby zobaczyć wideo do wstępu w wersji angielskiej, odwiedź stronę http://bit.ly/RfH0tP.
Przedmowa
Pan Bóg tak to zaaranżował, że przyszło mi pisać te słowa, siedząc na oddziale ratunkowym i czekając na wyniki prześwietlenia mojej klatki piersiowej.
Z podejrzeniem zapalenia płuc.
Jestem mamą sześciorga dzieci, która poznała smak rozpaczy, i która nie raz zastanawiała się, jakim cudem udaje jej się złapać oddech.
Pamiętam dzień, niemal dwadzieścia lat temu, kiedy fioletowa kreseczka pojawiła się na kawałku papieru i to, jak wtedy płakałam. Wynik pozytywny. Ciąża. W moim łonie rośnie człowiek? Dłoń mi drżała i ściskało mnie w żołądku. Osunęłam się na podłogę, objęłam ramionami kolana i zaczęłam się kołysać, tuląc siebie i nasze pierwsze, nienarodzone jeszcze dziecko.
Jaki interes miał Bóg w tym, żeby dwudziestojednolatka wydała na świat kolejną duszę? Byłam żoną zaledwie kilkanaście tygodni. Jednak to nie mój młody wiek był problemem, lecz bolesna świadomość, jak bardzo byłam poraniona, i jak mało miałam do zaoferowania w procesie kształtowania drugiej istoty ludzkiej.
Jeśli sama byłam zgarbiona i powyginana, to jak mogłam z młodej roślinki wyhodować proste i silne drzewo?
Płakałam tak długo, aż w końcu zasnęłam. Do siódmego miesiąca nikomu z naszej parafialnej wspólnoty nie powiedzieliśmy o ciąży.
Przez wszystkie te lata starałam się siedzieć cicho, w ukryciu. Milczałam, gdy dzieci zjawiały się wcześniej lub rodziły się pośladkowo. Milczałam przez bite trzynaście lat i trzy miesiące zmieniania pieluch. Milczałam, gdy chłopcy rzucali przepychaczem do toalet w sufit… który później spadał i podbijał oko jednemu z nich.
Byłam mamą, która karała, zamiast się modlić. Która wrzeszczała na dzieci, zamiast im pomóc. Która wypluwała sobie płuca, zamiast zdać się na Jezusa.
Leżałam w łóżku zbyt przerażona, aby wstać i zrujnować kolejny dzień – zrujnować moje dzieci.
Żałuję, że nie szukałam nikogo, kto by mnie łagodnie poprowadził: Jakim rodzicem dla swoich dzieci jest Bóg Wszechmogący? Co najbardziej liczy się w moim macierzyństwie? Jaką byłabym matką, gdyby moje serce podobne było do Bożego?
I w końcu pewnego ciepłego dnia na początku czerwca wylądowałam w ogrodzie u Sary Mae w cieniu starych gałęzi. Od dziesięciu lat byłam matką, a niektóre z moich niemowląt wyrosły już na nastolatków. Mój mały Caed, siedząc na moich kolanach, przewracał kartki ilustrowanej książki. Chichotał, zasłaniając usta, gdy ja wydawałam z siebie odgłosy zwierząt mieszkających w dżungli. Caroline i Ella co rusz wbiegały do domku do zabaw i wybiegały z niego. Siedziałam z Sarą Mae, dwie matki, pragnące pokazać swoim córkom, jak zostać takimi matkami, jakimi chciałby je widzieć Ojciec.
Siedziałyśmy i rozmawiałyśmy o tym, jak Sally Clarkson zdumiewająco łagodnie nami kierowała, i o tym, jak dzięki łasce Bożej i mądrości Sally, wzrastałyśmy do bycia matkami, które nie zastanawiały się nad swoją drogą, ale rozmyślały o celu.
Wspominałyśmy moment, gdy zaczęłam zdawać sobie sprawę, że moje dzieci wcale nie potrzebują supermamy, ale mamy, która potrzebuje Super Boga. Może w tym moim stawaniu się taką mamą, jaką zawsze chciałam być, nie chodziło tak bardzo o większą obecność, ale o większą wiarę; o większą wiarę i zaufanie Bogu Hagar, Rut i Anny, Bogu, który mnie dostrzega, który się o mnie troszczy, słyszy mnie i wysłuchuje moich modlitw.
Boże rodzicielstwo nie jest jedynie zbiorem reguł, ale ma ono polegać na relacji z Jedynym Bogiem. Takie Boże rodzicielstwo napędzane jest Bożą łaską, a nie moimi wysiłkami.
To wszystko sprowadza się do jednego: jeśli w moim życiu postawię Boga na pierwszym miejscu i będę żyć Jego miłością, to otrzymam wolność, aby w pełni kochać moje dzieci i czerpać z tego zadowolenie.
Tamtego dnia Sarah Mae spotkała moją mamę i wszystkie uściskałyśmy się, śmiejąc się i dziękując Bogu za to, jak pisze historie naszego życia, i jak wskrzesza nadzieję z popiołów – dla nas i naszych dzieci.
Teraz, siedząc na pogotowiu z moją mamą i łapiąc z trudem każdy oddech, gdy mama wyciąga rękę i klepie mnie z miłością po ramieniu, trzymam w ręku te strony, słowa Sary Mae i Sally, które są darem dla wszystkich matek i zachętą, by wyszły z ukrycia, pożegnały samotność i przyłączyły się do swoich sióstr i mentorek. Słowa, które sprawią, że nie będziesz czuła się osamotniona, że uwierzysz w istnienie Boga, który naprawdę przynosi nadzieję.
Słowa, dzięki którym poczujesz przestrzeń, pozwalającą odetchnąć swoimi własnymi tęsknotami i w piękny sposób odpowiedzieć na powołanie do macierzyństwa.
Bibliści zauważyli, że imię Boga składa się z liter JHWH, które wymawiamy z charakterystycznym przydechem, wytwarzającym dźwięk przypominający krótkie „h”. Bóg sam nadaje sobie imię i to imię jest dźwiękiem naszego oddechu.
A ta książka?
Jest dokładnie tym, czego potrzebujesz, jeśli po prostu chcesz złapać oddech i czujesz potrzebę wymawiania Jego imienia.
Ann Voskamp, mama sześciorga dzieci, autorka bestsellera „New York Times”, One Thousand Gifts: A Dare to Live Fully Right Where You Are.Poczekalnia na oddziale ratunkowym, październik 2012
CZĘŚĆ PIERWSZA
Wymarzone życie…
Droga Sally,
Naprawdę, zmagam się z byciem mamą. Czuję się przytłoczona i nieprzygotowana. A co jeśli zawiodę swoje dzieci? Tak bardzo boję się to spaprać. Czy naprawdę jestem w stanie być dobrą matką? Czy naprawdę jestem w stanie kochać swoje dzieci tak, jak tego potrzebują? Dziś czuję, że jestem na niewłaściwym miejscu. Proszę, powiedz mi, że ostatecznie okrzepnę w macierzyństwie, że potrafię być dobrą mamą.
Ściskam. Sarah Mae
Najdroższa Przyjaciółko,
Niemal wszystkie matki, które znam, zaczynały swoją misję przygniecione tym ciężarem, a jednak w końcu stawały na nogi i zaczynały wybijać rytm swojego życia. Proszę, nie dopuść do tego, aby przytłoczyło Cię poczucie winy spowodowane niską oceną, jaką sobie wystawiasz. Jezus jest taki delikatny dla nas. Gdy uczyłam się cierpliwości, takiej, jaką On ma wobec mnie i dałam sobie czas, aby wzrastać do bycia dobrą matką i rozwijać tę umiejętność, to odkryłam, że moje serce powoli, coraz bardziej, napełnia się miłością do moich dzieci. Doświadczyłam głębokiego uczucia spełnienia, nie przypuszczając, że kiedykolwiek będzie to możliwe. Widzisz, proces uczenia się, jak troszczyć się o nasze dzieci, zazwyczaj zawsze czyni też nasze dusze bardziej hojnymi. Staje się dla nas łaską i pięknem. Jeśli dasz sobie czas na naukę i będziesz dla siebie dobra, z pewnością znajdziesz zarówno odpowiedzi, jak i elegancję i wytworność, które kryją się w Twojej własnej duszy, ponieważ On nieustannie, coraz bardziej, tworzy Cię na podobieństwo Jezusa.
Modlę się dziś za Ciebie! Ściskam Sally